Opowiadania Konkursowe - Z trubadurem przez świat!Bal u Księżnej - dzień z życia barda.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Tilia
Kroczący w Snach
Posty: 223
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek - Druid
Profesje:
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/ekspert%20moderator.png[/img]
Kontakt:

Bal u Księżnej - dzień z życia barda.

Post autor: Tilia »

Tegoroczny bal odbywał się w Menaos, na dworze Króla Dariana. Główną organizatorką uroczystości była małżonka króla Księżna Dorienna, która siedziała właśnie w oknie swojej komnaty. Obserwowała nadjeżdżające pojazdy, wiozące przedstawicieli okolicznej arystokracji zaproszonej na bal. Zaproszenie do zamku było wielką nobilitacją i marzeniem każdego szlachcica mieszkającego w okolicach miasta.
Przybywający goście byli osobiście witani przez Księżną. Podczas powitania otrzymywali drobne podarunki – srebrne brosze w kształcie herbu królewskiego z wygrawerowaną datą balu. Po powitaniu byli prowadzeni do specjalnie dla nich przygotowanych apartamentów.

Kiedy wszyscy zaproszeni dotarli i rozgościli się w swoich pokojach, do każdej z komnat wszedł kamerdyner i niezwykle uprzejmie informował, że podano do stołu.

***


Trafić do Sali jadalnej nie było trudno. W całym zamku słychać było dźwięki przyjemnej muzyki, prowadzącej gości wprost na miejsce. Oczom każdego wchodzącego ukazywała się sala udekorowana w barwy królewskie. Stoły ustawiono w podkowę.

Na środku Sali, na wielkiej poduszce, siedział ubrany w strój błazna karzeł. Był to bard – poeta, nieco rozstrojoną mandoliną, śpiewający rymowanki, które zwykle bawiły Króla:
- „Drrrummm…”
Bal u Księżnej rozpoczęty!
Wszyscy goście dla zachęty
otrzymują podarunki…
Będą również dobre trunki…

Bard sięgnął po stojący obok poduchy spory złoty kufel, pociągnął z niego potężny łyk i kontynuował:
- „Drrrummm…”
Zapraszamy na posiłek –
każdy musi zebrać siły.
Udziec z dzika z rusztu świeży
szybko znika niech z talerzy!


Mimo niepozornego, wręcz zabawnego wyglądu barda, większość gości wiedziała, że ma on na królewskim dworze wysoką pozycję. Jego pioseneczki słynęły z niewybrednych dowcipów, pikantnych docinek i ostrych przytyków. Karzeł nie bał się nawet samego króla i zdarzało mu się drwić w balladach z Jergo Wysokości. Nikt nie wiedział czemu Król prawie nigdy nie protestował, zwykle traktował karła pobłażliwie i czasami udawał, że nie słyszy co sprośniejszych dowcipów.

***


Obiad trwał. Pieczeń z dzika zrobiła furorę. Trudno się temu dziwić, dwór królewski słynął wszak z najlepszych kucharzy w całej Alarni.
- „Drrrummm…”
Pyszne dania są na stołach
ktoś tu o dokładkę woła,
nie zabraknie nam jedzenia!
Król ma coś do powiedzenia?...


Księżna zabawiała gości rozmową. Wyczuła jednak, że wszyscy ciekawi są dalszych rozrywek. Czas kończyć posiłek i rozpocząć bal – pomyślała.
Rozstrojona mandolina zadźwięczała po raz kolejny:
- „Drrrummm…”
Zachwyceni są szlachcice,
przysłuchują się muzyce,
a na scenie piękna pani
taniec brzucha tańczy dla nich.


Obiad dobiegał końca. Księżna wstała, zadzwoniła srebrną łyżeczką w kryształowy kielich i zaprosiła wszystkich do sali balowej. Sama odczekała aż Król Darion poda jej ramię i razem, dostojnym krokiem poprowadzili biesiadujących.
Wychodzących żegnały dźwięki piosenki:
- „Drrrummm…”
Broń zostawcie gdzieś na boku,
bo wypadnie przy podskoku…
a wszak w tańcu są podskoki:
wzwyż, do przodu i na boki!...

***


Mimo, że karzeł żegnał gości piosenką, zanim wszyscy dotarli do Sali balowej, on już siedział na honorowym miejscu, nieopodal foteli Króla i Księżnej. Jak by nie patrzeć – obowiązkiem barda jest zawsze być w centrum wydarzeń i służyć swym talentem.

Gdy wszyscy się zebrali, zabrzmiały fanfary, po czym zapadła chwila zaplanowanej ciszy. Głos zabrał sam Król i w kilku słowach powitał zgromadzonych, życząc im kurtuazyjnie udanej zabawy. Księżna skinęła głową w kierunku orkiestry, dając znak do pierwszego tańca. Zanim jednak muzycy zaczęli grać, odezwała się mandolina:
- „Drrrummm…”
Pierwszy taniec – grać kapelo!
Niechaj wszyscy się weselą;
i szlachcianki, i szlachcice
już się bawią przy muzyce.

Pierwsi goście pojawili się na parkiecie, a nasz bard niezrażony subtelną muzyką orkiestry wydzierał się coraz głośniej, raz po raz popijając z kielicha i żądając dolewek.
- „Drrrummm…”
Dalej Goście! Wszyscy w tany,
To nic, że ktoś niewyspany…
Póki można – trzeba użyć –
Czas nie będzie się tu dłużyć!

Kiedy orkiestra zaczęła grać pierwsze tony walca, karzeł był w siódmym niebie:
- „Drrrummm…”
Teraz będą grali walca;
tańczyć trzeba go na palcach.
Któż poprosi naszą Księżną?
Kto jej poda dłoń swą mężną?...

***


Bal trwał w najlepsze. Bard przysnął na chwilę, lecz obudził się dość szybko, kiedy zjechał z poduchy i potrącił kielich. Natychmiast zażyczył sobie kolejnej dolewki i jął szybko lustrować tańczący i obserwujący tańczących tłum. Dostrzegł kilku Panów, którzy najwidoczniej szykowali się do pojedynku. No oczywiście, porządny bal nie mógł obyć się bez pojedynku, ale obowiązkiem poety było nie dopuścić do przelewu krwi. Karzeł gubiąc na chwilę rytm, jeszcze lekko chrapliwym, po krótkiej drzemce głosem, zaryczał:
- „Drrrummm…”
Nie myśl o walkach, nie myśl o zwadach,
Na balu jedna jest na to rada –
Zaproś do tańca swoją sąsiadkę.
(patrz by to sąsiad nie był przypadkiem…)


***


Im dalej w noc, tym rzadziej słychać było śpiewy radosnego karła. Z pewnością miało to związek z winem dolewanym mu szczodrze przez kamerdynera. Poeta popijał, przysypiał, znów popijał i robił mądre miny, myśląc nad kolejnymi rymami. Pobyt na takim balu, to przecież bardzo ciężka praca. I nikt nie liczy się z tym, że biedny poeta jest na nogach od samego świtu.
Na szczęście żaden bal nie trwa wiecznie. Kiedy pierwsi goście zaczęli dziękować i żegnać Księżną i Króla, karzeł zebrał się w sobie, chlapnął z kielicha by się przebudzić i zaśpiewał gromko:
- „Drrrummm…”
Po północy goście mili,
bal się ku końcowi chyli.
Będzie to ostatni taniec –
potem chyba czas na spanie?


Sala balowa pustoszała, za moment służba zacznie porządki. Gdy ostatni gość udał się na spoczynek, zabrzmiały ostatnie akordy; teraz nieco cichsze, śpiewane za to bardziej fałszywie i niewyraźnie:
- „Drrrummm…”
Goście cichcem się rozchodzą
z zamku nagle w mrok odchodzą.
mgła gdzieniegdzie się pojawia
o dreszcz grozy mnie przyprawia…

Bard zsunął się z poduchy, umościł ją sobie pod głową, ułożył obok swoją mandolinę i przytulił ją czule, po czym zamknął oczy. Nie minęło wiele czasu, kiedy rozległo się jego donośne chrapanie.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania Konkursowe - Z trubadurem przez świat!”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości