Dalekie Krainy[Równina Rafgar i okolice] Wskaż mi drogę

Poza Środkową Alaranią istnieją setki, najróżniejszych krain. Wielka Pustynia Słońca, Góry Księżycowe, archipelagi wysp, płaskowyże, mokradła, a nawet lądy skute wiecznym lodem. Inny świat, inne życie, inni ludzie i nieludzie. Jeżeli jesteś podróżnikiem, czy poszukiwaczem przygód wyrusz w podróż w najdalsze zakątki wielkiej Łuski Alaranii.
Awatar użytkownika
Aldaren
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Arystokrata , Uzdrowiciel , Artysta
Kontakt:

Post autor: Aldaren »

        - Tym razem nie zamierzam tak łatwo przegrać - powiedział z prawdziwym zapałem w oczach, jakby nie chodziło o niewinne wodne harce, tylko o prawdziwą walkę na śmierć i życie w obronie honoru swojej rodziny dziesięć pokoleń wstecz i do przodu oraz ku chwale ojczyzny. Żarty się skończyły - Mitra nie miał z nim najmniejszych szans!
        Gdy mieli już ustalony plan działania na najbliższą godzinę, skrzypek bez dodatkowej zachęty wstał z ziemi, gotów do natychmiastowego zrzucenia z siebie reszty garderoby. No może nie do końca, gdyż najpierw musiał się nieco rozruszać i poprzeciągać, bo trochę zesztywniał. Gdyby nadal leżeli w ogóle nie zwróciłby na to uwagi, za dobrze mu się leżało i po prostu leniło przy ukochanym. Naprawdę miał wrażenie jakby przez nekromantę, przez jego bliskość zamieniał się w rozlazłą, rozgotowaną kluskę. A może... czyżby tak wyglądała starość? Nie miał w sumie z kim o tym porozmawiać i rozwiać swoich wątpliwości. Był przekonany, że gdyby wyleciał z takim pytaniem do Amy... bardzo szybko zakończyłby swój żywot śmiercią tragiczną.
        Poza tym było jeszcze coś, co nie pozwoliło mu od razu rzucić się w stronę wody, wykorzystując to, że Mitra jeszcze nie zebrał się z ziemi. Mimo swojego pragnienia zwycięstwa (tylko na pokaz), chciał by to była honorowa i sprawiedliwa walka - nie mógł tak zostawić Mitry bez najmniejszej szansy na wygraną. Nie byłaby to wtedy tak dobra zabawa, jak w przypadku, gdyby rzeczywiście mógł rywalizować o zwycięstwo ze swoim ukochanym. Dlatego też wyciągnął w jego stronę dłoń i pomógł mu się podnieść na równe nogi. I tak skrzypek miał większą od niebianina przewagę, bo miał do zdjęcia tylko spodnie, a nekromanta i spodnie i koszulę.
        - Daj znać kiedy będę musiał wyprowadzić się do muzeum, by zostać nowym eksponatem między kościami smoków a skamieniałymi szczątkami stworzeń z dawnych czasów - skwitował z rozbawieniem, bo faktycznie czasy się zmieniają i poza dworami arystokracji i innych wysoko urodzonych rodzin, raczej nie często można spotkać przejawy dobrego wychowania na ulicach miasta.
        Uśmiechnął się promiennie do partnera, gdy oboje byli na tym samym poziomie i pogłaskał go czule po złocistych lokach. Po tym cofnął się i po złożeniu swoich portek, zostawieniu ich na zdjętej dłuższą chwilę temu koszuli, skierował się spokojnym krokiem w stronę wody. Nie mógł się już doczekać aż zanurzy rozgrzane ciało w orzeźwiającej wodzie, jednakże postanowił zachować wstrzemięźliwość - woda mu nie ucieknie, a z tego co widział kątem oka, Mitra wyplątywał się jeszcze ze swoich ubrań. Aż odetchnął głębiej z rozmarzeniem, gdy nekromanta został w samej bieliźnie i to jeszcze tak mocno odznaczającej się na tle jego bladej skóry. Jak tu nie pragnąć chronić i opiekować się tak piękną, kruchą i drobnej budowy istotą? Trochę było Aldarenowi wstyd, że błogosławiony z łatwością był w stanie podporządkować wampira swojej woli, zwłaszcza, gdy Mitra był stanowczy. Z drugiej jednak strony, gdy tylko przypomniał sobie o tym jak przyjemnie mu się odpoczywało w objęciach nekromanty, nie czuł żeby jego duma z tego powodu cierpiała.
        - Trąba? - zapytał zdezorientowany, wyrwany nagle ze swoich rozmyślań. Zaraz zauważył jak Mitra śmignął obok niczym strzała, podczas gdy on stał oszołomiony w miejscu i próbował zrozumieć co się właściwie dzieje. - Ja ci dam trąbę młokosie! - zaśmiał się i lekko napiął mięśnie jakby chciał wykorzystać swoją wampirzą szybkość lub zmienić się w kruka, lecz sobie odpuścił. To nie było by sprawiedliwe wobec niebianina. Poza tym widok tego jak bardzo był szczęśliwy, jego śmiech dźwięczący w uszach niczym najpiękniejsza na świecie melodia były warte przegranej wampira. Czy prosiłby o zbyt wiele, gdyby chciał słyszeć ten beztroski śmiech każdego dnia?
        Wystarczyła jedna chwila, a dokładniej jedna złośliwa fala, by skrzypek zdołał wyrwać się spod wpływu tego czaru. Wybuchnął nagle śmiechem, łapiąc się przy tym oburącz za brzuch i zginając się w pół. Nie był w stanie go w ogóle powstrzymać i kilka razy wyglądało tak jakby zaraz miał stracić równowagę i skręcać się ze śmiechu na piasku. Mina Mitry pewnego swojego zwycięstwa, wpadającego nagle z głośnym pluskiem do wody była wręcz bezcenna.
        - Chciałbym się z tobą kłócić, ale od śmiechu mnie już brzuch zaczyna boleć. Tak zabawnej przegranej jeszcze nigdy w życiu nie doświadczyłem! - mówił nadal się śmiejąc między słowami i ocierając łzy, które wypłynęły mu z oczu od tak intensywnego śmiechu. - Powtórzyłbyś to? Szczególnie ten moment, jak lecisz nagle do wody! - dodał wybuchając na nowo wesołością, którą będzie mu opanować trudniej, niż się spodziewał.
        - Czyli w tej konkurencji to ja wygrałem - odpowiedział z pełnym przekonaniem Aldaren, dumny z siebie, że jednak mu się udało, dając się poprowadzić narzeczonemu na głębsze wody. Nie można jednak powiedzieć, że ufał w tym momencie swojemu partnerowi. Spodziewał się po nim, iż będzie coś kombinował, aby pozbawić skrzypka jego pewności o wygranej i zaraz najpewniej będzie próbował go ściągnąć pod wodę. Tak jak wampir powiedział na początku - tym razem nie zamierzał tak łatwo przegrać wodnych przepychanek ze swoim ukochanym. Trzymał się twardo na piaszczystym dnie, nie ulegając nawet najbardziej złośliwym falom, a dodatkowo przytrzymywał za dłonie nekromantę za każdym razem, gdy ten miał polecieć tyłem do wody. Niestety był to obosieczny miecz i gdy przytrzymywał Mitrę by ten nie stracił równowagi, w ogóle nie zakładał, że błogosławiony mógłby pociągnąć w takiej sytuacji nieumarłego do siebie i... w pewnym momencie również skrzypek skończył z mokrą głową, którą zaczął potrząsać intensywnie na boki, gdy tylko wyłonił ją nad powierzchnię słonej, falującej tafli.
        - Ta zniewaga krwi wymaga! - krzyknął z bojowym nastawieniem i diabelskim, szczerzącym kły uśmieszkiem i z całej siły ochlapał nekromantę, próbując od razu uskoczyć przed jego kontratakiem.
        Ciężko jednak uciekać będąc do połowy zanurzonym w wodzie, więc nieumarły zdecydował się postawić na inną taktykę, zanurzył się i z wystającą nad powierzchnią głową zaczął płynąć przed siebie, zwiększając odległość od najbliższego jego sercu przeciwnika. Nie był to jednak odwrót taktyczny, a wytoczenie przeciwko niemu najcięższych dział jakie miał, gdyż pracując intensywnie nogami, aby unosić się na wodzie i jeszcze płynąć do przodu, co chwila ochlapywał narzeczonego i to jeszcze większą ilością wody, niż byłby w stanie rękami. Oczywiście nie przesadzał z tym, by Mitrze nie zbrzydła taka zabawa i by nie zrobiło mu się w pewnym momencie przykro. Nie uciekał więc daleko od blondyna, a pływał dokoła niego praktycznie na wyciągnięcie ręki. Niczym rekin krążący wokół swojej ofiary.
Awatar użytkownika
Mitra
Splatacz Snów
Posty: 357
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Błogosławiony
Profesje: Mag , Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Mitra »

        Nic dziwnego, że Mitrze tyle czasu zajęło rozebranie się do spodenek, skoro Aldaren co chwilę go rozpraszał – a to komentarzami, a to gestami. Jak on miał się zajmować czym innym, gdy jego ukochany tak czule głaskał go po włosach? Niebianin był w tym momencie w takim nastroju, że naprawdę takie rzeczy potrafiły go zupełnie rozproszyć. Może gdyby siedział w swojej piwnicy w Maurii to Aldaren mógłby go zagłaskać na śmierć, a nie oderwałby się od pracy, ale tu, teraz, skoro cały dzień nic tylko spijali sobie z dzióbków? Trudno było skupić się na rywalizacji.
        Błogosławiony zdobył się więc na jeden konkretny zryw swojej woli walki, gdy już jego ukochany odsunął się na bezpieczną odległość. Zaproponował wyścig, ale chyba wiadomość do adresata nie dotarła, bo z tego co zauważył, wampir wcale nie pobiegł razem z nim. Ale to nic, Mitra nie zamierzał się przez to zatrzymać. Tylko… nie przewidział tego, że jego szalony bieg skończy się taką spektakularną wywrotką. Przez krótką chwilę był zdezorientowany i nie wiedział gdzie jest góra, a gdzie dół, a omywające go fale wcale nie pomagały. W końcu jednak się ogarnął i próbował udawać, że ma wszystko pod kontrolą, ale to było niemożliwe – przez Aldarena i to jak zaraźliwie się śmiał. Błogosławiony przez niego również nie był w stanie wydobyć z siebie słowa, bo co otwierał usta, wyrywała mu się kolejna fala śmiechu. Jego serce śpiewało ze szczęścia – ten dzień był lepszy niż mógł to sobie wyobrazić.
        - Ej! – obruszył się, gdy Aldaren zaczął mu wypominać, że był śmieszny. Ochlapał go, choć z tej odległości ledwie parę kropli wody miało szansę trafić wampira. Próbował się obrazić na pokaz, ale nie był w stanie, bo co robił złą minę, utrzymywał ją ledwie przez jedno czy dwa uderzenia serca, nim sam parskał śmiechem. Opanował się dopiero, gdy ponownie zanurzył się w wodzie i wstał.
        - Hm… no mogę ci oddać tę rundę – przyznał wspaniałomyślnie, no bo faktycznie, pierwszy zamoczył się razem z głową, choć bez jego udziału. Już w miarę spokojnie złapał ukochanego za ręce i poprowadził go między fale. Przypomniało mu się jak poprzednim razem Aldaren zrobił z nim coś podobnego i znowu zaczął popadać w ten romantyczny nastrój sprzed chwili, ale zawzięta mina jego partnera przypomniała mu o co toczy się gra – skoro on dalej walczył o utrzymanie się na powierzchni, to nekromanta chętnie podejmie rękawicę! Czekał tylko na odpowiedni moment, gdy będzie dobra fala i wtedy pociągnął. I udało się! Łatwizna. Bardzo dumny z siebie Mitra odsunął się i zaśmiał, osłaniając dłońmi przed kroplami morskiej wody, które rozbryzgiwał jego narzeczony.
        - Grozisz czy obiecujesz? – odparł butnie, bo chyba już to ustalili, że błogosławiony swoją krew z przyjemnością mu oddawał.
        Nim wzburzona przez Aldarena woda zdołała się uspokoić, Mitra już kontratakował. Ochlapał go i skoczył do przodu, wykorzystując falę, która uderzyła go w plecy, lecz to nie przybliżyło go do jego partnera – ten już zdążył uciec dalej. Chwilę tak bawili się w kotka i myszkę, aż nekromanta zrozumiał, że to strategia wampira - atakować z dystansu.
        - Tchórz! - oburzył się. - Wracaj tu i walcz jak mężczyzna!
        Mitra uderzył gniewnie rękami w wodę. Jeszcze parę razy próbował ochlapać partnera, ale słabo mu to szło, a na pewno rozmach miał znacznie mniejszy niż on. Trzeba było wymyślić coś innego… I chyba wymyślił. Gdy Aldaren po raz kolejny wzbił fontannę wody samym ruchem nóg, on schował się za tą zasłoną i zanurzył się aż uderzył tyłkiem o dno. Wtedy odbił się poziomo, celując mniej więcej w stronę skrzypka. Miał chytry plan, by przepłynąć pod nim, wynurzyć się z drugiej strony i rzucić się na niego… Tylko w tej słonej wodzie nie mógł otworzyć oczu i stracił wyczucie odległości, więc cały manewr wykonywał na wyczucie, w nadziei, że na przykład jego narzeczony nie wymyśli nagle zmienić kierunek, odpłynąć dalej lub stanąć, bo wtedy sprytny fortel diabli wezmą.
Awatar użytkownika
Aldaren
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Arystokrata , Uzdrowiciel , Artysta
Kontakt:

Post autor: Aldaren »

        Gdyby ktoś w tej chwili zobaczył wygłupy obu mężczyzn, bez wątpienia miałby ogromne trudności w odgadnięciu ile mieli lat. Choć w przypadku Mitry zgadujący byłby zdecydowanie bliżej odgadnięcia, niż u Aldarena, z którego nekromanta z ogromną łatwością potrafił wyciągnąć wewnętrzne dziecko. Przykra była myśl o tym, ile obaj musieli wycierpieć i się naczekać by w końcu móc zasmakować sielanki i prawdziwej radości życia. Nieprzyjemne doświadczenia mieli już na szczęście za sobą i mogli w pełni cieszyć się wzajemną bliskością oraz miłością.
        - Aleś dzisiaj hojny - zaśmiał się z rozbawieniem Aldaren, gdy Mitra "łaskawie" postanowił oddać mu wygraną w tym, kto jak najdłużej pozostanie ze suchą głową. Co prawa, gdy wampir rzucał ukochanemu to wyzwanie, zakładał, że to przez niego blondyn skończy pod wodą, ale obecna sytuacja była dużo zabawniejsza.
        Nie długo też trzeba było czekać, żeby również skrzypek zgarniał swoje mokre włosy z twarzy, ale skoro chwilę temu zostało osądzone, że to nieumarły wygrał, nie miał najmniejszego zamiaru o tym dyskutować. Postanowił cieszyć się wspólnymi przepychankami, a raczej planować odwet za to jak Mitra go podstępnie pociągnął od wody.
        - Definitywnie groźba. Obietnicą to będzie jak będziesz grzeczny i sobie zasłużysz - odparł z przebiegłym uśmieszkiem, zaraz pokazując nekromancie język i rozpoczynając bitwę na chlapanie.
        Aldaren nawet nie pamiętał kiedy ostatnim razem tyle się śmiał. Ba! Zdał sobie sprawę z tego jak ponury był jego żywot nim poznał Mitrę i bez względu na to co jeszcze pisał im los, nie miał najmniejszego zamiaru pozwolić sobie odebrać tego szczęścia, którego mógł w końcu zaznać dzięki najwspanialszemu partnerowi, o którym nigdy nie śmiałby śnić.
        Musiał przyznać - nie spodziewał się, że zaprawiony bardziej w magii, niż w boju nekromanta był twardym przeciwnikiem, gdy chodziło o wodne zabawy. Doskonale wykorzystywał warunki środowiskowe na swoją korzyść i nie wahał się zdobyć dzięki nim przewagi nad nieumarłym. Skrzypek musiał zmienić strategię, bo obecnie był na przegranej pozycji, gdy jego partner miał samo morze jako swojego sprzymierzeńca. Jak to mówią - ogień zwalczaj ogniem. W myśl tego powiedzenia Aldaren zanurzył się prawie całkowicie w wodzie i pozwalając co jakiś czas falom zwiększać dystans między nim a Mitrą, uderzał intensywnie nogami wodę, by jak najbardziej ochlapać znajdującego się za nim ukochanego. Sam był przy tym trudniejszym do trafienia celem - na powierzchni znajdowała się tylko jego głową, gdy zataczał koła wokół Mitry, a dodatkowo cały czas trzymał od niego bezpieczny dystans. Nieraz podpływał bliżej, by nie była to tylko jednostronna zabawa i by dać ukochanemu szansę na trafienie skrzypka.
        Parsknął rozbawiony obelgami rzucanymi w niego przez sfrustrowanego niebianina, jednak ani nie brał ich sobie do serca, ani nie zamierzał dać się tak łatwo sprowokować. Mitra będzie musiał się bardziej postarać, jeśli naprawdę zależało mu na wygraniu tej potyczki. Wymyślił w końcu rozwiązanie i to takie, którego Aldaren nie dość, że się nie spodziewał, to jeszcze nigdy by na coś takiego nie wpadł. Błogosławiony miał od samego początku tę przewagę, że wampir atakował go raczej z dystansu, bo miał przecież partnera cały czas za sobą i wzbijał rozbryzgi wody samymi nogami na oślep. Nekromanta to w końcu wykorzystał i dał nura, kierując się w stronę, gdzie ostatnim razem widział nieumarłego.
        W momencie, gdy Aldaren chciał zawrócić w stronę ukochanego i przeprowadzić kolejny atak, poczuł coś pod sobą machając pod wodą rękami, by się na niej unosić i by w tym przypadku zrobić skręt. Nie zdążył jednak zbytnio się zorientować w sytuacji, gdy przez moment znalazł się na plecach partnera, gdy ten się nagle wynurzył, a chwilę po tym zdezorientowany z niego zleciał z ogromnym pluskiem z powrotem do wody, poprzedzonym głośnym krzykiem nieumarłego.
        - Osz ty diable! - warknął groźnie, szczerząc kły, po tym jak stanął znów na nogi, nabrał tchu i potrząsnął głową by strzepać nadmiar wody z włosów.
        Nie dał narzeczonemu szansy na jakąkolwiek reakcję, bo zaraz rzucił się na niego jak wygłodniały drapieżnik na swoją ofiarę. Chwycił go w pasie i przez impet z jakim wyskoczył obaj znaleźli się z powrotem pod wodą. Nie wypuścił jednak po tym błogosławionego, a trzymał go przełożonego przez swoje ramię, gdy się wynurzył, drugą ręką przytrzymując jego nogi by nie zostać przez przypadek pokopanym. Wyglądało tak, jakby chciał wrzucić z powrotem do wody niebianina, którego głowę miał za sobą, a nogi przed, lecz się wstrzymał, gdy usłyszał plusk wody i coś co mogło przypominać śmiech. Nadal trzymając Mitrę na swoim ramieniu, stojąc w wodzie zanurzony po pas, odwrócił się zaskoczony w stronę, z której dochodziły do niego te dźwięki i... dostrzegł w odległości może dwóch sznurów od nich wystające z wody półprzezroczyste galaretowate głowy o humanoidalnym kształcie. Z tego co naliczył przyglądała się im para Niguri, które zdawały się naśladować ich wodny pojedynek i wydawały przy tym z siebie odgłos podobny do chichotu.
        - Chyba zwabiliśmy do siebie małe towarzystwo swoimi przepychankami - parsknął skrzypek, odstawiając ostrożnie ukochanego na równe nogi i obserwując popisy tych morskich "duchów", bardzo zaciekawionych najwidoczniej obecnością mężczyzn w zatoce, albo bardziej ich szamotaniną. - Chcesz wracać na brzeg? - zapytał z troską, biorąc pod uwagę to, że Mitra mógł zmarznąć w ciągu wszystkich tych wodnych harców. Jakby nie patrzeć trochę już w wodzie siedzieli.
Awatar użytkownika
Mitra
Splatacz Snów
Posty: 357
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Błogosławiony
Profesje: Mag , Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Mitra »

        Woda w jakiś zaskakujący sposób usypiała w Mitrze jego wewnętrzne demony. Stawał się znacznie bardziej otwarty na interakcję, na dotyk, nie myślał tak nad każdym kolejnym zdaniem i wyzbywał się prawie wszystkich ograniczeń, jakie krępowały go, gdy chodził ulicami miast. Śmiało podejmował rękawicę w wygłupach z Aldarenem i śmiało odpowiadał na jego zaczepki – wręcz zaskakująco śmiało jak na niego.
        - Kusisz – odparł więc, gdy skrzypek zastrzegł jakie warunki musiałby spełnić, by zasłużyć sobie na przelanie krwi. – Ale nie myśl, że się poddam!
        A mimo to przez moment korciło, by nadstawić ukochanemu szyję… Mitra naprawdę to lubił. Jednak na to będą jeszcze mieli czas, a teraz była pora, by oddać się innym przyjemnościom. Choć gdyby ktoś obserwował ich zabawę z boku mógłby pomyśleć, że momentami to już przestaje być zabawa, a zaczyna być naprawdę poważna walka z poważnymi groźbami. Tylko błyszczące z radości oczy zdradzały, że to nadal jest na niby i zakochani doskonale się bawią.

        Pomysł z zaskoczeniem Aldarena i podpłynięciem go od tyłu przyszedł Mitrze do głowy niespodziewanie i wydawało mu się, że to świetna strategia. Liczył się z tym, że jego ukochany może się trochę przesunąć i wziął na to pewną poprawkę, ale pod wodą i tak źle ocenił odległość. Gdy zaczął się wynurzać nie było już jednak szansy na zmianę decyzji. Poczuł delikatnie muśnięcie rąk wampira na swoich barkach, później zaś to, że wpłynął bezpośrednio pod niego. Napiął mięśnie grzbietu, mocniej wybił się z nóg… I w sumie efekt był dzięki temu całkiem satysfakcjonujący – co jak co, ale tego się jego narzeczony na pewno nie spodziewał. Mitra nie zamierzał przyznać się, że to przypadkiem i patrzył z góry na zaskoczonego Aldarena gramolącego się z wody.
        - Teraz to „diable”, tak? – obruszył się, a później nie powiedział już nic więcej, bo osłonił się ze śmiechem przed kroplami wody, które spadły na niego gdy skrzypek zaczął się otrzepywać. To był jego błąd – gdyby nie spuścił gardy, nie dałby się pochwycić. Tak przynajmniej to sobie tłumaczył, choć prawdę powiedziawszy nie miał szansy na to, by wygrać z „polującym” wampirem. Nagle poczuł mocny chwyt w pasie, szarpnięcie, stracił grunt pod nogami. Zdołał krzyknąć krótko z zaskoczenia, nim woda się nad nim zamknęła i ledwo zdołał zatrzymać w płucach trochę powietrza. Na oślep zaczął młócić wszystkimi kończynami, ale nim ten instynktowny odwet nabrał jakiś znamion przemyślanego ataku, znowu znaleźli się na powierzchni. Z tym że Mitra zupełnie nie spodziewał się tego, w jakiej pozycji się znajdzie. Wyrwało mu się pełne zaskoczenia „huh?!”, próbował znaleźć jakieś oparcie dla rąk na śliskich od wody plecach swojego partnera, starał się wierzgnąć, ale nadaremno – skrzypek trzymał mu uda i tak naprawdę błogosławiony zamachał tylko nogami od kolan w dół, jak jakaś piszcząca niewiasta w ramionach zbira. Znaczy: na ramieniu. Całkowicie zaskoczony błogosławiony – trochę spanikowany, a trochę nadal z wolą walki – spróbował zaprzeć się o barki Aldarena i jakoś mu się wyrwać, ale wtedy i on usłyszał chichot nieopodal. Zamarł, a z jego twarzy odpłynęła cała krew, zrobił się sino-blady. Rozejrzał się pośpiesznie, ale przez to, że był tyłem, nie dostrzegł tego, co widział jego ukochany. Dopiero gdy ten go odstawił, Mitra mógł zerknąć na śmiejące się osoby, a raczej stworzenia, bo ludźmi to coś na pewno nie było. Mimo to błogosławiony schował się w ramionach swojego partnera, zasłaniając sobie usta dłońmi, jakby tłumił krzyk albo w ogóle jakikolwiek dźwięk, który mógł mu się wyrwać. Gapił się na te bawiące się w morzu istoty jak zahipnotyzowany.
        - Ren, co to jest? – bąknął cicho. Sama nazwa „Niguri” nic mu nie mówiła, wampir musiał więc powiedzieć coś więcej. Podczas tej krótkiej wymiany zdań Mitra ledwie raz na niego zerknął, a przez resztę czasu gapił się intensywnie na te dziwne, podobne do syren stworzenia, jakby cały czas walczył ze sobą, co powinien w tym przypadku zrobić – trochę się cykał, ale też bardzo go one intrygowały i chciałby do nich podejść. Podobnie zachowywał się parę dni temu, gdy próbował capnąć z przygotowywanego przez Aldarena posiłku jakiś smaczny kąsek dla siebie.
        - One są słodkie - bąknął, ale nadal chował się w ramionach swojego partnera. Podniósł na niego wzrok, jakby dopiero teraz sobie przypomniał o nim i o jego pytaniu.
        - Na brzeg? - mruknął. - W sumie możemy…
        Mitra wziął Aldarena za dłoń i poszedł w stronę plaży, nieustannie spoglądając za siebie, na Niguri, które stąd już były znacznie gorzej widoczne. Trochę szkoda. Ale…
        - Ren. - Błogosławiony nawet nie musiał mówić, że ma genialny pomysł. - Chodź.
        I nie czekając na reakcję wampira, powiódł go w stronę skał. W tym miejscu klif wchodził w morze, a u jego stóp z wody wystawały większe i mniejsze głazy. Nekromanta bez namysłu zaczął się na nie wspinać. Z początku ostrożnie, bo były mokre i śliskie, ale na górze już skakał prawie jak kozica.
        - Chodź! - zachęcił ukochanego, kiwając na niego ręką. - Patrz, są tam!
        Faktycznie - gdy po tym kamiennym cyplu wyszli kawałek w morze, mogli dostrzec Niguri, które nadal pływały w zatoce - teraz już nie ochlapując się wodą, tylko krążąc wokół siebie w czymś, co przypominało taniec. Mitrze aż oczy lśniły, gdy na to patrzył i by dać upust swoim emocjom, mocno wtulił się w bok swojego partnera, zważając jednak, by się przy tym obaj nie przewrócili.
Awatar użytkownika
Aldaren
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Arystokrata , Uzdrowiciel , Artysta
Kontakt:

Post autor: Aldaren »

        Aldaren nic nie odpowiedział tylko się uśmiechnął czule w odpowiedzi na słowa Mitry. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że niebianin w każdej chwili i z ogromną przyjemnością był gotów oddać skrzypkowi nieco swojej krwi, jednakże w tej chwili nieumarły nie chciał o tym myśleć. Prawdopodobnie Mitra nie odpuści mu tego dzisiaj i tak, ale wampir nie chciał tym psuć ich romantycznego pobytu na plaży. Błogosławiony włożył bardzo dużo serca i energii by była to ich najlepsza randka w życiu, choć tych kilka chwil nieumarły chciał spędzić jak normalny człowiek u boku swojego ukochanego. Poza tym nie odczuwał obecnie głodu, a na pewno nie głodu krwi. Był natomiast głodny miłości, psot i niewinnej rywalizacji, temat krwi zakończył więc swoją drobną prowokacją i rozbawieniem wywołanym odpowiedzią partnera.

        Oddał się w pełni wodnym szaleństwom z niebianinem, znajdując się na wygranej pozycji w pojedynku na chlapanie, gdy postawił na nieczystą zagrywkę nie tylko atakując narzeczonego praktycznie nieopadającą zasłoną wody i trzymając go na dystans od siebie, ale dodatkowo był bardzo trudnym celem do trafienia z powodu wystającej nad powierzchnię głowy oraz tego, że cały czas od błogosławionego odpływał. Pozostało mu jedynie czekać aż Mitra się w końcu podda. Aldaren nie mógł się już tego doczekać. Nie spodziewał się jednak, że jego ukochany w ostatnim przypływie desperacji postanowi wyprowadzić atak... spod wody. Skrzypek był ogromnie przerażony, bo w pierwszej chwili pomyślał, że to jakiś morski potwór. Kiedy jednak zorientował się w sytuacji, bez najmniejszego wahania rzucił się na partnera, by się na nim okrutnie zemścić. No... może nie okrutnie, ale na pewno nie da błogosławionemu nawet cienia szansy na ucieczkę.
        Jak postanowił, tak też zrobił i gdy ponownie obaj znaleźli się pod wodą, nie zamierzał na tym poprzestać i po wynurzeniu raz jeszcze pociągnąć niebianina pod słoną, falująca taflę, kontynuując ich szamotaninę "na śmierć i życie". Cały jego plan zemsty zakończył się jednak na tym jednym ataku, bo gdy tylko chciał zrzucić ze swojego ramienia blondyna, zauważył, że mają niecodzienne towarzystwo. Widząc wystające z fal pół przezroczyste twarze bez nosów, chlapiące się i chichoczące, stracił cały swój zapał do wodnej walki i odstawił ukochanego na nogi. Otoczył go też zaraz ramieniem, jakby chciał go ochronić, gdy błogosławiony się w niego wtulił. Chciał zapewnić mu maksymalne poczucie bezpieczeństwa, bo Mitra swoim zachowaniem w tej chwili jasno dawał do zrozumienia, że tego potrzebuje.
        - To niegroźne stworzenia nocne, które pomagają przeżyć na przykład marynarzom, którzy wypadli za burtę. Są bardzo ciekawskie i przyjazne z tego co słyszałem - odpowiedział spokojnie skrzypek, gładząc ukochanego po ramieniu dla uspokojenia.
        - I widzę, że jesteś wręcz zahipnotyzowany nimi - zaśmiał się z rozbawieniem, gdy Mitra powiedział, że są słodkie, choć nadal się wciskał w pierś nieumarłego. - Niektórzy uważają je za morskie zjawy przez ich półprzezroczyste ciało i fakt, że podobno bardzo często kręcą się wokół wraków statków na dnie morza, ale nie są tak naprawdę duchami. To takie syreny-meduzy - dodał i pocałował blondyna w jego mokrą i słoną od morskiej wody czuprynę.
        Kiwnął głową na decyzje Mitry odnośnie powrotu na brzeg i splatając z nim palce zaczął kierować się w stronę plaży. Nie krył przy tym swojego rozbawienia, gdy dostrzegł jak nekromanta co jakiś czas zerka w stronę "morskich duchów" bawiących się za nimi i coraz mniej widocznych, im bardziej się od nich oddalali.
        - Hm? - mruknął i mało brakowało by stracił równowagę, po tym jak niebianin zmienił nagle kierunek ich marszu. - Co? Ale...
        Westchnął ciężko pozostawiony bez słowa wyjaśnienia ze strony Mitry, jednakże nie był na niego o to zły. Nie mógł być. Zwłaszcza, że ślepy byłby w stanie zauważyć, iż coś bardzo błyskotliwego przyszło błogosławionemu do głowy. Aldaren w jednej chwili stał się bardziej podejrzliwy i ostrożny, wiedząc jedynie to, że po nekromancie mógł się spodziewać absolutnie wszystkiego. Nawet tego co najbardziej niespodziewane.
        Z lekkim niepokojem obserwował jak jego ukochany zaczyna się wspinać po śliskich skałach, z których kilka razy omal nie spadł, a po tym z większą śmiałością po suchej części. Aldaren nie wiedział co jego narzeczony kombinował, ale nie mógł go tak zostawić, bo może nie były zbyt wysokie, ale jeden nieostrożny krok i coś mogło się błogosławionemu stać. Wszedł zaraz za nim, by go asekurować w razie potrzeby.
        - To nie rozsądne tak łazić po mokrych... - próbował upomnieć partnera, jednak zaraz przerwał, kierując spojrzenie w stronę dobrze widocznych z tego miejsca Niguri. Widok naprawdę zapierał dech w piersi, to jednak nie tańczące ze sobą w morzu stworzenia były warte uwagi w tej chwili. Nie dla Aldarena, który oczarowany został zupełnie czym innym, niż jego partner. A mianowicie nim samym.
        Mitra ze skrzącą w promieniach słońca wilgotną skórą, radością wymalowaną na twarzy i skrzącym w oczach wzruszeniem wywołanym przedstawieniem pary morskich stworzeń powodował, że wampirowi mocniej biło serce. To nie niguri były w tej chwili zapierającym dech w piersi widokiem, a sam błogosławiony, jak zahipnotyzowany oglądał taniec "morskich duchów", wtulony w bok nieumarłego. Na ten widok to aż wampir się wzruszył i objął blondyna odrobinę mocniej.
        - Jesteś całym moim światem, Mitro Aresterra. Kocham cię - mruknął pod nosem skrzypek, jakby mówił bardziej do siebie lub w eter, niż stricte do niebianina. Stanął zaraz przed nim obejmując go w pasie, a drugą dłonią delikatnie łapiąc go za brodę, by złożyć na jego ustach pełny miłości i oddania pocałunek. Odetchnął głęboko, gdy tylko przerwał, z ustami tuż przy wargach ukochanego i utkwił swoje skrzące lazurem spojrzenie głęboko w jego oczach. Ujął dłoń nekromanty i musnął wargami grzbiet jego palców łagodnym całusem.
        - Zechciałbyś sam ze mną zatańczyć, mój aniele? - zaproponował pod wpływem okoliczności, nadal obejmując go w pasie i nieco bardziej przyciągnął go do siebie. Oczywiście nie miał na myśli festynowych wygibasów, a bardziej spokojny i romantyczny taniec, któremu bez większych przeszkód mogli się oddać na tej skale. Wystarczyło, że będą bardzo blisko siebie, a jeśli jedno się poślizgnie, drugie podzieli jego los.
Awatar użytkownika
Mitra
Splatacz Snów
Posty: 357
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Błogosławiony
Profesje: Mag , Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Mitra »

        Reakcja Mitry na pojawienie się dziwnych stworzeń w sumie nie powinna dziwić - był pewny, że są na plaży sami, a tymczasem bardzo blisko nich niemal znikąd pojawiły się dwie humanoidalne na pierwszy rzut oka istoty. Im bardziej się im jednak przyglądał, tym lepiej widział, że to podobieństwo było dość luźne i w sumie nie było powodów do obaw… Ale kto wie. Lepiej nie opuszczać bezpiecznego schronienia w ramionach ukochanego.
        Niguri wydały mu się jednak uroczymi stworzeniami - pomocne, ciekawskie, jak jakieś psy albo może foki, skoro mieszkały w morzu? Przyjemnie się je obserwowało, gdy tak bawiły się wśród fal, ewidentnie zainspirowane ich wygłupami. To było… Romantyczne. Mitra nie umiał myśleć o tym inaczej, choć to takie naiwne, wręcz dziecinne. Co jednak miał poradzić na to, że miał taki nastrój, bo to był taki dzień, ich najpiękniejsza randka w życiu?
        - Yhm… - mruknął trochę nieprzytomnie, gdy Aladren wytknął mu, że został zahipnotyzowany. To całus w głowę przywrócił mu świadomość i pozwolił skupić myśli, by odpowiedzieć na pytanie partnera i wrócić na brzeg. Lecz to nie na długo - Mitra nawet nie udawał, że nadal miał ochotę obserwować te dwa Niguri i co chwilę się obracał, aż w końcu wymyślił co zrobić, by jeszcze chwilę móc na nie popatrzeć.



        Mitra spodziewał się, że jego partner może mieć obiekcje przed wspinaniem się na te skały, dlatego nawet nie zamierzał mu mówić co zamierza tylko od razu przystąpił do realizacji – tak by wziąć go z zaskoczenia. Był pewny, że to bezpieczne, tylko trzeba było trochę uważać. Naprawdę nie szarżował i nawet jeśli gdzieś poślizgnęła mu się noga, zaraz ponownie stał pewnie i mógł wspinać się dalej. Zerkał jednocześnie co jakiś czas za siebie, by upewnić się czy Aldaren za nim podąża i parę razy nawet zachęcił go ruchem ręki. Nawet by mu chętnie pomógł podczas wspinaczki, ale skrzypek radził sobie wręcz lepiej od niego, więc nie było takiej potrzeby.
        Już na górze Mitra wyrwał do przodu, by upewnić się czy jego przypuszczenia się potwierdziły. Tak, widać było stąd Niguri! I na dodatek wyglądały w tym momencie tak pięknie, poruszały się z taką gracją i harmonią… Oczarowany ich widokiem błogosławiony nie poczuł nawet na sobie spojrzenia swojego narzeczonego, choć było tak intensywne. Dopiero gdy miał go blisko siebie, całkowicie instynktownie wtulił się w niego, niesiony romantyczną atmosferą tej chwili. Zamruczał, gdy Aldaren mocno go przytulił.
        - Ja ciebie też, Ren – szepnął, gdy usłyszał jego wyznanie. Nadal jakby znajdował się pod wpływem jakiegoś zaklęcia, podniósł spojrzenie na swojego partnera. Jego oczy były lekko wilgotne, ale nie załzawione, a w jego źrenicach skrzyły się miliony iskierek. Całkowicie bez oporu poddawał się gestom narzeczonego, ufnie, jak naprawdę rzadko mu się zdarzało. Z niewysłowioną przyjemnością przyjął jego pocałunek, przymykając powieki i delikatnie obejmując dłońmi jego twarz. Gdy całus dobiegł końca, Mitra jeszcze chwilę miał zamknięte oczy, jak wtedy, gdy już się wstało, ale jeszcze chce się zachować pod powiekami ten słodki sen, który się śniło. Gdy jednak w końcu spojrzał, dojrzał przed sobą najpiękniejszy widok na świecie – pełne miłości spojrzenie swojego partnera. Aż westchnął głęboko. Później lekko zaintrygowany patrzył jak ten całuje go w rękę – był to gest tak dla niego nowy, nietypowy i miły, że Mitra aż się zarumienił, a słowa Aldarena dotarły do niego po chwili. Spojrzał na niego z ogromnym zaskoczeniem i fascynacją jakby skrzypek mu się ponownie oświadczył. Zaraz spłonił się jeszcze mocniej i obrócił wzrok, zasłaniając usta stuloną dłonią, którą zabrał z chwytu ukochanego.
        - Ren, ja… - zaczął lekko skrępowany. – Nie umiem tańczyć, nigdy nie tańczyłem… - wyznał, po czym podniósł na niego niepewne spojrzenie, sprawdzając jego reakcję. Powoli, trochę ostrożnie, położył dłoń na jego ramieniu, drugą zaś odjął od ust i złapał go za rękę. Lekko stremowany przełknął ciężko ślinę.
        - Poprowadzisz mnie? – zapytał nieśmiało, oddając się w pełni w jego ręce.
        Do Mitry dotarło, że ma zatańczyć swój pierwszy taniec na skale wśród morskich fal, w pięknej zatoce, w ramionach swojego narzeczonego, którego kochał każdego dnia bardziej, choć za każdym razem wydawało mu się, że już bardziej się nie da. Czy ten dzień mógł być piękniejszy?
Awatar użytkownika
Aldaren
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Arystokrata , Uzdrowiciel , Artysta
Kontakt:

Post autor: Aldaren »

        Tak niewiele było trzeba, aby dla Aldarena cały otaczający go świat przestał mieć jakiekolwiek znaczenie. Jak w tej chwili. Był całkowicie oczarowany swoim partnerem, choć ten z początku w ogóle nie zwracał uwagi na wampira zbyt zafascynowanymi pluskającymi się w morzu stworzeniami. Oczywiście nie mógł mieć o to do Mitry pretensji, w końcu pierwszy raz na oczy widział Niguri. Pomijając już sam fakt tego, że nie był w stanie być na ukochanego zły. Nie kiedy niebianin wręcz promieniał ze szczęścia i wzruszenia, zabsorbowany niezwykłym widokiem tańczących "zjaw".
        Oczarowany pięknem błogosławionego, złożył na jego ustach nieco dłuższy niż zazwyczaj, pełen miłości pocałunek. Odgarnął delikatnie złote kosmyki opadające nekromancie na twarz i pogładził go po policzku, patrząc z rozkoszą w bladoniebieskie oczy Mitry. Pomysł, aby z błogosławionym zatańczyć tu i teraz, na tej skale, z której jeszcze chwilę temu obserwowali Niguri, zrodził się w umyśle wampira całkowicie spontanicznie, choć trudno byłoby zaprzeczyć, że nie zainspirował się odrobinę pokazem galaretowatych stworzeń. Miał przy tym świadomość, że nekromanta raczej nigdy nie miał przyjemności doświadczyć tego typu rozrywki i mógłby skrzypkowi odmówić, jednakże to z jakim zachwytem przyglądał się pełnym wdzięku i uroku pląsom niby syren, zmusiło nieumarłego do postawienia wszystkiego na jedną kartę.
        Odetchnął głęboko urzeczony rumieńcem na twarzy partnera, choć znacznie cieplej na sercu mu się zrobiło, gdy Mitra skrępowany zasłonił sobie usta. Na Prasmoka, ten mężczyzna pewnie nawet nie miał pojęcia o tym jak uroczo wyglądał i ile byłby w stanie ugrać samym spojrzeniem. Zwłaszcza w takiej chwili. Gdyby mógł cieszyć się tym widokiem zawsze, zaprzedając duszę diabłu, byłby strasznie nieszczęśliwy przez to, że miał tylko jedną. O ile w ogóle jakąś miał będąc nieumarłym.
        Patrzył na ukochanego łagodnym, może nawet odrobinę kuszącym wzrokiem, by zachęcić Mitrę do przystania na jego propozycję. Spodziewał się, że Mitra nigdy nie tańczył. Sam z resztą nie był mistrzem i nie miał zbyt dużego doświadczenia, pomimo tego jak często zapraszany był na różnego typu bale i wieczorki towarzyskie. Rzadko jednak na nich tańczył, bo ani nie miał z kim, ani nie wypadało w pracy oddawać się przyjemnością, bo - nie ukrywając - przeważnie zapraszany był, aby swoją muzyką umilić czas reszcie zaproszonych gości.
        Nie było jednak potrzeby o tym mówić, tylko po to, by Mitra nabrał odrobiny pewności siebie. Zamiast tego Aldaren miał dużo lepszy i skuteczniejszy sposób na to, by nekromanta nabrał śmiałości w tej nowej dla niego i magicznej dla nich obu chwili.
        Objął partnera w pasie i przyciągnął go do siebie, by mieć go jak najbliżej, a drugą ręką delikatnie ujął jego dłoń.
        - Zamknij oczy jeśli mi ufasz, aniele - mruknął miękkim, uwodzicielskim tonem trzymając ukochanego cały czas przy sobie. Ich magiczne "zaklęcie" oczywiście w tym wypadku nie miało być zapowiedzią kolejnego pocałunku. Aldaren chciał w ten sposób pomóc zmniejszyć skrępowanie niebianina. - Weź głęboki oddech. Rozluźnij się. Nie walcz ze mną i pozwól sobą pokierować - dodał szepcząc łagodnie do jego ucha. Pocałował partnera w policzek i sam głęboko odetchnął. Pragnął rozkoszować się tą chwilą najdłużej jak się da.
        - To nasz pierwszy raz - mruknął z nutą delikatnego rozbawienia w tonie wywołaną myślą, która przemknęła mu przez głowę. Nie potrzebował przypomnienia po jak bardzo kruchym lodzie właśnie stąpał, cały czas miał tego wręcz bolesną świadomość, dlatego nim Mitra zdążył porządnie uświadomić sobie, co właśnie wampir powiedział, ten zrobił łagodny krok w bok, delikatnie pociągając za sobą przyciśniętego do jego piersi nekromantę. Po tym nastąpił następny i następny. Niespiesznie stawiał kolejne kroki, wędrując tanecznym ruchem po całej skale, ani przez chwilę nie odrywając się od partnera. Chciał pozwolić Mitrze na spokojnie i bez pośpiechu oswoić się z tą nową dla niego i raczej nietypową sytuacją.
        Po jakimś czasie, gdy nie czuł już takiego oporu ze strony błogosławionego, a ich ruchy stały się dużo bardziej zsynchronizowane, Aldaren uwolnił blondyna ze swoich objęć. Cofnął się od niego o dwa kroki, chowając lewą dłoń za plecy, by dumnie wyprostowany wyciągnąć w stronę ukochanego drugą dłoń w zapraszającym geście. Patrzył na niebianina z łagodnym uśmiechem i bezgraniczną miłością w oczach.
        - Czy mógłbym prosić o drugi taniec, mój panie? - zapytał niczym na jakimś królewskim balu z zachowaniem wszelkich zasad etykiety. Albo chociaż części z nich, bo nigdy nawet o uszy mu się nie obiło by ktokolwiek tańczył na balu pełnym arystokracji w samej bieliźnie.
        Tym razem Aldaren pozwolił sobie zacząć nucić zasłyszaną kiedyś spokojną melodię do stawianych przez nich kroków, do których dodał łagodne obroty i przejścia, cały czas czuwając nad bezpieczeństwem ukochanego, by ten nie musiał się martwić o potknięcie się lub poślizgnięcie na skale. Na koniec okręcił delikatnie blondyna, ani przez moment nie puszczając jego dłoni, w taki sposób, by nekromanta mimowolnie opadł lekko do tyłu, wprost na wyciągnięte ramię nieumarłego. Nadal mieli splecione z sobą palce, a wampir zastygł w lekko pochylonej nad błogosławionym pozycji. Wolną dłonią odgarnął włosy z twarzy partnera i pocałował go czule.
        - Nie wiem jak ty to robisz, ale sprawiasz, że z każdym dniem zakochuję się w tobie na nowo - szepnął z łagodnym uśmiechem i nie puszczając dłoni niebianina, pociągnął go delikatnie za sobą, gdy się prostował, tak by i Mitra mógł już normalnie stanąć na nogi.
        - Może tym razem to ty dasz się skusić na lampkę wina, mój aniele? A po tym mały koncert? Szkoda by było nie zagrać w tak pięknym miejscu i dopuścić do tego, że na darmo dźwigałeś ze sobą moje skrzypce - zaproponował. Szczerze to nawet zapomniał, że znaleźli się na tej skale przez towarzyszącą ich przez moment parę Niguri.
Awatar użytkownika
Mitra
Splatacz Snów
Posty: 357
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Błogosławiony
Profesje: Mag , Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Mitra »

        Mitra był tak naprawdę już na wstępie stracony – no bo jakże miałby odmówić? Wszystko przemawiało za tym, by się nie opierał – romantyczna atmosfera całego tego dnia, pokaz Niguri, a przede wszystkim to, że przecież propozycja padła z ust jego ukochanego, który tak czarująco się uśmiechał, tak zalotnie na niego patrzył… Błogosławiony opierał się tak naprawdę tylko przez lekki wstyd spowodowany brakiem doświadczenia. Nawet nie wyobrażał sobie tego jak miałoby to wyglądać – nie mieli muzyki, a skała, na której stali, była wąska, w jego mniemaniu za wąska by pozwolić sobie na takie rozrywki. A jednak… korciło, och, bardzo korciło!
        Dodatkowa zachęta nie była w sumie potrzebna, lecz ich magiczne słowa sprawiły, że Mitra poczuł nagły przypływ ekscytacji. Podniósł wzrok na swojego partnera, po czym uśmiechnął się szeroko, pokazując białe zęby, i zacisnął powieki. Niewiele brakowało, by zaczął podskakiwać w miejscu z entuzjazmu. Dopiero dalsze instrukcje trochę go uspokoiły – rozluźnił mięśnie, przybrał odpowiednią pozycję (zaskakująco prawidłową jak na nowicjusza) i czekał co też zrobi jego narzeczony. Znowu wyszczerzył ząbki w uśmiechu, gdy otrzymał całusa, ale kolejny komentarz Aldarena tak całkowicie go zaskoczył, że przez to z początku został w tyle i skrzypek musiał go wlec.
        - Nie mów takich rzeczy z zaskoczenia! – poskarżył się cicho, opierając czoło o jego ramię, by ukryć spąsowiałe oblicze. Spróbował skupić się na krokach i to mu pomogło, po chwili znów się wyprostował i dał się prowadzić, nadal mając zamknięte oczy. Wbrew pozorom szybko łapał – to, że nigdy nie tańczył, nie znaczyło, że nigdy nie widział jak się to robi i miał na ten temat pewne mgliste pojęcie. No i własną wrodzoną grację, ale tego oczywiście sam na głos nigdy w życiu by nie powiedział.
        Koniec pierwszego tańca przyjął z pewnym niezadowoleniem – liczył, że to jednak potrwa jeszcze chociaż chwilkę dłużej. Akurat zaczęło mu dobrze iść! Dopiero teraz otworzył oczy, skrzące jednocześnie zachwytem i lekkim zawodem. Uśmiechnął się jednak do swojego narzeczonego, bo sam jego widok wynagradzał to jak krótki był ten taniec. Aldaren wyglądał absolutnie cudownie! Jego uśmiech, wyraz oczu, poza – Mitrze aż serce zaczęło mocniej bić na ten widok. Chwilo trwaj, tak bardzo nie chciał, by ten dzień się kiedykolwiek skończył…
        Zaproszenie do drugiego tańca z jakiegoś powodu zaskoczyło błogosławionego. Spojrzał kontrolnie na wyciągniętą rękę skrzypka, jakby w niej chciał dostrzec czy to na pewno nie jest żart. Później podniósł wzrok na jego oblicze i postarał się przybrać równie godną pozę co on.
        - Naturalnie, mój panie – odpowiedział z uśmiechem, wsuwając dłoń w jego wyciągniętą rękę. Zbliżył się i objął go tak jak przed chwilą, z wdziękiem dopasowując się do pozy partnera. Spojrzeli sobie w oczy i bez żadnego dodatkowego sygnału ruszyli, idealnie zsynchronizowani. Później Aldaren zaczął nucić melodię dopasowaną do ich tańca i to wywołało uśmiech na twarzy Mitry – tak było o wiele łatwiej i znacznie przyjemniej. Łatwiej było też wprowadzać figury, bo nekromanta zdołał rozluźnić się na tyle, że nie stawiał oporu, gdy skrzypek próbował wykonać z nim obrót albo trochę zmienić krok.
        - Tak podoba mi się znacznie bardziej – wyznał, mając na myśli to, że w końcu może patrzeć skrzypkowi w oczy podczas tańca. Praktycznie nie spuszczał z niego wzroku. Nic to, że poruszali się po skale wychodzącej w morze, z której mogli spaść jeśli się zagapią, Mitra tak ufał swojemu partnerowi, że mu to nie przeszkadzało. To zaufanie nie ustąpiło nawet wtedy, gdy pod wpływem ruchów Aldarena nekromanta przechylił się do tyłu – wiedział, po prostu czuł, że zostanie złapany, że nie upadnie. Jedynie zdarzyło mu się westchnąć, gdy opadł na ramię skrzypka – to z tych emocji. Uśmiechał się promiennie, patrząc swojemu partnerowi w oczy, jedną ręką przytrzymywał się jego ramienia, a drugą sięgnął do jego policzka i nie wiadomo czy to bardziej skrzypek nachylił się do tego pocałunku, czy to błogosławiony go do siebie przyciągnął. Na wszystko co święte – ten dzień był naprawdę idealny.
        - To ciekawe, bo ja z każdym dniem zakochuję się coraz mocniej - odpowiedział pięknym za nadobne wyznaniu Aldarena. Gdy już obaj się wyprostowali, nekromanta przytrzymał się ramion swojego partnera i wyglądało na to, że bardzo nie ma ochoty się go puścić. Wysłuchał jego propozycji z taką miną, jakby bardzo mu ona pasowała, ale zaraz wyraz jego twarzy się zmienił - znowu wpadł na genialny pomysł.
        - Chętnie… Ale co powiesz na ostatni taniec? - zapytał, głaszcząc ukochanego czule po ramieniu. - Ale tym razem to ja prowadzę? Zrobi mi pan ten zaszczyt?
        Mitra odsunął się od Aldarena i ukłonił się przed nim, wyciągając dłoń w zapraszającym geście. Pokornie schylił głowę, choć nie powstrzymał się od zerkania - był szalenie ciekawy jak zareaguje jego partner.
Awatar użytkownika
Aldaren
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Arystokrata , Uzdrowiciel , Artysta
Kontakt:

Post autor: Aldaren »

        - Przepraszam, chciałem lekko rozluźnić atmosferę, byś nie był taki spięty - parsknął z lekkim rozbawieniem, nie krył tego jak bardzo był urzeczony oburzeniem niebianina. I jeszcze tym jak uroczo próbował schować swoją poczerwieniałą twarz. Nie zamierzał tego otwarcie powiedzieć, bo jeszcze Mitra zawstydzony bardziej, zamknąłby się w sobie i tyle by z tego było. Może kiedyś. A może będzie to jego słodka tajemnica. Skoro błogosławiony obnażył go ze wszystkich sekretów, jakie skrzypek posiadał, to mógł sobie chociaż tej jeden, malutki zachować.
        Po tym już nic nie mówił, skupiając się wyłącznie na spokojnym, niespiesznym prowadzeniu Mitry podczas tańca. Nie spuszczał z niego ani na moment wzroku, by dokładnie widzieć jego zmieniającą się co rusz mimikę, mimo zamkniętych oczu błogosławionego. Poza tym Aldaren musiał cały czas uważnie obserwować otoczenie i planować kolejne kroki wraz z ich kierunkiem, by nie doprowadzić do sytuacji, w której jeden z nich mógłby się poślizgnąć na krawędzi skały albo całkowicie z niej spaść. Nie tylko była to dobra pierwsza lekcja dla nekromanty, ale również swego rodzaju rozgrzewka i wybadanie sceny, na której przyszło im tańczyć.
        Skrzypek nie chciał jednak by był to ich prawdziwy pierwszy taniec. Dlatego, gdy tylko Mitra się bardziej rozluźnił, wczuł się w stawianie kolejnych kroków, bardziej zsynchronizował swoje ruchy z wampirem i ogólnie pojął podstawy, Aldaren postanowił go poprosić do tańca tak, jak nakazywała dworska etykieta (pomijając to, że byli w samej bieliźnie). Chciał by wyglądało to tak, jakby byli na balu. Właśnie z tego powodu drugi raz poprosił partnera do tańca, wcześniej przecież nie zachował odpowiedniej postawy. No i tańczyli wyłącznie do odgłosów morza i podmuchów wiatru. Teraz miało się to zmienić, gdyż nieumarły postanowił zadbać o to, aby mieli jako tako do czego tańczyć. Nie nadawał się raczej do śpiewania, nie miał tak anielskiego głosu jak Mitra, ale jako skrzypek znał się przecież na muzyce, więc postanowił zanucić jedną czy dwie melodie standardowo rozbrzmiewające praktycznie na każdym balu. Nadal nie było to to samo co muzyka grana na instrumencie, czy przez całą orkiestrę, ale dla ich skromnych warunków powinno wystarczyć. Zaczął więc kolejny taniec, tym razem znacznie dłuższy i bardziej złożony pod względem kroków od poprzedniego, jednak nadal był raczej wolny i spokojny. Z początku ruszyli tak jak do tej pory - bez melodii, lecz zaraz Aldaren postanowił dorzucić do tego swoje ciche, trochę nieśmiałe i raczej amatorskie nucenie. Nie można mu było jednak zarzucić, że fałszował. Bardzo mocno się o to postarał by nie popełnić żadnej gafy w tonacji, byłaby to przecież ogromna ujma na honorze znanego skrzypka, który swego czasu grał praktycznie na wszystkich dworach w Środkowej Alaranii i wszędzie tam, gdzie organizowany był jakiś bal. Zwłaszcza wampirzy.
        Na komentarz Mitry uśmiechnął się jedynie, dalej go prowadząc, lecz nie ukrywał tego, że i jemu tańczyło się dużo przyjemniej, gdy mógł patrzeć głęboko w oczy ukochanego i nie odrywać od niego wzroku. To było naprawdę wspaniałe przeżycie i Aldaren miał szczerą nadzieję, że jeszcze kiedyś będą mogli razem zatańczyć. Specjalnie nawet, by za szybko nie skończyć i tego tańca, przeszedł płynnie, bez nawet chwilowej pauzy z jednej nuconej melodii do drugiej i do kolejnej. Chciał się rozkoszować tą chwilą jak najdłużej, jednak musiał liczyć się z tym, że Mitra mógłby się zacząć nudzić lub nie mieć takiej kondycji. Poza tym, nie mogli poświęcić reszty dnia wyłącznie na tańczenie, choćby bardzo mocno chcieli. Wampir planował zrobić użytek z przyniesionych przez Mitrę skrzypiec, by się nie okazało, że błogosławiony przyniósł je na marne. Już pomijając, że nekromanta w przeciwieństwie do wampira musiał coś jeść i pić, zwłaszcza to drugie w tak słoneczną, ciepłą pogodę.
        Po zakończonym tańcu wyszedł więc z propozycją powrotu na plażę i urządzeniu Mitrze małego koncertu, wiedząc przy tym jak błogosławiony lubił jego grę. Niemałym zaskoczeniem dla wampira było, gdy nekromanta niby się zgodził, ale też po części odmówił. Albo raczej odłożył w czasie plan Aldarena na kilka następnych chwil. I to na rzecz kolejnego tańca, mężczyzny, który jeszcze nie tak dawno praktycznie unikał jakiegokolwiek kontaktu fizycznego. Tego nieumarły by się nigdy nie spodziewał.
        - Widzę, że bardzo ci się spodobało tańczenie - uśmiechnął się czule do narzeczonego i zaraz również się mu skłonił, ujmując delikatnie jego dłoń. Był nawet bardziej, niż strasznie ciekawy tego, co planował, jaki miał pomysł na ten taniec niebianin.
        - Jak mógłbym odmówić propozycji najpiękniejszego na Łusce, najbliższego mojemu sercu mężczyźnie? - mruknął z miłością, którą zaraz można było doskonale gołym okiem dostrzec w jego oczach, gdy ponownie utkwił wzrok w ukochanym. Dostosował się ułożeniem rąk do pozycji Mitry i nie odrywając od niego spojrzenia, czekał podekscytowany na jego ruch.
Awatar użytkownika
Mitra
Splatacz Snów
Posty: 357
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Błogosławiony
Profesje: Mag , Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Mitra »

        Pierwszy taniec z Aldarenem był dla Mitry chyba tym, co pierwszy taniec dla debiutantki na wielkim balu - wywoływał w nim jednocześnie euforię, ekscytację, ale też lekki stres, by sobie poradzić i zaprezentować się z jak najlepszej strony. Ktoś patrzący z boku na pewno uznałby, że poszło świetnie - obaj mieli wiele wdzięku i widać było, że doskonale dogadywali się bez słów, ale błogosławiony i tak widział swoje niedociągnięcia. Czasami gubił krok, czasami nie od razu odczytywał sygnały Aldarena i stawiał mu lekki opór. To go jednak nie zniechęcało i czasami przez to na jego twarzy pojawiał się wyraz zacięcia - nie podda się, w końcu mu wyjdzie!
        Na sam koniec szło mu już jednak tak dobrze, że ośmielił się zaproponować swojemu narzeczonemu zamianę ról. Był może już trochę zmęczony, a koncert skrzypcowy był dla niego naprawdę cudowną perspektywą, ale musiał spróbować. I liczył, że jak się popisze to sprawi Aldarenowi przyjemność.

        - Już nie przesadzaj - mruknął skromnie po tym jak został określony “najpiękniejszym”. Z drugą połową nie dyskutował, uśmiechnął się tylko pod nosem trochę skromnie, a trochę z dumą. Naprawdę cieszył się, że ma tak wyjątkowego narzeczonego i może mówić, że ten wspaniały mężczyzna jest jego. I co więcej, że on sam się do tego przyznaje. Może jeszcze nie przed wszystkimi, pewnie głównie przez różne problemy błogosławionego, ale może kiedyś… Kiedyś będzie normalnie.

        Gdy tylko Aldaren podał mu dłoń, Mitra zaraz przybrał odpowiednią pozycję. Pamiętając to jak obejmował go skrzypek w tańcu, postarał się odtworzyć to samo ułożenie rąk, ustawienie ramion, nawet odległości, nie zapominając jednak, że obu musi być przy tym wygodnie. Spojrzał kontrolnie na swojego partnera, by ten w razie czego mógł go poprawić, później jednak skrzypek musiał poddać się pomysłom błogosławionego, który pewnie zabrał się do realizacji swojego planu. Tak jak wampir, tak i on podrzucił melodię, do której będą tańczyć - zorientował się o jakie tempo chodzi i zaczął wykonywać do niego wokalizę, bo pamiętał, że narzeczony lubił jego głos, więc szkoda byłoby ograniczyć się do nucenia. Później zaś ruszył do tańca. Jak na niezbyt korzystną dysproporcję w tym konkretnym ustawieniu, całkiem nieźle sobie radził. Z początku ograniczył się do stawiania podstawowych kroków, ale później tak jak jego ukochany zaczął dodawać figury. Nawet radził sobie z obrotami - gdy chciał zakręcić swoim partnerem, stawał na palcach, by zapewnić mu swobodę miejsca pod własną ręką. W trakcie tańca był naprawdę zaskakująco pewny siebie i swobodny - praktycznie jak nie Mitra. Czy też może nie jak Mitra z początku ich znajomości.
        Koniec tańca błogosławiony zakomunikował zmieniając trochę swoją wokalizę. Wysilił się, by kilkakrotnie obrócić swoim partnerem, po czym złapał go od tyłu w objęcia, tak by Aldaren miał skrzyżowane ręce. Mitra cicho dokończył śpiew i wtedy puścił dłonie swojego partnera, z lubością obejmując go w pasie i całując go w żuchwę.
        - I jak się spisałem? - zapytał tuż przy jego uchu. Po chwili puścił skrzypka zupełnie - to było całkiem miłe, ale jednak wolał obejmować go od przodu, by mogli na siebie swobodnie patrzeć. A teraz miał już po prostu ochotę zejść z tych skałek. Był zmęczony i spragniony, ale nie dało się ukryć, że również bardzo szczęśliwy - za potwierdzenie powinno wystarczyć to, że nieustannie się uśmiechał.
        - Wspominałeś chyba wcześniej o winie i skrzypcach? - upewnił się, jakby to było bardzo dawno temu. - Jeśli to nadal aktualne z radością bym skorzystał - wyznał, po czym wyciągnął do Aldarena rękę, by ten go poprowadził. I gdy opuszczali skałki błogosławiony ostatni raz rozejrzał się po zatoczce w poszukiwaniu Niguri, ale nigdzie ich nie było.
        - Chyba już uciekły - mruknął. - A tak chciałem im podziękować za to, że zrobiły nam taki uroczy klimat - zażartował.
Awatar użytkownika
Aldaren
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Arystokrata , Uzdrowiciel , Artysta
Kontakt:

Post autor: Aldaren »

        Biorąc pod uwagę ich wodną potyczkę "na śmierć i życie", dwa tańce, które miały miejsce chwilę temu i świadomość, że Mitrę bardzo męczył zbyt długi kontakt fizyczny, Aldaren raczej nigdy by się nie spodziewał, że jego ukochany zechce zatańczyć jeszcze jeden raz. I to on miał prowadzić tym razem. Był naprawdę miło zaskoczony jego propozycją, której nawet gdyby leżał z połamanymi nogami, nie byłby w stanie odmówić. Albo po prostu nie potrafił odmówić ukochanemu.
        W każdym razie był bardzo zaintrygowany tym, co kombinował jego narzeczony i może odrobinę spięty - to miał być jego pierwszy taniec w takim ułożeniu. Kobiety rzadko kiedy są większe o mężczyzn, a już szczególnie takie na dworskich balach. Poza tym chyba nigdy nie było jeszcze sytuacji, by to kobieta prowadziła w tańcu, a mężczyźni raczej ze sobą nawzajem nie tańczą na tego typu wieczorkach. O ile w ogóle. Wampirowi nigdy nawet nie przyszło do głowy, że mógłby zatańczyć ze swoim mistrzem, nawet nigdy nie widział Fausta tańczącego, szczególnie na balach, które były dla starego krwiopijcy okazją do załatwienia interesów i pochwaleniem się jak utalentowanego muzycznie ma syna... przemienionego... Kochanka...? Aldaren nawet nie wiedział kim tak naprawdę był dla swojego mistrza, może był wyłącznie jego egzotycznym zwierzątkiem, z którym warto było się pokazać od czasu do czasu dla poprawy swojego wizerunku...
        Uśmiechnął się czule do ukochanego, odpędzając od siebie te myśli i podał mu swoją dłoń. Fausta już nie było na tym świecie i nie było sensu rozpamiętywać tego, co było kupę czasu temu. Wraz z jego śmiercią Aldaren zyskał możliwość na rozpoczęcie życia od nowa i zamierzał się skupić wyłącznie na tym oraz na obecnej chwili, na bliskości z najważniejszym dla niego mężczyzną na świecie. Miał świadomość tego, że od swojej przeszłości nigdy nie będzie w stanie się całkowicie odciąć, szczególnie w Maurii, będąc jedynym spadkobiercą spuścizny van der Leeuwów, jednakże tak długo jak będzie przy nim Mitra, tak długo będą to jedynie przykre obowiązki i rodowe interesy, które niechętnie, ale trzeba będzie załatwiać od czasu do czasu.
        Odetchnął głęboko, dając się pochłonąć bez reszty temu przepięknemu spojrzeniu jasnoniebieskich oczu swojego partnera i zrobił wraz z nim pierwszy krok. Po nim nastąpił następny i następny. Z początku Aldaren nie czuł się zbyt pewnie, pierwszy raz to nie on przewodził w tańcu, a dzięki tym kilku pierwszym zwykłym krokom, zdołał się wczuć w melodię oraz poczuć się nieco swobodniej w obecnym ułożeniu. Nie byli na balu, nie miał powodów by się aż tak bardzo spinać. Zwłaszcza, że zaraz Mitra zaczął śpiewać. To już zupełnie pomogło wampirowi się rozluźnić i poddać ruchom swojego ukochanego, narzucającym nieumarłemu mimowolne wykonywanie kolejnych figur.
        Przez cały taniec nic nie mówił, nie chciał zakłócać błogosławionemu jego niebiańskiego śpiewu. Jedynie kilka razy się uśmiechnął nie tyle rozbawiony, co rozczulony tym jak nekromanta stawał na palcach, by wykonać obrót skrzypkiem. Aż w pewnym momencie Aldarena naszły małe wyrzut sumienia, że jest większy od swojego partnera i ten musi się z nim tak męczyć. No, ale Mitra sam chciał. A wampir nie miał najmniejszego zamiaru na to narzekać. Szczególnie po tym zakończeniu ich tańca. Nieumarły przymknął oczy i odetchnął z rozkoszą, a gdy dostał możliwość, lekko odwrócił głowę w bok, by kątem oka móc uchwycić swojego narzeczonego.
        - Po mistrzowsku, przyznałbym nieskromnie - odparł elokwentnie, wyciągając dłoń za siebie by móc delikatnie ująć nią twarz niebianina i pocałować go w policzek. Co prawda zaraz byli zwróceni do siebie twarzami i wampir nie musiałby kombinować, jakby odrobinę poczekał, ale nie mógł się powstrzymać.
        - To był naprawdę wspaniały pierwszy taniec, kiedy to nie prowadziłem - przyznał szczerze.
        - Ta oferta nadal pozostaje dla pana aktualna - powiedział z rozbawieniem i delikatnie chwycił dłoń narzeczonego, splatając z nim swoje palce i patrząc na niego jak zahipnotyzowany, z ogromnym uczuciem połyskującym w lazurowych oczach. Podniósł ich dłonie i pocałował Mitrę w palce, po czym ostrożnie i niespiesznie zaczął z nim schodzić ze skał, na których do tej pory stali.
        - Jestem pewien, że o tym wiedzą. W końcu to one zażegnały naszą wojnę na śmierć i życie i doprowadziły do rozejmu przez taniec - zażartował na swój sposób, odnośnie słów Mitry dotyczących Niguri. Aldaren nie przepadał za zwierzętami i wszelkiego rodzaju zwierzęcymi stworzeniami, ale te jedne byłby chyba w stanie polubić. Albo być im po prostu wdzięcznym przez to, że dzięki nim pojawił się w ogóle pomysł by z Mitrą zatańczyć.
        Kiedy znaleźli się na plaży, Aldaren od razu przyjął rolę kelnera i napełnił oba kieliszki schłodzonym przyjemnie, choć w polowych warunkach, winem. Podał ukochanemu jego kieliszek, a swój delikatnie uniósł jak do toastu.
        - Za nas i za ten cudowny dzień. Jeden z najpiękniejszych w całym moim życiu - powiedział z czułym uśmiechem. Nie potrafiłby jednoznacznie ocenić, że był tym najlepszym z najlepszych, bo przecież na ten tytuł zasługiwały również ich zaręczyny, ich pierwszy pocałunek, wyznanie miłości... Nawet ich pierwsze poznanie, mimo że na początku nie pałali do siebie zbytnią sympatią, ale gdyby nie tamten dzień i tamte wydarzenia, wampir prawdopodobnie nigdy nie mógłby wznieść swojego toastu. Naprawdę wiele miał najpiękniejszych i najlepszych dni w swoim życiu, ale nie zamierzał się skarżyć z tego powodu. Pazernie pragnął ich jak najwięcej przeżywać z Mitrą u swojego boku.
        - Miałem początkowo pomysł by zagrać jakąś wiejską, festynową melodię, do której moglibyśmy potańczyć, się powygłupiać, po prostu dobrze bawić, ale chyba zostawię to na inny dzień, widząc jaki jesteś zmęczony. Chciałbyś może bym zagrał ci coś konkretnego? - zapytał z czułością, upijając powoli ze swojego kieliszka.
Awatar użytkownika
Mitra
Splatacz Snów
Posty: 357
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Błogosławiony
Profesje: Mag , Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Mitra »

        I tym razem do ich wspólnego tańca pasowałoby określenie “pierwszy raz”, szczególnie w stosunku do Aldarena, który choć doświadczony to takiej przygody nie miał na koncie. Dobrze jednak, że te słowa nie padły, bo to mogłoby dość skutecznie onieśmielić Mitrę, a wtedy nici z pierwsza tańca, w którym to on by prowadził. A szkoda by było, bo… strasznie mu się to podobało. Jego narzeczony z początku był równie sztywny co on, ale później doskonale się zgrali i skrzypek tak wdzięcznie reagował na każdy jego ruch, tak doskonale odgadywał co Mitra ma na myśli. Błogosławiony nieśmiało myślał, że chyba sprawił mu tym przyjemność - tańcem i śpiewem oczywiście. Co do tego drugiego był pewny, ale w przypadku tego pierwszego zaryzykował i był naprawdę bardzo szczęśliwy, że mu się udało. I to chyba nawet lepiej niż przypuszczał, zważywszy na komentarz Aldarena, który był jednak tak pochwalny, że oczywiście nekromanta nie był w stanie w to uwierzyć.
        - Przesadzasz - odparł niemal natychmiast. - Naprawdę? - upewnił się po chwili, już z mniejszym zdecydowaniem, jakby bardzo chciał usłyszeć kolejny komplement, ale też bardzo głupio było mu o niego prosić. Aldaren jednak nie musiał już nic mówić - jego pieszczotliwy dotyk wystarczył za największą pochwałę i sprawił, że Mitra na moment zapomniał o otaczającym go świecie.
        Z uśmiechem i rumieńcem, który tego dnia chyba na stałe zagościł na jego twarzy, Mitra oddał inicjatywę swojemu narzeczonemu i dał mu się prowadzić w drodze powrotnej. Na palcach nadal czuł dotyk jego ust. Wcześniej Ren nie całował go w ten sposób, a szkoda, bo to było tak szalenie miłe, prawie tak bardzo jak pocałunki w szyję. Chyba trzeba będzie mu powiedzieć, by robił tak częściej, zdecydowanie częściej.

        Już w altance Mitra chciał pomóc Aldarenowi, ale ten stanowczo się na to nie zgodził, więc błogosławiony po prostu usiadł i patrzył jak ukochany nalewa wina do kieliszków. Robił to z ogromnym wdziękiem i to obiektywnie rzecz ujmując. Nadawałby się na kelnera… Ale to nie było raczej coś, co można powiedzieć w ramach komplementu, a poza tym Mitra nie chciałby, aby jego partner obsługiwał kogoś innego w ten sposób, więc zachował tę uwagę dla siebie. Z uśmiechem przyjął napełniony kieliszek i dobrze przeczuwając, że będzie toast, wstrzymał się na razie z piciem, choć trochę go suszyło.
        - I w moim również, najdroższy - zapewnił z czułością, stukając się z Aldarenem kieliszkami, które przyjemnie przy tym zadźwięczały. Upił spory łyk wina, wzdychając przy tym z ulgą. Zaraz napił się ponownie.
        - Wiesz, od kiedy tylko cię poznałem przeżywam najlepsze dni mojego życia - wyznał. - Nawet wtedy, gdy wyjechałeś, bo… Wiedziałem, że wrócisz. I że mam w życiu kogoś, na kogo mogę czekać i bardzo chcę go ponownie zobaczyć. Nawet wtedy, gdy myślałem o tobie tylko jak o przyjacielu. - Mitra zrobił krótką przerwę, zakręcił kieliszkiem z winem, ale nie napił się tylko uśmiechnął jeszcze do swoich myśli.
        - A od kiedy tu przyjechaliśmy to codziennie mam wrażenie, że przeżywam jakiś niesamowity sen - dodał radośnie. - Jakby… To naprawdę możliwe, by być tak szczęśliwym na jawie, Ren?
        Mitra nie oczekiwał odpowiedzi, bo chyba oboje ją znali. Wystarczyło mu, że jego ukochany naprawdę był przy nim i mogli razem świętować swoje kolejne zaręczyny. Chyba mógł tak myśleć o tej chwili, prawda?
        - Hm… - Mitra zamyślił się nad propozycją wyboru repertuaru. Fakt, miałby olbrzymią ochotę na zabawę przy takiej festynowej muzyce w takim miłym towarzystwie, ale jednocześnie nie miał na to trochę siły. Złożyło się na to wiele czynników, tych mniej i bardziej długotrwałych, dlatego liczył, że może jeśli teraz odpocznie, to jeszcze tego dnia będą mieli okazję trochę się pobawić przy czymś bardziej skocznym, ale na razie trzeba było wymyślić coś innego.
        - Wiesz, lubię, gdy improwizujesz - przyznał. - Gdy po prostu przelewasz swoje uczucia w muzykę, zawsze mnie to tak głęboko porusza… Ale boję się, że gdybyś tak zagrał to moje serce mogłoby dzisiaj nie wytrzymać z nadmiaru szczęścia - usprawiedliwił się, z czułością głaszcząc ukochanego po policzku. - A… Może zagrałbyś coś do czego moglibyśmy tańczyć tam na skałach, gdyby nie to, że doskonale poradziliśmy sobie bez muzyki? - zaproponował. - Bardzo chciałbym usłyszeć twój repertuar balowy, jestem chyba jedyną osobą, która zna cię osobiście i jeszcze go nie słyszała - dodał trochę w ramach zaczepki. Wiedział, że myli się w swojej ocenie, bo pewnie choćby Renadiel albo Ama nie słyszeli jak jego ukochany gra na przyjęciach, jednak w Maurii takich osób byłoby pewnie niewiele.

        - Ren… - Mitra po kilku utworach przerwał swojemu ukochanemu. Oczy mu błyszczały i był głęboko poruszony grą swojego partnera, ale przyszło mu coś do głowy. - A znasz może melodię “Sny i cienie”?
        Pytanie można było uznać za retoryczne - to była bardzo popularna ballada, choć z reguły grana na gitarze przy ognisku. Miała proste chwyty i ładny tekst, który chętnie podejmowali słuchacze. Aldaren nie powinien mieć problemu, by przełożyć ją na muzykę skrzypiec. A jeśli się tego podjął, Mitra przysunął się do niego i patrząc mu w oczy zaczął śpiewać.

Czy uwierzysz mój miły w noc taką jak ta?
W noc, gdy sny stają się jawą?
Czy uwierzysz mój miły w historię jak ta?
W świat błogiego szczęścia.

Ujrzyj mnie wśród cieni,
Usłysz mą pieśń
O magii, o przeznaczeniu
Och, podaj mi harfę!
A noc ta zamieni się w baśń.
Awatar użytkownika
Aldaren
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Arystokrata , Uzdrowiciel , Artysta
Kontakt:

Post autor: Aldaren »

        Aldaren nawet nie zdawał sobie sprawy, że według opinii Mitry nadawałby się na kelnera, nigdy nawet nie myślał nad taką profesją, a już tym bardziej nie zamierzał się przebranżowić "na stare lata". Co prawda gdyby nadal miał te naście lat żyły pełne gorącej, młodzieńczej krwi uznałby to pewnie za pracę marzeń - jedzenie i napitek na miejscu, a jeszcze nie wykluczone, że i towarzystwo pięknych dziewczyn. Setki lat temu przecież praktycznie nie wychodził z karczm i świetnie się bawił ze znajomymi, po których nie zostały już nawet nazwiska. Nadal pamiętał jak pierwszy raz mocno zabalował i nie dość, że obudził się prawie całkiem goły w jakiejś stajni na przedmieściach to jeszcze został wzięty na przesłuchanie, bo podobno próbował z kolegami wydoić starego wałacha jakiegoś szlachcica i spanikowane zwierzę nawet własnemu właścicielowi nie chciało pozwolić do siebie podejść. Faust był wtedy strasznie wściekły i przez cały tydzień bardzo mocno cisnął Aldarena z nauką, a to fechtunku, a to etykiety i języków, albo magii. Na wykładach prywatnych nauczycieli myślał, że umrze z nudów.
        - Przyznam ci się szczerze, że ja nawet nie wiem czy mam jakiś jeden konkretny "najlepszy dzień w życiu". Nasze pierwsze spotkanie, na przykład, nawet jeśli nie przepadaliśmy wtedy za sobą, jest dla mnie tak samo ważne, jak nasze zaręczyny, jak pierwszy pocałunek przed moim wyjazdem, choć nie był pełnoprawnym pierwszym pocałunkiem, ale również jak już ten właściwy. Nawet dzień, w którym Zabor mnie zaatakował jest dla mnie "najlepszy", bo wtedy pierwszy raz spędziliśmy razem noc. Chyba mógłbym powiedzieć tak samo, jak ty, że odkąd cię poznałem przeżywam same najlepsze dni w życiu - wyznał szczerze ukochanemu, choć wiedział jak to może brzmieć - najlepszym dniem dla niego był ten, w którym omal nie stracił życia. Miał jednak nadzieję, że Mitra nie odbierze tego źle i zrozumie o co wampirowi chodziło.
        Delikatnie nakrył swoją wolną ręką, dłoń swojego partnera i spojrzał mu czule w oczy. Uśmiechnął się do niego łagodnie i upił kolejny łyk, nie wypił jeszcze nawet połowy swojego wina, zauważył za to jak dużo pił niebianin i miał lekkie wyrzuty sumienia, że go tyle przetrzymał na słońcu i zmusił do wysiłku pozostawiając go długo o suchym pysku, jak to się mówi. Będzie musiał mieć to bardziej na uwadze następnym razem.
        - Wiesz, staram się byś mógł cały czas być tak szczęśliwym - przyznał, odgarniając z czułością złote kosmyki z twarzy swojego partnera, patrząc mu z miłością w oczy.
        Dopił swoje wino do końca, odstawił kieliszek na bok, po czym oparł głowę na ramieniu ukochanego, wpatrując się w spokojne morze. Nie poganiał go z odpowiedziom na temat repertuaru do zagrania na skrzypcach. Dał Mitrze tyle czasu ile potrzebował, samemu czerpiąc jak najwięcej przyjemności z jego bliskości i ogólnie towarzystwa. Nie wyobrażał sobie, że mógłby teraz wyjechać gdzieś choćby na kilka dni bez Mitry. Czuł, że by tego nie przeżył. Mitra był dla niego jak powietrze - potrzebował go, by móc żyć. Jak można się aż tak bardzo uzależnić od drugiej osoby? Aldaren nie miał pojęcia, ale wiedział za to, że strasznie dużo w jego życiu było różnego rodzaju uzależnień. Albo może miał jakieś genetyczne predyspozycje do szybkiego i łatwego uzależniania się od rożnych czynników? W sumie... głupio byłoby mu prosić o to, by Mitra go przebadał... Aż mu się gorąco zrobiło na samą myśl.
        - Jak sobie życzysz, najdroższy - powiedział łagodnie i sięgnął po skrzypce, gotów zacząć coś grać dla ukochanego. Ten jednak dalej kontynuował swoją wypowiedź i mało brakowało by doszło do nieszczęścia - serce Mitry by nie wytrzymało.
        - Faktycznie chyba za dużo dzisiaj tych wrażeń - mruknął spokojnie skrzypek wtulając policzek w głaskająca go dłoń partnera. Tylko ona uchroniła go przez zmartwieniem i wyrzutami sumienia. Cały czas myślał tylko o tym by uszczęśliwiać niebianina i ani razu nie pomyślał o konsekwencjach. Ze szczęścia można było przecież umrzeć tak samo jak chociażby z nerwów. Co prawda nie podejrzewałby Mitry o to, że ma tak słabe serce i jest tak bardzo podatny na zawał, ale faktycznie lepiej dmuchać na zimne i od tego momentu z większym rozsądkiem podchodzić do kwestii uszczęśliwiania ukochanego. Nie chciał go tak szybko stracić.
        - Jak o tym pomyśleć to faktycznie jesteś jedyną osobą, która nie słyszała tego co zawsze gram - zgodził się odrobinę tym zaskoczony, ale tylko odrobinę, bo nie miał o to do siebie żalu. Wolał sprawiać Mitrze przyjemność graniem muzyki płynącej z jego serca, muzyki, której nikt wcześniej nie słyszał i której nikt poza nim nigdy nie usłyszy, a nie usypiać tym, co od wieków wydobywało się spod jego smyczka. Odkąd był z Mitra nie pamiętał nawet kiedy ostatnim razem grał dla siebie, gdy mu było źle by dać upust wszystkim negatywnym emocjom. Ostatnim razem... w noc przed ich wyprawą do Thulle? Chyba jak był już z Mitrą i przebywał w jego domu, ale dlaczego wtedy grał?
        - A więc mój balowy repertuar - mruknął, nadal lekko zamyślony.
        Pokręcił głową i odetchnął głęboko. Musiał się skupić by był to najlepiej zagrany "balowy repertuar" w jego życiu. Nie mógł przecież Mitrze zagrać tego co wszystkim. Ale... Mitra przecież tego oczekiwał. Sam wampir przyznał, że niebianin nigdy nie słyszał jego standardowej gry. Nie chciał go zawieść, jednakże wisiało nad nim widmo tego, że serce jego ukochanego mogłoby nie wytrzymać, gdyby skrzypek postanowił jednak grać z większym uczuciem. Chyba jeszcze nigdy tak się nie denerwował grą przed kimś, nawet gdy pierwszy raz miał oddać występ na skrzypcach. Miał wrażenie, że dłoni mu się pocą, a już na pewno lekko drżą, przez co kilka razy przyjmował pozycję do grania (nadal siedząc w altance), nim w końcu faktycznie zaczął grać.
        Nie chciał ryzykować, najwyżej później przeprosi narzeczonego za swoją żałosną, nieudolną grę, więc kilka pierwszych grał... neutralnie, jakby miał nuty przed sobą i sztywno trzymając się tego zapisu wydobywał jedną po drugiej, bez żadnych wariacji, własnych interpretacji, emocji i drugiego dna. Zmieniło się to jednak gdy grał melodię, którą słyszał w swojej głowie, gdy oswajał Mitrę z tańcem, a już dużo bardziej ożywiony był podczas swojej gry, gdy poprzednia melodia płynnie przeszła w tą, do której już "naprawdę" tańczyli. Nadal nie dorzucał nic od siebie do granej melodii, bo była dokładnie tą samą, co ta, która nucił, a jednak przy tej dało się zobaczyć po wampirze i usłyszeć w muzyce, że wywoływała u niego miłe uczucia i skojarzenia. Przy tej, nawet nie wiedzieć kiedy, subtelny uśmiech wkradł się na jego twarz, która do tego momentu ściągnięta była cały czas w chłodnym skupieniu.
        - Tak, aniele? - zapytał dociągając graną nutę do końca i dopiero po tym przerwał i spojrzał na ukochanego lekko mętnymi oczami, jakby dopiero się przebudził. Spojrzenie nieumarłego nabrało kolorów i wyostrzyło się znacznie szybciej, niż miało to miejsce po zakończeniu snu. Wyszczerzył się do niego z lekkim rozbawieniem i lekko aroganckim wzrokiem "żartujesz sobie ze mnie?".
        - A kto tego nie zna? Przecież jest to obowiązkowy utwór przy każdym ognisku - zauważył i uśmiechnął się do narzeczonego, również się do niego odrobinę przysuwając, ale nie tak by niewygodnie mu się grało, czy by przez przypadek uderzyć Mitrę łokciem albo czubkiem smyczka.
        Zagrał na próbę kilka pierwszych nut, by znaleźć odpowiednie chwyty i gdy już je miał zaczął z uśmiechem na twarzy, ale również skupieniem, bo nie znał nikogo, kto grałby ją przy ognisku na skrzypcach, raczej gitarzyści mogli się przy niej popisać. Nie spodziewał się przy tym w ogóle, że Mitra zechce do niego dołączyć swoim wokalem, przez co jak tylko zaczął śpiewać, zszokowany obrotem spraw skrzypek się rozkojarzył i pogubił nuty, co nigdy dotąd mu się jeszcze nie zdarzyło.
        - Ja... przepraszam... - powiedział niepewny i poddenerwowany, jakby dopiero się uczył gry i właśnie popełnił jakiś podstawowy, typowo amatorski błąd. - Możemy zacząć jeszcze raz? - zapytał ostrożnie, mając nadzieję, że przez swoją reakcję nie odebrał Mitrze ochoty na wspólne wykonanie tej ballady.
        Nim jednak zaczął zbliżył się do Mitry i objął go, nie odkładając swojego instrumentu i przyciągnął go do siebie tak, jak siedzieli do portretu, tylko tym razem oboje byli w bieliźnie, a Aldaren trzymał w dłoniach skrzypce i smyczek.
        - Niej twoje serce tylko spróbuje nie wytrzymać, bo mnie popamięta - zagroził łagodnie do ucha niebianina i przyjął odpowiednią do gry pozycję z Mitrą między swoimi rękami. - Gotowy? - zapytał spokojnie z pobrzmiewającym w głosie szczęściem i zaczął grać wstęp. Nekromanta mógł czuć każdy ruch wampira, który towarzyszył graniu kolejnych nut "Snu i cieni", mógł dosłownie poczuć graną przez skrzypka muzykę.

        - Nie zabijesz mnie. Po pierwsze ja już nie żyję, a po drugie za bardzo mnie kochasz - zauważył po wszystkim z rozbawieniem chcąc nieco rozluźnić atmosferę i choć jego argumenty były logiczne i ciężkie do podważenia, to jednak pobrzmiewała mu w głosie nuta niepewności. Ciężko jednak było nie przyznać, że zrobili dość duży postęp - Aldaren nie zastanawiał się nad konsekwencjami swojej decyzji o objęciu nekromanty i grania z nim w ramionach, nie myślał o tym, czy niebianin byłby na niego zły, nie myślał o jego fobiach. Po prostu oddał na moment kontrolę swoim emocjom i pozwolił sobie na ten zwyczajnie ludzki odruch wobec swojego ukochanego, jakby zapomniał o jego lękach na tą krótka chwilę.
        Nie obejmował go już, a siedział obok, ba, nawet zachował w miarę bezpieczny odstęp, choć nie taki, by nie dać się trafić rozwścieczonemu nekromancie. I tak nie miał najmniejszego zamiaru przed nim uciekać, jak również nie próbowałby się bronić, gdyby Mitr zechciał go czymś zdzielić. Z resztą niebianin sam był sobie winny - niejednokrotnie stwierdził, że skrzypek był wariatem, a mimo to nadal byli razem i darzyli się wzajemnym uczuciem.
Awatar użytkownika
Mitra
Splatacz Snów
Posty: 357
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Błogosławiony
Profesje: Mag , Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Mitra »

        Mitra był w stanie przyjąć sporo i zgodzić się z wieloma nietypowymi poglądami Aldarena, ale chyba nie w takiej ilości. Gdy jego ukochany przeciwstawiał sobie kolejne wydarzenia z ich znajomości coraz trudniej było błogosławionemu przyjmować to tak po prostu, bez robienia min. Wyglądał jednak tylko na zaskoczonego, nie uważał w żadnym razie swojego partnera za wariata. Nawet jeśli troszkę nim faktycznie był.
        - Postaram się jednak, by kolejne nie były okupione takimi dodatkowymi wątpliwymi atrakcjami – zapewnił, gdy już nadszedł koniec wyliczeń, a swoją obietnicę poparł całusem. – Ile razy można narażać życie dla szczęścia w związku, prawda?
        Choć pewnie obaj na to pytanie odpowiedzieliby „niezliczoną ilość razy”, może lepiej, by zachowali to dla siebie. Dużo lepsza była ta strategia, którą przyjął Aldaren – czułe wyznanie, że stara się go uszczęśliwiać całego dnia. Mitra uśmiechnął się promiennie w odpowiedzi.
        - Wystarczy, że będziesz przy mnie aż do kresu moich dni – odpowiedział, choć zaraz zdał sobie sprawę, że tak naprawdę żądał naprawdę wiele, a na dodatek w tej przyjemnej atmosferze mówił o czymś, co wcale przyjemne nie było. By to jakoś zamaskować, szybko dopił swoje wino i złożył na ustach swojego narzeczonego pocałunek, zakończony czułymi wyznaniami miłości.
        Po chwili przerwy nastąpił koncert. Mitra nie był pewny czy swoją propozycją nie podciął Aldarenowi skrzydeł – zamiast dać mu się wykazać, poprosił go o zagranie takiej sztampy… To była jednak szczera odpowiedź na pytanie o to, co chciałby usłyszeć – może nie najambitniejsza, ale po prostu szczera. Naprawdę musiał zacząć dozować sobie wrażenia, bo w przeciwnym razie dostanie jakiejś choroby serca albo nagle osłabnie. A i tak jego partner grał przepięknie. Mitra położył się na boku, z głową wspartą na zgiętej ręce i patrzył na niego mglistym, rozmarzonym wzrokiem, błądząc myślami gdzieś daleko – tam, gdzie zaprowadziła go muzyka. Pomysł, by wykonać razem balladę, nie zrodził się w jego głowie wcale spontanicznie, ale powoli wyłaniał się z mgły różnych romantycznych wizji. Czemu nie? Aldaren najwyraźniej lubił jego głos, a on lubił jego grę – to się wzajemnie dopełniało. Nie zdradził jednak partnerowi co konkretnie knuje, bo chciał mu sprawić niespodziankę. Ot, jakby po prostu chciał posłuchać tej konkretnej piosenki, bo ją zna i ją lubi, tylko tyle. Skrzypek łyknął najwyraźniej przynętę, bo zaraz uniósł się artystyczną dumą, jakby rzucone mu wyznanie okazało się być bułką z masłem. Mitra uśmiechnął się nieśmiało, nie zdradzając się ze swoim fortelem. I bardzo, bardzo mu się to opłaciło – rozkojarzenie Aldarena było absolutnie czarujące i warte każdych zabiegów. Widać było jak wielkie wrażenie zrobiło na nim to, że błogosławiony wyszedł z inicjatywą duetu.
        - Jeszcze raz, najdroższy, na spokojnie – zapewnił z czułością Mitra, głaszcząc narzeczonego po policzku. Zabrał zaraz rękę, by go więcej nie rozpraszać. Z tej radości, że tak zaskoczył skrzypka, sam opuścił gardę i dał mu się zaskoczyć tym co wymyślił. Zapomniał, że zakochał się w szaleńcu, którego pomysłów nigdy nie można być pewnym.
        Gdy Aldaren go złapał, Mitra wyglądał na zaskoczonego - miał minę jak widz na festynie, który nagle został wyciągnięty do zaprezentowania kolejnej sztuczki. “Co? Ja? Niemożliwe, o co ci chodzi?”, mówiło jego spojrzenie, ale mimo to nie stawiał oporu. Dał się przyciągnąć, obrócić, objąć, cały czas próbując dojść do tego co też jego ukochany wymyśli. A gdy już do niego dotarło, że skrzypek chce go przytulać i grać jednocześnie, aż stęknął z zaskoczenia. Chciał się odsunąć, ale ręka ze smyczkiem zatrzymała go w miejscu. O boże. O na Prasmoka. Byli prawie nadzy, a Aldaren go obejmował i jeszcze zamierzał zacząć grać - Mitra czuł jak jego mięśnie poruszają się tuż za jego plecami. Jednocześnie jednak był wolny - przecież wampir go nie trzymał, nie blokował mu drogi ucieczki, błogosławiony mógł się w każdej chwili wysmyknąć… Ale tego nie zrobił. Chłonął to nowe doznanie, a z gonitwy i kłębowiska myśli wyłaniała się przed nim zupełnie nowa perspektywa. Tak nowa, tak obca i tak niespotykana, że nie potrafił powiedzieć co ona w nim wyzwala. Poza tym, że było to wyjątkowo intensywne i pochodziło z samego wnętrza jego ciała. Podświadomie zacisnął kolana i lekko podkulił nogi, zawstydzony. Zamiast odpowiedzieć twierdząco, pełnym zdaniem, jedynie coś tam jęknął, że jest gotowy. Nie, nie był. Gdy ramiona Aldarena się poruszyły przeszedł go taki dreszcz, że aż zadrżał i głos uwiązł mu w gardle. Przegapił moment, w którym mógł się włączyć i nie był już w stanie nadgonić. Złapał Aldarena za nadgarstek.
        - Możemy zacząć jeszcze raz? - poprosił, używając tych samych słów co on. Głęboko nabrał tchu, by jakoś pokonać paraliż, który go ogarnął. Było lepiej, choć komentarz o sercu wcale nie pomagał. On naprawdę w tym momencie walczył o życie!
        Udało się. Zaśpiewał. I nawet głos mu nie drżał, a co więcej: był nawet w stanie się rozluźnić i na koniec rozprostował nogi. Z zamkniętymi oczami, leciutko opierając się plecami o Aldarena, wykonał swoją część duetu najlepiej jak potrafił, wkładając w każdą śpiewaną strofę tyle emocji ile tylko potrafił, tak jak to czuł. Żałował, że nie może patrzeć narzeczonemu w oczy, naprawdę tak by wolał - tak miło byłoby, gdyby mógł uczynić z tej piosenki wyznanie. Ale tak też było dobrze. Inaczej. Mitra nadal momentami drżał z nadmiaru bodźców i emocji, których wcześniej nie doświadczał i nie rozumiał, ale wiedział, że to nic złego. Tylko trzeba przestać obawiać się nieznanego.
        Po ostatniej strofie Mitra na moment wstrzymał oddech. Miękko opadł w ramiona swojego partnera, który jeszcze wygrywał ostatnie nuty, prawie jakby zapadł w sen. Gdy jednak tylko Aldaren skończył i odjął smyczek od skrzypiec, Mitra wysmyknął się z jego objęć, szybko obrócił się i usiadł naprzeciw niego z dziwnie podkulonymi nogami, jakby jednocześnie chciał usiąść skrzyżnie i wstać. Patrzył nieodgadnionym wzrokiem. Nim się odezwał, skrzypek zaczął się bronić. Błogosławiony z jednej strony chciał dyskutować, nabrał tchu, by zacząć pyskować, ale dotarło do niego, że wcale nie tego chciał. Z jękiem wypuścił powietrze, a jego ramiona zaokrągliły się w rezygnacji i wyczerpaniu.
        - Mówiłem ci, że mam delikatne serce! - obruszył się. - Mogło mi tego nie wytrzymać, tak się nie robi! To… To znęcanie się! Nie wybaczę ci jak nie weźmiesz odpowiedzialności za swoje szalone decyzje i mnie zaraz ładnie nie przeprosisz i nie udobruchasz! Wiesz jak mi serce wali?! - zapytał z teatralnym wyrzutem, kładąc dłoń na swoim mostku.
        - Mój ukochany jest niebezpiecznym szaleńcem - narzekał pod nosem, gdy już wymógł na Aldarenie bardziej delikatne czułości. - Ja nie wiem jak ja z tobą wytrzymuję. Bez ciebie miałem spokojne, poukładane, nudne życie, ale ty musiałeś przyjść i nadać mu kolorów. Czekaj tylko, przestanę nosić czerń i kupię sobie coś, nie wiem, niebieskiego, to wtedy zobaczysz do czego doprowadziłeś.
        I choć Mitra złorzeczył i narzekał, nietrudno było poznać, że to tylko dla formalności, bardziej by ukryć swoje skrępowanie nową sytuacją i emocjami, które go przerosły, niż przez to, że faktycznie był zły. Chciał być teraz głaskany i przytulany, by się uspokoić i przestać myśleć o tym, że praktycznie nagi opierał się plecami o tors Aldarena i było to dla niego dziwnie… Aż sam nie wiedział. Intensywne.
Awatar użytkownika
Aldaren
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Arystokrata , Uzdrowiciel , Artysta
Kontakt:

Post autor: Aldaren »

        Nikt normalny rzeczywiście nie cieszyłby się z niezbyt przyjemnych chwil ze swojego życia, nawet jeśli te doprowadziły do czegoś dobrego, jednakże Aldaren mówił po prostu to co czuł, nie zastanawiał się nad wypowiadanymi słowami, ani nad tym jak Mitra może to odebrać i co sobie pomyśli. Wampir był z nim zwyczajnie szczery i gdyby Zabor nie był niebezpiecznym demonem łażącym samopas po mieście, może by mu nawet podziękował za tamten incydent. Choć może nie - przez niego niebianin strasznie się martwił o nieumarłego, żeby nie powiedzieć, że się o niego bał. Aldaren zdecydowanie nie chciał, aby jego ukochany znów musiał przechodzić przez te straszne chwile, których wtedy prawdopodobnie doświadczył. To była zbyt wysoka cena. Natomiast co do innych sytuacji, nie miał chyba aż tak dużych wątpliwości.
        Na słowa ukochanego uśmiechnął się lekko, ale zamiast odpowiedzieć na jego pytanie i pewnie doprowadzić do wymiany odmiennych poglądów w tym temacie, wyznał partnerowi, że chciałby go uszczęśliwiać cały czas. Choć i przy tej kwestii Aldaren mógłby dyskutować. Na przykład poprawiając niebianina.
        "Naszych dni" - przemknęło w tym momencie wampirowi przez myśl, nie jednokrotnie przecież dawał Mitrze do zrozumienia, że jeśli nieumarły nie odejdzie z tego łez padołu pierwszy, to na pewno nie pozwoli go opuścić narzeczonemu samotnie. Jeśli nekromanta miałby umrzeć - skrzypek umrze razem z nim. Innej opcji dla siebie nie wiedział. Nawet nie chciał sobie wyobrażać życia bez Mitry, nie chciał wracać wspomnieniami do tego co było przed jego poznaniem. Faust był tym, który zabił Aldarena, natomiast Mitra zdołał przywrócić go z powrotem do życia. Niebianin był jego życiem. Bez niego, lazurowooki będzie po prostu martwy.
        Otworzył usta, by spróbować w jakiś bardziej subtelny i mniej dramatyczny sposób przedstawić błogosławionemu swoje przemyślenia, jednak Mitra skutecznie go uciszył i zamknął temat swoim pocałunkiem. I jak niby Aldaren miał z nim dyskutować? Wredny, podstępny nekromanta.
        Jak raz granie na skrzypcach dla swojego ukochanego, nie było dla wampira zbyt satysfakcjonujące. A przynajmniej nie z początku, gdy zaczął grać pierwsze utwory tak nudne i charakterystyczne dla dworskich balów, tyle razy wybrzmiewające z jego instrumentu, że Aldaren mógłby zasnąć w tej pozycji i nawet na chwilę nie przerwać gry. Zmieniło się to jednak, gdy zobaczył jak oczarowany jest jego partner, jak ułożył się na boku, skupiony wyłącznie na nim z rozmarzeniem w oczach. Był to niezwykle hipnotyzujący widok, przez który bardziej zaangażował się w wydobywaną ze skrzypiec melodię. I nawet się przy tym nie rozkojarzył, a już na pewno nie tak, jak w momencie, gdy podczas granych "Snów i cieni" rozbrzmiał nagle anielski głos Mitry. To było tak magiczne, tak przejmujące... Jak spełnienie marzeń, o których nawet nie miał pojęcia.
        Kiwnął błogosławionemu głową, wtulając swój policzek w jego dłoń, gdy pozwolił mu uspokajającym tonem zacząć od początku. Nim jednak na nowo zaczął przyszła mu do głowy pewna myśl, którą ciężko było mu zignorować i o której konsekwencjach nawet nie myślał. A przynajmniej w tej chwili nie miały dla niego najmniejszego znaczenia.
        Porwał Mitrę w swoje objęcia i przyciągnął do siebie zaraz zamykając w "skrzypkowej klatce". Co prawda Mitra ostrzegał, że miał już wystarczająco wrażeń na jeden dzień i odrobina więcej mogła być niebezpieczna, jednakże wampir nie mógł się po prostu powstrzymać. Nie to, że zapomniał o ostrzeżeniu ukochanego, bo sam zaraz wyszeptał mu do ucha swoją groźbę odnośnie tego, że serce Mitry mogłoby nie wytrzymać. Poza tym nie zmuszał blondyna do siedzenia w jego ramionach i nie trzymał go na siłę - grał przecież na skrzypcach, niewiele siły Mitra potrzebował by odepchnąć odgradzającą go od wolności rękę ze smyczkiem i uciec jak najdalej od wampira. Ani przez chwilę nie pokazał po sobie, że pragnął wydostać się z tej "klatki". Co prawda na pytanie Aldarena o gotowość do ich występu w duecie nie potrafił normalnie odpowiedzieć i nie zaczął śpiewać w chwili, gdy przyszła jego kolej, jednakże skrzypek doskonale rozumiał, że zaskoczył "odrobinkę" swojego partnera. I nie miał do niego o to najmniejszych pretensji.
        - Oczywiście - mruknął łagodnie, gdy tym razem to Mitra poprosił o jeszcze jedną próbę. Chciał go pocałować przy tym w szyję, jako dowód, że nie jest na niego zły ani nic tych rzeczy, ale powstrzymał się, uznając, że to mogłoby być już stanowczo za wiele. Zwłaszcza, że widział jak jego partner drżał w jego objęciach z powodu nawet najmniejszego ruchu mięśni wampira.
        Zaczął znów grać i tym razem wszystko udało się tak, jak powinno - Aldaren zagrał całą melodię od początku do końca bez zgubienia czy pomylenia ani jednej nuty, a Mitra zaśpiewał przepięknie, nawet nie słychać było w jego głosie nuty zdenerwowania. To było... naprawdę satysfakcjonujące doświadczenie, które niewątpliwie skrzypek będzie bardzo długo wspominał. Choć pewnie i tym razem nekromanta miałby inne zdanie na ten temat. Zwłaszcza biorąc pod uwagę to, jak szybko wyskoczył z objęć nieumarłego po zagraniu ostatniej nuty. Doskonale wiedział co się teraz święci, więc nim Mitra zdążył dojść do siebie i zacząć obsypywać skrzypka zarzutami, ten od razu wyprowadził swoją linię obrony.
        "Doskonale o tym wiem" - pomyślał, trzymając jednak język za zębami i słuchając uważnie oskarżeń partnera. Trudno mu jednak było przyjmować to wszystko z pełną powagą, ale też nie szczerzył głupio zębów do Mitry. Udało mu się to jakoś pogodzić, przez co na twarzy przez cały czas gościł mu subtelny uśmiech. Jak niby miał się przejmować wyrzutami niebianina, który tak uroczo wyglądał, gdy się tak rzucał? A poza tym, choć miał możliwość ucieczki, nie skorzystał z niej. Aldaren domyślił się, że była to wyłącznie złość na pokaz. Z resztą Mitra miał to do siebie, że jak coś go przerastało, to musiał sobie pomarudzić. Mitra pewnie nawet nie zdawał sobie sprawy jak słodki był w takich chwilach - próbował udawać wielce groźnego i rozgniewanego, a zamiast tego był niezwykle rozczulający.
        "Wiem. To najpiękniejsza muzyka, której nawet najwybitniejsi wirtuozi nie potrafili by stworzyć" - odpowiedział jedynie w swoich myślach, patrząc na ukochanego z niezmienną czułością, biernie przyjmując na siebie kolejne wyrzuty narzeczonego. To było dużo bezpieczniejsze, niż wypowiadanie swoich myśli na głos i dzielenie się nimi z Mitrą, który mógłby się rozsierdzić jeszcze bardziej, albo zamknąć w sobie. Aldaren na pewno tego nie chciał. Zwłaszcza, że zdążył zauważyć, iż takie narzekanie Mitry, było zwyczajnie czymś w rodzaju jego mechanizmu obronnego, który miałby niby pomóc niebianinowi uporać się z własnymi emocjami czy stresującą sytuacją. A przynajmniej tak to wampir odbierał.
        - Może rzeczywiście odrobinę przesadziłem - zgodził się z partnerem, choć nie było słychać w jego głosie ani granika skruchy, a swoją satysfakcję skutecznie tłumił. Tak samo jak odebranie słów blondyna jako komplement.
        - To się więcej nie powtórzy mój aniele, już będę grzeczny - obiecał szczerze klękając z pochyloną głową przed niebianinem, którego jedną dłoń delikatnie ujął i pocałował, dopiero po tym spojrzał mu z miłością głęboko w oczy. - Udobruchałbym cię obietnicą zrobienia ci słodkich omletów po powrocie z plaży? - zapytał kontrolnie nie tracąc łagodnego uśmiechu z twarzy.
        - No już chodź tu do mnie i się nie bocz tak. Przepraszam - przysunął się do niebianina, siedząc obok niego i objął go ramieniem, przytulając do swojej piersi i całując go czule w głowę, głaszcząc go delikatnie po włosach w między czasie. Serce samego wampira waliło jak szalone, choć wcale nie było tego po nim widać. Nie to, że się obawiał konsekwencji lub stresował się zarzutami Mitry, po prostu ich wspólne muzykowanie, trzymanie ukochanej osoby podczas robienia tego co naprawdę kochał - tworzenia muzyki... To było dla niego naprawdę niezwykłe, niezapomniane, trudne nawet do jednoznacznego określenia, przeżycie. Nie było wątpliwości, że był wariatem, ale odpowiedzialny za to był Mitra - Aldaren oszalał z miłości do niego.
        - Widzisz jaka to ze mnie zła, bezwzględna, krwiożercza i nieznająca litości bestyja? Chociaż wydaje mi się, że chyba ci kilka razy o tym wspominałem - mruknął, dusząc w sobie rozbawienie i cały czas przytulając policzek do głowy błogosławionego i go głaszcząc delikatnie po włosach. - Cóż ja niedobry narobił. Toż to karać za coś takiego powinni - stwierdził, idąc za ciosem słów wypowiedzianych przez Mitrę. Nie ukrywał tego, że udawał swoje przejęcie "groźbą" partnera. Sam uważał, że przepięknie by się prezentował w innych kolorach, niż czerń, jednak z drugiej strony gdyby zaczął się nazbyt wyróżniać w tłumie, mógłby skupić na sobie nieprzyjemne sytuacje czy kłopoty. Aldaren musiałby wtedy chodzić z nim zawsze i wszędzie, tak dla bezpieczeństwa nekromanty, by żaden wampir nawet nie próbował się do niego zbliżyć.
        "W bieli wyglądałbyś jak anioł" - przeszło mu przez myśl, ale wolał nie dorzucać do pieca tym pomysłem. Zwłaszcza, że zdawało się, jakby Mitra zaczął się uspokajać. Aldaren nawet na moment nie przestał go przytulać i głaskać po głowie, co jakiś czas szepcząc uspokajająco do niego i przepraszając łagodnie.
Awatar użytkownika
Mitra
Splatacz Snów
Posty: 357
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Błogosławiony
Profesje: Mag , Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Mitra »

        Ależ Aldaren był bezczelny! Widać było po nim, że nie czuje cienia skruchy za to, co zrobił niebianinowi i na co go naraził. Uśmiechał się! I… I… Mitrze to jednak aż tak nie przeszkadzało. Sam podświadomie czuł, że to co z siebie wylewał to nie była złość tylko prędzej wstyd. Przerastał go chaos w jego własnej głowie i podświadomie przerażało to co czuł. Jeszcze nie był na to gotowy. Ten rodzaj bliskości to nadal było dla niego za wiele - chciał tego, naprawdę, chciał być z Aldarenem tak blisko jak to tylko możliwe, być jego partnerem już tak… bez żadnych głupich zahamowań. Ale to działo się tak strasznie szybko i przez to czasami wybuchał. W sumie dobrze, że jego narzeczony się tym aż tak mocno nie przejmował, bo nieraz skończyłoby się to kłótnią.
        - No - burknął, uznając, że po pierwszej fali wyrzutów narzeczony naprawdę się z nim zgodził. Nieważne, że w jego głosie nie było skruchy, liczyło się samo to, że przyznał mu rację. Nadal był jednak lekko nadąsany, gdy skrzypek przed nim uklęknął. Jaśniepańskim gestem pozwolił ująć się za rękę, a głowę obrócił w bok, by na niego nie patrzeć w manifestacji urazy. Zerknął na chwilę, czując jego wargi na swoich palcach i jak ich spojrzenia się spotkały to już nie mógł udawać obrażonego. Poważnie rozważył jego propozycję.
        - Dobrze, ale ze śmietaną - zastrzegł. A gdy Aldaren w końcu złożył tę najważniejszą propozycję i w końcu dał się Mitrze przytulić, nie musiał długo czekać aż błogosławiony wpadnie mu w ramiona. Nie by nie tak dawno w pośpiechu z nich uciekał… Teraz jednak przytulał się i burczał pod nosem jakby był zwierzątkiem, które doznało ogromnej krzywdy i się żaliło. Gdy tak siedział, przesunął przypadkiem dłoń na mostek swojego partnera, a czując pod dłonią bicie jego serca, zatrzymał ją tam. Łypnął czujnie na niego, ale milczał. A raczej dalej złorzeczył po swojemu i nie poruszał jeszcze tematu, który nasunął mu się na myśl.
        - Nawet mi to udowodniłeś! - potwierdził jego naturę bestii. - Tak to jest jak się człowiek zwiąże z wampirem i to tak szalonym jak ty - westchnął przejmująco. Każde wygłupy muszą mieć jednak swój kres. Mitra sobie pomarudził, wygadał się i przeszło mu. Siedział tak w ramionach Aldarena, przytulał się do niego i powoli uspokajał oddech i serce. Coraz bardziej sennym wzrokiem patrzył na morze i powoli chylące się ku zachodowi słońce, którego złote promienie zaczynały odbijać się od grzbietów fal.
        - Ty też byłeś zdenerwowany - oświadczył po dłuższym milczeniu, spoglądając na swojego partnera. - Czułem jak ci serce bije, prawie tak samo mocno jak mnie.
        Czego by nie mówić, Mitra był całkowicie pewny, że to nie było przypadkiem wyczuwane jego własne tętno tylko naprawdę czuł puls Aldarena. Przyspieszony, ale… Jak teraz myślał, to raczej nie ze zdenerwowania. I nie z tego samego powodu co on. Więc… To chyba było ze szczęścia? Chyba mu się podobało. Obojgu się podobało tylko dla Mitry to było jak ten lot na grzbiecie demonicznego ptaka - cudowne doświadczenie, ale wyczerpujące.
        - Wiesz… To było miłe - wyznał błogosławiony, gdy już ochłonął. - Tylko dzisiaj tyle się działo i to było tak nagle i… Trochę mi od nadmiaru nerwy puściły. Przepraszam, strasznie się zachowałem tak na ciebie krzycząc. Wybaczysz mi? Żebyśmy byli kwita odpuszczę ci te omlety - zaproponował.
        - Ale jeny… Nadal nie potrafię wyjść z podziwu jak ty pięknie grasz. Naprawdę cudownie. Myślałem… Powiem szczerze, nie przypuszczałem, że zagrasz tę balladę, bo ona nie jest na skrzypce, ale tak dobrze ci poszło… Jesteś strasznie utalentowany - zapewnił po raz wtóry, obejmując partnera za szyję i dając mu długiego, czułego całusa.
        - Nauczysz mnie tak kiedyś? - zapytał nagle, gdy rozłączyli usta. - Może jak wrócimy do domu? Na pewno ci nie dorównam, ale przyjemnie byłoby chociaż spróbować.
Zablokowany

Wróć do „Dalekie Krainy”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości