Zrujnowana Warownia[Nieopodal zamku] Trauma

Wielka, zrujnowana twierdza usytuowana na porośniętym przez sosny wzgórzu, co podkreśla jej monumentalność. Dawno opuszczona ze względu na niebezpieczną okolicę. Wszędzie można dostrzec różne zwierzęta szukające w niej schronienia. Można tez tutaj spotkać różne zjawy, zazwyczaj niegroźne. Zamieszkana przez Arorma.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Aaliya
Szukający Snów
Posty: 151
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje: Włóczęga , Kurtyzana , Złodziej
Kontakt:

[Nieopodal zamku] Trauma

Post autor: Aaliya »

Przebudziła się. Słyszała bicie własnego serca. W głowie jej huczało. We śnie przemawiały do niej tajemnicze, nieznane głosy. Bała się ich. Pragnęła, gorąco pragnęła, żeby dały jej spokój. Zacisnęła usta. Rozejrzała się. Leżała na mało żyznej, zniszczonej glebie. Miała podartą suknię, umorusane nogi i pustkę w głowie. Czuła, ba! wiedziała, że ktoś zrobił jej krzywdę, wykorzystując stan nieobecności ducha- znaczy, nieprzytomności. Bolało ją całe ciało, a najbardziej krocze. Była pewna, że została zgwałcona.

Nie wiedziała, gdzie jest. Nie wiedziała, kim była tajemnicza postać w pelerynie, która ją tu zostawiła. To nie mógł być Rotohus... Na wspomnienie upadłego anioła, pokusa gorzko zapłakała, chowając twarz w dłoniach. Wtem zorientowała się, że przez jej wskazujący i środkowy palec zawieszony jest bursztynowy wisiorek niewielkich rozmiarów. Zbadała jego fakturę, przyjrzała się kształtowi i głęboko zastanowiła się, co może oznaczać.

Miała nadzieję, że pozna odpowiedzi na dręczące ją pytania. W tym celu musiałaby się udać do czarodzieja. Nie miała sił na wędrówki, tym bardziej, że jej największe rany, w szczególności zadrapania na brzuchu i nogach, jeszcze się nie zagoiły.

Jej wygląd pozostawiał wiele do życzenia. Zmierzwione, lepkie włosy układały się w fale. Lubiła swój jasny kolor włosów, to ją odróżniało na tle innych pokus. Teraz były brudne, gdzieniegdzie nawet pojawiało się w nich błoto lub pajęczyny. Buty. Nie miała ich. Dostrzegła ślady po sznurze na kostkach. Musiała długo być więziona. Skrzydła nietoperza nie przypominały teraz skrzydeł w żadnym razie. Były podziurawione i doszczętnie zniszczone. Sięgnęła ku nich dłonią pozbywając się jednym, zdecydowanym ruchem ich strzępek. Nie był to dla niej problem. Liczyła, że wkrótce wyrosną nowe, a jeśli nie, tym lepiej. Wolałaby przypominać kogoś w rodzaju człowieka, ewentualnie wampira. Skrzydła ją tylko oszpecały i sprawiały, że łatwo ją można było rozpoznać. Dlatego tak często przemieniała się w kogoś nieszkodliwego. Teraz nie miała na to siły. Była wyczerpana psychicznie, chociaż ciało stopniowo dochodziło do siebie.

Gdyby tylko ktoś, ktokolwiek się przy niej znalazł... Może nie byłaby taka skołowana i wiedziała, co się dzieje. Może ktoś uzmysłowiłby, gdzie właściwie jest i czy to miejsce jest groźne. A może ktoś po prostu wręczyłby jej kubek z zimną wodą.

Czuła, że siły ją opuszczają. Nie chciała umierać. Nie teraz. Musi się koniecznie dowiedzieć, kto ją porwał. Kto za tym stoi. Nie spocznie, póki nie dopadnie tej istoty i nie spojrzy jej prosto w oczy, wymierzając karę.

Próbowała przypomnieć sobie ostatnie zdarzenia. Karczma. Dużo gości, z czego większość to mężczyźni. Gwar, chaos, krzyki podpitych klientów. Jej myśli skupione ku Rotohusowi. Gdzie jest, czy już śpi? Czy dobrze zrobiła zostawiając go samego? Nie daje jej to spokoju, rusza w kierunku swojej komnaty. Przedtem przyrządza posiłek dla upadłego anioła. Puka. Cisza. Ponawia czynność drugi raz. Również cisza. Chwilę jeszcze stoi, a gdy już ma wejść, słyszy w końcu jakieś odgłosy. Walka. Ktoś w jej pokoju toczy walkę na śmierć i życie. Wiedziała, że musi interweniować. Odwraca się, szukając pomocy. Ale nie ma żywego ducha. Przerażające, nikt jej nie usłyszy. Nikt nie zdaje sobie sprawy z tego, że grozi jej niebezpieczeństwo- prócz samej Aaliyi. Nie zdążyła zareagować, gdy zakapturzona postać staje przed nią. Ostatnim wspomnieniem jest błękitna smuga światła uformowana w kulę zmierzająca ku jej piersi, raniąc dotkliwie. Osuwa się na podłogę, bezwładna i nieświadoma tego, co ją czeka.

Stop. Dalej nie chce o tym myśleć. Nie ma odwagi zadać sobie pytania, co się stało z Rotohusem. Gdzieś w głębi jej podświadomości przebiegają myśli przywołujące go. Jeśli żyjesz, daj mi jakiś znak... Jakikolwiek, chociażby gwałtowniejszy podmuch wiatru. W tym samym momencie wiatr rzeczywiście mocniej zawiał, odsłaniając posiniaczone kolana. Uśmiechnęła się przez łzy i zawyła, niczym zaszczuta zwierzyna:

- Ratunku! Niech mi ktoś pomoże!!!
Awatar użytkownika
Hagmomir
Zbłąkana Dusza
Posty: 6
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Hagmomir »

Krasnolud pokręcił głową stwierdzając, że nie będzie nawet sensu sięgać po topór, żeby wyrównać szanse tej walki powinien odrąbać sobie obydwie ręce, i jeszcze najlepiej odejść swoją drogą.
- Więc dajesz nam swoje pieniądze i sakwy, a my w zamian pozwalamy Ci odejść. Proste, prawda Jona? - bandyta spojrzał na swojego towarzysza, który wyszczerzył przegniłe, niemalże brązowe zęby.
- Synek. - westchnął krasnolud. - Jeśliś nie chcesz mojego buta w swojej brudnej, zapchlonej rzyci, to zejdźże mi z drogi, nim cierpliwość stracę. - strzelił knykciami przy rechocie dwójki mężczyzn. Mogli mieć ramiona jak bochny chleba, ale wciąż nie byli krasnoludami.
- Wiesz, sądzę, że wybijemy ci to z głowy pałkami. - powiedział łysy uderzając ołowianym tłukiem o wnętrze dłoni, jego towarzysz dzierżył duży, prowizoryczny młot a długim trzonku. Prosta i zabójcza broń. - A potem zabierzemy sobie wszystkie twoje rzeczy, konusie.
- Taaaak, taakm,żeś dobrzm mu prawiszm Glaco! Wsyssko żem mu zabierem.- zarechotał sepleniąc jego towarzysz, a krasnolud wywrócił oczami, głupota sytuacji była poniżająca. Oni naprawdę sądzili, że są w stanie poradzić sobie z krasnoludem...
Nagle w przebiciu między drzewami zabrzmiał krzyk, częściowo zagłuszony przez odległość i mamrotanie dwójki zbójców.
- Żem słyszał, też żeś słyszał? - zbój zwany Joną rozejrzał się, pobijając wszelakie rekordy w dyscyplinie głupiego ryja, głównie dlatego, że obracał się całym ciałem.
- Nie mam na to czasu... - burknął krasnolud, chwytając z zamachem Glacę od spodu za krocze i zaciskając dłoń z całej siły, słysząc najpierw dźwięk, jakby ktoś zdeptał mysz a potem mięsne, mokre chrupnięcie. Po którym bandyta zapiszczał jak karczemna dzierlatka, strzelona prawicą w jędrny zadek. Dla pewności spróbował go podnieść zaciskając dłoń mocniej, a potem zabrał ją pozwalając byłemu już mężczyźnie, a obecnemu eunuchowi zwinąć się w kłębek na ziemię, odwrócił się i zamaszystym sierpowym uderzył zamierzającego się młotem Jonę prosto w żebra rzekome, które pękły z suchym trzaskiem, chwile potem podobny cios spadł na jego mostek, a następny sierpowy cios trafił mężczyznę w nieogolony podbródek, gdy z jękiem zwijał się, chwytając dłońmi za brzuch.
Odsunął się nim drugi zbójca padł na twarz płacząc z bólu i plując krwią oraz szczątkami zębów.
Krasnolud ocenił z satysfakcja dzieło zniszczenia, drapiąc się z szorstkim dźwiękiem po brodzie.
- Ha! - parsknął i nagle przypomniał sobie o krzyku, dałby się w zad kopnąć, że to był kobiecy głos. - Niewiasta w opałach... - mruknął na odchodne kopiąc jeszcze zbója w zad i przedzierając się mocnym ruchem przez krzaki rosnące niedaleko ścieżki.
Był przekonany, że mniej więcej z tego kierunku brzmiał krzyk, mógł się mylić, ale teraz miał czas by spokojnie to sprawdzić.
Awatar użytkownika
Aaliya
Szukający Snów
Posty: 151
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje: Włóczęga , Kurtyzana , Złodziej
Kontakt:

Post autor: Aaliya »

        Aaliya postanowiła, że nie może dłużej leżeć sobie, obok sterty przegniłych kamieni, jak gdyby nigdy nic. Musiała znaleźć osobę, która, po pierwsze, powie jej, czy bursztynowy wisiorek ma jakąś moc, po drugie, udzieli jej informacji co do miejsca przebywania Rotohusa. Gdyby tylko wiedziała, co się z nim stało. Wstała zatem nadal lekko ogłuszona i otumaniona czarną - jak myślała - magią. Zapomniała na chwilę o ranach, ale opadając bezsilnie na wystający pniak i obijając sobie kość ogonową, zaklnęła rozczarowana i pokonana swoją niedyspozycją. Nienawidziła zakapturzonej postaci oraz tego, że chyba pozbawiła ją mocy magicznej. Próbowała ze wszystkich sił wyprodukować moc, dzięki której rany szybciej się zagoją- bezskutecznie. Próbowała przemienić się w człowieka czy stać się niewidzialną - nic z tego. Czuła się jak zwykły śmiertelnik. Nie była w stanie przywołać do siebie Weny, nie potrafiła posłużyć się Magią Demonów. Chciała koniecznie przejrzeć swoje oblicze w wodzie, jednak w pobliżu nie było żadnego strumyka. Rozejrzała się. Ujrzała przed sobą zrujnowany zamek, w którym prawodpodobnie ktoś kiedyś mieszkał. Pomyślała, że jeśli wejdzie do środka, być może w jednej w komnat, przy toaletkach znajdzie lusterko. Jak pomyślała, tak też uczyniła zupełnie nieświadoma, że dwoje krasnoludów zmierza jej na ratunek. W końcu, jej zdolność czytania w myślach nie dawała o sobie znaku. Wchodząc wewnątrz twierdzy, ujrzała przed swym zalęknionym obliczem wielką salę balową (czy lepiej powiedzieć: coś, co niegdyś przypominało salę balową). Rozpoznała ją po wielkości komnaty, a parkiet, mimo że był zniszczony, zdawał się być wypolerowany. Pod sufitem zawieszony był przeogromny żyrandol z tysiącem malutkich świec. Wokół nie było żywego ducha. Przeszła przez salę osiągającą blisko trzydziestu metrów. Dalej był korytarz prowadzący do sali bankietowej. Na środku komnaty stał długi brązowy stół. Pokój był raczej skromnie urządzony. Kilkanaście metrów dalej znajdował się mały, uroczy pokój z łóżkiem z baldachimem i właśnie toaletką. Gdy Aaliya przejrzała się w zabrudzonym lustrze, nie potrafiła wydobyć z siebie ani słowa. Jej do niedawna bordowa suknia z gorsetem przypominała teraz łachmany. Twarz przypominała kogoś obłąkanego, który stracił wszystko, co kochał. W istocie tak było... Westchnęła i ruszyła dalej, szukając łaźni.
Ostatnio edytowane przez Aaliya 11 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Hagmomir
Zbłąkana Dusza
Posty: 6
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Hagmomir »

Kopniakiem pozbył się gałęzi zawieszonej w gęstych krzakach, z sapnięciem wydostając się an fragment odsłoniętej przestrzeni. Rozejrzał się, dając głowę, że krzyk dobiegał mniej więcej stąd. Był na siebie też zły, że przebicie się przez chaszcze zajęło mu aż tyle czasu, niestety z takim wzrostem nie dało się wszystkiego przeskoczyć. Podszedł kilka kroków do miejsca gdzie podłoże było widocznie skotłowane. Przykucnął, rozglądając się po ziemi, zauważając w końcu strzęp ubrania. Sięgnął po niego i podniósł do nosa, materiał był przesiąknięty zapachem potu, krwi i zmęczonego ciała. Zmarszczył krzaczaste brwi i wzrokiem spojrzał na ścieżkę, utworzoną z rozgniecionych roślin i poruszonego piachu. Wstał, opierając dłonie na kolanach i kładąc dłoń na trzonku topora ruszył przed siebie. Już dzisiaj miał starcia z amatorami cudzej własności, miał nadzieję nie trafić na następnych, tym razem bardziej rozgarniętych

Po krótkiej chwili dostał się na wjazd prowadzący na dziedziniec. Szedł plecami przy ścianie, obserwując uważnie otoczenie, w takim miejscu łatwo było wpaść w pułapkę.

Ku swojemu zdziwieniu stwierdził, że twierdza albo było naprawdę kompletnie opuszczona, albo nie zastawiono zasadzki. Pchnął drzwi, mimo tego, ze były uchylone, skrzypnęły krótko. Znalazł się wewnątrz, klimat panujący w murach był wilgotny i cuchnął przeminiętym czasem.
Ruszył przed siebie, trzymając dłoń na toporze, by w razie czego mógł go szybko użyć.
Awatar użytkownika
Aaliya
Szukający Snów
Posty: 151
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje: Włóczęga , Kurtyzana , Złodziej
Kontakt:

Post autor: Aaliya »

        Udanie się do twierdzy było złym pomysłem. Nie dotarła do łaźni. Miała jak najszczersze chęci- zamierzała obmyć rany i zwyczajnie poczuć się świeżo i zdrowo w wyniku kąpieli. Nie była pewna, czy będą dogodne warunki w tej zrujnowanej warowni do tego typu czynności.

        Nie miała siły iść dalej. Ostatnie siły uleciały z niej tak nagle, że nawet nie zarejestrowała chwili, w której osuwa się bezwładnie na podłogę, niczym marionetka. Straciła nadzieję, że ktoś udzieli jej pomocy. Czuła, że bezwzględna kostucha z kosą zbliża się do niej.

Upłynęła godzina. Aaliya, jakby odmieniona, wstała. Nie czuła, że odzyskała wszystkie moce, ale przynajmniej czuła, że ja ma. Miała sen, w którym pewna istota pouczyła ją, że powinna teraz oszczędzać siły, a magia sama do niej wróci. Poczuła się lepiej, mimo złego stanu psychicznego, postanowiła opuścić dziwną krainę, w której została porzucona, jak pies.

Ciąg dalszy: Aaliya
Ostatnio edytowane przez Aaliya 11 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Metatron
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 88
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Pradawny - Czarodziej
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Metatron »

Przestrzenny kolaps ogarną sferę o promieniu czterech metrów po prostu połykając cała przestrzeń w ułamku sekundy, zapadając się do środka i zbliżając do siebie obszary na jego przebacz tworząc dziwne połączenia. Ktoś na parę sekund ukradł kawałek wszechświata.
W przeciągu następnych dwóch sekund materia geometrii eksplodowała, zmarszczyła się, a kolaps przestrzenny został odwrócony, wszystko znalazło się na swoim miejscu poza pojawieniem się w danym miejscu Metatrona oraz trzech osób jego świty. Cały proces przebiegał w doskonałej ciszy, zawirowania powierzchni świata nie wywołały faktycznego ruchu materii więc i nie było dźwięku przemieszczanej ziemi, powietrza gwałtowanie wypełniającego próżnię (gdyż ona nie powstała) czy odpryskujących kamieni. Pradawny był zbyt biegły w swej sztuce, zbyt dokładny w teleportacjach i zbyt niechętny do zwracania na siebie dodatkowej uwagi. Teraz natomiast bezustanny rytuał teleportacji musiał się powtórzyć, już nie magiczny. Dwaj rośli mężowie położyli lektykę na podłodze, jeden z nich kucnął przymykając oczy, oddychając głęboko aby nie zwymiotować, drugi oparł czoło o zimny mur i obojętnie powtarzał jakąś starą rymowankę uspokajając skołowany blędnik. Zohara wycierała twarz maga ze śliny którą zdążył się popluć podczas wypowiadania finalizacji zaklęcia, a ta zwartym strumieniem ciekła po brodzie. Trzeba przyznać, że skupiwszy się na przeniesieniu w głąb budynku pradawny nie poświęcił zbytniej uwagi pasażerom. Powietrze był zimne, nieprzyjemne, śmierdzące. Pojawili się w jednym z korytarzy warowni. Zohara nakryła go dokładnie kocem. Milczał, ciężko oddychało się mu tutaj stęchłą wonią, tępy ból drążył płuca czarodzieja. Przymknął oczy w wyraźnym wysiłku, słyszał wodę skraplającą się na ścianach, samozrywającą w szenilach ścian, kamienie pękające z każdym rokiem pod jej niszczącym wpływem.
-Kto by pomyślał, że szukałem akurat... - nie dokuczył, zrobił przerwę jakże charakterystyczną dlań na złapanie oddechu. -...tutaj. Straszny tu przeciąg, chodźmy do jakieś sali.
Dwaj tragarze zapewne zgodzili się z tym z uśmiechem ulgi, zupełnie nie odpowiadało im przebywanie w tym miejscu. Zielarka jeszcze raz z troską otarła twarz czarodzieja, poprawiła koc oraz podała mu kubek wody, dziś udało się mu nawet wypić bez rozlewania. Przymknął oczy, rozluźnił ciało i pozwolił nieść go na lektyce w głąb korytarzy.

Nie minęło wiele czasu gdy zrezygnowany Metatron ze świtą po raz kolejny, poświęciwszy kwadrans na przygotowanie, teleportował się i swych towarzyszy dalej. Z wyprawy wyszli z pustymi rękoma i... Grypą przemarzniętego czarodzieja.

Ciąg dalszy: Metatron
Zablokowany

Wróć do „Zrujnowana Warownia”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości