Menaos[Menaos] Miasto na skraju Lasu...

Miasto położone na skraju Szepczącego Lasu, zamieszkałe przez ludzi. Nad miastem wznosi się przepiękny pałac króla Dariana. Szerokie, jasne ulice, marmurowe chodniki i wieża zamieszkała przez czarodzieja to tylko początek tego co może spotkać Cie w Menaos.
Silver
Szukający drogi
Posty: 38
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Fellarianin
Profesje:

[Menaos] Miasto na skraju Lasu...

Post autor: Silver »

Poprzedni: [Skały przy wodospadzie] Kolejny postój


Silver już po kilku pierwszych krokach wyrwał się Aimee i, jako, że magik szedł trochę z tyłu, prowadząc konia za uzdę, poczekał aż zrównają się ze sobą.
- Zaczyna się ściemniać - zaczął, gdy starzec znalazł się na tyle blisko, by usłyszeć - O zmroku bramy miasta zostają zamknięte, więc jeśli się nie pośpieszymy będziemy musieli poczekać z wejściem aż do świtu. A, jak mniemam, nie przysłuży się to żadnemu z nas.
Chłopak postanowił zachować dla siebie jakże celną uwagę na temat starczych drzemek, kruchych kości i wygodnego łóżka, która zapewne ponownie wywołałaby kłótnię pomiędzy nim, a magikiem. Przez chwilę obserwował niebo, lecz po chwili konsternacji znów podjął temat:
- Jeśli wiesz do czego zmierzam, weź Aimee - tu podał rękę dziewczyny starcowi - I przebądźcie razem dalszą drogę, na końskim grzbiecie, rzecz jasna. Jednak szczerze wątpię, żeby dziewczyna potrafiła utrzymać się w siodle, twoja w tym głowa, starcze, żeby zeń nie spadła. Usiądź za nią, jedną ręką obejmij Aimee, a drugą chwyć uzdę.
Fellarianin, choć niechętnie, znów rozłożył skrzydła, a widząc, że zarówno dziewczyna, jak i starzec, najprawdopodobniej, chcą sprzeciwić się jego słowom, westchnął:
- Mógłbym oczywiście polecieć razem z Aimee na rękach, acz po prostu nie lubię latać w ten sposób, o ile łatwiej jest, żebyście pojechali? - jednak zauważywszy, że niespecjalnie przekonał ich do swych racji, dodał zniechęcony - Nie karzę wam się przytulać, bynajmniej, po prostu obejmij ją i przytrzymaj w siodle, a na przytulanie będziecie mieć nieco czasu później...
Ostatnie słowa wypowiedział z nieukrywaną satysfakcją i paskudnym uśmiechem na twarzy, a Apokalipsa, jakby chcąc wzmocnić je jeszcze wzmocnić i odpokutować fakt, że zmuszona była milczeć przez dłuższy, zbyt długi jak na nią, czas, samoistnie zagrała kilka podniosłych akordów.
- Dobrze - Silver nie dał kompanom dojść do słowa - Polecę przodem, postarajcie się nadążyć.
Chłopak poczekał jeszcze aż Aimee i magik dosiądą wierzchowca, po czym odwrócił się na pięcie i, wzbijając w powietrze nieco kurzu, wystrzelił w górę.

***


Silver, choć naprawdę się starał, nie zdążył dolecieć do miasta przed zamknięciem bram, więc, lądując uprzednio gdzieś w lesie, schował skrzydła i, stanąwszy na trakcie, oczekiwał pojawienia się Nigelusa i Aimee...
- Nie mógłbyś po prostu przelecieć przez bramę? - spytała Apokalipsa.
- I narazić się na łuczników? Wolę poczekać do świtu- odparł chłopak chłodno - Co ich zatrzymało? Powinni już tu być, nieprawdaż?
- Może chcą mieć trochę czasu tylko dla siebie? - spytała ironicznie lutnia.
Ostatnio edytowane przez Silver 11 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Nigelus
Błądzący na granicy światów
Posty: 17
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Nigelus »

Posłuchał dokładnie tego co chłopak mu przekazał i kiwnął głową. Nie miał nic przeciwko. Na razie nie planuje nic, a te dziewczę najwyraźniej nie ma do niego żadnych większych zamiarów. Gdy chłopak odleciał starzec zaprosił dziewczynę, a Halynor wyjrzała z rękawa.
- Hej, Aimee, co cię sprowadza do tego Menaos? - zapytała, wygodnie sadowiąc się na ramieniu czarodzieja
- Nie mamy czasu, moja droga - rzekł Nigelus. - Na spytki weźmiesz sobie zacną panienkę po drodze, bądź w mieście. Jeśli w ogóle tam zdążymy przed zmrokiem.
Wskoczył na konia. Wyciągnął rękę, patrząc na dziewczę.
- Zapraszam.
Aimee
Szukający drogi
Posty: 29
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Człowiek, Bard
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aimee »

Aimee zmrużyła oczy, kiedy Silver wzbił się w niebo. Skrzyżowała ręce na piersiach z tajemniczą miną. Kiedy Pan Punury tu jeszcze był, miała ochotę mu powiedzieć, że może sama o sobie decydować i woli pieszą wędrówkę od jazdy konno, bo po prostu nie potrafi cwałować przez lasy, pola i łąki, zwłaszcza, że była w sukience, ale rozsądek zwyciężył - przecież nie będzie szła taki szmat drogi, do Menaos. Konno byłoby szybciej... Prychnęła jedynie w stronę, w którą udał się Silver i uśmiechnęła się do Nigelusa.
- A tam, nie mamy czasu - powiedziała, przyjmując pomoc od czarodzieja i sadowiąc się bokiem na siodle. Niewygodnie. - Mamy mnóstwo czasu! Niech ten w gorącej wodzie kąpany Pan Ponury trochę na nas poczeka.
Po chwili ruszyli z miejsca, niezbyt szybko podążając w kierunku Menaos. Już Aimee tego pilnowała.
- Więc... razem z Silverem i, rzecz jasna, tobą, zmierzamy do Fellarionu. Nie opuścisz nas zbyt szybko, prawda? - zaczęła, trzymając się uzdy. - A Menaos jest po drodze. Musimy też uzupełnić zapasy jedzenia, nieprawdaż? Moimi ciasteczkami się nie najemy, i tak się kończą, a czeka nas długa droga.
Większość podróży upłynęła w milczeniu, od czasu do czasu przerywanym przez Halynor. Dziewczyna pogłaskała ją po łepku, ale gdy gronostaj zgromił ją wzrokiem, uśmiechnęła się najpierw do zwierzaka, a potem do Nigelusa, po czym utkwiła brązowe w oczy w mijanym krajobrazie.
Po jakimś czasie Aimee spostrzegła zamknięte bramy miasta, a także małą postać stojącą na trakcie. Wyprostowała się i podniosła głowę wysoko. Z lekkim uśmiechem na ustach lustrowała Silvera, który wydawał być się jednocześnie zirytowany i rozbawiony. Nigelus zatrzymał konia niedaleko Silvera i zszedł z niego, już chwilę potem pomagając Aimee zejść. Pocałowała go w policzek w ramach podziękowań, po czym stanęła przed Silverem, zadzierając głowę do góry. Był sporo wyższy.
- Stęskniłeś się? - spytała z tajemniczym uśmiechem, po czym zaśmiała się. - Nie odpowiadaj, znam odpowiedź. Pewnie byś wolał, żebyśmy byli kilka tysięcy kilometrów stąd, nieprawdaż? Ale nie martw się, miło mi cię widzieć.
Poklepała go po ramieniu, kiwając głową. Spojrzała w kierunku miasta.
- Nie zdążyliśmy... ty też nie zdążyłeś, czy czekałeś na nas, Silver? - spytała ze słodkim uśmiechem na ustach.
Ostatnio edytowane przez Aimee 11 lat temu, edytowano łącznie 2 razy.
Awatar użytkownika
Kelisha
Szukający Snów
Posty: 178
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kelisha »

Kelisha już od kilkunastu dni była w trasie. Od wydarzeń w Mrocznej Dolinie praktycznie się nie zatrzymywała. Wyjątkami były momenty, gdy głód zmusił ją do polowania, lub zwyczajnie padała z wycieńczenia. Raz tylko zmieniła formę na ludzką, by lepiej spakować dobytek i tak ustawić wszelkie rzemyki i sprzączki plecaka, aby mogła nieść go na grzbiecie. Przytroczona do niego broń przeszkadzała, ale i tak jako pantera poruszała się o niebo szybciej. Podczas nowiu akurat odczuła potrzebę polowania, przez co omal nie zabiła w górach pasterza pilnującego stada owiec. Na szczęście dwa sporawe psy skutecznie ją zniechęciły. Rzadko kiedy zmiennokształtna tak długo pozostawała zwierzęciem i powoli instynkt brał górę nad racjonalnym myśleniem.
O zmierzchu w okolicach Menaos wpadła na trop zająca. Powoli czuła, że łapy odmawiają jej posłuszeństwa, ale zrzuciła bagaż w zaroślach i rozpoczęła polowanie. Miała jedną szansę, gdyż sił starczyło jej tylko na krótki zryw do szybszego biegu.
W ten sposób na trakt wypadł z zarośli wychudzony, spanikowany roślinożerca, a zaraz za nim przerośnięty, czarny drapieżnik. Szarak wykonał gwałtowny skręt i prawie zdołał uciec, ale uzbrojona w ostre pazury łapa zahaczyła jakimś cudem o tylne kończyny. Pantera usiłowała zakręcić równie ostro co ofiara, jednocześnie utrzymując kolację w szponach. Jak łatwo przewidzieć, zakończyło się to całkowicie pozbawionym wdzięku poślizgiem. Zając podniósł się i popędził dalej niemal natychmiast. Za to wielki kot został na ziemi tam, gdzie upadł. Kelisha próbowała stanąć, albo chociaż unieść przednią połowę ciała, ale łapy zadrgały jedynie, nie mogąc utrzymać ciężaru. Leżała więc dysząc ciężko i dopiero po kilku sekundach zauważyła trzy postaci. Bez namysłu wyszczerzyła kły i warknęła, kładąc po sobie uszy. Na czubku prawego z resztą tkwił kolczyk, a masywny kark opasywała obroża błyszcząca od licznych niewielkich ćwieków. Zmiennokształtna zwyczajnie bała się ją zdjąć przez całą drogę. Z pozoru wyglądała jak nieco zbyt duża pantera, która mogła nawet do kogoś należeć.
Awatar użytkownika
Nigelus
Błądzący na granicy światów
Posty: 17
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Nigelus »

Czarodziej zareagował natychmiast. Zmaterializował trzy gepardy i przywoławszy wodę z bukłaka utworzył iglice zdolne z całą pewnością pociąć zwierze na kawałki.
- Dziś się najemy, dzieci - rzekł.
Gepardy wyszczerzyły kły. Gdyby nie to, że trzymał je na wodzach magii z pewnością zwierzyna zaatakowałaby Czarną. Halynor wyjrzała z rękawa.
- Nig, uspokój się. Silver, no powiedz mu coś! - rzekł gronostaj, podeszła do nogi młodzieńca i łapką lekko przejechała mu po bucie.
Ostatnio edytowane przez Nigelus 11 lat temu, edytowano łącznie 4 razy.
Silver
Szukający drogi
Posty: 38
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Fellarianin
Profesje:

Post autor: Silver »

Silver spojrzał tylko na Aimee, lecz nie uraczył jej odpowiedzią. Był prawie pewny, że dziewczyna specjalnie opóźniała podróż, później poruszy ten temat, teraz miał na głowie inne problemy. Były dokładnie dwa, pantera, nie wyglądająca zresztą na specjalnie groźną, i zamknięte bramy miasta. Choć był skłonny przypuszczać, że ten drugi problem sam się rozwiąże, rano, trzeba było tylko poczekać. Pierwej jednak trzeba się zająć panterą.
- Nie - powiedział krótko do Nigelusa i ostrożnie ruszył w stronę zwierzęcia, tak aby go przypadkiem nie wystraszyć, kto wie do czego może być zdolne - I odwołaj te koty, z łaski swojej.
Po chwili wahania ujął Apokalipsę i, mimo jej protestów, zagrał kilka akordów, chcąc uspokoić zwierze. Z bliska ujrzał, że kot ma obrożę "Pewnie uciekła z dworu jakiegoś szlachcica" - stwierdził w duchu. Z sakwy wyjął kawałek dziczyzny i położył niedaleko pantery, wycofując się przy okazji, ażeby dać jej zjeść w spokoju.
- Ani mi się waż - warknął na odchodne do starca, widząc, że ten wciąż nie odwołał kotów.
O tak, Silver lubił zwierzęta, nawet bardzo. Nie potrafią mówić, za to wspaniale słuchają, są wierne i nie zdradzają, właśnie dlatego nie pozwoli skrzywdzić pantery. Ani Nigelusowi, ani Aimee, choć nie był pewny jak ta druga mogłaby skrzywdzić drapieżcę...
Aimee
Szukający drogi
Posty: 29
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Człowiek, Bard
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aimee »

Chwilę temu Aimee stała przed Silverem i się z nim... hm, droczyła, a teraz wpatrywała się szeroko otwartymi oczami w przerośniętą, czarną panterę. Skąd ona się tu wzięła? Skąd miała odwagę, żeby tak sobie hasać tuż pod bramami miasta? Czy ona... no cóż, na pytania będzie trzeba poczekać. Nigelus ześwirował, ponieważ postanowił wyczarować jeszcze trzy dzikie zwierzątka, gepardy dokładnie, a z jego postępowania wynikało, że zamierza zabić tę biedną panterę, żeby ją następnie brutalnie zjeść (czy jest barbarzyńcą?), więc trzeba było go powstrzymać. Nawet Halynor domagała się pomocy od... Silvera? No, dobrze, to troszeczkę bardzo zabawne, ale pomińmy ten szczegół. Kto całkiem niedawno, przed paroma godzinami, mówił, że nie będzie jeść przez tydzień z powodu wielkiej uczty w jakiejś karczmie? No, kto? Oczywiście, że ten... czarodziej! A teraz miał ochotę bawić się w mordercę niewinnych stworzonek na rzecz własnego żołądka. Wstydź się, nikczemniku!
Dziewczyna utkwiła w Nigelusie chłodne, może nieco zdziwione, spojrzenie, jakby uważała, że tyle wystarczy, żeby go powstrzymać. W gruncie rzeczy wolała się nie odzywać, bo i tak nie wiedziała, co należy zrobić w takiej sytuacji. Przecież nie rzuci się na Nigelusa ze sztyletem i nie zawoła "Uspokój się, bo inaczej cię poćwiartuję!". Niech Silver to załatwi. Przecież uwielbia być panem sytuacji, prawda?
Zaraz potem Silver wziął sprawy w swoje łapki, tak jak Aimee się spodziewała. Znaczy, ręce... Zagrał (może nie po mistrzowsku, ale... hm, nieważne) parę akordów na Apokalipsie, słodkich i delikatnych. Pewnie chciał, żeby pantera schowała swoje pazurki i ząbki. Aimee stała kilka metrów dalej, nie mając odwagi zbliżyć się do zwierzęcia. Może strachliwa nie była, ale przecież mieli do czynienia z rozjuszoną panterą, no i... lepiej dmuchać na zimne, nieprawdaż? Kiedy chłopak rzucił panterze kawałek mięsa i się od niej odsunął, dziewczyna bezceremonialnie usiadła na trakcie i wyjęła ze swojej torby ostatnie ciasteczko, które już po chwili zaczęła chrupać.
- Nic nam nie zrobi? - spytała nieco niepewnie, ostrożnie przyglądając się panterze. Dopiero teraz zauważyła obrożę i kolczyk w prawym uchu pantery. Uciekła od bogatych właścicieli, a może z cyrku? Jednak... mimo wszystko, na razie się nie zanosiło na to, żeby miała kogokolwiek atakować. Aimee objęła kolana ramionami, przechyliła głowę na bok i w milczeniu obserwowała wszystkich z bezpiecznej odległości.
Awatar użytkownika
Kelisha
Szukający Snów
Posty: 178
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kelisha »

Reakcja czarodzieja wybitnie nie spodobała się zmiennokształtnej. Z najwyższym trudem zmusiła się, by wstać. Rozstawiła szeroko łapy, by zachować równowagę, jednak nie miała dość siły, by unieść łeb. Pysk zwieszał się więc nisko, gdy demonstrowała kły. Wszystkie mięśnie drgały co chwilę, grożąc odmową posłuszeństwa i Kelisha zachwiała się nawet kilka razy. Gdy usłyszała dźwięki instrumentu, zwróciła nieprzytomne spojrzenie na zbliżającego się mężczyznę. Po kilku ciężkich oddechach rozpoznała upuszczony przez niego przedmiot jako mięso. Natychmiast żołądek przypomniał o sobie i kazał zignorować zagrożenie ze strony maga. W końcu zajęta jedzeniem, czy nie, chwilowo nie miała szans na obronę. Powoli przesunęła jedną łapę, potem drugą. Przy próbie uniesienia tylnej kończyny, by przenieść się bliżej mięsa, znów zaczęła oglądać świat z poziomu gruntu. Zdołała podczołgać się jeszcze odrobinę i sięgnąć pazurami niewielki posiłek. Gdy tylko ten znalazł się pod jej pyskiem, z piersi pantery wydobyło się głuche warknięcie, jak gdyby ktoś z obecnych mógłby mieć ochotę zabrać jej "zdobycz". Po dwóch nieudanych próbach oderwania mniejszego kawałka mięsa, połknęła je po prostu w całości. Powęszyła chwilkę i zebrała w sobie siły, by ukryć się w zaroślach. W efekcie uniosła tylko lekko przednią połowę ciała i dla odmiany przewróciła się na bok. Gapiła się już tylko na grupkę spod półprzymkniętych powiek i od czasu do czasu demonstrowała jedynie jeden kieł w marnej próbie wydawania się groźną.
Awatar użytkownika
Nigelus
Błądzący na granicy światów
Posty: 17
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Nigelus »

        Wypuścił powietrze. Fakt. Zareagował pochopnie i za szybko. Odwołał zaklęcia i oparł się na kosturze. Przeprosił głośno i przyznał się do racji pozostałych. Halynor siedziała obok jego buta. Wbijała wzrok w panterę. Zabawne... Halynor widzi swą duszę, czyż nie? Spojrzał na chłopaka. Dobrze, że go powstrzymał. Z kolei... w dzisiejszych czasach chyba już nie jada się panter. A i on sam nie miał na nia ochoty... więc czemu chciał zaatakować zwierzę? By się popisać? Starcze... głupi starcze... nie teraz ci w głowie głupie harce i przechwalanie. Spojrzał na dziewczynę przepraszającym wzrokiem. Musieli coś postąpić. Przecie pantera nie od tak zakrada się pod mury miasta. Dodatkowo była wyczerpana. Ledwo żuła mięso.
        - Halynor, czy jesteś w stanie porozumieć się z tym zwierzęciem? - spytał.
        - Nic z tego!! Jestem gronostajem... potrafię mówić tylko po... łasicowatemu.
Starzec przeczesał brodę. Spojrzał na zwierzę.
        - Jak myślicie co tu robi? - zagaił zgraję. - Myślę, że jest zbyt wyczerpana, by myśleć o ataku, Aimee.
        Zapalił fajkę i czekał na odpowiedź. kłęby dymu wzbijały się wysoko ponad drzewa. Halynor weszła mu do rękawa. Zasnęła. Nikt nie wiedział, że była niezwykle zaintrygowana ową panterką. Chciała się pobawić, lecz tak ogromne zwierzę mogło ją powalić. Chwilę rozmyślała nad sytuacją i odurzona zielskiem przymknęła powieki, by obudzić się następnego dnia w południe.
Silver
Szukający drogi
Posty: 38
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Fellarianin
Profesje:

Post autor: Silver »

Silver bacznie obserwował każdy ruch pantery, doskonale wiedział, że, nawet wyczerpana, jest śmiertelnie niebezpieczna. "Przynajmniej dla nich" - dopowiedział w myślach, z półuśmiechem na twarzy. Co do tego, że on sam zdążyłby uniknąć szponów bestii nie miał najmniejszych wątpliwości, a co się stanie z resztą? Cóż... Fellarianin nie czuł się w obowiązku opiekować ani starcem, ani przybłędą. Przecie nikt im nie kazał włóczyć się właśnie za nim.
- Jeden problem rozwiązany - chłopak rzucił ostatnie, jakby tęskne, spojrzenie w stronę zwierzęcia i, obróciwszy się na pięcie, zwrócił się do towarzyszy, tymczasowych towarzyszy - Lecz nadal pozostaje jeszcze jeden. Jak dostaniemy się do miasta? Gdyby ktoś, nie powiem kto - tu uśmiech na chwilę zniknął z jego twarzy, lecz już po chwili powrócił, choć nieco inny, pogardliwy - Nie spóźnił się, bylibyśmy w środku. A tak, bramy są zamknięte, otworzą się dopiero rano.
- Nie bądź takim straszliwym pesymistą - zagrała Apokalipsa, najwyraźniej równie zła na Aimee co Silver - Przecież noc przed bramą miejską, w towarzystwie dzikiego zwierzęcia, które to może się do nas, wróć, do was, zakraść i pozabijać we śnie to nic strasznego, nieprawdaż?
Silver, najwyraźniej zaskoczony tym, jak lutnia odnosi się do dziewczyny, uśmiechnął się rozbawiony i, o bogowie, spytał starca co powinni zrobić:
- Jakieś pomysły? - zwrócił się do Nigelusa, celowo ignorując Aimee, zupełnie jakby wcale nie istniała - Wprawdzie widziałem po drodze karczmę, ale to dość daleko, a koń jest już zmęczony, chociaż nie jechał zbyt szybko - w tym momencie Apokalipsa wydała jakby parsknięcie - To jednak musiał dźwigać dwie osoby.
- Swoją drogą - wtrąciła się lutnia - Przydałoby się go odstawić do stajni... O czekajcie. Stajnia jest w mieście. Bramy są zamknięte, a my jesteśmy poza miastem... Hm... A to pech.
Aimee
Szukający drogi
Posty: 29
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Człowiek, Bard
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aimee »

Pantera była wyczerpana - widać to było po każdym jej ruchu (jakby na poruszanie uszami zużywała całą swoją energię), również ledwo mrugała oczami i wyglądała, jakby nie spała i nie jadła od wielu, wielu, wielu dni. Bardzo wielu... Ledwo zjadła kawałek mięsa, który rzucił jej Pan Ponury. Aimee westchnęła i przechyliła głowę na bok. Zrobiło jej się żal tego zwierzątka. Wyobraźnia także zrobiła swoje. Dziewczyna rozmyślała, z jakich to okropnych powodów czarna pantera uciekała od swoich właścicieli, pewnie była zabawką, pewnie się nad nią znęcali, pewnie... hm, w każdym razie, wszystko, co ją spotkało, musiało być okropne. Jaką to wyobraźnię posiada ta dziewczyna, prawda?
- Nic się nie stało - powiedziała cicho Aimee, kiedy Nigelus przeprosił za swoje zachowanie. Chyba i tak nikt jej nie usłyszał. Zadarła głowę do góry i dokładnie przyjrzała się niebu. Zmierzchało, na niebie pojawiło się już kilka pierwszych gwiazd. Kolejna noc na świeżym powietrzu, czyż nie? Nie miała nic przeciwko. Tylko mogło być trochę zimno... Przydałoby się ognisko.
- Może uciekła - oznajmiła dziewczyna nieco głośniej, wstając z ziemi i udając się między drzewa w poszukiwaniu chrustu. Znalazła całkiem sporo suchych gałązek. Kiedy uznała, że na raz wystarczy i więcej nie uniesie, wróciła do reszty. Pojawiła się akurat w momencie, kiedy Apokalipsa wygłaszała swój pełen ironii wywód. Aimee przewróciła oczami. - Nie dramatyzuj, pantera jest wyczerpana, pewnie sama prześpi całą noc. Eh... z pewnością nie ma nic innego do roboty oprócz atakowania niewinnych ludzi.
Uśmiechnęła się przeuroczo i położyła naręcze gałązek na ziemi. Po chwili uświadomiła sobie, że nie ma krzesiwa. Ramiona jej opadły.
- Ma ktoś krzesiwo? - spytała z rezygnacją.
Spodziewała się teraz niezbyt miłego wykładu na temat "Który podróżnik nie ma przy sobie krzesiwa?". Jeszcze kilka dni temu miała krzesiwo w torbie... jednak je zgubiła. No cóż. Aimee jest w końcu takim wielkim trzpiotem. Miała nadzieję, że Nigelus albo Silver będą mieli czym rozpalić ognisko, bo jeśli nie, to wszyscy będą marznąć przez co najmniej dziesięć godzin.
Awatar użytkownika
Kelisha
Szukający Snów
Posty: 178
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kelisha »

Pantera z początku wyglądała jakby spała. Miała zamknięte oczy i jedynym ruchem z jej strony była unosząca się i opadająca klatka piersiowa. Były to tylko pozory, przez tyle lat w dziczy nauczyła się, że nie zawsze można sobie pozwolić na sen. Opanowała więc inne metody wypoczywania, podczas których tylko okazyjnie zdarzało jej się zapaść w lekką drzemkę. Tym razem tak się nie stało. Kelisha otworzyła gwałtownie oczy, a nawet uniosła na chwilkę łeb, słysząc czyjeś kroki. Nie spuszczała ani na sekundę spojrzenia z kobiety, którą wcześniej zignorowała, gdyż nie wykonała w jej kierunku żadnego ruchu. Ciemność nie była żadną przeszkodą. Zmiennokształtna widziała nocą równie dobrze, co w dzień, śledziła więc każde uniesienie gałązki. Przy okazji postawiła czujnie uszy, by nie zostać zaskoczoną przez dwóch mężczyzn. Gdy kobieta wróciła z chrustem i wspomniała o krzesiwie, kocicy przypomniał się jej bagaż, leżący w pobliskich zaroślach. Widziała go nawet ze swojej perspektywy, jakieś dwa, trzy metry od siebie. Plecak i broń wepchnięte pod rozłożysty krzak, w ciemności prawie niewidoczne, szczególnie jeśli nie leżało się plackiem na ziemi. A w plecaku prawie na pewno miała wodę. Zapewne starawą, ale zawsze wodę. W tym momencie zdała sobie sprawę, jak bardzo była spragniona. Nie miała jak powiadomić o tym reszty, nawet ledwie pamiętała, że mogła przybrać ludzką formę. Wyciągnęła tylko łapę w kierunku swoich rzeczy, pomrukując z frustracji.
Awatar użytkownika
Nigelus
Błądzący na granicy światów
Posty: 17
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Nigelus »

Czarodziej wpatrywał się w panterę. Cały czas była czujna. Zdawało mu się, że zasnęła, lecz kiedy to Aimee ruszyła nazbierać chrustu podniosła łeb. Skończył palić fajkę. Przemyślał to co rzekł mu Srebrny Młodzieniec i sam przemówił:
- Cóż... wizja snu w karczmie jest kusząca, ale konie są wyczerpane. Z resztą... nie oszukujmy się - my również. Proponuję spędzić noc w tamtym zagajniku. Mam namiot i rozpalimy w nim ognisko - widząc ich miny natychmiast wytłumaczył. - Oczywiście dzięki bezpiecznym środkom - uderzył lekko kosturem. - Jest spory na tyle, by zmieściła się tam czwórka osób. Narzucę zaklęcie, które będzie nas chronić przed wpadnięciem do ogniska i noc będzie całkiem przyjemna nie uważacie...?
Uśmiechnął się.
- Mam krzesiwo, Aimee. Podejdź jeśli łaska, bom stary już i nieźle w krzyżu mnie łupie.
Wpatrywał się w chłopaka i dziewczynę. Miał zamiar ich bliżej poznać, a ta noc była jak ulał. W sam raz na tą operację. Jął szperać w plecaku i wyciągnął namiot złożony w spory kwadrat.
- Zgadzacie się?
Ostatnio edytowane przez Nigelus 11 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Silver
Szukający drogi
Posty: 38
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Fellarianin
Profesje:

Post autor: Silver »

Silver nie patrzył ani na starca, ani na przybłędę, a jedynie obserwował niebo. Wprawdzie przewinęło się przezeń kilka chmur, ale żadna nie wyglądała na deszczową, więc, co za tym idzie, noc zapowiadała się wyjątkowo spokojnie. Chłopak stał tak, wbijając wzrok w nocne, prawie bezchmurne, niebo, jeszcze kilka chwil, po czym westchnął i spojrzał na towarzyszy. Przypomniał sobie jak to podróżował w, dokładnie takie jak ta, noce, jak przyjemnie się latało, przez moment rozważał nawet pozostawienie Aimee i Nigelusa, a może nawet Apokalipsy. Jednak najwyraźniej postanowił, z czystej ciekawości, zostać jakiś jeszcze czas wśród nich, przecież odlecieć może w każdej chwili, nieprawdaż? Jutro, pojutrze i tak dalej... "Mimo wszystko" - rozmyślał - "Samotna podróż wydaje się znacznie lepszym rozwiązaniem." Przeszło mu nawet przez myśl, by zostawić resztę w Menaos i samotnie opuścić miasto, zresztą kto wie czy tak nie zrobi?
- To jak? Zgadzacie się? - Nigelus wyrwał chłopaka z zadumy.
- Co? A tak... Jasne - to mówiąc odebrał starcowi namiot i, uprzednio dokładnie obejrzawszy wskazane przezeń miejsce, zabrał się za jego rozkładanie. Po chwili, gdy namiot stał już stabilnie, chłopak usiadł pod drzewem i wrócił do obserwacji nieba.
- Prześpię się pod gołym niebem - na jego twarzy znów pojawił się złośliwy uśmieszek - Macie cały namiot dla siebie.
Aimee
Szukający drogi
Posty: 29
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Człowiek, Bard
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aimee »

Ognisko w namiocie? Nieee... przecież to byłoby takie... nudne? Gdzie tu będzie można obserwować skaczące ku niebu iskry, jasny dym unoszący się ku gałęziom drzew, gdzie znajdziemy ten urok siedzenia obok ogniska i zadzieraniu głowy do góry, aby skierować swoje oczęta ku gwiazdom? Wizja obserwowania iskier na tle płótna nie brzmiała zbyt zachęcająco. Zmarszczyła nosek, wstając i podchodząc do Nigelusa, który już chwilę później wręczył jej krzesiwo.
- A nie lepiej byłoby zostawić namiot w spokoju i zasnąć pod gwiazdami? - zaczęła, układając gałązki na ziemi. Nie w namiocie. - Nie wątpię, że w twoim namiocie byłoby... hm, przytulnie, Nigelusie, ale zapowiada się taka piękna noc! Aż szkoda byłoby ją przespać...
Przerwała na chwilę formowanie ogniska i spojrzała w górę. Widziała gwiazdy, których blask przebijał się przez korony drzew. Mimo że było już ciemno i niewiele widziała, mogła z czystym sumieniem stwierdzić, że miejsce, w którym się zatrzymali, jest po prostu śliczne. Czyż nie?
- Wy idźcie spać, a ja przypilnuję ogniska - oznajmiła Aimee. Nie była śpiąca. Wzięła krzesiwo do ręki i potarła kilka razy o pierwszy lepszy kamień, aż w końcu na stos gałęzi spadło kilka jasnych iskier, które już po chwili zajęły się jasnym płomieniem. Odsunęła się troszeczkę i usiadła wygodnie przy ognisku, z twarzą zwróconą w jego stronę. Czuła przyjemne ciepło na swoich chłodnych policzkach. Uśmiechnęła się lekko i zaczęła wpatrywać w płomienie. Od czasu do czasu dorzucała kilka mniejszych gałązek do stosu.
- Dobranoc wam życzę - powiedziała głośno w kierunku Silvera i Nigelusa.
Po tych słowach utonęła w swoich rozmyślaniach.
Awatar użytkownika
Kelisha
Szukający Snów
Posty: 178
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kelisha »

Wszelkie działania tej jakże radosnej gromadki Kelisha obserwowała z niespecjalnym zainteresowaniem. Ważniejszy był odpoczynek. Wypoczywała więc, leżąc w bezruchu. Przynajmniej do momentu pojawienia się ogniska. Wtedy doszły do głosu resztki racjonalnego myślenia. Ogień dawał ciepło i poczucie bezpieczeństwa. Z ciężkim westchnieniem pantera podniosła się z ziemi i ruszyła ku swoim rzeczom schowanym w zaroślach. Nie bez trudu wywlokła spod krzaka plecak. Większym problemem okazało się wyjęcie z niego bukłaka z wodą. Jakimś cudem jednak, konkretniej przy pomocy zębów oraz pazurów, wydobyła go z czeluści bagażu. Wtedy nie miała już najmniejszej ochoty na kombinowanie i zwyczajnie rozerwała skórę naczynia. Woda, oczywiście, wylała się w większej części na ziemię. Dla spragnionej zmiennokształtnej było to tylko niewielkie utrudnienie i zachęta do szybszego picia. Po kilku chwilach, gdy zaspokoiła choć trochę pragnienie nieco zatęchłą cieczą, kocica wróciła na trakt. Bez problemu odnalazła ognisko i podeszła do niego, jakby miała do tego pełne prawo. Wciąż wyglądała jak siedem nieszczęść i niezbyt pewnie utrzymywała pozycję stojącą. Jednak nabrała już odrobinę majestatu wielkiego drapieżnika. Pantera błysnęła tylko zębami ku całej trójce, szczególnie dokładnie prezentując kły magowi, i ułożyła się na skraju światła dawanego przez ogień. Łeb złożyła na łapach, przymykając oczy, by jak najlepiej korzystać z rzadkiego ostatnimi czasu luksusu prawdziwego obozu.
Zablokowany

Wróć do „Menaos”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości