Księstwo Karnstein[Rubieże Księstwa] Dywersanci

Miasta Karnsteinu są istnym kotłem, do którego wrzucono wielość nacji i upodobań architektonicznych. Wystawne domy w kolorach purpury i złota sąsiadują tutaj z dzielnicami, w których budowle mają być przede wszystkim funkcjonalne. Proste domy ułożone wśród wąskich, równoległych uliczek, wyłożonych kamieniami, zamieszkiwane są głównie przez mroczne elfy, dla których przepych jest zbędny. Po przeciwnej stronie są budowle, które zaskakują dbałością o szczegóły. Kolumny z głowicami przedstawiającymi sceny z legend.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

- A miałaś po temu poważny powód? - zaśmiała się. Wyskakiwanie z nożami z bele powodu przypominało Medardowi pojedynki uliczników po pijaku tudzież krasnoludzkich tarczowników, którzy wlali w siebie zbyt duże -nawet jak na nich- ilości spirytusu bez zagrychy.
Dzik jak to dzik - nie był spartolony, co może się zdarzyć, ale problem tkwił gdzie indziej. Cydr stanowiący podstawę sosu wzięty był z innego źródła. Med po chwili namysłu wiedział, co to takiego. Podgórski jabcok z Vaerren! Szef kuchni był vaerreńczykiem, job jego mać! Tylko oni przyrządzają dziczyznę, uprzednio nurzając ją w takim kwasiborze przez kilka godzin. Niebywałe, zupełnie jakby przejęli zwyczaje kulinarne mrocznych elfów.
- Incydent z piwem już się nie powtórzy, a partacz mający z nim najwięcej wspólnego słono za to zapłacił. Teraz kuchnię przejął fachowiec. Szef garnizonu z kupieckiego Vaerren. -dodał szeptem- Vastyrr Baenurden. Temu te małmazje na stole i vaerreński dzik.
Wyprawa? Tam już w najlepsze oblegają główny zamek, a to, co widzieliśmy jeszcze nie tak dawno, to posiłki mięsa armatniego do łażenia po murach. Takie realia nowoczesnej wojny. Zero powodów do paniki.
Upił nieco wina z piwnic Chiropterusa i przysłuchiwał się dywagacjom na temat korony, tronów i innych insygniów władzy lordowskiej.
- Ha! Masz mnie! O to właśnie chodziło! Nie wspomniałem o tym, iż wilk berłowy lubi krew i w styczności z nią potrafi świecić ślepiami tak jak przed chwilą. Potężna zabawka... Następnie skierował się do driady i odpowiedział:
- Z tego, co mi wiadomo, to niestety tak, ale zapewnia posiadaczowi wilczą regenerację - potężna rzecz. Gdyby przyznawało jeszcze jakieś przemiany, byłoby o nich coś gdzieś w jakichś dawnych zapiskach... Nie oznacza to, że cała wiedza zaklęta w tym berełku ujrzała już światło dzienne... Ciągle wyskakuje coś nowego...
Jak to jest być wilkiem? Ciekawie, ale najlepiej o to zapytać jakiegoś wilkołaka. Oni są tymi zwierzętami na co dzień, a takie czary - mary z berłem to tylko cyrkowe sztuczki...
Ze spokojem pił wino i obserwował jak vaerreńczycy zasiedlają karczmę. Piwny partacz dawno gryzł piach...
Awatar użytkownika
Isobel
Szukający drogi
Posty: 45
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isobel »

Wytłumaczenie Medarda ją trochę uspokoiło, więc wróciła do jedzenia. A miała do czego wracać. Przez chwilę niemal zła była na siebie, że próbowała się powstrzymać od tej przyjemności, ale szybko skupiła się na najważniejszym - na jedzeniu, no i i na rozmowie.

Dzik może nie smakował trochę tak jak powinien, ale i tak był wyśmienity. Zresztą Isobel nie lubiła wybrzydzać; ostatnio i tak nie jadła niczego lepszego, więc co za różnica?

Berło było fascynujące, ale dziewczyna wolałaby zostać przy swojej technice. Niby przysłuchiwała się Medardowi, ale jej myśli zaczęły już krążyć wokół innych rzeczy.

Medard podsunął jej mimochodem pomysł, pomysł, który już rozkwitał w młodej głowie wynalazczyni. Uniwersytet. Tak, to by było coś. Stworzyć pierwszy uniwersytet, który by nauczał podstaw wszechświata, medycyny, matematyki, fizyki, ale przede wszystkim mechaniki. Inżynierii. I może jeszcze ukrytej pasji dziewczyny - aeronautyki.

- Medard? A są tam w ogóle jakieś warownie? - spytała.
Awatar użytkownika
Frigg
Zaklęta Żaba
Posty: 955
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Driada
Profesje: Opiekun , Uzdrowiciel , Rozbójnik
Ranga: administrator.png
Kontakt:

Post autor: Frigg »

Frigg wraz z łykiem wina przełknęła ślinę. Odniosła wrażenie, jakby wąpierz odczytywał każdą jej napływającą myśl. Czuła się coraz bardziej nieswojo. Ów dzik nie smakował tak jak go pamiętała jak powinien smakować, aczkolwiek nadal był wyśmienity. Wiedziała także, że arystokraci mają różne zboczenia, nawet na delikatną zmianę smaku. Nie chciała więc więcej komentować ani myśleć na ten temat.
Bardziej jednak zestresowała ją informacja na temat berła i to właśnie w momencie spojrzenia Medarda plwocina zmieszana z trunkiem przecisnęła się przez jej gardło. Wilcza regeneracja? Może właśnie to wzbudziło w niej wcześniej obawy. To co było w nim wiadome, jak i te wszystkie nieodkryte tajemnice, które mogły ze sobą nieść różne konsekwencje. W tym negatywne. Frigg tkwiła raczej w przekonaniu, że obecny świat wyhodowany jest jedynie na zasadzie "Nie ma nic za darmo. Coś za coś". Tak samo z nią samą było. Nie umarła, nadal żyje, tylko jedną nogą stoi w krainie śmierci. Teraz zaś spotkała zabawkę, która mogła przynieść jej wieczną regenerację płacąc za to jednak czyjąś krwią. W pewnym sensie, byłoby to rozwiązanie. Nie rozwiązałoby to jednak jej problemu, nie odpieczętowałaby klątwy. Coś za coś.
Dłonie zadrżały jej na moment. Czy mogłaby kiedykolwiek posiąść tego typu magiczną rzecz?
Oddała berło w ręce właściciela. Przyniosło jej to ulgę, ale i też wzbudziło w niej dziwną złość, że należy to zrobić. Nienawidziła tego typu mieszanych uczuć w sobie.
-Ruszamy na wojnę? Chyba Twoi wojacy są już gotowi do ataku.-stwierdziła nie mając już ochoty na dzika, kurczaka ani też na żadne wieloletnie wino.
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

Dzik rzeczywiście nie był taki, jakim pamiętał go Medard z czasów hulaszczych orgii w Chiropterusie - pewnie to dlatego, iż miejscowi użyli lokalnego jabcoka zamiast najprzedniejszego cydru. Kwasibór nieco zepsuł smak całości, aczkolwiek nie na tyle, by potrawa stała się całkowicie niejadalna - dodatek słodkawych owoców załatwiłby sprawę.

jakiś czas później berło wróciło w ręce właściciela, a Isobel dopytywała się o jakieś drobnostki związane z działaniami wojennymi.
Medard odparł:
- Takich z prawdziwego zdarzenia, jakie to zwykłe budować krasnoludy, nie uświadczysz. Jedynie Hir-Karak posiada solidne mury, ale miejscowe krasnoludy nie przepadają za Hodorem. Zostaje jeszcze stołeczne zamczysko, postawione przez ludzi na zgliszczach wioski centaurów. Zdaje się, iż teraz wszędzie poza Marchią toto znane jest pod nazwą Koh-i-Noor, od spalonej osady naturian.
Tak czy siak, stanowi ostatni bastion margrabiego von Hodor i lada chwila padnie. Trebusze uwijają się niczym w ulu, a i mamuty dotarły już na miejsce... Reszta to po prostu kilka osad rzemieślniczych, wioski ludzi i step, step, step...
Potem zwrócił się do driady:
- Masz rację, zbierajmy się!
Odszedł od stolika i podrałował w stronę wyjścia.

***

Po chwili dopadł wierzchowca, wskoczył nań i z wolna ruszył w kierunku Marchii, czekając na towarzyszki.

ciąg dalszy
Ostatnio edytowane przez Medard 9 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Isobel
Szukający drogi
Posty: 45
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isobel »

Pokiwała głową.
- Koh-i-Noor, ładna nazwa. Przemianuję tak połówkę marchii, brzmi o wiele lepiej niż Hodor.

Podobało jej się określenie step. Step. Masa rozległej ziemi, idealnie. Miała tylko nadzieję, że owe Koh-i-Noor znajduje się w samym środku... Znów zaczęła marzyć i nawet nie zauważyła, kiedy okazało się, że mają się zebrać przed karczmą. Nieprzytomnie mruknęła "Co, już?" i szybko zbierając swe rzeczy wypadła przed karczmę. Z tyłu karczmarz zaczął się krzątać nad resztkami uczty.

Przed karczmą jej kobyłki nie było (całe szczęście), ale czekał na nią ów wielbłąd albinos, który został przedtem już najwidoczniej przygotowany do podróży. Ciekawa była, czy Medard po prostu nakazał to komuś czy był to wierzchowiec jakiegoś żołnierza, który zaraz zamierza urządzić jej tu awanturę z powodu przewłaszczenia albinosa. Jednakże, mimo tych obiekcji, zarzuciła torbę na wierzchowca by już nie musieć jej dźwigać. Jeszcze zanim wskoczyła na wielbłąda szybko przeszukała torbę i wyjęła z niej mały pakunek, z którego wyciągnęła skórzane paski tworzące uprząż. Założyła ją na siebie,zaś pakunek spoczywał między jej łopatkami niczym plecaczek.

Wdrapała się na wierzchowca, usadowiła się wygodnie i podjechała do Medarda.
- Niezłe macie tu uzbrojenie - mruknęła z aprobatą. - Nie wiedziałam, że jakaś armia już produkuje pistolety na szeroką skalę. Ale to jeszcze te wolnoładujące ... - zawiesiła głos na chwilkę. - Bardziej przydałyby się wam takie.

Wyjęła spod kurtki swój ukochany dwulufowy pistolet. Była to rzecz z której naprawdę była dumna, absolutny prototyp, nie tylko ze względu na posiadanie dwóch luf, ale i przeładowywanie. Cacuszko.
Awatar użytkownika
Frigg
Zaklęta Żaba
Posty: 955
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Driada
Profesje: Opiekun , Uzdrowiciel , Rozbójnik
Ranga: administrator.png
Kontakt:

Post autor: Frigg »

Frigg wyszła z wielkim zaniepokojeniem spojrzała ku transportom w postaci zwierząt. Zwątpiła nie na żarty, nie posiadała umiejętności jeździectwa a i też była anty takiej propagandzie. Rozejrzała się wokoło. Karnstein nie było obfite w roślinności, co wcale jej nie zaskoczyło, podróż z gałęzi na gałąź nie wchodziła w grę.
Spojrzała na owe cacuszko z dwoma lufami. Nie chciała pytać o jego użycie i możliwości, chociaż pewnie powinna. Miała nadzieję, że dojrzy działania tego wynalazku w trakcie bitwy.
Nigdy w życiu nie dosiadała wielbłąda, ba! Nawet nie widziała tego stworzenia na oczy, a wydawało się, że jej oczy doświadczyły wszystkiego. "Koń" Medarda zdawał się bardziej ufny, ale odebrałoby mu "godności". Postacie, samotne, na klaczy zawsze wydawały się potężniejsze. Chodziło tu wyłącznie o wizerunek, nic więcej. Nie wiedziała także jak dosiąść dziwaczne zwierzę o dwóch garbach, ale bez pytania jakoś to zrobiła. Z początku wydawało się to co najmniej zabawne a jej niewiedzę można było wręcz wyśmiać. Osiągnęła jednak mały sukces. Była gotowa do boju,
Awatar użytkownika
Froksendh
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 51
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek, Nekromanta
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Froksendh »

Ból i krew. Śmierć... Przyszła po niego wtedy, gdy upadł. Jednak go nie zabrała. Pogroziła mu tylko suchym palcem i zniknęła.
Karczma była już prawie pusta, w momencie gdy sie ocknął. Medard, Frigg...
Wszyscy go opuścili, zostawili na pastwę losu. Budził sie w nim gniew, przyćmiewając ból i wstyd. Nie wybaczy. Nie zapomni takiego upokorzenia...

Błyskawicznie stanął na nogi i z gniewem w oczach, rozejrzał się po karczmie. Dojrzał dwóch pijaków, których głowy spokojnie spoczywały na drewnianych blatach, a ich twarze pogrążone były w śnie.
Dojrzał też karczmarza i jego pachoła. Oboje wyglądali na wstrząśniętych jego przebudzeniem. Nekromanta w szale porwał nóż ze stołu i rzucił się na śpiących. Oboje skończyli z rozcharatanymi gardłami.
Nekromanta skinął kosturem na karczmarza i chłopca.
- Wywlec truchła do piwnicy, żywo!- syknął i skierował swe kroki ku schodom na dół.

Dwie godziny pózniej opuścił już "Jurnego Niedźwiedzia" w towarzystwie dwóch, zakapturzonych postaci. Pachniały one śmiercią i krwią. Świeżą krwią.
Nekromanta zamierzał opuścić Księstwo, upokorzeny i przepełniony pragnieniem zemsty. Driada i Wampir. Dwa cele, dla których jeszcze kiedyś tu powróci...


Ciąg dalszy: Froksendh
Zablokowany

Wróć do „Księstwo Karnstein”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości