FargothRóża bez kolców.

Miasto położone na granicy Równiny Drivii i Wschodnich Pustkowi, jedno z głównych miast środkowej Alarani, położone na szlaku handlowym, prowadzącym przez Opuszczone Królestwo aż do Wybrzeża Cienia.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Adrien
Szukający Snów
Posty: 168
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adrien »

-Nie. Ssstój, Mortem. Adrien zatrzymał konia i zeskoczył z jego grzbietu. -Nie zamierzam jechać na brudnym koniu. Sssam także czuję sssię brudny. .. Pedantowi źle jechało się na uwalanym od błota wierzchowcu i czuł, że jeśli zaraz go nie wyczyści to oszaleje.
Podprowadził czarnego rumaka pod samo jezioro i zdjął uzdę oraz siodło by te nie przeszkadzało. Nie miał pojęcia jakie tutaj jest dno, więc nie pozwolił zwierzęciu wiec do wody z rozpędu. Znalazł sobie długi kij i jego krańcem sprawdził jak głębokie jest dno zbiornika. -Płytko... Ale mimo wszystko nie wchodź daleko. Sam zaś zaczął powoli odpinać klamry z wysokich do prawie połowy uda butów, co trwało na tyle długo, że Mortem zaczął się z nudów taplać przy samym brzegu chcąc zmyć z czarnego grzbietu cały brud, pot i resztki krwi, które na nim zostały.
Adrien przez ten czas zdążył zrzucić całe ubranie odsłaniając ładny acz nie przesadnie zarysowany tors. Włosy były na tyle długie, że skutecznie zasłoniły to i owo, łącznie z bliznami po brutalnie wyciętych skrzydłach. Mimo, że rany już dawno się zagoiły on nigdy ich nie zapomni, do końca życia będzie pamiętał ten ból. Kolejną ciekawą kwestią w jego wyglądzie było to, że... Adrien nie miał na ciele ani jednego włosa. Kiedyś uważał, że to mało męskie iż jego tors czy ręce lub nogi wyglądają jak kobiece, ale teraz przestał się tym przejmować. W pewnym sensie uważał to za zbawienie- normalny mężczyzna miałby już zarost na twarzy, a twarz Adriena mimo długiej nieobecności w domu a co za tym idzie stronienia od brzytwy dalej miał gładką twarz. Zarostu nie lubił właściwie od zawsze,kojarzył mu się z niechlujstwem.
Woda była lodowacie zimna i Grabarz tak szybko jak do niej wszedł chciał z niej wyjść. Umył się najszybciej jak tylko potrafił i wyszedł z jeziora wyżymając włosy z wody. -Dobra, Mortem otrzep się i za chwilę będziemy mogli jechaaać...
Nie zamierzał pchać się do miasta głównym traktem handlowym z prostego powodu- Był na tyle zmęczony, że nie potrafiłby się obronić gdyby napadło go kilka osób. " Miejmy nadzieję, że Artemis jeszcze żyje... Zapewne będzie miał ciekawą minę gdy mnie zobaczy...hi hi hi... Białowłosy uznał jednak, że wszelkie interesy czy też porachunki lepiej będzie załatwiać wieczorem- dopiero wtedy rozkwitało całe Podziemie. Ścisnął piętami boki konia zmuszając go do szybszego biegu by nadrobić czas stracony przy jeziorze. Miał nadzieję, że znajdzie kotkę i Fey zanim te wjadą do miasta- wolałby najpierw zaplanować gdzie pójdą i co zrobią najpierw by nie narazić się na sytuacje podobne do tych w Fargoth. Głupio mu było przyznać, ale cieszył się, że jedzie do Garle choć o powrocie do niego nawet nie myślał. Zbyt wiele rzeczy mu tam nie wyszło by móc z powrotem tam zamieszkać, choć zatrzęsienie całym Podziemiem swoim pojawieniem było pomysłem idealnym. Nudził się, a to był doskonały sposób na nudę...
W pobliże bram miasta mężczyzna dotarł tuż przed świtem i pierwsze co zrobił to puścił szczury na zwiady. Wolał z góry wiedzieć w co się pakuje, a zarówno Aurum jak i Argentum byli doskonałymi szpiegami. Gdy szczury przeciskały się przez mury miejskie Adrien uważnie obserwował okolicę. Coś mu tutaj wybitnie nie pasowało,ale jeszcze nie wiedział co. Odruchowo zaczął bawić się pierścieniem z palca i natychmiast dowiedział się dlateczego czuje ten wewnętrzny niepokój. Zielony klejnot delikatnie grzał go w chudy palec oznajmiając, że w mieście musi być Anioł. Upadłemu natychmiast włączył się tryb łowcy- sadysty, który przed zabiciem ofiary pobawi się z nią w kotka i myszkę. Ah... praca grabarza jest taka zabawna...
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

- Jak to możliwe że wciąż jesteś taka chuda skoro potrafisz tyle zjeść? - Niedowierzała Feyla. Gdy tylko dotarły do Garle, obie kobiety skierowały swoje kroki do najbliższej gospody. Pobyt w lesie spławił że kowalka straszliwie zgłodniała, a poza tym taka karczma zdawała sie idealnym miejscem by rozpocząć poszukiwania. Ku ogromnemu zaskoczeniu Feyli, na miejscu została powitana niemal z królewskim gestem. Przydzielono jej najlepszy z pokoi i poczęstowano darmowym posiłkiem. Feyla uznała ze zachowanie karczmarki to najprawdopodobniej jakaś pomyłka, ale jednocześnie nie zamierzała wyprowadzać kobiety z błędu.
Obie pochłaniały kolejne porcje jedzenia, w czym Acila biła kowalkę na głowę, a pulchna kobieta donosiła kolejne półmiski gdy tylko zdołały opróżnić te mające przed sobą.
- Ah to prawdziwe szczęcie ze wreszcie znów będziemy mieli w mieście kowala. Twardy Hobag po tym jak zirytował się iż kazano mu płacić za ochronę własnej kuźni, rzucił wszystko i opuścił miasto. Jak twierdził dobry rzemieślnik znajdzie sobie pracę wszędzie. Niekoniecznie musi to być to trawione przez łotrów miasto. Co gorsza wielu poszło za jego przykładem i teraz brakuje nam nie tylko kowali ale i krawców, piekarzy, płatnerzy.. eh niemal wszystko musimy importować, przez co ceny tu są horrendalne. Przeklęty Grzmot mógłby chociaż miejscowym odpuścić. Ja niestety nie mogę spakować gospody i pójść w ślady tych co uciekli.
- Jak rozumiem jedyne czego macie nadmiar to pustych warsztatów? - Spytała kowalka.
- Pustych i ograbionych co do ostatniej cegły. Nic tu się nie ustoi, wszystko muszą rozkraść. Jedynie mieszkania starego grabarza nikt nie śmiał ruszyć. Dziwak był nawiedzony i miał kontakty z diabłem. Po tym jak opuścił miasto jego dom stoi nietknięty. Ale jeśli chcesz pani zacząć pracę to możesz liczyć na moje wsparcie w pierwszych dniach. Rzecz jasna w rozliczeniu zaczniesz od wykonania najpilniejszych napraw u mnie.
"Grabarz wyglądający jak śmierć to brzmi znajomo" Pomyślała Feyla. Acila na wspomnienie o grabarzu tylko uśmiechnęła się szeroko nie przerywając jedzenia. Najwyraźniej kotołaczka usiłowała popełnić samobójstwo z objedzenia albo potrafiła uzupełnić zapasy w żołądku na najbliższy tydzień.
Plan Feyli podania sie za handlarkę szybko okazał się niewypałem. Jeśli wygląda się tak jak ona to trudno jest uchodzić za kogoś innego niż za kowala, ale na szczęście w ten sposób także mogła osiągnąć swój cel.
- A więc mówi pani że powinnam rozmówić sie z tym całym Grzmotem nim zacznę tu prace? - "Przy takim podejściu do życia jeszcze długo w Garle nie będziecie mieli żadnego rzemieślnika" Dodała kowalka w myślach - Gdzie go znajdę?
- Wcale nie musisz szukać. Gdy tylko zorientuje sie że jesteś coś warta, sam cię odwiedzi upominając sie o swoją część z wykonywanej przez ciebie pracy.
Było to jakieś rozwiązanie. Problem w tym iż zdawało się trwać za długo. Zanim stanie na nogi i zacznie cokolwiek zarabiać miną tygodnie. Tym bardziej że warsztat Hobaga to najprawdopodobniej gołe ściany i cieknący dach. Konieczność wyposażania wszystkiego jeszcze bardziej oddali jej spotkanie z Grzmotem.
- To jak, chce panienka obejrzeć swój pokój?
- Nie. Zdecydowałam właśnie że zamieszkam w chacie grabarza. Skoro nie ma go już w Garle to nie będzie miał za złe iż skorzystam z jego gościnności. Proszę mi tylko pokazać gdzie to jest. - Postanowiła kowalka. W ten sposób przynajmniej miała gotowe mieszkanie, a jeśli dopisze jej szczęście to zyska też całkiem niezły zestaw narzędzi.
Awatar użytkownika
Adrien
Szukający Snów
Posty: 168
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adrien »

-Aurum... jak myślisz, czemu on wziął tę kotkę?
-Ale tak szczerze?
-Nie. Okłam mnie w żywe oczy, wiesz?
-Bo... mi się wydaje, Argentum, że on jest po prostu samotny. Nie ma rodziny ani przyjaciół, nie utrzymuje kontaktów kompletnie z nikim. Widać, że tam mu lepiej i on to lubi, ale kto go tam wie, co Adrien ma w sercu...
Małe szczurze łapki zgrabnie przebierały po podłożu, biegnąc wprost do swojego pana by zdać mu wszelkie relacje z tego co dzieje się w Garle. Sam zainteresowany zaś wciąż machinalnie bawił się pierścieniem jakby nie mogąc się doczekać, kiedy znów zaatakuje. " Ciekawe gdzie Feyla i Acila... niemożliwe by przyszły przede mną i wątpię, bym widział, jak wjeżdżają do miasta... Może jakimś bocznym traktem? Tak.. nie jestem aż tak głupi by ich nie zauważyć...” Grabarza delikatnie mówiąc nosiło. Nie mógł ustać w jednym miejscu dłużej niż pięć minut i nawet Mortem bał się do niego odezwać.
Oba szczury dobiegły do pana piszcząc, by ten wziął je na ręce, by mogły opowiedzieć, co dzieje się w mieście, ale ten nie słuchał. Dochodziły do niego tylko pojedyncze zdania, na przykład: "Wiele sklepów i zakładów jest obrabowana", "Przestępców jest tu więcej niż na pcheł na ogonie psa rzeźnika", "Ludzie są bardzo niezadowoleni". Grabarza zastanawiało czy żyją jeszcze jego dawni mistrzowie...Medyk u którego białowłosy przyuczał się do zawodu chcąc zrobić coś dobrego dla świata, oraz grabarz tak stuknięty, że Adrien był przy nim całkowicie normalny. "Jeśli żyją chciałbym zobaczyć ich miny gdy mnie zobaczą...ihihihi...dziesięć lat to szmat czasu..."
Nie zamierzając dłużej czekać na kobiety, chciał sam wjechać do miasta licząc, że później jakoś się odnajdą.
Miasto sporo się zmieniło. Adrien zapamiętał Garle jako tętniące życiem, pełne ludzi, szczęśliwe... Teraz widział tylko tego zgliszcza. Mieszkańcy chowali się po domach, nie było widać porannego zgiełku na ulicach. Tylko raz na jakiś czas z okna lub ciemnego kąta patrzyły na niego przestraszone oczy a do uszu dobiegł mu czyjś komentarz:"Śmierć zawitała do miasta" co szczerze go rozbawiło. Uwielbiał być tak nazywany...
”Wyjeżdża człowiek na dziesięć lat i już wszystko zmieniają...” Nie miał pojęcia gdzie pojechać najpierw, bo zdawał sobie sprawę, że z ogonem w postaci kotki i kowalki nie załatwi tutaj nic. Do Wróżbity zamierzał wybrać się wieczorem, uważał, że to będzie lepsza pora na rozmowy z nim. Oczywiście chciał to rozegrać tak, żeby Feyla myślała iż to ona zmusiła draba do gadania. On nie zamierzał się w to wcinać.
Zrezygnował ze sprawdzenia co u jego nauczycieli zamierzając zrobić to później, zakład Artemisa także mu nie ucieknie. Pierwszym miejscem, które zamierzał odwiedzić była karczma. Był głodny jak diabli. Powoli prowadząc konia uważnie się rozglądając czy być może nie znajdzie gdzieś anioła dojechał pod pierwszy szynk jaki znalazł zostawiając konia pod nim i wchodząc do środka.
Feyla i Acila... W takim razie czekał na nie na marne? Cały czas były tutaj a on czekał pod miejskimi bramami jak ostatni idiota... Stał za plecami Feyli czekając aż ta to zauważy.
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

- Chciałabym wam pomóc i pracować w tym mieście - skłamała Feyla rozmawiając z karczmarką - ale musze wiedzieć czy jest to dla mnie bezpieczne i czy mi się to opłaci. Dlatego właśnie postanowiłam że nie zrobię ani gwoździa nim nie spotkam sie z tym zbójem Grzmotem.
- Ciszej droga pani. Nierozsądnie jest obrażać czcigodnego czlowieka, zwłaszcza gdy jego sługusy posilają się w mojej gospodzie. - Szczerze wystraszyła się kobieta.
- Są tu jego oprychy a ty mi nic nie mówisz? To chyba mogą mi załatwić to całe spotkanie? - Kowalka wstała aby rozejrzeć się po izbie w poszukiwaniu osiłków na służbie Grzmota, lecz zamiast nich ujrzała stojącego za sobą grabarza.
- O rzesz! A co ty tu robisz? Nie uczono cię pukać? Nie strasz mnie. Przez te nerwy wyjdą mi zmarszczki. - Przerażona Feyla zastanawiała się jak długo Atmos przebywał w karczmie. Interesowało ją ile z jej planów zdążył usłyszeć, a przede wszystkim jak wytłumaczyć się z ucieczki i krępującej sytuacji związanej z porwaniem Acili. - No przecież nie mogłyśmy zostać tam w lesie czekając aż pożrą nas wilki. No i Acila była głodna. - Ku zdziwieniu kowalki, kotołaczka nie protestowała, ani nie rzuciła się z płaczem czy skargą w kierunku grabarza. Najwyraźniej cała ta sytuacją ją bawiła.
- No dobra, nie ma co stapiać złamanego żeliwa. Pewnie i tak już wiesz. Zamierzam dowiedzieć się co takiego miejscowy herszt wie na temat dostawy nurdinowskich materiałów. Musiały być zakupione tą drogą jak wszystko co importuje Fargoth. Zapewne chcesz mi teraz powiedzieć że masz już swój własny plan i ze to co robię to niebezpieczne, ale nie mam zamiaru bać się kilku przerośniętych brudasów z rozumem polnej myszki ...
Na słowa kowalki czworo zbójów siedzących w kącie gospody poderwało się w gniewie. Ich przywódca przewrócił stół i z impetem pchnął go w stronę okien.
- Powinnaś bardziej uważać na słowa dziwko! Jeśli tak bardzo interesuje cię handel z Grzmotem to wiedz że nim jemu zapłacisz w złocie, wpierw należy się rozliczyć z nami. W naturze. Ta gruba starucha - łysy mężczyzna z blizną na policzku wskazał na karczmarkę - płaci nam winem i żarciem, ale ty i twój pudrowany przyjaciel zapłacicie zupełnie inaczej. Z jakiego burdelu jesteś lalusiu? - Krępy człowiek zwrócił sie do Atmosa po czym wybuchnął śmiechem. Cała czwórka stanęła w gotowości do walki.
- Sam powinieneś uważać kogo obrażasz głupi wole - Na uniknięcie bójki było juz za późno. Feyla liczyła na to że grabarz mimo tego iz zapewne był na nią wściekły, nie puści płazem obelg na temat swojego wyglądu i stanie po jej stronie. Jeśli nie dla niej to przynajmniej w obronie Acili.
- A ty - spojrzała na kotołaczkę - zamierzasz nam pomóc.
- Acila za dużo zjadła i teraz nie może się ruszyć. - Odpowiedziała tamta z nieukrywanym zadowoleniem. W im większe kłopoty wpadała kowalka tym Acila zdawała się odczuwać większą satysfakcję.
- Pnie Atmosie, jeśli kiedyś wspominałam ci ze jesteś brutalnym barbarzyńcom, bez zahamowań i szacunku dla ludzkiego życia ... to teraz cofam te słowa. Ale przynajmniej łysola zostaw dla mnie.
Awatar użytkownika
Adrien
Szukający Snów
Posty: 168
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adrien »

Stał i słuchał żałując, że Fey ma trochę za dużo oleju w głowie by go słuchać, a jednocześnie zbyt mało by przewidywać konsekwencje swoich działań. Dlatego właśnie Grabarz nie zamierzał się wtrącać, może jeśli będą działać każde na swój własny rachunek to pójdzie im lepiej? W miarę możliwości starał się nie narobić sobie w Garle problemów- miał tutaj zbyt dobre kontakty by to psuć. Jednak zdawał sobie sprawę z tego, że mając ogon w postaci kotki i kowalki nie załatwi nawet połowy tego co miał w planach. "Może gdyby tak zamknąć je w miejskich lochach to szlo by mi łatwiej?" Może i pomysł był okrutny, ale na chwilę obecną nie widział lepszego rozwiązania...
-Nie... Rób co chcesz... I sssama podnieś tego konsssekwencje... Zamierzali działać po dwóch przeciwnych stronach barykady, ona u Grzmota, on u Wróżbity. Crevan chciał rozegrać to tak, by dziewczyna myślała iż wszystko jest jej zasługą. I chyba już wiedział jak to zrobić. Wiedział, że ta kicia na coś mu się przyda, nie sądził jednak, że przyda mu się tak szybko...
Chciał jej powiedzieć, że lepiej być cicho i nie krzyczeć takich słów na środku karczmy, ale było już za późno. Feyla sama musiała ponieść konsekwencje za swoje czyny i słowa. Grabarz milczał, gdzieś miał co o nim mówią. Człowieczek nie był pierwszym, który myślał iż grabarz się pudruje, i zapewne jeszcze nie ostatnim. Widząc brak jakiejkolwiek reakcji na obelgi mężczyzna ośmielony posuwał się coraz dalej i dalej ku uciesze towarzyszy.
-No co, dziadku? Co tam skrywasz za tymi włosami, że nie chcesz pokazać twarzy? Banda zarechotała a on podchodził coraz bliżej. -Nie odpowiedziałeś mi jeszcze z którego burdelu zwiałeś.-podniósł ton głosu widząc spokój swojego "rozmówcy", widać nie lubił być ignorowany. -zostaw go, widać, że w dupie cię ma. -mruknął najwyższy ze zbirów, aczkolwiek duma jego głupiego kolegi nie pozwalała mu odpuścić. -hehe, taki jak on na pewno lubi mieć w dupie co innego. Wulgarnie uszczypnął Adriena w tyłek na co reszta kompanii e
Wybuchnęła śmiechem jak stąd do Fargoth.
Oczy Grabarza zwęziły się w małe szparki a on natychmiast się odwrócił łapiąc go za nadgarstki i boleśnie wygiął je do tyłu. -Z tego sssamego burdelu co twoja matka, żona i sssiosstry! Cisza jaka zapadła w karczmie była tak gęsta, że nawet muchy nie ośmieliły się hałasować skrzydełkami. Białowłosy był bardzo przeczulony na punkcie swojej orientacji, łatwo go było na tym punkcie obrazić. -Teraz pójdziesz do Grzmota i powiesz mu, ze Adrien Crevan jessst w mieście i przyjdzie do niego jeszcze dziś. Jasssneee?-uśmiechnął się jak psychopata -A jeśli nie...- udawał, że się zastanawia- to pozamiatam tobą karczmę, a później ssspalę...
Acila
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 89
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Acila »

Od chwili w której Feyla podstępnie ją związała i zaciągnęła do Garle jako przynętę, Acila wyczekiwała okazji by sie odegrać na kowalce. Już wcześniej postanowiła że nie będzie próbowała uciekać. Pomimo tego że w czasie podróży miała niezliczoną ilość okazji by uciec, pokazując tym samym Feyli kto tu jest najsprytniejszy, kotołaczka uznała że dużo zabawniejsze dla niej będzie oglądanie jak przemądrzała kowalka ponosi klęskę w mieście. Acila na tyle orientowała się na temat wydarzeń w Garle by rozumieć że plan kobiety nie ma szans na powodzenie. Kowalka była nazbyt zapatrzona w siebie, a jej pojmowanie świata ograniczało się do spraw związanych z kuźnią. Nie rozumując w ogóle prawideł rządzących światem przestępczym, Feyla od razu założyła że jest w stanie go przechytrzyć. Najprawdopodobniej kowalkę czekał spektakularny upadek a Acilę spora doza satysfakcji z tego widoku.
Zupełnie inaczej kotołaczka postrzegała swojego pana. Jemu, jeśli tylko będzie chciał wstrząsnąć strukturami władzy w całym Garle, mogło się to udać. Chociaż Acila liczyła raczej na to iż mężczyzna będzie miał na tyle rozumu że gdy tylko pojawi się w mieście zabierze ją i od razu uda się jak najdalej od tego podłego miejsca.
Siedząc w gospodzie Acila cały czas udawała że jest zajęta tylko i wyłącznie jedzeniem, jednocześnie z uwagą obserwując rozgrywające się wokół wydarzenia. Nie zamierzała kiwnąć nawet jednym włosem w sprawie ratowania kowalki, a jeśli trzeba będzie to prędzej gotowa była pomóc czwórce oprychów niż towarzyszącej jej kobiecie. Oczywiście wszystko do czasu póki jej jasnowłosy pan nie wmieszał się w całą awanturę, stając po stronie Feyli. Układ który wiązał ją z człowiekiem był dwustronny. On dba a nią, a Acila poświęca się w zamian dla mężczyzny.
Odstawiając jedzenie kotołaczka podeszła do człowieka trzymanego przez grabarza. Zbliżyła swoją twarz to twarzy bandziora jakby chciała dokładnie przestudiować jego zmarszczki.
- Jeśli pan chce, Acila może temu człowiekowi odgryźć nos za to że śmiał się urody jej pięknego pana - oznajmiła z powagą w głosie - albo może pozbawić go tej części ciała którą zamierzał pana skrzywdzić - dodała chwytając zbója za krocze.
Pozostali kamraci człowieka pokonanego przez Adriena uznali że walka mogłaby się dla nich źle skończyć i czym prędzej postanowili opuścić izbę. Podobnie zresztą jak wszyscy zebrani w gospodzie goście. W Garle nikt niepotrzebnie nie szukał okazji by narażać sie organizacją przestępczym.
- Powiem mu. Powiem wszystko co zechcesz. - Wyjęczał łotr gdy tylko grabarz postanowił wzmocnić swój uścisk. Niestety dla Acili zaraz po tym Adrien wypuścił człowieka by ten mógł wykonać swoje zadanie. Kotołaczka żałowała ze nie miała okazji wykazać sie dla swojego pana. W gospodzie pozostała tylko ona, Adrien i kowalka oraz karczmarka kuląca się z strachu pod stołem.
- To koniec. Zrujnowaliście mnie. jak tylko Grzmot dowie się że pobito tu jego ludzi nie zostawi z mojej karczmy ni cegły - Biadoliła kobieta.
- Czy ktoś mi do cholery powie co tu się wyprawia? I kim na wrzący olej jest Adrien Crevan?! - Dopominała się głośno kowalka, kierując swoje pretensję w stronę grabarza.
Nie czując już zagrożenia, Acila na powrót mogła wrócić do roli radosnego kocurka.
- Czy to znaczy że obiad skończony?
Awatar użytkownika
Adrien
Szukający Snów
Posty: 168
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adrien »

Wiedział, że będzie ciekawie, ale nie spodziewał się, że aż tak. Wprawdzie wjeżdżając do miasta miał zamiar jedynie dyskretnie załatwić sprawy swoje i Feyli, aczkolwiek... namieszanie w Garle było lepszym zajęciem na nudę. Już nawet wiedział, jak ma się za to zabrać... Na razie wszystko szło po jego myśli, teraz tylko musiał inteligentnie rozegrać następną partię. Garle przypominało mu wielką szachownicę, natomiast jego mieszkańcy byli niczym innym jak tylko marnymi pionkami. To, ile ich zbije nie jest ważne, póki nie osiągnie swojego celu, póki nie wygrał. Nie wiedział jednak, kto będzie jego partnerem w grze. Obawiał się, że dziś będzie musiał zagrać także przeciw Feyli. A... a może on sam także był tylko pionkiem? A co jeśli był królem, którego zbicie kończy grę? Szach mat...
Nie miał czasu jednak o tym myśleć, goryle Grzmota zmyły się z zadziwiającą dla Adriena prędkością a on sam czuł, że w tym musi być jakiś haczyk. Za łatwo im odpuścili, a grabarz szczerze wątpił, by chodziło im o strach przed swoją skromną osobą. W mieście działo się dużo gorzej niż myślał.
-Grzmot o niczym sssię nie dowie, bo jego piessskom będzie głupio sssię przyznać, że dziadek ssspuścił im łomooot... - zachichotał cicho pod nosem wprost nie mogąc się doczekać kiedy uda mu się spotkać zarówno z Grzmotem jak i Wróżbitą. Tylko najpierw będzie musiał uziemić Feylę na miejscu... a z tym kłopotu mieć nie będzie.
-Czy macie w karczmie wolne pokoje?
-Ano mamy, panie. A co? - Starucha chyba zwietrzyła interes, bo natychmiast się ożywiła. Adrien natomiast stanął tuż obok Feyli.
-Ponieważ chcę zossstawić tutaj ssswoje panie. - Nim kowalka zdążyła cokolwiek powiedzieć, czy też w inny sposób zaprotestować Adrien delikatnym ruchem wystawił jej ze szyj krąg. Stara sztuczka - ofiara padała jak mucha i na jakiś czas miało się spokój. -A ty, Acilo, będziesz pilnować żeby Feyla nigdzie nie wyszła, gdy sssię obudzi, jasssne? -Nie miał pojęcia ile dziewczyna będzie spać, ale był przygotowany na to, że tym razem już na pewno od niej oberwie...
Acila
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 89
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Acila »

- Acila wykona zadanie dokładnie tak jak pan sobie życzy - powiedziała kotołaczka prostując się przed Adrienem. - Przypilnuje by ta oto kowalka nie opuściła gospody wcześniej, niż to potrzebne. - Dodała żeby podkreślić, iż rozumie polecenie wydane jej przez grabarza.
Dziewczyna od razu zabrała się do pracy. Najtrudniejszą częścią zadania było wciągnięcie Feyli do pokoi na piętrze. Acila nie miała w sobie tyle siły by samej udźwignąć kowalkę, nie chciała też prosić Adriena o pomoc w tak błahej sprawie, a starsza karczmarka w ogóle nie nadawała się do noszenia czegokolwiek. Postanowiła zatem ciągnąc Feyle za nogi, ignorując przy tym fakt iż głowa Feyli obijała się boleśnie o kolejne stopnie. Gdy wreszcie zmęczonej kotołaczce udało się wepchnąć ciało kowalki na posłanie, przywiązała nogi i ręce Feyli do konstrukcji łóżka. Na koniec podeszła do drzwi pokoju, w którym postanowiła zostawić kowalkę, przekręciła zamek i złamała w nim klucz. W ten sposób drzwi były zablokowane a od zewnątrz nie dało się włożyć żadnego wytrycha do sforsowania zamku. Zadowolona z siebie, Acila uznała, iż sama najlepiej zrobi, jeśli opuści pokój wychodząc przez okno.
Droga na ziemię wymagała przeskoczenia na sąsiedni parapet, przejścia po śliskim gzymsie i opuszczenia się na balkon. Będąc już na bezpiecznym gruncie Acila zamierzała właśnie skoczyć na ulicę, gdy usłyszała rozmawiających pod balkonem zbirów, których przed chwilą jej pan przepędził z karczmy.
- Zostawiliście mnie, mendy, kuląc się z strachu jak zające. - Wściekał się człowiek najwyraźniej będący dowódcą grupy.
- Mówię ci Jerun, słyszałem o tym całym Crevanie. Lepiej od razu chodźmy do Grzmota powiedzieć mu, co zechciał.
- A ja wam gadam, że to wszystko sprawka wróżbity. To babsko chciało nas sprowokować, gdy tymczasem karczma była pełna jego ludzi. Ledwo byśmy się ruszyli a skończyli jak wypatroszone wieprze. Nie na darmo powiadają, że oni mają chętkę na tę karczmę.
- Kobiet już nie ma, a w środku został sam siwy starzec. - Nieoczekiwanie do rozmowy włączyła się karczmarka. - Jak panowie zechcę, pokaże tylnie wejście do gospody. Ów człek wypatruje was od frontu i nawet nie zorientuje się, nim zostanie ugodzony w plecy. Pomogę wam tylko proszę zostawić mój lokal w spokoju.
"O ta stara jędza", pomyślała kotołaczka. Acila wychylała się poza fasadę balkonu by jak najlepiej przyjrzeć się rozgrywanej na dole scenie, ale zamiast jej ujrzała małego szczura przypatrującego się całej akcji. Zwierzak siedział skulony i z wielkimi oczyma obserwował całą scenę. Był tak zapatrzony w zbirów Grzmota i karczmarkę, że zupełnie nie zauważył niebezpieczeństwa z strony kotołaczki. Acila nie mogła uwierzyć. Od kiedy to wykorzystywano szczury do szpiegowania? Wydawało jej się to głupie i nielogiczne. Przecież tym maluchom nie można ufać. Sprawnym ruchem pochwyciła gryzonia w swoje pazury.
- Dobra łajzy, robimy jak ta jędza każe. Naciągać kusze i wchodzimy. - Dało się słyszeć rozkazy herszta.
Kotołaczka uznała ze jest najedzona na, tyle iż może darować sobie ucztę z szczura. Za to zwierzak przydał jej się do czegoś innego. Wyglądając za balkon zrzuciła zwierzaka prosto na szyję jednego z opryszków. Człowiek krzyknął przerażony. Dało się słyszeć trzask zwalnianej cięciwy i wrzask ranionej kobiety. Acila żałowała, że właśnie straciła kolację, ale przynajmniej starucha otrzymała nagrodę za swoją zdradę.
Awatar użytkownika
Adrien
Szukający Snów
Posty: 168
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adrien »

Nie miał pojęcia, w jaki sposób została potraktowana kowalka, ani że kotka wypełniła rozkaz w sposób bardzo...dosłowny. Choć znając swoją naturę i tak pewnie nie zrobiłby nic z tym faktem. Był koszmarnym egoistą, egocentrykiem skupionym tylko na sobie i miał to gdzieś. Pomagał jej, owszem, ale tylko wtedy, gdy sam wietrzył tam korzyść dla siebie. Uważał, że bezinteresowność to cecha istot słabych, a on sam z pewnością do takich nie należał.
Czekał jeszcze chwilę w środku wierząc, że intuicja go nie zawiedzie - zbiry za szybko się poddały, więc łatwo było się domyślić, iż szykują podstęp. Wrzask ranionej karczmarki wybudził mężczyznę z lekkiego letargu i zmusił go do wyjścia z karczmy tak cicho jak tylko potrafił- Wizja zostania zamordowanym w takim miejscu nie należała do najbardziej świetlnych.
Ci idioci próbowali zorganizować się między sobą i przy okazji usiłując zabić gryzonia
Crevan miał okazję do ucieczki, z czego oczywiście skwapliwie skorzystał wskakując na Mortema i tyle go widzieli. Nie wiedział nawet, czy widzieli, że już go tam nie ma...
Uwiązał konia za zakładem i wszedł do środka tak cicho, jak tylko potrafił. Wnętrze było dokładnie takie, jak kilka lat temu; nie zmieniło się ani odrobinę. Było tu gorąco jak w samym piekle, śmierdziało potem, żelazem i siarką oraz czuć było nieprzyjemny zapach kocich szczyn. Zakład miecznika Artemisa był miejscem dziwnym, aczkolwiek bardzo ciekawym, wszędzie można było znaleźć gotowe miecze oraz jeszcze ich niezłożone fragmenty, kawałki srebra i kamieni szlachetnych, mnóstwo dziwnych narzędzi.
-Nie widać, że zamknięte?! Warknął starszy mężczyzna o tłustych siwych włosach i opasce na lewym oku.
- Venit enim princepsss inferosss... - powiedział Adrien uważnie obserwując reakcję towarzysza. "Przybył władca podziemia " Proste słowa wypowiedziane w prawie już zapomnianym przez Adriena języku. Tutaj, w Garle, język ten był pewnym rodzajem szyfru używanego przez Podziemie. Prawdę mówiąc Grabarz nie lubił określenia "Podziemie "-kojarzyło mu się ze zwykłymi złodziejami. On wolał określenie „Mroczna Szlachta"
-Quid faciam tibi...- powiedział Artemis patrząc na białowłosego nieco przestraszonym spojrzeniem.
-Apollo jeszcze żyje? - Stary mistrz Adriena, również grabarz i medyk, był kimś, kto zapewne najszybciej pomógłby kowalce.
-Zyje, ale nie mieszka tutaj już z trzy lata i nie wiem, gdzie mieszka obecnie.
-Szkoda... - Żałował, że Apollina już nie ma, staruszka nigdy nie było, gdy był potrzebny!
-Ale... nie wierzę, że przyjechałeś do miasta tylko dlatego, żeby się z nim zobaczyć. Prawda? Co cię tu sprowadza? Zamierzasz kontynuować swój plan w mieście?
Ostry, piskliwy śmiech psychopaty wypełnił wnętrze izby wprowadzając drugiego człowieka w lekkie zaskoczenie. W końcu białowłosy przestał chichotać, co trochę mu zajęło.
-Ah... nie... sssprowadza mnie tutaj miecz... - Wyciągnął miecz z pochwy i położył go przed Artemisem.
-Piękna robota...Skąd go masz? Nie umiesz się nim posługiwać, prawda? -Zapytał z kpiącym uśmiechem, to właściwie nie było pytanie a stwierdzenie. Niczym niezrażony ciągnął dalej. -Po prostu wyobraź sobie, czym chcesz by się stał. Powinno działać.. Dopiero teraz spostrzegł pierścień na palcu mężczyzny. -Cały czas go masz, Adrienie?
Wyobrazić sobie, czym ma być...Będzie musiał poćwiczyć, łatwo nie będzie.
- Owszem...mam i jak na razie sssprawuje sssię idealnie... - Magiczny pierścień również był robotą miecznika, białowłosy czasem miał wrażenie, że ten potrafi zrobić dosłownie wszystko, co tylko z metali zrobić można.
-Zamierzasz iść do Wróżbity, staruszku?
-Ćśśś... to będzie sssekreet... Przytknął palec wskazujący do ust z kpiącym uśmiechem. Skoro przynajmniej w teorii wiedział jak używać miecza było mu nieco łatwiej. Wstał z krzesła, które wcześniej sobie przesunął i schował miecz. -Jeśli powiesz komukolwiek, że u ciebie byłem-zabiję cię nie patrząc na stare więzi, jassssneee? - Zapytał niewinnym głosikiem, zupełnie jak gdyby tłumaczył dziecku iż dwa plus dwa jest cztery.
Gdy wyszedł z zakładu postanowił zmienić nieco swoje plany na dziś i najpierw iść do Grzmota a dopiero później do Wróżbity, chociaż było mu wyjątkowo nie po drodze. Nie całą godzinę później stał już pod rezydencją.
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

Feyla ocknęła się z intensywnym bólem g łowy. Rozejrzała się po pomieszczeniu w którym ją zamknięto. Z trudem przypomniała sobie wydarzenia jakie rozegrały się w gospodzie. Była wściekła na zdradę Atmosa, Adriena czy jakkolwiek nazywał się ten człowiek. Kowalka nie potrafiła zrozumieć co kierowało grabarzem i jakie są jego prawdziwe cele. Zresztą nie było to dla niej istotne. Teraz liczyła się tylko zemsta. Usiłowała wstać, gdy zorientowała się ze jest przywiązana do łóżka. Dopiero wówczas wpadła w prawdziwą złość. Feylę irytowało nie tylko to jak została potraktowana, ale przede wszystkim partactwo pracy jaką wykonała Acila. Kowalka lubiła jak robota wykonana jest solidnie i zgodnie z sztuką, a tymczasem kotołaczka zamiast użyć porządnej liny, wykorzystała stary sznurek od zasłon, do tego jej węzły przypominały plątaninę dziecka a łóżko było tak stare że rozpadało się od samego patrzenia na nie. Fakt że nieudolność Acili pozwolił kowalce wyswobodzić się w kilku ruchach wcale nie działał na jej obronę. Feyla uznała iż będzie musiała pokazać dziewczynie co to jest prawdziwe drewno, porządny sznur i węzeł pod szyją. Specjalnie dla kotołaczki zdecydowała się wybudować w tym celu szubienicę.
Blokada zamka jaką wykonała Acila również została oceniona krytycznym okiem. Dla kowala, zwłaszcza takiego któremu nie odebrano narzędzi, nie stanowiła ona żadnej przeszkody. W dwóch szybkich ruchach, Feyla wybiła zawiasy i przewróciła drzwi na ziemię. Była wolna. Schodząc do głównej izby liczyła na to iż zastanie tam grabarza, lecz zamiast niego ujrzała tylko grupę miejskich strażników torturujących jej niedoszłych oprawców. Dla ludzi Grzmota najwyraźniej to nie był dobry dzień.
- I myślisz że ci uwierzę śmieciu że karczmarkę ukatrupił jakiś długowłosy staruszek?!- Wrzeszczał strażnik zadając kolejne ciosy w brzuch mężczyzny.
Feyla była zaskoczona zdecydowaniem w jaki radzi sobie straż miejska w rzekomo opanowanym przez przestępców mieście. Postanowiła wykorzystać ten fakt przeciw Adrienowi.
- Miło wiedzieć że prawo znów działa w tym mieście. – Odezwała się schodząc do głównej izby - Ale macie panowie nie tego człowieka. Mogę zaświadczyć iż ten nieszczęśnik mówi prawdę.
- A kim ty jesteś do cholery!? Kolejna pracownica Grzmota?
- Ta kobieta zatrudniła mnie do przeprowadzenia niezbędnych napraw w jej gospodzie. – Feyla dopiero teraz dostrzegła martwą karczmarkę. – Pracuję dla samej siebie. Dziś dla Grzmota, jutro dla władzy a później dla Wróżbity. Dla każdego kto płaci, co w przypadku tej biednej kobiety jest już niestety niemożliwe.
- Odkąd Fargoth przysłało do Garle dodatkowy garnizon wojska te mendy nabrały do nasz szacunku – Zaśmiał się strażnik ponownie uderzając swoją ofiarę – I proszę normalni ludzie też wracają do miasta. Mam tylko nadzieję ze ten siwy skurwiel o którym mówisz to człek Wróżbity a nie jakiś nowy działający na własną rękę. Dwie strony konfliktu to zwykła wojenka, trzy to już przeklęta polityka. Nic. Wychodzimy. Poszukamy sobie tego łotra.
Kowalka była zadowolona z siebie. Mogła liczyć na wdzięczność zbója co ułatwi jej kontakt z Grzmotem, a przy okazji nieco zaszkodziła Adrienowi. Nie zdecydowała się jednak wskazać gwardzistą gdzie znajdą grabarza. Uznała ze lepiej jak zrobi to przed nimi. Tym bardziej że specjalnie nie będzie miała problemów z jego odszukaniem. Jeśli jest się grabarzem dziwakiem w obcym mieście to jedynym miejscem do którego chciałoby się iść jest chata innego niespełna rozumu grabarza. Przyszedł zatem czas na złożenie komuś niechcianej wizyty.
Acila
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 89
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Acila »

Skoro poradziła sobie z kowalką, a grabarz chwilowo nie potrzebował jej pomocy, Acila postanowiła wykorzystać wolny czas dla realizacji własnych spraw. W mieście Garle gdzie wszyscy inni odnajdują tylko strach, okrucieństwo i zepsucie, kotołaczce udało się znaleźć miłość. Wprawdzie była to miłość jednostronna gdyż kotołak Abris nie miał pojęcia o jej istnieniu, ale i tak pozwalała ona Acili uważać go za swojego wybrańca.
Gdy tylko miała okazję przebywać w Garle, swoje wolne godziny dziewczyna spędzała na oglądaniu z ukrycia pracowni malarskiej Abrisa. Jej ukochany uważał się za wybitnego geniusza pędzla, a jego szczęście polegało na tym że władający połową miasta Wróżbita lubił dowartościowywać się faktem iż otaczają go twórcy i osobowości kultury . Kotołak mógł więc wyżyć z swojej pracy w mieście w którym każdy nie należący do świata podziemia z ledwością gonił za kromką chleba. Sztuka Abrisa była równie mroczna jak całe Garle. Zwykle tematami zlecanymi mu przez Wróżbitę były cierpienie, upadek, strach, dewiację czy tortury. Swoje braki wyobraźni czy natchnienia Abris nadrabiał malując to co ma przed oczyma, a jeśli akurat brakowało mu właściwego tematu to ludzie Wróżbity zadbali o to by takowy się znalazł. Kotołczka zdawała sobie sprawę że sumienie jej wybranka jest dalekie od ideału ale miłość wybaczała wszystko.
Wielogodzinne obserwacje kotołaka pozwoliły Acili dowiedzieć się także bardzo wiele o sobie samej. Zrozumiała że jest zdolna do bycia zakochaną, że istnieje coś takiego jak ruja, a przede wszystkim że jest nieśmiała w odniesieniu do męskich przedstawicieli swojej rasy. Głównie dlatego jej dotychczasowy spotkania z Abrisem kończyły się na podziwianiu jego osobowości samej pozostając w cieniu.
Tego dnia było jednak inaczej. Acila po raz pierwszy spacerowała po warsztacie malarskim Abrisa. Początkowo wcale nie zamierzała tego robić ale ogrom zniszczeń jakie pozostawiono w pomieszczeniu oraz brak w nim jego właściciela, skłoniły kotołaczkę do rozpoczęcia poszukiwań. Wszędzie wokół walały się połamane sztalugi, płótna czy rozlane farby. Większość mebli ustawiono w ten sposób by barykadowały wejście do warsztatu, co Acila która zwykle dostawała się tutaj przez dach, zauważyła dopiero będąc w środku.
Kotołaczka szukała jakiegokolwiek śladu mogącego naprowadzić ją na trop malarza. Niestety z demolki jaką pozostawiono w pomieszczeniu nie potrafiła wywnioskować nic więcej niż to że Abris musiał opuszczać je w pośpiechu. Rozważała też opcję iż tak wygląda zachowanie mężczyzn w okresie godowym. Na wszelki wypadek postanowiła że popyta o kotołaka w mieście, a jeśli będzie trzeba poprosi o pomoc swojego pana. Zanim jednak spotka się z grabarzem, Acila uznała że powinna uratować przynajmniej część z rzeczy Abrisa. Miło będzie wręczyć je ukochanemu gdy juz go uratuje.
Dokładne przeszukiwania pokazały jednak że poza nielicznymi ubraniami w całym warsztacie był tylko jeden obraz który nie został zniszczony. Acila zdecydowała ze w takim razie zabierze go z sobą. Nie chciała też rezygnować z ubrań głównie dlatego że wciąż miały w sobie woń Abrisa. Ponieważ nie była w stanie wdrapać się na dach niosąc z sobą jedno i drugie, ubrała sie pospiesznie w nieco za duże na siebie ciuchy i z płótnem pod pachą opuściła budynek.
- No jesteś wreszcie. - Usłyszała głos za plecami gdy już znalazła się bezpiecznie na ulicy. - Ruszamy, mecenas nie może się doczekać prezentacji nowego dzieła. My zresztą też, zwłaszcza teraz gdy Wróżbita ma o jednego twórcę za dużo i ktoś będzie musiał wypaść z interesu. - Nim się dobrze spostrzegła i rzuciła do ucieczki, Acila została otoczona przez grupę ludzi którzy pociągnęli ją za sobą w nieznanym kierunku.
Awatar użytkownika
Adrien
Szukający Snów
Posty: 168
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adrien »

Adrien oczywiście nie wiedział, że Artemis go okłamał-Apollo żył i miał się doskonale. Kłamał z prostego powodu-bał się, że ta dwójka dojdzie do porozumienia i przejmą miasto. Obawa była bezpodstawna- Adrien nie miał pędu do władzy gdyż doskonale wiedział iż im wyższa pozycja tym głośniejszy huk przy upadku. Był typem, który wolał stać za tonem i szeptać podpowiedzi. W razie czego wina spadała na zarządce, nie na jego skromną osobę. Jedyną koroną którą pragnął włożyć na głowę była korona z kości aniołów.
"Krew. Wszędzie krew. Na środku olbrzymiej sali leżało pełno ciał zmasakrowanych aniołów, teraz ułożonych w zgrabny stosik. Na jego szczycie stał tron, również spowity w szkarłat. A na nim... przystojny, młody mężczyzna ze spokojnym wyrazem twarzy i delikatnym uśmiechem. Jego białe szaty były poplamione krwią, ale on zdawał się nie zwracać na to uwagi. Na włosach miał koronę z kości, niektóre z nich były połamane, inne okryte szkarłatną krwią. Lewy łokieć opierał na poręczy, a głowę złożył na dłoni w której trzymał czerwoną różę. W prawej zaś trzymał berło z ludzkiego piszczela i czaszki. Było cicho..."
Sam nie wiedział co było bardziej przerażające- to, że ta wizja często pojawiała się w jego podświadomość czy to, że kiedyś miała się spełnić...
Rezydencja Grzmota zmieniła się nie do poznania. Adrien zapamiętał ją jako średnią warownię na północy Garle, tymczasem teraz przypominała całkiem spory zamek, który nawet w świetle dnia wyglądał przerażająco. Wierne pieski widać przekazały żądanie Adriena, bo został wypuszczony do domu bez problemów. Szło łatwo, wręcz za łatwo.
-Pan już pana oczekuje, panie Crevan. -powiedziała na oko ośmioletnia dziewczynka na pierwszy rzut oka wyglądająca na zwykłą pokojową. Widać było, iż boi się Adriena i najchętniej by stamtąd uciekła ile sił w małych nóżkach co jemu było bardzo na rękę. Nie będzie musiał z nią rozmawiać. -Zaprowadzę pana.
Poprowadziła go do dużego pomieszczenia o wysoko sklepionym suficie, który niemal ginął w mroku. Właściwie to wszędzie panował lekki półmrok, zupełnie jak gdyby Grzmot nie do końca chciał pokazać swoją twarz przed grabarzem. -Usiądź. -nakazał zimny głos mężczyzny siedzącego przy długim stole. Adrien powoli podszedł do wskazanego mu miejsca i usiadł z kpiącym uśmiechem na ustach.
-Po co wróciłeś?- Grzmot nie był zadowolony z takiego obrotu sprawy głównie dlatego, że bał się konkurencji bo wiedział, że Crevan cały czas ma w tym mieście sporo wtyczek.
-Powiedzmy, że z interesssu...-stukał paznokciem w drewniany stół bawiąc się konsternacją drugiego mężczyzny.
- Zamierzasz wrócić do gry? Nie jesteś już za stary na takie zabawy?-kpił Grzmot.
-Im wino ssstarsze tym lepsze... - zachichotał cicho i złośliwie Adrien. - Boisz sssię, prawdaaa? -To było bardziej stwierdzenie niż pytanie.
-Dwie strony konfliktu to zwykła wojna, ale trzy to już pieprzona polityka. Bardzo często używał tego sformułowania konsekwentnie eliminując wszelką konkurencję. -Ale... skoro wróciłeś to być może teraz mi powiesz kto zabił moją żonę... W jego głowie słychać było błaganie, głównie dlatego nie zabił grabarza gdy ten zaczął robić się coraz bardziej groźny dla jego władzy. Zarówno Wróżbita jak i Grzmot mieli pytania na które odpowiedź znał tylko białowłosy.
-Ten dzień cię zrodzi i ten dzień cię zabije. -odpowiedział Adrien uważnie obserwując reakcję towarzysza. Zamierzał okręcić go sobie wokół palca a potem wykorzystać do cna by następnie zgnieść niczym małą mrówkę tylko i wyłącznie dla własnej satysfakcji i przyjemności. Był złym człowiekiem czy to miasto tak na niego działało? Grzmot, Acila, Wróżbita, Feyla... to tylko pionki w szachach. Tylko pionki...
-Zrobię wszystko co zechcesz tylko powiedz...
-Niech ci będzie. -Głos Upadłego wskazywał na wyraźne znudzenie, że mężczyzna tak szybko się poddał. -Zapewne niedługo zawędruje do ciebie kowalka Feyla. Odpowiesz jej na wszyssstkie pytania tak, by myślała iż cokolwiek robi jessst jej zasssługą... Jeśli to zrobisz, a wiem, że zrobisz, to odpowiem na każde twoje pytanieee...-Kłamał. Nie zamierzał mu mówić, bo był to jego najlepszy as w rękawie i nie zamierzał tak szybko go tracić.
-Skąd mam mieć pewność, że naprawdę mogę ci ufać, Crevan?
-Nie masz żadnej pewności. Ale dossskonale zdajesz sssobie sssprawę, że tylko ja jeden znam prawdę...
-Jeśli mnie oszukasz, starcze, osobiście rozkażę cię powiesić. Jasne?
-Hi hi hi... jak s ssłońce, przyjacielu, jak ssslońce...
Dyskusja trwała jeszcze dobrą godzinę, aczkolwiek wiele z niej nie wynikło. Grabarz dowiedział się dużo więcej niż chciał usłyszeć i to znacznie poprawiało mu humor.
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

Feyli nie udało się dotrzeć do chaty grabarza. Opis drogi jaką powinna pokonać był lakoniczny i mało precyzyjny. Nie znała Garle, kompletnie nie orientowała się w rozkładzie jego uliczek, kilkakrotnie łapała się na tym że trafia wciąż w te same miejsce. Próbowało rozpytywać o grabarza ale mieszkańcy tego miasta byli ponurzy, milczący i nieskłonni do pomocy. Każdy pilnował się aby przypadkiem nie zostać zaliczonym do którejkolwiek z stron konfliktu. Bezpieczniej był wytłumaczyć sie w stylu "nie wiem", "nie pamiętam", "wydaje mi się ale nie chciałbym wprowadzać w błąd" po czym odesłać do kogoś innego.
Kowalka przez cały czas miała wrażenie że jest śledzona, co dodatkowo komplikowało jej poszukiwania. W końcu zatrzymał ją jasnowłosy, krótko obcięty młodzian i ku zaskoczeniu Feyli zaprosił ją na spotkanie w rezydencji Grzmota.
- Dawno nie było w mieście porządnego rzemieślnika. Mój pan jest wielce zainteresowany twoją obecnością w Garle. I proszę się nie obawiać, przykładamy wielką wagę do bezpieczeństwa naszych gości. Było nie było idzie tu o reputację. Od tej chwili zostanie panienka otoczona specjalną troską.
Kowalka nie spodziewała się iż tak szybko znajdzie idealną okazję do realizacji własnych planów. Nie mogła z niej nie skorzystać. Wyrównanie rachunków z grabarzem musiało poczekać. Przechytrzenie osiłków z karczmy poszło jej łatwo. Nastawiła ich przeciw Adrienowi, a jednocześnie zyskała ich wdzięczność i przychylność wobec siebie. Wszystko to tylko utwierdziło Feylę w przekonaniu że z przywódcą grupy przestępczej poradzi sobie równie łatwo.
- Pójdę. Jeśli najpierw powiesz mi kim jest Adrien Crevan? - Feyla usiłowała się dowiedzieć dlaczego tym nazwiskiem grabarz zamierzał straszyć Grzmota.
Nastała długa cisza. Młodzieniec najwyraźniej zastanawiał się nad doborem słów i tym co może zdradzić swojej rozmówczyni.
- To człowiek który bardzo starannie ukrywa swoje słabe punkty. Jest bardzo bystry ale jak każdy i on w końcu ujawnił na czym mu zależy i jak można go podejść.
- To znaczy? Jak rozumiem nie przepadacie za nim? - Dociekała dalej kowalka.
- Tego panienka dowie się zapewne od samego Grzmota. A co do naszych wzajemnych stosunków. hmm są dość skomplikowane. W tym mieście najniebezpieczniejszy jest ten którego nie można zranić.
Wkrótce Feylę zapakowano do powozu który ruszył w kierunku rezydencji przemytnika. Dziewczyna była nieświadoma tego że gdy tylko zamknęła za sobą drzwi karocy, eskortujący ją mężczyzna nakazał swoim ludziom odnaleźć grabarza i przekazać mu wiadomość iż od tej pory stała sie ona zakładniczką Grzmota. Będzie dobrze traktowana i nic jej sie nie stanie tak długo jak Adrien będzie wypełniał zadania powierzone mu przez gospodarza rezydencji.
Acila
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 89
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Acila »

Acilę siłą wleczono do siedziby Wróżbity. Opierała sie jak mogła. Wyrywała się, drapała, kopała i gryzła. Wszystko na nic. W końcu kotołaczkę wrzucono do małego pomieszczenia gdzie zawczasu zgromadzili się inni twórcy. Kilkorga z nich przyprowadzono tu w równie brutalny sposób co ją samą, co wyjaśniło Acili dlaczego jak do tej pory nikt nie nabrał podejrzeń odnoście jej zachowania. Najwyraźniej wieczory kulturalne u Wróżbity nie należały do miłych i spokojnych.
Dziewczynie ciężko było wypytywać o Abrisa w sytuacji gdy wszyscy wokół brali ją za niego. Sługusy przemytnika musieli być na tyle tępi by nie potrafić odróżnić jednego kotołaka od drugiego, bez względu na jego płeć, albo po prostu uznawali malarza za jakiegoś mutanta nie dopuszczając do siebie myśli że może być on przedstawicielem odrębnego gatunku. Pozostali artyści zgromadzeni z nią w pokoju z kolei byli za bardzo przerażeni by mówić cokolwiek. Acila usiłowała sie dowiedzieć dlaczego tak bardzo boją się człowieka który z racji swojego zamiłowania do sztuki powinien być ich sprzymierzeńcem.
- Jeśli twój obraz mu się nie spodoba, zostaniesz uznana nie za artystę ale za fałszerza, a tych Wróżbita tępi z szczególną okrutnością. - Uzyskała w końcu odpowiedź. - Nasz los zależy od jego poczucia humory i wątpliwego smaku.
Dopiero teraz Acila zastanowiła się co takiego zawiera obraz który zabrała z sobą z warsztatu Abrisa. Wybrała go wcześniej tylko dlatego ze było to jedyne płótno zachowane w całości. Do galerii przyszła podziwiać samego twórcę a nie działa przez niego malowane. Kotołaczka z przerażeniem stwierdziła że jej obraz wprawdzie jest cały ale wygląda jakby wylano na niego paletą farb. Część z tych zniszczeń musiał sprawić sam Abris lub ktoś demolujący jego mieszkanie, natomiast większość zrobiła ona sama taszcząc płótno przez strych. Acila próbowała wytrzeć niepożądane plamy przy okazji uświadamiając sobie ze ma poplamione od farb ręce i jeszcze bardziej rozmazuje bezkształtne smugi na malunku. Dzieło które miała właśnie zaprezentować przypominało teraz bezkształtną abstrakcję która mogła przedstawiać wszystko i nic jednocześnie.
- Ty uszaty wchodzisz pierwszy. - Usłyszała głos od strony drzwi, po czym wepchnięto ją wraz z obrazem do głównego salonu. Olbrzymi pokój mimo palenia w nim setek świec, pozostawał w półmroku. Zebrani w nim ludzie nosili dziwaczne peruki mające dodać powagi ich wyglądowi i świadczyć o wiedzy oraz zdolnościach analizy i oceny dzieł sztuki. Acila niemal popluła się z śmiechu na widok śmiesznie poprzebieranych osób wyglądających jak owce w dzień strzyżenia. Zbyt późno przypomniała sobie że turlanie się po podłodze i drwiny z zebranych wiele jej nie pomogą. Wstała pośpiesznie ocierając łzy rozbawienia.
- Gdzie jest Abris? - Spytał postawny człowiek stojący po prawej ręce Wróżbity.
- Nareszcie - Ucieszyła się Acila iż ktoś zauważył różnice miedzy nią a jej miłością. Była zdesperowana i gotowa na wszystko żeby dowiedzieć się czegoś o swoim ukochanym. - Sama chciałam o to zapytać.
- Jak śmiesz przemawiać tym tonem! - Wrzasnął człowiek, dobywając miecza i ruszając w jej kierunku. Wróżbita podniósł tylko dłoń i mężczyzna ów zatrzymał się jak za pomocą czarów.
- Spokój Tuf. Arogancja i tupet. Oto cechy prawdziwego artysty. Do tego kobiety. Podoba mi się to. - Oznajmił lodowatym tonem Wróżbita. - Mamy dziś szczęście. Być może trafiła nam się prawdziwa perełka. Zaczekajmy na Crevana i jego opinię.
- Panie, przecież Crevan to nasz wróg - Protestował Tuf.
- Rywal w interesach. Ale jak chodzi o znajomość dzieł sztuki to cenny sojusznik. Zaprosiłem go chcąc wysłuchać co ma do powiedzenia. Dla odmiany interesuje mnie ktoś mający własne zdanie nie tak jak zebrani tu pochlebcy przytakujący tylko moim słowom. Panienka raczy przygotować swoje dzieło do prezentacji.
Dorian
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Dorian »

Po ostatnim niepowodzeniu w Elisii, poinformowano ich, że zdrajca, którego szukali udał się w kierunku Garle. A może jeszcze nie wszystko stracone? Może uda im się w końcu pojmać tego, którego podejrzewano o popełnienie morderstwa na jednym z członków straży w Nandan-Ther?

W tym dniu odbywała się wystawa u jednego z władców Garle- Wróżbity.
Podczas, gdy porucznik, Nihil Fenox udał się do okolicznej karczmy, aby się posilić i napić, a jednocześnie zorientować się czy któryś z mieszkańców słyszał o człowieku, którego poszukiwali, Dorianowi udało się wyprosić pozwolenie na odwiedzenie galerii. Nigdy nie był na żadnej wystawie i prawdopodobnie już nigdy nie nadarzy się podobna okazja, więc bardzo mu zależało, by się na niej zjawić.

Chłopak zdawał się być niezwykle wrażliwy na sztukę i piękno. Niektórzy mówili, że o wiele bardziej spełniłby się w roli artysty, niźli żołnierza. Ale był to jego świadomy wybór. Nikt go do niczego nie zmuszał.

Na tę okazję pozbył się swojej zbroi i włożył coś, co pozwoliło mu choć trochę wtopić się w tłum: zwyczajną, prostą, białą tunikę przepasaną srebrną, jedwabną wstążką i luźne spodnie. Długie włosy częściowo puścił na ramiona, a to co mu zostało, związał w wysoki kok. Nie zabrał też ze sobą broni, bo miał świadomość, że udaje się w progi jednego z władców państwa Garle, więc nie chciał wzbudzać podejrzeń i "paść ofiarą" rozbrojenia, które tylko niepotrzebnie zawracałoby wszystkim głowę.

Do pomieszczenia wszedł bardzo cicho, jakby nie chciał zwracać na siebie niczyjej uwagi. Był jak cień, przemykający blisko ścian: stąpając niemal bezszelestnie, obserwował przez moment wnętrze sali w której odbywała się wystawa. Od razu zawiesił wzrok na pierwszym obrazie. Nie od razu było wiadomo co autor miał na myśli, pozostawiał możliwość głębszej interpretacji, tego który go oglądał. Pełen barw, jednocześnie prosty i skomplikowany.
Gdy beztrosko stojąc z boku, podziwiał dzieła sztuki, coś się w międzyczasie wydarzyło.
Jego uwagę na krótko przyciągnęła dosyć ładna, choć wyglądająca dość niechlujnie, dziewczyna. Przez myśl mu przemknęło, że to jakaś artystka, skoro (z tego co zdążył dosłyszeć) tak ją chwalono... Może do niej należały te dzieła?
Z początku nie zwrócił uwagi na jej nietypowość w postaci kocich uszu i ogona. Stała za daleko, a Dorian nie zbyt długo się tej scenie przyglądał. Równie szybko wrócił wzrokiem do oglądanego wcześniej obrazu. Gdy spojrzał na niego po raz drugi, wydał mu się on taki strasznie przygnębiający... Aż lekko zmarszczył brwi, kierując się w stronę kolejnego dzieła...
Awatar użytkownika
Adrien
Szukający Snów
Posty: 168
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adrien »

Adrien się nudził. A gdy on się nudził zawsze wtedy ktoś cierpiał..."Trzeba będzie zaprowadzić tutaj porządek. Po mojemu. Nie mogę się skupić na pracy gdy wokół mnie panuje bałagan..." Oczywiście on zamierzał tylko pociągać za sznurki z dala od zgiełku i głównej sceny... To było proste, namieszać i spokojnie odejść z miasta tak, jak gdyby nigdy nic się nie stało... Ale gdy tylko znalazł się za muram rezydencji Grzmota natychmiast został zaczepiony przez jednego z jego osiłków.
-E, dziadku! Czekaj no.
-Taaaak? Zapytał Adrien odwracając się w jego stronę z maniakalnym uśmiechem.
- Grzmot kazał przekazać, że mamy twoją cizię..Nic się jej nie stanie póki ty będziesz się ładnie wywiązać z obowiązków.
Grabarzowi chwilę zajęło by dojść o kim mowa. Wniosek był prosty. Mają albo Feylę albo Acilę...
-A teraz ty posssłuchaj mnie... Nie jesssstem waszym piessskiem ssspełniającym każdy rozkaz. Zróbcie z nią co chcecie, nie interesuje mnie to... Ale pamiętaj- jeden niewłaściwy ruch i przy sssięgam, twój pan przypomni sssobie dlaczego sssię mnie boi... Białowłosy zaśmiał się cicho i odszedł. Kowalka i kotka były zbyt mało warte by psuć przez nie reakcje z którymkolwiek z mężczyzn... A jeśli trzeba będzie to je zabije. Przynajmniej tak sobie wmawiał, gdyż czuł coraz większą słabość do kowalki... A on nie mógł sobie pozwolić na słabości.
"W mieście źle się dzieje... Garle od środka jest zżerane przez raka..A ja mogę pokazać się jako ten, który wśród elity wbije kij w mrowisko lub obrońca uciemiężonych...hi hi hi... Nudzić się nie będę..." Mimo wszystko nie uważał się za osobę złą. Był neutralny, problemy innych niewiele go obchodziły. Po prostu lubił siać niezgodę...
Wróżbita był tym, który miał zdecydowanie najlepszy kontakt z Adrienem. Miłośnik sztuki, inteligent i obiecująca potęga... Nie na darmo mówiono na niego "Wróżbita", zawsze wiedział co w trawie piszczy, w przeciwieństwie do Grzmota używał rozumu, nie pałki. Zapewne dlatego tak szybko domyślił się kto przyjechał do miasta...
Adrien nie był głupi. Dobrze wiedział po co Wróżbita zaprosił go do swoich włości pod pretekstem sztuki. Chciał zobaczyć jak grabarz wygląda, zobaczyć na ile może sobie pozwolić i jakie są intencje białowłosego. Z kolei ta cała sztuka... To nie byli przypadkowi ludzie, to byli bardzo starannie dobrani ludzie, których Adrien bardzo lubił nazywać Mroczną Szlachtą. Wpływowi, potężni, bogaci i inteligentni... Na początku pomagali Koronie, ale później... mieli swój własny plan...
-Miecz mnie tam zgubi...szepnął cicho grabarz stając na poboczu. -Ssspójrzmy ile sssłowa Artemisa są warte... - Wyciągnął miecz z pochwy uważnie mu się przyglądając i skupiając na próbie jego przemiany w mały nóż. Udało mu się. Za dziesiątą próbą, ale udało. Swoje roztargnienie i błędy tłumaczył sobie jedną myślą zaprzątającą głowę. "Feyla...
Nóz schował do buta, tam będzie bezpieczny. Zdjął szarą szarfę grabarza i złożył ją w kostkę chowając do torby przy siodle Mortema. Rozpiął czarny płaszcz i zsunął go do łokci by uczynić swój wizerunek trochę bardziej...eleganckim. ukochany kapelusz również został wsadzony do juków by nie przeszkadzał.
Drzwi do pokoju otworzyły się z hukiem a w drzwiach stanął wysoki, elegancki białowłosy grabarz z nonszalancją opierając się plecami o futrynę. -No, no, no... - westchnął teatralnie -Jak zwykle bez problemu odgadłeś, że jesssstem w mieście... -zachichotał cicho wodząc oczami ukrytymi za grzywką po zebranych ludziach. Cześć twarzy słabo kojarzył, innych zaś wcale... -Wzywać mnie tutaj tylko po to bym ocenił obrazy...doprawdy... -grał. Nie był aż tak wredny... Ale teraz chciał pokazać, iż nie boi się Wróżbity i wrócił tu bez cienia strachu. -No ale niech będzie... -Coś w uśmiechu mężczyzny mówiło, że upokarzanie Wróżbity sprawia mu wielką przyjemność.
-Crevan, to ty?-prychnął Wróżbita niedowierzając, że grabarz tak posunął się w latach.
-Ingressus est ad me angelus mortis.-Odpowiedział białowłosy a kilka osób zaczęło szeptać między sobą. Proste zdanie w języku aniołów-"Anioł Śmierci wrócił do miasta. pstryknął palcami by ktoś podał mu wina. Był bezczelny i zdawał sobie z tego sprawę, ale Wróżbita nie odezwał się ani słowem.
Gdy tylko zobaczył przed sobą kotkę poczuł jakby ktoś wbijał mu nóż w serce. Kieliszek z alkoholem prawie wysunął mu się z dłoni teraz trzymając się tylko na jego długich czarnych szponach. Acila była tutaj, co oznaczało, że Fey...
Wykonał nieznaczny ruch głową pokazując kotce, że ma milczeć i udawać, że go nie zna. On zaś postanowił dać jej cenną lekcję. Bronił jej po raz ostatni... W dodatku będzie jeszcze musiał zająć się Feylą... Jego niegrzeczne króliczki uciekły z bezpiecznych klatek, a on teraz musiał je wyłapywać by nie zrobiły sobie krzywdy.
Jego uwagę przyciągnął białowłosy mężczyzna zdający trzymać się na uboczu. Adrienowi przywodził na myśli siebie samego, tylko ze jego oczy były inne... Mimo powagi wydawały się mężczyźnie cieplejsze niż te jego... Mogli by uchodzić za rodzinę gdyby nie drobne różnice... I właśnie przez tego młodzieńca grabarz nie mógł skupić się na obrazie... Nie lubił gdy na niego patrzono, nie znosił być w centrum uwagi... - Cóż... -powiedział przytykając paznokieć do ust i udając, że myśli. Jego delikatne ruchy przywodziły na myśl ruchy lalki co nie uszło uwadze kilkorgu zebranym, którzy między sobą żartowali, że Upadły jest bardziej kobiecy niż niektóre z kobiet z ich rodzin.
-Podoba mi sssię...-wydusił z siebie w końcu. -Przedssstawia wszyssstko i nic... -Nie mógł być jednak zbyt pochlebny dla pracy i Acili. -Aczkolwiek ja bym trochę to zmienił...
Ta sytuacja bawiła go do tego stopnia, że naprawdę musiał walczyć by nie wybuchnąć śmiechem. Upił łyk wina z kielicha czekając na kolejne prezentacje tudzież jakiekolwiek pytania do swojej skromnej osoby.
Zablokowany

Wróć do „Fargoth”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości