Wodospad Snów[Las tuż obok] Ratunek

Wodospad Snów położony jest na granicy Szepczącego Lasu, niedaleko miasta Menaos. Wodospad jest schronieniem dla leśnych zwierząt, a w skale pod nim znajduje się grota którą zamieszkuje ogromny, ale przyjazny biały smok Zora. Dolina wodospadu jest pełna potliwych chochlików i zwierząt, czasem zaglądają tu druidzi w poszukiwaniu szkarłatnych grzybów, które można znaleźć tylko tutaj.
Awatar użytkownika
Tantlak
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 54
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Chochlik
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tantlak »

Argument, że elfka nie będzie mogła śpiewać faktycznie dotarł do chochlika, uznał on za swoją misję zapewnić jej w miarę możliwości bezpieczeństwo i wygodny sen. Gdy tylko całe towarzystwo pogrążyło się w mocniejszym lub słabszym śnie, Tantlak zaczął czuwać, nic nie mogło umknąć jego czułym uszom. Przez całą noc doglądał ogniska by nie zgasło, latając po drewno i przelatując tuż przy rozżarzonych węglach zostawiał je na nich. Dzięki umiejętności bezszelestnego poruszania się nie dało się przy tej operacji nic usłyszeć, a olbrzymia prędkość chroniła go przed poparzeniem. Kiedy miał wolną chwilę, podjadał zostawione przez elfa owoce, dzięki czemu starczyło mu sił na całą noc.

Słoneczny świt zastał chochlika siedzącego przed ogniskiem, czuł się bardzo zmęczony całonocnym czuwaniem, połączonym z lotami po "pożywkę" dla ognia i równie źle wyglądał, nieprzespana noc dała mu się mocno we znaki. Ogień ledwo się palił, lecz Tantlak nie miał już siły, by ponownie go rozniecać, postanowił poczekać do czasu, aż elfka wstanie, by się tym zająć i dopiero pozwolić sobie na odpoczynek od pilnowania okolicy.
Awatar użytkownika
Airandill
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Airandill »

Co to był za dzień. Cała jego wędrówka wydawała się być po prostu nudną przechadzką po okolicy w poszukiwaniu schronienia. Tu jednak zaskoczyła go niespodzianka, gdzie był zmuszony walczyć o czyjeś życie, no bo przecież nie zostawiłby tak tej Elfki. Swoją drogą, spodobała mu się i bardzo go oczarowała. Wdzięk i śpiew miała niecodzienny, w oczach jej widać było dobroć i wielkoduszność, zaś lubiąc pomagać innym sama nie chciała żadnej pomocy. Z tymi myślami położył się spać, by następnego dnia obudziło go krzątanie się chochlika. Oparł się na łokciach próbując usiąść. Rana się dobrze goiła, lecz nie mógł jeszcze wykonywać gwałtownych ruchów.
- Ty tam! Przestań już hałasować - zwrócił się do niego. Zdołał wreszcie wstać, a i mówienie szło mu już lepiej. Jednak dziwnie się poczuł, gdy tylko stanął na nogi oraz zaczął się przy tym chwiać.
- Nie ma rady... kijek... gdzie on jest...
Z tymi słowami wszedł między drzewa i zaczął czegoś szukać. W końcu wyszedł z lasu podpierając się na solidnym kijku i z garścią jagódek w ręku, po czym spojrzał na śpiącą Elfkę. Wyglądała tak słodko...
- Jak się zwiesz? - odezwał się nagle do chochlika patrząc jeszcze na Siobhan. Nie mógł opisać tego co teraz się w nim działo, ale zaledwie jeden dzień minął i już bardzo ją polubił.
Awatar użytkownika
Siobhan
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elfka Leśna
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Siobhan »

Sio nie udało się utrzymać lekkiego snu przez cała noc. Gdzieś w połowie zasnęła już twardym snem. Śniły jej się różne dziwne wydarzenia. Bliższa i dalsza przyszłość. Przed oczami przesuwały jej się z zawrotną prędkością obrazy. Jej świadomość była przyćmiona, ale jednak rozpoznała jedną ze scen. Była to... jakaś wioska. Domy były niejasne, zamglone, a to znaczyło, że była nowa. Młoda osada, droga. Wyboista i raczej bardziej wyraźna od całej reszty. Ale... Te postacie. Zaraz! To była ona. Tylko jakby... jakby bardziej poskromiona. Mniej rozgadana, a jednocześnie nadal tak samo piękna. Trochę starsza w każdym razie. Dłuższe włosy, delikatny uśmiech. O jejku! Ona się rumieni! A obok stoi.. Airandill. Trochę odmłodzony przez uśmiech. Bardziej zadbany, jakby znalazł się ktoś, kto o niego dba. Ten z jej wizji nie miał też błysku samotności w oczach. Tego... Tego zimna, jakie widziała wcześniej. Coś go zmieniło. A raczej ktoś i nie wiedzieć czemu Sio była przekonana, że to właśnie tej ślicznotki obok zasługa! Mówił coś przyciszonym głosem wprost do uszu elfki. Sio nie słyszała co, więc wszystko jest możliwe, jednak widziała aż za dobrze, że to właśnie on wywołuje ten rumieniec! Powinna być oburzona, powinna się natychmiast obudzić i jak najszybciej... jak najszybciej co? Uciec? Przecież tego pragnęła. Porywającego romansu, czegoś szalonego i czegoś, co może nie wyjść, a ona będzie się mogła starać. Przecież przed snem sama chciała mieć kogoś, kto by jej potrzebował!
Elfka z wizji stanęła na palcach i delikatnie pocałowała elfa w usta. Ale obraz się całkowicie rozmazał.
Siadła ze zdziwienia i natychmiast powiodła wzrokiem po brzegu rzeki przy której stacjonowali, natrafiając na wzrok Aira. Ich spojrzenia się pokryły. W jednaj sekundzie Sio oblała się szkarłatnym rumieńcem i odwróciła się całkowicie tyłem do niego.
- O... Ognisko zgasło - zauważyła z błyskotliwością godną mrówki. - Połóż się jeszcze. Nie odzyskałeś do końca sił. Jak wrócę z drewnem, to zmienię ci opatrunek. - Niepewnie wróciła się do Elfa, nadal starając się na niego nie patrzeć.
"Jesteś idiotką" - usłyszała głos jej gronostaja.
"Zamknij się" - warknęła nieprzyjemnie w odpowiedzi.
Kompletne nie wiedziała co się z nią dzieje. Zerwała się na równe nogi i z wymuszonym uśmiechem poszła w stronę lasu.
- Zaraz wrócę - rzuciła na odchodne.
Awatar użytkownika
Airandill
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Airandill »

Zaczerwieniła się na jego widok... nieznośne ciepełko w sercu wtem poczuł, wiodąc za nią jeszcze wzrokiem.
- Ależ nie ma potrzeby abym się kładł. Wierz mi, dam sobie radę.
Uśmiechnął się lekko, co nie przyszło mu łatwo. W bractwie do którego niegdyś należał uczono go nie kochać czy darzyć sympatią nikogo, gdyż taka osoba źle sprawiałaby swoje obowiązki. Ten dzień wyjątkowo nim wstrząsnął i zmusił go do głębszych refleksji na temat życia, jakich do tej pory jeszcze w ogóle nie miał. Jednego dnia wszystko wywróciło się do góry nogami. Miał wrażenie że bardzo go lubi... on zresztą też zachowywał się wobec niej tak grzecznie jak tylko potrafił, pomimo tego, że umiejętność etykiety dosłownie u niego leżała. Siobhan, urocza i młoda elfka, to chyba pierwsza osoba w jego życiu, którą chciał adorować. Ale tak po pierwszym dniu? O nie! Nie chciałby, aby pomyślała sobie o nim źle, że pragnie w zamian za ratunek... wyrzucał z siebie te myśli. Chciał po prostu być dla niej przyjacielem, wspierać ją, pomagać jej. W końcu uratowała mu życie, a bez niej nie byłoby go już tutaj na ziemi. Kto wie... może przeznaczenie pozwoliło mu w końcu ją spotkać. Siobhan miała wręcz wyśnione dla Airandilla oczy, długie brązowe włosy, te delikatne ruchy i ta subtelność poruszania się, delikatna sama w sobie i silna zarazem, co udowodniła wczoraj. Nie łudził się, że miałby u niej szanse. Całe życie jeszcze przed nią, a on już jednak trochę ma na karku. Może i tak, ale nie wyglądał na starca. Raczej na młodego mężczyznę w sile wieku, no i tak właśnie się czuł. Nie licząc tej rany co mu zawadzała, oczywiście. Nawet rozmyślał już, gdy Elfka tylko gdzieś poszła, o domku... położonym gdzieś na łonie natury, w lesie blisko jeziorka i wodospadem nieopodal... lecz znowu hałasowanie chochlika wyrwało go z tego transu.
Poprawił się więc na kijku o który się obecnie opierał, by jego koordynacja ruchów nie zwaliła go z nóg... dosłownie. Taka rana, a tyle problemów. Wyraźnie się tym Elf oburzył, ale co zrobić. Z drugiej strony chyba warto było, skoro uratował życie tej dziewczyny. Chciał teraz więcej dla niej zrobić... ale co? Na chwilę przerwał rozmyślenia, uśmiech jego zniknął z twarzy, następnie zwrócił się do chochlika:
- Ej ty! Nawet się nie przedstawisz?
Podszedł do niego bliżej, ale zauważył, że chochlik ledwo co trzyma oczy otwarte. Czyżby stał całą noc na straży? Zwrócił się do niego ponownie machając ręką przed jego nosem.
- Żyjesz? Może położysz się spać...
Nie wiedział czemu, ale ta sytuacja bardzo go rozbawiła. Wczoraj traktował go jak rozrabiakę i złodzieja, dzisiaj zaś już jako równego sobie.
Awatar użytkownika
Tantlak
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 54
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Chochlik
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tantlak »

Chochlik potrząsnął głową, gdy Elf zamachał mu ręką przed oczami. Dawno nie był tak zmęczony, skoro elf proponował, żeby się położył, to może faktycznie warto. Podniósł głowę na Aira i uśmiechnął się słabo.
- Tantlak... Tantlak żyć, ale być zmęczony, położyć się... - z lekkim opóźnieniem odpowiedział na pytania elfa. Nie bardzo miał wyjście, musiał mu zaufać, choć jeśli elf proponuje, żeby się położył, to może nie jest taki zły?

Chochlik zbliżył się do paleniska i położył się, zwijając się w niewielki kłębek. Prawie od razu zapadł w twardy sen, w którym widział swoją rodzinę, bawił się z braćmi i robił psikusy ludziom. Potem leciał gdzieś przed siebie, kierując się śpiewem. Śpiewała elfka, jak pięknie śpiewała, a Tantlak słuchał tego śpiewu, siedząc na drzewie.
Awatar użytkownika
Siobhan
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elfka Leśna
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Siobhan »

Znikając z pola widzenia jej towarzystwa, natychmiast oparła się z ciężkim westchnieniem o pień drzewa. Zamknęła oczy i wzięła parę głębokich wdechów, starając się opanować skołatane serce. A ono jak na złość nie przestawało bić w zawrotnym tempie. Po chwili usłyszała, jak do drzewa coś się zbliża. Odskoczyła jak oparzona.
" Spokojnie, młoda. To tylko ja" - usłyszała w głowię mentalny głos jej gronostaja. " I się uspokój, bo twoje serce słychać z odległości dwóch metrów" - dodał, wskakując na jej ramię.
"Dzięki. Nie pomagasz" - warknęła.
"Pośpiesz się z tym drewnem. Pan kochaś zaraz zacznie się martwić." Wyraźnie był zazdrosny, co ona wyczuwała na kilometr. Pewnie doskonale rozpoznał stan w którym się teraz znajdowała i widział jej wizję. Jak zwykle. Z reguły dzielili się snami i jej wizjami, nie miała przed nim tajemnic, dlatego też niewiele zdziwienia wywołał w niej jego ton.
Zamiast odpowiedzieć, to od razu zabrała się za szukanie drewna. Mała swoje żelazne zasady odnośnie opału. To nie mogło być żywe drewno, ani zamieszkałe. Chyba że mieszkaniec zgadzał się je oddać. Niezapisana zasada, którą kierowała się przez całe życie. Nawet jej mentor uważał to za dziwne.
Właśnie... Mentor. Mistrz. Toż ona nawet nie wie, jak ten człowiek ma na imię. A jednak to on był dla niej jak ojciec. Przez chwilę myślała o nim, aż jej myśli skierowały się na Aira... Byli tak do siebie podobni. Oboje byli dość opiekuńczymi ludźmi. Odważni i dość... Chłodni w obyciu. Oboje urzekający, ale samotni. Tak właśnie. Uważała, że Airandill był samotny. Miała przed oczami przez cały czas jego spojrzenie, kiedy się obudziła. Było cieplejsze niż to z wczoraj. Jakby bardziej... Bardziej elfie.
Na samą myśl o tym na jej twarzy wykwitł mimowolny, delikatny i rozmarzony uśmiech.
"O matko... Skończ już!" - warknął gronostaj.
"To nie zależy ode mnie. Powiedz to mojemu sercu, mały zazdrośniku" - odpowiedziała, spokojnie tym razem.
Chwilę później znalazła już drewno, które by się nadawało. Zastanawiała się chwilę, co zrobić - nie było tak strasznie ciężkie, ale w końcu zdecydowała się na drobne zaklęcie. Miało ono na chwilę zmniejszyć gęstość drewna. Akurat na tyle, aby mogła je podnieść. To też zrobiła, i po dziesięciu minutach była już z powrotem w obozie.
Zastała śpiącego chochlika i Aira. Uśmiechnęła się, w momencie w którym zauważyła, że mężczyzna patrzy na malutkie stworzonko bardziej jak na równego sobie.
- Wróciłam - mruknęła cicho i zabrała się za ponowne rozpalanie ogniska.
Awatar użytkownika
Airandill
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Airandill »

Tantlak w mgnieniu oka zapadł w sen. Może to i lepiej... będzie o wiele ciszej, niż jak jest przytomny i wariuje. Całą noc jego szwendanie się w tę i tamtą utrudniały mu sen. Warta jednak, jaką sprawował podczas gdy spali, i fakt, że niczego od nich nie ukradł, sprawił iż Elf całkowicie zmienił do niego swoje nastawienie. Nie zamierzał mu jednak bezgranicznie zaufać, na co Tantlak musiałby już zapracować u niego. Przykrył tylko chochlika jakimś pierwszym lepszym z brzegu łachmanem i nakrył go nim. Widząc, że Siobhan się do niego zbliża, ten natychmiast wstał i poszedł w jej kierunku. Był bardzo podekscytowany jej obecnością, nie wiedzieć czemu. Rana się już chyba dobrze goi, gdyż ruchy sprawiały mu coraz mniej bólu, czego nie mógł powiedzieć o koordynacji ruchu, przez co musiał się wspierać na kiju. Z boku wyglądało to tak, jakby był niepełnosprawny lub niezdolny do dalszej samodzielnej egzystencji... ale tylko wyglądało. Zbliżając się tak do Elfki zaczął powoli zapominać, co chciał jej takiego powiedzieć. Jak już się tylko zbliżył do niej na wystarczająco bliską odległość, dosłownie zapomniał języka. W końcu przy mówieniu zaczął się jąkać, co mu wcale nie pomagało w porozumieniu się z nią. Zaczął udawać, że dalej jest słaby i dlatego tak kiepsko mówi, a każdy głębszy oddech był dla niego udręką. Poza tym, trochę się zaczerwienił.
- Elfko... to znaczy.... Siobhan.... pozwól, że ci pomogę....
Te, jak i inne słowa leciały z jego ust, finalnie tworząc niespójne i nielogiczne zdania i miało się wrażenie, że Elf coś najzwyczajniej na świecie bredzi. Z nerwów aż zaczął też nerwowo potrząsać ręką, która trzymała kij o który się opierał. Całe to durne zamieszanie zakończył, szczerząc się nerwowo w stronę Siobhan.
Awatar użytkownika
Siobhan
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elfka Leśna
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Siobhan »

"Jakie to urocze!" niemal wykrzyknęła w myślach, kiedy popatrzyła na chochlika. Taki słodki i niewinny kiedy spał. Miała nieodparte wrażenie, że to najdelikatniejszy stworek pod słońcem.
Gronostaj na jej ramieniu wywrócił oczami i skierował swój wzrok na rannego elfa. Doskonale wyczuwał, co się dzieje w umysłach obojga, a do rozpoznania uczyć Aira, wcale nie musiał być telepatą. Miał to niemal na twarzy wypisane, zdaniem zwierzaczka, ale on i tak był nieprzeciętnie spostrzegawczy. "No ale kto by się oparł wdziękom Sio?" - zapytał sam siebie, próbując opanować złość. To jasne, że był zazdrosny i nadopiekuńczy. Sio była nierozważną, nadpobudliwą i naiwną elfką. Chciał ją chronić, a te dziwne uczucia obojga wcale mu nie ułatwiały.
Siobhan w tym czasie powoli szła w stronę paleniska, zdając się być we własnym świecie. Nie patrzyła na elfa, bo coś czuła, że to by wywołało na jej ustach zbyt rozmarzony uśmiech, a tego nie chciała. Usłyszała jak coś do niej mówi i tylko się zaśmiała lekko. Taki przyjemny i delikatnie rozbrzmiewający śmiech, który naprawdę potrafił zniewalać.
- Sio. Wolę, jak do mnie mówią Sio - poprawiła, kładąc drewno, akurat w momencie kiedy jej zaklęcie przestało działać. - Już nie trzeba. Parę prostych zaklęć i było lekkie jak piórko - zaszczebiotała, zbierając się na odwagę, żeby spojrzeć mu w oczy. W końcu jej się udało. A to co zobaczyła bardzo jej poprawiło humor.
Oblicze nowo poznanego stało się dużo młodsze niż to z którym miała do czynienia dotychczas. Było odmłodzone słodkim rumieńcem, który swoją drogą bardzo jej się spodobał. I jego uśmiech... Westchnęła cichutko, odwracając wzrok i przegryzając wargi. "Uspokój się" - nakazała swojemu sercu, które na powrót zaczęło wygrywać nieznany, przyśpieszony rytm.
"Nooo... Uspokój się, bo zaraz zwymiotuję tą waszą słodyczą" - jęknął w jej głowie gronostaj, który właśnie zeskoczył i dołączył do obserwacji wraz z krukiem.
- Och zamknij się, nieczuły, wredny, sarkastyczny zwierzaku - skarciła go, może nieco za ostro, dopiero po chwili uświadamiając sobie, że powiedziała to na głos. Uśmiechnęła się niezręcznie. - Przepraszam. To do Kayakame. Jest wredny - wyjaśniła, siląc się na spokojny i równy głos.
Odczekała chwilkę, aż żar zajmie drewno, które uprzednio dzieląc zaklęciami na mniejsze kawałki, wrzuciła na palenisko. Wstała z klęczek, otrzepała spodnie i podeszła do rannego elfa.
- Siadaj - rozkazała władczym tonem, który dość jasno sugerował, że bliżej temu rozkazowi do żartu, niż do jawnego nakazu. - Trzeba zmienić opatrunek. Jak będziesz tyle chodzić, to ci się rany nie zasklepią - dodała już poważniej, sięgając po jej bandaże, które na szczęście już zdążyły wyschnąć. - I widzę, że jednak się dogadałeś z Tantlakiem.
Awatar użytkownika
Airandill
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Airandill »

Wyszedł na totalnego głupka przed Elfką. Nie wiedział co go skłoniło, by tak się odezwać nie mając nawet o czym pomówić. Z drugiej zaś strony bardzo chciał ją bliżej poznać, zważając jednak na różnicę między nimi... "Stary koń mający ze 400 lat i nie potrafi się wziąć w garść" - pomyślał, po czym ochłonął nieco. Tamten durny wyraz twarzy zniknął jak ręką odjął.
- Hmm... a więc tak nazywa się ten chochlik - wtrącił krótko chcąc, aby ona mu jakoś zapomniała tamtą niezręczną scenkę.
Usiadł tylko jak jej nakazał nie chcąc się nawet z nią sprzeczać... jeszcze. No bo przecież tak to już między istotami jest. Czy to nie ludzie, możliwie Elfy czy też inne rasy jakie ta ziemia nosi, nie ma miesiąca bez dobrej sprzeczki... dlaczego on już myślał o ich przyszłości? Ona zupełnie go nie znała... no i vice versa. Znają się dopiero jeden dzień, a już by chciał ją mieć w swoich objęciach... Ta myśl tak się w nim zgotowała, że aż Elf strzelił sobie w twarz dla "obudzenia się z transu", jak to stwierdził. Dawna, chłodna i stoicka mina powróciła na jego twarz. Tak więc opanował się nieco, odłożył kij na bok, nie wiedząc też co ich czeka. A skoro już mowa o przyszłości...
- A właściwie to dokąd się teraz udajemy... znaczy się!... UDAJESZ?
Mocno wyakcentował to ostatnie słowo, coby nie wyszło, że zaraz tak od razu chce się jej narzucać i towarzyszyć jej w podróży... jaka by to nie była. Ilekroć na nią spojrzy, to zawsze się dzieje z nim coś nie tak. Czy to tak się odczuwa uczucie do drugiej osoby? Dziwnie się z tym poczuł, więc położył się na plecach i wpatrując wzrokiem w niebo, rzekł:
- Chyba jestem chory...
Awatar użytkownika
Siobhan
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elfka Leśna
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Siobhan »

Szybko uwinęła się ze zdejmowaniem zakrwawionych bandaży, które zgrabnie odłożyła na na bok, aby po zakończeniu się nimi zająć. Nie przepadała za widokiem i zapachem krwi, ale co poradzić. Jakie było jej zdziwienie, kiedy zobaczyła że rany są już w tak dobrym stanie, że nie powinna ich bandażować. Jednak zioła i jak mniemała, wrodzona zdolność mężczyzny do regeneracji pozwoliła na takie postępy. Jednak zielarstwo i nauka się opłacały. Następnym razem, Sio nie będzie się wzbraniać przed tym.
- Ja? - zastanowiła się chwilę, w tym samym czasie przemywając mokrą szmatką wokół rany aby pozbyć się krwi. - Mam zamiar się zemścić. - odpowiedziała po chwili, nagle zdając obie sprawę z tego jak to zabrzmiało. - Na zabójcach mojego nauczyciela. Zginął parę lat temu, prawie 5 lat po tym jak go porwali i torturowali. Ledwie zdążyłam namierzyć ich i spróbować odbić. Sam widzisz. Słaba jestem, a ich było parudziesięciu. Ale nie zamierzam popuścić. Dopadnę ich. Prędzej, czy później. Nie wiem jeszcze jak, gdzie i kiedy, ale to kwestia czasu. Pożałują, że w życiu pomyśleli o tym, żeby mi odbierać mojego ukochanego Mistrza. - w jej ciemnych, nieokreślonych oczach, zapłonął ogień determinacji. - A ty? masz jakieś plany? - przez sekundę milczała po czym dodała cicho. - Takie jak ratowanie kolejnych gwałconych elfek?
Nie przerwała jednak zmiany opatrunku i już po chwili rany znów były posmarowane maścią z ziół, a ona zaczynała powoli i starannie bandażować miejsca w których oberwał najbardziej. Strasznie martwiła ją głębokość rany zadanej, kiedy ten ją osłaniał, ale nie skomentowała tego.
Swoją pracę, wykonywała teraz z dziką radością. Mogła dotknąć jego ciała, poczuć go bliżej i choć nie wiedziała czemu tak bardzo tego pragnie, mogła choć przez chwilę być przy nim i okazać swoją troskę. Starała się cały czas opanowywać rumieniec i przyspieszony oddech, żeby nie wzbudzić podejrzeń, ale on ją dekoncentrował wystarczająco, by nie do końca jej wychodziło.
Ręce jej lekko drżały, a rumieniec w końcu wygrał i wtargnął na jej delikatne, blade policzki. Zastanawiała się teraz, jak musi wyglądać. Włosy jej błyszczały, a oczy zapewne wyrażały wszystkie uczucia.
Usłyszała jego cichą skargę na świat i się zaśmiała słodko.
- Na pewno nie jesteś chory. W 100%. Myśl dalej, może dojdziesz do tego co to. - zaśmiała się i pocałowała w policzek. Wystarczyła sekunda, a dziewczyna czuła jak jej nogi odmawiają posłuszeństwa. Jednak szybko wstała i zabrała stare bandaże, natychmiast kierując się do rzeki. Oczy miała szeroko otwarte i przeklinała siebie za swoją śmiałość.
"Głupia!"
"Nooo... Głupia i nieodpowiedzialna. Zwariowałaś, głupia Sio?" To Kayakame.
"Nie moja wina. Ale następnym razem mnie ugryź, jak będę nierozważna'
Wymiana zdań, pomiędzy przyjaciółmi nastąpiła, kiedy elfka zgrabnie płukała materiał w rzece. Cały czas głęboko oddychała, starając się opanować.
Awatar użytkownika
Airandill
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Airandill »

Przyglądał się tak jej przez moment obserwując każdy jej delikatny ruch. Opatrywała mu teraz jego rany, które już prawie się zasklepiały. Poważnie zaczął myśleć o tym, że te ich spotkanie to jedno wielkie przeznaczenia, a i chyba on już ją bardzo polubił. Dotyk jej sprawiał, że mężczyzna nie mógł myśleć na chwile o czymś innym przez moment. Zupełnie nie przychodziło mu nic innego jak jej uroda, charakter, zdolności... no bo kto inny potrafiłby tak nim się dobrze zająć jak nie doświadczony alchemik, znachor czy kleryk? Mógłby o jej urodzie prawić w nieskończoność, ale to nie o to tutaj tylko chodzi. Raczej powinien skupić się na jej wnętrzu, a nie tylko sugerować się jej powłoką zewnętrzną. Co prawda powalała i onieśmielała go swoim wdziękiem oraz cudnym głosem. Dla takiej kobiety to chciałby osłaniać ją swoim ciałem nawet codziennie, aby tylko ta mogła ponownie się nim zająć. Takie i inne przesadzone myśli przerwał jednak jej głos, opowiadający o śmierci jej Mistrza, kilkudziesięciu bandziorów... miał wrażenie, że przez ten moment otaczała ją aura smutku i rozpaczy. No, może bez przesady! Ale w każdym razie coś nią wzdrygnęło, zapomniał na chwilę o fantazjach, jakie snuły jego myśli. Rany były już na nowo wymienione, a on sam poczuł się o wiele lepiej, jakby rzeźki i gotowy do działania.
W momencie, gdy chciał opowiedzieć jej o powodzie dla którego tutaj jest oraz spytać się kim właściwie był ten Mistrz, ta nagle złożyła mu całusa w policzek, po czym oddaliła się od niego na moment. Na chwilę chyba zdrętwiał, bo poczuł jak coś w nim eksploduje. Zupełnie nie był już sobą, a i poczuł jak wokół niego robi się nieco gorąco. Chwilę mu zajęło nim opanował te intensywne emocje wręcz buchające w nim, po czym sięgnął po kijek, przypasał swój miecz, wstał i ruszył w stronę lasu.
- To ja się rozejrzę po okolicy. Sprawdzę to i tamto...
Wtem chwiejnym krokiem ruszył między drzewa. Nie tyle się w sumie chciał rozejrzeć po okolicy jak odizolować się od niej na moment, by nie zrobić czegoś nieodpowiedniego wobec niej. Musiał jeszcze poważnie przemyśleć pewne rozważania co do jego planów, no i jeszcze Siobhan... coś do niej czuł. Nie chciał jednak dać tego po sobie poznać, więc w tym celu postanowił zbadać okolicę i zrientować się gdzie obecnie się znajdują. Z drugiej strony mógł ją po prostu ją o to zapytać, ale chyba nie miał dość odwagi na ten moment, aby cokolwiek do niej powiedzieć. Coraz więc bardziej się oddalał, przemierzając las i mijając naturalne przeszkody...
Awatar użytkownika
Tantlak
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 54
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Chochlik
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tantlak »

Gdy chochlik obudził się, przez chwilę myślał, ze coś go przygniotło, na szczęście okazało się, że to tylko jakiś łachman. - Czyżby elf go okrył? Nie możliwe, Tantlak nie wierzyć, elfowi nie można ufać. Stworzenie szybko zrzuciło z siebie to coś i poderwało do lotu, poruszał się błyskawicznie nie zdając sobie początkowo sprawy z obecności Sio. Gdy ja dostrzegł, zawisł w powietrzu wpatrzony w nią. Airlandila, już nie było więc uznał, że sobie poszedł.
- Gdzie ten drugi? Uciekł? Ty dobrze spać? I dla czego Tantlak mieć na sobie tamto coś? - machnął rączką w stronę porzuconego ubrania. Zakręcił okrąg w powietrzu i wylądował na jednej z gałęzi, ciągle wpatrzony w elfkę, w jego oczach ponownie widać było łobuzerskie ogniki. Miał ochotę coś nabroić ale nie chciał urazić elfki, bo mogłaby w tedy nie chcieć zaśpiewać.
Awatar użytkownika
Siobhan
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elfka Leśna
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Siobhan »

Sama nie wiedziała, czemu puściła Airandill'a samego. Może chciała odpocząć, a może tylko pokazać, że jest jej to obojętne, choć nie było? Nie zareagowała kiedy odszedł, ale poleciła w myślach Kayakame.
"Pilnuj go. Choćby nie wiem co. Jak coś mu się stanie, to cię znienawidzę." Jej mentalny głos był przepełniony troską i lekkim strachem. Nie potrafiła kłamać w myślach i każdy to wiedział.
Zaczynała się martwić, kiedy mały chochlika się zbudził. Uśmiechnęła się do niego, wstała i nucąc coś bez składu o porankach, podeszła do niego. Zabrała materiał, jakim był okryty i złożyła ją. Zachowywała się zupełnie jak troskliwa matka względem swojego dziecka i wiedziała o tym. Nawet jej się to podobało. O i to jak. Uśmiechała się dalej, ukrywając przed małym chochlikiem swój stan umysłu. W końcu i tak by nie zrozumiał. Nie żeby miała go za głupiego, ale nie wyobrażała sobie, jakby on zareagował na jej uczucia, a na przeszukiwanie przyszłości nie miała nastroju w ogóle.
- Nie uciekł, mój miły. Poszedł sprawdzić, czy nic nam wszystkim nie grozi. - zaśmiała się, kiedy udało jej się wpleść swoje słowa w melodie pieśni, jaką teraz nuciła. - A ja spałam doskonale. Dziękuje, że mi pomogłeś. Jesteś wspaniały, młodym chochlikiem. - wyszeptała podchodząc do niego i pocałowała go w czubek głowy. Taki symboliczny gest, jakby dawała błogosławieństwo. - A przykrył cię tamten elf. Wyglądałeś na zmarzniętego. - dodała, w odpowiedzi na ostatnie pytanie.
Teraz zabrała się za wywieszanie obok ogniska bandaży. A raczej szczątek jej koszulki. Cały czas śpiewała o tym co w danym momencie robi i dlaczego. Co ją do tego popycha i czemu zgadza się na to wszystko.
- Rozrabiaj jak chcesz. Znam waszą naturę. - wyśpiewała. - A może wolisz mi pomoc, co mój malutki? - zapytała, uśmiechając się do niego promiennie. Ona miała podobną naturę. Uwielbiała psoty, dowcipy i miała te swoje objawy nadpobudliwości.
Awatar użytkownika
Tantlak
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 54
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Chochlik
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tantlak »

Chochlik faktycznie miał ochotę rozrabiać, ale skoro elfka prosi o pomoc, to czemu miałby tego nie zrobić? Ona jest z lasu, nie powinien jej dokuczać.
- Trzeba było obudzić. Tantlak by sprawdził, elf móc coś przegapić, nie znać dobrze las. - Był przekonany, że Airandill przeoczy coś ważnego. W końcu nie znał lasu równie dobrze co chochlik. - Tantlak tobie pomóc. Ty mówić, że znać chochliki, dobrze znać? Skąd wiedzieć tyle o nas?

Nie czekając na odpowiedź wzleciał w powietrze. W locie zbierał bandaże i wieszał nad ogniskiem, nawet na chwilę się nie zatrzymując. Dla ludzi postronnych, wydawał się bezdźwięczną rozmazaną smugą fioletowego światła. Gdyby ktoś niewiedzący, że jest to tylko chochlik zobaczył ta scenę, mógłby uznać, że Siobhan posługuje się magią do pomocy.
Awatar użytkownika
Airandill
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Airandill »

Dzień zaiste był piękny. Zapach drzew i trawy unosił się w powietrzu, ptaki siedziały na gniazdach przez nich stworzonych i śpiewały, a śpiew ten rozchodził się po całym lesie. Za plecami jeszcze słyszał SIobhan, która zaczęła znowu śpiewać. Wśród ptactwa i innych cudów przyrody jej głos komponował niesamowicie cudownie, możnaby pomyśleć, iż jest ona panią natury. Wszystkie zwierzęta naokoło budziły się do następnego czekającego ich dnia, lecz Elf szukał przy okazji potencjalnych zagrożeń mogących na niego czychać. Był przecież ranny, a ranny elf to w lesie martwy elf. To była złota zasada tropiciela w dzikiej puszczy, z jaką mu przyszło się potyczkować przez stulecie. Miał w tym doświadczenie jak nikt inny... przynajmniej z jego krainy. Po kwadransie obserwacji i wędrówki naokoło nie spostrzegł niczego podejrzanego, ani też niebezpiecznego. Oprócz tych bandytów co tam leżeli pożerani już przez robactwo i ptactwo to chyba nic innego się nie działo. Co mógł zrobić... dostrzegł jakąś drogę, dolinę i góry, a sam las nie był aż tak duży.
Pogoda zachęcała Elfa do leniuchowania, zaś promienie słoneczne sprawiały, iż zaczęło się robić coraz cieplej. Chciał zrzucić z siebie płaszcz, ale nie chciał zruszyć opatrunku. Wrócił więc niebawem, nie patrząc teraz ani na elfkę, ani na chochlika, klęknął przed jeziorkiem, zrzucił płaszcz i zaczął z niej pić wodę i się w niej obmywać wyraźnie unikając opatrunków. Elfka nadal śpiewała. Bardzo wprawiało go to w dobry nastrój.
- Pomogę ci.
Zarzucił krótko Elf, mając na myśli pomoc w pomście jej Mistrza.
- Nie mam aktualnie gdzie się udać, tak więc oferuję ci swoje usługi w zamian za okazaną mi pomoc.
Awatar użytkownika
Siobhan
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elfka Leśna
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Siobhan »

- Skąd tyle wiem? Miałam wielu przyjaciół twojej rasy. - Powiedziała, patrząc z uśmiecham jak chochlik szybko wykonuje tą prace. Jej by to chwile zajęło. - Tęsknie za nimi czasami. Robiliśmy wspólnie wiele udanych dowcipów w mojej osadzie i poza nią. Uwielbialiśmy godzinami zabawiać się w małych spryciarzy, co to zręcznie podkradali świeże bułeczki i inne takie. - zaśmiała się uroczo na to wspomnienie, jednocześnie starając się nie być smutna. Minęły lata, odkąd któregokolwiek z nich widziała.
Chwilę po wymianie zdań, młoda kobieta postanowiła ogarnąć do końca swoje rzeczy. Po kolei wyciągała z plecaka przedmioty, jakie stały się jej stałym ekwipunkiem. Jakieś opatrunki, eliksiry, drobne monety, które wrzucała jak zwykle luzem. Było tam jeszcze trochę jej niedoschniętych ubrań i rodowy pas. Westchnęła. Ich tez nie widziała całe wieki.
Rozwiesiła szybko ubrania. Chciała się czymś zająć, żeby się nie rozkleić. Przysięgała, że na wspomnienie mistrza nie będzie płakać, ale nic nie mówiła wtedy o rodzinie. Była pewna, że żyją. Ale co jej pewności, skoro nie może ich zobaczyć? Są całe wieki od niej. Policzyła monety, wsadzając je do małej kieszeni na przedzie plecaka. Teraz mogła się zająć starannym zabezpieczeniem opatrunków. Szło jej to dobrze, kiedy w pewnym momencie usłyszała głos Elfa. Podskoczyła, całkowicie przestraszona i zdezorientowana.
O czym on mówi? Czy... Czy o plecaku, czy... Nie. To zbyt niebezpiecznie! Nie może jej pomagać! To by się skończyło tragicznie dla obojga. Tak to tylko ona zginie. To wystarczy. Żadnych więcej ofiar! Nie zniosłaby utraty kolejnej ważnej dla siebie osoby.
Kiedy się zorientowała jak nazwała Aira, nawet jeżeli to tylko w myślach, natychmiast oblała się szkarłatnym, uroczym rumieńcem. W jednej chwili jej ciało opanowało ciepło, a jej umysł przystał przy tym, kim w zaledwie jeden dzień stał się dla niej ten elf. Nie wiedzieć czemu, nie przeszkadzało jej to zupełnie, a świadomość tego, sprawiła że się uśmiechnęła ponownie.
- Nie musisz... Wróć. Nie MOŻESZ mi pomóc. I nie masz żadnego długu. Toja powinnam chcieć się odwdzięczyć. - powiedziała twardo, nieco za twardo jak na nią. - To ty skoczyłeś w ostatniej chwili,żeby mnie zasłonić własnym ciałem, choć nie rozumiem po co. - mówiła. - Ja tylko oparzyłam ci rany i o dość nieudolnie, bo się na tym nie znam. Nie chce cię narażać! - zakończyła, patrząc na niego błagalnie. Nie chciała nic robić, co by mogło komukolwiek zaszkodzić. Nie i koniec. Nie wykorzysta go. Ludzie i elfy drżą na samą myśl o tamtej szajce, a on chce się porywać z motyką na słońce z nią? Chyba po jej trupie.
Zablokowany

Wróć do „Wodospad Snów”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości