Kryształowe Jezioro[Nad brzegiem jeziora] (dłuższa) Chwila wytchnienia

Nad Kryształowym Jeziorem żyje się powoli i spokojnie. Majestatycznym pegazom i jednorożcom jezioro służy za wodopój. Magowie i elfy przychodzą tutaj odpocząć i szukać rzadkich ziół. Driady i Nimfy odnajdują tutaj schronienie. Dla wszystkich istot przyjaznych jezioro jest niezwykłym schronieniem. Położone w rozległym lesie, otoczone drzewami i krzewami tworzy osobną krainę ciszy.
Awatar użytkownika
Calathal
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 149
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Lodowy Elf
Profesje: Wędrowiec , Łowca , Zwiadowca
Kontakt:

Post autor: Calathal »

Cal niezbyt rozumiał tak wielką chęć zwiedzania jaskini, w której ktoś lub coś mógł mieszkać, tym bardziej że mieli możliwość wydostania się stąd przy pomocy magicznej liny, którą potrafiła stworzyć Irmgardis. Westchnął, gdy powiedziała, że idą zwiedzać jaskinię, w dodatku nacisk na słowo "zwiedzać" był tak mocny, że bez problemu można było go wyczuć. Nie powiedział nic, nie chciało mu się wszczynać kłótni, jedynie żałował, że nie ma przy sobie liny, bo mógłby jej teraz użyć do wydostania się z tej jaskini. Z drugiej strony, może znajdą tu coś ciekawego, poza tym, skoro Irm nie chciała się stąd wydostać drogą, którą tu wpadli, to może uda się znaleźć inne wyjście.

        - Nie powiedziałem, że cię podglądałem. Sama to stwierdziłaś i to bez potwierdzenia z mojej strony. Skoro zauważyłem, że poszłaś się odświeżyć, a nie powiadomić kogoś o tym, gdzie jestem, to nie musiałem cię podglądać — odparł, jednak i tak nic mu to nie dało, bo dziewczyna nadal uważała, że ją podglądał i nawet go za to ukarała.

W końcu poszli w głąb jaskini, przy okazji przyglądając się mozaice. Elf nawet bez światło dość dobrze widział to, co jest przedstawione na mozaice. Ludzie w białych szatach stojący wokół stołu, na którym leżał jakiś nieszczęśnik, a nad nim unosił się dym koloru czarnego. Przy ścianach komnaty ukazanej na mozaice stali inni ludzie, a niedaleko tych postaci stał stół, na którym leżały srebrne tacki. Na kilku z nich leżało mięso, a na jednej można było zobaczyć ludzkie serce.
        - Nie musisz mnie wołać, skoro stoją niemalże za tobą — odparł Cal, gdy towarzyszka zawołała go do siebie.
        - To musi być jakaś sekta — dodał po chwili.

        - Jeśli będę wyczuwał zagrożenie, to ją wyjmę, na razie tego nie czuję, więc tego nie zrobię — odparł. Irm nie wiedziała, jak szybko długouchy może dobyć swojego łuku, a przy okazji strzały i od razu posłać ją w stronę przeciwnika.
        - Widziałem i słyszałem gorsze rzeczy... - powiedział głosem, w którym na próżno było doszukiwać się jakichkolwiek emocji.
        - Chwila... w jaki sposób ich wyczuwasz? - zapytał szybko. Całkiem możliwe, że magia, którą włada Irm, pozwala jej na to, jednak wytłumaczenie tego chciał usłyszeć prosto z jej ust.
Dopiero teraz zauważył, że jeden z talerzy stojących na stole to tak naprawdę otwór, przez który można gdzieś wpaść, niekoniecznie specjalnie. Najprawdopodobniej jest to przejście do sali, którą ukazuje mozaika, jednak równie dobrze może to być pułapka na nieostrożnych podróżników, którzy ostatecznie skończą w jakiejś klatce, a później jako pożywienie dla tych osobników.
        - Nie będzie żadnej wspólnej walki. Jeśli nie jesteś pewna swoich umiejętności magicznych i tego, że dasz sobie radę tam na dole, to schodzę tam sam. Poczekaj minutę lub dwie i dopiero wtedy zejdź za mną, a jeśli tak bardzo chcesz walczyć z tymi kanibalami, to wskocz w dziurę zaraz za mną — powiedział stanowczo, a następnie wskoczył w dziurę znajdującą się w mozaice. Wygląda na to, że trochę się rozerwie.

Dziura nie była głęboka, jednak kończyła się dość twardym lądowaniem. Cal od razu dobył łuku i naciągnął strzałę na cięciwę, dopiero po tym rozejrzał się wokół siebie. Pomieszczenie wyglądało niemalże identycznie jak to, które wcześniej mógł zobaczyć na mozaice. Kultyści rozstawieni byli w całym pomieszczeniu i było ich około piętnastu, w tym sześciu stojących wokół stołu. Wyglądało na to, że właśnie teraz są w trakcie jakiegoś rytuału czy coś, elf dobrze widział ciało leżące na stole stojącym na środku pomieszczenia.
Dwie strzały, które teraz wbite były w głowy dwóch osobników, stojących przy stole, przerwały rytuał, a oczy kanibali zwróciły się w stronę Calathala. W tym czasie elf pozbawił życia kolejne dwie osoby i znowu byli to ci, którzy stali przy stole. Osobnicy stojący przy stole dobyli noży z charakterystycznym, ząbkowanym ostrzem, które bardziej nadawały się do składania ofiar, a nie do obrony. Kultyści stojący niedaleko nich wyciągnęli zwykłe noże, jednak dwóch z nich miało w dłoniach niewielkie toporki. Długouchy uśmiechnął się i posłał kolejną strzałę, która tym razem wbiła się w oko szarżującego w jego stronę mężczyzny z toporkiem. Ten poleciał do tyłu i wpadł na innego kultystę, przewracając go. W tym samym czasie strzała wbiła się w głowę kolejnego przeciwnika.
Kanibale biegli w stronę elfa, wszyscy ci, którzy pozostali przy życiu, czyli dziewięć osób, w tym dwóch ze sztyletami ofiarnymi, a jeden z toporkiem, był też ten, który zbierał się z podłoża po tym, jak przygniotło go ciało cięższego kompana. Calathal zdążył zabić trzech, a czwartego ranić, bo spróbował uniknąć i strzała wbiła się w jego bark, a nie w pierś. Na spotkaniu z podłożem i ze strzałami w głowie lub piersi skończył kultysta w białej szacie, ten z toporkiem i jeden ze zwykłym nożem. Pozostało sześciu, a właściwie to pięciu, bo ten raniony w bark właśnie padł na podłoże.
Cal wyciągnął strzałę, którą wbił w pierś kanibala z nożem, następnie uniknął cięcia ząbkowanym nożem i posłał strzałę w stronę tego kultysty, który wcześniej leżał pod ciałem innego, a teraz biegł w stronę elfa z nożem i toporem. Strzała trafiła go dokładnie w pierś, a w tym samym czasie długouchy uniknął kolejnego cięcia. Przeszedł do walki wręcz. Zablokował nóż swoim łukiem, którego konstrukcja była magicznie wzmocniona, więc bez problemu wytrzymała ten cios. Cal odepchnął od siebie nożownika, a wolną ręką wyciągnął swój sztylet z pochwy, którym rozciął mu gardło i od razu odepchnął od siebie ciało. Nie zwracał uwagi na to, czy Irm ruszyła za nim, czy postanowiła czekać minutę lub dwie i dopiero wtedy zejść na dół. Zostało mu dwóch kanibali do zabicia.
Jeden z nich natarł na elfa, a ten obrotem uniknął cięcia i jeszcze podstawił nogę przeciwnikowi, co sprawiło, iż ten wywrócił się, a Cal posłał w jego stronę strzałę, która wbiła się w plecy nożownika. Ostatni kanibal padł po serii ciosów wymierzonych ramionami łuku i po sztychu wymierzonym ostrzem sztyletu w serce. Na samym końcu, elf podszedł do rannego człowieka, który czołgał się w stronę innego tunelu, i kopnął go w brzuch tak, że ten przewrócił się z boku na plecy.
        - Nie, proszę... - wyszeptał kultysta, jednak Cal i tak zmiażdżył mu krtań piętą.

Długouchy zaczął podchodzić do ciał, które miały wbite jego strzały w piersi albo głowy i zaczął je wyciągać, nie lubił zostawiać strzał, bo uważał, że w taki sposób je marnował, a jeśli strzała była cała i można było ją wyciągnąć z przeciwnika, to znaczyło to, że jest w stanie zabić jeszcze kogoś. Poza tym strzały te były lepszej jakości, a za tym szło to, iż były droższe.
Jeśli Irm podążyła za nim od razu lub minutę później, to mogła widzieć całą walką lub jej część, a jeśli dwie minuty później, to dotarła tu w momencie, w którym zaczął zbierać swoje strzały.
        - Jeśli tamten tunel prowadzi do innych pomieszczeń zajmowanych przez kultystów, to prawdopodobnie słyszeli odgłosy walki i albo czekają, aż do nich przyjdziemy, albo zaraz się tu pojawią... - powiedział do Irm.
Awatar użytkownika
Irmgardis
Szukający drogi
Posty: 41
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Półelf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Irmgardis »

- Koniec tematu - stwierdziła Irm - każdy ma inne zdanie, ale teraz jest większy problem. Czyli ta sekta, czy jak ty to nazwałeś - odpowiedziała elfka na kolejny wywód Calathala, co do jego niewinności.

- Widziałem i słyszałem gorsze rzeczy... - powiedział elf
- Rozumiem, ale jak dla mnie to i tak jest ochydne... - skrzywiła się dziewczyna - zjadać ludzi...Ble...
- Chwila... w jaki sposób ich wyczuwasz? - zapytał szybko.
- Czuję każdą istotę w promieniu... Co to ma do rzeczy? - stwierdziła - Możliwe, że to za sprawą Magii Życia - odpowiedziała dziewczyna i podeszła do otworu.
- Czyli pierwsza wspólna walka - zapytała i uśmiechnęła się - Będzie ciekawie...
- Nie będzie żadnej wspólnej walki - powiedział mężczyzna - jeśli nie jesteś pewna swoich magicznych umiejętności, to nie ma mowy, żebyś tam zeszła - stwierdził i wskoczył
- Bo co? - zapytała dziewczyna i wskoczyła za nim.

Złapała się wystającego kawałka kamienia i skoczyła za stół. Elf zajęty walką, mógł jej nie zauważyć.
Widziała jak wbija kolejne strzały w członków sekty. Zauważyła jak jeden z tych stojących przy tacach, chowa się pod obrusem. Wyssała więc jego energię życiową i zostawiła ciało pod stołem. Sama zaś przyglądała się walce. Elf ładnie strzelał z łuku... Może też się kiedyś tak nauczy?

Gdy elf skończył walkę, wyszła zza stołu i zrobiła smutną minkę.
- Wszystko sam zrobiłeś, a ja też się chciałam pobawić... - wytłumaczyła na zdziwione spojrzenie mężczyzny - Ale jeśli ktoś tu jeszcze jest, to pewnie usłyszał odgłosy walki i przyjdzie tu... - skierowała się w stronę stołu ofiarnego.

Idziemy dalej, zarządziła i weszła przez drzwi do korytarza, oświetlonego pochodniami...
Awatar użytkownika
Halt
Zbłąkana Dusza
Posty: 3
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Halt »

        Wszystko go bolało pod plecami czuł twardą, lodowatą skałę. Każdy mięsień jego ciała wręcz krzyczał, wspomnienia Halta zaczęły powracać, ale nie nagle raczej niczym powolny leśny strumyczek, skąpiąc cennych informacji. Pamiętał przyjęcie zlecenia od jakiegoś rozgoryczonego mężczyzny, którego dziecko padło ofiarą sekty, panoszącej się w okolicy już od dłuższego czasu. We wspomnieniach mgliście majaczył obraz walki, zabicie przywódcy kultystów okazało się trudniejsze niżby się spodziewał, gdyż tamten - jak zauważył zbyt późno najemnik - posługiwał się magią ognia. Po prawdzie nie wyglądało na to, aby był specjalnie wprawiony w tej sztuce, niestety zaskoczenie, oraz przewaga liczebna rywali sprawiła, że znalazł się w obecnym położeniu. "Czyli właściwie w jakim?" Spróbował się poruszyć i odkrył, że krępują go łańcuchy. Rozchylił powieki, w pomieszczeniu, albo raczej skalnej grocie bo na takową ono wyglądało, znajdowali się też inni więźniowie, oraz niepokojąco wielu strażników w komicznie wręcz długich i krępujących podczas walki szatach, teraz jednak wcale nie było mu do śmiechu. Większa grupa zbirów siedziała przy drewnianym stole na środku pomieszczenia grając w kości. - Jak zauważył z irytacją, stawką były jego rzeczy, to z kolei uświadomiło Haltowi, że oprawcy pozostawili go w samej koszuli i bieliźnie. - Zadrżał czując na ciele powiew chłodnego powietrza. Przekręcił głowę w stronę przeciągu, ujrzał kolejnych członków sekty wchodzących przez drzwi.
        
- Musimy przenieść więźniów! - Warknął jeden z nowoprzybyłych, musiał być kimś ważnym, gdyż wszyscy pozostali natychmiast rzucili się do wykonania rozkazu. Łańcuchy były wmurowane w ścianę, przez co pojmanych trzeba było rozkuć.
        
Zupełnie niespodziewanie mężczyzna, który zajmował się Haltem padł na ziemię jak rażony gromem, z jego pleców sterczało drzewce strzały. Do komory wpadły dwie osoby i sprawnie zaczęły się rozprawiać z kultystami, ponieważ Halta nikt nie zdążył rozkuć musiał się on zadowolić przyglądaniem białowłosemu wojownikowi i jego towarzyszce. W pewnej chwili dostrzegł ich szpiczaste uszy, przekrzywił głowę i zaczą obserwować z rosnącą ciekawością.
Awatar użytkownika
Zeharick
Błądzący na granicy światów
Posty: 10
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Zeharick »

Zeharicka obudził przeszywający przez wszystkie jego mięśnie ból. Gdy otworzył oczy ujrzały one kilku ludzi w białych ubraniach. Niektórzy z nich stali na straży Serca i kilku innych, jak się okazało - więźniów, inni zaś grali w kości o różnorakie przedmioty, w tym te, które należały niegdyś do Czarnego. Nagle ciałem najemnika wstrząsnął chłód i uświadomił sobie, iż odziany jest jedynie w koszule i bieliznę. Przykuto go łańcuchami wbitymi w skalną ścianę podobnie jak innych więźniów, w tym dwóch martwych.
-Cholera, znów za dużo wypiłem... - mruknął do siebie var Fox. Pamiętał, że ostatnio był w... Arturonie.
Siedział tak półżywy jeszcze kilka minut obserwując, jak wszyscy inni więźniowie się przebudzają. No, prawie wszyscy. Tamtych dwóch zabrano już do innej sali.
-Musimy przenieść więźniów! - Ryknął odziany w biel mężczyzna gdy wraz z kilkoma podobnymi wbiegał do pomieszczenia. Wszyscy obecni poderwali się i jęli rozkuwać uwięzionych. Gdy tylko żelazne pęta zostały zdjęte z nadgarstków Zeharicka, on bezsilnie upadł na zimną skałę. Strażnik szarpnął go za rękę, lecz po chwili z jego ust wypłynęła krew, a Czarne Serce zauważył grot wystający z jego szyi. W porę odstąpił do tyłu, by nie zostać przygnieciony przez opadające z sił życiowych ciało. Po chwili zobaczył dwójkę elfów i wiele pozabijanych przez nich strażników. Nie mówiąc nic podszedł do stolika, na którym leżało wiele przedmiotów, w tym jego. Odsunął martwego jegomościa i począł przeszukiwać owe przedmioty w celu znalezienia swoich. Gdy mu się to udało wziął się do wiązania nogawic, a potem do przywdziewania reszty ubioru, jak i pancerza. W końcu z mieczem u pasa i w pełnym rynsztunku podszedł do swych wybawicieli.
-Dziękuje waszmościom. Jam jest Czarne Serce. Jak brzmią wasze imiona? - Rzekł narzucając czarny i podarty płaszcz na zbroję.
Awatar użytkownika
Calathal
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 149
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Lodowy Elf
Profesje: Wędrowiec , Łowca , Zwiadowca
Kontakt:

Post autor: Calathal »

Wzruszył ramionami, gdy usłyszał głos Irm i słowa, które wypowiedziała.
        - Nie wyglądasz na osobę, która lubi przelewać krew innych — odparł po chwili. Do przewidzenia było, że tunelem mogą dojść do innych pomieszczeń, które zajmowane są przez kultystów i, jeśli usłyszeli oni odgłosy walki, będą przygotowani na ewentualne niebezpieczeństwo i obronę własną.
Nie miał najmniejszego zamiaru słuchać rozkazów Irmgardis, bo właśnie tak zabrzmiało "Idziemy dalej", które powiedziała przed chwilą. Najpierw, spokojnie, dokończył wyciąganie strzał z ciał martwych kultystów i dopiero wtedy do niej dołączył, jednak i tak szedł dwa kroki przed nią.
        - To, że mogą wiedzieć, iż są atakowani, nie oznacza, że wiedzą, kiedy konkretnie nadejdzie atak, więc efekt zaskoczenia jest po naszej stronie — odparł, specjalnie mówił cicho, nigdy nie wiadomo jak dobrze niesie się głos po ścianach tunelu i jaka była szansa na to, że usłyszeliby go, gdyby mówił normalnym głosem.
        - Jeśli skradasz się słabo albo nie umiesz się skradać, to będziesz musiała iść kawałek za mną... Chcę wykorzystać efekt zaskoczenia, jak najlepiej mogę, a to oznacza śmierć kilku kultystów, zanim zorientują się, że są atakowani i przejdą do ofensywy — dokończył to, co chciał powiedzieć, w dalszym ciągu cicho. Elf cały czas nasłuchiwał i skradał się, właściwie to wszystkie jego zmysły były teraz wyostrzone. Nie przeszkadzało mu to, że tunel był naprawdę słabo oświetlony, w końcu jego oczy pozwalały mu na widzenie w ciemności.

Wpadł do sali, a zanim kultyści zaatakowali, pięciu z nich leżało już ze strzałami w ciałach, oczywiście byli martwi. Kolejna strzała, wzmocniona magią powietrza, przebiła się przez pierwszego przeciwnika, zabijając go, i trafiła kolejnego w plecy, kończąc jego żywot. Krótką chwilę bez walki Cal poświęcił na rozejrzenie się po pomieszczeniu i stwierdził, że wpadł do czegoś, co można by było nazwać więzieniem. Widział klatki, niektóre puste, a inne zajmowane przez więźniów, którzy mieli być wykorzystani w rytuałach, a później zjedzeni. Calathal zdążył trafić jeszcze trzech i dopiero wtedy zmuszony był przejść do walki wręcz, w której korzystał zarówno z uderzeń ramionami jego łuku, cięciami, jak i pchnięciami wykonanymi nożem, a także ze swoich pięści i kopnięć. Walka szła mu szybko i sprawie, a przy tym zwinnie, biorąc pod uwagę fakt, że z łatwością unikał ciosów i cięć, które wyprowadzali przeciwnicy. Niektórzy kultyści padali, zanim do nich dotarł, więc to mogło oznaczać, że Irm wtrąciła się do walki, chcąc mieć w niej swój udział. Nie minęło wiele czasu, a pozbyli się wszystkich kultystów, więc jedynymi żywymi istotami w tym pomieszczeniu byli oni i więźniowie.
        - Uwolnij ich — powiedział do Irm, a sam zajął się wyciąganiem strzał z ciał kultystów. Jeśli udało mu się wyciągnąć strzałę w całości, a było tak w większości przypadków, to chował ją z powrotem do kołczana.

Elf spojrzał na człowieka, który zaczął im dziękować. Wyglądało na to, że kultyści rozkuli go w momencie ataku i mógł on podejść do stolika, na którym leżało różnorakie wyposażenie, prawdopodobnie, należące do więźniów, następnie poszukać tam swojego wyposażenia i ubrać to wszystko.
        - Calathal. Lodowy elf jak widać po kolorze włosów, wzroście i oczach — odparł, patrząc na Czarne Serce swoimi oczami o kolorze ciemnego fioletu.
        - Mamy... Mam zamiar wypić tych kultystów co do jednego, więc jeśli ktoś chce się im odpłacić za to, co wam zrobili, to może pomóc w tym przedsięwzięciu — powiedział dość głośno lodowy elf. Chciał, żeby usłyszeli go wszyscy więźniowie, a nóż może któryś z nich rzeczywiście przyłączy się do niego i Irmgardis.
Awatar użytkownika
Irmgardis
Szukający drogi
Posty: 41
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Półelf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Irmgardis »

- Pozory mylą - odpowiedziała dziewczyna -chociaż teraz masz rację. Nie lubuję się w zabijaniu... Gdy wyczuwasz, jak gasną istoty - powiedziała i zadrżała.
- Idziemy dalej - powiedziała i poszła w stronę drzwi. Po chwili, Calathal wyjął wszystkie strzały i dogonił ją.
- Umiem się skradać, i to dobrze. Chociaż pewnie gorzej niż ty. Jest tu dość wąsko, a ja nie chcę się przepychać, więc pójdę za tobą.
~~~~~~~
Po chwili skradania, dziewczyna powiedziała - Przepraszam - i spuściła głowę. Z natury mówiła dość cicho, więc elf ją usłyszał, a nie było wielkiego echa. Chwilę później, oczom dziewczyny ukazały a się struga światła, wydobywająca się zza drzwi. Skupiła się i wyobraziła sobie mapę pomieszczenia. W środku widniało ponad 15 świecących punkcików.
- Ponad 15 osób - szepnęła, a Calathal otworzył drzwi i zaczął strzelać z łuku. Irmgardis przemknęła bokiem i pchnęła stojącego przy drzwiach strażnika. "Moment zaskoczenia, jest bardzo przydatny" pomyślała i otworzyła mapkę. Ona była błękitnym punktem, Calathal zielonym, strażnicy żółtymi, a więźniowie czerwoni. W myślach przesunęła błękitną kropkę na żółtą, aż ta zaczęła znikać. Wszystko to trwało ułamki sekund.
~~~~~~~~
Kiedy zobaczyła wolną drogę do więźniów. Zobaczyła, że jeden został rozkuty, jeszcze zanim tu weszli, a teraz strażnik, który trzymał łańcuchy, leży z grotem w szyi. Kątem oka, zaobserwowała ruch, przy jednej z klatek. Rzuciła sztyletem w strażnika, który próbował zabić uwięzioną dziewczynę sztyletem. Podbiegła do upadającej. Miała rozcięty bok i ślady po batach. Przelała do dziewczyny trochę magii Życia i podbiegła do klatki obok. W środku siedział czarnowłosy człowiek. Mógł mieć tak z trzydzieści parę lat. Magią Energii otworzyła zamek i podała mu nieprzytomną dziewczynę.
- Trzymaj ją - następnie skupiła się i zaczęła sklepiać rany dziewczynie. "Chyba zacznę częściej korzystać z magii" pomyślała i zajęła się śladami po biczach. Schyliła się po swój sztylet i wyrwała go z trupa.
- Trzymaj - powiedziała do mężczyzny i podała mu sztylet - Pomóż im - wskazała na Calathala i więźnia, który po odzyskaniu swoich rzeczy, pomagał walczyć. Wzięła dziewczynę i zaczęła ją znów leczyć.
~~~~~~~~
Kiedy już wszyscy strażnicy, byli martwi, Calathal się przedstawił i wyjaśnił powód misji.
- Irmgardis, półelfka, Jeźdźczyni Smoków. Później wyjaśnię resztę, a teraz pomóżcie mi z innymi więźniami.
Awatar użytkownika
Calathal
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 149
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Lodowy Elf
Profesje: Wędrowiec , Łowca , Zwiadowca
Kontakt:

Post autor: Calathal »

Rozejrzał się po sali, w której się teraz znajdowali. Na podłodze leżały ciała piętnastu kultystów, niektórzy zabici strzała z łuku elfa, inni od cięć lub ciosów, byli też ci, do których śmierci przyczyniła się Irmgardis. Calathal uważał, że skoro już zaczął zabijać tych kultystów, to zabije ich wszystkich, włączając w to przywódcę, który pewnie sprawi najwięcej problemów, jednak ostatecznie i tak zostanie zabity, czego dopilnuje on sam.
        - Jeśli chcesz, to możesz jeszcze z nimi zostać... pomóc im, czy coś. Ja zamierzam doprowadzić to do końca i zabić wszystkich kultystów, wliczając w to ich przywódcę — powiedział do towarzyszki, następnie odwrócił się w stronę otworu, którym weszli do środka i ruszył w jego stronę. Miał zamiar iść w głąb tej jaskini, przy okazji pozabijać kultystów i na końcu rozprawić się z ich przywódcą. Na cięciwie łuku cały czas naciągnięta była strzała, aby, w razie czego, długouchy mógł jej użyć bez problemu i posłać w stronę przeciwnika.

Pochodnie wisiały na ścianach w regularnych odstępach i zapewniły odpowiedni poziom światła, jednak tym samym sprawiały, że miało się wrażenie, iż w korytarzach panuje niewielki mrok, nawet mimo tego, iż ogień oświetlał przejście. Elf skradał się, a dźwięk jego kroków nie mógł odbijać się echem od ścian korytarza, gdyż był on zbyt cichy. Nie oglądał się za siebie, jednak podejrzewał, że Irmgardis pójdzie za nim.
Dotarł do zamkniętych drzwi, które znajdowały się w bocznej ścianie. Zatrzymał się przy nich i przyłożył doń ucho, aby sprawdzić, czy usłyszy jakieś głosy, które podpowiedzą mu, czy ktoś jest w środku, a jeśli jest to, czy jest to jedna osoba, czy może grupa. Usłyszał kilka głosów. Calathal wstał i silnym kopnięciem otworzył drzwi, aby po chwili posłać strzałę w pierś kultysty stojącego naprzeciw niego. Elf wykorzystał zaskoczenie reszty grupy i rozejrzał się po pokoju- pod ścianą znajdowały się łóżka, obok nich stoliki, a przed nimi kufry. Pomieszczenie było dość duże i wyglądało na to, że śpią tu wszyscy, zwykli kultyści, którzy nie są ważni. W pomieszczeniu, oprócz mężczyzny, którego zabił Cal, znajdowało się sześciu innych. Zanim ruszyli do ataku, od czarnych strzał zginęło dwóch kolejnych, więc tylko czterech ruszyło w ich stronę. Dwóch miało noże, jeden miał miecz, a jeszcze jeden sierp. Kolejny kultysta zginął, już w trakcie szarży, którą ruszyli w stronę elfa, ten również został zabity przez strzałę, która wbiła się prosto w oko mężczyzny. Pozostałej trójce udało się dotrzeć do długouchego i musiał przejść do walki wręcz. Trzema skokami uniknął wszystkich cięć wymierzonych w jego osobę i znalazł się za plecami kultystów. Szybko wyciągnął sztylet i wbił jego ostrze w miejsce, w którym znajdowało się serce mężczyzny, a później wyciągnął go z jego ciała. Jeden z dwójki przeciwników, którzy pozostali przy życiu, wykorzystał ciało nieżywego "brata" i popchnął je w stronę Calathala. Elf odskoczył w tył, jednak nie przewidział, że żywy kultysta, ten z mieczem podąży zaraz za ciałem i od razu zaatakuje. Cios padł, jednak ostrze miecza spotkało się z ostrzem sztyletu, tylko dzięki temu, iż długouchy miał bardzo dobry refleks. Kopnięciem odepchnął go od siebie i rozciął gardło, wykonując półobrót. Tymczasem, kanibal z sierpem zaczął krążyć wokół Cala niczym sęp zataczający koła nad stworzeniem, które lada chwila miało umrzeć. Przez chwilę, która zadawała się być o wiele dłuższa niż była w rzeczywistości, krążyli tak obaj, aż, w końcu, ostatni przeciwnik padł, jednak nie była to zasługa Calathala.
        - Straciłaś cierpliwość, czy tak ci się spieszy do wybicia tych kultystów? Lada chwila zaatakowałby mnie, jednak trafiłby w pustkę, a ja wbiłbym ostrze w jego ciało — powiedział elf, odwracając się do towarzyszki. Następnie, tak jak robił to już wcześniej, zaczął zbierać strzały z zabitych przeciwników.

Wyszedł z pomieszczenia i ruszył dalej. Przeszukiwał miejsca, w których jeszcze nie był i zabijał resztę kultystów. Tak skupił się na walce, że nawet nie zauważył, kiedy Irmagrdis gdzieś znikła... może poszła pomóc więźniom, których uratowali, mniejsza z tym, bo Cal miał całkiem inne wytyczne i to on sam je sobie wyznaczył. Miał zamiar wybić kultystów, na czele z ich przywódcą. Podejrzewał, że z człowiekiem, który przewodzi tej bandzie, będzie miał trochę problemów i nie pomylił się, bo był on magiem, który dość dobrze władał ogniem i potrafił wykorzystać to w walce. Walka nie była długa, jednak zacięta, a elf miał szczęście, że wyszedł z niej, praktycznie, bez szwanku. W pomieszczeniu, w którym natrafił na przywódcę kultystów, znalazł też przejście, które zaprowadziło go na zewnątrz. Cóż... wypełnił zadanie, którego zleceniodawcą był on sam, więc czas poszukać kolejnych przygód...
Zablokowany

Wróć do „Kryształowe Jezioro”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości