RododendroniaLilia wśród lodu cz. 2

Rododendronia od wieków strzeże północnych krańców Środkowego Królestwa, zapewniając położonym bardziej na południe miastom względny spokój. Na północy krążą hordy potworów, których to dzielni wojownicy - swoją drogą jedni z najlepszych - usiłują trzymać z daleka od spokojnych ziem na południu. Królestwo Rododendroni posiada kopalnie najczystszego żelaza, z którego lokalne kuźnie wytapiają najznakomitszą stal, co zdecydowania ułatwia zadanie obrońcom.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Ivo
Szukający drogi
Posty: 44
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Lilia wśród lodu cz. 2

Post autor: Ivo »

Lilia wśród lodu cz. 1

        Maszerowali już dobre kilka godzin i chociaż nogi kowala powoli odmawiały posłuszeństwa, ten nawet nie pisnął. Domyślał się, że elfka chce jak najszybciej zakończyć obie kwestie: ducha Ivo oraz amuletu - a po tym wszystkim czuł się zobowiązany jej pomóc. Problemem jednak nie było jego nastawienie, a nieproszony gość w jego ciele. Mimo, że od czasu walki z dzikusami Pierwszy w ogóle się nie odzywał, Ivo i tak miał wrażenie, że zaraz "wyskoczy" i skrzywdzi Illię. Podczas wędrówki do świątyni w trzymaniu ducha na wodzy pomagała tak trywialna czynność jak dosłowne gapienie się na elfią towarzyszkę, toteż i tym razem Ivo skupił się na kształtach dziewczyny. Domyślał się, że ona jest tego świadoma, ale tłumaczył to sobie wyższym dobrem, co z kolei dalekie od prawdy nie było.

        Celem ich podróży była Rododendronia, siedziba królowej Niary. Bawren opowiadał mu kiedyś, że znajdują się tam złoża najczystszego żelaza, a oręż z niego wykonany uchodzi za jeden z najlepszych w całej Alaranii. Wiele by dał, żeby móc na nim popracować. Bawren...stary kowal pewnie odchodzi od zmysłów, w końcu Ivo już dawno miał wrócić do Valladonu. Jak już wróci, chociaż trafniej będzie powiedzieć "jeśli wróci", będzie musiał się gęsto tłumaczyć.

        Wędrówka do miasta na szczęście była spokojna i, poza kilkoma drapieżnikami napotkanymi na drodze, nie działo się nic nadzwyczajnego. Duet miał szczęście. Gdy tylko przekroczyli bramy Rododendronii, do ich uszu dotarła plotka, jakoby królowa Niara nazajutrz miała przyjmować w swoim zamku każdego, kto się pojawi. Do tego czasu musieli jednak znaleźć jakieś zakwaterowanie, a z walutą było u nich krucho. Mimo wszystko udali się do przyjemnie wyglądającej karczmy, blisko centrum miasta. Wewnątrz przybytek wyglądał jeszcze lepiej. Drewniane ściany udekorowano kolorowymi malowidłami i wstążkami, stoły ustawiono w półkole; wszystkie zwrócone były w kierunku sceny. Za wyjątkowo czystą ladą stała młoda dziewczyna, na oko miała może siedemnaście wiosen, która - gdy tylko zobaczyła nowych gości - uśmiechnęła się szeroko.
        - Witam w "Przytulnym Zakątku", czym mogę służyć?
        Gubiąc gdzieś w pamięci wszystkie minione wydarzenia, Ivo obudził w sobie tego niepoprawnego uwodziciela. Nachylił się nad kontuarem i delikatnie uniósł kącik ust. Nawet złamany nos nie zdołał popsuć jego urody.
        - Długo jesteśmy w podróży i chcielibyśmy odpocząć. Czy macie jakieś wolne pokoje?
        - Oczywiście, proszę pana...
        - Ach, jaki tam ze mnie pan. Mów mi Ivo. - Ujął drobną dłoń dziewczyny i delikatnie ją ucałował. - A ty zdradzisz mi swoje imię?
        - Ofelia. - Dziewczyna oblała się rumieńcem i nieudolnie próbowała powstrzymać chichot. - Mamy dwa wolne pokoje jednoosobowe, piętnaście ruenów za noc...
        - Widzisz, Ofelio... kiedy zmierzaliśmy do waszego pięknego miasta, napadli na nas bandyci i ukradli całe nasze złoto. Czy jest jakiś inny sposób żeby zapłacić? Świetnie gram na fletni, mógłbym wieczorem zabawić gości...
        - Muszę spytać ojca. Poczekaj chwilę, zaraz wrócę. - Zatrzepotała rzęsami i zniknęła za drzwiami kuchni. Po chwili drzwi ponownie się rozwarły i do lady podszedł niewysoki jegomość z przerzedzonymi włosami i cienkim, zakręconym do góry wąsikiem.
        - Ah, witam was serdecznie. - Mężczyzna uścisnął dłoń kowala i delikatnie ukłonił się elfce. - Córka powiedziała mi, że chce pan zapracować na nocleg. Czym mógłby pan nas zainteresować?
        - Świetnie gram na fletni. Praktycznie nigdy nie rozstaję się z tym instrumentem. Mógłbym na przykład wieczorem zagrać dla gości albo pomóc w sprzątaniu. Nie boję się ciężkiej pracy.
        - Oczywiście, że nie! Widać po dłoniach...kowal?
        - Czeladnik. Z Valladonu.
        - Uczciwe pieniądze za uczciwą robotę...podobasz mi się synu. Nie widzę żadnego problemu, ale najpierw pokaż mi, jak sobie radzisz z tym twoim instrumentem.
        Chłopak przejechał językiem po wargach i delikatnie dmuchnął we fletnię. Pomieszczenie wypełniła wesoła melodia - taka, w takt której nogi same rwały się do tańca. Właścicielowi wyraźnie się podobała, gdyż rytmicznie stukał stopą o podłogę i palcami kręcił wąsik. Ivo ukradkiem zerkał w stronę Ofelii, która wpatrywała się w niego jak zaczarowana.
        - Dobrze, dobrze. Mamy umowę. Ogłoszę wieczorny występ grajka, po wszystkim pomożesz posprzątać, a w zamian dostaniecie pokój i wyżywienie, zgoda?
        - Zgoda. - Kowal i karczmarz uścisnęli sobie dłonie.
        - Ofelio, zaprowadź gości do ich pokoju. W środku jest jedno łóżko, toaletka oraz balia z wodą. Życzę udanego pobytu i z niecierpliwością czekam na koncert.
        Po tych słowach mężczyzna zniknął za drzwiami.

        W Rododendronii muzycy, nawet ci nieznani, cieszyli się popularnością, ponieważ karczma aż pękała w szwach. Ludzie siedzieli i stali wokół sceny, na której Ivo wygrywał coraz to skoczniejsze melodie, czasami zwalniając tempo. Jednak nawet najdoskonalszy muzyk potrzebuje przerwy. Przeprosił więc widownię, zapewniając że za pół godziny powróci. Rzecz w tym, że chłopak ani myślał odpoczywać, o nie. W głowie miał coś innego... albo raczej kogoś. Korzystając z ogólnego rozgardiaszu, jaki panował na sali, ukradkiem wślizgnął się do spiżarni. Zupełnie przypadkiem i Ofelia zawitała w te rejony, a jęki i westchnienia, jakie po chwili zaczęły stamtąd dochodzić, były jednoznaczne i wyraźnie dawały do zrozumienia, że żaden z tego przypadek. Na szczęście dla obojga, goście generowali na tyle hałasu, że skutecznie zagłuszyli miłosne uniesienia dziewczyny.
Ilia
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 111
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Zwiadowca , Strażnik , Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Ilia »

        Ilia była wdzięczna kowalowi za to, iż ten zatroszczył się o nocleg. Miała w mieście kilka znajomości, ale nie chciała nadwyrężać ich nadmiarem drobnych przysług. Chłopak zaskoczył ją swoją obrotnością. Wcześniej była skłonna przypuszczać, iż muzyka jest tylko dodatkową pasją Ivo, którą ten rozwija w czasie, gdy nie zajmuje się kowalstwem. Tymczasem okazało się, że przy jego talencie, rola miejscowego barda spokojnie mogła być dla rzemieślnika głównym źródłem utrzymania. Tym bardziej, jeśli samą grę na lutni połączyć z naturalną łatwością nawiązywania kontaktów, otwartością i zaradnością, jaką wręcz emanował kowal. Młodzieniec nie tylko owinął sobie wokół palca gospodarza „Przytulnego zakątka”, ale również z łatwością skupił na sobie uwagę większości gości. Strażniczce fakt ten był wyjątkowo na rękę, ponieważ ofiarowany im niewielki pokój, mogła mieć tylko dla siebie.
        Chciała odpocząć w czasie gdy Ivo będzie zabawiał klientelę karczmy, a następnie oddać lokum swojemu towarzyszowi.
        – Ilirinleath, córko lasu, wyglądasz, jakbyś chciała straszyć ludzi – stwierdziła elfka, widząc w lustrze odbicie swojej zmęczonej, przybrudzonej i zatroskanej twarzy. Oczywiście, że nie mogła w tym stanie pojawić się przed królową. Zresztą wcale nie miała takiego zamiaru. Na szczęście niewielki pokój, poza miejscem do spania, oferował również ciepłą kąpiel, posiłek i możliwość przebrania się w nowy zastaw odzienia. Elfka ochoczo oddała się wszystkim tym czynnościom, jednocześnie sumiennie przyrzekając sobie by przypilnować swojego towarzysza, by również zadbał o własny wizerunek. I to nie tylko z względu na królową, ale dlatego, iż zwyczajnie cuchnął.
        Zasypiając, zastanawiała się, czy Niara rzeczywiście im pomoże? A może nie powinna była przyprowadzać tutaj kowala i narażać mieszkańców Rododendroni na niebezpieczeństwo związane z przebudzeniem się demona? O ile w samym lesie pilnowała jedynie własnego bezpieczeństwa, to w mieście potencjalne ofiary furii, w jaką mógł wpaść kowal, liczone byłyby w dziesiątkach. Tym bardziej przy tylu bodźcach i ludziach, którzy mogą sprowokować rzemieślnika, możliwość tego, iż bestia przejmie kontrolę nad ciałem Ivo, znacznie się zwiększała. Z drugiej strony w lesie nie dysponowała żadnym środkami, które mogłyby powstrzymać dręczącą chłopaka chorobę. Tutaj natomiast miała dostęp do leków, wiedzy i całej gamy artefaktów, którymi można było powstrzymać to coś wewnątrz młodzieńca. Strażniczka nawet nie pamiętała, kiedy przy takim rozmyślaniu zapadła w sen.
        Obudziła się znacznie później niż planowała. Do tego z olbrzymim bólem głowy i wyrzutami sumienia, wywołane faktem iż ona twardo śpi w czasie gdy kowal zasuwa na dole na ich utrzymanie. Najwyższa pora na zamianę ról. Ilia zeszła do głównej Sali, rozglądając się za Ivo. Muzykanta nigdzie było widać, za to w samej gospodzie wciąż panował niezwykły tłok, zwłaszcza jeśli brać pod uwagę późną godziną. Karczmarz i jego pomocnicy uwijali się jak w ukropie. Widać było, że wszyscy oni od kilku godzin są na nogach, jednak mimo zmęczenia ani odrobinę nie ustawali w swoich wysiłkach.
        - Szukam Ivo, chłopaka o kręconych włosach, który miał tu dziś wystąpić. – Zwróciła się z pytaniem do dziewczyny która akurat stała za ladą.
        - A przystojniaka! Jest rewelacyjny – odpowiedziała tamta. – Szef pewnie będzie próbował zatrudnić go na stałe. Jeśli go chcesz, musisz ustawić się w kolejkę.
        - Chciałam się tylko upewnić że trochę odpoczął – zapewniła Ilia.
        - Eee, no w sumie to nie wiem, gdzie on jest.
        Strażniczka przypominała sobie wcześniejsze słowa kowala i jego umowę z właścicielem gospody, która poza samym zabawianiem gości dotyczyła również prac porządkowych i innych czynności, które należało wykonać przy obsłudze takiej ilości gości. Wydało jej się to nie w porządku, że tylko chłopak pracuje, a ona pławi się w luksusie. W sumie nie miała pewności, czy rzekoma umowa nie dotyczyła ich obu. Dlatego też bez wahania zaproponowała swoją pomoc.
        - Dostałam od właściciela pokój, ponieważ potrzebuje on dodatkowych rąk do pracy. Tyle ze nie bardzo wiem, w jaki sposób mogłabym okazać się przydatna.
        - Potrafisz śpiewać?
        - Raczej słabo.
        - W takim razie zejdź do spiżarni i przynieś stamtąd dodatkową baryłkę wina. Mamy dziś tygodniowy utarg, a zapasy powili się kończą. W tym tempie za chwile nie będę miała czego polewać – oświadczyła rozmówczyni elfki. – Będzie na nich taki znak. To gorszy gatunek, ale o tej porze mało kto rozróżnia smaki.
        - W porządku. Zaraz wracam. – Ilirinleath zabrała się do pracy, jednocześnie w głowie planując sobie dalszą część dnia. Fakt, iż w pałacu odbywały się dziś audiencję, wcale nie działał na ich korzyść, ponieważ w największym skrócie oznaczał, że królowa Niara będzie bardzo zajęta, a oni nie mieli możliwości, aby przesunąć się na początek listy chętnych do złożenia wizyty monarchini. Być może będą zmuszeni zacząć od spotkania z kimś zupełnie innym.
        Elfka zastanawiała się nad taką możliwością, gdy nagle do jej uszu dotarł odgłos miłosnych uniesień. Przystanęła, zbita z tropu i mimowolnie zaczęła nasłuchiwać. Była to ostatnia rzecz, której się tu spodziewała. Instynktownie chciała się wycofać, tak aby nie naruszać prywatności kochanków, jednak wiedziała, że wracając na górę z niczym, wzbudzi cały szereg podejrzeń. Ilia nie miała innego wyjścia. Musiała zabrać wino z spiżarni, a przy okazji zrobić to cicho, szybko i dyskretnie. Próbowała się skoncentrować na czekającym ją zadaniu. Niestety głośne pojękiwania kobiety, sapanie, mruczenie i w ogóle nie tłumione okrzyki zadowolenia, okraszane całą gamą och-ów i achów, sprawiały iż elfka mimowolnie skupiała swoje myśli na oddającej się przyjemnościom dwójce.
        W końcu, przełamując wewnętrzny opór, najciszej jak tylko umiała, weszła do pomieszczenia. Starała się patrzeć tylko i wyłącznie na półki, gdzie bardzo łatwo wypatrzyła poszukiwaną baryłkę. Niestety pośpiech, nerwy, poczucie skrępowania, a nade wszystko zlekceważenie wagi naczynia, po które sięgała, sprawiły, że w chwili, w której Ilia szarpnęła znajdującą się na wysokości baryłkę, mimowolnie straciła równowagę, uderzając plecami o regał za sobą. Sterta spadających butelek i rozbijanego szkła rozniosła się po spiżarni głośnym echem.
Awatar użytkownika
Ivo
Szukający drogi
Posty: 44
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ivo »

        Ofelia była cudowną kochanką. Może i wydawała się być niewinną dzierlatką z karczmy, ale Ivo łatwo zauważył, że nie gościł w niej jako pierwszy, i to nie tylko z powodów czysto biologicznych, ale i jej umiejętności. Po tak długiej podróży i męczących przygodach, Ivo tego właśnie potrzebował. Mimo to, patrząc w twarz Ofelii widział kogoś zupełnie innego. Jakby elfka podstępnym zaklęciem wkradła się w ciało karczmarki i igrała sobie z kowala. Chłopak przymknął oczy, czując zbliżający się finał, gdy w całej spiżarni rozległ się straszny huk. Para kochanków momentalnie poderwała się z miejsca, szukając sprawcy zamieszania. Ivo szybko dojrzał leżącą na podłodze, wśród odłamków szkła i drewna Illię. Ivo narzucił na siebie tunikę i podszedł do elfki.
- Nic ci się nie stało? - Wyciągnął rękę i pomógł dziewczynie wstać. - Ale się bałagan zrobił.
Mimo długości odzienia to i owo można było dojrzeć, ale kowal starał się zachować kamienną twarz. W końcu któż inny, jak nie profesjonalny kochanek mógł zachowywać się naturalnie w takiej sytuacji. Prawda była taka, że Ivo najchętniej zapadłby się pod ziemię i nigdy więcej na elfkę nie spojrzał.
- Trzeba tu posprzątać...oj karczmarz się zdenerwuje. - Zerknął w stronę zmieszanej Ofelii.
- Ojciec mnie zabije, jak się dowie - zakwiliła żałośnie, starając doprowadzić się do ładu.
- Ubierz się i znikaj, jakoś to załatwię - rzucił krótko chłopak i sam sięgnął po spodnie. Po skompletowaniu odzienia, bez zbędnych ceregieli zaczął zbierać szkło i drewno, w głowie obmyślając jak wybrnąć z tej sytuacji.
- Masz jakiś pomysł? No chyba, że powiemy prawdę. Tylko nie wiem, jakby przyjął fakt, że jego córeczka potrafi... - Nie skończył żartu, uznając go za dość niestosowny.
Po chwili spiżarnia wyglądała na jako tako uprzątniętą, pomijając dwie kupki pobitych dzbanów i baryłek oraz brak jednego regału.
- Chyba zabawimy tutaj nieco dłużej...
Ilia
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 111
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Zwiadowca , Strażnik , Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Ilia »

        Ilirinleath doskonale zdawała sobie sprawę z faktu, że w zaistniałej sytuacji to ona była intruzem, naruszającym prywatność gospodarzy. Co więcej łatwo mogła zostać posądzoną o podglądanie, różnego rodzaju dewiacje, wandalizm, a nawet próbę kradzieży z spiżarni. Elfka była gotowa przeprosić i wyjaśnić nieporozumienie, jednocześnie błagając o wyrozumiałość, jednak kiedy zauważyła osobnika którego przyjemności udało jej się zakłócić, postawa strażniczki niemal natychmiast zmieniła się z skruszonej i uległej, na wojowniczą złość. Jej gniew skierowany był zresztą bardziej na własną naiwność niż na postępowanie Ivo. Nie mogła przecież winić kowala za to, iż ten jest niezaspokojonym samcem, równie często myślącym własnym przyrodzeniem, co tym, co znajduje się pod czaszką. Na robienie mu z tego powodu wyrzutów także było za późno. Chłopak doskonale dał znać, jak bardzo ceni sobie swobodę i wolność wyboru. Ilia wiedziała, że tak jest, chociaż dopiero teraz dotarło to w pełni do jej świadomości.
        Tak naprawdę wkurzała się z powodu własnej głupoty i faktu, jak to bardzo zamartwiała się o los ciężko zapracowanego towarzysza, poświęcającego się w nocy tylko po to, by ona mogła wypocząć. Oczyma wyobraźni widziała słaniającego się na nogach chłopaka, marzącego o chwili przerwy, poddanego nieustannej presji widowni domagającej się widowiska. Zastanawiała się, czy chęć maksymalizacji zysków, nie sprawi przypadkiem, iż karczmarz wyciśnie z chłopaka ile tylko się da. Czuła się winna, że sama wypoczywa w czasie, gdy kowal marzy o odrobinie wytchnienia. Okazało się jednak, że przystojniak doskonale potrafi się ustawić, a trud, pot i znoje zamienić w rozkosz i zabawę. Mógł ją przynajmniej ostrzec, by darowała sobie wyrzuty sumienia. Przynajmniej dzięki niekontrolowanej złości mogła jakoś tłumaczyć wyrazy zażenowania i to, jak często spoglądała w niestosownym kierunku, oraz tom iż zdecydowanie zbyt długo nie odwracała głowy.
        Samej Ofelii Ilirinleath nie ufała ani trochę, natychmiast klasyfikując dziewczynę jako spryciarę, która własnego ojca owinęła sobie wokół palca. Najprawdopodobniej zapatrzony w swoją pociechę karczmarz prędzej skłonny zostałby uwierzyć w to, iż Ivo dopuścił się przemocy, zmuszając niewinną dziewczynę do współżycia. Całe to gadanie było tylko przykrywką. A jeśli nie, elfka miała w zanadrzu drugą teorię, przedstawiającą kochankę kowala w równie złym świetle. Córka mogła być wspólnikiem ojca, pragnącym przeciągnąć na ich stronę przyszłego barda, dzięki któremu dzienny utarg znacznie wzrośnie. Elfce nie umknął również fakt, iż Ofelia wydawała się wyjątkowo rozbawiona. Zanim posłusznie uciekła, zaproponowała chłopakowi swoje usługi „gdyby było mu z tym bardzo źle”, a nawet posunęła się do tego „że Ivo może przyprowadzić swoją przyjaciółkę”. Kręcąc ponętnie swoim tyłkiem dziewczyna zniknęła na schodach.
        - Słyszałam że gospodarz chce ci tu zaproponować stałą posadę. I chyba nie tylko on – zakpiła elfka. Rzecz jasna w sytuacji, w której prysnął mit zapracowanego kowala, łuczniczka uznała, że sama nie jest nikomu wiele winna, a oferowana przez nią pomoc stawała się nieaktualna. - Nie jestem pewna, czy w ostatnim czasie potrafiłeś skupić się na czymś więcej niż podziwianiu krągłości nowej partnerki, ale tak dla twojej informacji, mamy już ranek. Spałeś cokolwiek? Ja nie zamierzam tu zostawać. Wybieram się do zamku. Sama. Twoje chrapanie w czasie audiencji byłoby obrazą majestatu królowej. Podobnie jak to. – Elfka wskazała na wciąż zauważalną wypukłość w kroku Ivo. – Zrób coś z tym. Wrócę, gdy dowiem się, jak ci pomóc. Znaczy się mówię o demonie. Rozumiesz, prawda? – sprostowała Ilia, mając świadomość, iż jej słowa mogły brzmieć dość dwuznacznie.
        Pomimo głośnego oburzenia, elfka nie ukrywała, że całe zdarzenie również uważa za dość zabawne. Poza tym była przekonana, iż widok Ivo będzie prześladował ją dość długo, nawet wówczas, gdy zapomni o gniewie. Co gorsze, Niara prawdopodobnie zorientuje się, że jest coś na rzeczy, a wówczas mogłaby spytać o przyczyny pobudzenia przyjaciółki. I wszystko się sypnie.
Awatar użytkownika
Ivo
Szukający drogi
Posty: 44
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ivo »

Ivo nie wiedział, czy przyjąć winę na siebie, czy stamtąd uciekać. Z jednej strony karczmarz był dość miłym człowiekiem, z drugiej młodzian nie mógł sobie pozwolić na przedłużanie i tak już za długiej podróży. Postanowił zatem wymknąć się po cichu przez okno. Podciągnął się na kamiennym parapecie i wygramolił się na zabłocone podwórze. Pozostało tylko obejść przybytek i był wolny. Tylko co teraz? Iść za Ilią do królowej? Wątpię, żeby strażnicy mnie ot tak tam wpuścili Poza tym elfka miała rację. Ivo tylko narobiłby wstydu, a może i zostaliby jeszcze przez niego wyrzuceni. Zaniechał więc królewskiej wizyty i na ślepo ruszył w dół ulicy. Miasto było dość zatłoczone, zwłaszcza w dzielnicy handlowej. Widoki były porównywalne do tych w Rapsodii. Kolory, zapachy i głosy mieszały się ze sobą, tworząc iście bajkowy spektakl. Ivo przechadzał się powoli między straganami, oglądając towary. Co i rusz był zaczepiany przez kupca, który z szerokim uśmiechem zarzucał nań aksamity czy podtykał pod nose egzotyczne przyprawy. Było nawet kilka stoisk z bronią i pancerzem. Te najbardziej przypadły chłopakowi do gustu. Pochwycił w dłoń krótkie, lekko zakrzywione ostrze i zaczął mu się przyglądać. Wprawdzie nie był ekspertem, ba nie był nawet kowalem a jedynie czeladnikiem, ale nigdy w życiu nie widział takiej broni. Zważył klingę, spojrzał wzdłuż niej i zamachnął się nią parę razy.
- Ach, widzę żeś obeznany z bronią! - wykrzyknął dość rosły mężczyzna o ciemnej karnacji i bujnej, kręconej brodzie .
- Z wykuwaniem owszem, z władaniem już nie bardzo...
- Zbrojmistrz zatem!
- Ledwie czeladnik - przyznał się zawstydzony Ivo
- Bah! Każdy kiedyś zaczynał! Ja na przykład, zanim własnego straganu się dorobiłem, jako zwykły tragarz i chłopiec na posiłki robiłem.
- Pierwszy raz widzę taką klingę. Co to takiego?
- Trzymasz w rękach sejmitar, tudzież bułat - kwestia tłumaczenia w różnych krainach. Ten konkretny jest najzwyklejszą klingą jakiej używają myśliwi, czy najmici na Pustyni Nanher. Nie jest zbyt ozdobna, ale za to wytrzymała i skuteczna!
- Czy tak wykrzywione ostrze nie osłabia konstrukcji broni?
- A skąd! Tamtejsi mistrzowie potrafią wytapiać taką stal, że jej formowanie nie osłabia broni.
- Chciałbym się od nich uczyć...
- Ha! Możesz tylko pomarzyć, chłopcze. Trzymają oni swoje techniki w sekrecie.
- Szkoda, że nie mam pieniędzy. Spodobała by się mojemu mistrzowi, Bawrenowi
- Słuchaj no, widać żeś z pasją się urodził. Jeśli pomożesz mi spakować stragan i spisać cały towar, bułat będzie twój, co ty na to?
- Na prawdę?
- Bah! Broń nie jest stosunkowo droga, a ja lubię ambitnych pasjonatów.
- Umowa stoi - uścisnęli sobie dłonie i rozpoczęli pakowanie.
Kupiec przedstawił się jako Azir i wyjaśnił, że wybiera się na Pustynię Nanher, do swojego domu, dlatego pakuje się już teraz. Cały zabieg trwał może dwie godziny, za to Ivo odszedł z nowiutkim, egzotycznym ostrzem, które dumnie zatknął za pas. Nie mógł się doczekać, aż pochwali się Bawrenowi...no i Illi. Ona z pewnością również doceni taki przedmiot, wziąwszy pod uwagę jej pokaźny arsenał. No właśnie, ciekawe co u Illi?
Zablokowany

Wróć do „Rododendronia”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości