Księstwo Karnstein[Księstwo Karnstein] Polityka i obyczaje

Miasta Karnsteinu są istnym kotłem, do którego wrzucono wielość nacji i upodobań architektonicznych. Wystawne domy w kolorach purpury i złota sąsiadują tutaj z dzielnicami, w których budowle mają być przede wszystkim funkcjonalne. Proste domy ułożone wśród wąskich, równoległych uliczek, wyłożonych kamieniami, zamieszkiwane są głównie przez mroczne elfy, dla których przepych jest zbędny. Po przeciwnej stronie są budowle, które zaskakują dbałością o szczegóły. Kolumny z głowicami przedstawiającymi sceny z legend.
Awatar użytkownika
Klivien
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 102
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Klivien »

Słuchała go w skupieniu, a wzrok miała spuszczony. Jego głos był bardzo przyjemny, niski i głęboki. Zbyt dawno już nie rozmawiała z kimś w ten sposób. Spokojnie i kulturalnie. Jakby podświadomie mocniej uścisnęła jego rękę. Odezwała się zaraz jak skończył swoją opowieśc.
- Na pewno w Karnsteinie hucznie świętujecie tamto wydarzenie. Z pewnością znajdzie się też wiele symboli upamiętniających smoka i owego strzelca.
Historia, która opowiedział była ciekawa i pobudziła jej wyobraźnię. Widziała w myślach atak smoka i bohaterską obronę miasta. Widziała ciemnoskóre elfy walczące z dzikimi bestiami o lasy i równiny. Pozazdrościła Medardowi, że pamięta tamte czasy. A może nie jest aż tak wiekowy?
Obróciła twarz w jego stronę i podniosła oczy na jego twarz. - A jaka jest twoja historia? Jak daleko sięgasz pamięcią Medardzie? Pamiętasz Karnstein jako dziki kraj?
Jeśli spojrzał w jej oczy, mógł zauważyc, że są spokojne jak nigdy dotąd. Zachowały chłodną barwę górskiego strumienia, ale rozpuścił się lód, którym były dotychczas zmrożone. Otwierała się przed nim po mału. Była gotowa mu zaufac, chociaż nosiła w sobie jeszcze bardzo wiele obaw co do jego osoby. Miała rozpuszczone włosy. Jasnobrązowe, kręcone kosmyki muskały jej policzki i czoło. Opadały na szyję, która wciąż szpeciła brzydka blizna.
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

Wykład ciągnął się i zdawał się nie mieć końca. Jednak Klivien wysłuchała całości w można by śmiało powiedzieć ogromnym skupieniu i ze sporym zainteresowaniem. Medard był w swoim żywiole, mało kto potrafił z nudnawych dziejów takiego dajmy na to Karnsteinu sklecić coś na kształt wyczekiwanej z utęsknieniem opowieści przy ognisku. Wreszcie niemłody przecież -zdając się na ludzki system pojmowania wieku- władca napotkał kogoś, z kim mógłby teoretycznie spędzić resztę życia, jeżeli oczywiście termin ten może być użyty w stosunku do nieumarłego krwiopijcy. Med szybko odpowiedział:
- W dniu napaści smoka na Nas-Ehr-Faet rzeczywiście cały kraj wyprawia uroczyste fety, a na nieboskłonie co i rusz śmigają feerie sztucznych ogni. W samym natomiast bohaterskim mieście smok urósł do rangi swoistego godła, symbolu, którego nie należy szargać bezpodstawnie. Za taką obrazę niejednego skazano na banicję i żywot infamisa - surowe bywają wyroki sędziów z Zagajnika, jeśli ktokolwiek urazi ich patriotyczne uczucia. Na rynku głównym, tuż nieopodal ratusza wzniesiony został monument przedstawiający walkę czworga Ciemnoskórych Elfów i rusznikarza-odmieńca dopiero co przybyłego do miasta z młodocianym osobnikiem Draconis rufus rufus, czerwonego smoka z gór. Cudzoziemiec dzierży coś na kształt prymitywnej fuzji i celuje w gada, Długouchy zaś szyją doń z charakterystycznych łuków kompozytowych. Wszystko zostało odlane z brązu, a rzeźby mają praktycznie naturalną wielkość. Scenę ustawiono na postumencie z granitu, a nań naniesiono makietę murów obronnych miasta z czasów najazdu gada. Zapewnić mogę, że dzieło to potrafi zaprzeć dech w piersiach. I to nawet istocie z pozoru niewrażliwej na "resentymenty" sztuki.
Ledwie skończył jeden wątek, a już powinien był udzielać odpowiedzi na kolejne, pomału opuszczające umysł Klivien pytania i problemy. Skierował się do niej i patrząc prosto w lazurowe oczy, rzekł:
- Czyżbym przypominał Ci sędziwego dziadka z obrazów tak ochoczo kupowanych przez śmiertelnych na jarmarkach? Niestety nie było przy tym nawet mego praprapradziada, który przyszedł na świat ćwierć wieku po owych pamiętnych wydarzeniach. A jeśli o mnie chodzi, liczę sobie siedemnaście i pół krzyżyka, co jednakże nawet i dziś mamy zakątki wymagające interwencji zbrojnej, by poddanym nie zagrażały zwierzęta, potwory i plemiona dzikusów. Takie dajmy na to - zatoczył zawijas na północ od Vaerren- Zapomniane Knieje czy stepy Crettinianu ze swymi sięgającymi horyzontu stadami mamutów. Dzikość jest wpisana w Karnstein równie silnie, jak wojny w świat śmiertelnych. - oznajmił czekając dalszych losów rozmowy. Wieczór mijał beztrosko.
So I bless you with my curse
And encourage your endeavour
You’ll be better when you’re worse
You must die to live forever
Jim Steinman

Every night, and every morn,
Some to misery are born.
Every morn, and every night,
Some are born to sweet delight.
Some are born to sweet delight.
Some are born to endless night.
William Blake

Pies patrzy na człowieka z szacunkiem, kot z pogardą, a świnia jak równy z równym. porzekadło Vaerreńczyków
Awatar użytkownika
Klivien
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 102
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Klivien »

Uwagę, że go postarzyła zbyła uśmiechem w milczeniu. Nie pytała o nic więcej, zapragnęła powsłuchiwać się w odgłosy nocnego Varren.
Wtedy tuż przed sobą usłyszeli piskliwy, płaczący głos i siarczyście klnącego mężczyznę. Za budynku wyłonił się osobnik rasy ludzkiej po wyraźnym nadużyciu alkoholu, który ciągnął za ucho płaczącą, kilkuletnią dziewczynkę. Przecięli ulicę i znaleźli się na ganku, najprawdopodobniej swojego domu. Mężczyzna pchnął dziewczynkę tak, że uderzyła twarzą w drzwi.
Klivien obserwowała całą scenę z opanowaniem. Za życia zapewne skoczyłaby na człowieka z oburzeniem, ale teraz czuła nieco inaczej. Puściła ramię Medarda i spokojnie podeszła do mężczyzny nim zdąrzył przekręcić klucz w drzwiach. Kilkoma szybkimi ruchami wywinęła mu boleśnie ramię na plecach.
- Nie spodobało mi się to, że zadajesz ból temu dziecku - syknęła mu do ucha, nie zwalniając uchwytu - A gdy coś mi się nie podoba robię się bardzo głodna...
Odsłoniła kły i zatopiła je w szyi człowieka celowo niedelikatnie. Krew była zaprawiona alkoholem, więc nie miała zamiaru wypić dużo. Popchnęła mężczyznę na drzwi, tak jak on zrobił to z dziewczynką.
- Od dziś będę twoim cieniem. Uderz ją ponownie, a ja oddam ci za nią. I uwierz mi. Nie odstąpię cię na krok.
Dziecko już na widok zębów Klivien pisnęło ze strachu. Popatrzyła na małą nieobecnym wzrokiem.
- Ty nie musisz się bać. Uczucia są jak kwiaty. Wielu sadzi własne ogródki, ale prawdziwą pasję czuję ten, dla którego cały świat jest ogrodem, wymagającym pielegnacji...
Powiedziała to natchnionym melancholijnym tonem i nawet już nie widziała dziewczynki, chociaż jej oczy skierowane były w jej stronę. Nie zauważyła też kiedy ludzie zniknęli wewnątrz domu. Z zamyślenia wyrwał ją dopiero głos Medarda...
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

Szli tak niemal bez jakiegokolwiek celu, aż tu nagle nieopodal jednego z szynków porozrzucanych po malowniczej okolicy jak psie "prezenty" po trawniku w miejskim parku wytoczył się wpierw potężny piwożłop, od którego aż dusił zapach spożytego wcześniej alkoholu i resztek pokarmów stałych. Następnie zaś ów ochlapus wtargał za kudły jakieś dziecko, po czym strzelił je w twarz z otwartej dłoni. Medard nie wytrzymał i ruszył z pomocą, ale Klivien udało się go ubiec. Rosły człek nie miał praktycznie żadnych szans. Aż miło było patrzeć, jak ciśnięty na ścianę moczymorda kwili z bólu i strachu niczym zarzynane cielę. wokół niego unosił się specyficzny, aczkolwiek odstręczający zapach kału i uryny, które wypłynęły zaraz po tym, jak kły krwiopijczymi zagłębiły się w cielsku obleśnego typa. Po skończonej interwencji dziewczyny, Medard rzekł:
- Jestem pod wrażeniem. Takie typy nie powinny chodzić bezkarnie nawet po takich spelunkach jak szynk, z którego toto wypełzło. Czas opuścić to miasto i udać się gdzieś indziej, do kolebki Karnsteinu.
Następnie przywołał wierzchowca i czekał na odpowiedź Klivien.
So I bless you with my curse
And encourage your endeavour
You’ll be better when you’re worse
You must die to live forever
Jim Steinman

Every night, and every morn,
Some to misery are born.
Every morn, and every night,
Some are born to sweet delight.
Some are born to sweet delight.
Some are born to endless night.
William Blake

Pies patrzy na człowieka z szacunkiem, kot z pogardą, a świnia jak równy z równym. porzekadło Vaerreńczyków
Awatar użytkownika
Klivien
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 102
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Klivien »

Nie oddaliła się od ganku domu, w którym zniknęli ludzie. Spuściła na chwilę oczy, po czym podniosła je na Medarda, ze spokojem, zdecydowaniem i powagę.
- Nie mogę z tobą nigdzie jechać, chociaż bardzo bym chciała. Nie rzucam słów na wiatr. Gdybym teraz stąd odeszła, ten człowiek jeszcze brutalniej wyżyłby się na tej dziewczynce za to co go przez nią spotkało. Obiecałam go pilnować i dotrzymam słowa. Zamierzam nie odstępować tego człowieka ani na krok w dzień i w nocy.
Klivien liczyła na to, że obserwują zwykłą, zapewne mało zamożną rodzinę znów nauczy się czegoś istotnego o świecie. O tym świecie, który dla niej liczył się najbardziej. O świecie uczuć i wartości. Miała bardzo filozoficzne podejście do egzystencji. W tym była całkowitym przeciwieństwem Medarda, który żył zdawałoby się sam dla siebie i brał z życia to co było dla niego korzystne.
- Przepraszam, jeżeli cię zawiodłam. Po prostu muszę tak postąpić. Czym jest kilka dni... może tygodnie rozstania, wobec wieczności, która znajduje się przed nami?
Awatar użytkownika
Aestar
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 53
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Pół-diabeł pół-pokusa
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aestar »

Aestar Suores Lharast, piekielny owoc chorej namiętności diabła i pokusy, który zszedł na tę ziemię, by szerzyć rozpustę przyprawioną szczyptą perwersji i całym morzem ekstazy. Wszelkie odpowiednie do tego celu narzędzia posiadał, wśród których nadrzędny i bezapelacyjny prym wiodła jego olśniewająca, nieludzko wręcz idealna uroda, której można było wyłącznie zazdrościć. Wystarczyło jedno spojrzenie, by zostać oczarowanym, jeden uśmiech, by się zakochać, a zaraz potem jedno zdanie, aby oddać mu się bez reszty po wsze czasy. Niestety, rozczarowaniem dla co niektórych mogło być to, że gustował on wyłącznie w kobietach, więc wszyscy amatorzy miłości męsko-męskiej mogli liczyć co najwyżej na ignorancję, a w skrajnych przypadkach na to, że będą mogli nosić głowę we własnych dłoniach.
Ważne było jednak to, że mu się tu podobało. Co prawda miał kilka zastrzeżeń, głównie pod kątem tego, iż nie mogąc przyjąć swej prawdziwej postaci musiał podróżować konno, lecz potencjał tych ziem i mnogość obiektów jego zainteresowania sprawiały, że Aes natychmiast zapominał o wszelkich niewygodach i czuł na nowo wypełniający go zapał do działania. Z tego co się dowiedziałem, całkiem zresztą przypadkiem, obecne miejsce w którym się znajdował nosiło nazwę Varren, zaś owe miasto leżało w księstwie Karnstein. Niewątpliwie było tu przyjemniej, niż w piekle, głównie za sprawą mnogości kolorów, jaką charakteryzowała się natura, choć ludzka zabudowa również miała w sobie coś, co przyciągało jego uwagę. Dlatego właśnie chcąc poznać owe miasto Piekielny zostawił konia w jednej z karczm i udawszy się na pieszy spacer, przechadzał się po okolicy chcąc ją jak najlepiej poznać. Nie trudno było się domyślić, że labirynt uliczek i alejek nie będzie stanowił zbyt wielkiej atrakcji, ustępując na rzecz parków, które niemalże puste po zmroku dawały nie tylko pewną dozę prywatności, lecz nade wszystko prezentowały się całkowicie inaczej, niż za dnia.
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

Podczas słuchania tego, co Klivien miała do powiedzenia na temat przyszłych losów dziecka, znęcającego się nad nim ochlapusa oraz tego, co mają z nimi wspólnego władca Karnsteinu i sama mówczyni, w głębi umysłu stwierdził, iż nie ma zbytniego pośpiechu, by zniknąć z Vaerren i pojawić się w mieście drzewiej zwanym Zagajnikiem. Kolebka Karnsteinu będzie musiała poczekać. W tym momencie liczyło się chyba tylko (przynajmniej dla Klivien) dobro, a może i życie małej plebejuszki. Gdy tylko skończyła swój pseudo-filozoficzny wywód (tak to odebrał Medard) na temat niemożności wyruszenia w dalszą podróż, książę odpowiedział:
- Masz rację, czego jak czego, ale czasu nigdy nam nie zabraknie. Ciekaw jestem dalszych reakcji tego pijanego zakapiora, który jeszcze nie tak dawno temu ani na chwilę nie wzdrygnął się przed wyżyciem się na bezbronnym dziecku, choćby i było ono niewolnikiem. Takie występki nie powinny mu ujść płazem, dlatego i ja zostanę w mieście. Ten łotr dostanie, na co zasłużył. Zobaczymy, co przyniosą kolejne dni.
Obiekt rozmowy zaszył się w swej ruderze jak zbity pies, ale niebawem wychyli choćby czubek nosa, a wtedy będzie można nauczyć go moresu gwoli sprawiedliwości i zgodnie z prawem Karnsteinu.
So I bless you with my curse
And encourage your endeavour
You’ll be better when you’re worse
You must die to live forever
Jim Steinman

Every night, and every morn,
Some to misery are born.
Every morn, and every night,
Some are born to sweet delight.
Some are born to sweet delight.
Some are born to endless night.
William Blake

Pies patrzy na człowieka z szacunkiem, kot z pogardą, a świnia jak równy z równym. porzekadło Vaerreńczyków
Awatar użytkownika
Klivien
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 102
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Klivien »

Zmarszczyła wąskie brwi na chwilę i przyglądała się rozmówcy z zastanowieniem.
- Myślę, że znam rozwiązanie, które pozwoli nam być w dwóch miejscach jednocześnie. Wyznacz człowieka do tego, by czuwał nad ta sprawą. jesteś władcą, czyż nie? Na pewno znajdzie się kompetentna osoba, która z przyjemnością podręczy owego osobnika we wskazany przez ciebie sposób. Lecz pamiętaj, że celem nie jest wymierzenie kary. Jest to działanie wychowawcze. Chcemy oszczędzi dziewczynce bólu, a nie krzywdzić kolejnego człowieka...
W tym momencie umilkła, bo zza Medarda wyłoniła się smukła, pełna gracji męska posta, którą wzięła za elfią. Zmrużyła swoje jasne oczy i przyjrzała się uważniej przybyszowi. Sprawiał wrażenie, jakby spacerował bez celu i to właśnie wydało jej się podejrzane. Piękny i młody mężczyzna... dlaczego miałby chodzi bez celu po ulicach tak rozrywkowego miasta. Czemu u jego boku nie ma kobiety? Czemu nie popija trunków w jakimś lokalu? Nie wygląda na poruszonego jakimiś uczuciami, które mogłyby go wygnać na świeże powietrze. Znacząco przeniosła wzrok z powrotem na Medarda. Ostrzegawczy błysk w jej oczach miał mu przekazać, że zbliżająca się osoba może być szpiegiem.
Po chwili zrobiła kilka kroków w bok, zachodząc nieznajomemu drogę.
- Przepraszam, ale ciekawość nie pozwala mi przepuścić pana bez pytania. Jakże to tak, że mężczyzna o pana urodzie spaceruje sam w tak uroczy wieczór?
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

Gdy tylko Med usłyszał nieco nadgryziony przez ząb czasu pomysł Klivien na zaprzęgnięcie kogoś do przypilnowania bijącego dzieci gagatka i ewentualnego utarcia mu nosa, przytaknął tylko kiwnięciem głowy. Potem odwrócił się i zobaczywszy fircykowatego jegomościa zmierzającego ku nim pomału, odpowiedział:
- W rzeczy samej. Któryś z Mrocznych powinien się nim zająć. Takie rzeczy wymagają nie mniejszej dyskrecji niż doprowadzenie do usunięcia niewygodnego władcy wasalnego państewka - Hirduch do'Dorrean z pewnością sobie poradzi z takim hultajem, jak ten pijaczek za drzwiami... A ten frymuśny paniczyk wygląda jakby się gdzieś zapodział i drogi powrotnej do domu nie znalazł. Z pewnością nie jest miejscowy, chociażby i w poczet autochtonów zaliczyć ludność bytującą w okolicznych osadach i stepowe centaury, do których w żadnym razie człeczyna podobny być nie może.
Władca odpowiedział podobnym gestem na sygnał rozpoznania możliwego szpiega, po czym podreptał za Klivien, by delikwenta dyskretnie podpytać o to i owo. Ciekaw był, co taki szlachciura wyprawia po ciemaku w mrocznych uliczkach kupieckiego Vaerren. Osobnik wydał się księciu z miejsca podejrzany, więc niezwłoczni wysłał opierzonego pocztyliona do najbliższego posterunku strażników. W liście była też wzmianka o przywróceniu dzieciobijcy do porządku i uczynieniu go przykładnym mieszkańcem miasta.
Następnie Medard wyszedł zza budynków i dołączył do rozmawiającej już z przybyszem Klivien. Rzucił:
- Właśnie, co taki dystyngowany człowiek robi w kompletnych ciemnościach w dzielnicy o szemranej sławie? Czyżbyś się zagubił w podróży powrotnej?
So I bless you with my curse
And encourage your endeavour
You’ll be better when you’re worse
You must die to live forever
Jim Steinman

Every night, and every morn,
Some to misery are born.
Every morn, and every night,
Some are born to sweet delight.
Some are born to sweet delight.
Some are born to endless night.
William Blake

Pies patrzy na człowieka z szacunkiem, kot z pogardą, a świnia jak równy z równym. porzekadło Vaerreńczyków
Awatar użytkownika
Aestar
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 53
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Pół-diabeł pół-pokusa
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aestar »

Ano właśnie, po co miałby spędzać taką noc w samotności, kiedy czekały na niego trunki, lokale i szeroko rozwarte kobiece uda? W gruncie rzeczy może i był zadufany w sobie, zwłaszcza kiedy spoglądał w lustro podziwiając swoją idealną sylwetkę, lecz czegóż można było oczekiwać po Piekielnym, który były w połowie pokusą i odziedziczył po niej coś więcej, niż tylko sam wygląd będący obiektem zazdrości lub szczerej nienawiści każdego, kto na niego spojrzał? Grunt, że dzięki temu nie było dla niego zamkniętej ścieżki, a jeśli taką napotykał, zawsze mógł użyć siły, która w niczym nie ustępowała jego urodzie. Kiedy więc wampirzyca zastąpiła mu drogę, na widok nieznajomej zatrzymał się gwałtownie wbijając w nią swoje czarne niczym węgle oczy. Przez chwilę przyglądał się jej bezwstydnie, jawnie szacując jej urodę, która jednak w żaden sposób nie zachwyciła go. Piersi miała za małe, biodra za wąskie, a do tego wzrostem nie imponowała. Wciąż jednak było w niej coś takiego, co sprawiało, że z chęcią odebrałby jej duszę albo chociaż sprowadził na złą drogę.
- Najwyraźniej nie było partnerki, która chciałaby mi towarzyszyć tej nocy.
Odpowiedział Klivien uśmiechając się przy tym w typowy dla siebie, nieco zadziorny sposób, unosząc lewy kącik ust wyżej od prawego. Cóż, nie dało się zaprzeczyć, że mężczyzna był olśniewająco piękny, wręcz idealny. Poza tym ciężko byłoby nazwać go fircykiem, bowiem luźna koszula i spodnie, obie części garderoby barwy czerni, nie maskowały jego sylwetki wskazującej na to, że jest co najmniej dobrze zbudowany. Do tego długi miecz na plecach również nie znajdował się tam dla zabawy, choć umiejętności jego posługiwania się nim można było sprawdzić jedynie w praktyce. Szkoda tylko, że pojawienie się mężczyzny zepsuło jego plany i przeniósłszy wzrok na domniemanego towarzysza drobnej kobiety, Aestar odpowiedział mu już poważniejszym tonem.
- Przybyłem niedawno i postanowiłem się przejść, poznać nieco miasto w którym zamierzam spędzić nieco czasu, nim udam się na spoczynek. Jestem nocnym markiem, dlatego porę uważam za odpowiednią do samotnych spacerów.
Nieco wysiłku silnej woli kosztowało go powstrzymanie rozbawienia na dźwięk słowa "dystyngowany", lecz na szczęście udało mu się to bez większych problemów. Teraz zaś czekał na to, co odpowie mu dwójka dość niezwykłych nieznajomych.
Awatar użytkownika
Klivien
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 102
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Klivien »

Nie odwzajemniła uśmiechu nieznajomemu, ale wyraz oczu miała łagodny. Górował nad nią, lecz nie na tyle, by musiała zadziera głowę. na wysokości oczu miała jego odsłonięty mostek. Musiała przyzna, że osobnik był niezwykle atrakcyjny. Klivien odbierała jego urodę jako wrażenie raczej estetyczne. Jej serce nie zabiło szybciej, ani nie podgrzała się w niej krew. Po prostu miło było oglądać coś tak pięknego.
Przywykła do tego, że mężczyźni lustrują ją wzrokiem i nie widziała w tym zniewagi, dopóki nie komentowali tego w prostacki sposób. Odczekała spokojnie, aż wzrok mężczyzny wróci do jej twarzy. Poprawiła zwiewny szal na szyi.
- Ja także jestem tu od niedawna gościem i także chciałam poznać miasto. Ten pan jest moim przewodnikiem - ukłoniła się zgrabnie w stronę Medarda stając tak, by każdy każdego dobrze widział - Jeśli miałby pan ochotę się do nas przyłączyć, to zapraszam. Mamy taką nieformalna umowę, że każde z nas uczy czegoś drugiego. Mój towarzysz pokazuje mi Karnstein i zdradza tajniki wampiryzmu, ja zaś jemu przybliżam świat emocji, uczuć oraz uczę refleksyjnego patrzenia na życie. Czy istnieje wiedza, którą pan chciałby się z nami podzielić?
Awatar użytkownika
Aestar
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 53
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Pół-diabeł pół-pokusa
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aestar »

W pierwszej chwili zdziwił go brak jakiekolwiek reakcji ze strony kobiety. Zdziwił i nieco zaniepokoił, bowiem zdarzało się to tak rzadko, iż w zasadzie można by to uznać za zjawisko niewystępujące częściej, niż na niebie można było podziwiać kometę. Jednak i tym razem, choć jego zdolności panowania nad sobą nie były zbyt wielkie, musiał powstrzymać się przed jakąkolwiek reakcją na tak jawny fakt... zignorowania go? No cóż, nie zamierzał teraz roztrząsać tego faktu, acz jego męska i demoniczna duma ucierpiały podwójnie z tego powodu.
Słuchając uważnie słów kobiety przeniósł niespiesznie spojrzenie z niej na przewodnika, któremu się kłaniała, Aestar nie poszedł jednak za jej przykładem, bowiem nie uważał mężczyzny za kogoś, komu winien się kłaniać. Miast tego niespiesznie uniósł brwi w górę słysząc, iż oto ma przed sobą dwójkę wampirów, z których ta świeżo przemieniona nie przedstawiała żadnego dla niego zagrożenia, choć o nieznajomym nie mógł powiedzieć tego samego.
- Owszem, bardzo chętnie.
Odpowiedział spokojnym głosem, w którym znać jednak było nutkę zaintrygowania. Zaraz też Aes dodał, ot tak, dla zwyczajnej przestrogi chcąc tym samym uniknąć nieprzyjemnego dla obu stron incydentu. O wampirach bowiem, jak i o tym świecie, wiedział bardzo niewiele.
- Pragnę jednak uprzedzić, byście nie próbowali posilić się mą krwią.
To rzekłszy uśmiechnął się nieznacznie, dając tym samym do zrozumienia dwójce swych rozmówców, iż ma jak najbardziej przyjacielskie zamiary. Albo przynajmniej chce, żeby tak uważali. Poza tym wciąż nie odpowiedział na zadane mu przez Klivien pytanie, z czego doskonale zdawał sobie sprawę. Musiał jednak pomyśleć chwilę nad odpowiedzią, albowiem utrzymanie maski człowieka stało na pierwszym miejscu i zdemaskowania już na samym wstępie nie wchodziło w grę. Za bardzo podobała mu się obecna "skóra", by miał ją tak prędko zmieniać. W końcu jednak zdecydował się na najbardziej banalną w świecie odpowiedź, uznając ją jednocześnie za najlepszą z możliwych.
- Myślę, że walki mieczem, aczkolwiek nie jestem pewien, czy Cię to interesuje.
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

Medard uważnie przyglądał się zachowaniu przybysza. Ten buńczuczny jegomość niemal od razu wzbudził w monarsze chęć ukrócenia go o zakuty łeb. Jeszcze nie zdarzyło się w Karnsteinie, by obcy przybłęda najzwyczajniej w świecie zignorował pana i władcę tych ziem, osobę od której zależy życie tysięcy istnień zamieszkujących okoliczne tereny. Może nie został uświadomiony, na kogo tak naprawdę natrafił - Med postanowił się nie ujawniać, najlepsze jak zwykle zostawiając na koniec. Wciągnął nosem głęboki haust powietrza - było praktycznie tak, jak przeczuwał od momentu pojawienia się tutaj tego osobnika. Choć jegomość starał się udawać śmiertelnika i jakby nie patrzeć z początku szło mu całkiem nieźle, jednak wszystkie widome znaki (niewidoczne dla ludzkiego bydła) wskazywały zupełnie coś innego. Niestety książę nie spotkał wcześniej takiego dziwoląga i nie mógł wiedzieć, z czym tak naprawdę ma do czynienia. Jedno było pewne - nie pochodził z tego świata, a z takimi lepiej mieć się na baczności. Gdy obcy silił się na opanowanie śmiechu, Med rzucił:
- Twój rozchełstany styl w tej okolicy uchodzi za szaty największego z wielmożów. Tu żyją, hekhemm, wegetują najbiedniejsi z plebejuszy, których stać jeszcze na jako taki dom, choć i to powiedziano na wyrost. Lepszego kawałka Vaerren na zwiedzanie nie mogłeś sobie upatrzyć, hę? A może lubisz syf, brud, złodziejstwo, smród, gówno chlapiące pod butami i legowisko największych szumowin w mieście?
Gdy nieznajomy głosił nieudolne przestrogi przed próbami posilenia się jego juchą, Medard odpowiedział, z ledwością powstrzymując wybuchy rechotu:
- Pewnie myślisz, że jesteśmy potworami, które rzucają się na wszystko, co się rusza z pianą na ustach? Mogę się założyć, że o wampiryzmie wiesz tyle, co o kalendarzu przeciętny wieprzek taplający się w błocku. Widzę, że czeka nas dużo pracy, ale noc jeszcze młoda, a gdyby jej nie wystarczyło, a nie znudziłbyś się naszym towarzystwem, kontynuacja nastąpi nazajutrz. Co do miecza, zapewniam cię, że Klivien nie zależy na umiejętności przelewania krwi przy pomocy narzędzi żelaznych, zwanych niekiedy bronią białą. Ja natomiast gustuję w mieczach bardziej zakrzywionych, jak to cudo na pendencie - mówiąc te słowa odsłonił połę płaszcza, pod którą dyndała uczepiona mocno u pasa khazadzka szabla przedniej jakości. Coś, na co nie mógłby sobie pozwolić najmajętniejszy z mieszczuchów ani podrzędny hreczkosiej herbu borsuk w tarczy - sra naraz i warczy. Ciekaw był, co odpowie ów tajemniczy przybysz, reakcję Klivien mógł z grubsza przewidzieć. Jestestwo Aestara nie dawało mu spokoju. Pewne było to, że nie jest tym, za kogo się podaje.
So I bless you with my curse
And encourage your endeavour
You’ll be better when you’re worse
You must die to live forever
Jim Steinman

Every night, and every morn,
Some to misery are born.
Every morn, and every night,
Some are born to sweet delight.
Some are born to sweet delight.
Some are born to endless night.
William Blake

Pies patrzy na człowieka z szacunkiem, kot z pogardą, a świnia jak równy z równym. porzekadło Vaerreńczyków
Awatar użytkownika
Klivien
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 102
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Klivien »

Z każdą chwilą miała coraz silniejsze poczucie, że nie wie po co w ogóle się tu znajduje. Spoglądała da dwóch zupełnie obcych mężczyzn z którymi nic ją nie łączyło. Kompletnie nic. I nie chodziło o to, że nie zna ich zbyt długo, tylko o jej wewnętrzne przeświadczenie, że żaden z nich nie jest w stanie jej zrozumieć. Ci, którzy doskonale znali jej ”humory” i sposób bycia już nie żyli. Ogarnął ją smutek. Odwróciła wzrok gdzieś na budynki i sprawiała przez chwilę wrażenie, jakby nawet nie słuchała toczącej się rozmowy.
W pewnym momencie zapadła cisza i Klivien wyczuła, że czekają na jej odpowiedź. Popatrzyła na nieznajomego i uśmiechnęła się w ironiczny, gorzki sposób.

- Mój towarzysz odpowiedział już za mnie. Najwidoczniej doskonale się zna na moich upodobaniach, zatem nie pozostało mi nic do dodania.
Jej oczy były nieruchome i utkwione w oczach rozmówcy. Poczuła, że on i Medard od pierwszego spojrzenia nie przepadają za sobą.
Dla niej wampir był w szczególny sposób męczący. Był arogancki i pełen pogardy, ale jego słowa zdawały się Klivien nieszczere. Były uprzejme i pełne wyrozumiałości. Spoglądał na nią ze znudzeniem, a jednocześnie deklarował, że pragnie z nią spędzić resztę życia. Zdecydowanie wolała się z kimś wprost pokłócić, niż zamęczać się domysłami.
Spojrzenie Klivien mogło dawać nieznajomemu sygnał, że chciałaby, aby zrobił coś co radykalnie zmieni obecną sytuację. „Zrób coś. Cokolwiek. Zabierz mnie stąd.”
Awatar użytkownika
Aestar
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 53
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Pół-diabeł pół-pokusa
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aestar »

Ponoć niewiedza stanowi pewnego rodzaju wytłumaczenia w niektórych sytuacjach i ta zapewne należała do jednej z takowych. Nie miał przecież na czole wypisane, że jestem księciem czy też królem, nie nosił żadnych insygniów władzy mogących wskazywać na jego pozycję, ani tym bardziej nie przedstawił mu się tak samo, jak on jemu. Jeśli więc Medard zamierzał mieć do kogokolwiek pretensje o nierespektowanie jego pozycji społecznej, to mógł je mieć jedynie względem samego siebie. Zresztą, nawet gdyby Aestar był świadomy zajmowanej przez wampira pozycji władzy i tak by jej nie respektował. Nie był jego poddanym, nie czuł się zobowiązany do przestrzegania tutejszego prawa jak obywatele księstwa, ba, nie czuł się w obowiązku respektowania żadnych praw w stopniu większym, niż zapewniający święty spokój oraz możliwość otwartego działania.
Słowa wampira ani trochę nie przypadły mu do gustu, lecz diabeł zachowując powagę oraz resztki szacunku do swojego rozmówcy, odgryzł mu się w sposób nie pozostawiający żadnych złudzeń co do tego, iż w kaszę dmuchać sobie nie da.
- Cóż, jestem w tym mieście ledwie od godziny i zwyczajnie szedłem tam, gdzie mnie nogi poniosły. Zastanawia mnie jednak, co w takim razie taki wielmoża jak ty robi w takim miejscu jak to, gdzie gówno chlapie pod butami i śmierdzi jak w chlewie?
Zapytał unosząc brwi w geście zaciekawienia, a jego usta wykrzywił delikatny, acz pogardliwy uśmieszek. Jeśli starał się go w jakiś sposób sprowokować albo onieśmielić, to niestety szło mu to całkiem słabo. Gdyby był czystej krwi diabłem, najpewniej uległby jego prowokacjom, lecz nosił w sobie również krew pokusy, więc knucie oraz granie swej roli niejako leżało w jego naturze. Zresztą, gierka w jaką próbował wciągnąć go Medard prędko przestała go bawić, toteż z zamiarem zakończenia tej konwersacji, dodatkowo wykorzystując spojrzenie posłane mu przez kobietę, rzekł do wampira.
- Dama zapytała, ja odpowiedziałem. A co do mieczy, to nie ma się czym chwalić. Widziałem lepsze.
Mówiąc "dama" posłał Klivien jeden ze swych wyuczonych, uprzejmych uśmiechów nieodparcie działających na kobiety, a gdy skończył mówić, natychmiast zwrócił się do niej chcąc tym samym skupić uwagę wampirzycy całkowicie na sobie. Jeśli zaś chodzi o miecz, to miał oczywiście na myśli ten, który przewieszony miał przez plecy. Choć oprawa była prosta i nie wyróżniała się niczym spośród standardowych egzemplarzy o przeznaczeniu czysto bojowym, to zaklęta klinga miała niemałą wartość i była w stanie przecinać nawet inne bronie, co wielokrotnie okazywało się bardzo przydatne w pojedynkach, nie licząc oczywiście samego wyszkolenia Aestara.
- Pani, nie miałabyś ochoty wraz ze mną, we dwójkę, spędzić nieco czasu w ciszy i spokoju przy kielichu dobrego wina?
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

Medard zdawałoby się już podnosił rękawicę rzuconą przez Piekielnika przed kilkoma chwilami. Odpowiedział niechybnie na uwagi czarciego pomiotu:
- Fakt - nie najlepsze to miejsce, ale choćby i było chlewem, należy do mnie. Prawdziwie odpowiedzialny władca nawet i tam zagląda, przecież powinien orientować się nie tylko w sposobach życia jemu podobnych czy majętnych burżujów, ale i przysłowiowego Pietrka Świniopasa, dla którego przecież smród gnoju i syf to chleb powszedni. Bez niego jak wiadomo nie byłoby dobrobytu w żadnym kraju.
Nie chciałem cię urazić, wędrowcze, lecz zdziwiło mnie nagłe pojawienie się kogoś takiego w tej okolicy. Jeszcze nie tak dawno temu nie zaglądał tutaj pies z kulawą nogą, a miejscowi żule tu i ówdzie rozstawiali swoje meliny. Nikt przy zdrowych zmysłach nie miał odwagi zapuszczać się tu bez oddziału straży lub choćby najemnych wykidajłów. Teraz to co innego...
Przerwał, spojrzał na obydwoje, i kontynuował:
- Kilka lat temu podczas pobytu w Nandan-Therze spotkałem jednego czarta. Siedział w karczmie, rżnął wszystkich na grze w kości, wypijał olbrzymie ilości alkoholu. Do tego posiadał niesamowicie cięty język - wchodzić z takim w utarczki słowne to jak kopać się z koniem. Zatem skończmy już te dziecinne igraszki, bo nie widzę w nich najmniejszego sensu. Trochę przypominasz go postawą, ale nie do końca...
Następnie odpowiedział Klivien na jej hmmm, sprostowanie:
- Wybacz, czasami zdarza mi się traktować Twoje zdanie jak zdanie mych poddanych. Postaram się zwalczyć tę przywarę, cholernie utrudnia życie.
Wydawało mu się, że nić porozumienia zawiązana pomiędzy nim a nowo przemienioną zaczynała powoli pękać. Częściowo następowało to z jego iny, ale na pewno nie odpowiadał za całość tego procesu. Czyżby na przeszkodzie stał jej wcześniejszy żywot śmiertelnej dziewczyny? Realia kulturowe odległego bądź co bądź Arturonu czy też może wściubiający nos we wszystko diabeł-bawidamek? Ze swego widzimisię wywnioskował, iż nie mogło być to za sprawą tego ostatniego - wszak "znają" się ledwie kilkanaście chwil...
So I bless you with my curse
And encourage your endeavour
You’ll be better when you’re worse
You must die to live forever
Jim Steinman

Every night, and every morn,
Some to misery are born.
Every morn, and every night,
Some are born to sweet delight.
Some are born to sweet delight.
Some are born to endless night.
William Blake

Pies patrzy na człowieka z szacunkiem, kot z pogardą, a świnia jak równy z równym. porzekadło Vaerreńczyków
Zablokowany

Wróć do „Księstwo Karnstein”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości