FargothKuźnia dobrych manier.

Miasto położone na granicy Równiny Drivii i Wschodnich Pustkowi, jedno z głównych miast środkowej Alarani, położone na szlaku handlowym, prowadzącym przez Opuszczone Królestwo aż do Wybrzeża Cienia.
Awatar użytkownika
Tioyoa
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Górski Elf
Profesje: Rzemieślnik
Kontakt:

Post autor: Tioyoa »

        Tarunn ze Zderzakiem dogadywali się jak stare dobre małżeństwo w obliczu kryzysu - nie tak dawno chcieli sobie powybijać wszystkie zęby i porachować gnaty, a teraz dzielnie ustalali co należy zrobić, by dostać klucz od Pelvallier bez naruszania własnej godności osobistej. Oboje czuliby się okropnie, gdyby kiedyś na wierzch wyszedł niewygodny fakt, że macali tę starą raszplę, nawet jeśli robili to w szczytnym celu. No bo przecież nie o jej godność osobistą się rozchodziło…
        - A jakby tak… - Tioyoa zaczęła pracować ramionami na boki, tak by również aktorka kiwała się na boki jak wahadło. Kolejny zduszony krzyk jasno świadczył o tym, że pomysł był z gruntu rzeczy niezły, lecz niestety nieskuteczny tak jak i cała reszta.
        - No pewnie się cholerny zahaczył o jakąś nitkę w środku - mruknęła kowalka na moment przerywając swoje tortury. Pelwara próbowała w tym momencie coś bardzo sugestywnie zawyć przez knebel, lecz jej się to nie powiodło, Tarunn nie załapała aluzji, trudno jednak orzec czy było to działanie umyślne, czy po prostu nie była aż tak bystra jak chciałaby być.
        - Która beczka… Ahahaha, Feyla, jesteś genialna! - ucieszyła się elfka widząc w którą stronę zmierzała jej koleżanka po fachu. Zaraz dziarsko zarzuciła sobie aktorkę na ramię, by jedną rękę mieć wolną, i ruszyła za drugą kowalką. Przystanęła, by kwaśne wino nie zalało jej butów, do wszystkich zgromadzonych dotarł jednak smród tego sikacza, a Pelvallier czując tę nieprzyjemną woń zakwilila żałośnie. Tioyoa poczuła się nawet przez moment trochę nie w porządku na myśl, że tak męczy tę kobietę, ale cóż począć, to ona zaczęła. Może nawet taki argument zadziałałby przed ewentualnym sądem, kto wie, kto wie…
        - Cha! - zakrzyknęła radośnie. - To się nazywa dobre przygotowanie, Zderzak! - pochwaliła krasnoluda, gdy dostrzegła, że ten czeka już w pogotowiu z denkiem i gwoździami. We trójkę mogli naprawdę fachowo załadować aktorkę do jej niekonwencjonalnego środka transportu, choć ciężko było ją tam upchnąć razem z tymi wszystkimi warstwami kiecki. A na dodatek Tarunn nie mogła sobie darować i na koniec dopchnęła jeszcze wszystko jej peruką.
        - Ukisi albo udusi - dopowiedziała usłużnie ruszając w tym barwnym pochodzie w stronę wieży, na której mialo się odbyć ich przesłuchanie, niekonwencjonalne w takim samym stopniu jak cała reszta tego przedsięwzięcia. To, że zdołali już pięknie dopiec aktorce i byli praktycznie o krok od rozwiązania bardzo poprawiło jej humor, a spacer odrobinę ukoił jej nerwy, a z tego stanu nie mógł wyprowadzić ją byle wścibski strażnik. Z początku kowalka stała z rękami założonymi na piersi i dawała wykazać się swojej koleżance w pertraktacjach z lokalnym wymiarem sprawiedliwości, lecz uznała, że nie może wszystkiego zostawić na głowie Feyli. Z lekkim uśmiechem opuściła swoje miejsce w drugim rzędzie i stanęła ramię w ramię z ludzką kowalką, by ją wesprzeć.
        - Mój drogi - spoufaliła się z miejsca. - Nie jesteśmy pijani, skoro język się nam nie plącze i nie kiwamy się na stojąco. Spójrz, jakie mam pewne ręce - zachęciła, wyciągając przed siebie dłonie, które faktycznie nie drgały nawet o włos. - A nawet jeśli któreś z nas by spadło, to przecież żadne z nas się nie zabije, za twardzi jesteśmy, co najwyżej wgłębienie w bruku będzie… Nie wierzysz to się przekonaj. Zróbmy tak, mały zakład - możesz mnie zdzielić tą swoją pałką ile tylko bozia ci siły w łapach dała i jak się nie przewrócę to nas puścisz, co? Jak ty wygrasz to wyląduję w szpitalu i tak czy siak na tę wieżę nie wlezę, więc wyjdzie na twoje. Co, umowa stoi? - zapytała na koniec podając mu grabę do uściśnięcia, z bardzo pewnym uśmiechem przyklejonym do twarzy.
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

        Gdy tylko Tarunn przedstawiła swoją propozycję, na twarzach osób zgromadzonych wokół elfki dało się zauważyć wyraz całkowitego niezrozumienia i konsternacji. Podążanie za tokiem myślowym elfickiej kowalki, okazało się zbyt trudne dla prostych umysłów takich jak Feyla czy para krasnoludów. Rzemieślniczka ograniczyła się do założenia iż jej przyjaciółka wie co robi i wszystko będzie dobrze. Natomiast co bardziej analityczne głowy, takie jak miejscowy strażnik, mające skłonności by wszędzie doszukiwać się logiki, przy próbie interpretowania faktów i doszukiwaniu się sensu, skazywały się na obłęd.
        Nieszczęsny żołnierz potrzebował kilku chwil by w ogóle pojąć czego Tioyoa od niego oczekuje, a następnie szeroko rozdziawił usta, zastanawiając się dlaczego ktoś dobrowolnie chciałby być bitym, w jaki sposób pałowanie ludzi miałoby stanowić dowód ich trzeźwości, czy wpłynie to na jego karierę, co zrobić aby nikt poza zainteresowanymi tego nie zobaczył i czy udanie się do wnętrza wieży, zostanie potraktowane przez złośliwego kapitana jako uzasadnione opuszczenie posterunku?
Widząc wahanie młodzieńca, Feyla postanowiła jeszcze bardziej namieszać mu w głowie.
        - Tar, panu zapewne chodzi o raport. – Wtrąciła kowalka. - Gdyby któreś z nas przypadkiem spadło, do czego oczywiście nie dojdzie ponieważ my dwie jesteśmy jak górskie kozice, a ci tutaj brodacze, są niczym yyy…. no są jak lawina, która wiadomo nie spada, a schodzi, w każdym razie gdyby jakimś niezwykłym przypadkiem ktoś z nas odcisnął na miejskim trakcie niefortunne zagłębianie w kształcie swojej gęby, wiązałoby się to z koniecznością sporządzenia dokumentacji. Wiadomo że nikt tu nie ma ochoty spisywać notatek, tłumaczyć się i rozpoczynać dochodzenie…
        Feyla kontynuowała swoja przemowę usiłując przekonać strażnika do swoich racji, po części odnosząc mały sukces jako iż mężczyzna uznał że ona i Tarun rzeczywiście cuchną jak kozy, więc cos w tym musi być na rzeczy. Niestety Zderzak okazał się być szybszym, samemu znajdując rozwiązanie patowej sytuacji. Zniecierpliwiony krasnolud przeskakiwał z nogi na nogę, raz za razem poprawiając sobie niesioną na ramieniu beczkę. Z mowy elfki, Nord zrozumiał tylko jedno słowo. Nie czekając na decyzję innych, Tryumfator wyszarpał pałkę z rąk strażnika i z całej siły zdzielił stróża praw przez łeb, sprawiając iż w mgnieniu oka młodzieniec osunął się nieprzytomny na ziemie.
        - Zderzak! Odbiło ci?! – Krzyknęła Feyla.
        - No co? Mówiła aby walić w mordę, wiec ktoś musiał to zrobić. – Wyjaśnił wywołany do odpowiedzi, wskazując przy tym Tarunn jako główną winowajczynię.
        - Już po nas. – Posępnie podsumował Burta.
        - Ale ją, nie jego!
        - A co za różnica? Zresztą które z nich wygląda bardziej zniewieściale? A poza tym ja tu tylko noszę beczki. – Bronił się krasnolud.
        - Para i popiół. Nie możemy tak go zostawić. Wciśnie się tam jeszcze jeden? – Spytała kowalka spoglądając na trzymane przez Zderzaka naczynie. Co prawda nie miała wątpliwości że gdy strażnik się ocknie, niewiele będzie w stanie sobie przypomnieć, jednak gdyby ktoś go tu znalazł, mógłby podnieść niepotrzebny alarm.
        W czasie gdy Zderzak usiłował dokonać niemożliwego, upychając strażnika do baczki zawczasu zajętej przez Pelwarę, Feyla uważnie przyglądała się elfce. Skoro ta sama zaproponowała by zdzielić ją w łeb, to najwyraźniej Tarunn była bardziej pijana od niej. No ale przecież nie spadnie jej z schodów. Nawet jeśli te ostatnie były spróchniałe, a barierki nadgryzione zębem czasu. Bardziej powinna zamartwiać się tym czy konstrukcja wytrzyma konfrontacje z masą Zderzaka.
        - Masz tam w rękawie jeszcze jakiś genialny plan? – Spytała Tarunn gdy okazało się że żołnierz nie zmieścił się do środka, dalej niż po ramiona, a dopychanie go denkiem niewiele dawało.
Awatar użytkownika
Tioyoa
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Górski Elf
Profesje: Rzemieślnik
Kontakt:

Post autor: Tioyoa »

        Dobra, po przemyśleniu Tioyoa musiała przyznać, że faktycznie niespecjalnie trafiła ze swoją interpretacją tego, co ten strażnik od niej chciał. ”Na stare gacie mistrza Tagrina, niby tyle lat już siedzę w Alaranii, a ten język nadal jest taką zadrą w tyłku…”, pomyślała z pewną kpiną pod swoim własnym adresem. Faktycznie, czasami nie docierał do niej subtelny sarkazm albo po prostu zbyt zaawansowana aluzja. Może była to też kwestia tego, że Tioyoa z natury była osobą dość prostą i jej umysł często obierał drogę na skróty, co niekoniecznie się opłacało - dokładnie tak jak w tym przypadku, gdy wszyscy zgromadzeni patrzyli na nią jak na malowane cielę. Całe szczęście w sukurs pośpieszyła jej Feyla, która już nieraz udowodniła, że jest prawdziwym mistrzem w wychodzeniu z kłopotliwych sytuacji obronną ręką. Na jej subtelne tłumaczenie elfia kowalka zareagowała subtelnym uderzeniem się w czoło, wyrażając w ten sposób boleść nad własną głupotą. Mruknęła pod nosem coś po krasnoludzku, co mogło być zarówno przekleństwem, jak i prozaicznym “no jasne” albo “to oczywiste”.
        - Dokładnie, dokładnie - podłapała argumentację koleżanki po fachu z entuzjazmem. - Chodzenie po górach to nasza druga natura… Hm, no dobra.
        Ton elfki zmienił się diametralnie z takiego optymistycznego na podszyty pewną rezygnacją, gdy do “negocjacji” włączył się Zderzak z typową sobie subtelnością. Nie, by nie zaimponował tym odrobinę Tarunn, która doceniła jego wyczucie chwili i wykorzystanie elementu zaskoczenia oraz zakończenie ataku w sposób błyskawiczny jeśli brać pod uwagę jego posturę, lecz - na brodę Króla Gór - skąd mu to w ogóle do głowy przyszło? Przecież wszystko miały pod kontrolą, strażnik zaraz by ich wpuścił bez robienia sobie kłopotów. Jej to niewiele robiło, bo zaraz po tej całej hecy ze Srebnikiem mogła zawinąć manele i wrócić do siebie, w okolice Thenderionu, lecz oni mieli zostać tu, na miejscu, i co? Do końca życia użerać się ze strażnikami, którzy znani są z tego, że nie odpuszczają tak łatwo? Widać musiał to być jakiś element tutejszego folkloru - absurdalna odwaga.
        - Ej, co na mnie?! - obruszyła się, gdy Zderzak stwierdził, jakoby to ona jemu kazała zdzielić strażnika jego własną pałą. Ustalanie winowajcy zostało jednak szybko zignorowane i na pierwszy plan wyszła kwestia o wiele bardziej nagląca: pozbycie się ciała. No dobrze, tylko nieprzytomnego. Tioyoa, by jakoś się zrehabilitować za to, że nie popisała się specjalnie w negocjacjach ze strażnikiem, z zaangażowaniem zajęła się pakowaniem go do beczki ze starą pudernicą. Z początku była przekonana, że chłopak się tam zmieści, tylko będzie trochę ciasno, okazało się jednak, że pomyliła się w swoim obliczeniach.
        - Oczadziałeś?! Nie pchaj tak, bo mu łeb pęknie jak arbuz! - wzięła strażnika w obronę, gdy Zderzak próbował na siłę zamknąć beczkę.
        - To masz lepszy pomysł? - sarknął w odpowiedzi krasnolud.
        - Może spróbujmy w drugą stronę… Jak mu się nogi połamią to będzie mniejsza strata - zaproponowała i zaraz oboje zabrali się za wyciąganie chłopaka, by tym razem spróbować “głową do przodu”, lecz wtedy jak zawsze odezwał się jedyny głos rozsądku w drużynie: Feyla. Tarunn spojrzała na nią odrobinę mętnym wzrokiem. Bez dodatkowych tłumaczeń doszła do tego, co miała na myśli dziewczyna i zaraz skinęła jej głową.
        - Bierzemy go ze sobą na górę - oświadczyła, wskazując szczyt wieży. - Jak po drodze znajdziemy jakiś składzik, gdzie będzie się go dało zamknąć, to pysznie, a jak nie, to po prostu jak tylko będzie się przebudzał, to się mu poprawi - wyjaśniła, na koniec dobitnie uderzając pięścią w otwartą dłoń. - Ja go mogę ponieść, przynajmniej wtedy nie będzie nogami po schodach szurał - zaoferowała jeszcze.
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

        Jako kowalka Feyla ceniła sobie umiejętność kreatywnego poszukiwania rozwiązań dręczących ją problemów. Była elastyczna jeśli chodzi o próby stosowania nieszablonowych pomysłów, nowinek technicznych, czy sprawdzenia rzeczy na pierwszy rzut oka wyglądających na absurdalne i niemożliwe do realizacji. Zasada ta sprawdzała się nie tylko w przypadku obróbki metalu, prac stolarskich, czy budownictwie. Życiowe rozterki rzemieślniczka starała się pokonywać podobnie jak te związane z pracą w kuźni, nie zważając na to, iż podobne myślenie nie raz wpędzało ją w kłopoty. Jednak prawdziwa katastrofa występowała wówczas, gdy w pobliżu Feyli znajdował się ktoś taki jak Zderzak czy Tarunn, kto bez głębszej analizy zaczął traktować słowa kowaliki jako tak zwany „głos rozsądku”, ślepo próbując wdrażać jej rady w życie. Na przykład próbując wmiesić Pelwarę i żołnierza do jednej beczki.
        Feyla nie była też wolna od wielu typowo krasnoludzkich wad, na czele z tą, mówiącą by nigdy nie przyznawać się do swoich błędów. Tym bardziej, jeśli w ostatecznym rozrachunku osiągnęło się sukces, a właśnie za taki Feyla liczyła sobie fakt iż po wielu trudach wreszcie wspinali się po masywnych stopniach wieży strzelniczej. Konstrukcja budowli przypominała dzieło znamienitych mistrzów północy. Była masywna, zaprojektowana tak aby nie dało się unieszkodliwić umieszczonego na niej działa przeciw smoczego, poprzez zniszczenie samej wieży. Ciężkie schody biegły po obwodzie kwadratowej baszty, natomiast środkiem funkcjonowała winda, którą transportowano towary na poszczególne stanowiska zbrojne. Winda od lat pozostawała nieczynna.
        Kowalka szła przodem, w myślach układając sobie pytania jakie powinna zadać podstarzałej aktorce. Była przekonana że po dotychczasowych przejściach, pudernica dawno już spuściła z tonu i okaże się dużo bardziej chętna do negocjacji. To że elfka dźwigała z sobą żołnierza, również łatwo dało się obrócić na ich korzyść. Jeśli pozostawią obu nieprzytomnych na szczycie wieży, dodatkowo obu polewając obficie piwem, po przebudzeniu Pelwara i strażnik mogą mieć osobliwe myśli, o których najpewniej oboje chcieli szybko zapomnieć.
        Istniała tez druga możliwość, a mianowicie taka że aktoreczka dawno już wyzionęła ducha. Wówczas ich marsz na górę stawał się bez sensu.
        - Zderzak, tu w wieży nikt nas nie zobaczy. Nie musimy dłużej jej kamuflować, a tym bardziej nie widzę potrzeby by robić starej wiedźmie tyle uprzejmości aby ją nieść. Niech sama popieprza na szczyt. Wysokogórskie powietrze dobrze jej zrobi.
        - Szkoda. Polubiłem ją. – Nieoczekiwanie odpowiedział krasnolud.
        - Jak to? Że niby Pelwarę? Tarunn? – Zaskoczona nagłym wylewem uczuć pokaźnego Norda, kowalka stanęła jak wryta.
        - Beczkę. – Wyjaśnił zapytany.
        Tymczasem Burta, który do tej pory nie robił nic pożytecznego poza wleczeniem się za bratem i dwójka dziewcząt, nagle ochłonął, decydując się przejąć inicjatywę. Barczysty krasnolud przywykł do tego iż sprawy toczą się pod jego dyktando, a jak do tej pory ogrom błazeńskich decyzji obu kowalek zupełnie zbijał go z tropu.
        - To nie ma sensu. – Zaprotestował Burta. – Zamiast się pastwić nad ta nieszczęsną kobietą, powinniśmy z nią współpracować. A rozumiem przez to, ni mniej ni więcej, tylko to iż należy brać ją do spółki. Żadna z was nie ma takiej wiedzy jak ona i nie zdobędziecie jej tu w kilka minut. Nie wspominając o doświadczeniu, kulturze, obyciu towarzyskim, umiejętności poruszania się wśród elit …
        - Bla, bla, bla, więc śmiesz twierdzić że my jesteśmy gorsze? - Oburzyła się Feyla. Burta uderzył w niezwykle czuły punkt, a mianowicie jej dumę. Kowalka była święcie przekonana, że jedyna rzeczą którą ma Pelwara, a której ona i Tarunn nie posiadają, jest snopek na głowie. Była zdeterminowana aby to udowodnić.
Awatar użytkownika
Tioyoa
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Górski Elf
Profesje: Rzemieślnik
Kontakt:

Post autor: Tioyoa »

        Najprostsze rozwiązanie jak zawsze okazało się najlepsze - nikt nie dyskutował, gdy Tioyoa uznała, że po prostu zawlecze się nieprzytomnego strażnika na górę. A że to ona była pomysłodawcą, przyjęła też na siebie bez szemrania rolę realizatora. Mężczyzna swoje ważył, bo nie był wcale mikrej postury, a na dodatek miał na sobie kolczugę i inne elementy lekkiej zbroi, w którą wyposażani byli strażnicy na wartach w strategicznych miejscach miasta, lecz to nie stanowiło dla elfki wielkiego problemu - nie takie rzeczy dźwigała, a gdyby nawet zaczęła się męczyć, działanie jej runy siłacza mogło trochę pomóc. Nie było jednak takiej potrzeby - wspinaczka nie była aż taka długa. Zaczęła się jednak od niefortunnego potknięcia, gdy Tarunn zaraz po zarzuceniu sobie strażnika na ramię zrobiła krok, a pod jej nogi spadł miecz, który wyślizgnął się z pochwy przy pasku nieprzytomnego. Elfia kowalka zaklęła cicho i wpadła przez otwarte drzwi na zamknięte wrota do windy, uderzając w nie barkiem i niesionym na tym właśnie ramieniu mężczyzną. Ten jednak się nie skarżył.
        - Złośliwa menda, nawet nieprzytomny szkodzi… - burczała Tioyoa cofając się po miecz. Nie wzięła go jednak do ręki i nie zabrała ze sobą, tylko od niechcenia kopnęła go do środka, by nie leżał przed wieżą, a same wrota do niej zamknęła za ostatnim wchodzącym do środka krasnoludem. Mężczyznę poprawiła sobie na ramieniu i mimo wszystko sprawdziła, czy windy nie da się otworzyć i uruchomić, gdy jednak przyjrzała się mechanizmowi, nerwowo zarechotała.
        - Wygląda na to, że komuś się części przydały - zauważyła. - O na brody przodków, nie chcę być tym, kto pierwszy spróbuje to uruchomić, ręce mu urwie przy samej próbie.
        Tak, ją to bawiło. Gdyby oczywiście to ona stworzyła mechanizm windy albo miała go konserwować, to klęłaby na czym świat stoi i co urwie temu kto doprowadził go do takiego stanu, ale że nie był to jej problem, mogła się ponabijać. Jedynym problemem było to, że musiała teraz wnosić swojego nieprzytomnego pasażera po schodach. By więc szybko mieć to z głowy, dziarsko ruszyła w górę razem z resztą.
        Nagłe wyznanie uczuć przez Zderzaka wbiło Tarunn w ziemię. Nie podejrzewała go o żadne bardziej skomplikowane emocje, a tym bardziej nie o to, że może tak po prostu powiedzieć, że kogoś polubił. I to jeszcze kogo? Bo brzmiało, jakby Pelvallier… A nie, beczkę. Czyli jednak wszystko z nim w porządku. Tioyoa aż odetchnęła z ulgą i z głębokim przekonaniem, że na tym dyskusje się skończą, chciała iść na górę, przesunęła się jednak raptem o dwa stopnie, gdy Burta zabrał głos i przedstawił swój nowatorski pomysł. Tarunn westchnęła boleśnie i widząc, że zapowiada się jednak dłuższa dyskusja, odłożyła strażnika na ziemię, bo noszenie go po próżnicy było bezsensowne. W milczeniu, wspierając się pod boki, wysłuchała co też mądrzejszy z krasnoludzkich braci ma do powiedzenia, widać było jednak, że minę ma dość kwaśną, choć może nie zareagowała od razu i nie tak gwałtownie jak Feyla. Zamiast tego dała jej wylać wszystkie żale i odezwała się po niej.
        - Kolejna osoba do spółki? - wyraziła swój sceptycyzm. - Zaraz pół miasta będzie brało w tym udział… Zresztą sądzisz, że jeszcze w ogóle będzie chciała z nami gadać? Dałam jej po mordzie ze dwa razy… Trzy - poprawiła się na wspomnienie tego, jak zdzieliła aktorkę drzwiami w twarz przy pierwszym spotkaniu. Wtedy jednak zrobiła to przypadkiem, więc chyba się nie liczyło.
        - Skąd zresztą myśl, że nie zechce nas wydymać? - drążyła elfka. - Wiesz, tak z czystej złośliwości, bo na pewno byłaby do tego zdolna, i za to wszystko, co przeszła do tej pory… Jeśli masz jakiś magiczny sposób, by nam nie szkodziła, oświeć mnie.
        Tarunn nie miała problemu z tym, że Burta uważał ją za gorszą od Pelwary w jakiejkolwiek dziedzinie życia tak długo, jak nie było to kowalstwo.
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

        Para krasnoludów mimo pokrewieństwa krwi, różniła się między sobą zarówno pod względem fizycznym jak również co do charakterów i sposobu myślenia. Zderzak od razu walił co mu siedzi na żołądku, bardzo często wyrzucając z siebie słowa, zanim w ogóle pomyślał czy warto i czy w ogóle maja one jakiś sens. Z kolei Burta rozważał sprawy godzinami, analizując każde za i przeciw, przez co czasem zabierał głos w sprawach o których towarzystwo wokół niego dawno już zapomniało. Nawet gdy się na kogoś obrażał, swoje żale wylewał dużo po czasie, wprawiając rozmówce bardziej w zakłopotanie, niż w wściekłość.
        W oczach Feyli w żaden sposób nie czyniło go to inteligentniejszym od brata
        - Nie ma żadnych nas. A tym bardziej nie ma między nami żadnej spółki. Mówiłem do Zderzaka. W ogóle nie rozumiem dlaczego się do nas przyssałyście– Burta postanowił sprowadzić kowalki na ziemię. – Jestem przekonany że odzyskalibyśmy klucz bez waszej pomocy i wszystkich tych kompromitujących scen.
        - Taa.. bo świetnie sobie radziliście w czasie pościgu. – Nie omieszkała wtrącić kowalka. Obaj Nordowie okazali się tak powolni, że uciekinierowi można byłoby powiązać nogi, wrzucić na plecy worek zboża i kazać robić przerwy na dziesięć posiłków dziennie, a i tak wciąż utrzymywałby nad nim przewagę. Gdyby nie fakt iż celem Pelvallier był wciągniecie w pułapkę obu kowalek, Burta i Zderzak na zawsze pożegnaliby się z swoim drogocennym kluczem.
        - Zmierzam do tego iż domagam się aby porozmawiać z tą nieszczęsną kobietą, zanim przez swoje obrzydliwe, sadystyczne tortury, doprowadzicie do jej śmierci! – Krzyknął krasnolud.
        Jakby potwierdzając obawy brata, lub też chcąc im całkowicie zaprzeczyć, Zderzak energicznie potrząsnął swoją umiłowaną beczką, a następnie przyłożył do niej ucho, chcąc sprawdzić czy zawartość wnętrza daje jakieś oznaki życia. Najwyraźniej próba ta nie dała spodziewanych efektów, ponieważ po chwili krasnolud powtórzył terapię wstrząsową. Gdyby w tym momencie Burta mógł zabijać wzrokiem, zaokrąglony Nord właśnie spadałby z schodów.
        - Chciała nas okraść. A potem nasłała na nas tych swoich zbirów z pałkami. Pomijając fakt że mamy prawo być na nią złe, a wcale nie jesteśmy, staramy się po prostu wyjaśnić nieporozumienie, tak aby podobna sytuacja nie powtórzyła się w przyszłości. – Oburzyła się Feyla.
        - Nie zmienia to faktu iż nam należy się tu pierwszeństwo. – Upierał się Burta. – Sprawa jest poważna, honorowa, a co ważniejsze tyczy się czyjegoś życia.
        - Na moje chcecie zwyczajnie skroić Srebrnika z jego cennych artefaktów. – Zgadywała rzemieślniczka.
        - Bzdura! Jesteśmy uczciwymi obywatelami, którzy chcą jedynie zarobić tam na swoje godne życie. – Zaprotestował zapytany, dokładnie w taki sam sposób jak protestowałby każdy złodziej. Po chwili okazało się jednak iż Bura miał w rękawach jeszcze inne równie absurdalne argumenty – Nadmienię również, że jesteśmy wynalazcami!
        - No bo jak nie znajdziemy chudego mądralę to ja se tym kluczykiem co najwyżej będę mógł w kinolu podłubać. - Sprostował Zderzak.
Awatar użytkownika
Tioyoa
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Górski Elf
Profesje: Rzemieślnik
Kontakt:

Post autor: Tioyoa »

        No tak, to się Burcie udało. Tioyoa miała czasami problemy z komunikacją, ale zwalała to na karb bycia obcokrajowcem i zbyt częstego obrywania sztabami żelaza po łbie w trakcie terminu. To można było wybaczyć. Ale bracia Tryumfatorzy bili ją na głowę. Jeden wyznawał swoje uczucia beczce (beczce!), a drugi z refleksem godnym górskiego trolla w stanie agonalnym właśnie stwierdził, że w sumie obie się nie lubią i ze sobą nie współpracują. Że przepraszam co takiego? W Tarunn szybko zawrzała krew, ale zaraz ostygła… No bo co ona miała zrobić? Przydzwoniłaby mu aż by przebił mur tej baszty tym pustym łbem, ale tak ją zatkało, że jej runa mocarza nawet nie zajaśniała, chociaż powinna - taki cios jaki powinna w tym momencie sprzedać Burcie, powinien rozświetlić ją jak przeklęte drzwi nowo otwartego burdelu w mieście portowym. Stała jak ostatnia sierota ze spuszczonymi rękami.
        - Jaaaa, jasne - parsknęła, mocno zaciągając swoim akcentem z Tarigornu. Oczywiście nie specjalnie, po prostu na moment się zapomniała, co i tak podziałało na tego ograniczonego krasnoluda jak płachta na byka. - Bo faktycznie trza było stanąć z boku i dać wam działać, ubaw byłby lepszy…
        Feyla wtórowała elfce w jej kpinach, a poziom argumentów obu stron był na tak żenująco niskim poziomie, że można było pożegnać się z polubownym zakończeniem sporu. Wściekły Burta gdy krzyczał, zaczynał wchodzić na bardzo wysokie częstotliwości, przez co zdarzało mu się piszczeć, a to wywołało za pierwszym razem parsknięcie śmiechu Tioyoi. Starała się je zdusić, ale jak to się mówi: mleko już się rozlało, Burta ją usłyszał. Zmarszczył gniewnie brwi, lecz to Feyla na moment go zagadała, a potem swoje trzy rueny do irytacji krasnoluda dorzucił jego kochany brat, próbując wytrząsnąć Pelwarze mózg w tej beczce.
        - Ale poważnie spodziewasz się, że ona was z nami nie skojarzy i będzie chciała z wami gadać? - upewniła się, bo tutaj upatrywała poważną lukę w rozumowaniu Tryumfatora. - Zderzak ze mną ładował ją do beczki! I asystował przy wytrząsaniu! Już widzę jak się zaprzyjaźnicie - dodała z prześmiewczym entuzjazmem, szczerząc się radośnie, bo nawet byłaby chętna to zobaczyć.
        - To jest parszywa wsza! - oświadczyła w końcu. - Jak już tak wyciągamy, to pierwsza ona chciała wykiwać nas, korzystając z nieobecności mistrza Nurdina. I to nie wszystko, jak słusznie zauważyła Feyla. Nawet jak będziesz dla niej słodki jak półtorak to na koniec cię wykiwa. Przecież to jest aktorka - dodała jeszcze, jakby to miał być najlepszy argument za tym, że Pelwara nie mogła być uczciwa, a raczej zawistna i mściwa.
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

        - Będzie jak zechcesz. – Uznała Feyla w pełni ustępując Burcie. Pelwara była ostatnią osobą w tym mieście o którą kowalka byłaby gotowa walczyć. Informacje jakie z pewnością posiadała aktorka mogły być cenne, jednak nie na tyle aby bez nich załamywać ręce. Rzemieślniczka twardo trzymała się stwierdzenia, że Tarun i ona mają wystarczająco dużo sprytu, błyskotliwości, wdzięku i inteligencji, aby dać sobie radę, nawet jeśli przyjdzie im działać na pełen żywioł. – Najpierw ty i twoja dyplomacja, a jak się okaże że nie dacie sobie buzi, to wracamy do pierwotnego planu.
        Niestety krasnoludowi nie wystarczało samo poczucie zwycięstwa wynikające z faktu że druga strona przystała na jego warunki. Burta musiał jeszcze zamanifestować publicznie iż taki stan rzeczy ma miejsce.
        - Otóż to. Jestem przekonany, że mój sojusz z tą białogłową dojdzie do skutku. I pewnie zastanawiacie się teraz co takiego sprawia iż wiem na czym stoję. – Nord zrobił stosowną pauzę aby zbudować napięcie odpowiednie do wagi słów jakie lada chwila miał przytoczyć. Tak jakby ktokolwiek go słuchał. Feyla oparła się o ścianę, ziewając demonstracyjnie, natomiast Zderzak całkowicie pochłonął się innym rozważaniom, a mianowicie próbie ustalenia gdzie znajduje się góra jego umiłowanej beczki. W tym celu raz za razem zakręcał naczyniem, wpatrując się w oba wieka. – Dlatego też z tego miejsca komunikuje wam, że posiadam specyficzny dar, który to pozwala mi zyskiwać sympatie, przychylność i uznanie płci pięknej.
        Zaskoczona Feyla niemal opluła stojąca obok elfkę.
        - I tak przypadkiem my dwie jesteśmy odporne na owo zaklęcie? – Głośno zastanowiła się kowalka.
        - Powiedziałem „pięknej” – Sprecyzował Burta. – Was oczywiście to stwierdzenie nie dotyczy. Dobra Zderzak, otwieraj beczkę i wyciągnij zeń tą pannę. Przez resztę drogi zaniosę ją na rękach. Nie będziemy przecież negocjować na schodach.
        Brat krasomówcy od razu przystąpił do pracy. Szybko okazało się że nie wszystko to co zaplanował sobie Burta miało pójść tak łatwo jak w wizji krasnoluda rzekomo obdarzonego szczególnym darem. Uparta beczka jak na złość nie chciała się otworzyć, co w głównej mierze było zasługą tego iż wcześniej Zderzak starannie przyłożył się do jej zbicia. Rzecz jasna każdy rzemieślnik wie, że gdy pokrywa czegoś twardo trzyma się na swoim miejscu, najlepszą metodą jest solidne obicie jej czymś równie twardym. Metoda ta sprawdzała się głównie w otwieraniu starych włazów do kanałów, ale i tutaj mogła mieć zastosowanie. Owalny Nord chwycił za młot i wbrew swoim uczuciom, zaczął okładać ukochaną z każdej strony, przy okazji fundując znajdującej się w środku Pelwarze kakofonię dudniących dźwięków, po której odzyskanie słuchu mogło się okazać równie trudne jak przywrócenie do normalności zmysłu powonienia, już wcześniej podrażnionego nieludzkim odorem.
        Zabieg okazał się skuteczny. Denko wreszcie ustąpiło, a krasnolud mógł przystąpić do kolejnej operacji, polegającej na wyciągnięciu kobiety z wnętrza beczki.
        - Śliska jest. – zauważył Zderzak cały czas gmerając ręką w baryłce.
        Feyla miała zamiar rzucić jakąś uwagę o tym, że każda dama tak wygląda jeśli odpowiednio wytarzać ją w glucie, ale słowa ugrzęzły kowalce w gardle, gdy nagle zorientowała się że po wszystkich tych drakońskich zabiegach, Pelwara nadal pozostaje przytomna, głośno złorzecząc i bluzgając na zebranych wokół niej. Najwyraźniej złego łatwo nie bierze.
        - Zostawcie mnie w spokoju bando obleśnych łotrów! – Grzmiała aktorka, zataczając się przy tym jak pijana. O ile liczne siniak i otarcia zdawały się nie robić na niej wrażenia, to duszący odór, seria wstrząsów, piruety i szokująca terapia dźwiękowa, sprawiły że chwiała się niczym na statku, a jej poczucie równowagi najwyraźniej wciąż pozostawało w beczce. Kobieta starała się iść prosto, jednak zamiast po schodach przechyliła się w stronę zdewastowanej windy znajdującej się miedzy nimi. Cudem udało jej się dostać na konstrukcję, nie spadając w dół.
        - Zderzak zrób coś! Zaraz grzmotnie o ziemię! – Wrzeszczał Burta, widząc jak chybotliwa winda, trzeszczy w posadach. Dyplomata w ogóle nie zastanawiał się nad faktem, iż postawienie na tak wątpliwej konstrukcji masy równej Zderzakowi niechybnie oznaczało katastrofę. Szczęściem brat Burty, zamiast po Pelwarę, rzucił się do ratowania swojej beczki, którą ta pierwsza przewróciła wydostając się na zewnątrz, a która to teraz zaczęła turlać się po chodach. – Na brody przodków. Niech ktoś ją ratuję! – Skomlał Burta, samemu bojąc się ruszyć.
Awatar użytkownika
Tioyoa
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Górski Elf
Profesje: Rzemieślnik
Kontakt:

Post autor: Tioyoa »

        Tarunn sapnęła, lekko wysuwając do przodu dolną wargę, tak by wydmuchnięte powietrze poruszyło jej grzywkę. Efekt nie był najlepszy - tak naprawdę był to zwykły wyraz frustracji, elfka nie musiała wcale poprawiać włosów… Wtedy. Teraz jednak już musiała i co więcej, konieczne było zaangażowanie do tego rąk, gdyż kosmyki zaczepiły się o rzęsy i nie były już wcale tak łatwe do ruszenia. Tioyoa odgarnęła je niedbałym ruchem, zamierając na krótki moment gdy Feyla odpuściła dalsze przepychanki z krasnoludami. Trochę ją to zaskoczyło. Nie, by darzyła aktorkę jakimś wielkim respektem czy sympatią, ale im ona była również potrzebna - nie mogły jej ot tak oddać tym upośledzonym braciom. Jakim innym sposobem dowiedzą się jak działał klucz Srebnika i gdzie znajdował się dedykowany mu zamek? Mogły biegać cały dzień od jednym wrót do drugich, a i tak by go pewnie nie znalazły! Zresztą, to pewnie i tak był tylko symbol…
        - Drżę z niecierpliwości, oświeć mnie - odpowiedziała bez namysłu elfia kowalka, gdy Burta zagaił o wyjawieniu powodu swojej pewności siebie. Kpina w jej głosie była wyraźnie wyczuwalna, ale to oczywiście nie zraziło Triumfatora, który zaraz podzielił się swoją wiedzą… I Tarunn o dziwo nie parsknęła śmiechem. Jedynie westchnęła, rozejrzała się po reszcie zgromadzonych wzrokiem “Prasmoku, co ja tu robię?”, po czym nie mając nic mądrego do dodania ani żadnego pomysłu na rozpoczęcie ciekawszej konwersacji, usiadła na kamiennych stopniach, z rękami skrzyżowanymi na piersi.
        - Starą pannę - poprawiła tylko usłużnie Burtę, gdy ten kazał wydobyć Pelwarę z jej tymczasowego więzienia.
        - Fey… - zwróciła się chwilę później do swojej koleżanki po fachu, jakby nagle ją oświeciło. Nie przejmowała się ani trochę tym, że bracia mogli ją usłyszeć. - Jak on ją będzie na rękach niósł, to ona będzie tyłkiem każdy stopień zahaczać…
        Tarunn była jednak jedną z ostatnich osób, które próbowałyby wybić mu ten pomysł z głowy - razem z nią w ogonku znajdowała się oczywiście Feyla, bo ona również jakoś nie kwapiła się pomagać ani krasnoludom, ani aktorce. Może to i lepiej - jakby co nie będzie na nich. Poza tym kabaret był całkiem niezły. Tioyoa nie komentowała poczynań Triumfatorów, robiła tylko dziwne miny za każdym razem, gdy Zderzak obijał beczkę z Pelwarą w środku. Taaak, to na pewno był dobry sposób, aby zmusić ją do mówienia, nie do końca jednak zgodny z tym, co obiecywał - czy też może czym się odgrażał - Burta. To była kolejna wymyślna tortura w kolekcji tych, które już zastosowano na aktorce, a co zabawniejsze, nadal nie uświadamiając jej za co konkretnie cierpiała. Co to za przesłuchanie, gdy ani razu nie padło pytanie, na które szukano odpowiedzi? Cóż, można to było zwalić na karb tego, że cała czwórka zajmowała się kowalstwem, a nie pilnowaniem porządku w szerszym bądź węższym zakresie.
        Tioyoa drgnęła lekko, gdy w końcu denko odpadło od beczki. Spodziewała się z jakiegoś powodu, że wściekła aktorka wyskoczy ze środka jak z procy i rzuci się z pazurami na pierwszą osobę, która jej się napatoczy, była chyba jednak zbyt oszołomiona by przypuścić atak, bo nawet nosa nie wyściubiła ze środka… Lecz Zderzak nie zamierzał czekać po próżnicy, po raz kolejny chyba sabotując plan brata. Nic dziwnego, że Pelwara była wściekła - zebrała się na to cała masa niewielkich czynników, które razem stały się niezwykle irytujące. ”Dobrze im tak!”, pomyślała z mściwą satysfakcją elfka, gdy aktorka darła się w najlepsze po krasnoludach - tyle po ich subtelnych metodach! Ciekawe jak sobie poradzą z poskromieniem takiej obślizgłej (dosłownie i w przenośni) złośnicy.
        - Łooo, o! - zawołała elfia kowalka odpowiednio modulując samogłoski, gdy pijana ofiara porwania nagle zaczęła niebezpiecznie balansować na samym brzegu szybu windy. Odruchowo wstała i chciała rzucić się na pomoc, bo może i była to menda, ale jednak człowiek i zawsze takiego szkoda, ale w tym momencie Pelwara poradziła sobie sama i wspięła się na konstrukcję z gracją pijanej kozicy. Tioyoa zatrzymała się, czekając czy wszystko runie czy też może wytrzyma… i wytrzymało. To jednak nie rozwiązywało kwestii tego, że aktorka była o krok od co najmniej połamania się, a może nawet zgonu w męczarniach, na dnie szybu nieczynnej windy, wśród tego zaruściałego żelastwa… No i jej rycerze w lśniących zbrojach (tfu!) jakoś nie byli specjalnie rychliwi, by jej pomagać - jeden przez głupotę, a drugi… No optymistycznie można było założyć, że przez rozsądek, bo w końcu ładując się na konstrukcję, niechybnie by ją zarwał. Zamiast tego skamlał, oczekując pomocy, Tarunn jednak była sceptyczna nawet w kwestii tego, czy najlżejsza z ich towarzystwa Feyla da radę wejść tam bez ryzykowania życia.
        - Na granitowe jaja przodków, Pelvalier, złaź stamtąd, bo się zabijesz! - Tioyoa próbowała zmusić pijaną kobietę logicznymi i dobitnymi argumentami, lecz nic nie wskazywało na to, by dotarły one do adresatki, bo ta dalej próbowała dostać się jak najdalej od nich. A konstrukcja coraz bardziej niepokojąco trzeszczała…
        - Cholera, złaź stamtąd!
        - W życiu! - odpyskowała aktorka. Tioyoa już miałą machnąć na nią ręką, lecz nagle w głowie zaświtał jej pewien pomysł, jak ściągnąć Pelwarę na schody, nie fatygując się przy tym do niej. W pośpiechu zaczęła rozwijać pas, którym była obwiązana.
        - Złapię tę durną krowę jak na krowę przystało - burczała pod nosem, zawiązując najmocniejszą pętlę jaką tylko się dało. Pas był nadal dość krótki, ale i tak istniała szansa, że złapie w to lasso kobietę i przez przypadek jej nie udusi.
        - Fey, trzymaj mnie, bo jak szarpnie mogę polecieć - nakazała swojej koleżance i nie czekając na jej reakcję wzięła pierwszy zamach.
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

        Pellvalier balansowała po konstrukcji starej windy, przemieszczając się chybotliwym krokiem od jednej do drugiej krawędzi, w magiczny sposób pokonując siły grawitacji, a jednocześnie przecząc wszelkiej logice, która to dawno już widziałaby aktorkę roztrzaskaną na fundamentach olbrzymiej wieży. Kobieta momentami wyginała swoje ciało tak jakby miała w biodrach kilka dodatkowych przegubów, jak do tej pory nie odkrytych przez pozostała cześć ludzkości. Przyglądając się temu zjawisku, Feyla doszła do wniosku iż Pelwara po prostu musi spierdzielić się na dół. Pozostawało tylko kwestią sporną czy zrobi to przed, czy po tym jak runie konstrukcja windy po której się przemieszczała. Spróchniałe belki trzeszczały przy każdym kroku kobiety, a dodatkowo samej się kołysząc, aktorce udało się wprawić w drgania podest na którym stała. Co więcej, owe wahania na skutek dziwnego rezonansu zdawały się z każdą chwilą przybierać na sile. W momencie w którym kowalka doszła do wniosku, że już nic nie jest jej w stanie bardziej zaskoczyć, stała się rzecz najdziwniejsza z wszystkich. Tarunn narażając własne życie, zdecydowała się uratować starą pudernicę.
        - Poważnie? – Spytała Feyla, od razu przechodząc do analizowania sytuacji, szukając możliwości jak mogłaby pomóc elfce.
        Schody po których wspinali się na szczyt wieży były wyjątkowo wąskie. Stając w rozkroku, można było zająć całą przestrzeń, od poręczy do ściany. Na tej ostatniej kowalka dostrzegł metalowe świeczniki, które na pierwszy rzut oka wyglądały na solidnie zakotwiczone i mogące służyć za dobry punkt podparcia. Chwytając tunikę elfki i ugniatając jej spodnią cześć tak aby zrobić sobie z niej porządny uchwyt, Feyla jedną ręką przytrzymała szaty koleżanki, a drugą chwyciła za kinkiet. Dzięki temu Tarunn mogła wychylić się znacznie poza schody, próbując złowić swoją zdobycz.
        - Mam nadzieję że nosisz solidne ciuchy i po wszystkim nie będę zmuszona odnaleźć twojego krawca, by złożyć mu swoją skargę. – Oświadczyła Feyla, będąca w przekonaniu że jedyną słabą częścią owego łańcucha jest materiał stroju elfki. Z kolei najsłabszym ogniwem planu samej kowaliki był fakt iż po wszystkim to ona będzie musiała wciągnąć na górę zarówno Tarunn jak i uwieszoną na pasku Pelwarę.
Samą aktorką dziewczyna w ogóle się nie przejmowała, ponieważ ta ważyła nie więcej niż jej śniadanie, za to elfka z swoimi metalicznymi runami liczyła się za ciężkozbrojnego. Feyla nie należała do słabeuszy, jednak ponieważ już wcześniej spróbowała podnieść Tarunn, teraz zdawała sobie sprawę że czekające ją zadanie nie będzie łatwe.
        Szczęśliwie elfce udało się złapać starą jędzę, na krótko przed tym nim wszystko pod nią runęło w dół. Widmo upadku na chwilę przywróciło Pellvalier możliwości racjonalnej oceny sytuacji, w skutek czego kobieta zaczęła się drzeć w niebogłosy, wymachując kończynami jakby ją atakowało stado szerszeni.
        - Na pomoc! Nie chce umierać! Błagam! Cała wielka kariera dopiero przede mną! - Pelwara darła się jakby odchodziła od zmysłów, a kolejne wykrzykiwane przez nią słowa przypominały raczej bełkot niż cokolwiek co dało się znaleźć w słowniku.
        - Szybko zanim ta oślizgła ryba wyjedzie ci z wędki. – Samą siebie popędzała Feyla. – Na brody przodków, z czego ty jesteś zrobiona?
        Kowalka przez chwilę miała nadzieje że któryś z krasnoludów przyjdzie jej z pomocą, jednak Burta wciąż stał zamurowany z przeciągłym „aaaaa…..” które utkwiło mu w gardle, natomiast Zderzak z swoją beczką może i lepiej ze się nie mieszał. Wydawało jej się jakby cały proces wyciągania Tarunn trwał tygodniami, a żeby określić szybkość z jakim elfka wracała do pionu, należało by wymyśleć nową jednostkę długości. Znacznie mniejszą od palca. A nawet paznokcia na owym palcu. Ostatecznie jednak wszystko zakończyło się sukcesem, a Pellvalier znalazła się na bezpiecznym gruncie.
        Dopiero mogąc trochę odetchnąć, kowalka zaczęła zastanawiać się czy niewdzięczna pudernice nie zechce ich teraz zepchnąć w przepaść w która sama niemal się nie stoczyło. Natychmiast spojrzała w kierunku kobiety, zauważając iż ta przygląda się elfce jakby nieobecnym wzrokiem. Feyla pomyślała że nadludzki stres i intensywne doznania namieszały Pelwarze we łbie, przez co poza olbrzymią złością jaką darzyła dwójkę rzemieślniczek, aktorka może niewiele pamiętać. Jak się okazało było jeszcze gorzej.
        - Mój ty wybawco! - Pellvalier rzuciła się na szyję Tarunn, próbując okazać swoja wdzięczność całując cudownego bohatera.
Awatar użytkownika
Tioyoa
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Górski Elf
Profesje: Rzemieślnik
Kontakt:

Post autor: Tioyoa »

        - Poważnie, bo bez Pelwary nigdy nie znajdziemy zamka do tego klucza - zgodziła się elfia kowalka, odwiązując w pośpiechu swój pas. Skorzystała z okazji, że Zderzak ze swoją ukochaną beczką robili koncertowy raban, cała winda trzeszczała pod wpływem baletów starej pudernicy, a Burta jojczył, dokładając do tego harmidru jeszcze swoje trzy rueny - w tym hałasie trzeba było wrzeszczeć by być słyszanym, dlatego Tioyoa mogła powiedzieć Fey co jej chodziło po głowie bez narażania się na głupie komentarze krasnoludów. A potem już wzięła się konkretnie do dzieła.
        - O moją tunikę się nie martw, ja w niej w kuźni pracuję - zapewniła, rozkręcając swoje prowizoryczne lasso. - Ja bym się raczej bała czy tego kinkieta nie wyrwiesz ze ściany…
        I nim w głowie Fey chociażby zdążyła zatlić się myśl by poszukać jakiegoś lepszego rozwiązania, Tioyoa rzuciła pętlę w stronę Pelvallier. Zaparła się jak mogła na szeroko rozstawionych nogach i skupiła na tym, by dobrze wycelować, bo drugiej szansy mogło nie być… A Tarunn nie lubiła przegrywać. By jednak sięgnąć celu, elfka musiała się mocno wychylić, przez co i jej środek ciężkości mocno przechylił się w przód. Ledwo zdołała to skontrować ruchem nóg, a jej buty dosłownie o włos omsknęły się o brzeg stopnia. Jednak aktorkę udało jej się złapać.
        - Tak je…! - ucieszyła się, lecz jej radość nie trwała długo, bo właśnie cała konstrukcja runęła, a wraz z nią również stojąca na niej artystka. Kowalka była pewna, że ją utrzyma, ale szarpnięcia już nie była w stanie wytrzymać. Tym bardziej, że kobieta ważyła więcej niż na to wyglądała, a mokra sukienka też dokładała trochę wagi. Tioyoa zaklęła głośno po krasnoludzku, jeszcze chwilę walcząc z grawitacją, która i tak ostatecznie wygrała i pociągnęła ją w dół.
        - Zamknij się i nie ruszaj! - zawołała Tarunn do wiszącej na końcu szarfy aktorki. - Już cię wyciągamy! Jak tam, kinkiet trzyma?!
        Elfia kowalka nie martwiła się specjalnie o siłę swojej ludzkiej koleżanki - wiedziała, że to dziewczę nie z byle jakiej gliny ulepione, poradzi sobie. Co nie znaczyło wcale, że dała jej odwalić całą robotę - jak tylko mogła, starała się jakoś jej ułatwić zadanie, chociażby podpierając się o nawet najdrobniejszy załom cegły. Wszystko utrudniała szamocząca się Pelwara, którą czasami trzeba było trzymać nawet dwiema rękami, by się nie wyrwała. Całe szczęście jednak wciąganie nie trwało długo i jakoś to wszyscy przeżyli - gdy w końcu aktorka złapała pewny grunt pod nogami, Tarunn cofnęła się gwałtownie i uderzyła plecami o ścianę. Sapnęła.
        - No - oświadczyła krótko i dobitnie, jakby coś udało jej się w ten sposób udowodnić. Nawet otrzepała dłonie jak po skończonej robocie, przez chwilę nie przejmując się tym, że aktorka mogłaby chcieć wydrapać jej w tym momencie oczy. Naiwnie stwierdziła, że będzie zbyt ogłuszona i to był jej błąd. Okrzyk “mój wybawco!” wprawił ją w zaskoczenie, a gdy podniosła wzrok nie było już szans na reakcję. Stara pudernica rzuciła jej się na szyję, a chwilę potem Tioyoa poczuła jej wargi na swoich. Jej oczy prawie wyszły z orbit, a oddech dawno utknął gdzieś w trzewiach. Zamarła na krótki moment, spłoszonym wzrokiem spoglądając na Feylę. Smak taniego sikacza w którym Pelvallier była dosłownie zamarynowana mdlił jeszcze bardziej niż sam akt pocałunku. Tarunn w pierwszej chwili była gotowa złapać kobietę za kark i rzucić nią z taką siłą, by wbiła się w przeciwległą ścianę, nawet już złapała ją za plecy sukienki… Lecz w porę dotarło do niej, że nie po to starą francę ratowała, by teraz ją zabić. Wykorzystując wszelkie posiadane pokłady opanowania tylko subtelnie odsunęła od siebie aktorkę.
        - Drobiazg - zapewniła z rozbrajającym uśmiechem, po czym ukradkiem splunęła. Feyli posłała zrozpaczone spojrzenie mówiące, że gra toczy się dalej, ale ona była już na skraju wytrzymałości. Mimo to objęła Pelwarę jednym ramieniem w pasie, nie starając się nawet sprostować tego, że była wybawczynią a nie wybawcą.
        - Nie mogliśmy dopuścić do tak strasznego wypadku - oświadczyła mruczącym głosem, który brzmiał odrobinę na jej korzyść. - Chodźmy ochłonąć w jakieś bardziej przewiewne miejsce.
        Tarunn zaczęła prowadzić aktorkę w górę schodów, na razie ignorując krasnoludzkich braci. Teraz to ona (dosłownie) trzymała w garści najlepsze karty, chociaż okupiła je niemałą traumą. Lubiła całować dziewczyny, ale nie takie upudrowane, pijane wiedźmy! Na trzeźwo! No, prawie, bo który kowal bywa w ogóle trzeźwy...
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

        W wyrazem niedowierzania na twarzy, Feyla wpatrywała się na przemian to w Tarunn to Pelwarę, próbując zrozumieć co się dzieje. Umysł kowalki nie potrafił wyjaśnić tej sytuacji, przez co instynktownie traktował ją jako zbyt szokującą aby mogła być rzeczywista. Oczywiście podstarzała aktorka w skutek podróży w beczce, musiała przeżyć rozległy wstrząs mózgu, w wyniku którego poprzestawiało jej się w łepetynie, do tego stopnia iż nie jest w stanie skojarzyć twarzy tej, która jeszcze niedawno dała jej po gębie. I to kilkukrotnie. W swoim szaleństwie Pelwara posunęła się jednak znacznie dalej, widząc w elfickiej kowalce ukochanego księcia z bajki. Feyla drapała się po głowie nie wiedząc jak powinna zareagować. Mogła domyślić się, że jej koleżanka po fachu często bywa mylona z mężczyzną. Właściwie to przy takiej budowie ciała i muskularnej sylwetce, Tarunn spokojnie zawstydzała większość samczej populacji. A dokładniej rzecz ujmując, biła na głowę wszystkich znanych kowalce przedstawicieli płci brzydkiej. I to nawet nie biorąc pod uwagę że elfka była bystra i zaradna, a do tego dysponowała wyjątkowym poczuciem humoru. Rzecz jasna opinia Feyli nie była do końca obiektywna, ponieważ przy swoich preferencjach, pocałunek jakiego była świadkiem, wzbudzał w niej bardziej zazdrość niż obrzydzenie. Kontynuując swoje rozważania, kowalka dochodziła wreszcie do sedna sprawy. Dlaczego Tarunn zdecydowała się na taka grę? Czemu, udając lub nie, odwzajemniła wyznanie Pelwary, zdobywając się przy tym wydobyć na światło dzienne drzemiące w niej pokłady uprzejmości?
        Na szczęście reakcja Burty pozwoliła Feyli nieco bardziej rozeznać się w temacie. Krasnolud wyglądał na przerażonego. Nie tyle samym faktem iż właśnie wyszedł na nieporadną niezgułę, co samą możliwością, iż ktoś może przejąć jego genialny plan i rozegrać jak własny. Tryumfator natychmiast przystąpił do działania, starając się odzyskać to co niechybnie zostało stracone.
        - Dziękujmy Prasmokowi że nic panience nie jest. Szczęściem w odpowiedniej chwili moje bystre oczy dostrzegły zagrożenie, a talent przywódczy pozwolił błyskawicznie zmobilizować gawiedź do działania. – Oznajmił Nord, ruszając w kierunku ocalonej. Przypisanie wszelkich zasług sobie samemu, poszło Burcie nad wyraz gładko.
        - Ty w ogóle słuchasz co mówisz? – Na głos zastanawiała się Feyla.
        Tymczasem Pelwara nie dała się zwieść.
        - Odsuń się ode mnie cuchnący parobku. Jakoś to nie twoją gębę widziałam gdy śmierć zajrzała mi w oczy. – Pudernice miała opanowanych wiele ról aktorskich, ale tą w której czuła się najlepiej z całą pewnością było odgrywanie damy w opałach. Kobieta natychmiast zasugerowała jaka to jest słaba i że chwiejąc się na nogach nie da rady pokonać ni stopnia, w skutek czego jej wybawca będzie zobowiązany nieść ją na rękach. – Jesteś rycerzem, prawda czcigodny wybawco? Od razu poznałam. Potrafię to dostrzec nawet gdy ktoś podobny tobie akurat nie nosi zbroi i rodowych szat. Zdradza cię to cudowne umięśnione ciało, nienaganne maniery, no i obecność giermka.
        Tym razem to Feyla nie mogła się powstrzymać aby nie splunąć.
        - Genialne. – Odpowiedziała w końcu kowalka gdy tylko zaświtało jej pod czupryną. Tarunn zaskoczyła ją swoim talentem, dzięki któremu nie tylko obie zyskały możliwość rozwiązania dręczącej je zagadki, a jednocześnie mogły przy tym przypiec poślady nadętemu krasnoludowi. – Oby tylko w tym odurzeniu twoja białogłowa nie zapomniała o Srebniku i jego kluczach.
        - Mieliśmy umowę! – Protestował Burta.
        - Wybacz, zdaje się że przejmujemy partię. – Szeptem wyjaśniła Feyla.
        - Jeśli chociażby spróbujecie nas wyrolować…
        - Co ty? Ktoś tak szlachetny jak mój rycerz, miałby nie grać uczciwie?
        - Zderzak! Zrób cos, nic nie powiesz? – W przypływie desperacji Nord zwrócił się o pomoc do brata.
        - Ciekawe czy ktoś tam na dole zechce sprawdzić dlaczego pół wieży pierdzielnęło o podłogę? – Nad wyraz sensownie odpowiedział zapytany.
Awatar użytkownika
Tioyoa
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Górski Elf
Profesje: Rzemieślnik
Kontakt:

Post autor: Tioyoa »

        Tioyoa nie była zachwycona obrotem spraw, starała się jednak grać kartami jakie dostała. Żałowała, że nie mogła wytłumaczyć swojej małej gierki Feyli, bo ta patrzyła na nią z niemym “Oczadziałaś do reszty?” w oczach, co niezbyt dobrze działało na morale. Przez moment swego rodzaju nagrodę stanowił wyraz twarzy Burty: odrobina niedowierzania, paniki i braku zrozumienia, ale i to szybko odeszło w niebyt, gdy krasnolud zdecydował się na kontratak i próbę odzyskania względów aktorki. Niedoczekanie. Tarunn widząc jego starania wyprostowała się jeszcze o pół palca, dumnie wypięła swą kowalską pierś i ciaśniej objęła Pelwarę ramieniem, lecz broń boże nie tak, by zrobić jej krzywdę. Obchodziła się z nią wręcz jak z jajkiem, mając nadzieję, że dzięki temu wyciągnie z niej wszystkie informacje bez posuwania się do przemocy, czy to wobec niej, czy też krasnoludzkich braci. Liczyła na to, że jak zawsze na jej korzyść podziała odwieczny pociąg kobiet do muskularnych i przede wszystkim wysokich mężczyzn, a nie konusów z brodą i gładką gadką, co jej ułatwi manipulowanie Pelwarą i jednocześnie utrudni to samo Tryumfatorowi.
        W pyskówkę Tarunn się nie wdawała, uznając, że to nie pasuje do jej aktualnej roli - jako sarkastyczny komentator sprawdzała się zresztą świetnie Feyla, która nawet przez moment nie pozostawała dłużna krasnoludowi. Będąca zaś w centrum uwagi Pelwara dawała z siebie co mogła, odgrywając królewnę ze spalonego teatru - czy też raczej w jej przypadku zburzonego. Tioyoa lekko wywróciła oczami, gdy aktorka zaczęła dramatycznie mdleć w jej ramionach, ale podjęła ten kabaret - zaraz lekko się schyliła i bez większego wysiłku wzięła tę starą pudernicę na ręce. Zaczęła jednak oddychać przez usta, bo zmieszana ze sobą woń perfum, środka na mole, taniego pudru i jeszcze tańszego skwaśniałego wina stały się jeszcze intensywniejsze i prawie wyciskały łzy z oczu.
        No a na bezbłędnie przeprowadzoną przez Pelvallier dedukcję Tioyoa nie znalazła żadnej dobrej riposty - nie chciała wciskać kitu, że była rycerzem, bo to byłaby już gruba przesada i na pewno Burta podniósłby raban, by dowieść kłamstwa. Z drugiej strony zaprzeczenie mogło nie spodobać się starej aktorce, a to nie o to chodziło, miała być do niej dobrze nastawiona. W tej sytuacji jak zawsze w sukurs przyszedł tajemniczy uśmieszek połączony z głębokim patrzeniem w oczy - niezawodna broń przeciwko romantyczkom. ”Nie no, głupio jednak tak milczeć…”, uznała po chwili.
        - Jestem tu incognito - odpowiedziała więc nonszalanckim tonem, w duchu piejąc z zachwytu jak cwaną ripostę udało jej się ukuć na poczekaniu. Zaś gdy Feyla rzuciła swoim sarkastycznym komentarzem, Tarunn obdarzyła ją tylko spojrzeniem “no oby, kurde, nie”. Miałyby poważny problem, gdyby klepki w głowie Pelwary poprzestawiały się jeszcze bardziej niż dotychczas. Już nawet nie wspominając o tym żenującym przedstawieniu z rycerzem!
        I nagle Zderzak powiedział coś mądrego - chyba po raz pierwszy od kiedy się poznali. No właśnie, a jak ktoś to usłyszał? Na pewno usłyszał, ten łomot niósł się pewnie na pół miasta. Zaraz pewnie zbiegną się gapie, straż, może nawet wojsko, bo kto wie czyja tak konkretnie była ta wieża… I kto ją tak zapuścił! Gdyby nie cała heca z kluczami i naglący czas, Tioyoa chętnie pozostałaby na miejscu, by wygarnąć co myśli o takiej budowlanej fuszerce. Niestety nie był czasu na takie przyjemności.
        - Hm. - Tarunn niby przez moment zastanawiała się nad tą kwestią. - Może więc lepiej wyjdźmy na zewnątrz i udajmy się w jakieś spokojniejsze, nie tak zapylone miejsce. Nie potrzebujemy wywoływać afer - oświadczyła, postępując krok w dół schodów i samym spojrzeniem konsultując się z Feylą, czy to na pewno dobry pomysł: ona w końcu lepiej znała to miasto i wiedziała, czy tutejsze służby są bardzo czy też może tylko trochę opieszałe.
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

        Feyla cały czas miała problemy, aby dostosować się do nowej sytuacji. Żałowała, że w przeciwieństwie do Tarunn, ona sama nie ma takiej łatwości do kreowania swojego wizerunku. Umiejętność wcielenia się w różne role i swoboda z jaką elfka się w nich odnajdywała, rzeczywiście mogłyby budzić uznanie starej aktorki, której trupa raczej nie grzeszyła nadmiarem talentu. Na szczęście Feyli przypadła do odegrania postać giermka, która nie wymagała dużego wysiłku. Teoretycznie kowalka powinna siedzieć cicho, trzymać się na uboczu, nie wtrącając się w sprawy swojego „pana”, przynajmniej do czasu gdy ten nie zwróci się do niej z konkretnym zapytaniem. Problem polegał na tym, iż w momencie, w którym Pellvalier niejako sama owinęła się wokół palców elfki, przekazując jej wszystkie atuty w rozgrywce, stary plan nieco się posypał, a na skonsultowanie nowego nie miały teraz szansy. Z kolei samej Tarunn nie wypadało głośno pytać „co robimy”.
        Widząc wątpliwość w spojrzeniu przyjaciółki, Feyla również przewróciła oczyma, spoglądając ku górze, gdzie znajdowało się olbrzymia maszyna antysmokowa. Zdaniem kowalki powinny trzymać się pierwotnego celu i wystrzelić Pelwarę w lot nad miastem. Oczywiście zawczasu dając jej szanse do wyśpiewania wszystkiego co wie na temat Srebnika, kluczy i wieczornego przyjęcia. Być może pomoże im w tym miłosne zauroczenie, ale zdaniem rzemieślniczki nie powinny łatwo rezygnować z opcji zastraszenia Starej Pudernicy.
        - Wątpię by ktokolwiek poza kilkoma gapiami zainteresował się sprawą. Ne pewno nie straż – odpowiedziała Feyla na wątpliwości zgłaszane przez Zderzaka.
        Jako oficjalna konserwatorka wieży strażniczej, kowalka miała spore rozeznanie w kwestii znaczenia tej budowli dla obrony miasta. Krótko mówiąc pod względem strategicznym było one żadne. Bardzo niewiele osób potrafiło obsługiwać umieszczoną na szczycie wieży kuszę, a jeszcze mniej ludzi wierzyło w to, by podobna broń zapewniła Fargoth jakąkolwiek ochronę w przypadku gdy nad miastem pojawiłby się złowrogi smok. Budowla była stara. Wzniesiona przez krasnoludy, w czasach gdy powierzchnia miasta była mniej więcej jedną trzecią tego co obecnie, przez co znajdowała się ona niemal w centrum, co z kolei powodowało, iż przerabianie jej na basztę strzelniczą do obrony przeciwko bardziej tradycyjnym najeźdźcom mijało się z celem. Takie fortyfikacje miały sens tylko wówczas, jeśli postawiono je wzdłuż murów okalających miasto. Pojawiły się nawet pomysły, aby wieże całkowicie wyburzyć i wykorzystać uzyskaną w ten sposób wolną przestrzeń, ale budowle Nordów nie były czymś, co można sobie ot tak rozebrać. Z założenia kładziono w nich nacisk na solidność konstrukcji, tak by żadnemu człowiekowi w przyszłości nie przyszło nawet na myśl przerabiać jej na surowce wtórne, a jeśli jakiś głupiec się na to skusił, to tylko łamał na owym pomyśle zęby. Obecnie w mieście częściej rozważało się przerobienie wieży na coś bardziej pożytecznego. Natomiast samą konsekwencją jej militarnej bezużyteczności był fakt, iż niezbyt przykładano się do pilnowania wyżej wymienionego obiektu, tak że nawet zniknięcie strażnika uziemionego przez Tarunn raczej nie wzbudzi podejrzeń, gdy zjawi się jego następca. Ten ostatni najpewniej dojdzie do wniosku, że poprzednikowi się nudziło. I tyle. Kto wie czy ich rolę jutro się nie odwrócą, więc po co zgłaszać?
        Za drogą ku górze przemawiała jeszcze trzecia, równie praktyczna opcja, a mianowicie nastawienie Burty. Tryumfator z każdą chwilą ufał kowalkom coraz mniej. Nie zamierzał nigdzie wypuszczać Tarunn i Feyli, do czasu aż nie nabierze pewności, iż z całej tej historii wyciśnie dla siebie jakąkolwiek korzyść. A tu na schodach miał przynajmniej ten argument, że ”albo będzie po mojemu, albo nikt się stad nie ruszy”. Burta od razu zablokował przejście swoją szanowną osobą, dając do zrozumienia, iż nie pozwoli zabrać stąd Pelwary, przynajmniej do chwili gdy ta ma przy sobie jego klucz. I był gotowy o to walczyć.
        - Jesteśmy prawie na szczycie. Stamtąd jest piękny widok na miasto, a poza tym twojej białogłowie zapewne przyda się odetchnąć świeżym powietrzem – od niechcenia zaproponowała Feyla, mając nadzieję że Tarunn podchwyci ów pomysł.
Póki co Pellvalier zareagowała jako pierwsza, o ile to w ogóle możliwe, przyciskając się jeszcze mocniej do sylwetki elfki.
        - Faktycznie musimy być bardzo wysoko. Już czuję te zawroty głowy – zakomunikowała aktorka. – Powiedz mi mości książę, czy jest coś co mogłabym dla ciebie zrobić w ramach podziękowania za twój jakże szlachetny uczynek? Nie krępuj się prosić o cokolwiek tylko zechcesz.
        Feyla z zadowoleniem przyjęła fakt, iż powoli zmierzali w właściwym kierunku. Kwestia zadośćuczynienia była im wyjątkowo „na rękę”. Z drugiej strony kowalkę przerażało tempo, w jakim w oczach Pelwary, Tarunn awansowała w społecznej hierarchii.
Awatar użytkownika
Tioyoa
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Górski Elf
Profesje: Rzemieślnik
Kontakt:

Post autor: Tioyoa »

        Konsultacje wzrokowe nie były takie najgorsze, ale to głównie przez to, że osoba, za której plecami spiskowano, była tak wgapiona w swojego rycerza z bajki, że reszta mogła robić dowolne miny i grymasy, a ona pozostawała nieświadoma. Tarunn aż śmiała się z tego w duchu, bo Feyla wywracała przed nią oczami, krasnoludy piorunowały ją wzrokiem, a dodatkowo Burta zdecydował się robić za samobieżny szlaban zagradzający jej drogę na dół… To wszystko razem świadczyło o tym, że mieszkańcy Fargoth byli zgodni: lepiej było wleźć na górę niż opuszczać basztę. A co nimi powodowało to już zupełnie inna sprawa, najważniejsze by już wyciągnąć z Pelwary wszystko co wiedziała i… I się zobaczy. Może faktycznie wystrzelić ją z tej wielgachnej kuszy na szczycie wieży? To by było całkiem ciekawe, na pewno widowiskowe. Ale jak to się mówi: najpierw obowiązki, a potem przyjemność.
        Tioyoa trochę poprawiła sobie trzymaną w ramionach starą aktorkę i zawróciła ku szczytowi schodów. Pelwara w trakcie wspinaczki trzymała się elfki tak kurczowo, że ta była skłonna zaryzykować i ją puścić by się przekonać, czy przypadkiem nie utrzyma się sama… Ale to byłoby jak rzucanie sobie samej kłód pod nogi - dosłownie i w przenośni.
        - Mhm, z pewnością. - Tarunn zgodziła się z Feylą na wzmiankę o przewietrzeniu się. Gęba jej się śmiała - domyślała się, co jej koleżance po fachu chodziło po głowie. No i jakiś złośliwy głosik podpowiadał jej, że gdyby prawdziwy giermek zwrócił się w podobny sposób do rycerza przy jego damie, dostałby srogo po ryju, ale co tam, aktoreczka się nie spostrzegła. Problem był jednak taki, że wkrótce mogła zacząć trzeźwieć i odzyskiwać zmysły i wtedy mogłaby przejrzeć podstęp, który tak naprawdę był w głównej mierze jej dziełem… Całe szczęście sama brnęła w to dalej, nie trzeba było jej do niczego zmuszać ani jej podchodzić.
        - Ależ… - Tioyoa żachnęła się natychmiast, bo dzięki temu była jeszcze bardziej skromna, rycerska i bez skazy. - Nie dla nagród cię ratowałem, pani, na względzie miałem jedynie twoje życie i zdrowie… Jednak rozumiem - zastrzegła szybko elfia kowalka, jakby dostrzegła na twarzy starej pudernicy jakąś oznakę oporu i chęć do dyskusji. Takowej co prawda nie uświadczyła, ale przecież nie o to chodziło, by przedobrzyć w odgrywaniu swojej roli.
        - Rozumiem, że taka dama na pewno nie będzie chciała pozostawać dłużna komukolwiek - kontynuowała Tarunn, a z racji iż zdania wychodziły jej coraz dłuższe, zaczęła wyraźnie korzystać z tarigorskiego akcentu, by zamaskować nim ewentualne kobiece brzmienie swojego głosu, choć pilnowała się, by mówić w miarę nisko. Niech to, ileż było z tym kłopotu.
        - Mam takie drobne pytanie - zagaiła. - Nie jestem stąd i chyba nie do końca rozumiem tutejsze zwyczaje… Dostałem mianowicie od niejakiego lorda Srebnika zaproszenie, którego jednak nie pojmuję. To klucz, ale bez adresu. Czy tak się tutaj traktuje przejezdnych?
        I uśmiech - taki, by nie wyglądało, jakby chowała urazę tylko naprawdę prosiła o drobną przysługę, jak to obcokrajowiec lokalną bywalczynię salonów.
        W międzyczasie dotarli do klapy prowadzącej na szczyt wieży - Tioyoa wczuwając się w rolę rycerza kiwnęła jedynie głową na Feylę, by ta otworzyła jej przejście, bo przecież ona miała zajęte ręce. Tarunn weszła więc na górę jako druga, czujnie asekurując głowę Pelwary, bo w końcu prawdziwy dżentelmen prawdopodobnie tak by postąpił - traktował damę jakby była z porcelany, chociaż tak naprawdę ta konkretna była zwykłym przydrożnym pieńkiem, tylko akurat w tym momencie cennym przez posiadaną wiedzę.
        Na szczycie, jak to na szczycie - wiało. Włosy Tarunn momentalnie wpadły jej do oczu, a Pelwara musiała pilnować swojej kiecki, by nie pokazać za wiele nielicznej zgromadzonej publiczności. "Jeny... Jakbym ją teraz rzuciła, to by poleciała jak latawiec..."
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

        Przepuściwszy przed sobą Tarunn i Pelwarę, Feyla natychmiast zamknęła klapę prowadzącą na szczyt wieży, prosto przed nosem pchającego się za nimi Burty. Żaden z krasnoludzkich braci nie był im w tej chwili potrzebny. Prawdopodobnie swoją obecnością tylko utrudnialiby elfce zadanie, narzucając się z swoimi pytaniami, w czasie gdy sprawa przesłuchania Pudernicy wymagała niezwykłej delikatności. Poza tym mieli przecież to czego chcieli. Z tego miejsca nie dało się wyjść inaczej niż po swoich śladach, a wiec klucz Tryumfatorów pozostawał względnie bezpieczny.
        W odróżnieniu od pozostałych kobiet, kowalka nawet nie spojrzała na rozległą panoramę Fargoth. Raz że znała to miasto na wylot, a dwa to co najlepsze do podziwiania miała tuż przed sobą. Prastary miotacz włóczni był jedynym w pełni sprawnym mechanizmem jaki uchował się w podupadającej fortyfikacji obronnej. Nurdin poświęcił sporo pracy by na powrót tchnąć życie w dzieło swoich przodków. Zwykle gdy sprawa dotyczyła czegoś co stary mistrz nazywał „dziedzictwem krasnoludów”, pracował przy tym sam, a Feyli bronił nawet podawania narzędzi, nie wspominając o patrzeniu, czy co gorsza, wysuwaniu własnych pomysłów. Rzecz jasna podobne zakazy wywoływały dokładnie przeciwne skutki. Kowalka była przekonana, iż wie jak obsłużyć urządzenie. Jedyny problem przed jakim stała, to fakt w jaki sposób załadować je nietypową amunicją w postaci panny Pellvalier. Do czasu aż tego nie rozgryzie, postanowiła przysłuchiwać się rozmowie prowadzonej przez Tarunn i aktorkę, będąc ciekawą jak też jej przyjaciółko poradzi sobie w nietypowej roli.
        Na szczęście elfka nie bawiła się w ceregiele, od razu przechodząc do sedna, sprytnie, niby od niechcenia, wywołując temat klucza. Cała ta maskarada nie miałaby sensu gdyby nagle okazało się, że Pelwara nic nie pamięta. Feyla chwyciła się na tym, że aż zaciska pięści z niecierpliwością czekając na odpowiedź kobiety. Na nieszczęście obu kowalek, aktorki nie zaliczają się do osób, które potrafią docenić prostotę i zwięzłość mowy, na co dzień używając tysiąca słów tam gdzie dałoby się przejść do konkretów w jednym zdaniu.
        - Srebnika? - Na twarzy początkowo zdziwionej Pellvalier po chwil pojawił się perlisty uśmiech. – No jasne. Jakże mogłabym się nie domyślić. Oczywiście, że ktoś tak wyjątkowy jak ty, moja miłości, posiada zaproszenie na najważniejszą imprezę sezonu. Bo widzisz ukochany, przyjęcie u naszego lorda to niezwykłe wydarzenie kulturalne. Zbiera się tam śmietanka towarzyska Fargoth. Każdy kto chce coś znaczyć, staje na głowie by dostać się na bal. Jest tam wykwintne jedzenie, muzyka, tańce, wystawa dzieł sztuki, modowe trendy, licytacje, gry i turnieje, a nawet jakieś tam prezentacje nowinek technicznych i naukowe dysputy. Oczywiście nie muszę chyba nadmieniać, iż moja wielce szanowna grupa teatralna również planuje wystąpić w tejże scenerii. Znaczy się mogłaby. Gdyby tylko niektórzy z jej uczestników mieli w sobie nieco więcej klasy i wdzięku. No i pod warunkiem, że ktoś raczyłby lordowi Srebnikowi wspomnieć o naszym istnieniu. Ale teraz widzę, że los odpłacił mi po stokroć za przeżyte męki. Rozumiem ukochany, że jesteś w mieście nowy i nie zdecydowałeś jeszcze kto będzie twoją towarzyszką na przyjęciu. Pozwól zatem, że zdejmę z ciebie ów problem i zaoferuje własne usługi. Bo widzisz u Srebnika są dwie zasady, a jedną z nich jest to, iż wstęp dostępny jest tylko dla par.
        Poirytowana owym wodolejstwem, w którym w żaden sposób nie dało się dostrzec istoty odpowiedzi na zadane pytanie, Feyla ze zgrzytem przekręciła jedną z korb, służącą do pozycjonowania działa, dając w ten sposób Tarunn znak, iż być może warto pomyśleć o planie awaryjnym. O dziwo sama elfka wciąż była w stanie zachować uśmiech na twarzy. A może aż tak ja zakwasiło, że napięte mięśnie nie chciały puścić?
        - Zobaczysz, będziemy się wybornie bawić. A po wszystkim zapewne poznamy się bliżej – kontynuowała niezrażona Pelwara.
Zablokowany

Wróć do „Fargoth”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości