FargothSekrety lordów.

Miasto położone na granicy Równiny Drivii i Wschodnich Pustkowi, jedno z głównych miast środkowej Alarani, położone na szlaku handlowym, prowadzącym przez Opuszczone Królestwo aż do Wybrzeża Cienia.
Zablokowany
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Sekrety lordów.

Post autor: Feyla »

W miejscowej kuźni odgłosy kłócącej się pary kowali były równie powszechne jak dźwięki uderzeń młotem o metal, świst miechów czy żar z rozpalonego paleniska. Dla chłopów owe spory już dawno przestały być jakąś szczególną atrakcją. Jedynie co bardziej znudzony przystawał na chwile pod otaczającym budynek ogrodzeniem aby posłuchać czego tym razem dotyczy sprzeczka pomiędzy kowalką a jej mistrzem.
- Ale dlaczego ja?! – Spytała Feyla, chociaż doskonale wiedziała że wdawanie się w dyskusję z Nurdinem nie ma sensu. Krasnolud podjął już decyzję, a próba nakłonienia go do zmiany zdania przypominała próbę przekonania krowy by od dziś żywiła się mięsem.
- Ponieważ to wszystko twoja wina. – Odpowiedział Nurdin nie przerywając swojej pracy , czym jeszcze bardziej podsycał gniew dziewczyny. Krasnolud wyraźnie ją ignorował, a wypowiadane przez niego kwestie okraszał tonem i miną mówiącą „dlaczego jeszcze tu jesteś”. – Zanim się pojawiłaś byłem szanowanym kowalem. Ludzie podchodzili do mnie z dystansem, moją osobą można było straszyć dzieciaki, a kobiety omijały mój warsztat szerokim łukiem. A teraz co? Baby przyłażą tu na pogaduchy i wyżalają się z swoich problemów jakbym był lekiem na wszystkie problemy. – Żalił się Nurdin chociaż okruchy ciasta na jego brodzie wyraźnie sugerowały iż owe kobiety nie przychodziły tu z pustymi rękoma.
- Zatem trzeba było ja wyrzucić na zbity pysk! Para i popiół przecież nie jesteś jakimś cholernym bohaterem. Niech sobie szuka pomocy gdzie indziej. – Nie dawała za wygraną kowalka.
- To tak nie działa. Odmówisz jednej to za chwilę zleci się tu pięć następnych kwok usiłując cię przekonać jakie to są nieszczęśliwe i że powinieneś okazać nieco współczucia. A ja nie mogę wojować z całym babskim światem. – Upierał się krasnolud, który za żądne skarby nie przyznałby się to tego iż jego obecny status społeczny wielce mu odpowiadał. Fakt iż sama Feyla o tym wiedziała nie miał w tym przypadku żadnego znaczenia. Kowal korzystał z każdej okazji by ponarzekać na swój los i obwiniać swoją podopieczną o całe zło.
- W takim razie może najprościej będzie porozmawiać z tym lordem. Wytłumaczyć mu co i jak. Jeśli stała się szkoda to można ją naprawić, a życie niech toczy się dalej.
- W normalnej sytuacji może i tak. Ale lord Cewar należy do przedstawicieli starej szlachty, która co do zasady wszystko musi mieć równie wiekowe jak ich dynastia. Wszystko tam jest leciwe, okryte kurzem, z historią o których ich właściciele mogą opowiadać godzinami przy kominku, a przede wszystkim do niczego nie przydatne. Jeśli zbijesz takiemu dzban to nie możesz odkupić mu nowego. To byłaby zniewaga. Nie możesz też powiedzieć że posklejałaś jego mienie i teraz wygląda jak nowe, gdyż końcowy efekt będzie identyczny.
- Tu nie chodzi o jakiś głupi garnek – Poprawiła Feyla.
- Ale zasada jest ta sama. Jeśli lord się dowie, dziewczyna jest przegrana. W najlepszym razie zostanie wyrzucana z pracy i obciążona gigantyczną sumą za wyrządzoną szkodę ale bardziej prawdopodobne jest to iż pracodawca najpierw ją wychłosta, a następnie osądzi i przy swoich układach w mig załatwi małej powróz na szyję.
- A pomyślałeś co będzie ze mną? Łatwo powiedzieć zakradnij się do rezydencji, napraw szkody i udawajmy iż nic się nie stało. A jeśli mnie złapią? Jeśli własną służbę traktują w ten sposób to jak traktują włamywaczy? – Kowalka nie dowierzała iż jej mistrz zechciałby narażać jej życie dla sprawy która nie przynosiła mu nic poza wątpliwą chwałą.
- Zrób więc tak aby cię nie złapali. – Chłodno oznajmił krasnolud.
- Przecież ja nie jestem przemytnikiem czy nikim z tego rodzaju. Nawet nie wiem jak się do tego zabrać. – Protestowała Feyla, co krasnolud skomentował wzruszeniem ramionami.
Kowalka zdecydowała się trzasnąć drzwiami i wyjść kończąc tym samym jałowa dyskusję z upartym mistrzem. Była wściekła. Nie tyle na samego Nurdina co na siebie, gdyż wiedziała ze wbrew wszelkiej logice i tak zdecyduje się wykonać to zadanie. Na razie nie miała pojęcia jak, ale była przekonana iż dowie się tego w stosownym czasie. Najpierw zamierzała przycisnąć trochę to wystraszone niezdarne dziewuszysko przez które ma takie kłopoty, następnie uświadomi ową służkę że każda naprawa musi mieć swoją cenę, a na sam koniec znajdzie kogoś kto pomoże wyjść jej z taj awantury w jednym kawałku.
Feyla ruszyła z stronę miasta w podłym nastroju, gotowa rzucić się z pięściami na każdego kto wejdzie jej w drogę.
Awatar użytkownika
Yorick
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 63
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Mroczny elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Yorick »

- Czego szukasz w naszym mieście? - Po raz trzeci spytał strażnik bramy Fargoth.
- Przecież mówię, że odwiedzam znajomego! Straciłeś słuch, czy jesteś po prostu idiotą? - Odpowiedział coraz bardziej zdenerwowany Yorick. - Dlaczego wszyscy inny przechodzą?
Rzeczywiście do miejscowości wchodziło wielu ludzi.
Atelstimm doskonale wiedział, z jakiej przyczyny nie chcą go wpuścić. Dwie noce temu wykonywał zlecenie dla jednego z łowczych z Fargoth. Zabijał trzech ludzi w kupieckim magazynie w centrum miasta, ale informator nie uprzedził go, że akurat tamtej nocy straż robiła inspekcje magazynów. Operacja się powiodła, ale zakończyła się ucieczką. Nikt nie widział elfa na tyle dobrze, żeby go rozpoznać, ale niektórzy zapamiętali wzrost i długi łuk Yoricka.
- Niedawno uciekł nam przestępca, wyglądał podobnie do ciebie - zaczął strażnik, chciał dokończyć, ale skrytobójca mu przerwał.
- I to jest ten powód, dla którego stoimy tu jak barany?
- Nie pozwalaj sobie!
- Oj już dobrze, nie denerwuj się. - Atelstimm nie okazywał żadnego szacunku dla stojącego przed nim człowieka. - Jak myślisz, czy gdybym był waszym zbiegiem, to wchodziłbym do miasta, jakby nigdy nic?
Wartownik zaczął wyglądać na zakłopotanego.
- Yyyyy, no chyba, nie. Ale skoro jesteś niewinny, to nie będziesz miał nic przeciwko, że przeszukamy twojego konia?
- Skoro musicie.
Stróż poszedł do Mortema, zostawiając Yoricka sam na sam z bramą.
-"Narób trochę zamieszania, potem ucieknij. Zostań w odległości mili od bramy, wrócę za maksymalnie kilka dni".
Wierzchowiec nie potrzebował zachęty, zaczął wierzgać. Kopnął jednego ze strażników. Po chwili podbiegło do niego pięciu ludzi, którzy pilnowali wejścia do miasta, chcieli złapać zwierzę, ale Mortem uciekł zanim doszli. Skrytobójca wykorzystał zamieszanie i wszedł do Fargoth.

Yorick był w tej miejscowości tylko kilka razy, ale to wystarczyło, żeby ją znienawidził. Z resztą, był mrocznym elfem, nienawiść do ludzkich osiedli miał we krwi.
Przez następne dwadzieścia minut pokonywał zadbane ulice, w końcu dotarł do swojego celu. Niewielki sklep położony w otoczeniu niskich domów, Atelstimm wszedł do środka.
- Widzę, że wróciłeś - powiedział właściciel, który dorabiał jako informator.
Yorick nic nie powiedział, najpierw podszedł do lady.
- Pieniądze.
- Materialista chędożony - odpowiedział sprzedawca, po czym się pochylił się i wstając, podał gościowi mieszek.
Zabójca wziął nagrodę i uderzył informatora w twarz.
- Nie powiedziałeś mi o inspekcji!
- Skąd miałem wiedzieć? - Powiedział, wstając.
- Mówiłeś, że wiesz wszystko. Lepiej od razu się przyznaj, że straż cię opłaca! - Yorick nie miał pewności, czy to prawda, ale chciał sprawdzić jego reakcję.
Właściciel wstał i popatrzył elfowi w oczy, chciał wyglądać groźnie, ale na jego twarzy malowało się przerażenie.
- Cholerny szpicel - powiedział spokojnie skrytobójca.
Zabójca chciał zaatakować, ale informator okazał się niesamowicie szybki człowiekiem, odskoczył i sypnął w Yoricka jakimś proszkiem. Elf dostał duszności i zawrotów głowy, które przeszły po minucie. Rozejrzał się i zobaczył, że kolaborant wszedł na dach pobliskiego budynku za pomocą drabiny, którą właśnie wciągał.
Atelstimm nie potrzebował żadnych przyrządów. Wybiegł ze sklepu i szybko wspiął się na tę budowlę. Nie było to trudne, ściana była gęsto wypełniona kładkami, parapetami i kratami. Doskoczył na dach i instynktownie wykonał unik. Pięść informatora przeleciała mu nad głową. Yorick wstał i uderzył swojego przeciwnika w podbrzusze, następnie złapał go za kark i zrzucił z budowli. Właściciel sklepu uderzył w ulicę, ale wciąż żył, bo budynek miał nie więcej niż pięć metrów. Elf zgrabnie opuścił się po ścianie i zeskoczył, łagodząc upadek przewrotką. Wyjął sztylet i podszedł do leżącego człowieka. Już chciał go dobić, gdy zauważył, że ktoś go obserwuje. Była to kobieta ubrana w strój kowalski.
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

Zajęta rozmyślaniem nad czekającym ją zadaniem, Feyla podążała w kierunku zakładu krawieckiego w którym pracowała pani Bretlyn, czyli matka dziewczyny którą Nurdin postanowił wybawić z opresji. Wybawić jej rękoma. Kowalka potrzebowała jakiegoś planu. Najlepiej byłoby gdyby owa służka sama dostarczyła jej uszkodzony przedmiot i zwróciła go na miejsce po dokonaniu naprawy. Tyle ze według informacji od krasnoluda mała była niezwykle licha a przy tym wyjątkowo niezdarna. Jeśli służka zostanie złapana na szmuglowaniu czegokolwiek poza granicę posiadłości to misja Feyli zakończy się szybciej niż sama by tego oczekiwała. Kowalka rozważała także możliwość iż dostanie się do rezydencji lorda w przebraniu służącej ale ten pomysł również zaczął się komplikować. Jak duża mogła być rotacja wśród służby u kogoś chorobliwie trzymającego się tradycji i mającego alergię na wszelkie zmiany? Prawdopodobnie zostanie zauważona nim tylko przekroczy mury posiadłości. Pozostawało więc działanie bardziej drastyczne i zaplanowanie włamania.
Odgłos ciała uderzającego o bruk tuż przed jej stopami wyrwał Feylę z zadumy. Instynktownie cofnęła się pod ścianę najbliższego z budynków by uniknąć kolejnych spadających z nieba niespodzianek. Po chwili dostrzegła elfa zsuwającego się po konstrukcji budowli. Kimkolwiek był ów osobnik, kowalka musiała przyznać że akrobacje te wykonywał z niezwykłą gracją. Momentalnie przyszło jej na myśl ewentualne wykorzystanie umiejętności nieznajomego do swoich planów.
Widok sztyletu w rękach elfa i świadomość jego zamiarów nieco ostudził zapał Feyli. Nie miała zamiaru pakować się w interesy świata przestępczego. Podążając za wzrokiem elfa, lub też w kierunku w którym ten ostatni kierował swoje ostrze, kowalka przyjrzała się nieszczęsnemu lotnikowi.
- A niech to rdza zeżre. Urmo Pijawka! – Rozpoznała sylwetkę ofiary. Urmo miał w Fargoth wątpliwą reputację. Oficjalnie handlował antykami i dziełami sztuki, a w rzeczywistości jego głównym towarem była informacja. Dzięki sieci szpiegów, chudy człowieczek wiedział niemal wszystko co działo się w mieście i był gotowy podzielić się swoją wiedzą z każdym kto za nią zapłaci. Srogo zapłaci, gdyż jego usługi skierowane były głównie do bogaczy. Czasem nie mając odpowiedniego towaru Pijawka sam angażował się w miejscowe wydarzenia tylko po to by jego usługi znów zaczęły być niezbędne. Wszyscy wiedzieli iż interesy Urmo niewiele mają wspólnego z uczciwą działalnością ale oficjalnie niczego nie można było mu udowodnić.
- Ludzie pomóżcie! Mordują! – Krzyknęła jakaś przerażona kobieta. „Co za baran wykonuje egzekucje w środku dnia na oczach połowy miasta” pomyślała Feyla. Jeśli Urmo w ogóle mógł liczyć na szybką pomoc to tylko z rąk własnych ochroniarzy. Okoliczni mieszkańcy gdy tylko zorientowali się o kogo chodzi, natychmiast doszli do wniosku że najlepiej zdobią jeśli czym prędzej oddalą się z miejsca zdarzenia lub ukryją w własnych mieszkaniach. Ulica natychmiast zaczęła pustoszeć. Kowalka zdała sobie sprawę iż ona sama również powinna się ulotnić. Stała zdecydowanie za blisko wydarzeń.
-Odbiło ci żeby zadzierać z tym tu! Akurat teraz. – Zwróciła się do elfa wskazując na wijącego się z bólu Pijawkę. – Para i popiół przecież jego dryblasy oskarżą mnie o współudział. - Kowalka spojrzała w kierunku warsztatu krawieckiego od którego dzieliło ją ledwie kilkanaście metrów. Pani Bretlyn zwijała właśnie ostatnie eksponaty z swojej wystawy, pędząc do domu z zamiarem pozamykania okiennic zaryglowania drzwi.
- Rusz się! – Feyla krzyknęła do elfa przeskakując jednocześnie ciało Ulma. Nie oglądając się na nieznajomego, natychmiast podbiegła do warsztatu Bretlyn i szarpnęła za zamykane przez nią drzwi.
- O nie! Idź sobie. Nie mieszajcie mnie do tego! – Piszczała kobieta - Nie chcę mieć kłopotów.
- Już je masz. Trzeba było nie pojawiać się w kuźni. Feyla siłą wepchnęła się do środka dokładnie w tej samej chwili w której trójka drabów z ochrony Ulma pojawiła się na ulicy. – Zamykaj! Szybko! – Popędzała kobietę, ale pani Bretlyn w roztrzęsieniu nie była w sanie utrzymać w dłoniach kluczy od mieszkania.
- Pospiesz się! – Usiłowała zmobilizować krawcową. Wystraszona kobieta padła na kolana z przerażeniem wpatrując się w sylwetkę elfa. Trzęsąc się na całym ciele nie była w stanie oderwać oczu od ciemnoskórego przybysza jakby miała przed sobą istota z najgłębszych czeluści piekła.
- Pomocy! – Wrzasnęła wreszcie, a zgromadzeni przy Ulmo ochroniarze niemal natychmiast zwrócili swoje spojrzenia w kierunku skąd dochodziło wołanie.
Awatar użytkownika
Yorick
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 63
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Mroczny elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Yorick »

Yorick zaklął z powodu swojej głupoty. Nie chciał zabijać tego człowieka na oczach świadków, ale to wynikło z okoliczności. Gdyby mu uciekł, elf nie znalazłby go przez wiele dni. Szybko zanalizował sytuację.
-"Gonią mnie, jeśli go zabiję, wszyscy ruszą, jednak jeśli kapuś przeżyje, to co najmniej jeden z jego ochroniarzy zajmie się rannym".
Zabójca podjął decyzję, w tamtej chwili musiał się ulotnić, a kupca mógł dobić później. Był na tyle zraniony, że dojście do siebie zajmie ponad miesiąc.
Yorick pobiegł za nieznajomą, wpadli do warsztatu jakiejś przerażonej kobiety. Gospodyni była tak przestraszona, że zamiast zamknąć drzwi, padła na kolana, błagając o pomoc. Skrytobójca nie wytrzymał.
- Uspokój się głupia babo! - Podszedł i złapał ją, a następnie przesunął, aby nie blokował wejścia.
Szybko zamknął zamek i rozejrzał się po pomieszczeniu. Kobieta, która ich tam zaprowadziła, coś mówiła, ale jej nie słuchał. Całkowicie skupił się, na opanowaniu sytuacji.
Umeblowanie zakładu wskazywało, że właścicielka nie była zamożna, albo że należała do skner. Część powierzchni zajmowały wieszaki z pokazowymi strojami, na środku stał stół wypełniony przyrządami służącymi do krawiectwa, Atelstimm nie znał nazwy przynajmniej połowy rzeczy znajdujących się na meblu. Tylko jeden element pokoju wyglądał na przydatny, na ścianie było okno.
- "Oto moja droga ucieczki" - pomyślał.
Już zamierzał się rozpędzić i rzucić się przez otwór w ścianie, ale zawahał się. Spojrzał na dwie kobiety będące obok drzwi. Ta młodsza już przestała do niego mówić, widać było, że straciła nadzieję na uzyskanie odpowiedzi. Teraz była zajęta starszą, która wciąż nie okazywała żadnych oznak stabilności emocjonalnej. Yorick wiedział, że powinien uciec, choć dla kobiet zapewne skończyłoby się to oskarżeniem o współudział i pobiciem. Przestępcy nie słynęli z łaski i praworządności. Elf nie wiedział, skąd wzięło się owe wahanie, przez wiele lat nie dbał o nikogo oprócz siebie.
- "Ta młoda zaryzykowała, a mogła po prostu uciec. Ale co mnie to obchodzi?"
Nagle dwóch osiłków zaczęło wyważać drzwi. Skrytobójca podjął decyzję.
- "Jeżeli mam niedługo zapolować na szpicla, przyda mi się pomoc miejscowej".
Podszedł do kobiety w stroju kowala i powiedział:
- Sugeruję, żebyście się odsunęły, za chwilę może zrobić się gorąco.
Stanął naprzeciwko drzwi wejściowych. Na oko ocenił odległość - trzy metry. Bardzo niedobrze, wszystkie czynniki były przeciwko niemu. Był w stanie zestrzelić tylko jednego przeciwnika, ponadto był dzień, co oznaczało, że będzie osłabiony. Jakby tego było mało to Mortem był daleko, więc zabójca nie mógł dostać zastrzyku energii od swojego konia.
Złapał lewą ręką Obsurum. Długi, czarny łuk wyglądał okazale, co zawsze cieszyło elfa. W końcu wyjął strzałę z kołczanu i naciągnął cięciwę. Po chwili drzwi wyleciały z zawiasów, do środka weszło dwóch osiłków. Nie minęły dwie sekundy, gdy pocisk ranił śmiertelnie jednego z nich. Drugi nie przejął się śmiercią swojego towarzysza i od razu pobiegł w stronę strzelca. Yorick wykonał unik, odrzucając trzymaną broń. Napastnik z zadziwiającą prędkością atakował grubym kijem. Skrytobójca odskakiwał coraz bardziej rozpaczliwie. Nie miał miejsca na solidny przewrót, a jego przeciwnik był zbyt szybki, żeby Yorick mógł rzucić w niego nożem.
Elf stwierdził, że musi zrobić coś niespodziewanego, albo w końcu padnie, nie znosił otwartej walki. W końcu wymyślił plan. Po jednym z uników wskoczył na osiłka i wytrącając go z równowagi. Razem polecieli na stół krawcowej, mebel się złamał zasypując ich całą masą sprzętu. Ochroniarz szybko przejął inicjatywę i zaczął dusić skrytobójcę.
- "To chyba nie był mój najlepszy pomysł" - pomyślał Yorick.
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

W warsztacie rozgorzała walka. Unikanie mężczyzn, miotających się w boju po całym pomieszczeniu, było dla kowalki nie lada wyzwaniem. Pracownia pani Bretlyn sama w sobie stanowiła zbieraninę przeróżnych gratów. Zaśmiecana w skutek wieloletniego zbierania wszystkich przydatnych rupieci, obecnie wypchana była po brzegi przeróżnymi przedmiotami. Szafy, regały, wieszaki, maszyny do szycia, wykrojniki, magle i inne narzędzia służące kobiecie do pracy, porozkładane były w nieładzie, ustawiane najczęściej tam gdzie kobieta znajdywała wolną przestrzeń. Poruszanie się po tym warsztacie wymagało sporo wprawy, a biorąc pod uwagę że krawcowa w pośpiechu schowała swoją ekspozycję, w pomieszczeniu nie dało się swobodnie przemieszczać. Nie wspominając o uciekaniu przed walczącymi.
Feyla tratowała wszystko co znajdowało się na jej drodze, przewracając kolejne sprzęty byle tylko znaleźć się jak najdalej od elfa i ochroniarza Ulma. Sama demolowała niemal tyle samo mebli co szarpiący się mężczyźni. Pani Bretlyn wrzeszczała rozpaczliwie, przeklinając zgromadzonych wszystkimi znanymi sobie wulgaryzmami. Krawcowa nagle odnalazła w sobie niezwykłe pokłady odwagi. Sprawiając wrażenie nieświadomej otaczającego ją zagrożenia, goniła walczących starając się rozdzielić obie strony. Jej męstwo ustąpiło jednak rozsądkowi w chwili gdy uciekająca Feyla przewróciła regał za którym ukryta była półka z kosztownościami kobiety. Pani Bretlyn natychmiast rzuciła się do zbierania rozsypanych monet.
„A to żmija, przychodzi do kowala żaląc się jaka to jest biedna, a kisi w domu wazon pełen złota” Z irytacją pomyślała Fayla gdy sługus Ulma zdołał rzucić elfa na ziemię. Kowalka miała przed sobą otwarte drzwi warsztatu i okazje by uciec jak najdalej od całego zamieszania. Logika nakazywała jej tak postąpić. Byłoby to najbezpieczniejsze, sensowne i racjonalne ale z drugiej strony kowalka nie zamierzała stanąć przed krasnoludem i powiedzieć mu wprost jak to zawiodła. Wizja Nurdina który miesiącami wygaduje jej nieudolność była wystarczającą motywacją do zmiany planów.
Kowalka chwyciła w dłonie jedną z obalanych wcześniej ławek i mijając zajętą swoim dobytkiem krawcową, zwróciła się w stronę walczących. Ochroniarz Ulma siedział na elfie, przyciskając swoim ciałem lezącego przeciwnika i starając się zmiażdżyć tętnicę swojego rywala. Feyla potężnym ciosem w głowę pozbawiła człowieka przytomności. Wieloletnie prace w kuźni z użyciem ciężkiego kowalskiego młota, czy przy przerzucaniu dziesiątek ton węgla i stali, sprawiły iż kowalka mimo skromnej budowy ciała dysponowała siłą o jaką trudno było ją podejrzewać.
Bezwładne ciało ochroniarza runęła na ziemię, w dalszym ciągu krępując ruchy znajdującego się pod nim elfa. Feyla cały czas trzymając nad głową niewielki mebel, celując swoją bronią w głowę drugiego z napastników. Postawiwszy stopę na plecach człowieka, upewniła się że leżący niżej elf nie będzie w stanie jej uciec a przy okazji ona sama będzie mogła spojrzeć mu w oczy.
- Dobrze panie zbóju. Nie chcemy tu żadnych kłopotów – Zwróciła się do Yoricka, gotowa w każdej chwili wymierzyć cios drewnianą ławą. – Więc z łaski swojej proszę bez kombinowania. Pani Bretlyn, niech pani weźmie ten łuk na wypadek gdyby naszemu gościowi przyszły do głowy jakieś niecne pomysły. – Krawcowa posłusznie wykonała polecenie kowalki. Liczyć na to iż kobieta będzie zdolna do posługiwania się łukiem było równie szalone jak sam pomysł opierający się na założeniu że elf okaże się godnym zaufania. Pani Bretlyn chwyciła broń Yoricka celując nią w mężczyznę jakby to była włócznia. W drugiej ręce cały czas trzymała zawiniątko w które zebrała ukryte wcześniej monety.
- Powiem panu jak będzie – kontynuowała Feyla nie zważając uwagi na krawcową – możemy tu sobie czekać aż pojawi się straż miejska, lub któryś z pozostałych zbirów Ulma – Przynajmniej to ostatnie było mało prawdopodobne. Sam informator nie posiadał wielkiej ochrony. Praktycznie nie maił wrogów a tych kilku ochroniarzy trzymał bardziej dla zachowania pozorów niż z konieczności. Pracował dla większości ważnych zbójów w Fargoth, a ci mniej ważni łotrzykowie z kolei pracowali dla niego. Jedynym zagrożeniem dla Ulma były osoby z zewnątrz takie jak elf. Osoby nie znające zasad i panujących reguł.
- Albo możemy dojść do porozumienia, a następnie rozejść się udając że nic nigdy tu się nie wydarzyło. Tak się składa iż być może będziemy potrzebowały skorzystać z pomocy kogoś z pańskimi umiejętnościami. Hmm to więc jak … - Feyla przeklinała w duchu swoją głupotę. „Wierzysz w rozsądek kogoś kto próbował zabić Ulma w biały dzień? W uczciwość łotra i złodzieja? W pakt którego jedynym zabezpieczeniem jest trzymana w dłoniach drewniana ława?” Napominała siebie, ale sprawy zaszły już za daleko i teraz nie pozostawało jej nic więcej niż czekać na odpowiedź elfa.
Awatar użytkownika
Yorick
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 63
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Mroczny elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Yorick »

"I po co się rwiesz w nieswoje? Jesteś skrytobójcą, a nie wojownikiem" - skarcił się w myślach Yorick.
Atelstimm potrafił poznać sytuację bez wyjścia. Cielsko bandziora pozwalało mu tylko na płytkie oddechy, blokowało także wszelkie możliwości uwolnienia się. Jego jedyną opcją była gra na zasadach kobiety w kowalskim stroju.
        Stwierdził, że może przetrzymać ją przez chwilę w niepewności. Straż nie przybiegała aż tak szybko, jak chcieliby tego mieszkańcy. Miał jeszcze co najmniej kilku minut. Zachował ciszę i spojrzał w oczy osobie, która trzymała go w potrzasku. Po chwili przyjrzał się krawcowej, używała jego łuku jak włócznię.
"Aż przykro na to patrzeć. Ta broń wygląda w jej rękach jak zabawka. Jak ona się nazywała? Bratlyn? Britlny? Nie, to była Bretlyn."
- Pani Bretlyn, czy mogłaby pani odłożyć mój łuk? Pod tym jegomościem jest raczej bezbronny. - powiedział. Kobieta wyglądała na jeszcze bardziej przestraszoną faktem, że elf przemówił akurat do niej. Zawahała się i opuściła Obscurum, jednak po chwili podniosła broń z powrotem.
        "A więc nie jest, aż tak przerażona jak myślałem, albo to ja nie jestem aż tak straszny, jak bym tego chciał". Elfowi oddychało się coraz trudniej, ale chciał jeszcze trochę podtrzymać przedstawienie. Stwierdził, że musi wyglądać, jakby od początku kontrolował sytuację. Skierował wzrok w stronę kobiety, która wciąż trzymała ławkę. Użycie tego ciężkiego mebla do obezwładnienia osiłka, wymagało sporej siły. Skrytobójca zdziwił się, że dokonała tego niewiasta, której nigdy nie określiłby mianem silnej. Wpadł na dość dziwny pomysł:
        "Ciekawe, co by zrobiła, gdybym wciąż zachował milczenie? Powiedziała, że może potrzebować mojej pomocy. Hmmm, nie to nie przejdzie, lepiej nie będę ryzykował."
- Niech będzie po twojemu, zdejmij mojego towarzysza, a potem porozmawiamy o interesach.
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

Feyla zdecydowanie wolałaby coś więcej niż lakoniczna zgoda i wzmianka elfa o interesach. Przeczucie iż nie powinna ufać nieznajomemu niemal rozsadzało ją od środka. Niestety dla siebie, kowalka nie miała pojęcia jak załatwia się tego typu sprawy w szeroko rozumianym ciemnym światku. Złoczyńcy raczej nie spisywali dokumentów mówiących o wzajemnej współpracy, ale przecież musiało istnieć coś dzięki czemu ich interesy jakoś się kręciły. Gdyby wszyscy sobie nie ufali i obdarzali wzajemną podejrzliwością i niechęcią to jakim cudem proceder przestępczy miał się tak dobrze? Być może chodziło o jakiś gest mówiący "jestem swój chłop, pracujmy razem a oboje dobrze na tym wyjdziemy", albo jakaś formułka dla wtajemniczonych, przysięga czy deklaracja uczciwości? Niestety elf nie wypowiedział nic takiego, nie splunął tez na swoją dłoń po to by następnie uścisnąć dłoń kowalki. Żadnego gestu, żadnej mowy, nic co chociaż w minimalnym stopniu uspokoiłoby obawy Feyli. Ale one i tak nie miały wielkiego wyboru. Musiały mu wierzyć.
- Tylko tyle? - Spytała rozczarowana, odsuwając się od elfa i ochroniarza. Kowalka w dalszym ciągu nie wypuszczała trzymanej w dłoniach ławy, opuszczając ją tylko nieznacznie. Uznała że elf jest na tyle zaradny iż będzie wstanie zwalić z siebie ciało nieprzytomnego człowieka i wstać o własnych siłach, a jej pomoc powinna ograniczyć się do zrobienia mu miejsca. - Mimo wszystko cieszę się że doszliśmy do porozumienia. - Dodała cofając się o kilka kroków pod ścianę.
Skoro nie miała podstaw by wierzyć w intencje swojego przyszłego pomocnika to nie pozostawało jej nic innego jak odnieść się do jego głosu rozsądku. Był najemnikiem a to znaczyło że bez względu na wszystko powinno zależeć mu na pieniądzach.
- Pani Bretlyn, proszę powiedzieć na ile wycenia pani dobro własnej córki? - Spytała.
- Co? O nie. Nie zgadzam się! - Protestowała krawcowa. - Krasnolud powiedział ze mi pomożecie.
- Oczywiście że tak powiedział. Tym się właśnie zajmuje. Pomaganiem innym. A przy okazji w ten sposób zarabia na życie. Podobnie jak pani, dzięki sprzedawanej odzieży nie pozwala ludziom zmarznąć w zimne wieczory, tak i kowal służy ludziom wykonując dla nich te drobne czynności. .
- Ale, ale... przecież i tak juz zdołaliście zrujnować mi życie. Zniszczyliście cały mój dobytek, a jeśli ktokolwiek zobaczy tu ciała tych dwojga jak nic niechybnie skończę z powrozem na szyi. - Przekonywała kobieta pokazując na ochroniarzy Ulma a przy tym z całych sił ściskając trzymany w dłoniach tobołek wypełniony monetami.
- Jeśli jak pani mówi nie ma pieniędzy, to lepiej by znała pani magiczny sposób na dostanie się do rezydencji lorda Cewara i naprawienie szkód bez użycia jakichkolwiek narzędzi i materiałów. Gdyż w przeciwnym przypadku my nie będziemy w stanie pomóc. Proszę pozdrowić córkę. - Oznajmiła Feyla udając iż zamierza opuścić warsztat krawiecki.
- Nie. czekaj. - Krzyknęła Bretlyn. - Jestem biedną kobietą, ledwo wiążącą koniec z końcem. Mój mąż jest chory o te niewielki oszczędności w całości pochłaniają jego lekarstwa. Moja kochana Marika całymi tygodniami pracuje jako służka lorda by wspomóc swoja cierpiącą matkę .... - Widząc nieprzejednane miny kowalki i elfa, kobieta darowała sobie dalsze wywody i podsumowała krótko - Ile chcecie?
- To zależy od tego co dowiemy się od twojej córki.
- Przecież tłumaczyłam ze jej tu nie ma i nie będzie. Dostaje wolne góra dwa razy w miesiącu, a resztę dni spędza w posiadłości Cewarów. - Tłumaczyła kobieta.
- A niech to rdza zeżre. Przez to będzie jeszcze trudniej. Co właściwie zepsuła?
- Nie wiem. Jakieś pudło grające muzykę. Lord trzyma je w sypialni i uruchamia każdego wieczora.
- A jak to się stało że jeszcze nie zorientował się o wyrządzonej mu szkodzie?
- Z tego co wiem, obecnie przebywa na jakimś turnieju rycerskim i wróci za trzy dni. A poza moja Mariką nikt nie wchodzi do jego prywatnych komnat.
Sprawa która od początku wyglądała źle teraz rysowała się w jeszcze ciemniejszych barwach. Feyla nie miała pomysłu o co powinna jeszcze wypytać kobietę. Była pewna iż będzie w stanie naprawić owo mechaniczne urządzenie grając, bez względu na to czymkolwiek okaże sie ono w rzeczywistości. Natomiast samą sprawę dostanie się do komnat lorda musiała pozostawić w rękach elfa.
- Ile? - Pani Bretlyn w końcu przerwała panującą ciszę. Swoje pytanie kobieta wypowiedziała przerażonym głosem, tak jakby za chwile miała sie dowiedzieć o liczbie batów jakie zostaną jej wymierzone. Feyla spojrzała na Yoricka w milczeniu czekając na jego decyzję.
Awatar użytkownika
Yorick
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 63
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Mroczny elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Yorick »

Yorick wypełznął spod cielska ochroniarza. Wstał, oparł się o ścianę i zaczął głęboko oddychać. Dochodząc do siebie, przysłuchiwał się rozmowie dwóch kobiet. W końcu dowiedział się w czym tkwi problem.
-"A więc będę musiał się włamać do zamku, z powodu jakiejś pieprzonej harmonijki i zapewne nie będę mógł nikogo zabić".
W końcu padło strategiczne pytanie "ile". Trzeba było dokładnie przeanalizować sprawę. Ale najpierw była ważniejsza rzecz do załatwienia.
- Przede wszystkim trzeba załatwić, żeby straż tu nie przyszła - powiedział do niewiast. - Zaraz wracam.
Wyszedł z warsztatu i rozejrzał się na ulicy. Była pusta, nie licząc jednego człowieka. Młody mężczyzna w ubraniu robotnika postanowił obrabować opuszczony stragan. Elf podszedł do niego bezszelestnie i złapał go za kołnierz. Pociągnął niedoszłego złodzieja i przytrzymał go przy ścianie, podłożył mu do gardła sztylet.
- Wybacz mi panie! Już nigdy nie będę kradł - wychlipał nieznajomy.
- Zwisa mi to, czy kradniesz czy nie. Ale masz okazję zarobić na dobre wino.
Człowiek uspokoił się i spojrzał w oczy Yorickowi.
- Cco mam zrobić?
- Dam ci srebrnego orła, a ty będziesz krążył w okolicy. Niedługo zobaczysz podążający tu patrol straży. Podbiegniesz do nich i powiesz im, że wiesz, gdzie pobiegł zbój, który tu walczył. Potem zaprowadzisz ich gdzieś wgłąb miasta. Rozumiesz?
Robotnik pokiwał głową.
- Jeśli jednak postanowisz mnie oszukać, to nie dożyjesz dzisiejszego zachodu Słońca. To też zrozumiałeś?
Odpowiedzą było kolejne kiwnięcie.
- Bardzo dobrze, teraz spieprzaj do roboty!
Elf rzucił mu monetę i rozejrzał się po okolicy. Znalazł szczelinę pomiędzy budynkami, idealne miejsce do ukrycia dwóch ciał. Wszedł do zakładu krawcowej i powiedział:
- Zajmę się jeszcze tymi dżentelmenami.
Podszedł do osiłka, która miał strzałę wbitą w ciało. Skrytobójca wyjął swój pocisk i zauważył, że nie uległ uszkodzeniu. Schował strzałę do kołczanu i podniósł ciało. Ochroniarz ważył bardzo dużo, ale istnieją sposoby do podnoszenia ludzi nawet dwa razy cięższych od podnoszącego. Yorick schował w ten sposób dwóch trepów w dziurze. Temu, który dostał ławą, poderżnął gardło. Następnie zakrył ich płachtą znalezioną na ulicy i podstawił tam skrzynię, które leżała obok. Elf otrzepał ręce i wrócił do środka, została jeszcze jedna sprawa.
Popatrzył na drzwi, na szczęście były tylko wyrwane z zawiasów. Skrytobójca wepchnął je we framugę, tak aby wyglądały na zamknięte, ocenił swoją pracę na wystarczającą, potem wziął krzesło i usiadł naprzeciwko niewiast. W końcu zaczął mówić:
- Z tego co zrozumiałem, będę musiał dwukrotnie włamać się do zamku jakiegoś lorda, nikogo nie zabijając. Ponadto będę taszczył ze sobą jakieś pudło grające muzykę, co dodatkowo utrudni zadanie. Normalnie za usługę wziąłby tysiąc pięćset ruenów, ale zważywszy na sytuację mam inną propozycję. Wezmę siedemset pięćdziesiąt kruków od krawcowej - po tych słowach popatrzył na młodszą z kobiet - a ty jak mniemam robisz jako kowal. Więc wezmę od ciebie tuzin strzał dobrej jakości, mam nadzieję, że umiesz wytwarzać strzały, jeśli nie, to zadowolę się czterema sztyletami do rzucania. A po całej akcji pomożesz mi zabić informatora-kapusia. Oto moja oferta, płatność po robocie. Jeśli nie macie więcej pytań, to potrzebuję informacje na temat celu.
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

Kowalka musiała przyznać, że jeśli chodzi o sprzątanie po sobie, to jej nowy znajomy działał bardzo skutecznie. Przynajmniej w kwestii pozbycia sie ciał i zatuszowania wydarzeń, jakie miały miejsce w warsztacie krawcowej, bo samą naprawę drzwi przeprowadził nieudolnie i byle jak, co oznaczało, że ona będzie musiała tę papraninę poprawić. Pani Bretlyn z pewnością odliczy sobie koszty nowego wejścia do warsztatu od ewentualnego honorarium elfa.
- Ty... ty... tysiąc pięćset? - Kobieta aż przysiadła z wrażenia na informację o sumie jakiej zażądał ich włamywacz. Wyglądała na kompletnie załamaną i niezdolną do niczego. Z trudem chwytała oddech, jakby właśnie wysłuchała na siebie wyrok skazujący na straszliwe męki. A przecież najgorsze dla niej dopiero miało nadejść.
- Widzę, że czegoś tu nie zrozumieliście, mości włamywaczu - wtrąciła Feyla. - A zatem wytłumaczę. Po pierwsze, jedynym zleceniodawcą tej roboty jest nasza zacna krawcowa. Ja mam zamiar zarobić na tym zleceniu przynajmniej tyle samo, co ty. - Twarz Bretlyn zrobiła się sina, a jej chaotyczne ruchy wskazywały na ciężki atak serca - A zatem żądanie czegokolwiek z mojej strony jest co najmniej nie na miejscu. Para i popiół, jeśli potrzebujesz czegokolwiek z mojej kuźni, to lepiej zawczasu wyciągnij pieniądze od naszej gospodyni, gdyż w przeciwnym razie nie zobaczysz stamtąd ani złamanego gwoździa. Po drugie, nie dostaniesz już więcej żadnych informacji na temat przedmiotu, o którym wspominałyśmy. Nic o architekturze, rozkładzie pomieszczeń czy ilości straży, jaką dysponuje lord Crewar. Niestety musisz założyć, że to, co wiesz obecnie, stanowi całość dostępnych w tej chwili informacji. Przynajmniej ja i pani Bretlyn nie wiemy nic więcej. Nie ma Mariki, to znaczy, że nie ma żadnego źródła, które mogłoby wesprzeć nas jakąkolwiek wiedzą. A po trzecie, najważniejsze zresztą, nikt nie mówił, że masz się dwukrotnie włamać do rezydencji lorda. To byłoby szaleństwo. Masz w ogóle pojęcie, jak może wyglądać to grające pudło? A dokładniej to nie tyle pudło, co zestaw rozsypanych przez nasze niedorajdę, przeróżnych części. Komponentów o nieznanych nam rozmiarach i przeznaczeniu. - W rzeczywistość Feyla sama miała tylko mglistą wiedzę o przedmiocie, na temat którego właśnie dyskutowali. Oczyma wyobraźni widziała elfa wracającego z posiadłości lorda i ją samą informującą go, iż przyniósł niewłaściwy przedmiot, albo o tym że brakuje przekładni, luzownika lub naciągu, w związku z czym przemytnik musi się wrócić. Nie, ten pomysł nie mógł się udać. Elf biegałby w tą i z powrotem przez całą noc, a jedyny efekt byłby taki, że w końcu ktoś by go zobaczył i pojmał. Istniało tylko jedno rozwiązanie, chociaż wcale nie podobało się one kowalce. - Tak naprawdę, to od początku twoją rolą było przemycenie mnie do środka, a następnie wydostanie mojego zadka bezpiecznie poza mury domostwa Crewarów.
Feyla zrobiła pauzę, dając elfowi czas na przemyślenie szczegółów czekającej go misji. Dokładnie rzecz ujmując ich wspólnej misji. Kowalka miała przynajmniej nadzieję, że najemnik zrozumie, iż ona sama ryzykuje równie dużo co on, w związku czym ma prawo ubiegać się o stosowne wynagrodzenie. Co do samej krawcowej, ta ostatnia na pewno nie zrozumie niczego, a każda wskazana jako należne ruena będzie przez nią uznana za kradzież. Co ciekawe suma wymieniona przez elfa wydawała się kowalce śmiesznie niska. Pomijając już fakt, że taką wartość przedstawiały przedmioty zawieszone na każdym z licznych wieszaków, jakimi dysponowała Bretlyn, to przecież chodziło tu o życie jej córki. Można za nie zażądać znacznie więcej, a kobieta i tak musiałaby się zgodzić. Aktorstwo krawcowej było jedynie na pokaz i jako ewentualny atut do negocjacji. "Czyżby trafiły na honorowego łotra?" Zastanawiała się kowalka.
- To tyle. Gdybyś jednak chciał przemyśleć swoją ofertę, to teraz jest ku temu okazja. Z swojej strony mogę jedynie zapewnić, że będę stosowała się do poleceń i starała się pomagać według swoich możliwości, jednak nie znam się ani trochę na włamywaniu do cudzych posesji, więc od razu załóżmy, że moja osoba będzie ci kamieniem u nogi.
Awatar użytkownika
Yorick
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 63
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Mroczny elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Yorick »

Pierwszym faktem zauważonym przez Yoricka był brak zaprzeczenia ze strony kobiety. A więc rzeczywiście pracowała jako kowal.
- "Może jakaś promocja po robocie?" - zastanowił się.
Usłyszał odpowiedź, nie spodobała mu się. Wstał i zaczął chodzić w tę i z powrotem.
- To wszystko zmienia - zaczął mówić. - Nie będę mógł się zakraść, ani wspiąć, ani zeskoczyć.
Zamilkł i zaczął się zastanawiać. Przy okazja spojrzał na młodszą z niewiast. Nie była przesadnie umięśniona, zapewne mogła się podciągnąć, ale nie wierzył, że będzie się wspinać. Ponadto był pewien, że dziewczyna nie potrafiła się skradać. Spacerując po warsztacie, analizował możliwe plany. Powrócił do mówienia.
- To jasne, że nie wejdziemy tam tradycyjnie. Będę musiał wymyślić jakiś nietypowy plan i udać się na rekonesans. - Zatrzymał się i wbił spojrzenie w panią Bretlyn. - Oczywiście przez to cena usługi wzrośnie, do powiedzmy - na chwilę umilkł - dwa tysiące dwieście.
Krawcowa wyglądała jakby dostała ataku serca. Yorick spodziewał się takiej reakcji. Podszedł do niej i pochylił się tak, że jego twarz była kilka centymetrów od jej twarzy.
- Radzę się uspokoić. Cena i tak jest promocyjna, ponieważ zdemolowałem ci warsztat. - Zabójca cały czas patrzył jej w oczy. Kobieta unikała jego wzroku oczami mokrymi od łez. - Pani Bretlyn, to nie jest aż tak dużo. Wiem, że masz te pieniądze, a jeśli nie, to czas zaprzyjaźnić się z miejscowymi lichwiarzami. Jednak powinienem cię ostrzec, bowiem oni mają dużo mniej skrupułów ode mnie i ostatecznie zapłacisz trzy razy więcej. No, jest też możliwość, że nie zależy ci na tej całej Marice, w takiej sytuacji pożegnamy się już teraz.
Krawcowa wyglądała na załamaną.
- "Cholerna aktorka" - nie wypowiedział tego, lubił obrażać ludzi, ale nie chciał zrażać swojej prawdopodobnej pracodawczyni. Odszedł od niej i ponownie usiadł na krześle. Przez chwilę stukał w mebel, słuchając szlochu właścicielki pomieszczenia, w którym przebywał. Spojrzał na kowalkę.
- Mam nadzieję, że wiesz, w co zamierzasz się wpakować. Istnieje ryzyko, że zostaniemy złapani. A niektórzy szlachcice nie cackają się z intruzami. Jeżeli ten cały lord Crewar jest podejrzliwy, to może uznać, że jesteśmy szpiegami. Zaczną się tortury. Długie i bolesne tortury. Będą chcieli, abyśmy wyjawili, dla kogo pracujemy. I żadna z odpowiedzi ich nie ucieszy. Wszystko potrwa tygodnie, może nawet miesiące i w najlepszym przypadku zakończy się powieszeniem, lub ścięciem. W najgorszym będziemy łamani kołem, lub rozerwą nas końmi.
Yorick oczywiście podkoloryzował rzeczywistość. Nie wierzył, że mogą ich czekać tortury. Najpewniej przy złapaniu zostaliby uznani za złodziei i powieszeni w ramach przestrogi dla przyszłych rabusiów. Elf miał nadzieję, że kowalka się przestraszy i zrezygnuje z wkradania się do pałacu. Skrytobójca wolał uciekać z zamku z całym pudłem, niż z kobietą która nic nie wiedziała o skradaniu i ukrywaniu się.
Skończył mówić i oparł się na krześle. Huśtał się na tylnych nogach mebla i czekał na odpowiedzi niewiast.
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

Elf nareszcie zrozumiał czego od niego oczekują i od razu zaczął poszukiwać rozwiązania ich problemów. Zadanie nie było łatwe, ale właśnie dlatego został zatrudniony. Feyla przysłuchiwała się jego przemowie uporządkowując jednocześnie sprzęty porozrzucane po całym warsztacie. Niewiele robiła sobie z gróźb i czarnych scenariuszy jakimi raczył ją przyszły włamywacz. Uważała ze lepiej by zrobił gdyby zamiast przewidywać co może się nie udać i jakie będą tego ewentualne konsekwencje, bardziej skupił się na tym jak do owej porażki nie dopuścić. Poza tym kowalka wątpiła by lord Crewan rzeczywiście miał postąpić jak przestępca. Mimo wszystko był człowiekiem honorowym a to z kolei oznaczało że w przypadku aresztowania ich dwójki, raczej wytoczy im proces niż posunie się do tortur. O ile w ogóle nie dałoby się go przekonać iż tak naprawdę działają dla jego dobra.
Feyla miała tez atut w postaci Nurdina. Podejrzewała że gdyby tylko trafiła do aresztu, krasnolud potrząśnie każdym kamieniem w Fargoth aby ją stamtąd wyciągnąć. A jej mistrz pomimo tego ze z natury był leniwy i gburowaty, posiadał spore znajomości wśród ważnych osobistości w mieście. Kowalka wierzyła iż Nurdin nie pozwoli jej stracić. Prędzej wparuje do posiadłości lorda z samym Cerau u boku, albo nawet z królowa Aldreą jeśli zajdzie taka potrzeba. Tortur się nie obawiała. Jeśli coś martwiło Feylę to ewentualna nadgorliwość któregokolwiek z ochroniarzy który mógłby wpakować w jej bebechy swoja włócznię zanim zdążyłaby się wytłumaczyć.
- Masz rację najemniku. Oboje ryzykujemy równie dużo dlatego też moja cena również wyniesie dwa tysiące dwieście ruenów. – Oznajmiła kowalka czym spowodowała wybuch gniewu pani Bretlyn. Krawcowa widząc że cena jaką przyjdzie jej zapłacić drastycznie wzrosła, a jej żale i jęki nie przynoszą efektów, zmieniła postawę na dużo bardziej agresywną.
- Że co? Jak śmiesz stawiać takie żądania panienko Feylo! Przynosisz hańbę swojemu mistrzowi. Jesteś bezczelna, pazerna i okrutna w stosunku do starej kobiety. Myślałam że kowal powinien mieć więcej taktu niż jakiś rynsztokowy oprych!
- Obraża pani swojego gościa – Feyla wskazała na elfa – Oczywiście proszę zwrócić się do krasnoluda. Nurdin bardzo chętnie przypomni sobie iż jako pomysłodawca i organizator całego przedsięwzięcia również powinien otrzymać swoje dwa tysiące.
- Dość! – Wrzasnęła Bretlyn – Wynoście się z mojego domu kanalie jedne! Chciwe szelmy! Jak wam nie wstyd! Dostaniecie swoje przeklęte złoto po wykonanej robocie i żebym więcej nie musiała oglądać waszych paskudnych gęb! Cholerni dranie! Jeszcze nic nie zrobili a już dopominają się o zapłatę! – Czerwona na twarzy krawcowa chwyciła miotłę gotowa obić nią zarówno elfa jak i kowalkę jeśli ci nie zechcą jej posłuchać.
Gdy tylko para przyszłych włamywaczy znalazła się za drzwiami, Feyla stwierdziła z rozbawieniem:
- Trzeba było zażądać więcej. – Zadowolona z siebie knuła dalsze plany jak dodatkowo nadepnąć na odcisk kobiecie tak aby ta następnym razem zastanowiła się dobrze nim odwiedzi jej kuźnię. – To co teraz? Idziemy coś zjeść? – Spytała swojego towarzysza. – W kwestii dotarcia do domostwa Crewarów niewiele mogę pomóc, ale być może jest sposób żeby zamienić przynajmniej kilka słów z Mariką. Służące lorda zwykle o tej porze robią zakupy na miejskim rynku. Wprawdzie towarzyszy im strażnik ale jeśli odciągnąć na chwilę jego uwagę to chociaż zamienimy z naszą ofiarą te kilka zdań. – Kowalka nie miała pojęcia czy elf uzna to za konieczne. Ona sama nie wyobrażała sobie włamania bez udziału Mariki. Ktoś przecież musi ich przeprowadzić przez labirynt korytarzy w samej posiadłości. A służka nie zrobi tego jeśli zawczasu nie zostanie poinformowana o ich przybyciu.
Awatar użytkownika
Yorick
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 63
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Mroczny elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Yorick »

Yorickowi bardzo spodobała się stanowczość dziewczyny, ponieważ nie polubił starej baby. Trochę go zdenerwowało, że kowalka nie zmieniła decyzji.
- "No trudno, ale w końcu zleceniodawcy się nie wybiera."
W trakcie rozmowy kobiet zastanawiał się na planem.
-"Moglibyśmy zdobyć zbroje strażników. Chociaż wystarczyłby tylko jeden zestaw. Kowalka może grać mojego więźnia. Ewentualnie, moglibyśmy spróbować dostać się kanałami, o ile ten pałac ma do ich dostęp. Zawsze można też przekupić, albo zastraszyć wartownika."
Elf zaśmiał się w duchu, gdy usłyszał reakcję Pani Bretlyn na informację, że kowalka również chce dostać dwa tysiące dwieście ruenów.
- "A wyglądała na porządną, grzeczną dziewczynę" - pomyślał.
Skrytobójca wstał i zaczął spacerować po warsztacie. Nigdy nie wiedział dlaczego, ale ruch pomagał mu myśleć. Przyglądał się przez chwilę sukniom z wystawy i wrócił do planowania.
- "Bardzo przyda się też pomóc Mortema. Będę musiał jakoś go przemycić do miasta.
Mógłbym pozbyć się obstawy skrytobójczymi sztuczkami i doprowadzić dziewczynę. Nie, nie wiem, jak długo będzie trwała naprawa radia, ktoś by nas wykrył.
"
Zatrzymał się i posłuchał krawcowej. Jej okrzyk był niemal zdumiewający. Yorick tym razem nie ukrywał uśmiechu.
W końcu opuścili warsztat. Yorick z dziką przyjemnością wykopał drzwi z zawiasów. Gdy stali na wciąż opustoszałej ulicy, kowalka spytała o dalsze plany, napomknęła o możliwości rozmowy z Mariką.
- "To byłoby wspaniałe! Tak, osoba z wewnątrz może być bardzo pomocna. Co prawda nie rozwiązuje to wszystkich problemów związanych z włamaniem się do pałacu i naprawy tego grającego pudła, ale daje dobrą bazę pod plan. W końcu jakaś pozytywna wiadomość" - pomyślał skrytobójca.
Stał tak przez chwilę, dopiero po kilku sekundach uświadomił sobie, że dziewczyna czeka na jego odpowiedź.
- Niech będzie, porozmawiamy z Bretlynówną - powiedział wpatrując się w opuszczoną aleję. - Ale pójdziemy tam osobno. Po dzisiejszej akcji wolałbym być jak najmniej na widoku. Ty idź normalnie, ja przejdę dachami i mało uczęszczanymi ulicami. Spotkamy się na rynku, będę czekał między rzeźnikiem i bednarzem.
Mroczny elf nawet nie czekał na odpowiedź kowalki. Wspiął się na pobliski budynek i rozejrzał się w poszukiwaniu odpowiedniej drogi. Minęło pół minuty, a zabójca już podążał do celu spotkania. Zeskoczył na niższy ze stropów, przez kilka minut przeskakiwał bo balkonach, a potem zszedł na ziemię i dotarł na miejsce poprzez prawie puste okolice. Usiadł na skrzyni i czekał na wspólniczkę.
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

Pomysł elfa by udać się na miejski rynek różnymi drogami nieco zdziwił kowalkę. Sądziła że mając tak niewiele czasu tym bardziej powinni spędzić go na wspólnym planowaniu swojego przedsięwzięcia. Jej wspólnik zadecydował jednaj inaczej. Najwyraźniej miał własny plan jak należy podejść do włamania się do siedziby lorda i w przygotowaniach do niego nie potrzebował pomocy Feyli. Albo zwyczajnie nie przepadał za wystawianiem się na widok publiczny.
Wędrując miejskimi uliczkami kowalka rozmyślała na temat jak ona sama powinna się przygotować. Przede wszystkim układała sobie w głowie listę narzędzi które planowała zabrać. Jeśli weźmie z sobą za dużo, będzie hałasować niczym dzwonki na wietrze. Z drugiej zaś strony głupio by był gdyby nagle zabrakło jej jakiegoś wytrycha czy pilnika. No i powinna się wyspać, jako że podejrzewała iż cała akcja nastąpi w nocy.
Feyla zastanawiała się również nad tym jak postąpiłaby gdyby to jej kazano przygotować plan dostania się do siedziby Crewarów. Wbrew powszechnej opinii większość kowali potrafi myśleć bardzo kreatywnie nie tylko w dziedzinie techniki. Konstruowanie urządzeń, naprawianie ich, czy tworzenie narzędzi wymaga dużej wyobraźni i umiejętności planowania szczegółów, a rozwijanie tych cech przydaje się z kolei w innych dziedzinach życia. Na przykład w działalności przestępczej. Feyla wymyślała a następnie odrzucała kolejne pomysły. Uznała ze jeśli wpadnie na coś naprawdę ciekawego to przynajmniej wypyta elfa co on na ten temat sądzi aby skonfrontować swoje wizje z opinią profesjonalisty.
Miała nadzieję że elf zaplanował coś innego niż tradycyjne przeskakiwanie przez mury. Mężczyźnie takie akrobacje przychodziły równie łatwo jak jej gwintowanie otworów, ale obciążona sprzętem kowalka jeśli w ogóle wspięłaby się na mury zrobiłaby to z olbrzymim wysiłkiem, powoli i głośno. A przecież do rezydencji można dostać się innymi drogami. Na podkop nie mieli czasu, ale mogliby na przykład ukryć się w beczkach z dostarczanym lordowi winem albo na wozie z żywnością. Można by także spróbować wejść do rezydencji dużo bardziej oficjalnie. Istniał kilka profesji którym nikt nie odmówi wstępu, a nawet umożliwi poruszanie się po wszystkich pomieszczeniach. Dajmy na to szczurołap. Jeśli wmówić strażnikom że maja plagę to oni sami nie będą chcieli narażać się lordowi i pozwolą im działać. Gorzej że cały czas mieliby wtedy jednego z ochroniarzy na karku.
Ostatecznie Feyla uznała ze najlepszym rozwiązaniem jest połączenie tradycyjnego włamania z podstępem. Jej plan zakładał iż ona wejdzie frontowymi drzwiami niosąc rzekomo zakupioną zbroję dla lorda, którą to musi tylko poskładać na stosownym wieszaku, a w czasie gdy będzie symulować wykonywane prace elf mógłby odwrócić uwagę strażników dając się zauważyć jako włamywacz. Zmobilizowałby straż do pogoni za swoja osobą a jej dał tym samym swobodę działania, dostania się do sypialni i przeprowadzenie naprawy.
- Ciekawe jak zareaguje na pomysł bycia żywą przynętą - Zaśmiała się kowalka. Po długim bezowocnym krążeniu wśród miejskich straganów wreszcie dostrzegła Marikę. Towarzyszyła dwóch lokai i strażnik. Dziewczyna była młodszą wersją pani Bretlyn. Młodsza dużo szczuplejszą, wyższa i bardziej ponętną. Feyla, która w porównaniu z piękną służącą wyglądała strasznie mizernie, zastanawiała się dlaczego lord z przywiązaniem do tradycji i tego co stare, akurat w kwestii doboru służby miałby gustować w młodych dziewczynach z obfitym i biustami. W tej sprawie nie znalazła żadnego wytłumaczenia.
„Służąca która sama nie nosi swoich zakupów?” – Zdziwiła się kowalka. Sądząc po ilości towarów jaką dźwigali towarzyszący jej mężczyźni Marika wykonała właśnie miesięczne zakupy dotyczące żywności, jedwabiów i różnego kobiecych dodatków upiększających których Feyla nawet nie potrafiła nazwać. Jedynie strażnik dziewczyny nie zniżył się do udzielenia pomocy. Z rękoma założonymi za pas cały czas wpatrywał się w służkę a przy tym dumnie prezentował herb Crewarów na swojej tunice. Herb na którym widniał smoczy pazur.
Samego elfa nie było nigdzie widać. Ukrywał się na tyle dobrze ze jeśli chciał by go nie dostrzeżono to niewielka istniała szansa aby komukolwiek się to udało.
- Albo uciekł. – Skomentowała głośno Feyla.
Awatar użytkownika
Yorick
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 63
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Mroczny elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Yorick »

Yorick wstał ze skrzyni, na której siedział. Wyjrzał na rynek. Na placu było wielu ludzi, tłum wypełniał niemal całą dostępną powierzchnię. Elfowi nie było z tym dobrze, nie lubił przebywać w miejscu wypełnionym ludźmi, szczególnie w dzień, szczególnie w okolicach południa. Głęboko odetchnął i wrócił do swojego siedziska.
-"W tłumie i tak nikt mnie zauważy, ludziska nie dostrzegają tego, czego się nie spodziewają. Jednak nawet tam będę się rzucał w oczy, mając na plecach długi, czarny łuk. "
Yorick odsunął skrzynię i schował za nią swoją zasięgową broń wraz z kołczanem. Oczywiście nie został bezbronny. Miał krótki miecz, który nie rzucał się w oczy, dwa sztylety i kilka noży do rzucania.
Skrytobójca naciągnął kaptur i podszedł do ulicy. Szybko przeleciał wzrokiem plac. Nie dostrzegł jeszcze kowalki, więc skupił się na szukaniu Mariki. Dokładnie przeszukiwał całą powierzchnię, na której mogła być córka krawcowej. Ujrzał wiele szczegółów: kłócące się małżeństwo, targującego się kupca, krzyki przekupek, które chciały wcisnąć każdemu swoje (w większości przypadków niskiej jakości) produkty. Zauważył nawet dwóch leśnych elfów, którzy handlowali dosyć egzotycznymi towarami. Na stoiskach leżały wygięte, szerokie i długie miecze, jakieś butelki zapewne z medykamentami, alkoholem i afrodyzjakami z odległych krajów i zaporowe ilości naszyjników, amuletów oraz kolczyków. Nad nimi wisiały klatki, w których były kolorowe ptaki z zagiętymi dziobami. Skrytobójca już wpadł na pomysł, jak mógłby ich wykorzystać.
Cały czas męczył go problem.
- "A może gdybyśmy weszli tam legalnie? Tylko jak? Udawanie wysoko urodzonych nie przejdzie, większość szlachty znajduje się na turnieju. A może wejdziemy tam jako kurierzy. Nie, gońce nie przynoszą wiadomości w nocy. Chyba, że to pilna wiadomość dla kapitana straży. Tak! To może się udać." - Ucieszył się w myślach. - " Oczywiście tylko kowalka wejdzie legalnie. Ja się włamię.
Muszę jeszcze się zastanowić, w jaki sposób sprowadzę Mortema. Dodatkowa dawka energii i obecność kogoś kto stanie na straży są zawsze potrzebne. Szczególnie, jeśli ten ktoś nie chce pieniędzy.
"
Przerwał rozmyślanie, gdy zauważył, że jego wspólniczka dostała się na rynek. Kowalka rozglądała się przez chwilę po placu, a potem wbiła spojrzenie w kogoś z dalszej części alei. Yorick popatrzył w tamtą stronę. Ze sklepu wyszła kobieta, której towarzyszyło trzech mężczyzn. Po ich wyglądzie można było stwierdzić, że to dwóch lokai oraz strażnik. To zdecydowanie była Marika z obstawą, uwagę zabójcy przykuł wygląd dziewczyny. Była bardzo ładna, można było nawet rzec, że piękna. Mrocznego elfa przeszły dreszcze, gdy pomyślał, że tak mogła wyglądać kiedyś pani Bretlyn. Skrytobójca opracował już plan działania.
Wszedł na rynek i wtopił się w tłum. Przeszedł przez cały plac, aż stanął za kowalką. Przez całe przejście obserwował służkę. Cztery osoby pracujące dla lorda Crewara weszły do kolejnego sklepu. Yorick stwierdził, że handel zajmie im co najmniej kwadrans.
Zdecydowanym ruchem odwrócił wspólniczkę tak, aby stała przodem do niego.
- Ty zajmiesz się rozmową, a ja zrobię zamieszanie. Mamy dziesięć minut, żeby ustalić o co ją spytasz i co robimy dalej - powiedział.
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

Propozycja podziału ról zaskoczyła Feylę dużo bardziej niż nieoczekiwanie pojawienie się elfa. Była przekonana że to jej przypadnie zadanie wywołania zamieszania w czasie gdy najemnik spróbuje wyciągnąć od dziewczyny kluczowe informacje. Ona sama nie potrzebowała rozmawiać z służącą. Przynajmniej jak chodzi o jej część zadania to wszystko było tu jasne, a wiedza Mariki do niczego nie była potrzebna. Sam pomysł włamania się do rezydencji Crewarów wydawał jej się coraz bardziej szalony. Absurdalnym był już fakt że zamiast miesięcznych przygotowań i dokładnego zaplanowania przebiegu akcji, skrócili wszystko do zaledwie kilku godzin, a teraz okazało się że na ma przejść błyskawiczny kurs planowania operacji złodziejskich i wyciągania w ty celu kluczowych informacji od przestraszonej Mariki.
- Ja mam rozmawiać? Przecież nawet nie mam pojęcia o co powinnam ją spytać. Myślałam że to ty potrzebujesz dowiedzieć sie czegoś od naszej służki. A co będzie jeśli cos pomylę, przekręcę lub zapomnę dopytać? Drugiej szansy nie będziemy mieli. Przecież to będzie katastrofa. Ile w ogóle chcesz mi dać na to wszystko czasu? I co za rozróbę chcesz wywołać? A jak Marika mi spanikuje i zacznie wrzeszczeć? Albo wyrywać sie i uciekać? No i mówiłeś że wolałbyś unikać zwracania na siebie uwagi. Bo wiesz jak cię złapią to siedzisz w wrzątku. - Protestowała kowalka uświadamiając sobie jednocześnie że właśnie zmarnowała połowę czasu o jakim wspominał jej towarzysz. Poza tym sama nie miała żadnego pomysłu na odwrócenie uwagi żołnierza. Kowalka przeklęła samą siebie ze w drodze tutaj zamiast o rzeczach najważniejszych rozmyślała o głupotach. Powinna przynajmniej ułożyć sobie plan jak podejść i zacząć rozmowę z służącą. Musiała jak najszybciej skupić uwagę Mariki na tym co ważne i nie pozwolić jej na bezsensowną gadaninę. Żałowała iż nie zna dziewczyny osobiście. Ułatwiłoby to znacznie nawiązanie kontaktu. Z drugiej strony jeśli służąca prosiła o pomoc swoją matkę to przynajmniej powinna spodziewać sie kogoś takiego jak ona, natomiast na widok elfa mogłaby wpaść w panikę podobnie jak pani Bretlyn.
Zrezygnowana Feyla, westchnęła ciężko.
- No dobra. Dawaj mi tu szybko to na czym ci zależy, a ja wycisnę stosowną wiedzę z naszej panienki. Lojalnie tylko uprzedzam iż nie znoszę takich pięknisi przy których sama wyglądam jak ropucha, więc jeśli mnie zdenerwuje do nie mam zamiaru się hamować i przyłożę jej w te śliczniutką buźkę.
Kowalka rozglądała sie po zatłoczonym rynku. Uznała ze jeśli nie chce by ktoś zwrócił uwagę na jej rozmowę z Mariką, to gdy tylko elf zacznie działać ona sama musi zaciągnąć dziewczynę w jakieś ustronne miejsce. Stojący nieopodal wóz wypełniony kapustą wydawał sie ku temu idealny.
Awatar użytkownika
Yorick
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 63
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Mroczny elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Yorick »

Yorick słuchał słów kowalki w milczeniu.
- Gratuluję, właśnie straciłaś pół czasu - powiedział opryskliwie.
Wpatrywał się w drzwi sklepu, układając wypowiedź.
- Na początku powiesz jej coś, co ją uspokoi. Jakiś fakt na temat jej matki, żeby młoda wiedziała, że jesteśmy od niej. Potem spytasz się o najmniej strzeżone miejsca między głównymi drzwiami, a siedzibą dowódcy straży. Gdyby nie wiedziała, to interesują nas wszelkie ślepe zaułki, skrytki, magazynki i komórki. Mam nadzieję, że ustalicie jakieś dobre miejsce. Przekażesz jej, że ma tam czekać jutro godzinę przed północą.- Na chwilę zamilkł i przyjrzał się tłumowi, potem popatrzył na kowalkę. - Nie wiem, czy wspominałem, że cała akcja odbędzie się jutro. Ale nie czas na to. Będziecie miały tylko kilka minut na pogawędkę, gdy zajmiecie się pierwszą sprawą, wypytasz ją o wszystko: ilość ochroniarzy, wielkość pałacu, złożoność, kryjówki i tym podobne. Oczywiście nie będzie znała odpowiedzi na wszystkie pytania, więc musisz zadać ich jak najwięcej. Pytaj o wszystko co uznasz za stosowne, ale pamiętaj, macie tylko kilka minut. - Elf odszedł od dziewczyny i wykonał kilka nerwowych oddechów. - Czas na mnie, bądź gotowa. Po wszystkim będę czekał w Dzikiej Gęsi, to niewielka tawerna będąca w zachodniej części miasta, mam nadzieję, że dasz radę ją znaleźć.
Yorick poprawił kaptur i wszedł w tłum. Szybko dotarł do straganu dwóch leśnych elfów. Jeden z kupców dojrzał Atelstimma i stanął przed nim.
- Nie spodziewał się elfa w tych stronach - powiedział z uśmiechem na twarzy. - W czym mogę pomóc?
- Interesują mnie wasze ptaki - odparł skrytobójca.
- A tak, nazywają się papugi. Cudne, czyż nie? Złapaliśmy je wiele smoków stąd na południowym wschodzie. Wiesz, że da się je wytresować tak, aby mówiły?
- To bardzo ciekawe. - Yorick walczył z całych sił, aby nie uderzyć kupca w twarz, potrafił znieść ludzi, ale inne elfy bardzo działały mu na nerwy. Szczególnie takie miłe. - Ile chcesz za jedną?
- Jak dla rodaka, to trzysta ruenów.
-"Nie jestem twoim rodakiem brudasie"- Skrytobójca nienawidził takich sytuacji. Ukrywanie swoich negatywnych uczuć przychodziło mu bardzo trudno.
- Wezmę jedną papugę - odpowiedział z uśmiechem.
Zabójca wyliczył należność i zapłacił za zwierze. Skierował kroki w stronę sklepu.
Marika wyszła kilka minut po przybyciu Yoricka. Elf pogrzebał trochę w mechanizmie klatki papugi i ruszył przed siebie. Minęło kilka sekund, a skrytobójca zderzył się z jednym z lokajów. W trakcie uderzenia, zabójca wypuścił klatkę. Ptak od razu wyleciał przez uszkodzone drzwi.
- Ej, co robisz prostaku! - Wykrzyknął Yorick.
- To ty uważaj, jak leziesz niedorajdo - odpowiedział sługa, użył tego samego tonu.
- Zdajesz sobie sprawę, ile to ptaszysko kosztowało? Kto mi odda te pieniądze?
- Ja nic ci nie dam, obdartusie. - Lokaj był przekonany, że nie powinien korzyć się przed elfem.
- To szkoda - powiedział cicho Atelstimm.
Yorick uderzył sługę pięścią w szczękę. Cios był silny i dobrze trafiony, więc człowiek z miejsca stracił przytomność. Zanim wszyscy zareagowali, skrytobójca był już za drugim z kamerdynerów, tamtego ogłuszył, bijąc łokciem w tył głowy. Zbrojny chciał powstrzymać zabójcę, ale nie docenił jego prędkości. Yorick kucnął i wykonał przewrót pod lecącą pięścią żołnierza, wstając zerwał mu przyczepiony do paska mieszek. Pomachał nim ochroniarzowi przed twarzą.
- Dzięki za pieniądze - powiedział niemal wesołym tonem.
Mroczny elf odwrócił się i wbiegł w ulice, zanim któryś z przechodniów wpadł na pomysł, żeby go zatrzymać. Biegnąc spojrzał przez ramię, zgodnie z jego oczekiwaniami, wojak ścigał złodzieja.
W ten sposób Marika została chwilowa pozbawiona obstawy.
Zablokowany

Wróć do „Fargoth”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości