FargothPlaga.

Miasto położone na granicy Równiny Drivii i Wschodnich Pustkowi, jedno z głównych miast środkowej Alarani, położone na szlaku handlowym, prowadzącym przez Opuszczone Królestwo aż do Wybrzeża Cienia.
Zablokowany
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Plaga.

Post autor: Feyla »

Feyla dyszała ciężko, poprawiając trzymany w dłoniach kowalski młot. Raz jeszcze uważnie rozejrzała się po kuźni, która to obecnie wyglądała jakby przebiegło się po niej stado Minotaurów. Większość mebli i sprzętów było poprzewracane. W ścianach widać była dziury, spowodowane jej niecelnymi uderzeniami, kilka masywnych belek wyznaczało obecnie nową definicję pionu, z sufitu sypał się pył, a co najgorsze, porozrzucane luźno klatki w dalszym ciągu pozostawały puste. Tymczasem plaga szkodników grasowała sobie w najlepsze. Kowalka nie miała pojęcia czym są owe stwory. Po trochu przypominały szczury skrzyżowane z królikiem. Pojawiły się nagle i grasowały wszędzie, nic sobie nie robiąc z pomysłowości najlepszej konstruktorki pułapek w całym Fargoth. Nawet jeśli któregoś dało się schwytać, sekundę później znikał, z uśmiechem wymalowanym na pyszczku materializując się kilka stóp obok.
- Para i popiół. Mam dość! Będziesz tak siedziała czy planujesz mi pomóc? - z nieukrywaną pretensją Feyla zwróciła się do swojej sowy, nie posiadającej własnego imienia, za to mającej tu status czeladnika. Jakby nie patrzeć ptak był drapieżnikiem, a polowanie na futrzaste gryzonie powinno być u niego naturalnym odruchem, jednak widząc furię swojej właścicielki, połączoną z chaotycznym wymachiwaniem dwuręcznym młotem, Sowa słusznie uznała, że lepiej zrobi jeśli przeczeka ten napad złości. Poza tym wciąż nie mogła podjąć decyzji czy rzeczywiście chce zjeść to „dziwne coś”. - Zrób coś zanim te łajzy zeżrą nasze zapasy!
Kowalka co prawda nie byłą w stanie samodzielnie powstrzymać plagi, ale przynajmniej mogła ukarać osobę za nią odpowiedzialną. Tak się składało, iż akurat tego jegomościa zawczasu zamknęła w swojej szafie. Wszystko zaczęło się dość niewinnie. Zwykły wóz, jeden z wielu typowych używanych przez handlarzy, najechał na kamień, krzywiąc przy tym ośkę, wskutek czego właściciel furmanki był zmuszony skorzystać z pomocy kowala. Oczywiście jak każdy w takim przypadku, zanim powierzył swój sprzęt w ręce fachowca, nieznajomy musiał biadolić na temat konieczności zachowania ostrożności i zwróceniu szczególnej uwagi na cenny ładunek. Bla, bla, bla, pustosłowia i tyle. „Jak chcesz się pan pieścić, to nie od kuźni lecz do zamtuza” - zdecydowała Feyla, po swojemu zabierając się do pracy. Dla dziewczyny było oczywiste, że skoro pojazd i tak był uszkodzony, to kilka kolejnych, delikatnych wstrząsów nikomu już nie zaszkodzi. Rzemieślniczka zakończyła właśnie karkołomną procedurę podniesienia i ustabilizowania pojazdu, gdy nagle z jego wnętrza gromadnie zaczęły wyskakiwać białe myszy. I to przed południem! Skandal!
Tak jak nie patyczkowała się z wozem, tak również z woźnicą nie zamierzała bawić się w ceregiele, siłą wywlekając mężczyznę z schowka i przyciskając jego chuderlawe ciało do ściany.
- Co to za szpetne paskudy!?
- Tttto … magiczne arratoi - wybełkotał handlarz.
- Że co? - Kowalka, która nie była zbyt biegła jak chodzi o znajomość gatunków fauny, nagle zdała sobie sprawę, iż sama nazwa niewiele jej powie. Zresztą wcale nie chciała dowiadywać się o intruzach w swojej kuźni nic więcej poza tym jak je złapać i ubić. Mimo wszystko w tym przypadku przeważyła wrodzona żyłka do interesów.
- Po cholerę ktoś miałby chcieć kupić coś takiego? - Próbowała dowiedzieć się Feyla.
- Są dość cenne…
- Potrafisz je wyłapać? - Mina kowalki jasno sugerowała, że jeśli owe stworzenia lada chwile nie wyniosą się z jej przybytku to zrobi się naprawdę zła. A przy tym wie doskonale kto poniesie tu konsekwencje.
- Ja… tylko nimi handluję. Nie jestem myśliwym.
- Czym żywią się te małe gnojki?
- Wa-wa-warzywami. Gggłównie - odpowiedział trzęsący siej jak galareta handlarz.
Kowalka z satysfakcja przyjęła tą informację. W jej kuźni było praktycznie wszystko, a chociaż sama spiżarka pozostawała uczciwie zaopatrzona, to biorąc pod uwagę gusta krasnoluda, dziewczyny i sowy, akurat w kwestii zieleniny wszystko sprowadzało się do kilku pęczków kopru. Wniosek z tego był jeden. Wcześniej czy później brzydale sobie pójdą. Pytanie tylko gdzie?
Zablokowany

Wróć do „Fargoth”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości