Wrzosowa Polana[ W środku lasu ] Szukający Serca

Miejsce gdzie krzyżują się drogi elfów, druidów, rusałek i magów... Pradawne schronienie aniołów, które płaczą tylko złotymi łzami pokrywając trawę lśniąca rosa. Położone z dala od zgiełku miast, gwaru karczm i targowisk. Tu spotykają się istoty przyjazne wszystkiemu co żyje. Otoczone zewsząd wysokimi jodłami, porośnięte wrzosami miejsce, gdzie za posłanie służą dywany z mchu i kwiatów.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Pani Losu
Splatający Przeznaczenie
Posty: 637
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Re: [ W środku lasu ] Szukający Serca

Post autor: Pani Losu »

Wilk jako pojedyncza, samotna jednostka niewątpliwie uchodzi za niebezpieczną, a przynajmniej dla sporej większości ludzi, którzy bronią władać nie umieją. Dla tych natomiast, co potrafią, jeden wilk nie stanowiłby raczej poważnego zagrożenia. Niestety, tego typu przypadki, kiedy wilk chodzi samotnie, zdarzają się niezwykle rzadko. Istoty te najczęściej żyją, a przede wszystkim polują w watahach, w których czasami żyje nawet i dwadzieścia osobników. Na szczęście jednak dla naszych bohaterów w okolicach Wrzosowej Polany wilki nie występują aż tak licznie. Jednakże gdyby tylko któreś z nich przyjrzało się dokładniej tej istocie, którą udało się dostrzec Vexianowi, na pewno zauważyłoby, że wilka ona jedynie przypomina...

Noc była spokojna. Spokojna aż do przesady. Maewie się to nie podobało. Nie lubiła spokoju. A już szczególnie takiego, który owocował całkowitą pustką w żołądku i fiaskiem na polowaniu. Nigdzie nie mogła znaleźć pożywienia. Podobnie zresztą jak jej dwaj kompani, którzy od wieczora cały czas stąpali tuż przy niej. Fakt, była alfą, ale to wcale nie powinno zwalniać tamtych zarówno z trzymania nosów przy ziemi i przeczesywania terenu. Powinna była już dawno doprowadzić tę dwójkę do porządku, jednakże teraz, gdy wciąż nie zakończyli polowania, mogłoby to spłoszyć potencjalną zwierzynę. A Maewe miała ogromną ochotę, żeby co najmniej zademonstrować im swoją dominację, żeby nie próbowali się wykręcać...
Ona była wilkołakiem od urodzenia, w przeciwieństwie do nich, którzy całkiem zresztą niedawno jeszcze byli ludźmi. Z tego też powodu to właśnie ona była w stadzie najważniejsza, gdyż była od nich nie tylko większa i silniejsza, ale również sprytniejsza. Dwa samce natomiast sprawiały wrażenie, jakby dopiero co awansowały z pozycji "wioskowego przygłupa". Zresztą, teraz niewiele się chyba zmieniło pod tym względem, bo co kawałek musiała ich uciszać, gdyż bez przerwy gryźli się między sobą. Maewe domyślała się nawet z jakiego powodu. Chyba wkrótce zrobi im jakąś porządną lekcję uległości...

Świtało już, kiedy wilczyca nareszcie wpadła na jakoś trop. Przycisnęła nos ku ziemi, po czym węszyła chwilę. Dwa towarzyszące jej wilkołaki zrobiły to samo, choć głównie dlatego, iż wiedzieli, że Maewe od nich tego wymagała. Wilczyca wyczuła, skąd pochodzi zapach i co go wydziela. Jej zdaniem byli to ludzie, ale nie tylko. Mieli ze sobą zwierzę... To wystarczyło, żeby wszyscy trzej ruszyli na łowy.

Znaleźli ich na polanie. Było ich tylko troje, dokładnie tak jak ich. Maewe skinęła łbem, potwierdzając iż będzie to łatwy łup. Rozdzielili się, żeby łatwiej ich zaskoczyć i zajść. Ona poszła z prawej, jeden został, a ostatni poszedł na lewo. Teraz czekali tylko aż Maewe da znak do ataku...
I wtedy jeden z nich się zorientował. Czarnowłosy wyciągnął broń, którą miał schowaną nie wiadomo gdzie i skierował się ku jednemu z jej towarzyszy. Wilczyca uznała, że nie ma sensu już dłużej zwlekać i sama również wypadła na polanę. Zorientowała się jednak, że jednego wilkołaka gdzieś brakuje... Widocznie pobiegł szukać zwierzęcia. Zresztą nieważne, uporałaby się z nimi wszystkimi nawet sama.
Skorzystała z tego, iż jedyny walczący w tej grupie jest zajęty jej kompanem i sama rzuciła się z kłami i pazurami na mężczyznę w fiolecie. Była już blisko i prawie zdążyła ranić go, aby móc później rozszarpać. Wtedy jednak coś na jego szyi błysnęło, po czym cel jej ataku nagle zniknął gdzieś, a ona sama nie potrafiła go nawet usłyszeć. Otrząsnęła się z osłupienia, w jakie na chwilę wpadła i przygotowała do skoku na kolejną ofiarę.
Nagle zauważyła, że dziewczyna również gdzieś zniknęła. Chwilę zajęło jej zorientowanie się, że... odleciała. Jak to zrobiła, nie miała pojęcia, a dlaczego, to również było dla niej trudne do zrozumienia. Może po prostu uciekała? Przynajmniej teraz pozostał im tylko jeden przeciwnik...

Usłyszała zbolały, wilczy skowyt, który rozdarł powietrze na polanie. Jej kompan żył, miał jednak sporą szramę na boku i wyglądał jakby go sparaliżowało. Wilkołak przewrócił się na bok, pojękując. Ostrze mężczyzny wkrótce wróciło, by dobić potwora.
Maewe nie chciała na to pozwolić. Rzuciła się na niego, lecz najwyraźniej to przewidział i zdzielił ją tępym końcem laski, odrzucając w tył. Nie zdążyła wstać, zanim ostrze nie błysnęło ponownie, odrąbując częściowo łeb wilkołaka. Maewe warknęła cofając się lekko w tył. Teraz nie czuła się już tak pewnie. Nie wiedziała, czy ma zaatakować, czy raczej się bronić. Ostatecznie odwróciła się i pobiegła w las, ratując własną skórę. W biegu słyszała jeszcze dochodzący z daleka skowyt, najprawdopodobniej wydany przez jej drugiego towarzysza. A potem był tętent kopyt, jakby coraz głośniejszy. Teraz już wiedziała, że to pewnie przez tą dziewczynę. Poleciała ratować zwierzę, na które nieopatrznie rzucił się nieostrożny samiec i utłukła albo ustrzeliła drugiego wilkołaka. Maewe musiała szybko gdzieś się ukryć, na wypadek gdyby jej też szukali. Choć szczerze wątpiła, by rzeczywiście ją goniono, postanowiła wywieźć jeźdźczynię na manowce. Maewe uciekała daleko, tam gdzie zwykle się nie zapuszczała, mając nadzieję, że zmyli w ten sposób ewentualną pogoń.
Zablokowany

Wróć do „Wrzosowa Polana”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości