Szepczący Las[Okolice Adrionu] Jaskinia, potwory i ukryte skarby

Utopijna kraina druidów, zwierząt i wszystkich baśniowych istnień. Miejsce przyjazne dla każdego stworzenia. Ogromny las położony w górskiej dolinie, gdzie nic nie jest takie jak się wydaje.
Awatar użytkownika
Cain
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 126
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Mędrzec , Włóczęga
Kontakt:

[Okolice Adrionu] Jaskinia, potwory i ukryte skarby

Post autor: Cain »

Zgłosiła się do niego jedna osoba, chociaż spodziewał się, że ogłoszenie napisane w ten sposób zainteresuje kogoś jeszcze. Cóż… może akurat trafił w sezon, w którym w mieście nie przebywało wielu ludzi spełniających wymagania zawarte w „zaproszeniu do wyprawy”. Z drugiej strony, powinien być zadowolony z tego, że przynajmniej nie będzie musiał wyruszać sam. Poza tym, w razie niepowodzenia i sytuacji, gdzie okazałoby się, iż to, co miało być ukryte w jaskini, wcale się tam nie znajduje i nigdy nie było tam wspomnianych skarbów, mniej ruenów straci jego sakiewka, gdyż będzie musiał zapłacić jednej osobie, a nie dwóm lub trzech. W sumie, i tak by na to nie narzekał, bo był osobą, która dość szybko można znaleźć sobie jakieś zajęcie, a to ze względu na dość sporą wszechstronność. Gdyby naprawdę nie mógł znaleźć sobie niczego ciekawego, zawsze mógłby zostać czyimś nauczycielem.

Już na samym początku miał wrażenie, że już gdzieś widział tę kobietę. Dopiero po chwili przypomniał sobie, że kiedyś oboje byli w grupie, która wykonywała dość podobne zlecenie, jednak wtedy ich pracodawcą był jakiś szlachetka, który ubzdurał sobie, że ruiny pewnego zamczyska są ruinami należącymi niegdyś do jego rodu i w ich podziemiach znajdują się skarby. Dobrze im płacił, jednak drużyna za nim nie przepadała ze względu na charakter. Na szczęście tamtą grupę tworzył z ludźmi, z którymi szybko się dogadał i dobrze im się pracowało. Nie pamiętał, czy rudowłosa… Kalayaan, odłączyła się od nich po tym zleceniu, jednak dobrze pamiętał, że on razem z pozostałymi członkami grupy podróżował przez jakiś czas po Alaranii i wykonał kilka zleceń. Później przypomniał sobie o swej zemście i opuścił ich.
Teraz, on i Kalayaan siedzieli przy jednym stoliku. Nie czekał na to, aż ona pierwsza się odezwie, od razu powiedział jej, że ją pamięta, później dopowiedział skąd. Ze względu na późną porę nie rozmawiali długo. Zresztą, i tak wydawało mu się, że kobieta nie jest skora do rozmowy. Powiedział jej, że wyruszą jutro około południa i będzie czekał na nią przed karczmą. Następnie pożegnał się i poszedł do swojego pokoju, żeby się przespać.

*******************

Na miejscu spotkania był pierwszy, co naprawdę go nie dziwiło, bo zawsze przychodził przed czasem. Wstał wcześniej niż przypuszczał, dlatego też zakupił kilka racji żywnościowych u karczmarza, mógł nawet pozwolić sobie na powiedzenie mu, co też ma się w nich znajdować.
Wczoraj, w dzień, udał się na poszukiwania konkretnej lokalizacji wejścia do jaskini i znalazł je. Prawdę mówiąc, zdziwił się nieco, gdy rzeczywiście udało mu się odnaleźć jaskinię. Okazało się, iż nie znajduje się ona aż tak daleko od murów miasta. Cain zauważył to, gdyż drogę powrotną odbył pieszo.

Nie czekał na nią za długo.
         – Mam nadzieję, że się wyspałaś – powiedział, krótko po tym, jak do niego dołączyła.
         – Hmm… wolisz udać się pieszo pod wejście do jaskini, czy nie masz nic przeciwko temu, żebym nas tam przeniósł? - zapytał od razu. Marsz zająłby im jakąś godzinę, może trochę ponad godzinę. Teleportacja z kolei pozwoliłaby im znaleźć się pod wejściem niemalże od razu. Jemu było to naprawdę bez różnicy, dlatego zapytał o to, jaki sposób podróży woli ona.
Awatar użytkownika
Kalayaan
Szukający drogi
Posty: 48
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kalayaan »

Dopiero co przybyła Kalayaan wzruszyła ramionami. Było jej to całkowicie obojętne. Jej celem było zdobyć klejnoty, sposób w jaki to zrobi nie miał większego znaczenia.
- Teleportacja będzie szybsza - powiedziała po chwili, zdecydowawszy się okazać choć trochę dobrej woli i entuzjazmu na samym początku wyprawy. W przypływie tego drugiego zdołała się nawet uśmiechnąć, aczkolwiek jej krzywy uśmieszek nie sprawił że wyglądała przyjaźniej. Nagle coś jej jednak przyszło do głowy i uśmiech zniknął jak zdmuchnięty. - Wspominałam, że będę chciała otrzymać swoją część w postaci wszelkich drogich kamieni, jakie zdobędziemy? - zaniepokoiła się.

Nie mogła sobie zupełnie przypomnieć czy poruszyła już ten temat poprzedniego dnia. Przez większość spotkania milczała, męczył ją okropny ból głowy, którego nabawiła się po zjedzeniu potrawki z kurczaka przyrządzonej własnoręcznie na obiad. "Wiedziałam, że ze zjedzenia niebieskiego mięsa nie wyniknie nic dobrego...", westchnęła w myślach, dostrzegając luki w pamięci. Zdawało jej się, że czarodziej wspomniał coś o wspólnej wyprawie parę lat wcześniej, ale choć pamiętała oślizgłego szlachcica i ruiny zamczyska, nie rozpoznałaby teraz ani jednego członka drużyny. Tamte łowy były zresztą bezowocne. Odłączyła się od grupy od razu gdy zdobyła kamienie szlachetne, jednak żaden z nich nie był łzą smoka. Najsilniejszym wspomnieniem po tamtych wydarzeniach było rozczarowanie.

Teraz też od paru miesięcy jej życie składało się z pasma niepowodzeń. Nie tylko nie odnajdywała właściwych klejnotów, w ciągu pobytu w Szepczącym Lesie nie zdołała zdobyć nic, poza paroma nowymi bliznami na ciele. Ogłoszenie tego... Srebrnowłosego... "Jak on się właściwie nazywa?" - uderzyła ją nagła myśl. Jednakże, jako że nigdy dotąd nie zdarzyło jej się zapamiętać czyjegoś imienia po jednym czy dwóch spotkaniach, szybko machnęła ręką na ten nieistotny problem. Tak. Jego ogłoszenie w ostatniej chwili powstrzymało ją od wyjazdu. Jeśli jednak czarodziej nie zgodzi się na jej warunki, nie ma sensu tracić czasu.
Awatar użytkownika
Cain
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 126
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Mędrzec , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Cain »

Kiwnął głową, gdy kobieta wybrała magiczny środek transportu. Właściwie, dobrze, że to zrobiła, bo oznaczało to, iż o wiele szybciej znajdą się przy jaskini i będą mogli wejść do środka, zaczynając poszukiwania. Cain pomyślał, że próbowałby ją przekonać do teleportacji, gdyby wybrała drogę pieszą.
         – Nie przypominam sobie, żebyś o tym wspomniała – powiedział zgodnie z prawdą. Dobrze, że zrobiła to teraz, chociaż opłacenie jej z własnej kieszeni może okazać się problematyczne, bo nie przypomniał sobie, aby nosił w torbie jakieś kamienie szlachetne, więc albo przyjmie od niego rueny, albo będzie musiał zakupić kilka klejnotów i przekazać je w ręce rudowłosej.
"- Tak więc teraz to robię - stwierdziła marszcząc brwi. Dobrze, że sobie przypomniała."
         – A co, jeżeli w jaskini nie będzie żadnego skarbu? Przyjmiesz wtedy rekompensatę w postaci ruenów? - zapytał po chwili. Musiał to wiedzieć i najlepiej było usłyszeć odpowiedź właśnie od niej. Za te pieniądze zawsze mogła kupić sobie jakieś kamienie szlachetne.
" Lepiej, żeby jakiś był - odrzekła ponuro. - Rueny są mi niepotrzebne.
W ciągu wielu lat polowania na drogie kamienie zdobyła całkiem niezłą fortunę. Nie licząc nawet niespieniężonych jeszcze klejnotów odrzuconych przez Nainisa, za posiadane przez nią pieniądze zdołałaby nabyć więcej niż kilkanaście wsi, a może nawet miasto? Jednak gdyby pieniądze były wszystkim co potrzebowała, by zdobyć magiczne kamienie, nie myślałaby nawet o udziale w wyprawie o tak niepewnym wyniku."
         – Złap mnie za ramię… Ważne, żeby nasze ciała były ze sobą jakoś złączone w trakcie teleportacji, wtedy jest to łatwiej zrobić, a ryzyko, że coś może pójść nie tak, jest o wiele mniejsze – powiedział po tym, jak mu odpowiedziała i poczekał, aż zrobi to, o co ją poprosił. Chwilę później oboje zniknęli.

Pojawili się przed wejściem do jaskini. Wyglądało… normalnie, chociaż góra porośnięta była mchem i górna część wejścia tworzyła niewielki daszek, bo była wysunięta do przodu niczym wypięta klatka piersiowa mężczyzny. Ze środka nie dochodziły żadne dziwne dźwięki. Swoją drogą, wejście do groty było dość dobrze ukryte, bo z każdej strony otoczone było przez drzewa, małe i duże. Nie było to niczym dziwnym, patrząc na to, że wejście znajduje się w lesie.
Cainerath wszedł do środka jako pierwszy i chwilę później zrobił kilka gestów dłonią. Jego oczy zaświeciły się, a kula wielkości jabłka i świecąca jasnym i fioletowym światłem wzniosła się na około cztery łokcie (czyli niespełna dwa i pół metra). Czarodziej stworzył ją dzięki magii energii i kula powinna posłużyć im jako źródło światła. Przynajmniej nie zgaśnie, co mogłoby stać się z pochodnią.

Jaskinia w środku wyglądała… także normalnie, chociaż było widać, że w wyglądzie jej ścian maczali palce ludzie, elfy lub inne istoty humanoidalne. Ściany były gładkie i było widać na nich pozostałości pochodni, chociaż bezowocnym było szukanie czarnych śladów na ścianach, które mógłby pozostawić dym. Grota była zbyt długo niezamieszkana przez kogoś, kto potrzebował ognia, żeby zostały po nim ślady.
Słyszeli wyłącznie swoje kroki, a korytarz nie rozdzielał się, więc byli zmuszeni iść cały czas prosto.
         – Jesteś gotowa na możliwość walki z istotami, które mogą tu mieszkać, prawda? – zapytał cicho. Nie chciał, żeby ściany poniosły jego głos jako echo, bo oznaczałoby to ostrzeżenie dla czegokolwiek zamieszkującego te korytarze. Miał nadzieję, że Kalayaan zrozumie, że także powinna odezwać się ściszonym głosem.
"- Nie, jestem tu na wycieczce - odszepnęła mu rozdrażniona."
Kilka chwil później dotarli do rozwidlenia. Korytarz rozdzielał się na dwa inne, jeden po lewej stronie, drugi po prawej.
         – Mamy czas. Możemy przeszukać obie strony – powiedział, w ogóle nie podnosząc głosu. Dobrze, że szli blisko siebie, bo słyszeli się nawet wtedy, gdy mówili bardzo cicho. Pradawny przez chwilę stał w miejscu i spoglądał to na jedno przejście, to na drugie. W końcu zdecydował się i wszedł w to znajdujące się po ich lewej stronie.
Awatar użytkownika
Kalayaan
Szukający drogi
Posty: 48
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kalayaan »

Kalayaan westchnęła, wpatrując się w plecy odchodzącego czarodzieja. Współpraca drużynowa kwitnie...
Światło podążyło za Cainem, więc lisołaczka stworzyła szybko własną kulę ognia, w przeciwieństwie do tworu pradawnego dającą ciepłe, żółtawe oświetlenie.

"Może powinnam była powiedzieć mu, że już znam ten teren?" - zastanowiła się, wyciągając z torby mapę jaskini i okolicy. Choć ostatni raz była tu coś koło stu pięćdziesięciu lat temu, poświęciła w owym czasie parę dni na eksplorowanie podziemnych korytarzy. Nie zdołała niestety dotrzeć wtedy do ich końca, lecz patrząc teraz na własnoręcznie nakreśloną mapę, potrafiła powiedzieć, że czarodziej po przejściu około dwustu kroków trafi na kolejne rozgałęzienie.

"A tak, przypomniałam sobie imię! Isilver! Znaczy... Cainerath!" Podczas poprzedniej wspólnej wyprawy nadała mu własny przydomek, od jego srebrnej aury. I choć nie pamiętała członków drużyny sprzed paru lat, czarodziej tam był tylko jeden. Odruchowo uniosła wzrok w kierunku lewego korytarza, lecz jego już nie było. Wzruszyła ramionami, i zwinąwszy mapę ruszyła w kierunku prawej odnogi, spodziewając się natrafić na zawalisko po zaledwie paru sznurach.

Idąc, rozglądała się ciekawie. Korytarz wyglądał na tak samo opuszczony jak ponad sto lat temu. Nie przykładała się zbytnio by zachować ciszę, polegając na butach pokrytych wyciszającą dźwięk kroków. Poza tym, w tunelu nie było zbyt wielu załomów, zza których mógłby zaatakować potwór. A nawet jeśli, lisołaczka miała wyostrzone zmysły i broń. Czego się można bać?

Niestety, nadmierna pewność siebie nie jest wskazana u samotnego osobnika zagłębiającego się w nieznany pasaż. Pędzący na spotkanie z jej okiem sztylet szybko nauczył Kalayaan rozsądku. Na szczęście, reagując dosłownie w ostatniej chwili, zdołała uniknąć oślepienia, lecz ostrze zadrasnęło jej policzek. Nagle rozwścieczona przemieniona syknęła, a kuleczka ognia, będąca dotąd zaledwie niewielkim płomykiem, rozgorzała oślepiającym blaskiem i poleciała naprzód, w kierunku z którego została rzucona broń.

Pomysł okazał się być sukcesem, bo już po chwili rozległ się straszliwy wrzask, który poniósł się echem z pewnością na wiele staj. Kalayaan skrzywiła się, i z dobytym mieczem pobiegła dobić źródło krzyku. Wypadłszy zza załomu korytarza, dostrzegła najpierw ogromne zwalisko będące celem jej wędrówki. Szybko jednak jej uwagę zwróciła czarnowłosa i ciemnoskóra dziewczyna, zasłaniająca dłońmi oczy i rzucająca się wśród rozsypanej po ziemi broni.
- Zgaś to, zgaś to! - zawodziła.

- Krydiana? - zdziwiła się lisołaczka. Wyglądało na to, że właśnie ledwo uniknęła śmierci. Powinna cieszyć się, że na razie skończyło się zaledwie na zadraśnięciu. Żyjące w jaskiniach kuzynki driad są zwykle śmiertelnie niebezpieczne. Oczywiście przemieniona nie zamierzała gasić intensywnie płonącej kuli ognia. Jej oczy już kończyły się przyzwyczajać do światła, a ujawnione przed chwilą wrogie zamiary napotkanej wojowniczki wcale nie zachęcały do czynienia jej uprzejmości.

Zamiast tego przykucnęła w bezpiecznej odległości i poczęła oglądać sztylety upuszczone przez zaskoczoną krydianę. Niezła robota, świetnie zachowane. Lisołaczka od razu się w nich zakochała.
Awatar użytkownika
Cain
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 126
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Mędrzec , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Cain »

Miał dziwne wrażenie, że współpraca w tej dwuosobowej drużynie może rozwijać się bardzo powoli, o ile w ogóle się rozwinie. Kalayaan wydawała mu się osobą należącej do tej części istot żywych, z którymi trudniej jest się dogadać, a jej odpowiedzi na jego słowa tylko go w tym upewniały. Niestety, nawet z dobrą pamięcią, dość ciężko było mu sobie przypomnieć to, jaka była wcześniej, gdy dołączyli do niedużej grupy najemników pracujących dla tego nielubianego, jednak dobrze płacącego za pomoc, szlachcica. Może jest taka od początku, może stało się coś, co ją zmieniło… naprawdę nie był pewien. Cain pamiętał jej imię, znaczy, przypomniał je sobie krótko po tym, jak ją zobaczył. Ona chyba też nie miała z tym problemów, bo inaczej, chyba, zapytałaby go o to, czy może jej przypomnieć, jak się nazywa.

Szli dalej, jednak zdziwiło go nieco to, że ona przywołała własne źródło światła, przecież nie dzieliła ich tak duża odległość, że przywołana przez niego kula nie oświetlała miejsca, w którym znajduje się rudowłosa. Wzruszył ramionami do własnych przemyśleń i zostawił temat w spokoju. Postanowił nawet nie pytać o to, o czym rozmyślał przed chwilą, chociaż odpowiedź ciekawiła go.
Przez całą drogę było spokojnie, może nawet zbyt spokojnie i właśnie przez to pradawny wyczulił zmysły i zaczął uważniej przyglądać się temu, co ma przed oczami. Teraz też zauważył, że Kalayaan skręciła w prawą odnogę i nie poszła za nim. Znowu wzruszył ramionami.
         – Może uznała, że rozdzielenie się będzie dobrym pomysłem… Tylko szkoda, że mi o tym nie powiedziała – odparł sam do siebie. Czasem zdarzało mu się, że prowadził rozmowę wyłącznie ze sobą, najczęściej działo się tak, gdy podróżował samotnie lub skupił się na czymś na tyle mocno, że zapominał o tym, iż w pobliżu jest ktoś, kto mu towarzyszy i to czasem w liczbie większej niż jedna osoba.

Szedł dalej, w międzyczasie przywołując kolejną świecącą kulę, która wyglądała identycznie jak ta lewitująca nad jego prawym ramieniem, z tym, że ta druga podleciała nad lewą stronę ciała czarodzieja i zawisła na tej samej wysokości co ta pierwsza. Ich jedyną funkcją nie było oświetlanie obszaru wokół maga, który je przywołał, bo, w razie niebezpieczeństwa, mogły wystrzelić do przodu i uderzyć w przeciwnika, wybuchając w momencie uderzenia, porażając ofiarę i paraliżując ją do momentu, w którym mag zdejmie zaklęcie.
Naprawdę dziwiło go to, że jest tu tak spokojnie, jednak mogło to oznaczać, iż w jaskini nie mieszkają żadne potwory lub inne stworzenia. Cain cały czas widział na ścianach dawne pozostałości po pochodniach, a także małe i duże wgłębienia, które kiedyś mogły pełnić funkcję pomieszczeń. Przynajmniej prawdziwa była część o tym, że jaskinia była niegdyś zamieszkana.

W końcu dotarł do końca korytarza. Kończył się on… zawaliskiem, co dało się dostrzec po tym, że z łatwością można było rozróżnić kawałki ściany i kamienie tworzące przeszkodę. Nie mógł mieć pewności, czy za kawałkami ścian i sufitu znajduje się to, czego szuka, w końcu strop mógł opaść w więcej niż jednym miejscu.
Pradawny odszedł od kamiennej przeszkody i zaczął tworzyć w dłoniach białą kulę wielkości pięści dorosłego mężczyzny. Energia w niej była mniej stabilna niż w jego świecących „towarzyszach”, a jej jedynym przeznaczeniem był wybuch w chwili, w której zderzy się ze stałą powierzchnią. Nie mógł wysłać jej, stojąc przy zawalisku, bo eksplozja wpłynęłaby także na niego, a do tego nie chciał dopuścić. Dlatego też najpierw odszedł na względnie bezpieczną odległość i dopiero wtedy zabrał się za materializację magicznego ładunku wybuchowego. Musiał zastanowić się jedynie nad tym, jak duży ma być pocisk, żeby zniszczył kamienie blokujące przejście i jednocześnie nie uszkodził ścian. Wszystko wydawało mu się w porządku, więc wyrzucił dłonie do przodu, a energia w kolorze bieli i o kształcie kuli pomknęła do przodu.

Echo sprawiło, że wybuch był słyszalny, chyba, w całej jaskini. Cain znowu zatriumfował, tym razem nad kamiennym przeciwnikiem, który stawiał opór mniejszy, niż czarodziej się spodziewał. Gdy pył opadł, mężczyzna zobaczył otwarte przejście w dalsze rejony groty. Ruszył do przodu, a jego oczy szybko spostrzegły, że skarbiec na pewno znajduje się dalej.
Awatar użytkownika
Kalayaan
Szukający drogi
Posty: 48
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kalayaan »

Kalayaan gwałtownie poderwała głowę, słysząc wybuch w korytarzu który eksplorował Cain. "Przejście zwaliło mu się na głowę czy z czymś walczy?" - zastanowiła się przelotnie, w pośpiechu wrzucając wszelkie uzbrojenie krydiany do torby. Trochę tego było, lecz już po paru chwilach stanęła w rozkroku nad nocną kuzynką driad i zmniejszyła blask ognistej kuli.

- Hej, wstawaj, nie mam całego dnia - trąciła stopą rozbrojoną wojowniczkę. Zwinięta w kłębek czarnowłosa nie zareagowała, więc lisołaczka pozwoliła sobie podgrzać nieznacznie grunt pod ciemnoskórą. Tak do sześćdziesięciu stopni. Zadziałało perfekcyjnie. Kobieta błyskawicznie zerwała się na równe nogi i spojrzała spode łba na przemienioną. Przekrwione oczy nadały jej wygląd bardziej demoniczny od samej demonicy z irytacją marszczącej właśnie brwi.

- Hmm... sama się prosiłaś, trzeba było nie atakować - odpowiedzią było jedynie pełne nienawiści milczenie.
- Mam całą twoją broń, atakowanie mnie od tyłu nie ma sensu - znowu milczenie.
Kalayaan wzruszyła ramionami. Zbyt dużo czasu już tu zmarnowała. Planowała odbyć krótki spacerek, a później dogonić czarodzieja, teraz natomiast miała na głowie krydianę. Nie odda jej broni, lisołaczka zamierza jednak jeszcze trochę pożyć, lecz nie uśmiechało jej się również zabieranie ze sobą milczącej wojowniczki. Niestety, chyba nie miała wyboru. Jeśli zostawi ją samą, kobieta i tak będzie ją śledziła, by udusić we śnie, albo coś...
- Podążaj za mną, a oddam ci broń - rzuciła ruszając biegiem w stronę rozgałęzienia przy którym rozdzieliła się z Cainem. Po czym przypomniała sobie idealnie ostre baselardy i tą po mistrzowsku wyważoną dagę... Musiałaby oszaleć, żeby rozstać się z nimi po dobroci. Dorzuciła więc pod nosem: - Kiedyś... Pomiędzy piąte i szóste żebro, kierując ostrze trochę do góry...

Choć biegnąc nie zwracała uwagi na to, czy krydiana za nią podąża czy nie, zareagowała nadludzko szybko gdy ta spróbowała chwycić lisicę za ramię. Ciemnoskóra uskoczyła, w ostatniej chwili unikając sztyletu mającego rozpruć jej brzuch.
- Czego? - prychnęła Kalayaan, spoglądając nieprzyjaźnie na milczącą towarzyszkę.
- Nie idź tam... Nie wrócisz - cichym głosem stwierdziła czarnowłosa.
- Hę? A to niby czemu? - zdziwiła się przemieniona.
- Tam są Oni. Zabili wszystkie najsilniejsze wojowniczki mego plemienia. Reszta zawaliła strop tunelu, by Oni nigdy się nie wydostali, i odeszła - krydiana nagle stała się rozmowna. Przemiana była uderzająca. W jednej chwili uosobienie urażonej dumy i czystej nienawiści zniknęło, a nocna driada patrzyła błagalnie na Kalayaan, błagając ją niemal na klęczkach by zawróciła.

- Och - rzuciła lekko lisołaczka, nie wyglądając na w najmniejszym stopniu przejętą. W życiu polowało na nią tyle potworów, że trzeba było czegoś więcej by ją odstraszyć. Nie mogła pozwolić by czarodziej wyprzedził ją, a potem odmówił prawa do łupu. - Wobec tego uciekaj, ja cię tu nie trzymam.
Odwróciła się na pięcie i pobiegła dalej.
- Czekaj! - wykrzyknęła za jej plecami krydiana. - Oddaj mi chociaż Ostrze Dusz!
"Hmm... Co?" - przemieniona nie miała pojęcia o który z licznych sztyletów i noży chodzi, więc nie zawracała sobie nawet głowy zatrzymywaniem się i poszukiwaniem tajemniczego ostrza. Zrezygnowana ciemnoskóra popędziła za Kalayaan.
Awatar użytkownika
Cain
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 126
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Mędrzec , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Cain »

Był zadowolony z wybuchu i z tego, że doskonale dobrał wielkość kuli i siłę ładunku magicznego, który miał wybuchnąć tuż po tym, jak kula dotknie kamiennej ściany zagradzającej dalszą drogę. Gdyby wybuch był zbyt słaby, nie usunąłby wszystkich kamieni. Zbyt silny, co prawda, wysadziłby kamienie, jednak mógłby uszkodzić ściany i sufit, przez co ponownie droga zostałaby zablokowana i to gorzej i szczelniej niż wcześniej, bo fragmenty, które odpadły teraz, zmieszałyby się z tymi tworzącymi aktualną przeszkodę.
Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że dźwięk wytworzony w tym czasie może roznieść się po całej jaskini i nawet przyciągnąć w to miejsce kogoś lub coś, co ją zamieszkuje, jednak wiedział też, że poradzi sobie z takim zagrożeniem i był tego pewien. Fioletowe kule lewitujące nad jego ramionami wystrzeliłyby od razu, gdyby czarodziej zauważył coś, co może zagrażać jego życiu i trafiłyby w cel, porażając go i paraliżując.

Przez chwilę przyglądał się opadającemu pyłowi, czekał też na to, aż zza niego wyłoni się dalsza część korytarza. Dopiero po tym, zdecydowanym krokiem, ruszył w stronę przejścia. Od razu zauważył komnatę obok i z niewielkim zaskoczeniem stwierdził, iż musiała to być kiedyś nieduża biblioteka. Oczywiście, książki i regały były zniszczone, przynajmniej tak to wyglądało na pierwszy rzut oka. Cain wszedł do pomieszczenia. Część książek, a raczej to, co z nich pozostało, leżała na podłodze, w różnych pozycjach – jedne były otwarte i leżały kartkami do podłoża, inne zamknięte i tak dalej. Pradawny podniósł jedną z nich. Środek był zniszczony, a strony, które przetrwały i tak miały tekst zatarty na tyle, iż nie dało się go przeczytać. Czarodziej podszedł do jednego z regałów i sięgnął po księgę, która wydawała się w dość dobrym stanie, przynajmniej na to wskazywała jej nienaruszona okładka.
Cóż… w tym wypadku doskonale sprawdziło się powiedzenie „nie oceniaj książki po okładce”, gdyż w środku wyglądała ona tak, jak ta, którą Cainerath podniósł z podłogi. Odłożył ją na miejsce i raz jeszcze rozejrzał się po pomieszczeniu. Dopiero teraz dostrzegł szczątki stołu i kilku krzeseł, które pokryte były dziwną, czarną mazią konsystencją przypominającą błoto. Cain szybko stwierdził, że pierwszy raz widzi coś takiego, więc nie miał zamiaru dotykać tej substancji, nie wiedział, jakie ma ona właściwości i co by się stało, gdyby weszła w kontakt ze skórą.

Wyszedł z „biblioteki” po tym, jak przyjrzał się jeszcze kilku książkom. Stwierdził, że nie znajdzie tu niczego ciekawego, bo każda z ksiąg, którym się przyglądał, była zniszczona na tyle, że nie było z niej pożytku. Cały czas zastanawiała go ta czarna maź. Na początku wydawało mu się, że może być to coś związanego z drewnem, jednak regały również były z niego wykonane, a nie zaobserwował na nich tego „błota”. Miał też nadzieję, że znajdzie coś na jego temat w zawartości pomieszczenia, jednak, z drugiej strony, najbardziej prawdopodobne wydawało mu się, że tajemnicza substancja w jakiś sposób powstała po tym, jak jaskinie zostały opuszczone.
Dopiero teraz zauważył obecność Kalayaan i ciemnoskórej dziewczyny, która jej towarzyszyła.
         – O, znalazłaś kogoś, kto zamieszkuje jaskinię – powiedział, przyglądając się krydianie.
         – Ja znalazłem pomieszczenie, które kiedyś musiało być biblioteką. Niestety książki są zniszczone… Stolik i krzesła też, tylko że je pokrywa jakieś dziwne, czarne błoto – dodał, tym razem spoglądając na rudowłosą towarzyszkę. Nie chciał pytać wprost, jednak może krydiana powie coś na temat tego czegoś, co znalazł w bibliotece.
         – Tunel, którym poszłaś… też kończy się ślepą uliczką stworzoną z fragmentów sufitu i ścian? - zapytał, chociaż wydawało mu się to mało prawdopodobne.
Awatar użytkownika
Kalayaan
Szukający drogi
Posty: 48
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kalayaan »

- O, skąd wiedziałeś? - zdziwiła się Kalayaan. - Ale mój korytarz był zawalony już sto lat temu. Twój natomiast... - zerknęła przez ramię na krydianę, która wyglądała jakby chciała znajdować się o parę smoków, mórz i gór stąd. Ciemnoskóra wojowniczka przyjęła postawę obronną, niespokojnie się rozglądając i łyskając co chwila czerwienią zabarwionych przez popękane naczynka białek oczu. Lisołaczka spoglądała na nią przez chwilę w zadumie.
- Hmm... Jak właściwie ty się nazywasz? - wcześniej nie zawracała sobie głowy przedstawianiem się, jednak teraz uznała, że przydałoby się znać imię stworzenia, którym pomiatała przez ostatnie pół godziny.
- Mauree - warknęła niechętnie krydiana.
- Och, a ja Kalayaan, mój towarzysz zaś to Cain - przemieniona wykonała parodię dworskiego ukłonu, z wrednym uśmieszkiem patrząc w oczy ciemnoskórej. - Oby nasza współpraca dobrze się ułożyła.
Krydiana uśmiechnęła się tylko pogardliwie, nadal nie przestając lustrować otoczenia pełnym niepokoju wzrokiem.
- Oddaj mi broń, to pogadamy.
Kalayaan rozłożyła ręce okazując swoją bezsilność i zwróciła się do czarodzieja.
- Sam widzisz, jak niechętna jest do współpracy ze mną. Może ty ją namówisz?
Ostatnio edytowane przez Kalayaan 7 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Cain
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 126
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Mędrzec , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Cain »

Spojrzał na Kalayaan z zaskoczeniem w oczach, gdy usłyszał jej odpowiedź. Pojawiło się ono tam nie tylko dlatego, że nie domyśliła się, że to, co powiedział na temat korytarza, którym poszła, było zwykłymi domysłami, ale także dlatego, iż właśnie przed chwilą powiedziała mu, że to nie jest jej pierwsza wizyta w tym miejscu.
         – Nie wiedziałem, dlatego było to pytanie, a nie stwierdzenie. Coś podpowiedziało mu, że jeżeli ten korytarz był zablokowany, ten drugi też może taki być – wytłumaczył jej. Chyba znowu zaczynał brzmieć jak uczony. Czasami mu się to zdarzało, zwłaszcza gdy rozmawiał z kimś, o kim nie można było powiedzieć, że jest osobą głupią. Chociaż, zależało to także od tematów, które poruszali w trakcie rozmowy i od wiedzy posiadanej przez Caina na ten konkretny temat.
         – Zastanawia mnie jeszcze jedna rzecz… Dlaczego wcześniej nie powiedziałaś mi, że kiedyś już tu byłaś? - zapytał, zmieniając nieco głos na poważniejszy. Pradawny uważał, że taka informacja była dość istotna, zwłaszcza że wybierali się w to miejsce i mieli zamiar je przeszukać, a także odszukać komnatę ze skarbem.

Spojrzał na krydianę, a raczej na Mauree, bo tak się przedstawiła. Jego umysł wywołał dawne wspomnienie, w którym ukazane było spotkanie jego i innej przedstawicielki rasy ciemnowłosych driad. Spędzili ze sobą trochę czasu, bo sytuacja właśnie tego wymagała. Czarodziej już wtedy wiedział, że spotkania z tymi istotami są rzadkie, a na ich temat nie ma wielu informacji, dlatego też próbował dowiedzieć się od niej, jak najwięcej mógł. Musiał się postarać, żeby w ogóle zaczęła z nim o tym rozmawiać, jednak w końcu udało się uzyskać od niej kilka informacji. Wspomnienie znikło, wracając na swoje miejsce.
Kiwnął głową, gdy Kalayaan przedstawiła go Mauree. Później zastanawiał się przez krótką chwilę nad tym, co odpowiedzieć rudowłosej.
         – Oddaj jej broń – zaproponował, wzruszając ramionami. Wyglądało to tak, jakby nie było to coś, czym czarodziej by się przejmował. Właściwie, właśnie tak było.
         – Gdyby chciała zabić ciebie lub mnie, na pewno mogłaby zrobić to bez swoich ostrzy – dodał. Uważał, że był to dość przekonywający argument, jednak nie miał zamiaru kłócić się z towarzyszką, jeżeli ta uzna, że lepiej będzie, gdy zatrzyma cały oręż krydiany.

Aktualnie, jego głowę zajmowała dziwna, czarna maź, którą znalazł w bibliotece. Ciekawiły go jej właściwości i to, skąd się tu wzięła. Miał na ten temat kilka teorii. Zawsze mógł być to jakiś rodzaj grzyba lub pleśni, który powstał przez sprzyjające warunki. Z drugiej strony, może tu żyć jakaś istota lub istoty związane z czarną substancją… może jest to ich wydzielina lub coś podobnego. Dalsza eksploracja jaskini, może, pozwoli mu na znalezienie odpowiedzi przynajmniej na część pytań.
         – Chodźmy dalej – odezwał się po chwili i ruszył przed siebie. Jeżeli nie znajdą tu tego, czego szukają, Cain będzie mógł wysadzić blokadę w sąsiednim tunelu w podobny sposób, w który zrobił to teraz. Liczył też na znalezienie czegoś, co pomoże mu na zebranie informacji na temat czarnej mazi.
Ostatnio edytowane przez Cain 7 lat temu, edytowano łącznie 2 razy.
Awatar użytkownika
Kalayaan
Szukający drogi
Posty: 48
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kalayaan »

- Cain! Łap! - krzyknęła za odchodzącym czarodziejem Kalayaan, rzucając mapę. - Nie pytałeś wcześniej czy już tu byłam, poza tym przez sto lat dużo mogło tu się pozmieniać... Idź, zaraz cię dogonimy - machnęła ręką.
Sama jeszcze nie ruszyła się z miejsca, chcąc przed dalszą podróżą w podziemia upewnić się, że Mauree nie zaatakuje jej w najgorszym momencie. Nie sądziła, by krydiana była w stanie poważnie jej zaszkodzić. Jednak lisołaczka nie uważała się za niezwyciężoną, a ponadto nie znała poziomu umiejętności czarnoskórej wojowniczki. A nuż okaże się mieć asa w rękawie i uprzykrzy przemienionej dzień?
- Tak więc... - stanęła w lekkim rozkroku, opierając dłonie na biodrach. - Jaką mogę mieć gwarancję, że nie wbijesz mi noża w plecy, jeśli ci takowy oddam?
Mauree wzruszyła ramionami, nieskora do zapewnień o swojej nieszkodliwości. "No cóż, czego innego mogłam się spodziewać?" - skrzywiła się Kalayaan. Jednak bardziej niż sama wojowniczka martwiło lisicę jej zachowanie. Krydiana cały czas była spięta, od chwili wkroczenia do tunelu nie straciła czujności i cały czas rozglądała się, jakby spodziewając się niebezpieczeństwa. Przemieniona potrafiła powiedzieć, że to nie jej skromna osoba ani nie obecność czarodzieja wywołały takie zachowanie.
- Dwa krótkie noże - rzuciła. - Nie zatrute.
Mauree nadal milczała, lecz jej oczy rozbłysły zainteresowaniem. Widząc, że zdobyła już uwagę krydiany, Kalayaan kuła żelazo póki gorące. Nocne driady były zwykle mocno przywiązane do swojej broni. Ciemnoskóra prawdopodobnie będzie za nią podążała, za zgodą przemienionej, czy nie.
- To na początek. Za każdą godzinę w ciągu której będziesz pilnowała moich pleców i mnie nie zaatakujesz, dostaniesz kolejne ostrze.
Nie tracąc ani sekundy więcej, krydiana skinęła głową, przyjmując warunki.
"Mam nadzieję, że nie wyczerpię wszystkich zapasów świeżo zdobytych sztyletów zanim stąd wyjdziemy..." - pomyślała lisołaczka z roztargnieniem, rzucając Mauree parę najprostszych i najubożej wyglądających noży. Mimo wszystko, przemieniona nie zrezygnowała jeszcze z zatrzymania sobie najlepszych ostrzy, aczkolwiek nie pragnęła ich na tyle by zabić ich prawowitą właścicielkę.

Rozwiązawszy, przynajmniej tymczasowo, problem czarnowłosej wojowniczki, lisołaczka zainteresowała się wreszcie pomieszczeniem, które zaraz miała opuścić. Tak jak czarodzieja, ją również zainteresowała czarna maź. Poświęciwszy krótką chwilę na obserwacje, stwierdziła że substancja jest bezwonna, a jej większe nagromadzenie zachowuje się jak galareta. Wilgotne, czarne i trzęsie się przy najmniejszym muśnięciu. Mauree obserwowała poczynania Kalayaan z bezpiecznej odległości, a z jej twarzy nie schodził wyraz obrzydzenia.
- Co to jest? - odezwała się w końcu lisołaczka.
- Resztki Ich kokonów. Wykluwają się z nich dojrzałe osobniki - zwięźle odpowiedziała krydiana, ukrywając w końcu swoje odczucia za maską obojętności.
- Opłaca się wziąć próbkę? - spytała Kalayaan patrząc w zamyśleniu na trzęsącą się masę.
Mauree wzruszyła ramionami.
- Dalej powinno być tego więcej - jej twarz pociemniała. - O wiele więcej.
- Więc chodźmy - rzuciła z uśmieszkiem przemieniona, ruszając w końcu by dogonić Caina.
Ostatnio edytowane przez Kalayaan 7 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Cain
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 126
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Mędrzec , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Cain »

Pradawny był bardzo zręczną osobą. Wysoka zręczność była przydatna do sposobu rzucania czarów, którym robi to on. Odwrócił się do rudowłosej i bez problemów złapał rzuconą przez nią mapę.
         – Słuszna uwaga – przyznał jej rację, odwrócił się ponownie, tym razem przed oczami miał dalszą część korytarza, w którym jeszcze nie byli. Kule znajdujące się nad jego ramionami zapewniały przyzwoite oświetlenie, więc mag nie miał problemów z odczytaniem mapy.

Szedł dalej, ale widocznie wolniejszym krokiem. Nie chciał oddalać się za bardzo, żeby później Kalayaan i Mauree nie miały problemów ze znalezieniem go i dogonieniem. Mapa sama w sobie ułatwiała poruszanie się po korytarzach jaskini, chociaż Cain doskonale zdawał sobie sprawę, że może być ona nieaktualna. Przykładem mogłoby być to, że nie było na niej blokady przejścia. Tak, dokładnie tej, którą wcześniej własnoręcznie zniszczył. Zresztą, Kalayaan wspomniała, że była tu jakieś sto lat temu, więc mapa pewnie datowana jest na, mniej więcej, ten sam czas, czyli korytarze ukazane na niej, były takie sto lat temu.
Skręcił w prawo, gdzie znajdowało się kolejne pomieszczenie. Tym razem było to coś, co kiedyś musiało być pokojem, w którym były jedzone wspólne posiłki. Pierwszym, co rzuciło mu się w oczy, był duży stół i krzesła. Wszystko pokryte tą dziwną, czarną mazią. Było jej tu zdecydowanie więcej. Pradawny zastanowił się przez chwilę nad tym, co chce zrobić. Po tejże chwili, ostrożnie, dotknął ciemnej substancji. Jej konsystencja przypinała galaretę. Była wilgotna i nie miała zapachu. Odetchnął z ulgą, gdy okazało się, że nie ma ona żadnych szkodliwych efektów, które mogłyby na niego wpłynąć. Rozejrzał się po pomieszczeniu i przeszedł po nim, ale nie znalazł niczego ciekawego. Wyszedł i znowu trafił do „głównego” korytarza.

Szedł dalej, nie przyspieszając. Patrzył przed siebie, czasem spoglądał też na mapę. Niedługo miał trafić na skrzyżowanie dróg. Główny korytarz ciągnął się dalej, jednak przecinał go inny, co z kolei spowodowało, że do wyboru były przejścia w lewo albo w prawo.
Światło magicznych kul nie sięgało jeszcze do tego miejsca, ale pradawnemu wydawało się, że coś przebiegło z prawej odnogi do lewej. Jego oczy zarejestrowały ruch, chociaż nie był on jeszcze zbyt dobrze widoczny. Dlatego też Cain poddał wątpliwościom to, co zobaczył. A co zobaczył? Jakąś, podobną do człowieka, postać o przeciętnym wzroście dla tej rasy. Chociaż mogła być wyższa, bo całkiem możliwe, iż biegła lekko pochylona. O ile naprawdę widział to, co mu się wydawało, że widział.
         – Kolejna krydiana? A może jeden ze strażników, którzy ponoć mają strzec komnaty ze skarbem? - mówił do siebie cichym głosem. Czasem zdarzało mu się to robić, zwłaszcza w takich sytuacjach. Z jednej strony, mogliby pójść w lewo, aby, przy okazji, sprawdzić, czy oczy go nie okłamały. Z drugiej strony, mogliby nie skręcać lub iść w przeciwną stronę, żeby nie trafić na coś, co mógł widzieć. Zanim w ogóle ruszył do skrzyżowania, zatrzymał się i poczekał na to, aż reszta jego niewielkiej grupy go dogoni. Było ich teraz trzy osoby. On, rudowłosa i krydiana.
Ostatnio edytowane przez Cain 7 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Kalayaan
Szukający drogi
Posty: 48
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kalayaan »

- Coś zobaczyłeś? - spytała Kalayaan, pochwyciwszy wyrzeczone cichym głosem słowa czarodzieja. Podeszła do niego, oglądając się co chwila przez ramię. Mauree podążała za nią bezszelestnie, wiernie niczym cień. Chwilami lisołaczka nie wyczuwała nawet jej obecności za plecami. Powodowało to dość nieprzyjemne uczucie, jako że trudno być spokojnym nie mogąc kontrolować, chociażby wzrokiem, działań niebezpiecznej osoby, której się w dodatku niezbyt ufa. "Zaraz do tego przywyknę" - przemieniona odetchnęła głęboko i mimo wszystko zaczęła śledzić poczynania krydiany obserwując jej aurę.

Obie kobiety stanęły w milczeniu czekając na odpowiedź Caina i jego decyzję odnośnie kierunku dalszej drogi. To on w końcu dowodzi tą wyprawą. Aczkolwiek skupiwszy się na swoim zmyśle magicznym, Kalayaan zdołała wyczuć ślad aury tajemniczego stworzenia. "Złoty kolor?" - zdziwiła się. - "Kupiec? Rabuś? Zbyt mało informacji..."
Ostatnio edytowane przez Kalayaan 7 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Cain
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 126
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Mędrzec , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Cain »

Zamyślił się, nie tylko nad kierunkiem, w którym powinni iść, ale także nad tym, co zobaczył albo co wydawało mu się, że zobaczył. Czyżby opowieści o strażniku lub strażnikach skarbu okazały się prawdą i we wnętrzu jaskini rzeczywiście żyło coś, co pilnowało złota, klejnotów i innych kosztowności, nawet jeśli nie było tego świadome? Oczywiście, zawsze mogło mu się po prostu wydawać, że widzi coś, co wyglądem było, w pewnym stopniu, podobne do człowieka. Taką możliwość także brał pod uwagę, jednak coś w głowie podpowiadało mu, że nie jest ona słuszna, a w jaskini naprawdę grasuje coś, o czym nawet nie wie krydiana, którą spotkała tutaj Kalayaan.
Usłyszał kobiecy głos, który wyrwał go ze staniu zamyślenia.
         - Ja... Wydawało mi się, że przez skrzyżowanie przebiega jakaś istota o budowie ciała zbliżonej do ludzkiej — odpowiedział po chwili wahania. Nie był pewien tego, co widział.
         - Wtedy światło nie docierało jeszcze do skrzyżowania i trudno mi stwierdzić, co zobaczyłem tam naprawdę — dodał i uprzedził. Sądził, że lepiej być z nią szczerym, w końcu, przez pewien czas, mieli pracować razem i walczyć ramię w ramię, jeżeli dojdzie do takiej sytuacji.

Rozejrzał się raz jeszcze. Najpierw spojrzał w lewo, później prosto i na koniec w prawo. Pamiętam skąd i gdzie przebiegł kształt, który wydawało mu się, że widział. Rozsądek podpowiadał mu, żeby nawet nie rozważać lewej odnogi, bo tam pobiegło to coś, co widział. Jednak ciekawość miała całkowicie odmienne zdanie na ten temat.
         - Idziemy w lewo — odparł, tym razem pozwalając, aby to ciekawość górowała nad rozsądkiem.
Często pozwalał na to, żeby było odwrotnie. Może nawet za często, więc tym razem odstawił logiczne myślenie i większe bezpieczeństwo gdzieś na bok, a zaczął kierować się chęcią odkrywania. Nie kierował się wyłącznie chęcią przekonania, czy własne oczy go nie oszukały. Chciał też sprawdzić, czy było tak, że im dalej wchodzili w jaskinię, tym więcej czarnej mazi można spotkać. Chciał wiedzieć, czy jest ta dziwna galareta.
         - Może chcesz nam powiedzieć o tej jaskini coś, czego możemy nie wiedzieć? - zapytał, odwracając się i spoglądając na czarnowłosą towarzyszkę Kalayaan.
Awatar użytkownika
Kalayaan
Szukający drogi
Posty: 48
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kalayaan »

Mauree odruchowo zacisnęła usta, wykrzywiając twarz w nieprzyjaznym grymasie. Od kiedy opuściła plemię, które wyprowadziło się już jakiś czas temu z niebezpiecznych jaskiń, nie była sobą. Po tylu dniach samotności trudno było jej na nowo oswoić się z towarzystwem innych istot. A jakże sprzyjające okoliczności w których spotkała dwójkę łowców skarbów niezwykle zmotywowały ją do współpracy i utrzymania przyjacielskich stosunków.

- Jeśli mnie nos nie myli, to właśnie w lewo pobiegła ta tajemnicza istota - przerwała ciszę Kalayaan wypowiedziawszy uwagę neutralnym tonem, unosząc jednak sceptycznie prawą brew. Nie czuła najmniejszej ochoty, by sprawdzić kim jest tajemniczy mieszkaniec podziemnych korytarzy. Jego zapach zdecydowanie nie pasował do mrocznych tuneli i czających się w nich potworów. W zastałym powietrzu bez trudu zdołała wyłapać woń ozonu, kojarzącą się ze świeżością tuż po letniej burzy. Pozostałe zapachy tajemniczego osobnika majaczyły jedynie gdzieś na marginesie i tylko niezwykle wyczulony węch zdołałby je rozróżnić. Jednak wąchającemu całokształt zapachowego tropu nieznanej istoty samoistnie przychodzą do głowy ogromne puste przestrzenie, stepy, sawanny... lub po prostu przetwór nieba.

Wracając jednak na ziemię: co robi tu osoba związana z dużymi przestrzeniami? Nie powinna mieć klaustrofobii? I jak zdołała przetrwać wśród istot które wykurzyły stąd całą wioskę krydian? Oczywiście pytania te nie dręczyły lisołaczki zbyt długo. Wyrzuciła je z głowy lekko nią potrząsając, po czym spojrzała pytająco na Mauree.
- Czy jest coś, co KONIECZNIE POWINNIŚMY wiedzieć o tej jaskini? - zmodyfikowała nieco pytanie czarodzieja, na zachętę rzucając krydianie kolejny okaz z jej kolekcji broni. Niepotrzebnie, gdyż ta skończyła już myśleć nad swoim życiem i jego prawdopodobnie bliskim końcem, po czym pogodziwszy się z nim osiągnęła w końcu spokój ducha. Jej twarz wygładziła się, a sylwetka wyprostowała. Z uśmiechem zaprawionym goryczą rzuciła czarodziejowi i lisołaczce nieodgadnione spojrzenie.
-Jest - odpowiedziała lakonicznie, niedbale bawiąc się dopiero co odzyskanym nożem. - Na przykład, najwięcej kokonów znajduje się w części mieszkalnej, na wprost. I wiele z nich nie jest pustych, a przynajmniej tak było dwa tygodnie temu. Na lewo znajdują się kwatery starszyzny i magazyny z żywnością. We wszystkich odnogach natomiast umieszczone są magiczne i niemagiczne pułapki ustawione przez nas podczas wycofywania się z jaskiń - zręcznie przerzuciła ostrze z ręki do ręki, po czym podrzuciwszy złapała za plecami i schowała do pochwy. Poważnym wzrokiem spojrzała na Kalayaan.
- Lisico, oddaj mi broń. Zaklęcia umieszczone w jelcach umożliwiają wyczucie, a niekiedy dezaktywację pułapek. Nie zdołasz skorzystać z tej magii sama, uaktywnia się ona tylko w rękach mojego rodzaju. Nie martw się, nie ucieknę - w jej oczach przez chwilę można było dostrzec pustkę. - Już i tak jest na to za późno. Z pewnością już nas wyczuły i zasnuły wejście.

Gdy zamilkła, Kalayaan wpatrywała się w nią jedynie, oszołomiona nagłą gadatliwością krydiany. Nie znalazłszy sensownej odpowiedzi, wzruszyła ramionami, i z żalem poczęła wydobywać z przepastnej torby zaczarowaną własność Mauree. Nocna driada nie pachniała kłamstwem, a lisołaczka zamierzała mimo wszystko coś wyciągnąć w tej wyprawy. "Cóż, pewnie i tak czarodziej byłby w stanie poradzić sobie z magicznymi pułapkami, albo przynajmniej nas teleportować..." - spojrzała kątem oka na Caina. - "Ale po co odsłaniać swoje możliwości, skoro ktoś inny może odwalić robotę za nas?'
Ostatnio edytowane przez Kalayaan 7 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Cain
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 126
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Mędrzec , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Cain »

Jego ukryte działanie zostało dostrzeżone szybciej, niż przypuszczał.
         – To prawda… Chciałem, żebyśmy poszli w lewo, żeby sprawdzić, czy miałem tylko przewidzenia, czy może rzeczywiście coś widziałem – odpowiedział szczerze. Chyba lepiej będzie, jeśli teraz powie jej całą prawdę. Przy okazji chciał też zobaczyć, jak wygląda to stworzenie, jakie będzie miało do nich nastawienie i jak się zachowa, gdy ich zobaczy. Wcześniej przebiegało skrzyżowaniem i Cain wątpił w to, żeby go zauważyło i ratowało się ucieczką.

Kalayaan poprawiła jego pytanie, może dobrze, że tak zrobiła, może dzięki temu dowiedzą się więcej na temat jaskini i istot, które mogą ją zamieszkiwać. Spojrzał na krydianę, czekając na to, aż dziewczyna się odezwie i zacznie opowiadać na pytanie.
         – Jakich kokonów? Co z nich wychodzi i jak wyglądają te stworzenia? - zapytał szybko. Czarnowłosa wzbudziła w nim ciekawość związaną z tym, co powiedziała.
         – Są niebezpieczni? Mają jakieś słabe punkty? - zadał kolejne pytania. Akurat to musiał wiedzieć, gdyby doszło do walki między nimi. Nie znał tych istot, więc nie wiedział, jak z nimi walczyć i nie posiadał wiedzy na temat ich słabego punktu lub punktów, a także tego, na co mogą być odporne. Chociaż, patrząc na to, iż żyją w jaskini, gdzie jest ciemno, naprawdę jasne światło może ich chwilowo oślepić, przynajmniej to podpowiadała mu logika. Zaczął obserwować ostrze, którym bawiła się Mauree.
         – Jak to, zasnuły wejście? - zapytał, nieco zbity z tropu. W jego głowie pojawiało się zbyt dużo pytań, jak na odpowiedzi, które otrzymywał. Każde zadnie wypowiedziane przez krydianę sprawiało, że czarodziej tworzył nowe pytanie, i to, przeważnie, w liczbie większej niż jedno na odpowiedź. Przyglądał się także temu, jak rudowłosa oddaje broń ich „przewodniczce” i trochę zdziwiła go liczba ostrzy, które nosi przy sobie krydiana. On nie nosił broni białej i nawet nie nauczył się jakąś posługiwać. Potrafił obronić się magią i walką wręcz. Żył już te ponad trzysta lat i dobrze rzucone zaklęcie jeszcze nigdy go nie zawiodło. Stwierdził nawet, i to już dość dawno, że kombinacja arkan magii, którą znał, była dobrze rozmieszczona między czarami defensywnymi i ofensywnymi, zapewniając mu w ten sposób dostęp do naprawdę dużego wachlarza zaklęć każdego z tych dwóch typów. Oczywiście, niektóre rodzaje magii skupiały się bardziej na ataku lub obronie, jednak nigdy nie było tak, że wyłącznie na jednym z nich. Tak, osoba władająca magią mogła znać wyłącznie czary powodujące obrażenia u przeciwnika lub tyle te, które ochronią ją samą, ale nie oznaczało to, że tylko takie należały do danego arkana magicznego.

Magiczne pułapki i zabezpieczenia… Na pewno wyczułby je dzięki rozwiniętemu zmysłowi magicznemu, jednak nie wiedział, czy poradziłby sobie z rozbrojeniem ich. Mógłby o tym wspomnieć, jednak sztylety krydiany i zaklęcia w nich umieszczone były pewniejszą możliwością, z większą szansą powodzenia oczywiście.
         – Chodźmy dalej… Nie macie nic przeciwko temu, żebyśmy nadal kierowali się w lewo? - zapytał, głównie dla pewności. Miał swoje powody, żeby podążać właśnie tędy i nie zmienił ich nawet, mimo tego, co wcześniej powiedziała im Mauree. Jednak nie miał zamiaru robić scen, gdy dziewczyny postanowią, że zmiana kierunku będzie dobrym posunięciem. Zawsze mogli iść prosto albo skręcić w prawo.
Ostatnio edytowane przez Cain 7 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Kalayaan
Szukający drogi
Posty: 48
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kalayaan »

- Jest mi to obojętne - wzruszyła ramionami Kalayaan, kurtuazyjnie wskazując ręką na drogę, by krydiana ruszyła jako pierwsza. Ta przeszła obok niej pewnym krokiem, zwalniając jednak trochę, aby zdążyć przekazać wszystkie niezbędne informacje zanim wejdą głębiej w korytarze. Widzącymi w ciemności oczyma omiatała tunele daleko poza kręgiem magicznego światła. Jej mózg pracował na najwyższych obrotach, wybierając, co może ujawnić, i przekształcając nieco historię, by nie można było dostrzec luk po opuszczonych fragmentach. W końcu szybko zwilżyła językiem wargi i rozpoczęła opowieść, jak najbardziej ją streszczając.

- Pojawiły się w najdalszych części jaskiń... - "Zaledwie tydzień po tym, jak co bardziej czułe na magię członkinie plemienia zostały obudzone w środku nocy przez falę nieznanej magii, najprawdopodobniej z przerwanego magicznego rytuału." Maureen również ją wyczuła. Na samo wspomnienie przeszedł ją dreszcz. Magia ta nie miała żadnego związku z naturą czy dobrem, dawała tak ciemne i przygnębiające wrażenie, że wojowniczka odniosła wrażenie, że miała ona do czynienia z innym wymiarem. Jej spostrzegawczym oczom nie umknęło również, że następnego ranka nigdzie nie można było odnaleźć Tii, jednej z najbardziej utalentowanych krydian, nieustannie rozszerzającej swój krąg wiedzy odnośnie magii Kręgu Egzystencji. Jej nieodłączna towarzyszka natomiast widziana była tylko raz, kuśtykająca gdzieś w pośpiechu z obandażowaną głową i niewielkim tobołkiem na plecach. Ta również zniknęła bez śladu. Ale zanim Maureen połączyła fakty, było za późno, by mogłyby się one do czegokolwiek przydać. - Na początku nikt się nie zorientował, przepadały jedna czy dwie osoby na miesiąc, jednak wszyscy myśleli, że działo się to na patrolach poza jaskiniami... Sądziłyśmy, że w lesie pojawił się nowy, nieznany potwór, aktywny tylko w nocy... Ale wtedy pewnego dnia jedna z zagubionych dziewczynek powróciła... A raczej to, co z niej powstało...

Na chwilę zamilkła, uderzona tym wstrząsającym wspomnieniem. Młoda Joleen zawsze była radosna i pełna życia, miała też upodobanie do zakradania się do znajomych od tyłu, by zasłonić im dłońmi oczy i śpiewnie zawołać: "Zgadnij kto to?", po czym wybuchnąć dźwięcznym śmiechem obserwując reakcje skonsternowanych koleżanek, które dały się podejść. Tym razem też tak było. Jednak gdy usłyszała wypowiedziane dźwięcznym głosem pytanie, uświadomiła sobie, że coś jest nie tak. Głos należał do Joleen, jednak dłonie były zbyt drobne, suche i pomarszczone. Ponadto Maureen opierała się o ścianę, jak ktokolwiek mógł ją z tyłu zaskoczyć. Gdy wyćwiczonym ruchem chwyciła za nadgarstki tajemniczej persony i przerzuciła ją przez plecy, by cisnąć ją na środek pomieszczenia, najpierw dostrzegła przerażony wzrok towarzyszek z którymi własnie spędzała wieczór. Dopiero to ją skłoniło, by spojrzeć na właścicielkę znajomego głosu. Nie mogła się powstrzymać od wzdrygnięcia i wytarcia rąk w spodnie. Na pierwszy rzut oka istota przypominała krydianę. Lecz już w następnej chwili bez trudu można było dostrzec swój błąd w ocenie. Dawniej kształtna figura Joleen zmarniała, nocna driada wychudła, jakby straciła połowę swojej poprzedniej masy, jej włosy wyschły i straciły blask, a miejscami na jej głowie znajdowały się łyse placki. Pomarszczone i skurczone wargi nie kryły już zębów, które okryte czarnym nalotem chwiały się niepewnie w gnijących dziąsłach. Tak przynajmniej się wydawało, gdyż z późniejszych doświadczeń wynikło że zęby służą tym anomaliom nadzwyczaj dobrze i nie mają zamiaru wypadać przy byle kęsie wyrywającym dorosłej wojownicze pół uda.

Lecz najbardziej wstrząsającym detalem były jej oczy. A raczej ich brak. Na zdrętwiałą wówczas Mauree patrzyły puste oczodoły w których głębi można było dostrzec podejrzany ruch. Zapadnięte policzki Joleen pokryte były czarną skorupą zaschniętej krwi i ciemnej mazi, najwyraźniej wypływającej co jakiś czas z dziur po oczach, niezwykle podobnej do odkrytych później kokonach.
"Joleen? To ty?" - spytała wojowniczka niedowierzająco. - "Co się stało? Zniknęłaś na ponad miesiąc! Czy ktoś cię schwytał? Skrzywdził? Torturował?"
Ostrożnym krokiem ruszyła w kierunku cudownie odnalezionej towarzyszki, wciąż przerażonym wzrokiem lustrując jej odmienione ciało, nie mogąc pojąć jak ktokolwiek mógłby doprowadzić ją do takiego stanu. Wtem nadal skulona na ziemi istota wydała z siebie dziki charkot i rzuciła się na nachylającą się do niej krydianą, celując przekształtowanymi w szpony palcami w twarz niespodziewającej się ataku Mauree. Na szczęście przed nagłą śmiercią z rąk stwora uratowała ją błyskawiczna interwencja Tashy, która mocnym kopniakiem odrzuciła odmienioną Joleen pod przeciwległą ścianę. Zastygła w połowie ruchu Mauree mogła tylko obserwować, jak istota odpowiada wściekłym wrzaskiem i ruchem nieuchwytnym dla oka zwraca się przeciwko nowemu zagrożeniu jednym ciosem rozrywając krtań Tashy, by niemal w tym samym momencie wyrwać jej gołą ręką serce, które następnie rzuciła na ziemię. Zanim zaskoczone towarzystwo zdołało zareagować, stwór chwycił ciepłego jeszcze trupa i zaciągnąwszy go w największy cień rozpłynął się w nicość, pozostawiając za sobą jedynie kawał jeszcze drgającego w kałuży krwi mięśnia sercowego, przypominającemu krydianom, że to co się zdarzyło było rzeczywistością...


Mauree potrząsnęła lekko głową powracając do teraźniejszości.
- Szybko zorientowałyśmy się, że jedyne co pozostało z dawnej niej to głos, a raczej najczęściej powtarzana, charakterystyczna dla niej fraza. Nigdy nie wypowiedziała niczego innego, nie wydawała się też nas rozpoznawać, czy posiadać jakiekolwiek odruchy sprzed zniknięcia... Wkrótce pojawiły się kolejne, teraz porywając członkinie plemienia nawet na oczach innych. Wydają się mieć umiejętność podróży przez cienie, która jest niezrównanym atutem w jaskiniach. Nie byłyśmy w stanie ich śledzić, by odkryć ich gniazdo i je zniszczyć. Po jakimś czasie jednak zaczęłyśmy znajdować ich kokony już w częściach mieszkalnych. Oczywiście od razu zabrałyśmy się do ich niszczenia...

Widok istoty, która wypłynęła z rozciętej czarnej błony był jeszcze gorszy niż ukształtowanego osobnika. Dookoła skulonej w pozycji embrionalnej krydiany na podłodze wiło się setki, jeśli nie tysiące, czarnych robali o różnych rozmiarach i kształtach, każdy jednak z nich emanował piekielną aurę tak mocną, że osłabiała ona najbliżej stojące wojowniczki. Co jeszcze bardziej wstrząsnęło niszczącymi kokon nocnymi driadami to to, że robale zdawały się wpełzać, wwiercać czy w inny sposób wnikać do wnętrza ciała skulonej istoty, konsumując napotkane tkanki by zająć ich miejsce, oraz wydalając z siebie czarną bezwonną maź, która pokrywała już niemal całą powierzchnię skóry pochłanianej krydiany. Wojowniczki nie chciały nawet się zbliżać do tego odrażającego stosu i spaliły go magicznym płomieniem. W przyszłości okazało się to niestety nie najlepszym pomysłem. Robale dostrzegły problem i udoskonaliły się. Następnego pokolenia nie było już tak łatwo spalić.

- Czynnikiem przemieniającym w takie stwory wydają się być insekty, czy też demony spoza naszego wymiaru... Mają one jakiś rodzaj inteligencji stadnej, mechanizm umożliwiający natychmiastową adaptację do sytuacji... Może niższy rodzaj telepatii? Są one odporne na ogień, tak samo jak stwory przez nie stworzone, nie działa na nie trucizna ani prostsze zaklęcia... - na początku tak nie było, lecz nieważne jakiego sposobu walki używały krydiany, stwory te uodparniały się już po paru dniach. W końcu nocnym driadom skończyły się pomysły, więc mocno przetrzebione plemię porzuciło jaskinie. Kiedy jednak wojowniczki poczęły opuszczać korytarze, demoniczne istoty zorientowały się, że tracą stałe źródło nowych ciał, więc ponownie błyskawicznie wyewoluowały i nauczyły się zasnuwać wąskie przejścia, chwytając uciekające krydiany w pułapkę. Mauree była jedną z ostatnich, które opuściły jaskinie bezpiecznie.
- Od kiedy moje plemię opuściło jaskinię, nauczyły się również snuć sieci, by chwytać w pułapki nowe zdobycze - dodała, przemilczając dalszą historię i powody dla których sama została porzucając plemię. - Ach, i jeszcze jedno ostrzeżenie - uniosła w górę palec wskazujący. - Poruszają się zwykle po ścianach i sufitach, bo z ich zgiętą sylwetką łatwiej jest się wspinać niż chodzić po płaskich powierzchniach.

Kalayaan odruchowo podniosła głowę, spoglądając w kierunku wskazanym przez krydianę, by zaraz paskudnie zakląć, ujrzawszy dwie pary wpatrzonych w nią pustych oczodołów.
Zablokowany

Wróć do „Szepczący Las”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości