Thenderion[EVENT] Thenderion - Początek zmian.

Thenderion zbudowany jest głównie z kamienia, więc domy są tu masywne i trwałe, ale ich wnętrza są zimne mimo dość ciepłego klimatu. Budynki mieszkalne mają zazwyczaj jedno lub dwa piętra, zaś budynki użyteczności publicznej są zwykle wyższe i bardziej rozległe jak np. gmach sądu. Okna masywniejszych budowli zdobią barwne witraże. W mieście znajduje się rezydencja króla Arina, sprawuję on głównie władzę nad miastem.
Awatar użytkownika
Agares
Senna Zjawa
Posty: 262
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Agares »

Usłyszał chrząknięcie, domyślił się, że to Darshes. Puścił Frigg gdy chwilę przed tym, zanim driada się od niego dość szybko odsunęła. Agares wstał o odwrócił się do Darshesa, gdy druid odezwał się.
- Racja ale najpierw musimy znaleźć jakiś płaski teren lub polanę na tyle dużą, że będę mógł się tam bez problemu przemienić w smoka - odparł do niego.
Gdy Frigg wspomniała o rynku i ruszyła w jego stronę to smok nieco bezradnie wzruszył ramionami i poszedł za driadą. Ten gest znaczył tyle, że nie ma on wpływu na decyzję driady i nawet gdyby zaczął namawiać ją do tego, żeby odpuścili sobie wizytę na rynku tego miasta to i tak by go nie posłuchała i postawiła na swoim. Poza tym naturianka gdy wspomniała o tym, że mają udać się na rynek to w jej tonie głosu dało wyczuć się to upartość. Agares ostatecznie postanowił nie mówić nic na temat rynku i po prostu udać się za driadą.
- Nie wiem gdzie... - odparł gdy Frigg wspomniała o polanie.
- Przecież mówiłem, że musiałem lądować z doskoku, bo nie znalazłem w pobliżu żadnej wystarczająco dużej polany - dodał po chwili.
Dogonił Frigg i udał się z nią w kierunku rynku. Darshes pewnie równie szybko ich dogoni.
Awatar użytkownika
Darshes
Senna Zjawa
Posty: 277
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darshes »

Maie uśmiechał się złośliwie przez cały czas. Fakt, wyglądał głupkowato, ale nie mógł się nacieszyć widokiem obrażonej czy zezłoszczonej driady. Pokazywała wtedy swój charakterek, a to lubił w kobietach. Agares za to się chyba poddał. Uspokojenie dziewczyny musiało nie być takie proste, skoro teraz nie chciał jej rozzłościć. Może chciała go poszlachtować? Druid aż żałował, że nie mógł zobaczyć takiej sceny. Z drugiej strony czuł się winny. To on ją zdenerwował i to on powinien ją uspokoić. Coś jednak czuł, że będzie miał jeszcze szansę to naprawić.
- Na lewo od północnego gościńca widziałem dość duży, płaski teren. Powinien wystarczyć... - spojrzał w niebo.
Nie miał kompletnej ochoty na oglądanie witryn sklepowych czy stanie na deszczu wśród tych nielicznych kupców, dla których interes był ważniejszy niż zdrowie. Jednak Pani każe, sługa musi.
Darshes więc pospieszył za towarzyszami.
- Jeśli wybierzemy tę uliczkę - tu wskazał na jeden z bocznych zaułków, z którego nawiasem mówiąc wyszedł zeszłego wieczoru. - będziemy mogli wyjść w dzielnicy handlowej. Powinni tam być handlarze cudami, których szukasz.
- Nadłożymy trochę drogi, jeśli chodzi o północny gościniec... - szepnął, nachyliwszy się do smoka. - Ale w ten sposób i wilk syty, i owca cała.
Sięgnął do torby i nie odpinając skórzanej klapy zaczął grzebać w jej wnętrzu. Bardzo nie chciał, żeby zwoje z Księżycowego Kręgu zmokły na tej ulewie. Wszak nie poznał jeszcze ich tajemnic. Teraz jednak poszukiwał czegoś innego i po chwili uśmiechnął się z triumfem kiedy to znalazł.
Na oślep odwiązał sakiewkę z nasionami Noctem Lilium i wyciągnął jedno z nich. Było czarne jak bezgwiezdna noc, za to w dotyku niezwykle gładkie. Drzemał w nim zalążek nowej rośliny, wcześniej sprawnie uśpionej za sprawą magii druida. Początkowo miał ją zamiar wykorzystać w swoich zabójstwach, teraz jednak mogły posłużyć do mniej szkodliwego celu.
Maie zacisnął nasionko w lewej ręce, prawą nałożył kaptur peleryny na głowę. Następnie skupił się całkowicie na magii i na tym by podążać za towarzyszami. Co jakiś czas unosił głowę znad zaciśniętej pięści, by sprawdzać czy ich nie zgubił, po czym wracał z powrotem do modyfikowania rośliny. Przez cały czas jednak miał nieobecny wyraz twarzy. To wymagało ogromnej koncentracji i w duchu przeklinał Frigg, że nie zgodziła się iść prosto na polankę.
Awatar użytkownika
Frigg
Zaklęta Żaba
Posty: 955
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Driada
Profesje: Opiekun , Uzdrowiciel , Rozbójnik
Ranga: administrator.png
Kontakt:

Post autor: Frigg »

Gdy tylko smok dołączył do jej towarzystwa zaczęła gadać o codziennych błahych sprawach, o tym np, że mogłoby przestać już padać bo w jakiś sposób ogranicza to jej widoczność, bronie z pewnością lepiej by się prezentowały na rynku. Co do drogi, którą wskazał Darshes, posłuchała. Skierowała się w tamtą stronę, jednakże nic nie komentując. Nadal nie miała ochoty rozmawiać z druidem. Miała nadzieję, że jednak nie wpuszcza jej w maliny. Całkiem by chyba straciła do niego cierpliwość...a przede wszystkim zaufanie. Nie miała ochoty przeżywać żadnej kolejnej scenki z cyklu telenoweli.
Widziała, że Darshes coś kombinuje...czyżby zaczął sztuczki z nasionami? Może gdyby nie była na niego wciąż wściekła spytałaby się co i jak, jednak duma wygrywała ponad wszystko. Raz jedynie przystanęła i spojrzała za nim ponieważ zdecydowanie zwolnił tempo. Na chwilę zwątpiła w jego dobrą sytuację, może się gdzieś zgubił albo ktoś go zaczepił?... nic mu nie groziło więc z jeszcze większą irytacją ruszyła na przód. Trochę było to głupie, bo w końcu druid pracował nad ich planem działania, mimo to Frigg, jak to Frigg, nie zwalniała tempa. Nie pędziła też jakoś wybitnie, czasem coś przykuło jej uwagę i podziwiała bronie. Podrzucała sztylety, przerzucała je z jednej ręki do drugiej lecz tak naprawdę nie na tym jej zależało. Tym razem sprawa nie rozchodziła się o sztylety, ale o łuk i strzały.
Ruszała do miasta, którego kompletnie nie znała. Lepiej byłoby mieć dodatkową broń i zmylić przeciwników. W końcu..driady z tego słyną! Długo przymierzała się co do łuku, a dopasować strzały...! To był wyczyn. Miała dość bardzo duże wymagania. Łuk musiał być sztywny,ale i też wystarczająco giętki, tak by mogła naciągnąć cięciwę. Nie mogła do końca zdecydować się co do strzał... zdecydowała się w końcu na stalowy grot. Chodziła i naciągała wszystkie łuki, gdy go wybrała to nadal łaziła tym razem przymierzając strzały. Nie obchodziło jej czy przeszkadza to maie lasu czy też smokowi. Nie miała zbyt dużych budżetów. W końcu wybrała! Miała tylko nadzieję, ze dadzą jej solidne wynagrodzenie za tego kupca...
Przepasała wzdłuż ciała swój nowy sprzęt, była z niego jako tako zadowolona. Po drodze znalazła tez kilka przydatnych roślin, tak na wszelki wypadek gdyby, któremuś z towarzyszy coś się stało..lepiej było dokupić tego i owego. Podróż w końcu nie zapowiadała się krótka.
-Teraz możemy Ci odnaleźć polanę!-tych słów wbrew pozorom nie wypowiedziała z wielkim entuzjazmem. Miała nadejść wielka chwila...dosłownie ogarniała ją panika na myśl o rozmiarach smoka i o tym jak wysoko musieliby się wznieść- Ale...będziesz szybował prawda?...-spytała nieco ciszej, ale nie chciała za bardzo pędzić "galopem" wśród chmur.
Awatar użytkownika
Agares
Senna Zjawa
Posty: 262
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Agares »

Nie odzywał się gdy driada zaczęła gadać o błahych sprawach i po prostu narzekać na pogodę, i tak dalej.
- Udamy się tam, jeżeli sądzisz, że powinien wystarczyć - powiedział do druida, gdy ten dogonił jego i driadę, odnośnie płaskiego terenu, o którym wspomniał Darshes.
Frigg posłuchała druida w kwestii skręcenia z głównej drogi w uliczkę, którą szybciej dojdą do dzielnicy handlowej, a co za tym idzie szybciej załatwią to co chciała zobaczyć i kupić driada, a także szybciej wyruszą w stronę Maurii. Zauważył, że Darshes zwolnił trochę chód i został nieco w tyle, jednak smok nie przejmował się tym zbytnio, postanowił go o to nie pytać.
Chodząc tak krok w krok za driadą między różnymi straganami czuł się trochę tak jakby był jej osobistym ochroniarzem czy coś, chociaż w razie niebezpieczeństwa, i tak obroniłby driadę, więc to jego odczucie wcale nie odbiegało, aż tak od prawdy. Po tym jak Frigg kupiła już wybrany przez siebie łuk i strzały to smok w końcu odezwał się.
- Będziesz coś jeszcze kupować, czy będziemy już zmierzać w stronę polany, o której wcześniej mówił Darshes? - zapytał ją. Pradawny nie miał tu czego szukać, więc on mógłby od razu udać się w stronę terenu, o którym mówił druid i sprawdzić go czy rzeczywiście dałby radę przemienić się na tym terenie. Agares mógłby nawet w ogóle nie zahaczać o rynek, Darshes chyba tak samo.
Awatar użytkownika
Aishele
Senna Zjawa
Posty: 275
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Zjawa
Profesje: Włóczęga , Medium
Kontakt:

Post autor: Aishele »

Tymczasem nekromantka z nieumarłą stanęły właśnie u drzwi karczmy, gdzie zamierzały przeczekać ulewę - optymistycznie zakładając, że wspomniana ulewa w ogóle kiedyś się skończy. I że do tego lokalu da się jeszcze wejść... Budynek sprawiał bowiem wrażenie opuszczonej rudery - sklecony z próchniejących desek, kryty przegniłą strzechą, do tego te zaciemnione od środka okna... Pewnego uroku nadawał mu jedynie rosnący przy wejściu biały bez... I to głównie dlatego, że litościwie przysłaniał większą część tej okropnej ruiny.

Aishele zjechała ze śliskiego grzbietu jaszczurki i o mały włos nie wpadając w kałużę podeszła do drzwi. Zamiast jednak w nie zapukać, jak zrobiłby każdy normalny, przemoknięty człowiek w tej sytuacji, i to dość pospiesznie, ona tylko przymknęła oczy i wtuliła twarz w kwiaty. W mokre, ciężkie od wody, cudnie pachnące kiście bzu. Stała tak przez dobrych parę chwil, wciąż pamiętając, by posmarowane lepkim lekarstwem dłonie chronić przed deszczem... albo po prostu nie mogąc ich odkleić od sukienki.

- Ten zapach... Nie, tam nie pachniało bzem - wymamrotała wśród szumu deszczu, a dopiero po chwili stało się jasne, że dziewczyna nawiązuje do zadanego jej dłuższy czas temu pytania. W końcu nie zawsze myślała szybko. Nie zawsze też szybko odpowiadała. A były sprawy, co do których nawet ona miała pewność, że lepiej najpierw je przemyśleć, a dopiero potem gadać. I to chyba była jedna z tych spraw. - Pachniało zgniłą wodą, tatarakiem, błotem... I mgłą. Mgła pachnie? - Dziewczyna zadumała się na chwilę nad własnymi słowami, jakby nie pochodziły do końca od niej samej. - Jeśli tak dalej pójdzie, tu stanie się tak samo. Wszędzie. Deszcz utopi całe to miasto, zobaczysz - oświadczyła tonem ponurego i mściwego proroka. - Już niedługo. A ja mam nadzieję, że wtedy mnie już tu nie będzie.

Rwące strumienie deszczówki płynęły po ulicy - trochę zabawnie było stać boso w tej wodzie. Nurt był zupełnie jak w prawdziwej rzece. Brakowało tylko małych rybek, łaskoczących w pięty... Zaraz zaraz... Coś cienkiego i zimnego owinęło się właśnie topielicy dookoła kostki... i nie była to rybka.

Nieumarła pisnęła, zaskoczona i wystraszona. Podskoczyła, wzdrygnęła się, machnęła nogą, rąbnęła plecami w drzwi. Drzwi nie drgnęły, ale wiszący nad nimi szyld zakołysał się na łańcuchu i zaskrzypiał. "U Grabarza" - głosił jakże zachęcający i emanujący gościnnością napis na tabliczce.

- Co to? Co to jest? - wyjęczała Aishele. I nie, nie miała wcale na myśli nietypowej nazwy lokalu, a srebrzysty łańcuszek, który, przywleczony skądś przez wodę, oplótł znienacka jej chudą nóżkę. Schyliła się, by przyjrzeć się mu lepiej. Wisiało na nim coś błyszczącego i lekkiego. Jakaś blaszka?
Awatar użytkownika
Darshes
Senna Zjawa
Posty: 277
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darshes »

Maie przez cały czas pracował nad nasionkiem. Nie była to jednak łatwa sprawa.
Sprawienie by roślina stała się większa, by wyrosły jej kolce, czy żeby oplatała się wokół jakiegoś przedmiotu było dziecinnie łatwe. Natomiast zmiana koloru, struktury czy nawet dostosowanie do nowego środowiska było już znacznie trudniejsze. Każda zmiana musiała być precyzyjna. Jeden nieostrożny błąd i...
Darshes wpadł na jakiegoś zakapturzonego człowieka i zaklął siarczyście. Poczuł równocześnie, że traci kontrole nad magią, więc szybko ponownie spróbował wziąć ja w ryzy. Zbyt późno. Druid mógł niemal "zobaczyć" swym magicznym zmysłem, jak cała struktura się rozpada. Jedna zmiana pociągnęła następną, a ta następną i następną.
- Co za palant! - mruknął pod nosem na mężczyznę, który nawet nie zaszczycił go spojrzeniem.
Nasiono było do niczego. Próba naprawienia wyrządzonych szkód wymagałaby znacznie więcej pracy i energii niż zaczęcie od nowa. Mimo to Darshes spojrzał na nasionko, które teraz przybrało karmazynowy odcień. Było w tym coś magicznego. Nie, nie tworzył życia, ale zmieniał podstawowe zasady funkcjonowania organizmów. Przy odrobinie wysiłku można było sprawić, żeby trująca roślina nagle stanie się niegroźna, róża zaczęła strzelać kolcami czy oset stał się śmiertelnie trujący. Problem jednak w tym, że takie zmiany wymagały ogromnej precyzji. Jeden błąd i równie dobrze można było zaczynać od początku.
Darshes westchnął ciężko i odrzucił nasionko, o którym jeszcze godzinę temu mówił, że jest niezwykle cenne. Musiał sobie chyba zrobić przerwę. Poszukał więc wzrokiem towarzyszy. Frigg stała przy stoisku z roślinami niebezpiecznie podobnymi do glorielli. Były to piękne, srebrzystobiałe kwiaty. Jednak jak wszystko co piękne, gloriella miała drugą, mroczniejszą stronę. Jeśli została podana w odpowiedni sposób, mogła wywołać kilku godzinny paraliż. Efekt jednak zaczynał działać po pół godziny, a wszelakie potrawy czy napoje nim zaprawione wydzielały ciężki, piżmowy zapach. Aż dziwne, że straż nie zamknęła tego straganu...
- Jeśli chcesz mnie otruć, radzę kupić ten srebrzystobiały kwiatek. Ten po prawej jest najlepszej jakości - powiedział podchodząc do driady.
Zauważył, że przewiesiła przez plecy prosty łuk. Z cisu bądź klonu, trudno stwierdzić. Zakupiła tez parę strzał, choć maie wątpił, by mogły one cokolwiek zdziałać przeciw nieumarłym. Może, jednak któryś z nekromantów się napatoczy... A może uda się sprzątnąć konkurencje? Ekwipunek ten musiała zakupić, kiedy on skupiał się na lilii. Szczerze powiedziawszy był tak zaabsorbowany, że nie pamiętał czy zatrzymywali się przy straganie z łukami. A może weszli do sklepu?
- Widzę, że zaopatrzyłaś się w nową zabawkę. W takim razie myślę, że powinniśmy ruszać. Kto wie, jakie istoty latają nad Maurią w ciemnościach nocy.
Awatar użytkownika
Xaira
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Xaira »

Faktem było, że lokal nie prezentował się zbyt okazale, a dni chwały, o ile w ogóle takie posiadał, były już dawno za nim. Nie to jednak dla Xairy było najważniejsze. Zdecydowanie bardziej cieszyła się z faktu, że zna karczmarza dosyć dobrze i jest on im przychylny. Dostaną pokój, nikt nie będzie im przeszkadzał, a raczej służył informacją o krążących w okolicy plotkach, a co więcej, gdyby ktokolwiek ich szukał, karczmarz skłamie na temat ich obecności, mówiąc, że nikogo takiego nie widział. W końcu nie wiadomo, cz ten mag nie ruszy za nimi w pościg jak tylko ocuci dziewczynę.
Xaira uśmiechnęła się lekko do siebie widząc jak Aishele rozkoszuje się zapachem bzu. Dla niej wszystko co odbiegało od rzeczy przyjętych za normalne uchodziło za ciekawsze więc nie popędzała topielicy ani nie przerywała jej tej czynności, sama oparła się o Rainę kiedy już zeszła i po prostu przyglądała się topielicy.
Xaira pokiwała głową słysząc słowa Aishele o miejscu z jej snu. Wiedziała, że to niezbyt wiele, choć z drugiej strony nie liczyła na cuda. Przynajmniej wiedziała, że to nie pustynia Nanher. Może kiedy topielica usłyszy, zobaczy lub poczuje jakiś bodziec to przypomni się jej coś więcej tak jak teraz to miało miejsce z deszczem. Uśmiechnęła się patrząc na nazwę karczmy. A więc karczmarz posłuchał jej drobnej sugestii.
- Spokojnie, to na pewno nic takiego. - powiedziała delikatnie Xaira gładząc Aishele po ramieniu. Schyliła się i ściągnęła z jej stopy srebrny łańcuszek po czym podała go topielicy.
- Chyba chce należeć do Ciebie. Poznajesz go może? - powiedziała, a potem skierowała wzrok na bez. Zerwała malutką gałązkę, strzepnęła z niej wodę i wstawiła Aishele za ucho, uśmiechając się lekko. Raina odeszła żeby posilić się roślinami. Nekromantka otworzyła drzwi gospody i wprowadziła Aishele i podeszła razem z nią do lady, gdzie serdecznie, jak na swoje standardy przywitała się z karczmarzem, zamówiła dla siebie coś do jedzenia i wzięła klucz do pokoju.
- Mamy największy pokój nawet z małym kominkiem, gdzie w końcu wyschniemy. I tutaj jesteśmy naprawdę bezpieczne. Możesz się odprężyć i skończyć wysilać. Zresztą chyba wiesz już Aishele, że prędzej sama zginę, niż pozwolę skrzywdzić taką cudowną istotę jak Ty. - powiedziała kiedy były już na schodach. Otworzyła drzwi na końcu korytarza, pokój był dosyć duży z dwoma łóżkami i ogniem na kominku. Xaira dołożyła dwa polana po czym przysunęła dwa krzesła nieco bliżej ognia.
- Chodź, ogrzejesz się i opowiesz trochę więcej o sobie - zachęciła.
Awatar użytkownika
Frigg
Zaklęta Żaba
Posty: 955
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Driada
Profesje: Opiekun , Uzdrowiciel , Rozbójnik
Ranga: administrator.png
Kontakt:

Post autor: Frigg »

Krople deszczu przepięknie mieniły się w w srebrzystym kwiecie. Kojarzyła jego wygląd... Ach tak! No cóż....Każda roślina jest przydatna. Nie chciała go kupić kiedy druid patrzył, nie miała też zamiaru go truć, Frigg jednak niczym nie pogardzi! Jaki ten płaszcz wydawał się dla niej niemiłosiernie ciężki... Ech! Zakupiła ową roślinę i schowała, w oddzielnej kieszeni, w oddzielnym przenośnym opakowaniu. Nikt nie musiał o nim wiedzieć. Nie wiedziała czy akurat ten piękny okaz w jakiś specjalny sposób trzeba przygotować czy też może od samego leżenia z inną rośliną zmienia swoje bądź jej działanie. Bezpieczeństwo przede wszystkim - chociaż czy podróżowanie z trującym zielskiem może nie stwarzać zagrożenia?
-Tak, jestem gotowa!-odparła nieco bardziej zdecydowanie.
Z każdym jednak krokiem driada była coraz bardziej przerażona. To wielkie ogromne stworzenie... te łuski... smok, prawdziwy smok, jego obecność, będzie tak blisko... nie wiedziała nawet już o co konkretnego zahaczyć myśli. W jej głowie panował istny chaos wywołany paniką. Starała się ukryć swój strach. Szła przed siebie z delikatnie opuszczoną głową, nic się już nie odzywając. Dłonią, w nieco nerwowy sposób, zaczęła pieścić pas od strzał.
Cieszyła się mimo to, że wraz z nią jest nadal jej naszyjnik, który nie pozostawił jej w samotności podczas takich "apokaliptycznych" sytuacji.
Awatar użytkownika
Agares
Senna Zjawa
Posty: 262
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Agares »

- To nie tracąc czasu możemy już udać się w stronę północnego gościńca i poszukać tego płaskiego terenu, o którym mówił Darshes - odparł smok po tym jak Frigg powiedziała, że jest gotowa. Przez chwilę driada znowu prowadziła, a za nią szli smok i druid, jednak Agares wpadł na inny pomysł, a mianowicie na taki, żeby Darshes poprowadził ich na ten teren, o którym mówił, wszak pradawny wcześniej go nie widział, bądź nie zauważył go w deszczu, a Frigg też chyba nie wie gdzie dokładnie znajduje się ten skrawek płaskiego terenu. Odwrócił się do druida.
- Darshes, może poprowadzisz nas na ten płaski teren, o którym mówiłeś wcześniej? - zaproponował smok. Jeżeli druid widział go wcześniej to powinien pamiętać gdzie go widział, zwłaszcza że niedawno o nim wspomniał. Co prawda szli dalej, ale smok czekał na to, aż Darshes wyjdzie przed driadę i zacznie ich za sobą prowadzić.
"Żeby tylko nie przestraszyli się mojej smoczej formy...." - przeszło mu przez myśl. Pradawny dobrze wiedział jak wygląda w swojej smoczej formie. Wiedział też, że wygląda po prostu groźnie, a jego smoczy głos dodatkowo zwiększa ten strach, gdy patrzy się na niego gdy jest pod postacią smoka.
Awatar użytkownika
Darshes
Senna Zjawa
Posty: 277
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darshes »

Maie miał przyjemność choć przez chwile przewodniczyć grupie.
- Jasne, poprowadzę was - rzekłszy to wydłużył kroku wyprzedzając towarzyszy.
Nie był typem lidera. Nigdy nie miał charyzmy zdolnej pociągać ludzi by za nim podążali. Posiadał jednak błyskotliwy umysł i z pomocą obserwacji był wstanie zebrać więcej informacji. Innymi słowy nadawał się na doradce, sojusznika. Nie przywódcę. Teraz jednak prowadził swych kompanów w milczeniu ku bramie miasta. Na ulicy, mimo deszczu było dość sporo ludzi. Większość przechodniów było odzianych w ciężkie płaszcze, a każdemu krokowi towarzyszyło charakterystyczne brzęczenie. Brzęczenie metalu.
"Poszukiwacze przygód" - pomyślał maie niechętnie.
Zakryte kapturami twarze przywodziły na myśl upiorne maski, a połyskujące ostrza jarzyły się delikatnie. Ludzie, elfy, gnomy, niziołki. Magowie najróżniejszych barw i kolorów. Potężni wojownicy, noszący ciężkie dwuręczne miecze, a także lekkostopi łotrzykowie, chciwie rozglądający się za okazją.
- Złodzieje, mordercy, brutale... - Darshes pokręcił głową. - Czy Thenderion naprawdę jest tak zdesperowany?

Przy bramie nie napotkali problemów. Siedzący w strażnicy gwardziści, nawet się nie pofatygowali aby rzucić na nich okiem. Zdaje się, że w coś grali. Jedna z tych ludzkich rozrywek. Jak im tam? A tak - karty. Jak w ogóle kogokolwiek mogło zainteresować rzucanie niewielkich, kolorowych kartoników na stół? Mało tego, mieli przedziwny zwyczaj odbierania sobie nawzajem pieniędzy tylko dlatego, że któryś z nich miał mniej szczęścia niż kompani. Mimo woli druid zarejestrował jak jeden z młodszych gwardzistów upuszcza kartę na podłogę, tylko po to by wyjąć inną z rękawa i wrócić do gry.
- Banda prostackich świń - mruknął pod nosem.

Przestało lać, choć niebo wyglądało jakby w każdym momencie mogło eksplodować deszczem. Na horyzoncie grzmiało.
Podążali traktem na północ przez jakieś piętnaście minut. Po prawej ciągnęło się pasmo Gór Druidów, mistycznego miejsca owianego legendą nawet wśród członków jego profesji. Podnóże gór porastał drobny lasek, który w miarę jak się teren wznosił, zmieniał się w kosodrzewinę aby w końcu przerodzić się w turnie. Lewa strona usiana była polami uprawnymi, wyglądającymi doprawdy ponuro w porannym deszczu. Dodatkowo całkowity brak ludzi sprawiał, że człowiek zaczynał czuć się nieswojo. Idąc dalej, niespodziewanie pola się skończyły, a z obu stron zaczęły wyrastać drzewa. Początkowo pojedynczo, szybko jednak przerodziły się w niewielki las.
Maie odetchnął z ulgą, gdy w jego głowie odezwała się przyroda. Ptaki wyśpiewywały arię uradowane, że choć przez chwile mogą rozprostować skrzydła. Traktem przemknął zając, popiskując w panice o rudej kicie, którą zauważył wśród listowia. W oddali rozległo się ryczenie, któremu odpowiedziało kolejne. To dwa niedźwiedzie spotkały się gdzieś w kniei i spierały się o granice swego terytorium. Ale najpiękniejsza muzyka płynęła z drzew. Wielkie, potężne dęby wyśpiewywała niskim głosem pieśni o przemijających wiekach, którym naraz wtórowała leszczyna, zachwalająca ulotność chwili.
Maie obrócił się w miejscu zachwytem, a jego oczy wyrażały czyste rozmarzenie. W tym miejscu tętniło życie. Pierwotne, czyste i niepowstrzymane. Tutaj istoty utrzymywały własny rytm, stanowiły harmonie tak idealną, że żaden człowiek nie mógłby tego odtworzyć.
Wtem coś zaburzyło idealny układ. Druid znieruchomiał i nasłuchiwał. Nic. Cisza. Może mu się wydawało? Może słuch zaczął płatać mu figle? Coś jednak zaszeleściło z drugiej strony i natychmiast ucichło. Drzewa stopniowo zmieniały melodię. Zaczęła być żywsza, słychać w niej jednak było mroczniejszą nutę. Zupełnie jakby zaraz miało się zdarzyć coś złego.
Maie zamknął oczy i wysłał wokół słabiutką fale magii. Odpowiedź nadeszła dopiero po chwili.
- Osiem.. Nie, dziewięć - syknął przez zaciśnięte zęby.
Otworzył oczy i spojrzał na towarzyszy. Jego magia wykryła dziewięć istot żywych, o schemacie życiowym zbyt skomplikowanym by mógł należeć do zwierząt. Były blisko, między drzewami. Nie widział ich, ale był pewien, że czają się w mroku lasu. Zaciśnięta dłoń na kosturze pobielała.
- Mamy towarzystwo.
Awatar użytkownika
Frigg
Zaklęta Żaba
Posty: 955
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Driada
Profesje: Opiekun , Uzdrowiciel , Rozbójnik
Ranga: administrator.png
Kontakt:

Post autor: Frigg »

Frigg zawsze dobrze czuła się w towarzystwie drzew. Czasem chciała zostać w takich miejscach na zawsze, chociaż było to co najmniej niemożliwe. Miała ochotę pogładzić dłonią korę jednego z tych pięknych, mosiężnych figur, otulić się gałęziami. To właśnie tworzyła dla niej najbezpieczniejsze miejsce na ziemi. Każde z roślin niosła za sobą duży zasób informacji. Roztaczające dźwięki były niczym dobrze zgrana, płynna muzyka, coś jednak ją przerwało...
Po słowach Darshesa driada obróciła się do niego plecami by załapać wzrokiem inną część lasu. Bezszelestnie przybliżyła się do towarzyszy. Jedną nogę wysunęła w przód, nieco pochylając ciało. Wiatr był delikatny, gdzieś przemykał się pomiędzy pniami, trudno więc było jej ustalić dokładne położenie przeciwników. Nie wiedziała z resztą kim są. Jeżeli byli niesamowicie szybcy z pewnością przyniósłby jej informacje zbyt późno, jeżeli w ogóle przeciwnik posiadał materialną postać.
Sięgnęła po łuk. W końcu jak już go zakupiła to trzeba było korzystać z okazji. Równie bezdźwięcznie sięgnęła po strzałę. Nawet jej oddech stał się bezgłośny. W ciszy, która otaczała Frigg rozległo się tylko dźwięk naciąganej cięciwy. Nie puszczając jej rozglądała się po okolicy, powoli i ze spokojem.
-Jesteś w stanie coś więcej o nich powiedzieć?-wyszeptała w stronę druida.
Awatar użytkownika
Agares
Senna Zjawa
Posty: 262
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Agares »

Ruszył za druidem, ciekawiło go czy pole, o którym mówił rzeczywiście nada się do tego aby Agares przemienił się w smoka. Niedługo się o tym przekona... Miał nadzieję, że jednak to co powiedział Darshes potwierdzi się, bo jak nie to musieliby tracić czas na dalsze poszukiwania odpowiedniego terenu.

Szli dobre piętnaście albo nawet dwadzieścia minut wzdłuż gościńca. Gdy Darshes w końcu zatrzymał się to smok domyślił się, że trafili do miejsca, o którym mówił druid. Agares rozejrzał się, chciał ocenić czy uda mu się tu przemienia, a nawet gdyby było trochę za mało miejsca to i tak się przemieni, nie miał zamiaru tracić więcej czasu na poszukiwanie innego miejsca. Już miał zabierać się za oznajmienie tego, że miejsce to będzie odpowiednie na jego przemianę, gdy druid oznajmił, że mają towarzystwo.
- Może odejdą gdy zobaczą mnie w smoczej postaci. A jak nie to się nimi zajmę... - odparł Agares i szybkim krokiem odszedł na znaczną odległość od druida i driady. Praktycznie stał teraz na środku tego płaskiego terenu, na który przyprowadził ich druid.

Agares przymknął oczy, a po chwili otoczyło go światło, części jego ekwipunku zaczęły zmieniać się w smugi światła i wyraźnie było widać, że znikały w medalionie na jego szyi. Na końcu znikł sam medalion. Przez chwilę nawet można było zobaczyć go w humanoidalnej formie, w takiej, w której ludzi stworzyła natura, czyli nagiego. Po chwili wyglądało to jakby ciało Agaresa nagle rozpadło się na milion malutkich kawałków, a w miejscu gdzie przed chwilą stał pradawny pojawił się wielki, bo mający 150 stóp długości, skrzydlaty jaszczur, o łuskach w kolorze czerni i czerwieni. Rogi na jego głowie były większe od samej głowy, i miały kolor czerwony. Już po samym wyglądzie smoka można było z łatwością przyznać, że jest on bardzo silnym stworzeniem, do tego dochodził jego groźny wygląd. Smok popatrzył w stronę krzaków, które obserwował Darshes, a z jego paszczy wyrwał się głośny i przerażający ryk, ryk który potrafi zmusić do ucieczki nawet najodważniejszych wojowników.
- Jeżeli wam życie miłe to odejdźcie - zwrócił się do osobników, którzy kryli się w gęstwinie. Jego głos był inny od tego jaki miał w formie humanoidalnej, a Agares dodatkowo zmodulował go tak, żeby głos ten również napawał strachem inne osoby. Dodatkowo z jego nozdrzy buchnęło rozgrzane powietrze w postaci gorącej pary.
- Nie mam zamiaru ostrzegać drugi raz. Za drugim razem przejdę do czynów... - dodał. Dalej zwracał się do tych dziewięciu osób, które wyczuł Darshes. Mimo sytuacji w jakiej się znaleźli to ciekawiło go to jak na jego przemianę zareagują Frigg i Darshes.
Awatar użytkownika
Darshes
Senna Zjawa
Posty: 277
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darshes »

- Są...
Maie przerwał gdy do rozmowy wtrącił się smok.
"Czyli sięgamy po radykalne metody." - pomyślał z rozbawieniem.
Gdyby nadeszła walka, druid sam by się przemienił w jakieś stworzenie. Walka z dziewięcioma przeciwnikami w ludzkiej formie zdawała się balansować na granicy lekkomyślności i całkowitego zidiocenia. Smok jednak go uprzedził. Szybkim, pełnym wdzięku krokiem odszedł do towarzyszy, a następnie obrócił w ich stronę z łopotem płaszcza. Jego twarzy wyrażała znudzenie, a może i rozbawienie?
Darshes niemal widział, jak w ciemności napinaj się łuki celujące prosto w serce Agresa. Wtem jednak postać smoka otoczyło światło. Pancerz, płaszcz, nogawice a nawet miecz zmieniały się kolejno w smugi światła. Przez zaledwie ułamek sekundy unosiły się wokół ciała mężczyzny, nadając mu niemal niebiański wygląd. Smugi światła zaczęły drgać i nieoczekiwanie pomknęły w stronę medalionu. Naszyjnik rozjarzył się delikatnym światłem i znikł.
Świat się nagle zatrzymał. Ptaki ucichły, ich oddechy zamarły w płucach, a strzały zadrgały na cięciwach. Agares stał tam jeszcze chwilę tak, jak go natura stworzyła, a potem się rozpadł. Przez jeden, bardzo malutki ułamek sekundy Darshesowi się wydawało, że coś poszło nie tak. Że przemiana zawiodła. Że zostali we dwójkę z Frigg wśród grupy babusi.
I wtedy zerwał się wiatr.

Powietrze zostało wypchnięte z olbrzymiej przestrzeni, którą teraz zajmowało potężne cielsko i uderzyło w nich podmuchem. Ich ubrania załopotały i maie mimowolnie osłonił oczy. Czuł jak piach, liście i małe kamyczki uderzają w jego stopy, a drzewa wrzeszczą w panice. Powietrze przeszyły piski przerażonych zwierząt i wrzaski niedoszłych bandytów.
A potem powietrze rozdarł ryk.
Nie przypominało to niczego, co Darshes kiedykolwiek słyszał. Dźwięk wstrząsnął drzewami i wprawił ziemie, a także ich własne ciała w drgania. W sercu maie zrodziła się groza. Cóż za stworzenie mogło zaryczeć tak przeraźliwie? Razem z dźwiękiem, druid poczuł jak jego ciało przeszywają stulecia wiedzy i doświadczenia. Powoli i z wahaniem odsłonił oczy.
I niemal zachłysnął się własna śliną.
Słońce przysłaniała gadzia głowa, wielkości olbrzymiego głazu. Nad dwoma srebrzącymi się ślepiami ciągnęła się bruzda, która przeradzała się w czerwone jak lawa rogi. Szpikulce owe nie były całkowicie proste, nie wyginęły się też w niewielki łuk, jak to często przedstawiano na rysunkach. Zdawały się lekko falować, niby żywe stworzenia czy rzeka płonącej lawy. W czarnym pysku, teraz rozwartym, widniały rzędy długich jak miecze kłów. A choć nie było słońca, każdy z nich mienił się swoista bielą. Coś skrobnęło z jego prawej strony i maie z drżeniem odwrócił wzrok. Metr od niego, na kamiennym trakcie znajdowała się pazurzasta łapa. Mógł niemal rozróżnić każdą pojedyncza, czerwona łuskę. Umysł maie zanotował, że te na łapach były nieco mniejsze niż te na pysku, jednak jego uwaga całkowicie zaabsorbowały pazury bestii. Długie na ponad dwa łokcie, falowały po wewnętrznej stronie. Darshes był niemal pewien, że są równie ostre co ostrze miecza.
Wtem smok przemówił. Nie do nich. Jego pysk zwrócił się w kierunku drzew, a ślepia o pionowych źrenicach przeczesywały ich korony. Maie z trudem oderwał wzrok od łapy smoczyska. Parę metrów dalej, wśród listowia dojrzał rabusia. Jego twarz jak i ubranie wymalowane zostały w kolorach brązu i zgniłej zieleni. Ciemny płaszcz pokryty był wszelakiego rodzaju liśćmi i uschniętymi gałązkami. Nic dziwnego, że nawet jego bystre oczy nie dały rady go wypatrzeć. Teraz jednak, twarz chłopaka wyrażała nieme przerażenie. Wpatrywał się w olbrzymiego gada, który jeszcze chwile temu był zapewne celem łuku leżącego parę stóp od niego. Darshes mógł się niemal założyć, że reszta jego kompani albo wyglądała tak samo albo rzuciła się do ucieczki.
Maie przełknął ślinę i przybrał kamienna maskę. Siłą woli zmusił swój głos żeby nie drżał, po czym zakrzyknął z całych sił.
- Spróbuj tylko nie spalić nas i wszystkiego dookoła!
Awatar użytkownika
Frigg
Zaklęta Żaba
Posty: 955
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Driada
Profesje: Opiekun , Uzdrowiciel , Rozbójnik
Ranga: administrator.png
Kontakt:

Post autor: Frigg »

Przez ciało Frigg przeszedł dreszcz, kątem oka dojrzała światło. Czerwone wstęgi malowały się wokół postaci o nieziemskich kościach policzkowych. Z początku powędrowała wzrokiem do źródła światła, szybko jednak obróciła twarz by nie przyglądać się nagości jej towarzysza. Było to dla niej przynajmniej nieprzyzwoite, mimo, że obraz samej przemiany niesamowicie się prezentował. Po chwili nastała cisza. Driada nie wiedziała czy może ponownie spojrzeć w stronę Agaresa. Bała się także tego co nastanie za chwilę. Nadszedł ten moment...
Driada poczuła mocny wiatr, który uderzył falą o ziemię. Chciała się obrócić i spojrzeć w stronę smoka jednak jej drobne ciało nie ustało w miejscu. Powędrowała kilka kroków w przód, tak jak pchnął ją wiatr a po chwili upadła. Nie było to nic niebezpiecznego, po prostu była lekka niczym piórko przy tak silnym wietrze. Zgarnęła bujne włosy z twarzy a jej oczom ukazał się stwór. Ogromna łapa, którą przystanął niedaleko niej ruszyła się o centymetr niosąc za sobą kolejny powiew wiatru, który dla Frigg był silny. Zakryła oczy tak ażeby piasek się do nich nie dostał. Właśnie..póki co dostrzegła ledwo co mieszczącą się w kadrze jej zasięgu wzroku łapę a wyżej? Wspinała się łuskami ku górze. Nie mogła nawet dobrze dojrzeć jego pyska. Widziała tylko jego zarysy z perspektywy żaby. Dopiero teraz nasunęło się jej pytanie "Czy kiedy przemieniasz się w smoka to pamiętasz wszystkich?..." - już na nie za późno. Była przerażona. Co z tego, że płaszcz chronił ją przed ogniem skoro mógł machnąć skrzydłem i zmieść ją z ziemi? Zastanawiała się czy wie gdzie jest. Nie chciała zginąć śmiercią mrówki, niezauważona i zdeptana. Z początku nie była w stanie się nawet ruszyć. Jakby bała się zrobić jakikolwiek ruch bo zostałaby przy tym nakryta. Wszystko zawsze wydawało się dla niej być dużych rozmiarów jednak nic nie równało się z tym widokiem. Po okolicy rozległ się jego głos. Zupełnie inny niż w ludzkiej postaci. Potężniejszy, silniejszy a jednak nadal spokojny. Słowa te skierowane były do rozbójników, Frigg jednak nie czuła się nazbyt bezpiecznie. Najchętniej uciekłaby do lasu i otuliła się gałęziami drzew, które wyśpiewałyby jej melodie. Ponure tło w postaci zachmurzeń i granatu nie dodawały przyjaznego wyglądu ogromnemu jaszczurowi. Poczuła jak gorące powietrze z nozdrzy stworzenia sięga aż ziemi opływając ciało driady. Odruchowo zakryła rękoma głowę, po czym znowu spojrzała ku górze. Jeden z balansujących między chmurami smoków zszedł na dół. Nie był jedynie wspomnieniem, stał się tak materialny i rzeczywisty a ona chciała jedynie uciec. Poczuła jak drży jej całe ciało, nie była w stanie nad tym zapanować. Dniami i nocami w dotychczasowym życiu walczyła o pewność siebie, o swoją siłę mimo drobniejszego ciała. Teraz czuła się nikim. Nawet nie była dla niego kropką na mapie. Jednakże nie uciekała. Całe jej ciało było sparaliżowane, potrafiło jedynie drgać. Ponownie ukryła się pod rękoma. Z jednej strony był on materializującym się wspomnieniem, stworem, który jest godny podziwu, każdy zechciałby go dotknąć, poczuć jego skorupę z łusek, patrzeć na jego potęgę. Z drugiej...nie była nawet mrówką, nawet nie drzazgą. Takie nic przy jego obliczu. Mogła się jedynie modlić o przypadkowe przeżycie chociaż nie wiedziała czy będzie jej to dane. Nie odezwała się też ani słowem. W tym momencie odebrało jej głos a poza tym nadal chciała pozostać w "ukryciu". Nie miała też odwagi ujrzeć smoka ponownie, na własne oczy. Była jedynie małym stworzonkiem z zatrutym drzewem o zielonej barwie skóry, które nawet nie powinno wędrować po świecie i z czymkolwiek walczyć. Nienawidziła tego uczucia, słabości, zwątpienia, należności bo przecież powinno się pozostać tam gdzie jest jej miejsce na ziemi i nigdy stamtąd nie wychodzić.
Awatar użytkownika
Agares
Senna Zjawa
Posty: 262
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Agares »

Jak na razie nie zwracał uwagi na swoich towarzyszy, co nie znaczy, że o nich nie pamiętał albo traktował ich jak powietrze. Dalej zwrócony był w stronę zarośli, w których siedziała banda zbirów, dość głośny szelest zarośli dał jemu, druidowi i driadzie do zrozumienia, że grupka, która chciała ich ograbić już uciekła. Smok patrzył jeszcze za uciekającą grupką, nagle lekko odchylił głowę w tył, jego policzki nieco powiększyły się jakby zbierał w nich powietrze, jednak on zbierał w nich smoczy ogień - po niedługiej chwili z paszczy smoka wystrzeliła kula ognia, która pomknęła ponad drzewami, w stronę, w którą uciekali rabusie. Kula eksplodowała nad ich głowami, jednak nie zrobiła im żadnej krzywdy, a także nie podpaliła niczego, bo pradawny miał na celu tylko jeszcze bardziej przestraszyć grupkę, która myślała, że udam im się okraść kolejnych podróżników. Dopiero gdy miał pewność, że bandyci nie spróbują wrócić to odwrócił swoją głowę do Darshesa i Frigg, popatrzył na nich swoimi srebrnymi oczami.
- Nie bójcie się. Was nie mam zamiaru skrzywdzić - przemówił do nich. Postarał się zmodulować głos tak, żeby przynajmniej trochę brzmiał dość ciepło i "miło", a zarazem spokojnie. Spokój w głosie towarzyszył mu cały czas, nawet w smoczej formie. Bardziej obawiał się reakcji Frigg, niż reakcji Darshesa, bo dziewczyna nawet gdy był w swojej humanoidalnej postaci to czuła się przy nim mała, a przynajmniej tak wydedukował, trudno mu było myśleć jak driada czuje się teraz.
Opuścił swoją głowę tak, żeby nosem móc bardzo delikatnie szturchnąć driadę, tak żeby na niego popatrzyła.
- Nie bój się... - odparł do niej. Driada mogła wyczuć w jego głosie coś w rodzaju troski skierowanej do jej osoby.
- Przecież cię nie zjem, nie rozdepczę czy nie spalę... Jedyne co mogę zrobić to cię ochronić, a przynajmniej spróbować to zrobić. - dodał. Mówił nieco ciszej, w sumie Darshes nie musiał tego słyszeć, jednak Agares do druida powiedział by to samo. Podniósł głowę, tak żeby wzrokiem obejmować dwójkę towarzyszy.
- To samo tyczy się ciebie Darshes. Nie mam zamiaru wyrządzić wam krzywdy, ale was ochronić, a przynajmniej w czasie, w którym ze mną podróżujecie - odezwał się nieco głośniej. W jego głośnie dało wyczuć się coś w rodzaju pewności co do tego co mówi, i to, że danej obietnicy dotrzymuje.
- Jeżeli nie macie nic przeciwko to możecie już wchodzić na mój grzbiet - powiedział smok i przednią łapę, która znajdowała się niedaleko Darshesa i Frigg zgiął tak, że zrobił z niej coś na wzór wejścia. Po łapie tej druid i driada mogli bez problemu wejść na jego grzbiet.
- Najlepiej będzie, jeżeli będzie trzymali się tych kościanych "kolców", które wyrastają z kręgów na moim grzbiecie - dodał. Wolał o tym powiedzieć, bo naturianie mogli o tym po prostu nie wiedzieć.
Awatar użytkownika
Frigg
Zaklęta Żaba
Posty: 955
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Driada
Profesje: Opiekun , Uzdrowiciel , Rozbójnik
Ranga: administrator.png
Kontakt:

Post autor: Frigg »

Gdy tylko zobaczyła jak policzki nabierają objętości popadła w skrajną panikę. Nie trzeba było jej tłumaczyć czym się wypełniają. Przecież to smok! Oczywiście, że ogniem! Czuła jak rozdzierają ją dwa skrajne rozumowania. Wiedziała, że przecież Agares im nic nie zrobi a jednak... bała się. Nawet słowa smoka nie brzmiały przekonująco.
Mimo, że jej wzrok nie był skierowany ku mosiężnej istocie Frigg czuła jak jego łepetyna zbliża się w jej stronę. Chorobliwie nie chciała by ją dotknął. Szturchnięcie wywołało u niej gwałtowny obrót w stronę jaszczura, aż cicho przy tym jęknęła a sztylety zabrzęczały pod narzutą. Odruchowo nawet ręka przejechała po uzbrojonym pasie, który w tym momencie nie miał większego znaczenia, dlatego też żadna broń nie gościła w smukłych dłoniach driady. Na pierwszy plan wyszło wielkie oko. Błyszczało swoim srebrzystym kolorem podobnie jak kwiaty z rynku. Drobne małe kryształki w milionach odcieni właśnie się w nią wpatrywały. Przecież ona jest wielkości jego źrenicy! Jak miała się nie bać?! Odnosiła wrażenie, że sam ruch powieki wywoła falę wiatru. W głowie aż się zakręciło od jej bezpodstawnych pomysłów, jednak gonitwa myśli nie chciała dać za wygraną.
-Ja....jas...jasne...-aż w gardle jej zaschło od ciągłego nabierania powietrza spowodowanym strachem-Mam nadzieję, że tak jest! Spróbowałbyś! -Frigg powoli powracała do życia i odzyskiwała język w gębie. Szybko na nowo go straciła gdy smok zgiął łapę. Kościane kolce wyrastające z kręgów na jego grzbiecie?! Pewnie są ostre jak brzytwa! W takim przekonaniu bynajmniej żyła dziewczyna. Świat znów jej zawirował. Zdecydowanie nie było przygotowana na spotkanie z szybującymi istotami. Ukradkiem zerknęła na Darshesa. Nie miała zamiaru inicjować wspinaczki. Wciąż czuła jak delikatnie lecz już mniej zauważalnie drży jej ciało. Odczuła namiastkę bezpieczeństwa po słowach wielkiego jaszczura, jednakże nadal była obładowana lękiem.
Zablokowany

Wróć do „Thenderion”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości