Wrzosowa Polana[Szepczący Las - niedaleko Ekradonu] Miasto i jego tajemnice

Miejsce gdzie krzyżują się drogi elfów, druidów, rusałek i magów... Pradawne schronienie aniołów, które płaczą tylko złotymi łzami pokrywając trawę lśniąca rosa. Położone z dala od zgiełku miast, gwaru karczm i targowisk. Tu spotykają się istoty przyjazne wszystkiemu co żyje. Otoczone zewsząd wysokimi jodłami, porośnięte wrzosami miejsce, gdzie za posłanie służą dywany z mchu i kwiatów.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Bonnie
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 50
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Pół-anioł, pół-Fellarianka
Profesje:
Kontakt:

[Szepczący Las - niedaleko Ekradonu] Miasto i jego tajemnice

Post autor: Bonnie »

Trudno jej było określić z jakiego ważnego powodu gnała własnie do Ekradonu. Nigdy nie podobało jej się to miasto i okolica taka.. nieprzyjemna. Lecz nogi poniosły ją własnie w te okolice. Szczerze powiedziawszy wędrując przez Szepczący Las nie zwróciła uwagi na to, że podąża w kierunku Smoczej Przełęczy. Właśnie.. Smoki.

Nigdy nie przepadała za tymi skrzydlatymi istotami. I sama ich obecność powodowała zalęknienie w Bonnie. Bała się ich. Unikała ich jeśli tylko mogła. I to może był jej błąd. Teraz tego żałowała. A właściwie żałowała od kilkunastu dni. A zaczęło się niepozornie od przelotu jednego z nich. Na początku zerwał się niezwykle silny wiatr, pod jego wpływem drzewa zaczęły potwornie szumieć. W tym momencie Półanielica wpadła w panikę. "Co jest, na bożków leśnych?" - krzyczało w jej głowie. Myślała, że to pierwsza letnia burza, bo przecież mogły się już przechodzić. Mimo chmur nie mogło być mowy o burzy, poza tym słyszałaby uderzenia grzmotów odbijające się echem od gór. Tylko gałęzie szalały przez silny zryw wiatru. Wnet zobaczyła wielkiego, czerwonego stwora, który zadziwiająco nisko leciał nad lasem. Serce Bonie podeszło do samego gardła, żołądek zawiązał się niczym supełek. Ale przyglądała się mu szeroko otwartymi oczami, i z niejakim zainteresowaniem i zdziwieniem zarazem. Zniknął za wierzchołkami tak szybko, jak się pojawił. Wszystko w mgnieniu oka się uspokoiło. Mogła się bez obaw położyć i odpocząć. A to był tylko początek.

O świcie nie miała najmniejszych wątpliwości, że po tygodniach marszu dotrze do Ekradonu. Tam wyda ostanie monety na nocleg i porządny, gorący posiłek. O tak. Czego jak czego ale suchego prowiantu miała już dosyć. Ser, którym się zachwycał jej dawny towarzysz, zbrzydł jej zupełnie i jadła go z dużą niechęcią, a mięso, które mogło być pewną odmianą w jadłospisie, skończyło się w połowie drogi na leśnym trakcie. Jadła grzyby. Była ostrożna i zbierała te, które w jakimś stopniu kojarzyła. Zaraz po pobudce zebrała spora ilość i na niewielkiej patelni usmażyła je. Korzystając z okazji, że niedaleko płynął strumień, napełniła bukłak wodą i ruszyła. A wtedy ponownie rozegrało się przedstawienie wiatru i drzew. Było widać ogromny cień szybującego smoka. Wydawało jej się, że to tylko jeden, i wszystko w mig ustanie. Nie spodziewało się, że w przestworzach pojawi się kilkadziesiąt lecących istot na raz! Wielka, przeogromna kolorowa chmura pojawiła się nad głową Bonnie. "Tyle w jednym miejscu? Na raz? Co to za zlot?"- dopytywała się. Mimo utrudnień nie zbaczała z drogi. Miała nadzieję, że ktoś wyjaśni jej zjawisko i co najważniejsze szybko minie przelot. Nie miała pojęcia jak bardzo się myli.
Awatar użytkownika
Aaliya
Szukający Snów
Posty: 151
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje: Włóczęga , Kurtyzana , Złodziej
Kontakt:

Post autor: Aaliya »

        Po nieszczęsnej walce z Agonem i spotkaniem z Cassadią, Aaliya przepadła, jak kamień w wodę. Nikt jej nie widział, nikt nie wiedział, co się z nią stało. Cassadia próbowała dowiedzieć się od mieszańców, gdzie można ją znaleźć, ale nikt nie udzielił jej satysfakcjonującej informacji. Któregoś dnia do czarodziejki zgłosiło się starsze małżeństwo, z czego kobieta utrzymywała, że ma zdolność jasnowidzenia. Przyniosła ze sobą szklaną kulę, stwierdzając, iż jest w stanie dowiedzieć się z niej o miejscu pobytu pokusy. Cassadia początkowo była nieufnie nastawiona do obcych stworzeń (nie była pewna, czy są na pewno ludźmi), więc z pewnym wahaniem wpuściła ich do środka.
        - Kiedy ją pani ostatnim razem widziała? - zapytała, nie siląc się na uprzejmości staruszka. Cassadia przez chwilę nie odzywała się, musiała przywołać w myślach tamto wydarzenie.
- Jakiś... miesiąc temu - odparła niepewnie, choć patrząc prosto w oczy staruszki, które przypominały dwa wielkie jeziora.
- Gdzie to było?
- W Danae. Znajdowałyśmy się na arenie wojowników.
        Staruszka podrapała się po głowie, po czym spojrzała bystro na małżonka. Stwierdziła, że po tak długim czasie pokusa może być wszędzie, szczególnie jeśli w swojej naturalnej postaci potrafi latać, jak powiedziała czarodziejka, która na te słowa, zmartwiła się. Proroczka zasugerowała, że pokusa mogła po prostu wrócić do Czarnego Pana, znużona łażeniem w te i wewte. Okazało się, że ani razu nie spojrzała w szklaną kulę. Cassadia po upłynięciu paru minut nic nieznaczącego ględzenia, wyprosiła małżeństwo z pokoju, którego wynajmowała.

        Tymczasem Aaliya wcale nie była daleko. Po ucieczce z paskudnego lochu, do którego została wtrącona za zabicie strażnika, przemieniając się w swoje prawdziwe, diabelskie wcielenie, zmierzała w kierunku jakiegoś miasteczka. Zamierzała się posilić w karczmie, bo czuła, że zaraz umrze z głodu. Pod osłoną nocy dotarła na całą rozciągłość Wrzosowej Polany, z której niedaleko już było do miasta i gdzie mogła bez obaw przybrać któreś ze swoich ludzkich wcieleń. Nie chciała za bardzo wyróżniać się z tłumu. Uznała, że postać całkiem przeciętnej, średniego wzrostu dziewczyny nie będzie wzbudzał podejrzeń. Jej rogi nagle zniknęły, to samo ze skrzydłami nietoperza i ogonem. Zamiast tego, w odbiciu strumienia zobaczyła szczupłą młodą kobietę o regularnych rysach twarzy, acz ze spiczastym podbródkiem, zielono- niebieskimi oczami i brązowymi włosami. Uśmiechnęła się. Poszło jej dobrze, nie ma, co ukrywać, była z siebie dumna. Miała na sobie blado niebieską suknię ze śliskiego materiału, a na nogach proste pantofle podobnego koloru.
        Nigdy dotąd nie była w tym miejscu i musiała znaleźć kogoś, kto podpowie jej, w którym kierunku się udać, żeby dostać się do karczmy. Żeby tylko wiedziała, gdzie jest centrum miasta... Tam na pewno byłoby dziesiątki takich jadłodalni. Zniechęcona i zła podążała przed siebie, aż ujrzała na niebie sporą grupę różnych smoków. Ogromnych, potężnych, acz na swój sposób, pięknych stworzeń. Aaliya próbowała nie popaść w panikę, ale cóż mogła poradzić, bała się ich. Zaczęła biec, biegła coraz szybciej, żeby zgubić smoki, ale nie była dostatecznie szybka. Gdyby tylko mogła przemienić się w pokusę i polecieć daleko, daleko stąd! Ale nie mogła. Ktoś przecież mógł ją
dostrzec... I rzeczywiście, po pewnym czasie zauważyła kobietę z brązowymi włosami oraz skrzydłami... Ciekawy dzień się szykuje, pomyślała Aaliya.
Awatar użytkownika
Florence
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Florence »

Tap. Tap. Tap.
Dźwięki kopyt odbijały się echem w głowie Florence, która to siedziała na swojej towarzyszce podróży, pegazie, walcząc z potwornym bólem głowy, który pozostał jej po usunięciu trucizny po zatruciu jej przed piekielników. Sytuacji nie ułatwiał fakt, że upadła podskórnie czuła zbliżający się kolejny atak. Nie było to coś zaskakującego, bo ciągle na nią polowali, nie dając spokoju, ale przez ostatnie dni nie było żadnego porządnego i domyślała się, że szykują coś specjalnego.
Ostatnio ich zamachy stawały się coraz bardziej niebezpieczne i silniejsze, sprytniejsze. Próbują ją pokonać podstępem, jak z tym wybuchającym kamieniem, po którym straciła słuch na jakiś czas. A może tylko czekali aż trucizna ją powali? Jeśli tak, to się przeliczyli. Uzdrowiciel z Ekwadoru, choć drogo sobie policzył za pomoc ledwie żywej Florence, to spisał się doskonale.Łagodne kołysanie się na grzbiecie Dolfey było bardzo usypiające, jednak mimo tego była bardzo czujna. Wyostrzyło się to tym bardziej w momencie, gdy do wyczulonego na to nosa dotarła słaba, ale wyczuwalna woń siarki. Zeskoczyła z pegaza, każąc jej czekać, a sama zaczęła ostrożnie skradać w stronę polany. Widok na jedną z osób tam zgromadzonych sprawił, że automatycznie ściągnęła z pleców łuk. Postać ta miała bowiem coś, co sprawiło, że miała ochotę strzelić jej prosto w serce.
Skrzydła.Powiedzieć, że upadła miała do niebian żal to za mało. Nie cierpiała ich na równi z piekielnymi stworami. To właśnie z ich powodu jej ojciec musiał porzucić swoje skrzydła i uciekać przez całe życie przed karą za to, że pokochał jej matkę. Przez nich miała teraz takie życie, jakie ma - wieczna ucieczka, wieczne niebezpieczeństwo, wieczna walka. Ich wina. Upadła zmrużyła oczy, po czym poświęciła dłuższą chwilę na odczytywanie aury.Aura dziewczyny była nietypowa. Nie przypominała do końca anielskiej, było w niej sporo z naturianki. Dziwaczne połączenie, jakby była jakąś... Krzyżówką? Mieszańcem? To w ogóle jest możliwe łączenie takich ras? Najwyraźniej tak, a dowód rzeczowy stoi przed nią. Zaciekawiona spróbowała wczytać się w nią dokładniej, ale poczuła drugą aurę. W tym przypadku nie było wątpliwości, że chodzi o osobę piekielną. Silną, wnioskując po odczuciach.
Upadła przezornie cofnęła się głębiej między krzaki i usunęła w cień wielkiego drzewa, skąd trudno było ją dostrzec. Czekała, aż wyjdzie na polanę.Ale to, co zobaczyła sprawiło, że uniosła do góry brwi. Sprawdziła dokładniej jej aurę, po czym nagle ją olśniło.Wysłali na nią pokusę? Naprawdę mieli ją za aż tak głupią? I co ona robi na spotkaniu z tą Prawie-Anielicą-Prawie-Naturianką-Ale-Nie-Do-Końca? Czyżby coś się kroiło? Trzeba było się tego dowiedzieć, dla własnego bezpieczeństwa. Niedyskretnie więc wysiliła słuch, chcąc usłyszeć o czym będzie mowa między tymi dwojga.
Awatar użytkownika
Bonnie
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 50
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Pół-anioł, pół-Fellarianka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Bonnie »

Im dalej się poruszała, tym podmuchy były silniejsze. To dziwiło Felleriankę bardzo. Po walce z wiatrem dała za wygraną. Nie była silna istotą i czasem czuła, że wiatr mógłby ją porwać, zdmuchnąć z powierzchni ziemi tak, że szybowałaby niczym ptak ponad drzewami. Zmęczona wojowaniem w siłami natury znalazła cichy kąt w Sośnie-Strażniczce. Usiadła w pustym pniu tak, by jednak widzieć przelatujące kolorowe smoki.
Przez chwilę się im przyglądała. Odnajdywała w nich.. natchnienie? Tak, to było to. Wygrzebała niezdarnie swój notesik z ołówkiem i rozpoczęła szkicowanie. Nie było to łatwe, bo próbowała uwiecznić jeden moment, podczas przelotu. Niby niewykonalne a wokół niej rosła ilość uzupełnionych stron. Nawet nie zauważyła, nadchodzącej postaci...
W gruncie rzeczy była.. zwyczajna. Nie wyglądała na postać umagicznioną, pochodzącą z Podziemia, nie postradała skrzydeł typowych dla Niebian. Nie rzucała się w oczy. Coś jednak sprawiło, że kobieta przykuła jej uwagę. Biegła. Podążała tą samą drogą co jeszcze niedawno Bonnie. W kierunku miasta. Śpieszyło jej się? Być może.. Może coś wiedziała na temat tych fruwających bestii. No i ciekawość przezwyciężyła wszelkie obawy. Towarzyszka w wędrówce byłaby mile widziana.
Awatar użytkownika
Aaliya
Szukający Snów
Posty: 151
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje: Włóczęga , Kurtyzana , Złodziej
Kontakt:

Post autor: Aaliya »

        Smoki wolno przemieszczały się już w odwrotnym kierunku do miejsca położenia pokusy, jednak coś nie pozwoliło jej odetchnąć z ulgą. Dziewczyna, na którą się natknęła nie była zwykłą dziewczyną, dopiero przybliżając się do niej, dostrzegła... skrzydła! Pokusa wybałuszyła oczy ze zdziwienia i poczęła zbliżać się do istoty, która z bliska prezentowała się niemal majestatycznie. Jeśli to był anioł, to los w tym momencie spłatał jej figla - mimo że nie znajdowała się w swojej pierwotnej postaci, podskórnie była diablicą, zaś starcie z niebianem było ostatnią rzeczą, która mogła jej przyjść do głowy. Nie zamierzała toczyć żadnych walk, nie było to w jej zamiarze, ale jeśli będzie trzeba, obroni się.
        Kiedy znalazła się już wystarczająco blisko swojej nowej (?) towarzyszki, nie mogła ukryć dlań podziwu. Jaka piękna! A zarazem tak niewinna i krucha... rozmarzyła się.
- Kim jesteś, panienko? - spytała z pewną dozą nieśmiałości, nie opuszczając z niej wzroku. Zarumieniła się mimochodem. Ciężko było ukryć fakt, że od razu ją polubiła. Może dlatego, że dostrzegła w niej duszę artystki, dostrzegła, że wyciąga jakiś szkicownik i zajęła się uchwyceniem chwili przelotu smoków. Aaliya uśmiechnęła się z uznaniem.
Awatar użytkownika
Florence
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Florence »

Upadła zmarszczyła brwi, widząc zachowanie zarówno jednej, jak i drugiej kobiety. Choć może miano kobiety niezbyt do skrzydlatej pasowało. Wyglądała młodziutko, dziewczęco, a wręcz możnaby się pokusić o stwierdzenie, że jeszcze dziecięco z tymi zbyt wielkimi jak na tą małą buźkę oczami i jasnymi włosami. A pokusy z kolei z wyglądu oceniać nie chciała. Wyglądała dość przeciętnie, ale jej aura nie kłamała - byłaby trudnym przeciwnikiem, gdyby doszło do walki. Jednak nie wyglądało na to, że członkinie, bądź co bądź, antagonicznych ras miały się atakować. Wyglądało na to, że spoktały się przypadkiem.Potrząsneła głową nad swoim pechem, wycofując się w stronę swojej towarzyszki, bo jej droga prowadziła prosto przez polanę. Nie mogła jej przelecieć, bo nie mogła nadwyrężać skrzydeł, ani nie mogła polecieć na Dolfei, bo ta wciąż była zbyt zmęczona na to. Niedługo będzie za ciemno na jazdę, po ciemku widzieć nie umiała.Miała w tej chwili tylko kilka wyjść. A teraz wybrała jedno z nich.Wskoczyła sprężyście na grzbiet pegaza, kierując ją prosto na polanę. Płaszczem okryła swoje plecy, tak, by jej skrzydła, ciasno złożone i dokładnie przylegające do pleców, były niewidoczne pod materiałem. Z królewsko wyprostowaną postawą wjechała na Wrzosową Polanę. Wzrokiem pełnym pewności siebie, niczym jakaś arystokratka, zmierzyła ich spojrzeniem i spokojnie podjechała bliżej kobiet. Skinęła im na powitanie głową.-Pani. Panienko - zwróciła się do nich oficjalnym tonem - Widzę, że nie tylko ja szukam tu schronienia przed zapadającym zmierzchem. Pozwolą szanowne Panie, że dołącze do kompani? - zapytała, wciąż siedząc sztywno jakby połknęła kij od szczotki. Nie było to łatwe, siedząc na oklep na pegazie, tak jak łatwo nie było udawać szlachciankę w męskich ubraniach, gdzie jeszcze było widać w niektórych miejscach ślady krwi, ale dawała sobie radę. Jedną dłoń opierała na szyji zwierzęcia, a drugą oparła nisko na biodrze, tak żeby móc w każdej chwili wciągnąć miecz i zacząć się bronić.
Awatar użytkownika
Bonnie
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 50
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Pół-anioł, pół-Fellarianka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Bonnie »

Dlaczego istoty skrzydlate przyciągają aż tak wielką uwagę? Czy tylko skrzydełka wpływają na to, że wokół nich zawsze są tłumy? Ich sposób życia, usposobienie mają na to taki wpływ? Bonnie zaczęła się nad tym zastanawiać. To mogło być tak, że ludzie, bo to oni najrzęsiściej lgnął do Aniołów, ponieważ interesuje ich życie owiane mgiełką tajemnicy. Oni uwielbiają dowiadywać się rożnych ciekawostek, a później tworzą się bardzo dziwne opowiastki, które krążą po danym mieście, lub nawet docierają do innym zakamarków krainy. Ploteczki dochodzą tez do uszu Bonnie, choć nie zwracała na nie uwagi. Proszono ją również o śpiewanie o Niebianach, lecz zawsze znajdywała jakąś wymówkę by tego nie robić. Uważała, że czyny Elfów, piękno Smoków, czy życie w murach zamkowych są najlepszymi tematami, a ona nie będzie tworzyć o nich bajek..
Gdy kobieta zbliżyła się do półanielicy w oczach widać było obojętność, minęłaby malarkę, nie zwracając na nią szczególnej uwagi. Ta jednak zbliżała się. Policzki miała zarumienione, nie koniecznie przez bieg, czy szybki marsz. Odezwała się nieśmiało, jakby czując respekt. Od razu poczuła pewną sympatię, choć może tylko udawania..
- Witaj, Pani - ukłoniła się delikatnie, czując respekt i szacunek do kobiety. Wiatr, który wciąż hulał przez lecące bohaterki, poderwał do góry kilkanaście kartek i świstków papierów. Bonnie wstała i prędko rozpoczęła zwieranie sowich dziel, nie chciała stracić ani jednej sztuki szkiców.
- Artyści tworzą najpiękniejsze dzieła śród niepogody i zawieruch. A te smoki są niebywale interesujące, Nie sądzi Pani..? - Zapytała chwytając fruwające wokoło rysunki.
Wtedy zza drzew wyłoniło się zwierzę. Skrzydlate! Ni to koń, ni to smok. Niósł na swoich plecach kogoś...Kobieta... to nie ulega wątpliwości - pomyślała - Dumna.. Pewna siebie. Niczym arystokrata. Ojej..!. Jej wewnętrzny głos niemal krzyknął. Z większym entuzjazmem łapała unoszące się na wietrze kartoniki. A gdy i ona zaczęła się zbliżać do kobiet, zaciekawienie Fellerianki wzrosło niesamowicie.
- Las schroni wszystkich - powiedziała spokojnie do nowo przybyłej, choć trudno jej było ukryć zachwyt i ciekawość.
Awatar użytkownika
Aaliya
Szukający Snów
Posty: 151
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje: Włóczęga , Kurtyzana , Złodziej
Kontakt:

Post autor: Aaliya »

        Gdy spojrzała na drugą z kobiet, nie potrafiła ukryć grymasu na twarzy. Jeszcze jej tu brakowało, myślała rozzłoszczona, gotowa porwać się do ucieczki, po odkryciu aury piekielnej. Nie miała zamiaru podróżować z nikim z piekielnych... Ale z drugiej strony, wygląd i arystokratyczny styl bycia zaintrygował Aaliyę, jednak nie zawiesiła na postaci długo wzroku. Miała intuicję i wiedziała, że spotkanie dla upadłej nie jest na rękę, domyśliła się tego z tonu. Wiedziała, że odwrócenie się na pięcie w jej położeniu byłoby dziwne, ale zdawała sobie sprawę, że skoro piekielna jest tak blisko, to pewnie odkryła aurę Aaliyii, lecz sprytnie to ukrywa, zapewne w coś gra. Ale zwrócenie się otwarcie do kobiety było dużym ryzykiem, jednak nie chciała robić sobie kłopotów, ani niczego w tym stylu. Postanowiła oddalić się w kierunku miasta, żeby wykonać zakupy. Los jej sprzyjał, bowiem fellarianka była pochłonięta rozmową z upadłą anielicą, więc, korzystając z okazji, dała drapaka. Kto wie, do czego zdolne są upadłe anioły...
Awatar użytkownika
Pani Losu
Splatający Przeznaczenie
Posty: 637
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Pani Losu »

Wtem ogłuszający grom zatrząsł całym lasem - a kto wie, czy nie i całym światem, taki był potężny i straszny. Seria oślepiających, bladoróżowych błyskawic rozświetliła niebo, które chwilę wcześniej w przeciągu zaledwie paru sekund zasnuło się złowieszczą, ołowianą szarością. W jaskrawym świetle piorunów drzewa zarysowały się czarnymi, poskręcanymi sylwetami, którym bliżej było do jakowychś nocnych strachów, niż do spokojnych, przyjaznych Sosen-Strażniczek, których igliwie przecież szeleściło zazwyczaj łagodnie i ciepło.

Aaliya przed chwilą postanowiła się stąd wynieść, lecz nie zdążyła swojego zamiaru zrealizować, zatrzymana przez niezwykłe zjawisko.

Dostojna kobieta, dosiadająca przecudnej urody pegaza, zachwiała się nagle w siodle i wśród odgłosów nadciągającej burzy runęła na ziemię jak długa, gniotąc swym ciałem kępę wonnego rumianku. Zerwał się silny wiatr i rozwiał jej ciemne, falujące włosy, a z pleców zdarł lekką materię płaszcza i ujawnił bezlitośnie tożsamość Florence, Upadłej Anielicy. Kolejny podmuch zaszeleścił w lotkach jej szarych skrzydeł i w gałęziach drzew, targając bezlitośnie jedne i drugie, z pierwszych wyrywając pojedyncze pióra, a z drugich - kilka chorych, pokrytych brązowymi plamami liści.

Pegaz pogalopował ślepo przed siebie, spłoszony śmiertelnie, gdyż z nieba zstąpiły upiory.

Szybkie jak błyskawice, jasnookie, bezlitosne, cichoskrzydłe. Ich ciemne szaty łopotały złowieszczo na wietrze, ich cienkie miecze śmigały jak iskry. Było ich pięć, a może siedem, kto wie? Kto zdążyłby policzyć? Rzuciły się jak wściekłe psy zarówno na leżącą na trawie kobietę, jak i na pozostałe dwie istoty. Aaliya i Bonnie musiały uciekać - lecz dokąd? - bądź bronić się jakoś - ale jak?

W całym zamieszaniu i trosce o własne dobro ani drobna naturianka, ani przebiegła pokusa nie zauważyły, iż trzecia kobieta, nie wiedzieć nawet kiedy i jakim sposobem, gdzieś zniknęła. Gdyby się zorientowały, mogłyby przypuszczać, że to upiory rozszarpały jej ciało na strzępy lub porwały je gdzieś hen hen, ponad burzowe obłoki. Tylko półprzytomne oczy Florence ujrzały ciemnowłosego anioła o skrzydłach czarnych jak noc.

Do tej pory nie spadła jeszcze ani jedna kropla deszczu, lecz burza niebawem miała osiągnąć swe apogeum.
Awatar użytkownika
Bonnie
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 50
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Pół-anioł, pół-Fellarianka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Bonnie »

Czy las aby na pewno był taki przyjazny, na jaki wyglądał? Czasem aż nadto. Potrafił otoczyć opieką nawet te istoty, które zupełnie na to nie zasługiwały. Natura mściła się, bo zachwianie równowagi musi spotkać się z karą. Tylko czy ta nadchodząca nawałnica jest właśnie tą zemstą? Mrożące krew w żyłach wyładowania miały dopiero nadejść. Bonnie początkowo widziała tylko ciężko sunące po niebie obłoki, które wróżyły coś grubszego.
Kobieta, która pojawiła się jako pierwsza... uciekła. Tak po prostu dała nogę. Czy tajemnicza osoba, która podróżowała na przepięknym, zdaniem Fellerianki, pegazie, miała coś z tym wspólnego? Malarka nie miała cienia wątpliwości, że było to przyczyną nagłej ucieczki. Gdy wszystkie rysunki i szkice wraz z czystymi kartonikami i ołówkiem trafiły do plecaka, Bonnie chciała ruszyć w dalszą drogę. Wiatr już tak nie przeszkadzał, więc podróż nie powinna sprawiać problemów. I wtedy rozpoczęło się przedstawienie.

Spokojne gałęzie Sosen zaczęły złowrogo szumieć, wyginać się i drżeć. Błękit nieba zniknął za granatowymi chmurzyskami. Choć to był środek dnia, stało się potwornie ciemno. Jeden, później drugi i kolejny dreszcz przebiegał po plecach śpiewaczki. A w uszach rozbrzmiały przerażające grzmoty. To przeraziło dziewczynę, która nigdy wcześniej nie widziała tak gwałtownych wyładowań. Błyski aż raziły w oczy. I wtedy podmuchy odkryły pierwsza tajemnicę. Otóż tajemnicza niewiasta skrywała pod ciemnym, długim płaszczem swoje skrzydła pokryte nie białymi, jakby się mogła dawać, a szarymi piórami i pierzem. Panienka chwyciła jedno z nich, które wypadły ze skrzydełek Upadłego Anioła. To jednak nie koniec niespodzianek.
Ponad chmurami można było ujrzeć nie tylko szalejące wierzchołki drzew ale... też mknące z dość dużą prędkością grupę innych istot. Kierowały się własnie w stronę niedawno zdemaskowanej Piekielnej. równocześnie błyski i grzmoty zyskały na sile i częstotliwości. Nie było rady, trzeba było zmykać gdzie pieprz rośnie. Nie oglądając się za siebie, Bonnie chwyciła swój plecak i ruszyła śladem istoty, która jakby przeczuwając gotującą się drakę, zniknęła.

Uciekinierka kierowała się w stronę najbliższego miasta. Półanielica już była w tych okolicach, rozpoznała ścieżkę lecz nie było jej dane przekroczyć progu Ekradonu. Słyszała pewnie plotki o tym miejscu. Jedne gorsze od drugich. Własnie miała okazję się przekonac o prawdziwości owych opowiastek. Dziewczyna przyśpieszyła, by chociaż równać się z niedoszłą towarzyszką.
Awatar użytkownika
Aaliya
Szukający Snów
Posty: 151
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje: Włóczęga , Kurtyzana , Złodziej
Kontakt:

Post autor: Aaliya »

        Pokusa zawiesiła wzrok na bezchmurnym niebie. Faktycznie, smoki prezentowały się imponująco i Bonnie miała rację. Ale coś nie pozwalało jej zachwycać się ich pięknem. Zapewne obawa o własne życie. Nie chciała dać po sobie znać, że chce sobie stąd pójść.
- Być może i smoki są warte namalowania - odparła ostrożnie, schylając się po to, by złapać rozwiane kartki i wręczyć do rąk właścicielki. Wśród kartek znalazły się inne prace fellarianki. Piekielna skupiła się szczególnie na jednej. Przedstawiała smutną, wręcz posępną młodą dziewczynę wpatrującą się w dal. Aaliya była ciekawa, kim ona jest i skąd pochodzi.
        Nie było jednak czasu rozpoczęcia tego wątku, bowiem po pewnej chwili wyrosła obok nich majestatyczna postać, siedząca na koniu. Kiedy Aaliya uznała, że nie jest pozytywnie nastawiona do niej, postanowiła udać się w kierunku miasta. Musiała przecież odnaleźć karczmę, z minuty na minutę jej głód narastał, toteż czuła, że musi się czymś posilić, zanim umrze z głodu (to raczej jej nie groziło, ale gdy ma się wilczy apetyt, wszystko jest możliwe).
        Zauważyła, że Bonnie wpatruje się w nowo przybyłą, jak zaczarowana. Wzniosła oczy do góry w geście rezygnacji i wybałuszyła oczy na widok dziwnego stworzenia niewiadomego pochodzenia. A chodziło rzecz jasna o istotę, na której podróżowała arystokratka.
        TUDUM! TUDUM! Ogłuszający dźwięk zdominował przestrzeń, na jakiej znajdowały się trzy kobiety. Aaliya zatkała sobie uszy dłońmi i zaskoczona, rozglądając się wokół. Co to było? Tego nie wiedziała i to ją zdziwiło jeszcze bardziej. Wprawdzie nie była przestraszona, ale chciała wiedzieć, od czego pochodzi ten dźwięk. Podejrzewała zarazem, że nie wróży nic dobrego.
        Gdy dostrzegła różowawe błyski, rzuciła się na ziemię. Ktoś jej kiedyś mówił, że w czasie burzy, należy leżeć płasko na podłożu, a nic się nie stanie.
- Padnij! - krzyknęła bardziej do Bonnie, niż do Florence. Los tej ostatniej nie bardzo ją obchodził. Podpierając się na łokciu, w pozycji półleżącej, jej oczom ukazał się niezbyt zachęcający obrazek, oto dostojna pani spadła ze swojego rumaka, zaś wiatr rozwiał jej włosy i bezczelnie ukazał jej pochodzenie. "A więc słusznie się obawiałam. To upadły anioł", doszło do Aaliyii.
- Koniec wrażeń na dziś. - Wytarła pot z czoła. - Chodźmy posilić się do karczmy.
Awatar użytkownika
Bonnie
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 50
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Pół-anioł, pół-Fellarianka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Bonnie »

O tak. Wizja pobytu w karczmie była bardzo kusząca. Gorący posiłek nie zagościł w ustach Bonnie od... właściwie od bardzo dawna. Na widok sera, sucharków czy podsuszanego mięska robiło jej się niedobrze. Aromatyczna potrawka korzenna, chłodne wino i dobra muzyka to było marzenie. Nabrałaby sił i energii do rozwiązania zagadki. Te smoki wciąż krążyły nad głowami kobiet i nie dawały spokoju Felleriance. Miała nadzieję spotkać kogoś w mieście, kto udzielił jej informacji na temat tego niespotykanego zjawiska. Jej przygoda mogłaby przynieść wiele tematów do ballad. I nie tylko.
Towarzyszka była.. sympatyczna. W gruncie rzeczy każda nowa istota pojawiająca się na drodze malarki cieszyła ją bardzo. Lubiła poznawać nowe osoby, czasem nie zdwajając sobie sprawy z niebezpieczeństwa, w jakie mogłaby się wpakować. Ciekawość jednak zawsze przezwyciężała zdrowy rozsądek.
- Wspaniały pomysł - dziewczyna niemal krzyknęła. Widząc już na horyzoncie zbliżające się miasto śpiewaczka kontynuowała rozmowę.- Pozwolisz, pani, że się przedstawię. Jestem Bonnie, zwana Oczko. Poetka, śpiewaczka. - Ukłoniła się, jak przystało na wychowaną panienkę.
- Czy.. - na początku nie wiedziała czy sprawa jej nagłej i niespodziewanej ucieczki przed czarnowłosą kobietą powinna być poruszona. Ale słowo się rzekło. Z tą samą nutką zainteresowania dokończyła pytanie:
- Czy ta kobieta dosiadająca pegaza jest związana z twoim niezniknięciem? Kim ona była, czy wiesz?
Las skończył się w chwili, gdy Bonnie skończyła mówić. Równocześnie z nieba zaczęły spadać pojedyncze, zimne krople deszczu. Grzmoty brzmiały z tą samą nieustępliwością. Zawierucha miała rozpocząć się na nowo, uderzyć z podwojoną siłą. W mieście automatycznie zawrzało jak w ulu. Drobni sklepikarze w pośpiechu zaczęli zwijać swoje dobytki, kobiety w pośpiechu zbierały pranie i zamykały drewniane okiennice. coś normalnego. Czy to aby chodziło o tą typową burzę?
Zablokowany

Wróć do „Wrzosowa Polana”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości