Dwór AnapsecheteTrochę życia w martwym domu.

Wielkie dworzyszcze, zdecydowanie zbyt wielkie dla jednej osoby - a jednak tylko ona jedna tu mieszka. Wzniesione na szczycie wzgórza Uteri, skąd z jednej strony rozciąga się widok na błękitną panoramę miasta Efne, a z drugiej - na rozległe, tętniące dziką magią pustkowia Pustyni Nanher. Dwór ów został zbudowany z modrzewiowego drewna, przy pomocy magii i pracy nieumarłych sług. Srebrzysty dach dworzyszcza skrzy się w świetle niczym drogocenny klejnot, przyciągając ciekawe spojrzenia ludzi z dołu. Pod budynkiem znajduje się cały rozległy system piwnic, komór, korytarzy, a w nich - skarbiec, nieduży loszek i krypty, gdzie swoje schronienie ma rzesza służących Pani Anapsechete ożywieńców.
Awatar użytkownika
Ana
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 98
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampirzyca, dawniej Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Trochę życia w martwym domu.

Post autor: Ana »

- No proszę, proszę. Całkiem śliczne, nie sądzisz, Jana?
- Tak, proszę pani.
- Ale spójrz, spójrz! Naprawdę zgrabne! Te cholewki to trochę jak skrzydła jaskółek, widzisz?
- Tak, proszę pani.
- Może trochę ten szewc ze mnie za nie zdarł, ale wiesz co? Trudno! Było warto, nie uważasz?
- Tak, proszę pani.
- Aleś ty nudna, Jana. Powiedziałabyś raz co innego... Wiem, wiem, nie umiesz, nie twoja wina...
- Tak, pro...
- Oj, cicho bądź już!

W ponurym salonie, na obitej zielonym jedwabiem kanapie, leżała sobie Czarodziejka - pani tego domu. Na podłodze obok stały dwie pary butów - jedne stare, na podkutych obcasach, i drugie, świeżo kupione, ciepłe trzewiki w sam raz na jesienną porę. Trzecia para obuwia była zupełnie ekstrawagancka i spoczywała na stopach Any, która nie mogła się wręcz nacieszyć ich śmiesznymi obcasikami i wywiniętymi fantazyjnie cholewkami (rzeczywiście trochę na kształt ptasich skrzydeł). Machała nogami w powietrzu, przypatrując się bucikom ze wszystkich stron, zaś obok niej stała chudziutka dziewczyna w czarnej sukience. Jana, wierna służąca, martwa już od wielu lat, nie potrafiła wykrzesać z siebie zbyt wiele entuzjazmu.

Była ciemna noc.

*


- Nudzę się, wiesz, Jana? Ale nie tylko o to chodzi, że się nudzę. Tak tu pusto w tym domu. Od pewnego czasu przeszkadza mi to coraz bardziej. - Śliczne nowe buciki-jaskółki leżały już w kącie, porzucone i zapomniane, a sama ich właścicielka, w samej koszuli, przewieszona przez oparcie kanapy, wpatrywała się od kilkudziesięciu minut w tę samą stronę leżącej na podłodze księgi. - Ale to też nie w tym rzecz, że pusto... Chodzi mi to po głowie od dawna i wreszcie muszę się na to zdobyć, chociaż sama wiesz, jak nie lubię większości z tych bufonów. Muszę sprosić co bystrzejszych z nich i wybrać kilkoro, którym można zaufać... Haha, wiem, że to śmieszne. Wiem, nie można ufać nikomu z nich. Ale przynajmniej trzeba wybrać tych, którzy wyglądają na najmniejsze świnie. Sama tego rytuału nie odprawię, nie ma szans.

Kobieta zamyśliła się na parę chwil i zapatrzyła w ciemne okno. Na zewnątrz, w ogrodzie, wciąż hulał wiatr. Jeśli jeszcze nie wszystkie drzewa i krzewy straciły do tej pory liście, to ten wicher porwie dziś chyba całą resztę z nich. Noc była ciemna, bezksiężycowa, mglista. Wśród plątaniny gałęzi błyskały dziesiątki par wygłodniałych oczu... Gdzieś w dole rosła stara lipa, pod którą spała córeczka nekromantki. Czas, żeby ją wreszcie obudzić, do diabła!

- Dobrze się składa, bo zbliżają się moje urodziny. Śmieszne, że po tylu latach jeszcze chce mi się o tym pamiętać... A jednak! Nie ma co zwlekać, Jana! - Anapsechete klasnęła w dłonie i ożywiła się, czego nie można było powiedzieć o jej służce. Ta wykazywała naprawdę znikome ożywienie. Nawet jak na ożywieńca. - Przynieś mi szkatułkę z mojego pokoju... Albo nie, już sama pójdę. A ty pogoń tych łotrów spod okien, bo nie lubię, kiedy tak się gapią.

Czarodziejka zwlokła się z kanapy i przez plątaninę ciemnych, przytłaczających swą pustką korytarzy powlokła się do swojej sypialni.

*


- Do Hettmerona, Pana Płomieni.
Piątego dnia Miesiąca Wilka przybywaj, zacny przyjacielu, do dworu o srebrnym dachu na szczycie Wzgórza Uteri. Maskarada rozpocznie się o zmierzchu. Minął kolejny rok, który zbliżył mnie do śmierci. Czy to zły powód, aby świętować? Nie przychodź sam, towarzystwo mile widziane.
Czekam. Anapsechete Nehemia Hetepsechemui


Kolejna szafirowa ważka, przed chwilą martwa, śpiąca w szkatule jak broszka z klejnotami, ożyła w białych dłoniach nekromantki. Mały posłaniec wysłuchał wieści i pomknął przez nocne niebo, by jakiś Czarodziej znad Błyszczącego Jeziora usłyszał zaproszenie na bal u "przyjaciółki". Ten sam szept dotarł na skrzydłach owadzich posłańców do kilkunastu znanych Anie mistrzów i mistrzyń sztuk magicznych. To już ostatni. Teraz pozostawało czekać. Trzy dni.

*


Długa, ciemna, jesienna noc była dla nekromantki równie samotna, jak większość nocy przez prawie cztery i pół wieku życia... A przynajmniej do momentu, gdy ktoś w środku tejże nocy załomotał do drzwi wejściowych. Anę zirytowało zarówno stukanie, jak i fakt, że nikt z jej nieumarłych służących nie pofatygował się, by przepędzić niechcianego gościa. Trupy nagle posnęły, czy co? Wreszcie, wściekła jak osa, wyskoczyła z łóżka i boso pobiegła do wejścia, by przekonać się, kto zakłóca jej spokój.
Neera
Szukający drogi
Posty: 36
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Neera »

Kiedy tylko drzwi wejściowe się otworzyły, Anapsechete ujrzała przed sobą młodego, ubogiego młodzieńca, ściskającego w dłoniach płótno obleczone na drewnianej ramie. Wciąż było wilgotne. Rzecz jasna przedstawiało ono popiersie dziewczyny z upiornie rozmazaną twarzą, czyli był to obraz, który jakiś czas temu zakupiła od ulicznego malarza. W prawym dolnym rogu widniał podpis: "N. Rosenkreutz".
- Miałem to dla pani dostarczyć. - Odezwał się nieśmiało młodzieniec, który sprawiał wrażenie, jakby wyjątkowo nie mógł skupić się na postaci kobiety stojącej w drzwiach. Rozglądał się niepewnie dookoła, a jego wystraszone oczy zdawały się szukać czegoś, co kryło się w ciemnościach.
W pewnym momencie wcisnął w jej ramiona obraz, nie czekając aż pani Hetepsechemui go weźmie, albo poprosi o wniesienie do środka. Nie dbając o to, że ubrudził jej odzienie, poderwał się do ucieczki, jak gdyby czegoś się przestraszył. Zniknął w zaroślach i nikt nigdy go już więcej nie ujrzał...

Ciąg dalszy: Neera
Awatar użytkownika
Ana
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 98
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampirzyca, dawniej Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ana »

...bo jakieś martwe licho porwało go w krzaczory i urwało mu głowę. Oj, nie nacieszył się długo chłopaczek tym łatwo zarobionym - jak mu się wydawało - złotem. A Anapsechete wcale go nie żałowała, bo durny chłopak zniszczył właśnie jej ulubioną koszulę nocną. Tę z kołnierzykiem wyszywanym perełkami.

Pani modrzewiowego dworu zatrzasnęła drzwi z wściekłością godną poważniejszej sprawy.
- Rosenkreutz - przeczytała po cichu podpis w rogu obrazu. - Rosenkreutz, a niech cię diabli porwą, to wszystko twoja wina - pomyślała i już chciała mściwie wyrzucić obraz przez okno, kiedy przyjrzała mu się ponownie w chybotliwym blasku świecy... I zrezygnowała. Nie mogła.

Skończyło się na tym, że Czarodziejka zaniosła malowidło do swojej sypialni, nie wiedząc za bardzo, co lepszego mogłaby z nim zrobić. Postawiła je pod ścianą naprzeciwko swojego łóżka. Coś w tym obrazie przyciągało i fascynowało ją do tego stopnia, że nie potrafiła tak łatwo oderwać od niego oczu.

Pech chciał, że wieko skrzyni z nocną bielizną było akurat przytrzaśnięte stertą jakichś trzydziestu otwartych ksiąg, ośmioma pudełkami niewiadomej zawartości, dwiema dziecięcymi czaszeczkami, parą zielonych pończoch i jednym pantoflem. Ana na pewno nie zamierzała o tej porze robić tam porządków tylko po to, by wygrzebać spod tego wszystkiego jakieś inne ubranie do snu, które dla odmiany nie śmierdziałoby terpentyną i nie kleiło się całe od bladoróżowej farby. Ze złością ściągnęła więc z siebie brudną koszulę, swoim stałym zwyczajem rzuciła ją w kąt, po czym zakopała się koronkowej pościeli, z nadzieją, że może nie zmarznie, bo przecież służba napaliła wieczorem w kaflowym piecu obok łóżka.

Niepokojący portret przez długi czas nie dawał kobiecie spać, chociaż w nocnej ciemności dostrzec się dało tylko jego najbardziej ogólne zarysy. Co więcej - nie opuścił on Any też we śnie, męcząc całą noc zapachem gnijących piwonii i przerażającym wrażeniem zamknięcia w trumnie. Nekromantka z ulgą powitała poranek.

*


Trzy dni przygotowań do balu wlokły się niemiłosiernie, ale oczekiwana data - piąty dzień Miesiąca Wilka - wreszcie nadeszła. Jeszcze nim na dobre zapadł zmierzch, ściany dworu rozjarzyły się tysiącami małych światełek - zarówno na zewnątrz, jak i w środku. Błędne ogniki, zaprzęgnięte do pracy odpowiednio brutalnym zaklęciem, miały zwabić do dworu pani Hetepsechemui paru zbłąkanych wędrowców, gdyby ci pomylili drogę. Srebrny dach roztaczał delikatną łunę na tle ciemniejącego nieboskłonu.

Niebo po zachodniej stronie przybrało bladożółty odcień, a ciężka i gęsta kurtyna chmur opuszczała się coraz niżej i niżej, pozostawiając wreszcie tylko cieniutki złoty pasek ponad wzgórzami. Nekromantka wyglądała przez okno gabinetu, czując, jak ogarnia ją bezbrzeżny smutek. A zmrok zapadał przecież jak każdego dnia - czym tu się smucić?

Pięknie ubrana służba oczekiwała cierpliwie nadejścia pierwszych gości. Nie musieli czekać długo. Wkrótce salon, udekorowany tej nocy najpiękniejszymi jesiennymi kwiatami, wypełnił się gwarem rozmów, śmiechów i muzyki. Szeleściły drogie jedwabie, brokaty i pawie pióra. Zapach wytwornie podanych dań i świetnych trunków wypełnił dworzyszcze aż po brzegi. Tylko pani domu kazała jeszcze na siebie czekać.
Neera
Szukający drogi
Posty: 36
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Neera »

Neera zapłacił krawcowej sporą sumę, by wyrobiła się na czas. Rzecz jasna przymiarki mogły być robione wyłącznie po zmierzchu. Mężczyzna tłumaczył się tym, że ciężko pracował za dnia i zwyczajnie nie miał na to czasu.
Czas oczekiwania na tę noc dłużył się niemiłosiernie, jakby ktoś specjalnie zwolnił proces spadania kolejnych sekund w nicość.
W końcu jednak nadszedł wieczór w który miał odbyć się bal...

Goście przybywali, ci znajomi dla nekromantki i ci, którzy przybyli z zaproszenia innych gości. Dworek w końcu wypełnił się życiem: rozmowami, tańcami, radością i… plotkami.
Pan Rosenkreutz przybył niedługo po tym, jak ostatnia wstążka promieni słonecznych zniknęła za horyzontem, a dzień ustąpił miejsca nocy. Dowiozła go na miejsce zacieniona dormeza zaprzężona w cztery kare ogiery. Z ich łbów starczały dumnie wspaniałe pióropusze z gęsich piór ufarbowanych na czarno.
Gdy tylko pojazd zatrzymał się przed wejściem do posiadłości, wzbudził zainteresowanie grupki panien obgadujących zawzięcie każdego, kto zjawił się u pani Anapsechete. Wysiadł z niego rosły, smukły mężczyzna, ukryty pod czernią zdobionej brokatem, maski, upstrzonej na boku kogucimi piórami. Jego jasne włosy nie rzucały się tak bardzo w oczy z uwagi na elegancki kapelusz, który tej nocy założył. Z barków aż do ziemi zwisała długa peleryna, która tylko jeszcze bardziej wysmuklała jego sylwetkę. Delikatne ornamenty nadawały jej właścicielowi elegancji, podobnie jak żabot uszyty z najpiękniejszych koronek jakie można było dostać w całej Alaranii. Całości dopełniała droga, srebrno-czarna biżuteria, która równie pięknie mogła wyglądać na kobiecej postaci.
Neera wkroczył w progi posiadłości z gracją godną księcia, kłaniając się przy wejściu pannom, wachlującym swe pachnące, łabędzie szyje wachlarzami z pawich piór. Od dawna się tak nie czuł. Domostwo przepełniali ludzie eleganccy i w znacznej większości piękni. Już od progu czuć było puder wymieszany z zapachem drogich perfum.
Jednak mimo, iż wszyscy wyglądali niesamowicie, oczy wampira szukały tego jednego klejnotu, błyszczącego najmocniej z nich wszystkich. Jego czuły nos nie wyczuwał specyficznego zapachu kadzideł jaki pani Anapsechete wokół siebie roztaczała. Być może wyostrzone dotąd zmysły, przytłumiały mocne zapachy bijące od sporej liczby gości, ale mimo wszystko, wyglądało na to, że pani domu jeszcze się nie zjawiła.
Gdy Neera zamknął na chwilę oczy, usłyszał orkiestrę serc dudniących życiem, w tym dotąd przypominającym martwy, domu…
Awatar użytkownika
Ana
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 98
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampirzyca, dawniej Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ana »

A na tle tej orkiestry dziesiątek serc i pulsów Neera usłyszał nagle znajome solo. Najpierw bardzo cichutkie, odbijające się echem w jakimś korytarzu, lecz z każdą chwilą zdecydowanie narastające, coraz bliższe, wybijające się na tle tamtych...

Anapsechete wynurzyła się w końcu zza którychś drzwi. Właściwie to niemal wyfrunęła, podobna do jakiegoś figlarnego, rozigranego stworzenia, którym na co dzień nie bywała. Krok po kroku poczęła przemierzać salon, raz po raz przystając, by musnąć ustami czyjś upudrowany policzek albo posłać komuś znajomemu nieszczery uśmiech. Przyjęła ozdobnie zapakowany prezent od jakiejś wysokiej blondynki w pawiej sukni, pogłaskała pudlopodobne stworzenie, tkwiące w objęciach zjawiskowej kobiety w kolii z rubinami, podała kilku mężczyznom do pocałowania swoją dłoń w czarnej rękawiczce... I wciąż - nie wiedząc o tym - zmierzała w stronę tego, który był zapewne ostatnią osobą, jakiej mogła się tu spodziewać.

Najpierw usłyszał bicie jej serca i szum krwi, potem wyłowił w tłumie zapach jej perfum, dopiero potem ją zobaczył. A sekundę później poczuł jej wymalowane na wiśniowo usta na swoim policzku i usłyszał jakieś zdawkowe "witam".

Gospodyni miała na sobie ekstrawagancko krótką, przylegającą dokładnie do ciała, czarno-białą sukienkę, która z jednej strony sięgała sporo ponad kolano, a z drugiej kończyła się tak nieprzyzwoicie wysoko, że pozwalała dokładnie obejrzeć podtrzymującą czarną pończochę podwiązkę. Jednak ten kawałeczek nagiego uda był jedynym fragmentem ciała, jaki odsłaniał kostium Czarodziejki. Jej ręce ukryte były w białych obcisłych rękawach, długich aż do połowy dłoni, a na łokciach ozdobionych frędzlami z czarnych piór. Drobne paluszki obleczone w czerń rękawiczek. Pierś ściśnięta biało-czarnym gorsetem. Szyja i dekolt skrupulatnie schowane pod zasłoną z rudoczerwonych koralików, spływającą z dwóch stron głowy. Do tego na głowie fikuśna czapeczka, czarnym trójkątem zachodząca na czoło, na nogach te niemożliwe "skrzydlate" buciki, a z tyłu sztywne czarne poły, podobne do ogona jaskółki. Tak. Anapsechete była dzisiaj jak jaskółka.

Nie miała pojęcia, z kim się wita. Miał na sobie maskę, ale przecież znajomych Czarodziejów poznałaby i w maskach. Założyła, że to po prostu towarzysz którejś z jej "przyjaciółek".

Odwróciłaby się i poszła dalej, gdyby nie nagłe, bolesne szarpnięcie. Jej turkusowy warkocz zaczepił się o drogocenną broszę, która spinała żabot na szyi mężczyzny.

- O nie! Proszę mnie puścić! - mruknęła trochę rozbawiona, a trochę zdenerwowana, i zaczęła wyplątywać włosy z jego biżuterii. Jeszcze nie zauważyła, że ręce jej się trzęsą.
Neera
Szukający drogi
Posty: 36
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Neera »

Zupełnie nagle, dudnienie serc wydało mu się niezgrabne i irytujące, gdy wyłonił się spomiędzy nich dźwięk o wiele przyjemniejszy dla ucha. Mięsień przepełniony energią witalną, wygrywał mu tak zalotne rytmy, że Neera od razu przemknął po postaciach znajdujących się w pomieszczeniu, próbując wyłapać tę jedną, do której należał, swym czujnym spojrzeniem.
Stopniowo dotarł do niego także zapach perfum i kadzideł. To musiała być ta kobieta, spotkana niegdyś w opuszczonej uliczce. Nie miał co do tego wątpliwości.
Wtedy ją dostrzegł: wyglądała pięknie i także przywodziła mu na myśl jaskółkę.
- "Jak zawsze urodziwa! Chciałbym zamknąć tego ptaszka w złotej klatce..." - przemknęło mu przez myśl.
Gdy zbliżyła się do niego, odruchowo pochylił się nad jej postacią, pozwalając wiśniowym ustom musnąć jego naturalnie blady policzek. Dostrzegł przy tym łuk wygiętej kusząco, smukłej szyi. Musiał zamknąć na chwilę oczy, by nie zrobić niczego głupiego...

Wtedy niespodziewanie poczuł szarpnięcie. To kosmyk delikatnych włosów wplątał się w jego biżuterię. Przez twarz mężczyzny przemknął cień rozbawienia.
- Ależ nie śmiałbym pani przy sobie zatrzymywać! Byłoby to egoistyczne z mojej strony biorąc pod uwagę ilu gości przybyło na pani przyjęcie... - Odezwał się znajomy głos, po którym nadeszły dźwięki cichego, tajemniczego śmiechu.
- Pani pozwoli... - Wampir skwitował sytuację czarującym uśmiechem i dłonią zwieńczoną długimi, twardymi paznokciami, odpiął broszę, która uwolniła kosmyki modrych włosów pani Anapsechete i koronki jego żabotu.
Awatar użytkownika
Ana
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 98
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampirzyca, dawniej Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ana »

Z jakiegoś powodu kobieta nie zabrała dłoni, kiedy białowłosy gość pospieszył odpiąć swoją ozdobną broszkę. Ot, może nie zdążyła. Przez cieniutki jedwab rękawiczki poczuła chłód jego skóry. Bywają takie momenty, gdy czyjeś dotknięcie - choć niby przypadkowe, choć bez znaczenia, choć trwa ledwie sekundę - jest jak trzęsienie ziemi. Wielu, oj, zdecydowanie zbyt wielu marnych wierszokletów Alaranii użyło w swojej niegodnej uwagi twórczości właśnie tej metafory - ale co poradzić, kiedy mieli rację!

- Mogę spojrzeć? - zapytała cicho nekromantka, pragnąc przypatrzeć się broszy z klejnotem. A może tylko znaleźć pretekst, by przez tych parę uderzeń serca nie musieć jeszcze iść dalej? - Piękna rzecz. Tutejsza robota czy przywieziona z dalekiego świata?

Krew zaszumiała jej w uszach. Wyczulony zmysł magiczny zaatakowały szepty, które cichły i zanikały przy każdej próbie wsłuchania się w ich treść, a zdawały się tak bardzo kuszące, zwodzące, obiecujące tak wiele... Nie potrafiła przestać ich słuchać.

- Ten kamień to onyks? A może czarny bursztyn? Słyszałam, że Morze Cienia wyrzuca takie w okolicach Arturonu... Zupełnie czarne. I podobno znajduje się je tylko raz w roku, stąd tak się je ceni... Myśli pan, że to prawda? - Ana przestała na chwilę gadać i z sercem tłukącym się w piersi jak głupie, w myślach pragnąc uderzyć samą siebie w twarz bardzo mocno za tę burzę emocji, uniosła wreszcie wzrok na swojego zamaskowanego rozmówcę. Jej twarz przybrała poważny wyraz. Bez uśmiechu. Ale paradoksalnie ten brak sztucznej wesołości, którą obdarowywała tu wszystkich, było można uznać za jakąś oznakę... prawdziwego zainteresowania.
Neera
Szukający drogi
Posty: 36
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Neera »

- Przywiózł mi ją przyjaciel, mieszkający swego czasu w Karnstein. - Odpowiedział zgodnie z prawdą wampir, samemu spoglądając na broszę. Po raz kolejny musiał przyznać, że miał on dobry gust, jeśli chodziło o biżuterię: Kwiecista, jasna rama kontrastowała z pięknie wyszlifowanym kamieniem, którego głębia wręcz hipnotyzowała. - To czarny diament i białe złoto, które tam produkują.

Wampir zorientował się, że pani Anapsechete wyczuwa tą zwodzącą, niebezpieczną aurę, która go otacza. Choć sam nigdy jej nie doświadczył, po wielokroć słyszał od osób napotkanych na swej drodze, trudniących się w magii, że jest ona ciężka do zniesienia, wręcz obezwładniająca. Zwykle kończyli oni z podgryzionymi szyjami, czy nadgarstkami, wrzuceni w ramiona śmierci... Ale tym razem zbyt wiele w pobliżu było osób... Zbyt wiele patrzyło w ich kierunku szepcząc między sobą. Poza tym Neera nie zamierzał jej stracić. Chciał, by podróżowała z nim po świecie przez setki lat. Egoistycznie ustalił już jej przyszłość: Stworzy sobie kolejną towarzyszkę, kolejną lalkę, która będzie go ozdabiać, krocząc u jego boku. Ana będzie tylko jego.

Słysząc pytanie, które zadała mu kobieta, Neera wyrwał się z tego zamyślenia, zastanawiając się chwilę nad odpowiedzią.
- Mówiąc całkiem szczerze, nie słyszałem nigdy o tych kamieniach, ale to może być prawda. Na świecie dzieją się różne niesłychane rzeczy, więc pojawienie się na nim czarnych bursztynów nie powinno nas dziwić. Na pewno pięknie ozdabiałyby pani szyję... - w tym momencie mężczyzna posłał jej rozbrajający uśmiech, który w połączeniu z bladym spojrzeniem mógł nieco przerażać i wydawać się trochę zbyt nachalny.
Jednym wprawionym ruchem zapiął broszę na żabocie, który nadal wyglądał nienagannie i wyciągnął ku niej przerysowanym, godnym księcia gestem, swą bladą dłoń.
- Zatańczymy?
Awatar użytkownika
Ana
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 98
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampirzyca, dawniej Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ana »

- Czarny diament, białe złoto... same niezwykłości. Taniec? Z rozkoszą - odparła śmiało Anapsechete, podając dłoń blademu zjawisku. Zaraz jednak tę samą dłoń cofnęła, zanim jeszcze mężczyzna zdążył ją złapać. - Ach! Kiedy tylko przywitam wszystkich gości! - wyjaśniła ze śmiechem. I zniknęła w tłumie, stukając obcasami, furkocząc jaskółczym ogonem swojej sukienki. Neera nawet nie przypuszczał, jak wiele wysiłku kosztowało ją oderwanie się od niego...

A może właśnie doskonale to wiedział?

Ana lawirowała pomiędzy dostojnymi, barwnie poubieranymi sylwetkami gości, znów podając swą smukłą dłoń do ucałowania Czarodziejom, muskając ustami policzki Czarodziejek, nieszczerym uśmiechem dziękując za równie fałszywe życzenia i przyjmując dziesiątki niepotrzebnych drobiazgów, które niezawodna i niezauważalna Jana wynosiła do któregoś z sąsiednich pokojów. A ponad gwarem rozmów płynęła dość smętna piosenka, wyśpiewywana na dwa przepiękne głosy:

- "Czy popiół tylko zostanie i zamęt
co idzie w przepaść z burzą, czy zostanie
na dnie popiołu gwiaździsty dyjament -
wiekuistego zwycięstwa zaranie...?" *
* Stan Borys Coraz to z ciebie jako z drzazgi smolnej

To elficki bard, znany jako Srebrny Borys, i młodziutka Mirha z Efne - para nadzwyczaj zdolnych śpiewaków, którzy dali zaprosić się na bal nekromantki. Zdaje się, że czuli się tu jednak nieswojo, nieumarła służba wzbudzała ich niepokój, a ciemny, targany wiatrem ogród za oknami przejmował ich serca lękiem... no i przez to chyba nie bardzo potrafili odnaleźć się z repertuarem. Bo pięknie śpiewali, ale tak smutno! A to przecież były urodziny!

Anapsechete po cichu poleciła służącym przynieść więcej złotego wina. Postanowiła jeszcze trochę rozweselić swoich biesiadników przed przystąpieniem do poważnych rozmów, które zamierzała przeprowadzić szeptem z każdym z osobna w jakimś kącie salonu. W końcu to nie było coś, o czym rozmawia się na głos, publicznie, oficjalnie. Tu było potrzeba więcej wyczucia. Ale jeszcze nie teraz... Nie teraz.

*


- Pan Czarny Diament? - Neera usłyszał za sobą znajomy cichy głos. Jaskółka przyfrunęła do niego z powrotem. Podała mu kryształowy kieliszek, wypełniony winem o złocistym odcieniu. - Pan przyszedł z Kariną Sagg, prawda? Że też mi pana nie przedstawiła... Zdradzi mi pan swoje imię, czy mam sama jakieś wymyślić?
Neera
Szukający drogi
Posty: 36
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Neera »

Niewiele brakowało, by chłodna dłoń długowiecznego ujęła w objęciu tę cieplejszą, należącą do czarodziejki i porwała ją do tańca...

Nagle ptaszek odfrunął, a Neera został sam, wśród pięknych, wyperfumowanych gości z uśmiechem godnym szelmy na ustach.
- "Nie potrafię za tobą nadążyć, jaskółko..." - zamyślił się, odprowadzając ją przez chwilę swym czujnym spojrzeniem. Zauważył, że większość gości ma ze sobą jakiś podarunek.
Wtedy właśnie zbliżyła się do niego piękność, nosząca wdzięczne imię, Karina Sagg. Wachlowała swoją długą szyję wachlarzem z gęsich piór, niemal identycznie trzepocąc rzęsami, jakby między nimi istniało jakieś niezwykłe połączenie.
- Pan sam na przyjęciu? Czy zgubił pan swoją partnerkę? - zapytała irytującym, dworskim tonem przesadnie stawiając nacisk na literę "r". Cienkie, czerwone usta wygięte w uśmiechu, według Neery wyglądały zbyt wulgarnie.
- Zostałem zaproszony przez Nastiveriusa, chociaż nigdzie go nie widzę... Czy on przypadkiem nie miał dziś eksperymentować z kuroliszkami?
- Zdaje się... Coś o tym wspomniał... - Karina wyglądała jak zahipnotyzowana. Najwidoczniej wyczuła jego aurę, na której działanie nie była odporna. Niespodziewanie znalazła się niebezpiecznie blisko, tak, że mężczyzna mógł poczuć zapach jej włosów.
- Czy to nie Nastiverius? Pani wybaczy... - Wampir skłonił jej się elegancko i szybko wmieszał w tłum gości, by uniknąć ponownej konfrontacji z panią Sagg.
Wtedy usłyszał za sobą ten dźwięczny, znajomy głos. Czarodziejka musiała zobaczyć go w towarzystwie tej kobiety, dlatego zadała takie pytanie.
- Nasza droga koleżanka ma słabą pamięć, trzeba jej to wybaczać po stokroć... - Usta wampira rozciągnął lekki, tajemniczy uśmiech, gdy skinieniem podziękował jej za wino.
- Na imię mi Neera... - mówiąc to, zrobił niewielką pauzę, ujmując jej nadgarstek w palce, jakby obawiał się, że go złamie. Ana mogła poczuć w dłoni chłód jakiegoś niewielkiego przedmiotu.
- Zdaje się, że jako jedyny przyszedłem do pani z pustymi rękoma... Proszę mi wybaczyć. Sądzę, że na pani szyi będzie się prezentować o niebo lepiej... - Prezentem jaki Neera dał pani Anapsechete, była brosza o której wcześniej rozmawiali.
Awatar użytkownika
Ana
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 98
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampirzyca, dawniej Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ana »

- Jestem dziś w dobrym nastroju, więc wybaczam ten nietakt, panie Neera - oznajmiła wspaniałomyślnie. - Wybaczam. Pańska broszka? O, jest pan pewien, że nie woli pan jej zachować? To urocze z pana strony... - Nekromantka oddała mężczyźnie do potrzymania swój kieliszek i ostrożnie przypięła sobie czarny diament do gorsetu. - I jak?

Pod sufitem wisiały błędne ogniki. Kilka z nich postanowiło właśnie opaść niżej, a ich błękitne iskierki zamigotały w klejnocie, nadając mu dziwnej głębi i życia. Nekromantka odgoniła je jednak niczym natrętne muchy, szybkim zaklęciem odsyłając je na miejsce. Drogocenny kamień bardziej ją fascynował, kiedy był taki czarny, pusty i martwy...

- A Karinie, mimo niewątpliwego roztargnienia, jedno trzeba przyznać. Zawsze miała niebywały gust, także jeśli chodzi o mężczyzn. Proszę jednak na nią uważać! - w głosie Jaskółki zabrzmiała nutka zupełnie bezinteresownej nienawiści, na jaką stać wyłącznie zazdrosną kobietę, która do swojej zazdrości wcale nie chce się przyznać. - Ta mała żmijka gotowa wysączyć z pana wszystko, aż do ostatniej kropli krwi...! - wyszeptała Neerze do ucha, ostrzegawczo mrużąc oczy. - Nie w sensie dosłownym, oczywiście - dodała. - Ale sam pan rozumie... Doradzam ostrożność. Do tego Dziedzina Życia i Magia Struktury to niekoniecznie dobre połączenie. Przynajmniej w rękach niektórych Czarodziejek.

Panna Sagg przeszła akurat obok nich, więc Anapsechete na chwilę zamilkła i posłała jej szeroki uśmiech. Neera dopiero teraz zauważył, że na smukłej szyi Kariny pysznił się naszyjnik z żywych, zrośniętych ogonami zaskrońców. Żółte plamki na ich głowach błyskały ostrzegawczo spomiędzy czarnych loków kobiety.

- Żeby pan wiedział, co zrobiła na przykład z tym Nastiveriusem... - Ana podjęła temat na nowo i wskazała dyskretnie Czarodzieja w biało-złotej szacie, nie wiedząc, że Neera go już kojarzy. - Przez ostatnie miesiące aż przykro było na niego patrzeć. Cień człowieka. Teraz trochę mu się poprawiło, ale za to sfiksował na punkcie tych swoich... kuroliszek? Albo kuroliszków? Nigdy nie pamiętam, jak właściwie nazywają się te paskudztwa. Ale to wszystko nieważne! - machnęła ręką, odebrała swój kieliszek i wypiła łyk. - Pan to kolega po fachu panny Sagg? A może zajmuje się pan czymś ciekawszym?
Neera
Szukający drogi
Posty: 36
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Neera »

Neera odebrał od niej kieliszek do potrzymania i poczęstował towarzyszkę jednym ze swoich zniewalających uśmiechów. Biel długich, wampirzych kłów błysnęła spod bladości różowych warg, choć wyglądało to tylko jak złudzenie.
- Prezentuje się o wiele piękniej na pani szyi, Anapsechete. - Przyznał, nawet na chwilę nie odrywając wzroku od jej fiołkowych oczu. Nie był jednak natrętny.
Mężczyzna celowo sprawiał wrażenie życzliwego i szarmanckiego.
- Uważać? - zapytał odnośnie Kariny. Jego twarz przybrała nieco rozbawiony wyraz.
- "Istotnie to żmija... Dwa drapieżniki to o wiele za dużo..."- pomyślał, chyba nawet nie słuchając kąśliwych uwag zazdrosnej Any na temat swojej koleżanki. Nie były one istotne, bo Neerę interesowała wyłącznie modro-włosa piękność, która się przed nim znajdowała. Karina nie byłaby dobrym materiałem na jego towarzyszkę.
Wampir pochylił się lekko, kiedy zauważył, że czarodziejka chciała mu coś powiedzieć na ucho. W jej nozdrza mógł uderzyć zwierzęcy zapach piżma i słodka, pudrowa nuta.
- Doprawdy...? - zapytał, jakby nie mógł uwierzyć w jej słowa, choć była to tylko gra. W rzeczywistości przecież nawet tej kobiety nie znał. Była mu obojętna, choć musiał udawać wielce rozczarowanego. - Panna Sagg to istotnie, koleżanka po fachu...
- "...Jeśli faktycznie wysysa krew." - dodał w myślach.
- Wezmę sobie pani uwagi do serca... - odstawił swój kieliszek na pobliski stolik i zabrał także ten należący do pani domu. Po raz kolejny tego wieczoru, wyciągnął do niej swoją bladą dłoń.
- Zatańczymy, czy znów mi pani gdzieś odfrunie?
Awatar użytkownika
Ana
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 98
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampirzyca, dawniej Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ana »

- Proszę mnie mocno trzymać, to nie odfrunę! - oznajmiła, prowokacyjnie mrużąc oczy. Podała mu rękę z udawanym wahaniem, jednocześnie upajając się zapachem, jaki otaczał mężczyznę. Pozwoliła się objąć. I zdziwiła się, jak łatwo przychodzą jej na myśl różne inne okoliczności, w których mu na to pozwala...

Dwoje śpiewaków wciąż męczyło pieśń o popiele i gwiaździstym diamencie. Trzeba przyznać, że pięknie im to wychodziło, ale nie była to muzyka zanadto rozrywkowa. Przecież zabawa w domu nekromantki, wbrew przysłowiu, nie musi być stypą!

- Muzycy chyba za bardzo przejęli się moją profesją, bo za nic nie mogę ich skłonić, żeby zagrali coś żywego... Może pan im przemówi do rozumu, bo jakże się tu bawić przy takich smętnych kawałkach? A może pan właśnie lubi taką muzykę jak z pogrzebu? Przyznam szczerze - zniżyła głos do szeptu, żeby tylko znaleźć pretekst do znalezienia się bliżej swego rozmówcy - że ja lubię. Ale, na litość boską, goście mi pozasypiają!

Odsuwając się Ana musnęła przypadkowo policzkiem policzek Neery. Wymruczała coś w rodzaju "pan wybaczy" i zaśmiała się cicho. Bezpośredni dotyk jego chłodnej skóry był przyjemny... Jaskółko, opamiętaj się!

- Zimno na dworze, prawda? Eh... Tęskni pan za latem? Za słońcem...?

Czarodziejka z wyrazem melancholijnego zamyślenia w oczach machinalnie nawinęła sobie na palec biały kosmyk włosów Neery i leciutko przyciągnęła do siebie.

- Ja tęsknię - wyszeptała. - Późne lato to najpiękniejsza i najsmutniejsza pora roku. W dolinach jeszcze rosną maliny, jeszcze śpiewają ptaki, a drzewa już gubią liście. Tak powoli, niepostrzeżenie, a jednak. Kwiaty nadal kwitną, a jednak coraz ich mniej. Pajęczyny rozsnute w trawie i jarzębina się czerwieni. Piękne, a smutne. A patrzeć na słońce, które chowa się popołudniem za wzgórzami! To już najsmutniejsze. O, trzeba zobaczyć, żeby zrozumieć. Mój dom spowity już w chłodnym, wilgotnym cieniu, a tam dalej szczyty jeszcze się złocą, że chciałoby się biec i dogonić... nie wiadomo co. Taka tęsknota ogarnia...
Neera
Szukający drogi
Posty: 36
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Neera »

- Muzyka jest bardzo nastrojowa. Znakomicie pasuje do pani przyjęcia, Anapsechete. - Odpowiedział jej mężczyzna, uśmiechając się przy tym w niezwykle ujmujący sposób. Chciał podziałać na jej zmysły, by nie zapragnęła znów odfrunąć z jego ramion.
Ciepło policzka, które niespodziewanie przy sobie poczuł było dla niego tak rozkoszne, że mocniej przytulił wątłą postać do swojego niepozornego, choć silnego ciała.

- Czy tęsknię za słońcem...? - Zapytał w zamyśleniu, jednak nie udzielił jej odpowiedzi tak od razu i wprost.
Słuchał jej dalszych słów z uwagą i refleksją wymalowaną na twarzy. W istocie tęsknił za słońcem, którego nie oglądał już od wieków.
Tak bardzo zatracił się w mroku nocy, że chodzenie za dnia, podziwianie złocistych wstęg wpadających do izby o poranku, przez dziury w drzwiach, w których świetle wirowały drobinki kurzu niczym przepiękny brokat sypiący się z fryzur gości na przyjęciu Any, wydawało mu się nierealne...
Przecież to pamiętał, a jednak czuł się tak, jakby nigdy nie miało miejsca.

- Kochasz słońce, Anapsechete? - mężczyzna przeszedł nagle na "ty", zastanawiając się, czy Ana mu na takie spoufalenie pozwoli.
- A gdyby tak nagle twoje życie pogrążyło się w wiecznym mroku, a jedynym światłem oświetlającym ziemię stałby się chłodny blask księżyca? - zapytał niskim, głosem, patrząc w jej niewątpliwie piękne i urzekające oczy.
Długie palce krwiopijcy subtelnie przesunęły się w dół, po ramieniu nekromantki i tam się zatrzymały, gdy wolnym krokiem poprowadził ją w lekkim tańcu przez salę, mijając po drodze pannę Sagg, Nastivariusa i inne znane już postaci.
- Mogłabyś być wtedy szczęśliwa...?

Gdy dotarli pod same schody, Neera złapał ją niespodziewanie ramieniem w pasie i z łatwością podniósł na tyle, by nie dotykała ziemi, ani na chwilę nie przerywając tańca.
Muzyka w tej chwili stała się nieco bardziej żywa, a głosy śpiewaków wyższe, jakby dźwięki pięły się wraz z nimi, po obszernych schodach prowadzących na piętro.
Dzięki swojej hipnozie bladolicy nie pozwolił jej odrywać wzroku od swoich oczu, tak, by prędko nie zorientowała się, że porywa ją w jakieś odosobnione miejsce.
- Mogłabyś się uśmiechać, gdybyś nigdy więcej go nie ujrzała?
Awatar użytkownika
Ana
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 98
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampirzyca, dawniej Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ana »

- Ciii - położyła mu palec na ustach, kiedy zwrócił się do niej po imieniu. - Dzisiaj mam na imię Jaskółka i nie mów do mnie inaczej. Skoro już kończymy z tymi dworskimi uprzejmościami.

Nie miała Neerze za złe, że nagle przestał tytułować ją "panią". Podobała się jej ta jego bezpośrednia śmiałość, której po wielu mężczyznach z tego towarzystwa próżno było oczekiwać. Nawet ciekawa była, jak daleko ta jego odwaga sięga. Jak daleko jeszcze mężczyzna jest zdolny się posunąć.

- Kocham słońce. Kochałam. Ale moje słońce zgasło dawno temu... Chcę zobaczyć je na nowo, chcę by znowu wzeszło... lecz czy słońce, które jutro wzejdzie, jest tym samym, które dzisiaj zniknęło za horyzontem? Zastanawiam się nad tym bez przerwy i nie wiem. Nie wiem. Już dziś żyję w ciągłej ciemności. Patrzę na słońce i tęsknię za nim, bo zawsze jest nieuchwytne. Zawsze zbyt daleko. Równie dobrze mogłoby go tu nie być wcale. Szczęście? Zapomniałam, co to takiego... - Ana zorientowała się nagle, że jej słowa brzmią strasznie gorzko. Uznała, że czas się opamiętać, zanim powie o sobie zbyt wiele, zbyt prawdziwie. Nie zamierzała otwierać się przed nikim. - Nie mówmy o tym.

Podobały jej się niebieskie oczy Neery. Podobały jej się jego śnieżnobiałe rzęsy (gdzieś, na bogów, widziała już człowieka z takimi rzęsami!). Podobałyby jej się też na pewno jego cienkie brwi, ułożone w sposób sugerujący wyrafinowane okrucieństwo - gdyby tylko nie były skryte pod migoczącą maską, ozdobioną pękiem miękkich piór. Maska Neery też podobała się Anie - i doprawdy kobieta wolała spędzić miło tę noc... Kto wie, może sprawdzając, co jeszcze w tym mężczyźnie mogłoby jej przypaść do gustu? Ale nie wdawać się w żałosne, smutne zwierzenia. Cóż poradzić, kiedy samo tak wyszło?

Schody prowadziły... na dach. Tak, bezpośrednio na dach o srebrzystych, lustrzanych dachówkach. Na płaski taras, z którego kobieta czasami patrzyła na pustynię i obserwowała odległe zawirowania magii. Dwór nekromantki nie posiadał piętra - nie było potrzebne, i bez tego był wystarczająco rozległy. Plątanina korytarzy, komnat, ukrytych przejść i wilgotnych piwnic byłaby niepojęta pewnie i dla samej pani domu, gdyby sama ich sobie nie wybudowała.

- Chcesz pokazać mi księżyc? Dzisiaj nie świeci... - wymruczała cicho Jaskółka, nie odrywając od Neery wzroku. Nie tylko wzroku, bo gorącego, huczącego i tętniącego krwią ciała również. - Nie świeci. Ale to nic. To nie szkodzi.

Hipnoza? Może to była hipnoza, a może kobieta sama chciała zostać zahipnotyzowana, sama świadomie oddawała się temu we władanie? Odległe, instynktowne i niejasne przeczucie niebezpieczeństwa przemknęło dreszczem wzdłuż jej kręgosłupa. Wbrew temu nie zerwała się i nie uciekła, a wciąż patrzyła w okolone białymi rzęsami oczy.
Neera
Szukający drogi
Posty: 36
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Neera »

- Chciałbym ci pokazać o wiele więcej, Jaskółko, niż tylko pospolity blask księżyca, który każdej nocy jest taki sam... - powiedział półgłosem bladolicy mężczyzna, patrząc prosto w fiołkowe oczy czarodziejki, stawiając ją w tym samym momencie na ziemi.
Jej krew, ciepło ciała, serce łomocące w krągłej piersi... Wszystko było tak kuszące, że wampir ledwo nad sobą panował. A teraz, kiedy byli już zupełnie sami, a jedynym świadkiem ich spotkania był wiszący na niebie sierp księżyca, Neera czuł, że w końcu nie musi się powstrzymywać.

Jego duże dłonie zbliżyły się do niej, jednak z początku nie dotknęły ciała. Przemknęły blisko szyi i po ramionach, jakby opuszkami badał jej aurę, której tak naprawdę praktycznie nie wyczuwał. Oczy mężczyzny były przymknięte, a usta zbliżyły się do małego uszka Any.
- Zasługujesz na wiele więcej... - wyszeptał.
Jego nos przemknął po smukłej, kobiecej szyi. Zachowywał się trochę, jak tulący się do niej kot, który oczekiwał wielu pieszczot. Pulsująca pod skórą krew działała na niego pobudzająco. Pragnął już poczuć smak tej wątłej, urzekającej istoty...

Maska zaczęła mu przeszkadzać, więc pociągając za sznurek, rozsupłał ją, odkładając na balustradę tarasu. Jego usta przemknęły po jej szyi tak subtelnie, jakby tylko się o nią otarły.
W końcu mężczyzna spojrzał jej w oczy, nie ukrywając już swojej tożsamości. Jego jasne oblicze wyglądało bardzo świetliście na tle luster odbijających gwiazdy i ciemnym płótnie nocy.
Ujął troskliwie w dłoń jej blady policzek, mimowolnie przesuwając po nim długimi paznokciami.
- I choć śmierć w płótnach zaklęta jest bardzo urzekająca, cierpiałbym malując twoje oblicze na trumiennej poduszce, Jaskółko... - Neera czuł, że czarodziejka skojarzy go z opuszczonej uliczki jako mężczyznę od którego kupiła zniszczony obraz.
- Jesteś piękna tak bardzo, że chciałbym zatrzymać twoje piękno w wieczności...
Zablokowany

Wróć do „Dwór Anapsechete”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości