Szepczący Las[Zachodnie obrzeża lasu] "Co cię nie zabije..."

Utopijna kraina druidów, zwierząt i wszystkich baśniowych istnień. Miejsce przyjazne dla każdego stworzenia. Ogromny las położony w górskiej dolinie, gdzie nic nie jest takie jak się wydaje.
Awatar użytkownika
Teus
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 141
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik
Kontakt:

[Zachodnie obrzeża lasu] "Co cię nie zabije..."

Post autor: Teus »

Teus przybywa z [Droga na południe] W poszukiwaniu zguby

        Uderzenie w tafle jeziora zaparło mu dech w piersiach i na kilka sekund stracił przytomność. Ocknął się po chwili i desperacko machając rękami wydostał się na powierzchnię w pobliżu brzegu. Pierwsze, co zobaczył po wypłynięciu na powierzchnię, to grot strzały wycelowany prosto między jego szare oczy. Właścicielem pocisku natomiast była istota o niesamowicie zielonych tęczówkach i bujnych, czarnych włosach, które w tym momencie zdawały się nie mieć końca. Warto też zauważyć, że nimfa, bo za taką wziął ją Teus, ze względu na stan odzienia, czy też raczej jego brak, najwyraźniej zażywała właśnie kąpieli.

        Tousend chciał jakoś wytłumaczyć swoje wtargnięcie, jednak woda i krew zalewająca jego usta skutecznie mu to utrudniały. Zdecydowanie nie pomagali też stojący na zboczu bandyci.
        - Jest tam z tą leśną dziwką! Strzelać!

        Deszcz strzał zmącił dopiero co wygładzoną powierzchnię wody, a skutecznie zmotywowany tym faktem Teus rzucił się w stronę przybrzeżnych zarośli. Na miejscu rozejrzał się za tajemniczą postacią, jednak ta zniknęła równie szybko jak się pojawiła. Chwila zwłoki przyniosła bolesne konsekwencje. Strzelec poczuł przeszywający ból pod lewą łopatką. Jedna ze strzał przebiła się przez szczątki kolczugi i zagłębiła się w ciele, a Teus z bolesnym stęknięciem runął na ziemię. Wiedział jednak, że o ile nie chce dorobić się kolejnych dodatkowych otworów w ciele, musi pozostać w ciągłym ruchu. Z zaciśniętymi zębami podniósł się na nogi i kulejąc pobiegł dalej w las.

        Mieszanka krwi i potu zalewała mu oczy, a jego sapanie zdawało się powoli wyrywać mu płuca. Nie miał już zielonego pojęcia, gdzie się znajduje, a widok rozciągający się przed jego oczami zdawał się powoli zlewać w jedną ciemnozieloną plamę. Nie udało mu się zgubić pościgu. Łowcy wytrwale podążali jego śladem, aż w końcu zagnali go w pułapkę. Zanim Teus zorientował się, że został otoczony, było już za późno. Widział, jak z każdej strony zbliżają się wrogowie. Uznał, że to już koniec. Szkoda mu było, że akurat tak ma się to skończyć, tym bardziej, że nie osiągnął postawionego sobie celu. Wtedy też jego smutek zamienił się w gniew. Rozwścieczała go myśl, że tacy szmaciarze mogą mu w czymś przeszkodzić. To, że tacy szmaciarze mogą narobić mu tyle problemów.

        Zrzucił płaszcz i pociętą kolczugę. Zrobiło mu się lżej. Splunął krwią i otarł mokre czoło. Dobył miecza w prawej i szerokiego noża w drugie ręce. Wydobywając z siebie strzępy energii uznał, że jeżeli ma zginąć, to przynajmniej zabierze kilku tych drani ze sobą i wtedy, z bojowym okrzykiem na ustach runął na wrogów, a wszyscy napastnicy zaczęli kolejno padać na ziemię bez życia. Coś tu jednak nie grało. Teus nie zdążył nawet do nich dobiec.

        Zanim zdążył się rozeznać w całej sytuacji, wszyscy przeciwnicy leżeli już na ziemi z lotkami sterczącymi z ich gardeł. Po chwili usłyszał szelest liści za plecami i natychmiast zwrócił się w jego stronę. Zobaczył wtedy te niesamowicie zielone oczy i padł bez życia na ziemię.
Awatar użytkownika
Falkon
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 145
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Złodziej , Pirat
Kontakt:

Post autor: Falkon »

Falkon przybywa z [Droga na południe] W poszukiwaniu zguby

        — Piękne miejsce — powiedział Falkon, rozglądając się z zadumą. — Dawno nie byłem w Szepczącym Lesie. — Szczególnie w tych re...
        Chłopak umilkł nagle, słysząc jakiś szmer w pobliskiej gęstwinie barwnych, kwiecistych krzewów.
        — Rozdzielmy się. Sam robisz dużo hałasu, co dopiero nas dwóch — rzucił do Alestara, po czym czmychnął między drzewa.
        Nasłuchiwał. Nic się nie wydarzyło. "Pewnie jakieś zwierzę " — pomyślał i wyszedł powoli z ukrycia. Alestara nie było widać ani słychać.
        — Nie ruszaj się, człowieku — odezwał się nagle spokojny głos. Był kilka stóp za jego plecami. — Odwóć się powoli. Kim jesteście i skąd przybywacie?
        Falkon odwrócił się i ujrzał grot strzały wycelowany prosto w jego czoło. Młody leśny elf przyglądał się uważnie zafrasowanemu złodziejaszkowi trzymając w bezruchu napięty łuk.
        — Jestem Falkon a mój przyjaciel...
        Rozejrzał się ostrożnie. Alestar szedł posłusznie przed drugim uzbrojonym w łuk elfem.
        — Yyy... No tak. To Alestar. Szukamy przyjaciela, ścigają go jacyś... źli ludzie. A to jego koń.
        Falkon skinął w stronę innego elfa, trzymającego za uprząż Płotkę. Dopiero teraz spostrzegł, że zewsząd otaczają ich uzbrojeni mieszkańcy lasu. Zazwyczaj byli pokojowo nastawieni...
        — Nie tylko wy go szukacie — powiedział spokojnie elf.
        — Wiem, wiem... Ale nie jesteśmy jednymi z tamtych, naprawdę! To nasz przyjaciel, chcemy mu pomóc...
        — Wiem, że nie jesteście jednymi z nich. Czuję to. — Elf machnął ręką na swoich pobratymców, a ci opuścili łuki. — Nie pomożemy wam, ale wskażemy wam drogę. Wasz przyjaciel też nie jest złym czlowiekiem, chociaż jest zagubiony. Na razie nic mu nie grozi.

        Dwaj przyjaciele i Płotka ruszyli lasem, prowadzeni przez elfie komando. Ledwie nadążali za zwinnymi istotami wychowanymi w leśnym środowisku.
        Nie przeszli nawet pół mili, a ich przewodnicy zniknęli gdzieś bez śladu, pozostawiając ich samych sobie. Falkon wiedział jednak, że nadal mogą być obserwowani. Nie tylko przez elfy, ten las po prostu żył własnym życiem.
        — Mieliśmy szczęście, jak zwykle. Zaczyna mi się to podobać — zaśmiał się.
        Radość jednak nie trwała długo. Wszystko wskazywało na to, że zbliżyli się do którejś z grup ścigających Teusa.
        — Słyszysz? Są blisko. — Falkon zaczął nasłuchiwać głosów dochodzących z oddali. — Miejmy nadzieję, że obędzie się bez...
        Nie dokończył. Tępe uderzenie w potylicę odebrało mu przytomność.
Awatar użytkownika
Teus
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 141
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik
Kontakt:

Post autor: Teus »

        Ból głowy ustał dopiero po jakimś czasie, a Teus nie miał najmniejszej ochoty podnosić się z niesamowicie miękkiej i chłodnej ziemi. Dopiero zorientowawszy się, że wdycha ziemię zamiast powietrza, uniósł głowę i zrzucił przyklejone do twarzy liście. Z nadludzkim wysiłkiem obrócił się na plecy i rozejrzał po okolicy. Wokół niego leżały trupy co najmniej sześciu napastników. Nigdzie natomiast nie widział właścicielki zielonych oczu, która najwyraźniej paskudnie odegrała się za ich poprzednie spotkanie.

        Tousend zaklął pod nosem i spróbował się podnieść. Wtedy zauważył okrytą czarnym płaszczem postać, która zdawała się trzymać za własne kciuki.
        – Daj spokój, przez ciebie zabiorą mi licencję na uśmiercanie – odezwał się zawiedziony głos, którego chłód zmroził Teusa do samych kości. – Zrób mi tą przysługę i w końcu nie wstań.
        – Ciebie też miło mi widzieć – odparł strzelec do klęczącej obok postaci i z wykrzywioną miną podniósł się na łokciach. – Biorąc pod uwagę okoliczności, w jakich się pojawiasz, zaczynam się ciebie obawiać.
        – Nie ty jeden.

        Teus wstał na jedno kolano i oparł się ręką o ziemię. Wtedy też natrafił dłonią na rozrzucone obok fiolki. Zaciekawiony podniósł jedną z nich i przyjrzał się przylepionej etykiecie. Napis był po elficku.
        – Nie zgubiłeś przypadkiem czegoś? – Spytał swojego niecodziennego towarzysza.
        – Nie zdarza mi się gubić rzeczy. Zdaje się, że to prezent od twojej nowej znajomej.
        – W promocji ze złamaną szczęką? – Odparł gniewnie strzelec.
        – Kobieta zmienną jest.
        – A co ty wiesz o kobietach?
        – Poznałem parę podczas pracy – odpowiedziała twarz skrywana pod czarnym kapturem.
        – A prywatnie?
        – Powiedzmy, że żywe za mną nie przepadają.

        Teus przejrzał raz jeszcze znalezione substancje. Fiolki były trzy i w każdej z nich znajdowała się inna kolorystycznie zawartość. Ich właścicielka nie zawracała sobie głowy ich ułożeniem, zamiast tego rzuciła je zaraz obok nieprzytomnego Tousenda, przez co na jednej z fiolek pojawiły się pęknięcia.
        – Szkoda tylko, że pisany elficki nie jest moją najmocniejszą stroną – rzekł Teus i wziął do ręki zieloną miksturę. – No dobra, chluśniem bo uśniem.

        Mikstura miała paskudny zapach i jeszcze gorszy smak. Choć strzelec nie spodziewał się syropu z jabłek, to jednak uznał, że może oczekiwać czegoś więcej od elfickich wytworów. Powstrzymując się od wyplucia „lekarstwa” Teus wypił wszystko do dna.
        – Nie mogłeś mnie jakoś ostrzec przez tym wszystkim? – Spytał z wyrzutem swego rozmówcę.
        – Ostrzeganie ludzi przed nadchodzącą śmiercią zdecydowanie nie pomogłoby mi w interesie.

        Tousend z paskudnym smakiem w ustach, podniósł się na nogi i trzymając się za obolałą szczękę przeszukał pobojowisko. Nikt nie pokusił się na przeszukanie zabitych, przez co nadal leżeli w pełnym rynsztunku. Teus zresztą, ze względu na zmaltretowaną kolczugę musiał uzupełnić własne braki. Znalazł też swój płaszcz.
        – Eh, a taki był ładny, ekradoński, szkoda – westchnął trzymając w rękach strzępy porozrywanego materiału.

        Kolczugę wymienił na jedną ze skórzanych kurt, uzupełnił braki noży do miotania i pożyczył jedną z lnianych koszul. Sporządził prowizoryczne opatrunki z reszty zdobycznego ubioru i opatrzył własne rany. Jednak ze wszystkich poniesionych strat, najbardziej bolała go utrata łuku, który zaginął gdzieś w puszczy, bądź co gorsza został zniszczony. Nie było jednak sensu szukać go w tak rozległej puszczy.

        Przeglądając miejsce bitwy natrafił na interesujące ślady. Napastników było tu więcej niż trupów. Gdzie w takim razie podziała się reszta bandy? Dlaczego go nie dobili? Teus ogarnął wzrokiem raz jeszcze pobojowisko. Nieograbione zwłoki, rozrzucone fiolki, ślady prowadzące dalej w las. Zdawało się, że właśnie rozwiązał zagadkę dotyczącą zaginięcia tajemniczej nimfy.
        – O ile nie dopadli ją ci szmaciarze, będę miał okazję odwdzięczyć się za obolałą twarz.

        Czuł, że jest już na wyczerpaniu, ale nie mógł sobie jeszcze pozwolić na odpoczynek. Chwycił za łuk należący do jednego z martwych, znalazł kołczan i uzupełnił go porozrzucanymi strzałami, a następnie ruszył dalej tropem odkrytych śladów.
Awatar użytkownika
Alestar
Szukający Snów
Posty: 173
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Łowca
Kontakt:

Post autor: Alestar »

         To wszystko było dziwne. Najpierw głupi atak na grupę pościgową, która nie ścigała przyjaciół Teusa. Potem zasadzka przygotowana przez elfy, które nie chciały zabijać dwójki ludzi znajdujących się w ich lesie. A na sam koniec nagły napaść przez nieznaną bandę. Ostatnimi dniami wszystko było jakieś proste: coś, co wyglądało na kłopoty, było nimi; świat atakował trójkę kompanów z każdej ze stron, a ci wychodzili w miarę bez szwanku. Teraz nagle wszystko się poplątało. Alestar był w tym wszystkim zagubiony i może, dlatego nie zdążył zareagować na cios. Teraz nic nie było proste. Złodziejaszek i kusznik zostali napadnięci, a Teus był gdzieś w tym lesie i tylko Prasmok raczył wiedzieć, co z nim się teraz dzieje.

        Trzydziestolatek obudził się niespodziewanie. Siedział związany na koniu, a na głowie miał jakiś lniany worek, przez który było niewiele widać. Ulewny deszcz się już skończył, a jego efekty brunet odczuwał dość mocno na sobie. Jego ciało lekko drżało, gardło bolało, a nos zaczął zapełniać się mazią. Jak to mawiali starcy, Zenemara dopadła najgorsza przypadłość podróżnika – grypa. To był dopiero początek, bo dopiero kilka godzin temu mężczyzna zauważył pierwsze objawy. Łowca nagród podejrzewał, że to było kilka godzin i transport będąc związanym nie trwa długo.

        Porywacze nie rozmawiali długo między sobą. Co jakiś czas tylko wysyłali kilku z nich kawałek głębiej w las. Nie było to jednak szukanie drogi, a zapewnienie bezpieczeństwa dla bandyckiego życia. Bandyci poruszali się dość pewnie po lesie, jednak z dozą ostrożności. W końcu każdy wiedział, że był to las elfów, driad i innych leśnych dziwadeł. „Katerflaty, widmołaki, reflezje, pseudosmoki są typowe dla Szepczącego Lasu. Można też liczyć na kilka gnołów, widm, białych dam, ożywieńców czy przechadzającego się zagubionego szkieletu.” Mimo tego, że to nie był czas na takie przemyślenia, Alestar cały czas myślał o każdym dniu jak o dniu pracy w zawodzie łowcy. Ostatnio zabijał głównie ludzi i tylko stwór, który zaatakował Hektora był odmianą w podróży.

        Dzięki zaprzątniętej głowie brunet nawet nie zauważył, kiedy został zmuszony do zejścia z konia. Worki z głów zostały ściągnięte i było widać, że grupa znalazła się w bandyckim obozowisku. Trzydziestolatek wraz z Falkonem zostali przywiązani do drzew, a obok z nich stanął postawny strażnik. Wyposażenie dwójki przyjaciół było na drugim końcu obozu. Kusznik nie miał żadnych pomysłów, co może zrobić. Musiał liczyć na łut szczęścia.
Ostatnio edytowane przez Alestar 8 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Falkon
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 145
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Złodziej , Pirat
Kontakt:

Post autor: Falkon »

        — Delikatnie, buraki — mruknął Falkon, gdy dwóch osiłków pomogło mu zejść z konia. Nie odpowiedzieli ani słowem.
        Ktoś zdjął mu worek z głowy.
        — A rączki? — zapytał, obracając się tyłem i pokazując związane liną ręce. Znowu nikt nie odpowiedział.
        Znajdowali się w prowizorycznym obozowisku, jeśli w ogóle można było to tak nazwać. Ludzie, którzy ich porwali, byli tą samą grupą pościgową, która wcześniej ominęła ich w pośpiechu, najwidoczniej skupiając się tylko i wyłącznie na poszukiwaniach Teusa. "Wiedziałem, że tak będzie gdy ich jeszcze raz spotkamy" — pomyślał ze złością Falkon, obserwując przygotowujących się do dalszych poszukiwań ludzi. Widać było, że nie zabawią tu długo. Widać było również, że znakomicie czują się w lesie. Już sam sposób, w jaki dopadli Alestara i Falkona dawał do myślenia. Ani szmeru. Jak elfy.
        Chłopak dostrzegł wreszcie Alestara. Siedział pod drzewem, pilnowany przez strażnika. Obok niego siedziała jakaś kobieta. Miała worek na głowie, ale już na pierwszy rzut oka Falkon dostrzegł, że jest ona elfką. Nie wiedzieć czemu od razu pomyślał o Liois. Wzdrygnął się.
        — Kim jesteście i czemu nas śledzicie? — zapytał w końcu jeden z wojaków. Wyglądał na kogoś ważnego. — Mieliście szczęście, że nie zabiliśmy was przed lasem. Czego tu szukacie?
        Falkon milczał. Rzucił mu jedynie lodowate spojrzenie.
        — Do wieczora zmiękniecie — prychnął mężczyzna, nie doczekawszy się niczyjej odpowiedzi. Odwrócił się na pięcie i skinął na dwóch osiłków.
Awatar użytkownika
Teus
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 141
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik
Kontakt:

Post autor: Teus »

        Niebo powoli okrywało się całunem zbliżającej się nocy, ślady natomiast stawały się coraz bardziej niewidoczne. Przebywanie w takim lesie po zmroku wręcz prosi się o bolesne konsekwencje. Jedna z możliwych właśnie kroczyła za Tousendem, co prawda coraz bardziej zostając w tyle.
        - Co ty tak bez życia? – Rzekł do sunącej za nim postaci.
        - Prześmieszne. Zaraz sobie to gdzieś zapiszę – odparł grobowy głos.
        - Musisz popracować nad kondycją.
        - Po prostu nie przywykłem do uciekających zwłok.

        Gdy zdawało się, że Teus zgubił trop, trafił on na miejsce ewidentnie stoczonej walki. Widać było ślady szamotaniny, nie można było też pominąć śladów dosyć świeżej krwi. Można było wywnioskować, że niektórzy nie wyszli z tej potyczki żywi, co zostało zresztą potwierdzone przez niecodziennego towarzysza podróży.
        - Tak sobie myślę, że mógłbym od ciebie w ogóle nie odstępować. W twoim pobliżu mam zawsze pełne ręce roboty – rzekł wydobywający się spod kaptura głos. Można by zaryzykować stwierdzenie, że głos dość radosny.

        W krótkim czasie wędrowców zastał mrok. Dla jednego z nich stanowił nieodłączną część własnego bytu, dla drugiego natomiast rychłe zakończenie poszukiwań. Teus zgubił trop. Nie widział już żadnych innych śladów, nie miał przy sobie nawet pochodni. Kwestią czasu było spotkanie z przedstawicielami okolicznej fauny i flory.

        W czasie błądzenia wśród ciemności Teus przypomniał sobie wcześniej zasłyszane słowa. Choć nie pamiętał, kto je wypowiedział i kiedy to nastąpiło, nadal pamiętał ich treść: „Gdy wszystko inne zawiedzie – idź za nosem”. Mimo tego, że pomysł wydawał się dość absurdalny, Teus postanowił pójść za wskazówką. Początkowo nie poczuł niczego specjalnego. Ciężko było wyczuć coś innego od rosnących w pobliżu kwiatów i woni okolicznych drzew. Wtedy jednak wywąchał coś całkowicie od reszty odmiennego – kurczaka. Pieczonego kurczaka.

        Nie zwlekając ni chwili, strzelec rzucił się w stronę wyczuwanej strawy. Nie do końca wiedział, czy robi to ze względu na nowy trop, czy burczenie brzucha przypominającego ryk rannego niedźwiedzia. Biegł przed siebie, co rusz potykając się o napotkane zarośla. W końcu usłyszał też głosy obozujących i od razu wiedział, na kogo natrafił.

        Napastników było czterech i zdawało się, że kogoś przetrzymują. Niestety sylwetki jeńców znajdowały się poza światłem rzucanym przez ognisko i trudno było je dokładnie opisać. „Czas na odrobinę rozrywki”. Teus uśmiechnął się do siebie i zaczął powoli skradać się do najbliższego ze strażników.

        Obozujący w lesie zdawali się być niezwykle pewni siebie. Nie dbali o dym unoszący się znad ogniska ani o możliwe ataki ze strony miejscowych. Zdawało się, że mają wszystko pod kontrolą. Jeden z nich wzywany przez zew natury, spędzał aktualnie czas w krzakach niedaleko obozu. Kolejny kręcił się przy skrępowanych więźniach, pozostałych dwóch natomiast spędzało swój czas przy upieczonym kurczaku.

        Człowiek oddający się swym potrzebom skończył z głową w tym, co przed chwilą z takim oddaniem wyprodukował, kończąc tym samym swe życie w dosyć niesmaczny sposób. Następny został trafiony nożem, na którym znajdowała się jeszcze krew jego kolegi. Teus sporo ryzykował tym rzutem, ale nie był pewien czy w aktualnym stanie potrafiłby przekraść się na takim dystansie.

        Huk upadających zwłok uczynił niemałe zamieszanie. Jeden z wrogów podniósł się sprzed ogniska i z wyciągniętą bronią udał się w zarośla. Drugi natomiast, również w stanie gotowości, odprowadzał go wzrokiem, póki wystrzelona strzała nie przebiła mu krtani. Świst lotki od razu zwrócił uwagę ostatniego strażnika. Tym razem Teus nie przejmował się już wykryciem i stanął na równe nogi. Zanim oponent zdążył zareagować krzykiem na widok trupa swego kompana, następny wypuszczony pocisk uciszył go na dobre. Cała akcja została przeprowadzona w prawie całkowitej ciszy, z czego też Teus był niesamowicie zadowolony.
        - Osierociłeś właśnie piątkę dzieci i dwie kobiety – usłyszał za plecami zimny głos.
        - A ile dzieci osierocili oni?

        Teus nie doczekał się odpowiedzi. Zbliżył się natomiast do nadal śpiących więźniów. Było ich troje. Znał wszystkich. Rozsiadł się naprzeciwko nich przy najbliższym drzewie i wyjął zmaltretowaną fajkę. Napchał ją tym co zostało mu z jego zapasów i zaczął napawać się chwilą relaksu.

        Nie wiedział jak zareagować. Szczerze powiedziawszy nie spodziewał się kolejnego spotkania z niedawnymi kompanami, tym bardziej w towarzystwie kobiety, której zawdzięczał nieustający ból dolnej części twarzy. Dopiero teraz miał okazję lepiej jej się przyjrzeć. Mimo ciemności, strzelec z takiej odległości dobrze widział wszystkie interesujące go detale. Jasne było, że jest to elfka, a nie, jak to wcześniej sądził, nimfa. Zielonooka była niższa od niego o jakąś dłoń lub dwie i cieszyła się szczupłą sylwetką, a brunatne włosy sięgały jej lekko za ramiona. Odziana była w skórzany, kamuflujący strój, który to na elficką modłę był jednocześnie praktyczny, o czym świadczyła zresztą świetnie dobrana kolorystyka, i elegancki. Aktualnie nie była uzbrojona, choć kogoś takiego ciężko było sobie wyobrazić bez łuku w ręce. Choć Tousend nie mógł jak na razie przeboleć ich pierwszego spotkania, musiał przyznać, że nie można byłoby nie zwrócić uwagi na jej nietuzinkową urodę.

        Obserwacje Teusa przerwało pytające spojrzenie wybudzonej ze snu elfki.
        - Jaki ten świat mały – rzekł Tousend. – Rozwiążę cię jak tylko przestanie boleć mnie szczęka.
Awatar użytkownika
Falkon
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 145
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Złodziej , Pirat
Kontakt:

Post autor: Falkon »

        Był głodny, spragniony i obolały. Zaczynał już tracić czucie w związanych rękach i irytowało go, że nie może rozmasować sobie bolesnego guza na głowie. Strażnicy skutecznie zadbali o to, by więźniowie nie porozumiewali się, więc nie było mowy o sensownym planie ucieczki. Późnym wieczorem w prowizorycznym obozie zostało tylko czterech uzbrojonych porywaczy, torturujących głodnego Falkona zapachem pieczonego drobiu.
        Zmęczenie i wycieńczenie wzięło górę i Falkon zasnął, oparty o drzewo. Nie wiedział co się stanie i nie dbał o to. Zbyt dużo się ostatnio działo, chciał po prostu odpocząć i zdać się na los.

        Dużo się zmieniło w jego życiu przez ostatnie dni. Zdał sobie sprawę, że trochę tęskni za samotnym podróżowaniem, polowaniami, odwiedzaniem wszystkich karczm napotkanych po drodze. Za dreszczykiem emocji, ale takim zdrowym, a nie groźbie śmierci lub poważnego uszczerbku na zdrowiu na każdym kroku - jak teraz. Nadal tęsknił trochę za morzem. Nawet za kapitanem, którego mimo wszystko kochał jak ojca. Dzięki niemu jest teraz tym, kim jest.
        Z drugiej strony jednak cieszył się z ostatnich przygód. Ze spotkania z Hektorem, z poznania Liois. Cieszył się też, że poznał Alestara i Teusa, chociaż przez to narobił sobie tylu kłopotów i o mało nie zginął kilka razy. Mimo wszystko był szczęśliwy. Może dlatego, że poczuł jakąś świeżość, że znalazł w końcu konkretny cel, do którego chce dążyć wspólnie ze swoimi towarzyszami podróży. Nie wiedział czemu, ale zależało mu na tym. Zależało mu na odnalezieniu Lydii i odwiedzeniu rodzinnych stron. Nie wiedział co go tam czeka. Ale w końcu wiedział chociaż dokąd i po co zmierza.

        Chłopaka obudził znajomy głos. Otworzył oczy i zobaczył Teusa, zaciągającego się fajką. Sam już nie był pewny czy cieszy się na jego widok. Poza tym był jeszcze zbyt zaspany.
        — Wyglądasz koszmarnie — wymamrotał do towarzysza z zadziornym uśmiechem. — Rozwiążesz nas? Reszta tej ekipy może tu wrócić lada chwila.
        Uśmiechnął się na widok martwych porywaczy. Czasem jednak warto liczyć na cud.
Awatar użytkownika
Alestar
Szukający Snów
Posty: 173
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Łowca
Kontakt:

Post autor: Alestar »

         Pulsujący ból głowy, dreszcze z zimna, zatkany nos, rozgrzane ciało – grypa zadomowiła się w organizmie Alestara, który obudził się zmęczony. Przy takim samopoczucie mężczyzna podejrzewał, że widok Teusa mógł być tylko widmem w postępującej chorobie. Rozwiązane ręce dawały jednak jasno do zrozumienia, że nastąpił wyczekiwany cud. Najpewniej, gdyby kusznik był pełny sił to wydzierałby się na Tousenda. Krytykował niewyjaśnioną ucieczkę, zrzucenie na wszystkich pogoni, niewytłumaczalne wyruszenie w las i kompletny brak wskazówek dla towarzyszy broni. Dzięki chorobie bruneta, łucznik nie posłucha tych zgryźliwości.

        Trzydziestolatek obejrzał się wokół, oprócz trupów porywaczy, dogasającego się ogniska, wierzchowców i sprzętu przyjaciół była tam też elfka o brunatnych włosach. Po więzach można było rozpoznać, że też była porwana. Specyficzny kontakt wzrokowy, który utrzymywała z brodaczem, świadczył o tym, że go zna. „Ucieka z miasta, goni za nim straż, jacyś ludzie zaznajomieni z lasem. My jesteśmy porwani, on chowa się po lasach i przy okazji jeszcze z elfką flirtuję. No, tego to już chyba trochę za wiele… Ta długoucha przypadkiem może, mi się jednak przydać przy szybszym powrocie do zdrowia.”

        Łowca nagród opierając się o drzewo, powoli wstał i ruszył spokojnym krokiem w stronę swojego sprzętu. Przepatrzył swoje wyposażenie, oprócz zmniejszonej liczby prowiantu niczego nie brakowało. Strzelec miał już zamknąć torbę, gdy w oczy rzuciła mu się mała saszetka, której nie pamiętał. Lekko ją rozchylił i był pewny, że słyszał jakiś cichy głos, który właśnie miał dokończyć jakieś wyzwisko. Zenemar zamknął saszetkę i wiedział, że choroba bardzo mu szkodzi, skoro tajemnicza saszetka gada. Zamierzał przyjrzeć się jej później.

        Zakładanie zbroi, kiedy jest się osłabionym to nie najprostsza czynność jednak trzeba było przezwyciężyć gorszy stan zdrowia. Najpierw ciężkie buty, dalej koszula, zbroja, pasy, sakiewki, kołczan, kusza, pochwa z mieczem. Normalnie powinno to zajmować kilka chwil, teraz minęło znacznie więcej czasu. W końcu jednak wielkolud stanął opancerzony, uzbrojony i nie licząc postępującej grypy, gotowy do drogi.

        — Co robimy? — Alestar rzucił pytanie do reszty.
Ostatnio edytowane przez Alestar 8 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Teus
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 141
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik
Kontakt:

Post autor: Teus »

        - Wielkie dzięki – odparł Teus na komplement Falkona. – Jeżeli pojawi się tu więcej tych łachmytów, to zostawiam ich wam. Ja jestem wyczerpany. Nocne pościgi nie wpływają zbyt dobrze na moje zdrowie. – Chropowaty głos ledwo przedarł się przez zdarte gardło.

        Po rozwiązaniu Alestara i Falkona, Teus napotkał morderczy wzrok elfki, która spojrzeniem jasno dawało mu do zrozumienia, że tym razem uszkodzi mu nie tylko szczękę.
        - Nadal boli. – Tousend pomasował brodę i z miną niewiniątka ruszył do rozpalonego przez zbirów ogniska.
        - Jeśli tylko się uwolnię, dorobię ci dodatkowy otwór między oczami – usłyszał za plecami dźwięczne słowa w narzeczu elfów. Gdyby nie znał ich znaczenia uznałby, że elfka śpiewa, jednak tłumaczenie zupełnie zepsuło wrażenia artystyczne.
        - Jeśli – usłyszała elfka.

        Kurczak pieczony na rożnie nie przetrwał brutalnego oblężenia i błyskawicznie stał się posiłkiem najeźdźców. Teus ledwo powstrzymał się przed wchłonięciem całej zdobyczy i podzielił się z kompanami. Miał już nawet zostawić coś dla więźnia, jednak elfka powstrzymała go przed tym kolejnym spojrzeniem przywołującym scenę jego rychłej zagłady.

        Po sytym posiłku Teus zajął się przeszukiwaniem rozrzuconych po obozie zwłok, a jego uwagę przykuła własność jednego z bandytów. Wykonany z dobrej jakości skóry, szeroki na jakieś dwie dłonie pas posiadał wiele oczek i uchwytów na broń różnego rodzaju. Tousend od razu zajął się przymierzeniem znaleziska i radością stwierdził, że pasuje jak ulał. Z przodu pasa przypiął pochwę z saksem, z tyłu natomiast znaleziony zaraz obok trupa topór, który ozdobiony interesującymi ornamentami od razu przykuł uwagę strzelca. Można było posługiwać się nim razem z tarczą, jednak ze względu na długi trzonek można też było używać go jako broń dwuręczną. Nie zastanawiając się ani chwili Teus wsunął go w jedno z tylnych oczek.

        - Jeżeli opatrujesz się z taką sprawnością, to nawet nie będę musiała kiwnąć palcem przy twojej śmierci – usłyszał Teus podczas wymiany opatrunków. Elfka wydawała się dość zadowolona ze swojego komentarza i reprezentowała tą radość poprzez dość zjawiskowy, szelmowski uśmiech. Tousend chętnie przyglądałby się takim grymasom, gdyby tylko nie zwiastowały jego śmierci.
        - W tych stronach wszyscy są tacy przyjaźni, czy tylko ty jesteś takim wyjątkiem?
Awatar użytkownika
Falkon
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 145
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Złodziej , Pirat
Kontakt:

Post autor: Falkon »

        — Koniec gadania, trzeba się stąd ruszyć — zarządził Falkon, zbierając porozrzucane elementy swojego skromnego wyposażenia. — Nasze konie wraz ze wszystkimi rupieciami zostały gdzieś na brzegu lasu, chyba będziemy musieli po nie wrócić.
        Trupy leżące wokół ogniska wcale nie uspokoiły przyjaciół. Lada chwila mogła się tu zjawić reszta tej zgrai, a wtedy nie byłoby ciekawie. Falkon wolał tego uniknąć, nie chciał już więcej problemów. Wiedział jednak, że mimo wszystko nie ucieknie przed kolejnymi kłopotami, szczególnie teraz, gdy odnaleźli Teusa... a raczej on odnalazł ich.
        Nie chciał nawet wypytywać o tajemniczą elfkę, która wyraźnie nie zdawała się pałać sympatią do Teusa. Zastanawiał się tylko co jego przyjaciel zamierza teraz zrobić.

        — Cicho! Słyszycie? — Głos chłopaka zniżył się do ostrożnego szeptu. Ktoś się zbliżał.
        Falkon postanowił przejąć inicjatywę. W końcu był w tym momencie jedyną osobą, która mogła się tego podjąć. Kilkoma znaczącymi gestami dał kompanom znać, że idzie rozeznać się w sytuacji i że jedynie on jest w stanie się teraz skradać. Wszyscy przytaknęli. Wszyscy prócz elfki, ale ona chyba nie miała w tej sytuacji nic do gadania.

        — Ja biorę tego czarnego. Ładny jest.
        — To ja je znalazłem! Możesz sobie pomarzyć. Kary jest mój.
        — Ha! Dobre sobie. Może oddamy je właścicielom, żebyście się nie kłócili?
        — Tak, a potem ty ich zabijesz i przywłaszczysz sobie karego?
        — Wiesz przecież, że mamy ich zabrać żywych.
        Falkon wystawił głowę z krzaków i przyjrzał się nadchodzącym postaciom. Trzech mężczyzn z pochodniami, prowadzących konie. Lekko uzbrojeni, jedynie broń biała. Zmierzali w kierunku prowizorycznego obozowiska.
        Falkon od razu poznał wierzchowce. Zefir, Płotka i Książę. "No, no... więc nie musimy się fatygować po nie na zachodni brzeg lasu." Uśmiechnął się pod nosem.
        — Przykro mi panowie, ale ten piękny zwierz należy do mnie i nie mam zamiaru nikomu go oddawać. — Trójka koniokradów zatrzymała się w osłupieniu słysząc głos Falkona. Dopiero po chwili go zobaczyli.
        Ruszył biegiem, wykorzystując chwilę dezorientacji przeciwników. Powalił najbliższego i zanim reszta zdążyła zareagować wbił mu sztylet między żebra. Głuchy jęk zagłuszyły okrzyki dwóch pozostałych mężczyzn. Konie zarżały i rozpierzchły się, za co Falkon przeklął się w duchu.
        Zawrócił, aby wciągnąć dwójkę pozostałych w pułapkę. Teus i Alestar już na nich czekali.
        — Podziękujcie panom — wydyszał z trudem, biegnąc po nierównym leśnym podłożu — za przyprowadzenie naszych koni. Nawet twoja Płotka się znalazła — rzucił do Teusa.
Awatar użytkownika
Teus
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 141
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik
Kontakt:

Post autor: Teus »

        - Mówiłem, że nie mam już siły! – Teus krzyknął do Falkona. Nie było to zbyt przemyślane, głównie ze względu na dwóch bandytów w pobliżu. – Bierz tego z lewej – powiedział do Alestara.

        Strzelec wyciągnął za pasa topór i ruszył w stronę jednego z napastników. Nabierał rozpędu by staranować wroga, po chwili jednak zahaczył o jeden z wystających korzeni i runął jak długi, a nad jego głową ze świstem przeleciał rzucony nóż. Coś tu było nie tak, nóż nie leciał z tego kierunku co trzeba.

        Teus obrócił się na plecy i zobaczył szarżującą w jego stronę elfkę. Zanim ktokolwiek zdążył się zorientować, ich więzień rozplątał pęta i ruszył do ataku. Tousend najszybciej jak tylko mógł, podniósł się z ziemi i miał już złapać za broń, gdy celnie wymierzony cios trafił go prosto w szczękę. Dokładnie w to samo miejsce, co wcześniej. Zaraz po nim nadleciał kolejny, który na dodatek został poprawiony uderzeniem kolana prosto w brzuch. Tousend zgiął się w pół, jednak zamiast paść na ziemię, tak jak przewidywała elfka, ścisnął napastniczkę w żelaznym uścisku i huknął nią o drzewo. Cofnął się z zamiarem powtórzenia udanego ataku, jednak tym razem długoucha odepchnęła się nogami i przefrunęła nad jego głową. Lądując, trafiła Teusa prosto w zgięcie prawego kolana i podcinając go, powaliła na ziemię. Zarzuciła mu nogi na szyję z zamiarem uduszenia strzelca, ten jednak szamocząc się, złapał ją za plecy i po chwili oboje sturlali się wprost do pobliskiego wąwozu.

        Po drodze elfka zwolniła uścisk i dwójka walczących została rozdzielona. Gdy Teus znalazł się na samym dnie wąwozu, zorientował się, że jest sam. Tak przynajmniej mu się wydawało, dopóki skryta za drzewami zielonooka nie ruszyła do ataku. Wymierzony kopniak trafił zaskoczonego Tousenda prosto w twarz, lecz strzelec, zachowując resztki równowagi, nie padł od razu na ziemię. Ciemność była w tym pojedynku zdecydowanie po stronie elfki, a przed kolejnymi ciosami ratował Teusa jedynie instynkt. Udało mu się złapać za łydkę długouchej, gdy ta wymierzała kolejnego kopniaka i wykorzystując tą przewagę, podciął jej drugą nogę. Zielonooka natomiast podparła się o ziemię rękami i uderzając z całej siły trafiła Tousenda piętą prosto w podbródek.

        Teus padł na ziemię i splunął krwią. Po chwili wylądowała na nim wściekła elfka i wymierzyła mu kolejny cios prosto w twarz. Jej ciosy może i nie były zbyt silne, lecz zadawane z niesamowitą prędkością czyniły prawdziwe spustoszenie. Jej triumf zdawał się być pewien, lecz jej kolejny cios został nagle sparowany łokciem. Tousend złapał ją obiema rękami za barki i z całej siły trzasnął głową w jej nos. Siła uderzenia była tak duża, że zielonooka przeleciała parę ładnych kroków zanim padła na ziemię. Oboje nie podnosili się przez parę chwil, a Teus nie miał żadnego pojęcia, co tak w ogóle dzieje się wokół niego. Po chwili usłyszał podnoszącą się z ziemi elfkę.
        - Zostaniesz ukarany za twe zbrodnie. - Długoucha krztusząc się splunęła na ziemię. - A ja pomszczę tą driadę, którą dopadłeś.
        - Z... zaraz, ja... jaką driadę? Co ty pieprzysz do jasnej cholery?! Za wyjątkiem tych łachmaniarzy, nie tknąłem w tym lesie nawet zająca!
        - C... co? - Zielonooka zdawała się być całkowicie wybita z rytmu. - Ale przecież ptaki mi mów...
        - Chciałaś mnie zabić, bo tak ci ptaszki ćwierkały?! - wrzasnął Teus. Krew wręcz gotowała mu się w żyłach. - Czy ty jesteś chora psychicznie? Chcesz zabić człowieka, bo tak ci szepta jakaś sikorka? - Elfka stanęła jak zamurowana. Nie była w stanie wykrztusić z siebie choćby słowa. Zdawała się zadawać sobie pytania, na które sama nie znała odpowiedzi. Strzelec natomiast z cichym jękiem podniósł się z ziemi i kulejąc, ruszył w stronę obozu. Po dłuższej chwili dołączyła do niego również długoucha.
Awatar użytkownika
Alestar
Szukający Snów
Posty: 173
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Łowca
Kontakt:

Post autor: Alestar »

         Alestar był gotowy do oddania strzału, bełt był dobrze osadzony w łożu kuszy, a mocna naciągnięta cięciwa była zatrzymywana przez orzech. Cieszył się, że dobrał idealny moment na opancerzenie się, bo był gotowy do ataku na bandytów. Spust został zwolniony, bełt zmierzał w kierunku jednego z napastników. Ten jednak nie padł na ziemię, za to jego małżowina uszna straciła ciągłość tkanki i rozbryzgła krwią.

        — Jak mogłem do cholery nie trafić?! — Zły na siebie kusznik, opuścił kuszę na ziemię i wyciągnął miecz.
W tym czasie raniony oprych zwolnił krok, a zaczęło się to dziwne i niezrozumiałe zamieszanie między elfką a Teusem. Elfka wydawała się mniejszym problemem niż dwaj bandyci, więc trzydziestolatek ruszył na tego jeszcze całego watażkę. Drugi miał najwyraźniej dostać się Falkonowi. „Poradzi sobie, może go nawet zamęczyć i wykrwawić.”

        Zbój ruszył na bruneta, dzierżąc w ręku krótki buzdygan i wymachiwał nim dość bezładnie. Miecz w rękach schorowanego wielkoluda trzymał się pewnie. Ciosy miecza padały dokładnie, jednak nie można było bagatelizować siły buzdyganu. Jeden z ciosów o mało nie podciął Zenemarowi nóg, a inny lekko odbił się od pancerza. Mając problem z atakowaniem, bandyta całkiem dobrze radził sobie z parowaniem ciosów miecza. Łowca nagród zdecydował się kolejny atak sztychem, a wtedy oprych uderzył go buzdyganem w plecy. Strzelec czując ból, przesunął się do przodu, a koniec ostrza mógł tylko wbić się w powietrze. Udany cios watażki dodał mu pewności i to ona go zgubiła, gdyż nie był przygotowany na potężne cięcie w brzuch. Stal wbiła się w skórę, krew zaczęła lać się z boku, a cofniecie broni dodatkowo ukazało krwiste flaki. Zbój osunął się na ziemie i wystarczyło go tylko dobić szybkim ruchem.

        Jak na ironię na zakończenie walki, Alestar potężnie kichnął, co w jego oczach odebrało mu coś z jego siły i męskości. „No, ja pierniczę, ech… Ciekawe jak reszta towarzyszy.” – Z tą myślą kusznik rozejrzał się po polanie.
Awatar użytkownika
Falkon
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 145
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Złodziej , Pirat
Kontakt:

Post autor: Falkon »

        — Kolczyki są teraz całkiem modne — parsknął Falkon, gdy raniony w ucho przeciwnik zataczał się w jego stronę, wyjmując z pochwy krótki miecz.
        Żałował, że wziął ze sobą tylko sztylet. Rozejrzał się. Dostrzegł podniszczony sejmitar, należący do jednego z trupów spoczywających wokół ogniska. Odskoczył w bok, unikając pierwszego, niedbałego ciosu przeciwnika i zręcznie podniósł z ziemi broń. Kolejny cios miecza został już skutecznie sparowany, a przeciwnik z trudem utrzymał równowagę. Po jego wykrzywionej grymasem bólu twarzy spływała stróżka ciemno bordowej krwi.
        Falkon postanowił przejąć inicjatywę. Odepchnął przeciwnika po czym wymierzył mu solidnego kopniaka w brzuch. Już miał wykonać ostateczne cięcie, gdy zgięty w pół oponent zrobił niezwykle szybki unik, zmuszając Falkona do ponownego przybrania postawy obronnej. Sejmitar sparował kilka kolejnych ciosów, wydając przy tym nieco niepokojący, ochrypnięty, zardzewiały brzęk.
        Nagle przeciwnik wydał z siebie zduszony jęk, zatoczył się i upadł na twarz, upuszczając broń. Między jego łopatkami tkwiła długa strzała z zieloną lotką. Coś poruszyło się między drzewami, jednak Falkon nie był w stanie dostrzec nic w głębokiej ciemności. Po chwili usłyszał miękki, melodyjny, a jednocześnie stanowczy głos elfa.
        — Tak tu kończą mordercy i nikczemnicy. Wasi prześladowcy nie będą już sprawiać problemu. A teraz opuśćcie las i nie sprowadzajcie tu więcej kłopotów. Bo sami tak skończycie. Tu są wasze konie.
        Dogasające ognisko nie pozwoliło Falkonowi nic dostrzec, ale słowa elfa były aż nazbyt przekonujące. Skinął na Alestara, który właśnie zmierzał w jego stronę.
        — Chodź, zbieramy się stąd. Gdzie Teus?
Awatar użytkownika
Teus
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 141
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik
Kontakt:

Post autor: Teus »

        Każdy ruch sprawiał mu ból, lecz w końcu rozsierdzony Teus dotarł na miejsce obozu. Trupów przybyło i było ich tutaj zdecydowanie za dużo, resztki kurczaka zdążyły wystygnąć, a drzewa były tu zbyt zielone. Tousend usiadł przy ognisku i zaczął masować potłuczone miejsca ciała. Siniaków było zbyt wiele i nie nadążał z masażem. Elfka bezszelestnie wśliznęła się do obozu i siadła przy jednym z drzew, oplatając kolana rękami. Teus nawet na nią nie spojrzał, mógłby wtedy udusić ją samym spojrzeniem. Pokusa była ogromna. Strzelec jednak w mgnieniu oka zapomniał o wszystkich niedogodnościach, gdy tylko zobaczył ciągniętą przez Falkona Płotkę. Z jękiem podniósł się z ziemi i pogłaskał klacz po pysku.
        - A już myślałem, że się zgubiłaś - rzekł rozpromieniony.

        Szybko też dowiedział się o wizycie jednego ze strażników lasu i potrzebie błyskawicznej ewakuacji.
        - Kolejny miłośnik ptaków. Gdzieś mam te jego groźby. Wystarczy, że narażę się jakiejś kawce i już każdy w tym lesie będzie chciał mnie zabić. Jeżeli chcecie, to jedźcie. Ja nie mam siły żeby siedzieć, nie mówiąc już o dalszej podróży. Muszę przynajmniej trochę odpocząć.
Awatar użytkownika
Falkon
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 145
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Złodziej , Pirat
Kontakt:

Post autor: Falkon »

        — Masz rację, trochę odpoczynku nie zaszkodzi. Skoro twój pościg już nam nie zagraża to moglibyśmy odzyskać siły. Chyba mamy jeszcze coś do jedzenia, prawda?
        Falkona przeraziły nieco groźby elfa, jednak uspokoiła go postawa przyjaciół. Chyba nic im się nie stanie, jeśli trochę tu odpoczną...
        Po kilku chwilach ogień skakał wesoło wśród nowego stosu patyków, a trójka przyjaciół siedziała wokół, bez słowa pałaszując swoje zapasy, które o dziwo przetrwały w jukach bez szwanku.
        Twarz Falkona zdobił charakterystyczny tajemniczy uśmieszek, który w roztańczonym świetle ogniska jeszcze bardziej zyskiwał na tajemniczości. Chłopak zerkał co chwilę przez ramię siedzącego naprzeciwko Teusa na elfkę, która skryła się pod drzewem i siedziała tam już dłuższy czas w milczeniu, obejmując swe kolana i patrząc gdzieś w przestrzeń.
        Falkon wziął swój sztylet i odkroił jeszcze jeden kawałek podeschniętej kiełbasy. Wciąż zastanawiał się nad znaczeniem dziwacznych run, wyrytych na głowni. Stwierdził jednak, że upaćkane tłuszczem nie są już tak interesujące. Wstał, popił posiłek kilkoma solidnymi łykami wina i przeciągnął się z błogim westchnieniem.
        — Niedługo będzie świtać. Idźcie spać, ja stanę na nocnej warcie — oznajmił, swym tonem starając się zaakcentować jak ogromne to poświęcenie. W rzeczywistości chciał jednak tylko porozmawiać z tajemniczą elfką i dowiedzieć się o niej co nieco.
Awatar użytkownika
Alestar
Szukający Snów
Posty: 173
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Łowca
Kontakt:

Post autor: Alestar »

         Groźba elfa przemawiała do Alestara, z drugiej jednak strony bruneta męczyła postępująca grypa, o czym świadczyło między innymi głośne pokasływanie co kilka chwil. Obecność tajemniczej długouchej w obozie, która dopiero, co atakowała Teusa, a teraz akceptowała jego obecność również przemawiała za pozostaniem w tym miejscu, przynajmniej do rana. Potem drużyna może już ruszać w drogę, szczególnie gdy wierzchowce były przy właścicielach.

        Kusznik był zbyt zmęczony walką i chorobą, by obrzucać Tousenda wyzwiskami, że to on sam spowodował, że jest w takiej sytuacji, na którą tak bardzo narzekał. Poczucie humoru towarzyszyło łowcy nagród, najwyraźniej jednak gorszy stan zdrowia odbierał i to z codzienności mężczyzny.

        Trzydziestolatek zjadł to, co zostało do jedzenia, podrzucił kilka gałązek do ogniska i zaczął rozglądać się za miejscem do spania. Propozycja by to Falkon objął nocną wartę bardzo odpowiadała strzelcowi. Oględziny podłoża nie przyniosły oczekiwanych rezultatów, ponieważ ziemia wszędzie była mokra. Zenemar narzekając w duchu na swój los, wyciągnął szaro-zielony płaszcz i ułożył się na nim i oddał się w objęcia snu.
Ostatnio edytowane przez Alestar 7 lat temu, edytowano łącznie 2 razy.
Zablokowany

Wróć do „Szepczący Las”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 11 gości