FargothRóża bez kolców.

Miasto położone na granicy Równiny Drivii i Wschodnich Pustkowi, jedno z głównych miast środkowej Alarani, położone na szlaku handlowym, prowadzącym przez Opuszczone Królestwo aż do Wybrzeża Cienia.
Awatar użytkownika
Adrien
Szukający Snów
Posty: 168
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adrien »

Adrien oparł się tyłkiem o stół i udawał, że z uwagą ogląda swoje paznokcie nie zwracając uwagi na dramat mężczyzny. Właściwie to go niewiele obchodziło, i tak miał go zabić. Crevan był co prawda pacyfistą i bardzo cenił sobie święty spokój, ale gdy tylko ktoś próbował naruszyć nietykalność jego lub jego zwierząt gorzko za to płacił własną głową. Białowłosemu ni stąd ni z owego przypomniał się jeden z kawałów opowiedzianych mu kiedyś przez szczury więc zaczął cicho chichotać zupełnie nie przejmując się tym, co się dzieje. To właśnie było zabawne... Purtag był głupi, a fakt, że właśnie pali go jego własny penis dodatkowo rozbawił Upadłego.
Strażnik wypadł przez okno a Adrien zorientował się o tym dopiero po chwili. -No ale... ja jeszcze nie ssskończyłeeem sssię baaawić... -powiedział cicho podchodząc do okna z wyraźnie obrażoną miną. Zepduli mu zabawę... w on bardzo tego nie lubił... To on decydował kiedy aktorowi będzie wolno przestać grać a on na to Purtagowi nie pozwolił... Cóż, będzie cierpiał ktoś inny. Pytanie tylko kto?
- Uratować...nasss? -zapytał Adrien stukając długim paznokciem w brodę udając, że się zastanawia. -Nie sssądzę... Jessstem nietykalnyyy.. Zaśmiał się widząc strach kobiety przed nim. Oczywiście zamierzał powiedzieć strażnikom, że to ona zabiła Purtaga wypychając go prze okno.... On pozostanie czysty jak łza, neutralny.
Szczęka grabarza opadła i potoczyła się gdzieś po podłodze gdy zobaczył Acilę wchodzącą przez okno. Stał więc na środku komnaty z oczami okrągłymi jak dwa talerze, których kolor prześwitywał przez grzywkę i doskonale było widać, że naprawdę są idealnie okrągłe. Jego palec utkwił w połowie drogi do brody tak jakby Upadły chciał coś powiedzieć, ale nie do końca wiedział co. Zanim zdążył zareagować w jakikolwiek sposób kotki już nie było a Adrien nie miał możliwości jej gonić bo raz: Nie był taki szybki a dwa- Nie umiał się wspinać. -No na co czekasz, Aurum? Leć za nią i przypilnuj żeby wróciła cała. -powiedział Adrien ściągając szczura z kobiety i wystawiając go za okno.
Teraz musiał wytłumaczyć się z tego, co tu zaszło Wróżbicie. Musiał jak najszybciej dostać przydatne informacje od szczurów i spokojnie poskładać wszystko do kupy. Uznał, że dobrym miejscem na to będzie don jego dawnego mistrza, skoro stał pusty to należało to wykorzystać. Oczywiście nie miał pojęcia, że Apollo wciąż tam mieszka i ma się doskonale. A Upadłemu właśnie przyszło na myśl jak udowodnić swoje racje...
-Sssłuchaj no... -Zwrócił się do przerażego chłopca, który przegrał pojedynek i był ru razem z nimi a Crevan zupełnie o nim zapomniał. -Jeśli będą cię pytać kto zabił powiesz, że to była ta kobieta, jasssneee? Bo jeśli powiesz co innego to Wróżbita uzna, że to ty zabiłeś i przez ciebie wszyssscy twoi przyjaciele zginą...
Akurat gdy skończył mówić do pokoju wpadła straż z Wróżbitą na czele.
Acila
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 89
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Acila »

Acila wykorzystała zamieszanie i nie niepokojona przez nikogo dotarła na dach. Z szczytu rezydencji ucieczka była już sprawą prostą. Ześlizgując się po konstrukcji dachu i rynien, dotarła do drogi. Natychmiast zaczęła biec w stronę miasta w poszukiwaniu bezpiecznej kryjówki. Była wolna. Teraz gdy nie zagrażało jej już bezpośrednie niebezpieczeństwo, kotołaczka miała więcej czasu na przemyślenie wszystkiego co ją spotkało na przyjęciu u Wróżbity. Była przygnębiona i smutna. Najbardziej bolała ją obojętność grabarza na wyrządzone jej krzywdy. Czuła że nie będzie miała w człowieku oparcia, a deklaracje o wzięciu ją w opiekę okazały się być tylko iluzją. Siedząc z kolanami podciągniętymi pod brodę, Acila wycierała rękawem mokrą od łez twarz. Jedynie myśl o konieczności ratowania Abrisa trzymała dziewczynę w ryzach. Z zadumy wyrwał ją głos szczurka. Biały zwierzak kręcił się przy stopach dziewczyny mamrocząc pod nosem.
- Szaleniec. Przecież sam nie da sobie rady. –Aurum nerwowo przemawiał do samego siebie - Wróżbita w życiu mu nie uwierzy że ta chuda kobieta z niezłymi piersiami byłą w stanie wypchnąć takiego grubasa przez okno. Jak nic oskarżą go o wszystko i oskubią z skóry.
- Co ty tu robisz? – Spytała Acila. – Dlaczego nie zostawisz mnie w spokoju? – Kotołaczka prychnęła na zwierzaka usiłując wystraszyć intruza pokazem swojego uzębienia, ale Aurum w ogóle się tym nie przejął.
- Daruj sobie. Dobrze wiem że Adrein zabronił ci mnie skrzywdzić. Chcesz wiedzieć co tu robię? Tracę czas. – Odparował zwierzak – Bez moich rad on nie ma szans wydostać się z tego cało. Cholerny Adrien jakby pilnowanie kota było rzeczą najważniejsza. – Wściekał się biały szczur. Acila z zdziwieniem przyjęła informację o tym że grabarz wciąż interesował się jej losem. Czyżby nadal zamierzał się o nią troszczyć? A może wiązał z jej osobą jakieś niecne plany?
- Musimy ratować Abrisa. – Zwróciła się w końcu do szczura, kucając bezpośrednio przy zwierzaku. Zajęty narzekaniem na cały świat Aurum zdawał się nie zdawać sprawy z zagrożenia.
- A co mnie do cholery obchodzi jakiś Abris!
- W tym mieście wszyscy wszystkich szpiegują, a nie wiem czemu najchętniej wykorzystuje się do tego szczury. Jeśli przesłuchamy te mieszkające w galerii malarza może opowiedzą nam co tam zaszło. Tylko że ja nie potrafię rozmawiać z gryzoniami. Nie wiem jak to jest ale ty jesteś jedynym znanym mi szczurkiem którego piski potrafię zrozumieć.
- Wypchaj się. Nie ma mowy bym pomógł kotu.
- Co chcesz w zamian? – Kotołaczka spróbowała przekupstwa.
- Nic z tego. Mam swój honor.
Szczurek obrócił się tyłem do Acili ostentacyjnie unosząc swój pyszczek do góry. Manifestacja dumy sprawiła że zupełnie nie zwrócił uwagi na dziewczynę która bez trudu chwyciła go w swoje łapy.
- Masz rację. Pan grabarz kazał mi o was dbać. Ale ponieważ sam jest czyścioszkiem na pewno nie będzie miał nic przeciwko jeśli w ramach troski o jego zwierzęta zafunduję ci kąpiel. – Zakomunikowała swojej ofierze?
- Cooo? O nie! Nie waż się mnie dotykać. Mam uczulenie na wodę i mydło. – Protestował Aurum.
- A kto powiedział cokolwiek o wodzie? – Z uśmiechem oznajmiła Acila widząc słaby punkt szczurka. – Widziałeś kiedyś żeby kot używał do mycia wody? – Trzymając Auruma w dłoniach kotołaczka powoli oblizała swoją rękę jasno dając do zrozumienia zwierzakowi na czym będzie polegała rzekoma kąpiel. Biały szczur z strachu zrobił się niemal przejrzysty.
- Niech cię licho. Pomogę ci. Wiedz jednak iż zapłacisz mi za to podwójnie. – Wycedził w końcu przez żeby. Acila położyła go delikatnie na ramieniu i ruszyła w kierunku domu Abrisa. Szczur niemal natychmiast usiłował ukryć się w jej włosach.
- Mam nadzieję że nikt mnie tu nie zobaczy. Taki wstyd. – Narzekał nieustannie.
- No to w drogę. - Zakomunikowała radośnie Acila.
- Tylko ani słowa czarnemu. – Upewniał się Aurum.
- Kto to jest czarny?
- Argentum.
- Argumentum? Nie znam.
- Argentum idiotko. W ogóle to po co ja z tobą rozmawiam.
Awatar użytkownika
Adrien
Szukający Snów
Posty: 168
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adrien »

Sytuacja była krótko mówiąc patowa. Adrien wiedział, że Wróżbita nie odważy się zrobić mu krzywdy czy też posłać na śmierć, ale nie mógł tego nadużywać by nie wzbudzić jego podejrzeń. W dodatku to, że Wróżbita nie będzie próbował go zabić nie oznaczało, że nie będą chcieli zabić go współpracowni Purtaga...
-Co tu się do kurwy dzieje, Crevan?! -Wrzasnął Wróżbita dobywając miecza i patrząc na zemdloną kochankę. Oczywiście była to tylko zwykła przykrywka, nie miał zamiaru go używać.
-A dzieje się coś? -Zapytał białowłosy niewinnyniewinnym głosem oglądając swoje paznokcie. Uwielbiał udawać bardziej psychicznego niż jest naprawdę.
-Nie udawaj bardziej szalonego niż jesteś, dziadku! Purtag nie żyje i jedyną osobą, która mogła go zabić jesteś ty! -Krzyknął jakiś chłystek chowając się w cieniu Wróżbity.
-Jessstem jakieś... pięć razy ssstarszy niż on i ważę mniej więcej dziesięć razy mniej- Adrien zaczął spokojnie krążyć w te i we wte na tle rozpalonego kominka tak, że widoczna była tylko jego sylwetka. -Naprawdę sssądzisz, że dałbym radęęę...?
- Jak nie ty to kto? Może ten dzieciak lub ta kobieta? -Zarechotał krępy, niski mężczyzna dobywając miecza.
-Owszem, kobieta...-Crevan zachichotał cicho. - Mieliście w domu wiedźmę... -Strzelał kompletnie na ślepo mając nadzieję, że uda mu się ich oszukać na swoją korzyść, a szmer w pokoju utwierdził go tylko w przekonaniu, że idzie dobrą drogą. -Nie chciała mu się oddać to go podpaliła a on wytoczył sssię przez okno... Musssiałem ją ogłuszyć żeby nie zrobiła krzywdy komuś innemu. -Zakończył z szerokim, przerażającym uśmiechem. Dwie pieczenie na jednym ogniu, pozbędzie się świadka i zrobi z siebie bohatera.
-Narlen... wiedźmą? -Wróżbita patrzył na ciało kobiety z obrzydzeniem i wstrętem jakby patrzył na najobrzydliwsze stworzenie świata.
Blisko dwie godziny później białowłosy był już poza murami rezydencji- oszczyszony z zarzutów i względnie zadowolony. Swoje kroki postanowił skierować do jedynego miejsca, gdzie zawsze czuł się bezpiecznie- do domu swojego starego mistrza. Wyciągnięcie Feyli z tego bagna nie będzie łatwe, ale miał pomoc Wróżbity w zamian za kilka cennych informacji. Wprawdzie powiedziano mu, że on już tam nie mieszka, ale...
Białowłosy nacisnął klamkę do ciemnego, średnio ładnego domu zewsząd obrośniętego bluszczem i winoroślą dziwiąc się, że były otwarte- w końcu skoro nikt tu nie mieszkał...Z resztą sam dom też nie wyglądał na opuszczony. Grabarz wszedł do mrocznego wnętrza wzdychając lekko z nostalgii, tak dawno go tu nie było. Nie dane było mu się jednak cieszyć świętym spokojem bo został zdzielony ciężkim szpadlem w tył głowy a potem nie widział już nic.
Acila
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 89
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Acila »

- Uuuu, a ten jest niezły. Przynajmniej ósemeczka – zakomunikował Aurum.
- Dlaczego je numerujesz? – Nie potrafiła zrozumieć Acila.
- Nie numeruję tylko oceniam – tłumaczył szczur. – A poza tym co cię to obchodzi.
- Ale po co to robisz? – Nie poddawała się dziewczyna. – Przecież jesteś szczurem.
- Odczep się. Robię to, bo patrzenie na nie sprawia mi przyjemność i tyle.
Wprawdzie nie chciała tego przyznać, ale kotołaczka cieszyła się, że nie jest sama i ma kogoś, z kim mogła porozmawiać. Potrzebowała towarzystwa. Biały szczur może i nie był na szczycie listy osób, z którymi chciałaby przebywać, ale w tej chwili Acila nie miała większego wyboru. W drodze do galerii Abrisa większość z ich rozmów dotyczyłam kobiecych tyłków i skomplikowanego systemu punktacji, jakim posługiwał się Aurum w ich ocenianiu, a także nieustannego wypominania mu przez kotołaczkę jego zwierzęcej natury.
- Dobrze. To teraz ja. Wybiorę sobie kogoś i udowodnię że to wcale nie jest takie trudne i tez potrafię właściwie ocenić. – Zdecydowała Acila.
- Pff… kilka rad i już się uważa za ekspertkę.
- Niech będzie ta. – Kotołaczka wskazała na jedną z kobiet stojących przy straganie. – Dziewięć.
- Że co? Kpina jakaś. Ledwo dwa. Spójrz na te ciosane jak kołek poślady. Można by nimi łupać orzechy. – Śmiał się Aurum.
- No co ty, przecież jej tyłek … - Acili nie dane było skończyć. Niespodziewanie poczuła silną dłoń ciągnącą ją za grzywkę tak, że wzrok dziewczyny zrównał się z złowrogim spojrzeniem Feyli.
- To tym się teraz zajmujesz mała łajzo? – Gniewnie spytała kowalka – Na tym ma polegać twoje wychowanie? Ten stary podstępny i złośliwy łajdak nie tylko jest skończonym oszustem, ale i zboczeńcem deprawującym zwierzęta.
- No nie.. ja wcale… bo widzisz … chodzi o to ….. to tylko taka gra. – Usiłowała się tłumaczyć Acila. – Przecież nie zrobiłam nic złego. I wcale to nie znaczy, że twój tyłek jest jak do miażdżenia orzechów – dodała pospiesznie kotołaczka, a wściekły Aurum aż skakał z złości „Przestań gadać bo jeszcze bardziej nas pogrążasz”. - Irytował się szczur.
- Bardzo śmieszne, chcesz powiedzieć ze sama to wymyśliłaś?
- Ja? Nie. Ale on tylko mówi i mówi o tyłkach, i piersiach, i w ogóle nie chce słuchać, że powinien zachowywać się jak zwierzę – wyjaśniała Acila, nie zdając sobie sprawy że ona i Feyla mają na myśli kogoś zupełnie innego.
- Że co? Stary świntuch. Zamierzałam przywalić mu w łeb tylko za mnie, ale widzę ze będę musiała przeprowadzić bardziej skuteczną terapię. – Zdecydowała kowalka. – Gdzie go znajdę?
- Ale kogo?
- Adriana, do licha!
- Jest w grabarzowni – odpowiedziała Acila, przekręcając podpowiedź, jaką po cichu udzielił jej Aurum. Ze złości szczur zaczął już wyrywać swoje białe futerko. – To znaczy jest tam gdzie robi się trumny. – Dodała kotołaczka, widząc minę kowalki.
- Prowadź zatem. Czas przeprowadzić z nim poważną rozmowę.
- Ale Abris… – chciała protestować dziewczyna, ale silne szarpnięcie Feyli za jej ramie zmusiło ją do ponownego odłożenia planów ratowania ukochanego. „Zaprowadzimy ją do starego mistrza, on będzie wiedział jak pomóc Adrienowi” – Przedstawił swój plan Aurum.
Awatar użytkownika
Adrien
Szukający Snów
Posty: 168
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adrien »

-Poważnie przywaliłeś mi łopatą w głowę? -Adrien już sam nie wiedział czy ma się śmiać czy płakać, bo sytuacja była lekko mówiąc absurdalna. Póki co rozcierał sobie tył głowy zastanawiając się czy to właśnie tak czują się ludzie, którzy mają kaca...
-Wszedłeś bez pukania to ci przywaliłem. Siedź, nie wstawaj, zrobi ci się nie dobrze- ostrzegł białowłosego równie wysoki co on grabarz, jego dawny mistrz. Apollo spokojnie mógł konkurować z Adrienem o to kto wygląda dziwniej, był wysoki, bardzo szczupły i blady, ale w przeciwieństwie do Upadłego miał kruczoczarne przeplatane siwizną, falowane włosy sięgające mu kawałek za ramię. Do szarej, grabarskiej szafy miał doczepioną malutką broszkę z trzema kulkami jarzębiny, ale Adrien lekko zamroczony bólem nie zwrócił na nią uwagi.
-Mówili mi, że dom jest jessst już opuszczony... - Obraz powoli przestawał mu falować przed oczami i mężczyzna powoli podniósł się z miejsca rozglądając się po pomieszczeniu.
Adrien obstawiał, że został przeniesiony do zakładu pogrzebowego- zewsząd otaczały go trumny i obrzydliwy zapach stęchlizny... Lubił go, czuł się jak u siebie, przypomniały mu się dawne czasy gdy był tu na służbie.
-Zestarzałeś się co najmniej o 40 lat, Crevan. Co ci się stało? -Apollo kręcił się po pomieszczeniu przygotowując coś mocniejszego do picia nucąc cos pod nosem.
W rogu pomieszczenia było słychać miauknięcie kota, a właściwie kotołaka. Adrien obrócił się w jego stronę dopiero teraz dostrzegając jego obecność. Nim zdarzył zapytać kto to uzyskał odpowiedź. -To Abris, nie bardzo spodobał się miastowym artystom i omal go nie zabili. Grabarz postawił przed Adrienem alkohol, choć białowłosy nie miał zamiaru go pić.
-kotołak powiadasz... Adrien wysilał się by przyjrzeć się zwierzakowi mając wrażenie, że już gdzieś słyszał to imię.
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

Feyla bez żalu opuściła warownię Grzmota. Pozostawiła za sobą dym, ogień i walczących buntowników. Kowalkę niewiele interesował konflikt pomiędzy zwolennikami i przeciwnikami obecnego tyrana. Najważniejsze że dzięki spotkaniu z tajemniczym krasnoludem jej własna sprawa wkrótce miała się zakończyć. Feyla otrzymała od przyszłego dostawcy próbki materiałów jakie zamówił Nurdin. Wprawdzie jej mistrz zaopatrzył ją w pewną sumę pieniędzy niezbędną do zakupu stosownych minerałów, ale posiadana przez kowalkę suma stanowiła ledwie ułamek tego co zażyczył sobie dostawca z rezydencji grzmota. Feyla nie miała pojęcia ile rzeczywiście warte są kamienie i czy zaistniała różnica jest wynikiem chciwości sprzedającego czy skąpstwa Nurdina. Zapewne oba te czynniki nakładały się tu na siebie. Gorsza dla Feyli sprawa to ta, że sama nie była w stanie stwierdzić czy posiadane przez nią niewielkie kamyki są rzeczywiście tymi których jej mistrz sobie życzył.
Kowalka postanowiła posłużyć się w negocjacjach starą strategia której nauczyła się od rodziców. Zdecydowała się zamówić taka ilość materiałów co do której była pewna że krasnolud nie jest w stanie zapewnić jej od razu. Dzięki temu mogła umówić się na spotkanie w terminie późniejszym zyskując tym samym czas na potwierdzenie wiarygodności otrzymanych próbek i zdobycie ewentualnych funduszy. Słabym punktem tego planu okazał się fakt że krasnolud zażądał sobie udowodnienia iż Feyla jest wiarygodnym klientem i ma potwierdzić że faktycznie ją na takowy zakup stać.
W związku z powyższym Fayla potrzebowała pieniędzy a jedyną znaną jej bogatą osobą był grabarz. Przynajmniej za takiego miała Adriena od chwili gdy on sam zapłacił jej w złocie. Kowalka zamierzała pożyczyć od Adriena złoto, pokazać je krasnoludowi a następnie oddać prawowitemu właścicielowi. Oczywiście wszystko to zaplanowała wykonać zaraz po tym jak już zdzieli grabarza w łeb za wcześniejsze oszustwo.
Nieoczekiwane spotkanie z Acilą dało jej szansę szybkiego odnalezienia grabarza. Kotołaczka wyraźnie niechętnie prowadziła Feylę do celu, ale kowalka nie była w tej chwili w nastroju do dyskusji. Jej bojowy nastrój rozpłynął się jednak gdy tylko ujrzała chatkę starego grabarza.
- O nie, ja tam nie wejdę - Zakomunikowała z trwogą.
- Taki ładny domek. – Oceniła Acila.
- Ładny? Spójrz na niego! Ta chata przeczy wszelkim zasadą logiki. Sto lat temu była ruiną a dziś jest szczątkami ruiny. Nie wiem jaka siła sprawia ze te krzywe ściany wciąż podpierają się wzajemnie, a dach znajduje nad nimi ale wedle praw fizyki wszystko to powinno już dawno stanowić jedno wielkie gruzowisko. – Wytłumaczyła Feyla, która obawiała się wszystkich rzeczy nie mających racjonalnego wyjaśnienia. – Ten dom chwieje się od samego patrzenia na niego, aż starach pomyśleć co zrobiłby tu powiew wiatru.
- Przecież jest światło i ciepło z kominka. – Usiłowała wytłumaczyć kotołaczka dla której warsztat grabarza wydawał się ciepły i przyjemny. – Na pewno ktoś jest w środku.
- Właśnie to mnie niepokoi. Jakim szaleńcem trzeba być by siedzieć na takiej beczce prochu.
-Acila pójdzie i zapyta. – Zdeklarowała się dziewczyna. Feyla pchnęła ją do przodu. Mimo wszystko sama wolała nie ryzykować.
- Tylko pamiętaj jeśli szybko nie wrócisz to sama pomogę tej ruinie stać się tym czym powinna być już dawno. – Zakomunikowała kowalka.
Acila
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 89
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Acila »

- Po co ją tu przyprowadziliśmy? – Spytała Acila gdy tylko upewniła się ze kowalka jej nie słyszy. Od momentu niefortunnego spotkania z Feylą szczurek szeptem podpowiadał jej drogę którą ona z kolei miała wskazywać tamtej. Uczepiony jej karku zwierzak nie raczył wyjaśnić motywów swojego działania, co bardzo niepokoiło kotołaczkę.
- Tłumaczyłem już że stary Apollo ma w mieście wystarczające wpływy by wyciągnąć tego capa Adriena z kłopotów – Odpowiedział Aurum.
- Ale mieliśmy ratować Abrisa?
- Chrzanić Abrisa, musimy pomóc Crevanowi.
- W takim razie ja wracam a ty radź sobie sam. – Zaprotestowała Acila.
- Nie. Czekaj. Dogadamy się. Ja pomagam tobie ratować kotołaka, a ty mi w sprawie tego siwego durnia.
- A kiedy niby zamierzasz zrobić cokolwiek dla malarza?
- Na wszystkie demony. Czy musisz zadawać tyle pytań? – Irytował się Aurum – Jeśli już koniecznie chcesz wiedzieć pomagam ci właśnie teraz. W domu Apolla mieszka król szczurów i on będzie wiedział o wszystkim co donoszą mu szpiedzy. – Acila była gotowa uwierzyć w historyjkę którą na poczekaniu wymyślił biały szczur. Jakkolwiek brzmiała ona niedorzecznie, dawała szansę na uratowanie jej przyszłego ukochanego. Szansę której kotołaczka zamierzała się trzymać.
- Po co wam król? – Spytała jeszcze wywołując szał złości u Auruma. – Wrr… właź tam wreszcie. Później ci opowiem.
Acile niezdecydowanym krokiem podeszła do drzwi. Nie była pewna co takiego zastanie w środku. Król szczurów i do tego stary grabarz. Znacznie starszy od jej grabarza o ile to w ogóle było możliwe. Niepewnie chwyciła za kołatkę przy drzwiach zamierzając oznajmić swoje przybycie gdy Aurum nagle sobie coś przypomniał.
- Czekaj! Stary Apollo jest głuchy jak pień. Nie ma seansu pukać – Wyjaśnił zwierzak. Przekonana w zapewnienia Auruma, Acila chwyciła za klamkę i weszła do środka. Rozejrzała się po wnętrzu domostwa nikogo w nim nie dostrzegając. Zamierzała właśnie wyjaśnić jaki jest cel jej wizyty gdy poczuła uderzenie ciężkim przedmiotem w głowę i nieprzytomna padła na podłogę.
Awatar użytkownika
Adrien
Szukający Snów
Posty: 168
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adrien »

Adrien nie widział momentu gdy Apollo przyrżnął Acili łopatą. Usłyszał tylko głuchy dźwięk upadającego ciała. - Właśnie zabiłeś mi kota... - powiedział Adrien bez żadnych emocji w głosie patrząc na Apollina wielkimi oczami.
-Nie zabiłem tylko ogłuszyłem. I jakiego TWOJEGO kota? Od kiedy ty masz kota? Szczury to wiem, że hodujesz, ale koty? - Marudził Apollo zbierając kotkę z podłogi. - I widać, że też nie umie pukać. - Kotkę położył obok kotołaka. - Nic jej nie będzie, powinna się zaraz obudzić.
-Ta... - Adrien z uwagą obserwował pomieszczenie z nostalgią zauważając, że nic się tu nie zmieniło. A w końcu minęło już tyle lat od kiedy ostatni raz się widzieli. Nie mniej jednak czarnowłosy grabarz był jedyną osobą, której Upadły ufał w stu procentach i nigdy się na nim nie zawiódł.
- Nie ważne. Zjesz ze mną obiad? - Starszy grabarz zdawał się zupełnie nie dziwić fakt faktem, że jego były uczeń wraca do miasta od tak, bez powodu. W rzeczywistości jednak doskonale wiedział co go tu sprowadza i po co tu jest.
-Właściwie to mogę... - mruknął Adrien w odpowiedzi przyglądając się szczupłym dłoniom Apollina. W przeciwieństwie do dłoni Crevana miał bardzo zniszczone, pozdzierane i zaniedbane palce z brudnymi paznokciami. Adrien przy nim wyglądał jakby nigdy w życiu nie ruszył pracy fizycznej.
-Potrzymaj mi. - Mężczyzna rzucił w Upadłego swoją szarą szarfę grabarza i nucąc zabrał się za przygotowanie posiłku.
W szacie było coś, co Adriena nieco zdziwiło. Długi łańcuszek mający na oko dobry metr szerokości z przyczepionymi niewielkimi medalionami. Było ich dziewięć i każdy miał jakieś... sześć centymetrów średnicy. Na owalnej tarczce było wyryte imię i nazwisko oraz dwie daty, śmierci i urodzin. Był tam też pukiel włosów, śmiało można było podejrzewać iż należy do osoby której nazwisko jest na tarcze. Powoli przesuwał je między palcami zastanawiając się czy kogoś z nich mógł znać... Na ostatnim medalionie było napisane:"Adrien Atmos Crevan- 525-?" I pukiel białych włosów zwinietych w coś, co Upadłemu bardzo przypominało kształt ludzkiego płodu i nie mógł się pozbyć tego wrażenia. Zastanawiało go dlaczego jest tu jego nazwisko i co to oznacza.
Sprawa Feyli coraz bardziej działała mu na nerwy, nie mógł od tak wpaść do domu Grzmota i jej stamtąd zabrać. Więc... co tak naprawdę powinien zrobić?
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

Feyla nerwowo przechadzała się wzdłuż chatki grabarza. Nigdy nie należała do osób szczególnie cierpliwych, a jej niepokój dodatkowo potęgował fakt iż zupełnie nie ufała kotołaczce. Dziewczyna zniknęła za drzwiami ledwo kilka chwil temu ale kowalce ten krótki czas dłużył się jakby to były godziny. Była przekonana że Acila wymknie się tylnym wyjściem, śmiejąc się w duchu z jej naiwności. Feyla przeklinała siebie i swój brak odwagi by samej zmierzyć się z mieszkańcami rudery przed którą się znalazła.
- Tylko para i popiół. Czego do cholery się boisz głupia babo. – Przemawiała do siebie – Ten papierowy dach nawet jeśli za chwilę zwali mi się na łeb, to i tak nie wyrządzi żadnej krzywdy. Nie pozwól żeby te chuchro z kocią kitą okazało się odważniejsze od ciebie. – Biorąc głęboki oddech, kowalka ruszyła w kierunku drzwi. Starała się iść pewnie, czując że jeśli na moment się zawaha, to stchórzy i za chwile znów znajdzie się po drugiej stronie ulicy.
Feyla pociągnęła za klamkę. Już wcześniej uznała ze pukanie jest zbędne, gdyż oznaczało konieczność zatrzymania się przed drzwiami, a na coś takiego nie mogła sobie pozwolić. Ledwo znalazła siew środku poczuła uderzenie łopatą w głowę. Cios zadany przez Apolla był co prawda silny, ale daleko mu było do tego by znokautować twardogłową kowalkę.
- To tak witasz gości? – Spytała rozgniewana Feyla, odwracając się i wymierzając potężny cios w szczękę grabarza. Będąc przekonana że ma za sobą Adriena, włożyła w swoje uderzenie całą siłę. Apollo bezwiednie osunął się na ziemię. – A to wszystko, wiesz dobrze za co. – Dodała. Dopiero teraz będąc przekonana iż najtrudniejsze ma już za sobą, Feyla stopniowo zaczęła opanowywać targające nią emocję. Szukała wzrokiem Acili lecz zamiast niej dojrzała siedzącego w wygodnym fotelu Creavana. Natychmiast spojrzała w kierunku powalonego przez siebie mężczyzny. „Stres czy nie trzeba być idiotkę żeby ich z sobą pomylić” pomyślała Feyla. Nie zamierzała jednak przyznawać się do błędu przed Adrienem.
- Co ty sobie myślisz do cholery! – Od razu przeszła do ataku – Żeby nasyłać na mnie tego nieszczęsnego człowieka. Zobacz do czego doprowadziłeś!
Awatar użytkownika
Adrien
Szukający Snów
Posty: 168
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adrien »

Problem wyciągnięcia Feyli z domu Grzmota rozwiązał się sam - kowalka osobiście pojawiła się w drzwiach w dodatku skutecznie nokautując Apollina z pięści zapewne myśląc, że to Adrien. Crevan szybko podniósł się z miejsca i stanął za stołem starając się żeby to wyglądało naturalnie a nie jak tchórzliwa próba ucieczki przed Fey. Miał nadzieję, że prowizoryczna barykada ze stołu utrzyma ją z dala od niego, przynajmniej na chwilę potrzebną na wytłumaczenie się.
-Do czego JA doprowadziłeeem?- zapytał Adrien niewinnie stukając długim paznokciem w brodę udając, że się zastanawia. -A czy to ja kazałem ci przywalić mu w twarz? Nikogo na ciebie nie nasssłałem, nie wrobisz mnie w to. - Był wyjątkowo bezczelny, ale nie zamierzał po raz kolejny pozwolić by kobieta spuściła mu łomot, a dwa-za stołem czuł się w miarę bezpiecznie ciesząc się, że ma na tyle dobry refleks by uchylić się od ciosu jeśli kowalka będzie chciała czymś w niego rzucić. Musiał przyznać, że prowokowanie brunetki było całkiem dobrą zabawą. - Gdybyś chciała wiedzieć, to też zarobiłem szpadlem w łeb... - powiedział już dużo ciszej - jego ten cios powalił...
-W dodatku wczoraj wieczorem gdy cię pocałowałem nie byłaś taka harda jak teraz - zachichotał cicho opierając się plecami o ścianę. Może i był to chwyt poniżej pasa, ale na wojnie tak jak i w miłości- wszelkie chwyty dozwolone. Sam nie miał pojęcia co mu się w niej podobało- była złośliwa, marudna, zdecydowanie nie kobieca, nie wychowana, wredna, urocza...
-Więc z lassski ssswojej sssię ode mnie odczep - fuknął Adrien, zabawnie zdmuchując z oczu grzywkę. Wyglądał teraz jak wielki, biały, obrażony kocur. "Po prostu świetnie. Rządzi mną kobieta a ja zamiast zareagować cieszę się z tego faktu jak głupi. Co jest ze mną do cholery nie tak? Feyla w ciągu jednej doby sprowadziła mnie do poziomu podłogi więcej razy niż inni w całym moim życiu! Robię się przy niej miękki jak kawałek ciasta!"
Acila
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 89
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Acila »

Ocknęła się na wygodnym, miękkim i ciepłym łóżku. Acila uświadomiła sobie że już dawno nie miała okazji wylegiwać się w tak komfortowych warunkach. Przynajmniej w jej ocenie posłanie Apolla za takie uchodziło. Gdyby miała je ocenić Feyla, zapewne wykrzyczałaby coś o starości, stęchliźnie, molach i rozpadającej się konstrukcji, ale kotołaczce w niczym to nie przeszkadzało. Koc i materac były miłe w dotyku, a nadto pachniały w dziwnie znajomy sposób. Acila z radością wtuliła się w posłanie. Dla takich wygód warto było odcierpieć pulsujący ból głowy.
Dziewczyna stopniowo zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu w którym się znajdowała. Dostrzegła siedzącego naprzeciwko siebie szarego kocura, wpatrującego się w nią niczym w obraz. Acila miała świadomość iż koty specjalnie za nią nie przepadają. Zwykle objawiało się to ignorancją, lekceważeniem lub wrogim prychaniem. Kotołaczka słyszała kiedyś iż zwierzęta w ogóle nie pałają miłością do odmieńców, ale w jej przypadku musiało chodzić co coś więcej. Najprawdopodobniej przyczyną wrogiego nastawienia zwierząt do jej osoby był charakter Acili – kota.
O ile w postaci hybrydy Acila była spokojna i delikatna, czasem tchórzliwa, nieco niezdarna, a także skora do czułości, to jako kot emanowała cechami o których nigdy by siebie nie podejrzewała. Kocica Acila była agresywna i zadziorna, bez instynktu samozachowawczego i umiejętności kalkulacji. Nigdy nie przepuszczała okazji do walki bez względu na to czy jej przeciwnikiem był inny kot, pies czy szczur. Walka była jej żywiołem w który rzucała się dla czystej radości, bez względu na to czy miała szansę wyjść z niej zwycięsko. Koty w Fargoth schodziły jej z drogi nie chcąc ryzykować starcia które nie daje im nic poza narażeniem się na rany i kontuzję. Tak jak nie potrafiła kontrolować swojej zwierzęcej formy, tak samo Acila nie miała pojęcia skąd bierze sie ta różnica charakterów jej wcieleń.
Jednak kocur który siedział przy jej łóżku był inny. Nie uciekał. Nie manifestował swojego terytorium. Nie udawał też obojętności, a wręcz przeciwnie otwarcie wyrażał zainteresowanie jej postacią. Acila postanowiła wykorzystać okazję i pokazać zwierzakowi że także ma wobec niego dobre zamiary. Chwyciła kota za grzbiet i przygarnęła do siebie. Piszcząc, tuląc i głaszcząc, usiłowała pokazać zwierzakowi swoje przyjacielskie nastawienie. Niestety kocur słabo odczytywał intencję Acili. Nagle się ocknął jak oblany kubłem zimnej wody. Zaczął się wyrywać, drapać i miałczeć więc kotołaczka musiała wzmocnić uchwyt. Uznała ze zatrzyma przy sobie zwierzaka bez względu na wszystko.
Nie widząc innego wyjścia Abris przeobraził sie w hybrydową formę w objęciach kotołaczki, śmiertelnie przerażając Acilę.
- Aaaaaaa - Zaczęła krzyczeć dziewczyna.
- Co ty u diabła robisz. Puść mnie. - Dopominał się Abris.
- Jeju. Acila przeprasza. Nie wiedziałam - Kotołaczka nie widząc innego wyjścia z kłopotliwej sytuacji zdecydowała się na ucieczkę. Zeskakując z łóżka porwała z sobą koc pozostawiając nagiego Abrisa na widoku publicznym. Teraz to on miał powody by krzyczeć.
- Oddawaj! No weź...
Przejęta sytuacją Acila nie była w stanie racjonalnie myśleć. Szukała schronienia w jedynym jej zdaniem bezpiecznym miejscu, czyli na kolanach Adriena. Początkowo zakryła sie cała chcąc ukryć własny wstyd, jednak po chwili ostrożnie wychyliła głowę z ciekawości wpatrując się w miejsce w którym powinien znajdować sie Abris.
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

Feyla ciągnęła ciało nieprzytomnego Apolla, chcąc ułożyć go w jakimś bardziej stosownym do drzemki miejscu. Oczywiście uważała iż robi to z grzeczności, gdyż absolutnie nie ponosi żadnej winy za to co zaszło. Była wściekła. Adrien ją irytował i to cholernie skutecznie. Przede wszystkim jak zwykle nie zamierzał kiwnąć palcem by pomóc jej w czymkolwiek, a poza tym przez cały czas gadał bez sensu, usiłował wypominać jej chwilę słabości, zaprzeczał sam sobie i sprawiał, że miała nieodpartą ochotę rzucić czymś ciężkim w jego kierunku. Głupi pocałunek. Czy długo jeszcze zamierzał o nim mówić? Adrien aż prosił się o to by dostać w pysk. Niestety nie miała pod ręką nic poza ciałem grabarza, a póki co nie chciała nadto nadwyrężać jego gościnności.
Pozostawała zacisnąć zęby i usiłować dalej robić swoje. Problem w tym że Crevan nie zamierzał się zamknąć, cały czas operując oskarżycielskim tonem. Jakby tego wszystkiego było mało, dołączył do niego chór wrzeszczących kocurów. Oba kotołaki jak na komendę zaczęły wariować. Krzyczeć, gonić się po pomieszczeniu, wpadając przy tym na wszystkie możliwe sprzęty i osoby z Feylą na czele. Winnym ich wygłupów był oczywiście ten który wziął je na wychowanie, a który teraz patrzył tępo nie potrafiąc zapanować nad zaistniałą sytuacją.
- Uspokój do cholery te przeklęte zwierzęta - wrzasnęła Feyla w kierunku Adriena. Rozpędzony Abris wpadł w łapy kowalki w najgorszym dla siebie momencie. Kowalka może i nie zamierzała rzucać grabarzem, ale kotołak to co innego. Chwytając go za ramię cisnęła wątłym ciałem Abrisa w kierunku Adriena. Kotołak wylądował między grabarzem, a siedzącą na jego kolanach Acilą. Para odmieńców na powrót rozpoczęła walkę, zupełnie nie zważając na to iż siłując się miedzy sobą jednocześnie skaczą i drapią Crevana.
- Odsuń się... to moje.... zabieraj łapy... Acila była pierwsza... przestań... - krzyczeli jeden przez drugiego, usiłując się rozdzielić. Skutek ich szamotaniny był taki że Abris, Acila, Adrien i stary koc Apolla tworzyli jedną wielką plątaninę ciał w której ciężko było odróżnić do kogo należą poszczególne fragmenty. Abris drapał na ślepo, kotołaczka usiłująca ugryźć przeciwnika w stopę, wrzasnęła z bólu orientując się iż gryzie sama siebie, a próbujący zapanować nad wszystkim grabarz tylko pogarszał sytuację.
- Para i popiół - skomentowała Feyla. - Wszyscy tu poszaleliście - dodała złośliwie, chociaż widok bezradnego Adriena coraz bardziej jej się podobał. - A może za bardzo rozpieszczasz swoje dzieci? - stwierdziła po chwili nie kryjąc rozbawienia.
Dorian
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Dorian »

Gdy tylko Adrien i wszyscy inni wokół stracili nim jakiekolwiek zainteresowanie, Dorian uznał, że to odpowiedni moment, aby opuścić to miejsce, zanim znów pozwoli się przypadkowo wplątać w jakieś dziwne sytuacje, z których wyjście już niekoniecznie będzie takie proste jak teraz.
Cicho wymykając się z pomieszczenia, szedł pewnym, choć szybkim krokiem w kierunku karczmy, gdzie miał się spotkać ze swoim towarzyszem. Coś mu mówiło, że wkrótce wyruszą w dalszą drogę...

Ciąg dalszy: Dorian
Awatar użytkownika
Adrien
Szukający Snów
Posty: 168
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adrien »

Adrien miał już serdecznie dosyć ich wszystkich. Miał ochotę wstać, rzucić to wszystko i wrócić do swojego cichego, pedantycznie wysprzątanego domu. Z drugiej strony zaś wiedział, że nie może tego zrobić od tak, więc by dać upust emocjom dokuczał Feyli.
-Ależ ja nie mam nad nimi żadnej władzy. -zachichotał cicho wodząc wzrokiem za kotołakami. Zazdrościł im tej wolności, beztroski. Wprawdzie on tez niczym się nie przejmował i zdecydowaną większość otoczenia miał po prostu gdzieś, ale w przeciwieństwie do nich on nie potrafił zmienić się w zwierzę i po prostu zniknąć.
Zapewne dalej dokuczałby dziewczynie, ale Acila i jej towarzysz w pełnym pędzie wpadli na białowłosego boleśnie go wywracając. Crevan bez słowa próbował wyplątać się z kulki łap, pazurków, ogonów i kłów bo wiedział, że krzyki i tak nic nie dadzą. Złapał oba zwierzaki za karki i odciągnął od siebie.
- Gardzę wami! - Krzyknął kotołak szarpiąc się na wszystkie strony. -Nikt w tym kraju nie rozumie artysty!
- Pogarda to przywilej ludzi światłych i rozumnych, kotku... W innym przypadku jessst to przejaw gówniarssskiej ciemnoty. Jasssne? -Adrien puścił kota na ziemię. -Z resztą.... tak sssię odwdzięczasz Apollinowi za ratuneeek...?
- Acila zawiodłem sssię na tobie. -Powiedział Adrien ze smutkiem w głosie. Wiedział, że to zadziała o wiele lepiej niż krzyk. Odstawił kotkę obok siebie.
-Dobra, dosyć tego! - Apollo zdążył już dojść do siebie i nie bardzo podobał mu się bałagan spowodowany przez zwierzaki. -Wytłumaczy mi ktoś co tu się dzieje?
Crevan bez słowa wziął z kominka butelkę i kielich. Wlał przezroczystą zawartość do środka i podał ją drugiemu grabarzowi. -Wypij sssobie bo na trzeźwo mi nie uwierzysz... - Zachichotał cicho mężczyzna. Dopiero teraz zorientował się, że wciąż ma w rękach wisiorki z datami urodzin i kępkami włosów. Uznał jednak, że zapyta o to później.
-Feylo mówisz ty czy jaaa?.-Zapytał Adrien z przesłodzonym uśmiechem. Nie dane mu jednak było dokończyć, gdyż pierścień na okaleczonym palcu zapiekł go żywym ogniem tak, że grabarz aż syknął z bólu natychmiast go ściągając. Anioł... Oczy zwężyły mu się w wąskie szparki a on uśmiechnął się triumfalnie. Był wilkiem, a anioły królikami...
Drzwi otworzyły się i do środka wszedł wysoki, blondwłosy Anioł, na około nie mógł mieć więcej niż dwadzieścia lat. -Panie Apollo? Nic się panu nie stało? Słyszałem hałas i przyszedłem sprawdzić czy nic się nie stało.
Adrien czuł, że od środka cos się w nim gotuje. Nienawidził tej rasy z całego serca i najchętniej już teraz by wstał i brutalnie go zamordował. Musiał jednak przynajmniej utrzymywać pozory, że w żaden sposób nie obchodzi go blondwłosy towarzysz.
Awatar użytkownika
Aenir
Zbłąkana Dusza
Posty: 3
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aenir »

Któż by pomyślał, że i w lasach Mauratowskich nie polubią elfiego zbója, napadającego na każdą karawanę? Jakiś miejscowy krzykacz zwołał grupę chłopów i skutecznie przepędzili niechcianego gościa. Cóż, tylko stracili wyśmienitego najemnika. Kiedy którąś z wiosek zaatakuje kolejny bagienny stwór to dopiero za nim zatęsknią. Nic to, Fargoth ponoć też dobre miejsce do zarobku. Zauważył, że lasy były nieco ciemniejsze i mroczniejsze w tych stronach, ale póki nie przyszło mu "polować" w Mrocznej Dolinie nie mógł narzekać. Szedł wyprostowany, stawiając ostrożnie każdy krok, chociaż to i tak nie miało najmniejszego sensu, gdyż Asura, wesoło biegnąc za nim, robiła tyle hałasu pośród liści, że pewnie wszyscy już ich usłyszeli.
- Mogłabyś chociaż starać się kicać ciszej - powiedział zrezygnowany Aenir.
- Cicho? Po co cicho? Jesteśmy w lesie. Daj się wyszaleć. Umieram z głodu, ty też? - króliczka zawsze była nad wyraz pobudzona w nowych miejscach i raczej nie przejmowała się prośbą elfa.
- Głodny, oczywiście. Może na obiad zjem gulasz z królika? - ta drwina chyba podziałała na mała towarzyszkę, bo zwolniła nieco i nawet kicała ciszej. - Tak lepiej.

Wokół same drzewa i jeszcze więcej drzew. Ale czego można było się spodziewać po lesie?
- Asura, kiedy biegałaś jak głupia po okolicy nie trafiłaś na jakieś ciekawe miejsce?
- Miejsce? Ciekawe?..Aaa..tak tak tak. Zapomniałam. Domek. Chatka. Pusta, można się przespać.
- Nareszcie jakiś z ciebie pożytek. Prowadź - Aenir ruszył za króliczką, która chyba nieco się na właściciela obraziła. Mimo to posłusznie prowadziła go do wspomnianej zabudowy. Niestety jej uszu dobiegł niepokojący hałas, który rósł w siłę, gdy zbliżali się do celu. Aenir mnie na prawdę zje - pomyślała. Przykucnął na wzniesieniu, gdzie słychać było dokładnie wrzaski i piski.
- Pusta, tak? Czasami mam wrażenie, że pusta jest twoja czaszka, futrzaku - fuknął na królika.
- Wcześniej była pusta,teraz jest pełna. To moja wina, że ktoś przyszedł do jedynej chaty w okolicy?
- Ktoś? Tam się chyba rozgrywa jakaś wojna. Albo gorzej.
- Przecież możesz spać na drzewie? Zawsze tak spałeś...
- A ciebie użyję jako poduszki.
- Fuuj...Obślinisz mnie tylko. To może ja zejdę i zobaczę kto tam jest? - Asura, kiedy chciała, potrafiła poruszać się bardzo cicho, wręcz bezszelestnie.
- Dobra. Ale jak cię złapią to na mnie nie licz - oboje wiedzieli, że tak tylko mówi. Prawda jest taka, że gdyby króliczce coś się działo, elf gotów byłby wymordować cały świat, byle by jej tylko pomóc.
- Pokrzepiające słowa. Zaraz wracam - i wesoło zeskoczyła z pagórka.
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

Feyla z niedowierzaniem przyglądała się jak grabarz opanowuje chaos wywołany przez parę kotołaków. Dwa krótkie zdania wypowiedziane ostrym tonem wywołały piorunujące wrażenie. Udzielona reprymenda niemal natychmiast przywołała parę odmieńców do porządku. Abris uciekł chowając się gdzieś po kącie, natomiast Acila potulnie usiadła obok Adriena ocierając się o jego ramię. Najwyraźniej w ten sposób usiłowała dać do zrozumienia że przeprasza i od tej pory będzie zachowywała się już poprawnie.
- Jak ty u licha to robisz? – Spytała kowalka – Ja prędzej zapuściłabym włosy na plechach niż wymusiła posłuch na tej małej żmii. – Wyglądało na to że wszyscy w tym przeklętym domu postawili sobie za punkt honoru zirytować Feylę. Czy oni naprawdę chcieli się przekonać jak eksploduje piec kowalski?
- Przyznam że szybko pan dochodzi do pełni sił. – Kowalka zwróciła się do Apolla. Nie czuła potrzeby przepraszania go za wcześniejszy wypadek. W końcu to ona została zaatakowana pierwsza. Tylko się broniła, a poza tym i tak winę za wszystko ponosił Adrien. – Nie mam teraz specjalnie zbyt wiele czasu więc wytłumaczę nas szybko. Jesteśmy tu wszyscy dlatego iż jeszcze do niedawna stanowiliśmy jedną drużynę działającą w wspólnym celu, ale niektórzy z nas, a celowo nie pokażę kto, uznali że są mądrzejsi od całej reszty i najlepiej wyjdą na wszystkim jeśli zaczną działaś na własną rękę. Wobec powyższego mam niezwykłą satysfakcje by oznajmić temu wyłamańcowi że doskonale poradziłam sobie bez jego pomocy, a zlecona nam misja została wykonana. A ty tu czego? – Pojawienie się młodzieńca zakłóciło monolog Feyli. – Jak na opuszczoną chatę robi się tu wyjątkowo ciasno. Proszę się nie martwić nikomu tu nic się nie stało. Jeszcze. Wracając do mojej wcześniejszej wypowiedzi, zamierzam jeszcze dodać …
- Wyłaź Crevan, padlino ty jedna! – Dało się słyszeć głosy na zewnątrz. – Myślisz ze pozbędziesz się mnie nasyłając na moją warownię tą przeklętą intrygantkę?! – Kowalka potrzebowała chwilę by zrozumieć kto taki znów zakłóca jej przedstawienie. Ludzie wierni Grzmotowi stłumili bunt i teraz przyszli się mścić. - Odzyskałem co moje, a teraz przyszła pora zapłaty!
- Chciałabym dodać iż trochę namieszałam będąc w gościnie u tego jegomościa. – Feyla wyjrzała przez okno. Ludzi Grzmota nie było więcej niż dwudziestu. A ich tutaj. Licząc koty, sześciu zdolnych do walki. Tylko trzeba by ich odpowiednio uzbroić. – Masz tu Waćpan jakąś broń poza łopatą, pogrzebaczem do pieca i świecznikami?
Zablokowany

Wróć do „Fargoth”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości