Yorick przykucnął ukryty za beczkami wypełnionymi świeżą kapustą. Lekko wychylał głowę, sprawdzając, czy już weszli. Na przekór elfowi ludzie lorda Cerewara ociągali się z wejściem do pustego, drewnianego magazynu jakiegoś mniej znaczącego handlarza. Skrytobójca ukrył się i jeszcze raz przeczytał sfałszowaną przez siebie wiadomość:
Lordzie, udało mi się zidentyfikować jedną z osób odpowiedzialnych za sytuację w zamku. Jest to kowalka Feyla, doradzam pojmanie i przesłuchanie. Nasz informator twierdzi, że wspomaga ją jakiś elf.
Jon
Yorick złożył papier i włożył go do kieszeni. Wyjrzał zza beczki. Żołnierze lorda weszli do magazynu, zostawiając jednego wojownika na straży. Skrytobójca odwrócił się i przeszedł kilkanaście kroków, aż dotarł do biednego robotnika, który czekał w bocznej uliczce.
- Pamiętasz swoją kwestię? - spytał elf.
- Za tysiąc ruenów to ja ze trzy litanie zapamiętam.
- Powtórz.
- A co tu do powtarzania. Podchodzę do nich i mówię, że ja z wiadomością do lorda i daję papier. Następnie czekam tutaj na ciebie. Tylko nie próbuj mnie oszukać!
Yorick trzymał się rękami dwóch, kiepsko oheblowanych belek i opierał nogi na dziurach w drewnianej ścianie. Przyłożył prawe ucho do dziury w magazynie i słuchał.
- Lordzie, przyszedł jakiś posłaniec i zostawił nam wiadomość. Podobno to coś ważnego w sprawie incydentu w pałacu.
- Przeczytaj - odpowiedział Cerewar.
- Ale... Lordzie...
- Co znowu?
- Nie umiem czytać.
Przez chwilę z magazynu nie dobiegały żadne głosy, Yorick słyszał tylko nerwowe tupanie. Elf przesunął się o niecały metr w prawo, dzięki nowej pozycji był w stanie widzieć to, co działo się w środku. Kilku żołnierzy spało na prowizorycznych materacach, część siedziała na prostych na taboretach, reszta opierała się o szeroki stół, który stał na środku magazynu. Po pomieszczeniu krążył lord Cerewar, który czytał wiadomość. Wartownik-analfabeta cichcem wrócił na swoje stanowisko.
- Jon w końcu na coś się przydał. Mamy trop, panowie - powiedział wielmoża. Jego tubalny głos roznosił się po magazynie. - Odpocznijcie, na godzinę przed świtem wyruszamy na drobne porwanie.
- Henry, Tram przygotujcie jaskinię i czekajcie tam na nas.
Kopnięcie od tyłu w kolana sprawiło, że robotnik uderzył nogami w twardy bruk. Yorick nie czekał, szybkim ruchem poderżnął gardło biedaka. Skrytobójca odsunął beczki i ukrył między nimi ciało. Starannie zasunął beczki i skrzynie tak, aby ciało nie wyleciało spomiędzy nich. Gdy skończył robotę, przykucnął przy rogu budynku i patrzył na magazyn, który pełnił funkcję bazy wypadowej lorda Cerewara. Po dziesięciu minutach oczekiwania drzwi się otworzyły. Tram oraz Henry wyszli z kryjówki. Elf poczekał chwilę, po czym zaczął ich śledzić. Musiał znać położenie jaskini.
***
- Poza tym wcale nie potrzebujesz dobrego negocjatora - Feyla mówiła, a Yorick udawał, że słuchał.
Uwagę elfa przykuwało zamieszanie poza domem. Trzech ludzi lorda Cerewara kręciło się poza mieszkaniem kowalki. Dziewczyna nie mogła ich zobaczyć, Yorick ledwo ich dostrzegł, używając swojego elfiego wzroku. "Pośpieszyli się" - pomyślał. Gdy usłyszeli pukanie do drzwi, skrytobójca miał pewność, że przybyli ludzie wielmoży. Zachowując kamienną twarz, przygotowywał się do akcji.
- Na twoim miejscu otworzyłbym. Jakby co, siedzę w kuchni - skłamał.