RododendroniaKarczma [Gdzie kończy się jedna przygoda, zaczyna się inna]

Rododendronia od wieków strzeże północnych krańców Środkowego Królestwa, zapewniając położonym bardziej na południe miastom względny spokój. Na północy krążą hordy potworów, których to dzielni wojownicy - swoją drogą jedni z najlepszych - usiłują trzymać z daleka od spokojnych ziem na południu. Królestwo Rododendroni posiada kopalnie najczystszego żelaza, z którego lokalne kuźnie wytapiają najznakomitszą stal, co zdecydowania ułatwia zadanie obrońcom.
Awatar użytkownika
Fûtherg
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 99
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje:

Post autor: Fûtherg »

Zaciekawiony tym, co też młodziutka nordka chce mu pokazać na zapleczu, krasnolud nie ociągając się ruszył za nią, oczywiście zabierając ze sobą swój nieodłączny topór. Nie zrobiło na nim większego wrażenia ciepło, jakie panowało w prowizorycznej kuźni, w swoim życiu, pracował już w znacznie gorętszych warunkach. Powoli podszedł do stworzonych przez nią wyrobów, krytycznym okiem przyglądając się jej dziełom. Nie było to mistrzowskie wykonanie, jednak dziewczyna musiała wiedzieć co robi. W kilku miejscach dostrzegł skazy, które należało poprawić. Z zadowoleniem jednak pokiwał głową nad wybieranymi przez nią kamieniami. W końcu podszedł do pieca.
- Zadziwiające, że w tym mieście, tak niechętnym w stosunku do magii, pozwolono ci mieć magiczny piec. - Odwrócił się do Kin. - Ha! Skoro już tu jesteśmy, to nie mogę się powstrzymać i zabieram się do pracy. Przyniosę tylko parę rzeczy z wozu...
Krasnolud poświęcił całą no, na dopieszczanie wszelkich szczegółów, choć mógłbym to zrobić znacznie szybciej. Jednak jak na mistrza kowalstwa przystało, nie zamierzał odwalić fuszerki, szczególnie, że efekt miała podziwiać jedna z kobiet jego rasy, a jak wiadomo każdy krasnolud potrafi ocenić staranność z jaką wykonano dany przedmiot. Same zawiasy były gotowe bardzo szybko, idealnie dopasowane tak by przez długie lata chodziły płynnie, nawet gdyby zapomniano je oliwić. Jednak najważniejsza dla norda część, wciąż czekała na ukończenie...
Nieliczni wchodzący do karczmy, zwróciliby na uwagę zmiany jakie w niej zaszły, ale krasnolud był zadowolony ze swojej pracy. Nowe zawiasy nie dość, że chodziły prawie bezgłośnie, to gdyby przyjrzeć im się dokładniej - można dostrzec, że każdy z nich, wydaje się mieć wprawione piękne, srebrne kamienie. Jest to jednak tylko złudzenie, gdyż całość jest jednym stopem metalu, a jedynie wyżłobionym i oszlifowanym tak perfekcyjnie by stwarzać taki efekt. Co ciekawe krasnolud znalazł nawet dość czasu tej nocy, by wymienić również zamek w drzwiach. Choć sam nie znał się zbytnio na działaniu takowych, wykucie odpowiednich elementów oraz podmienienie ich ze starymi - to była dziecinna igraszka. Ten element również był zdobiony, jednak tym razem w miniaturowy bluszcz, który zdawał się wyrastać z dziurki od klucza, by obrosnąć wszystkie elementy widoczne, gdy drzwi pozostają zamknięte.
Gdy pierwsze promienie słońca zajrzały w okna karczmy, wszystko było gotowe, a stary krasnolud siedział przy jednym ze stolików popijając piwo - które sam sobie pozwolił nalać. Miał nadzieję, że Kin nie postanowi urwać mu głowy, za samoobsługę...
Awatar użytkownika
Kin
Błądzący na granicy światów
Posty: 17
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kin »

        Piękna, zgrabna i urocza. Opuściła jeden z pokoi na piętrze, dbając przy tym o to, by nikogo nie obudzić choćby najmniejszym szmerem. Suknia, która niewątpliwie kontrastowała z wyglądem gospody, była równie piękna jak ona sama. Materiał, z której została uszyta niewątpliwie wyglądał na czysto szlachetny. Aż trudno było uwierzyć, że kobieta pozwala trenowi sukni ocierać się o drewnianą podłogę, w którą wycierało buty już tak wielu. Oparła się o balustradę i spojrzała na główną salę, w której można było dostrzec jedynie jedną ewidentnie trzeźwą i aktywną osobę. Czyjaś noga wystawała spod stołu, jakaś ręka ściskająca kufel leżała pod barowym krzesłem. Pochrapujących właścicieli można było jedynie usłyszeć.
        Zeszła ostrożnie po schodach, omijając coś, co przypominało zawartość czyjegoś żołądka. Jej twarz pozostała niewzruszona. Przeszła przez salę, tym razem nie zwracając uwagę na to, by zachować szczególną ciszę. Obcasy butów równie szlachetnych, co reszta jej ubioru, stukały rytmicznie na kamiennej podłodze. Zatrzymała się przy drzwiach wejściowych przyglądając się im uważnie. Uśmiechnęła się ujmująco, nacisnęła klamkę i zrobiła pierwszy krok na zewnątrz. Zatrzymała się jednak, by jeszcze raz obejrzeć się na salę. Wyglądała zupełnie, jakby zostawiała za sobą coś niewyobrażalnie ważnego. A później zniknęła za drzwiami pozostawiając za sobą jedynie cichy trzask, który rozniósł się po karczmie echem.
        - A ta to kto? - spytała z niedowierzaniem Kin, która właśnie wyszła ze swojej pracowni. Była ewidentnie niewyspana. Przez pół nocy starała się ogarnąć biesiadę, która rozpętała się w jej karczmie. Jak łatwo było jednak stwierdzić, bezskutecznie.
        - Cholera... Znowu będę sprzątała do wieczora... - Weszła za bar, znikając za nim kompletnie. Szperała tam chwilę w przeróżnych szafkach i szufladach. - Podwójna cholera. Nie ma nawet nic do żarcia. Pijani wieśniacy żrą, jak smoki. Na szczęście płacą jak szlachcice...
        Przeczesała palcami zlepione miejscami piwem włosy i poprawiła zdecydowanie za dużą koszulę, by wyglądać choć odrobinę, jakby była w pracy. Podeszła do drzwi z istnym zaciekawieniem. Przyglądała się im bardzo długo i naprawdę dokładnie. Dopiero po kilku dobrych minutach odwróciła się w stronę krasnoluda i posłała mu radosny uśmiech.
        - No, no. Próbowałam znaleźć jakieś niedociągnięcia, ale wygląda na to, że nawet w środku nocy potrafisz pracować całkiem nieźle. - Wiedziała, że "całkiem nieźle" miało niewiele wspólnego z faktycznym efektem nocnej pracy.
Awatar użytkownika
Fûtherg
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 99
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje:

Post autor: Fûtherg »

Fûtherg nie zwrócił większej uwagi na wychodzącą kobietę. Choć dla przedstawiciela innych ras mogłaby uchodzić za uosobienie piękna, dla starego norda nie była warta nawet przelotnego spojrzenia. Jego spojrzenie na urodę było bardzo mocno "skrzywione"... Za chwilę jednak pojawiła się i Kin, we własnej osobie.
Krasnolud zaśmiał się głośno słysząc pochwałę krasnoludzicy. Może i nie słodziła mu nadmiernie, ale on też tego nie oczekiwał. To co powiedziała, skrywało dość pochwał.
- Prędzej wiewrna przez ucho igielne przefrunie, niż ja pozwolę sobie na niezadowolonego klienta. Albo klientkę. - Puścił do niej oko, a potem zaśmiał się ponownie. - Dzisiaj pewno pozbędziesz się mnie na cały dzień. Trza mi będzie się urządzić w końcu. A i stajnia się zwolni! Ale spokojnie dziecinko, spokojnie. Stary krasnolud jeszcze wpadnie w odwiedziny. W końcu szkoda, by tak dobre piwo marnowało się stojąc w beczkach!
Stary krasnolud podniósł się z krzesła, odstawiając pusty kufel. Z sakiewki wysupłał jeszcze kilka monet, które podał młodziutkiej karczmarce.
- To za piwo. A teraz musisz mi wybaczyć, bo trza mi rozprostować kości. - Po tych słowach opuścił przybytek, ruszając na "podbój" miasta. Miasta, które do końca życia miało stać się jego nowym domem...
Zablokowany

Wróć do „Rododendronia”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości