Dalekie Krainy[Sawanna Nurwijska] Poprzez trakty - Postój na Sawannie.

Poza Środkową Alaranią istnieją setki, najróżniejszych krain. Wielka Pustynia Słońca, Góry Księżycowe, archipelagi wysp, płaskowyże, mokradła, a nawet lądy skute wiecznym lodem. Inny świat, inne życie, inni ludzie i nieludzie. Jeżeli jesteś podróżnikiem, czy poszukiwaczem przygód wyrusz w podróż w najdalsze zakątki wielkiej Łuski Alaranii.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Faruq
Zbłąkana Dusza
Posty: 3
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Człowiek - Alarian
Profesje:
Kontakt:

[Sawanna Nurwijska] Poprzez trakty - Postój na Sawannie.

Post autor: Faruq »

Pośród traw Nurwijskiej sawanny można odnaleźć okazjonalne wsie czy nawet małe miasteczka, które swoje przetrwanie zawdzięczają albo lokalnej przyrodzie, albo wybitnej specjalizacji ich rzemieślników. Nie dziwi więc, że nie jedna karawana preferuje obierać trasę przez miejscowości jak te, kiedy kierują się do (lub z) Na'Zahir. Na jednym z targowisk akurat zatrzymała się karawana prowadząca z pustynnej stolicy, gdzie kupcy szukający dobrego zarobku próbują zarobić na codzienny chleb. Na pokładzie korowodu wozów, oprócz standardowego zbrojnego ramienia najemników, którzy przyodziani w standardowe jasnobłękitne umundurowania oraz różnorako, lecz rzadko kiedy biednie, ubranych kupców, odnalazł się i ten co w pewnym sensie pełnił rolę obu.

Faruq był ubrany dziś dość lekko. Jego ulubiony turban z czerwonym piórem stanowił doskonałe nakrycie głowy na każdą pogodę, więc i ten charakterystyczny element pozostawał niezmienny. Długa lekka szata wykonana z aksamitu i jedwabiu, przeszywana jasnobłękitną nicią i gdzieniegdzie gustownie wisząca złota biżuteria, pozwalała mu nadal emanować przepychem, lecz pozwalając mu czuć się swobodnie w ten słoneczny dzień. Spoczywał on na swoim wozie, który stanowił też i swoisty stragan, który obwieszony nie tylko szeroką gamą szat, koszul czy spodni, ale i gustownymi dodatkami pokroju rękawic czy apaszek oraz długich zawiniątek egzotycznych tkanin, które kusiły potencjalnych kupców.

W tej chwili jego atencja była skupiona na jednym z lokalnych, a harmider jaki rozbrzmiewa dookoła karawany nieco tłumi ich konwersację, lecz zdaje się, iż trwało targowanie o jedną ze skromniejszych koszul. Kupiec brzmiał jak gdyby chciał ugrać trochę niższą stawkę, a sprawny krawiec próbuje się przed tą obniżką uchronić.
Awatar użytkownika
Funtka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 148
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Uczeń , Artysta
Kontakt:

Post autor: Funtka »

        Miała wiele pytań.
O wiele więcej niż odpowiedzi.
Nigdy bowiem nic nie przygotowało jej na taką… przygodę i żadnych gotowych szablonów postępowania nie zdążyła sobie przygotować. Nie wiedziała jak się zachować. Miała tylko pytania.

Co powinna zrobić? Dlaczego ją tu przeniesiono? Jak? Kim była filetowa maszkara, która to zrobiła? Jakim cudem mówiła w ich języku? Jaką magią się posługiwała?

Wszystkie te pytania zadawała sobie w kółko i na okrągło przez ostatnie sześć godzin, choć ich ważność malała wraz z rosnącym głodem i coraz donioślejszymi nawoływaniami zagubionej logiki. Bo choć pytania dotyczące Niespotykanego, kusiły myśli samą swoją obecnością, to te bardziej prozaiczne były w tej chwili istotniejsze.

Gdzie jest? Co ma przy sobie? Jak odnaleźć drogę? Jak wrócić do domu? Jak zapewnić sobie środki do życia?

Tym teraz musiała się zająć. Fioletowa istota przenosząc ją nie zapomniała ani o jej skrzydlatej, choć nielotnej towarzyszce, ani o torbie zabranej z Efne, ani o koszulach - nawet (co Funcię raczej przerażało) zmieniła jej strój na tak zwany ,,bardziej odpowiedni” i tak dziewczyna sunęła przez trawy w jasnozielonej szacie, która była większą nieco wersją ubrania, z którego niegdyś wyrosła, nad głową zaś trzymała różową, letnią parasolkę. To wszystko otrzymała na drogę - brakowało jej tylko bukłaczka z wodą i zapasów żywności na dwa choćby dni.

Najgorsze zaś, że była na zupełnym odludziu. Nie widziała żadnego traktu czy drogi - powietrze tu było rozgrzane i pachniało obco, krzewy zaczepiały nieznajomym kształtem, a absurd wydarzeń z Turmalii kazał wierzyć, że wszystko to sen lub majaki.
Niestety zmęczenie, głód i ciągłe narzekanie smoczycy kazały Funci nie wątpić dalej w realność wszelkich zjawisk - z drugiej zaś strony właśnie panika i paplanie towarzyszki podróży otrzeźwiły ją i pozwalały racjonalnie myśleć. W końcu słyszała już nie raz w opowieściach o podobnych możliwościach… bardziej martwiło ją to, że nie trafiła na losowy portal lub bezimienne siły siejące chaos - a że nietoperzasta istotka bez aury zwracała się do niej bezpośrednio i wyraźnie to od niej czegoś chciała. Obserwowała ją?

Bardzo to było możliwe. W końcu stwierdziła, że wie dlaczego Funcia opuściła Efne, a nie było to coś oczywistego nawet dla znajomych dziewczyny. Wiedziała, że w myślach nazywa Fabia ,,chabrookim”… wiedziała wszystko! A jednak nie pokazała się aż do tej pory i chyba nie miała zamiaru. To było okropne - świadomość, że nęka cię byt obdarzony wolą i fioletowym futrem. Tylko jaki był jego cel?

Dziewczyna pokręciła głową. Nie. Nie teraz. Nie ważne z kim miała do czynienia jeżeli zaraz padnie tu z głodu. Już i tak pierwsze godziny przesiedziały z Amari pogrążone w zupełnej panice i tylko obecność tej drugiej i jej bezsensowne teorie przywróciły Yuumi do porządku.
Teraz zaś szły, szły obok siebie, mając nadzieję znaleźć czy to źródło wody, czy kogokolwiek z kim dzieliłyby Wspólną Mowę. Należało w tej chwili porzucić zastanawianki i skupić się na działaniu.

- Jesteś pewna, że to dobry pomysł? Zdaje się mało prawdopodobne żeby się udało - wyjęczała Amari kiedy Funcia nakręciła mechanicznego wróbelka, nowo zaklętego, i pozwoliła mu wyznaczyć kierunek, w którym się zaraz udały.
- Wszystko teraz wydaje się możliwe. - Westchnęła Funcia łapiąc zawracającą zabawkę w dłonie.
- Czego właściwie on szuka? Kiedy go nakręcasz?
- Wedle instrukcji - tu z dreszczem niepokoju wyjęła zapisaną na fioletowo karteczkę - leci w stronę najbardziej teraz upragnionej przeze mnie koszuli. W domyśle do osoby z tą koszulą związaną. Tak zakładam… o ile warto w ogóle coś w związku z tym zakładać.
- Koszuli! A w czym to nam pomoże? Jakiej teraz pragniesz? Czy to działa? Jesteś pewna?
- Nie jestem. Testuję. Ale coś w tym może być. Kilka razy myślałam o koszulach z Kryształowego Królestwa… zawsze leciał wtedy tam. - Wskazała kierunek, który nazwałaby północno-zachodnim, choć wcale nie miała co do tego pewności. - Teraz zaś myślę o kimś, kto jest najbliżej nas…
- A jeśli nie ma koszuli?
- Nie wiem, pewnie go miniemy i dotrzemy do osoby w odpowiednim ubraniu.
- Bez sensu!
- A nawet nie wiem jaka jest definicja ,,koszuli”, która tutaj działa.
Teraz to Amari westchnęła. Świetnie! Jej Funcia w ogóle nie umie się odnaleźć i pomóc! I choć w zasadzie jako magicznemu stworzeniu bez domu i powiązań było jej wszystko jedno gdzie się znajduje, to ceniła sobie wygody i znajome zapachy… dopiero co poznawała las elfów, a tu już ją gdzieś wywiało… i to wbrew jej woli! Skandal i poniżenie!

Gdyby wiedziała, że Funcia nie szaleje tylko dlatego, że są razem, pewnie policzyłaby to sobie za zasługę i uznała się za przydatniejszą od ludzkiej przewodniczki. Na szczęście dziewczyna nie chwaliła się tym, a jedynie w milczeniu uświadomiła sobie, że znalezienie przez nią niedawno, gadającej pseudo-smoczycy, która od tej pory jej towarzyszyła było niewiele bardziej szokujące niż teleportacja w odległe miejsce przez byt nie z tego świata. Skoro więc z Amari się dogadała i uznała ją za coś oczywistego, czemu miałaby nie pogodzić się z tą krainą, w której teraz była? Może - po zadbaniu o swoje podstawowe potrzeby - należało posłuchać rad Fioletowej i liczyć na to, że zadowolona jakoś zrekompensuje im niewygody i trudy zadań?
Chociaż szczerze mówiąc wolałaby przejść pół kontynentu o własnych siłach niż znowu się z nią spotykać.

Właśnie… Rozejrzała się po równinie rozciągającej się po sam horyzont w każdym kierunku. Niepojęte odległości wypełnione trzaskiem suchych traw i melodią żaru. Starała się nie myśleć o tym jak je pokona. Gdyby chociaż Amari umiała latać… pokrzepiała się jednak myślą, że w razie czego będzie mogła usiąść na jej grzbiecie albo wyśle ją po pomoc. Nie miała do niej co prawda pełnego zaufania, ale liczyła na to, że postawiona w sytuacji ekstremalnej skrzydlata okaże się większym wsparciem niż okazywała to na co dzień.

Podążały uparcie w kierunku wskazanym przez wróbelka, a kiedy Chaos po raz dwudziesty miała zacząć narzekać na irracjonalność tego postępowania, w oddali ujrzały poruszający się miarowo kształt. Rozpływał się on w upale, ale szybko doszły do wniosku, że musiał to być jaki powóz, a co za tym idzie - była tam też droga! Kiedy lekko zboczywszy w jej kierunku, przyuważyły kolejne pojazdy i jeźdźców, poczuły dziką radość i niepomierną wręcz ulgę. Do tej pory w miastach największym zmartwieniem Funcni było to, że jest zbyt nieśmiała, by o coś poprosić lub, że wrodzona gospodarność zabrania jej kupić zbyt drogie ciastko. Po raz pierwszy doświadczyła kłopotów, przy których rozmowa z nieznajomymi napawała ją takim optymizmem, że nie mogła przestać się uśmiechać.
Serce biło jej jak szalone. Nie miała siły myśleć o niebezpieczeństwach związanych z obcymi osobami czy takąż kulturą. Nie umiała przejąć się ich reakcją na Amari. Mogła jedynie topić się w uldze, że nie padnie z pragnienia gdzieś w dziczy, a jej objedzone do kości ciało znajdzie za parę lat przypadkowy podróżnik.
Na szczęście takie uniesienie nie mogło trwać długo.

Otumaniona wszystkim co je spotkało, a także zwyczajnie nie mając wyboru, zaczęła zlewać się z gęstniejącym tłumem lokalnych mieszkańców i kupców w płaszczach, których wzory doprawdy niewiele jej mówiły. Słyszała jednak znajome słowa i pozując na silną, w ogóle nie zagubioną dziewczynę ze smokiem u boku, parła twardo w las straganów, domków i zabudowań gospodarskich.


Dwa dni później młoda uzupełniła już zapasy, a jej stosunek do świata na powrót stał się sceptyczny i nazbyt ostrożny. Tylko zupełnym fartem udało jej się wkupić w łaski jednej gospodyni i zapłaciwszy rozmową, której już nawet nie pamiętała za nocleg, dostała wraz z Amari pozwolenie na spanie w stodole. Nie wiedząc co może zrobić po zebraniu informacji i wydaniu nielicznych oszczędności, postanowiła dać Fioletowej szansę i wypełnić otrzymane przez nią zadanie.
Przepłukała jedną z otrzymanych koszul i dołożyła wszelkich starań, by zmyć z niej plamy krwi. Nie miała jednak przyborów do zaszycia dziur, a i magią nie udawało jej się naprawiać ich w przyzwoitym tempie. Odwodzona przez Chaosa, ale pchana determinacją postanowiła znaleźć krawca i wydać resztki pieniążków - z rozumem w pakiecie - na naprawę demonicznego odzienia.

Była w tym mieście nikim, co o dziwo było dla niej nową okolicznością. W Kryształowym znano jej babkę, w Efne Kinalalego… w Turmalii zaś nie zdążyła za wiele zrobić. Tylko znaleźć pracę, miejsce do spania i wysłać do rodziców list z adresem do korespondencji! I co? Teraz nikt nie wiedział gdzie jej szukać… Nie mogła też nikogo poprosić o pomoc.
Musiała zadbać sama o siebie. Niosąc w ręku podniszczone okrycie, w drugiej zaś parasolkę osłaniającą od słońca, rozglądała się chłodno po placu targowym niewielkiej mieściny, z której musiała wyruszyć, choć nie wiedziała jak to zorganizować. Cicho liczyła jednak na to, że jeśli naprawi koszulę będzie mogła wrócić do domu…

W końcu zauważyła kogoś, kogo jeszcze wczoraj na pewno tu nie było i dała by głowę, że niedługo znów może go nie być. Przejezdny kupiec!
Przystanęła z boku patrząc jak mężczyzna targuje się w nieznanym jej języku z jakąś kobietą. Potem jednak przeszedł na Wspólny. Ech… jakie miała szanse przegadać tego pana? U siebie nigdy by pewnie nawet nie próbowała. Ale w tych okolicznościach nie mogła iść na łatwiznę. Musiała być tak szalona jak nakazywał ogłuszony rozsądek.

- Przepraszam bardzo - Zagadnęła, gdy mężczyzna osiągnął cel, a klientka zapłaciła należność. - Czy dostałabym u pana igły i nici potrzebne do zaszycia tego nieszczęśnika? - Mówiąc to pokazała kupcowi obszerne męskie odzienie z trzema porządnymi rozdarciami na plecach.
        I szczerze mówiąc nie liczyła na zbyt wiele. Kupiec wyglądał bogato, a i nawet marniejsze z jego towarów były zapewne dobrej jakości. Wszystko to jak nic było drogie. Miała tylko nadzieję, że nie postanowi jej zignorować - bo niestety ubrana była nietutejszo - dość skromnie, choć też nie biednie. Zawyżać więc czy obniżać cenę? Czy w ogóle warto?
Niby nosiła parasolkę jak dama, a zielona bawełniana szata przepasana niebieskim pasem były solidne i nowe. Z drugiej strony torba była już znoszona, oblicze zmęczone, a spojrzenie nieco nieobecne.
A jednak kupiec jakby uśmiechnął się przelotnie i zaczął oglądać koszulę. Co chwila mruczał coś pod nosem, po czym zaczął grzebać w drewnianych skrzyneczkach.
- Mam tu coś akuratnego… ale może zamiast kupować przybory zapłaciłaby panienka za usługę?
- A… a ile?
- Haha! Nie drogo moja pani, nie drogo. Ale doprawdy… kto panienkę wysłał z czymś takim…
"Nie chce pan wiedzieć" westchnęła w myślach, pamiętając, że odzienie należało ponoć do jakiegoś demona, a naprawę go zleciło jej magiczne dziwadło manipulujące przestrzenią. Świetnie!
- Nie mam teraz zbyt wielu klientów… skończę pracę myślę w przeciągu godzinki, z przerwami na targowanie się, oczywiście! - Zaśmiał się tubalnie, ale nie widząc wyraźnej aprobaty dzieweczki spoważniał nieco. Ona zaś przypomniała sobie, że zniechęcanie do siebie sprzedawcy nie jest najlepszą metodą obniżania ceny, więc zaimitowała uśmiech i błysnęła oczami, byle tylko nie musieć przepłacać.
- Dobrze, poprzechadzam się w okolicy i wrócę za godzinkę. - Zaćwierkała, dziwiąc się samej sobie. Takie zachowanie nie było w jej stylu… ale nie codziennie też oddawała do naprawy smoczo-demoniczną koszulę. Więc co jej szkodzi?

Ugłaskawszy sprzedawcę (tak jej się przynajmniej wydawało) postanowiła rozejrzeć się wśród straganów. Wyjęła nawet notesik i zaczęła szkicować co ciekawsze i bardziej egzotyczne towary. Minęła nawet jakiegoś innego krawca z turbanem na głowie, ale minęła go niezainteresowana. Nie miała kolejnej koszuli do zszycia, ani pieniędzy na fatałaszki dla siebie.

Chodząc tak zaczęła wyłapywać spojrzenia. Ludzie byli tu nieco inni niż na Równinach… były też ciemnoskóre elfy i wielbłądy wykorzystywane jako środek transportu. Kobiety patrzyły na nią nawet łaskawie, niektórzy panowie witali ją skinieniem, inni ignorowali. Niby typowo. A jednak miała wrażenie, że zwraca na siebie uwagę. Pewnie przez ten parasol…
Zaczynała czuć się niepewnie. Bardziej niż zwykle. Czasem ktoś ją potrącił, a innym razem miała wrażenie, że grupy młodzieńców śmieją się z niej…
Zapragnąwszy się ukryć dotarła na obrzeża targu i do składu kolorowej glinki. Przeważnie bawiły się w niej dzieciaki - ale teraz i ona pochyliła się nad barwnikami i wyciągnęła palce. Sprawnym ruchem zaznaczyła na swoich pliczkach dwie kreski - prowizoryczną maskę ukrywającą ją przed własnym strachem. Tak ozdobiona wróciła przez bazar z dumnie uniesioną głową zwracając na siebie uwagę co poniektórych i wyjątkowo niewiele sobie z niej robiąc. Nic o niej nie wiedzieli, więc… ich opinia nie mogła jej zaszkodzić. Dziewczynka z paskami na twarzy i Yuumi Terotto z Równiny Maurat nigdy nie zostaną ze sobą powiązane.

- O. Oh, to panienka? Co się stało? - zapytał krawiec, gdy wróciła z zapłatą.
- To? Ach, nic. - Uśmiechnęła się jeszcze bardziej nie po swojemu. - To taka tradycja…
- Ach tak. No więc proszę: koszulka jak nowa! - Zaprezentował swoje dziełko, a Funcia musiała przyznać, że robotę wykonał śpiewająco. Może jej matka zrobiłaby to lepiej, ale nie - nie będzie narzekać.
- Dziękuję bardzo. - Uśmiechnęła się i zaryzykowała targowanie ceny. Z chwili na chwilę przybywało jej pewności siebie i ostatecznie skończyła z całkiem ładnymi oszczędnościami w kieszeni.
Heh - nawet fajnie być czasem śmielszą osóbką…


Jednak jak śmiała by na tę chwilę nie była, najbardziej marzyła o tym, by naprawione ubranie stało się jej przepustką do domu. Wieczorem udały się więc razem z Amari na dłuższą przechadzkę i na zmianę trzymając materiał w górze, w świetle zachodzącego słońca starały się przywołać jakiś portal czy tam deszcz monet… A jednak nic się nie działo. Dlaczego?
- Mam wrażenie, że to nic nam nie da. - Westchnęła smoczyca padając zrezygnowana na ziemię. - Jak my teraz wrócimy?
- Nie wiem…
- I którędy!?
- Nie wiem…
- Muszę ci powiedzieć, że póki co najbardziej mi się podobało w tym całym Efne… nie, może nie… ale tam przynajmniej mogłam wejść do miasta, nawet jeżeli pełne było wariatów… lepsi wariaci w dzień niż sowy nocą! I robaki… chociaż nie, w zasadzie lubię robaki. A ty nie?
- Nie wiem…
- Funcia?
- Nie… umm?
- Powiedz… naprawdę nie wiesz co my teraz zrobimy?
Dziewczyna przełknęła ślinę. Gardło jej się ścisnęło.
- Nie…


,,Drogi Kinalali” Zaczynał się list, który drżącą ręką pisała w zapadającej ciemności.
,,Być może nie uwierzysz, ale siedzę właśnie na suchej trawie, w miejscu, którego zupełnie nie znam, pod drzewami, których nazw nie pamiętam. A Amari (i w to już zapewne uwierzysz) biega dookoła z zaszytą koszulą w pysku i stara się otworzyć portal, który zabierze nas do domu. Już trzy dni jesteśmy na Sawannie Nurwijskiej. Niezwykłe prawda?”
Łza skapnęła na papier.
,,Nie jestem już w Turmali. I nie mam jak się skontaktować z kimkolwiek kogo bym znała. Nawet z Tobą. A chciałabym. Jednak ile bym nie pisała Ty jesteś zapewne gdzieś daleko, z… ze swoimi sprawami. Nieważne. Mam nadzieję, że Tobie lepiej się układa. I jeśli kiedyś się spotkamy to chcę móc spojrzeć Ci w oczy, dlatego przepraszam. Powinnam była bardziej Cię wspierać. Mam nadzieję, że mimo tylu innych osób nadal o mnie pamiętasz. Ja często o Tobie myślę. I nie mam zamiaru…”

Nagły podmuch wiatru, silniejszy niż bywa los, wyrwał karteczkę spod jej ręki i uniósł list w górę, obracając go i wertując osobiste wyznania. Funcia patrzyła za nimi tempo, nie czyniąc nic więcej poza wyciągnięciem ręki, by je dla siebie zatrzymać… lecz wirujące słowa przeleciały obok tańczącej Amari i nie stykając się z ziemią pomknęły w dal, gdzieś w ciemność nocy.
Awatar użytkownika
Pani Losu
Splatający Przeznaczenie
Posty: 637
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Pani Losu »

Fioletowa także patrzyła za płynącym w powietrzu listem. Hehe… ciekawe czy mała wie jak blisko była swojego przyjaciela. I co stanie się ze słowami, które zapisała… Ale nieważne! Grunt, że:
- Brawo, zadanie wykonane! - Podleciała do człowieczki od tyłu i ukazała się w pełnej, nietoperzej krasie. - Pokaż no! - Nakazała Amari i wyciągnęła z jej pyska demoniczną koszulę. Zmrużyła oczy, ale nie miała do czego się przyczepić.
- Tak, tak, całkiem nieźle! Wiedziałam, że ci się uda! - zakrzyknęła radośnie. - A więc teraz… Ej, ale nie rób takiej miny. Znamy się już.
- N-nie, ja…
- Mniejsza! Powiedz no, nie podobało ci się?
- Co? Nie!
- Nie? - Fioletowa zdawała się zdziwiona. - Ech, marudna się trafiła. Słuchaj no, mi się podobało.
- To dobrze, ale…
- Cieszę się, z twojej radości! Chcesz pewnie wrócić do domu? - zapytała, ale trudno było powiedzieć czy Funcię czy może wgapiającego się w nią Chaosa.
Tak czy inaczej oboje pragnęli raczej tego samego.
- Ale ha ha! Widzicie, jeszcze nie mogę was tam wysłać. Po drodze macie sprawę do załatwienia. - W końcu zaczęła zwracać się do obojga, radośnie, niczym list, wirując w powietrzu.
- Ale… dlaczego!? - Funcia nie mogła stłumić w sobie zdrowego rozsądku, który choć bał się tej dziwnej istoty, koniecznie chciał zdobyć odpowiedzi. Dlaczego dawała jej (im) jakieś dziwne zadania? Po co!?
- A dlaczego nie? - Skrzydlata uśmiechnęła się i spojrzała bystro w dziewczęce oczęta. - Powiedzmy, że to był ekstremalny test… teraz coś prostszego. Zabiorę cię do pewnego lasu. Stamtąd będziesz mogła trafić do miasta. Ale zastanów się czy nie wolisz tego zrobić po zdobyciu następnej koszuli… na własną rękę.
- Ee?
- Spróbuj! - Zachęciła ją, po czym nieco się niecierpliwiąc zaczęła rzucać zaklęcie.

Ostatecznie Funcia nie dowiedziała się niczego konstruktywnego, ale przynajmniej zamiast na pustkowiu obok niewielkiej osady, znalazły się wraz z Amari w pobliżu potężnych, smoczych posągów… w kompletnej dziczy.

Ciąg dalszy - Funtka
Zablokowany

Wróć do „Dalekie Krainy”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości