FargothSekrety lordów.

Miasto położone na granicy Równiny Drivii i Wschodnich Pustkowi, jedno z głównych miast środkowej Alarani, położone na szlaku handlowym, prowadzącym przez Opuszczone Królestwo aż do Wybrzeża Cienia.
Awatar użytkownika
Yorick
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 63
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Mroczny elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Yorick »

         Biała klacz utrzymywała tempo. Yorickowi trudniej się panowało nad tymczasowym koniem, był przyzwyczajony do Mortema, ale szybko się dostosował.
         Elf minął las, następnie trzymając się gościńca, przejeżdżał przez dużą polanę. Miał ochotę wjechać na jeden z pobliskich pagórków i rozejrzeć się za oddziałem Cerewara, ale miał świadomość, że każda minuta była ważna. Ściął zakręt i wjechał w poboczny szlak, skracając drogę o dobre dziesięć sznurów.
         Lorda dostrzegł dziesięć minut później.
         Trzech żołnierzy jechało na przedzie formacji. Każdy z nich miał wielką kuszę na plecach i długi miecz w zwisającej pochwie. Yorick nie miał złudzeń, że tamci ludzie są w stanie wyjąc swoje uzbrojenie w ułamku sekundy. Kilka sążni od nich podróżowało trzynastu jeźdźców. Dwunastu strażników w różnych odstępach, a w środku lord Cerewar, którego można było rozpoznać po najdroższym stroju. Pochód zamykało pięciu wojowników, którzy jechali w kluczu, robiąc z siebie literę "V".
         Skrytobójca jechał dalej, zastanawiając się, jak mógłby spowolnić oddział. Myślał nad zestrzeleniem lorda, ale taka akcja równałaby się samobójstwu. Gdyby miał Mortema, mógłby spróbować odwrócić ich uwagę, jego brak był uciążliwy. "Zbyt się od niego uzależniłem" - pomyślał Yorick.
         Elf wjechał na ścieżkę, która prowadziła obok stawu, zwolnił do galopu, gdyby zajechał konia, wszystko poszłoby na marne. Gdy mijał niewielki akwen, stwierdził, że miał przewagę. W przeciwieństwie do Cerewara znał dokładną drogę do krawcowej.

         Gdy jakiś czas później elf widział już mury Fargoth, był wycieńczony. Doskwierały mu ból pleców i promienie słoneczne, ale musiał wytrzymać. I wytrzymał. Podjechał pod bramę, z jego obliczeń wynikało, że dzięki skrótom miał nad Cerewarem jakieś dziesięć minut przewagi. Nie było to dużo, ale musiało wystarczyć.
         - Skąd przyjeżdżasz i jaki masz interes w Fargoth? - spytał strażnik.
         - Przybywam z Elfidranii. Jestem najemnikiem, szukam pracy.
         - Najemnikiem powiadasz? To ciekawe, bo słyszałem, że ktoś podobny do ciebie wczoraj zrobił burdę na rynku i w Dzikiej Gęsi. Masz jakieś poświadczenie, że to nie byłeś ty?
         Yorick od razu pojął, o co chodziło.
         - Cholerna pijawka - powiedział i dał strażnikowi mieszek, który ukradł dzień wcześniej ochroniarzowi Mariki.
         Wartownik schował pieniądze i powiedział oficjalnym tonem:
         - Witam szanownego pana w Fargoth.
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

Feyla wędrowała ciemnym tunelem z nadzieją na ocalenie tlącą się w niej niczym trzymana w ręku pochodnia. Tajemnicza istota, którą spotkała w lochach uparła się by towarzyszyć kowalce w tej podróży. Obecność gadatliwego stwora nie była specjalnie na rękę kowalce, zwłaszcza że wszelkie próby przyjrzenia się swojemu rozmówcy przyprawiały Feylę o zawroty głowy. Kimkolwiek była owa postać, otulała się szczelnie płaszczem, którego magiczne właściwości pozwalały jej wtapiać się w dowolne otoczenie. Kowalka nie była w stanie dostrzec nic więcej niż niewyraźny zarys sylwetki mieniący się cała gamą kolorów i o mało sprecyzowanych kształtach.
Fakt ten zaczął ją powoli irytować. Raz, że zaczęła podejrzewać iż traci zmysły, wyobraża sobie nie wiadomo co i gada na głos do samej siebie, a po drugie cały czas miała wrażenie że bezwiednie wykonuje polecenia tej istoty, robiąc dokładnie to czego tamten sobie zażyczy. Chociaż z drugiej strony nie miała wielkiego wyboru. Strażnicy na dziedzińcu tylko czekali by zakończyć jej żywot. Nie było zatem do czego wracać.
- Jednego nie rozumiem – spróbowała wypytać Feyla. – Skoro wiedziałeś o tunelu, to po jakie licho czekałeś aż przyjdę? Trzeba było samemu brać dupę w troki i uciekać.
- To kwestia zasad. Nie mogę bezpośrednio ingerować w wydarzenia rozgrywane na świecie, a jedynie ukierunkowywać poszczególne osoby do czynienia tego co słuszne. Dlatego właśnie wolno mi towarzyszyć w twojej podróży, natomiast prawo zabrania bym samemu podejmował takie działania. – Padło dość ogólne wyjaśnienie.
- Zasady? Jesteś w lochu otoczony chmarą morderczych bestii i strażnikami chcącymi utłuc cię dla zwykłej zabawy, a przejmujesz się jakimiś zakichanymi zasadami? - nie dowierzała Feyla.
Na chwilę zapadła cisza.
- Widmo, duch, zjawa, upiór albo inne prześcieradło? – usiłowała zgadnąć kowalka.
- Jeśli już musisz wiedzieć, jestem niebianinem – odpowiedział towarzysz Feyli.
- Nic mi to nie mówi. Zresztą bardziej interesuje mnie to, gdzie kończy się ten przeklęty korytarz. Mam wrażenie, że idziemy cała wieczność. A poza tym to niemożliwe by ludzie lorda nie wiedzieli nic o tak dużej budowli. Najpewniej powitają nas z uśmiechem gdzieś na wylocie tego tunelu.
-To już twój problem, ale spokojnie, zapewniam, że niektóre budowle są dużo starsze niż wam się wydaje. Myślę też, że niedługo dotrzemy na miejsce. Powietrze tu jest coraz czystsze, a i same ciemności zdają się rozstępować przed promieniami światła.
- Jak cię złapali? – zmieniła temat kowalka.
- To długa historia i nie zamierzam o niej wspominać.
- I nie masz w sobie choć odrobiny gniewu i chęci odegrania się za doznane krzywdy?
- Zemsta nie jest w moim stylu. Zresztą, jak już wspominałem, sam nie mogę. Chociaż wasz ewentualny sukces dałby mi więcej satysfakcji niż głowa lorda nabita na palu. Sprawiedliwość zawsze warta jest tego by o nią grać.
- Nasz? – dziwiła się Feyla skąd nieznajomy wie o Yoricku.
- Twój i właściciela wierzchowc,a który czeka na ciebie w okolicy wyjścia z tunelu. Czarny koń o temperamentnym charakterze. Sugeruję dojść z nim do porozumienia i wykorzystać zwierzę celem szybkiej podróży do miasta – odpowiedział niebianin, po raz kolejny zaskakując Feylę swoją wiedzą. Tym razem kowalka nie zamierzała zaprzeczać.
- Nie chcę mieć z tym gadem nic wspólnego.
- A powinnaś. W boku nieszczęsnego konia wciąż tkwi bełt od kuszy, co z pewnością odbija się na zdrowiu i dumie zwierzęcia.
- Że co?
Awatar użytkownika
Yorick
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 63
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Mroczny elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Yorick »

        Yorick minął kilka straganów, następnie wszedł w pustą uliczkę. Przemierzając wąskie aleje, dotarł do placu z fontanną, następnie skręcił w lewo i maszerował przed siebie. Po kilku minutach dotarł przed zakład krawiecki. Wszedł do środka.
         Miał kilka spostrzeżeń. Całemu warsztatowi przywrócono należyty porządek. Na podłodze stał nowy stół, a drzwi mocno trzymały się w zawiasach.
         Oprócz pani Bretlyn w pomieszczeniu znajdowały się dwie inne kobiety, starsza miała na sobie czyste, zielone ubranie, a młodsza przymierzała biała suknię ślubną. Wejście elfa przykuło uwagę starszej.
         - O, witam pana! Proszę chwilę poczekać, zaraz się zbieramy. Wie pan, że moja córka za miesiąc bierze ślub? Wychodzi za najlepszą partię w mieście, Rodericka Mavara. - Kobieta obróciła się w stronę dziewczyny, która właśnie przymierzała welon. - Cieszysz się, prawda skarbie?
         Z miny jej córki można było wyczytać wiele emocji, ale żadna nie była radością.
         Yorick uśmiechnął się najsztuczniej, jak tylko potrafił. Uśmiech mocno kontrastował z bliznami na jego twarzy. Matrona nie pojęła, że skrytobójca udawał i również zaczęła się uśmiechać.
         - To wspaniała wiadomość, ale musicie opuścić ten lokal - powiedział elf.
         - Znaczy się, co?
         - Wypierdalać.
         Yorick uderzył starszą kobietę w twarz, jej córka zaczęła krzyczeć. Obie opuściły lokal w trybie natychmiastowym. Skrytobójca podszedł do zszokowanej krawcowej.
         - Pójdę przez ciebie z torbami - powiedziała, patrząc mu w twarz.
         - Owszem, pójdziesz. Ale później. Teraz musimy się stąd wynosić. Do miasta przyjechało dwudziestu ludzi i jeden elf, wszyscy chcą cię zabić. Na szczęście dla ciebie elfowi bardziej potrzebna jesteś żywa. - Yorick nerwowo spojrzał w stronę otwartych drzwi. Ludzi Cerewara póki co nie było. - Weź coś z kapturem, wychodzimy.
         - Najpierw odpowiedzi.
         - Nie mamy czasu.
        - Nigdzie nie pójdę zanim...
         Yorick wtrącił się jej w zdanie:
         - Przynajmniej próbowałem załatwić to pokojowo.
         Elf uderzył ją porządnym sierpowym w twarz. Był to cios, który skrytobójca wyćwiczył latami praktyki. Krawcowa straciła przytomność od razu, a jej jedyną pamiątką będzie niewielki siniak.
         Yorick wyszedł z warsztatu i rozejrzał się. Po chwili lustrowania okolicy znalazł wózek, którego ładunek był przykryty płachtą. Elf natychmiast podszedł do wózka, zdjął okrycie i wywalił wszystkie skrzynki. Później wrócił do warsztatu, podniósł krawcową i wrzucił ją na deski wózka. Położył obok niej kilka skrzynek, a potem przykrył całość płachtą.
         Skrytobójca minął oddział Cerewara, gdy szedł w stronę kuźni. Na jego szczęście żołdacy nie zwrócili uwagi na zakapturzonego mężczyznę pchającego wózek.

         Elf zatrzymał się przy drzwiach prowadzących do domu Feyli. Stanął przy zamku, wyjął swój podręczny zestaw włamywacza i zaczął grzebać wytrychem w mechanizmie. Skrytobójca musiał przyznać, że zabezpieczenia zamka były solidne, poza tym miał dużą zaletę - każdy ruch wytrycha wywoływał głośny odgłos, który byłby w stanie obudzić śpiących domowników.
         Yorick nie był początkującym włamywaczem, więc po kilku minutach rozpracował skomplikowany system. Po otwarciu zamka schował swój zestaw, podniósł krawcową, a następnie kopnął wózek w taki sposób, że ten zjechał z górki. Wszedł do środka i znając mechanizm działania zamka, zablokował drzwi. Niosąc krawcową, wszedł do jadalni. Posadził ją na krześle, a następnie porządnie przywiązał w rękach, nogach i pasie za pomocą liny, którą znalazł w przedpokoju. Następnie poszperał trochę w kuchni swojej współpracowniczki. Znalazł kufel z niedopitym alkoholem, skosztował trunku, ale napój był tam mocny, że elf poczuł się, jakby miał ogień w gardle. Yorick chętnie napiłby się tego wytworu spirytusopodobnego, ale wiedział, że musiał być trzeźwy.
         Dalsze poszukiwania były bardziej owocne. Skrytobójca znalazł sporą ilość suszonej wołowiny, trochę przypalonego ciasta i do połowy wypełniony antałek jasnego piwa. Yorick nabrał sobie solidną porcję jedzenia, a potem nalał piwa do kufla, który znalazł w szafce. Zabrał cały posiłek na stół, odłożył łuk oraz kołczan pod ścianę i zaczął rzuć mięso, patrząc na nieprzytomną krawcową.
         Gdy elf siedział, doszło do niego, że całkowicie pominął sen oraz jedzenie przez co najmniej kilkanaście godzin, a bez Mortema Yorcik był znacznie osłabiony. Był bliski zaśnięcia, ale nie uległ snowi. Czuwał, jedząc i czekając na Feylę.
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

Wyjście z tunelu okazało się być rozległą grotą w znacznej części zalaną przez wodę. Feyla pokonała tą cześć drogi brodząc po kolana w brudnym szlamie. Zmęczona, ubłocona i przemoknięta, wyglądała żałośnie, a mimo to z ulgą przyjęła widok nieba nad swoją głową. Na szczęście ludzi lorda Crewara nigdzie nie było widać. Kowalka chociaż przez chwilę mogła poczuć się bezpieczna. Mogła tez przyjrzeć się wreszcie jak wygląda towarzyszący jej w podziemnej wędrówce niebianin. Tajemniczy pomocnik Feyli zdecydował się ukazać jej swoje oblicze. Kowalka ujrzała w nim szczupłego, jasnowłosego mężczyznę, który w wielu kręgach mógł uchodzić za niezwykle przystojnego, jednak według prywatnej oceny rzemieślniczki, zakwalifikowany został do chudzielców, nieudaczników, nierobów i perfumowanych wymoczków. Być może to długie przebywanie z krasnoludem miało wpływ na specyficzne upodobania kowalki co płci przeciwnej, w każdym razie Feyla zdecydowanie wolała tych, na których praca odciskała swoje piętno.
Z dużo większym zainteresowaniem kowalka przyjrzała się stojącemu nieopodal wejścia do jaskini Mortemowi. Koń rzeczywiście miał ranę postrzałową i bełt sterczący z zakrwawionego uda. Na tyle na ile dziewczynie udało się ocenić, sam grot tkwił w tkance mięśniowej, dzięki czemu wierzchowiec nie wykrwawił się na śmierć, jednak nie było mowy by skorzystać z jego usług. Jakiekolwiek poruszanie się musiało sprawiać zwierzęciu znaczny ból. „Ciężko jest biegać z strzałą w tyłku” – pomyślała Feyla.
- No to się doigrałeś. Wyglądasz jeszcze bardziej opłakanie niż ja. – Zaśmiała się na widok wierzchowca, mimo że w znacznej części to kowalka była winna nieszczęść jakie spotykały Mortema. Jej pierwotny plan zakładał poświęcenie rumaka i oddanie go na koninę, a potem również nie przejmowała się specjalnie losem zwierzęcia. Natura Feyli kazała jej bardziej dbać o swoje narzędzia niż o podkuwane kobyły, chociaż akurat temu jednemu będzie musiała pomóc. Bez konia nie miałaby szans dotrzeć do Fargoth nim elf zrobi coś głupiego.
- Dobra. Pokaż co tam mamy. Uratujemy resztki twojej godności, a potem spróbujemy powstrzymać twojego szanownego pana przed wpędzeniem mnie w większe tarapaty niez mam obecnie. Tylko bez wierzgania i nerwowych ruchów – zapowiedziała Feyla.
- Myślę, że on i tak nie przeżyje. Powinnaś skrócić jego męki – oznajmił jasnowłosy wpatrując się intensywnie w rumaka. Wbrew temu co sam wcześniej proponował, teraz gdy ujrzał Mortema, diametralnie zmienił zdanie. Niebianin przyglądał się wierzchowcowi wzrokiem jakby chciał przejrzeć jego dusze.
- Jestem okrutną kobietą – zaprotestowała Feyla. – Okazywanie łaski nie jest w moim stylu. Wolę, żeby ten niepokorny koń cierpiał męki w czasie kiedy zostanie zszywany moją niezdarną ręką.
- Mimo wszystko uważam, że na to nie zasługuje. Jego sumienie nie jest czyste.
- Do licha, przecież to kobyła jest? Jakie sumienie? Niby skąd miałby wiedzieć, że robi coś złego? A może powiesz, że to bydlę wykazuje się wybitną inteligencją? – oburzyła się kowalka.
- Twoja wola. Obyś nie żałowała swojej decyzji – zakończył mężczyzna. – A, i jeszcze jedno. Wielu ludzi oddało dziś życie za to, byś ty mogła zdobyć dowód, który ukrywasz w torbie. Nie zmarnuj tego wysiłku.
- Jeśli nie zamierzasz mi pomóc wyciągnąć grot z końskiego zadka, to przynajmniej daruj sobie zbędne rady. Rozpraszają mnie – burknęła Feyla. - A zatem tak. Wyciągnę ci ten grot. Wyczyszczę i zatamuję ranę, a potem doprawię ci olbrzymią bliznę byś miał się czym chwalić przed miejscowymi klaczami. A w zamian ty dostarczysz mój chudy tyłek do Fargoth. Wchodzisz w to?
Awatar użytkownika
Yorick
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 63
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Mroczny elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Yorick »

         Mortem leżał na ubitej trawie. Bełt tkwiący w jego udzie wywoływał ból, ale koń leżał nieruchomo, rytmicznie sapiąc. Zamierzał dotrzymać umowy.
         - "Długo jeszcze?" - spytał niebianina, który milczał przez kilka minut, denerwując rumaka.
         - "Jeszcze tylko chwila, znalazłem dziewczynę, za chwilę wyjdziemy z tunelu. Swoją drogą, miałeś rację. Jest bardzo denerwująca, szczególnie przez gadanie."
         Mortem wykorzystał całą swoją siłę woli, by przeczytać myśli swojego rozmówcy. Niebianin wciąż bronił swojego umysłu, koń równie dobrze mógłby próbować przebić mur głową. Rumak czuł ból dumy i w ramach pocieszenia spróbował chociaż przeczytać myśli Feyli. Nic z tego nie wyszło. Ich towarzysz blokował również umysł kowalki.
         - "Zapewne niezdrowo podnieca cię fakt, że potrafisz blokować moje czytanie w myślach" - powiedział do niebianina, nie ukrywał zdenerwowania.
         - "Owszem, sprawia mi to przyjemność."
         - "Jesteś okrutny."
         - "Jakoś przeżyjesz."
         Mortem rozejrzał się po polanie, na której przebywał. Brzozy, rosnące w pobliżu rannego konia, nadawały ścianie lasu ładny kolor. Między drzewami biegały jelenie, które były zaciekawione podejrzanym przybyszem, ale bały się podejść bliżej niż na zasięg celnego rzutu kamieniem.
         Po chwili z tunelu wyszła okrutnie ubłocona Feyla. Jej wygląd sprawił, że koń wybuchnął śmiechem, co kowalka mogła odebrać jako zwykłe rżenie.
         Za nią wyszedł jasnowłosy niebianin. Osoba bardzo intrygująca rumaka.
         Feyla podeszła do leżącego wierzchowca. Mortem ambiwalentnie przyjął gadaninę dziewczyny. Z jednej strony miał jej dość po chwili, z drugiej za długo przesiedział w ciszy.
         Kowalka chciała pomocy konia w dostaniu się do Fargoth, Mortem i tak by tam jechał, więc wzięcie Feyli nie było problemem, pomagał fakt, że dziewczyna nie należała do najcięższych osób w Alaranii.
         Ku zdziwieniu i przestraszeniu konia niebianin zaczął zachęcać Feylę do dobicia rumaka.
         - "Co ty robisz? Popieprzyło cię?!"
         - "Spokojnie, wszystko pod kontrolą, przecież i tak mnie nie posłuchała. Chciałem ją sprawdzić." - spokojnie odpowiedział niebianin. - "Wypełniłeś swoją część umowy, pora na mnie. Osoba, której szukasz, jest uzdrowicielką w pobliskiej wsi Rykowisko."
         Chwilę po wypowiedzi mężczyzny, Feyla zaczęła mówić o swoim planie, jej kwestia zakończyła się pytaniem. Mortem głośno zarżał, mając nadzieję, że kowalka odbierze to jako "tak".
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

Do każdej wykonywanej przez siebie pracy Feyla starała się podchodzić tak samo. Nie ważne czy było to zajęcie typowo kowalskie, leczenie postrzelonego zwierzęcia czy też próba ratowania świata. Jeśli już zdecydowała się za cos zabrać, zwykła robić to szybko, stanowczo i dokładnie, co oznaczało że nie zajmowała się takimi drobiazgami jak ból, który mógł odczuwać wierzchowiec.
- Jeśli coś czujesz to znak, że jest dobrze – poinformowała Mortema, chociaż w dużej mierze cały ten monolog przeznaczony był na uspokojenie jej własnych emocji. Gdyby koń zaczął wierzgać kopytami gdzie popadnie, za chwilę to ona nadawałaby się do szycia. – Nerwy nie są przerwane, a rana pozostała czysta, co oznacza, że będziemy mogli pozostawić tą nogę w całości. Z tego co się orientuję, twój pan bardzo cię ceni. Zastanawiam się właśnie na ile? Może powinnam wystawić mu rachunek?
Wbrew oczekiwaniom kowalki Mortem zniósł całą operację wyjątkowo spokojnie. Początkowo kowalka myślała, że zwierzę jest zbyt słabe, aby wyrażać swój sprzeciw, jednak gdy tylko zakończyła szycie, rumak od razu zdradzał gotowość do drogi. Podróż ta przerażała Feylę bardziej niż cały zabieg medyczny. W swoim życiu, niczym krasnolud golibrody, unikała sytuacji, w której musiałaby dosiadać jakiegokolwiek czworonoga. Jeździła konno z wdziękiem worka ziemniaków, całą swoją uwagę koncentrując na tym by nie spaść z grzbietu zwierzaka. Nie miała pojęcia jak zmusić wierzchowca do przyspieszenia lub zwolnienia swojego biegu, ani tym bardziej jak ukierunkować go w określonym celu. Po długim namyśle stwierdziła także, że nie ma pojęcia w jakim miejscu się znajduje i który powinna objąć kierunek by trafić do Fargoth.
Wszystkie okoliczności przemawiały przeciw niej, a mimo to jakoś udało się kowalce dotrzeć do celu. Czuła się fatalnie. Bolały ją te partie mięśni, o których istnieniu nie miała wcześniej pojęcia. Miała mdłości, zawroty głowy, a świat podskakiwał przed nią jakby cały czas pędziła przez wyboje. Jazdę na Mortemie mogła porównać do przeprawy przez morze. Gdy tylko koń się zatrzymał, kowalka po prostu zwaliła się z jego pleców nie zważając, że ląduje twarzą w błocie. Liczyło się tylko to, że miała przed sobą drzwi do kuźni.
Chwiejąc się, na miękkich nogach, pokonała dystans dzielący ją od drzwi. Miała nadzieję, że krasnoluda nie będzie w środku. Nie miała ochoty tłumaczyć się mistrzowi z swojego wyglądu i wątpliwych osiągnięć na powierzonej jej misji. Poza tym na widok elfa, Nurdin mógł narobić takiego hałasu, że zwróciłby na siebie uwagę połowy miasta.
Drzwi od warsztatu były zamknięte. Feyli wystarczyło krótkie zerknięcie na wejście by zorientować się, że ktoś przy nich majstrował. Osoba usiłująca włamać się do siedziby kowala ma prawo oczekiwać, że zamek w jego drzwiach będzie stanowił wyzwanie. Rzeczywiście Nurdin zatroszczył się o to by zadanie czekające przyszłego włamywacza nie było łatwe, jednak to pedanteria krasnoluda była najlepszym zabezpieczeniem. Subtelne zmiany jak piasek przed wejściem, drobiazgowo, zawsze w ten sam sposób ułożona tabliczka z napisem „nieczynne”, rzucały się w oczy równie wyraźnie jak wyłamane odrzwia.
Niestety nie było to zwykłe włamanie. W środku Feyla ujrzała spokojną minę elfa i nie dające znaku życia ciało krawcowej. „Zabił ją.” – pomyślała kowalka. – „Ubił Bretlyn i pewnie śmieje się w duszy, że właśnie rozwiązał wszystkie nasze problemy, definitywnie likwidując więź pomiędzy nami a Mariką. Wszystko wróci do normy zaraz po tym jak wspólnie zakopiemy tego trupa”.
- No to teraz naprawdę muszę się napić – oświadczyła po chwili.
Awatar użytkownika
Yorick
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 63
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Mroczny elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Yorick »

         - Porządne upicie się to dobry pomysł, ale nie teraz - powiedział Yorick.
         Skrytobójca wstał i wykonał kilka kroków w kuchni kowalki. Najpierw zabrał kulkę stworzoną ze szmat, którą położył na blacie, a potem wziął stojące przy stole, wypełnione wodą wiadro. Z całym swoim ekwipunkiem podszedł do związanej, siedzącej na twardym krześle pani Bretlyn.
         Elf starannie włożył szmaty między zęby nieprzytomnej krawcowej. Następnie wszystko przywiązał, na prosty węzeł, który dało się rozwiązać jednym pociągnięciem.
         - "Dlaczego zostałeś blisko pałacu?" - spytał Mortema.
         - "Dowiedziałem się o czymś, co może cię zainteresować."
         - "Na co czekasz? Mów."
         - "Później, moja sprawa może poczekać."
         Yorick podniósł wiadro z wodą i energicznie wylał całą zawartość na panią Bretlyn. Krawcowa momentalnie odzyskała przytomność i zaczęła nerwowa rozglądać się po kuchni Feyli. Kobieta próbowała wykrzyczeć jakieś długie zdania, ale szmaciana kulka skutecznie ją tłumiła. Elf przykucnął przy niej i powiedział spokojnym głosem:
         - Dzień dobry, pani Bretlyn. Na początku przekażę ci, że jesteśmy twoimi sojusznikami. Lord Cerewar dowiedział się, żeś strasznie kręciła z Mariką i chciała go ogołocić. Gdybym nie wyciągnął cię z warsztatu, właśnie twój kat miałby przerwę na szczanie. Po niecałej minucie ponownie wziąłby rozgrzane żelazo do ręki i wróciłby do zadawania pytań, na które ty nie znałabyś odpowiedzi. Bo w torturach nie chodzi o mówienie prawdy, a o mówienie tego co przesłuchujący chce usłyszeć.
         Yorick cały czas wpatrywał się w oczy kowalki. Zadziwiało go, że kobieta utrzymywała z nim kontakt wzrokowy. Wymagało to dużej siły woli.
         - Kurwa, ale jestem gadatliwy, gdy łapie mnie senność - powiedział po chwili. - No dobrze, Bretlyn. Powiem ci, jak będzie. Wyjmę twoją kulkę, a ty nie zaczniesz krzyczeć. Zgoda?
         Skrytobójca wyjął szmaty. Krawcowa zaczęła krzyczeć.
         Po sekundzie głośnego dźwięku elf zatkał usta kobiety ręką, a potem wepchnął jej szmacianą kulkę do ust. Elf wstał, podszedł do stołu i duszkiem wypił kufel piwa, który nalała sobie Feyla.
         - Jeżeli mamy dalej spiskować, będę potrzebował energii, a nie spałem prawie dobę - powiedział do kowalki. - Udostępnisz mi jakieś łóżko, czy będę musiał cię zabić, żeby się wyspać?
         Yorick podszedł do ściany i zabrał swój łuk, lekko przekręcił nowym nabytkiem w rękach. Czuł, że nowy Obscurum był znacznie lepszy od poprzednika.
         - A i jeszcze jedno - powiedział do Feyli. - Jeśli uznasz, że każda kobieta bez problemu dogada się z inną kobietą, porozmawiaj z krawcową. Może ty przemówisz jej do rozumu.
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

Feyla miała ochotę wyć z wściekłości. Czuła, że zupełnie już straciła kontrolę nad sytuacją. Nie miała pojęcia do czego zmierza Yorick? Po co przywlókł krawcową do jej warsztatu? Jaki sens miała ta cała farsa z przesłuchaniem? Czym były tajemne informacje, które elf chciał uzyskać od kobiety. Dlaczego rozpoczął swoje dochodzenie dopiero teraz, gdy kowalka wróciła do warsztatu, tylko po to by natychmiast zaniechać prowadzonych działań. Mnóstwo pytań i żadnych odpowiedzi. A najważniejszym z nich było to, co takiego robił skrytobójca w czasie gdy ona przeżywała męki podróżując do miasta na grzbiecie elfickiej kobyły. Najpewniej kimał sobie w najlepsze czekając na dalszy rozwój sytuacji, a teraz udaje wielce poirytowanego z powodu braku wypoczynku.
W obecnej sytuacji pomysł z zabójstwem pani Bretlyn wcale nie wydawał się być tym najgorszym.
- To nie jest noclegownia – chłodno odpowiedziała Feyla. – Ale jeśli już musisz, cała podłoga jest do twojej dyspozycji.
Przetrzymywanie starszej kobiety w kuźni w żaden sposób nie zapewni jej bezpieczeństwa, a dodatkowo skieruje mściwego lorda w ich stronę. Krawcowa musiała jak najszybciej znaleźć kogoś kto może zapewnić jej ochronę lub po prostu zniknąć z miasta. Ta druga opcja byłaby szczególnie na rękę kowalce. Feyla miała ochotę natychmiast chwycić za jedną z wielkich skrzyń, zapakować w nią Bretlyn i posłać gońca gdzieś na drugi koniec świata. Nurdin przyjmował zlecenia z całej Alaranii więc taka wysyłka nie byłaby niczym budzącym szczególne podejrzenia.
Jak w każdym większym mieście, w Fargoth żyło mnóstwo osób, które nie miały nic ciekawszego do roboty niż obserwacja całymi godzinami wydarzeń rozgrywających się ulicy i próba sprzedaży zdobytych w ten sposób informacji temu, kto był skłonny za nie zapłacić. Jeśli Yorick wywlekł kobietę z jej pracowni, zatargał siłą do kuźni i włamał się tu pomimo zabezpieczeń pozostawionych przez krasnoluda, to fakt ten nie pozostał niezauważony. Bez względu na to jak dobry elf był w swoim fachu, nie da się takiej akcji przeprowadzić w biały dzień, a to z kolei oznaczało, iż tylko kwestią czasu jest kiedy Crewar zastuka w drzwi warsztatu Feyli.
- Ona nie może tu zostać. To po pierwsze. A po drugie ja nie mam żadnych pytań, które chciałabym jej zadać. Mało ciekawią mnie jej intrygi, za to bardzo fakt by jak najszybciej pozbyć się tej pazernej żmii nie tylko z mojej kuźni, ale i całego miasta. I to możliwie daleko. Turmalia na przykład, a stamtąd okrętem gdzieś za ocean – oświadczyła Fayla.
- Pani Bretlyn, wbrew temu co powiedział elf, wcale nie jesteśmy sojusznikami. Akurat w tym konkretnym przypadku chcemy pomóc przede wszystkim sobie, a pani może to być w dużej części na rękę. O ile zechce pani na tym skorzystać. – Kowalka spróbowała rozmówić się z kobietą. Istotą sprawy było to by przekonać tamtą, że to lord Crewar jest dla niej największym zagrożeniem, co w chwili obecnej nie było proste. Krawcowa przede wszystkim bała się elfa i tego co Yorick może jej jeszcze uczynić.
– Oczywiście może pani dalej grać niewiniątko. Wtedy osobiście odprowadzę panią do jej domu, zwrócę to co kazała przekazać Marika – Feyla rzuciła na stół księgę zabraną z siedziby lorda - Wytłumaczymy miłosiernemu Crewarowi, że wszystko co się wydarzyło na terenie jego posesji to jedno wielkie nieporozumienie, a następnie rozstaniemy się przy kieliszku wina. Kto wie może w ten sposób ja i elf odzyskamy od lorda cześć poniesionych kosztów.
Kowalka zaryzykowała wyciągając knebel z ust Bretlyn. Chciała się przekonać czy jej słowa w jakikolwiek sposób dotarły do krawcowej. W zamian nie zyskała jednak nic więcej poza stertą oszczerstw.
- Ty kłamliwa suko! Jak śmiesz mnie tak traktować! Jestem uczciwą kobietą i szanowaną obywatelką tego miasta! Nurdin dowie się jak traktujesz jego przyjaciół!
- Przez takie gadanie tracę wiarę w ludzi – podsumowała Feyla.
Awatar użytkownika
Yorick
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 63
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Mroczny elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Yorick »

         Elf siedział na drewnianym krześle, na drugim miał oparte nogi. Dopijając kufel piwa, przyglądał się działaniom Feyli.
         - Podłoga, kurwa, podłoga - mruczał pod nosem na tyle głośno, żeby kowalka go usłyszała. - Ludzie potrafią oduczyć uczciwości.
         Yorick wstał, szurając meblem. Rozprostował kości, następnie wyjął jeden z noży do rzucania. Przez chwilę obracał go w rękach, a potem zdecydowanym ruchem cisnął przed siebie. Ostrze wbiło się w ścianę, minimalnie obok twarzy krawcowej. Kobieta wydała stłumiony krzyk, co bardzo ucieszyło skrytobójcę. Podszedł do ściany, wyjął nóż i spojrzał na Feylę.
         - No dobra, czas zarobić - powiedział. - Otwieraj książkę, czytaj, znajdź haki na naszego ulubionego lorda i zapamiętaj wszelkie nieścisłości, pani Bretlyn później wszystko nam wyjaśni. Wrócę niedługo, mam do pogadania z pewnym koniem.
         Yorick wyszedł z kuźni i podszedł do stojącego przy ulicy Mortema. Koń wpatrywał się w nierówno włożoną kostkę brukową, nie był szczególnie przejęty obecnością Yoricka. Elf przysunął sobie wysoką beczkę i oparł się na niej, patrząc w stronę ulicy.
         - Wyczuwasz Cerewara albo jego ludzi? - spytał telepatycznie.
         - Są za daleko. Chyba, nie mam pewności, jest tu cholernie dużo ludzi. Chociaż sam Cerewar myśli bardzo intensywnie, gdy lord będzie w pobliżu, wyczuję go od razu.
         Yorick Przyklęknął przy wierzchowcu i obejrzał jego ranę. Widział, że nie była profesjonalnie zszyta, ale opatrunek przetrwał egzamin, jakim była jazda z pałacu do Fargoth.
         - Ktoś znający się na uzdrawianiu powinien to obejrzeć. Szczytem mojej wiedzy na temat medycyny, jest przypalanie ran.
         - Jak tylko skończymy robotę w mieście, udamy się do Rykowiska. Powinieneś porozmawiać z tamtejszą uzdrowicielką. - odpowiedział Mortem.
         - Mów konkretnie albo wcale.
         - W takim razie nie mówię wcale.
         Yorick znowu oparł się o beczkę, czuł działanie aury swojego wierzchowca, senność minęła od razu. Elf miał świadomość, że osłabiał konia, ale musiał być na nogach, nie ufał Feyli w sprawie księgi.
         - Idź w stronę bramy wyjściowej, zatrzymasz się przy kramie piekarza. Będziesz obserwował okolicę i pilnował, żeby Cerewar nas nie zaskoczył - powiedział do konia.
         - Nie chce mi się.
         - Przywiązałem tam pewną białą klacz.
         - Już jadę!
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

Nie chcąc dodatkowo prowokować elfa, kowalka zdecydowała się udawać kogoś kto sumiennie pochodzi do wydanego jej polecenia. Podnosząc leżącą na stole księgę, Feyla rozsiadła się na blacie, tuż przy pani Bretlyn i zabrała się za czytanie. Mimo starań trudno jej było maskować brak jakichkolwiek emocji czy zainteresowania studiowaną lekturą. Była przekonana, że w informacjach zawartych w tomiszczu zdobytym w komnatach lorda nie znajdzie nic ciekawego, ani też nic co może przydać im się w obecnej sytuacji. Z dużo większą uwagą przyglądała się poczynaniom Yoricka. Skrytobójca wyraźnie dawał oznaki coraz to większego podenerwowania. Śledząc jego ruchy zza twardej oprawy, Feyla widziała elfa miotającego się po całej kuźni, ciskającego przekleństwami i domowym sprzętem. Jakby dla potwierdzenia teorii kowalki o szaleństwie swojego towarzysza, elf wyszedł na zewnątrz, udając, że rozmawia z swoim koniem. Feyla nie mogła się powstrzymać by nie kontynuować swoich obserwacji wyglądając przez okno. Nie potrafiła skomentować zachowania elfa innymi słowami niż „odbiło mu”.
Samej księdze kowalka przyglądała się dość pobieżnie. W większość zawierała ona jakieś wyliczenia, rachunki i zestawienia kosztów do analizy, których należałoby mieć osobę uzdolnioną w tym kierunku. Uwagę Feyli zwrócił jedynie fakt, iż lord Crewar miał wpływy z wielu dziedzin szeroko rozumianej gospodarki Fargoth. Czerpał korzyści zarówno z wydobycia surowców, handlu, prac różnych grup rzemieślniczych, działalności społecznej, a nawet z pracy straży miejskiej. Udziały Crewara w tak wielu dziedzinach życia mogły być zastanawiające. Lord musiałby być na tyle światły by znać się na wszystkim co przynosi dochody lub też znać się tylko i wyłącznie na jednej rzeczy, a mianowicie na wymuszaniu haraczy. Na tyle, na ile kowalka zdążyła go poznać, pierwszą ewentualność śmiało mogli wykluczyć. Wprawdzie Nurdin i Feyla nie płacili mu ani miedziaka, ale ktoś taki jak krawcowa mógł nie mieć możliwości by oprzeć się propozycją szlachcica. Wniosek jaki nasuwał się z tych rozmyślań był dwojaki. Crewar jawił się jako osoba dość potężna ale jednocześnie musiał mieć wielu wrogów.
Dużo bardziej interesujące wydały się kowalce osobiste zapiski dotyczące sukcesów myśliwskich lorda. Wybujałe poczucie własnej wartości skłoniło arystokratę do tego, by szczegółowo opisywać swoje przeżycia związane z polowaniami jakie urządzał na własnym folwarku. Jak wynikało z tekstu, w czasie takich wydarzeń ginęły nie tylko różnorakie istoty trzymane w lochach, które miała już okazje odwiedzić, ale także wielu cywili i strażników posiadłości lorda. Wyglądało na to, że Crear zabił tylu ludzi, iż mógł obdzielić trupami niejedną bitwę.
Przeczytana lektura jasno dawała do zrozumienia, że Crewar był podłym człowiekiem, co wcale nie czyniło jego wrogów bardziej szlachetnymi. Feyla nie miała pojęcia jak wykorzystać zdobyte informacje. Nie znała nikogo, komu ufałaby na tyle by przekazać mu księgę. Być może Nurdin miałby odpowiednie kontakty by dotrzeć do kogoś wysoko postawionego, kto miałby możliwości, aby na podstawie tych danych posadzić lorda w miejskim lochu, jednak kowalka, która nigdy nie interesowała się polityką, uznała, że najlepiej zrobi jak zostawi tą decyzję komuś innemu. Zaczeka na krasnoluda albo przekaże księgę Yorickowi, aby ten spróbował na niej zarobić.
- Komu zamierzałaś to sprzedać? – zapytała panią Bretlyn, podejrzewając krawcową, że cały trud włożony w zdobycie dowodów przeciwko lordowi podyktowany był chęcią zysku. Niestety kobieta za nic nie chciała współpracować.
- Nie rozmawiam z wami. Wypchajcie się. - Uzyskała sucha odpowiedź.
- W takim razie wynocha z mojego warsztatu. Nie otrzymasz tu schronienia – oświadczyła kowalka, chwytając kobietę za ubranie i siłą ciągnąc ją w stronę drzwi. Nim jednak zdążyła wyjść na zewnątrz, Yorick wrócił do kuźni.
- Nic tam nie ma poza stertą liczb i opisami myśliwskich podbojów lorda – wytłumaczyła elfowi, wskazując na księgę. Nie wspominała przy tym ani słowa dlaczego wlecze krawcową po podłodze. – Chcesz to bierz. Ta kutwa zapewne chciała ją sprzedać, ale prędzej zje cały mój węgiel niż piśnie choć słowo na temat kupca.
Awatar użytkownika
Yorick
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 63
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Mroczny elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Yorick »

         - Strasznie szybko rezygnujesz - powiedział elfi skrytobójca, zabierając panią Bretlyn od Feyli. - Pogadam sobie z panią krawcową.
         Yorick zabrał kobietę z kuźni i poszedł z nią do ciasnej uliczki, w której nikogo nie było. Gdyby nie knebel, pani Bretlyn zawiadomiłaby wszystkich okolicznych mieszkańców.
         - "Wracaj do mnie" - przekazał Mortemowi.
        - "Ehh. Zdecydowałbyś się."
         Yorick podciął krawcowej nogi. Kobieta boleśnie upadła na ziemię. Elf przyklęknął przy niej, patrząc pani Bretlyn w oczy. Lubił wzbudzać strach, szczególnie u osób, które chciały go wyrolować.
         Po chwili przyjechał Mortem. Koń lekko zastukał w kamienie, z których ulica była wybudowana. Wierzchowiec podszedł w stronę półsiedzącej krawcowej, zatrzymał się pół kroku od niej.
         - Pani Bretlyn - zaczął mówić Yorick.- Liczę na konstruktywną wymianę zdań. Jestem zapracowaną osobą, więc nie mam czasu na długie rozmowy, zacznijmy od razu. Komu chce pani sprzedać książkę?
        Kobieta coś mruknęła, a potem przez chwilę patrzyła na elfa zdziwionym wzrokiem.
         - "Co ona tam mruczy?" - spytał Yorick.
         - "Zastanawia się, czy jesteś głupi. Bo, no wiesz, nie wyjąłeś jej knebla, a powiedziałeś to tak, jakbyś oczekiwał odpowiedzi." - odpowiedział Mortem.
         - "Chyba dziś na kolację będę jadł koninę."
         - "Dobra, dobra, nie unoś się tak. Bretlynowa chce opieprzyć książkę Oliverowi, bogatemu kupcowi."
         - Nie pomaga nam pani - powiedział Yorick, stosując prostą zagrywkę psychologiczną. - Spróbujmy inaczej, gdzie mieszka ten ktoś?
         Stłumione kneblem mruczenie.
         - "Mortemie?"
         - "Uwaga, dostaniesz wierny cytat! Gotowy? To mówię: "Pierdol się, długouchu.""
         Yorick przybliżył głowę do krawcowej, był tak blisko, że prawie stykali się nosami. Elf najpierw uśmiechnął się, a potem przybrał swój zwykły wyraz twarzy.
         - To może coś innego, pani Bretlyn. Może zagramy w grę? Gra ma bardzo proste zasady. Nie myśl gdzie mieszka kupiec, ani za ile zamierzałaś sprzedać mu księgę. Nawet nie próbuj o tym myśleć. Nie myśl o Oliverze.
         Imię kupca wystarczyło do przełamania oporu krawcowej, Mortem niemal natychmiastowo przeczytał jej myśli, które oprócz potrzebnych informacji, zawierały mieszankę strachu i nadziei.
         - "Obok rynku, w domu pomalowanym na pomarańczowo. Księga miała pójść za pięćdziesiąt tysięcy" - telepatycznie przekazał Mortem.

         Przez ulicę obok kuźni przeszła grupa pięciu zbrojnych, którymi dowodził lord Cerewar. Minęli kilka nieznaczących zakładów i weszli do ciasnej uliczki, którą wskazał im informator. Gdy doszli na jej koniec, szlachcic wypowiedział dość typową wiązankę przekleństw.
         Na końcu uliczki leżała krawcowa, pani Bretlyn. Miała poderżnięte gardło.
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

Feyla z ulgą przypatrywała się Yorickowi opuszczającemu teren kuźni. Pozbycie się elfa, a dokładniej rzecz biorąc pozbycie się kłopotu w postaci pani Bretlyn, zdjęło z kowalki duży problem. Rzemieślniczka nie miała pojęcia jakie są dalsze plany elfa. Podejrzewała, że skoro zdecydował się zachować krawcową przy życiu aż do tej pory, to znaczy, że również teraz nie będzie chciał zrobić jej krzywdy. Być może zabrał z sobą kobietę po to, aby przy jej pomocy spieniężyć księgę, odebrać zapłatę od umówionego kupca, a przyszłym zyskiem nie dzielić się z kowalką. Zresztą Feyli było to wszystko jedno. Dla niej liczył się przede wszystkim spokój i możliwość powrotu do normalności. Nim jednak to nastąpi czekało ją jeszcze trochę pracy.
Po pierwsze musiała sprawić by kuźnia na powrót wyglądała jak miejsce pracy. Rozpalić ogień, wyciągnąć pochowane wcześniej zaległe zlecenia, narzędzia oraz przedmioty, nad naprawą których pracowała przed incydentem z Yorickiem. Najwyższa pora by miejsce to wróciło do życia. Dopiero teraz zauważyła list od Nurdina zawierający informację dotyczące jego nieobecności. Nie było w nim nic niezwykłego. Wprawdzie rzadko, jednak wyprawy krasnoluda nie były czymś szczególnym. Wytyczne dotyczące tego jak powinna postępować w czasie gdy sama będzie zarządzać warsztatem postanowiła zignorować i wykorzystać je jako rozpałkę.
Po drugie powinna zgłosić włamanie do swojego mieszkania. Cały czas miała świadomość, że poczynania elfa nie unikną wzroku przypadkowych obserwatorów. Feyla uznała, że najlepiej zrobi jeśli wizyta Yoricka w kuźni oficjalnie zostanie uznana za próbę grabieży. Zamierzała poinformować władzę o nieznanym sprawcy który usiłował dostać się do jej warsztatu, a którego sama zdołała spłoszyć wracając z miejskich zakupów. Oczywiście straż miejska nie ruszy w tej sprawie nawet palcem, jednak samej kowalce pozwoli to zdementować plotki jakoby byłaby w jakiś sposób powiązana z osobą elfa, a lorda Crewara zniechęci do podążania tym tropem.
Przez chwilę zastanowiła się nad samą osoba Yoricka. Elf przez cały czas wydawał jej się irytujący, jednak nie mogła zaprzeczyć, że był honorowy i do końca starał się jak mógł wykonać zlecenie, którego się podjęli. Feylę ciekawił fakt czy wszyscy skrytobójcy kierują się podobnym kodeksem czy wynika to z natury samego elfa. Mimo wszystko żałowała, że ostatecznie im nie wyszło. Byłoby prościej gdyby Marika od razu powiedziała im prawdę. Chociaż wówczas kowalka nigdy nie znalazłaby się w siedzibie Crewara.
- Mam nadzieję, że przynajmniej ty sobie powetujesz. Zarobisz coś, a przy okazji pokażesz jak kończy się próba zrobienia z nas głupców – powiedziała głośno, myśląc o elfie. Krytycznie przyjrzała się wnętrzu warsztatu. Wreszcie wszystko wyglądało tak jak powinno. Biorąc z sobą płaszcz, kowalka zdecydowała, że czas ruszać do miejskiego ratusza.
Awatar użytkownika
Yorick
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 63
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Mroczny elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Yorick »

         Las ciągnął się niemiłosiernie. Czarne drzewa, oświetlone dzięki księżycowi, wyglądały przerażająco. Przerażały nawet młodego elfiego skrytobójcę, który niejednokrotnie przechwalał się, że nie boi się niczego.
         Jednak było coś gorszego od ciemnej flory leśnej. Był pościg.
         Mroczny elf był ścigany, przez grupę ludzi, którzy uznali, że zabicie "Długouchego" to świetny sposób na spędzenie wieczoru poza domem. Piętnastu konnych ścigało rannego i wyczerpanego zbiega. Na równi z nimi biegły psy. Wielkie, równie czarne jak drzewa i głośne niczym żona wołająca pijanego męża.
         Elf popędzał swojego półżywego konia, skazując zwierzę na śmierć z wyczerpania. Jechał tak długo, aż znalazł się na bezkresnej polanie, pomimo nocnej pory było jasno jak w dzień.
         Na polanie znajdowała się grupa innych elfów, jego przyjaciele. Za każdym z nich stał ludzki oprawca. Młodzi mroczni ginęli na różne sposoby, pierwszym po prostu podrzynano gardła, kolejnych nabijano na pal, innych palono.
         Skrytobójca jechał na koniu, patrząc na rzeź. Chciał zejść, chciał pomoc, ale nie mógł. Był sparaliżowany. Odwrócił głowę, aby nie patrzeć na swoich przyjaciół. I to był błąd.
         Z drugiej strony piękna elfka miała urywane ręce za pomocą gorących łańcuchów i korb. Dziewczyna chciała wykrzyczeć imię skrytobójcy, ale nie mogła. Wcześniej ucięto jej język.

         Yorick obudził się bardzo gwałtownie. W ułamku sekundy usiadł na łóżku, w prawej ręce miał nóż. Ciężko oddychając, rozejrzał się po pokoju gospody. Był pusty.
         - Głupie sny - mruknął.
         Elf wstał i zaczął się ubierać. Przy okazji spojrzał na okno. Był środek nocy. Skrytobójca zabrał całe swoje wyposażenie i wyszedł z taniego, cuchnącego winem i uryną pokoju gospody Narąbany Drwal.
         Zszedł po schodach, dostał się do głównej sali. Kilku ostatnich gości siedziało na tyłach przybytku dopijając antałek piwa. Yorick podszedł do szynkwasu i oparł się o drewniany mebel.
         - Cokolwiek, byle mocno - powiedział do karczmarza.
         - Ciężka noc? - odparł człowiek, nalewając gorzałę.
         - Gorzej, ciężka noc poprzedzająca ciężki dzień.
         Yorick wypił zawartość szklanki duszkiem i odstawił naczynie na ladę. Za pomocą palca przekazał gospodarzowi, aby ten nalał więcej. Elf nie śpieszył się z drugą porcją. Spokojnie sączył paskudny trunek, zastanawiając się nad planem. Wiedział, że czekała go rozmowa połączona z targowaniem. Yorick nie był mocny w słowach. Jasne, groził, gdy zaszła taka potrzeba, ale to była inna sytuacja. Kupiec chcący załatwić miejscowego szlachcica musi być wytrawnym graczem.
         Elf dokończył szklankę i zapłacił ze swojego niemal pustego mieszka. Skrytobójca wyszedł z gospody i wciągnął miejskie, nocne powietrze. Po śnie i posiłku czuł się w pełni sił, dodatkowo nie było dziennego światła, które działa osłabiająca na wszystkie mroczne elfy.
         Yorick zajrzał do stajni, Mortem oraz biała klucz spali w najlepsze. Skrytobójca nie zamierzał budzić wierzchowców. Wszedł w ulicę i zaczął spacerować.
         Starał się obmyślić plan działania. Coraz bardziej był pewien, że sam nic nie wskóra. Denerwował go fakt, że nie znał żadnego człowieka zaprawionego w targach, który znajdował się w Fargoth. Nie było też opcji na wynajęcie kogoś z miejscowego półświatku, elf wolał pozostać poza uwagą Cerau'a, przynajmniej do czasu sprzedania księgi.
         Yorick skręcił w lewo i zaczął iść pewnym krokiem w obranym kierunku. Stwierdził, że tylko jedna osoba pomoże mu w sensowny sposób i, ze względu na brak doświadczenia, nie zażąda zaporowej ceny. Skrytobójcy przeszkadzał fakt, że jedyną osobą której mógł zaufać, była młoda dziewczyna, która nie miała nic wspólnego z gangsterskimi zatargami.
         Yorick zatrzymał się przed drzwiami domu Feyli i zapukał.
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

Pukanie, które z perspektywy Feyli odebrane zostało jako brutalne walenie w jej drzwi, obudziło śpiącą kowalkę. Noc spędzona w własnym łóżku była dokładnie tym czego rzemieślniczka potrzebowała teraz najbardziej. Była gotowa zabić każdego który jej w tym przeszkodzi. Tyle lat prowadzą ten warsztat, a mieszkańcy Fargoth nadal nie nauczyli się prostej rzeczy, mówiącej o tym, że przed godziną dziesiątą nie mają tu czego szukać.
Wściekła Feyla z wysiłkiem podniosła się z łóżka. Jej pokój znajdował się na piętrze, więc przyszło jej pokonać strome schody nim zruga czekającego przed wejściem natręta. Boso, w samej nocnej koszuli, powoli pokonywała kolejne stopnie, klnąc w duchu tego który nie daje jej spać. Oczywiście miała świadomość, że przez ostatnie wydarzenia w posiadłości Crewarów, jej obecna praca została nieco zaniedbana, a klienci mieli prawo poczuć zniecierpliwienie. Jakby tego było mało Nurdin wyjechał, pozostawiając swoje zlecenia w takim samym stopniu jak kowalka. Tylko patrzeć a będzie miała przed sobą tłumy niezadowolonych mieszkańców. I to w czasach gdzie konkurencja czuwa, a każdy klient jest na wagę złota.
- Chwila! - krzyknęła nie mogąc znaleźć w panujących ciemnościach kluczy do drzwi. Feyla uznała również, że warto uzbroić się w jeden z młotów. Normalni ludzie nie niepokoją śpiących, a wciąż miała w pamięci, że ludzie lorda nie zaniechali poszukiwań, które w każdej chwili mogłyby doprowadzić ich do jej warsztatu.
Ledwie tylko uchyliła drzwi, natychmiast zatrząsnęła je z powrotem. Nie potrafiła zdecydować się co gorsze. Postać Yoricka czy tuzin zbrojnych lorda domagających się jej głowy. Ponownie chwytając za klamkę, kowalka błyskawicznym ruchem wciągnęła elfa do środka, rozglądając się jednocześnie czy na ulicy znajduje się ktokolwiek kto mógłby dojrzeć tą wizytę. Nie po to zadała sobie tyle trudu by nie zostać powiązaną z skrytobójcą, by teraz ktoś doniósł, że przyjmuje go nocami w swoim warsztacie. Na szczęście nie było tam nikogo.
- Postradałeś zmysły? - zbeształa gościa gdy tylko zaryglowała za sobą wejście. - Po jakie licho nawiedzasz mnie o tej porze?
Awatar użytkownika
Yorick
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 63
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Mroczny elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Yorick »

         - Przecież pora dobra jak każda inna - powiedział Yorick.
         Elf przeszedł przez przedpokój, kierując się do kuchni. Gdy dotarł, odsunął drewniane krzesło, oparł łuk o nogę stołu i usiadł opierając nogi na stole. Skrytobójca wyjął jeden z krótkich noży przeznaczonych do rzucania i zaczął lekko podrzucać nim w prawej dłoni.
         - Porozmawiałem sobie z panią Bretlyn - zaczął mówić do kowalki. - Udało mi się wynegocjować uczciwy układ. Krawcowa powiedziała mi, komu zamierzała sprzedać księgę, a ponadto sprawiła, że Cerewar nie miał żadnych powodów do ścigania nas.
         Yorick wstał, a potem zaczął wykonywać skomplikowaną sztuczkę, polegającą na żonglowaniu czterema nożami za plecami. Wcześniej wypita gorzała zaczynała dawać się w znaki, więc ze sztuczki nic nie wyszło. Elf zbierał rozrzucone po podłodze uzbrojenie, głośno przeklinając na tanią wódę, podatki i złodziei.
         Skrytobójca schował ostrza do pochew i wstał. Oparł się o stół i skrzyżował ręce na piersi. Spojrzał na Feylę i wrócił do wypowiedzi:
         - Jak zapewne zauważyłaś, zostałem stworzony do wyższych celów niż gadanie. Ja kryję się w cieniu, zabijam znienacka i strzelam z łuku. Sprzedanie książki kupcowi, który zapewne jest doświadczony w targach, wymaga doświadczenia w sztuce negocjacji.
         Elf przerwał, gdy zauważył butelkę trunku, znajdującą się na pobliskiej szafce. Podszedł, złapał za szkło i bezceremonialnie odkorkował zębami. Następnie przyssał usta do butelki, kilka razy przełknął napój alkoholowy, którego nie był w stanie rozpoznać. Było to coś trochę mocniejszego od wina.
         - To chcesz mi pomóc? Tym razem mówimy o trochę większych pieniądzach, sądzę, że nie będzie mniej niż dwadzieścia tysięcy. Wchodzisz w to?
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

Feyla ziewnęła ostentacyjnie. Nie miała zamiaru ukrywać tego, że sprawa sprzedania księgi nie interesuje ją wcale oraz tego, że elf zakłócił jej właśnie dużo istotniejszą czynność jaką jest spokojny sen. Być może miała przed sobą okazję do łatwego zarobku, ale przeczucie podpowiadało kowalce, że cała sprawa jest dużo bardziej zagmatwana i niebezpieczna. Nie ufała nikomu zaangażowanemu w ten spisek. Tak jak wolała trzymać się z dala od lorda Crewara, pani Bretlyn czy Mariki, tak samo wolała nie mieć nic do czynienia z tajemniczym kupcem.
- I dlatego nie możesz spać po nocach? Tak bardzo spieszy ci się do tych pieniędzy? – odpowiedziała Feyla. – Niestety ja nie mam takiej swobody działania by rzucić wszystko i z wypełnioną po brzegi sakiewką zniknąć za horyzontem. Jestem uwiązana do tego miasta. A że jest mi z tym dobrze, to nie chciałabym takiego stanu rzeczy zmieniać, co w praktyce oznacza, że im mniej wiedzą o mnie wszyscy ci wysoko postawieni gracze, tym dla mnie lepiej.
Kowalka podejrzewała, że skrytobójca sam chciałby pozostać w cieniu, a ją wystawić na ostrzał.
- Poza tym wcale nie potrzebujesz dobrego negocjatora. Tak się składa, że masz już na swoje usługi jednego z najlepszych jakiego da się znaleźć w Fargoth. Dam sobie rękę odciąć, że nasza krawcowa dokładnie wynegocjowała cenę nim podjęła się realizacji swojego zadania. I chyba wystarczy jeśli przekażesz paczkę zgodnie z umową, powołując się na panią Bretlyn, która obecnie woli pozostawać w ukryciu. – „Chyba że jesteś bardziej pazerny i zamierzasz zyskać coś więcej”, pomyślała przekornie Feyla. Być może sama byłaby skłonna pomóc elfowi, tylko że Yorick zdawał się myśleć tylko i wyłącznie o pieniądzach, a jej bezpieczeństwo odsunął na dalszy plan. A poza tym miała podły humor z powodu braku snu.
Rozmyślania kowalki przerwało pukanie do drzwi. Najwyraźniej elf nie był jedynym, który uparł się zakłócić Feyli drzemkę. Rzemieślniczka przeklęła samą siebie za zostawione światło. W ten sposób aż prosiła się o kolejną wizytę.
- Mistrzu Nurdinie! Panienko Feylo! Błagam otwórzcie! Stało się coś złego! – Usłyszała kobiecy głos dochodzący z zewnątrz.
Zablokowany

Wróć do „Fargoth”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości