ThenderionNa koszt państwa.

Thenderion zbudowany jest głównie z kamienia, więc domy są tu masywne i trwałe, ale ich wnętrza są zimne mimo dość ciepłego klimatu. Budynki mieszkalne mają zazwyczaj jedno lub dwa piętra, zaś budynki użyteczności publicznej są zwykle wyższe i bardziej rozległe jak np. gmach sądu. Okna masywniejszych budowli zdobią barwne witraże. W mieście znajduje się rezydencja króla Arina, sprawuję on głównie władzę nad miastem.
Awatar użytkownika
Ruu
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Łowca
Kontakt:

Post autor: Ruu »

        Ruu siedziała z lekko nadętą miną, gdy zaczęła skarżyć się na niedawne sytuacje, a na zaczepki Veryvina odpowiadała lekko zmarszczonymi brwiami i zaciśniętymi ustami, sprzedając mu przy okazji lekkie kuksańce, szczególnie za to... że w wielu przypadkach miał rację, bo smoczycy rzeczywiście zdarzało się myśleć o markizie zdecydowanie gorzej, ale to była już przeszłość! Niedaleka... ale skoro zamknęli rozdział to nie uważała, by warto było do tego wracać, dzięki czemu skrupulatnie unikała konsekwencji za własne występki. Wszystko zostało wybaczone, trzeba było to zwinąć i wyrzucić do śmietnika, ot niegłęboka filozofia solarnego, nieprzewidywalnego smoka.
        Z drugiej strony zachowanie ukochanego dało się zrozumieć, chyba nieźle ustawił się w Otchłani skoro, gdy go poznała był obrzydliwie bogaty, a ostatecznie dziadek buc postanowił zdjąć klątwę z pradawnej, więc dobrze, że nie wtrąciła się do rozmowy, a pozwoliła markizowi działać na własną rękę. Inaczej ta rozmowa mogłaby się skończyć o wiele gorzej...
Jednak pradawną miotały szczere wątpliwości. Jakoś nie była w stanie zaufać głowie rodu demona. Być może był to wynik wpojonych za dzieciaka zasad, ojciec dbał o to by jego łuskowate potomstwo nie dało nabrać się na sztuczki rządnych przygód i pieniędzy łowców nagród. Owszem, jedzenie kosztowności było przyjemne, czasem Ruu pochłaniała kosztowności bez namysłu i zawsze ją za to besztano, ale ona nie była w stanie się opanować. Żarła co popadło, ale tym razem miała u swego boku Vinka, dla którego chciała być odrobinę bardziej rozsądna. Bardziej dbać o siebie, być ostrożniejsza, po to by móc chronić swego ukochanego przed złem tego świata. Skoro Vinek mówił, że to zdejmie klątwę to znaczy, że tak się stanie. Mu ufała bezwzględnie. Jej pełne wątpliwości spojrzenie złagodniało. Nie wiedziała czemu wciąż czuje to ukłucie niepewności, było jej wstyd, bo myślała, że przyczyną tego nie jest takie pełne zaufanie wobec markiza, a przecież on zaufał smoczycy. Mimo tego co zrobiła był w stanie ponownie powierzyć serce pradawnej, a ona teraz przed nim kaprysiła. Uśmiechnęła się, nieco nerwowo, pomyślała, że jest strasznie głupia, ale tu nadal nie chodziło o Veryvina, a o tego dziada.
Niemniej jednak, zjedzenie tej kolii przywoływało też przyjemne uczucie. Jeżeli skosztuje tego drogocennego przedmiotu to będzie jakby... przypieczętowanie ich związku. Ten akt stanie się dowodem na to, jak bardzo ufa Vinkowi, więc ostatecznie nie miała zamiaru wycofać się ze swego postanowienia. Pomachała lekko głową rozbawiona własnymi przemyśleniami i gwałtownie wtuliła się w ramię mężczyzny na nowo nabierając werwy.
        - Na pewno w tłumie podróbek odnajdzie się diament! - zapewniła Gorgonę smoczyca, nieświadoma, że za jej szczęściem kryje się cień ceny jaką postanowił poświęcić nemorianin.
        - Oczywiście, że pomożemy! - krzyknęła z jeszcze większym entuzjazmem, choć wyciągnięcie ku górze zaciśniętej piąstki było głupim pomysłem, ponieważ poczuła jak świeże strupy popękały. To uczucie doprowadzało ją do szału, pragnęła podrapać się po plecach, ale wiedziała, że nie mogła! Wierciła się i stękała chwilę marudząc na własną porywczość, jednak w jaskini zapanowała ogólna radość. Jedynie Sylar chodził niezwykle przybity i cieszył się, ale jakoś tak smutno. Nim więc smoczyca położyła się do snu, przywołała do siebie małego gada i kazała mu usiąść oraz wygadać się w tajemnicy.
        Chłopiec długo walczył by nie przyznać się do uczuć jakie nim miotają, ale w końcu pękł i cicho chlipiąc wyznała, że będzie mu brakowało towarzystwa przyjaciółki. Ruu rozczulona tymi słowami z uśmiechem na ustach przytuliła chłopca, ona nie miała takich obaw. Odzyska swoją moc, Gorgona wróci do Otchłani, co złego może się teraz stać?
        - Głuptasku – powiedziała wciąż mocno tuląc chłopca i lekko się z nim kołysząc. - Przecież nie odchodzę na zawsze, Veryvin to twój wujek, nie? Będziemy się widywać!
        Sylar skierował czerwone i zmęczone od łez oczy na smoczycę. Usta wciąż miał wyciągnięte w podkowę, lecz w głębi duszy nabrał jakiejś małej nadziei. Ruu uśmiechnęła się jeszcze promienniej i trąciła małego chłopca w nos by go nieco podnieść na duchu.
        - Przecież teraz jesteśmy jak rodzina, a rodzina się odwiedza. Przyjdę na twoje urodziny! - obiecała, a to bardzo ucieszyło chrześniaka markiza.
        - Teraz nie chmurz się tak, tylko pomóż mamie się pakować, ja muszę jeszcze chwilę odpocząć – przyznała odprawiając ucieszonego chłopca do obowiązków, a sama pradawna, choć długo była dzielna, tak faktycznie poczuła się wykończona, a mimo to na jej twarzy wciąż utrzymywał się uśmiech. Była taka szczęśliwa, chciała wciąż przytulać wszystkich wokół, ale teraz, zgodnie z własną obietnicą, zadbała o siebie. Spróbowała kolii, która okazała się bardzo smaczna, choć chyba mimo wszystko lepiej się prezentowała niż zaspokajała apetyt. Teraz jednak wszystko było bardziej ustrojone w dobry nastrój, więc Ruu nie zwlekała z posiłkiem. Ranne smoczysko stosunkowo wolno kosztowało naszyjnika. Pradawna co chwila zerkała z czułością na Veryvina i resztę, nie chciała ominąć żadnej chwili, ale w końcu musiała poddać się zmęczeniu i utonęła w kłębowisku futra jakie przygotowano dla niej jako posłanie. Tak spokojnego i przyjemnego snu nie zaznała chyba nigdy wcześniej.
Awatar użytkownika
Veryvin
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje: Arystokrata , Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Veryvin »

        - Chyba masz rację... - przyznała niezbyt pewnie Gorgona w odpowiedzi na mądrą myśl smoczycy. Spojrzała na kuzyna i złotołuską przyjaciółkę i zaraz się uśmiechnęła dużo pogodniej. - Lepszy diament ze skazą, niż idealna podróbka - rozwinęła sentencję Ruu i jakby nigdy nic, zostawiła ich już samych sobie, by zająć się swoimi dziećmi i przygotowaniami do przeprowadzki. I wcale, ale to wcale nie był to odwrót taktyczny, wywołany złym spojrzeniem markiza.
        Veryvin westchnął poirytowany zachowaniem wężycy i zaraz przytulił swoją ukochaną. Pocałował ją czule i prosząc, by zjadła podarek i odpoczęła, wstał z zamiarem pomocy Gorgonie. Choć wcale nie musiał, bo ta przecież miała co najmniej z piętnastu pomocników. Wiedział, że dużo szybciej poradziliby sobie z polowaniem, ale... Uznał, że lepiej będzie dopóki żadne z węży, nawet te najstarsze, do czasu powrotu do Otchłani, nie opuszczą jaskini. Ostatnie wydarzenia w mieście bez wątpliwości zmuszą thenderiończyków do otworzenia sezonu polowań na smoki i smokopodobne potwory, po niedawnym zamieszaniu, więc bezpieczniej będzie, jeśli żadne z nich przez jakiś czas nie opuści Korestor.
        Gorgona chciała się przy tym kłócić, że skoro tak się sprawy mają, to czemu on może wyjść, zwłaszcza, że nie wiadomo gdzie jest Ingvar i czy dziadek już go znalazł i dopilnował by więcej nie rozrabiał. Nie wspominając już o tym, że markiz nie był w pełni sił po własnych "przygodach".
        - Tigra będzie ze mną, o nic się nie martw. Zajmij się Ruu - polecił nie przejawiając najmniejszej ochoty na wchodzenie w jakiekolwiek dyskusje. Obiecał jeszcze smoczycy, że za niedługo wróci, po czym wyszedł z groty wraz ze złotą tygrysicą.
        Gorgona oczywiście mimo wszystko nie chciała go puścić samemu i powoli zaczęło to irytować markiza, lecz po chwili namysłu zgodził się by kilku nastoletnich synów weżycy z nim po...pełzło. Ustalił z nimi plan by nie wychodzili spod ziemi, póki nie da im znać i by po prostu w spokoju dali mu zapolować. Ich rola wszak miała sprowadzać się tylko do tego, że po upolowaniu zdobyczy, mają ją zaraz wciągnąć pod ziemię i zanieść do groty.
        Żadnych niebezpieczeństw, żadnych trudności czy komplikacji. Prosta, szybka robota. Idealny plan i jeszcze lepsze wykonanie. Jeśli strzała Veryvina nie dosięgnęła celu, zawsze gdzieś w pobliżu czaiła się Tigra by zająć się zwierzęciem, które umknęło z objęć śmierci, a pod ziemią czekali synowie Gorgony, w każdej chwili gotowi do pochwycenia zdobyczy, tak jak było to ustalone. Dzięki temu nikt nie był zmęczony po polowaniu, a do tego zaoszczędzili masę czasu. Nie wspominając już o tym, że mięsa to wszystkim starczy na najbliższych kilka dni. Szczególnie kuzynce markiza i jej dzieciom. Bo Ruu mięsa nie potrzebowała, a i sam nemorianin pozyskiwał energię niezbędną do życia w inny sposób niż zwykli ludzie.
        Kiedy wrócił, pomógł w pakowaniu się wężycy, a gdy wszyscy już spali wyszedł z nią na spacer po tunelach Korestor i po samej okolicy kopalni.
        - Jesteś pewien swojej decyzji? Nie mówię, że Ruu na to nie zasługuje, bo to naprawdę dobra gadzina, ale... już raz cię oszukała. Skąd masz pewność, że to się nie powtórzy? - zapytała zatroskana wężyca, gdy byli sami.
        - Nie mam pewności. Wiem jednak, że cokolwiek się zdarzy, ona przynajmniej będzie mogła wieść normalne życie, cieszyć się słońcem i czerpać z niego siły jak na solarnego smoka przystało - odpowiedział jej bez większego zainteresowania. Wzruszył przy tym ramionami. Taka była prawda i nie było sensu udawać, że jest inaczej. Jeśli jednak zdarzy się, że nie będą mogli żyć razem, to przynajmniej istniało prawdopodobieństwo, że Ruu zdoła sobie ułożyć jeszcze życie jako zdrowa i silna złota smoczyca, bez żadnych klątw na sobie.
        - Co w takim razie z tobą?
        - Jak już ci mówiłem, dam sobie radę. Za dnia i tak zwykle pracuję, więc rzadko wychodzę z cienia na światło dnia, a nawet jeśli to raczej mało prawdopodobne, by słońce zdołało wyrządzić jakieś szkody wystawionym na jego działanie częściom mojego ciała.
        - Wiesz, że nie o to mi chodzi - skarciła mężczyznę, ani trochę nie pocieszona jego odpowiedzią.
        - Tworzę i sprzedaję biżuterię, nie słyszałem by ktokolwiek, kiedykolwiek przez to umarł. Jest to na pewno dużo bezpieczniejsza profesja niż taki kowal czy zwykły kupiec wystawiający swoje towary na miejskim targu. Poza tym głupi nie jestem i potrafię ocenić stopień zagrożenia nim to się pojawi. Dam sobie radę. Jeśli o kwestię mojego domu w Otchłani chodzi, to nie masz się czym przejmować, od dawna i tak mnie tam nie było. Demonom nie potrzebna biżuteria, a nawet jeśli to trudniej tam ochronić siebie i swoje dobra przed chciwcami, niż w tym wymiarze. Choćby przez to, że tak wielki tygrys jak Tigra, skutecznie odstrasza złodziei - odparł znudzony, siedząc jeszcze chwilę z kuzynką przed kopalnią i obserwując z daleka rozświetlony płomieniami z latarni ulicznych Thenderion.
        Mówili jeszcze o jej przenosinach z rana, po czym wrócili do głównej groty, gdzie Veryvin poszedł położyć się przy ukochanej smoczycy, której to klątwę przyjął w pełni na siebie. Choć nie tylko to...
        Spał jak dziecko do białego rana. Wtedy to obudziły go bawiące się gady, które już nie mogły dłużej spać. A po kilku godzinach żegnał się ze wszystkimi i patrzył jak kolejne gady przechodzą przez portal, po którego drugiej stronie widać było okazałą rezydencję markiza. Byłą rezydencję markiza. Ani trochę nie żałował swojej decyzji. Żadnej.
Awatar użytkownika
Ruu
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Łowca
Kontakt:

Post autor: Ruu »

        Smoczyca lekko rozchyliła oczy czując ruch koło siebie. Mlasnęła ospała i prychnęła nieco niezadowolona tą nagłą pobudką, ale mina szybko jej zelżała, gdy tylko połyskujące turkusem oczy dostrzegły ukochanego mężczyznę. Ułożyła głowę pełną marzeń na poduszce i tym razem wręcz oczekiwała obecności markiza. Nie zdążył się nawet porządnie ułożyć, gdy Ruu przyciągnęła go nagle do siebie i skrupulatnie zakleszczyła go w swoich objęciach wykonując ten rucha dosyć gwałtownie, a potem jakby zastygła niczym lawa, nie pozwalając mężczyźnie na duże manewry.
        Czuła ciepło jego ciała i pomyślała, że jest jak słońce. Ogrzewał ją oraz napełniał niesamowitymi emocjami, pozytywnymi, pełnymi drobnych iskierek, które pobudzały ją do życia. Chciała by było już tak zawsze, nie wyobrażała sobie stracić Veryvina po raz drugi. Teraz była pewna jego płomiennych uczuć, nie udawał od początku, choć szaleństwem było kochać zachłannego smoka. Kobiecie wydawało się, że mimo wszystko ich rozstanie wiele im dało. Czuła mocniej, bardziej i pewniej. Następne noce będą jeszcze milsze! Gdy tylko znajdą się w wygodnym łóżku, w bezpiecznej przystani i pozostałe dni zaleją się złocistym miodem szczęścia.
        Rano Ruu starała się z całych sił ignorować wrzask dzieciaków i przychodziło jej to zdecydowanie lepiej niż Veryvinowi. Dopóki na jej głowie nie wylądowało jakieś ubranie rzucone niespodziewane w stronę legowiska pary, gdy jeden z młodszych demonów próbował odebrać cenny przedmiot starszemu bratu.
        - Zobacz co narobiłeś! - szepnął wzburzony dzieciak i zaraz dwójka sprawców uciekła do innej części jaskini, by czasem nie zostali złapani na gorącym uczynku.
        Zawiedziona kolejną pobudką Rayruu zsunęła z głowy koszulę i spojrzała w sufit mrużąc nieco wrogo oczy.
        - Nie wygramy – stwierdziła, następnie skierowała wzrok na markiza i uśmiechnęła się ciepło. Widok Vinka obok niej zdecydowanie poprawił jej humor, dlatego na powitanie zdecydowała się podarować mu całusa w usta, po czym z pełną werwą zerwała się na równe nogi gotowa do działania.
        - Który to z was?! - krzyknęła i pobiegła w zbiorowisko dzieciaków bawiąc się w łapankę.
        Poranek był sielanką wyśnioną przez niejedną nastolatkę, jeżeli przerobić to na warunki smocze. Śmiejące się dzieci, świetny kontakt z rodziną ukochanego i... sam ukochany! Ruu na śniadanie wygrzebała sobie kilka rubinów z kopalni i z radością wróciła ze swoimi skarbami do Veryvina żeby pochwalić się kilkoma naprawdę porządnymi sztukami. Ta wyprawa w głąb kopalni uświadczyła ją w przekonaniu, że wszelkie siły do niej wróciły. Na skórze jeszcze jawiły się jakieś subtelne znaki poparzeń, ale były to sprawy do zignorowania. Zapewne kwestia dwóch dni, by po ranach nie było już śladu, czym też musiała się wszystkim pochwalić. Gładka skóra była przez nią pożądana, była milsza w dotyku, więc i Vinkowi będzie się milej miziało!
        - Twój dziadek buc nie kłamał – zdradziła z niemałą ekscytacją nemorianowi zaciskając przy tym pięści. - Chciałabym już wyjść na słońce i latać w smoczej postaci! Ale... lepiej jak zrobię to trochę... potem – powiedziała z lekkim zakłopotaniem. Wiedziała, że Thenderionczycy pewnie już szykują się na polowanie na smoczy skarb, więc bezpieczniej było odczekać, ale... ile to czasu minie! A ona już by chciała!
        Rayruu korzystając z faktu, że jest zdrowa, żwawo pomagała zapakować dobytek Gorgony, choć z drugiej strony nieco przeciągała sprawę bawiąc się z dziećmi i starając się podnieść na duchu Sylara. Niepotrzebnie martwił się o przyjacielską relację z pradawną, ale tak to już jest z rozstaniami...
        Czy jednak miało ono nadejść faktycznie tak szybko?
        Ruu stanęła u boku Veryvina, gdy Gorgona była gotowa do podróży. Smoczyca wsparła głowę na ramieniu demona i z czułością przyglądała się gromadce dzieci. Takie fajne, choć jakby mieć je tak na co dzień to zapewne wykańczające, że też Gorgona je wszystkie ogarniała!
        I wówczas otworzył się portal.
        Przez pierwsze chwile pradawna niezbyt przyglądała się przejściu między wymiarami, ot portal jak portal, jednak z czasem dostrzegła w nim budynek. Niemały w dodatku! Wielka rezydencja malowała się na ponurym tle Otchłani. Oczy Ruu stały się okrągłe, a jej pożegnalne uściski ustąpiły na sile. Przytulała dzieci machinalnie i nie mogła oderwać oczu od jawiącego się przed nią obrazu.
        - To twoja rezydencja? - spytała cicho Ruu, ale nie czekała na odpowiedź. - Co ja wygaduje! - dodała zdecydowanie głośniej odrywając się od ramienia ukochanego.
        Smoczycę przepełniała euforia, była wyraźnie zniecierpliwiona, przecież to idealna okazja by poznać świat i resztę rodziny Vinka!
        - Przecież już możemy się zobaczyć! Poznam wasza rodzinę! A co z sukienką?! Pewnie coś tam masz, Vinek! Nie ma przecież co zwlekać! Hah! - uradowana Ruu klasnęła w ręce, po czym chwyciła Sylara za rękę i pociągnęła za sobą.
        - Chodźmy! - Ruu nie czekając na decyzję reszty, ani swego ukochanego, przeszła przez portal wpadając do świata Otchłani.

Ciąg Dalszy: Ruu i Veryvin
Zablokowany

Wróć do „Thenderion”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości