Wodospad SnówZagajnik przy wodospadzie - brzeg.

Wodospad Snów położony jest na granicy Szepczącego Lasu, niedaleko miasta Menaos. Wodospad jest schronieniem dla leśnych zwierząt, a w skale pod nim znajduje się grota którą zamieszkuje ogromny, ale przyjazny biały smok Zora. Dolina wodospadu jest pełna potliwych chochlików i zwierząt, czasem zaglądają tu druidzi w poszukiwaniu szkarłatnych grzybów, które można znaleźć tylko tutaj.
Awatar użytkownika
Callisto
Czarny Kot
Posty: 399
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Wędrowiec
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/administrator.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Callisto »

Cofnęła się spłoszona, gdy chłopak wyrwał jej dłoń z rąk i zerwał się z miejsca.
- Uważaj! – krzyknęła za nim, a Thor podniósł czujnie łeb. Uspokoiła go spojrzeniem, po czym odszukała wzrokiem Verfnira. Westchnęła teatralnie i złapała się za głowę.
- Nie machaj tak tą ręką! Losie, nastawiłam Ci ten nadgarstek, ale to nie znaczy, że przywrócono stan poprzedni – mruknęła zrezygnowana.
Wiedziała jednak, że było to bardzo bolesne i dała mu chwilę na ochłonięcie. W międzyczasie przypomniała sobie, jak wyglądało to u niej i stwierdziła, że w sumie chłopak i tak zareagował lepiej. Ona zwichnęła nadgarstek, gdy uciekała przed jakimś zbójem i jej jedyną drogą ucieczki było wówczas zeskoczenie z murów miasta. Wiedziała, że nie zeskoczy za nią, nikt normalny by tego nie zrobił. A ona, choć bardzo zwinna, nie uniknęła kontuzji przy upadku. Ale przynajmniej udało jej się uciec. Wokół nastawiania własnego nadgarstka chodziła prawie dzień, słysząc ciągłe marudzenie Thora w głowie, że im szybciej tym lepiej. W końcu uwiła sobie gniazdko gdzieś w lesie, zagryzła patyk, przytrzymała sobie rękę kolanem, a drugą nastawiła nadgarstek. Ból był dla niej nie do wytrzymania, zdążyła wtedy jedynie krzyknąć i zemdlała. Ta część, którą zdradziła Verfnirowi była prawdziwa. Nie dodawała, że gdy straciła przytomność miała już formę czarnej kotki, która wyjątkowo nie miotała się jak szalona po okolicy, tylko wylegiwała się w towarzystwie Thora, czekając na regenerację łapki. Ocknęła się po swojemu: naga, zdezorientowana, ale ze zdrową ręką.
Z rozmyślań wyrwał ją jego rozbawiony głos.
- Ja ci dam po krzyku – mruknęła niezadowolona – Wracaj tu, trzeba to usztywnić. Machasz tak tą ręką, że zaraz znowu Ci coś wyskoczy – mamrotała pod nosem.
Na jego propozycję uniosła wzrok.
- My bardzo rzadko czegoś potrzebujemy – powiedziała nieco milszym tonem – Korony drzew, to nasz dach nad głową, a na obiad zazwyczaj polujemy – wzruszyła ramionami.
- Możesz z nami zostać, zawsze będzie nam raźniej w większym gronie.
Przypomniały jej się jego pytania, gdy nastawiała mu nadgarstek, a do których wtedy nie miała głowy. Nie odpowiedziała też od razu, gdyż odpowiedź wcale nie była prosta.
- Pytałeś skąd pochodzę. Można powiedzieć, że idę z nikąd, i do nikąd zmierzam na razie – powiedziała enigmatycznie, ale każdy bystry człowiek zorientowałby się, że po prostu nie ma żadnego celu, a miejsce, w którym zaczęła podróż jest odległe.
- W okolicy nie widziałam nic interesującego do teraz. Wędrowaliśmy głównie lasem, przyjemnie jest zrobić przystanek, w tak pięknym miejscu – powiedziała i z uśmiechem spojrzała na wodospad.
Awatar użytkownika
Verfnir
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wilkołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Verfnir »

Była dla niego bardzo zabawna, gdy się tak irytowała. I nie chodziło tu o brak szacunku, a wręcz przeciwnie. Zdążył już polubić dziewczynę. Widać było, że jest miłą i pomocną personą. Potrafiła rzucić żartem, ale gdy sytuacja tego wymagała zachowywała również powagę. W tym momencie Verfnir, w porównaniu do niej, był bardzo lekkomyślny. Ktoś mógłby nawet pomyśleć, że Callisto bardziej martwi się o jego rękę niż on sam. Prawdą jednak było, że o wiele łatwiej jest mu przybrać dobrą minę do złej gry. Poza tym, to był dobry moment, by sprawdzić, jak lykantrop radzi sobie z takimi przypadłościami.
- Nie ma się czym przejmować. – odpowiedział przyjaznym tonem na jej próby opanowania go. – Wiesz, bycie czymś takim jak ja ma również swoje zalety. Myślę, że lekkie machnięcie ręką krzywdy mi nie wyrządzi. – tu rzeczywiście wykonał gwałtowny ruch nadgarstkiem. Oczywiście, odczuł przy tym ból, ale udał, że wszystko jest w porządku. Zamierzał podrażnić nieco dziewczynę w ramach zemsty za ochlapanie go wodą. – Widzisz? Nic złego się nie stało. A nawet jeśli, to przecież mam od tego specjalistkę obok siebie. – przy ostatnim wyszczerzył do niej zęby. Tak naprawdę nie chciał jej wykorzystywać i wiedział, że w tym momencie wiele ryzykuje. O ponowne nastawianie ręki nawet nie śmiałby prosić. Zwłaszcza, że ewentualna przykrość byłaby spowodowana jedynie jego głupotą. Postanowił więc się opanować i słuchać dziewczyny przez jakiś czas. W końcu pomagała mu bezinteresownie. Nie powinien jej tego utrudniać.
- Przepraszam, droczyłem się tylko. – spuścił głowę, po czym podniósł odłożony wcześniej patyk i dał go Callisto. Posłusznie wyciągną w jej stronę nastawioną rękę, oczekując na reakcję dziewczyny. Zaczął zastanawiać się nad propozycją przystania do nich. Może okazja spłacenia długu nadarzy się, gdy spędzi z nimi trochę czasu? Tylko jak uniknąć nieprzyjemności w trakcie pełni…? Przychodził mu do głowy pewien sposób, ale czy zgodzą się na coś takiego?
- Ten las od zawsze był moim domem. Odkąd pamiętam mieszkam w nim, śpię, jem, piję… Ogólnie rzec biorąc żyję. Nigdy nie wychodziłem poza niego i nie wiem, jak wygląda świat za jego granicami. – chciał opowiedzieć o sobie nieco więcej niż do tej pory. Odpowiedź Callisto na jego poprzednie pytania była dość skąpa, więc postanowił otworzyć się wobec niej pierwszy. - Rzadko mam okazję z kimś porozmawiać. Przystałbym na waszą propozycję, jednak… To może być dla was niebezpieczne, wiesz? Za kilka dni, w nocy, nie będę pamiętał kim jesteś. Dobrze by było, gdybyś razem z Thorem gdzieś się wtedy schowała. Znam wasz zapach. Bez trudu was wytropię i dogonię. Jeśli naprawdę mielibyśmy spędzić ze sobą trochę czasu, to najpierw trzeba znaleźć sposób na uniemożliwienie mi zrobienia wam krzywdy. Mam pewien pomysł, ale… - tu przerwał na chwilę, by się upewnić, że rzeczywiście chce to zaproponować. – Powiedz… byłaś kiedyś w Adrion?
Awatar użytkownika
Callisto
Czarny Kot
Posty: 399
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Wędrowiec
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/administrator.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Callisto »

Gdy chłopak, kompletnie ją ignorując, albo nie, gorzej, drażniąc się z nią, zaczął machać pokazowo dłonią wstała ciskając gromami z oczu.
- Jasne! Najpierw prosi o pomoc, a teraz kozaczy – mruknęła i odmaszerowała w kierunku Thora. Usiadła na ziemi i wciągnęła buty, na suche już spodnie. Chwilę jej to zajęło, więc słyszała, jak chłopak zmienił ton i zrobiła minę do wilka, który parsknął śmiechem w jej głowie. Wyrażanie przez niego emocji zawsze ją zaskakiwało, bo nieraz słyszała jak się śmieje lub gniewa w jej umyśle, mimo że jego wilczy pysk pozostał bez zmian. Okazywał oczywiście typowo wilcze zachowania, kłapał szczękami, warczał i wydawał inne dźwięki, ale w jej głowie brzmiał jak człowiek. Najlepszy przyjaciel.
- Ja też cię kocham Kelpie – mruknął w jej głowie, a ją rozczuliła ksywka nadana przez brata. Poczochrała wilka po łbie i, w butach już, wróciła do Verfnira, który z pokorniejszą miną wręczał jej patyk. Patrzyła na niego przez chwilę, miała nadzieję, że karcącym wzrokiem, zastanawiając się nie przywalić mu najpierw tym kijkiem. Pomachała mu nim tylko groźnie przed nosem i usiadła naprzeciwko niego biorąc jego rękę. Przytrzymała przy niej fragment drewna i zaczęła ostrożnie, ale dość mocno obwiązywać dłoń razem z jej usztywnieniem, słuchając jednocześnie opowieści chłopaka. Uniosła nieco brwi na wieść, że jest w tym lesie całe życie. Chociaż to w sumie całkiem spory las, nie wiedziała nawet jaki jego kawałek zwiedzili z Thorem.
Podniosła na niego wzrok, gdy zaczął opowiadać o lykantropii.
- Skoro mówisz, że i tak znasz nasz zapach, że i tak nas znajdziesz i dogonisz, to co za różnica, czy będziemy podróżować razem czy osobno? – Zauważyła logicznie, chociaż zmarszczka zmartwienia przecięła jej czoło. Zerknęła na Thora, który jakby wyczuł jej niepokój, bo złapał w pysk kołczan, łuk i miecz, i podszedł z nimi do nich. Rzucił, średnio zgrabnie, jej ekwipunek na ziemię i przysiadł przy dziewczynie, będąc teraz większym niż ona.
- Co on mówi? – mruknął w jej głowie, a chociaż jego ton był zupełnie opanowany, wilk znów nie spuszczał oczu z chłopaka. Chociaż ją rozumiał doskonale, nawet gdy nie zwracała się do niego bezpośrednio, nie rozumiał innych ludzi. Był przecież tylko wilkiem.
- Boi się z nami podróżować, bo martwi się, że podczas przemiany nas skrzywdzi – odparła, skracając całą sytuację, mu w myślach i skrzywiła się słysząc jego warknięcie.
- Teraz się tym martwi? Na to chyba trochę za późno – kłapnął szczękami na nieświadomego chłopaka i znów odezwał się do dziewczyny. Tym razem bez trudu wyłapała nutę zmartwienia w jego głosie. – Ja sobie poradzę, Ty zawsze możesz schować się w mieście, za murami Cię nie dopadnie.
- Nie zostawię Cię samego w lesie, chyba oszalałeś! – odruchowo powiedziała to na głos, a wilk tylko szturchnął ją nosem w rude włosy.
- Do pełni jeszcze parę dni, coś wymyślimy – mruknął i zamilkł, ale zdążyła jeszcze wychwycić jego myśl, czy poradziłby sobie w ewentualnej walce z wilkołakiem.
O nie, do tego na pewno nie miała zamiaru dopuścić. Spojrzała odruchowo na chłopaka i nagle zdała sobie sprawę z kilku rzeczy. Po pierwsze, że musiał zorientować się, że rozmawiała z Thorem, co musiało wyglądać co najmniej dziwnie. Tym, że było niegrzeczne, średnio się przejmowała, gdyż nikt jej nigdy zasad dobrego wychowania nie uczył. Po drugie, skończyła bandażować rękę chłopaka, więc „oddała” mu ją czym prędzej, gdyż w zamyśleniu cały czas trzymała ją w dłoniach. Po trzecie jednak, dotarło do niej, że Verfnir coś do niej mówił. Wydawało jej się, że umknęło jej parę słów, dlatego uśmiechnęła się przepraszająco, spoglądając na niego
- Przepraszam… mówiłeś coś o Adrion? Nie wiem co to jest niestety.
Wciąż wydawała się roztargniona, próbując rozwiązać ten problem. Do chłopaka nadal zwracała się jednak z taką samą życzliwością, jak na początku. Wcale nie winiła go za to kim jest, ani za to, że pojawił się na ich drodze. Jest jak jest, trzeba sobie z tym poradzić. Poza tym domyślała się, jak źle on się musi z tym czuć. Zdawało jej się, że jest sympatycznym chłopakiem, no ale skoro nie będzie mógł się kontrolować. Muszą coś wymyślić.
Awatar użytkownika
Verfnir
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wilkołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Verfnir »

Zdziwił się, gdy zobaczył kij tuż przed swoim nosem. Callisto najwyraźniej nie potrzebowała dużo czasu, by poczuć się pewnie w jego towarzystwie. Zazwyczaj ludzie bywali dla siebie sztucznie mili, gdy się poznawali, a dopiero po jakimś czasie, czując się już zaakceptowanymi, ukazywali wobec siebie prawdziwe oblicza. W przypadku tej dziewczyny było inaczej. Nie bała się go skarcić w pierwszych chwilach znajomości. Wbrew pozorom dobrze to odebrał. Czuł się lepiej wiedząc, że jego nowa znajoma czuję się przy nim swobodnie. Poza tym, cenił sobie szczerość, w szczególności tę, która mogła podchodzić pod nieuprzejmość, a dziewczyna wyraźnie dawała znaki, co sądzi o sytuacji i jego zachowaniu.
Czekał cierpliwie, aż Callisto skończy usztywniać mu rękę. Podczas wykonywania tej czynności nadgarstek ponownie zaczął o sobie przypominać irytującym już bólem. Był to skutek dość silnego przywiązywania do niego kawałka drewna. Nie podobało mu się to w ogóle. Nie wiedział, jak sobie z tym poradzi. Uzależniony w pewien sposób od swojej wilczej formy musiał teraz obejść się bez niej. Nie zamierzał żerować na tym, co upoluje Thor razem z Callisto. Robiąc tak czułby się jeszcze gorzej niż podczas samego nastawiania kończyny. Musiał wymyślić jakiś sposób na bycie choć trochę użytecznym.
Na jej pytanie nie odpowiedział od razu. Skupił za to swój wzrok na Thorze, który właśnie podszedł bliżej z ekwipunkiem dziewczyny. Verfnir zauważył, jak bacznie jest przez wilka obserwowany. Postanowił nie komentować tego zachowania i po krótkiej chwili zdecydował się wytłumaczyć znajomej, o co mu chodziło.
- Chyba zgodzisz się, że ryzyko byłoby znacznie mniejsze, gdybyśmy byli od siebie kilka lub kilkadziesiąt mil dalej. Im większy dystans zachowamy, tym lepiej. Poza tym, istnieje cień szansy, że zgubię trop. Geniuszem też nie jestem, można mnie zmylić. – uśmiechnął się do niej, by dać do zrozumienia, że wciąż jest nadzieja na wyjście z sytuacji. Wszystkie te możliwości były alternatywami dla jego pomysłu, który wcale taki skomplikowany nie był. Wystarczyło tylko, by dziewczyna na to przystała.
Poczuł się odrobinę gorzej, gdy usłyszał warknięcie Thora. Domyślił się, że ze sobą rozmawiają. Callisto musiała zdążyć już wyjaśnić mu sytuację, a wilk najwyraźniej wcale nie był z niej zadowolony. Nic w tym dziwnego. Verfnir prawdopodobnie stanie się dla nich zagrożeniem, a kto o zdrowych zmysłach pcha się dobrowolnie tam, gdzie jest niebezpiecznie? Dopiero gdy dziewczyna wypowiedziała słowa, prawdopodobnie przeznaczone dla „uszu” Thora, Verfnir zorientował się, o czym mogli rozmawiać. Ich wzajemna troska o siebie była dla niego niebywała. Nie spotykał się z czymś takim od kilku lat.
- Nie jestem pewien, czy rozdzielanie się jest dobrym pomysłem. Gdyby doszło do walki większe szanse mielibyście we dwójkę. – uśmiechnął się w sposób wyrażającym bardziej powagę sytuacji aniżeli radość. Nie chciał ich krzywdzić ani z nimi walczyć. W trakcie starcia prawdopodobnie któreś z nich zostałoby ranne, a to było aktualnie ostatnią rzeczą, której potrzebował. Starał się więc odgonić od siebie podobne myśli i zająć się czymś przyjemniejszym. Po chwili udało mu się zorientować, że jego ręka jest już usztywniona. Mimo tego, Callisto wciąż trzymałą ją w swoich dłoniach, najwyraźniej o niej zapominając.
- Czy mogę już…? – zapytał, po czym zabrał ostrożnie swoją prawicę i przyjrzał się jej dokładnie. Było tak, jak zakładał. Nie mógł zgiąć nadgarstka w najmniejszym stopniu. Westchnął więc, wyobrażając sobie kilka gorszych wariantów nadchodzących dni.
- Adrion jest najbliższym w okolicy, elfickim miastem. Mam tam dobrych znajomych. Gdy u nich bywałem zawsze mi pomagali i nie wątpię, że teraz również mogliby nam pomóc. Jeśli chcesz mogę was zaprowadzić. Tam nie będzie wam nic groziło. – wyjaśnił dziewczynie, po czym zerknął na jej wilka. – Dla Thora również znalazłoby się miejsce. Swoją drogą… Chyba mnie nie polubił…
Awatar użytkownika
Callisto
Czarny Kot
Posty: 399
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Wędrowiec
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/administrator.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Callisto »

Na wspomnienie o elfickim mieście Callisto skrzywiła się widocznie, zupełnie tego nie kontrolując. Spojrzała na wilka, który pojawił się w jej umyśle, szukając zaciekawiony źródła jej konsternacji. Uśmiechnęła się lekko, gdyż wyobraziła to sobie, jako niuchanie nosem w jej mózgu.
- Elfickie miasto – przekazała mu myśl, ale wilk nie przejął się tym specjalnie.
- Nie lubią takich jak ty, no i co z tego? Chyba lepsze to, niż bycie zjedzonym? – zauważył, niespecjalnie przejmując się wątpliwościami towarzyszki. Wiedziała, że sam nie znosił elfów, ale też potrafił się czasami kompletnie odciąć od własnych zachcianek i robić to, co pozwalało mu przetrwać.
- Mówi też, że moglibyśmy tam wejść oboje – dodała, na co Thor przebrał łapami w miejscu.
- Żartujesz? Ludzie jak tylko mnie zobaczą, to zaczynają kwiczeć, jak zarzynane prosięta. Elfy na pewno nie będą w tym względzie lepsze. No, może nie będą wrzeszczeć, ale uznają mnie za zagrożenie.
Callisto sama nie wiedziała co ma o tym myśleć. Cała ta sytuacja trochę ją przerastała. Nie chciała narażać ani siebie, ani Thora, ani Verfnira na niebezpieczeństwo. Nie chciała też jednak po prostu zebrać swoich rzeczy i odejść. Czuła się teraz trochę odpowiedzialna za chłopaka. Wiedziała, że do tej pory na pewno doskonale radził sobie sam, ale teraz na jakiś czas miał mieć niesprawną prawą rękę, co praktycznie uniemożliwia mu polowanie. Chciała, by towarzyszył im, aż nie zyska pełni sił. Dla niej upolowanie jednego królika więcej nie sprawiało żadnego problemu, no i byłoby im raźniej. Nie zamierzała jednak też swoją lekkomyślnością narażać Thora na niebezpieczeństwo. Aby dać sobie chwilę czasu do namysłu znów przeniosła swoją uwagę na chłopaka. Mimo wszystko, zaśmiała się szczerze, słysząc jego słowa.
- Nie spodziewaj się po nim wiele. On nikogo nie lubi. No, oprócz mnie – uśmiechnęła się jeszcze szerzej i podrapała swoją bestię za uchem, a wilk radośnie wywalił jęzor. On najwyraźniej też nie lubił martwić się na zapas. Tu się zgadzali, działali instynktownie.
- Możemy spróbować, jeśli Ty tego chcesz – podsumował i poczuła, że opuścił jej głowę.
Callisto westchnęła i podwinęła pod siebie nogi na kamieniu, zwracając się do Vera.
- Ok, zrobimy tak. Trzymasz się nas, dopóki nie wyzdrowiejesz. To nie podlega dyskusji – dodała szybko, jakby spodziewała się protestu. – Nie po to Cię składałam, żebyś teraz to rozwalił. Jesteśmy w lesie, jedzenia nam nie zabraknie, domyślam się też, że spanie na ziemi Ci nie przeszkadza. Więc się dogadamy. Jak zacznie zbliżać się pełnia, pomyślimy co dalej.
Spoważniała nieco, po czym odgarnęła gęste włosy na jedną stronę, ukazując chłopakowi nieco zbyt spiczaste jak na człowieka ucho. Było jednak zbyt małe, jak na elfa.
- Mówiąc szczerze, jestem półelfem – rzuciła i nie wdając się w szczegóły, przykryła się z powrotem włosami. – Dlatego nie uśmiecha mi się odwiedzanie elfickiego miasta, gdyż wiem, że oni nie przepadają za takimi jak ja – powiedziała to na tyle niedbale, że naprawdę można było odnieść wrażenie, że nie przeszkadza jej bycie mieszańcem. W istocie tak było.
- Ale jeśli to ma zapewnić bezpieczeństwo mi i Thorowi to nie będę marudzić, chętnie skorzystamy z pomocy. Czy później dalej będziesz chciał nam towarzyszyć, to już zobaczymy, gdy dotrzemy do tego etapu. Hm? -dopiero teraz dała dojść chłopakowi do głosu. Wydawała się w miarę zadowolona z ich rozwiązania, ale prawdopodobnie nadal nie przejmowała się sprawą na tyle, na ile oczekiwałby tego po niej Verfnir.
Awatar użytkownika
Verfnir
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wilkołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Verfnir »

Udało mu się dostrzec zmianę w wyrazie twarzy dziewczyny. Ciekaw był, skąd wypływało jej zmartwienie. Przecież nigdy tam nie była, a samo miasto też miało raczej dobrą opinię. Verfnir bywał W Adrion wiele razy i wiedział, że nie ma się czego obawiać. No, zdarzało mu się natknąć na kilka mniej przyjaznych osobistości, ale nigdy nie traktował ich jako zagrożenia. Może to był właśnie powód jej zatroskania? Czyżby komuś podpadła w przeszłości i chciała teraz uniknąć nieprzyjemności?
Gdy uśmiechnęła się do Thora, wilkołak zrozumiał, że znów ze sobą rozmawiają. Czuł się nieco niezręcznie w takiej sytuacji, ale nie wypadało mu przecież narzekać. Postanowił dać im trochę czasu dla siebie. Nie zamierzał przeszkadzać w ewentualnej dyskusji, a poza tym, co trzy głowy to nie jedna. Co prawda Thor był zwierzęciem, które prawdopodobnie w wielu przypadkach działało instynktownie, ale swoją inteligencję posiadał. Temu nie dało się zaprzeczyć. On również mógł wpaść na jakiś pomysł. Verfnir, by zająć się czymś w czasie ich rozmowy, zaczął przyglądać się otoczeniu. Callisto miała rację. Faktycznie było to jedno z ciekawszych miejsc w okolicy, o ile nie w całym lesie. Dla kogoś takiego jak oni, wodospad był idealnym miejscem dla zrelaksowania się i odpoczynku przed dalszą podróżą. Gdy chłopak przebywał w tym miejscu zawsze było tu spokojnie i cicho. Nic nie śmiało przerwać harmonii tu panującej i śpiewu ptaków, komponującego się z szumiącą wodą. Wilkołak był ciekaw, czy na świecie jest więcej takich miejsc. Od lat miał chęci wyjścia poza granicę swojego domu i przekonania się, jak wygląda życie poza nim. Brakowało tylko możliwości. Jednak teraz, gdy jego celem była Elisia i mieszkająca w niej osóbka, nie mógł tak po prostu odpuścić. Musiał istnieć jakiś sposób, by to mu się udało.
Zdziwił się, gdy usłyszał śmiech dziewczyny. W reakcji na to spojrzał na nią i zmarszczył brwi. To wcale nie było zabawne! Chłopak nadal nie czuł się przy Thorze zbyt pewnie. Skoro wobec każdego był taki nieufny, to dlaczego wybrał sobie akurat Callisto na swoją panią? Co mogło sprawiać, że akurat ona potrafiła nad nim zapanować? Ciekaw był, czy sama kiedyś się nad tym zastanawiała. Nie, że jej nie ufał, jednak na chwilę obecną to on był tutaj tym, na którego najbardziej należało uważać. Nie miał pewności, czy bestia nie zaatakuje go po jednym, nieodpowiednim ruchu.
Dziewczyna dobrze przeczuwała. Verfnir już otwierał usta, by powiedzieć, że to wcale nie jest konieczne. Że w trakcie pełni i tak jego ręka przestanie być problemem. Że mogą go zostawić i odejść, jeśli tylko chcą. Jednak ona wydawała się nawet nie chcieć tego słuchać. Oczywiście, mógł od nich odejść na siłę. Zostawić ich samych sobie i nie słuchać, co takiego Callisto ma do powiedzenia. Rzecz w tym, że polubił ich i w podświadomości cieszył się z dzisiejszego spotkania. No i pomysł spędzenia spokojnego dnia wydawał się ciekawy. Ostatnio w życiu wilkołaka dużo się działo, dlatego też chwila z kimś, z kim można normalnie porozmawiać nie mogła mu zaszkodzić.
Nie zdziwił się w ogóle, gdy ujrzał uszy dziewczyny. Już wcześniej, po samym zapachu, mógł wywnioskować jej elfickie pochodzenie. Poza tym, jej uroda była dość specyficzna i zbyt pociągająca, jak na zwykłego człowieka. Wystarczy odrobina spostrzegawczości, by porównać ją do tej charakteryzującej rasę długouchów. Nowością było tylko to, że Callisto nie była w pełni elfem. Osobiście Verfnir nie widział w tym niczego, co mogłoby gorszyć pozostałych. Nie spotkał się jeszcze z nietolerancją znajomych z miasta wobec mieszańców. Może wynikało to z tego, że nie miał ku temu okazji? Jednak szczerze wątpił w problemy, które mogłyby z tego wyniknąć.
- O to nie powinnaś się obawiać. – zapewnił dziewczynę, gdy ta wytłumaczyła mu, o co chodziło z wcześniejszym zatroskaniem. – Nie powiedziałem, że każdy będzie się do nas uśmiechał. W końcu ja też jestem dla większości kojarzony z potworem. Niektórzy mieszkańcy krzywo się na mnie patrzą, zgadza się, ale nikt nigdy nie sprawiał mi żadnych problemów. Mówiłem już, że mam tam znajomych. Nie odmówią mi pomocy, gdy o to poproszę. Wiedzą również o moim przypadku i dlatego też sądzę, że tym bardziej nas nie zostawią. Poza tym, chyba nie myślisz, że z wdzięczności po tym, co dla mnie zrobiłaś – tu podniósł lekko do góry usztywnioną rękę. – zaprowadzę cię gdzieś, gdzie będziesz miała kłopoty, co? – zapytał najbardziej przyjaznym tonem, na jaki było go w tej chwili stać. Nie zamierzał pozwolić, by dziewczyna cierpiała w jakikolwiek sposób. Nie lubił, gdy komuś działa się krzywda, a zwłaszcza, gdy ten ktoś uprzednio mu pomógł.
Co do pytania o towarzyszenie im w późniejszym czasie nie był pewny. Jeszcze nie myślał, co zamierza zrobić po przeżyciu pełni. Wiedział jedynie tyle, że będzie starał się dotrzeć do Elisi, ale nie miał jeszcze pojęcia, jak to zrobi. Wątpił, że Callisto będzie chciała udać się tam z nim bez powodu. Mimo tego miło mu było, że nie odtrącała go, a wręcz przeciwnie - nie bała się zaryzykować nawet dłuższej znajomości.
- Zobaczymy, czy w ogóle dotrzemy do późniejszego etapu. – dopiero po chwili zorientował się, jak to mogło zabrzmieć. – To znaczy miałem na myśli to, że nie wiadomo, czy wytrzymasz ze mną dłużej niż kilka godzin. – wyszczerzył do niej zęby i podrapał się po głowie. – Jeśli będę cię tak dalej drażnił, jak przed chwilą, to kto wie? Może niedługo wyląduję na dnie jakiegoś jeziora? Chociaż Thor chyba też nie pogardziłby zabawę w gryzionego berka razem ze mną…
Awatar użytkownika
Callisto
Czarny Kot
Posty: 399
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Wędrowiec
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/administrator.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Callisto »

Zaśmiała się perliście, kompletnie już odrzucając wszelkie troski. Na zdziwione spojrzenie wilka przesłała mu myśl.
- Nadal się boi, że możesz mu rozszarpać gardło – stwierdziła i z rozbawieniem przyjęła odpowiedź wilka.
- I prawidłowo.
- Thor przesyła pozdrowienia – zachichotała. – Mnie też nie musisz się obawiać, czasem warknę, ale nie jestem niebezpieczna – uśmiechnęła się drapieżnie, co raczej nie uwiarygodniało jej słów. Chłopak w końcu nadal nie wiedział, czym się zajmowała, a ona nie miała na razie zamiaru się z tym zdradzać. Skrytobójstwo, jako zawód, raczej nie jest dobrym tematem do zawierania znajomości. Chociaż Verfnir i tak zdążył już na początku zaobserwować jej nietypowy ekwipunek i zwrócić jej na to uwagę, ale nie wdawali się w szczegóły.
Podniosła się zgrabnie i zarzuciła na plecy łuk, kołczan i pochwę z mieczem. Resztę ekwipunku miała cały czas przy sobie, a płaszcz trzymała w dłoni. Thor podniósł się bez słowa i odbiegł, znikając między drzewami. Odprowadziła go spojrzeniem, czując że wróci po zmierzchu. Spojrzała na Verfnira.
- Chętnie przyjmiemy w takim razie Twoją propozycję i skorzystamy z gościnności mieszkańców Adrion – powiedziała uprzejmie. – To jednak nastąpi dopiero za parę dni, dziś możemy przenocować tutaj – rozejrzała się z zadowoleniem po okolicy. Słońce chyliło się ku zachodowi, sprawiając, że krajobraz był jeszcze bardziej malowniczy. Jeśli chodzi o bezpieczeństwo było to miejsce jak każde inne, i tak trzeba będzie spać z jednym okiem otwartym.
- Jeśli nie przeszkadzałby Ci taki podział, ja poszłabym upolować nam coś na kolację. – Nie jadła nic w sumie od wczorajszego popołudnia i powoli zaczynała być głodna. – Jeśli nie masz nic przeciwko mógłbyś zebrać drwa na ognisko, może upieczemy sobie dziś królika – uśmiechnęła się.
Zastanawiała się czy chłopak będzie protestował przeciwko jej pomysłowi, chociaż jej wydawał się najbardziej racjonalny. On i tak polować nie mógł, dla niej ustrzelenie paru królików czy ptaków nie stanowiło problemu, a Thor na pewno sam się o siebie zatroszczy. Z kolei zbieranie drewna na ognisko nie wymagało obu rok, a może potrwać tak samo długo, lub krótko, jak jej polowanie. Pytaniem tym chciała się też upewnić, że chłopak nie jest ścigany przez nikogo. Gdyby tak było, miałby obiekcje przed rozpalaniem ognia, zwłaszcza że zapowiadała się dość ciepła noc i ogień byłby im potrzebny właściwie tylko do przyrządzenia posiłku. Chociaż czuła się swobodnie w jego towarzystwie, nie oznaczało to, że opuściła gardę. Cały czas była czujna i chociaż polubiła chłopaka, nadal był kimś obcym. I mimo, iż wydawał się niezwykle sympatyczny i dość szczerze przejawiał troskę o ich zdrowie i życie, podczas jego przemiany, byłaby głupia gdyby go nie doceniała i traktowała jako kogoś niestanowiącego zagrożenia, nawet w ludzkiej formie, gdy nie ma pełni.
Mimo to, nie miałaby nic przeciwko, gdyby zdecydował się z nimi podróżować dalej. Verfnir mówił, że spędził w tym lesie całe swoje życie i nie wyściubił nosa poza jego granice. W takim razie musiała przyznać, że całkiem nieźle radził sobie z rozmową z nią i nie uciekł speszony od razu, gdy się pojawili, tylko zgodził się spędzić z nimi trochę czasu. Nie powiedział też kategorycznie, że po pełni nie dołączy do nich, tylko sam się nad tym zastanawiał. Czyżby jednak zdecydował się w końcu opuścić las? Niezależnie od tego czy wyruszą dalej razem czy osobno, i tak będzie niedługo potrzebowała zatrzymać się w jakimś mieście i zorientować w okolicy. Była to dla niej nowa kraina, oferująca nowe możliwości. Może natrafi gdzieś na jakieś zlecenie, i zabawi tu trochę dłużej? Może nawet w tym elfickim mieście coś się znajdzie?
Na razie nie wybiegała jednak myślami zbyt do przodu. Czekała na odpowiedź chłopaka, po czym zamierzała skoczyć sobie na małe polowanie. Chętnie postrzela sobie do ruchomych celów.
Awatar użytkownika
Verfnir
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wilkołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Verfnir »

On już dobrze wiedział, jakie to pozdrowienia przesyła dla niego Thor. Reakcja dziewczyny i wcześniejsze zachowanie bestii zdradzało to doskonale. Westchnął tylko i z niewinnym uśmiechem pokręcił głową. Prawdę mówiąc zdobyli w pewnym stopniu jego zaufanie. Callisto pomogła mu z ręką i nie zachowywała się podejrzanie. Wyglądała na energiczną dziewczynę w młodym wieku, nawet jak na elfa, i z pewnością nie przejawiała złych intencji. Jeśli rzeczywiście miałby być ich celem, to mieli już mnóstwo okazji do uprzykrzenia mu życia. Był wystawiony jak na tacy, a nic złego jeszcze mu się nie przytrafiło. Nabrał pewności względem swoich nowych znajomych. Byli „czyści”.
Podobnie jak Callisto odprowadzał Thora wzrokiem, gdy ten znikał im z pola widzenia. Przez chwilę wilkołak zastanawiał się, gdzie bydlak pobiegł. Jego pani nie wydawała się być tym zaskoczona, dlatego uznał, że lepiej nie pytać i pozwolić im pozostawić swoje sprawy dla siebie. Odetchnął za to, gdy dziewczyna zgodziła się na jego pomysł. Ze wszelkich możliwych wyjść z sytuacji, bez problemu udało im się wybrać tę najprostszą. Aż trudno było mu uwierzyć, że poszło tak łatwo. Cieszył się z tego, to prawda. Przecież nie miał złych zamiarów i nie życzył źle im obojgu. Martwił go jednak fakt, że Callisto zbyt naiwnie podchodzi do sprawy. A przynajmniej tak mu się wydawało. Gdyby to nie był on, a ktoś, kto chce najpierw zdobyć ich zaufanie, a potem to wykorzystać, z pewnością nie skończyłoby się to dobrze. Z takim nastawieniem jego nowa znajoma mogłaby wpakować się kiedyś w poważne tarapaty.
- Myślę, że przenocowanie tu jest dobrym pomysłem. Spokojna okolica, nie trzeba będzie martwić się o niechciane towarzystwo. Dni również są ciepłe, a przy wodzie zawsze trochę chłodniej i powietrze inne. – odpowiedział na propozycję, mimo że było mu wszystko jedno, gdzie spędzi noc. Przez najbliższe godziny nie zamierzał spać. Wyspał się poprzedniej nocy, a i większość tego dnia również leżakował, zatapiając się w swoich rozmyślaniach. No i nadal obawiał się powrotu czarodzieja, który upatrzył go sobie na cel. Nie chciałby obudzić się nagle między przestrzenią i czasem, w dziurze zwanej teleportem. Wolał mieć się na baczności przez najbliższe dni i noce, by ponownie nie stać się ofiarą tak nieprzyjemnego incydentu. Dlatego więc szukanie odpowiedniego dla niego miejsca mijało się z celem. Tę kwestię powierzył Callisto i pozwolił wybrać jej wedle własnego upodobania.
Swoje zadanie zebrania nieco opału przyjął bez marudzenia. Podobał mu się ten pomysł. Dzięki temu nie będzie musiał patrzeć jak kobieta pracuje, jednocześnie samemu nic nie czyniąc. No i noszenie kilku patyków nie mogło być problematyczne, nawet w jego stanie. Pokiwał głową na znak, że się zgadza, po czym wstał z kamienia i nieco się rozprostował.
- To jak? Za jakiś czas znowu tutaj? Postaram się przynieść ze sobą co nieco. – puścił oczko do dziewczyny, oczekując jej odpowiedzi. W przypadku, gdy się zgodzi, Verfnir uda się nieco głębiej w las z nadzieją na pomyślne zbiory. Kto wie? Może uda mu się nawet znaleźć jakiś krzak z owocami i kilka z nich podwędzić?
Awatar użytkownika
Callisto
Czarny Kot
Posty: 399
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Wędrowiec
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/administrator.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Callisto »

Skinęła jedynie potakująco głową i zapięła sobie płaszcz przy szyi, zarzucając go na jedno ramię, tak by nie przeszkadzał jej w sięganiu za plecy po strzały i przy naciąganiu cięciwy. Rzuciła jeszcze krótkie spojrzenie, w stronę chłopaka, po czym odwróciła się i odbiegła lekkim krokiem w las, szybko znikając Verowi z oczu.
Zagłębiała się w las coraz bardziej i nie zwalniając kroku rozglądała się czujnie, obserwując okolicę. Zwracała uwagę na roślinność, to jak zmienia się wygląd drzew, w miarę jak wchodziła głębiej w las, chociaż na razie w ogóle nie wypatrywała zwierząt. Chciała znaleźć swoje miejsce. Zawsze to robiła na polowaniu. Oczywiście mogła ustrzelić pierwszego lepszego królika czy kuropatwę, ale to jej odbierało całą przyjemność z przebywania wśród drzew. Nie chciała wchodzić w las tylko po to, by coś zabić. To by jej zniszczyło cały jego urok.
Zwolniła w końcu kroku, po czym zatrzymała się. Zadarła głowę w górę, spoglądając na korony drzew tak gęste, że tylko dzięki lekkiemu wietrzykowi, poruszającymi liśćmi i gałęziami, widziała prześwit nieba i słabe promienie słońca docierające tu gdzie stała. Dotknęła dłonią kory drzewa i przymknęła oczy z przyjemnością. Owady, niewielkie gryzonie i małe ssaki przemykały koło niej, jakby zupełnie ignorując jej obecność tutaj. Jakby uznawały, że dziewczyna przynależy do tego miejsca w takiej samej mierze jak one, lub przeciwnie – nie dostrzegały jej zupełnie. Poruszała się bezszelestnie, nawet gdy biegła, a teraz, stojąc bez ruchu i wsłuchując się w odgłosy natury, miała wrażenie że sam las jest nieświadomy jej obecności tutaj. To był jej dom. Cisza i kakofonia dźwięków jednocześnie, szorstka kora drzew i miękka ściółka pod stopami, lekki powiew wiatru w koronach drzew i zastygłe, ciepłe powietrze na dole.
Otworzyła w końcu oczy i rozejrzała się w poszukiwaniu odpowiedniego drzewa. Dostrzegła nieopodal idealne dla niej – wysokie, lecz rozłożyste niemal dopiero przy samym wierzchołku, pozostawiając niżej kilka skromniej ozdobionych zielenią gałęzi. Zrzuciła płaszcz na ziemię pod drzewem. Nie martwiła się, że ktoś jej go ukradnie. Po pierwsze w najbliższej okolicy nie było żywej duszy. Tzn. ludzkiej, sam las aż tętnił życiem wszelakich zwierząt. Zresztą ewentualnego złodziejaszka zobaczyłaby z daleka, a sam płaszcz, prawdę mówiąc, też nie był czymś kuszącym. Ot, zniszczony płaszcz podróżny. Nie zastanawiając się dłużej, zaczęła sprawnie wspinać się na drzewo. Nie potrzebowała nawet do tego wielu gałęzi po drodze, świetnie radziła sobie ze wspinaczką nawet po prostym pniu. Na wysokości kilkunastu metrów zatrzymała się na jednej z solidniejszych gałęzi i wspięła się na nią. Odsunęła się kawałek dalej od pnia, na nieco węższą jej część i usiadła na niej okrakiem, obejmując gałąź nogami. Zdjęła z pleców łuk i wyjęła jedną strzałę z kołczanu, po czym ułożyła ją na cięciwie, nie naciągając jeszcze łuku. Zamierając niemal w bezruchu, dopiero teraz zaczęła wypatrywać potencjalnej ofiary.
Awatar użytkownika
Verfnir
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wilkołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Verfnir »

Zaczekał aż dziewczyna zniknie mu z oczu, po czym spojrzał na zachodzące powoli słońce i stwierdził, że najwyższa pora ruszać. Zamierzał wykorzystać sytuację, by podczas spaceru móc zaplanować sobie nieco dokładniej nadchodzące dni. Nie wiedział za jaki czas wróci Callisto, ale domyślał się, że polowanie nie zajmie jej dużo czasu. W końcu była to całkiem sprytna i energiczna dziewczyna. Skoro podobnie jak on mieszkała pod gołym niebem, to musiała również umieć polować. W związku z tym Verfnir postanowił wreszcie ruszyć tyłek z miejsca, by wykonać swoją robotę jak najszybciej. Przecież nie chciał dać nowej znajomej na siebie czekać.
Idąc przed siebie zauważył, że drzewa i ich korony stają się coraz gęstsze. „to dobrze” – pomyślał. Musiał zagłębiać się coraz bardziej w las, co wcale nie odbiegało od jego planów. Nadal miał nadzieję na napotkanie jakiegoś krzaka z owocem. Nie wiedzieć czemu nagle naszło go na coś słodkiego i soczystego. Czuł się jak małe, uparte dziecko, które za wszelką cenę chce dostać coś dobrego i nie da za wygraną, póki tego nie dostanie. Był w tym wszystkim jednak mały problem. Verfnir nie posiadał żadnego naczynia, nawet prowizorycznego, w które mógłby te owoce zebrać. Postanowił jednak zacząć martwić się tym dopiero wtedy, gdy będzie ku temu powód. Zawsze mógł coś wykombinować i zrobić coś na kształt koszyczka z tego, co miał pod ręką. Póki co na swojej drodze napotykał jedynie drzewa, ich korzenie i złamane gałęzie. Nie było w nich ani nić dobrego, ani nic słodkiego, więc zamartwianie się na zaś nie miało sensu. Po kilku minutach marszu postanowił przystanąć na chwilę, by móc się rozejrzeć. Miejsce, w które trafił okazało się być dziwnie opustoszałe. Nie dość, że nie było w okolicy żadnych zwierząt to nawet śpiew ptaków stopniowo cichł, by po chwili całkowicie zniknąć. Wilkołak zdziwił się nieco, gdyż Szepczący Las w okolicach wodospadu szczycił się swoim pięknem i zazwyczaj tętnił życiem. Tutaj jednak było ponuro i to nie dlatego, że promienie słońca nie mogły przebić się przez liście. Verfnir przeczuwał, że chodzi o coś innego. Trawa nie kołysała się na lekkim wietrze, a drzewa, mimo swego naturalnego wyglądu, sprawiały wrażenie martwych. Ale przecież nikt nie przyszedł tu po to, by zastanawiać się nad walorami tego miejsca! Wilkołak doszedł do tego samego wniosku i w komentarzu na tę sytuację wzruszył jedynie ramionami. Zaraz po tym, niedaleko od niego, upatrzył kilka patyków o nie za dużych, ale też i nie za małych rozmiarach. Stwierdził, że będą one w sam raz na ognisko, dlatego też ruszył w ich stronę. Dopiero gdy podszedł do swojego celu odniósł wrażenie, że ktoś go obserwuje. Ponownie rozejrzał się wokół, jednak było dokładnie tak, jak domyślał się, że będzie – nikogo nie zobaczył. Co więcej, nikogo nie wywęszył. Zdał sobie sprawę, że to po prostu jego umysł może płatać mu figle po ostatnich wydarzeniach, a on daje się na to nabierać. Postanowił to zignorować i skupić się na tym, co ma zrobić. Przykucnął więc i zebrał cztery większe patyki. Jako że jego prawa ręka była w tej chwili nieco ograniczona pod względem możliwości, położył swoją zdobycz na jej przedramieniu i pomógł przytrzymać własnym brzuchem. Nie było to zbyt wygodne, jednak biorąc pod uwagę to, że miał w zamiarze zebrać jeszcze trochę bardziej delikatnych gałązek, to lepiej było zrobić to w ten sposób, niż trzymać je w zębach. Już się podnosił, już zamierzał odwrócić się w stronę, z której przyszedł, gdy usłyszał za sobą szelest trawy i poczuł lekki podmuch powietrza. Ktoś lub coś przemknęło tuż za nim.
Awatar użytkownika
Callisto
Czarny Kot
Posty: 399
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Wędrowiec
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/administrator.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Callisto »

Siedziała na gałęzi bez ruchu już od ponad godziny, lecz wcale nie czuła upływającego czasu. Nie raz musiała jeszcze dłużej czatować, w miejscach gdzie w ogóle nie było zwierzyny. Zdarzało się przecież, że rozdzielali się z Thorem na dobrych kilka dni, by on mógł posilić się w innych lasach. Nie mógłby przecież, tak jak ona żywić się przez parę dni samymi jagodami na terenach ubogich w jakąkolwiek zwierzynę. Oferowała się zawsze, że może mu ustrzelić ptaka, ale nie lubił jeść upolowanego przez nią jedzenia. Mówił, że nie jest padlinożercą tylko drapieżnikiem.

Teraz jednak słyszała i czuła, że las tętni życiem. Niewielka wadera przemknęła jakiś czas temu pod drzewem, ewidentnie wyczuwając obecność dziewczyny, lecz nie mogąc jej zlokalizować. Odbiegła po chwili, a Callisto nawet przez myśl nie przeszło, by skierować w jej stronę strzałę. Nigdy w życiu nie zapolowała na wilka i miała nadzieję, że nigdy nie będzie musiała tego zrobić. Jej więź z Thorem była tak silna, że postrzegała całą jego rasę, niemal w takich samych kategoriach jak ludzi. Basior nie przynależał co prawda do żadnego stada i znacząco się też odróżniał od swoich pobratymców. Był o wiele większy, potężniejszy, silniejszy i w ogóle, w jej mniemaniu – lepszy w każdym aspekcie. Ale jednak sam o sobie mówił, że jest wilkiem, ewentualnie wilkorem, gdy napotykali na swojej drodze jakiegoś wilka, który uciekał przed nim obnażając zęby. Nigdy nie potrafiła stwierdzić, czy basiorowi jest z tego powodu przykro, że nigdzie nie przynależy, czy jest mu to obojętne. W każdym razie nigdy nic nie dawał po sobie poznać. Byli jak dwoje samotników, znoszących jedynie swoje towarzystwo, okazjonalnie podróżując z innymi ludźmi lub istotami, które przychodziły i odchodziły, a oni szli razem dalej.

Z rozmyśleń wyrwał ją cichy szelest. Skierowała naciągnięty łuk w tamtą stronę w odruchu tak automatycznym, iż zorientowała się, że naciągnęła cięciwę po tym, iż pióra lotki delikatnie muskały jej policzek. Przez zarośla kilkaset metrów dalej przedzierała się piękna młoda łania. Dziewczyna zmarszczyła lekko brwi, zastanawiając się, jak tak młode, płoche zwierze mogło robić wokół siebie tyle zamieszania. Zawahała się z łukiem w gotowości. Normalnie nie polowała na sarny ani jelenie, gdyż było to zdecydowanie za dużo jak na nią, a Thor sam się o siebie troszczył. Tym razem do wyżywienia miała jeszcze chłopaka, ale łania była naprawdę młodziutka i Callisto była o krok od darowania jej życia, gdy dostrzegła jak krzywo stąpa zwierzę. Poczuła ukłucie żalu, po czym wypuściła strzałę, która trafiła młodą sarenkę prosto w oko. Łania padła tam gdzie stała, a Callisto szybko zsunęła się z drzewa i przebiegła te kilkaset metrów, by jak najszybciej znaleźć się przy zwierzynie. Widziała już wtedy, dlaczego jej ofiara robiła tyle hałasu i dlaczego poruszała się tak nietypowo, dlatego zdecydowała się ukrócić jej cierpienia. Stanęła nad młodą i w bezwiednym odruchu wyjęła strzałę z jej głowy. Wyczyściła ją szybko o trawę i obejrzała grot. Był nienaruszony, więc schowała strzałę do kołczanu i dopiero spojrzała na zwierzynę. Była piękna, młoda, miała błyszczącą sierść i.. niestety skręconą, zakrwawioną tylną nogę. Musiała wpaść w jakieś sidła, albo wyjątkowo pechowo upaść, lub stąpnąć. Callisto ukucnęła przy zwierzęciu i obejrzała dokładnie ranę. Nie, dobrze wtedy widziała, to na pewno nie były ugryzienia jakichś drapieżników. Wówczas nie ryzykowałaby jedzenia mięsa, które zostało wcześniej nadgryzione przez nieznane jej zwierzę. Tym razem jednak łania miała po prostu pecha, a półelfka wiedziała, że gdyby ona jej nie dobiła, zrobiłyby to wilki lub inne drapieżniki.

Ostrożnie podniosła ciało zwierzęcia i założyła je sobie na barki, trzymając je rękoma za nogi po dwóch stronach. Miała zajęte ręce, lecz w razie zagrożenia, zrzucenie młodej łani z pleców i sięgnięcie po nóż czy miecz, nie stanowiło problemu. Callisto zdecydowała się też na upolowanie rannej sarenki, gdyż wiedziała, że z racji jej niewielkich rozmiarów da radę donieść ją do obozu. W przypadku czegoś większego potrzebowałaby pomocy. Mimo to sapnęła lekko pod ciężarem zwierzęcia i ruszyła szybkim krokiem w drogę powrotną do wodospadu.
Awatar użytkownika
Verfnir
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wilkołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Verfnir »

Wstał i odwrócił się tak gwałtownie, że to coś nie powinno mieć nawet najmniejszej szansy na ucieczkę i ukrycie się. Zdziwił się więc, gdy nie ujrzał niczego oprócz tych ponurych drzew i wyblakłej trawy. Skupił się bardziej na swych zmysłach słuchu i węchu, ale to również wydawało się być bezsensowne. W pobliżu nie było żywej duszy, a nawet jeśli, to musiała się bardzo dobrze kamuflować. Verfnir stwierdził, że pierwsza opcja jest bardziej prawdopodobna i ponownie potraktował całe to zajście jako głupi żart swojej wyobraźni. Mimo tego nadal uważał, że lepiej zachować ostrożność, by w razie ewentualnej napaści nie dać się zaskoczyć. Nasłuchiwał i rozglądał się tak jeszcze przez moment, po czym nie widząc niczego podejrzanego skierował swój krok z powrotem w stronę wodospadu. Zamierzał opuścić to miejsce jak najszybciej.
Z każdą chwilą droga powrotna nabierała kolorów. Trawa jakby ożyła, drzewa ponownie stały się domem dla maleńkich, ciężko pracujących istot, a ptaki znów zaczęły śpiewać. Wilkołak co jakiś czas schylał się po leżące na ziemi gałązki i część z nich dorzucał do swojego prowizorycznego „koszyczka”, a drugą część trzymał w dłoniach. Nawet nie zorientował się, że udało uzbierać mu się całkiem sporą ilość drwa, jednak miał wrażenie, że i tak będzie musiał przejść się jeszcze raz, by „upolować” więcej patyków. Tym razem drugie łowy planował znacznie bliżej wodospadu. Musiał mieć niezłego pecha, by wcześniej trafić w tak opustoszałe miejsce. Nie wierzył w takie byty jak duchy, zjawy, czy inne straszydła, ale przyznał samemu sobie, że tamta okolica wydawała się być nawiedzona. Ciężko mu było w to uwierzyć, ale najwidoczniej Szepczący Las również miał swoje gorsze, owiane tajemnicą dzielnice.
Zaczął zastanawiać się, czy Callisto już wróciła i czeka na niego przy jeziorze. Nie wiedział, ile czasu go nie było, jednak nie wydawała mu się to krótka chwila. Miał nadzieję, że dziewczyna nie stwierdziła, że jej nowy znajomy postanowił sobie pójść i nie odeszła bez niego w siną dal. Przecież wiedziała, czym to grozi, a w dodatku Verfnir bardzo chciał się odwdzięczyć za poskładanie ręki. Postanowił przyspieszyć nieco kroku.
Gdy dotarł na miejsce okazało się, że dziewczyny jeszcze nie było. Jeszcze albo już. Mając nadzieję, że po prostu wyprzedził myśliwego, chłopak postanowił wykorzystać okazję na uzbieranie nieco większej ilości czegoś na opał. Jego dotychczasowe zbiory mogły nie wystarczyć, a skoro i tak musiał czekać, to czemu miałby siedzieć w tym czasie bezczynnie? To, co udało mu się uzbierać położył przy tych samych kamieniach, na których wcześniej siedzieli wraz z Callisto. Następnie skierował się w stronę najbliższych drzew, by w razie pojawienia się znajomej być dla niej dobrze widocznym. Chodził i zbierał patyki te najbliżej wodospadu, a jednocześnie rozmyślał, jak sprawy potoczą się dalej. Skoro mają zdążyć do Adrion przed pełnią, to muszą wyruszyć możliwie najszybciej. Dobrze by było być w mieście nieco wcześniej. Wilkołak zdawał sobie sprawę, że jego stan niedługo się pogorszy, a jeśli ma prowadzić towarzystwo, to dobrze by było być w miarę świadomym tego, co się wokół dzieje. Biorąc to pod uwagę postanowił, że zaproponuję dziewczynie wyruszenie już następnego dnia.
Awatar użytkownika
Callisto
Czarny Kot
Posty: 399
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Wędrowiec
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/administrator.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Callisto »

Droga powrotna zajęła jej trochę więcej czasu ze względu na dodatkowy ciężar. Zwierzę mimo niewielkich rozmiarów, nadal było dla niej ciężkie i niespecjalnie poręczne. Gdy wyszła z tej gęstszej części lasu i zaczęły na nią padać pierwsze promienie słońca zrobiło jej się gorąco. Z ulgą powitała szmer wodospadu w oddali. Gdy wyłoniła się z pomiędzy drzew słońce oślepiło ją na moment, po chwili dostrzegła jednak chłopaka krzątającego się nieopodal wodospadu oraz stosik gałęzi przy głazach na których siedzieli. W sumie miejsce dobre jak każde inne, chociaż ona odruchowo wybrałaby coś pod drzewem. Podeszła jednak do kamieni i przyklęknęła z ulgą zrzucając z barków zwierzynę.
- Jestem - rzuciła do chłopaka, który chyba i tak zdążył ją zauważyć.
Odgarnęła spocone włosy z czoła, marząc teraz o kąpieli. Przy chłopaku jednak raczej ubrań z siebie nie zrzuci, a do wieczora nie zostało wiele czasu i nie chciała ryzykować spania w mokrych ubraniach. Zrzuciła jedynie z siebie płaszcz i cały ekwipunek poza pasem z sakwami. Przeciągnęła się i odgarnęła spocone włosy z karku, przeczesując je lekko palcami.
Pogoda była wręcz idealna, nigdzie jej nie było spieszno, wyjątkowo nikt jej nie gonił. Normalnie żyć nie umierać.
- Dzięki, że pozbierałeś chrust - stwierdziła podchodząc do niego i przykucnęła przy brzegu, mocząc dłonie, ramiona i twarz w chłodnej wodzie. Czekało ją jeszcze oprawienie mięsa, a nigdy tego nie lubiła. Nie mogła też jednak pozwolić, by za łania za długo leżała na słońcu.

Wstała w końcu i podeszła do łani. Odwróciła ją brzuchem do góry i usiadła na niej okrakiem, wyciągając zza pasa niewielki, ale ostry nóż. Najpierw wycięła ostrożnie odbyt i pęcherz zwierzęcia, starając się by nic nie pękło. Później odwróciła się w kierunku głowy sarny i delikatnie nacięła skórę przy jej gardle. Nie chcąc dopuścić do uszkodzenia żadnych wnętrzności, gdy są jeszcze w środku, rozcinała zwierzę ostrożnie, podnosząc palcami skórę do nacinania. W ten sposób rozcięła łanię wzdłuż brzucha, a wnętrzności same zaczęły powoli wypływać. Skrzywiła się nieco na ten widok i zabrała do przecinania przepony. Włożyła później ostrożnie obie ręce do klatki piersiowej zwierzęcia i ostrożnie, choć na ślepo, manewrując nożem, odcięła tchawicę i przełyk, po czym szybko wyszarpnęła je na zewnątrz razem z płucami i sercem. Dopiero wówczas wyrzuciła resztę wnętrzności na zewnątrz, odsuwając się trochę, by się nie ubrudzić.

Zastanawiała się w międzyczasie, czy Thor znalazł dla siebie coś do jedzenia. A może natknął się na tą waderę, którą ja spotkałam i nie wróci na noc.. zaśmiała się pod nosem. Nie wiedziała w sumie, co porabia wilk, gdy wałęsa się samotnie, ale jakoś się o niego nie martwiła, wiedziała, że poradzi sobie niemal w każdej sytuacji. Czystym kawałkiem przedramienia odgarnęła włosy z twarzy i skupiła się ponownie na łani.

Nie miała za bardzo jak powiesić sarny, z czego zdała sobie sprawę dopiero poniewczasie, więc jedynie odwróciła ją do góry nogami... a właściwie nogami do dołu i pozostawiła, by krew nieco z niej spłynęła. Za jakiś czas zacznie oprawiać mięso, ale na razie wróciła do wody i umyła dokładnie ręce do przedramion i opłukała nóż, po czym schowała go do pochwy za pasem.
Awatar użytkownika
Verfnir
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wilkołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Verfnir »

Nie minęło dużo czasu, jak Callisto pojawiła się z… łanią na plecach. Verfnir był przekonany, że polowania nie są dla niej żadnym problemem, ale nie spodziewał się, że przyniesie na kolację coś takiego. „Ładny mi królik” – pomyślał, po czym w reakcji na sytuację westchnął lekko. Już z tej odległości mógł zauważyć, że dziewczyna włożyła nieco wysiłku w przytarganie tutaj zwierzęcia. Zrobiło mu się odrobinę głupio. Chociaż wiedział, że ze swoją ręką prawdopodobnie tylko by jej przeszkadzał, to poczuł się nieswojo, widząc jak kobieta haruje, a on kręci się w kółko w poszukiwaniu chrustu. Nawet nie zdążył się spocić! To wszystko powinno wyglądać odwrotnie! Skierowawszy się w stronę prowizorycznego obozowiska stwierdził, że potrzebują jeszcze czegoś na rozpalenie ognia. Wizja pocierania o siebie dwoma kijaszkami niezbyt podobała się chłopakowi. Nigdy nie lubił robić tego w ten sposób. Często trwało to zbyt długo, a też nie zawsze udawało się to zrobić poprawnie. W tej sytuacji dobrym wyjściem byłby jakiś krzemień. Pytanie tylko, czy w okolicy uda się mu takowy znaleźć?
Gdy doszedł już na miejsce rzucił niedbale kolejną partę patyków na stos. Spojrzawszy się na niego, ku swojemu zdziwieniu, stwierdził, że udało mu się uzbierać całkiem niemałą ilość chrustu. Wydawało mu się, że jest go znacznie mniej, a tu taka niespodzianka. Gdy dziewczyna mu podziękowała skinął w odpowiedzi głową.
- Widzę, że nie próżnowałaś. Thor wyjadł wszystkie króliki? – rzucił żartobliwym tonem, po czym przyjrzał się łani i zauważył jej zranioną nogę. Spoważniał nieco i nawet zaczął współczuć zwierzęciu. Dobrze wiedział, jak musiała się czuć. Przecież on sam, całkiem niedawno, załatwił sobie w podobny sposób swoją rękę. Od tego momentu nie minął nawet jeden dzień, a on już tak bardzo odczuwał brak pełnej sprawności. Wolał nie wiedzieć, ile czasu cierpiała ta łania przed swoją śmiercią. – Rozumiem… miała skręconą nogę. Mam nadzieję, że jutro nie ustrzelisz mnie na kolację tylko dlatego, że zleciałem z kamienia? – zapytał, całkiem nieźle udając podejrzliwy głos. Usiadł na chwilę na kamieniu, spoglądając na znajomą. – Kończąc jednak z żartami widzę, że się trochę napracowałaś. Jeśli chcesz, mogę ci w czymś pomóc. Nie jestem zbyt dobry w zajmowaniu się upolowaną zwierzyną. Moje metody zwykle bywają nieco bardziej… zwierzęce. Jednak jeśli chcesz, to postaram się wypaść jak najlepiej. – No tak. Przecież za każdym razem polował pod swoją wilczą postacią. Nigdy nie odczuwał potrzeby oprawiania mięsa, czy pieczenia go. Dla ludzi taka konsumpcja mogłaby wydawać się brutalna i ohydna, jednak dla wilkołaka było to całkiem naturalne. – Poszukałbym jeszcze kilku kamieni dla ogrodzenia ogniska. Mimo, że mamy tutaj dużo piasku nie chcę ryzykować pożaru, a z ogniem nigdy nic nie wiadomo. Czy może raczej preferujesz inne miejsce? Szczerze mówiąc dla mnie to bez różnicy.
Chwilę potem Callisto zabrała się za upolowaną łanię. Chłopak przyglądał się temu z zaciekawieniem. Okazało się, że jego nowa znajoma nie jest tym typem kobiety, który boi się ubrudzić. Nie trzeba było być geniuszem, by dojść do wniosku, że wnętrzności zwierzęcia nie robią na niej większego wrażenia. Musiała już niejednokrotnie wykonywać tego typu czynności. Zdziwił się, gdy usłyszał jej krótki i cichy śmiech.
- A ciebie co tak bawi? Paplanie się w czyichś wnętrznościach sprawia ci radość? – wstał z głazu i uśmiechnął się lekko. Jeśli Callisto poprosi go o pomoc, wykona dokładnie to, czego dziewczyna będzie od niego oczekiwać. W przeciwnym wypadku zacznie kręcić się po okolicy w poszukiwaniu kilku kamieni, uprzednio informując o tym znajomą.
Awatar użytkownika
Callisto
Czarny Kot
Posty: 399
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Wędrowiec
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/administrator.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Callisto »

Zaśmiała się na jego słowa i podniosła wzrok na chłopaka, by mu odpowiedzieć. Dostrzegła jednak gdzie powędrowało jego spojrzenie i że sam się już domyślił, dlaczego wróciła z większą zwierzyną. Gdy jego słowa potwierdziły jedynie jej przypuszczenia pokiwała głową, kontynuując wówczas jeszcze oprawianie zwierzęcia. Obejrzała się jeszcze na niego, machając nożem w zamyśleniu.
- No nie wiem. Raczej nie, przez rękę nas nie będziesz spowalniał, ani nic z tych rzeczy - odpowiedziała na jego dowcip udając powagę. - Ale wiesz, gdyby ktoś nas ścigał, a ty miałbyś ranną nogę, a nie rękę, to skąd wiesz, że bym cię nie odstrzeliła dla zmniejszenia balastu? - uniosła brew i uśmiechnęła się lekko. Było widać, że żartuje. A może nie? Nie, no raczej żartuje.. chyba. Odwróciła gwałtownie głowę w stronę lasu, gdy zdawało jej się, że usłyszała szelest. Szybko powróciła jednak wzrokiem do chłopaka, gdy ten się odezwał ponownie.

- Chyba sobie poradzę - wzruszyła lekko ramionami i zerknęła na niego krótko, gdy zaproponował pomoc, skupiając się ponownie.
Szczerze mówiąc, przydałby jej się ktoś do pomocy. Trzeba zanieść wnętrzności kawałek do lasu i zakopać, żeby nie ściągnąć sobie na głowę padlinożerców. Ona sama nie lubiła babrać się w zwierzęcych wnętrznościach, w żadnych właściwie, ale nie mogła przecież wybrzydzać. U mniejszych zwierząt było to też mniej obrzydliwe niż u sarny. Wiedziała jednak, że angażowanie chłopaka do takiej roboty było raczej bez sensu. Flaki leją się nawet przez zdrowe ręce, a co dopiero, gdy jedna jest unieruchomiona. Nie miała zamiaru mu w żaden sposób tego wypominać, ale nie wiedziała też za bardzo jak samej się za to zabrać. Jak ubrudzi sobie koszulkę, to zacznie śmierdzieć już po kilku chwilach. Z zadowoleniem przyjęła też zmianę tematu, chociaż potrzebowała chwili, by zrozumieć o co chodziło Verfnirowi.
- Nie, to nie to - uśmiechnęła się - zastanawiałam się po prostu co porabia Thor.. - machnęła dłonią nie kończąc. Nie było sensu opowiadać całej historii, wątpiła zresztą by była ona dla chłopaka równie zabawna co dla niej.

Lecącą strzałę usłyszała zanim ją zobaczyła.
- Padnij! - szarpnęła chłopaka za zdrową rękę na ziemię i rzuciła się z nim za łanię. Dobrze, że nie czekała dłużej, gdyż strzała śmignęła dokładnie w miejscu, gdzie była jeszcze przed chwilą głowa wilkołaka. Druga wbiła się w pusty już brzuch zwierzyny i wyszła nieco grotem na wylot, na szczęście nie raniąc żadnego z nich. Dziewczyna zaklęła cicho pod nosem. Była wściekła, że zignorowała hałas, który słyszała chwilę temu. Nigdy nie ignorowała swojego instynktu, a teraz zachowała się jak idiotka! Dała rozpieścić się pogodzie i poczuciu bezpieczeństwa.
- Głupia! - warknęła cicho pod swoim adresem i zerknęła szybko nad łanią w stronę lasu. Było ich trzech, to wiedziała na pewno. Nie chciała tracić czasu na dokładniejszą ocenę sytuacji. Oboje z Verem byli tu wystawieni, jak kaczki. Nie potrwa długo, niż któryś z atakujących znajdzie bardziej odpowiedni kąt strzału.
Dziewczyna bez słowa skoczyła nagle nad łanią, rzucając się praktycznie w stronę swojego ekwipunku. Była cholernie wściekła. Co za ludzie atakują przy wodopoju, że tak się wyrazi? Na pewno skrupułów żadnych nie będą mieli, to stało się już jasne. Szybkim przewrotem uniknęła strzały, która trafiła w trawę dokładnie tam, gdzie połelfka znajdowała się przed chwilą. Błyskawicznie złapała łuk i kołczan, po czym niemal nie przymierzając, posłała jedną ze strzał w kierunku lasu. Wracała już biegiem za ich prowizoryczne ukrycie, gdy usłyszała jak trafiony napastnik charczy trafiony w gardło i pada gdzieś w krzakach.
- To jacyś Twoi znajomi? - zapytała już spokojniej Vera, nie mając nawet przyspieszonego oddechu i zerknęła ponad ciałem łani w poszukiwaniu pozostałych napastników. Nawet jeśli przyleźli tu za jej nowym towarzyszem, nie miała mu tego za złe, chociaż mógłby ją uprzedzić o tak istotnym szczególe.
Awatar użytkownika
Verfnir
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wilkołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Verfnir »

Nie wiedział, jak powinien zareagować na słowa dziewczyny. Nie był pewny, czy to był żart, czy też nie. Pomimo tego, że zdołała się na raczej przyjazny uśmiech, Verfnir stwierdził, że to bardzo dobre pytanie. Callisto nie wyglądała na zdolną do czegoś takiego, jednak nie znał jej prawie w ogóle. Nie miał pewności, czy właśnie tak by nie postąpiła. Chociaż z drugiej strony, gdyby taki miała zamiar, na pewno by o tym mu nie powiedziała.
- Nie musiałabyś tego robić. Nie zamierzam być dla nikogo żadnym balastem. – uśmiechnął się na znak, że nie wziął tego do siebie. Jednocześnie miał w zamiarze zapewnienie dziewczyny, że na wypadek takiej sytuacji nie będzie czymś, co by jedynie zawadzało.
Podobnie jak Callisto udało mu się wychwycić szelest dobiegający od strony drzew. Co więcej, wyczuł kilka zapachów, które do najprzyjemniejszych z pewnością nie należały. Wstał z kamienia i ruchem ręki uciszył dziewczynę, gdy ta zaczęła wyjaśniać mu powód jej wcześniejszego rozbawienia. Woń, która dochodziła do jego nozdrzy przypominała mieszankę potu, alkoholu i dymu. Prawdopodobnie z jakiegoś zioła, którego Verfnir nie mógł rozpoznać.
- Ćśś, ktoś się zbliża. - Nie wydawało mu się, że były to osoby, które udało mu się spotkać ostatnimi czasy. Nieproszeni goście ewidentnie próbowali się skradać. Każdy krok stawiali powoli i ostrożnie, jednak dla uszu chłopaka nie było to problemem. Udało mu się nawet usłyszeć coś, co mogło oznaczać tylko jeden dźwięk. Dźwięk naciąganej cięciwy. No cóż… W tym momencie Verfnir miał wiele szczęścia. Zobaczył jedynie niewielki ruch wśród krzaków, a chwilę po tym lecącą wprost na niego strzałę. Callisto zareagowała w idealnym momencie. Wilkołak poczuł szarpnięcie za rękę i nawet nie zdążył mrugnąć, a znajdował się już za ciałem młodej łani. Dziewczyna bez wątpienia uratowała mu życie. Gdy zaraz po tym ujrzał grot drugiej strzały, która przebiła ich prowizoryczną ochronę, zrozumiał, że zostali napadnięci przez zwykłych bandytów. Strzelali nieumiejętnie, a jakość ich ekwipunku sugerowała raczej, że nabyli go na pierwszym i w dodatku wcale nie lepszym targu. Nie zmieniało to jednak faktu, że oboje znajdowali się teraz w niebezpieczeństwie. Młodzieniec nawet nie zdążył zareagować. Zaklął pod nosem, gdy Callisto wybiegła po swój ekwipunek, wystawiając się jednocześnie na strzał chyba z każdego możliwego kierunku. Verfnir wychylił głowę zza ciała łani, by zorientować się w sytuacji. Dziewczyna radziła sobie dobrze, a nawet bardzo dobrze. Wilkołak nie spodziewałby się po niej, że będzie tak zwinnie unikać nadlatujących w jej kierunku strzał. Zaczynało go naprawdę interesować, kim tak naprawdę była. Ale to nie był dobry moment na rozważania tego typu. Widocznych oponentów było trzech, jednak chłopak wyczuł jeszcze jednego, czwartego, czekającego w ukryciu na atak z zaskoczenia. Siedział w bujnej koronie jednego z pobliskich drzew.
- Zawracaj, może być ich więcej! – jednak dziewczyny wcale nie trzeba było ponaglać. Nim chłopak się obejrzał ona była obok, a przy okazji dało się słyszeć żałosne charczenie trafionego przez nią zbira. Verfnir schował się momentalnie za łanię, po czym zwrócił się do znajomej:
- Ty oszalałaś, wiesz? – zapytał retorycznie rozbawionym tonem. – Jeden siedzi na drzewie. Dobrze skryty. Wystawię ci go. – postanowił póki co zignorować pytanie mu zadane. Był pewny, że nie zna agresorów, jednak całe to przedstawienie uświadomiło mu, że może lepiej będzie powiedzieć Callisto o tajemniczym czarodzieju, który próbował go porwać. No… o ile oboje przeżyją.
Wyjrzał jeszcze raz przez cielsko ustrzelonego zwierza i zobaczył, jak jeden ze zbirów próbuje obejść ich od prawej strony. Drugi, ten z lewej posłał w kierunku chłopaka strzałę, jednak ten zdążył tym razem schować się przed nią bez niczyjej pomocy. Spojrzał błagalnym tonem na swoją usztywnioną rękę, po czym stwierdził, że w tej sytuacji nie ma wyboru. Musiał zaryzykować.
- Szanuję twoją pracę, ale biorąc pod uwagę obecną sytuację chyba nie będziesz się wściekać… - uśmiechnął się do znajomej, po czym nie czekając na żadną reakcję przybrał swoją wilczą formę. Trwało to o wiele krócej niż wtedy, gdy z powrotem stawał się człowiekiem. Była to kwestia dwóch, może trzech sekund, po których został po nim jedynie fragment drewna i kawałek materiału. On sam natomiast wybiegł na spotkanie ze zbójem, który był na idealnej pozycji, by oddać czysty strzał prosto w Callisto. Widok pędzącego na niego wilka zdezorientował go jednak. Verfnir zauważył, jak na jego twarzy pojawia się strach z nutką zdziwienia. Opryszek zmienił swój cel na zbliżającego się chłopaka, jednak ten ponownie słysząc dźwięk naciąganej cięciwy gwałtownie odskoczył w bok, przez co strzała odbiła się od podłoża i złamała w połowie. Niecelny strzał był przesądzającym o losie bandyty błędem. Verfnir nie dał mu czasu na reakcję. Skoczył wprost na niego, przygwożdżając go tym samym do podłoża. Przez chwilę wahał się, co ma zrobić. Przypomniała mu się sytuacja sprzed laty, gdy po raz pierwszy zabił człowieka. Smak krwi źle mu się kojarzył… Nie chciał tego powtarzać. Nie chciał znowu być mordercą… Zdołał jednak zauważyć, jak jego ofiara próbuje sięgnąć po przymocowany do pasa sztylet. Na wilkołaka podziałało to jak mocny kopniak w dupę dla zachęty. Nie czekając na nic zamachnął się zdrową łapą i jednym, zdecydowanym ruchem rozpłatał swoimi pazurami lewy policzek napastnika. Poczuł silne wierzgnięcie biedaka, do którego chyba nie do końca dotarło, co właśnie się stało. Verfnir nie czekał na jego krzyk. Od razu skierował się w stronę kolejnego zbója, który widząc dokładnie całe zajście upuścił łuk i rzucił się do ucieczki. Przed oczami wilkołaka pojawił się obraz bandytów mordujących matkę Neji. Oni też tak uciekali. Najpierw pewni siebie, żądni mordu dla czystej przyjemności, a potem? Potem kwiczeli jak zarzynane świnie. Błagali o litość. Jakie to było żałosne… Wszyscy byli tacy sami. Wszyscy zasługiwali na śmierć…
Jakaż to głupota odwracać się do wilka tyłem! Wilka, który bez trudu dogonił właśnie swą ofiarę i tym razem bezlitośnie zatopił kły w jej szyi. Zrobił to machinalnie, jakby odruchowo, bez żadnych wyrzutów. Nie usłyszał nic. Żadnego krzyku… Zawiodło go to. Poczuł jedynie w pysku krew, której było mu mało. Krew takich ludzi, jak ci tutaj. Takich, których powinno być coraz mniej na świecie… Złych ludzi. Chciał więcej. Wgryzł się głębiej. Im głębiej, tym więcej życiodajnej substancji… Tak, to było to… Po chwili jednak przypomniało mu się, że w okolicy jest jeszcze ktoś… Chowa się na drzewie, najwidoczniej mając nadzieję na przeżycie. On też miał w sobie krew. Jemu też trzeba było ją spuścić… Ver jak na zawołanie wyjął kły z szyi i tak martwego już biedaka i podbiegł pod drzewo, na którym siedziała ostatnia ofiara. Wskoczył na nie, zaczepił się pazurami na krótką chwilę, po czym spadł z powrotem na ziemię.
- Odejdź, psi synu! Spieprzaj stąd! Słyszysz?! Spieprzaj mówię, bo cię podziurawię! – wilk jednak ani myślał zrezygnować. Warczał groźnie na mężczyznę, jakby zachęcając go do tego, co z taką pewnością deklarował. Wilkołak co chwilę próbował wdrapać się na drzewo, jednak im bardziej się starał, tym bezsensowniejszy okazywał się wysiłek. To jeszcze bardziej go rozdrażniało i irytowało. Dlaczego nie mógł zabić kogoś, kto na śmierć zasługiwał?
Zablokowany

Wróć do „Wodospad Snów”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości