FargothSekrety lordów.

Miasto położone na granicy Równiny Drivii i Wschodnich Pustkowi, jedno z głównych miast środkowej Alarani, położone na szlaku handlowym, prowadzącym przez Opuszczone Królestwo aż do Wybrzeża Cienia.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Yorick
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 63
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Mroczny elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Yorick »

         - "Yorick!"
         - Powinieneś popracować nad kłamaniem - powiedział elf w stronę zestresowanego młodziana. - Wiesz, zbytnio się denerwujesz. A ten pot na czole w taką chłodną noc?
         - "Yorick!"
         Skrytobójca powoli naciągnął kaptur i założył maskę. Następnie wyjął jeden z noży do rzucania i zaczął nim podrzucać, przez cały czas wpatrywał się w chłopaka. Był ciekawy, jak młody odpowie.
         - "Yorick!"
         - "Czego chcesz?"
         - "Powinieneś podejść do warsztatu Feyli" - powiedział wyraźnie zdenerwowany Mortem.
         - "Po co?"
         - "W dużym skrócie? Feyla rozmawia z jakimś wampirem, w domu naprzeciwko jest pożar, a przed chwilą kilku zabójców nasłanych przez Cerewara spróbowało zabić kowalkę. Przyjdziesz?"
         - Złożyło się, że muszę sobie iść. Zobaczymy się kiedy indziej, poćwicz kłamanie - powiedział mroczny w stronę młodego członka półświatka.
         Yorick schował niewielki nóż i zaczął truchtać w kierunku domu Feyli. Przechodząc przez monotonne ulice Fargoth, spojrzał na nocne niebo. Zbliżał się wschód. Ten fakt nie był przyjemny dla elfa, światło słoneczne działało na niego osłabiająco. "To zlecenie mnie wykończy" - pomyślał, mijając zakład kuśnierza. Gdy szedł jedną z większych ulic, minął go szereg biegnących mężczyzn. Nieśli drabiny, łopaty, wiadra i jakieś paczki. Yorick zaśmiał się po cichu z ludzkiej hipokryzji. Wiedział, że ludzie to bestie, które nie mają żadnego problemu z zabijaniem, gwałtem, czy grabieżą, jednak z jakiegoś powodu udawali skłonnych do pomocy aniołów. Był już niedaleko kuźni, wkroczył w drogę pomiędzy budynkami. Jeden z nich się palił. Elf szedł spokojnie, gdy podbiegła do niego zdyszana kobieta.
         - Pomóż, panie! Błagam! Moje dziecko utknęło, sama go nie wyciągnę - mówiła, krzyczała i łkała jednocześnie.
         - Zejdź mi z drogi.
         - Proszę, to moje jedyne dziecko. Oddam ci wszystko, co mam. Błagam.
         - Zejdź mi z drogi.
         - Nie... Błagam!
         Yorick miał dość. Złapał kobietę i uderzył kilkukrotnie jej głową o ścianę budynku. Krew polała się po elewacji, brudząc lekko ubranie skrytobójcy. "Niedobrze, będę musiał wyprać stój" - pomyślał, wrzucając bezwładne ciało w płomienie. Gdy matka wpadła do wypełnionego ogniem budynku, elf ruszył dalej.
         - "Powinienem o czymś wiedzieć?" - spytał Mortema.
         - "Ten wampir powiedział Feyli, że chce książkę."
         - "No i bardzo dobrze."
         - "Naprawdę?"
         Yorick nie odpowiedział. Minął grupę ludzi, która była całkiem zajęta ratowanie wszystkiego z ogarniętych pożarem domów. Skrytobójca zobaczył ukrywającego się w cieniu Mortema. Obok konia leżały poturbowane zwłoki jednego z zabójców. Elf minął wierzchowca i wszedł do zakładu Feyli. Zobaczył młodą kowalkę i dziwnego mężczyznę w kapeluszu. Według Mortema był to ów wampir.
         - Ja ukryłem księgę. Zdradzę jej położenie, gdy wynegocjujemy odpowiednie warunki - powiedział Yorick, zamykając drzwi.
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

Feyla nie potrafiła ogarnąć całości wydarzeń rozgrywanych w kuźni ani w jakikolwiek sposób poukładać sobie kolejno zdobywanych informacji. Nic tu nie pasowało. Cudaczny Kapelusznik w tajemniczy sposób nie chciał wpasować się w żądną z koncepcji jakie zdołała wymyślić kowalka. Wprawdzie dał się poznać jako sprawny zabójca, ale wbrew logice za swoją ofiarę wybrał jednego z napastników przysłanych tu przez Crewara, dając tym samym do zrozumienia, że nie jest po stronie lorda. Tylko co z tego? Po stronie Feyli również nie był, a zatem podostawała jedyna możliwość, iż Kapelusznik napatoczył się tu celem rozegrania własnej gry. Przyznanie się gościa do rozległej wiedzy na temat Feyli, elfa, księgi i wszystkich spraw związanych z lordem, również niewiele wyjaśniało. Zasugerowało to kowalce, że ma przed sobą kupca o którym wspominał wcześniej Yorick, jako że trudno jej było wyobrazić sobie, aby ktokolwiek inny mógł w tak krótkim czasie zdobyć tyle informacji. Równie ciężko przychodziło Feyli wskazanie kogoś kto mógłby być zainteresowany całością sprawy przy tym chętnym do maczania swoich rąk w tak niebezpiecznej substancji jaką stanowiła polityka i świat przestępczy. Elf wspominał również o tym, że potencjalny nabywca księgi będzie na nich czekał w ukryciu, co dziwnie nie pasowało z wizytą "cudaka w fraku" w jej kuźni. Dało się to jednak wytłumaczyć biorąc pod uwagę treści zawarte w księdze. Kowalka założyła, że Kapelusznikowi zaczęło się spieszyć i właśnie dlatego przylazł do jej warsztatu z zamiarem odegrania swojego teatrzyku.
Nic z tego. W chwili gdy wszystko zaczynało nabierać sensownych kształtów, Yorick spojrzał na nieznajomego z miną jednoznacznie sugerującą, iż Kapelusznik jest mu zupełnie obcy. Cała budowana przez Feylę koncepcja momentalnie się załamała.
- Para i popiół. Kim ty do cholery jesteś?! Czy ktoś może mi, na rozgrzane miechy, wyjaśnić w co wy tu pogrywacie?! - zirytowała się kowalka. Miała serdecznie dość wszelakich tropów i analizowania sytuacji. Była zdesperowana by wyciągnąć od obu mężczyzn niezbędne informacje nawet jeśli będzie musiała wytłuc z nich słowa używając w tym celu trzymanej przez siebie szypy. - Po jakie licho uparliście się na mój warsztat?!
Sytuacja Feyli wcale nie wyglądała dobrze. Yorick miał księgę, którą Kapelusznik pragnął zdobyć. Mógł sam negocjować warunki oddania łupu, a o kowalce w ogóle nie wspominać. Poza tym dziewczyna nie miała wątpliwości, iż elf pryśnie z miasta gdy tylko chwyci w swe łapska brzęczące monety. Nic go tu nie trzymało i nic nie było w stanie zagrozić jego pozycji. Tymczasem sama Feyla stawała się jedynie kłopotliwym świadkiem przyszłej transakcji, nie mając w swoim reku żadnych atutów. Prawie żądnych. Na szczęście dla kowalki istniało jeszcze coś co mogło nieco poprawić jej marne położenie.
- W każdym razie miałabym do was jedną jedyną prośbę. Jak już dojdziecie do porozumienia i wymienicie się kosztownościami, byłabym zobowiązana gdybyś ty. - Feyla wskazała na Kapelusznika. - Raczył wstrzymać się z otwarciem księgi zanim opuścisz to pomieszczenie. To co pokrywa ten stary papier, a co na pierwszy rzut oka przypomina stertę kurzu, jest w rzeczywistości sproszkowaną, łatwopalną i wybuchową odmianą pewnego nieprzyjemnego metalu. Natomiast okładka ma w sobie mechanizm wywołujący iskrę. Lord najwyraźniej wolał się upewnić, że nikt niepowołany nie będzie pchał nosa do wnętrza - wyjaśniła w pośpiechu, mając nadzieję, iż obaj mężczyźni rozważą w ten sposób użyteczność pozostawienia Feyli przy życiu. Wprawdzie mechanizm pułapki bardzo łatwo było pominąć jednak żaden z mężczyzn nie wydawał się szczególnie obeznany z techniką, a zarówno Yorick jak i Kapelusznik wyglądali na kogoś kto ceni własne życie i nie ryzykuje bez powodu.
Awatar użytkownika
Cerau
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 74
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Przemytnik , Zabójca
Kontakt:

Post autor: Cerau »

        Lee był trochę zmieszany tym, co sie właśnie stalo. Dlatego zwlekał też z odpowiedzią na słowa elfa. Na szczęście ten jednak stwierdził, że musi iść i... poszedł. Chłopak odetchnął z ulgą a chwilę później głośno zaklął. Rozejrzał się, dał znak Branowi, który wyszedł do niego.
        - Idziemy za nim. Nie podoba mi się to, że tak nagle poszedł. Zwłaszcza, że zawrócił w kierunku kuźni.

        Jako że Yorick wcale się nie skradał wchodząc do zakładu, to Cerau już wcześniej patrzył w kierunku drzwi. Kiedy wszedł do środka, na sekundę wypełzł mu na ustach zalążek uśmiechu. "Czyli przyszli wszyscy, którzy byli mi potrzebni...".
        - Witaj, elfie. Negocjacje! - Cerau klasnął i znowu przywołał ten miły uśmiech na twarz. W tej chwili wtrąciła się Feyla, odwrócił głowę w jej kierunku.
        - Droga kowalko, przykro mi, że nie znasz mojej tożsamości, ale to nawet dla ciebie lepiej. Mów mi po prostu Kapeluszniku, lubię ten tytuł. Pasuje mi... zresztą, niepotrzebne ci moje imię. Naprawdę. A kim jestem? Powiedzmy, że biznesmenem. Tak, to też pasuje. A teraz pozwól, negocjacje... - Delikatnie się jej ukłonił i zwrócił się znowu ku Yorickowi.
        - Wracając do naszego tematu... ciesze się, że chcesz rozwiązać tę sprawę w ten sposób. I mam nawet ofertę nie do odrzucenia. 9000 ruenów. To jest 18 złotych gryfów. - Po tych słowach znowu wtrąciła się Feyla. Obrzucił ją uważnym spojrzeniem. Blef, prawda... nie wiedział, które to. Obdarzył ją świdrującym spojrzeniem.
        - Rozumiem... Cena spadła do 7500. - Wrócił spojrzeniem do elfa i znowu na jego twarzy pojawił się uśmiech. Zostawiał sobie ciągle margines do negocjacji, dość spory. No ale mimo wszystko... Nie miał zamiaru przepłacić w pewnym zakresie, a ta księga była dla niego baaaardzo dużo warta. I wiele zysków mogła przynieść, szybko się zwróci, o taak.
Awatar użytkownika
Yorick
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 63
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Mroczny elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Yorick »

         - Siedem i pół tysiąca to wystarczająco - powiedział Yorick. Elf nie chciał się targować, samo przebywanie kilka kroków od stworzenia mogącego skręcić mu kark od niechcenia i wyssać krew, było, lekko opisując, nieznośne. Powiedział wcześniej o negocjacjach, bo chciał jak najszybciej przejść do tematu pieniędzy.
         - Daj mi kwadrans - kontynuował skrytobójca. - Wrócę z księgą. - Po wypowiedzeniu tego zdania otworzył drzwi. Tuż przed wyjściem odwrócił się w stronę wampira. - A, jeszcze jedno - powiedział. - Niech twoi ludzie poćwiczą kłamanie. Nie idzie im najlepiej.
        Yorick rzucił okien na zbiegowisko. Pożar dobiegał końca, na bruku cała chmara ludzi pomagała rannym, którzy leżeli na szybko i byle jak zbitych pryczach. Szedł dalej. Minął warsztat Feyli od boku. Idąc, próbował nawiązać kontakt z Mortemem, ale koń nie odpowiadał. Spacer nie trwał długo. Po niedługim czasie elf znalazł się przy swoim celu.
        Warsztacie pani Bretlyn.
        Yorick otworzył drzwi i wszedł do środka. Zamknął wejście i podszedł do własnoręcznie stworzonego schowka. Wyjął sztylet i włożył go pomiędzy deski tworzące podłogę. Podważył drewno, a następnie wyjął księgę Cerewara. Przypiął wolumin do paska i już zaczął iść w stronę drzwi, gdy dostał nagłego ataku silnego bólu głowy. Skrytobójca nigdy nie czuł czegoś takiego, oparł się o parapet i głęboko oddychał, chcąc pozbyć się bólu. Po niecałej minucie atak ustał tak samo nagle, jak się pojawił. Mroczny był zdziwiony, nigdy czegoś takiego nie doświadczył.
         Yorick opuścił warsztat pani Bretlyn i skierował się w stronę domu Feyli. Niemal od razu po wyjściu coś przykuło jego uwagę. Na środku drogi znajdował się duży, kwadratowy kształt, był całkiem przykryty jasnym płótnem. Elf rozejrzał się, podejrzewał, że czekała na niego akcja.
         "Trudno", pomyślał, "co ma być, to będzie". Skrytobójca złapał łuk w lewą rękę. W razie potrzeby był gotowy do szybkiego strzału. Szedł w stronę kwadratu powoli, bezszelestnie. Cały czas się rozglądał, ale nie widział napastników. Ten fakt go nie uspokajał. Może i doskonale widział w ciemności, ale nie potrafił wykryć żyjących osób. W przeciwieństwie do Mortema. Który wciąż nie odpowiadał na wołania.
        Yorick dotarł do swojego celu. Położył Obscurum na brukowanej drodze i wziął kilka głębokich wdechów. Następnie gwałtownym ruchem zdjął cały materiał.
        Pod płótnem była kwadratowa ramka z wysokich na metr skrzyń.
        [/t A w środku niej leżał Mortem.
        Naszpikowany strzałami Mortem.
        Wtedy wyszli z ukrycia. Czterech stanęło na drodze od strony kuźni. Trzech z każdej strony pilnowało bocznych uliczek. W kierunku pracowni pani Bretlyn stało kolejnych pięciu zbirów. A na ich czoło wysunął się chudy człowiek, wspomagający się laską. Yorick rozpoznał go od razu.
        - Wpadłeś, Atelstimm! - krzyknął Urmo Pijawka. - Mogłeś mnie dobić po tym, jak zrzuciłeś mnie z dachu.
        - Zabiłeś mojego konia!- odkrzyknął mu elf.
        - Owszem, a teraz zabiję ciebie - zaczął mówić informator-kapuś. - Chyba, że chcesz uratować życie, Yoricku. Wystarczy, że oddasz mi księgę, którą masz przy pasie. Wiesz, dość wpływowe osoby jej poszukują, ja się wzbogacę, ty przeżyjesz. To chyba uczci...
         Elfi skrytobójca nie dał mu dokończyć. Zanim ktokolwiek zdążył się spostrzec, Yorick podniósł łuk, wycelował i wystrzelił. Strzała z czarnymi piórami przeleciała dwadzieścia stóp i wbiła się w czoło Urma Pijawki.
         - Za Mortema, skurwysynu - powiedział mroczny, uspokajając się. Następnie pomyślał, że "najemnicy nie umierają ze starości".
         Pierwszy bełt trafił go w prawą kostkę. Skrytobójca mimowolnie przykucnął. Później poczuł kujący ból w lewym boku, trochę ponad biodrem. Trzeci pocisk rozorał mu ramię. Wtedy dobiegła reszta zbirów. Nastąpiły trzy ciosy pałką i dwa mieczem. A potem nastała ciemność.
         Przyjemna, bezkresna ciemność.
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

Feyla była przekonana, że Kapelusznik od razu uda się za elfem celem sfinalizowania transakcji. Niestety nic takiego nie nastąpiło. Jej tajemniczy gość nadal siedział przy stole z miną jakby cały czas był u siebie. Kowalka nie miała pojęcia, co jeszcze mogła zrobić by pozbyć się natręta. Wspomniany przez Yoricka kwadrans dłużył się niemiłosiernie, a z każdą kolejna minutą atmosfera w warsztacie wydawała się bardziej napięta. Feyla uznała, że najlepiej zrobi jeśli zacznie ignorować swojego gościa lub otwarcie da mu do zrozumienia co myśli o takiej wizycie.
- Może zamiast tak siedzieć bezczynnie pomógłbyś mi usunąć stąd te zwłoki? – Nie wytrzymała wreszcie kowalka chwytając za nogi jednego ze zbójców. Kapelusznik jakoś specjalnie nie poczuwał się do winy za zamordowanie człowieka, ani też nie przeszkadzała mu obecność ciała pod nogami. – Raz że zafajdałeś mi całą podłogę, a dwa to jeśli ktoś zobaczy ten bałagan, obydwoje skończymy w zamkowych lochach.
Plan kowalki był nader prosty. Na zewnątrz znajdowało się znacznie więcej ofiar, których nie dało się bezpośrednio powiązać z jej kuźnią, a ona zamierzała dorzucić swoje do ogólne panującej pożogi. Jeśli będzie miała szczęście nikt nie zauważy, że zamiast spełnić sąsiedzki obowiązek i uczestniczyć w wspólnym gaszeniu ognia, Feyla zajmowała się czymś zgoła innym. Gdy tylko otworzyła drzwi, zorientowała się, że pożar już opanowano, a na miejscu pojawili się przedstawiciele straży.
- Jak zwykle za późno i w chwili, w której są najmniej potrzebni – skomentowała kowalka. – Jednego z nich wrzucono mi do środka! – dodała głośno na widok wpatrzonych w nią żołnierzy.
Okazało się, że po zapanowaniu nad żywiołem, chaos panujący na ulicy ani odrobinę nie przycichnął. Strażnicy krzyczeli na miejscowych usiłując zapanować nad bałaganem i znaleźć winnych wywołanych zamieszek, tymczasem rzemieślnicy oskarżali władze o nieobecność w czasie gdy sami musieli ratować swój dobytek.
- Koń?! Chcesz mi wmówić łysa pało, że jakaś szalona szkapa bez jeźdźca była w stanie ubić siedmiu chłopa? W życiu nie słyszałem większych bredni. A może smok? Gadać mi tu prawdę, kto jest odpowiedzialny za tą burdę albo aresztuję wszystkich! – wrzeszczał kapitan.
- Trzeba było ruszyć swoja grubą dupę, gdy coś się działo, a nie snuć teraz pierdolone domysły! – odburknął tęgi piekarz, który na widok Feyli i kolejnych zbierających się wokół niego mieszkańców wyraźnie nabrał rezonu. – Nie było was gdy szalał ogień, więc do cholery przynajmniej teraz nie przeszkadzajcie gdy chcemy zrobić tu porządek.
- Mówisz do przedstawiciela władzy! Mamy tu wielokrotne zabójstwo, za które uczynię cię odpowiedzialnym!
- Zabieraj się stąd albo powycieram twoją mordą krwawe plamy!
- Kapitanie – wtrącił się jeden z żołnierzy przerywając awanturę. - Kolejny prostak w błazeńskim kapeluszu chowa się w kuźni.
- Dawać tu gnojka. Przesłuchamy wszystkich.
Awatar użytkownika
Cerau
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 74
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Przemytnik , Zabójca
Kontakt:

Post autor: Cerau »

        Zdziwił się łatwą akceptacją kwoty przez elfa, zwłaszcza zgody po jej obniżeniu, bo uznał, że to było po prostu zbyt łatwe. Chociaż też wcale mało nie oferował. Za te pieniądze można było się naprawdę nieźle obkupić, czy spędzić spory kawał czasu w karczmie czy jakiejś tawernie z pokojem, jedzeniem i piciem i przez jakiś czas prowadzić życie w taki sposób. Dlaczego Cerau nie udał się z Yorickiem? Dla Kapelusznika było to dość oczywiste. Yorick i tak nie miał możliwości opuszczenia miasta tak, żeby on się o tym nie dowiedział, w końcu miał swoich ludzi praktycznie wszędzie. W straży, wśród kupców, czy nawet bezdomnych, którzy dla niego za grosze wręcz stawali się wiernymi i lojalnymi ludźmi. A przecież bezdomni są wszędzie, wystarczy kilku, którzy tylko będą pamiętali, żeby odpowiednim osobom opowiedzieć co widzieli i wszystko będzie w najlepszym porządku. Zresztą to i tak nie wszyscy, do jego ludzi należeli też karczmarze, czy po prostu najzwyklejsi rzemieślnicy. Tak, Cerau zdecydowanie mógł się czuć w mieście bezkarnie i stale zwiększać swój majątek czy władzę. Przy odpowiednim postępowaniu mógł nawet wpłynąć na władcę, ale na dobrą sprawę nie miał teraz jeszcze możliwości zrobienia z niego marionetkowego władcy, do tego poziomu wiele mu brakowało, ale jak dobrze wiedział, już nie był zwykłym człowiekiem i czas jego życia się zdecydowanie wydłużył... ciekawe na ile. Musiał się skądś dowiedzieć, ale to kiedy indziej.
        - Wiesz co, nie wydaje mi się, żeby to był mój problem. To twoja kuźnia, a zwłoki leżą w tej kuźni... czyli tak jakby to twój problem - uśmiechnął się nonszalancko. - Ja tu tylko przyszedłem na zakupy.
        - W zamkowych lochach? Gdyby ktoś miał tam trafić, to na pewno nie ja. No ale cóż, tak to już jest w tym niesprawiedliwym świecie - wyrzucił z siebie i wzruszył ramionami.
        Kiedy Feyla otworzyła drzwi to dokładniej teraz ujrzał co się działo na zewnątrz - wszystko się trochę uspokoiło, pożar został ugaszony i pojawiła się straż miejska. Cerau zaraz po słowach o nim samym również wyszedł na zewnątrz i wśród ludzi wokół zobaczył Lee. Był blady. Czyli coś się stało. Wspaniale.
        - Hej, ty! W kapeluszu, nigdzie nie idź, przesłuchamy cię. Wszystkich was przesłuchamy i się dowiemy co tu się wydarzyło, a nie jakieś bajki o koniu, który sam położył kilku mężczyzn. Nie z nami takie numery! - Podczas tej przemowy przywódcy grupy strażników Lee znalazł się obok swojego szefa, wśród tłumy gapiów pojawił się również Bran. Pokiwał tylko głową. A Cerau obdarzył Lee pytającym spojrzeniem. Ten szybko mu zrelacjonował co się wydarzyło przed chwilą z Yorickiem. Mózg kapelusznika zaczął szybko pracować. Rozejrzał się, obdarzył dziwnym spojrzeniem Feylę.
        - Zostajecie na przesłuchanie. Nasza wersja jest taka: doszło tu do porachunków jakichś bandytów. Tutaj najpierw zaczęli walczyć, później przenieśli się tam gdzie zabili Yoricka. Dalej nie wiecie. Ja to samo - powiedział do Lee, który dobrze wiedział, że miał to samo przekazać swojemu młodszemu koledze. Cerau zbliżył się do Feyli.
        - Yorick nie żyje, nie mam z tym nic wspólnego. Księga przepadła, a ty mi pomożesz ją odzyskać. Będą nas przesłuchiwać, nasza wersja jest taka, doszło tu do porachunków jakichś bandytów, najpierw walczyli tutaj, później przenieśli się w tamtą stronę. - Kiwnięciem głowy wskazał ulicę, która prowadziła do miejsca w którym zamordowali elfa. - Więcej nie wiesz. Powiesz tak to zapewnię ci bezpieczeństwo i dobrze zapłacę za pomoc przy odzyskaniu księgi, możesz się przydać, tylko jeszcze nie wiem do czego.
        - Hej, ty, kowalko. Chodź tu, opowiedz co widziałaś - rzucił do niej jeden ze strażników, który przed chwilą skończył przesłuchiwać Brana. Cerau się rozejrzał. "Hmm... odpuścić? W końcu i tak go dopadnę, ale byłem już tak blisko... nawet nie wiem kto i gdzie to zabrał, szlag by to..."
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

Atmosfera na dziedzińcu gęstniała z każda minutą, a wysiłki wkładane przez strażników by opanować sytuację przynosiły zgoła odmienne rezultaty. Wprawdzie kilku z mieszkańców pokornie poddało się procesowi przesłuchań, jednak większość gotowa była prędzej rozpętać gigantyczna awanturę, niż stosować się do polecenia władzy. Sądząc po aktualnym układzie sił przynajmniej to pierwsze starcie powinno zakończyć się po myśli wzburzonych rzemieślników, natomiast chłodna kalkulacja podpowiadała kowalce, iż angażowanie się w obecne spory źle się skończy. Władze miejskie nie przepadały za sytuacjami, w których motłoch garbuje skórę dostojnym urzędnikom.
Informacja o śmierci Yoricka niemal powaliła Feylę z nóg. W pierwszym odruchu kowalka chciała uciekać jak najdalej od miejsca zbrodni. Była przekonana, że jeśli Crewar dopadł elfa, to nic go nie zatrzyma przed pozbyciem się kolejnego niewygodnego świadka. Świadka w jej osobie. Pytanie tylko czy powinna dawać wiarę słowom kapelusznika? Niby skąd ów jegomość miałby posiąść taką wiedzę, skoro przez cały czas panoszył się w jej izbie? Jedynym logicznym wyjaśnieniem był fakt, że to jej gość sam zlecił zabójstwo Yoricka, ale nawet wówczas Kapelusznik nie mógł mieć pewności czy jego rozkaz został należycie wykonany. Feyla mogła więc założyć, iż cała sytuacja jest zmyślona tylko po to by pozbyć się jej z miasta. Tak naprawdę nie liczyła, że zobaczy chociaż gram złota z sprzedaży księgi Crewara, a jego los był kowalce obojętny. Natomiast zupełnie czym innym była walka o jej kuźnię.
- Daj mi coś więcej – odpowiedziała kapelusznikowi. – Arogancki styl bycia, natręctwo i patrzenie na wszystkich z góry, to trochę za mało bym uwierzyła, że rzeczywiście jesteś w stanie zapewnić mi to czego potrzebuję. Tylko nie wmawiaj mi, że zamierzasz powstrzymać Crewara swoim urokiem osobistym. Akurat w tej sprawie potrzebuję bardzo jednoznacznych konkretów.
Feyla raz jeszcze rozejrzała się po twarzach zgromadzonych na placu. Napięcie miedzy rzemieślnikami a strażą nie zmalało ani odrobinę. Oczywiście irytujący kapelusznik udawał, że nic nie dostrzega. Kowalka była przekonana, że jej towarzysz powie, iż wszystko jest w porządku nawet wówczas gdy ludzie zaczną się prać po mordach.
- Poza tym jestem gotowa zeznać co tylko zechcesz. Mam tę przewagę nad nimi, że tak naprawdę wcale nie muszę kłamać, twierdząc iż nie mam pojęcia co się tu dzieje – zastanawiała się Feyla. – Powiedz mi tylko czy mam swoje oświadczenie wygłosić przed czy po tym jak dojdzie tu do rękoczynów? A może zrobić to w czasie bójki?

Kilka minut później było po wszystkim. Kapelusznik pokazał pełnię swoich możliwości. Wystarczyło kilka szeptów i dyskretnych gestów z jego strony, by rozpędzić ciekawski tłum, a nawet wścibskich przedstawicieli władzy. Feyla nie miała pojęcia kim jest nieznajomy co nie przeszkadzało jej zawrzeć z nim dość tajemniczego porozumienia. Kowalka zyskała bezpieczeństwo i swobodę działalności, a w zamian złożyła deklaracje spełnienia w przyszłości dość enigmatycznej prośby. Coś w stylu „zwrócę się do ciebie gdy będę tego potrzebował”. Feyla nie rozwodziła się nad tym problemem. Dla dziewczyny liczyło się tu i teraz, a w kwestii zobowiązań na przyszłość, jakiekolwiek by one nie były, zawsze znajdzie się rada.
Ciąg dalszy Feyla
Zablokowany

Wróć do „Fargoth”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości