Księstwo Karnstein[Księstwo Karnstein] Polityka i obyczaje

Miasta Karnsteinu są istnym kotłem, do którego wrzucono wielość nacji i upodobań architektonicznych. Wystawne domy w kolorach purpury i złota sąsiadują tutaj z dzielnicami, w których budowle mają być przede wszystkim funkcjonalne. Proste domy ułożone wśród wąskich, równoległych uliczek, wyłożonych kamieniami, zamieszkiwane są głównie przez mroczne elfy, dla których przepych jest zbędny. Po przeciwnej stronie są budowle, które zaskakują dbałością o szczegóły. Kolumny z głowicami przedstawiającymi sceny z legend.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Klivien
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 102
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje:
Kontakt:

[Księstwo Karnstein] Polityka i obyczaje

Post autor: Klivien »

Nie długo nie zauważała podążającej za nią pogoni. Jej koń zwolnił do kłusa po przekroczeniu granic Karnsteinu. Nie miała powodu by się spieszyć i nabrała ochoty podziwiać naturalne bogactwa tego kraju. Z czasem zwolniła Mergota do stępa i odetchnęła wieczornym powietrzem rozglądając się po okolicy. Zaczynała czuć się głodna. Rozsądnie było by pożywić się przed wjazdem do miasta. Pasące się niedaleko stadko kóz nie wydało jej się apetyczne. "Gdzie są kozy, muszą być też pasterze." pomyślała zsiadając z wierzchowca. W tym momencie usłyszała tętent kopyt i obejrzała się na ścigających ją osobników. Stała spokojnie, trzymając konia za wodze i czekała aż się zbliżą.
Mimo kilkudniowej podróży bez odpoczynku, nie wyglądała na zmęczoną, a jedynie trochę brudną. Jej bagaż stanowiło kilka niewielkich juków i z pozoru nie była uzbrojona. Sztylet miała ukryty w cholewie buta. Poza tym w torbie jak zawsze dwa granaty dymne. Przywitała jeźdźców uprzejmym uśmiechem, który mógł uchodzić za ciepły, gdyby patrzący nie spojrzeli jej głębiej w oczy.
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

Stadko kóz liczyło kilkanaście osobników w różnym wieku, a prowadził je sędziwy jak na swój gatunek dominujący cap. Kozioł wyróżniał się posturą i ciemnobrunatnym umaszczeniem sierści. Kręte rogi samca stanowiły potężny oręż przeciw każdemu, kto ośmieliłby się mieś wraże zamiary wobec niego samego jak i podległych mu zwierząt.
Nagle coś zaniepokoiło capa, który wydał z siebie donośny bek, sygnalizując tym samym stadu nadciągające niebezpieczeństwo. W stadzie zrobiło się głośno, zwierzęta pod wodzą doświadczonego samca ruszyły do ucieczki, wiodły niemal całkowicie dziki tryb życia i stroniły od wszelkich odgłosów cywilizacji, które mogłyby stać się ich zgubą.
Zmysły kozła nie zawiodły go i tym razem - oto gościńcem galopował oddział graniczny Karnsteińczyków, na czele którego stanął rosły jak na długoucha osobnik o mahoniowej karnacji. Towarzyszyło mu czterech wojów zbrojnych w długie, refleksyjne łuki, rodzaj oszczepu tudzież krótkiej włóczni oraz zakrzywione miecze lekko rozszerzające się ku zwieńczeniu ostrza. Przyodziani byli w jednolity strój przypominający barwą torfowe błoto, a świetnie dający ukrycie się w tutejszych lasach wysokiej trawie stepów. Niczym wilk zajadły oddział jego dopadł i osaczył ofiarę na wyjątkowo wychudzonym wierzchowcu. Można by było rzec - niemal eterycznym. Podkomendni cofnęli się z lekka, natomiast dowódca wychynął ku przybyszce, by po kurtuazyjnym powitaniu, co u wojaków jest raczej rzeczą niezwykłą, przejść do sedna sprawy:
- A któż to tak niczym lis do kurnika przedziera się przez granicę? Ciemności jak w mamucim zadzie, a wiadomo powszechnie, że wróg nie śpi i porę taką sobie wybiera na niecne praktyki. Przed kilkoma dniami ścięliśmy publiczne jednego takiego, ale to już inna historia. Co was sprowadza do naszego pięknego kraju, czyżby interesy?
- rzucił elf, niezwłocznie oczekując odpowiedzi. Pozostali żołnierze ustawili się w coś na kształt okręgu, porównywalnego do tego, jakim to piżmowoły chronią swe potomstwo przed wilkami czy niedźwiedziem.
Tymczasem do całego tego zbiegowiska zbliżał się pomału jeździec na wielbłądzie. W oddali majaczyło niemrawo wschodzące słońce, aczkolwiek do pełnego dnia to temu zjawisku było jeszcze bardzo daleko.
So I bless you with my curse
And encourage your endeavour
You’ll be better when you’re worse
You must die to live forever
Jim Steinman

Every night, and every morn,
Some to misery are born.
Every morn, and every night,
Some are born to sweet delight.
Some are born to sweet delight.
Some are born to endless night.
William Blake

Pies patrzy na człowieka z szacunkiem, kot z pogardą, a świnia jak równy z równym. porzekadło Vaerreńczyków
Awatar użytkownika
Klivien
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 102
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Klivien »

Zbliżający się świt dość istotnie niepokoił Klivien. Na otwartym polu ciężko było uchronić się przed promieniami słońca. Co prawda miała ze sobą obszerny płaszcz z kapturem, ale nawet tego rodzaju osłona mogła dopuścić do drobnych, miejscowych poparzeń. Potrzebowała dostać się jak najszybciej do miasta, więc nie zamierzała bawić się w długie przemowy.
- Przybywam z Artunonu, a moje imię brzmi Klivien. Imię mego ojca nic wam nie powie, bo był prostym trytońskim chłopem. Należę do osób, które majątku dorobiły się ciężką pracą własnych rąk. Jestem krawcową. W Karnsteinie mam nadzieję znaleźć dostawców płótna i skór. Innymi słowy przybywać, by zostawić u was trochę złota. Pora nocy na podróż jest równie dobra jak pora dnia. Nie mam nic do ukrycia. Przeszukajcie mój bagaż, jeśli macie ochotę, ale proszę nie zatrzymywać mnie długo. Chciałabym dotrzeć do miasta przed świtem.
Kółko jeźdźców zasłaniało jej widok na drogę, dlatego nie dostrzegła Medarda do chwili, gdy stanął przy nich.
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

Dowódca odesłał żołdaków do swoich rutynowych zajęć, krótkim acz wiele mogącym skinieniem czegoś, co z deka przypominało zdobiony motywami roślinnymi buzdygan oficerski. Podkomendni niemal natychmiast ruszyli stępa, albowiem zauważyli również coś interesującego w oddali. Nie był to jednak jeździec na wielbłądzie, a grupka przemytników bimbru z sąsiedniego kraju. Przynajmniej tyle mogli usłyszeć świadkowie rozmowy. Tymczasem dostojnik dopędził swego baktriana do miejsca, gdzie od niemałego czasu trwała dyskusja między Klivien a dowódcą oddziału granicznego. Pogranicznik rzekł:
- Bardzo mi miło, że nasz kraj przyciąga artystów i wszelakiego rodzaju mistrzów rękodzieła. Rzadko też zdarza się, by potomek prostego chłopa wybił się dalej poza swój stan. Co prawda tu i ówdzie słyszy się o tym czy innym kułaku, który niekiedy trzyma w garści całe sioło, ale taki awans to raczej zasługa pracy i obecnych czasów. Skoro musisz dotrzeć do miasta przed świtem, kieruj się tym gościńcem po prawej - większość drogi biegnie przez las, a tuż za nim znajduje się Vaerren, jedno z miast handlowych Karnsteinu. Życzę powodzenia.
Następnie zmusił wierzchowca, by ów zerwał się do biegu. Koń zrobił to niechętnie, dopiero porządny kuksaniec w bok wymusił na zwierzęciu wymaganą karność. Jeździec popędził do swych obowiązków, natomiast dosiadający wielbłąda jegomość przywitał Klivien charakterystycznym dla szlachty theryjskiej gestem. Dostojnik zdjął kapelusz, zatoczył nim łuk tak, iż nakrycie głowy znajdowało się na wysokości siodła, po czym założył go z powrotem.
- Witamy w Karnsteinie. Mam nadzieję, że jeszcze nie raz odwiedzisz to miejsce. Jak minęła podróż i kim był ten niewychowany typ, który wylazł z kanałów jak jakiś szczur? - spytał, ostatnią kwestię poruszył bardziej z ciekawości, aniżeli innych pobudek, miał bowiem parę podejrzeń co do tajemniczego kanalarza.
So I bless you with my curse
And encourage your endeavour
You’ll be better when you’re worse
You must die to live forever
Jim Steinman

Every night, and every morn,
Some to misery are born.
Every morn, and every night,
Some are born to sweet delight.
Some are born to sweet delight.
Some are born to endless night.
William Blake

Pies patrzy na człowieka z szacunkiem, kot z pogardą, a świnia jak równy z równym. porzekadło Vaerreńczyków
Awatar użytkownika
Klivien
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 102
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Klivien »

Obrzuciła go zdystansowanym spojrzeniem. Mniej otwartym i zdecydowanie mniej przychylnym niż poprzednio. Dosiadła Mergota, zwlekając chwilę z odpowiedzią.
- Chyba podążamy w tym samym kierunku. Będę wdzięczna jeśli się pan zgodzi rozmawiać po drodze, bo nie chciałabym spotkać się ze słońcem.
Nie czekając specjalnie na zgodę ruszyła wolno stępa w kierunku wskazanym jej przez elfiego dowódcę.
- Bardzo niemiło mnie pan zaskoczył. Obdarzyłam pana zaufaniem. Zdecydowałam się pokazać kawałek takiego Arturonu, jakiego nie widział nikt z obecnych na sali balowej. Znalazł się pan w miejscu o którym większość arturońskich możnych nawet nie ma pojęcia. Zrobiłam to przez wzgląd na nasze podobieństwo i jak sądziłam pańską wysoką kulturę oraz roztropność. Nie jest mądrze oczekiwać respektowania własnego obyczaju znajdując się na obcej ziemi. Jestem pewna, że przyjdzie panu za ten błąd drogo zapłacić, gdyż osobą którą pan zaatakował jest jednym z trzech najważniejszych ludzi w porcie. Nie dość, że to hultaj i niecnota, to jeszcze znajdował się w swoim "królestwie". Spodziewać się po nim grzeczności, to tak jak spodziewać się pełnego gracji dygnięcia po prosięciu. A jednak to prosie wiele może i jak mówiłam, niebawem się pan o tym przekona.
Mówiła spokojnie, ale chłodno z rzadka tylko zerkając na niego.
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

Medard spokojnie wysłuchał tego, co Klivien miała do powiedzenia, a gdy skończyła wypowiedź, rzucił:
- Po pierwsze - o tego typu, hekhemm, osobistościach półświatka powinnaś mnie była poinformować wcześniej. Gość nosi się jak proszalny dziad, wyskakuje do mnie z tekstami ,za które byle elf niechybnie sprałby go po facjacie, a ty oczekujesz nie wiadomo czego. Mówisz o kulturze, której ponoć oczekiwałaś ode mnie, co zatem mam sądzić o łazędze, który tuż po wyjściu z kanałów znieważył moje dobre imię? Tu nie chodzi o jakieś zagraniczne obyczaje, protokoły czy kurtuazyjne kici-kici, ale o honor. To jest życie, nie bajka dla malutkich dzieci, gdybyś nie zareagowała bezsensowną moim zdaniem interwencją, twój kanalarz raczej nie wyszedłby z tego żywy. Może i w Arturonie mieni się panem na włościach, lecz tu władzy nijakiej nie ma. Nie zmieniłem jednak nastawienia do pozostałych członków organizacji, nie uznaję bowiem odpowiedzialności zbiorowej. Przyznaję, zareagowałem nieco raptownie, jak na okoliczności. Wymiana słownych ochłapów zapewne by wystarczyła, a co do prosięcia - lepiej by było dla niego, by trzymał ozór za zębami, a nie wyzywał każdego, kogo popadnie. Tym ostatnim raczej sobie sojuszników nie przysporzy.
Rozejrzał się wokół. Zapierający dech w piersiach widok stepu z rzadka porośniętego lasem dał się odczuć wszystkimi zmysłami. Majaczące słońce niemrawo zaznaczało swą obecność na nieboskłonie, a powietrze zrobiło się cieplejsze niż w nocy. Pierwsze tarpany, suhaki i wielbłądy zmierzały powoli na obrane pastwiska, w głębi wataha wilków uważnie przyglądała się jednemu ze stad koni. Los któregoś wydawał się przesądzony. Ciszę ową przecięło donośne trąbienie potężnego zwierzęcia przypominającego słonia.
- Władca tych stepów daje o sobie znać, może lepiej zejść mu z drogi. Przed świtem będziemy już w mieście. - oznajmił Medard, jednocześnie szturchając wielbłąda, by zwierz wykrzesał z siebie jeszcze trochę sił.
So I bless you with my curse
And encourage your endeavour
You’ll be better when you’re worse
You must die to live forever
Jim Steinman

Every night, and every morn,
Some to misery are born.
Every morn, and every night,
Some are born to sweet delight.
Some are born to sweet delight.
Some are born to endless night.
William Blake

Pies patrzy na człowieka z szacunkiem, kot z pogardą, a świnia jak równy z równym. porzekadło Vaerreńczyków
Awatar użytkownika
Klivien
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 102
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Klivien »

Odwróciła wzrok gdy mówił. Minę miała posępną, oczy lekko melancholijne, czoło zmarszczone. Wysłuchała odpowiedzi i rzekła cicho po dłuższej chwili nadal nie patrząc na niego.
- Nie miałam kiedy wcześniej. Dlaczego kultury oczekiwałam od ciebie, a od niego jej nie? Oczekiwać to nie to samo co wymagać. Oczekiwać to nic innego jak spodziewać się... Honor? W kanałach Arturonu pojmuje się go inaczej. Nie obchodzi mnie, co stałoby się w Karnsteinie, gdyby odezwał się tak do ciebie, bo to się nie stało w Karnsteinie. A gdybyś go zabił, zapewne starałabym się zabić ciebie. I na koniec... kanalarze mają w rzyci przysparzanie sobie sojuszników, bo ich nie potrzebują.
Jej głos był zimny i wypruty z emocji. Kiedy on przyspieszył, zaraz się z nim zrównała dostosowując tempo.
- Czy nasza umowa dotycząca Thuuna nadal obowiązuje? - zagadnęła po chwili żywszym tonem.
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

Wąpierz podrapał się po nosie, nie mogąc dociec, co tak naprawdę zamierzała jego towarzyszka. Sądząc po wyrazie jej twarzy i sposobie wypowiedzi, wcale nie było jej do śmiechu. Wręcz przeciwnie - bardziej identyfikowała się z tymi portowymi łachudrami, których ktoś powinien skrócić o łby aniżeli z rasą, do której należała od niedawna. To było zrozumiałe, neofitom trudno odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Medard odpowiedział:
- Trochę się mylisz - otóż tego typu zwyczaje występują powszechnie w większości ziem theryjskich i przygranicznych rubieżach. Karnstein to ledwie mały pikuś i wcale nie najdziwniejszy, jeżeli chodzi o kulturę. Ciekaw jestem tylko dlaczego władca Arturonu nie wie, co dzieje się w porcie jego stołecznego miasta? Czyżby ktoś lub coś celowo utrzymywał to poza zasięgiem jego wiadomości? Mniejsza z tym, nie mój cyrk, nie moje małpy. Nie martw się niepotrzebnie, dostaniesz swego dawnego wroga, Karnsteinowi on tylko zawadza. Nie jest to cenny więzień, porozmawiasz z nim, gdy tylko dotrzemy na miejsce, a to już niedługo nastąpi. Gdybyś próbowała go pomścić, musiałbym się posunąć do ostateczności.
Słońce nieśmiało wyglądało zza horyzontu, powodując w ptakach zwiększoną chęć do życia i fikuśnych treli. Śpiew zagłuszał nawet donośne trąbienie mamutów dobiegające z pobliskiego stepu. Medard milczał, pozostając w skupieniu przez dłuższy czas. Wydawać by się mogło, iż uciął sobie drzemkę, jednak wprawne oko dostrzegłoby w mig, że nasłuchuje tego, czego przeciętny śmiertelnik nie mógłby usłyszeć. Gdy zbliżali się do bram Vaerren, książę oznajmił:
- Witaj w kupieckim raju, to tu odbywa się największy targ w Therii. Znajdziesz na nim wszystko, czego potrzebuje twa pracownia, a może nawet o wiele więcej. Uważaj na ciemnoskóre elfy - potrafią zedrzeć z klienta ostatniego miedziaka.
Nie byli to jedyni podróżni zmierzający tego poranka do kupieckiej metropolii, od wieków zarządzanej przez Karnstein. Pod solidnymi murami obronnymi, nieopodal mostu zwodzonego tłoczyło się setki, jeśli nie tysiące barwnych osobników kilkorga ras. Wszędzie wokół rozbrzmiewał kupiecki żargon w wielu narzeczach, językach i dialektach. Wprawne ucho mogło bez trudu wymuskać zeń dar-eldaaerin, którym posługiwały się ciemnoskóre długouchy, paręnaście ludzkich narzeczy, khazalid, a nawet kindred. Prawdziwy tygiel ras, wyznań i kultur.
So I bless you with my curse
And encourage your endeavour
You’ll be better when you’re worse
You must die to live forever
Jim Steinman

Every night, and every morn,
Some to misery are born.
Every morn, and every night,
Some are born to sweet delight.
Some are born to sweet delight.
Some are born to endless night.
William Blake

Pies patrzy na człowieka z szacunkiem, kot z pogardą, a świnia jak równy z równym. porzekadło Vaerreńczyków
Awatar użytkownika
Klivien
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 102
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Klivien »

Czuła się zmęczona. Psychicznie zmęczona. Całą tą słowną przepychanką i jego irytującym towarzystwem. Miała przed nim respekt po tym co pokazał w piwnicy, ale za to coraz mniej sympatii. "Więc to tak wygląda stary wampir. Sucha analiza. Zatwardziałość w poglądach. Mdła oficjalność. Zero osobistego podejścia i zimno. Drętwe zimno w stosunku do drugiej osoby..."
Rozejrzała się po targu i nigdzie nie zawiesiła oczu na dłużej. Zsiadła z wierzchowca, założyła na ramię torby odpięte od siodła i poklepała przyjaciela po łopatce. Koń odszedł kilkanaście kroków po czym się rozpłyną jakby we mgle.

- Na razie interesuje mnie jakiś zajazd. Chcę się poczuć bezpieczna od promieni słonecznych.
Nie czekając specjalnie na wskazanie drogi ruszyła przed siebie. Zatrzymała się jednak po chwili i popatrzyła na niego. Skłoniła głowę.
- Dziękuję za gościnę panie - ostatni wyraz zaakcentowała trochę przesadnie - zapewniam, że jej nie nadużyję.
Kiedy się ponownie odwróciła od niego, ściągnęła brwi.
"Też jestem zimna..." uświadomiła sobie z przykrością. Chyba było za późno na to, żeby to naprawić.
Wmieszała się w tłum zmierzający w stronę rynku.
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

Medard do tej pory był przyzwyczajony do zupełnie innego stylu życia - taki typ podróżnika-hedonisty, osobnika chwytającego noc, a czasami także dzień za gardło i wypijającego zeń wszystko, co dany czas może przynieść. Nie zamartwiał się głupotami, bo to dobre zajęcie dla filozofów i zidiociałych eremitów, którzy wybrali taki los ze względu na rodzaj religijno-zabobonnych uniesień. Takie przypadki były księciu na Karnsteinie całkowicie obce. Uważał je za pozbawione nawet krztyny sensu niepotrzebne marnotrawienie jakże cennego życia. Do dzisiaj - zrozumiał bowiem, że bycie badaczem-utracjuszem czasem nie wystarczy, by dogłębniej poznać pewne rzeczy, zjawiska czy wreszcie osoby. Postaci o tak złożonej psychice, jak chociażby Klivien. Wzmianka o zajeździe przywróciła Medarda jawie, co niezwłocznie wykorzystał na odpowiedź:
- Polecam oberżę o dość intrygującej nazwie "Jądro wołu". Znajdziesz tam wszystko, czego potrzebuje strudzony wędrowiec: od schronienia przed pogodą poprzez wykwintne jadło i trunki, aż do rozrywek na wyższym poziomie. Najlepsze czeka zaś w podpiwniczeniach, ale by się tam dostać potrzebujesz czegoś więcej niż li tylko samego wniknięcia do środka. To, co się tam mieści przeznaczone jest wyłącznie dla wybranych osobistości księstwa. Nie dostanie się tam bele łazęga z ulicy.
Ledwie skończył wypowiedź, a towarzysząca mu dziewczyna zniknęła w tłumie, by zaraz potem wyskoczyć z przesadną kurtuazją. Tego Medard nie mógł znieść. Rzucił więc:
- Zostań, a pokażę ci Karnstein, którego żaden cudzoziemiec nigdy przedtem nie raczył oglądać. Życie w Vaerren zaczyna się po zmroku, by trwać nieprzerwanie do następnej nocy i wkoło macieju. To miasto nie sypia prawie wcale, zawsze coś się dzieje, a są to nie byle jakie atrakcje. Nie powinnaś tego przegapić.
Czuł, nie wiedzieć czemu, że zależało mu na Klivien. Przynajmniej tyle mógł zrobić po tym, co pokazał w piwnicach pracowni. Może jeszcze nie było za późno... Czekał na odpowiedź.
So I bless you with my curse
And encourage your endeavour
You’ll be better when you’re worse
You must die to live forever
Jim Steinman

Every night, and every morn,
Some to misery are born.
Every morn, and every night,
Some are born to sweet delight.
Some are born to sweet delight.
Some are born to endless night.
William Blake

Pies patrzy na człowieka z szacunkiem, kot z pogardą, a świnia jak równy z równym. porzekadło Vaerreńczyków
Awatar użytkownika
Klivien
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 102
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Klivien »

Ponownie się odwróciła i spojrzała na wampierza całkiem inaczej. W jej szarawych oczach pojawiła się iskierka ciepła. Miały pytający wyraz, lekko podejrzliwy nawet. Nie spodziewała się, że to powie. W końcu był władcą całego księstwa, a ona tylko krawcową. Do tego był magiem. No właśnie on jest magiem. Ta myśl powodowała, że odczuwała zaniepokojenie na myśl, że mógłby jej dotknąć. Magia zawsze wywoływała w niej wręcz organiczny lęk.
- Dziękuję - odpowiedziała milszym głosem, tracąc pewność siebie - pozwól, że najpierw odniosę rzeczy do tego "woła" i trochę się przebiorę a potem z przyjemnością skorzystam z okazji by poznać rozrywkową stronę tego miasta.
Pewna bariera oficjalnego chłodu topniała, a za nią ukazywała się przed nim kobieta pełna obaw, tęsknot i zranień.
- Czemu to robisz? - zapytała po chwili zwlekając z oddaleniem się.
Mogła tylko próbować odgadnąć jego motywy. Mógł chcieć jej pomoc i ja poznać, ale równie dobrze mógł tylko chcieć zdobyć jej zaufanie, żeby wykorzystać jej wiadomości. Mógł też skłamać i to także brała pod uwagę.
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

Starczyło suchych kalkulacji, ciągłych analiz i hiper-realistycznego podejścia do życia, co nie zawsze się sprawdzało. Medard w końcu zrozumiał tę prawidłowość, którą ludzie zwykli kierować się od stuleci, chociaż nie zawsze im to wychodziło. Nie spodziewał się też, że Klivien z chęcią porzuci dawny ton przesycony zbytnimi kurtuazjami i pseudo-szlacheckim protokołem pasującym do niej niczym pięść do nosa. Rad wielce z metamorfozy, choćby i chwilowej nie zawahał się odpowiedzieć:
- To ja dziękuję. Właśnie uświadomiłem sobie, że suche kalkulacje nie zawsze prowadzą do trafnych wniosków o otoczeniu. Poza tym być w Vaerren i nie chwycić życia za przysłowiowy pysk to jak złapać feniksa i nie skorzystać z drzemiących weń pokładów energii. Szynk, o którym mówiłem jest całkiem niedaleko, tuż za tym wygiętym w łuk domiszczem jakiegoś elfiego łyczka. Nawiasem mówiąc tutejsze elfy znane są z budowania tego typu dziwacznych, lecz stabilnych i ergonomicznych konstrukcji.
Podszedł do niej i zabrał tobołki, które nie zniknęły wraz z eterycznym wierzchowcem. Ciemnobrunatny wielbłąd stał nieopodal wyraźnie zainteresowany zabawą kilkorga elfiąt, które postanowiły dać nauczkę pewnemu kotu. Obserwował nieudolne czasem zmagania długouchów, by zwierzaka osaczyć, a następnie przywiązać mu do ogona sznur z ponanizanymi nań metalowymi obręczami. Kicior miał szczęście - w ostatniej chwili wdrapał się na gzyms, którego żadne z dzieci nie było w stanie dosięgnąć. Uszedł z życiem.
Tymczasem Medard znowu musiał się tłumaczyć.
- Czemu to robię? Czy ty nie widzisz, że życie sączy się nam między palcami? Z każdej chwili można wycisnąć wszystko, co tylko się da, lecz równie dobrze można ją przeputać na obijanie się z boku na bok w zapyziałym wyrku. Należy korzystać z każdego momentu życia, gdyż żaden z nich nie wróci, choćbyśmy tego bardzo chcieli. Poza tym żaden z neofitów, których poddałem Rytuałowi, nie miał w sobie takich pokładów nieznanej mi energii. Ty masz to nieopisane coś, co pozwoli ci iść przez życie mimo wszelkich przeciwności. Pozwolisz, że przekażę ci to, czego niestety twój mistrz nie wiedział lub nie zdążył wyjaśnić. Mamy dużo do zrobienia...
Mówiąc te słowa skierował się w stronę owego krzywego domku, za rogiem którego znajdował się osławiony szynk "Jądro wołu", prowadzony przez rodzinę vaen Vaerrentied.
So I bless you with my curse
And encourage your endeavour
You’ll be better when you’re worse
You must die to live forever
Jim Steinman

Every night, and every morn,
Some to misery are born.
Every morn, and every night,
Some are born to sweet delight.
Some are born to sweet delight.
Some are born to endless night.
William Blake

Pies patrzy na człowieka z szacunkiem, kot z pogardą, a świnia jak równy z równym. porzekadło Vaerreńczyków
Awatar użytkownika
Klivien
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 102
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Klivien »

Patrzyła na niego z lekkim zdumieniem. Co do jednego nie zmienił się ani na jotę. Wciąż był pewny siebie i lekko nonszalancki. Właściwie te cechy mogla całkiem znieść.
Uśmiechnęła się gdy ją minął i mogła podziwiać jego szerokie plecy, na które zarzucił jej tobołki. "O proszę i jego tytuł nie dał mu zapomnieć o manierach względem damy. Jak miło." Zdecydowanie wolała go znać jako butnego arystokratę miłującego uciechy życia, niż jako sztywną figurę życia politycznego Karnsteinu.
Chciał być jej przewodnikiem. Powinna go za to całować z wdzięczności po rękach. Taka osobistość, o takiej mocy, a poświęca uwagę młodej konwertytce. Ano właśnie zapachniało tu zainteresowaniem natury męsko-damskiej, a to znowu spowodowało, że Klivien wstrzymywała się z okazywaniem wdzięczności.
"Jeśli mu się zdaje, że jego ścieżki wiedzy, po których zamierza mnie prowadzić, zaprowadza mnie do jego łoża, to bardzo się myli. I oby na to nie liczył, bo w takim wypadku zmarnujemy tylko czas oboje."
Ruszyła za nim i przymała się tuż za jego ramieniem aż dotarli na miejsce. Nie skomentowała jego wypowiedzi. Wolała by słowa które padły powisiały między nimi w ciszy przez jakiś czas.

Gdy znaleźli się w szynku, poprosiła go, by zaczekał na nią w głównej sali. Wzięła swój bagaż i opłaciła z góry pokój, po czym poszła się ulokować w nowej kwaterze. Zdjęła z siebie strój podróżny i włożyła sukienkę. Włosy rozczesała i zostawiła rozpuszczone. Jedyną jej ozdobą był wisiorek na szyi. Sukienka była długa do kostek i skromna. Miała długie, lekko rozszerzane rękawy i wiązany stan. Popatrzyła na siebie w lustrze krytycznym, trzeźwym spojrzeniem. "Elegancka, kobieca i godna... Pamiętaj. To książę Karnsteinu. Albo zobaczy w tobie wampira, albo kolejną życiową uciechę."
Gdyby tylko wiedziała jak powinien zachowywać się rasowy wampir... Pozostało jej być po prostu sobą i to właśnie miała zamiar uczynić.

Zeszła na dół i ku swojemu niezadowoleniu odkryła, że czuję stremowanie. Może nawet zakłopotanie. Mimo to nie należała do płochych dzierlatek odwracających oczy. Spojrzała na niego wprost z uniesionym podbródkiem.
- Jeśli można. Opowiem panu o tym co wiem o swojej nabytej naturze. O ty kogo znałam i jak postrzegałam stan w którym żyje i społeczność takich jak pan. Następnie będzie mnie pan mógł poprawić, zgoda?
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

W czasie owego marszu czy raczej marszobiegu przez ulice i zaułki śródmieścia Vaerren nie zamienili ze sobą ani jednego słówka. Może to była wina ich wcześniejszych animozji, magicznego popisu w piwnicy, irytującego wielbłąda wsadzającego swój włochaty pysk to tu, to tam... Długo można by było wymieniać wszystkie przyczyniające się do tego okoliczności. W końcu byli na miejscu, w osławionej oberży "Jądro wołu". Zaiste wielkie poczucie humoru miał antenat rodu i pierwszy właściciel tego przybytku. Niestety nie każdy z gości pojmuje sarkastyczny oksymoron, a szkoda.
Medard czekał na towarzyszkę dość długo, w końcu znudziło mu się ślęczenie bezczynnie w jednym miejscu. Podszedł do stojącego nieopodal właściciela i odebrał zamówione uprzednio klucze do apartamentu znajdującego się na piętrze. Pokoje godne władców i największych z burżujów odwiedzających Karnstein, no może z wyjątkiem Anperii, gdzie na tego typu luksusy stać niejednego przedstawiciela klasy urzędniczej czy średnio zamożnego szlachcica. Książę szybkimi ruchami upchnął bagaże w zajmowanych pokojach, po czym poszedł do swego wierzchowca, by się nim zająć.
Gdy wrócił, jego oczy ujrzały niesamowity, nawet jak na Vaerren i panujący tu przepych, widok. Klivien wyszła z pokojów całkowicie odmieniona. Miała na sobie prosty, aczkolwiek misternie wykonany strój, od którego biło nieopisane piękno. Medard aż uniósł brwi z wrażenia. Widział już niejedną kreację wypindrzonych dam na tym czy innym balu, bankiecie czy konwencie, jednak coś tak niezwykłego i trywialnego zarazem trochę go zaskoczyło. Nie tylko to, znów nabrała tego mierzącego zwyczaju zwracania się doń per "pan".
~Znów to samo, przecież tak mówią ludzcy niewolnicy w posiadłościach ciemnoskórych elfów do swych właścicieli, ech.
- Skończ z tym pananiem, Klivien. Co do reszty - zamieniam się w słuch. - odpowiedział z lekka zdziwiony.
Medard pozostawał w skupieniu, bacznie obserwując to, co działo się w gospodzie. Czekało go wiele opowieści...
So I bless you with my curse
And encourage your endeavour
You’ll be better when you’re worse
You must die to live forever
Jim Steinman

Every night, and every morn,
Some to misery are born.
Every morn, and every night,
Some are born to sweet delight.
Some are born to sweet delight.
Some are born to endless night.
William Blake

Pies patrzy na człowieka z szacunkiem, kot z pogardą, a świnia jak równy z równym. porzekadło Vaerreńczyków
Awatar użytkownika
Klivien
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 102
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Klivien »

Na górze wypiła krew z fiolki i czuła niesmak i niedosyt. Nadal patrzyła pytająco na towarzysza. - Czy to jest napewno wlasciwe miejsce do swobodnej rozmowy? Wolalabym pomowić w cztery oczy. Dyskretnie rozejrzała się po sali. Z pewnością nie każdy z obecnych był wampirem. Nie potrafiłaby swobodnie mówić o swoim wampiryzmie w publicznym miejscu. Od początku ukrywała się z tym przed ludźmi i nie wyobrażała sobie tego inaczej.
Awatar użytkownika
Gardenia
Zsyłający Sny
Posty: 348
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
Kontakt:

Post autor: Gardenia »

Dzień chylił się ku zachodowi, kiedy Gardenia zasiadła przy jednym ze stojących nieopodal baru stolików. Miała jeszcze odwiedzić kilka miejsc w mieście ,ale uznała, że to może poczekać do rana. Mijała godzina za godziną a bard z którym się tu umówiła na naukę gry wciąż się nie zjawiał. Zamierzała właśnie dopić resztę grzańca i opuścić pomieszczenie, kiedy przez główne wejścia oberży weszła para niezwykłych stworzeń.
Na pierwszy rzut oka można było ich wziąć za zwykłych ludzi, może trochę sztywnych lub zmarzniętych. Przy bliższym przyjrzeniu dało się zaobserwować pewne różnice. Nienaturalnie blada skóra oraz wyostrzone rysy twarzy mężczyzny zdecydowanie zwracały uwagę. Jednak to co wprawiło Maie w osłupienie to przesiąknięta intensywnym zapachem krwi aura nieznajomych.
- Wampiry! - z wrażenia kobieta zachłysnęła się napojem i zaczęła głośno kasłać.
Jakaż to otchłań nieb odległa. Ogień w źrenicach twych zażegła?
Czyje to skrzydła, czyje dłonie. Wznieciły to, co w tobie płonie?
(X)
Zablokowany

Wróć do „Księstwo Karnstein”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości