Wodospad Snów(Polana nad wodospadem) O tym, jak szczur poskromił smoka...

Wodospad Snów położony jest na granicy Szepczącego Lasu, niedaleko miasta Menaos. Wodospad jest schronieniem dla leśnych zwierząt, a w skale pod nim znajduje się grota którą zamieszkuje ogromny, ale przyjazny biały smok Zora. Dolina wodospadu jest pełna potliwych chochlików i zwierząt, czasem zaglądają tu druidzi w poszukiwaniu szkarłatnych grzybów, które można znaleźć tylko tutaj.
Charlotte
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 85
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przeklęty człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Charlotte »

        Nie chciała, żeby smok w jakikolwiek sposób zaczął się martwić z jej powodu. Miała swoje problemy i tak naprawdę nikomu nic do nich. Kobiece humorki, niespełnione ambicje, strach przed następnym dniem... To wszystko skumulowało się w dziewczynie tak bardzo, że powoli traciła jakiekolwiek chęci do dalszego życia. Kiedyś była w stanie dostrzec wszelkie cuda świata, cieszyła się z możliwości wygrzewania na słońcu czy kąpieli w chłodnej wodzie strumienia. A teraz? Gwiazdy były pierwszą rzeczą zdolną poruszyć jej serce od naprawdę długiego czasu.
        Przysłuchując się opowieści swego towarzysza zdała sobie jednak sprawę z rzeczy, którą wcześniej starała się odsunąć od siebie. Nawet najpotężniejsze istoty musiały mierzyć się z przytłaczającymi je siłami. Nie ważne, czy była tu mowa o innych drapieżnikach, klątwach czy wewnętrznych demonach, nie istniało życie całkowicie pozbawione strachu i trosk o nowe jutro.
        - Trochę dziwnie to brzmi, że najbardziej magiczne stworzenie tego świata boi się magii, ale doskonale Cię rozumiem. Posiadanie mocy, której nie można kontrolować... sama jestem tutaj idealnym przykładem, chociaż co prawda nie prosiłam się o to. Twoim największym wrogiem jesteś Ty sam, czyż nie? - Utkwiła swoje bystre spojrzenie w twarzy mężczyzny. Jej oczy o ciemnej fiołkowej barwie zdradzały, iż doskonale rozumiała jego uczucia, chociaż klątwa z pewnością działała nieco inaczej od magii chaosu, która wypełniała gada. O ile jednak on starał się to jakoś kontrolować, unikać większego wysiłku zdolnego uwolnić pokłady mocy przerastające możliwości smoka, tak Charlotte co noc musiała się poddać ciemności, która zamieszkała w niej już na stałe.
        Podejrzewała, że Ognaruks ma tajemnice, której nie chce wyjawić. Czy było w tym jednak coś dziwnego? Każdy posiadał jakiś sekret, mniejszy lub większy. Nawet ze sposobu w jaki dozował dla niej informacje mogła się domyślić, że coś nie daje mu spokoju. Nie chciała jednak naciskać. Za wcześnie było dla nich na wzajemne zaufanie, po co się oszukiwać? Nie wykluczone jednak, że kiedyś znów się spotkają i wtedy otworzą przed sobą nawzajem kolejne nieodkryte dotąd aspekty własnych osobowości.
        - Jak mam być szczera nie ufam rycerzom. Oni zawsze mają jakiś ukryty cel nawet jeśli uważają, że walczą dla własnego honoru. Sława, bogactwo, względu białogłowych czy swojego władcy... - Przypomniała sobie pewnego wojownika, który po "uratowaniu jej przed krwiożerczą bestią" domagał się zapłaty w naturze oraz własne ostrze wystające mu z piersi. - Smoczy wybawca byłby w stanie przyprawić damę o zawał serca, nie sądzisz?
        Humor zdawał się jej poprawiać, o czym świadczyły rozbawione iskierki w jej oczach. Zastanawiające jak szybko zmieniał się nastrój kobiety. A może to były tylko maski, którymi karmiła napotkane osoby tak długo, aż sama się w nich pogubiła? Smok mógł stwierdzić jak duża jest jej labilność emocjonalna. Chociaż... czy większość kobiet nie miało podobnie?
        Wysłuchawszy wyjaśnienia na temat miecza po prostu skinęła głową. Nie chciała, żeby ten zdenerwował się przez nieopatrznie zadane pytanie.
        - Wzbudzenie w Tobie poczucia winy za pusty żołądek nie było ani przez chwilę moim zamiarem, spokojnie. Przeczekam do rana i wtedy poszukam czegoś na ząb. O ile się nie mylę w tej okolicy rosło sporo jeżyn ostatnio. - Całkowicie straciła zainteresowanie mieczem, żeby mężczyzna nie musiał się martwić o to. Co prawda zżerała ją ciekawość na jakiej zasadzie ostrze miało być bardziej niebezpieczne od innych broni, gdy wtem nagle ją olśniło. "Magia..." Jedno słowo a tak wiele wyjaśnia. Klinka zapewne była w jakiś sposób zaklęta, a kiedy zdała sobie z tego sprawę podziękowała w myślach smokowi, że nie pozwolił jej po nią sięgnąć.
        - Już, spokojnie. Ten wieczór jest zbyt przyjemny, żeby roztrząsać o sytuacjach, których nie możemy zmienić. Zabieraj te swoje smocze zarazki z powrotem do siebie i nie zarażaj więcej. - Uśmiech na jej twarzy tym razem nie był już wymuszony. Doprawdy, młoda dzikuska miała humorki jak w kalejdoskopie.
        Czując, że plecy już jej nie bolą spróbowała się ostrożnie przeciągnąć. Brak jakichkolwiek dolegliwości przyjęła jako dobrą wiadomość, a skoro mogła się już swobodnie poruszać całkiem położyła się plecami na trawie spoglądając w niebo. Ognisko może i utrudniało podziwianie gwiazd, jednak wolała pozostać w pobliżu ciepłych płomieni. Kiedy nie miała przy sobie broni, a zamiast śmiercionośnych szponów dzierżyła zwyczajne paznokcie, to wcale nie czuła się pewnie. Ogień budził w niej pierwotne przeświadczenie, że w jego pobliżu jest zdecydowanie bezpieczniej.
        Wtem jednak usłyszała propozycję smoka. Nie... on żartuje, prawda? Na pewno się przesłyszała!
        - Masz na myśli, że miałabym z Tobą... polecieć? - Możliwość ujrzenia świata z zupełnie nowej perspektywy była niezwykle kusząca, jednak zawsze było jakieś "ale". - Ja... no... nie chciałabym Cię w żaden sposób przymuszać do tego ani wykorzystywać. Poza tym mówiłeś, że w swojej prawdziwej postaci jesteś wielki, pewnie jestem mniejsza od Twojego pazura czy coś...
        Gubiła się w zeznaniach i to bardzo. W jej fioletowych ślepiach błyszczała jednak fascynacja oraz nadzieja na coś, co mogłoby nadać jej życiu nieco więcej jasnych barw. Lot na smoku! Nigdy nawet nie marzyła o czymś takim, a tutaj nadarza się okazja!
        - Oczywiście, że bym chciała, tylko... Naprawdę byś to dla mnie zrobił? - Nadzieja pomieszana ze strachem, iż piękny sen pryśnie zaraz jak bańka mydlana były niemal bolesne.
        Wtem usłyszała szelest zarośli, na co automatycznie poderwała się na nogi. Sięgnięcie po brakującą broń było odruchem, a kiedy zdawała sobie sprawę z wykonania go zaklęła cicho pod nosem. No tak, przecież nie miała swojego łuku! Dostrzegłszy jednak istotę wchodzącą w zasięg światła jej oczy stawały się coraz większe, a na twarzy widniał zachwyt. Miała przed sobą miniaturowego smoczka! Oniemiała z radości i niedowierzania przyglądała się, jak ten tarmosi o wiele większego od siebie niedźwiedzia balansując przy okazji ogonem, żeby mógł iść tyłem. Widok był tak niesamowity, że całkowicie zaniemówiła. I do tego zdawało się, że Ognaruks go zna! Dopiero, gdy mężczyzna odezwał się do niej, Charlotte się otrząsnęła.
        - Och... Tak, oczywiście. Mi również miło Cię poznać Agnirze. - Uśmiechnęła się lekko zażenowana. - Wybaczcie mi moją reakcję, po prostu pierwszy raz widzę smoka. Ciebie nie liczę, bo teraz nie masz ani łusek ani ogona. - Ostatnie słowa skierowała ku stojącemu obok niej mężczyźnie. Ba! Sama podeszła do niego bliżej, żeby móc się lepiej przyjrzeć im kolejnemu kompanowi.
        Wtem nagle ją olśniło. Obróciwszy się do demona dźgnęła go lekko palcem w pierś, co było jednocześnie pierwszym kontaktem fizycznym między nimi, jaki sama zainicjowała.
        - Tylko nie mów, że kazałeś mu zapolować przeze mnie! - Nie czekając na odpowiedź uklękła, żeby chociaż trochę zniżyć się do poziomu pyska Agnira. - Przepraszam, że musiałeś chodzić po lesie w środku nocy tylko dlatego, że Twój znajomy mnie spotkał. Co Wy na to, żeby upiec niedźwiedzia i podzielić się nim? No chyba, że wolicie na surowo...? - Jeśli tak to ona odkroi sobie kawałek. Im mniejszy będzie tym szybciej się upiecze, a resztę mogłaby przypilnować później, po powrocie z podniebnej wędrówki. Chociaż... perspektywa lotu na Ognaruksie w jego prawdziwej formie była tak pobudzająca, że zupełnie zapomniała o głodzie. Ach, jak bardzo chciałaby zobaczyć na własne oczy ten ocean gwiazd, o którym mówił gad!
Awatar użytkownika
Ognaruks
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 72
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony ze smoka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ognaruks »

Ognaruks spojrzał z lekkim zdziwieniem na Charlotte. Dostrzegł w jej słowach oraz oczach zrozumienie, z jakim od dawna się nie spotkał. No, może pomijając Agnira, ale ten nie miał zbyt wielkiego wyboru, musiał rozumieć każdą jego myśl oraz decyzję.
- Ja też nie prosiłem o to – powiedział smok. Przypomniał sobie chwilę, w której roztrzaskał Lirę i aż się wzdrygnął. Klątwa w odróżnieniu od jego magii pojawiła się najpewniej nagle, aczkolwiek Ognaruks nie mógł w żaden sposób zatrzymać uczenia się chaosu, nawet nie był tego świadom. - Tak, a dokładniej to, co siedzi wewnątrz mnie. Ta moc sama z siebie stara się zniszczyć porządek rzeczy, nie trzeba jej wiele, aby tak się stało.
        Czasami zastanawiał się, dlaczego tak właściwie ciągle nosił ze sobą Lirę. Artefakt był najniebezpieczniejszym skupiskiem chaosu, jakiego smok widział. Czasami też obawiał się, że moc Liry w pewien sposób nim manipuluje, uzależnia go od niej, ale nie był tego pewien. Sądził, że gdyby naprawdę działo się coś takiego, to nawet nie przyszłoby mu do głowy wysnuć takich podejrzeń, miał już do czynienia z wieloma ludźmi uzależnionymi od różnych rzeczy. Żaden z nich nie przyjmował tego do wiadomości. ”Noszę ją tylko ze względu na Agnira. Polubiłem go, a bez Liry nie jest zdolny żyć. W dodatku całkiem wygodnie jest mieć kogoś, kto nosi ci rzeczy, gdy jesteś w smoczej formie.”
- Cóż, tak już jest z rycerzami, uważają się za lepszych i że wolno im o wiele więcej. W sumie mają ku temu powody, a przynajmniej ci prawdziwi, choć ostatnio coraz częściej spotyka się ich naśladowców. Prawdziwi przeznaczyli bardzo długi okres życia na szkolenie, więc można być dla nich częściowo wyrozumiałym. A ci drudzy? - Ognaruks przez chwilę zastanowił się. - Magia albo pieniądze. Choć często jedno wynika z drugiego. - Smok uśmiechnął się. - A wyobrażasz sobie minę takiego rycerza, którego uprzedził smok? To jest, jakby to widział. W innym przypadku pewnie ruszyłby do ataku.
        Smok zamrugał, gdy kobieta kazała mu się uspokoić. ”Tak, to chyba dobry pomysł. O mało nie dałem ponieść się emocjom, trzeba nad tym zapanować.” Uśmiechnął się lekko, gdy Charlotte przeciągnęła się, po czym położyła na trawie. Zwłaszcza, że po chwili dosyć gwałtownie zareagowała na propozycję smoka, o wiele bardziej, niż ten się spodziewał. ”Cóż, ja też bym się cieszył z takiej okazji, gdybym nie mógł tak po prostu sobie latać.”
- Tak, to właśnie mam na myśli – odpowiedział na pytanie kobiety. - I w jaki sposób chcesz mnie do tego przymusić, skoro sam chcę to zrobić? I tak, jesteś dosyć mała, porównując rozmiary. Ale to nawet dobrze, siądziesz sobie na mojej głowie i mocno się złapiesz, powinno być ci dosyć wygodnie.
        Zauważył, że kobieta z przejęcia ma problem z wyrażeniem tego, co tak właściwie chciała przekazać. Jej fioletowe oczy błyszczały z przejęcia, dla samego takiego widoku warto było zaproponować lot na sobie.
- Tak, oczywiście, dla mnie to drobnostka, a dla ciebie jak widzę coś niezwykłego. Zresztą jaki smok nie wykorzystałby okazji do lotu? Wylądowałem tutaj tylko dlatego, że wiatr był za silny, ale już przestało wiać.
        Kobieta poderwała się tak szybko, jak na drapieżnika przystało. Ognaruksa to zadowoliło, nigdy nie lubił amatorstwa, nawet jeśli amatorem był ktoś całkowicie mu obcy. Kiedy jednak pokazał się Agnir, ostrożność Charlotte zamieniła się w zachwyt. ”Cóż, w sumie kto by nie wpadł na widok tak maleńkiego, słodkiego smoczka?”
- Nie ma żadnego problemu – powiedział Ognaruks.
~ Przecież ja nie jestem smokiem. No, może wyglądam, ale...
- Ciekawie to brzmi w twoich ustach – odezwał się smok, odnosząc się do słów dotyczących łusek i ogona. - Wręcz zastanawia.
        Podniósł wysoko brwi, gdy Charlotte gwałtownie się obróciła i dźgnęła go palcem. Ognaruks przeniósł wzrok na jej dłoń i wpatrywał się przez chwilę.
- Ja...
        Zanim jednak zdołał cokolwiek powiedzieć, znowu się odwróciła i uklękła przy Agnirze, na co ten prychnął z zaskoczeniem i lekko się cofnął, podnosząc skrzydła. Gdy jednak zorientował się, że kobieta nie chce mu nic zrobić, uspokoił się i powrócił do dawnej pozycji.
~ Ona dziwnie się na mnie patrzy ~ powiedział. ~ I mówi trochę bez sensu. Przecież ja...
- Tak, wiem – przerwał mu Ognaruks, po czym spojrzał z powrotem na Charlotte. - Agnirowi nie przeszkadza, że musiał polować, sprawiło mu to wręcz radość. A jeżeli chodzi o niedźwiedzia, to dla mnie wszystko jedno, miałem okazję zjeść go na dwa sposoby i żaden nie wydaje mi się jakoś szczególnie lepszy od drugiego. A jeżeli chodzi o Agnira, to on nic nie zje. Jest... jest dosyć nietypowym rodzajem smoka.
        To powiedziawszy, Ognaruks podszedł do niedźwiedzia i przyjrzał mu się. ”Za duży, żeby tak po prostu upiec go nad ogniskiem, zresztą nie mamy żadnego rusztu. Lepiej chyba będzie pokroić go na kawałki i je upiec, zresztą całego i tak nie zjemy, nie jestem na to dostatecznie głodny, a czemu by nie zostawić odrobiny dla padlinożerców?"
        Smok podszedł do leżącego opodal miecza i podniósł go, po czym wrócił do martwego niedźwiedzia, wyjął ostrze z pochwy, po czym wykroił z ciała dwa spore kawałki, a następnie pozbył się z nich niedźwiedziego futra. Rozejrzał się wokół. Większość patyków została zebrana przez Charlotte, ale smok zdołał znaleźć dwa odpowiednie, na które nadział oba kawałki.
~ Mogę je potrzymać, jeśli chcesz.
- Nie ma takiej potrzeby, Agnir – powiedział Ognaruks, po czym podszedł do ogniska i wbił dwa kije w ziemię pod kątem, po czym przyjrzał im się. - Tyle ci wystarczy, czy zdołasz więcej w siebie wcisnąć?
Charlotte
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 85
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przeklęty człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Charlotte »

        Czy to było takie dziwne, że potrafiła zrozumieć swojego rozmówcę bez słów? Podobne przeżycia sprawiły, iż drzemiące w niej uczucia nareszcie znajdowały odzwierciedlenie w drugiej istocie. Nie miało znaczenia, że Ognaruks jest smokiem, demonem, przebranym człowiekiem czy posiadaczem dziwnej magii tak samo jak fakt, że ona zmienia się w ratakara co noc. Różnice rasowe? Każdy przecież czuł to samo.
        - Mhm... - Przymknęła oczy pozwalając swoim myślom spłynąć swobodnie. Nawet teraz pod powiekami widziała wyraźnie twarz mężczyzny przywołując w pamięci jego wygląd. - Zabawne jak z każdą chwilą upewniam się, że jesteśmy tak bardzo do siebie podobni. Ty skrywasz moc mogącą zniszczyć wszystko dookoła, a we mnie drzemie potwór, który unicestwiłby zarówno innych jak i mnie samą. Autodestrukcja w tej sytuacji nabiera zupełnie nowego znaczenia.
        Rozmowa z nim pozwoliła jednak Charlotte uzmysłowić sobie, że żyjąc tyle czasu z klątwą zdążyła się do niej przyzwyczaić. Obecnie metamorfozy oraz budzenie się każdego ranka w innym miejscu było już na porządku dziennym. Wydawało jej się nawet, że już zdążyła pozbyć się chęci kontaktu z innymi ludźmi, gdy nagle pojawił się smok. Nie był może co prawda człowiekiem, lecz jego towarzystwo obudziło w dziewczynie pewną maleńką cząstkę jej osobowości, którą starała się pogrzebać głęboko w sobie. Wiedziała, że kiedy się rozstaną samotność uderzy w nią ze zdwojoną siłą, dlatego przynajmniej teraz starała się spędzić z nim możliwie jak najwięcej czasu.
        - O tak, mina takiego wojaka mogłaby być naprawdę ciekawa! Pomyśl tylko jak wielki musiałby przeżyć szok, kiedy niewiasta lgnęłaby do gada zamiast kleić się do jego wypolerowanej zbroi! - Roześmiała się szczerze na samo wyobrażenie. Może za czasów dzieciństwa marzyłaby o księciu na białym koniu, teraz jednak jej marzenia się zdecydowanie zmieniły. - Poza tym spójrz, taki smok miałby o wiele więcej zalet! Ognisko rozpali bez żadnych problemów, drapieżnikiem jest chyba najlepszym ze wszystkich istot żywych, a jeśli te wszystkie legendy nie kłamią to i ładna fortuna w jaskini by się znalazła! Chociaż to ostatnie raczej by się w lesie nie przydało. O! I jakby padało wystarczy się schować pod skrzydłem i nic nie jest straszne. Użyczyłbyś swojego skrzydełka damie w potrzebie? - Spytała spoglądając w jego stronę z psotnym uśmiechem.
        I nie było nic śmiesznego w jej reakcji! Kto by się nie ucieszył z możliwości przejażdżki na smoku? Samym przeżyciem miało być dla niej ujrzenie prawdziwego mistycznego gada w pełnej okazałości, a co dopiero sposobność do dotknięcia jego łusek? Teraz rozmawiając z Ognaruksem nie czuła za bardzo, żeby był ogromną jaszczurką. Nie mogła się doczekać chwili, kiedy ten w końcu przemieni się, żeby odkryć przed nią tajemnice przestworzy. Czy ta noc mogła być jeszcze lepsza?
        - Po prostu bardzo się cieszę z propozycji, no... - Na jej policzkach pojawiły się delikatne rumieńce, a wyraz twarzy skazywał jasno, że zrobiło jej się głupio z powodu własnej reakcji. Żeby jakoś wybrnąć z sytuacji zaczęła żartować. - To znaczy, że masz na czole specjalne siodło dla białogłowych, żeby było im wygodniej podczas ratowania ich z wieży?
        Sam pomysł był o tyle zabawny, że pas przytrzymujący owe siodło musiałby być ogromny. A po drugie... czy to nie był poniekąd symbol poddaństwa wraz z lejcami? Jakkolwiek by o tym nie myślała, nijak nie pasowało jej to do wizji silnej bestii zionącej ogniem.
        - Tak silny wiatr, że gadzinka Twoich rozmiarów miała problemy? Wiesz... nie chciałabym niechcący się zsunąć z Twojej głowy, bo pewnie i tak byś nie zauważył braku tak znikomego ciężaru, ale... A w sumie, najwyżej przywiążę się ciasno do Twojego szpona, kła czy co tam masz jako smok. - Psotne iskierki w jej oczach świadczyły wyraźnie, że naprawdę była gotowa usadowić się wygodnie w jego paszczy! Szaleństwo? To zdecydowanie za mało powiedziane.
        To nie był jednak koniec atrakcji. Agnir obudził w niej zachwyt, jaki przejawiają młode dziewczynki na widok małych zwierzątek. W tym wypadku nie sposób było zapomnieć, iż ta smocza miniaturka przecież powaliła ich dzisiejszą kolację, dlatego powstrzymywała się przed wyciągnięciem ręki i pogłaskaniem go po łuskach. Ciekawa była jakie są w dotyku...
        - Zastanawia? Wiesz... teraz wyglądasz jak człowiek, a że ja nigdy nie widziałam prawdziwego smoka w pełni jego rozmiarów to tak naprawdę nie rozumiem do końca, z kim mam do czynienia. Znaczy wiem, że jesteś gadziną w przebraniu, jednak póki co to Agnir robi na mnie większe wrażenie. - Tu puściła do Ognaruksa oczko. Miała nadzieję, że nie odbierze tego jako obelgi tylko zrozumie, co chciała przez to przekazać. Poza tym trzeba przyznać, że mieszkaniec Liry był niezwykle uroczy, nawet kiedy się nastroszył i machał ostrzegawczo skrzydłami. Jego wolała jednak nie dotykać tak jak wcześniej mężczyznę. No... przynajmniej na razie.
        Wysłuchawszy zapewnień swego towarzysza pokiwała głową ze zrozumieniem, po czym uśmiechnęła się do smoczka.
        - W takim razie jeszcze raz dziękuję Agnirze. Mam nadzieję, że znajdę jakiś sposób, żeby Ci się odwdzięczyć. - Jej grzeczność zdecydowanie wynikała z faktu, że po pierwsze była oczarowana jego osobą, a po drugie zdawała sobie sprawę, że w tym niewielkim ciele kryła się ogromna siła. Czy wszystkie smoki takie były? A może niezwykłość bestyjki nie ograniczała się jedynie do jego jadłospisu?
        Wiedząc, że nie wyskoczy już na nią żadne dzikie zwierzę usiadła naprzeciw ogniska grzejąc się w jego blasku. Przez cały czas obserwowała poczynania Ognaruksa, a kiedy dostrzegła, że ten zostawił większość niedźwiedzia na ziemi wpadła na pewien pomysł.
        - Masz może jakieś mniejsze ostrza poza swoim mieczem? W sumie jemu futro już się do niczego nie przyda, a za to ja miałabym jakąś ochronę przed zimnem. Poranki ostatnio są chłodne, a paradowanie w tym stroju niezbyt mi odpowiada. - Trzeba przyznać, że szmata nazywana przez nią koszulą w cale nie zabezpieczała jej przed zimnem. Inna sprawa, że w niedźwiedzim futrze dziwnie by wyglądała, ale czy miało to jakieś znaczenie? Spojrzała na piekące się kawałki mięsa i aż się oblizała. - Na razie wystarczy, potem zobaczymy. Chociaż... w sumie nie jestem pewna czy nawet to dam radę zjeść w całości.
        Co rusz zerkając na Agnira z całej siły powstrzymywała się, żeby nie wyciągnąć w jego stronę dłoni. Głaskanie dzikiego smoka raczej nie należało do najmądrzejszych, lecz dawałoby jej chociaż przez chwilę poczucie, że tej nocy naprawdę ma blisko siebie nie tylko towarzyszy rozmowy, ale po prostu kogoś, z kim może razem spędzić czas. Samotność odbiła na niej swoje piętno, do którego starała się nie przyznawać.
        - Mówiłeś wcześniej, że podróżujesz szukając skradzionych Ci przedmiotów. Powiesz na ten temat coś więcej? - Pytanie skierowane do Ognaruksa nie kryło w sobie żadnych ukrytych chęci wzbogacenia się. Dziewczyna podejrzewała, że mogło chodzić o jakieś skarby zbierane przez smoki na przestrzeni dziejów, ale ile było w tym prawdy? Jej nie były potrzebne drogie kamienie czy rzadkie minerały, ale za to od zawsze uwielbiała słuchać ciekawych historii. A przecież musi zająć czymś myśli, nim mięso się upiecze! Szczególnie, że coraz głośniej burczało jej w brzuchu, co starała się zagłuszyć przyciśniętą do niego ręką.
Awatar użytkownika
Ognaruks
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 72
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony ze smoka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ognaruks »

Słowa Charlotte wprawiły go w zadumanie. Rzeczywiście pod pewnym względem byli do siebie podobni, choć Ognaruks podejrzewał, że jest wiele aspektów, w których całkowicie się różnili. Chociażby magia. Ale w kobiecie było coś, z czym smok nie spotkał się nigdy wcześniej. Sama jej obecność w dziwny sposób koiła jego nerwy, uspokajała go. Zazwyczaj był o wiele bardziej skłonny do nagłych wybuchów emocji, natomiast od czasu spotkania z Charlotte nie zdarzyło się to ani razu. ”Zaczynam dostrzegać rzeczywistość tak, jak wygląda naprawdę... dziwne, a ja myślałem, że żaden człowiek nie może mi pomóc, albowiem nie ma rzeczy, której sam nie potrafiłbym sobie zapewnić. Ale teraz... przy tym wodospadzie jest tak spokojnie... Zazwyczaj ludzie mnie denerwują, nie zaś na odwrót, a tu taka niespodzianka.”
- Bardziej niż samego zniszczenia obawiam się stworzenia czegoś strasznego – powiedział Ognaruks, wzdychając. Jako smok miał całkiem bujną wyobraźnię, ale nawet on nie potrafił uzmysłowić sobie każdej rzeczy, jaka mogła powstać z chaosu. A wizje przewidywane przez niego były dostatecznie przerażające. - Ale masz rację, lepiej zostawić takie ponure tematy i zająć się radośniejszymi sprawami, w końcu gwiazdy świecą, ognisko płonie i nie wygląda na to, aby cokolwiek miało przerwać ten spokój.
        Jej poczucie humoru było na tyle specyficzne, aby raz co raz rozśmieszać smoka. Charlotte bez większych problemów robiła sobie żarty z rzeczy, które nie spodobałyby się zbyt wielu ludziom. Ognaruks nigdy wcześniej nie spotkał kogoś, kto tak otwarcie mówił o niektórych tematach. Dopiero teraz uświadomił sobie, jak kiedyś mu czegoś takiego brakowało.
- Hmm, miło byłoby, gdy tak dla odmiany ktoś mnie przytulił, a nie ostrzeliwał z balisty – powiedział, uśmiechając się szeroko. - Jaki rycerz mógłby damie zapewnić tak wiele, jak smok? Jeżeli chodzi o fortunę, to w tej akurat kwestii legendy mówią prawdę, lubimy gromadzić różne skarby, choć większość z nas jest zbyt chciwa, żeby mogła się nią podzielić, tacy już po prostu jesteśmy. I zapomniałaś chyba o jeden rzeczy, choć o niej mogłaś akurat nie wiedzieć. - Ognaruks rozgadał się, co mu się nie zdarzało zbyt często. - Ciało smoka emituje tyle ciepła, aby bez problemu ogrzać człowieka, pod skrzydłem byłoby sucho i ciepło, lepiej niż w jakimkolwiek szałasie czy namiocie. Raczej nie odmówiłbym takiej przyjemności.
        Kobieta z rumieńcami na twarzy wyglądała nieco... inaczej. Nigdy nie potrafił do końca zrozumieć, na czym polega tak właściwie rumienienie się u ludzi. Wiedział, kiedy i dlaczego tak się dzieje, lecz samemu nigdy czegoś takiego nie doświadczył. Może po prostu zimnokrwiste gady nie mogły w taki sposób reagować na zawstydzenie? Chociaż po przyjęciu ludzkiego ciała wszystko powinno działać tak, jak u zwykłego osobnika tej rasy...
- Siodło na czole? - spytał zdziwiony smok. - Cóż, nie ratuję białogłowych wystarczająco często, aby móc o czymś takim pomyśleć, zresztą strasznie przeszkadzałoby to w moim zwyczajnym funkcjonowaniu. Jako smok nie mam na sobie żadnego odzienia i wolałbym, aby chociaż w tym tak było. Chociaż zapamiętam pomysł, zawsze może się do czegoś przydać.
        Prawda była taka, że dość duża płachta skóry na głowie strasznie zakłócałaby jego szósty zmysł, w dodatku byłaby strasznie niewygodna. Może nawet opadałaby na oczy, co w niektórych sytuacjach byłoby bardzo niebezpieczne, a co smok miałby zrobić z czymś takim swoimi wielkimi łapami?
- Wiesz, tam w górze wiat przyjmuje zupełnie nowe znaczenie oraz skalę – powiedział spokojnie Ognaruks, choć w jego oczach dało się dostrzec rozbawienie. - Zapewniam cię, zauważyłbym cię, choć zapewne nie oczami. Znam świetny sposób, w jaki mogę cię upilnować. - W tej chwili jego umiejętność wyczuwania przestrzeni w swojej prawdziwej postaci okazała się być całkiem pomocna przy leceniu z jakimś pasażerem. Wcześniej smokowi nawet nie przyszło do głowy, aby wykorzystać ją w ten sposób. - Nazwałbym to szpikulcami, słowo to jest chyba najlepsze. Tylko będziesz musiała uważać, żeby się o nie nie pokłóć, jeszcze nikomu się to nie zdarzyło i nie wiem, jakie może to mieć skutki. Może jestem jadowity?
        Charlotte udało się dosyć trafnie wyrazić to, co tak właściwie zastanawiało Ognaruksa. Rzadko kiedy miał możliwość i chęć, aby zastanowić się nad tym, co tak właściwie myślą sobie ludzie o nim, kiedy jest człowiekiem. Rzeczywiście sądził, że ciężko sobie wyobrazić, iż stojący przed tobą człowiek jest smokiem.
- Słyszysz, mały, robisz na niej większe wrażenie ode mnie – powiedział do Agnira, uśmiechając się łobuzersko. - Chyba powinienem to wziąć do siebie, myślałem, że jestem wystarczająco interesującą osobą.
~ Och, przepraszam! Mam coś zrobić, żeby robić mniejsze wrażenie? Wymyć się w błocie, niezdarnie spaść na dwie łapy?
- Nie, nie trzeba. - Ognaruks zachichotał. - Tylko tak sobie żartowałem.
        Trochę niewłaściwe było to, że tak sobie rozmawiał z Agnirem w towarzystwie Charlotte, która nie potrafiła go słyszeć, ale co mógł zrobić? Nie nauczy małego smoka mówić, a przecież nie będzie przekazywał kobiecie każdego jego słowa, niektóre sprawy wolał zachować dla siebie.
~Chce mi się jakoś odwdzięczyć? Powiedz jej proszę, że widok tak anielskiej postaci jak ona jest dla mnie nagrodą samą w sobie.
- Dziękuje – powiedział Ognaruks, po czym przewrócił oczami. Nie, od tego też nie mógł się powstrzymać. - I mówi że, tu cytuję, „widok tak anielskiej postaci jak ty jest dla niego nagrodą sam w sobie.”
        Mały smok przechylił lekko łebek i spojrzał uważnie na Charlotte, uważnie się jej przyglądając. Po chwili ziewnął przeciągle, po czym podszedł do ogniska i położył się przy nim, zawijając ogon wokół ciała i przykrywając brzuch wraz z kończynami jednym ze swoich skrzydeł. Głowę położył na ziemi i zamknął oczy, grzejąc się przy ogniu. Wyglądał tak rozbrajająco, że Ognaruks nie potrafił powstrzymać uśmiechu. ”No, już się tak nie popisuj, jesteś przesłodki, wiemy to. Chociaż z drugiej strony korzystaj, póki możesz.” Zauważył, że w obecności Charlotte uśmiecha się o wiele częściej, niż kiedykolwiek.
- Nie, zazwyczaj nie potrzebuję niczego innego – odpowiedział mężczyzna na pytanie kobiety. Spojrzał na rękojeść miecza i lekko się skrzywił. Sięgnął do swojego ramienia i chwycił kawałek materiału, po czym gwałtownym ruchem oderwał fragment rękawa. Owinął nim rękojeść, wyjął miecz z pochwy i położył go obok Charlotte. - Ale skoro ma to przysłużyć tak szczytnemu celowi, to proszę. Tylko staraj się nie dotykać niczego oprócz materiału, w mieczu jest pewna magia, która może dosyć gwałtownie zareagować na próbę ewentualnej kradzieży. Ta broń jest strasznie o mnie zazdrosna.
        Zapewnienie, że tyle mięsa powinno wystarczyć zadowoliło go, choć nieco zaniepokoiło to, że kobieta podejrzewała, że może wszystkiego nie zjeść. ”Ty żarłoku, znowu zapomniałeś, że nie wszyscy mają smoczy apetyt i muszą tyle jeść i jeść, i jeść.” Zauważył z drobnym zdziwieniem, że Charlotte co chwila zerka na Agnira, jakby się od czegoś powstrzymywała.
- Jeżeli chcesz, to spokojnie możesz go dotknąć – powiedział Ognaruks, na co skrzydło Agnira delikatnie drgnęło. Demon podejrzewał, że mały smok nawet ucieszyłby się z czegoś takiego.
        Wyglądało na to, że Charlotte chce jakoś zabić czas, przez który mięso musiało się upiec. A że wybrała akurat taki temat... Ognaruks usiadł tuż obok niej przy ognisku i wpatrzył się w płomienie.
- Cóż, nie wszyscy nazwą to kradzieżą, ale ja to za nią uznaję – zaczął. - Otóż widzisz, pewien przypadek sprawił, że przez jakiś czas szukałem najróżniejszych artefaktów, aby zapewnić im bezpieczne schronienie. Okazało się, że ci, którzy mieli je zapewnić, nie byli zbyt uczciwi. Teraz latam po całej Alaranii i odzyskuję je, po czym ukrywam we własnej kryjówce. Nie jest to raczej coś nazbyt interesującego, taki temat mógłby cię co najwyżej znudzić, a tego bym nie chciał. A co tak właściwie ty robisz, poza unikaniem tych całych łowców?
Charlotte
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 85
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przeklęty człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Charlotte »

        Nie rozumiała jednej rzeczy. Przeważnie odruchowo odtrącała od siebie nowo poznanych, lecz w przypadku Ognaruksa było inaczej. Owszem, na początku próbowała go do siebie zniechęcić, lecz ten sobie z tego nic nie zrobił. Ba! Nawet zaczęli rozmawiać tak, jakby znali się od dawna i mogli sobie zaufać. Skąd się to wzięło? Instynktownie wyczuła w nim drapieżnika, a późniejsze odkrycie prawdy odnoście przynależności rasowej jej towarzysza wcale nie odrzuciło dziewczyny. Zupełnie, jakby to właśnie ten fakt dawał jej dziwne poczucie bezpieczeństwa... przed samą sobą. Powoli wychodziła na światło dzienne prawdziwa osobowość Charlotte, tej delikatnej i wrażliwej istotki tak bardzo osamotnionej w brutalności dni powszednich.
        - Tak jak mówiłam, piknik na świeżym powietrzu w blasku ognia potrafią wspaniale poprawić nastrój - Uśmiechnęła się lekko, a do wcześniejszego tematu już wcale nie wracała. Nie było potrzeby, a rozdrapywanie starych ran nigdy nie należało przecież do rzeczy przyjemnych. Z resztą każdy miał swoje własne demony, od których próbował uciec.
        Trzeba było jednak przyznać rację temu, kto uważał Charlotte za dziewczę wyjątkowo niezwykłe. Pomimo dziczy, w której mieszkała i która była częścią jej samej nadal potrafiła się uśmiechać. Było o to tyle zaskakujące, ponieważ sama podejrzewała, że nie jest już dłużej do tego zdolna. A jednak, to spotkanie prawdopodobniej z najpotężniejszą istotą żyjącą w Alaranii sprawiło, że kolejny raz była w stanie się szczerze roześmiać.
        - Zawsze ja Cię mogę przytulić, jeśli przy okazji mnie nie zjesz. - Wystawiła język w jego stronę. Droczyła się z nim, co było spokojnie widać. Nawet pomimo jego zapewnień, iż nie kosztuje w ludziach nie mogła się powstrzymać przed tego typu zaczepkami. - Skarby jedynie ładnie wyglądają, przynajmniej takie jest moje zdanie. Na co by mi one były w lesie, gdzie tak naprawdę nie mają żadnej wartości? Poza tym w moim życiu to takie chwile są bezcenne, nie klejnoty czy złoto. - Jeszcze by doszło do tego, że jeśli jakimś cudem ktoś dowiedziałby się o posiadanej przez nią fortunie ludzie ruszyliby na polowanie nie z powodu strachu przed potworem, a chęci wzbogacenia się.
        Zaintrygowała ją jednak wieść, że ciało mężczyzny jest zdecydowanie cieplejsze niż ludzkie. Ciekawe, bo ona była porządnie zmarznięta nawet teraz, kiedy ognisko pozwoliło jej się odrobinę ocieplić. Położyła więc dłoń na ręce smoka ciekawa, czy faktycznie tak jest.
        - Wspaniale! Mógłbyś być takim przenośnym grzejniczkiem! Zdecydowanie rycerze mogą się schować. Ciekawe czy to dlatego, że potraficie ziać ogniem... bo potraficie, prawda? - Spojrzała na niego z zaciekawieniem. Widać, że wszystkie te smocze sprawy bardzo ją intrygowały. Ale czy to źle? Nareszcie w jej życiu pojawiło się trochę tej magii, której nie musiała się bać. Respektować i szanować owszem, ale nie sądziła, żeby gad zrobił jej krzywdę tylko dlatego, że jest ciekawska.
        - Nie dziwię się, ciężko byłoby ubrać takiego wielkoluda. Poza tym łuski Ci chyba wystarczą, prawda? Jakiego są koloru? - Tak dużo chciała wiedzieć. Nie mogła się doczekać, kiedy Ognaruks zrzuci ludzką powłokę i w końcu będzie mogła spotkać naprawdę to mityczne stworzenie, jakim był smok.
        - Co to za sposób? Poza tym nawet jakbyś był jadowity to nie jest problemem. Klątwa, która na mnie ciąży polega również inny aspekt. Widzisz ile mam blizn. Każda z nich wcześniej była śmiertelną raną. Samoregeneracja z jednej strony jest bardzo cenionym darem, w tym przypadku jednak stanowi przedłużenie mojego żywota uniemożliwiając ucieczkę w miejsce, gdzie mogłabym się uwolnić od mojej dzikiej formy. Podobnie ma się to w przypadku trucizn. Nawet jeśli byłyby śmiertelne ja odczuję je jako wyjątkowo bolesne, lecz wcześniej czy później ich działanie się skończy. Ciężka jestem do wyeliminowania. - Uśmiech, jakim go obdarzyła był nie do końca jasny. Gryzonie miały to do siebie, że trudno było się ich pozbyć i jeszcze były w stanie przeżyć w większości środowisk. Czy czarownica, która jej to zrobiła, zdawała sobie z tego sprawę? Prawdopodobnie tak.
        Przysłuchując się dyskusji, jaką Ognaruks prowadził ze swoim niewielkim towarzyszem nie mogła nie zachichotać. Co prawda nie wiedziała co Agnir mu odpowiadał, lecz same reakcje mężczyzny skłaniały ją by sądzić, iż dobrze się dogadują.
        - Wasza rozmowa to coś podobnego do telepatii? - Tyle pytań, a przecież nowa wiedza tego typu niewiele by wniosła do jej walki o przetrwanie. Zdziwiła się jednak odpowiedzią małego smoczka, co następnie przeszło w zmieszanie i zawstydzenie, a rumieńce na jej polikach stały się bardziej wyraźne. - Na widok moje twarzy małe dzieci płaczą, a dorośli odwracając wzrok. Daleko mi do anioła.
        Rysy jej twarzy wskazywały, że niegdyś była naprawdę piękną kobietą. Delikatna skóra, rumiane policzki, radość w oczach oraz dobroć, której miała więcej od większości mieszkańców jej wioski czyniły z niej zjawiskową dziewczynę. Teraz ciężko było doszukać się chociaż jednego fragmentu jej ciała, który nie byłby poznaczony szramami. W jej spojrzeniu brakowało żywiołowości, której miejsce zajęła ostrożność i nieufność. Do tego runa, pokrywająca całe jej plecy smolistym znakiem... Nie mogła uwierzyć w ten komplement.
        Zamiast jednak zastanawiać się nad swoim wyglądem bardziej skupiła się na Agnirze. Naprawdę był wspaniały! Miniaturowy zabójca, który w obecnej pozie sprawiał bardziej wrażenie domowego kociaka, niż smoka. Jej uwagę zaraz jednak przykuł dźwięk rozrywanego materiału oraz miecz, który Ognaruks położył obok niej.
        - Ach! Wystarczyło powiedzieć, że nie masz! Nie musiałeś niszczyć swojej koszuli. Taka strata... Ale dziękuję, będę uważać. - Ująwszy rękojeść starała się być bardzo ostrożna. Obdzierane niedźwiedzia ze skóry posługując się jednocześnie tak długim narzędziem nie było łatwe i zajęło jej sporo czasu, nim nareszcie rozłożyła futro na trawie blisko ogniska, żeby wyschło. Nawet nie zauważyła, że nabite na kije mięso było prawie gotowe po jej szamotaninie. Wyczyściła klingę o trawę, a gdy już była czysta oddawała broń mężczyźnie. - Dziękuję. Teraz będę szczurek w nocy, a za dnia niedźwiedziem - Uśmiechnęła się rozbawiona samym wyobrażeniem takiej sytuacji szczególnie, że wcale nie była wysoka. Najważniejsze jednak, że będzie miała ochronę przed chłodem na najbliższy czas.
        Zaraz też, kiedy zdążyła usiąść na powrót u boku mężczyzny nieco się speszyła. Nie sądziła, że aż tak było widać jej wewnętrzną walkę, żeby chociaż dotknąć Agnira. Wiedziała, że nie powinna, a jednak zapewnienie, że może to zrobić przyjęła z wielką radością. Dość niepewnie wyciągnęła dłoń, a kiedy jej palce zetknęły się z łuskami na grzbiecie smoczka zawahała się. Był taki ciepły! Jej wzrok przybrał nagle nostalgicznego wyrazu, zaś uśmiech rozjaśnił wcześniej strapione oblicze dziewczyny. Czułym gestem wodziła ostrożnie po ciele miniaturowej bestyjki. Ba! Nawet nieco się do niego przybliżyła tak, że gdyby tylko chciał spokojnie mógłby wejść na jej kolana. Przypominało jej to zabawy z psem, którym zaopiekowała się kiedyś w dzieciństwie. Co prawda nie dorównywał on Agnirowi w jego niezwykłości, lecz możliwość nawiązania z kimś w końcu kontaktu fizycznego bez obawy, że zrobi mu krzywdę było najwspanialszym darem tego wieczoru. Przez chwilę mogła znów być jedynie dziewczyną cieszącą się z uroków świata. Delikatnie pieściła więc opuszkami palców błoniaste skrzydło gadzinki, badała fakturę łusek z zamiarem kontynuowania tego tak długo, aż sam jej nie przerwie. Jednocześnie słuchała opowieści Ognaruksa mimo, że nie do końca rozumiała jego pobudki.
        - Ja? Cóż... To nie będzie długa i fascynująca opowieść pełna zwrotów akcji lub bohaterskich wyczynów. Jak już wiesz co wieczór zmieniam się w ratakara tracąc w tym samym momencie kontrolę nad swoim ciałem. O ile szczęście dopiszę nie spotykam ludzi po zapadnięciu zmroku, jeśli tylko jestem z dala od miast lub wiosek. Moja nocna postać skupia się wtedy głównie na polowaniu. Rankiem, kiedy na powrót jestem sobą albo od razu zasypiam, ale szukam bezpiecznej kryjówki, w której mogłabym odpocząć. Potem jest szukanie kryjówki, w której zostawiłam mój łuk, płaszcz oraz torbę, żebym mogła upolować dla siebie coś do jedzenia. Nie zawsze mi to wychodzi, dlatego nauczyłam się odróżniać zioła rosnące w lesie, czasami żywię się korzonkami lub jagodami, zależnie co znajdę. Potem jest już tylko wędrówka, nie pozostaję w jednym miejscu zbyt długo, żeby ludzie nie skojarzyli nocnej bestii ze mną. Kiedyś próbowałam za dnia chodzić do miast, jednak... - Zadrżała lekko, a jej wolna dłoń odruchowo pogładziła bliznę ciągnącą się od lewego kącika oka, przez kącik ust i na szyi kończąc. - ...w lesie jest zdecydowanie bezpieczniej.
Awatar użytkownika
Ognaruks
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 72
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony ze smoka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ognaruks »

Propozycja przytulenia go... Ognaruks doskonale zdawał sobie sprawę, że jest to żart, potwierdzał to zwłaszcza język wystawiony przez Charlotte, ale smok nie potrafił powstrzymać się od wyobrażenia sobie czegoś takiego. ”Czy kiedyś ktoś tak naprawdę okazał mi ciepło? Nawet jeśli, to nie pamiętam. Ech, moi rodzice mogliby coś takiego zrobić, niestety nie mam najmniejszego pojęcia, jacy i kim oni byli. Może to i nawet dobrze? Wątpię, aby rozpierała ich duma z takiego syna.”
- Nie zjem cię, nabrałem już zbyt wielkiego apetytu na tego niedźwiedzia – odpowiedział. - A jeżeli chodzi o skarby, to czy smokom, głęboko w górskich jaskiniach też nie są trochę bezużyteczne? Cóż, nawet całkiem wygodnie się na nich śpi, ale to tylko w prawdziwej postaci. Bez łusek strasznie niewygodnie się leży, wszystko kuje, a w dodatku takie leże jest twarde. Łuski zupełnie zmieniają tę sprawę, różnica jest uderzająca.
        Cóż, jej reakcję na wieść o jego wyższej temperaturze Ognaruks w sumie mógł przewidzieć. ”Co innego coś usłyszeć, a co innego samemu się o tym przekonać. W niemal każdej kwestii.” Nie wiedział zbytnio, jak na coś takiego zareagować, nikt nigdy nie chciał go dotknąć tylko po to, aby sprawdzić, jak jest ciepły. Owszem, wiele osób było bardzo zdziwionych tym faktem, ale zazwyczaj proces przyczynowo-skutkowy wyglądał zupełnie inaczej.
- Tak, jak najbardziej potrafimy ziać ogniem, to nas odróżnia od rożnych innych stworzeń, które mogą nas przypominać – wyjaśnił Charlotte smok. - Choć niektóre smoki zieją lodem, ale zazwyczaj jest to ogień. Kiedyś znałem czarodzieja, który mógłby ci bardzo dokładnie wyjaśnić wszystko magicznego, co się dzieje wewnątrz mnie, ale muszę samemu dobrać słowa. Powiedzmy... że moja krew to w pewnym sensie żywy ogień. Nawet wtedy, gdy zmieniam się w człowieka. Nie mogę w tej formie ziać ogniem jedynie przez waszą dziwaczną budowę szczęki, mógłbym najwyżej spalić sobie mózg. Więc wiesz, wolę nie próbować. Magia ognia w zupełności mi wystarcza. A niezwykle gorąca krew ma swoje zalety. Gdybym brał udział w jakiejś bitwie, gdzie krew leje się strumieniami, byłbym niczym kocioł z rozgrzanym olejem.
        Kobieta wykazywała zaskakujące zainteresowanie jego smoczą formą, co Ognaruks jak dotąd przypisywał jedynie czarodziejom znającym się na temacie. Tyle, że oni zadawali zupełnie inne pytania, niektóre wręcz zbyt dziwaczne, aby smok chciał na nie odpowiedzieć. Rzecz jasna było też sporo takich, którzy chcieliby go pokroić, ale pomijając już sam fakt, że raczej nie byłoby to łatwe w przypadku tak wielkiego cielska, to Ognaruks raczej nie był zwolennikiem idei „wszystko dla magii i nauki”.
- Łuski? - Ognaruks zawahał się. Sprawa ta nurtowała go od kilku minut. Kiedyś nie miałby żadnego problemu, ale przez obecność w Otchłani jego wygląd był jeszcze bardziej przerażający niż kiedyś, kiedy jeszcze wyglądał całkiem normalnie. Rzecz jasna jak na smoka. ”Och przestań, akurat ona raczej nie powinna cię oceniać tylko po wyglądzie. A już na pewno nie po tym gdy przekonała się, jak bardzo wygląd może mylić.” – Kiedyś były czerwone, przy zachodach wyglądałem wręcz jak drugie słońce. Teraz... teraz są czarne... i tak, zapewniają mi wszystko, co wam ubrania, a nawet o wiele więcej. I ani trochę nie utrudniają ruchów.
- Cóż, jako smok potrafię wykrywać wszelki ruch wokół mnie – odpowiedział Ognaruks na pytanie Charlotte. - Na głowie mam takie dwa, wielkie, niezwykle czułe kolce, które odbierają każde drżenie powietrza. Trudno opisać, jak to wygląda, nie macie na to słów. Magom może i by się udało, choć byłoby to trudne.
        Ognaruksa zaskoczyło to, że klątwa rzucona na Charlotte ochrania ją przed śmiercią. Choć w sumie było w tym sporo sensu. ”Ktoś, kto rzuciłby taką klątwę raczej chciałby, aby jego ofiara cierpiała jak najdłużej. Choć było i w tym ryzyko, przecież taka osoba mogłaby dość łatwo pokonać tego, kto ją przeklął. Ten drugi natomiast wprost przeciwnie.”\
- Hm, ten kto rzucił tę klątwę powinien się ciebie bać – powiedział Ognaruks. - Jak dla mnie nierozsądnie jest tworzyć coś, co potem nie można powstrzymać, w dodatku, jeżeli takie coś potem chciałoby cię zabić. I uprzedzam, że określenia „coś” używam tutaj dla uogólnienia, nie chcę cię urazić w żaden sposób.
        Rzecz jasna Agnir musiał zwrócić uwagę kobiety jeszcze bardziej. W dodatku ta była rozbawiona, chociaż nawet nie słyszała jego słów.
- Można by tak powiedzieć – rzekł Ognaruks. - Tyle, że jednostronna. Ja słyszę go w głowie, a on nie, jakoś się można dogadać.
        Tak jak się smok spodziewał, Charlotte wydawała się być zmieszana komplementem Agnira. On sam zresztą czuł się trochę nieswojo mówiąc coś takiego czarnowłosej, chociaż tak naprawdę jedynie przekazywał słowa kogoś innego. Znowu jego uwagę zwróciły rumieńce na twarzy kobiety, tym razem o wiele bardziej widoczne. ”Jasnym jest, że od dawna czegoś takiego nie słyszała. Szkoda. Gdyby nie te wszystkie blizny, pewnie częściej miałaby ku temu okazję.”
- Kiedy przelatuję nad jakąś wioską, dzieci płaczą o wiele przeraźliwiej, a dorośli ludzie uciekają do domów i zamykają się wewnątrz – powiedział Ognaruks, uśmiechając się. - Jak widzisz, ja mam gorzej. Poza tym, hej, czasami nawet smoki nie rozumieją smoków, a te nie patrzą tylko na wygląd. Kiedyś było takie powiedzenie, że przed smoczym wzrokiem nic się nie ukryje, ale ostatnio raczej go nie słyszałem. Ale w tym tkwi prawda, smoki przebijają się przez wszystkie iluzje i fizyczne zasłony, widzą tak, jak jest. Agnirowi nie chodziło najpewniej tylko o twój wygląd, kiedy nazwał cię piękną. Zresztą, kto go tam wie?
~Ale ona jest jak anioł, nie widzisz tego? Co z tego, że ma blizny? Przypomina upadłego anioła, pięknego, ale i nieco dzikiego, w którym nadal tkwi tęsknota za Niebem oraz smutek, że musi być tak, a nie inaczej, a jednocześnie pustka w sercu. I nadzieja, że pozbawiona skrzydeł będzie mogła zaznać ponownie rozkoszy lotu na grzbiecie smoka. Czy to nie anielskie piękno?
        Ognaruks spojrzał na Agnira, przekrzywiając głowę.
- Tak, zdecydowanie łatwo się domyślić twoich intencji.
        Przeniósł spojrzenie z powrotem na Charlotte i nie potrafił powstrzymać się od wniosku, że przez Agnira rzeczywiście przypomina mu teraz anioła. ”Nie wiedziałem, że wewnątrz tego malucha siedzi taki poeta.”
- Może i by wystarczyło, ale nie lubię spełniać jedynie minimum – powiedział, gdy kobieta wzięła jego broń. - A jeżeli chodzi o koszulę... najwyżej będę mógł opowiadać, że udało mi się gołymi rękami położyć niedźwiedzia. Choć przydałoby się trochę krwi dla wiarygodności, jeśli już...
        Przyjął broń, którą oddała mu Charlotte i schował z powrotem do pochwy. Następnie z ciekawością przyglądał się temu, jak dotyka Agnira, sprawdzając niemal każdy fragment jego ciała, przynajmniej ten dostępny.
~Dłonie ma trochę zimne, ale przyjemne w dotyku. Sam powinieneś sprawdzić.
        Podczas gdy Agnir zadowalał się z przyjemnego ciepła oraz dotyku Charlotte, Ognaruks przysłuchiwał się historii opowiadanej przez ową. Potwierdziła ona jego przypuszczenie. Klątwa kobiety była na tyle uciążliwa, że uniemożliwiała jakiekolwiek próby normalnego życia.
- Niezbyt dobrze to brzmi – powiedział Ognaruks, gdy skończyła, po czym westchnął. - Smoki z reguły nie lubią zbyt wielkiego towarzystwa swych pobratymców, a ludzie wprost przeciwnie. Nie jest dobrze, abyś nie miała kogokolwiek do chociażby rozmowy, widzę to. Masz o wiele ciężej ode mnie, ja muszę się jedynie uważać, aby czasami nie sprowadzić zagłady na całą Alaranię, a ciebie musi męczyć to cały czas. Naprawdę współczuję. A tak właściwie, to kto rzucił tę klątwę i dlaczego?
        Zastanawiał się przez chwilę, czyżby nie spróbować z Charlotte zdjąć klątwy za pomocą Liry, ale... nie był to dobry pomysł. Co prawda artefakt dysponował naprawdę potężną mocą, ale na nią Ognaruks nie miał już najmniejszego wpływu. Mógł co najwyżej poprosić o coś i mieć nadzieje, że jak najmniej rzeczy wymknie się spod kontroli. Lira zawsze spełniała żądania, ale czasami... mogłaby uczynić z Charlotte zupełnie inną osobę, zabrać jej kawałek umysłu, może nawet zapełnić ją chaosem, a myśli o czymś takim Ognaruks nie mógł zdzierżyć. Nie, może na tę klątwę było jakieś rozwiązanie, ale na pewno nie Lira.
        Nagle zauważył, że mięso niedźwiedzia wygląda, jakby było już całkiem gotowe. Zdziwiło go trochę, że tak szybko to poszło. Wyjął z ziemi dwa kije, po czym jeden podał Charlotte.
- Proszę, wygląda na to, że już się upiekło. Smacznego.
        Sam nie jadł póki co swojego kawałka, póki co wolał kosztować się samym jego zapachem.
Charlotte
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 85
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przeklęty człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Charlotte »

        To nie tak, że nie chciała go przytulić. Kontakt fizyczny był dla niej niczym zakazany owoc, który nęcił ją przez cały czas. Niestety wiedziała, iż nie może po niego sięgnąć. Gdyby zbliżyła się do kogoś późniejsze rozstanie sprawiłoby dziewczynie jeszcze więcej przykrości. A gdyby podczas przemiany skrzywdziłaby go? No, z drugiej strony o to akurat nie musiała się martwić. Przecież był smokiem, prawda? Prędzej sam ukróciłby jej męki gdyby nieopatrznie rzuciłaby się na niego ze swoimi niecnymi zamiarami. Nieco ją to uspokajało, lecz nadal odczuwała w sercu pustkę, której nie potrafiła zapełnić.
        - A już miałam nadzieję na możliwość zwiedzenia Cię od środka... - Wyraźnie smutna minka nijak współgrała z rozbawionym wzrokiem, którego nie mogła powstrzymać. - Masz rację, bogactwo na nic się zda, kiedy prowadzi się taki tryb życia. Ale z drugiej strony skoro smoki śpią na tych wszystkich złotych kielichach, monetach, klejnotach czy co tam zbieracie, to wasze łuski w takim razie muszą być bardzo wytrzymałe. W takich chwilach ciężko mi uwierzyć w te wszystkie historie, w których to dzielny rycerz zdołał pokonać przerażającą bestię zionącą ogniem, jak to często jest określane. By nie było, nie pytam o żadne słabe smocze punkty! Nie jest mi to w żaden sposób do szczęścia potrzebne.
        Żeby udowodnić, że po tej jej rozczochranej główne naprawdę nie krążą żadne podejrzane zamiary uniosła do góry dłonie w obronnym geście. Z resztą po co by jej było znać słabości smoków? Śmierć z ich ręki byłaby dla niej wybawieniem. Druga sprawa, że nigdy nie życzyła źle innym istotom... no, może z kilkoma wyjątkami, lecz zawsze wtedy tyczyło się to jedynie ludzi.
        Kiedy dotknęła mężczyznę dostrzegła, że ten wyraźnie nie wie jak zareagować. W sumie czyż nie było podobnie, kiedy dźgnęła go wcześniej palcem w tors? Zmartwiła się tym nieco. Przecież sama nie reagowała zbyt dobrze, kiedy ktoś nawiązywał z nią kontakt fizyczny bez żadnego uprzedzenia! Dlaczego nie pomyślała, że Ognaruks może mieć podobne zdanie na ten temat?
        - Wybacz, nie powinnam Cię tak dotykać, skoro Ci to przeszkadza. Po prostu... byłam ciekawa i chciałam sprawdzić... to znaczy... przepraszam. - No i znów się zaplątała w zeznaniach. Ale dlaczego chwyciła jego dłoń tak bez zastanowienia? W dziwny sposób czuła się przy nim bezpiecznie. Zupełnie, jakby wszystkie maski chroniące jej delikatne wnętrze opadły i teraz mogła być już jedynie prawdziwą sobą. Poza tym jakby nie spojrzeć ona również tęskniła za dotykiem innym niż taki, który przynosi jedynie ból.
        - Lepiej, żebyś nie znalazł się w takiej bitwie. Chociaż skoro jesteś taki wielki, to czy nie lepiej byłoby pojawić się tam ewentualnie w swojej prawdziwej postaci? Nie tylko byś zionął ogniem i miał ochronę w postaci łusek. Wierzę, że na brak wielkich, ostrych zębów i szponów też nie narzekasz? Przy tym rozwiązaniu byłbyś o wiele bezpieczniejszy... - Smok mógł odnieść wrażenie, że dziewczę wyraźnie przejmuje się jego stanem zdrowia i możliwością ewentualnego zranienia. Skąd to się brało? Nawet ona tego nie wiedziała, lecz czy trzeba rozpatrywać w takich chwilach przyczyny każdego zachowania? Podświadomie zdążyła się przywiązać w jakiś sposób do mężczyzny, a ciągła samotność tylko spotęgowała ten efekt.
        W pewnym momencie zaczęła się zastanawiać, czy w ogóle powinna zadawać smokowi tyle pytań. Czy to było w ogóle kulturalne? Ciężko było z jej obyciem, skoro mieszkała w lesie i jeśli z kimś rozmawiała to najczęściej do samej siebie lub drzewa, które znienacka pojawiło się na jej drodze domagając się bliższego kontaktu. Mimo wszystko ani Ognaruks ani Agnir nie mieli nic przeciwko odpowiadaniu na niekończącą się rzekę pytań najróżniejszej treści. No nic. Kiedy uznają, że przesadziła to po prostu jej powiedzą, prawda?
        - Czarne? W takim razie w nocy możesz latać pod niebem bez żadnej obawy, że zostaniesz zauważony! Idealnie byś się pewnie zlewał z tłem. - Czy ona zawsze potrafiła dojrzeć dobrą stronę sytuacji? Oj nie, chociaż przebywając u boku smoka zdarzało jej się to o wiele częściej. - No i pewnie robią duże wrażenie! Podobno połową zwycięstwa jest pokonać psychikę przeciwnika. Smok sam w sobie jest niezwykły, a co dopiero taki!
        Mężczyzna mógł stwierdzić, że wieść o łuskach w kolorze smoły nie zrobiła na niej większego wrażenia. Jeśli spodziewał się znaleźć u niej dyskryminację z tego powodu, strach czy pogardę, to zdecydowanie się przeliczył. Poza tym niech tylko na nią spojrzy! Czyż jej włosy nie były w odcieniu hebanu? Kolejna wspólna cecha!
        - Chyba rozumiem. Czasami w nocy wydaje mi się, że wąsy i ogon są w stanie wyczuć więcej niż oczy, węch i dotyk. To coś jak... no sama nie wiem. Takie specyficzne fale powietrza? Nie umiem tego określić. Ale nie mów tego nikomu, bo jeszcze ludzie są gotowi obrać sobie je za cel! Skoro twierdzisz, że są bardzo czułe, to na pewno są również wrażliwe. Nawet mi tego nie powinieneś tak dokładnie tłumaczyć! - Czy ona właśnie zbeształa smoka za to, że odpowiedział na jej pytanie? A i owszem, ale kto zrozumie kobiety? Nie ważne jakiej rasy by nie były, to przedstawiciele płci przeciwnej raczej zawsze mieli z tym problemy.
        Wiedźma, która ją przeklęła zdecydowanie nie była tak nieuważna, jakby się wydawało. Przekonała się, że wbrew pozorom istnieje sporo sposobów, by pozbawić ją życia i nie były one nawet jakoś szczególnie wyszukane.
        - Spokojnie, nie biorę tego do siebie. I wbrew temu co sądzisz nie jestem aż takim zagrożeniem dla magów. To, że rany szybciej mi się goją a trucizny nie są w stanie mnie zabić nie znaczy, że nie można tego dokonać na inne sposoby. Wrzuć mnie w płomienie a spłonę wcześniej czy później. Odetnij głowę, a zdecydowanie moja egzystencja się skończy. Tak samo byłoby w przypadku wyrwania serca, przebicia go na wylot, rozczłonkowania... chociaż w sumie nie. Raczej gdyby ktoś mi odciął kończyny ale zostawił głowę na swoim miejscu raczej jeszcze bym nie umarła. Wydaje mi się, że to nadal działa podobnie jak wśród normalnych ludzi. Jeśli uszkodzi się w znaczący sposób strategiczne organy jak serce czy mózg albo zmiażdży korpus to nie ważne jak silna byłaby klątwa raczej w końcu bym się od niej uwolniła. Eh, chyba już ze mną gorzej, skoro zaczynam rozpatrywać możliwe sposoby uśmiercenia mnie. Naprawdę na dziwne tematy zeszliśmy. - Westchnęła ciężko, po czym zerwała źdźbło trawy tylko po to, żeby zacząć się nim bawić między palcami. Kiedyś, w niedługim czasie od czasów wygnania z wioski i zostania przeklętą nawet próbowała popełnić samobójstwo. Ciężar zdrady oraz magii, która zniszczyła jej życie był nie do zniesienia, lecz za każdym razem brakowało jej odwagi, żeby dopełnić dzieła. Pamiątkami po tych wydarzeniach były podłużne blizny na jej nadgarstkach. Przypominały Charlotte o rodzinie oraz przyjaciołach, których straciła bezpowrotnie.
        Na potwierdzenie jej przypuszczeń, iż rozmowa Ognaruksa z Agnirem jest prowadzona w głównej mierze na zasadzie mentalnej jedynie skinęła głową. Osobiście chyba wolałaby, żeby nikt nie miał wglądu do jej myśli czy wspomnień. Ileż rzeczy by tam znalazł! Sama podejrzewała, że jej psychika do najzdrowszych nie należy, lecz... W pewnym momencie dziewczyna nagle złapała się za głowę i syknęła przeciągle, a przed jej oczyma pojawiła się dość nietypowa twarz mężczyzny. Miał czarne przenikliwe oczy budzące lęk nawet w niej samej, chorobliwie bladą skórę oraz usta sine do tego stopnia, iż równie dobrze można by go pomylić z ożywionymi zwłokami. Dlaczego o nim pomyślała? Kim był, żeby nagle pojawiać się w jej umyśle i zniknąć równie tajemniczo, jak się pojawił? "Aulus." Nie wiedziała, skąd zna jego imię ani kiedy się spotkali. Czy w ogóle się spotkali? Ogarnęło ją dziwne przeczucie, że jest mu potrzebna i powinna być w tym momencie zupełnie gdzie indziej. Ale dlaczego? Dziwne...
        Wtedy zdała sobie sprawę, że Ognaruks o czymś mówił. Jak przyznać się do tego, że nie słuchała go z taką uwagą, na jaką zasługiwał?
        - Przepraszam. Nagle miałam takie dziwne uczucie... jakbym czegoś zapomniała i nie mogła sobie w żaden sposób przypomnieć o co chodzi. Kiedy obudziłam się w wodzie myślałam, że to wina kolejnej nocnej eskapady, ale teraz nie jestem już tego taka pewna. Zupełnie, jakby wspomnienia z ostatnich dni były... pomieszane. - W ogóle dlaczego mu o tym mówiła? Najgorsze było przeświadczenie, jakby straciła kogoś, kto ją naprawdę rozumiał i zrobił coś bardzo ważnego dla niej. Szkoda, że nie była w stanie skojarzyć większej ilości faktów.
        - Dostrzegacie wnętrze, tak? - "Po tym wszystkim co uczyniłam moje musi być już całkiem odrażające." - Dziękuję za komplement. - Jej uśmiech może i był nieco wymuszony, lecz co z tego? Mimo wszystko nie potrafiła uwierzyć w żadne dobre słowa określające jej osobę. Ani Agnir ani Ognaruks nie znali jej na tyle, by móc określać podobne rzeczy. Nawet gdyby przekonywaliby ją przez długie miesiące prawdopodobnie niewiele by to dało. Z drugiej strony gdzieś w głębi jej duszy pewna maleńka część osobowości dziewczyny została mile połechtana. Owszem, niegdyś słyszała wiele komplementów, lecz teraz nabierały one zupełnie innego znaczenia, przez co właśnie ciężko było jej je do siebie dopuścić.
        - Jesteś niepoprawny Ognaruksie! - Mimo wszystko zdołał ją rozbawić swoim pomysłem, by po skropieniu szaty krwią uznać się za wielkiego poskromiciela leśnych bestii. Chociaż... to zabrzmiało, jakby mógł upolować i ją samą. Sama Charlotte uśmiechnęła się, co tym razem objęło także i jej oczy radosnymi iskierkami. - Widzisz Agnirze? Jak to dobrze, że ten wielki smok ma Ciebie do pomocy!
        Musiała jednak przyznać, że póki co nie było nic przyjemniejszego niż możliwość dotykania tak wspaniałego stworzenia jak mały gad. Mieszkaniec liry co prawda skrył się w większej mierze pod swoim skrzydłem, lecz nie wykazywał żadnych oznak tego, żeby przeszkadzały mu poczynania Charlotte. Sama dziewczyna przyjęła to jako nieme pozwolenie na kontynuowanie swoich działań, a dopóki sami nie każą jej przestać bezceremonialnie macać łuski i skrzydło Agnira, to zamierzała kontynuować swoje poczynania aż do znudzenia.
        - Chciałabym powiedzieć, że zdążyłam się już do tego przyzwyczaić, lecz niekoniecznie byłaby to prawda. Wszystko zaczęło się jakieś trzy albo cztery lata temu. Urodziłam się w niewielkiej wiosce, żeby dostać się do miasta konieczne było podróżowanie niemal przez pół dnia. Wtedy mieliśmy właśnie kończyliśmy żniwa, a zgodnie ze zwyczajem, kiedy wszystkie pola zostały już oporządzone mieszkańcy szykowali festyn. Wiesz, śpiewy i tańce, całonocna zabawa jako nagroda za ciężką pracę a jednocześnie pewien tradycyjny, dziękczynny taniec, który miał zapewnić obfite plony również na następny rok. Skończyłam wtedy dwadzieścia lat, a właśnie tyle musiała mieć minimum przedstawicielka wioski. Zazwyczaj regularnie była wybierana najpiękniejsza dziewczyna we wsi, lecz w tamtym czasie nareszcie doczekała się przychylności losu, która zesłała na nią błogosławiony stan. W takim wypadku konieczny stał się wybór zastępstwa, a z woli mieszkańców to ja miałam zatańczyć w podzięce za urodzaj. Nie spodobało się to jednej kobiecie, której jak nikomu zależało na uwadze i aprobacie wszystkich jej działań. Nikt nie wiedział, że zna się na magii ani tym bardziej takiej, która może stanowić zagrożenie. "Za dnia pięknością, w nocy zaś maszkarą", tak brzmiały słowa klątwy. Nie wiem dokładnie co się potem stało. Przemieniłam się. Pamiętam krzyk i blask ognia, twarze moich braci wykrzywionych z przerażenia. Wszyscy chwycili za widły lub cokolwiek, co mieli pod ręką. Uciekłam stamtąd, po drodze pierwszy raz odebrałam komuś życie. Nie wiem, czy to była moja rodzina czy przyjaciele... straciłam ich na zawsze... Ale to jest kara, musi nią być. Kara, że zabiłam matkę przychodząc na świat... - Duża kropla spadła na grzbiet Agnira, a za nią kolejna i jeszcze jedna. Charlotte nawet się nie zorientowała, kiedy zaczęła płakać i chociaż łzy leciały jedna za drugą, to jej ciałem nie wstrząsnął jednak szloch. Zdając sobie jednak sprawę, że na jej polikach słone krople żłobią sobie ścieżkę uniosła dłoń i przetarła twarz zniesmaczona własną słabością.
        - Wybaczcie... - Podniosła się z ziemi, a następnie ruszyła w stronę wodospadu. Mimo usilnych starań nie mogła przestać płakać, a kiedy już pozwoliła swoim emocjom na chwilę swobody nie mogła nad nimi teraz zapanować. Obejmując się ciasno ramionami w końcu zaszlochała, co zagłuszał jednak huk spadającej wody. Było jej zimno, czuła się taka samotna, tak bardzo nic nieznacząca. Ludzie, których kochała całym sercem odtrącili ją chociaż wyraźnie wiedzieli, że w ciele ratakara kryła się ich mała Lottie. Nikt nie potrzebował odmieńca, który do tego stanowił zagrożenie dla każdego, kogo spotka. Jej bracia, którzy stanowili dla niej najważniejsze ogniwo świata i wychowali ją, gdy ojciec obwiniał jedyną córkę za śmierć ukochanej żony. Zdrada ludzi, którym się ufało bolała najbardziej. Jej ciało kolejny raz zadrżało z zimna oraz bezsilności, ledwo była w stanie ustać prosto. Ba! Nawet wieść o tym, że mięso jest gotowe nie przyniosła żadnego efektu. Nawet teraz, kiedy łzy już przestały płynąć, ona nie mogła się pozbierać. Tak długo dusiła w sobie te emocje, które w końcu przeistoczyły się w truciznę, która ją niszczyła od środka. Tej nocy nareszcie je uwolniła. Zabawne, że musiała spotkać smoka, żeby w końcu pogodzić się z własną przeszłością i zaakceptować ją.
        - Nie winię ich za to, co zrobili. Bali się, a ja mogłam w każdej chwili kogoś zabić. Rozumiem ich decyzję, jednak tak są chwilę, kiedy tak bardzo tęsknię za tym, co było. Brakuje mi rodziny, a nawet nie wiem, czy jeszcze żyją... Nie mam już dokąd wrócić. - Nie wiedziała, czy smok słyszał jej słowa z takiej odległości czy nie. Z resztą nie była pewna nawet do kogo je kieruje, do niego, czy może starała się w końcu przekonać samą siebie o prawdziwości swoich uczuć? Przez lata uciekała od wypowiedzenia słów, które kategorycznie przypieczętują jej los. Dopiero teraz, przyznając przed sobą i przed innymi, iż jest bestią, w pewnym sensie osiągnęła spokój. Jakkolwiek prawda była okrutna, tak teraz nie musiała się już łudzić, że jest inaczej.
Awatar użytkownika
Ognaruks
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 72
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony ze smoka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ognaruks »

- Mi także nie chce się wierzyć w jakąkolwiek opowieść o tym, jakoby człowiek pokonał smoka – przyznał jej rację Ognaruks. W swoim życiu miał już okazję natknąć się na kilku ludzi, którzy ujrzawszy ogromną bestię aż rwali się do walki. Większość z nich jednak rezygnowała, kiedy ten się zbliżył i jasno można było stwierdzić jego rozmiary, ale kilku pozostało, aby walczyć za wszelką cenę. Nie byli zbyt dużym wyzwaniem, w końcu sama stopa smoka mogła bez problemu ich zgnieść. – Nie licząc rzecz jasna tych przypadków, gdy smok przybrał ludzką postać. Aczkolwiek coś takiego raczej nie byłoby na tyle heroiczne, aby znaleźć się w waszych legendach.
        Rozbawiło go to, że Charlotte zastrzegła go, że nie chce szukać żadnych jego słabych punktów. W zasadzie, to Ognaruks nie znał takich. A przynajmniej fizycznych, bo psychicznych to on miał całe mnóstwo. Chociaż może nie zawsze mogłyby zadziałać tak, jak ktoś sobie to przewidział.
- Nie, ależ skąd? Zupełnie mi to nie przeszkadza – zaprotestował Ognaruks, może nawet nieco zbyt gwałtownie. ”Naprawdę tak łatwo mnie przejrzeć?” – Po prostu… no, lekko mnie zaskoczyłaś. Ja… znaczy ty… możesz mnie dotykać, jeżeli chcesz.
        ”Na Prasmoka, czemu to tak głupio brzmi? Co ja tak właściwie wygaduję? Ech, nigdy rzecz jasna nie wiem, jak się zachować.” Następne słowa kobiety zaskoczyły go, i to dosyć porządnie. Jeszcze nigdy chyba nie spotkał kogoś, kto przejmowałby się jego bezpieczeństwem. Jego dawni towarzysze… cóż, nie należeli do tych, którzy spokojnie przeżywali swoje życie. Gdyby oni zaczęli się martwić o niego… ”To byłoby bardzo dziwne.”
- Cóż, może i tak – powiedział po chwili milczenia. – Choć pewnie tak przestraszyłbym obie strony konfliktu. O ile byłaby to bitwa, z której mogłoby wyniknąć coś dobrego, to jednak wolałbym tego uniknąć. Choć jak dotąd nie spotkałem jeszcze takiej. A czy byłbym bezpieczniejszy? Wszystkie machiny od razu zaczęłyby mnie ostrzeliwać, byłbym celem chyba dla każdego, a jako człowiek nie wyróżniałbym się na tyle, aby coś większego mogłoby mi zagrozić.
        Zaskoczyła go jej reakcja, gdy powiedział jej o kolorze swoich łusek. Dostrzegła te mocne strony, które Ognaruks także widział, w dodatku czasami się zastanawiał, czy sam sobie nie wmawia, że tak jest. To, że nie tylko on to tak widzi, pokrzepiło go. Kiedy natomiast powiedziała mu, że nie powinien odpowiadać na jej pytanie, spojrzał na nią i przekrzywił głowę.
- Owszem, są wrażliwe, więc kiedy będziemy lecieć uważaj, żeby ich nie dotknąć. Mi samemu nie zrobi to zbyt wiele, jeżeli nie liczyć lekkiego zamroczenia. Jednak jeżeli to zrobisz, lekko zaburzysz moją orientację, przez co… nie wiem. Zrobić beczkę? Tak czy owak wykonam nagły manewr, przez który możesz spać. Więc… lepiej ich nie dotykaj.
        Kiedy zaczęła analizować możliwe scenariusze swojej śmierci… cóż, Ognaruks w sumie też czasami tak robił. Bycie trudnym do zabicia wiązało się z tym, że czasami rozważało się, jak tak właściwie byłoby to możliwe. Smok wolał wiedzieć, w jakie tarapaty może się pakować, a w jakie raczej nie powinien. W końcu nie można dać się pokonać dumie, a rozważanie własnego zgonu w dość skuteczny sposób nie pozwalało na to.
- Ja wiem, czy dziwne? Chyba powinno się znać swoje słabe punkty, chociaż teraz to ja muszę cię upomnieć, że wyjawianie swoich słabych punktów dopiero co poznanemu człowiekowi nie jest najlepszym pomysłem. Chociaż ja nie jestem człowiekiem, więc raczej nie masz powodu, żeby tego ukrywać. Mi przecież te informacje w nijaki sposób się nie przydadzą.
        ”Chociaż… przynajmniej wiem teraz, przed czym powinno się ją chronić, a przed czym niekoniecznie. To się akurat może przydać. A gdybym chciał ją zabić… cóż, w taktyce smoków raczej leży to, aby najpierw na wroga ziać ogniem, więc tak czy owak raczej nie potrzebowałyby potwierdzenia, że to działa. O czym ja teraz tak właściwie myślę?”
        Nagle jednak Ognaruks dostrzegł, że Charlotte łapie się za głowę, co rzecz jasna zaniepokoiło go. Wyjaśnienia kobiety pod pewnym względem wydały mu się dziwnie znajome, a przynajmniej ich część.
- Nic się nie stało, i tak pewnie mówiłem jakieś głupoty. Doskonale wiem, jak to jest o czymś zapomnieć i nie móc sobie tego przypomnieć.
        Czasami miał jakieś przebłyski wspomnień, ale na tyle niejasne i pomieszane, że nie w żaden sposób nie potrafił ich zrozumieć. Nie można było ich nazwać nawet obrazami, były to raczej dziwne myśli, które wydawały się być niepełne, całkowicie wyrwane z kontekstu, niezrozumiałe. Mógłby się pogodzić z tym, że niczego z pewnego okresu życia nie pamięta, gdyby nie te ciągłe przebłyski dające mu nadzieję, że jednak zdoła sobie wszystko przypomnieć, że jest jakiś sens, aby tak robić. Czasami wprawiały go we wściekłość, czasami w rozpacz. Na jego szczęście zazwyczaj działo się to, kiedy był sam.
        Podziękowanie za komplement… jakoś niezbyt go przekonało. Było w nim zbyt wiele sztuczności, aby Ognaruks mógł w nie uwierzyć. Ale cóż, przecież nie będzie jej na siłę wmawiał, że jest tak, jak uznaje to Agnir. ”Tak w ogóle, to on powinien się tłumaczyć, a nie ja. W sumie nie za bardzo może, ale przynajmniej powinien mi mówić, jakich argumentów mam używać.”
        Zarzut, że jest niepoprawny... cóż, czegoś takiego się nie spodziewał. Agnir także, zwłaszcza że skierowane do niego słowa nie do końca zrozumiał.
~Oczywiście, że mam szczęście, iż mogę służyć tak wielkiemu panu. Ale o co jej tak właściwie chodzi?
        Ognaruks lekko się uśmiechnął, lecz po chwili Charlotte zaczęła swoją opowieść. Smok przysłuchiwał się mu z zainteresowaniem, które powoli przemieniało się w żal. Najbardziej jednak go zdziwił powód, z którego na kobiecie ciążyła klątwa. ”Zamieniła ją w szczurołaka tylko dlatego, że ludzie wybrali ją na najpiękniejszą. Ja pierdolę, co za cholerna suka. Gdyby przynajmniej miała jakiś powód... nie wolno ufać wiedźmom. No i wszystko, co tylko możliwe zrzucać na mroczne elfy i można być szczęśliwym. Ech, aż nabrałem ochotę spalić jakąś wiedźmę.”
~Hej, czy tu nagle zaczął padać deszcz?
        Ognaruks ze zdumieniem obrócił głowę i ujrzał, jak Charlotte roni łzy. Nie spodziewał się czegoś takiego, kobieta póki co wydawała się może nieco zbyt nieufna, ale raczej dosyć wesoła. Nie potrafił sobie dotąd wyobrazić ją sobie, jak płacze. A teraz... teraz wyglądała tak żałośnie, że cały humor, jaki dotąd wypełniał smoka, natychmiast zniknął. Powędrował spojrzeniem za kobietą, która wstała i oddaliła się w stronę wodospadu. Po chwili usłyszał jej szloch, pomimo huku spadającej wody. W tej chwili zaczął żałować, że ma tak wyczulony słuch.
- Cholera – mruknął.
~Cóż, masz trochę racji~ odezwał się Agnir, podnosząc leniwie głowę i otwierając oko, spoglądając na Charlotte. ~Szkoda, taki miły ma dotyk. Sam powinieneś się przekonać.
- Tak, wiem – wyszeptał Ognaruks i westchnął. - Chyba nie powinienem o to pytać. A mieliśmy nie dotykać takich tematów.
~Oj nie przesadzaj. Hej, chyba coś mówi.
        Smok wsłuchał się i rzeczywiście, usłyszał słowa Charlotte. Westchnął. Ponownie. Współczuł kobiecie bardziej, niż ta mogła sobie wyobrazić. On nigdy nie miał rodziny, tęsknił za nią, choć nie miał żadnych wspomnień z nią związanych. Tęsknił za czymś, co mógł sobie tylko wyobrazić. I nigdy nie będzie mógł założyć własnej. Spojrzał na trzymany w dłoniach kij i odrzucił go na bok. Podniósł się, po czym ruszył w stronę Charlotte. Starał się hałasować jak najmniej. Podszedł do niej od tyłu i zatrzymał się. Przez chwilę się wahał, ale w końcu położył swoje dłonie na jej ramionach. Były zimne i drżące. Odetchnął.
- Charlotte, przepraszam, że w ogóle spytałem, ja... nie zdawałem sobie sprawy, jak dużo straciłaś – powiedział, starając się w głos włożyć jak najwięcej współczucia. Przez chwilę milczał. - Może jednak najpierw ci pokażę, jak wygląda piękno gwiazd?
Charlotte
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 85
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przeklęty człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Charlotte »

        Uśmiechnęła się nieco i pokiwała głową. Że niby zwykły śmiertelnik miał ubić gada wielkiego jak góra, do tego uzbrojonego nie tylko w niezwykle twardy pancerz, kolce, zębiska oraz pazury, ale również potrafiącego ziać ogniem?
        - Bardziej prawdopodobne jest to, że ludzie po prostu pragnęli sławić własne wyczyny. Czy były prawdziwe czy nie, to już inna sprawa. Ewentualnie jakiś rycerz widział z daleka przelatujące smoczysko i wymyślił opowieść pełną grozy, trzymającą w napięciu, a na koniec stawiającego go w jak najlepszym świetle. Takie przypadki przecież też się zdarzały. – Ona sama nigdy w to nie wierzyła z tych samych powodów, które teraz wymieniała. – Chociaż… są jeszcze opowieści, że stawiało się wśród pasących się stad wypchane siarką i innym paskudztwem twór podobny do zwierzęcia. Ludzie wymyślili, że w ten sposób można zabić smoka bez konieczności zbliżania się do niego. Ile w tym jednak prawdy to nie wiem.
        Nawet jeśli jakiś gad dał się na to nabrać, to bardziej żałowała jego niż zniszczonych osad. Mimo, że przecież sama była człowiekiem, to jednak tak bardzo się wyalienowała, iż nie utożsamiała się z żadną istniejącą rasą. Była odmieńcem i jedyne co mogła zrobić to się z tym pogodzić.
        - W sumie trochę zachowuję się jak hipokrytka. Jak ty mnie wcześniej złapałeś to najchętniej uciekłabym przed dotykiem jak najdalej, a teraz? Naprawdę zdziczałam przez to całe życie w lesie. Przy tobie po prostu pierwszy raz od bardzo dawna czuję się bezpiecznie. Zwykle kiedy ktoś dążył do bliskiego kontaktu fizycznego ze mną mogłam się spodziewać tylko najgorszego. – Nie wiedziała czy właściwie robi mówiąc o tym. Ba! Znali się tak krótko, że nie powinna mu przecież nic o sobie mówić. Ciągle powtarzała o chęci, żeby ktoś ją zabił i skrócił jej męki, lecz kiedy przychodziło co do czego zbyt się bała śmierci i robiła wszystko, żeby przetrwać. A teraz? Kolejny raz siedziała zarumieniona obracając w palcach źdźbło trawy.
        Co złego było w tym, że martwiła się o jego bezpieczeństwo? Nie miała wielu okazji znaleźć znajomych, a co dopiero przyjaciół. Ognaruks może i był smokiem, lecz zbyt łatwo wyjawiał smocze tajemnice w jej mniemaniu. Sama nie stanowiła dla niego zagrożenia, ale co by się stało, gdyby należała do osób, które od razu pobiegłyby do straży najbliższego miasta i powiedziały sekrety najwyższej wagi?
        - Hmmm… smok incognito? Niby tutaj masz rację, jednak nadal nie jestem przekonana. Nie lepiej po prostu unikać dużych bitew? – Ona sama żyła w ten sposób. Ukrywała się przed wzrokiem każdej rozumnej istoty, byle tylko uniknąć starcia. Niestety nie zawsze jej to wychodziło, szczególnie w nocy.
        - Spokojnie. Najpewniej będę tak przejęta samym lotem, że nie ruszę się nawet na milimetr. Ewentualnie usiądę Ci bezpośrednio na nosie, z daleka od tych Twoich czułków. – Uśmiechnęła się psotnie. Zachowywała się teraz jak mała dziewczynka, która chce się pozaczepiać. Życie w osamotnieniu wywarło na niej pewien wpływ niezależnie, czy chciała się do tego przyznać czy nie. Efekty było widać teraz jak na tacy. Zmiany nastrojów, ciągła podejrzliwość oraz odruchy, których najpewniej już nigdy się nie pozbędzie.
        Czy rozpatrywanie własnej śmierci nie było dziwne? Sama Charlotte tego nie dostrzegała, lecz przecież to był jeden z dowód na istnienie całej gamy problemów psychicznych. Pytanie brzmiało jedynie, kiedy nie będzie mogła już sobie z nimi dłużej poradzić.
        - Gdybyś chciał mnie zabić zrobiłbyś to już dawno, a ta wiedza wcale nie byłaby ci potrzebna, żeby tego dokonać. Poza tym gdybyś był człowiekiem pewnie nie siedzielibyśmy razem tak długo. Mówiłam ci, nie lubię ludzi. Możesz uważać się za szczęściarza, smoczku! – Skoro sam powiedział, że może go dotykać, to podniosła rękę i delikatnie poklepała go po głowie. Trochę jak ludzka dziewczynka szczeniaczka.
        Moment, kiedy zdała sobie sprawę z brakujących wspomnień do przyjemnych nie należał. Miała wrażenie, jakby ktoś wbijał jej w umysł całą setkę maleńkich igiełek. Nigdy tak nie miała. Czy zapomniała o czymś ważnym? Cały czas miała właśnie takie przeświadczenie, a upiorna twarz, którą dojrzała nie dawała jej spokoju. Ten Aulus… kim on właściwie był?
        Westchnęła cicho i pokręciła głową. Na siłę nic sobie nie przypomni, a zamartwianie się na zapas nigdy nie było mądrym rozwiązaniem. Kiedy przyjdzie czas wszystko stanie się jasne. Poza tym… z tego co się nauczyła to spotkanie drugi raz tej samej osoby graniczyło z cudem, jeśli prowadziło się podobny styl życia co Charlotte.
        - Mam dziwne wrażenie po prostu, że coś komuś obiecałam, lecz zupełnie nie mam pojęcia co to jest, ani kto był tą osobą. Dziwne, nigdy czegoś takiego zazwyczaj nie robię. – Kiedy zmarszczyła nos wyglądała dość zabawnie. Zaraz jednak w miarę szybko oprzytomniała i klepnęła się kilka razy w policzki, żeby oczyścić głowę, a także nieco się rozbudzić. – Przeszłość przeszłością, teraz tworzę swoją przyszłość skupiając się na teraźniejszości. Co było nie wróci, a kiedyś sobie na pewno przypomnę!
        Szczera wiara w wypowiedziane słowa mogła być nieco naiwna, lecz czy naprawdę miała się tym teraz zamartwiać? Rozmawiała przecież ze smokiem, a drugi, mniejszy, leżał zwinięty w kłębek tak niedaleko! Jeśli spędziłaby ten czas na rozmyślenia co było kiedyś, straciłaby bezpowrotnie szansę jedyną w swoim życiu!
        Niestety rozmowa zeszła na te tematy, od których w pierwszej chwili wolała uciec. Ognaruks zasługiwał jednak na prawdę. Czy wynikało to tym, że darzyła go czymś na kształt szacunku i respektu jako groźniejszego drapieżnika, niż sama była? Pojęcia nie miała. Dawał jej jednak możliwość zwyczajnej konwersacji. Spędzał z nią czas, dotrzymywał towarzystwa oraz pocieszał, kiedy tego potrzebowała. Tak zazwyczaj rodziła się wielka przyjaźń. Oby i w ich przypadku było podobnie.
        Powrót wspomnieniami do przeszłości był trudniejszy, niż się spodziewała. Przez pierwsze miesiące swojego „nowego” życia wielokrotnie opłakiwała swój los oraz utratę najbliższych. Miała nadzieję, że z czasem uda jej się z tym pogodzić, lecz rozdrapana rana zabolałą ze dwojoną siłą. Dopóki nie zaczęła swojej opowieści nie zdawała sobie sprawy jak bardzo tęskniła za swoją rodziną. Może i jej ojciec nie należał do idealnych, ale kochała go tak samo mocno, jak swoich braci. Powód wiedźmy naprawdę był tak błahy, że aż śmieszny, o ile ktoś lubował się w czarnym humorze. Wiele się mówi o najgorszym zły na świecie, lecz nie ma nic bardziej niebezpiecznego niż zawiść kobiety. Jeżeli taki los spotkał Charlotte z powodu „wygranej w konkursie piękności”, to aż strach pomyśleć co by się stało z mężczyzną, który złamałby serce czarownicy.
        Kiedy łzy spływały po policzkach dziewczyny, ta była coraz bardziej zła na siebie. Nie powinna tak reagować! Płacz był oznaką słabości, szczególnie w czyjejś obecności. Jednak jej serce krwawiło, chociaż od lat żyła w przekonaniu, że już go nie ma. W jednej chwili wszystkie maski, którymi odgradzała się od innych spadły z niej z łoskotem pozostawiając jedynie młodą, zagubioną dziewczynę. Przecież miała ledwie nieco ponad dwadzieścia lat, dopiero zaczynała być kobietą, kiedy wygnano ją niczym najgorsze zło. Odebrana została jej cała nadzieja na przyszłość, bo któż by się odważył obdarzyć uczuciem potwora?
        Kiedy poczuła dłonie mężczyzny na własnych ramionach w pierwszym momencie zadrżała mocno. Odruchem, który ledwo opanowała, była chęć ucieczki, lecz w tej chwili nie miała na to zupełnie sił. Zamiast tego odwróciła się przodem do smoka, a kiedy podniosła na niego swoje zapłakane oczy… cóż, tego nawet ona sama by się nie spodziewała. Postąpiła jeden krok do przodu, po czym oparła głowę na jego torsie. Czuła się tak bardzo bezbronna, obnażona ze wszystkimi swoimi uczuciami, które starała się tępić. Co takiego miał w sobie Ognaruks, że zdołał dokopać się do jej wnętrza?
        - To ja przepraszam. Nie powinnam tak reagować. Myślałam… miałam nadzieję, że się już z tym w końcu pogodziłam, przyzwyczaiłam do bólu. Zazwyczaj jestem zbyt zajęta walką o przetrwanie, żeby w ogóle rozmyślać nad swoją przeszłością, jednak teraz… blask ogniska, swobodna rozmowa… Dotarło do mnie jak wiele czasu się izoluję. Cieszę się, że było dane nam się spotkać chociaż na ten jeden wieczór. – Podejrzewała, że już nigdy więcej się to nie powtórzy, dlatego chciała cieszyć się tą chwilą ile mogła.
        Po kilku minutach w końcu przestała drżeń, a szloch zelżał do tego stopnia, że teraz jedynie ciężko oddychała. Oczy zaczerwienione od płaczu błyszczały niczym dwie gwiazdy, które spadły z nieboskłonu w bezkres nieznanego im dotąd świata. W świetle księżyca widać było jak bardzo jest blada, a blizny nadawały jej groteskowego wyglądu. A jednak, to właśnie ta istota miała w sercu więcej wrażliwości niż mogłoby się wydawać. Kiedy w końcu się od niego odsunęła spróbowała się nieco uśmiechnąć, lecz nadal sprawiało jej to problem.
        - Wybacz, przeze mnie masz mokrą koszulę… - Nie tylko poświęcił dla niej rękaw. Teraz poza krwią niedźwiedzia, którą chciał się „ozdobić” miał jeszcze łzy niewiasty na sobie. – Jeśli nie masz nic przeciwko, to chętnie bym je zobaczyła.
        Może lot na smoku i oglądanie nocnego sklepienia pozwoli jej odgonić złe wspomnienia?
Awatar użytkownika
Ognaruks
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 72
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony ze smoka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ognaruks »

Ognaruks czuł się nieco niezręcznie kładąc dłonie na ramionach rozpłakanej kobiety, która w dodatku mocno się wzdrygnęła, jakby natychmiast chciała umknąć. To nie było tak, że nigdy nie miał do czynienia z przedstawicielkami płci pięknej, po prostu żadna z nich nie przypominała tej. Smok nie do końca wiedział, jak ma się zachować, aby jedynie jeszcze bardziej nie zranić Charlotte. Nigdy nie był zbyt dobry w wyczuciu pewnych rzeczy.
        Kiedy odwróciła się do niego i spojrzała na niego przez łzy... Ognaruks lekko się wzruszył. Lecz to, co zrobiła po chwili całkowicie go zaskoczyło. Oparła swoją głowę o jego ciało. Smok poczuł... dziwną przyjemność. Rozluźnienie, na jakie nie mógł sobie pozwolić od bardzo, bardzo dawna. Jednocześnie poczuł zapach jej włosów. Mimowolnie położył dłoń na jej plecach, głaszcząc je. Z tego lekkiego zahipnotyzowania wyrwały go dopiero słowa kobiety, które z kolei wprawiły go w zamyślenie. ”Przyzwyczaiłaś się do bólu, tak? Niestety sam doskonale wiem, jak to wygląda. Zaskakuje cię w najmniej spodziewanych momentach, zawsze gdzieś tam się czai. Trzeba korzystać z chwil wolnych od niego.” Na dźwięk słów „jeden wieczór” coś wewnątrz niego drgnęło. Poczuł pewien rodzaj dyskomfortu, powstrzymał się od skrzywienia. Nie potrafił wytłumaczyć, dlaczego tak mu się to nie spodobało, podobne uczucie rzadko kiedy doświadczał.
- Nic się nie stało, źle jest dławić emocje w sobie – powiedział łagodnie smok, zmuszając się do lekkiego uśmiechu. - Ja także się cieszę, iż przypadek sprawił, że nasze drogi się skrzyżowały.
        Po chwili drżenie jej ciała zaczęło słabnąć. Przyjrzał się jej. Wyglądała tak bezbronnie... Przypadkowy człowiek pewnie uznałby ten widok za żałosny, ale dla niego był to najlepszy dowód, że czasami osoby tak odmienne mogą być bardziej ludzkie niż ludzie. Pomijając rzecz jasna jego. Dla siebie już nie widział takiej nadziei.
        Gdy kobieta oddaliła się od niego, poczuł lekki żal z tego powodu. Ucieszył się jednak na widok jej uśmiechu, nawet wymuszonego. Gdy wspomniała o mokrej koszuli, spojrzał na siebie ze zdziwieniem.
- Och – powiedział. - Nie ma tego złego, najwyżej powiem, że... że... no, najwyżej będę improwizował, na pewno coś się wymyśli.
        Kwestia lotu... dopiero teraz zaczął się zastanawiać, jak tak właściwie ma to wyglądać. Nie mógł przemienić się tutaj, było o wiele za mało miejsca. Nie chciał niszczyć jeszcze więcej drzew, zwłaszcza nie w takim spokojnym miejscu.
- W porządku – odpowiedział po chwili. - Chodź za mną, potrzebuję do tego więcej miejsca.
        Ruszył w leśną gęstwinę, w stronę z której przyszedł, jednocześnie skinając na Agnira. Mały smok przeciągnął się, po czym podreptał za nimi. Ognaruksowi jego towarzystwo było bardzo na rękę, gdy przebywał w swej prawdziwej postaci. Jego mniejszy towarzysz miał o wiele większe możliwości ze swoimi maluteńkimi rozmiarami, niż Ognaruks z wielkimi i niezdarnymi łapskami.
        Niedługo potem dotarli do dość sporej polanki stworzonej przy lądowaniu smoka. O ile można tak było nazwać w miarę okrągły teren pełen pni powalonych drzew, które zajmowały większość miejsca.
- Lądowałem tutaj – odpowiedział od razu na niezadane pytanie Charlotte, po czym zerknął na nią. - Uczciwie ostrzegam, że mam zamiar się rozebrać.
        O tym przypomniał sobie dopiero teraz. W sumie niezbyt go obchodziło, czy kobieta będzie patrzeć. Już dawno zauważył, że ludzie mają zadziwiającą fobię na punkcie nagości, co było dla niego dziwne. Jednak mus to mus, musiał dostosować się do panujących wśród nich praw. W tej sytuacji nie miał innego wyboru, nie mógł przemienić się razem z ubraniami, gdyby je zostawił i tak by się rozpruły, co dodatkowo nie byłoby zbyt przyjemne.
        Po chwili całe jego ubranie znajdowało się już w pysku Agnira, który wycofał się na bezpieczną odległość, to jest do drzew, jednocześnie szarpiąc Charlotte i pokazując, żeby zrobiła to samo. Ognaruks zamknął oczy i odetchnął. Skupił się na wewnętrznej strukturze swojego ciała, które rozbłysło delikatnym, srebrnym światłem. Zaczęło się zwiększać, jednocześnie nieco zmieniając swój kształt. Jego szyja wydłużała się, czaszka całkowicie zmieniała swój kształt, dłonie się poszerzały, pojawiał się ogon. Po chwili musiał już opaść na cztery łapy, jego kręgosłup nie potrafił utrzymać pionu. Kiedy zaczął być wyższy od rosnących wokół drzew, pojawiły się też skrzydła, które dosyć szybko się uformowały. Po jakichś pięciu minutach osiągnął już maksymalny rozmiar, a srebrzysta aura wokół niego całkowicie się rozmyła, pozostawiając same czarne łuski, z których każda delikatnie odbijała światło gwiazd. Ognaruks potrząsł głową, przyzwyczajając się do nowej perspektywy, po czym spojrzał na Charlotte. Teraz zdecydowanie była mała i bezbronna.
- I co, nadal większe wrażenie robi na tobie Agnir? - powiedział, a na jego pysku pojawiła się próba uśmiechu, który nie był zbytnio możliwy. Cofnął się o kilka kroków, po czym zgiął kolana w przednich kończynach i opuścił łeb tak, że znajdował się tuż przed kobietą. Jego oko znalazło się na poziomie jej twarzy. Miał lekkie problemy z poruszaniem pyskiem, więc nie było mu łatwo cokolwiek powiedzieć. - Właź szybko na głowę, ta pozycja jest strasznie niewygodna.
Charlotte
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 85
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przeklęty człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Charlotte »

        Nie chciała być dla niego problemem. Ta noc powinna był wypełniona żartami, śmiechem, długimi rozmowami oraz jedzeniem, które zagwarantował im Agnir. Niestety zamiast tego ta wzruszyła się do tego stopnia, że przez dłuższy czas nie potrafiła sobie poradzić z własnymi emocjami. Uderzyło to w nią tak gwałtownie, iż nie przygotowawszy się do tego w żaden sposób po prostu poddała się ogromowi uczuć. Wstydziła się tego. Jak musiała wyglądać teraz w oczach mężczyzny, który w tak krótkim czasie poznał jej największy sekret i przed którym otworzyła duszę aż do tego stopnia? Sam fakt, że nie przerażała go klątwa nałożona na dziewczynę sprawiała, że był wyjątkowy. Nie bał się jej, traktował jak równą sobie. Miał tyle okazji, żeby zakończyć jej żywot. Ba! Przecież sama powiedziała mu w jaki sposób by mu to najlepiej wyszło! Zamiast tego... po prostu był przy niej.
        Nie wiedziała dlaczego przylgnęła do jego torsu. Gorąc ogniska był miły, lecz w tym momencie potrzebowała innego rodzaju ciepła. Poczucie, że ktoś dotyka ją bez wstrętu wiele dla niej znaczyła. Poza tym instynktownie czuła, że Ognaruksa nie musi się bać pod żadnym względem. Co z tego, że był najdoskonalszym drapieżnikiem żyjącym w Alaranii? Poczucie bezpieczeństwa, jakie wokół siebie roztaczał było dla niej zupełnie nowym doświadczeniem.
        Gdy ten objął dziewczynę chyba pierwszy raz nie miała swojego stałego odruchu. Czy to normalne, że pragnęła tego dotyku? Chciała, żeby trzymał ją w swoich ramionach przez całą noc, skrył przed całym światem. A przecież nie był człowiekiem. Nie miało to jednak większego znaczenia, kiedy zaczął ją głaskać. To właśnie ta bliskość, którą jej ofiarował pozwoliła Charlotte się uspokoić. Do tego ciepło rozchodzące się po całym jej ciele, a kumulujące się w jej sercu dziwnym trafem okazało się najlepszym lekarstwem na zranione serce dziewczyny. "Głupia, co ty sobie myślisz? Kiedy wstanie słońce znów zacznie się codzienność. Przecież się rozstaniemy, on odleci w swoją stronę i najpewniej już nigdy więcej się nie spotkacie. Ja nie mogę pozwolić sobie na przyjaźń czy jakiekolwiek inne więzi z innymi. W końcu doszłoby do tego, że jeśli nie jego to skrzywdziłabym Agnira, na pewno."
        Nie chciała się odsuwać, lecz wiedziała, że jeśli teraz tego nie zrobi potem nie będzie w stanie. Był dla niej zbyt dobry. Opiekuńczy i troskliwy, a jednocześnie martwił się o nią. Może nie była najbystrzejsza, lecz zdołała wywnioskować to po ich wspólnej rozmowie. Do tego słowa, które wypowiedział sprawiły, że ogarnęła ją wielka radość. Przyznał, iż cieszył się z ich spotkania, a ona wiedziała o szczerości wyznania.
        - Będę błagać los, żeby pozwolił nam się znowu spotkać, kiedy ta noc dobiegnie końca. Naprawdę dobrze mi się z tobą rozmawia. - Uśmiech, którym go obdarzyła tym razem był szczery, chociaż resztki smutku kryły się jeszcze w jej oczach. W końcu jednak i one zniknęły wraz z kolejną wypowiedzią smoka. Ba! Kiedy Charlotte ją usłyszała roześmiała się głośno. - Może po prostu połącz prawdę z kłamstwem? Uratowałeś dziewczynę przed groźnym niedźwiedziem, a ona w szoku przylgnęła do ciebie roniąc zły strachu i ulgi, że ją ocaliłeś?
        Więc naprawdę chciał zabrać ją w przestworza! Nie wiedzieć czemu cały czas się obawiała, że w którymś momencie się rozmyśli, lecz zamiast tego sam postanowił spełnić jej marzenie. Co ciekawe wcale nie miała żadnych obaw, kiedy weszła w ciemne gęstwiny lasu u jego boku. Cóż też posiadał w sobie ten konkretny mężczyzna, że czuła się przy nim tak bezpiecznie? Akceptował ją taką, jaka była.Kątem oka zauważyła, że Agnir również za nimi podąża. W sumie nie mogło być inaczej, a nawet ucieszyła się z tego.
        - Ah! Kolejna zaleta smoków, tak łatwo znaleźć drewno na opał! - Prawdopodobnie nie takiej reakcji się spodziewał, ale czy chociaż raz podczas ich spotkania dziewczyna była przewidywalna? Raczej nie. Wtem jednak dotarło do niej to, co właśnie powiedział. - Rozebrać? - Zamrugała zaskoczona. Dlaczego ją to zdziwiło? Jak na zawołanie zarumieniła się i odwróciła wzrok, byle tylko nie przyglądać się ciału Ognaruksa. Było to o tyle krępujące, że Charlotte jeszcze nigdy nie widziała nagiego mężczyzny. Tak drodzy państwo, Lottie była dziewicą!
        Kiedy poczuła popychanie na wysokości nóg i spojrzała na Agnira zrozumiała, że powinna się odsunąć. Uparcie wolała jednak nie odwracać się ku smokowi, który przygotowywał się do przemiany. Z drugiej strony... ach! Nie mogła się sama zdecydować. Dopiero stojąc przy krawędzi lasu odważyła się posłać niepewne spojrzenie ku mężczyźnie. Z tej odległości na szczęście nie była w stanie dojrzeć jego przyrodzenia, lecz idealne męskie rysy odznaczały się w świetle księżyca. Patrzyła na niego jak urzeczona, sama nie rozumiejąc reakcji swojego ciała.
        Wtem jednak zaczął się zmieniać. Proces był stosunkowo powolny w porównaniu do metamorfozy samej Lottie po zachodzie słońca, lecz dzięki temu mogła mu się dokładniej przyjrzeć. Nie czuła strachu, kiedy jego ciało się wydłużało i pokrywało łuskami. Dziwne, lecz teraz wyglądał dla niej bardziej naturalnie. Teraz zrozumiała również, dlaczego mniejszy smok kazał jej odejść tak daleko. Nie podejrzewała, że Ognaruks będzie taki wielki! Zadarła głowę wysoko, a kiedy dodatkowo wyrosły mu skrzydła szeroko otworzyła usta.
        - Nie mówiłeś, że jesteś aż tak ogromny! - W jej oczach widać było czysty podziw oraz fascynację. W momencie, kiedy smok zniżył łeb na jej wysokość podeszła do niego oglądając go oczarowana. Naprawdę miała przed sobą tego mitycznego gada! Nie mogąc się opanować położyła dłoń na jego pysku wodząc nią po jego łuskach. A więc mówił prawdę, że jest o wiele cieplejszy, niż mogła przypuszczać! Nieco pewniej zaczęła poznawać jego ciało, aż dotarła do nosa, który też nie omieszkała pogłaskać. - Nie sądzisz, że uwaga o wielkości jest w tym momencie nie na miejscu? Nie podejrzewałam, że smoki są takie wspaniałe... Pokażesz ząbki?
        Zaśmiała się nieco. Gad mógł jasno zobaczyć, że nie bała się go ani trochę. Ba! Uważała go za najpiękniejsze stworzenie, które kiedykolwiek miała szansę zobaczyć. No, ale przecież miała na niego teraz wejść. Problem polegał jednak na tym, że nawet pomimo swojej sprawności miała ogromne problemy, aby na niego wejść. Próbowała wskoczyć i złapać się jednego z mniejszych kolców, lecz nic to nie dało. Starała się nawet podeprzeć jakoś na jego nosie, lecz zrezygnowała po chwili bojąc się, żeby ten nie kichnął.
        - Podałbyś damie pomocną dłoń... znaczy łapę! I to wcale nie jest śmieszne! - To było niesamowicie zabawne. Widok, jak próbowała się na niego wdrapać z pewnością zapadnie w pamięci smoka na długo. Na szczęście jednak okazał się wyrozumiałą gadzinką i kiedy weszła na jego łapę pozwoliła się unieść do góry. W ten sposób było jej zdecydowanie łatwiej!
        Będąc już na górze rozsiadła się wygodnie na jego głowie mniej więcej w połowie odległości między jego oczami i nosem. Dzięki temu znajdowała się daleko od tych najwrażliwszych kolców, a Ognaruks mógł ją widzieć, kiedy zrobi typowego zeza. Co prawda nieco dziwnie się czuła siedząc okrakiem na twardych łuskach, lecz nie zamierzała narzekać. Złapała się jeszcze mocno kolca przed sobą, a kiedy była gotowa wykrzyknęła.
        - Możesz startować! - Była niesamowicie podekscytowana perspektywą lotu. Po niedawnym załamaniu nie było śladu, tak bardzo zaabsorbował ją widok prawdziwego smoka, możliwość jego dotknięcia, a co dopiero wniesienie się ponad chmury. Do tego miała ogrzewanie podłogowe, o ile można nazwać wyraźnie ciepłe łuski, na których siedziała.
Awatar użytkownika
Ognaruks
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 72
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony ze smoka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ognaruks »

Gdy Charlotte oskarżyła go o to, że nie powiedział jej jak jest duży, smok westchnął, a przynajmniej zrobił coś na kształt tego. W prawdziwej formie często miał typowo ludzkie odruchy, których znaczną część uniemożliwiała mu jego całkowicie odmienna budowa ciała. ”Cóż, to raczej normalne. Powiedziałem dobrze, jak jestem wielki, nikt nigdy nie potrafi sobie tego wyobrazić. Zresztą czemu się tu dziwić? Jestem naprawdę wielki.”
- Mówiłem, nie wmówisz mi, że nie – powiedział. - Pamiętasz? Dwa szopy jedna na drugiej. Znaczy się, to zależy też od tego, jak duże one są, ale raczej powinny wystarczyć.
        Nie mógł powstrzymać się od rozbawienia, kiedy Charlotte z fascynacją mu się przyglądała. Z o wiele większą niż wcześniej Agnirowi. Miło połechtało to ego Ognaruksa, które w tej postaci było naprawdę wielkie. Cóż zrobić, jako wielki smok chyba każdy czułby się o wiele pyszniej niż jako człowiek. Dość silny i znający magię, ale jedynie człowiek. Lekko się zdziwił, kiedy kobieta zaczęła gładzić jego łuski, ale przecież mógł się tego spodziewać. Kiedy dotarła do jego nosa, lekko prychnął, starając się powstrzymać od kichnięcia. Dotyk Charlotte może i był przyjemny, ale też go łaskotał. W sumie jedno łączyło się z drugim.
- A kiedy indziej miałaby być na miejscu? - spytał rozbawiony smok. Nie zorientował się wcześniej, że rzeczywiście słowo „większe” doskonale pasuje do tej chwili. Właściwie, to nawet zabawnie to wyszło. Nazwanie smoków „wspaniałymi” spodobało mu się. Tak, zdecydowanie jako smok był o wiele bardziej pyszny i łachy na komplementy. - Ależ oczywiście, że są. Nawet wtedy, kiedy chcą cię pożreć towarzyszy im niesamowita majestatyczność.
        ”Pokazać ząbki? Czemu by nie?” Podniósł nieco głowę i rozchylił szczękę tak, aby Charlotte mogła bez problemu przyjrzeć się jego uzębieniu. Podczas transformacji wszelkie zabrudzenia z zębów i nie tylko się usuwały, więc teraz były zaskakująco wręcz czyste. Po chwili ponownie powrócił do poprzedniej pozycji, aby kobieta mogła na niego wejść. Szybko się jednak okazało, że to wcale niełatwe. Ognaruks z rozbawieniem obserwował jej nieudane próby. Czegoś takiego jeszcze nie widział. Z jego wnętrza dobiegł gardłowy warkot, który bez wątpienia był śmiechem. Smok po prostu nie potrafił się od tego powstrzymać.
- Ależ oczywiście, że nie – powiedział smok, podnosząc łapę i pomagając kobiecie wejść na swoją głowę. Taka pozycja była jeszcze bardziej niewygodna, dodatkowo z trudem udawało mu się utrzymać równowagę. Strach by pomyśleć co by się stało, gdyby nagle się przewrócił. W końcu jednak Charlotte usadowiła się, a Ognaruks powoli podniósł głowę. Dostrzegał kątem oka, że kobieta już złapała się jego kolca. - Trzymaj się naprawdę mocno. I jakby co to krzycz. Głośno.
        Nie mógł się powstrzymać od tego żartu. Cofnął się nieco i rozpostarł skrzydła. Lądując zrobił o wiele więcej miejsca, niż sam zajmował, dzięki podmuchom z jego skrzydeł. Teraz dzięki temu miał wystarczająco dużo miejsca, aby wystartować. Nie należał do smoków, które muszą brać długi rozpęd. Tyle miejsca, ile miał, zupełnie mu wystarczało. Pochylił łeb, pilnując aby Charlotte nie spadła, po czym na chwilę zamarł. Nie było nawet najlżejszego wiatru. ”Kiedy tylko wystartuję znowu zacznie się huragan.”
        Nagle zaczął biec przed siebie, co mogło zaskoczyć Charlotte. Gdy kończyło się już wolne miejsce, gwałtownie odbił się od podłoża i zamachnął skrzydłami, wbijając się w powietrze. Koniec jego ogona zahaczył jeszcze o kilka drzew, ale teraz zupełnie się tym nie przejmował. Znajdował się w powietrzu! Nieważne ile razy by tego nie robił, za każdym razem będzie to takie samo cudowne uczucie. Uczucie wolności i niezależności. No, może pomijając jego mięśnie, które nie miały wyboru i musiały ciągle pracować. Ognaruks póki co trzymał się dosyć nisko, krążąc nad lasem. Z tej perspektywy można było zobaczyć wszystko, nawet jakieś miasto w oddali czy potężne góry wznoszące się w niebo.
- I jak, podoba się? - spytał Charlotte, nie spodziewając się raczej żadnej niespodzianki w jej odpowiedzi. Po chwili uznał, że już wystarczająco długo krążyli sobie nad laskiem. Mocno zamachnął skrzydłami, podnosząc łeb do góry. Za głową poszło całe ciało i już po chwili zaczęli się wznosić coraz wyżej. Ziemia w dole znajdowała się coraz dalej, wszystko wydawało się być takie maleńkie... ale Ognaruks nie spoglądał w dół, bardziej interesowało go to, co znajdowało się nad nimi. Gwiazdy w dalszym ciągu nie były doskonale widoczne, zasłaniało je mnóstwo chmur, do których teraz się zbliżali.
- Ostrzegam, chmury są... mokre – odezwał się Ognaruks do kobiety, po czym jeszcze bardziej przyspieszył i wpadł prosto w jedną.
        Na chwilę ustabilizował lot. Wewnątrz chmury mało co było widać, wszystko nieznajdujące się w promieniu kilku metrów zasłaniał gęsty, biały puch. W dodatku mokry. Smok doskonale czuł, że wilgoć osadza się na jego ciele, szczególnie dotkliwie czuł to na skrzydłach. Jakiś inny smok nie mógłby tak ryzykować, że ciężar jego ciała wzrośnie, ale on miał aż nazbyt dużo siły, aby to utrzymać. Spojrzał na Charlotte. ”Ha, przy okazji może doświadczyć całkiem miłej kąpieli. Tylko może trochę zimnej. Ale to nie szkodzi, zaraz się rozgrzeje na moich łuskach.” W końcu uznał, że spędzili w chmurze dostatecznie dużo czasu i czas pokazać to, o co od początku mu chodziło.
        Jednym machnięciem skrzydeł wzbił się ponad chmury, po czym na stałe ustabilizował lot, nie machając nimi już prawie wcale. Jego dolna część ciała nadal zawadzała o chmurę, przyjemnie go to łaskotało. A ponad nim... ponad nim było niebo pełne gwiazd, jaśniejsze wielokroć od tego, które można było dostrzec z ziemi. Jaśniejące punkty wydawały się być bliżej, a przede wszystkim były pełniejsze. Najbardziej jednak widoczny był księżyc w pełni, którego srebrzyste światło lekko raziło po oczach. ”Gdyby nie było tego wielkoluda, pewnie można by dostrzec więcej gwiazd. Mówi się trudno, nie mogłem nijak wybrać tej nocy.”
- I co sądzisz? - spytał Charlotte. Był bardzo ciekaw jej opinii, miał nadzieję, że jej nie zawiódł. Chociaż gwiazdy nawet jemu wydawały się być teraz piękne, a on przecież miał okazję widzieć je każdej nocy. Podejrzewał, że kobieta będzie wręcz zachwycona.
Charlotte
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 85
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przeklęty człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Charlotte »

        Szybko podniosła ręce w obronnym geście i pokręciła przecząco głową. Źle ją zrozumiał!
        - Ależ nie! Doskonale pamiętam, że mówiłeś. Po prostu... szopy jakie ja znam nawet jedna na drugiej nie byłyby takie wielkie jak ty! Moje wyobrażenie było błędne, ale z resztą... chyba nie dałoby rady przedstawić obiektywnie twojej wielkości. To dopiero ogrom szczęścia! - Zaśmiała się ze swoje żartu słownego i delikatnie ucałowała go w nos.
        Smok, najprawdziwszy smok! Może i mówił jej wcześniej o sobie, lecz dopiero teraz naprawdę to do niej dotarło. Nie mogła sobie odmówić, żeby gładzić jego łuski, wpatrywać się w oko, które samo w sobie było od niej większe. Ba! Widziała w nim nawet swoje własne odbicie, bo było dość ciekawym doświadczeniem. Nie miała do czynienia z lustrem od... no, bardzo długo w każdym razie. Mimo dobrego nastroju, jaki dzięki niemu szybko odzyskała, to jednak nadal czuła respekt przed tak majestatycznym stworzeniem.
        - Fakt, masz rację. I owszem, robisz na mnie wielkie wrażenie, gadzinko. Uznaj to za komplement! - Kiedy tak stała przy nim miała wrażenie, że rozmawia z górą. W obecnej sytuacji przysłonił jej sobą cały świat, razem z nieboskłonem oraz ciemną ścianą lasu. - Jakieś to szczęście w takim razie, że ja mam do czynienia ze smokiem, który nie gustuje w niewiastach przynajmniej w tym względzie. No chyba, że sama właduję ci się do paszczy?
        Żart nie miał żadnej mocy sprawczej do czasu, kiedy Ognaruks faktycznie nie pokazał jej swojego uzębienia. Widok kła, który przerastał ją ponad dobre trzy razy zachwycił ją tak samo jak wszystko inne. Oczywiście musiała też dotknąć jego zębisk a kiedy nachyliła się smok mógł pomyśleć, że naprawdę chce tam wejść. Całe szczęście zaraz potem się odsunęła.
        - No! Zgryz masz taki, jakbyś regularnie chodził do dentysty! Czy smoki mają dentystów? - Jej naiwność z jednej strony mogła być urocza, lecz z drugiej żałosna. Wróciły pytania dotyczące każdej możliwej sfery życiowej gadów i tylko czekać, aż zaczną się te krępujące. W sumie skoro już zaczęła, to czemu by nie kontynuować? - Wszystkie smoki są takie ogromne jak ty? Musicie mieć swoje kryjówki w naprawdę ustronnych miejscach, bo pewnie podczas romansów robicie dużo hałasu. A może zamieniacie się wtedy w ludzi?
         Może nie powinna o to pytać, lecz wszystko ją interesowało. Domyślała się, że smoczki wykluwają się z jaj, lecz w jaki sposób te powstawały? Nie zdziwiłaby się, gdyby Ognaruks zjadł ją dla przykładu, że o pewne rzeczy nie należało jednak pytać.
        A potem zaczęły się próby zdobycia szczytu, jakim była smocza głowa. Doskonale wiedziała, że jego to bawi! Oj niech tylko zamieni się znowu w człowieka to mu pokaże, że nie wolno się z niej śmiać! Musiała jednak przyznać, że nawet kiedy ten jedynie stał, to widok rozciągający się dookoła zapierał dech w piersiach. Nigdy jeszcze nie była tak wysoko! Odruchowo przylgnęła bardziej do jego kolca, który objęła mocno i ramionami i nogami.
        - Zaskoczę Cię, ale potrafię wyczuć ironię, ty zimno... znaczy gorącokrwista bestyjko! - Nawet w tym przekomarzaniu dało się znaleźć ciepłe uczucia, którymi zaczynała darzyć smoka. Nie ważne było już czy tego chciała czy nie, zdążyła polubić swojego nowego towarzysza, chociaż to i tak nadal mało powiedziane. Przy nim mogła być po prostu sobą i wiedziała, że nie odtrąci jej z tego powodu. No, przynajmniej miała takową nadzieję.
        Największa atrakcja zaczęła się jednak w chwili, kiedy ten zaczął biec przed siebie. Pisnęła głośno, kiedy poczuła drżenie całego jego umięśnionego ciała, lecz dźwięk ten szybko przerodził się w głośny śmiech. To było tak niesamowite! Zupełnie, jakby spełniły się jej dziecięce marzenia, chociaż zamiast rycerza na białym koniu miała smoka, który powoli przekopywał się przez grube warstwy nieufności oraz zgorzknienia, jakie nagromadziła w swoim sercu. Już miała wrażenie, że zaraz uderzą w drzewa przed nimi, kiedy gad mocno uderzył skrzydłami i wzniósł się w powietrze. Krzyczała głośno, chociaż nic się nie działo, było to jednak odzwierciedleniem jej szczerego podziwu i radości. Wiatr spowodowany lotem targał jej ciałem, lecz uparcie trzymała się wyrośniętego kolca. Miała o tyle dobrze, że mogła się za nim skryć przed najgorszymi podmuchami, lecz jej włosy i tak falowały niczym chmura czarnego dymu unosząca się za jej głową. To się jednak nie liczyło, bo kiedy Ognaruks zaczął krążyć nad lasem wychyliła się zza swojego kolca, żeby móc podziwiać krajobraz.
        - To mało powiedziane! Te widoki... aż żałuję, że wiedźma nie zamieniła mnie w coś, co ma skrzydła. I pomyśleć, że możesz oglądać to na co dzień, zazdroszczę! - Ciekawe, czy gdyby sama urodziła się smokiem to jej życie byłoby łatwiejsze? Wtem nagle jej się coś przypomniało. - Gdzie Agnir?
        Wtedy jednak miała doświadczyć jeszcze więcej. Wznoszenie się było raczej dość ciężkim manewrem dla niej jako pasażera, bo gdyby nie silne ręce dziewczyny najprawdopodobniej zsunęłaby się na dalsze ciało smoka. Kiedy jednak usłyszała o chmurach zamrugała zaskoczona i już miała zapytać, czy mówi prawdę, kiedy w nie wleciał. W efekcie spora część pary wodnej dostała się do jej ust i nosa, przez co zaczęła prychać, lecz szybko się uspokoiła. Wilgoć osadziła się na jej koszuli i włosach, przez co wyraźnie kleiły się do niej zaznaczając krągłości ciała. Miły prysznic, tak? Ale zimny jak cholera i nawet ocieplanie w postaci jego łusek niewiele pomagało. Nie zamierzała jednak narzekać, przeżycie było niesamowite!
        Całe szczęście smok nie zamierzał jej zbyt długo bujać w obłokach, a kiedy wzbił się jeszcze wyżej przez chwilę dziewczyna musiała skupić się na odgarnianiu swoich włosów. Nie dość, że się zaplątały, to jeszcze zasłaniały jej cały widok! Prychając pod nosem, kiedy nieposłuszne kosmyki weszły nie tam gdzie trzeba w końcu odrzuciła je do tyłu i... znieruchomiała. Widok nieboskłonu był tak wspaniały, że nie potrafiłaby sobie tego nigdy nie wyobrazić, gdyby nie zobaczyła go na własne oczy. Miała wrażenie, że sama jest jedną z wielu gwiazd zawieszona poza czasem. Nie istniało dla niej nic poza tą chwilą, bliskością Ognaruksa oraz widoku, który zapamięta do końca życia. Najwspanialszy był jednak księżyc w pełni. Może według smoka przeszkadzał on w podziwianiu sklepienia, lecz dla dziewczyny był symbolem nadziei, którego wyczekiwała tak samo jak wschodu słońca przez cały miesiąc.
        - Ja... nie podejrzewałam... nie wiedziałam, że może istnieć coś tak pięknego. Gdybym mogła kiedyś mieć jedno życzenie nie prosiłabym o zdjęcie klątwy, tylko żebym mogła umrzeć patrząc na gwiazdy z tej samej perspektywy co teraz. Dziękuję Ognaruksie, naprawdę bardzo Ci dziękuję! - Jeszcze chyba nigdy nie była tak bardzo szczęśliwa. Czuła jak po policzkach spływa jej kilka łez wzruszenia, lecz zupełnie się tym nie przejmowała. Zamiast tego uniosła jedną rękę wysoko ku niebu. - Mam wrażenie, jakbym mogła ich dotknąć...
Awatar użytkownika
Ognaruks
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 72
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony ze smoka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ognaruks »

To, że Charlotte o mało nie wlazła mu do paszczy dosyć go zdziwiło. Uświadomił sobie, jak naprawdę kobieta musiała mu ufać. Nie uciec to jedno, ale wsadzić łeb w paszczę lwa? Dowód albo sporego szaleństwa, albo sporego zaufania. Smok wolał myśleć, że chodzi tutaj o to drugie, chociaż pewnie i tego pierwszego w tym wszystkim nie brakowało. Bo w końcu taka sytuacja do najnormalniejszych nie należała.
- Magia jest najlepszy dentystą – odpowiedział na pytanie Charlotte. - Nic innego raczej nie zdołałoby tak dokładnie ich wyczyścić. Wiesz, taka praca zresztą do najbezpieczniejszych by nie należała. Większość smoków niezbyt dba, czy ma czyste zęby, zupełnie ich to nie obchodzi. Zresztą mnie też nie za bardzo.
        Kiedy zaczęła zadawać mu pytania, ponownie się rozbawił, bo już wcześniej go nimi zasypywała. Jednak ostatnie sprawiło, że Ognaruks lekko rozszerzył i tak szeroko otwarte oczy. Charlotte dotknęła dość delikatnej dla niego kwestii. Uspokoił jednak szybko wzbierające wewnątrz niego uczucia. Nie miał zamiaru stracić nad sobą panowanie w takiej chwili. Postanowił najpierw odpowiedzieć na jej pierwsze pytanie.
- Zdecydowanie nie wszystkie, smoki różnią się rozmiarami jak wy rysami twarzy. A co do tej drugiej kwestii... - Smok zawahał się na chwilę. - Szczerze powiedziawszy, nie mam najmniejszego pojęcia. Nigdy nie spotkałem żadnej smoczycy, a wiedza o moim gatunku jest... to nieco skomplikowane. Na to pytanie nie zdołam ci odpowiedzieć.
        Kiedy podniósł głowę nie potrafił uwierzyć, że kobieta w takiej sytuacji znajduje chęci, aby z niego żartować. Nie żeby mu to przeszkadzało, wprost przeciwnie, ale zazwyczaj ludzie siedzący na łbie olbrzymiego smoka powinni bardziej się skupić na fakcie siedzenia na łbie olbrzymiego smoka. Jak dotąd w takiej sytuacji tylko Ognaruks pozwalał sobie na jakiekolwiek żarty z biednego, zlęknionego człowieka. Żart Charlotte był dla niego miłym zaskoczeniem.
- Kiedyś będziesz opowiadać, jak to droczyłaś się ze smokiem, siedząc na jego łbie? - spytał rozbawiony Ognaruks. Niewątpliwie takim doświadczeniem nie mogła się pochwalić pierwsza lepsza osoba.
        Gdy w powietrzu kobieta zaczęła zachwycać się z lotu, z gardła smoka po raz kolejny dobiegło warkotanie. Tym razem był to śmiech radości, która obudziła się w Ognaruksie na sam widok reakcji Charlotte. Krzyk był raczej czymś normalnym, aczkolwiek śmiech zdecydowanie nie. Tak, zdecydowanie dobrze zrobił, proponując jej lot na sobie.
- Nigdy nie potrafiłem sobie wyobrazić, jak ludzie mogą żyć bez skrzydeł – powiedział smok. - Nieważne jak bardzo się starałem nie potrafiłem ujrzeć takiej możliwości. Zawsze mi się wydawało, że ich życie musi być szare i nudne. Wiem, że są inne rzeczy, sam zazwyczaj nie uznaję latania za coś cudownego, ale jeżeli już zacznę latać... wydaje mi się to najwspanialszą rzeczą na świecie. - Sam nie wiedział, dlaczego mówił to Charlotte. Powiedział od tak sobie, zupełnie się nad tym nie zastanawiając. Cudowność latania była tak wielka, że nie potrafił się powstrzymać od wychwalania jej. - Agnir? Lepiej żeby został na dole i popilnował moich ubrań oraz ogniska. Nie lubię, kiedy latam, a tymczasem ktoś mi kradnie rzeczy.
        Gdy w końcu wybili się ponad chmury, z wielkim skupieniem przysłuchiwał się słowom Charlotte. ”Tak, zdecydowanie jest zadowolona. Ale że jest pod aż takim wrażeniem? Ja rozumiem, że ludzie żyją krótko i umierają szybko, ale chyba dobre życie jest ważniejsze od dobrej śmierci? Ech, powiedział smok, który będzie żył sobie przez tysiąclecia, to dla niego rzeczywiście tak jest. Cóż, przynajmniej to życzenie mógłbym spełnić.”
- Uwierz mi, kiedyś próbowałem – powiedział rozbawiony smok, kiedy Charlotte wyciągnęła dłoń w stronę sklepienia. Wróciły do niego stare wspomnienia. - Niby ze skrzydłami mógłbym spróbować do nich dolecieć, ale na takiej wysokości nie mogę oddychać, zemdlałem i obudziłem się, gdy spadałem. O mało nie uderzyłem w jakiś dom, podniosłem lot w ostatniej chwili.
        Przez jakiś czas krążył ponad chmurami, pozwalając Charlotte na swobodne obserwowanie nieba. Podejrzewał, że chce w pełni skorzystać z tak rzadkiej okazji. Jednak panująca między nimi cisza zaczęła robić się dla niego niezręczna. Chciał ją jakoś przerwać, ale nie miał pomysłu, co takiego mógłby powiedzieć.
- Zastanawiałaś się kiedyś, co byś zrobiła, gdyby ktoś zdjął z ciebie klątwę?
        Czemu spytał akurat o to? Nie miał pojęcia, było to pierwsze, co przyszło mu do głowy. Poniewczasie uświadomił sobie, że w takiej chwili lepiej może nie rozdrapywać takich ran. Charlotte wyglądała na tak szczęśliwą, że aż żal było mu to zmieniać.
- Przepraszam, nie powinienem pytać o coś takiego w takiej chwili, nie odpowiadaj na to pytanie. Po prostu, ja wiele razy myślałem nad tym, co by było gdybym nie...
        Zamilkł. Sam nie wiedział, co już wygaduje. Kobieta nie wiedziała, że był demonem, w dalszym ciągu nie wiedział, w jaki sposób miałby jej o tym powiedzieć. Nie chciał ją do siebie zrazić i o ile smoki były czymś naturalnym, o tyle demony wprost przeciwnie. A naprawdę nie chciał tracić sympatii Charlotte.
- Nieważne. Zapomnij, że cokolwiek powiedziałem.
Charlotte
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 85
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przeklęty człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Charlotte »

        Szaleństwo? Tak, to było dobre słowo. Charlotte balansowała na jego krawędzi raz zbliżając się ku zatraceniu, a raz powracając do ogólnie przyjętej normalności. Nie wiadomo, czy wychodziło jej to na dobre, ale gdyby nie owa umiejętność jakże ciężko byłoby jej istnieć na tym świecie. Z drugiej strony czy odrobina szaleństwa nie była potrzebna każdemu, by życie nie było nudne? Ona nie miała nic do stracenia, dlatego jeśli tylko przeznaczenie jej na to pozwalało, to czerpała od losu wielkimi garściami.
        - Ach, no fakt! Przecież żaden człowiek nie wszedłby do smoczej paszczy! – Zabawne, że sama w tym czasie podziwiała jego ostre kły. – Wyobrażasz sobie takiego gada z olbrzymią szczotką do zębów? To dopiero byłby widok!
        A potem zaczęły się na nowo pytania. Kiedy Ognaruks przez dłuższy czas nie odpowiadał zdała sobie sprawę, że jej niewyparzony język znowu nawalił. Dlaczego nie miała wyczucia i nie wiedziała o co należy pytać? Jedno nieodpowiednie słowo mogłoby zaważyć na całej ich krótkiej znajomości, a kto wie do czego zdolny byłby rozzłoszczony smok?
        - Wiesz… jeśli zadaję Ci pytania, na które nie chcesz odpowiadać to po prostu tego nie rób. To przez to, że jesteś pierwszą osobą od miesięcy, z którą mogę porozmawiać. Czasami nie kontroluję co mówię. – Miała wielką nadzieję, że gadzinka nie żywi do niej urazy. Kiedy jednak odpowiedział nieco się uspokoiła. Przecież gdyby był zły to pewnie wcale by się nie odezwał! – Rozumiem… to trochę podobnie do mnie! Znaczy nie mówię o tym, że nigdy nie spotkałam mężczyzny, tylko no… nie byłam z żadnym blisko, by zobaczyć… Wiesz o co mi chodzi! Swoją drogą jak na smoka byłeś też bardzo czarującym człowiekiem.
        W tej chwili bardzo się cieszyła, że siedzi plecami do Ognaruksa. Jeszcze by do tego doszło, że mógłby pooglądać jej rubinowe policzki, które paliły ją niemiłosiernie od wstydu. Dlaczego mu to powiedziała?! Mówić tak mistycznej istocie, że jej ludzkie przebranie jest przystojne? No bez przesady! Nagle łuska smoka, na której siedziała zrobiła się niesamowicie niewygodna, przez co zaczęła się wiercić. Przecież to, że żyła w dziczy nie usprawiedliwiało wszystkich jej dziwnych zachować!
        - Raczej nie. Nie będę miała komu tego opowiedzieć. – Sama perspektywa była bardzo sympatyczna, owszem. Kiedy wyobraziła sobie zebrane u jej stóp dzieci przysłuchujące się mrożącym krew w żyłach opowieściom aż się uśmiechnęła. Nie, na to nie było szans. Jeśli nie zginie dzięki czyjejś „pomocy” zrobi to runa. Nie wiedziała ile miesięcy jej pozostało, by ból podczas zatrzymania klątwy osiągnął punkt krytyczny, lecz przynajmniej mogła mieć nadzieję, iż jej męki kiedyś nareszcie się skończą. – Poza tym nie wyglądasz, jakby ci to przeszkadzało, gadzinko? – Kiedy się odwróciła, by spojrzeć w jego wielkie ślepia na twarzy miała szczery uśmiech. Cieszyła się z towarzystwa smoka, to było widać.
        W pewnym momencie jednak się przestraszyła. Dźwięki, które wydawał z siebie demon nie przypominały jej nic, co by już znała, lecz gdy zawtórował dziewczynie kolejny raz zrozumiała, że Ognaruks w ten sposób się śmieje. A więc i jemu latanie sprawia wielką przyjemność! Kiedy smok ustabilizował swój lot i nie musiała się martwić o żadne turbulencje rozłożyła szeroko ręce na boki.
        - Wielu z nas o tym marzy, wiesz? Obserwując szybujące ptaki zazdrościmy im tej możliwości. Wydają się takie wolne, niczym nieograniczone. Zupełnie jakby można było po prostu rozpostrzeć skrzydła i uciec od wszystkich zmartwień pod bezkres nieba. Już rozumiem dlaczego tak bardzo kochasz latać, to wspaniałe uczucie! – Jazda bez trzymanki w tym momencie okazała się niezbyt mądrym pomysłem, bo gdy zawiał mocniejszy podmuch poważnie się zachwiała przeważając na jedną stronę. Czuła jak się zsuwa po ciepłych łuskach i dosłownie w ostatniej chwili złapała się kolca. Strach jaki poczuła był ogromny, lecz kto zareagowałby inaczej widząc tyle setek metrów nad ziemią i trzymając się jedynie na rękach? Instynkt jednak zadziałał jednak szybciej niż logika. Odruchowo przywarła do łusek gada, a kiedy wiatr ustał podciągnęła się mocno do góry. Dopiero siedząc tak jak poprzednio odetchnęła głośno trzymając jedną rękę na sercu. – No… niekoniecznie o to mi chodziło. Widzisz? Dobrze mówiłam o tym siodle na czole!
        Mimo przerażenia, które nadal jej nie opuszczało nie mogła przestać żartować. To był jej sposób na odreagowanie, a jeśli się nie myliła to napędziła stracha również Ognaruksowi. A przecież miała się mocno trzymać! No nic, teraz na pewno nie puści jego kolca aż do momentu lądowania. Zdziwiła się jednak, kiedy smok rozpoczął swoją opowieść o próbie dosięgnięcia gwiazd. Kto jak kto, ale myślała, że gadzinka dałby radę.
        - Biedni ludzie! Kiedy cię zobaczyli lub usłyszeli musieli być przerażeni! Tak rodzą się potem historie o bestiach, które straszą wieśniaków, wiesz? – Przejechała dłonią po łuskach za swoimi plecami delikatnie głaszcząc smoka. – Ale to dziwne, ciekawe dlaczego się tak dzieje i jak daleko tak naprawdę są gwiazdy. A na księżyc próbowałeś polecieć? Skoro jest taki wielki, to pewnie jest bliżej! Chyba…
        Nie ważne jednak jak daleko by się nie znajdowały, dla Charlotte nadal pozostawały piękne. Widziała srebrzyste wstęgi ciągnące się przez cały nieboskłon, dziesiątki konstelacji a do tego ten piękny, ogromny księżyc. Nieco raził ją po oczach, lecz nawet to miało swój urok.
        Cicho ziewnęła, kiedy smok zadał jej pytanie. Wbrew jego obawom wcale nie odebrała tego jakoś gwałtownie, a tylko na chwilę zamyśliła się nad odpowiedzią.
        - Tak, parę razy. Jednak to, co bym chciała różni się od tego, co bym zrobiła. Nie umiem już zaufać ludziom. Zabawne, że najpierw musiałam się stać bestią, by dostrzec ją w innych. Z resztą… nawet teraz przypominam bardziej dzikie zwierzę. Nie mam już oporów przed pozbawieniem kogoś życia, jeśli mam się w ten sposób obronić. Gdybym zrobiła coś takiego w mieście zostałabym uwięziona i skazana. Gdyby jakimś cudem miało się stać tak jak mówisz najprawdopodobniej zostałabym w lesie. – Kończąc ostatnie zdanie ziewnęła przeciągle i oparła się na kolcu całym ciężarem ciała mrużąc oczy. Była zmęczona, a późna godzina wcale nie pomagała jej w zachowaniu świadomości. Niby jedyna noc w miesiącu, kiedy mogła być człowiekiem, lecz jednocześnie dosięgały ją ludzkie ograniczenia. Z tego wszystkiego nawet nie zauważyła, że smok prawie powiedział o swoim sekrecie.
        - Wracajmy na ziemię... Pośladki mnie już bolą od twoich łusek. – Nawet na moment nie mogła przestać żartować. Chciał zabrać ją na darmowy lot liniami Ognaruks Dragon? To niech znosi jej droczenie się! Chociaż… może da mu spokój. Przecież był taki ciepły i duży… akurat do przytulania, kiedy jej powieki były tak bardzo ciężkie.
Awatar użytkownika
Ognaruks
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 72
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony ze smoka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ognaruks »

Kiedy Charlotte powiedziała mu, że nie musi odpowiadać na pytania, na które nie chce, poczuł przypływ wdzięczności. Ale i tak odpowiedział, skoro pytanie już padło, to niech przynajmniej usłyszy odpowiedź. Po samym fakcie zdziwiło go, że w ogóle to powiedział. Dokąd nikomu nie przekazał tego, co przed chwilą kobiecie. ”Nigdy nie uważałem, aby ktokolwiek powinien to wiedzieć. Dziwne, że teraz jest inaczej. Ech, tyle rzeczy mógłbym jej jeszcze powiedzieć... Tej nocy zdecydowanie nie zdążę tego zrobić, nieważne jak bym się nie starał. No i jestem pewien, że mógłbym też wiele ciekawych rzeczy usłyszeć od niej.”
        Dosyć go zdziwiły jej następne słowa. Przyznała się do tego, że jest dziewicą, co zważając na jej wygląd było dla smoka ciężkie do uwierzenia. ”Skoro wybrali ją na najpiękniejszą w wiosce, to na pewno musiała być choć jedna osoba, która się do niej zalecała. A wydaje mi się, że o wiele więcej. Cóż... w późniejszym czasie jest to do zrozumienia, ale przedtem... Hm, ciekawie zresztą przechodzi między tematami.” Gdy wypowiedziała ostatnie słowa, spojrzał na nią ze zdziwieniem. Nie mógł zauważyć jej twarzy, co w tej chwili niezbyt mu się podobało.
- Ja... dziękuję – powiedział powoli i z lekkim wahaniem. Nikt chyba jeszcze nie nazwał go „czarującym”, pod jego adresem padały zazwyczaj zupełnie inne epitety, zwłaszcza po ujrzeniu jego prawdziwej postaci. Może kiedyś ewentualnie jego rodzice mogliby go tak nazwać, ale tego i tak nie pamiętał. - Ty też jesteś... urocza.
        ”Urocza? Naprawdę? Lepszego słowa nie mogłeś znaleźć, góro czarnych łusek? Tyle synonimów, tyle epitetów, a musisz tutaj walnąć taką głupotę... Oby tylko źle tego nie zrozumiała.
- Znaczy się... chodziło mi o to, że jesteś cudowna. Znaczy się... olśniewająca... to jest... - ”Zamknij po prostu paszczę, stary gadzie.”
        Nagle ze zdziwieniem wyczuł swoim szóstym zmysłem, że Charlotte zaczyna się strasznie wiercić. ”Rozumiem, że może jej być niewygodnie, ale chyba na takiej wysokości można znieść odrobinę dyskomfortu.”
- Czy przeszkadza? Absolutnie nie – odpowiedział Oganruks, gdy Charlotte obróciła się w jego stronę z uśmiechem. Zrobił zeza, aby móc się jej lepiej przyjrzeć. Wyglądała na zadowoloną z lotu. W dodatku smok zauważył, że użyła w stosunku do niego żartobliwego zdrobnienia „gadzinka”. Tak to zdecydowanie nikt go nigdy nie nazwał. - Po prostu jestem nieco zdziwiony taką sytuacją. Zazwyczaj gdy ktoś na mnie leci, kuli się jak królik, co wyczuł złego wilka.
        Gdy Charlotte rozłożyła ręce, zaniepokoił się nieco, ale widząc, że kobiecie raczej nic nie jest, uspokoił się i ponownie zaśmiał. Wiedział, że choć właśnie na nim leci, to czarnowłosa nie jest w stanie naprawdę zrozumieć, jak to jest lecieć na skrzydłach. Ujarzmianie prądów powietrznych i pełna swoboda ruchu we wszystkich kierunkach było czymś, czego nie dało się opisać słowami. Nagle jednak kobieta zachwiała się i o mało co nie spadła. Zawisła na chwilę na jednym z jego kolców, czemu Ognaruks z lekkim przerażeniem się przyglądał. Nie wątpił, że zdołałby złapać Charlotte zanim by spadła, ale wiedział, jak straszne musi to być przeżycie. Ku jego uldze kobiecie udało się wspiąć z powrotem na jego łeb.
- Nie strasz mnie tak – powiedział z lekkim zmartwieniem. Akrobacja Charlotte sprawiła, że sam o mało jakiejś nie uczynił, tak bardzo skupił uwagę na kobiecie. - Wybacz, że nie posiadam takowego siodła, jesteś moim pierwszym pasażerem od jakichś... trzystu lat? Raczej nie mogłem się spodziewać, że nagle tak się to zmieni.
- Masz pojęcie, jak ja się wtedy przeraziłem? - spytał Oganruks, udając oburzenie. - Wyobraź sobie, że spadasz z wysokości kilkudziesięciu tysięcy stóp, wirując niekontrolowanie i masz świadomość, że za chwilę zostanie po tobie tylko olbrzymi krater. W dodatku jeśli ocknęło się na chwilę przed uderzeniem. Br...
        Ku uldze smoka Charlotte dosyć spokojnie odpowiedziała na jego pytanie, nie zauważając przy tym nawet, że Ognaruks zachował się dziwnie.
- Mi zaufałaś – stwierdził. Fakt, może człowiekiem nie był, ale smok już się przekonał, że ludzie mówiąc „ludzie” często mają na myśli wszystkie rasy. Dziwiło go, że jego rasa jest nazywana przez nich egoistyczną, skoro oni sami mówią takie rzeczy. Kiedy jednak usłyszał, że Charlotte zostałaby uwięziona i skazana, gdyby zabiła kogoś w mieście, poczuł się nieco dziwnie. - Oj, bez przesady, ja wiele razy zabijałem kogoś w mieście i jak widać nadal tu stoję. A nie byłem wtedy olbrzymim jaszczurem, którego nikt nie mógł uwięzić, tylko człowiekiem. Chociaż rozumiem twoją decyzję. W tej formie też raczej wolałbym pozostać z dala od ludzi.
        Nieco zaskoczyło go to, że Charlotte tak szybko chce wrócić na ziemię. Owszem, jego ten powolny lot też zaczynał nudzić, ale dla kobiety była to przecież jedyna taka okazja, a dla niego coś zupełnie normalnego.
- Jak tylko sobie zażyczysz – powiedział, po czym dodał żartobliwie. - Więc przygotuj się na drugą kąpiel.
        Gwałtownie zanurkował, wpadając prosto w chmury. Tym razem nie był w nich tak długo jak przedtem, jedynie przez nie przeleciał, ale i to wystarczyło, aby poczuł wzbierającą wilgoć na swoich łuskach. Podejrzewał, że kobieta także nie obyła się bez powtórki z rozrywki. Pikował ciągle w dół, lecząc naprawdę szybko. Lubił w taki sposób lądować, a przy okazji chciał nieco rozerwać Charlotte. Wyglądało to tak, jakby spadał na ziemię, która w błyskawicznym tempie się przybliżała. Smok już z daleka wypatrzył ten sam skraj lasu, na którym lądował poprzednio. Tuż nad drzewami zaczął hamować i opadł na stworzoną przez siebie polanę, wywołując drobne drganie ziemi, jak i jego nóg. ”Chyba nieco przesadziłem, to lądowanie akurat trochę bolało. Albo po prostu ja się robię kruchy na starość.” Oganruks pochylił łeb tak, żeby jego szczęka dotykała ziemi, a Charlotte mogła bez problemu z niego zaskoczyć. Gdy już kobieta znalazła się bezpiecznie na ziemi, podniósł z powrotem głowę, po czym spojrzał na nią z zadowoleniem.
- To jak wrażenia z lotu? Mógłbym coś poprawić, zrobić coś inaczej?
        Dostrzegł, że Agnir już zmierza w ich stronę z jego ubraniami. Ognaruks przymknął oczy, po czym ponownie się skupił. Po chwili stał już na ziemi jako człowiek. Przyjął od niewielkiego smoczka swoje ubrania, które natychmiast zaczął na siebie nakładać. Gdy był już ubrany, podszedł do Charlotte.
- Swoją drogą dziękuję, że kazałaś mi lądować. Obawiam się, że mógłbym tam zostać całą noc, a w dzień nie mógłbym nawet zamachać skrzydłami.
Zablokowany

Wróć do „Wodospad Snów”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości