Szepczący Las[Gdzieś w lesie] Wędrówka.

Utopijna kraina druidów, zwierząt i wszystkich baśniowych istnień. Miejsce przyjazne dla każdego stworzenia. Ogromny las położony w górskiej dolinie, gdzie nic nie jest takie jak się wydaje.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Persewir
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje: Złodziej
Kontakt:

Post autor: Persewir »

Persewir spoglądał się od czasu do czasu w tył, aby nie zgubić współtowarzyszy. Podziwiał Norda za siłę woli. Chodzenie tak objuczonym na pewno nie ułatwia drogi przez gęsty las. No ale cóż, sam chciał.
Droga mijała mu spokojnie, tu ptaszek przefrunie, tu jakaś wiewiórka czy myszoskoczek przebiegnie pod nogami. Nic nowego. Przyszło mu nawet do głowy, żeby zatrzymać się i porozmawiać z jakimiś leśnymi przyjaciółmi, ponieważ miał bardzo dużo czasu, zanim Nurdin dowlecze się do niego, ale stwierdził, że szkoda na nich zachodu. Ptaki nie są zbyt inteligentne... Nie mówiąc już o jeżu i nornicy. Owszem, może coś tam usłyszą czy zauważą, ale nie znają języka, którym posługują się ludzie. Ogólnie są mało przydatne, jeżeli chodzi o plotki.
Zgrabnie ominął przewalone w poprzek ścieżki drzewo i ruszył dalej dziarskim krokiem.
Nagle zgłodniał. Dawno w sumie nic nie jadł... szybko wypatrzył swoją ofiarę. Mała sikorka siedziała sobie nieopodal. Zapominając o przemianie rzucił się w pogoń za jedzeniem. Po kilku minutach udało mu się zjeść posiłek. Teraz można wracać. "Tylko... gdzie oni są? - pomyślał - A... no tak, tam gdzie brzęczy zbroja. Trudno jej nie usłyszeć" - zdegustowany otrzepał się ze ściółki i powlókł się w stronę kompanii.
Nurdin
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 116
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Nurdin »

        - Te które znasz, co najwyżej mogą uchodzić za lisie norki – nie omieszkał wtrącić krasnolud słysząc uwagę Tilii. – Prawdziwa jaskinia to miejsce które kształtuje własny ekosystem, takie przez które idzie się kilka dni, gdzie echo niesie się na parę staj, a kryształy na jej sklepieniu przypominają gwiazdy, najważniejszym zaś jest w niej bogactwo minerałów i możliwości jakie daje jej eksploatacja.
        Nurdin nigdy nie rozumiał elfów. Nie potrafił pojąć jak można nie doceniać różnorodności, piękna, trwałości i siły zachowanej w kamieniach, dobrowolnie wybierając życie pośród drzew? Pomijając już fakt iż wszystkie rośliny były identyczne, to przy ich bliższym poznaniu, okazywało się iż wszystkie one są również złośliwe. Kowal był przekonany że drzewa próbują go udusić. Były wszędzie. Gdy tylko odwracał swój wzrok, najprawdopodobniej przysuwały się bliżej, chcąc zastąpić mu drogę, zmylić jego niezwykły zmysł orientacji, krępować ruchy, a nawet pozbawić dostępu do światła i powietrza. Zdaniem krasnoluda tylko jego olbrzymi topór był tym czymś, co trzymało złowrogie bestie od jego zacnej osoby.
        Powyższe rozumowanie sprawiło iż nieoczekiwaną zmianę krajobrazu zamiast z uczuciem trwogi, nord potraktował niemal z radością. Prąc naprzód, Nurdin nagle ujrzał przed sobą rząd połamanych drzew, tworzący prostą linię szerokości kilku kroków. Początkowo zniszczenie obejmowały tylko wierzchołki leśnej roślinności, stopniowo sięgając również niższych partii, a dalej patrząc, kosiły drzewostan równo z ziemią. Całość wyglądała niczym ślad po spadającym lotniku. Sadząc po skali zniszczeń, owo coś musiało być słusznej postury, a nadto w czasie swojego pechowego lądowania posiadać pokaźną prędkość.
        Krasnoludowi powyższe od razu skojarzyło się z pociskiem wystrzelonym z katapulty, chociaż w tym konkretnym przypadku bardziej właściwym było by stwierdzenie, iż to sama maszyna oblężnicza wzbiła się w powietrze, podążają w ślad za swoją amunicją. Słabo obyty w kwestiach możliwości samoodbudowy lasu, kowal nie był stanie stwierdzić czy owe szkody powstały godzinę, tydzień czy rok wcześniej. Nie powstrzymało go to jednak przed głośnym wypowiedzeniem swoich obaw.
         - Czy w okolicy można spotkać wiele, dajmy na to, dość dużych stworzeń? Takich które próbują uczyć się latać? – Zwrócił się do Tilii, traktując driudkę jako znawczynie podjętego tematu.
Awatar użytkownika
Tilia
Kroczący w Snach
Posty: 223
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek - Druid
Profesje:
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/ekspert%20moderator.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Tilia »

Tilia znała całkiem spore jaskinie, ale była na tyle inteligentną osobą, by nie spierać się z krasnoludem. Wiedziała już, że na świecie i w Alarnii są na pewno rzeczy i zjawiska, które mogłyby ją zaskoczyć. Pewnie i takie właśnie jaskinie, jakie opisywał kowal. Spróbowała sobie wyobrazić taką jaskinię – wielką, z kryształami jak gwiazdy… Być może rzeczywiście skarby takiej jaskini to kryształy, woda z minerałami lub inne rzeczy, o których nie miała pojęcia?
Jej rozmyślania przerwała aktywność Persewira. Tak jak myślała, wolne tempo marszu trochę mu doskwierało, bo znikł w zaroślach. Polował?
Młodzieniec wrócił całkiem szybko. Druidka widziała tu i ówdzie gałązkę lub listek, których nie dostrzegł. Uśmiechnęła się – chyba faktycznie polował.
Dziewczyna wróciła do rozmyślań o jaskiniach. Nurdin potrafił tak obrazowo przedstawiać to, o czym opowiadał, że nie było problemu by sobie to wszystko wyobrazić. Zauważyła od razu, że coś się zmieniło. Kto mógł wyrządzić takie szkody w lesie? Okolica, w której się znaleźli była strasznie zniszczona. Tilia znała tę część lasu, tak jej się przynajmniej wydawało do tej pory. Nie poznawała okolicy…
Zatrzymała się i rozejrzała uważnie. Usłyszała pytanie krasnoluda. – Nie wiem… - odparła z lekkim roztargnieniem. – To znaczy… w lesie jest sporo dużych stworzeń… - rozglądała się. Sama nie była pewna czy to możliwe, żeby widziała to, co widzi. Tutaj? Potrząsnęła głową: - Smoki?... – sama nie wiedziała, czy upewnia się, że Nurdin myśli podobnie, czy przedstawia mu swój pogląd, czy może jeszcze coś innego… - Ale wiele? To niemożliwe – dodała bardziej zdecydowanie.
Awatar użytkownika
Pani Losu
Splatający Przeznaczenie
Posty: 637
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Pani Losu »

Kilka razy już zdarzyło jej się być świadkiem podobnych scen, kiedy to grupa całkowicie różnych od siebie osób podróżowała razem przez spokojny (przynajmniej pozornie) las. Dawno jednak nie widziała u nich takiego przekroju umiejętności i podejścia do otoczenia, jakie prezentowali ci, których obserwowała obecnie. Druidka (człowiek) była tu właściwie u siebie - i chyba najrozsądniej by było, gdyby to ona szła na czele zminiaturyzowanego pochodu, albo przynajmniej wysunęła się przed średnio przygotowanego na takie warunki norda. Norda nazywającego się - najpewniej - Nurin. Albo Nurat. Fioletowa nie była pewna, więc w myślach nazwała go sobie po prostu Antylasem. No nikt nie mógł powiedzieć, że to do niego nie pasowało. I brzmiało o wiele lepiej niż Antyelf. Było to miano niemal szlachetne, podczas gdy to drugie mogło wywoływać odruchowy sprzeciw w co delikatniejszych i bardziej poprawnych umysłach, o wrażliwych i pokojowych sercach nie wspominając. (No i badziewnie się je wymawiało).
- Zabawny facecik, nie sądzisz? - Szturchnęła swoją niezbyt wprawioną w fachu towarzyszkę i wskazała palcem, którego to dokładnie 'facecika' ma na myśli.
- Tak? - Zamiast się zgodzić, Zielona zadała idiotyczne pytanie i poparła je wcale nie lepszym wyrazem pyszczka przyozdobionego krótkim, żółtawym rogiem. Jej zwierzchniczka jednak przywykła już do tego typu reakcji, więc westchnęła tylko i machnąwszy ręką, z powrotem skupiła swoją uwagę na wędrującej grupce. Kotołak (będący kotołakiem, a więc istotą w pewnych chwilach w pełni niezależną) właśnie wrócił z małego wypadu do leśnego sklepu, kobieta zaś i Antylas powoli zaczynali rozumieć, że ich chwilowa przerwa na spokój niedługo może się skończyć. Czyżby za chwilę naprawdę mieli zobaczyć smoka lub chociaż ślady po jego obecności, inne niż w specyficzny sposób połamane drzewiszcza?
- Kto wie, kto wie... - Zanuciła nietoperzasta i uniosła się w powietrze, by wygodniej 'usiąść'. W przestrzeni międzywymiarowej, w której obie się znajdowały nie było to nic niezwykłego - tak samo jak i fakt, że choć one widziały i słyszały wszystko co działo się na Alarańskiej ziemi, nikt nie mógł zobaczyć ich. Ani nawet wyczuć obcej obecności. To dawało wspaniałe możliwości śledzenia wszelkiej maści delikwentów i innych niewinnych panienek, by w odpowiednim momencie ujawnić się, bądź zaingerować w jakiś inny sposób i namieszać w ich życiu.
- Jak myślisz, ,,jakiś inny sposób" będzie dobry? - Zapytała znienacka, zwracając się do podwładnej.
- Proszę? - Zaskoczone stworzonko spojrzało na nią najpierw z niezrozumieniem, a potem niemal z przerażeniem, kiedy pojęło, że ta czeka na jakąś inteligentną odpowiedź, podgryzając w zamyśleniu jeden ze swoich pazurów.
Co było robić? Zielona szybko zaczęła grzebać we własnej pamięci, by przypomnieć sobie cokolwiek, co mogłoby nasunąć jej odpowiednie skojarzenia odnośnie użytych przez towarzyszkę słów.
,,Jakiś inny sposób"... tylko na co? Czego miało dotyczyć to dziwaczne pytanie?!
- Musimy zabrać stąd tego koteczka - Wyjaśniła Fioletowa, która nie miała zbytniej cierpliwości jeżeli chodzi o czekanie na cudze wypowiedzi i nie lubiła też dawać czasu do namysłu. - Zastanawiam się, jak to zrobić.
- Dlaczego w ogóle mamy robić coś takiego?
- To proste; chcę go gdzie indziej. - Nietoperzasta rozłożyła ręce i wzruszyła ramionami. Decyzja zapadła.

Cel został wybrany - teraz należało odciągnąć go od pozostałych. Obie kolorowe istoty dyskutowały przez chwilę o dostępnych im opcjach i możliwościach oraz ich ewentualnych konsekwencjach. Ostatecznie zdecydowały się nie pokazywać osobiście, a posłużyć sztuczką, dzięki której osiągną to, czego jedna z nich chciała, a w co druga starała się zaangażować.

Zanim kotołak zaczął zastanawiać się nad tajemnicą powalonych drzew, w jego głowie poczęły odzywać się głosy. Głosy poruszające pierwotne instynkty, a konkretnie te odpowiedzialne za odruchy związane z ucieczką.
,,To niebezpieczne" - przemknęło mu przez głowę, a nim zrozumiał dlaczego, już rozbrzmiewały kolejne zdania: ,,Coś jest nie w porządku", ,,Nie chcesz tego", ,,Uciekaj!", ,,Ten krzak jest podejrzany" i wiele podobnych. Pobudzany w ten sposób kot mimowolnie zaczynał coraz bardziej się denerwować, choć trudno mu było pojąć dlaczego. Więcej! Było to niemal bzdurne i całkowicie pozbawione logiki, jeżeli wziąć pod uwagę to jak nakręcał się na jakąś przygodę i ewentualne spotkanie ze somokiem. Ze smokiem właśnie!
Na swoje nieszczęście, spotkał nie ołuskowioną gadzinę ziejącą ogniem, a nietoparzastą kobitkę, która lubowała się we wtykaniu zadartego noska w nie swoje sprawy. Dlatego teraz serce waliło mu jak młot, zaczął się pocić i jedyne czego pragnął to szybko wycofać się z miejsca przypuszczalnej katastrofy, zamiast podniecać się myślą ile to kosztowności mógłby dostać za dobicie smoczyska.
Nie myśląc do końca jasno, wycofał się powoli, nie zwracając na siebie uwagi Druidki i Antylasa. Niczego nie musiał wyjaśniać, w końcu koty mogą robić to co im się podoba - a wystraszone uciekać bez tłumaczenia się. Oddalił się nieco, potem jeszcze bardziej... a kiedy nie było go już w zasięgu wzroku znajomych, rzucił się pędem przed siebie, w kierunku przeciwnym do powalonych drzew. Minęła dłuższa chwila nim wreszcie zwolnił, jeszcze dłuższa nim zatrzymał się. Kilkanaście dobrych minut musiało natomiast upłynąć zanim odzyskał pełną kontrolę nad własnym ciałem oraz umysłem i mógł zadać sobie pytanie:
,,Czemu ja jeszcze nie walczę ze smokiem?"
Nurdin
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 116
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Nurdin »

        Spoglądając na ogrom zniszczeń, trudno było znaleźć dla nich inne wytłumaczenie niż te jakie podsunęła druidka. Chociaż samo słowo „smok”, w żaden sposób nie definiowało wielkości stworzenia. To tak jakby mówić o rybie. Tymczasem to coś co zdemolowało las, musiało być przerośniętą poczwarą, której drzewa kojarzyły się z drapaczką do pleców. Poza tym bystre oko krasnoluda dostrzegło w tej sytuacji coś jeszcze. Coś co z całą pewnością umknęło Tilii, a co jednocześnie sprawiało, iż zamiast posłuchać głosu rozsądku, czy też podpowiedzi innych tajemniczych magicznych istot, Nurdin rwał do przodu, ani przez chwilę nie zastanawiając się nad możliwymi konsekwencjami.
        Jak każdy Nord, kowal miał wyrobione zdanie na temat smoków. W zasadzie mógłby je postawić w jednym rzędzie z elfami, utyskując na gady, z użyciem tych samych epitetów jakimi zwykł obarczać rasę długouchych, jednak z racji tego iż to z nadętymi strojnisiami, zakochanymi w drzewach i zwierzęcych odchodach, miał zdecydowanie częściej do czynienia, aroganckie chudziny z zapadniętą klatką piersiową wciąż wiodły prym w osobistym rankingu krasnoluda. Powyższe nie zmieniało faktu iż Nurdin wiedział co nieco o smokach. Przede wszystkim zdawał sobie sprawę iż w normalnych warunkach bestie nie wybierają sobie zarośniętych miejsc na lądowisko. Nie robiło się takich rzeczy. Podobnie jak nie pchało się zada na deski pełne wystających gwoździ. Poza tym smok siada na ziemi niczym kura na jajo, a nie ścina wszystkiego lotem koszącym przy tak dużej prędkości.
        Powyższe rozważania doprowadziły kowala do jednego słusznego wniosku. Nie tylko mieli tu olbrzymiego smoka, ale przede wszystkim mieli smoka który prawdopodobnie jest martwy lub tez niewiele mu do takiego stanu brakuje. Z kolei martwy smok oznaczał gigantyczne zyski dla jego znalazcy. Dość powiedzieć że Feyla trzymała w jego kuźni tarcze wykonaną z łuski smoka Derigentirh’a. Oręż ta, nie tylko była niezwykle lekka, ale jak do tej pory obu kowalom nie udało się znaleźć żadnej broni, która mogłaby na jej powierzchni wyryć choćby rysę. Rzecz jasna fakt iż to jego czeladniczka jest właścicielką owego artefaktu, był dla krasnoluda niczym sól w oku. Dlatego też okazja wejścia w posiadanie tysiąca podobnych łusek stawała się dla Nurdin tak ważna. Nie wspominając przy tym, o kłach, zębach i pazurach.
        Kowal miał przed sobą dwa dylematy. Po pierwsze jak przenieść smocze truchło do samego Fargoth, a jednocześnie zrobić to tak, by konkurencja o niczym się nie dowiedziała. Przy czym jako konkurencja rozumiał tu nie tylko właścicieli innych kuźni, ale również swoją wspólniczkę. A po drugie, musiał rozwiązać problem jak powiedzieć o wszystkim Tilii, nie tylko słabo rozeznanej w dziedzinie rzemiosła i handlu, ale najprawdopodobniej mającej głęboko zakorzenione przekonania co do dobijania konających zwierząt.
        - Musiało stać się tu coś złego. Smok czy nie smok. Biedne zwierzę prawdopodobnie spadło z dużej wysokości. Chodźmy. Przecież nie zostawimy nieszczęśnika w potrzebie. – Zaproponował krasnolud, jednocześnie rozglądając się za kotem, zastanawiając się przy tym czy mały huncwot będzie domagał się swojego udziału w spółce.
Awatar użytkownika
Tilia
Kroczący w Snach
Posty: 223
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek - Druid
Profesje:
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/ekspert%20moderator.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Tilia »

Sama nie była pewna, czy może wierzyć w to, co widzi. Czy rzeczywiście w tym lesie mogły mieszkać takie ogromne smoki? Tak, druidka słyszała opowieści o potężnych zwierzętach, jednak do tej pory nie przypuszczała, że "potężne" może oznaczać coś lub kogoś o takich rozmiarach....
Zatrzymała się i stała tak, wpatrując się w zniszczenia, niezdolna do kolejnego kroku. Spróbowała sobie wyobrazić zwierzę na tyle wielkie, żeby mogło zrobić coś takiego. Okazało się, że nie posiada aż tak bogatej wyobraźni. Nie zauważyła nawet, że stoi z otwartymi ustami, wpatrując się w widok przed sobą. Raczej nie wyglądała zbyt mądrze, ale zupełnie nie zdawała sobie z tego sprawy.
Usłyszała słowa kowala, ale chwilę trwało, zanim one do niej dotarły.
Otrząsnęła się z osłupienia, zamrugała kilkakrotnie i potrząsnęła głową, jakby budziła się ze snu: - Spadło? - w jej głosie było słychać panikę. Zadrżała. Jakieś żywe stworzenie prawdopodobnie potrzebowało jej pomocy, a ona nie była pewna, czy nie jest zbyt przerażona by myśleć. Czy miała wystarczającą ilość ziół i maści by pomóc rannemu olbrzymowi? Nie leczyła jak dotąd żadnego smoka, jej wiedza na temat tych magicznych zwierząt pochodziła tylko z ksiąg i nauk ojca.

Nurdin rozglądał się, Tilia nie była pewna, czy czegoś wypatruje, czy tylko jest ostrożny. Ale i ona rozejrzała się dookoła. Nie wiedziała nigdzie Persewira. Czyżby wyczuł niebezpieczeństwo i zdążył się ukryć? Miała nadzieję, że tak i że nic mu się nie stało. Przywiązała się do tego chłopca i żal byłoby jej się z nim rozstawać.

- Oczywiście, że idziemy - wymamrotała, nadal rozglądając się dookoła. Zrobiła kilka kroków w kierunku kowala. Na wszelki wypadek wolała być blisko niego. Ale powoli przestawała się bać. Ktoś (lub coś) potrzebował jej pomocy, nie mogła się wahać i ociągać. Każda minuta była cenna.
- Chodźmy - dodała. Starała się, by zabrzmiało to wystarczająco zdecydowanie. Przede wszystkim starała się przekonać samą siebie, że musi zapomnieć o swoim strachu.
Nurdin
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 116
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Nurdin »

Oczyma wyobraźni Nurdin widział przed sobą górę bogactwa i sławę jaką przyniosą mu wyroby z smoczych artefaktów. Był gotów natychmiast popędzić do miejsca gdzie kończyło się pasmo nienaturalnej dewastacji lasu, a gdzie najprawdopodobniej odnajdzie cel swojego istnienia. W tej sytuacji ciężko było słuchać rozsądku, gdy cała reszta jego ciała, domagała się natychmiastowych działań. Szczęściem kowala był również cenionym handlarzem. Nawet jeśli owo uznanie przejawiało się tylko w subiektywnej opinii krasnoluda, nie zmieniało faktu iż potrafił on oszacować ryzyko i zagrożenie dla prowadzonych przez siebie inwestycji, a co za tym idzie zamiast szarży ku szczęściu, Nurdin zdecydował się na ostrożne penetrowanie każdej piędzi zniszczonego lasu.
- Powinniśmy zachować czujność. Nigdy nie słyszałem o smoku który to dokonał by swego żywota w czasie spokojnego lotu. Ani o takim który nagle zapomniałby podstaw posługiwania się skrzydłami. – Zauważył Nord. - A co za tym idzie, gdzieś tam w górze wciąż może być to coś, co zrzuciło naszego nieszczęśnika na ziemię. Ale bez obaw. Krasnoludy to urodzeni tropiciele. Potrafimy być bezszelestni, niemal wtapiając się w otoczenie. Niektórzy z nas są w tym tak dobrzy, iż sami nie potrafią się później odnaleźć, a wykorzystując owe umiejętności znikają na długie lata. – Chwalił się kowal, dzwoniąc przy tym niesionym na plecach ekwipunkiem, jednocześnie z trzaskiem łamiąc gałęzie pod swoimi stopami. – Oczywiście nie ma zbyt wielu krasnoludzkich złodziei, ponieważ nade wszystko ocenimy sobie umiłowanie do prawa.
Nurdin zdecydował się nie wspominać o kilku innych frapujących go kwestiach. Przede wszystkim zmagał się z dylematem, że jeśli bestia wciąż tam dycha, to widok krasnoluda raczej nie wleje w jej serca otuchy. Wielkie skrzydlate gady nie przepadały za rasą nordów. Dość powiedzieć, że taki smok z wizyty kowala mógłby ucieszyć się w tym samym stopniu co tonący na widok nadpływającego rekina. Oczywiście kowal mógłby puścić przodem Tilię i pozwolić druidce prowadzić pertraktację, jednak obawiał się że dziewczyna może na tyle znać prawo, iż zorientuje się że znalezisko należy do tego kto pierwszy je zobaczył.
- No i moglibyśmy go niepotrzebnie wystraszyć. – Dorzucił krasnolud, starając wyobrazić sobie taką scenę. Teoretycznie skoro pająk mógł wystraszyć człowieka, to wszystko zdawało się możliwe. Na szczęście smok raczej nie nosił obcasów. – Powiedz mi droga Tilio czy poza umiejętnościami porozumienia się z jeżem czy wiewiórką, dogadujesz się też z większymi stworzeniami?
Awatar użytkownika
Tilia
Kroczący w Snach
Posty: 223
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek - Druid
Profesje:
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/ekspert%20moderator.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Tilia »

Tilia przełknęła ślinę, bo nagle, zupełnie nie wiadomo dlaczego, zaschło jej w gardle. Już prawie udało jej się przekonać samą siebie, że skoro jakieś ranne stworzenie potrzebuje jej pomocy i wiedzy, to ona nie ma prawa myśleć o sobie. Musi zrobić wszystko, co w jej mocy, by pomóc nieszczęśnikowi. Ale do tej pory wydawało jej się, że jeśli faktycznie wielki smok spadł znienacka w dół, to jest zapewne mocno otumaniony, ranny i uda się go przekonać, że ona i krasnolud nie chcą zrobić mu krzywdy, tym samym zwierzę nie będzie chciało atakować. Albo zwyczajnie nie da rady zaatakować przybywających mu z pomocą. Ale możliwość, którą podsunął Nurdin była tak przerażająca, że dziewczyna cofnęła się o krok. Miała wrażenie, że nogi wrosły jej w grunt i już nigdy nie da rady zrobić nawet kroku. Ewentualnie zemdleje, bo jakoś tak dziwnie słabo się jej zrobiło… Jeśli rzeczywiście w powietrzu było coś, co mogło zagrozić wielkiemu smokowi lub czemukolwiek co spadło gdzieś niedaleko, to czymże oni byli by się przed tym potworem uchronić?
Wydawało jej się, że krasnolud mówi coś dziwnego. Chyba umknęło jej coś z jego przemowy. Skupiła się z całej siły na słowach towarzysza, co pomogło jej wrócić nieco do równowagi, choć niewiele z tego, co usłyszała jej się zgadzało. Do tej pory raczej nie zauważyła, by krasnoludowie potrafili chodzić bezszelestnie… Ale w sumie nie miała zbyt wielu doświadczeń w tej kwestii.
- Tak… - odparła z lekkim roztargnieniem – wielkość zwierzęcia raczej nie ma znaczenia… Myślę, że potrafię. – sama była ciekawa, czy uda jej się porozumieć. Do tej pory mowa zwierząt była dla niej czymś zupełnie naturalnym. Wcale nie zastanawiała się nad tym, że to coś wyjątkowego. Smoki nie były inne od pozostałych stworzeń. No oczywiście, jeśli zapomnieć o ich możliwych rozmiarach. Jeśli zwierzę nie stratuje ich przez nieuwagę, nie powinno być problemów.
Znów zrobiła krok do przodu, pilnując by być blisko Nurdina, ale starając się nie wypychać go zbytnio do przodu. To ona w końcu była w stanie przekonać zwierzę, że przychodzą w pokojowych zamiarach.
Nurdin
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 116
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Nurdin »

        Im bliżej znajdowali się swojego celu, tym w głowę Nurdina wkradał się coraz to większy niepokój. Wynikał on nie tyle z strachu, co z obawy że cała wizja niewyobrażalnego skarbu mogłaby okazać się mrzonką. Z każdym kolejnym krokiem krasnolud i Tilia zbliżali się do miejsca, gdzie zniszczenia lasu zdawały się osiągać swój kulminacyjny punkt. Ziemia dookoła nich była poorana, głębokimi bruzdami które spokojnie mogłyby ukryć człowieka, drzewa w okolicy połamano przy samych korzeniach, a krzaki i cała reszta leśnego podszytu, wyglądały jakby je kto sprzątnął przy pomocy olbrzymich grabi. Natomiast patrząc przed siebie, można było zauważyć iż dalsza część lasu została nietknięta katastrofą.
        Jednak kowala przerażało najbardziej to iż wokół pobojowiska nigdzie nie było widać smoczego truchła. Nurdin zaczął zastanawiać się czy to możliwe aby zwycięski smok pożarł swoją ofiarę. Słyszał że węże robią podobnie, więc dlaczego nie smoki? On cały czas uważał je za gady. Słyszał też że podobno stwory te wyjątkowo nie przepadają za sobą. Kowala wcale by to nie zdziwiło. Gdyby sam był smokiem, dzień w dzień wysiadującym z trudem nagromadzoną górę złota, towarzystwo podobnego osobnika, sprawiłoby iż co ranek nerwowo przeliczałby swoje monety. W rzeczywistości może i nie znał się na smokach tak dobrze jak sam twierdził, za to doskonale wiedział czym jest konkurencja. Przeklęte bestie najwyraźniej postanowiły zagrać krasnoludowi na nosie.
        - Szukajmy. - Wyszeptał Nord, wskazując druidce stertę tego co wyglądało jak połać lasu wrzucona do maszynki na mięso. Nie było tego aż tyle by dało się tu gdzieś ukryć smoka, ale jeśli fortuna krasnoluda została pożarta, kowalowi pozostawała jedynie nadzieja, że być może chociaż jakaś jej cząstka ocalała. Przynajmniej problemy z ewentualnym transportem skarbu rozwiązały się same.
Nurdin cały czas trzymał topór w gotowości, chociaż konieczność jego użycia z każdą chwilą wydawała się mniej prawdopodobna. Nie licząc oczywiście potrzeby wykorzystywania ostrza aby przebijać się przez zgliszcza. Im dłużej trwał ów rekonesans, tym bardziej kowal utwierdzał się w przekonaniu, iż smoczy napastnik musiał dopaść tu swoją ofiarę, na następnie w całości przeniósł do jakiegoś przeklętego leża, gdzie kawałek po kawałeczku delektuje się swoja zdobyczą. Miał właśnie zamiar podzielić się owym spostrzeżeniem z Tilią, narzekając przy tym na olbrzymie śmierdziele, które nie zostawiły po sobie nic poza ogromem zniszczeń, gdy za kolejna stertą gałęzi dokonał niezwykłego odkrycia.
        Miedzy zaroślami siedział dzieciak. Znajda kuliła się z strachu, trzymając kolana pod brodą, natomiast dłońmi obejmując swoje stopy. W tej pozycji Nurdin nie mógł nawet stwierdzić czy ma przed sobą dziewczynkę czy chłopca. Chudzina była naga, brudna i zakrwawiona jakby ją kto wybatożył. Na widok krasnoluda i jego broni, instynktownie starała się skurczyć jeszcze bardziej, cały czas trzęsąc się z zimna lub z strachu. Na tyle na ile Nord znał się na ludzkich bachorach, ten tu mógł uchodzić za nastolatka.
        - Gadaj mi tu natychmiast pokrako, gdzie smok! – Uprzejmie zapytał kowal.
Awatar użytkownika
Tilia
Kroczący w Snach
Posty: 223
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek - Druid
Profesje:
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/ekspert%20moderator.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Tilia »

Gdzieś na granicy świadomości, dziewczynie wydawało się, że krasnolud jednak zachowuje się odrobinę dziwnie. Co jakiś czas mówił takie rzeczy jakby… jakby… - szukała właściwego porównania, aż w końcu znalazła je: …jakby miał wysoką gorączkę! Tak! Tak właśnie zachowywali się pacjenci z wysoką temperaturą. Ale Nurdin nie wydawał się chory… Przynajmniej dotychczas. No, ale ta opowieść o doskonałych umiejętnościach skradania się, teraz chęć przeszukiwania kupy powalonych drzew… Tilia nie miała wielkiego doświadczenia ze smokami, jednak potrafiła choć w przybliżeniu ocenić możliwą wielkość stworzenia, które dokonało zniszczeń. Raczej nie mogło przyczaić się wśród sterty gałęzi. O nie, ten smok (jeśli faktycznie był to smok), musiał być zdecydowanie większy.
Przez chwilę przeszło jej przez myśl, czy nie powinna zacząć obawiać się swego towarzysza. Co prawda dotychczas był raczej spokojny i miły, choć może trochę nieokrzesany. Jednak teraz w jego oczach pojawił się dziwny błysk. Z toporem trzymanym w dłoniach wyglądał dość przerażająco, a jego ruchy stały się bardziej nerwowe. Czy mógł nagle zachorować? A może jakiś demon albo inne przedziwne zjawisko, opętało go znienacka? Przecież takie sytuacje się zdarzały.
Och, gdzież podział się Persewir? O ile raźniej by się czuła gdyby miała go gdzieś blisko siebie, nawet pod postacią kota. Niestety ani kota, ani młodzieńca nie było. Był za to dziwnie zachowujący się krasnolud…
Otrząsnęła się z rozważań i zaczęła bardziej uważnie obserwować otoczenie. Szło się dość niewygodnie, bo co chwilę trzeba było omijać lub przekraczać powalone drzewa lub połamane gałęzie. Tilia chwyciła suknię w obie dłonie i porzuciwszy przyzwoitość podkasała ją powyżej łydek, by się nie przewrócić. Była kawałek za kowalem, więc nie mogła siać zgorszenia, jednocześni mogła obserwować czy jego zachowanie nie ulega dalszym zmianom.
Pewnie dlatego nie dostrzegła dziecka jako pierwsza. Gdy tylko usłyszała znajomy głos, który huknął na kogoś, szybko odnalazła wzrokiem odbiorcę słów Nurdina. Serce jej zamarło, kiedy zobaczyła przestraszone dziecko. Pewnie bało się już wcześniej, a teraz groźny głos przestraszył jej jeszcze bardziej. Wyciągnęła ręce przed siebie, jakby chciała złapać krasnoluda i odsunąć go na bok, oprawie zaplątała się w długą spódnicę, ale na szczęście nie straciła równowagi. Niemal podbiegła do dziecka, choć nie chciała przerazić go jeszcze bardziej. Ostrożnie wsunęła się przed kowala, odgradzając go nieco od znajdy i przykucnęła obok. Po drodze rzuciła towarzyszowi gromiące spojrzenie.
Dziecko było brudne, na pewno zmarznięte, widać też było ślady krwi. Tilia nie potrafiła na pierwszy rzut oka stwierdzić, czy jest ranne. Zdjęła z ramion swoją chustę i odruchowo otuliła trzęsące się stworzenie. – Nie bój się. – odezwała się bardzo łagodnie i niezbyt głośno. Było tyle rzeczy, o które powinna zapytać. Jednak zaczęła od tego, co jej zdaniem było najważniejsze: - Nic ci nie jest? – chodziło jej oczywiście o to, czy dziecko nie jest ranne, ale zdawała sobie sprawę, że nie zabrzmiało to najlepiej…
Nurdin
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 116
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Nurdin »

        Nurdin nie znał się na wychowywaniu dzieci. W ogóle nie rozumiał matek tulących swoje pociechy. Jego zdaniem każdy powinien wiedzieć, iż najlepsza stal to taka która w młodości została odpowiednio zahartowana, więc dlaczego z podrostkami miałoby być inaczej? Swoją Feylę od początku traktował z maksymalną surowością i dobrze na tym wyszedł. Dziewczyna być może nieco gorzej, ale on na pewno nie miał sobie nic do zarzucenia. W końcu jako zadanie postawił sobie kształcić rzemieślników a nie niańczyć bachory. Jednak tym razem rozsądek podpowiadał mu aby ustąpić. Metody Tilii na pewno nie były lepsze od metod kowala, ale być może istniała niewielka szansa, że druidka prędzej dotrze do umysłu znajdy i wyciągnie z niej najważniejszą w tej chwili informację, którą dawało się streścić w dwóch słowach. „Gdzie skarb?”.
        - W ogóle to nieładnie tak się podkradać i udawać że było się tu pierwszym niż prawowity znalazca. – Zauważył krasnolud, chcąc zaakcentować że dzieciak nie powinien wysnuwać żadnych roszczeń w stosunku do tego co naturalnie należało się jemu i Tili. Niestety zamiast z twierdzącą odpowiedzią, Nord spotkał się z jeszcze większym niezrozumieniem.
        - Odleciał? – Spytała znajda.
        - Jak to odleciał? Niemożliwe. No to byłby już wyjątkowy tupet. – Burczał kowal, oburzony sugestią dzieciaka. Oczywiście wiedział że smoki nie maja krzty honoru, ale przynajmniej jakimś minimum przyzwoitości mogłyby się wykazywać. Jak jest się rannym, konającym lub martwym, to do licha należy siedzieć na dupie i nie ruszać się z miejsca, czekając na uczciwego znalazcę. A nie gdzieś sobie odlatywać. Co więcej nie pozostawiając po sobie żadnego śladu. Na przykład w postaci tylu smoczych łusek ile jest w stanie unieść jeden krasnolud.
        Widząc karcącą minę Tilii, kowal szybko sprostował własną wypowiedź.
        - Nie można tak po prostu zniszczyć połaci lasu i odejść bez słowa.
        Tymczasem znajda uznając norda za mało kontaktowego, szybko całą swoją uwagę skierowało na driudkę.
        - Potrafi pani wyleczyć złamaną łapę? Znaczy się … tą.. rękę? - Spytał dzieciak wskazując na swoja nogę.
Awatar użytkownika
Tilia
Kroczący w Snach
Posty: 223
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek - Druid
Profesje:
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/ekspert%20moderator.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Tilia »

Coraz mniej podobało jej się zachowanie krasnoluda. I to wcale nie dlatego, że był opryskliwy, to akurat rozumiała. Po prostu taki już miał charakter i nie da się go zmienić ot, tak, od razu. Ale teraz wpadł w jakiś amok. Jakby opętała go jakaś myśl, która nie pozwalała mu na normalne funkcjonowanie. Wzrok miał dziki, mówił zupełnie bez sensu, a dodatkowo był niezadowolony, że znaleźli to dziecko. Nie umiała wytłumaczyć sobie jego zachowania.
Ale na razie dziecko. Z kowalem rozmówi się później, teraz niechże on się na coś przyda. - Panie Nurdinie, czy możesz rozpalić niewielki ogień i zagotować trochę wody? – gorąca woda przyda się do zrobienia naparu ziołowego. Zaraz przekona się, co będzie jej potrzebne, a przy okazji zaparzy nordowi melisę z passiflorą i werbeną. Powinno go to trochę uspokoić. Dziecku też nie zaszkodzi odrobina.
„Kto odleciał?” – dopiero po chwili zorientowała się, że dziecko pyta z nadzieją. Czyżby?...
Tilia chyba powoli zaczynała rozumieć co się tu wydarzyło. To znaczy nie, wcale nie rozumiała. Nadal nie mogła uwierzyć, że coś tak okropnie zdewastowało las. Takie „coś” musiało być ogromne!
Ale dziecko, jego strach i … - Łapę?... – powiedziała to niemal bezgłośnie. A potem głośniej dodała: - Złamaną rękę? - Przekręciła leciutko głowę i uważniej przyjrzała się dziecku. Jednocześnie sprawdziła czy słowa znajdy dotarły do Nurdina. Chyba lepiej, by przynajmniej na razie nie wiedział tego, czego ona się domyślała. Sama nie wiedziała skąd taki pomysł. Przecież kowal nie był ani niebezpieczny, ani nieżyczliwy. A jednak to jego dziwne zachowanie…
Uklękła tuż przed dzieckiem i bardzo delikatnie chwyciła wskazaną …nogę - Tak, powinnam sobie poradzić. Pokażesz mi ją? - Sprawdzała czy rzeczywiście jest złamana. – Boli? – tak, wiedziała, że pytanie było bez sensu. Złamana noga na pewno boli. A ta faktycznie była złamana. Ale jeśli dziecko pozwoli, to złamanie da się nastawić, zioła złagodzą nieco ból i pomogą kościom się zrosnąć. Tylko z chodzeniem będzie trochę kłopotu.
Tak naprawdę Tilia chciała zacząć rozmowę. Spojrzała wymownie w górę: - Ktoś cię zaatakował? – celowo nie mówiła głośno, ale teraz ściszyła głos: - Spadłaś? – i jakby chciała odwrócić uwagę d tego, co właśnie powiedziała, dodała: - Czy ktoś cię szuka? Masz tu gdzieś rodzinę? – Ktoś musi się tym dzieckiem zająć.
Druidka zerknęła co robi Nurdin. Będzie potrzebowała pomocy.
Nurdin
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 116
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Nurdin »

        Zaistniała sytuacja, również dla Nurdina, z upływem czasu skrywała coraz to mniej tajemnic. Wszystkie elementy układanki zaczynały do siebie pasować, stając się jasne i klarowne. Nord był na siebie nieco zły za to że dopiero teraz rozgryzł tajemnicę związaną z miejscem upadku smoka. Im dłużej nad tym myślał, tym bardziej oczywiste nasuwały mu się wnioski. Niestety fakt że rozumie się powagę wydarzeń, wcale nie zmniejsza związanych z nimi obaw, ani tym bardziej nie ułatwia reagowania na nie. Największym z problemów dręczących obecnie krasnoluda było to jak wyjaśnić wszystko Tilia, tak by druidka sama mogła pojąć naturę rzeczy.
        Kowal nie wiedział jak zabrać się do owego zadania, wiec aby zyskać nieco na czasie, postanowił zastosować się do prośby towarzyszki i przygotować gorącą wodę. Nie było to zresztą zadanie wybitnie trudne dla kogoś kto nieustannie nosi z sobą garnek, pełne manierki i topór do radzenia sobie z drewnem. Nord zabrał się do pracy, cały czas rozmyślając nad ich obecnym położeniem.
        Kluczem do zrozumienia sytuacji była rzecz jasna Znajda. Ludzkie dzieciaki w tym wieku nie podróżują samotnie. Zwłaszcza dziewczynki. Ta tutaj również musiała przybyć w te tereny w towarzystwie, jednak coś sprawiło że jej opiekunowie pozostawili ją na pastwę losu, dla bardziej wzniosłych idei. Co dziwniejsze nie zostawili młodej nawet koszuli. Teoretycznie bez sensu, ale nie jeśli zna się historię o przekleństwach smoczych skarbów. Wizja nieprzebranych kosztowności niejednemu może zmącić umysł, a nawet doprowadzić do obłędu. Człowiek zaczyna wówczas obsesyjnie myśleć o tym jak dostać te ogromne bogactwa, powoli acz systematycznie wypychając z głowy inne wartości. Oczywiście Nurdin był przekonany że powyższe nie dotyczyło krasnoludów, którzy jego zdaniem, jako nieliczni byli w stanie oprzeć się klątwie chciwości. Z to zachłanność ludzka nie miała granic. Kowal nie miał wątpliwości co do tego że rodzice Znajdy porzucili swoją pociechę, zwinęli skarb i uciekli w te pędy, przekonani iż właśnie wygrali od losu szansę na nowe życie.
         - Pazerna gorączka. – Na głos podsumował Nurdin. – Sprawia że siedzisz na górze złota, a nie oddasz drugiemu nawet zabrudzonej koszuli.
        Kowal zdawał sobie sprawę że prędzej czy później ktoś będzie musiał przekazać dzieciakowi bolesną prawdę i ten ktoś na pewno nie będzie krasnoludem. Szczęściem Znajda i Tilia były w stanie nawiązać jakiś kontakt.
        - Spadłam. – Potwierdziła dziewczynka. – Próbowałam uciekać, ale gdy mnie uderzył, nic nie mogłam już zrobić.
        Pomimo początkowego wahania, nieznajoma w końcu zdecydowała się poddać oględzinom rannej kończyny, jakie zaproponowała druidka. Syknęła z bólu gdy tylko Tilia dotknęła jej kolana, jednocześnie przecząco kiwając głową, usiłowała przekonać uzdrowicielkę że nic jej nie jest. Pytanie o rodzinę początkowo przemilczała, by po chwili wskazać ręką migoczące w oddali górskie szczyty.
        W tym czasie Nurdin zastanawiał się jak przekonać towarzyszkę do rozpoczęcia pościgu za złodziejami. Manewr z podrzuceniem im rannego dzieciaka okazał się być niezwykle sprytny. Ci którzy zwinęli mu skarb sprzed nosa, musieli wiedzieć że Tilia będzie chciała zająć się dziewczyną i najprawdopodobniej nie ruszy się stąd bez niej, co wybitnie opóźni tempo ich dalszego marszu. Sprawa wyglądała na przegraną.
        - Eh, trudno. Niby jestem tak samo bogaty jak przedtem, a mimo to wszystkie moje kości mają poczucie ogromnej straty. – Filozoficznie zadumał się Nord. – Działaj Tilio. Woda jest gotowa. A ty mała, następnym razem nie właź na drzewa. To niebezpieczne jeśli się nie potrafi.
Awatar użytkownika
Tilia
Kroczący w Snach
Posty: 223
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek - Druid
Profesje:
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/ekspert%20moderator.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Tilia »

Tilia dokładnie oceniła złamanie, a jako że dziewczynka nie protestowała zbytnio, sprawdziła też pozostałe części ciała małej. Wyglądało na to, że złamana noga oraz kilka zadrapań i otarć to wszystko. No, będzie też pewnie sporo siniaków, ale te pokażą się za kilka godzin. Może nawet uda się zapobiec kilku z nich?
Gdy dziewczynka wspomniała, że ktoś ją uderzył, druidka rozejrzała się dość nerwowo wokół. Nie tylko zerkała na las, który już kawałek za nimi wydawał się znów nienaruszony, ale popatrzyła też w górę. Cały czas dręczyły ją własne domysły.
Nadal bardzo cicho, nie chcąc spłoszyć dziecka, zapytała: - Ktoś cię gonił? I uderzył? – upewniała się – A potem spadłaś… - zawahała się. Otuliła dziewczynę chustką i nagle podjęła decyzję. Nabrała tchu, wraz z tym poczuła się trochę pewniej. – Zaczekaj chwilkę, powinnam mieć coś, w czym będzie ci choć trochę cieplej – to mówiąc sięgnęła do niewielkiego tobołka, który niosła i wyjęła z niego prostą, lnianą koszulę. Koszula miała długie rękawy i sięgała Tilii do połowy ud. Dziewczynka będzie miała ją prawie do kostek, ale to akurat było zaletą. Podała ubranie dziecku: - Załóż to. – dziecko nie oponowało, kobieta zawiązała tasiemkę pod szyją dziewczynki, dzięki czemu koszula nie zsuwała się jej z ramionek i podwinęła trochę zbyt długie rękawy. – Jestem Tilia, a on – wskazała ręką na krzątającego się krasnoluda – Nurdin.
Wtedy właśnie nadszedł kowal z informacją, że woda gotowa. Druidka znów sięgnęła do swoich zasobów, tym razem po to, by wyjąć odpowiednie zioła. Podeszła do ogniska i przygotowanych naczyń. Znalazła dwa kubki i wsypała do nich po garści ziół: dla dziewczynki arnikę, żywokost, rumianek i babkę, a dla kowala melisę z dodatkiem passiflory i werbeny. Zalewając zioła wodą, popatrzyła na swojego towarzysza i dziecko, którym będą musieli się zająć. Podeszła do nich z parującymi kubkami, postawiła kubek przed ranną i podała drugi kowalowi mówiąc: - Musimy zatrzymać się gdzieś niedaleko. Powinniśmy wejść w las. Mam nadzieję, że damy radę zanieść naszą małą pacjentkę do jakiejś jaskini. Musi nabrać sił. No i nie możemy zostać tutaj, bo… - przypomniała sobie, że miała nie dzielić się swoimi podejrzeniami - …bo tu nie ma się gdzie schronić nawet przed deszczem…
Czekała. Dziecko było na tyle drobne, że Nurdin powinien sam dać radę je unieść. Muszą wejść do lasu, tam zawsze będzie bezpieczniej. Tutaj to coś, co uderzyło małą może wrócić… Przeszedł ją dreszcz i mimowolnie zadrżała..
Nurdin
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 116
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Nurdin »

        Nord daleki był od forsowania własnej opinii w tematach co do których miał przekonanie iż jego rozmówca zna się na sprawie lepiej. Na przykład tych związanych z uzdrawianiem. Chociaż gdyby ktoś zechciał go pytać, z pewnością poradziłby że złamanie leczy się poprzez odpowiednie nastawienie kończyny, usztywnienie i założenie solidnego opatrunku. A nie przy pomocy herbaty. Mimo tego kowal przyjął poczęstunek, a nawet zachęcił mała Znajdę aby zrobiła to samo.
        - Znajdziemy schronienie. A jeśli będzie trzeba zbudujemy takowe. – Zapewnił Nurdin, odpowiadając na pytanie druidki.
        Tymczasem dziewczynka skinieniem głowy potwierdziła wątpliwości Tilii. O ile ufnie znosiła badania jakim poddała ją nowa znajoma, o tyle na Norda cały czas spoglądała podejrzliwie i z dużym dystansem. W ogóle sama sugestia iż miałaby zostać gdzieś zaniesiona przez tak szemranego osobnika, wyjątkowo nie przypadła małej do gustu.
        - Dziękuję. – Wymamrotała cichutko gdy kobieta ofiarowała jej koszulę, po czym już nieco śmielszym głosem dodała. - Ja jestem Fenestri. Czy to prawda ze krasnoludy zjadają dzieci?
        - Bzdura. – odpowiedział Nurdin, chociaż samo pytanie nie było skierowane do niego. – To zdanie jest z gruntu fałszywe i nie ma racji rzeczy. Fakt iż od czasu do czasu lubię sobie przekąsić jakąś mała dziewczynkę, która zadaje zbyt wiele pytań, w żaden sposób nie upoważnia nikogo by oskarżać w ten sposób szlachetna rasę, z której to mam zaszczyt się wywodzić.
        Niestety okazało się że Znajda nie grzeszy poczuciem humoru, a zamiast spodziewanej sympatii, nord spotkał się z jeszcze chłodniejszym przyjęciem.
        - Ale za to mogę wystrugać ci najlepszą drewnianą podporę w tej części kontynentu. Przy jej pomocy będziesz mogła śmigać jak nowo narodzona. – Zmienił taktykę kowal.
        - A czy będę mogła polecieć?
        - No nie. Zrobienie skrzydeł zajmuje mi trochę więcej czasu. – Zapewnił krasnolud, zadowolony z faktu iż pomału udaje mu się zdobyć zaufanie dziewczynki.
Awatar użytkownika
Tilia
Kroczący w Snach
Posty: 223
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek - Druid
Profesje:
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/ekspert%20moderator.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Tilia »

Gdy Nurdin wyjaśniał tę bzdurę o zjadaniu dzieci przez krasnoludy, Tilia nie mogła się powstrzymać i aż syknęła. Czy naprawdę nie mógł zachowywać się jakoś bardziej przyjaźnie. Chociaż, kiedy przypomniała sobie początki znajomości z nordem, musiała stwierdzić, że właściwie nigdy nie silił się on na szczególną uprzejmość, a jego poczucie humoru było bardzo specyficzne. Był też dość nieufny, doskonale pamiętała napięcie między nim a Persewirem. Zamyśliła się. Co też stało się z tym miłym, choć nieco nieokrzesanym kotołakiem? Westchnęła i wróciła do rzeczywistości.
Być może to był niezły pomysł, by wystrugać dla dziewczynki podporę, czy laskę. Pod warunkiem oczywiście, że będzie potrafiła jej użyć. Druidka była przekonana, że gdyby Nurdin wziął małą na plecy, o wiele szybciej opuściliby zniszczoną część lasu. Nie była pewna czy mała da radę iść, ale jeśli nie, to nord na pewno weźmie ją na ręce. Był przecież dobrym krasnoludem, choć chciał uchodzić za nieprzystępnego twardziela.
- Fenestri, to ładne imię - powiedziała łagodnie - Nie bój się, pan Nurdin nic ci nie zrobi. Jest miły. - uśmiechnęła się, by tym potwierdzić swoje słowa. Miała też nadzieję, że krasnolud skończył już straszyć dziecko.
- Powinniśmy jak najszybciej opuścić to miejsce. Wypiliście - zerknęła do kubków towarzyszy i dodała - Muszę zająć się nogą Fenestri, ale to chwilę potrwa, więc ruszajmy już. Zioła powinny zacząć działać za chwilkę. - Nie chciała mówić, że dziewczynka najprawdopodobniej będzie krzyczeć przy nastawianiu złamanej kości. Lepiej, żeby to coś, co ją goniło i zrzuciło, nie usłyszało krzyków, ani żadnych innych odgłosów.
Chwilę myślała, aż w końcu zdecydowała, że względy praktyczne powinny wziąć górę nad uprzejmością: - Panie Nurdinie, dałbyś wziąć Fenestri na ręce? Jesteś taki silny... - to było zupełnie podświadome stwierdzenie, o Tilii można by powiedzieć wiele, ale nie to, że była kokietką. - Chciałabym szybko znaleźć schronienie. - postanowiła też obrócić w żart ostanie słowa dziewczynki: - Kiedy noga się zrośnie, będziesz mogła nawet polecieć - mrugnęła porozumiewawczo do małej.
Zablokowany

Wróć do „Szepczący Las”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 8 gości