Szepczący Las[Leśne ostępy] Szlakami, których nie ma na mapie.

Utopijna kraina druidów, zwierząt i wszystkich baśniowych istnień. Miejsce przyjazne dla każdego stworzenia. Ogromny las położony w górskiej dolinie, gdzie nic nie jest takie jak się wydaje.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Syntiel
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Badacz , Kolekcjoner
Kontakt:

[Leśne ostępy] Szlakami, których nie ma na mapie.

Post autor: Syntiel »

        Zgodnie z planem, Syntiel oraz Brenna wyruszyli na swego rodzaju wyprawę krajoznawczą. Opuścili Valladon i ruszyli w stronę Ekradonu, gdzie z kolei odbili traktem ku Adrionowi. Wędrując tymi krainami, załatwili podróżne sprawunki. Kupili koce, zapasy sucharów i inne drobiazgi.
        Przy tej okazji trzeba wspomnieć o małym zajściu. Bibliotekarz, robiąc zakupy, został pomylony z innym klientem i zamiast dwóch płaszczy podróżnych otrzymał pakunek, w którym był kubrak. Na dodatek zdobiony, podbity futrem. Sprawiedliwe serce anioła ciągnęło go do zwrotu pakunku i wyjaśnienia sytuacji. Tak też się stało. Krawiec, u którego wszystko miało miejsce, po fakcie przeprosił za zajście, a między wierszami wszczął rozmowę o planach podróżników. I tak od słowa do słowa, najpierw polecił swojego dobrego przyjaciela w miasteczku obok, co końmi handluje i zasugerował powołać się na siebie, a pewno z ceny trochę spadnie. Co jednak istotne, opowiedział aniołowi i czarodziejce legendę, jakoby pewien możnowładca, kiedyś zakochawszy się w leśnym duszku, chciał zdobyć miłość wybranki swym majątkiem. Ta zaś stwierdziła, że nie jej, a tym lasom niech odda te skarby. On zaś, jako że do mędrców nie należał, to kazał majątek zakopać na polanie, gdzie owego duszka spotkał i nie pomyślał, że życzenie to miało metaforyczne znaczenie. Duszka więcej nie spotkał, ale skarby podobno zostawił. Anioł następnego wieczora spisał sobie tę historię, jako że nie wydawała mu się znajoma. Co więcej, odwiedzili wspomnianą stadninę, gdzie nabyli osiołka imieniem Gnutus, aby ten nosił tobołki.
        Nie spieszyło im się, to i nadkładali drogi w celu odwiedzenia mniej i bardziej historycznych miejsc. To opuszczona baszta, cudowny strumyk, czy tajemniczy gaj. Każde miejsce będące milczącym świadkiem dawnych dziejów ciągnęło anioła ku sobie, niczym ćmę blask świecy w mroku.
        W końcu jednak dotarli do Szepczącego Lasu, krainy słynącej z nadnaturalnej fauny i flory. Dom Naturian wszelkiej maści. W porównaniu do wcześniejszej części drogi, tutaj nie było tak łatwo odnaleźć właściwy trakt. Anioł teoretycznie był wprawny w znajdowaniu właściwego szlaku... ale na mapie, a nie w gęstym lesie. Tak też podróżnicy zaczęli powoli zbaczać z głównych dróg wiodących przez tę krainę, a za to trafiali w coraz to dziksze ostępy.
        Pewnego wieczoru, gdy zatrzymali się na postój, anioł już całkiem stracił rachubę, ile już przeszli, a ile jeszcze zostało im drogi. Góry z jednej strony ciągnęły się niemal wzdłuż całego horyzontu, a drzewa przysłaniały wszystkie inne części krajobrazu. Szykując ognisko na noc, Syntiel zagadnął przyjaciółkę.
        - Jak ci się tu podoba? - Przejechał wzrokiem po okolicznych roślinach. - Chyba nie ma na świecie krainy, która lepiej by oddawała piękno przyrody.
Awatar użytkownika
Brenna
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Brenna »

        Brenna razem z aniołem wyruszyła w podróż, w czasie której mogła zobaczyć niesamowite miejsca zapierające dech w piersiach. Niekiedy miała taką myśl, czy dobrze robi, czy nie spotka jej jakieś niebezpieczeństwo po drodze... W sumie była już na takiej wyprawie, ale nie przeszła aż takiej drogi.
        Z czasem te myśli przeszły i zaczęła cieszyć się tym otaczającym ją światem. Musiała to przyznać - chciała więcej tego.
Któregoś wieczora zatrzymali się na chwilę przerwy. Widać było, że jej kompan stracił rachubę w czasie, wyczula to w tym jak oglądał teren; może i nie znała się dobrze na otaczającym ją świecie, ale to nie oznaczało, że nie umie rozpoznać ludzkich uczuć.
        Wtem została zapytana, czy się jej tu podoba. „Co to za pytanie?”, pomyślała, „tu jest wręcz magicznie”. Wtedy zauważyła jego wzrok na sobie, nie wiedziała przez chwilę, o co chodzi, dopiero po jakimś czasie zrozumiała, że powiedziała to na głos. Przez moment jej twarz wykazywała szok, ale potem jej wyraz się stopniowo zmieniał. Pojawił się na niej uśmiech, a potem, nie zwracając na nic uwagi, zaczęła się śmiać. Śmiała się jak nigdy, tak, że z tego wszystkiego położyła się na trawie i zaczęła oglądać gwiazdy na niebie.
Awatar użytkownika
Elvender
Zbłąkana Dusza
Posty: 3
Rejestracja: 3 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Łowca
Kontakt:

Post autor: Elvender »

        Elvender przemierzała las powolnym krokiem. Nie powodziło jej się ostatnio. Jej zmysły nie podpowiadały jej o żadnej niebezpiecznej lub niepożądanej w okolicy istocie, przez co z braku lepszych rzeczy do roboty postanowiła zacząć wykonywać zlecenia od ludzi w większych leśnych wioskach i miastach. Nie był to jednak strzał w dziesiątkę, ponieważ zamówienia zwykle obejmowały złapanie Lotki bądź Baralinga. Wbrew jej założeniom, to wcale nie było takie proste. Warunki i pora roku też nie była odpowiednia do zabaw w łowcę mikrusów. „Przez tę głupią pogodę i zwierzaki nie zrealizuję żadnego zadania. To chyba był błąd, ale w sumie co innego mam robić? Z matką w domu siedzieć nie będę, bo cały czas będzie: „bla, bla, powinnaś cały czas się szkolić, bla, bla”. Przecież jestem już najlepsza!”.
        Tak rozmyślając, szła cały czas przez leśne ostępy. Był już wieczór, gwiazdy na niebie świeciły jasno. Łowczyni spojrzała w niebo. „Kolejna noc spędzona na drzewie, jak mniemam, ach. Fajnie by było być taką szlachcianką, co mieszka w dużej willi, o nic się nie martwi, wszyscy ją znają i robią wszystko za nią”, westchnęła w myślach.
        Lecz nagle, po wszystkich tych rozmyślaniach, przyszedł impuls, chęć do działania. „Przecież teraz Baralingi będą bardziej rzucać się w oczy… Gdzie była ta najbliższa polana? Pokażę wszystkim! Wszyscy mnie zapamiętają”. Rozejrzała się po otoczeniu, chwilę jej to zajęło, ale zorientowała się w terenie i pędem ruszyła w stronę łąki. Gdy zbliżyła się do niej, na chwilę przystanęła. Była bardzo podekscytowana… Do czasu, gdy usłyszała dwa dziwne, nieznajome głosy. „Nie, to na pewno nie Baralingi. I jakiekolwiek istoty by to nie były, na pewno z Baralingiem nie rozmawiają... Słowem - nic nie zarobię, nie będę sławna i nie pokażę wszystkim, że jestem najlepsza w swoim fachu”.
        - Cholera! – powiedziała bardzo wzburzonym tonem i kopnęła w pobliski pień. – Dlaczego ten świat jest tak niesprawiedliwy? Czy ja robię coś źle? Czy naprawdę to moja wina? Przecież to niemożliwe… - Rozmawiając sama ze sobą, zaczęła chodzić w tę i z powrotem. Zapomniała o tym, że ktoś ją może słyszeć, miało to w tym momencie miało najmniejsze znaczenie.
        Ochłonęła po jakimś czasie. „No, nic, może tamte „głosy”, jeśli jeszcze się nie spłoszyły moją gadaniną, mają lepsze rzeczy do roboty niż uganianie się za cholernymi miniaturkami, poza tym i tak trzeba je sprawdzić, dawno żadnego innego druida nie spotkałam, więc nie sądzę, że ktoś się nimi zainteresował”.
        Poprawiła potargane włosy, uklepała ściółkę, by nie zostawiać po sobie za wiele śladów i przygotowana na wszystko ruszyła w stronę dwójki obozujących postaci. Gdy zbliżyła się do ogniska, przyjrzała się intruzom.
        - Co sprowadza dwójkę podróżników do Szepczącego Lasu? Nie wyglądacie na tutejszych. – Mówiąc to, od razu sama się upomniała. – Eem – zmieszała się. – Nazywam się Elvender, jestem jedną z osób pilnujących porządku na pobliskich terenach. - Mówiąc to, zrobiła się bardziej pewna siebie, wyprostowała się i z zadowoleniem oparła ręce na biodrach, przyjmując postawę godnej strażniczki leśnego ładu.
Awatar użytkownika
Syntiel
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Badacz , Kolekcjoner
Kontakt:

Post autor: Syntiel »

        - Ano, magicznie. - powtórzył anioł. - Metaforycznie i dosłownie. Krainy te dość mocno przesycone są pierwotną energią, dlatego też tak chętnie zamieszkują je leśne duchy. Transcendencja tych lasów jest legendarna. Mimo swego wieku, wciąż skrywają wiele tajemnic. Ciekawe, ile z dawnych baśni jest prawdziwych - dodał typowym dla siebie tonem, lekko ekscytując się bliskością faktów, o których opowiadał towarzyszce.
        Otuleni kocami siedzieli przy trzaskającym ogniu. Na dobranoc bibliotekarz poczęstował Brennę kubkiem herbaty i gdy powoli układał się do snu, usłyszał dźwięk z brzegu lasu. Podniósł się i obejrzał w kierunku, z którego nadchodziły kroki. Chwilę zajęło, nim oczy wyłowiły w ciemnościach sylwetkę nieznajomej. Nie widząc złych zamiarów po przybyszu, anioł gestem zaprosił ją do ognia, by się przysiadła.
        - Prawda, jesteśmy podróżnymi - potwierdził podejrzenia dziewczyny. - Jestem Syntiel, a moja kompanka zwie się Brenna. Wędrujemy w kierunku Pustyni Nanher. Droga co prawda okrężna, ale tutejsze lasy są na tyle fascynujące, że warto nadłożyć trochę drogi dla samych widoków. - Gdy ujrzał znaki na twarzy nieznajomej, przyjrzał im się dokładniej. - Runy ochronne, piękny przykład łączenia sztuki ludowej z magią praktyczną. - Zaczął pocierać się po brodzie. - Musisz być jakąś wojowniczką klanową, czy też neofitką druidów. Tak... Gdybyś była wyższej rangi druidem, nie przydzielono by cię do patrolowania puszczy. Ale chyba trochę się zapędziłem, wybacz. Po prostu swego czasu, dużo czytałem o tego typu tradycjach i... No, nie ważne. Nie mam prawa zalewać nowo poznanej osoby gradem pytań. - Opamiętał się. - Niemniej, zapraszam, przysiądź się. Herbaty? - zagadnął, pamiętając o resztce wywaru w kociołku.
Awatar użytkownika
Brenna
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Brenna »

        Słuchała bardzo uważnie tego, co mówił do niej anioł, i rzeczywiście miała lekkie uczucie, że nie są sami, co jej nie dziwiło, bo nieraz odczuwała, jakby jej ktoś towarzyszył.
        Potem oboje usiedli przy ognisku i pili herbatę; w międzyczasie myślała, czy podczas całej wędrówki ktoś ją poznał, że nie jest tą niby umarłą córką króla, tylko jest cała i zdrowa, ale było to mało prawdopodobne, bo raczej ktoś by podszedł.
        Odeszła szybko od tych myśli, bo jednak, gdyby nie ten wypadek w zamku, nie byłaby tu, a siedziałaby zamknięta i robiła dobre wrażenie przed ludźmi. Teraz miała okazje się wykazać i pokazać, że umie sobie poradzić z przeciwnościami losu.
        Kiedy Syntiel układał się do snu, ona jeszcze chciała popatrzeć na te widoki. Mimo ciemności, wyczarowała sobie średniej wielkości światło i nie oddalając się zbyt daleko oglądała otaczająca ją naturę, musiała korzystać z tego, póki była okazja.
        Stojąc tyłem do ogniska, zdawało jej się, że coś słyszy... Nie myliła się. Ktoś do nich dołączył. Powoli się odwróciła, trzymając swoje światło, by ujrzeć nowo przybyłego. Z ich rozmowy wynikało, że jest jakąś wojowniczką. Brenna nie za bardzo wiedziała, o co chodzi, więc wolała stać tam, gdzie była i dowiedzieć się, kim dziewczyna konkretnie jest. Wpadła na pomysł: przecież może porozumieć się telepatycznie, więc zapyta swojego kompana, o czym on mówi, żeby się nie wygłupić. Trochę się bała, bo dawno tego nie robiła i nie wiedziała, czy zadziała to na niego samego, czy na ich oboje, ale raz się żyje i spróbowała:
        - Można wiedzieć, kim ona jest i o co chodzi? - Jej wyraz twarzy w świetle ukazywał, że głupio jej tak pytać, ale pierwszy raz miała okazję spotkać taką osobę na własne oczy.
Zablokowany

Wróć do „Szepczący Las”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości