FargothSmok też człowiek

Miasto położone na granicy Równiny Drivii i Wschodnich Pustkowi, jedno z głównych miast środkowej Alarani, położone na szlaku handlowym, prowadzącym przez Opuszczone Królestwo aż do Wybrzeża Cienia.
Awatar użytkownika
Tesusil
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 109
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Bard , Włóczęga , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Tesusil »

Na zewnątrz panował piękny dzień, złota tarcza słońca wisiała jeszcze wysoko na niebie, choć we właściwym dla siebie tempie podróżowała ku zachodniej części widnokręgu. Błękitny filar zdobiły śnieżnobiałe obłoki, które przybierały najróżniejsze, fantastyczne kształty. Tes właśnie przyglądał się jednemu podobnemu do olbrzymiego puchowego królika, a może zająca? Nieważne. Ważne, że miało długie uszy i podobało się Edosowi. Ten od zawsze lubił podziwiać chmury, szczególnie jako dziecko, było to jego ulubione zajęcie w wolnym czasie. Tlaco zauważył to upodobanie chłopca i wykorzystał je do rozwijania wyobraźni chłopca za pomocą prostego ćwiczenia. Zawsze w przerwie między nauką gry na lutni a kaligrafią "Tesik" wybiegał z domu, aby podziwiać śnieżnobiałe twory na niebie, miał wybrać sobie przynajmniej dwa kształty i ułożyć z nimi dowolną historię (oczywiście z wiekiem wymagania wobec tych historii rosły). Wracając jednak do Fargoth i sytuacji dorosłego już poety, to ten nie wydawał się zbyt szczęśliwy. Jego sytuacja wcale nie była za ciekawa, lekko to ujmując oczywiście. Z jednej strony mógł pójść po sprzęt oraz pieniądze, a następnie wrócić do rodzinnego Ekradonu, z drugiej mógł wrócić do karczmy i czekać na nieproszonych gości. Pierwsze było niehonorowe, ale bezpieczne, za to druga opcja bardziej pasowała do kodeksu moralnego bohatera, ale mogłem źle się skończyć. To była jedna z tych decyzji kiedy trzeba wybrać między ucieczką a obitą mordą. No cóż... - pomyślał wierszokleta - Jeżeli mam umrzeć to przynajmniej jak bohater, a wtedy i strata lutni nie pójdzie na marne... - po czym wziął głębokie oddech i wrócił do karczmy przez główne wejście. Po czym wyszedł na środek sali i krzyknął:

- Ej ludzie! Słuchajcie! - Ale gwar rozmów wcale nie przycichł, więc krzyknął jeszcze głośnie. - HEEEEEJJJJ LUUUDDZZIEEE!!! - Ale to też nie przyniosło efektu. Zdenerwowany artysta, wziął w końcu jeden z wolnych zydelków i uderzył nim o podłogę i wywrzeszczał: - Będzie kurwa spokój czy nie!?
O dziwo podziałało, a sprzęt za bardzo nie ucierpiał. Bard kontynuował przemowę.
- Zaraz przybędzie tu grupa mężczyzn, między innymi ci, którzy dostali wciry ode mnie i jednego pana, pewnie będą chcieli się odegrać za poprzednią porażkę. Dlatego niech każdy kto co bić się nie chce albo nie może niech opuści lokal. - Podniosły się gorączkowe szmery, ktoś wstał, ktoś już wyszedł. - Nie skończyłem jeszcze! HEJ! - Kolejne zdziwienie, bo ludzie zatrzymali się i odwrócili się w stronę mówcy. - Jeżeli komu baba, dzieci i dobytek miłe niech zostanie i wspomoże! Bo my pójdziemy, ale oni wrócą! Albo zastaną w rogu uliczki, obrabują i żywota odbiorą. Dlatego mówię zostańcie! Pokażmy tym mendom, że nie mają prawa panoszyć się tutaj! Tamta para co poszła tam stała to wojownik wielki i mistrzyni magii! Ale co my możemy jak ich więcej będzie? Pomóżcie dobrzy ludzie, a uwierzcie, że żałować nie będziecie!
Awatar użytkownika
Anetheron
Błądzący na granicy światów
Posty: 17
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Anetheron »

Mimo tego, że postawiła go w niezręcznej sytuacji, wcale nie czuł się zakłopotany, a wręcz przeciwnie. Ucieszył go fakt, że spotkał tego dnia nie dość, że nie głupią, to jeszcze tak uroczą kobietę. Nie zamierzał nawet się tłumaczyć. Zarówno karczmarz, jak i cała ta sprawa z zapłatą nieźle go bawiła. Wiele razy zdarzyło mu się postąpić w ten sposób, a rzadko kiedy ktoś był w stanie zorientować się w porę, czym tak naprawdę są otrzymane monety.
- Iluzją? A co wy, nie dość, że wojowniki, to i magicy jeszcze? – zapytał z niedowierzaniem gospodarz lokalu.
- Wkrótce zrozumiesz, człowieku – odpowiedział spokojnie, jakby to nie on był winowajcą. Gdy tylko jasnowłosa skierowała się w stronę drzwi, ten wyszedł za nią. Zaczął zastanawiać się, w którym zaułku dokładnie bandyci zaczęli się zbierać, by ponownie zakłócić ich spokój. Prawdę mówiąc, Anetheron nie był skłonny do ponownej bójki, która prawdopodobnie wymagałaby tym razem drastyczniejszych środków. Nie miał ochoty zwracać na siebie uwagi, i o ile walka z czterema zbirami w zapomnianej karczmie oszczędziła mu tego, tak starcie z większą ilością cymbałów nie dawało już tej gwarancji. Ponadto przestał myśleć wyłącznie o sobie. Wziął sobie do serca słowa elfki, która wyraźnie dała do zrozumienia, że następnym razem woli uniknąć takich sytuacji.
Gdy odeszli na bezpieczną odległość, by nikt ich nie podsłuchiwał, z rozmyślań wyrwały go właśnie jej słowa. Słowa, po których zorientował się, że nawet nie zdążył się przedstawić. Faktycznie, mógł wyglądać na podejrzanego przybywając w zwykły dzień do miasta, nie starając się nawet zachować dyskrecji.
- Nazywam się Anetheron i kieruję się w stronę jeziora Sitriny. Jestem tu… przelotem. – Korzystając z sytuacji przyjrzał się jej twarzy, na której pojawił się miły dla oka uśmiech. Trudno mu było przyznać się przed samym sobą, ale… podziwiał go. Dlaczego to robił? Dlaczego zarówno jej głos, jak i sama obecność uspokajała go? Przecież nie wierzył w miłość, a już na pewno nie od pierwszego wejrzenia. Nawet nie widział jej „prawdziwego oblicza”. A może wcale nie była do niego podobna? Co wtedy? Tego obawiał się chyba najbardziej. No cóż… Czas pokaże.
- Kogo mam się obawiać? – zapytał nieco rozbawiony, zerkając uważniej na medalion elfki. – Motłochu, który nie potrafi odróżnić fikcji od realnego świata? Strażników przy bramach? Nie wszyscy są tak błyskotliwi, by się zorientować. – Uśmiechnął się do jasnowłosej, przerywając na krótką chwilę. – A tobie jak na imię? I również jestem ciekawy, co takiego robiłaś w tej obskurnej dzielnicy – dodał, zorientowawszy się, że nigdzie nie widać znanego im barda.
- Ciekaw jestem, gdzie nawiał nasz… - nie zdążył nawet skończyć zdania, a już ujrzał kierującego się ponownie w stronę karczmy trubadura. Nawet nie „zaszczycił” ich swym spojrzeniem. Wszedł do środka, zaczynając krzyczeć wniebogłosy. Mała rewolucja zaczęta przez wierszokletę była ostatnią rzeczą, jaka mogłaby przyjść mu teraz do głowy.
- Jak na barda jest wyjątkowo głupi… - Po tych słowach sam wszedł do gospody, rozglądając się wokół. Rzeczywiście wyglądało na to, że słowa tego matoła trafiają do gości. Zadziwiające było to, że jeszcze niedawno właściciel ostrzegał przed tymi, którzy teraz mieli zamiar stawać do bitki w słusznej sprawie. Coś tu śmierdziało i nie chodziło o szczurze odchody.
- Kolega ze słabą głową wypił dzisiaj za dużo. Nagadali mu po drodze i teraz wylewa swoje bóle – mówiąc nieco podniesionym głosem zbliżał się do barda, by następnie chwycić go za rękaw i pchnąć w stronę wyjścia. – Durniu! Zamierzałem dzisiaj tu jeszcze wrócić i coś mi się wydaje, że panna, którą niedawno poznaliśmy również – powiedział do niego na tyle cicho, by nikt nie zdołał usłyszeć, a przynajmniej zrozumieć sensu wypowiedzianego zdania. – Bawcie się dalej! Gdyby ktoś o nas pytał, będziemy w pobliżu! – Już otworzył drzwi, już pomógł Tesusilowi lekkim pchnięciem, gdy za jego plecami rozległ się czyjś głos.
- Zaraz, zaraz. Nie słyszałeś? Baby, dzieci nam ubiją. Nie pozwolim na to!
- Więc spieprzaj do domu i się nimi zaopiekuj, zamiast chlać po karczmach i szczać po kątach. – Nie mając ochoty na dalszą rozmowę zatrzasnął za sobą drzwi, nie czekając na odpowiedź.
- Następnym razem daruj sobie alkohol. Robienie ludziom wody z mózgu idzie ci dobrze i bez niego… Weź pod uwagę, że nie wszyscy z naszego zacnego towarzystwa szukają kłopotów. – Tu skierował swój wzrok na elfkę.
- Myślę, że na jakiś czas powinniśmy stąd zniknąć.
Awatar użytkownika
Ignea
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Smok Solarny
Profesje:
Uwagi administracji: Konto Raena, jest prezentem urodzinowym dla użytkowniczki od administracji (z dnia 3.10.2013) i liczy się jako dodatkowy slot na postać. Raena (konto) jest postacią dodatkową, z czego wynika, że użytkowniczka może posiadać 7+1+1postaci na normalnych zasadach + 1 dodatkowych slotów, jeden jako prezent. Zatem użytkowniczka ma prawo posiadać razem 10 kont.
Kontakt:

Post autor: Ignea »

Ignea przyglądała się mężczyźnie, którego aura była nie do pomylenia. Na jej ustach wciąż błąkał się uśmiech, nie musiała być do smoka nastawiona negatywnie, póki ten nie zrobił niczego nieprawidłowego. Smoczyca miała to do siebie, że jako smok solarny, zawsze była wesoła, czasem ciekawska czy nawet dziecinna, ale co z tego? Taki urok.
- Miło cię poznać, mam na imię Ignea, również jestem tutaj przelotem - zaśmiała się, bo takie wyjaśnienie Anetherona bardzo ją rozbawiło.
- Nie wszyscy są błyskotliwi by zorientować się, że jesteś smokiem? - Zerknęła mu w oczy, uśmiechając się lekko.
- Twoja aura jest mocno wyczuwalna, wystarczy, że ktoś ma zmysł do wyczuwania takich anomalii, a wtedy możesz być łatwym celem. Smoki są w cenie, po co przecież powstają gildie łowców, a i tutaj możemy jakiegoś spotkać - powiedziała to tak spokojnie i zwyczajnie, jakby to wcale nie było przerażającą wizją.
- Postanowiłam odwiedzić to miejsce, odpocząć trochę, po prostu lubię podróżować. - Uśmiechnęła się do smoka, właściwie ciesząc się, że spotkała kogoś ze swojej rasy, dawno nie miała okazji obcować z kim takim, a tutaj taka niespodzianka!
- Bard... Mam wrażenie, ze on uwielbia kłopoty - westchnęła cicho i rozejrzała się, lecz nigdzie nie widziała Tesa. Dopiero po chwili zobaczyła, że mężczyzna kieruje się do karczmy, zupełnie nawet nie zauważając dwójki towarzyszy.
I tym razem również pakował się w kłopoty, choć zapewne znowu nie zdawał sobie z tego sprawy. Ignea podeszła do drzwi wejściowych, ale postanowiła nie mieszać się w sytuację i jedynie obserwowała jak Anetheron ciągnie Tesa ku drzwiom, żeby w końcu wyrwać go ze szponów nadciągających problemów. Smoczyca odeszła kilka kroków od drzwi i postanowiła w bezpiecznej odległości poczekać na obu mężczyzn.
- Mam wrażenie, że przy was na nudę nie będę narzekać. - Zaśmiała się do nich po czym spojrzała na barda.
- Powinieneś bardziej myśleć nad tym co robisz, bo kiedyś nie będzie miał cię kto obronić - pouczyła go, ale nie był to nachalny sposób lecz bardziej przyjacielski.
- Zniknąć... - westchnęła cicho i rozejrzała się. Dopiero tutaj przybyła, a już będzie musiała odejść, tylko gdzie?
- Ja, właściwie nie wiem co możemy teraz zrobić - powiedziała nieco smutnym tonem głosu, ale zaraz na jej ustach pojawił się uśmiech, lekki, bo lekki... ale zawsze!
Awatar użytkownika
Tesusil
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 109
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Bard , Włóczęga , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Tesusil »

To nie Tes uwielbiał kłopoty, to one kochały jego, a on starał się tylko znaleźć jakieś wyjście. Ktoś musiał uświadomić tych ludzi, że jeżeli sami nie wezmą spraw w swoje ręce, to nikt ich nie obroni, a bandy oprychów będą robić co zechcą. Nie wierzył, że mu się uda, mimo wszystko spróbował. Wierzył, że taka jest jego rola, zbawcza misja poezji, wskazywanie innym, że sami sobie są panami i lordami i że sami mają szukać szczęścia. I udało się, co prawda musiał posłużyć się kłamstwem, ale się udało. Jednakże, tryumf nie miał trwać zbyt długo, bo oto okazało się, że nowo poznana para nie była zbyt skora do pomocy tym biedakom. Tes w końcu wyszarpnął rękę z uścisku nieznajomego i rzekł gniewnie:
- Jeżeli ci się nie podoba to możesz wyjść. Nie będę się tłumaczył z tego co robię, tym bardziej tobie. Ci ludzie sami muszą zrozumieć, że nie mogą być ulegli. Prędzej czy później będzie tak jak mówiłem, zawsze tak jest! A co do moich obrońców. - Spojrzał w stronę nieznajomej. - To bynajmniej mości panno. Sam umiem o siebie zadbać, nie łamiąc nikomu kończyn... Jeżeli chcecie znikać to proponuje jak najszybciej, zanim tamte zbiry się pojawią, ja sam muszę załatwić kilka spraw, potem wyruszał w stronę Gór Dasso. Możecie do mnie dołączyć jeżeli wam to na rękę. Najprawdopodobniej będę wędrował do elfich miast w Szepczącym Lesie, aby później dostać się do Ekardonu. W każdym razie jutro z rana wyruszam w podróż, a teraz wybaczcie, moi mili, muszę zdobyć nowy instrument.

Po tych słowach wierszokleta ukłonił się w stronę smoczej damy, uśmiechnął się szeroko i wyszedł z karczmy udając się do gildii kupieckiej w celu zdobycia pieniędzy.
Awatar użytkownika
Anetheron
Błądzący na granicy światów
Posty: 17
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Anetheron »

Bard okazywał się być bardziej głupim, niż smok się spodziewał. Pchał się w sprawy, które bez wątpienia go przerastały. Przedmiot pulsujący magiczną aurą i miecz nie czyniły z niego wojownika, a ten najwyraźniej za takiego próbował uchodzić. Ale co to za poeta, który nie puszy się na lewo i prawo, błyszcząc swą zgubną pewnością siebie?
Aż trudno uwierzyć w to, że zdecydował się na wspólne spędzenie tego dnia do końca w towarzystwie wierszoklety. Wpływ na to miała oczywiście jego nowa smocza znajoma – Ignea, która bez wątpienia była przyjaźniej nastawiona do świata niż on sam. Ale nie mógł przecież przepuścić między palcami okazji poznania kogoś podobnego samemu sobie. Czas, który spędzili razem pozwolił im na lepsze poznanie się, przynajmniej w jakimś stopniu. Poeta wbrew pierwszemu wrażeniu, jakie stworzył, wcale nie wydawał się napuszonym bachorem, który nie widzi świata poza poezją. Sprawiał wrażenie kogoś, komu można zaufać i na kim można polegać, jednak to za mało, by mógł tak po prostu zyskać w oczach łuskowatego. Największym problemem okazał się cel Tesusila. Z nieznanych smokowi przyczyn, tym razem jego serce nakazywało udać się z tym dwojgiem w stronę Szepczącego Lasu. Próbowało nawrócić go z wcześniej wytyczonej drogi wiodącej do Sitriny i poprowadzić w kierunku, który nie był do końca jasny dla jego smoczej łepetyny. Ale czy nie warto czasem zaufać uczuciom? Kiedyś Aldelar wypowiedział słowa, które na stałe wryły mu się w pamięć. „Lepiej żałować, że coś się zrobiło niż pluć sobie w brodę, że czegoś się nie zrobiło”. To właśnie one wpłynęły na podjęcie przez niego decyzji, nad którą myślał przez całą noc. Spędzili ją w nieco bardziej spokojnej karczmie, już nie w dzielnicy biedoty. Gdy dwoje jego nowych znajomych spali sobie smacznie w wynajętych pokojach, ten starał się przeanalizować wszystko, co przytrafiło mu się tego dnia. Doszedł do jedynie jednego wniosku, którego nie mógł w żaden sposób podważyć – Ignea spodobała mu się. Zarówno pod względem prezencji, jak i charakteru. Być może było to tylko chwilowe zauroczenie, jednak gdyby teraz zostawił ją i poszedł w swoją stronę, bez wątpienia długo gryzłoby go sumienie. Dlatego też odrzucił na bok swoją godność i razem ze smoczycą i ludzkim poetą wyruszył w podróż. Jeszcze nie wiedział, co takiego może go spotkać w Szepczącym Lesie, ale coś mówiło mu, że jego życie już nigdy nie będzie takie same.


Kontynuacja wątku wszystkich trojga bohaterów tutaj
Zablokowany

Wróć do „Fargoth”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości