Opowiadania Konkursowe - Przygoda w Alaranii.Inny Świat

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Eila
Błądzący na granicy światów
Posty: 23
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Nimfa
Profesje:
Kontakt:

Inny Świat

Post autor: Eila »

Słońce delikatnie przelewało się przez niewielki otwór w suficie, mozolnie opadając na srebrzyste kosmyki włosów Eili. Nimfa siedziała wpatrzona w wychylające się zza szpary obłoki, sunące po błękitnym niebie niczym stado śnieżnobiałych rumaków. Od dłuższego czasu nie potrafiła oderwać od nich wzroku. Tak bardzo chciała znaleźć się wśród nich, płynąć w białym puchu ponad lasem, dofrunąć aż do wysokich gór widniejących na horyzoncie w piękne dni, takie jak ten. Pomyślała o swojej siostrze. Była niemalże stuprocentowo pewna, iż Keyuri nie zechce wyruszyć z nią w podróż. Uważała, iż ich powinnością, jako nimf, było pozostanie tutaj, w tej ciasnej jamie, okolonej niewielkim oczkiem wodnym, co zupełnie nie wystarczało Eili. Od dłuższego czasu czuła się jak w zamknięciu, coraz częściej miała ochotę wyrwać się z tego więzienia, pewnego dnia nic nie mówiąc wyjść i nigdy już nie wrócić, jednak Keyuri wciąż pozostawała jej siostrą. Nie była przekonana, czy jest w stanie zostawić dziewczynę samą.
Dzisiejszego dnia czuła się inaczej. Energia, skumulowana w jej żyłach przez te wszystkie lata, zaczęła powoli przedostawać się na powierzchnię. Czuła jak w jej sercu zbiera się odwaga, rosnąc wraz z upływem czasu i nakręcając się płynnym ruchem ospałych chmur. Jej nogi poczęły same ciągnąć tułów w górę, zaś oczy wciąż tkwiły wlepione w przesycony błękitem nieboskłon. W końcu zmuszona była wstać, wówczas dłonie nimfy powędrowały ku słońcu, chwytając ostre krawędzie wnęki. Dziewczyna jednym sprawnym ruchem wyskoczyła na zewnątrz. Często opuszczała jaskinię, lecz nigdy ze świadomością, iż prawdopodobnie nigdy już do niej nie powróci. Z jednej strony napełniło ją to podnieceniem, z drugiej zaś ciężkim do zniesienia poczuciem winy, jednakże to nie ono wzięło górę. Dziewczyna robiąc pierwszy krok stanęła na słońcu, skąpana w jego złocistym świetle i wciągnęła ze świstem powietrze, czując jak przyjemna, poranna wilgoć chłodzi jej płuca. Teraz już nie miała najmniejszych wątpliwości czego pragnie. Ostatni raz rzuciła okiem na diamentowe oczko wodne, którego blask wyzierał spod szczeliny. Powoli odwróciła wzrok i wkrótce błękitnoskóra postać Eili rozpłynęła się w mroku deszczowego lasu, który doszczętnie pochłonął jej sylwetkę i zatarł ledwie widoczne ślady jej stóp.
***
Nimfa stanęła na krawędzi wodospadu. Wędrowała już ponad trzy dni, a puszcza zamiast się przerzedzać zaczynała jeszcze bardziej gęstnieć. Ścieżki i szlaki utarte przez leśne stworzenia poczęły się zacierać i zwężać, krzewy rosły w coraz mniejszych odstępach od siebie, przez co niezwykle ciężko było się przez nie przedrzeć. Tereny na tym odcinku gęstwin stały się grząskie i ciężkie do przemierzenia, toteż strumyk, którym Eila podążała od jakiegoś czasu gwarantował jej, przynajmniej na razie, stały grunt. Mimo tego, dziewczyna wciąż miała wrażenie, że muł lada chwila wessie ją w dół i na tym skończy się jej podróż. Teraz, stojąc na wygładzonym przez wodny prąd klifie i spoglądając w dół wszelkie jej obawy rozwiały się bezpowrotnie. Z góry widziała cienki pas widnokręgu, rozciągającego się cienką linią ponad drzewami. U dołu potok wyraźnie się rozszerzał oraz pogłębiał. Na jego brzegach rosły trzciny i tataraki, zaś na wzburzonej tafli unosiły się różowe i białe kwiaty lilii wodnych, wokół których pływały spore, zielone płaty rzęśli. Nad kolorowym kwieciem ospale unosiły się różnobarwne motyle. Fruwały pośród drzew, wzdłuż wijących się wokół nich pnączy, siadając na delikatnych listkach paproci i rozkładając swoje skrzydła wśród świeżego, jasnozielonego mchu. Eila westchnęła z wrażenia, po czym bez zastanowienia poczęła ześlizgiwać się po przemoczonej krawędzi ku sadzawce. Wtem na jej powierzchni zauważyła coś dziwnego. Otóż pośród glonów, na jednym z zielonkawych tataraków wisiał czerwony sweterek. Nimfa rzuciła się do wody i zwinnie do niego podpłynęła, chwytając za rękaw. Z zaciekawieniem przyjrzała się ciuszkowi. Był mały, pasować mógł wyłącznie na dziecko. Miał delikatnie rozszerzany kołnierzyk, do którego przypięta była złota broszka w kształcie konia. Wyloty rękawków zdobiła koronka, którą okalało lśniące, brązowe zdobienie. Eila obróciła się wokół własnej osi, przeszukując wzrokiem leśną gęstwinę, a jej srebrzyste włosy zafalowały wraz z nią, rozpływając się w krystalicznie czystej wodzie. Nikogo nie zauważyła. Była zupełnie sama. Dopiero teraz zdała sobie z tego sprawę. Całkiem sama. Wszędzie cisza, gdzie nie gdzie słychać cichutki śpiew ptaków, czy szelest prześlizgujących się między gałęziami leśnych zwierzątek. Poza tym nic. Wpatrzyła się z powrotem w sweterek. Nikt jej prawdopodobnie nie szukał… Szybko wyparła tę nieprzyjemną myśl, wspartą przeszywającym, chłodnym dreszczem.
- Czy mogę dostać z powrotem mój sweter? – usłyszała nagle za swoimi plecami ledwie.
Eila podskoczyła gwałtownie, spoglądając za siebie. Nie zobaczyła nikogo.
- Przepraszam? Mogę? – głosik był bardzo słaby, ledwie słyszalny.
- Gdzie jesteś? – zapytała Eila w swoim języku, sparaliżowana dziwnym strachem. W zbielałych od uścisku dłoniach wciąż trzymała czerwony rękawek.
Wtem przed jej oczami pojawiła się rumiana, dziecięca twarz dziewczynki o krótkich, czarnych włosach, związanych w kitkę. Jedno oko miała zielone, drugie zaś czarne, a jej policzki obsypane były piegami. Dziewczynka pochwyciła ubranko, i mimo, iż podobnie jak ona było przemoczone do suchej nitki, narzuciła je na ramiona. Chwilę potem znalazła się na brzegu, wówczas nimfa zwróciła uwagę na jej nietypowy ubiór. Miała na sobie bladoniebieską sukienkę do kolan, które zakrywały białe kolanówki, wełniane, podobnie jak sweterek. Jej buty były niewielkie, lśniące, w kolorze czarnym, nie wyglądały jak typowe obuwie Alarskich mieszczan, które zwykła oglądać w księgach, dostarczanych jej przez elfy. Strach Eili zniknął nieoczekiwanie, nie pozostawiając po sobie najmniejszego śladu.
- Widziałaś może mój kapelusz? – zapytała dziewczynka, wyrzynając sukienkę.
Eila o dziwo nie zrozumiała ani słowa. Uczyła się trochę języków, którymi dysponowała większość mieszkańców krainy, lecz ten nie brzmiał jak żaden z nich. Nimfa zdezorientowana uniosła w górę ramiona.
- Kapelusz? – dziewczynka narysowała w powietrzu koło i udała, że zakłada coś na głowę.
Eila znów zaprzeczyła energicznie.
- Kim jesteś? – zapytała mała, zmieniając temat – Jesteś aniołem? Czy to jest niebo?
Nimfa wkładając w to wszelki wysiłek starała się zrozumieć jej słowa, jednak żadne tłumaczenie nie przychodziło jej na myśl. Rezygnując z głowienia się nad znaczeniem, podpłynęła do bagnistego brzegu i zwinnie wyskoczyła na powierzchnię. Usiadła obok dziewczynki, koniuszkami palców dotykając wody. Przyjrzała się jej delikatnemu obliczu, spoglądając głęboko w różnobarwne oczy. Dziewczynka zaniemówiła, uchylając lekko usta. Eila musnęła dłonią jej gładki policzek, ta drgnęła lekko czując chłodny dotyk nimfy na swojej skórze. Naturianka poczęła nucić dobrze jej znaną kołysankę, którą zwykły śpiewać razem z siostrą przed snem. Wciąż dotykając policzka małej, zaczęły obie kołysać się ospale do melodyjnego rytmu pieśni. Do oczu dziewczynki napłynęły łzy.
- Czy teraz zobaczę tatę? – szepnęła nimfie do ucha, która nie przestawała nucić – Czy tak?
Dziewczynka odsunęła twarzyczkę od dłoni Eili i sięgnęła do kieszonki, znajdującej się na jej prawym biodrze. Wyciągnęła wymięty, przemoczony obrazek, na którym wyobrażona była podobizna mężczyzny, w czerni i bieli, ubranego w bardzo nietypowy strój. Miał na sobie spodnie i koszulę w łaty, z których wystawało mnóstwo kieszeni i schowków. W dłoni trzymał coś dziwacznego, przedmiot, którego naturianka nie potrafiła sklasyfikować do żadnych poznanych przez nią rzeczy. Był to długi, prosty kij, z którego wystawało zatrzęsienie różnych elementów. Zakończony był dwiema wąskimi rurkami, które łączyły się ze sobą w środku. Mężczyzna uśmiechał się radośnie. Po minie dziewczynki wydedukowała, iż musiał to być jej krewny, najpewniej ojciec. Ktokolwiek namalował to maleństwo musiał mieć niezwykłe umiejętności. Nimfa życiu nie widziała bardziej realistycznego obrazu.
Nagle do jej uszu dobiegł niepokojący dźwięk ludzkich kroków. Nie widziała nikogo, jednak dźwięk robił się coraz wyraźniejszy. Musiało to być kilkoro ludzi, może nawet kilkanaścioro. Dostrzegła poruszenie wśród znajdujących się nieopodal paprotników. Odwróciła się gwałtownie, lecz znów nic nie ukazało się jej oczom.
- Przyszli po mnie – westchnęła dziewczynka.
Wówczas Eila ujrzała dzieci. Dziesiątki dzieci, dziwacznie ubranych, wszystkie roześmiane, szły pewnym krokiem w ich stronę ze spojrzeniami utkwionymi w dziewczynkę, która puściła dłoń nimfy i sama wstała oczekując ich nadejścia.
- Muszę wracać.
Eila nie potrafiła pojąć, co właśnie się działo, pewnie gdyby była w stanie choć odrobinę zrozumieć jej język, poprosiłaby o wytłumaczenie. Jednakże nie miała takiej możliwości. Postanowiła nie ingerować w wydarzenia. Siedziała więc, teraz już do połowy w wodzie patrząc, jak w rytm szumu spływającego po klifie potoku, dzieci wchodzą do sadzawki. Lilie tańczyły, a rzęśl rozstąpiła się pod wpływem fal, tworząc im przejście. Niedługo potem dzieci zniknęły w wodnej toni.
Nagle przypomniała sobie. Pamiętała, jak pewnego dnia weszła w posiadanie pewnej księgi. Księga ta opisywała niewyjaśnione kurioza magiczne, które w takiej, czy innej postaci ujawniały co jakiś czas leśnym stworzeniom. To, czego doświadczała w tej chwili było jednym z takich zjawisk. Równoległy świat. Świat, gdzie istnieją tylko ludzie i zwierzęta. Przypuszczalnie była to druga, zupełnie odrębna rzeczywistość. Jako nimfa miała swoje własne zdanie na ów temat. To co zobaczyła odbierała bardziej jako boski znak, niżeli magiczny fenomen. Nie potrafiła jednak stwierdzić co bogowie chcieli jej przez to powiedzieć, żeby zrozumieć, musi poczuć, w to wierzyła najmocniej. Postanowiła podążyć za dziećmi, ruszyła więc ich śladem do jądra niewielkiego stawu. Towarzyszył jej ciężki oddech letniego powietrza, któremu dała się ponieść, wpływając powoli do wnętrza sadzawki, śladem dzieci. Zanurzała się coraz głębiej, jej błękitna sylwetka znikała między korzeniami wodnych roślin, które wplątały jej się we włosy. W końcu całkowicie zanurzyła się w wodnej otchłani niepozornego, wodnego oczka. Im niżej schodziła, tym ciemniejszy stawał się świat. O dziwo nie dostrzegła żadnych ryb. Ani jednego żywego stworzenia, nawet glonów, które zwykle w takich miejscach wyrastają z gruntu, dosięgając nawet samej powierzchni.
Nieoczekiwanie po jakimś czasie dostrzegła niewielkie światło, jarzące się słabo w oddali. Im dalej w głąb, tym stawało się wyraźniejsze. To było światło słoneczne. Wyłaniało się zza szerokich płatów charakterystycznej dla jezior sinicy. To co ujrzała po wypłynięciu na zewnątrz było zarówno wstrząsające, jak i fascynujące za razem. Nimfa spojrzała w chmury, które w miejscu tym były szare, prawie czarne, a ich siwe obłoki okalały białe jak śnieg niebo. Zima.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania Konkursowe - Przygoda w Alaranii.”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości