FargothDama w opałach

Miasto położone na granicy Równiny Drivii i Wschodnich Pustkowi, jedno z głównych miast środkowej Alarani, położone na szlaku handlowym, prowadzącym przez Opuszczone Królestwo aż do Wybrzeża Cienia.
Awatar użytkownika
Jon
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 127
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Łowca Dusz
Profesje: Wojownik , Mag , Łowca
Kontakt:

Post autor: Jon »

Powoli zaczynał mieć dość przekomarzanek słownych między tą dwójką. Nie to, że tracił cierpliwość, czy coś, po prostu zaczynało to być irytujące i nie zapowiadało się, żeby skończyli w najbliższym czasie. Może jednak mógł posłuchać wewnętrznego głosu i zostawić ich samym sobie, a wyjścia poszukać na własną rękę. Przynajmniej wtedy mógłby lepiej skupić się na myśleniu i analizie sytuacji. W każdym razie, nie przejmował się tym, że usłyszą ich głosy, bo przecież wiedzieli, że tu są, co najwyżej mogą próbować ich zatrzymać, jednak Jon na pewno nie pozwoli wejść sobie w drogę i, jeśli będzie musiał, wyrżnie sobie drogę do wyjścia i wespnie się po ciałach kultystów.
         – Gdyby nie chcieli, żebyśmy się wydostali, na pewno nie zostawiliby naszej broni na widoku. Oni coś kombinują, tylko jeszcze nie wiem co – odparł, nie patrząc nawet na żadnego z tymczasowych towarzyszy. Nacisk położony przez niego na słowo „jeszcze” sugerował, że Jon na pewno dowie się, o co tu chodzi. I to byłoby na tyle, jeśli chodzi o jego udział w dyskusji. Sam, bez żadnej zachęty lub namowy, wyszedł na przód grupy i zaczął iść jako pierwszy, pełniąc funkcję przewodnika, zwiadowcy i kogoś, kto będzie ostrzeżeniem, jeśli ktoś lub coś będzie chciało ich zaatakować. Talen słusznie uznał go za najsilniejszego, bo najpewniej właśnie tak było. Łowca dusz nie bał się o swoje życie, jego dłoń cały czas spoczywała na rękojeści miecza, a druga była gotowa na to, żeby rzucać zaklęcia, jeśli będzie to potrzebne. Coś podpowiadało mu, że ludzie, którzy wcześniej wsadzili ich do klatek, doskonale zdają sobie sprawę z jego słabości i są na to przygotowani, jednak powinien sobie z tym poradzić. Wystarczy, że nie da się trafić.

W końcu zatrzymali się przed rozwidleniem – jeden korytarz prowadził w lewo, a inny w prawo. Jon próbował wyczuć w nich coś, co mogłoby mu podpowiedzieć, w którą stronę się udać, aby znaleźć się bliżej wyjścia. Niestety, nie wyczuł niczego takiego i musieli liczyć na szczęście.
W jego głowie pojawiła się myśl, że gdyby chciał, z łatwością mógłby zabić dwójkę, która mu towarzyszyła. Wątpił w to, żeby wiedzieli o tym, jak walczyć z przedstawicielami jego rasy. Nie trzymał się długo tej myśli, w końcu nie zaszli mu za skórę na tyle, żeby od razu miał pozbywać się ich z tego świata.
Chociaż… mógł spróbować jeszcze jednej rzeczy. Spojrzał w stronę prawego korytarza i przymknął oczy, Dłoń gotowa do używania magii otworzyła się, a piekielny skierował ją palcami w dół, cały czas jednak trzymając ją przy swoim ciele. Po niedługiej chwili otworzył oczy i odwrócił się w lewo. Następnie powtórzył to, co zrobił tylko, że teraz w stronę lewej odnogi.
         – Chodźmy w lewo – odezwał się po chwili i ruszył w kierunku, o którym wspomniał.
         – W prawej odnodze wyczułem kilka umysłów… Na pewno nie były one ludzkie – dodał, może nawet trochę zagadkowo. Jakby na potwierdzenie jego słów, właśnie z prawej strony do ich uszu dobiegł odgłos, który najprościej można było opisać jako połączenie warczenia i syczenia. Cóż, nie miał zamiaru tłumaczyć im działania jednej magii, którą się posługuje. Zresztą, magia umysłu i tak nie była u niego na wysokim poziomie, gdyż używał jej najrzadziej. Podejrzewał, że gdyby jednak przyłożył się do niej nieco bardziej, mógłby uzyskać dokładną liczbę „umysłów”, a może nawet na podstawie ich odczytu wiedziałby, do jakich stworzeń należą.
         – W jaki sposób skończyliście tak, że podróżujecie razem? Wydaje się to nie być dobrowolnym wyborem – zapytał, zerkając tylko na chwilę do tyłu. Nie czekał na odpowiedź jednego z nich, ewentualnie dwójki, gdzie każde z nich miałoby pewnie inną wersję, po prostu odwrócił głowę tak, żeby patrzeć przed siebie.
Awatar użytkownika
Talen
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje: Najemnik , Ochroniarz , Rzemieślnik
Kontakt:

Post autor: Talen »

Talen nie lubil w tej chwili ani Mai, ani ich nowego towarzysza. O ile wcześniej litował się nad biedną dziewczyną, tak w tej chwili miał ochotę ukręcić jej łeb. Czy ona naprawdę sądziła, że nadal jest księżniczką na włościach? Jeśli tak, to grubo się myliła. Wcześniej miał ją za pokrzywdzoną dziewkę, której przydałaby się pomoc, teraz zmienił zdanie. Była rozwydrzonym bachorem, z którym nie dało się wytrzymać. Jeśli stąd wyjdą, to zwiąże ją, zaknebluje, przerzuci przez grzbiet rumaka i zawiezie prosto do hrabiego, dostanie pieniądze i niech oni już sobie tam radzą z tą małą bestyjką.

Chcąc nie chcąc Talen został na samym końcu, przed nim szła Maia, a na samym przedzie Jon. I dobrze, w razie walki lepiej ciągnąć się w ogonie niż pchać do przodu jak idiota, którym zdecydowanie nie był. Szli powoli rozświetlonym pochodniami korytarzem. Jak dotąd nie dobiegały do nich żadne niepokojące dźwięki. Talen czuł, że z każdą minutą odzyskuje sprawność. Jak na razie wszystko jeszcze go bolało i był pewien, że siniaki na jego ciele pozostaną jeszcze jakiś czas, za to jednak miał nadzieję, że złamane żebra szybko przestaną mu doskwierać. Wewnętrzne obrażenia jakoś goiły się na nim bardzo szybko. Gdy znaleźli się przy rozwidleniu Talen chciał powiedzieć, żeby skręcili w lewo, bo to pierwsze co przyszło mu do głowy, ale zamknął się i nie wypowiedział. Kiedy Jon bawił się swoimi magicznymi sztuczkami Talen wciągnął powietrze nosem, jego wyczulone zmysły szybko poczuły smród innych zwierząt albo raczej potworów, które ewidentnie znajdowały się gdzieś w prawym tunelu. Nie podzielił się jednak tą wiedzą z pozostałymi, bo Jon stwierdził, że tak czy siak powinni pójść w lewo. A więc ruszyli. Talen nadal szedł z tyłu i nie zamierzał pchać się na przód. Końskie kopyta stukały głośno o kamienną posadzkę, zdecydowanie zbyt głośno jak dla niego, ale cóż było robić, nie owiną przecież końskich kopyt w poduszki.

- Tak się składa - odezwał się panterołak. - Że kupiłem ją na targu niewolników i zamierzam dostarczyć mojemu zleceniodawcy - odpowiedział Jonowi.
- I nie ma tu znaczenia, że jestem połamany i skończyliśmy w jakiejś jaskiniowej ciupie - dodał, coby dać do zrozumienia Mai, że nie tak łatwo będzie jej przed nim uciec.
Awatar użytkownika
Maia
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 80
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Maia »

        Widziała jak Jon zamyka oczy i otwiera dłoń w stronę prawej odnogi korytarza, a następnie robi to samo przy drugiej. Nie odzywała się, tuląc jedynie do końskiego łba, nie chciała mu przeszkadzać. Władał magią i to najwyraźniej dość swobodnie, bo gdy tylko upewnił się, co do właściwego kierunku, ruszył tam bez wahania. Maia została jeszcze w miejscu, ale gdy usłyszała o innych, zwierzęcych umysłach, zacisnęła nerwowo ręce na wodzach i ruszyła za mężczyzną. Jakby na potwierdzenie jego słów z drugiego korytarza zaczęły wydobywać się jakieś nieartykułowane odgłosy i dziewczyny nie trzeba już było poganiać. Przyspieszyła zaraz kroku, niemal depcząc Jonowi po piętach, po pierwsze dlatego by nie zostać pożartą przez tamto ryczące coś, a po drugie by zwiększyć odległość między sobą, a idącym za nią Talenem.
        Panterołak najwyraźniej odzyskiwał siły, bo jego kroki były coraz pewniejsze i szybko ich dogonił. Szli teraz w trójkę korytarzem niższym i węższym od poprzedniego, a na dodatek mocowane w ścianach pochodnie umieszczone były rzadziej, przez co przejście spowite było w mało optymistycznie nastrajającym półmroku. Maia zamyśliła się na moment, gdy do rzeczywistości przywołało ją pytanie Jona i na moment zbiło ją z tropu, co wykorzystał Talen, by na nie odpowiedzieć. Odwróciła się w jego stronę ze złością wymalowaną na twarzy i płonącą w oczach. Chociaż gdyby nie było tam tak ciemno, można byłoby dostrzec w nich również przebłysk strachu, który odczuwała za każdym razem na myśl o niewoli. Ton miał twardy i nie uznający sprzeciwu, a teraz też wcale nie wyglądał na takiego połamanego, jak jeszcze wtedy, gdy siedzieli w klatkach. Co za uparty facet! Ile mu oni za nią pieniędzy oferują, że tak się męczy?
        Na pewno się nie da „dostarczyć”. Teraz zrozumiała, że zrobi wszystko, byle uniknąć przeznaczonego jej losu, chociażby miała w ostateczności nadziać się na sztylet. Nie pójdzie w niewolę. Zdawała sobie jednak sprawę, że jej temperament już w mieście pogrzebał wszystkie szanse na uśpienie czujności panterołaka. Talen był wściekły jak osa i już nie spuszcza jej z oka, więc ta droga została spalona. Chociażby miał ją wieźć na drugi koniec Alaranii, to nie jest wystarczająco daleko, by uwierzył w jej posłuszeństwo, a ona umiała je tak długo udawać. Z drugiej strony nie pomogły też prośby ani groźby i dziewczynie powoli kończyły się opcje. A jej oprawca szedł za nią coraz pewniejszym krokiem, do obietnicy zapłaty za dostawę dokładając własną nienawiść do dziewczyny. Niedobrze. Zerknęła na niego znów przez ramię w ostatnim przypływie słabej nadziei.
        - Nie ma to znaczenia, że wcale nie jestem niewolnicą, że nie uciekłam od ciebie wtedy gdy mogłam, tylko pomogłam, gdy byłeś ranny? – zapytała wprost, nieco zrezygnowana, wykładając szczerość, jako ostatnią kartę, jaką miała. Później zostanie jej tylko knucie i strach. Nie wiedziała, czy jest sens próbować przebić się do uczuć mężczyzny, bo nie wiedziała, czy jakieś głębsze w ogóle posiada.
        Dalej szła już ze spuszczoną głową, głaszcząc uspokajająco parskającą kobyłkę, której ten korytarz nie podobał się tak samo jak Mai. Dziewczyna jeszcze przez moment zastanawiała się, czy może nie zwrócić się do Jona z prośbą o pomoc. Wydawał się silniejszy i pewnie z łatwością mógłby pokonać Talena, pytanie tylko czy by chciał i czego zażądał w zamian. Biorąc pod uwagę fakt, że dziewczyna miała tylko swoje sztylety, a i w jukach panterołaka nie widziała nic wartościowego, nie miała wiele na wymianę. Poza tym nie była jeszcze pewna, czy chce w ogóle podejmować handel z tym mężczyzną.
        - Jon... – zaczęła, zwracając na siebie jego uwagę. – Kim właściwie są łowcy dusz? – zapytała wprost, przypominając sobie określenie użyte przez zakapturzonego porywacza. Skoro już utknęli w trójkę, to przynajmniej pozna trochę tego mężczyznę, który im pomógł na trakcie.

        Ciężko stwierdzić ile czasu minęło odkąd trójka uwięzionych obrała za drogę lewą odnogę korytarza. Dobrze uczynili, gdyż w prawej musieliby mierzyć się ze stworzeniami, jakich jeszcze świat nie widział. Wyhodowanymi tutaj, pod ziemią, od zawsze trzymanymi w niewoli. Służyły tylko i wyłącznie rozrywce, takiej jak teraz, czyli podczas puszczania losowo wybranych ludzi przez podziemny labirynt ku uciesze organizatorów. Większego celu w tym nie było, ot zabijanie czasu przez magów, studiujących kolejne arkana z dala od cywilizacji i ludzi w ogóle. Schemat zawsze był taki sam. Uprowadzenie z powierzchni i przegonienie przez zaplanowaną trasę. Gdy uczestniczy protestowali, kolejnymi utrudnieniami zmuszano ich do obierania właściwej drogi. I chociaż wyjście było tylko jedno, prowadzących do niego korytarzy nie sposób zliczyć, podobnie jak czyhających wszędzie pułapek.
        Tak jak zapadnia, która otworzyła się pod dziewczyną.
        Maia krzyknęła krótko i zniknęła pod ziemią, jednak nie trafiła tym razem na żaden szyb, na szczęście. Bardzo szybko było słychać głuche uderzenie i jęk bólu, gdy Bhraanti zaliczyła twarde lądowanie na kamiennej posadzce. Niestety klapa, która otworzyła się pod dziewczyną, teraz zamknęła się z powrotem z cichym szczękiem mechanizmu, a była tak idealnie wycięta w podłożu korytarza, że tylko pozbawiona kurzu krawędź, zdradzała teraz jej obecność.
Awatar użytkownika
Jon
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 127
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Łowca Dusz
Profesje: Wojownik , Mag , Łowca
Kontakt:

Post autor: Jon »

Uśmiechnął się lekko, gdy usłyszałem słowa wypowiedziane przez Talena. Oczywiście, oni nie mogli tego widzieć, bo szedł na czele grupy.
         – Spokojnie, nie mam interesu w zabieraniu ci jej – odpowiedział. Ton jego głosu nie dość, że był spokojny, to jeszcze w miarę szczery, więc nie można było posądzić go o to, że kłamał. Nie musiał mówić nieprawdy, więc aktualnie tego nie robił. Tak naprawdę, stworzył z nimi grupę tylko dlatego, że w ten sposób wszyscy mogą mieć trochę większe szanse na przeżycie i wydostanie się na powierzchnię w całości lub z jakimiś powierzchownymi ranami.

Ruszył dalej, nie widząc sensu we wplątaniu się w rozmowę między Talenem i Maią, bo to nie była jego sprawa. Łowca chciał się tylko wydostać z tego miejsca i nie obchodziły go spory między tamtą dwójką, a także to, co działo się z nimi przed tym incydentem lub będzie się działa po tym, jak już opuszczą te podziemia. Opuści ich, gdy tylko dotrą na powierzchnie i ponownie będzie mógł kroczyć własną ścieżką. Może tym razem nie napadną go mieszkańcy Piekła, którzy byliby do niego agresywnie nastawieni. Nie to, żeby obawiał się tego, że mogą go zabić, jednak i tak wolałby odbyć spokojną podróż i dotrzeć w ten sposób do jakiegoś miasta.
Na chwilę spojrzał na dziewczynę, żeby ta wiedziała, że słucha jej, gdy przed chwilą zwróciła na siebie jego uwagę. Później znowu odwrócił się przed siebie i wysłuchał jej pytania.
         – Cóż… Są to piekielni wędrowcy. Słudzy Pana Ciemności, których głównym zadaniem jest zwodzenie ludzi na złą drogę, aby później zabrać duszę tej osoby do Piekła. Uwielbiają różne intrygi i podstępy, w końcu są one pewną częścią ich egzystencji. Ciągle ze sobą rywalizują, a niektórzy nawet zbierają się w grupy i tworzą rankingi, w których wpisują ilość zdobytych dusz – odpowiedział w końcu. Były to dość ogólne informacje, bo nie miał zamiaru dzielić się z nią i Talenem słabymi stronami tej rasy piekielnych i innymi rzeczami, które nie są tak ogólnodostępne. Nie myślał też o tym, żeby powiedzieć jej, że on jest inny niż jego pobratymcy i dlatego wielu ma negatywne odczucia co do niego. Cóż… zawsze zdarzają się odstępstwa od reguły i Jon był właśnie czymś takim. Czasami nawet na niego polowano, jednak, jak widać, udawało mu się to przetrwać. Nie można tego powiedzieć o jego przeciwnikach, bo prawie zawsze musiał ich zabijać. Nauczył się już, że nie powinien zostawiać ich rannych, bo ruszą za nim w pogoń, gdy tylko zregenerują siły.

Nieco przyspieszył, chcąc, żeby reszta także to zrobiła. On szedł z przodu, więc mógł panować nad tempem, w którym się poruszali. Cały czas patrzył uważnie przed siebie, czasem nawet używał magii, żeby spróbować wykryć niebezpieczeństwo wcześniej i odpowiedni na nie zareagować… Jednak zapadnia umknęła jego uwadze i może nawet nie zauważyliby jej w ogóle, gdyby nie to, że Maia wpadła w dziurę, która znajdowała się pod nią.
         – Chyba jej tam nie zostawimy – zauważył, a później podszedł do miejsca, w którym jeszcze przed chwilą stała dziewczyna. Pułapka była naprawdę dobrze zamaskowana. Jon wykonał kilka gestów dłonią, wyprostował ją, a z jego palców zaczęły wysuwać się czerwone linie, które zmierzały w stronę płyt zapadni. Dotknęły ich, a te stały się czerwone i po chwili zniknęły, zmieniając się w pył. Dziura była za mała, żeby mógł użyć swych skrzydeł, jednak nie była tak głęboka, jak przypuszczał na początku. Przykucnął przy niej, a później położył się i skierował rękę w dół, prostując ją. Wydawało mu się, że Maia powinna go dosięgnąć, jednak zawsze mógł się mylić.
         – Dasz radę doskoczyć i złapać się mojej dłoni? Wciągnę cię, gdy tylko to zrobisz – powiedział do niej. Miał sporo siły, a ona nie wyglądała przecież na kogoś o dużej wadze, więc nie powinien mieć problemów z przejściem z leżenia do kucania, a później z kucania do pozycji stojącej.
Awatar użytkownika
Talen
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje: Najemnik , Ochroniarz , Rzemieślnik
Kontakt:

Post autor: Talen »

- Nie kazałem ci się ratować, trzeba było zwiewać, ale uwierz mi, nawet gdybyś była dwa dni drogi przede mną i tak bym cię znalazł. Nie wiem, czy pamiętasz, ale jestem panterołakiem i jakoś niestraszna mi pogoń za ofiarą. I nie radzę próbować ucieczki, bo to i tak nic nie da - burknął.
- A, i jeśli myślisz, że nie wiem o sztyletach, to się grubo mylisz. Masz je, bo siedzimy w jakiś durnych lochach i lepiej, żebyś się broniła niż dała zeżreć przez jakiegoś potwora. Za dużo jesteś warta, żebym dał ci umrzeć w tej jaskini.
Talen nie był miły, nawet nie starał się być. Był zły, wściekły, rozjuszony, że siedzieli tutaj, w jakiś tunelach, z których nie mogli się wydostać. To wszystko krzyżowało mu plany, w dodatku nie było wiadomo, czy w ogóle kiedykolwiek znajdą wyjście. Zacisnął zęby i szedł równym tempem za Maią i Jonem. W środku mu się gotowało. Jakim cudem znaleźli się w takim miejscu... Czy to wszystko było jakoś ukartowane? I po co w ogóle tutaj byli? Jaki to miało cel? Bił się z myślami idąc szybkim krokiem za pozostałą dwójką. Nagle usłyszał cichy trzask. Weszli w jakąś pułapkę i panterołak był tego pewien. W ułamku sekundy pod Maią otworzyła się zapadnia i dziewczyna zniknęła pod podłogą. No to pięknie... tunel, którym szli był zapewne pełen takich niespodzianek, dobrze, że pod koniem nie załamała się podłoga.
Na pytanie Jona skinął tylko głową. Nie zostawiłby Mai w tych lochach. Po pierwsze była jego kartą przetargową do lepszego życia, po drugie... no właśnie. Tak naprawdę nie był taką świnią na jaką się kreował.
Awatar użytkownika
Maia
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 80
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Maia »

        - Auć – Maia mruknęła z niezadowoleniem wstając z ziemi i rozcierając sobie obity tyłek. Od momentu, w którym klapa znów się zatrzasnęła, nic nie było widać, panowały zupełne ciemności. Nawet jeśli wokół zapadni były jakieś szczeliny, to w korytarzu na górze ciemność rozjaśniały tylko nieliczne pochodnie - to było zbyt mało, by wedrzeć się jeszcze w podziemną pułapkę. Dziewczyna stała więc przez chwilę wystraszona, bo chociaż samych ciemności się nie obawiała, to ciężko było poruszać się swobodnie w nieznanym miejscu i zupełnie na ślepo. Nie szła jednak długo - od razu natrafiła wyciągniętymi rękami na ścianę szybu. Przesunęła dłonie po kamieniu, badając rozmiary swojego więzienia, jednak i to trwało zaledwie chwilę. Ściany otaczały ją po kwadracie, zostawiając tylko tyle miejsca by swobodnie wyciągnąć ręce na boki i… to było wszystko.
        Podniosła wzrok, widząc kątem oka czerwony blask. To płyty nad jej głową, teraz widziała je dokładnie, poczerwieniały całe i rozpadły się nagle w drobny pył. W świetle otworu ujrzała Jona i dopiero wtedy przypomniała sobie, że w taki sam sposób zniszczył kraty w ich klatkach. Opuściła głowę, zakrywając twarz włosami, gdy spadający wolno kamienny pył zaczął osiadać na jej twarzy. Odczekała chwilę i znów uniosła spojrzenie, tym razem na wyciągniętą w jej stronę rękę mężczyzny, gdy przypomniały jej się słowa Jona, którymi opisał swoją rasę.
        "Piekielni wędrowcy. Słudzy Pana Ciemności, których głównym zadaniem jest zwodzenie ludzi na złą drogę, aby później zabrać duszę tej osoby do Piekła. Uwielbiają różne intrygi i podstępy, w końcu są one pewną częścią ich egzystencji. Ciągle ze sobą rywalizują, a niektórzy nawet zbierają się w grupy i tworzą rankingi, w których wpisują ilość zdobytych dusz". Nie było to zbyt pokrzepiające, trzeba przyznać, i kiedy dziewczyna wyciągała rękę w stronę pomocnej dłoni zastanawiała się podświadomie, co kieruje tym piekielnym, że decyduje się im pomagać, zamiast ich... zjeść, czy coś.
        Podskoczyła trochę, przekonana, że to powinno wystarczyć, jednak jej palce zaledwie musnęły skórę mężczyzny, a Maia otworzyła nagle szeroko oczy i krzyknęła krótko, znikając momentalnie w czeluści ciemnej zapadni, w której nie było widać dna. Pułapka nie była bowiem tak niewielka jak się dziewczynie wcześniej wydawało. Bhraanti szukała wyjścia rękami, na wysokości swojego tułowia i nieco poniżej. Tam rzeczywiście mogła natknąć się tylko na litą skałę, jednak poniżej, niemalże na poziomie samej ziemi znajdował się wyschnięty kanał, przechodzący przez kryptę. Stamtąd też wypełzło stworzenie nieznane na powierzchni.
        Wyglądało jak szczur, jednak miało rozmiary wielkiego psa i miast cienkich łapek z pazurkami na końcu, potężne, umięśnione kończyny, przywołujące na myśl raczej właśnie psie łapy. Długie przednie zęby wychodziły poza pysk, a czerwone ślepia błyszczały w ciemnościach, nie przejawiając jednak nawet śladowej inteligencji, a jedynie czyste instynkty. Mimo to zwierzę zdawało się wykonywać konkretne polecenia, ciągnąc księżniczkę kanałem, bo chociaż jego uchwyt był silny, ograniczał się do buta i nogawki spodni dziewczyny, jej samej nie czyniąc większej krzywdy.

        Sięgnęłaby, gdyby coś wtedy nie złapało jej za kostkę w locie i nie pociągnęło z powrotem na dno pułapki, a później ciemnym tunelem. Krzyknęła tylko dwukrotnie: raz, gdy poczuła silne szarpnięcie w chwili gdy niemalże zostałaby wyciągnięta z kamiennego dołu i drugi raz, gdy zobaczyła w prześwicie kanału stworzenie, które ją porwało. Poza tym nie marnowała sił na wrzaski, lecz usiłowała się uwolnić, z całych sił wierzgając nogami i próbując wyszarpnąć się z żelaznego uścisku gryzonia. Sunęła dnem wyschniętego kanału na plecach, czując jak rani sobie plecy przez krótką bluzkę. Przeszywał ją prąd, gdy w ferworze walki uderzyła kolanem w sklepienie tunelu, jednak nie ustawała w próbach trafienia pysk zwierzęcia i uwolnienia kończyny. Rękami usiłowała złapać się czegoś po drodze, jednak wyślizgane od płynącej tędy niegdyś wody ściany były idealnie gładkie, ukazując jedynie pozostałości po łączeniach miedzy kamieniami, teraz stanowiącymi jedynie linie na wygładzonej powierzchni.
        Nie wiedziała jak długo była przeciągana przez kanał, ale w końcu sklepienie nad nią podniosło się gwałtownie, a nacisk na nogę zelżał. Zerwała się szybko na czworaka, gdyż mimo że krypta, w której znalazła się teraz, była większa od kanału, nadal zbyt mała by stanąć w niej na równych nogach, nawet osobie tak niskiej jak ona. Gigantyczny szczur wycofywał się tyłem w jedną z odnóg kanału, a Maia wpatrywała się w niego wystraszona, aż w ciemnościach nie zniknęły nawet jarzące się czerwienią oczy. Nawet wówczas odczekała jeszcze chwilę, łapiąc oddech, a dopiero później rozejrzała powoli, badając nowe miejsce i przysiadając na piętach.
        Znajdowała się w kolejnej podziemnej, kamiennej komnacie, z której odchodziło pięć korytarzy. Nieprzeniknioną ciemność rozjaśniał niewielki świetlik w sklepieniu, zbyt mały by włożyć tam chociażby rękę jednak wyraźnie docierający na powierzchnię i dostarczający nieco światła. Dziewczyna przysunęła twarz do niewielkiego otworu, z ulgą czując na policzku powiew świeżego powietrza. Odetchnęła głęboko, a później odwróciła się nagle z mocnym postanowieniem, by wrócić tą samą trasą do poprzedniej pułapki, skąd wyciągnie ją już Jon. Jednak w momencie, w którym skierowała się w tym kierunku, podłoga zapadła się nieco, przewracając znów Maię na kolana, po czym zaczęła obracać się wokół własnej osi z taką prędkością, że dziewczyna skuliła się na ziemi, próbując powstrzymać zawroty głowy. Te jednak nie ustały jeszcze długą chwilę, a gdy już się zatrzymały, zmysły Bhraanti wciąż wirowały, zaburzając myślenie i widzenie.
        - Co tu się dzieje? – westchnęła głośno i znów spróbowała wypatrzeć odpowiednią drogę, jednak teraz już zupełnie nie wiedziała, który korytarz jest właściwy, które prowadzą w złych kierunkach, a w którym zniknęło to upiorne stworzenie wcześniej. Starała się odszukać swoje ślady na kamieniu, jednak nigdzie nie było grama kurzu, który zdradziłby jej wcześniejszą obecność. Biła się przez chwilę z myślami, ale w końcu rozsądek wziął górę nad dumą i Maia postanowiła zawołać swoich towarzyszy.
        - Jon! – krzyknęła tak głośno, jak tylko mogła, jednocześnie podskakując w miejscu, przestraszona własnym głosem, który rozbijał się donośnie po ścianach. Zawahała się chwilę, ale w końcu odwróciła się i zawołała znów: - Talen!
        Nie mogła przecież wiedzieć, że chociaż mężczyźni będą mogli ją usłyszeć, to gdy tylko spróbują śledzić jej głos korytarzami, zginą w labiryncie, który tworzył się na bieżąco, gdy fragmenty kanałów obracały się w różne strony, tworząc zupełnie nowe drogi i blokując stare.
Awatar użytkownika
Jon
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 127
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Łowca Dusz
Profesje: Wojownik , Mag , Łowca
Kontakt:

Post autor: Jon »

Już mu się wydawało, że Maia chwyci jego dłoń, nawet spróbował wychylić się jeszcze bardziej, żeby sięgnąć ręką jeszcze niżej. Prawie się to udało. Prawie, bo, chyba coś chwyciło dziewczynę i ponownie ściągnęło w dół dziury. Okazało się, że był tam też tunel i najpewniej właśnie tamtędy dostało się tam to stworzenie, które zabrało ją ze sobą. Wydawało mu się, że słyszał jakieś odgłosy walki. Próbował ich nasłuchiwać, dlatego też wytężył słuch. Usłyszał jej krzyk, a raczej nawoływanie – najpierw wołała jego po imieniu, a później Talena. Jon przymknął oczy i wyprostował dłoń, którą wcześniej chciał wciągnąć Maię. Postanowił, że znowu wykorzysta sztuczkę, której wcześniej użył do sprawdzenia, którą drogą powinni iść.

Widział magiczną energię, która kłębiła się wokół dziewczyny, a także aurę stworzenia, które ją zaatakowało, chociaż ono zdążyło się już wycofać… jednak energia pozostała i nadal krążyła wokół niej. Musiał przyglądać się temu dłuższą chwilę, żeby dostrzec, że w jednym miejscu znajduje się przejście, nad którym magia przechodzi, a po chwili znowu dociera do poziomu podłoża. Kolejna chwila minęła mu na wpatrywaniu się w wirujące obłoki magiczne i rozmyślaniu nad tym, czym też mogłoby to być. W końcu wpadł na pewien pomysł i wydawało mu się on najbardziej prawdopodobny ze wszystkich tych, o których pomyślał. Postanowił zaryzykować i powiedzieć o tym Mai, tym samym wskazując jej drogę, którą powinna obrać, aby ponownie dostać się do miejsca, w którym otworzyła się pod nią zapadnia.
         – Cokolwiek tam widzisz, jest iluzją! - krzykną i to tak głośno, żeby Maia go usłyszała.
         – Po prostu idź przed siebie i trafisz do miejsca, w którym byłaś wcześniej – dodał, nadal krzycząc, aby mieć pewność, że jego słowa dotrą do dziewczyny, a ona zrobi to, o czym jej powiedział. Więcej nie mógł zrobić, więc pozostało mu liczyć na to, że usłyszy te słowa i zrozumie, co chciał jej przekazać, a następnie dotrze do tego miejsca. Tym razem, może, nic jej nie zaatakuje i uda się ją wyciągnąć z tej dziury i będą mogli iść dalej. Dopiero teraz dotarło do niego, że zapadnia „zachowała się” trochę dziwnie, bo nie otworzyła się pod nim, czyli osobą idącą jako pierwszą, a dopiero pod Maią, która szła za nim. Może ona przypadkowo nadepnęła na coś, co aktywowało pułapkę.
Awatar użytkownika
Talen
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje: Najemnik , Ochroniarz , Rzemieślnik
Kontakt:

Post autor: Talen »

Kilka sekund przed tym jak coś zaatakowała Maię siedzącą w krypcie pod nimi, Talen wyczuł intensywny zapach sierści. Coś siedziało w tej dziurze. Chciał rzucić się na pomoc, ale Jon zastawiał mu drogę. No cóż, próbował wyciągnąć kobietę z tarapatów. Ale wtedy usłyszeli jej krzyk i hałas. Coś ciągnęło ją i oddalało od krypty. Talen nie był takim gburem i gnojkiem na jakiego się kreował. Nie zamierzał czekać miliona lat aż Maia sama do nich wróci. Musiał ją ratować. I nie chodziło już tutaj o głupią zapłatę, chodziło o jej życie. Może i był najemnikiem, ale nie był bez serca.
- To bez sensu - burknął do Jona.
- Siedź tam gdzie siedzisz - krzyknął. - Nie ruszaj się, przyjdę po ciebie.
- To bez sensu. - Spojrzał na Jona ale mówił dość cicho.
- Ona zginie w tych tunelach, wystarczy, że źle skręci i jesteśmy ugotowani, nigdy jej nie znajdziemy. Idę po nią - zadecydował, a mówił głosem nieznającym sprzeciwu. Tym razem autentycznie się martwił, nie chciał zostawić dziewczyny w tych tunelach samej. Może i według piekielnego wszystko było iluzją, a co jeśli nie? A co jeśli wlezie jeszcze głębiej, albo spadnie, gdy podłoga się pod nią załamie? Nie, zdecydowanie nie mógł tego tak po prostu zostawić. Musiał po nią zejść. Najpierw jednak trzeba było zdobyć jakieś światło. Ruszył powoli w stronę najbliższej, wiszącej na ścianie pochodni. Szedł przy samej ścianie, by nie wpaść w jakaś kolejną pułapkę. Dopadł do pierwszej zapalonej pochodni i zdjął ją ze ściany. Potem, tą samą drogą, wrócił do miejsca, gdzie znajdowała się dziura w podłodze. Usiadł na jej brzegu i zeskoczył do środka. Faktycznie było tu niewiele miejsca. Talen był dość postawnym mężczyzną i w tej chwili zastanawiał się, jak on zmieści się w ten niewielki tunel, który znajdował się w krypcie. Przez moment stał i rozglądał się dookoła. No nic, musiał jakoś wpakować swój szacowny tyłek do tej mrocznej dziury przy podłodze. Położył się na ziemi i... i właśnie, w tunelu było za mało miejsca, żeby wziąć ze sobą pochodnie. Oparł ją o kamienną ścianę i zaczął wczołgiwać się do wąskiego przejścia. Było tu tak mało miejsca, że ledwo się mieścił, ale jakimś cudem, z głową przy podłodze, dał radę się czołgać. Nie dość, że było tu wąsko, ciasno i wilgotno, to jeszcze w czołganiu przeszkadzał mu panterzy ogon. Skulił go pod siebie, żeby nie tłuc nim o ściany, ale targanie ogona między nogami też nie należało do najprzyjemniejszych. No ale cóż, nie było odwrotu.
- Maia! - zawołał czołgając się dalej tunelem.
- Jesteś gdzieś tam? - krzyknął.
- Jestem! - odpowiedział mu głos.
- Nie ruszaj się, już po ciebie idę. - Nagle tunel trochę się rozjaśnił, ledwo, ale w takich grobowych ciemnościach nawet najmniejsze światło było widoczne. Oznaczało to, że szedł w dobrą stronę. Inna sprawa, że nie miał za wielkiego wyboru. Po chwili czołgania się w ciemnym jak w tyłku tunelu dotarł wreszcie do jakiegoś większego pomieszczenia. Tu zastał Maię siedzącą na podłodze.
- Maia - odezwał się wyciągając do niej rękę.
- Nie bój się, już jestem - powiedział tak, jakby zupełnie nie był sobą. Jego głos w niczym nie przypominał tego wrednego panterołaka, jakim był przed chwila.
- Chodź, musimy wrócić tą samą drogą. Pójdę pierwszy, trzymaj się mojej kostki, musimy się czołgać. - Nim jednak Maia chwyciła go za rękę, z boku krypty, z jednego z tuneli znów wyskoczył szczuropodobny potwór, ale tym razem rzucił się na Talena i wciągnął go do środka. Panterołak szybko obrócił się i zaczął kopać szczura po pysku.
- Ty ścierwo! - Tłuk nogą najmocniej jak umiał.
- Daj sztylety! - krzyknął do Mai.
- No dawaj! Albo zabij to coś! - krzyczał. Stwór jakby wiedział skąd nastąpi atak i natychmiast rzucił się na Maię. W pomieszczeniu było tak mało miejsca, że w zasadzie cała trójka tłukła się ze sobą. Na szczęście przez świetlik wpadało trochę światła. Jeden ze sztyletów Mai, wsadzony za pasek, błysnął Talenowi w oczy. Nie zastanawiają się wiele chwycił za niego i wbił szczurowi prosto w łeb. Bydle zapiszczało gwałtownie, a potem osunęło się na Maię. Talen chwycił truchło i ściągnął je z dziewczyny.
- Maia. - Dopadł do niej. - Nic ci nie jest?
Awatar użytkownika
Maia
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 80
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Maia »

        Siedziała na ziemi z nogami zgiętymi w kolanach, tworząc literę W. Nie było tu zbyt wiele miejsca na manewry, a ona jeszcze pochylała się, wciąż usiłując przebić wzrokiem ciemność wypełniającą tunele. W momencie gdy usłyszała krzyk otworzyła szeroko oczy i opadła na rękach, nasłuchując. Nie było tu zbyt wiele osób mogących jej doradzać, więc szybko rozpoznała głos Jona.
        - Iść przed siebie – powtórzyła cicho i spojrzała na wprost z krzywą miną. Znajdowała się bowiem dokładnie między dwiema odnogami korytarza i spoglądała w oba wejścia na zmianę, nie wiedząc które jest właściwe.
        Poza tym skąd Jon to wiedział? Nawet jeśli użył tej swojej magii to skąd wiedział, w którą stronę zwrócona była twarzą? Ta dwójka dopiero niedawno się poznała i nie było mowy o zaufaniu, jednak dziewczyna znajdowała się w sytuacji, w której się nie wybrzydza tylko słucha mądrzejszych od siebie, a w tym wypadku – lepiej zorientowanych w otoczeniu. Pewnie zrobił jakieś hokus pokus i wie, gdzie powinna iść. Zdążyła więc przesunąć się na kolanach o krok w prawe odgałęzienie, gdy zatrzymał ją kolejny okrzyk, tym razem Talena.
        - Nie ruszaj się – powtórzyła jak echo i zerknęła za siebie skonsternowana. "Cholera jasna, czy oni nie mogą ustalić jednej wersji?"
        Jej samej jednak również nie uśmiechało się ruszanie na ślepo w jeden z tuneli, więc przychyliła się do drugiej rady i wróciła z powrotem do okręgu, siadając na tyłku i chcąc nie chcąc, czekała na ratunek niczym księżniczka na zamku. "No, zgadzają się już dwie z trzech rzeczy, tylko zamku brak", westchnęła i próbowała nasłuchiwać, czy coś się nie zbliża. Talen mówił, że do niej zejdzie, ale może jej się wydawało? W końcu kto by pomyślał, że panterołak będzie taszczył tu swoje szanowne cztery litery i ogon, żeby wyciągnąć ją z tarapatów. W końcu jednak usłyszała jego wołanie i niemal podskoczyła z radości.
        - Jestem! – krzyknęła, zwracając się w stronę odpowiedniego korytarza, a gdy wyłoniła się z niego ta znajoma parszywa, ale przystojna jednak, morda poczuła taką ulgę, że mało nie rzuciła się Talenowi na szyję. Już wyciągała do niego ręce, gdy nagle coś mignęło jej przed twarzą i skoczyło na mężczyznę. Krzyknęła ze strachu, widząc jak agresywnie szczur szarpie się z brunetem, a gdy ten coś do niej krzyknął, w pierwszej chwili nie zrozumiała, rozglądając się bezradnie wokoło. Sztylety, jakie sztylety? W końcu mało nie palnęła sobie otwartą dłonią w czoło, ale momentalnie oprzytomniała, sięgając za pasek i wyciągając jedno z ostrzy. Zamachnęła się, by wbić je zwierzęciu w grzbiet, ale w tym samym momencie stwór skoczył na nią, przewracając na plecy. Poczuła też szarpnięcie w okolicach bioder i w tym samym momencie, w którym szczur nadział się na jej wyciągnięty sztylet, drugi wylądował w jego czaszce, wbity przez Talena. Sapnęła pod ciężarem zdechłego zwierzęcia i usiłowała je z siebie zrzucić, ale równie dobrze mógł ją przygnieść koń. Zaraz jednak cielsko uniosło się z niej, a zamiast obrzydliwego szczurzego pyska pojawiła się przed nią twarz panterołaka. Chyba jeszcze nigdy nie cieszyła się tak, że go widzi.
        - Raju chłopie, ile oni ci za mnie płacą? – zapytała wciąż zszokowana tym, że przybył jej na ratunek, jednak nie był to złośliwy przytyk tylko autentyczne zdziwienie. – Och nie, obryzgał mnie juchą, fuuuj! – Z obrzydzeniem spojrzała na swoją koszulkę i goły brzuch, z niesmakiem na twarzy usiłując zetrzeć rękami śmierdzącą krew.
        W tym samym momencie jednak grunt pod nimi znowu opadł o kilka palców, wirując szybko wokół własnej osi i przewracając Maię i Talena na ziemię. Krąg posadzki zatrzymał się już po kilku chwilach, jednak znów uniemożliwiał wybór odpowiedniego korytarza. Bhraanti podniosła się ponownie na kolana, szukając na czworaka jakiegoś znaku, ale nic nie znalazła, nawet kropli krwi, która wskazałaby właściwy korytarz. Wrzasnęła ze złości, waląc pięścią w posadzkę.
        - Noż do jasnej cholery! Co jeszcze?! - warknęła i rozejrzała się po tunelach. - Jon! Słyszysz mnie?
        Nota bene, trudno było jej nie usłyszeć.
Awatar użytkownika
Jon
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 127
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Łowca Dusz
Profesje: Wojownik , Mag , Łowca
Kontakt:

Post autor: Jon »

Nie miał zamiaru wskakiwać do dziury, do której wskoczył Talen. Po pierwsze, przyniosłoby to więcej szkód niż pożytku, a po drugie… nie zależało mu aż tak na ich życiu, żeby otwarcie ryzykować swoje własne. Dzięki echu w tunelach mógł doskonale słyszeć nawoływania Talena, a także odpowiedź Maii. Później do jego uszu dobiegły odgłosy walki. Przez chwilę nie wiedział, kto okazał się zwycięzcą, jednak krzyki dziewczyny dość jasno dały mu do zrozumienia, że nie została nim bestia, z którą walczyli. Usłyszał też dźwięk aktywowanego mechanizmu, a później zsuwający się kamień. Gdy znowu użył magii umysłu, dostrzegł, że iluzja została ponownie włączona, a miejsce, w którym znajdowali się jego tymczasowi towarzysze, chyba musiało się osunąć, bo teraz trzy tunele były prawdziwe.
         – Cóż, sytuacja się skomplikowała, bo teraz trzy tunele nie są dziełem iluzja. Poza tym, wyczuwam w nich jakieś stworzenie, które, chyba, je patroluje. Może jest ono podobne do tego, które zabiliście – odpowiedział, podnosząc głos tak, żeby mogli go usłyszeć.
         – Dajcie mi chwilę na sprawdzenie czegoś i miejcie się w tym czasie na baczności – dopowiedział, cały czas używając podniesionego głosu.

Wiedział, że magia umysłu pozwala na widzenie wydarzeń, które miały już miejsce, a także tych, które mają się dopiero wydarzyć. Wiedział to, jednak… nigdy z tego nie korzystał. Dlatego też odrzucił ten pomysł, bo nie znał potrzebnych do tego gestów i słów. Będzie musiał to zmienić, ale to w swoim czasie. Westchnął cicho.
         - Nie będę w stanie powiedzieć wam, którym tunelem powinniście iść, żeby dotrzeć do wyjścia - powiedział, żałując trochę, że nie mógł wykorzystać zaklęcia, o którym pomyślał.
         – Powodzenia – dodał na sam koniec. Teraz pozostało mu wyłącznie czekanie. Może pułapka stworzona została tak, że końcem tunelu będzie wyjście, a ono z kolei będzie zakończone ruchomą ścianą, która otworzy się niedaleko miejsca, w którym aktualnie czekał.

Jon postanowił sobie jedno – jak już się stąd wydostanie, będzie musiał znaleźć kogoś, kto zna magię umysłu lepiej od niego. Spróbuje namówić tę osobę na to, żeby trochę go podszkoliła w używaniu tej konkretnej magii. Będzie mógł za to zapłacić, bo i tak nie brakowało mu pieniędzy. Był też skłonny do wykonania jakiegoś zlecenia dla tej persony, albo nawet kilku, jeśli będzie to potrzebne. Jednak nie miał zamiaru dać się wykorzystywać i ślepo wypełniać polecenia, aby liczyć na to, że w końcu nadejdzie czas, w którym „nauczyciel” przystąpi do tego, co powinien zrobić, a nie do kolejnego zadania, który by mu wyznaczył. Prędzej zabiłby taką osobę, niż dał jej się wykorzystywać.
Awatar użytkownika
Talen
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje: Najemnik , Ochroniarz , Rzemieślnik
Kontakt:

Post autor: Talen »

Sytuacja była gówniana i to do kwadratu. Siedzieli w dziurze, pod ziemią, w jakiś zapyziałych, śmierdzących lochach, w dodatku atakowały ich zmutowane szczury. To wszystko było jakieś zupełnie odrealnione. Co oni tu w ogóle robili? Powinni być na trakcie, a nie w jakiś katakumbach. Talen westchnął głośno, kiedy już ściągnął truchło wielkiego szczura z Mai. Nagle szarpnęło nim na bok. Płyta, na której leżeli, czy tam siedzieli albo klęczeli, jak zwał tak zwał, zaczęła się obracać i to z taką siłą, że Talen przewrócił się na bok. Podparł się na ręce, ale ruch był tak gwałtowny, że zdarł sobie skórę z przedramienia. W pierwszym momencie mocno go zabolało, ale nie takie rzeczy się znosiło.

Zresztą już cały był poturbowany, więc jedno otarcie wte czy wewte nie miało znaczenia. Kiedy płyta się zatrzymała, próbował szybko odnaleźć się w pomieszczeniu. Niestety wszystko dookoła było takie samo. Wtedy to usłyszał głos Jona. Niestety piekielny nie był w stanie im pomóc. Byli w czarnej dupie. Dosłownie czarnej. Panterołak wypuścił głośno powietrze z płuc.

- Tak dla twojej wiadomości - odezwał się do Mai, nim zaczął zastanawiać się nad tym jak wyjść z krypty. - Nie płacą mi tyle, żeby narażać dla ciebie życie. Ale nie jestem bez serca, nie zostawię cię tu na pastwę zmutowanych szczurów. Skoro jesteśmy tutaj razem, to powinniśmy się wspierać. Wpakowaliśmy się w to wszystko nie z naszej winy, ale lepiej będzie jeśli nie będziemy się rozdzielać - mówił dość spokojnie i nie było w jego słowach tej goryczy i wrednego wydźwięku, tak jak wcześniej. Kiedy skończył, zwrócił się twarzą w stronę truchła szczura i wyjął z jego łba sztylet. Nie mógł przecież go tam zostawić, nie było wiadomo co jeszcze ich czeka, nie powinni być bez broni. Nie miał jednak pojęcia, że drugi sztylet Maia wbiła szczurowi w brzuch. Na szczęście szczur leża na boku i choć w krypcie było bardzo ciemno, Talen dostrzegł mignięcie w miejscu, gdzie znajdowała się broń. Wyciągnął ją z brzucha potwora i schował za pasek. Drugi sztylet trzymał w ręce i zastanawiał się, cz oddać go Mai, czy też zostawić go dla siebie. Nie ufał jej na tyle, by dzielić się z nią bronią. Z drugiej strony, byli w kiepskiej sytuacji i lepiej, żeby każdy miał jakaś broń. Szybko jednak zdecydował, że gdziekolwiek się udadzą, on pójdzie pierwszy i w razie czego to on rzuci się do walki i obroni Maię.

Panterołak zmienił pozycję, uklęknął i zwrócił się twarzą w stronę jednego z wyjść. Nagle coś przyszło mu do głowy. Pochodnia! Zostawił ją w pomieszczeniu, z którego tu przyszedł. Jej blask powie im, w który tunel powinny wejść.
- Wiem jak stad wyjść - powiedział. - W pomieszczeniu, z którego przyszedłem zostawiłem pochodnię. Tam gdzie będzie widać jej blask, tam musimy iść - oświadczył, po czym położył się na brzuchu i wczołgał w pierwszy tunel, niestety na jego końcu było ciemno jak w rzyci. To nie ten. Cofnął się i spróbował z kolejnym - znów nie ten. Wybrał trzeci. Tak, to był ten! Na jego końcu tliło się światło.
- To ten - oświadczył. - Chwyć mnie za nogę i idziemy.

Gdy poczuł jak dziewczyna chwyta go za kostkę, położył się i zaczął czołgać w kierunku ledwo tlącego się światła. Czuł, że jego ramiona ocierają się o ściany tunelu. wiedział, że ta wycieczka będzie kosztować go kolejne otarcia, ale jakie miał wyjście - żadne. Czołgali się powoli w stronę blasku palącej się pochodni. Czuł, że Maia trzyma go za nogawkę spodni, co było o tyle wygodne, że wiedział, iż dziewczyna znajduje się tuż za nim. Po pewnym czasie znaleźli się wreszcie w małym pomieszczeniu, gdzie Talen zostawił pochodnię. Chwycił ją i wstał. Potem pomógł Mai wyczołgać się z tunelu. Znaleźli się teraz w dość nietypowej sytuacji. Stali naprzeciw siebie, a krypta, w której się znajdowali była tak mała, że stojąc tak nie mieli za bardzo możliwości manewru. Maia, a raczej jej piersi opierały się o tors Talena. Dosłownie czuli na sobie swoje własne oddechy. Nie było to komfortowe nawet dla niego.
- Dobra, musimy cię stąd jakoś wydostać. Podsadzę cię, wejdziesz po mnie na górę - zaproponował.
Awatar użytkownika
Maia
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 80
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Maia »

        Gdy posadzka pod nimi się zatrzymała, Maia była już mocno zdezorientowana. Nie czuła się nigdy źle w ciasnych, ciemnych pomieszczeniach, jednak tutaj nie dochodził nawet promień światła, przed chwilą zostali zaatakowani, a znikąd nie było widać ratunku. To wystarczy, by poważnie zaniepokoić, a na pewno odebrać nieco z woli walki, którą dotychczas przejawiała dziewczyna. Przysiadła na piętach, opierając się wciąż rękami o ziemię i potoczyła zmęczonym spojrzeniem po identycznych wlotach do tunelu. Podniosła czujnie głowę, słysząc krzyk Jona, ale przyniósł on tylko złe wieści, a ramiona dziewczyny opadły bezradnie.
        Zastanawiała się właśnie od czego zacząć poszukiwania drogi powrotnej, gdy usłyszała spokojny głos Talena i zwróciła na niego spojrzenie. Wyjaśnienie byłoby nawet pocieszające, gdyby Maia wciąż nie miała w pamięci, jak mężczyzna bezceremonialnie ją związał i zakneblował, zostawiając na noc w rogu pokoju z kulą u nogi. Może i nie był bez serca, ale z czystej dobroci też jej nie pomagał. Nawet jeśli wydostaną się stąd jakoś, nawet współpracując, to ostatecznie i tak panterołak pozostanie pewnie przy swojej wersji, że za nią zapłacił i jest jego, dopóki nie sprzeda jej dalej, człowiekowi, który ją zamówił. Te myśli wystarczyły, by dziewczyna nie dała się zwieść chwilowemu poczuciu bezpieczeństwa, jakie wywoływało jego towarzystwo w tych przeklętych tunelach.
        Mimo to skinęła potulnie głową, postanawiając go nie drażnić. Teraz i tak nie poradzi sobie sama, a później… a później pomyśli, co robić dalej. Może mężczyzna puści jednak w zapomnienie jej wcześniejsze wybryki, jeśli teraz będzie posłuszna i w końcu uda jej się uśpić jego czujność na tyle, by uciec. Plan, który miała od początku naprawdę wydawał jej się najlepszym w jej sytuacji, a to że spartaczyła sprawę na samym początku było tylko jej winą, a właściwie jej temperamentu, którego nie umiała pohamować nawet w imię większej sprawy. Ale teraz spróbuje. Będzie grzeczna i układna, by nie zmarnować okazji, gdy ta się pojawi.
        W milczeniu, chociaż z niesmakiem na twarzy, obserwowała jak najemnik wyszarpuje pozostawione w ciele szczura sztylety. Nie odważyła się wyciągnąć ręki po jeden z nich, wręcz bojąc się, że mężczyzna mógłby podać jej broń. Wówczas znów mogłaby poczuć się zbyt pewnie i za wcześnie próbować ucieczki, a wiedziała przecież, że polegnie. Jeszcze nie teraz, musi być cierpliwa.
        Prawie uśmiechnęła się z ulgą, słysząc, że jest jakiś sposób, by odnaleźli drogę powrotną. Pochodnia! Pozwoliła Talenowi szukać jej blasku w kolejnych tunelach, samej zwracając twarz, ku górze, bo nie wiedziała nawet w którym kierunku wołać.
        - Jon! – krzyknęła. – Wrócimy tą samą drogą, czekaj tam na nas!
        Pamiętała jak głęboka była krypta, do której wpadła i że nie poradziłaby sobie sama z wyjściem na powierzchnię. Teraz jednak nie była sama, a na zewnątrz czekał jeszcze piekielny, który o dziwo nie zostawił ich samym sobie.
        Gdy panterołak znalazł odpowiedni szyb, poczekała aż wczołga się tam kawałek, a później posłusznie ruszyła za nim, trzymając się jego kostki niczym liny znaczącej drogę. Nie miała wielkiego wyboru co do kierunku, w którym podążali i musiałaby się po prostu zacząć cofać, by nie trafić za Talenem do wyjścia, nie puszczała jednak jego nogi. Bała się po prostu, że w korytarzu znów pojawi się jakaś bestia, która pociągnie ją w tył, a wówczas znów zostanie tu sama. Nie mogła się nawet obejrzeć przez ramię w wąskim przejściu, więc tylko drżała z niepokoju, mając okropne wrażenie, że coś ich obserwuje.
        Zupełnie zapomniała o tym jak wąski był dół, do którego wpadła, a do którego udało im się teraz dotrzeć. Gdy Talen pierwszy wyszedł z korytarza i stanął na nogi, przyjęła jego pomocną dłoń, również wydostając się z wąskiej szczeliny. Niestety krypta, w której się znaleźli była ewidentnie przystosowana dla jeden osoby. Maia była dosłownie ściśnięta między kamienną ścianą a torsem mężczyzny, który wyjątkowo nie pasował do wąskiego szybu. Odetchnęła głęboko, próbując nabrać więcej powietrza, ale tylko naparła piersiami mocniej na panterołaka, czując na policzku jego oddech.
        Niezręczny moment trwał zdecydowanie zbyt długo, nim Talen się odezwał. Pokiwała tylko głową, samej nie mając lepszego pomysłu i chcąc za wszelką cenę wydostać się z pułapki. Do tej pory unikała jego wzroku, teraz jednak spojrzała w górę, zerkając na niego krótko i dalej oceniając odległość do otworu, w świetle którego dojrzała już sylwetkę Jona. Da radę.
        To była jedna z dziwniejszych sytuacji, w których się znalazła. Nie tylko nigdy nie wchodziła na drzewa, jako dziecko, więc wspinaczka była jej zupełnie obca, ale też tutaj nie było nic, o co mogłaby się oprzeć, nie licząc żywego człowieka. Przez chwilę zastanawiała się, jak podejść do nietypowego problemu, ale płonąca pochodnia dosłownie pożerała tlen wokół nich, utrudniając oddychanie na dole, więc Maia szybko wzięła się w garść.
        Mrucząc pod nosem ciche przeprosiny, oparła dłonie na ramionach Talena i podciągnęła się po nim lekko, czując zaraz jak podpiera ją jedną ręką pod udem, popychając w górę. Oboje mieli szczęście, że dziewczyna była lekka, zmiennokształtny silny, a tunel dość wąski, by zapewnić oparcie. Zacisnęła usta z niezadowoleniem, czując się jak szczur pełznący w kanałach, gdy pięła się w górę, a gdy poczuła że dosłownie przejechała mężczyźnie piersiami po twarzy zgrzytnęła zębami, samej nie wiedząc, czy powinna go przepraszać, czy opieprzyć. W końcu jednak oparła kolano na jego ramieniu, podciągając się wyżej, a na wyciągniętych w górę rękach poczuła mocny uchwyt. Zadarła zaraz głowę, z ulgą orientując się, że to Jon pomaga jej się wydostać na zewnątrz, a gdy tylko zobaczyła przed sobą krawędź zapadni, podciągnęła się bardziej i na kolanach wyszła na zewnątrz.
        Słabo rozjaśnione pochodniami, szerokie korytarze nigdy nie wydawały jej się tak cudownym widokiem. Przysiadła na posadzce, cała brudna od ziemi i szczurzej juchy, obejmując rękoma odrapane ramiona i obserwowała, jak piekielny pomaga się teraz wydostać z dołu Talenowi, do czego niestety trzeba było więcej wysiłku. Mężczyzna był nie tylko cięższy, ale też sam musiał jakoś wspiąć się kawałek w górę, by sięgnąć w ogóle ręki Jona. Bhraanti nie ruszała się z miejsca, licząc na to, że uda jej się chwilę odpocząć, nim znów będą musieli ruszyć w drogę. Poza tym nie miała zielonego pojęcia, gdzie iść dalej. „Po prostu przed siebie”, podpowiadał rozum, więc dziewczyna wstała w końcu, przynajmniej mentalnie gotowa do dalszej drogi.
Awatar użytkownika
Jon
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 127
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Łowca Dusz
Profesje: Wojownik , Mag , Łowca
Kontakt:

Post autor: Jon »

Ściany tunelu niosły echo rozmowy osób, które się w nim znajdowały, a wyostrzony słuch Jona działał tylko na jego korzyść, bo dzięki niemu mógł usłyszeć każde słowo, które padło z ich ust. Talen wpadł na dobry pomysł, to musiał przyznać, jednak pozostawienie pochodni w tunelu wyjściowym było najpewniej dziełem przypadku… W każdym razie, jedyne co mógł zrobić to czekanie na to, aż dotrą do tunelu prowadzącego w górę, nad którym właśnie stał. Mógłby tak stać dalej i poczekać, aż sami się wydostaną, jednak on taki nie był. Dlatego też kucnął przy otworze i złapał dłonie dziewczyny, którą po chwili wciągnął na górę i odstawił gdzieś na bok. Nie była tam sama, a Talen był od niej cięższy, więc musiał użyć większej ilości siły, aby pomóc mu stamtąd wyjść. Chwilę później cała grupa była w jednym miejscu. To oznaczało, że muszą iść dalej, aby w końcu trafić na wyjście lub coś, co może ich tam zaprowadzić.
         – Idziemy dalej – zakomunikował po chwili łowca dusz. Dał im trochę czasu na ogarnięcie się, jeżeli było to w ogóle potrzebne, i inne rzeczy, które chcieli zrobić przed ponownym marszem. Nawet nie zdziwiłby się, gdyby sprawdzili wierzchowce i to, co znajdowało się w ich jukach.

Jon znowu szedł przodem. Był w pełni sił, co czyniło go najsilniejszym członkiem grupy, chociaż nawet, gdyby wszyscy byli w takim stanie, on najpewniej nadal przewyższałby ich doświadczeniem i umiejętnościami. Nie był człowiekiem, co dawało mu pewne korzyści. Poza tym, bycie łowcą dusz samo w sobie dawało coś, co sprawiało, że zwykły oręż nie czynił żadnej szkody. Piekielny doskonale zdawał sobie sprawę, że strzały i bełty mogły go normalnie zranić, co można było też powiedzieć o błogosławionej broni. Rozumiał, dlaczego pobłogosławiony oręż rani istoty z Piekła, jednak nie do końca wiedział, jak działa to w przypadku broni dystansowej. Próbował to zrozumieć wiele razy i w różnych okolicznościach, jednak nigdy mu się to nie udało, a gdy próbował dyskutować o tym z innymi przedstawicielami swojej rasy… albo nie chcieli z nim rozmawiać, jeżeli wiedzieli, jaką ma reputację, albo mówili mu, że tak po prostu jest i musi się z tym pogodzić. Pewnie niedługo znowu najdzie go na to, żeby poszukać odpowiedzi na dręczące go pytanie, zwłaszcza że broń dystansowa jest bardziej zabójcza dla łowców dusz niż święty oręż.
         – Właśnie wszedłem w pułapkę, więc nie idźcie dalej – odparł spokojnie, wyrywając się przy okazji z zamyślenia. Właściwie, to został z niego wyrwany chwilę wcześniej, gdy usłyszał uruchamiający się mechanizm. Jon kucnął nagle, a ostrza przemknęły tuż nad jego głową. Po chwili zrobiły to drugi raz i trzeci.
         – Przecinają przestrzeń co trzy uderzenia serca. Zwykły metal, więc dam radę je zatrzymać, a wy przejdziecie pod nimi… Konie też będą musiały dać radę – powiedział, nawet nie odwracając się do tyłu. Jeśli nie wiedzieli, że Jon jest odporny na zwykły oręż, na pewno zdziwili się, że zaproponował coś takiego.
Piekielny podniósł się nagle i wyprostował ręce, a jego dłonie zacisnęły się na ostrzach. Nie wyglądał, jakby sprawiało mu to ból, jednak mechanizm i tak próbował działać, co sprawiało, że Jon musiał z nim walczyć. Możliwe, że w ten sposób go zepsuje, jednak nie będzie to niczym złym, bo unieszkodliwi to pułapkę.
         – Albo… Nie, poczekajcie chwilę – odezwał się znów i zrobił dwa kroki do przodu, cały czas trzymając ostrza w dłoniach. Nagle coś zazgrzytało i zaczęło stukać. Dźwięki te można by było porównać do maszyny, która stawia opór, a raczej próbuje to robić. Mógłby wykorzystać magię zła, jednak potrzebował do tego wolnej dłoni, aby móc wykonać nią potrzebne gesty. Piekielny puścił ostrza pułapki, które nie poruszyły się, aby spotkać się z jego ciałem. Po chwili wykonał trzy znaki dłońmi, a te pokryły się czerwonawą mgiełką, która poleciała w stronę przedmiotów, które przed chwilą trzymał. Czerwony obłok osiadł na metalowych ostrzach i zaczął je kruszyć, co wyglądało podobnie jak to, co wcześniej Jon zrobił z prętami klatki.
         – Droga wolna – powiedział w końcu, tym razem na chwilę spoglądając na towarzyszy, a później ruszył dalej.

         – Ja znam drogę na powierzchnię! Wy nie znacie! - Usłyszeli nagle głos w ciemności. Ciężko było określić, czy jego źródło znajduje się przed nimi, czy może za nimi.
Z ciemności ukrywającej korytarz przed ich oczami wybiegł starzec z długą, niezadbaną, a także siwą brodą i takimi samymi włosami. Był ubrany w brudną tunikę, skórzane spodnie i buty. Przy pasie miał coś, co wyglądało jak sztylet, chociaż równie dobrze mogło to być jakieś ostrze, które stworzył sobie z kamienia czy czegoś innego. Patrzył szalonym wzrokiem na całą grupę i uśmiechał się głupkowato.
         – Mogę was tam zaprowadzić! Dajcie mi jeść, to was tam zaprowadzę! - powiedział, podchodząc bliżej.
         – Skoro tak jest, dlaczego nie opuściłeś tego miejsca? - zapytał go Jon. To pytanie miało sens, przynajmniej według niego. Przecież nikt z własnej woli nie siedziałby w tych tunelach, skoro wie, że można je opuścić. Z drugiej strony… ten starzec, chyba, nie był zdrowy psychicznie.
         – Dobrze mi tu! Już się przyzwyczaiłem do życia tutaj! To stało się, zanim odnalazłem wyjście! - odpowiedział. Mówił głośno, może miał uszkodzony słuch, a może po prostu tak mówił.
         – Bliżej nie podchodź – ostrzegł go łowca dusz, gdy zauważył, że mężczyzna próbuje się do nich zbliżyć. Położył też dłoń na rękojeści miecza, żeby staruszek nie odniósł wrażenia, iż to tylko żart. Jon tymczasem odwrócił się do Talena i Maii.
         – Nie wiem jak wy, ale ja mu nie ufam – powiedział cicho. Lepiej, żeby nie usłyszał, o czym dyskutują.
         – Z jednej strony może kłamać, ale z drugiej może być naszą szansą na szybsze dostanie się na powierzchnię – dodał. Był ciekaw, co o tym wszystkim myśli ta dwójka. Poza tym, byli grupą i tego typu decyzje, raczej, powinni podejmować wspólnie.
Awatar użytkownika
Talen
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje: Najemnik , Ochroniarz , Rzemieślnik
Kontakt:

Post autor: Talen »

Talen wiedział z czym wiąże się podsadzenie Mai, ale nie miał innego wyboru. Poza tym poszedł po nią z własnej woli i teraz chciał jej pomóc. Wlazła po nim jak po ogrodzeniu, w końcu taki był plan, przy okazji wysmagała go cyckami po twarzy co nie byłoby aż takie złe, gdyby nie to, że i brzuchem przejechała mu po mordzie. Zaznaczmy - brzuchem całym we krwi gadziny, którą wcześniej ukatrupili. No ale cóż, przeżyje, nie w takim bagnie się w życiu paprał. Kiedy Maia weszła na górę, otarł twarz kawałkiem tuniki. Jon podał mu rękę i Talen szybko zalazł się na górze. Cóż... jeden problem z głowy, Przynajmniej nie siedzieli w wąskich tunelach pełnych zmutowanych szczurów... Choć i tak byli w czarnej dupie. Tiaa... czarna pasowała do tego miejsca idealnie, dupa zapewne też.

Bardzo szybko Jon zarządził, że idą dalej. Panterołak się nie sprzeciwiał, musieli w końcu wyjść z tych tuneli, a przynajmniej próbować. Stać i czekać nie było sensu, trzeba było iść do przodu mimo wielkiego ryzyka, że znów natkną się na pułapki. Talen nie chciał iść przodem, był zdecydowanie słabszy od Jona. Choć jego krew bardzo szybko leczyła wewnętrzne obrażenia jakich doznał, to zdecydowanie nie był w pełni sił. Szedł na końcu, pomiędzy nimi Maia prowadząca konia. Ich "podróż" nie trwała jednak długo. Chwilę po tym jak wydostali się z tuneli natknęli się na kolejną pułapkę, a konkretnie Jon się na nią natknął. Talen znieruchomiał i ze zdziwieniem wysłuchał słów piekielnego, których nie potrafił zrozumieć. Na szczęście Jon szybko poradził sobie z pułapką. Magia, czy nie magia, kij tam, ważne, że ostrzy już nie było i mogli iść dalej. Swoją drogą, ten łowca dusz miał zdecydowaną przewagę w każdej walce, to było niesprawiedliwe, od tak kruszyć sobie metal, przynajmniej w mniemaniu Talena. Ale co on tam wiedział, w tej chwili cieszył się, że ktoś zna takie sztuczki, baaa, nie był grzecznym chłopcem i gdyby sam umiał robić takie cuda, to używałby sobie do woli.

Wtem nie wiadomo z której strony dobiegł ich głos. Panterołak w jednej ręce trzymał pochodnię, a drugą machinalnie chwycił za sztylet. Instynkt samozachowawczy kazał mu uważać, zwłaszcza, że znajdowali się w takim, a nie innym położeniu. Staruszek przed nimi był niski i wyglądał jak włóczęga. Ciekawe ile czasu siedział w tym grajdole. Z jego słów szło wywnioskować, że zdecydowanie nie jest z pełna rozumu. Czyli innymi słowy, na ich drodze stanął jakiś świr, który twierdził, że wie jak wyjść z tych lochów. W zasadzie mogli by mu dać coś do jedzenia, ale co jeśli wpakuje ich w jeszcze większe gówno niż teraz?
- Skąd się tu wziąłeś? - spytał Talen. - Ktoś cię porwał? Od jak dawna tu siedzisz?
Awatar użytkownika
Maia
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 80
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Maia »

        Gdy Talen wydostał się na powierzchnię, Maia podeszła do swojej kobyłki, łapiąc wodze i obejmując czule parskający pysk. Pozornie to ona prowadziła konia, idąc w środku orszaku, jednak tak naprawdę wspierała się na nim w dużej mierze, wciąż osłabiona po przeżytych przygodach. Panterołak był ranny, więc dla niego pewnie również ostatnie godziny były trudne, jednak chociaż Bhraanti posiadała raptem kilka otarć i siniaków, czuła się bez reszty sponiewierana przez życie. Fizycznie oczywiście, psychicznie znów nastawiona była na jak najszybsze opuszczenie przygnębiających katakumb, nawet jeśli mieliby przeciskać się przez kolejne korytarze i walczyć z tymi przerośniętymi gryzoniami.
        Zatrzymała się posłusznie na polecenie Jona, szukając wzrokiem tej pułapki, a gdy mężczyzna przypadł do ziemi, a nad jego głową przemknęły ostrza, zachłysnęła się zaskoczona, a koń spłoszył się, stając na tylnych nogach i wierzgając przednimi. Ciągnął tym samym za wodze w rękach Mai, więc ta na moment skupiła się głównie na uspokojeniu zwierzęcia, samej nie poddając się strachowi. Przemawiała do niego cichym, spokojnym głosem, ciągnąc za uprząż w dół, aż parskająca klacz nie opanowała się zupełnie, machając jedynie niespokojnie łbem, gdy kolejne ostrza przecinały powietrze.
        Częściowo pochłonięta pilnowaniem zwierzęcia, zmarszczyła lekko brwi, słysząc, jak jej się zdawało, zupełnie bezsensowne słowa z ust Jona.
        - Jak to je zatrzymasz? Och! – zdusiła okrzyk, zakrywając usta dłonią, gdy następne noże wbiły się w ręce łowcy dusz. Opanowała się szybko, gdy koń znów zaczął drobić niespokojnie w miejscu i w napięciu czekała, aż będą mogli przejść. Skrzywiła się widocznie, słysząc nieprzyjemny zgrzyt łamanego mechanizmu, ale to przynajmniej prowadziło do unieszkodliwienia pułapki, a nie brania wystrzeliwanych przez nią noży na siebie. Gdy Jon spojrzał na nich na moment, pokiwała głową, ale gdy piekielnik odwrócił się w stronę drogi, ona zerknęła przez ramię na Talena poruszając ustami w bezgłośnym „łał!”.
        Nie zdążyli ujść wiele, nim z ciemności dobiegł ich obcy głos, a Maia rozejrzała się, próbując zlokalizować jego źródło. Starzec zbliżał się do nich w krzywych podskokach i dziewczyna w pierwszym odruchu cofnęła się o krok, prostując odruchowo, by dodać sobie animuszu. Ciężar rozmowy z szaleńcem (co do tego nie było wątpliwości) przejął na siebie Jon, więc księżniczka jedynie zerkała ukradkiem na starca ponad jego ramieniem. Przez chwilę, bo podczas gdy panowie zaczęli zarzucać więźnia pytaniami, Bhraanti cofnęła się nieco do boku swojego wierzchowca i sięgnęła do juk. Należały one do Talena, ale dziewczyna uznała, że w tej chwili to nieistotne, bo nieważne czy starzec kłamał, co do wyjścia z lochów, czy nie, było po nim widać, że od dawna nie jadł. Pamiętała, że panterołak trzymał gdzieś tam sucharki, więc wyjęła zawiniątko i postępując kilka kroków do przodu, rzuciła je starcowi, który złapał je z niezwykłą zręcznością, od razu szarpiąc się z paczuszką, by dotrzeć do jedzenia.
        - Dziękuję panienko, dziękuję! – Kiwał głową, plując okruchami, a Maia znów się wycofała za Jona, tak na wszelki wypadek, skupiając się też na zadanym pytaniu.
        - Myślę, że nie mamy specjalnie wyboru. Sami do wyjścia nie trafimy – stwierdziła, zerkając kątem oka na pałaszującego suchary dziadka.
        Sama nie wiedziała, czy wierzy w jego historię, ale wbrew pozorom ich była równie dziwaczna, więc ocenianie innych było nie na miejscu. Znając życie Talen będzie miał jakieś obiekcje, jak zwykle, ale jeśli sam nie ma lepszego pomysłu, to chwilowo szalony staruszek był ich jedyną nadzieją na opuszczenie lochów.
Awatar użytkownika
Jon
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 127
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Łowca Dusz
Profesje: Wojownik , Mag , Łowca
Kontakt:

Post autor: Jon »

Starzec zwlekał z odpowiedzią na pytania Talena, jakby zastanawiał się nad nimi, analizował je i dobierał słowa, aby ułożyć je w odpowiedź. Jego wyraz oczu cały czas kojarzył się z osobą szaloną, jednak nie było w tym nic dziwnego, skoro spędził w tych tunelach już jakiś czas. Wyraźnie ożywił się, gdy Maia przekazała mu jedzenie, podziękował jej i szybko zjadł sucharki, jakby bał się, że ktoś zaraz mu je zabierze. Jon nie zrezygnował z otwartej groźby, którą była dłoń spoczywająca na rękojeści miecza, a starzec wydawał się ją pojmować, bo nie próbował podchodzić bliżej.
         – Skąd? Z góry. Z powierzchni. Ze szlaku. Porwał? Tak. Pewnie ci sami porwali was. Jak długo? Sam nie wiem. Przestałem liczyć, gdy minęło siedem miesięcy. Nie wiem, ile czasu upłynęło od tamtego momentu – odpowiedział jednym tchem, a później oparł się o najbliższą ścianę plecami. Zaczął głośno oddychać, wyraźnie zmęczony tym, że powiedział tyle, w ogóle nie oddychając.
         – Kult. Sekta. Oni testują te tunele. Zostawiają pułapki, porywają ludzi i inne istoty. Później to wszystko oglądają… - przerwał w połowie zdania, nabierając tchu. Mimo, że wszyscy go słuchali, nie oznaczało to, że mówił prawdę. Słowa te mogły być zwykłą gadaniną szaleńca, który snuł swoje teorie na temat tuneli i kogoś, kto mógłby być z nimi związany. Z drugiej strony… mogła to być prawda.
         – Sprawdzają, jak radzą sobie ich pułapki i potwory. Oni… próbują mnie złapać i zabić, bo nie lubią, gdy ktoś pomaga złapanym. Ale nie ze mną takie numery! Znam te tunele, wiem, gdzie się chować! Nie złapią mnie! - powiedział, niemalże wykrzykując ostatnie słowa, a później odbił się od ściany i pobiegł w stronę, z której przyszedł.

Jon… był zaskoczony, tak po prostu. Ten człowiek zachowywał się naprawdę dziwnie, bo najpierw powiedział, że zaprowadzi ich do wyjścia, a później uciekł tak, jakby coś niewidzialnego go goniło. Zresztą, nie minęła długa chwila, a staruszek pojawił się ponownie, tym razem uśmiechając się głupkowato.
         – Przepraszam, poniosło mnie – powiedział do nich, a w jego głosie dało się wyczuć dziwną szczerość. Możliwe, że naprawdę chciał ich przeprosić. Ogólnie, brzmiał też trochę inaczej. Głos starca był wyraźniejszy i, tak jakby, mniej szalony.
         – Podążajcie za mną. Wyprowadzę was stąd… i jeśli uda mi się zatrzymać Szaleńca, może wyjdę z wami – powiedział do nich, patrząc każdemu w oczy. Jeśli odwzajemnili spojrzenie, każde z nich mogło spostrzec, że nie ma tam już tego szalonego wyrazu. Został on zastąpiony przez coś opanowanego i spokojniejszego. Łowca dusz spojrzał na resztę, później wzruszył lekko ramionami i poszedł za starcem.
         – Mam na imię Reinmund, ale możecie mówić na mnie Starzec… Byłem uczonym, który podróżował po świecie i opisywał go, ale zostałem porwany i uwięziony w tych tunelach. Próbowałem z nich uciec, jednak zanim udaje mi się wydostać na powierzchnię, kontrolę przejmuje Szaleniec, który nie widzi niczego więcej poza tunelami i jest przekonany, że opuszczenie ich będzie śmiercią – mówił to, cały czas prowadząc ich przed siebie. Szedł z przodu i wyglądało na to, że nie przeszkadzało mu to, iż tylko on nie jest uzbrojony.
         – Owszem, będzie to jego śmierć, jednak nie moja – dodał i zatrzymał się przed miejscem, w którym tunel rozdzielał się na dwa mniejsze. Jeden zakręcał lekko w lewo, a drugi w prawo.
         – Lewy… wolność oferuje, a prawy nigdy ci życia nie daruje – powiedział sam do siebie, jakby przypominając sobie te słowa. Nie zwrócił nawet uwagi na to, że zrobił to na tyle głośno, iż oni też mogli to usłyszeć.
         – Chodźcie – odezwał się i skręcił w lewy tunel. Według tego, co powiedział wcześniej, było to właśnie to przejście, które powinno być dla nich bezpieczne. Starzec naprawdę znał te korytarze, co widać było w jego dziwnej pewności siebie, gdy prowadził przez nie grupę. Co prawda, musiał poświęcić chwilę na przypomnienie sobie dobrej drogi, jednak udało mu się to i teraz prowadził ich dalej.
Zablokowany

Wróć do „Fargoth”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 9 gości