Szepczący LasMroczny Lord

Utopijna kraina druidów, zwierząt i wszystkich baśniowych istnień. Miejsce przyjazne dla każdego stworzenia. Ogromny las położony w górskiej dolinie, gdzie nic nie jest takie jak się wydaje.
Awel
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 104
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Pirat , Złodziej
Kontakt:

Mroczny Lord

Post autor: Awel »

Zatroskana twarz oraz współczujący ton jakim rycerz zwrócił się do służącej, rozwiały wiele wątpliwości, które targały Bryzą. Czarodziejka powątpiewała w umiejętności aktorskie Kaina, uświadomiła więc sobie że jej towarzysz aż nadto wczuł się w swoją rolę, uznając iż w rzeczywistości jest owym Mrocznym Lordem, w związku z czym na obowiązek pomóc mieszkańcom Karishenu. A to z kolei oznaczało że one dwie są zgubione.
Awel była wściekła. Nie rozumiała jak można tak szybko się pogubić i nie rozróżniać fikcji od realności. Jaka siła powoduje że w rycerzach odzywa się obowiązek niesienie pomocy gdy tylko napotkają kogoś kto owej pomocy potrzebuje? Czarodziejka nie łudziła sie iż zdoła przemówić mu do rozsądku. Już kilka razu próbowała i zawsze z marnym skutkiem. Bryza miała świadomość o tym że ona jako doradczyni jest do niczego, więc przynajmniej jej nie groziło nadmierne zaangażowanie się w swoją kreację. Jeśli chciała coś zyskać to musiała liczyć na pomoc alchemiczki, chociaż nie wykluczała że dziewczyna prędzej zgodzi się z rycerzem niż z nią. Skoro sama opowiedziała że chciałaby tu zostać na stałe, to bycie bohaterką tego miasta bardzo pomogłoby jej w początkach kariery.
Gdy tylko służba i ich przewodnik opuścili lektykę, Awel rozpostarła wokół powozu barierę z gęstego powietrza uniemożliwiającą komukolwiek podsłuchiwanie ich rozmowy. Nie miała cienia wątpliwości że ich gospodarze aż kipią z ciekawości na temat prowadzonej wewnątrz dyskusji, więc mimo tego iż zwykle starała się ograniczać magiczne praktyki, tym razem wolała nie ryzykować. Gdy tylko była pewna że zostali sami, zaatakowała rycerza.
- Powariowałeś? Naprawdę zamierzasz się tu w cokolwiek angażować? A może tak dla odmiany chociaż raz pomyślałbyś o sobie samym? Gdyby przypadkiem uleciało ci to z głowy to przypominam iż jesteś ciężko ranny, a trucizna wciąż pulsuje w twoich żyłach. - "Jeszcze pomyśli że się o niego martwię" zaprzeczyła przed sama sobą Awel - Może na przykład załatw jej - Bryza wskazała na alchemiczkę- nieograniczony dostęp do chaty jakieś zielarki. Możesz udawać sobie wielkiego władcę ile chcesz ale nie sprawi to że staniesz się nim naprawdę. Pamiętaj że wcześniej czy później oni się w tym wszystkim połapią, a wtedy lepiej dla nas jeśli będziemy daleko stąd. Może ty mu wytłumacz że naraża nas na niebezpieczeństwo - poprosiła Regane.
Jednak Kainowi nie dane było odpowiedzieć. Mistrz ceremonii ponownie zajrzał do wnętrza lektyki , ignorując prośbę rycerza. Awel zmuszona byłą natychmiast usunąć dźwiękoszczelną barierę po to by człowiek ten nie zorientował się dlaczego nie słyszy nikogo z obecnej w środku trójki.
- Miłościwy panie. Mieszkańcy zgromadzeni wokół lektyki błagają byś do nich wyszedł i uraczył lud Karishenu jakaś płomienną przemową. Proszę cię lordzie, dodaj im otuchy, jako że po ostatnich wydarzeniach i napaści smoka na nasze miasto, morale wśród ludności strasznie podupadły. - Nie czekając na odpowiedź, ich przewodnik odsłonił wejście do lektyki, tak iż zgromadzony na zewnątrz tłum mógł wreszcie dostrzec swego wybawcę.
Ludność zaczęła wiwatować wznosząc pochwalne okrzyki na cześć Mrocznego Lorda.
Awatar użytkownika
Regane
Szukający drogi
Posty: 36
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek - alchemik
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Regane »

- Ekhm... - chrząknęła porozumiewawczo do czarodziejki i wskazała ukradkiem na zewnątrz. Kiedy nie odniosło to skutku szepnęła - Może ciszej? Oni słyszą.

Awel awanturowała się na rycerza o sposób w jaki zwracał się do służby, podczas gdy do powozu zbliżał się ich przewodnik, co widocznie zostało przez pozostałą dwójkę przeoczone. Aż dziwnym było, że jeszcze ich nie usłyszał, odległość bowiem nie była zbyt duża. Szarpnęła kobietę obok za rękaw aby poinformować ją o zbliżającym się jegomościu. Awel wykonała dziwny gest ręką i wtedy mężczyzna wszedł do środka, informując, że lud już czeka na wystąpienie publiczne Kaina. Potem oddalił się, pozostawiając ich samych.

- Ale mamy szczęście... - mruknęła - zapowiem cię - zwróciła się do Kaina, mając nadzieję, że przyśpieszy to rozwój wydarzeń. Potem wysiadła z powozu starając się wyglądać przyzwoicie. Stanęła przy zamkniętym wejściu i czekała, aż owacje ucichną. Ludzie po chwili zrozumieli, że wymaga się od nich zaprzestania rozmów na parę minut i zaczęli jeden po drugim milknąć. Gdy było już dostatecznie cicho Regane przemówiła głośno:
- Oto więc, wasze nieduże miasto zdecydował się odwiedzić wielki hrabia... - przeciągnęła dla zwiększenia efektu - wojownik, poskromiciel i pogromca... - rzucała pobieżnie wymyślone tytuły - mroczny lord i władca smoków Kain! Wygłosi on teraz krótką przemowę...

Nagle przerwało jej małe dziecko, które wysunęło się z tłumu i wskazując palcem obiekt na końcu pochodu zawołało piskliwie:
- Zły smok!
Wszystkie oczy z powozu z którego miał właśnie wysiąść władca odległej krainy, powędrowały na Crystal warczącą i kłapiącą zębami na uzbrojonego mężczyznę, który z kolei celował mieczem w psudosmoka.

- Kain... - powiedziała - Wyjdź, no szybko...
Awatar użytkownika
Kain
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 53
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kain »

Młody rycerz zatkał wymownie uszy gdy czarodziejka wydarła się na niego. Nie przejmował się, że cały plan szlag trafi, ponieważ zwrócił uwagę na to, że czarodziejka otoczyła ich czymś na wzór dźwiękoszczelnej bariery. Miał już coś odpowiedzieć, gdy zauważył zbliżającego się mistrza ceremonii. Mężczyzna poprosił go o wygłoszenie mowy podnoszącej morale wśród ludności.
- Ja i przemowa...? Mają mnie za wojownika czy za poetę do jasnej cholery? - pomyślał z lekkim zakłopotaniem, jednak nie dał tego po sobie poznać. Pani alchemik zaproponowała, że zapowie wojownika, po czym wyszła z lektyki. Gdy Regane przemawiała, Kain zbliżył się do wyjścia.
- Wiem, że moje metody ci się nie podobają, ale muszę cię poprosić bycie zaufały mi choć odrobinę ty i twoja mała przyjaciółka. - zwrócił się do czarodziejki patrząc jej wprost w oczy. Miał jeszcze coś powiedzieć gdy na zewnątrz rozległ się wark Crystal i krzyki wśród ludzi.
- Kain... Wyjdź no szybko... - usłyszał głos Regane wśród całego gwaru. Nie tracąc czasu rycerz wyjrzał zobaczyć co się dzieje. Przerażony tłum patrzył jak jeden z wojowników celował mieczem w pseudosmoka. Kain wyskoczył z lektyki w momencie gdy tamten zamachnął się mieczem. W locie dobył Zantetsukena, którym zablokował broń zaskoczonego Karishena.
- Ten smok należy do mnie i nie uczyni nikomu krzywdy, możesz schować broń. - powiedział do wojownika, który przez krótką chwilę zastanawiał się co zrobić. Karishen schował w końcu broń ufając słowom przybysza, a Crystal uspokoiła się nieco.
- Zachowuj się mała, nie możesz się tak zachowywać - powiedział do Crystal drapiąc ją pod szczęką. Bestia wydała z siebie cichy pomruk zadowolenia uspokajając się zupełnie. Kain zaś mógł w końcu przemówić do ludzi.
- Ludu Karishenu! Nie ma się czego bać moja towarzyszka jest oswojona i nie stanowi zagrożenia! Rozumiem jednak waszą ostrożność i obawę, zapewniam was jednak, że nic wam nie grozi! - tu zrobił krótką pauzę - Wiem o waszych problemach ze smokiem! Miałem nawet okazję ujrzeć go na własne oczy! Choć nie znam jeszcze powodu dla którego nawiedza wasze ziemie, zrobię co w mojej mocy, by wam pomóc! - zakończył wznosząc wysoko swój miecz. Ludzie zaczęli wiwatować i wznosić okrzyki na jego cześć.
- Uff... udało się... - pomyślał Kain z ulgą przyjmując wiwaty
Awel
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 104
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Pirat , Złodziej
Kontakt:

Post autor: Awel »

Negocjacje zakończyły się zanim na dobre dane im było zasiąść do rozmów. Kain obiecał miejscowym wszystko czego pragnęli, jeśli tylko lud Karishenu będzie go wielbił, lub przynajmniej udawał że darzy go olbrzymim szacunkiem. Rycerz gotowy był nieść pomoc, nie zamierzając nawet sprawdzić czy mieszkańcy tego miasta na ową pomoc zasługują. Awel, wychodząc z lektyki, stanęła obok rycerza i pomachała w kierunku zgromadzonych. Wolała zostać przez nich skojarzona z Mrocznym Lordem, niż pozostać osobą zupełnie anonimową.
- Cudownie. Może tak pohamowałbyś się z składaniem obietnic? Jak ja mam teraz wytargować twoje dwadzieścia pięć procent? - Szepnęła do Kaina nie przestając pozdrawiać mieszkańców.
Czarodziejce zdecydowanie nie podobało sie to przedstawienie. Nie chodziło tu tylko o to że sama była w złym nastroju i szukała przysłowiowej dziury w całym. Pomijała też fakt iz entuzjazm okazywany przez ich gospodarzy zupełnie nie pasował do wyglądu tego miejsca i sytuacji w jakiej znalazł sie lud Karishenu. Zabudowania były zniszczone, większość domów stanowiły ruiny i gruzowiska, wszędzie panował brud a mieszkańcy wyglądali na wychudzonych wielodniową głodówką. Jak na państwo nękane przez smoka, powodów do radości nie było tu zbyt wiele.
To co najbardziej zaprzątało głowę Bryzy była sztuczność całej tej inscenizacji. Ludzie niby wznosili okrzyki na cześć lorda, wychwalali go, bili brawo i uśmiechali sie wiwatując, ale uważny obserwator zauważył by przede wszystkim fakt iż na placu powitalnym było stosunkowo niewiele dzieci i osób starszych. Za to dla odmiany zbrojnych strażników można było dostrzec wszędzie. Drugim niepokojącym Awel zjawiskiem okazała się nieobecność pary rządzącej. Monarchowie Karishenu woleli poczekać na swoich gości wewnątrz pałacu, tak jakby obawiali się pokazywać publicznie. Najgorszym zaś z wszystkich obserwacji jakie poczyniła czarodziejka były spojrzenia co poniektórych mieszkańców. Na twarzy kobiet malowało się pożądanie, u mężczyzn zaś najczęściej można było dostrzec zazdrość, jednak emocje te nie były skierowane w stosunku do samego rycerza ale na wóz z winem i żywnością jaki ciągnięto za ich lektyką. Mrocznego lorda tutejsze władze chciały powitać z wszelkimi honorami, jednaj prawda zdawała sie wskazywać na to, że na ten luksus nie było ich stać.
Niebezpieczeństwo wisiało w powietrzu, a od nadmiaru negatywnych emocji powietrze stawało sie gęste. Ludność potrzebowała tylko pretekstu by wybuchnąć. I tak też się stało. W pewnej chwili ktoś z napierającego do przodu tłumu, wpadł na wóz z żywnością, przewrócił go, a cała zawartość rozsypała się po brukowanej uliczce. Na widok marnotrawionych przez władzę zapasów, mieszkańcy nie wytrzymali. Zaczęło sie od krzyków protestu a następnie tłum łapczywie rzucił się w stronę wozu, rozpętując walkęo leżące na ziemi dobra.
- Złodzieje! Oddajcie nam żywność!
- Marnotrawicie nasze plony!
- Łotry!
- Skazali nas na głód!
Uzbrojeni strażnicy otoczyli rycerza i obie kobiety, chcąc ich odizolować od rozpętującego sie chaosu. Słusznie od razu zorientowali się że walka o jedzenie nie ma sensu, a jedyne co mogą zrobić przeciwko przeważającym siłą mieszkańców to ochraniać lorda.
- Natychmiast odprowadzić naszego pana do pałacu! - Rozkazywał przewodnik - Szybko. Unikać rozlewu krwi by nie burzyć mieszkańców. Miłościwy lordzie, musimy iść. Proszę za mną.
Awel starała sie ruszyć bezpośrednia za Kainem, jednak jej i alchemiczce żołnierze zagrodzili drogę, skupiając się tylko i wyłącznie na ochronie rycerza.
Awatar użytkownika
Regane
Szukający drogi
Posty: 36
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek - alchemik
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Regane »

Po tym, gdy Kain wyszedł z powozu nastąpił nagły ruch tłumu, a ona pomimo tego iż przebywała blisko środka transportu została przypadkowo popchnięta gdzieś dalej. Pod naporem ludzi przewróciła się, a upadając trafiła kolanem w coś twardego. Obok niej coś głośno trzasnęło i dookoła posypała się żywność i ozdobne tace. Ludzie rzucili się na jedzenie jak zwierzęta, bijąc się między sobą.

Kopanina wydawała się nie mieć końca, a podczas niej kilkakrotnie została mocno uderzona w brzuch. Próbowała wstać, lub odczołgać się, ale żadna z tych czynności nie dawała skutków. Zdążyła już pomyśleć, że to jej ostatnie chwile życia.

W pewnym momencie ktoś złapał ją za nogę i pociągnął. Wyciągnął z centrum bijatyki, a następnie przeniósł w bezpieczniejsze miejsce. Chwilę potem, pomiędzy kaszlnięciami krwią mogła zobaczyć twarz umięśnionego mężczyzny w płaszczu z kapturem naciągniętym na głowę. Miał błękitne oczy, duży nos, a na jego twarzy widniał błękitny pas, będący niemal lustrzaną kopią tego który miała ona. Znak ów oznaczał w niektórych miastach przynależność do grona alchemików.
- Mało brakowało - powiedział, szczerząc lekko żółte zęby. - Zauważyłem twój znak i pobiegłem, żeby ci pomóc. - dodał nie przestając się uśmiechać, co było na swój sposób urocze.
Awatar użytkownika
Kain
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 53
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kain »

Kain uśmiechnął się gdy Bryza go skarciła. I niby to ona jest ekspertką od wyłudzania pieniędzy.
- To targujemy się z władcami Karishenu czy z ludem? Bo myślałem, że z tymi pierwszymi. - powiedział cicho do czarodziejki nie kryjąc rozbawienia. Wtem jeden człowiek z tłumu wpadł na wóz z żywnością przewracając go. To spowodowało reakcję łańcuchową w której cała reszta rzuciła się na wóz z jedzeniem
Nagła zmiana ze strony ludu zaskoczyła go jednak nie zdziwiła. Zanim stał się tym kim był często miał styczność z głodem. Straż, która z nimi była otoczyła Kaina, by chronić pomijając Awel i Regane. O ile ryczerz zdążył chwycić Bryzę za dłoń to pani alchemik szybko zginęła w tłumie.
- Crystal widzisz gdzieś Regane?! - powiedział do pseudosmoczycy próbując przekrzyczeć wzburzony tłum. Ta wyciągnęła szyję w górę rozglądając się po okolicy. Po chwili wydała z siebie głośny skrzek. Kain spojrzał w kierunku w którym patrzyła Crys i szybko dostrzegł alchemiczkę nieopodal z jakimś zakapturzonym typem.
- Hej ty. Pójdziesz zapewnić jej ochronę. Natychmiast. - rzucił do jednego z "ochroniarzy". Drugiemu nakazał aby pozwolił służbie wydać resztę jedzenia jakie pozostało na wozie. To wszystko co mógł zrobić zanim skierowali się do pałacu, który znajdował się kawałek drogi. Już z daleka było widać, że nie jest w najlepszym stanie. Jedna z wież była do połowy zniszczona. W ścianach znajdowało się sporo dziur, część murów była po prostu zburzona.
- Coś mi mówi że czeka nas niełatwe zadanie - pomyślał patrząc na zamkowe mury
Awel
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 104
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Pirat , Złodziej
Kontakt:

Post autor: Awel »

Bryza została wepchnięta do wnętrza pałacu tuż przed tym jak strzegący go strażnicy zamknęli bramy. W holu bezpośrednio przy wejściu panował chaos. Grupki zbrojnych biegały to tu to tam, jakby do końca nie będąc przekonanymi co powinni robić. Dowódca wrzeszcał na wszystkich, usiłując zapanować nad sytuacją.
- Łucznicy na górę! Piechurzy do bramy! Zabezpieczyć wejście. Uformować ścianę tarcz! Wezwijcie mówcę. Niech przemówi do tej hołoty a jeśli tłuszcza nie ustąpi potraktować ich gorącą smołą i gradem strzał. Wyprowadzić lorda do sali tonowej! Ruszać się! Żwawo! – Grzmiały rozkazy, przy wydawaniu których barczysty mężczyzna wymachiwał swoim mieczem w wszystkie strony.
Prowadzący ich do miasta przewodnik nie był w stanie ukryć swojego podenerwowania. Wydarzenia na placu znacznie wymknęły się poza jego kontrolę, a Mroczny Lord zobaczył zdecydowanie za dużo niż planowali dla niego gospodarze. Co gorsza sądząc bo zamiarach straży pałacowej, zanosiło się na eskalację konfliktu. Jeśli żołnierze zaczną strzelać do zgromadzonych przed pałacem, szarpanina o żywność mogła przybrać skalę prawdziwego buntu.
- Miłościwy panie, powinniśmy już iść. Król czeka. – Nalegał ich przewodnik, chcący usunąć Kaina z centrum wydarzeń.
W końcu pojawił się mówca. Człowiek odpowiedzialny za załagodzenie konfliktu, uspokojenie mieszkańców i zawarcie rozejmu. Wysoki i chudy mężczyzna z ogorzałą od słońca twarzą ubrany był w jedwabie i złote ozdoby. Jak dla Awel już sam jego widok mógłby sprawić że głodni chłopi wpadną w szał.
- Odsuńcie się! – Oznajmił. – Dajcie mi przejść i przemówić do ludu. - Żołnierze nie poświęcili mu ani odrobiny uwagi. Cały czas byli skoncentrowani na odgłosach dochodzących za bramą. Nawoływano tam od zdrajców i ciemiężycieli, oskarżając rządzących o próbę manipulowania lordem. Domagano się by to lud mógł samemu rozmówić się z Kainem. Padały koment zachecajace do tego aby wyważyć bramę. Weilu też rzucało obelgi w stronę rycerza traktując go jako pupila obecnej władzy.
- O wielki władco – ponownie przemówił mistrz ceremonii - Racz wybaczyć te drobne niedogodności. Nasz kraj jest w stanie wojny. Do tego smok pustoszy nasze ziemię. Ludzie cierpią ale to normalna sytuacja. Władca musi przede wszystkim zapewnić im bezpieczeństwo, a nie zrobi tego jeśli nie będzie w stanie wyżywić armii. – Przekonywał – Zresztą sam ci to zapewne powie. Powinniśmy iść stąd czym prędzej.
Czarodziejka zdecydowała się wykorzystać okazję i fakt że w obecnym otoczeniu byłą praktycznie niewidzialna. Miejscowi ją ignorowali uważając za mało ważną. Strażnicy nazbyt przejmowali się wizją zbilżającej się potyczki, a rycerz … cóż na tego ostatniego nie mogła obecnie nakrzyczeć, ani tym bardziej radzić mu cokolwiek, o ile nie zostanie o to wcześniej poproszona. Podkopywanie fałszywego autorytetu Kaina nie przyniesie jej żadnych korzyści. Mogła za to nie niepokojona przez nikogo rozejrzeć się w sytuacji. Dyskretnie wskazała Kainowi na pobliskie schody, sugerując gestami że chce iść na górę i wyjrzeć na zewnątrz. Gdzieś tam została alchemiczka i mała smoczyca. Lepiej aby obie otrzymały stosowne ostrzeżenie o tym że nie powinny przebywać zbyt blisko wejścia do pałacu.
Awatar użytkownika
Regane
Szukający drogi
Posty: 36
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek - alchemik
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Regane »

- Dziękuję. - zdołała wykrztusić, potem ponownie zaniosła się kaszlem.
- Nie ma za co. - odpowiedział alchemik - Ty byłaś przy lordzie, prawda? Wiesz o co tam chodziło? W sensie, dlaczego ludzie w to uwierzyli? Przecież to było takie oczywiste... Czekaj, to też twoja robota?
- No... tak. Ale zrobiliśmy to dlatego, że on, znaczy lord... khy, khy... on jest otruty.
- Otruty? Czy wiesz, ile trudu i zasobów zmarnowali na jego przyjęcie? Dla jednej osoby? - zbulwersował się. - Czy...
- Ale...khy, khy... on jest kluczowy. Bez niego nijak nie nakłonicie smoka do pokoju. - przerwała mu.
- A w jaki sposób mógłby nam pomóc? - zapytał - Zatańczy przed smokiem, a ten go nie zje?
- To całkiem możliwe. Bo... widziałeś wczoraj zielonego smoka? To córka tego czarnego.
- Yhm, ale ja nadal nie rozumiem. - mruknął - objaśnij mi.
- Nie skończyłam. A więc ta zielona, chyba, a raczej na pewno zadurzyła się w rycerzu. Czarny smok zrobiłby dla niej wszystko, gdyby było trzeba. Teraz polecieli szukać dla niego pomocy. Więc rycerz mógłby być naszą kartą przetargową.
- Jeśli tylko nie zdechnie od trucizny - dokończył. - Znasz się na swoim fachu dość, żeby mi pomóc?
- Znam się lepiej od ciebie. - uśmiechnęła się.
- Wprost uwielbiam rywalizację - odparł, po czym podał jej rękę by mogła wstać.
- A jak wejdziemy do środka? - zapytała, patrząc na zamkniętą bramę.
- Jest drugie wejście. To z tamtej strony. - powiedział.
- Dobrze, zaczekaj na mnie chwilę. - powiedziała.

Ruszyła szybkim krokiem do zaniepokojonej Crystal. Łuskowata straciła Kaina z oczu i nie bardzo wiedziała co ma ze sobą zrobić. Regane zbliżyła się do niej z nadzieją, że pseudosmoczyca jeszcze o niej nie zapomniała. Gdy podeszła na odległość dwóch kroków zaczęła naśladować ruchy Kaina, gdy to on uspokajał stworzenie. Crystal mruknęła coś i tupnęła łapą.
- Chodź, zaprowadzimy cię do niego. Nie martw się. Chodź. - mówiła do niej cicho, by ją uspokoić. Ona w odpowiedzi skrzeknęła coś i opuściła łebek. - No chodź. Zaprowadzę cię.
Awatar użytkownika
Kain
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 53
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kain »

W końcu znaleźli się w pałacu choć określenie ruina bardziej pasowało Kainowi. Budowla była istnym obrazem nędzy i rozpaczy. Było widać że ledwo wiążą koniec z końcem. Rycerz zamyślił się odrobinę.
- Jak tak dalej pójdzie to lud rozniesie wszystko w drobny mak. - pomyślał drapiąc się po niewielkim zaroście. W pewnym momencie zauważył brak Crystal i Regane.
- Ej, ej... gdzie się podziały moja smoczyca i mistrzyni tortur? - powiedział czując, że powoli traci cierpliwość. Podszedł do niego strażnik którego wysłał w ramach ochrony dola pani alchemik.
- Bardzo mi przykro szanowny lordzie, nie byłem wstanie do niej dotrzeć - powiedział żołnierz spuszczając głowę. Kain westchnął. Powinien wysłać kilku żołnierzy zamiast jednego. Cóż teraz i tak było już za późno, pozostało mieć tylko nadzieję, że Crys w jakimś stopniu posłucha Regane i nie wpakują się w jakieś poważniejsze kłopoty.
- Zrobiłeś co w twojej mocy. Możesz odejść - powiedział do strażnika. W tym samym momencie pojawił się mówca, który był odstrojony jak błazen na paradę. Z pewnością nic dobrego jego pojawienie się nie przyniesie. Wojownik dostrzegł kątem oka, że Bryza chce się rozejrzeć trochę po zewnętrznych częściach zamku. W pierwszym odruchu miał jej zabronić jednak szybko zrozumiał w czym rzecz. Czarodziejka będąc na zewnątrz mogła łatwo wypatrzeć panią alchemik i Crystal oraz dać im jakieś ostrzeżenie. Prawdę powiedziawszy rycerz sam, by to zrobił gdyby nie musiał odstawiać tej szopki przed Karishenami. Dyskretnie kiwnął głową na tak, mając cichą nadzieję, że nikt nie nabierze podejrzeń. On sam nie mając większego wyboru, bez słowa ruszył za przewodnikiem prowadzącym go do sali tronowej
Awel
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 104
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Pirat , Złodziej
Kontakt:

Post autor: Awel »

Awel pożałowała swojej decyzji gdy tylko opuściła jedną z baszt i znalazła się na murach obronnych. Zgromadzony przed pałacem lud nie ograniczał się jedynie do szturmowania głównej bramy ale z równą zaciętością atakował żołnierzy zgromadzonych na murach. W obrońców ciskano kamienie i inne ciężkie przedmioty, używając w tym celu proc i specjalnych obrotowych miotaczy. Wraz z arsenałem pocisków w stronę strażników leciały też najróżniejsze przekleństwa, nazywające obrońców pałacu zdrajcami, łotrami, oszustami czy sprzedajnymi świniami. Na szczęście kapitan pałacowej gwardii zachowywał na tyle rozsądku by nie odpowiadać na ataki i nie zaostrzać i tak już napiętej sytuacji. Jego podkomendni czekali na rozwój sytuacji schowani za miejskimi fortyfikacjami. Liczyli ze przysłany im z pomocą negocjator uspokoi wzburzony tłum.
Niestety Bryza szybko przekonała się iż w Karishenie nie ma odpowiednich osób do rozmowy z pospólstwem. Do zadania tego wybrano pierwszego z brzegu lorda, zupełnie nie zważając na to że ów szczęśliwiec do tego typu pracy nie ma żadnych predyspozycji. Z swoją manią wielkości i przekonaniu że sam stoi ponad zwykłymi obywatelami , przysłany im człowiek zdawał się być najgorszym z możliwych wyborów. Co gorsza zgodnie z miejscowym zwyczajem arystokrata znaczył znacznie więcej niż kapitan straży, co oznaczało że w obecnej sytuacji to właśnie mówca przejął dowodzenie nad oddziałem łuczników.
- Co tak stoicie bando tchórzy! – Nawrzeszczał na żołnierzy – Ostrzelać tą hołotę i raz na zawsze wybić im z głowy pomysł podnoszenia ręki na swoich panów. – Zakomunikował, zupełnie zapominając o powierzonej mu funkcji.
- Ależ mój lordzie, jeśli zaczniemy strzelać do własnych poddanych nigdy nie uda nam się zapanować nad nastrojami panującymi w mieście – Próbował protestować kapitan.
- Nie pyskuj mi tu nędzny szczurze. Wydałem rozkaz więc go wykonuj!
- Panie! Tam są rodziny i znajomi naszych żołnierzy. Nie możemy z nimi walczyć. – Bronił się dowódca – Wywołamy tym bunt w własnej armii.
- Jak śmiesz odzywać się do mnie w ten sposób nędzny wieśniaku. Jeśli nie potrafisz wykonać powierzonych ci zadań to znajdę kogoś innego na twoje miejsce. Przeklęty zdrajco. – Mówca aż kipiał z gniewu, niezdarnie okładając żołnierza swoimi chudymi pięściami.
- Głupi durniu! – Nie wytrzymała Awel – Przysłano cię tutaj by załagodzić konflikt a nie wywołać chaos w całym państwie! Zacznij wreszcie myśleć!
- Kim jesteś dziwko że wtrącasz się do spraw swoich panów?! – Odpowiedział gniewnie mówca – Wyrzucić ją z pałacowych murów. – Oburzył się lord. Nagle jeden z kamieni rzuconych w stronę murów trafił nadętego szlachcica w skroń, sprawiając że zakrwawiony mężczyzna upadł wrzeszcząc przy tym wściekle.
- Zbić ich! Zabić ich wszystkich!
- Kapitanie, podstawili drabiny! – zakomunikował jeden z łuczników obserwujący mieszkańców zgromadzonych pod murami. – Ciągną też katapultę z zewnętrznych murów. Co mamy robić?
Zrozpaczony dowódca z całej siły ściskał swój miecz. Jakkolwiek nie chciał rozpoczynać potyczki ta ostatnia zdawała się być nieunikniona. Nie mógł też zlekceważyć rozkazów lorda chociaż ich wykonanie wiązało się z nieuchronną zagłada miasta. Awel uznała ze czas najwyższy wsiąść sprawę w swoje ręce.
- Negocjuj z nimi – Zwróciła się do dowódcy. – Powiedz że mroczny lord chce porozmawiać z przedstawicielami ludu i wysłuchać ich racji. Niech wytupują swoich delegatów których wpuścimy do twierdzy.
- Ale, ale … nie mogę decydować kiedy on jest z nami – kapitan wskazał na leżącego na ziemi lorda. Awel bez wąchania uderzyła arystokratę obcasem w ranę, sprawiając że mężczyzna stracił przytomność.
- A teraz? – Spytała dowódcę.
- Będą chcieli jakiś gwarancji bezpieczeństwa dla swoich reprezentantów.
- I dobrze. Powiedz ze w zamian damy im naszego lorda jako zakładnika. – Zaproponowała czarodziejka. Awel rozumiała że zarówno ona jak i żołnierz sporo ryzykowali. Narażenie się miejscowej arystokracji mogło ich sporo kosztować, a nie miała pojęcia jak wielką władze dano tu Kainowi i czy będzie on w stanie wyciągnąć ją z ewentualnych kłopotów.
Kapitan wspiął się na mury i przemówił do mieszkańców. Teraz nie mieli już odwrotu.
Awatar użytkownika
Regane
Szukający drogi
Posty: 36
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek - alchemik
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Regane »

- Co... - wykrztusił z siebie, gdy podeszła do niego z pseudosmoczycą u boku.
- Przyzwyczaj się. Cały dzisiejszy dzień starałam się zrozumieć o co w tym wszystkim chodzi. I ostatecznie stwierdziłam, że nie warto wszystkiego ogarniać umysłem.
- Dobra...dobra... - mruczał pod nosem. - Ale nie gryzie, prawda?
- Chyba nie. - posłała mu przelotny uśmiech. - Trzeba będzie ją odstawić do Kaina.
- Kaina? - zapytał, ale po chwili na jego twarzy ukazał się wyraz zrozumienia. - Lorda. - oznajmił.
Regane kiwnęła głową na znak, że ma rację. Teraz pozostawało tylko wejść do zamku i zabrać się do roboty. Praca nad odtrutką mogła potrwać, toteż trzeba było się za nią zabrać od razu. Tylko...
- A masz próbkę? - Zapytał, w pełni uświadamiając jej, że trucizna nadal była we włóczni leżącej teraz nie wiadomo gdzie. - Bez niej ani rusz.
- Wiem. Ale... - zawachała się. Z jednej strony gdyby teraz się przyznała, że zapomniała jej wziąć, pokazało by to jak bardzo jest nieporadna. A z drugiej strony... - Zapomniałam. Leży teraz gdzieś w miejscu, z którego odebrano lorda. To może ja po nią pójdę. - Zaproponowała, zdając sobie sprawę z własnej winy. Nie chciała tam sama chodzić o tej godzinie, jednak nie miała wyboru.
- Ja pójdę. - zaoferował się. - I nawet nie próbuj się sprzeciwiać, bo widzę, że jesteś wykończona. Idź tamtędy - wskazał jej drogę okrążającą mury. - Po lewej będzie wystającą skała z jaskinią. Owa jaskinia ma drugie wyjście w zamku. Gdy już będziesz w środku, poprosisz o poprowadzenie do rezydencji Mangonalla i zaczekasz tam na mnie. Dobra? - zapytał i nie pozwoliwszy jej odmówić szybko ruszył w stronę z której nadjechał orszak.
Awatar użytkownika
Kain
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 53
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kain »

Gdy Awel skierowała się na mury Kain został zaprowadzony do sali tronowej. Podobnie jak większość zamku była w nieciekawym sanie, ale prezentowała się najlepiej z całego zamku. Razem ze swoim przewodnikiem podszedł bliżej tronów na których zasiadali król i królowa. Oboje byli już w dość podeszłym wieku, jednak wyglądali całkiem zdrowo. Gdy tylko podeszli bliżej król wstał by powitać tak długo oczekiwaną pomoc.
- Witaj szlachetny mroczny lordzie. Cieszymy się że przybyłeś nam pomóc Jestem Wyzimir syn Anekina. - jak na mężczyznę w jego wieku król dobrze się trzymał był postawny i odziany w dość ubogie jak na jego status szaty.
- Cała przyjemność po mojej stronie wasza wysokość. Zwą mnie Kain - odpowiedział wojownik zdejmując hełm, po czym sztywno się ukłonił. W duchu skarcił się, że nie zapytał swojego mistrza jak się zachowywać na dworze królewskim. Miał nadzieję, że nie będzie musiał bawić się w kurtuazyjne gierki. Na jego szczęście król od razu przeszedł do rzeczy.
- Jak dobrze wiesz nasze ziemie nawiedza smok siejąc strach i zniszczenie. Próbowaliśmy sami zająć się problemem, jednakże nie mieliśmy szans w walce ze smokiem. Naszą sytuację pogarsza jeszcze zbliżająca się wojna z sąsiednim królestwem, przez co zostaliśmy zmuszeni do ograniczenia naszych funduszy na wojsko.
- Wiem o wszystkim. Kierując się tutaj widziałem, że ludzie głodują. Zakładam, że w tej chwili próbują wziąć szturmem zamek. Wiem, że wasza wysokość wysłał mówcę, by uspokoił wściekły tłum jednak mam wątpliwości czy ów człowiek sobie. Dlatego pozwoliłem sobie wysłać mojego doradcę, by go wspomogła w miarę możliwości. - odparł Kain. Miał nadzieje że Bryza sobie poradzi i że uda jej się odnaleźć panią alchemik i Crystal pośród tłumu. Królowa chyba zauważyła że się martwi bo zapytała go czy coś go trapi.
- Martwię się o moją smoczycę i mistrzynię tortur. Zostaliśmy oddzieleni zanim tu dotarliśmy. Kiedy ją ostatni raz widziałem była w towarzystwie zakapturzonego mężczyzny prawdopodobnie zielarza lub alchemika.
- Ah... mówisz zapewne o Mangonallu tutejszym alchemiku. Możesz się nie obawiać twoja towarzyszka jest z nim bezpieczna. Mangonall jest człowiekiem godnym zaufania. - powiedział król.
- Bardzo mnie raduje ten fakt. Jednak zanim cokolwiek uczynimy chciałbym poczekać na powrót Regane i Awel - odpowiedział Kain. Wyzimir zasępił się jednak nie sprzeciwił się prośbie rycerza.
- Kiedy będziesz gotów staw się do mnie - odparł tylko po czym wrócił na swój tron. Kain w duchu odetchnął. Postanowił udać się do Awel zobaczyć czy odnalazła Regane.
- Dziękuję wasza wysokość - powiedział ponownie się kłaniając, po czym opuścił komnatę w poszukiwaniu czarodziejki.
Awel
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 104
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Pirat , Złodziej
Kontakt:

Post autor: Awel »

- Dlaczego to tyle trwa? - Niecierpliwił się kapitan. Od chwili w której szturmujący pałac mieszkańcy zgodzili się na negocjację, minęła prawie godzina, a zgromadzeni pod murami ludzie w dalszym ciągu nie potrafili wybrać swoich przedstawicieli do dalszych rokowań. Zbici w zwartą gromadę zażarcie dyskutowali, przekrzykując sie wzajemnie, gestykulując, popychając i skacząc sobie do gardeł. Raz za razem wybuchała kłótnia, dochodziło do rękoczynów, po czym wewnętrzne targi zaczynały się od nowa.
- Łatwo jest wrzeszczeć i ciskać kamieniami na oślep - wytłumaczyła Awel - trudniej gdy trzeba zacząć samemu podejmować decyzję. A oni po pierwsze muszą ustalić to czego właściwie chcą, a mając już sprecyzowane żądania, wybrać tych którzy będą w stanie zapewnić ich realizację. Problem w tym że maja też świadomość jakie jest prawdopodobieństwo ze ci którzy wejdą do pałacu nigdy już go nie opuszczą.
- Przecież obiecałem im naszego mówcę jako zakładnika? - Dziwił się dowódca łuczników.
- Marna gwarancja. Poza tym pokaż mi władzę która lubi być szantażowana. - Odpowiedziała Bryza zajęta zakładaniem opatrunku na głowie arystokraty.
- Dlaczego w ogóle mu pomagamy? - Żołnierz wskazał na rannego człowieka.
- Martwy na nic nam się nie przyda. - Wyjaśniała czarodziejka, zastanawiając sie jednocześnie w jaki sposób wpakowała sie w obecne tarapaty. Nie nawykła do pomagania ludziom. To przez Kaina zaczęła robić te wszystkie durne rzeczy zamiast troszczyć sie tylko i wyłącznie o siebie. Towarzystwo rycerza zdecydowanie źle na nią działało i nie prowadziło do niczego dobrego. Awel postanowiła ze gdy tylko zyska ku temu okazję, ucieknie jak najdalej od miejscowych problemów pozostawiając Kaina i alchemiczkę na łasce ludu Karishenu.
- Jesteśmy gotowi! - Zakomunikowali przedstawiciele mieszczan.
Nareszcie.
- Otworzyć bramę! - Rozkazał kapitan dając przy tym znak dwójce swoich podkomendnych by podnieśli mówcę i wraz z nim udali się porozmawiać z ludem. - A ty pójdziesz z nami. - Zwrócił się do Bryzy. - Jeśli mam zawisnąć za przekazanie lorda w ręce buntowników to będziesz za to odpowiedzialna i podzielisz ze mną jedną belkę.
- Przecież to mówca. Nie może pertraktować z ludem stojąc na zamkowych murach. Po prostu musiał wyjść do tłumu by przemówić mu do rozsądku. - Nie dała zastraszyć sie czarodziejka, cały czas wypatrując nadejścia swojego rycerza. Miała nadzieję że Kain zainteresuje się wreszcie sytuacja pod pałacowa bramą.
Trójka strażników, ranny mówca i Bryza wyszli przed zamkowe mury na spotkanie negocjatorów. Jako swoich przedstawicieli mieszczanie wybrali czworo mężczyzn i jedną kobietę. Sadząc to ubiorach byli to przedstawiciele najważniejszych profesji w mieście. Awel dostrzegła starszego medyka, chudego kupca, barczystego kowala, piekarza i uzbrojoną dziewczynę, co do której nie była w stanie określić profesji.
- Co to ma być? - Oburzony kowal wskazał na rannego mówcę. - Nie było mowy o martwym zakładniku.
- Zapewniam że jest żyw i pełen werwy o czym tylko przekonacie sie jak raczy odzyskać przytomność. - Zapewniła Awel.
- Nie wezmę odpowiedzialności za to że sie wykrwawi i zginie.
- Nie? Chcesz powiedzieć że nasz mówca natknął sie na swobodnie szybujący kamień? Oczywiście ze będziecie odpowiedzialni za jego śmierć więc radziłabym zatroszczyć sie o tego człowieka do czasu waszego powrotu.
- Zgadzamy się. - Przerwał dyskusję medyk. - Ale nie widzę wśród was kapitana straży. Jak zatem chcecie zapewnić nam bezpieczną drogę do pałacowych komnat?
- Jak to ... -dziwiła się Bryza wskazując na stojącego obok niej dowódcę.
- Przepraszamy na chwilę - wtrącił łucznik. po czym szepnął do Awel - Jestem tylko dowódcą bramy. Nie mam wpływu na to co czeka nas w samym pałacu.
- Cudownie. Jest jeszcze coś o czym nie raczyłeś mi powiedzieć? - Sarkastycznie podsumowała czarodziejka.
Awatar użytkownika
Regane
Szukający drogi
Posty: 36
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek - alchemik
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Regane »

Stała tak jeszcze chwilę, obserwując oddalającego się chłopaka. Po chwili zniknął gdzieś za skałą.
Właściwie to wybieranie się do mocno podejrzanych jaskiń po ostatnich przygodach jakoś do niej nie przemawiało. Mimo całkiem sensownej propozycji wolała raczej trzymać się bramy, która z całą pewnością prowadziła do miasta. Po przejściu przez portal, które wymusiła na towarzyszach nie miała specjalnego zaufania do tajnych przejść.
Crystal mruknęła cicho coś po swojemu i potrząsnęła łbem. Mała była zniecierpliwiona nieobecnością rycerza, do którego chciała najpewniej z powrotem trafić.
- No cóż... - za stanowiła się. Mały smok nie był do niej specjalnie przywiązany i gdyby naprawdę się zaniepokoił, to pewnie przeleciałaby nad bramą lub murami, nie bacząc na to, iż mieszkańcy są szczególnie wyczuleni na latające nad ich miastem smoki. Pewnie jej własne protesty zostałyby całkowicie przez małą zignorowane, a wkrótce tłuszcza świętowałaby zwycięstwo nad ich pierwszym smokiem. Przynajmniej tyle byłoby pożytku. Ale w takim wypadku, rycerz mógłby nawet dostać ataku szału i zacząć miotać tą swoją dziwną energią na wszystkie strony. Pozostawało jej więc tylko szybkie zaprowadzenie smoka do miasta drogą podziemną. - No to chodźmy. - powiedziała do pseudosmoczycy.
Jaskinia, którą jej wskazano była w rzeczywistości niewielką szczeliną w wystającej s suchej ziemi skale. Z podręcznika do geologii wiedziała, że skała może być wypiętrzoną w tym miejscu częścią podłoża, a szczeliną w niej prowadzić niezmiernie głęboko. Jednak szerokość szczeliny wydawała się zbyt mała, by pomieścić Crystal.
- Chyba się nie przeciśniesz. - powiedziała do niej i zadecydowała, że jednak poczeka tutaj na Mangonalla. Wszechświat miał chyba jednak inne plany, bo smoczyca zaczęła sprawdzać rozmiar otworu, a po chwili uznawszy że ten jest zadowalający zaczęła przeciskać się do środka, szybko rozdrapując boki przejścia. Ostatecznie, po paru minutach jej ogon zniknął gdzieś w środku. Alchemiczka, nie mając już żadnego pretekstu by zostać, wgramoliła się za nią do środka.
Awatar użytkownika
Kain
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 53
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kain »

Przewodnik Kaina wyprowadził rycerza na pałacowy dziedziniec. Od razu zauważył poruszenie pod główną bramą, więc czym prędzej skierował tam swoje kroki. Wśród zbrojnych dostrzegł Bryzę i od razu skierował się do niej.
- Coś przegapiłem? - spytał podchodząc do czarodziejki - Zauważyłaś Regane i Crystal? - dodał półszeptem gdy był wystarczająco blisko. Jego pojawienie wywołało poruszenie wśród żołnierzy, rannego mówcę i przedstawicieli ludu, którzy nie patrzyli przychylnie na niego. Cóż, widać, że Awel zajęła się także rozwścieczoną ludnością.
- Chyba jej nie doceniałem - pomyślał delikatnie się uśmiechając. Zachował to spostrzeżenie dla siebie. Wolał nie chwalić dnia przed zachodem słońca. Jeszcze nie do końca ufał Bryzie i miał przeczucie, że gdy zrobi się gorąco znowu ucieknie, ratując swoje życie.
- Jak się ma sytuacja? - zwrócił się w końcu do kapitana oczekując konkretnych informacji.
Awel
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 104
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Pirat , Złodziej
Kontakt:

Post autor: Awel »

Negocjatorzy wybrani przez lud początkowo zachowywali sie nieufnie i podejrzliwie, wyraźnie zdradzali podenerwowanie sytuacją w jakiej się znaleźli, z dystansem odnosząc się do Awel, strażników i innych mieszkańców zamku. Jednak wraz z pojawieniem się Kaina wszystko się zmieniło. Wyczuwając okazję oraz przychylność jaką okazywał i lord od razu przykleili się do niego, zarzucając swoimi problemami. "Kiedy skończy się wojna?". "Czy smok odejdzie". "Dlaczego władcy nie dzielą sie z nami żywnością?", "Ile ciężkiej pracy mają jeszcze wykonywać nasze córki i jaki los spotkał synów siłą wcielonych do armii?", "Czemu nikt nie przejmuje sie głodem, zarazą i nieszczęściem jakie spotyka mieszkańców?". Ktoś nierozważny spytał nawet czy Karishen odzyska dawną należna mu pozycję.
- Litości, nie chcecie prowadzić tak ważnych rozmów pod pałacową bramą? - Przerwała im Bryza, nakazując gestami przedstawicielom gminu by weszli do wnętrza pałacu - Jestem pewna że Mroczny Lord przyjmie was w swoich komnatach. - Awel spojrzała pytająco na Kaina i towarzyszącego mu arystokratę. Z ich min łatwo wyczytała że jednak się pomyliła. Najwyraźniej rycerza nie chełbiono tu na tyle by ofiarować mu prywatne kwatery.
- Twój lord ma zadanie do wykonania i nie powinien tracić czasu na jakieś bzdury. Im szybciej pokona smoka tym dla was lepiej. - Szlachcic rozwiał wątpliwości czarodziejki. - Nie ofiarowano mu pokoju gdyż jako rycerz nie potrzebuje wygód. A tym bardziej nie zamierzamy służyć gościnnością dla tej piątki obszarpańców.
- Wyrzucicie tych pięcioro to w zamian wlezie tu pięć tysięcy wygłodniałych wieśniaków czekających obecnie pod murami - Usiłowała wykłócać się Awel.
- W takim razie będzie tu pięć tysięcy trupów. - Wtrącił żołnierz eskortujący Kaina. Sądząc po lśniącej zbroi i płaszczu, ów strażnik zajmował znacznie wyższą pozycję w wojskowej hierarchii niż dowódca łuczników. Ten ostatni zresztą nie odważył się zaprotestować. Bryza uznała że wszelkie dyskusje z miejscową władzą są stratą czasu. W czasach gdy żyli pod opieką smoka, mieli wszystko, a teraz nie potrafili poukładać sobie struktur państwa. Swoich poddanych władza traktowała jako zbędne gęby do wyżywienia, zapominając ze to z ich pracy pałacowi żyją sobie w dostatku. Jeśli chce się targować potrzebowała lepszych argumentów. Odciągając na stronę dowódcę łuczników spytała mężczyznę:
- Ta wysoka wieża, czy to w niej władca gromadzi zapasy żywności?
- Tak, ale zapomnij o tym. - Kapitan łatwo odkrył zamiary Awel - Wprawdzie broni jej tylko dziesięcioro strażników, jednak jest to budynek nie do zdobycia. Wejście do niego jest tylko od wewnętrznej strony pałacu. Mury są wysokie i śliskie, a w wąskich oknach zamontowano grube kraty. Mieszczuchy nigdy nie zdołają zdobyć spichlerza.
- Oni nie. Ale my jesteśmy już w środku, co oznacza ze połowę pracy mamy za sobą. - Czarodziejka zwróciła się do Kaina. Mając w ręku kluczowy element tego sporu, mogliby zmusić do dialogu zarówno rządzących jak i buntowników. Licząc sprzyjającego im kapitana i piątkę mieszczan, ona i rycerz mogli pokusić się o sforsowanie obrony i zajęcie magazynu z żywnością.
Zablokowany

Wróć do „Szepczący Las”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość