FargothRóża bez kolców.

Miasto położone na granicy Równiny Drivii i Wschodnich Pustkowi, jedno z głównych miast środkowej Alarani, położone na szlaku handlowym, prowadzącym przez Opuszczone Królestwo aż do Wybrzeża Cienia.
Awatar użytkownika
Adrien
Szukający Snów
Posty: 168
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adrien »

-Poważnie przywaliłeś mi łopatą w głowę? -Adrien już sam nie wiedział czy ma się śmiać czy płakać, bo sytuacja była lekko mówiąc absurdalna. Póki co rozcierał sobie tył głowy zastanawiając się czy to właśnie tak czują się ludzie, którzy mają kaca...
-Wszedłeś bez pukania to ci przywaliłem. Siedź, nie wstawaj, zrobi ci się nie dobrze- ostrzegł białowłosego równie wysoki co on grabarz, jego dawny mistrz. Apollo spokojnie mógł konkurować z Adrienem o to kto wygląda dziwniej, był wysoki, bardzo szczupły i blady, ale w przeciwieństwie do Upadłego miał kruczoczarne przeplatane siwizną, falowane włosy sięgające mu kawałek za ramię. Do szarej, grabarskiej szafy miał doczepioną malutką broszkę z trzema kulkami jarzębiny, ale Adrien lekko zamroczony bólem nie zwrócił na nią uwagi.
-Mówili mi, że dom jest jessst już opuszczony... - Obraz powoli przestawał mu falować przed oczami i mężczyzna powoli podniósł się z miejsca rozglądając się po pomieszczeniu.
Adrien obstawiał, że został przeniesiony do zakładu pogrzebowego- zewsząd otaczały go trumny i obrzydliwy zapach stęchlizny... Lubił go, czuł się jak u siebie, przypomniały mu się dawne czasy gdy był tu na służbie.
-Zestarzałeś się co najmniej o 40 lat, Crevan. Co ci się stało? -Apollo kręcił się po pomieszczeniu przygotowując coś mocniejszego do picia nucąc cos pod nosem.
W rogu pomieszczenia było słychać miauknięcie kota, a właściwie kotołaka. Adrien obrócił się w jego stronę dopiero teraz dostrzegając jego obecność. Nim zdarzył zapytać kto to uzyskał odpowiedź. -To Abris, nie bardzo spodobał się miastowym artystom i omal go nie zabili. Grabarz postawił przed Adrienem alkohol, choć białowłosy nie miał zamiaru go pić.
-kotołak powiadasz... Adrien wysilał się by przyjrzeć się zwierzakowi mając wrażenie, że już gdzieś słyszał to imię.
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

Feyla bez żalu opuściła warownię Grzmota. Pozostawiła za sobą dym, ogień i walczących buntowników. Kowalkę niewiele interesował konflikt pomiędzy zwolennikami i przeciwnikami obecnego tyrana. Najważniejsze że dzięki spotkaniu z tajemniczym krasnoludem jej własna sprawa wkrótce miała się zakończyć. Feyla otrzymała od przyszłego dostawcy próbki materiałów jakie zamówił Nurdin. Wprawdzie jej mistrz zaopatrzył ją w pewną sumę pieniędzy niezbędną do zakupu stosownych minerałów, ale posiadana przez kowalkę suma stanowiła ledwie ułamek tego co zażyczył sobie dostawca z rezydencji grzmota. Feyla nie miała pojęcia ile rzeczywiście warte są kamienie i czy zaistniała różnica jest wynikiem chciwości sprzedającego czy skąpstwa Nurdina. Zapewne oba te czynniki nakładały się tu na siebie. Gorsza dla Feyli sprawa to ta, że sama nie była w stanie stwierdzić czy posiadane przez nią niewielkie kamyki są rzeczywiście tymi których jej mistrz sobie życzył.
Kowalka postanowiła posłużyć się w negocjacjach starą strategia której nauczyła się od rodziców. Zdecydowała się zamówić taka ilość materiałów co do której była pewna że krasnolud nie jest w stanie zapewnić jej od razu. Dzięki temu mogła umówić się na spotkanie w terminie późniejszym zyskując tym samym czas na potwierdzenie wiarygodności otrzymanych próbek i zdobycie ewentualnych funduszy. Słabym punktem tego planu okazał się fakt że krasnolud zażądał sobie udowodnienia iż Feyla jest wiarygodnym klientem i ma potwierdzić że faktycznie ją na takowy zakup stać.
W związku z powyższym Fayla potrzebowała pieniędzy a jedyną znaną jej bogatą osobą był grabarz. Przynajmniej za takiego miała Adriena od chwili gdy on sam zapłacił jej w złocie. Kowalka zamierzała pożyczyć od Adriena złoto, pokazać je krasnoludowi a następnie oddać prawowitemu właścicielowi. Oczywiście wszystko to zaplanowała wykonać zaraz po tym jak już zdzieli grabarza w łeb za wcześniejsze oszustwo.
Nieoczekiwane spotkanie z Acilą dało jej szansę szybkiego odnalezienia grabarza. Kotołaczka wyraźnie niechętnie prowadziła Feylę do celu, ale kowalka nie była w tej chwili w nastroju do dyskusji. Jej bojowy nastrój rozpłynął się jednak gdy tylko ujrzała chatkę starego grabarza.
- O nie, ja tam nie wejdę - Zakomunikowała z trwogą.
- Taki ładny domek. – Oceniła Acila.
- Ładny? Spójrz na niego! Ta chata przeczy wszelkim zasadą logiki. Sto lat temu była ruiną a dziś jest szczątkami ruiny. Nie wiem jaka siła sprawia ze te krzywe ściany wciąż podpierają się wzajemnie, a dach znajduje nad nimi ale wedle praw fizyki wszystko to powinno już dawno stanowić jedno wielkie gruzowisko. – Wytłumaczyła Feyla, która obawiała się wszystkich rzeczy nie mających racjonalnego wyjaśnienia. – Ten dom chwieje się od samego patrzenia na niego, aż starach pomyśleć co zrobiłby tu powiew wiatru.
- Przecież jest światło i ciepło z kominka. – Usiłowała wytłumaczyć kotołaczka dla której warsztat grabarza wydawał się ciepły i przyjemny. – Na pewno ktoś jest w środku.
- Właśnie to mnie niepokoi. Jakim szaleńcem trzeba być by siedzieć na takiej beczce prochu.
-Acila pójdzie i zapyta. – Zdeklarowała się dziewczyna. Feyla pchnęła ją do przodu. Mimo wszystko sama wolała nie ryzykować.
- Tylko pamiętaj jeśli szybko nie wrócisz to sama pomogę tej ruinie stać się tym czym powinna być już dawno. – Zakomunikowała kowalka.
Acila
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 89
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Acila »

- Po co ją tu przyprowadziliśmy? – Spytała Acila gdy tylko upewniła się ze kowalka jej nie słyszy. Od momentu niefortunnego spotkania z Feylą szczurek szeptem podpowiadał jej drogę którą ona z kolei miała wskazywać tamtej. Uczepiony jej karku zwierzak nie raczył wyjaśnić motywów swojego działania, co bardzo niepokoiło kotołaczkę.
- Tłumaczyłem już że stary Apollo ma w mieście wystarczające wpływy by wyciągnąć tego capa Adriena z kłopotów – Odpowiedział Aurum.
- Ale mieliśmy ratować Abrisa?
- Chrzanić Abrisa, musimy pomóc Crevanowi.
- W takim razie ja wracam a ty radź sobie sam. – Zaprotestowała Acila.
- Nie. Czekaj. Dogadamy się. Ja pomagam tobie ratować kotołaka, a ty mi w sprawie tego siwego durnia.
- A kiedy niby zamierzasz zrobić cokolwiek dla malarza?
- Na wszystkie demony. Czy musisz zadawać tyle pytań? – Irytował się Aurum – Jeśli już koniecznie chcesz wiedzieć pomagam ci właśnie teraz. W domu Apolla mieszka król szczurów i on będzie wiedział o wszystkim co donoszą mu szpiedzy. – Acila była gotowa uwierzyć w historyjkę którą na poczekaniu wymyślił biały szczur. Jakkolwiek brzmiała ona niedorzecznie, dawała szansę na uratowanie jej przyszłego ukochanego. Szansę której kotołaczka zamierzała się trzymać.
- Po co wam król? – Spytała jeszcze wywołując szał złości u Auruma. – Wrr… właź tam wreszcie. Później ci opowiem.
Acile niezdecydowanym krokiem podeszła do drzwi. Nie była pewna co takiego zastanie w środku. Król szczurów i do tego stary grabarz. Znacznie starszy od jej grabarza o ile to w ogóle było możliwe. Niepewnie chwyciła za kołatkę przy drzwiach zamierzając oznajmić swoje przybycie gdy Aurum nagle sobie coś przypomniał.
- Czekaj! Stary Apollo jest głuchy jak pień. Nie ma seansu pukać – Wyjaśnił zwierzak. Przekonana w zapewnienia Auruma, Acila chwyciła za klamkę i weszła do środka. Rozejrzała się po wnętrzu domostwa nikogo w nim nie dostrzegając. Zamierzała właśnie wyjaśnić jaki jest cel jej wizyty gdy poczuła uderzenie ciężkim przedmiotem w głowę i nieprzytomna padła na podłogę.
Awatar użytkownika
Adrien
Szukający Snów
Posty: 168
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adrien »

Adrien nie widział momentu gdy Apollo przyrżnął Acili łopatą. Usłyszał tylko głuchy dźwięk upadającego ciała. - Właśnie zabiłeś mi kota... - powiedział Adrien bez żadnych emocji w głosie patrząc na Apollina wielkimi oczami.
-Nie zabiłem tylko ogłuszyłem. I jakiego TWOJEGO kota? Od kiedy ty masz kota? Szczury to wiem, że hodujesz, ale koty? - Marudził Apollo zbierając kotkę z podłogi. - I widać, że też nie umie pukać. - Kotkę położył obok kotołaka. - Nic jej nie będzie, powinna się zaraz obudzić.
-Ta... - Adrien z uwagą obserwował pomieszczenie z nostalgią zauważając, że nic się tu nie zmieniło. A w końcu minęło już tyle lat od kiedy ostatni raz się widzieli. Nie mniej jednak czarnowłosy grabarz był jedyną osobą, której Upadły ufał w stu procentach i nigdy się na nim nie zawiódł.
- Nie ważne. Zjesz ze mną obiad? - Starszy grabarz zdawał się zupełnie nie dziwić fakt faktem, że jego były uczeń wraca do miasta od tak, bez powodu. W rzeczywistości jednak doskonale wiedział co go tu sprowadza i po co tu jest.
-Właściwie to mogę... - mruknął Adrien w odpowiedzi przyglądając się szczupłym dłoniom Apollina. W przeciwieństwie do dłoni Crevana miał bardzo zniszczone, pozdzierane i zaniedbane palce z brudnymi paznokciami. Adrien przy nim wyglądał jakby nigdy w życiu nie ruszył pracy fizycznej.
-Potrzymaj mi. - Mężczyzna rzucił w Upadłego swoją szarą szarfę grabarza i nucąc zabrał się za przygotowanie posiłku.
W szacie było coś, co Adriena nieco zdziwiło. Długi łańcuszek mający na oko dobry metr szerokości z przyczepionymi niewielkimi medalionami. Było ich dziewięć i każdy miał jakieś... sześć centymetrów średnicy. Na owalnej tarczce było wyryte imię i nazwisko oraz dwie daty, śmierci i urodzin. Był tam też pukiel włosów, śmiało można było podejrzewać iż należy do osoby której nazwisko jest na tarcze. Powoli przesuwał je między palcami zastanawiając się czy kogoś z nich mógł znać... Na ostatnim medalionie było napisane:"Adrien Atmos Crevan- 525-?" I pukiel białych włosów zwinietych w coś, co Upadłemu bardzo przypominało kształt ludzkiego płodu i nie mógł się pozbyć tego wrażenia. Zastanawiało go dlaczego jest tu jego nazwisko i co to oznacza.
Sprawa Feyli coraz bardziej działała mu na nerwy, nie mógł od tak wpaść do domu Grzmota i jej stamtąd zabrać. Więc... co tak naprawdę powinien zrobić?
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

Feyla nerwowo przechadzała się wzdłuż chatki grabarza. Nigdy nie należała do osób szczególnie cierpliwych, a jej niepokój dodatkowo potęgował fakt iż zupełnie nie ufała kotołaczce. Dziewczyna zniknęła za drzwiami ledwo kilka chwil temu ale kowalce ten krótki czas dłużył się jakby to były godziny. Była przekonana że Acila wymknie się tylnym wyjściem, śmiejąc się w duchu z jej naiwności. Feyla przeklinała siebie i swój brak odwagi by samej zmierzyć się z mieszkańcami rudery przed którą się znalazła.
- Tylko para i popiół. Czego do cholery się boisz głupia babo. – Przemawiała do siebie – Ten papierowy dach nawet jeśli za chwilę zwali mi się na łeb, to i tak nie wyrządzi żadnej krzywdy. Nie pozwól żeby te chuchro z kocią kitą okazało się odważniejsze od ciebie. – Biorąc głęboki oddech, kowalka ruszyła w kierunku drzwi. Starała się iść pewnie, czując że jeśli na moment się zawaha, to stchórzy i za chwile znów znajdzie się po drugiej stronie ulicy.
Feyla pociągnęła za klamkę. Już wcześniej uznała ze pukanie jest zbędne, gdyż oznaczało konieczność zatrzymania się przed drzwiami, a na coś takiego nie mogła sobie pozwolić. Ledwo znalazła siew środku poczuła uderzenie łopatą w głowę. Cios zadany przez Apolla był co prawda silny, ale daleko mu było do tego by znokautować twardogłową kowalkę.
- To tak witasz gości? – Spytała rozgniewana Feyla, odwracając się i wymierzając potężny cios w szczękę grabarza. Będąc przekonana że ma za sobą Adriena, włożyła w swoje uderzenie całą siłę. Apollo bezwiednie osunął się na ziemię. – A to wszystko, wiesz dobrze za co. – Dodała. Dopiero teraz będąc przekonana iż najtrudniejsze ma już za sobą, Feyla stopniowo zaczęła opanowywać targające nią emocję. Szukała wzrokiem Acili lecz zamiast niej dojrzała siedzącego w wygodnym fotelu Creavana. Natychmiast spojrzała w kierunku powalonego przez siebie mężczyzny. „Stres czy nie trzeba być idiotkę żeby ich z sobą pomylić” pomyślała Feyla. Nie zamierzała jednak przyznawać się do błędu przed Adrienem.
- Co ty sobie myślisz do cholery! – Od razu przeszła do ataku – Żeby nasyłać na mnie tego nieszczęsnego człowieka. Zobacz do czego doprowadziłeś!
Awatar użytkownika
Adrien
Szukający Snów
Posty: 168
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adrien »

Problem wyciągnięcia Feyli z domu Grzmota rozwiązał się sam - kowalka osobiście pojawiła się w drzwiach w dodatku skutecznie nokautując Apollina z pięści zapewne myśląc, że to Adrien. Crevan szybko podniósł się z miejsca i stanął za stołem starając się żeby to wyglądało naturalnie a nie jak tchórzliwa próba ucieczki przed Fey. Miał nadzieję, że prowizoryczna barykada ze stołu utrzyma ją z dala od niego, przynajmniej na chwilę potrzebną na wytłumaczenie się.
-Do czego JA doprowadziłeeem?- zapytał Adrien niewinnie stukając długim paznokciem w brodę udając, że się zastanawia. -A czy to ja kazałem ci przywalić mu w twarz? Nikogo na ciebie nie nasssłałem, nie wrobisz mnie w to. - Był wyjątkowo bezczelny, ale nie zamierzał po raz kolejny pozwolić by kobieta spuściła mu łomot, a dwa-za stołem czuł się w miarę bezpiecznie ciesząc się, że ma na tyle dobry refleks by uchylić się od ciosu jeśli kowalka będzie chciała czymś w niego rzucić. Musiał przyznać, że prowokowanie brunetki było całkiem dobrą zabawą. - Gdybyś chciała wiedzieć, to też zarobiłem szpadlem w łeb... - powiedział już dużo ciszej - jego ten cios powalił...
-W dodatku wczoraj wieczorem gdy cię pocałowałem nie byłaś taka harda jak teraz - zachichotał cicho opierając się plecami o ścianę. Może i był to chwyt poniżej pasa, ale na wojnie tak jak i w miłości- wszelkie chwyty dozwolone. Sam nie miał pojęcia co mu się w niej podobało- była złośliwa, marudna, zdecydowanie nie kobieca, nie wychowana, wredna, urocza...
-Więc z lassski ssswojej sssię ode mnie odczep - fuknął Adrien, zabawnie zdmuchując z oczu grzywkę. Wyglądał teraz jak wielki, biały, obrażony kocur. "Po prostu świetnie. Rządzi mną kobieta a ja zamiast zareagować cieszę się z tego faktu jak głupi. Co jest ze mną do cholery nie tak? Feyla w ciągu jednej doby sprowadziła mnie do poziomu podłogi więcej razy niż inni w całym moim życiu! Robię się przy niej miękki jak kawałek ciasta!"
Acila
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 89
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Acila »

Ocknęła się na wygodnym, miękkim i ciepłym łóżku. Acila uświadomiła sobie że już dawno nie miała okazji wylegiwać się w tak komfortowych warunkach. Przynajmniej w jej ocenie posłanie Apolla za takie uchodziło. Gdyby miała je ocenić Feyla, zapewne wykrzyczałaby coś o starości, stęchliźnie, molach i rozpadającej się konstrukcji, ale kotołaczce w niczym to nie przeszkadzało. Koc i materac były miłe w dotyku, a nadto pachniały w dziwnie znajomy sposób. Acila z radością wtuliła się w posłanie. Dla takich wygód warto było odcierpieć pulsujący ból głowy.
Dziewczyna stopniowo zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu w którym się znajdowała. Dostrzegła siedzącego naprzeciwko siebie szarego kocura, wpatrującego się w nią niczym w obraz. Acila miała świadomość iż koty specjalnie za nią nie przepadają. Zwykle objawiało się to ignorancją, lekceważeniem lub wrogim prychaniem. Kotołaczka słyszała kiedyś iż zwierzęta w ogóle nie pałają miłością do odmieńców, ale w jej przypadku musiało chodzić co coś więcej. Najprawdopodobniej przyczyną wrogiego nastawienia zwierząt do jej osoby był charakter Acili – kota.
O ile w postaci hybrydy Acila była spokojna i delikatna, czasem tchórzliwa, nieco niezdarna, a także skora do czułości, to jako kot emanowała cechami o których nigdy by siebie nie podejrzewała. Kocica Acila była agresywna i zadziorna, bez instynktu samozachowawczego i umiejętności kalkulacji. Nigdy nie przepuszczała okazji do walki bez względu na to czy jej przeciwnikiem był inny kot, pies czy szczur. Walka była jej żywiołem w który rzucała się dla czystej radości, bez względu na to czy miała szansę wyjść z niej zwycięsko. Koty w Fargoth schodziły jej z drogi nie chcąc ryzykować starcia które nie daje im nic poza narażeniem się na rany i kontuzję. Tak jak nie potrafiła kontrolować swojej zwierzęcej formy, tak samo Acila nie miała pojęcia skąd bierze sie ta różnica charakterów jej wcieleń.
Jednak kocur który siedział przy jej łóżku był inny. Nie uciekał. Nie manifestował swojego terytorium. Nie udawał też obojętności, a wręcz przeciwnie otwarcie wyrażał zainteresowanie jej postacią. Acila postanowiła wykorzystać okazję i pokazać zwierzakowi że także ma wobec niego dobre zamiary. Chwyciła kota za grzbiet i przygarnęła do siebie. Piszcząc, tuląc i głaszcząc, usiłowała pokazać zwierzakowi swoje przyjacielskie nastawienie. Niestety kocur słabo odczytywał intencję Acili. Nagle się ocknął jak oblany kubłem zimnej wody. Zaczął się wyrywać, drapać i miałczeć więc kotołaczka musiała wzmocnić uchwyt. Uznała ze zatrzyma przy sobie zwierzaka bez względu na wszystko.
Nie widząc innego wyjścia Abris przeobraził sie w hybrydową formę w objęciach kotołaczki, śmiertelnie przerażając Acilę.
- Aaaaaaa - Zaczęła krzyczeć dziewczyna.
- Co ty u diabła robisz. Puść mnie. - Dopominał się Abris.
- Jeju. Acila przeprasza. Nie wiedziałam - Kotołaczka nie widząc innego wyjścia z kłopotliwej sytuacji zdecydowała się na ucieczkę. Zeskakując z łóżka porwała z sobą koc pozostawiając nagiego Abrisa na widoku publicznym. Teraz to on miał powody by krzyczeć.
- Oddawaj! No weź...
Przejęta sytuacją Acila nie była w stanie racjonalnie myśleć. Szukała schronienia w jedynym jej zdaniem bezpiecznym miejscu, czyli na kolanach Adriena. Początkowo zakryła sie cała chcąc ukryć własny wstyd, jednak po chwili ostrożnie wychyliła głowę z ciekawości wpatrując się w miejsce w którym powinien znajdować sie Abris.
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

Feyla ciągnęła ciało nieprzytomnego Apolla, chcąc ułożyć go w jakimś bardziej stosownym do drzemki miejscu. Oczywiście uważała iż robi to z grzeczności, gdyż absolutnie nie ponosi żadnej winy za to co zaszło. Była wściekła. Adrien ją irytował i to cholernie skutecznie. Przede wszystkim jak zwykle nie zamierzał kiwnąć palcem by pomóc jej w czymkolwiek, a poza tym przez cały czas gadał bez sensu, usiłował wypominać jej chwilę słabości, zaprzeczał sam sobie i sprawiał, że miała nieodpartą ochotę rzucić czymś ciężkim w jego kierunku. Głupi pocałunek. Czy długo jeszcze zamierzał o nim mówić? Adrien aż prosił się o to by dostać w pysk. Niestety nie miała pod ręką nic poza ciałem grabarza, a póki co nie chciała nadto nadwyrężać jego gościnności.
Pozostawała zacisnąć zęby i usiłować dalej robić swoje. Problem w tym że Crevan nie zamierzał się zamknąć, cały czas operując oskarżycielskim tonem. Jakby tego wszystkiego było mało, dołączył do niego chór wrzeszczących kocurów. Oba kotołaki jak na komendę zaczęły wariować. Krzyczeć, gonić się po pomieszczeniu, wpadając przy tym na wszystkie możliwe sprzęty i osoby z Feylą na czele. Winnym ich wygłupów był oczywiście ten który wziął je na wychowanie, a który teraz patrzył tępo nie potrafiąc zapanować nad zaistniałą sytuacją.
- Uspokój do cholery te przeklęte zwierzęta - wrzasnęła Feyla w kierunku Adriena. Rozpędzony Abris wpadł w łapy kowalki w najgorszym dla siebie momencie. Kowalka może i nie zamierzała rzucać grabarzem, ale kotołak to co innego. Chwytając go za ramię cisnęła wątłym ciałem Abrisa w kierunku Adriena. Kotołak wylądował między grabarzem, a siedzącą na jego kolanach Acilą. Para odmieńców na powrót rozpoczęła walkę, zupełnie nie zważając na to iż siłując się miedzy sobą jednocześnie skaczą i drapią Crevana.
- Odsuń się... to moje.... zabieraj łapy... Acila była pierwsza... przestań... - krzyczeli jeden przez drugiego, usiłując się rozdzielić. Skutek ich szamotaniny był taki że Abris, Acila, Adrien i stary koc Apolla tworzyli jedną wielką plątaninę ciał w której ciężko było odróżnić do kogo należą poszczególne fragmenty. Abris drapał na ślepo, kotołaczka usiłująca ugryźć przeciwnika w stopę, wrzasnęła z bólu orientując się iż gryzie sama siebie, a próbujący zapanować nad wszystkim grabarz tylko pogarszał sytuację.
- Para i popiół - skomentowała Feyla. - Wszyscy tu poszaleliście - dodała złośliwie, chociaż widok bezradnego Adriena coraz bardziej jej się podobał. - A może za bardzo rozpieszczasz swoje dzieci? - stwierdziła po chwili nie kryjąc rozbawienia.
Dorian
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Dorian »

Gdy tylko Adrien i wszyscy inni wokół stracili nim jakiekolwiek zainteresowanie, Dorian uznał, że to odpowiedni moment, aby opuścić to miejsce, zanim znów pozwoli się przypadkowo wplątać w jakieś dziwne sytuacje, z których wyjście już niekoniecznie będzie takie proste jak teraz.
Cicho wymykając się z pomieszczenia, szedł pewnym, choć szybkim krokiem w kierunku karczmy, gdzie miał się spotkać ze swoim towarzyszem. Coś mu mówiło, że wkrótce wyruszą w dalszą drogę...

Ciąg dalszy: Dorian
Awatar użytkownika
Adrien
Szukający Snów
Posty: 168
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adrien »

Adrien miał już serdecznie dosyć ich wszystkich. Miał ochotę wstać, rzucić to wszystko i wrócić do swojego cichego, pedantycznie wysprzątanego domu. Z drugiej strony zaś wiedział, że nie może tego zrobić od tak, więc by dać upust emocjom dokuczał Feyli.
-Ależ ja nie mam nad nimi żadnej władzy. -zachichotał cicho wodząc wzrokiem za kotołakami. Zazdrościł im tej wolności, beztroski. Wprawdzie on tez niczym się nie przejmował i zdecydowaną większość otoczenia miał po prostu gdzieś, ale w przeciwieństwie do nich on nie potrafił zmienić się w zwierzę i po prostu zniknąć.
Zapewne dalej dokuczałby dziewczynie, ale Acila i jej towarzysz w pełnym pędzie wpadli na białowłosego boleśnie go wywracając. Crevan bez słowa próbował wyplątać się z kulki łap, pazurków, ogonów i kłów bo wiedział, że krzyki i tak nic nie dadzą. Złapał oba zwierzaki za karki i odciągnął od siebie.
- Gardzę wami! - Krzyknął kotołak szarpiąc się na wszystkie strony. -Nikt w tym kraju nie rozumie artysty!
- Pogarda to przywilej ludzi światłych i rozumnych, kotku... W innym przypadku jessst to przejaw gówniarssskiej ciemnoty. Jasssne? -Adrien puścił kota na ziemię. -Z resztą.... tak sssię odwdzięczasz Apollinowi za ratuneeek...?
- Acila zawiodłem sssię na tobie. -Powiedział Adrien ze smutkiem w głosie. Wiedział, że to zadziała o wiele lepiej niż krzyk. Odstawił kotkę obok siebie.
-Dobra, dosyć tego! - Apollo zdążył już dojść do siebie i nie bardzo podobał mu się bałagan spowodowany przez zwierzaki. -Wytłumaczy mi ktoś co tu się dzieje?
Crevan bez słowa wziął z kominka butelkę i kielich. Wlał przezroczystą zawartość do środka i podał ją drugiemu grabarzowi. -Wypij sssobie bo na trzeźwo mi nie uwierzysz... - Zachichotał cicho mężczyzna. Dopiero teraz zorientował się, że wciąż ma w rękach wisiorki z datami urodzin i kępkami włosów. Uznał jednak, że zapyta o to później.
-Feylo mówisz ty czy jaaa?.-Zapytał Adrien z przesłodzonym uśmiechem. Nie dane mu jednak było dokończyć, gdyż pierścień na okaleczonym palcu zapiekł go żywym ogniem tak, że grabarz aż syknął z bólu natychmiast go ściągając. Anioł... Oczy zwężyły mu się w wąskie szparki a on uśmiechnął się triumfalnie. Był wilkiem, a anioły królikami...
Drzwi otworzyły się i do środka wszedł wysoki, blondwłosy Anioł, na około nie mógł mieć więcej niż dwadzieścia lat. -Panie Apollo? Nic się panu nie stało? Słyszałem hałas i przyszedłem sprawdzić czy nic się nie stało.
Adrien czuł, że od środka cos się w nim gotuje. Nienawidził tej rasy z całego serca i najchętniej już teraz by wstał i brutalnie go zamordował. Musiał jednak przynajmniej utrzymywać pozory, że w żaden sposób nie obchodzi go blondwłosy towarzysz.
Awatar użytkownika
Aenir
Zbłąkana Dusza
Posty: 3
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aenir »

Któż by pomyślał, że i w lasach Mauratowskich nie polubią elfiego zbója, napadającego na każdą karawanę? Jakiś miejscowy krzykacz zwołał grupę chłopów i skutecznie przepędzili niechcianego gościa. Cóż, tylko stracili wyśmienitego najemnika. Kiedy którąś z wiosek zaatakuje kolejny bagienny stwór to dopiero za nim zatęsknią. Nic to, Fargoth ponoć też dobre miejsce do zarobku. Zauważył, że lasy były nieco ciemniejsze i mroczniejsze w tych stronach, ale póki nie przyszło mu "polować" w Mrocznej Dolinie nie mógł narzekać. Szedł wyprostowany, stawiając ostrożnie każdy krok, chociaż to i tak nie miało najmniejszego sensu, gdyż Asura, wesoło biegnąc za nim, robiła tyle hałasu pośród liści, że pewnie wszyscy już ich usłyszeli.
- Mogłabyś chociaż starać się kicać ciszej - powiedział zrezygnowany Aenir.
- Cicho? Po co cicho? Jesteśmy w lesie. Daj się wyszaleć. Umieram z głodu, ty też? - króliczka zawsze była nad wyraz pobudzona w nowych miejscach i raczej nie przejmowała się prośbą elfa.
- Głodny, oczywiście. Może na obiad zjem gulasz z królika? - ta drwina chyba podziałała na mała towarzyszkę, bo zwolniła nieco i nawet kicała ciszej. - Tak lepiej.

Wokół same drzewa i jeszcze więcej drzew. Ale czego można było się spodziewać po lesie?
- Asura, kiedy biegałaś jak głupia po okolicy nie trafiłaś na jakieś ciekawe miejsce?
- Miejsce? Ciekawe?..Aaa..tak tak tak. Zapomniałam. Domek. Chatka. Pusta, można się przespać.
- Nareszcie jakiś z ciebie pożytek. Prowadź - Aenir ruszył za króliczką, która chyba nieco się na właściciela obraziła. Mimo to posłusznie prowadziła go do wspomnianej zabudowy. Niestety jej uszu dobiegł niepokojący hałas, który rósł w siłę, gdy zbliżali się do celu. Aenir mnie na prawdę zje - pomyślała. Przykucnął na wzniesieniu, gdzie słychać było dokładnie wrzaski i piski.
- Pusta, tak? Czasami mam wrażenie, że pusta jest twoja czaszka, futrzaku - fuknął na królika.
- Wcześniej była pusta,teraz jest pełna. To moja wina, że ktoś przyszedł do jedynej chaty w okolicy?
- Ktoś? Tam się chyba rozgrywa jakaś wojna. Albo gorzej.
- Przecież możesz spać na drzewie? Zawsze tak spałeś...
- A ciebie użyję jako poduszki.
- Fuuj...Obślinisz mnie tylko. To może ja zejdę i zobaczę kto tam jest? - Asura, kiedy chciała, potrafiła poruszać się bardzo cicho, wręcz bezszelestnie.
- Dobra. Ale jak cię złapią to na mnie nie licz - oboje wiedzieli, że tak tylko mówi. Prawda jest taka, że gdyby króliczce coś się działo, elf gotów byłby wymordować cały świat, byle by jej tylko pomóc.
- Pokrzepiające słowa. Zaraz wracam - i wesoło zeskoczyła z pagórka.
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

Feyla z niedowierzaniem przyglądała się jak grabarz opanowuje chaos wywołany przez parę kotołaków. Dwa krótkie zdania wypowiedziane ostrym tonem wywołały piorunujące wrażenie. Udzielona reprymenda niemal natychmiast przywołała parę odmieńców do porządku. Abris uciekł chowając się gdzieś po kącie, natomiast Acila potulnie usiadła obok Adriena ocierając się o jego ramię. Najwyraźniej w ten sposób usiłowała dać do zrozumienia że przeprasza i od tej pory będzie zachowywała się już poprawnie.
- Jak ty u licha to robisz? – Spytała kowalka – Ja prędzej zapuściłabym włosy na plechach niż wymusiła posłuch na tej małej żmii. – Wyglądało na to że wszyscy w tym przeklętym domu postawili sobie za punkt honoru zirytować Feylę. Czy oni naprawdę chcieli się przekonać jak eksploduje piec kowalski?
- Przyznam że szybko pan dochodzi do pełni sił. – Kowalka zwróciła się do Apolla. Nie czuła potrzeby przepraszania go za wcześniejszy wypadek. W końcu to ona została zaatakowana pierwsza. Tylko się broniła, a poza tym i tak winę za wszystko ponosił Adrien. – Nie mam teraz specjalnie zbyt wiele czasu więc wytłumaczę nas szybko. Jesteśmy tu wszyscy dlatego iż jeszcze do niedawna stanowiliśmy jedną drużynę działającą w wspólnym celu, ale niektórzy z nas, a celowo nie pokażę kto, uznali że są mądrzejsi od całej reszty i najlepiej wyjdą na wszystkim jeśli zaczną działaś na własną rękę. Wobec powyższego mam niezwykłą satysfakcje by oznajmić temu wyłamańcowi że doskonale poradziłam sobie bez jego pomocy, a zlecona nam misja została wykonana. A ty tu czego? – Pojawienie się młodzieńca zakłóciło monolog Feyli. – Jak na opuszczoną chatę robi się tu wyjątkowo ciasno. Proszę się nie martwić nikomu tu nic się nie stało. Jeszcze. Wracając do mojej wcześniejszej wypowiedzi, zamierzam jeszcze dodać …
- Wyłaź Crevan, padlino ty jedna! – Dało się słyszeć głosy na zewnątrz. – Myślisz ze pozbędziesz się mnie nasyłając na moją warownię tą przeklętą intrygantkę?! – Kowalka potrzebowała chwilę by zrozumieć kto taki znów zakłóca jej przedstawienie. Ludzie wierni Grzmotowi stłumili bunt i teraz przyszli się mścić. - Odzyskałem co moje, a teraz przyszła pora zapłaty!
- Chciałabym dodać iż trochę namieszałam będąc w gościnie u tego jegomościa. – Feyla wyjrzała przez okno. Ludzi Grzmota nie było więcej niż dwudziestu. A ich tutaj. Licząc koty, sześciu zdolnych do walki. Tylko trzeba by ich odpowiednio uzbroić. – Masz tu Waćpan jakąś broń poza łopatą, pogrzebaczem do pieca i świecznikami?
Awatar użytkownika
Adrien
Szukający Snów
Posty: 168
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adrien »

-Sssam chciałbym wiedzieć jak je ussspokoiłeeem... -zachichotał grabarz drapiąc Acilę za uchem mrużąc oczy wpatrując się w medaliony zostawione mu przez byłego mistrza. Był strasznie ciekaw co robi tam jego nazwisko i data urodzenia. Wprawdzie doskonale wiedział, że Apollo Gott para się magią, która daleka jest od magii białej, ale ufał mu jak nikomu na świecie i bardzo chciał wierzyć iż nie jest to nic innego niż tylko zwykły wisiorek przypominający mistrzowi o dawnym uczniu.
-Panienka żartuje, prawda? - Rzucił retorycznie Apollo po usłyszeniu historii Feyli opróżniając kielich podany mu przez byłego ucznia jednym haustem. Rzadko miał okazję do słuchania takich historii... Drugi kielich podsunął Adrienowi, mocna wódka jest dobra na wszystko. W przeciwieństwie do Upadłego brunet niestety nie miał tak mocnej głowy. -Panienka wybaczy, damy wódką nie wypada częstować. -wyjaśnił Apollo przepraszająco. -A ty Angelo chcesz? -zapytał anioła.
-Nie, nie. Dziękuję, nie piję -uśmiechnął się blondyn, a po jego słowach dało się słyszeć komentarz Adriena o świętoszkach i nudziarzach wypowiedziany na tyle cicho żeby sam zainteresowany tego nie słyszał. Anioł bardzo działał mu na nerwy i Crevan walczył ze sobą by go nie zaatakować.
Głosy za oknem skutecznie odwróciły uwagę grabarza od jego celu i pozwoliły na opuszczenie chatki bez zrobienia komuś krzywdy... - Nie, Fey. Poradzę sssobie sssam. Jessstem już dużym chłopcem i nie potrzebuję pomocy. -Sygnał był jasny: "Nie życzę sobie żebyście się wtrącali". Był samotnikiem i nie lubił gdy ktoś mieszał się w jego sprawy. Opróżnił kieliszek piekącego w gardle alkoholu i bez słowa wyszedł na zewnątrz.
- Nie drzyj sssię... Ssssłyszałem cię już za pierwszym razem. -zachichotał złośliwie grabarz stając przed domem. "Małe pieski szczekają najgłośniej... Ile w tym prawdy? Zaraz zobaczymy
- Zapłacisz mi za to, Crevan! Ta głupia suka omało nie doprowadziła do buntu! -Grzmot wyciągnął miecz i podszedł do Adriena.
-Ussspkój sssię i ssschowaj ten miecz.Meus percutiamque vos quicquid malorum. (Zabiję cię jeśli się sprzeciwisz.) Adrien miał dziwny nawyk mówienia w języku aniołów gdy był zły. I właściwie był to jedyny znak, że jest zły.
-Bo co? -Mężczyzna lekko się zawahał, ale przyłożył sztych miecza do gardła grabarza.

-A on już do reszty oszalał? -pieklił się stary grabarz patrząc przez okno. Oczywiście każdy myślał iż mówi on o tym, iż Adrien nie wyciągnął miecza. -Napaskudzi mi krwią tych idiotów ogródku! - Marudził Apollo zupełnie nie martwiąc się o los przyjaciela i byłego ucznia. Znał go i znał jego możliwości.
-Panie Apollo... Może jednak mu pomożemy? Ten białowłosy mężczyzna sam sobie z nimi nie poradzi... -próbował spokojnie wytłumaczyć anioł.
-Ah przymknij się, Angelo. -czarnowłosy lekceważąco machnął dłonią. -Chce ktoś herbaty? -zapytał beztrosko przestając zwracać uwagę ba okno i Crevana.
-Tak właściwie to od kiedy panienka jest z tym białym czubkiem, mmm? Małżeństwo czy narzeczeństwo? -Rzucił do Feyli
Nurdin
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 116
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Nurdin »

Odnalezienie Feyli nie było rzeczą trudną. Wystarczyło cały czas podążać za wieściami o kolejnych katastrofach i w ciemno zakładać ze jego uczennica będzie na samym końcu tej ścieżki zniszczenia. Na początku był rozwalony burdel w centrum Fargoth, potem smok, zdemolowana połowa miasta i kilka hektarów okolicznych lasów, a teraz Garle i płonąca warownia jakiegoś miejscowego ważniaka. Nurdin od zawsze wyznawał zasadę ze jak już działasz to z klasą, a teraz z uznaniem przyznał iż jego uczennica postępowała podobnie. Wszystko pasowało, tylko jakoś nie potrafił zlokalizować w mieście tej chudej smarkuli.
Wybierając się w podróż wynajął wóz jednego z rolników z swojej wioski. Najwyraźniej był tak szanowną postacią iż ów Wilaf za żadne skarby nie chciał się zgodzić by kowal sam powozi. Chłop długo i zawzięcie upierał się że będzie towarzyszył w wyprawie krasnoluda, więc w końcu kowal musiał się zgodzić. jego zaprzęg nie był okazały ale umiejętność organizacji Nurdina pozwoliła mu zapakować na niego połowę swojej kuźni.
Krasnolud stał właśnie na centralnym placu miejskim zastanawiając sie głośno co robić dalej gdy do jego uszy doszły podekscytowane głosy jakiś bachorów.
- Będą się bili! Chodźcie szybko. Ludzie Grzmota otoczyli chatkę grabarza i porąbią starego na drobne. - Ekscytował się jeden z dzieciaków, zachęcając pozostałych by ruszyli za nim. Krasnolud bez zastanawiania chwycił chłopaka za kołnierz i przyciągnął jego twarz pod swoja brodę.
- Gdzie jest ta bitka o której mówisz mały? - Spytał najuprzejmiej jak potrafił, na wypadek gdyby szczeniak nie zorientował się od razu w jego nienagannych manierach.
- Yyyy.... tam za wzniesieniem proszę pana. - Wydukał chłopiec.
- Świetnie, nareszcie jakiś trop. - Zdecydował krasnolud wypuszczając dzieciaka z swoich potężnych łap. - Wilaf ty tu zostajesz na wypadek gdyby Witka pojawiła się gdzieś w okolicy. A ja wezmę wóz i sprawdzę co to za awantura. Mam nadzieję że szczeniaki mówią o naszym grabarzu a Witka wciąż jest z nim.
- Tylko bardzo proszę mistrzu Nurdin, zważajcie na mój wóz. Tyle mnie kosztował. Jest wszystkim co mam. - Biadolił wieśniak.
- Naprzód szkapy. - Krasnolud nie miał czasu na wysłuchiwanie żalów chłopa. Najwyższy czas przystąpić do działania a to marudzenie tylko go spowalniało. W ogóle przez całą podróż miał wrażenie że z końmi Wilafa jest coś nie tak. Zachowywały sie jakby te kilka kowadeł, narzędzi i jeden słusznej postury krasnolud to dla nich zbyt duży ciężar. A przecież sam sprawdził że wóz idzie dość lekko. Jeśli on ciągnął wóz bez wysiłku to znaczyło że te dwa przeklęte konie zwyczajnie się lenią.
Na wszelki wypadek Nurdin zeskoczył z wozu sprawdzając czy z jego konstrukcją wszystko w porządku. Kowal ocenił że przynajmniej kilka rzeczy można by z niego zdemontować zmniejszając tym samy ciężar zaprzęgu. No bo po co komu hamulce, przecież konie zatrzymują się na rozkaz. Demontując na szybko co tylko się da i dokonując błyskawicznych poprawek, po chwili Nurdin był gotowy by kontynuować wspinaczkę na wzgórze. Sam wóz wydawał się teraz znacznie niższy a z jego osi wydobywały sie dziwne dźwięki ale najważniejsze że jechał. Z początku może i ociężale ale gdy tylko dotarł na szczyt i zaczął się zsuwać, całość z miejsca nabrała rozpędu.
Zapakowany do granic absurdu powóz toczył się teraz bezładnie w dół nabierając coraz to większej prędkości. Pierwszy połamał się dyszel, uwalniając tym samym przerażone zwierzęta i ratując im życie. Następnie pękła przednia oś w skutek czego całość zaczęła poruszać się zygzakiem. Z bliska kowal wyraźnie dostrzegł już zabudowania chaty grabarza i otaczających ją najemników.
- Uwaga tam na dole! - Krzyknął ostrzegawczo, po czym z właściwą sobie gracją sam zeskoczył z wozu taranując przy tym kilku z zbójów Grzmota. Przez moment krasnolud wyglądał niczym olbrzyma kula zbijająca kręgle. Sam przemytnik odskoczył w ostatniej chwili. Wóz Nurdina rozsypał się tuż przez domem Apolla a jego szczątki z impetem wbiły się w chatę grabarza.
Otrzepując się z kurzu, krasnolud stanął przed czerwonym z złości Grzmotem.
- Jak mniemam szanowny pan Gniot. - Skłonił się nisko. - Kowal Nurdin. Do usług.
- Dość tego! - Nie wytrzymał zbój. - Zabić ich. - Rozkazał. - Zabić ich wszystkich!
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

Feyla była w rozterce. Rzecz jasna nie zamierzała pomagać grabarzowi. Białowłosy po raz kolejny okazał się irytującym typem, cały czas negującym jej wspaniałe pomysły, byle tylko działać po swojemu. Kowalka miała nadzieję ze ludzie Grzmota odpowiednio sponiewierają mości Adriena, a wtedy ona rzuci mu się z pomocą. Oczywiście najpierw dopije zaparzoną przez gospodarza herbatę, przyglądając się zawczasu niezwykle interesującemu widowisku. Dopilnuje tez by nikt z pozostałych nie był na tyle głupi aby wychodzić na zewnątrz.
Jedynej rzeczy której kowalka się obawiała, to faktu że jej wahanie i pozostanie na miejscu, grabarz odbierze z satysfakcją że właśnie zdecydowała się spełnić jego prośbę. „Nie wtrącać się? Na pęknięte kowadło, rozkazuje jakby miał tu jakąś władzę” pomyślała Feyla z złością. Poza tym owo „głupia suka” sprawiło że awantura przed warsztatem grabarza była też jej problemem.
- Wychodzę na chwilę. – Oznajmiła pozostałym biorąc w ręce swój młot bojowy. – Dla mnie dwie kostki cukru panie gospodarz. - Kowalka była już przy drzwiach gdy okrzyk Acili na powrót zwrócił jej uwagę w stronę okna. Patrząc w kierunku wskazywanym przez kotołaczkę, dziewczyna ujrzała rozsypujący się wóz, niczym taran pędzący na spotkanie z kruchą ścianą domostwa Apolla. Nie zdążyła nawet głośno przekląć cymbała który wpadł na pomysł zdemolowania tej rudery, gdy dostrzegła uśmiechnięta twarz swojego mistrza.
- Wyskakiwać z chałupy! – Krzyknęła na pozostałych będąc świadoma nadchodzącej katastrofy. Błyskawicznie oceniła sytuację. Zwierzaki i młodzieniec sprawiali wrażenie na tyle sprawnych iż powinni zareagować w miarę szybko, jedynie starego grabarza należało ratować, wyrzucając go przez okno. Bez wahania kowalka chwyciła Apolla za ramię i cisnęła nim o ścianę, po czym natychmiast sama wyskoczyła z budynku. Wydostała się na zewnątrz tuż przed tym jak szczątki wozu Nurdina znalazły się w pomieszczeniu które do niedawna było salonem.
Feyla była pewna iż chata nie wytrzyma takiego zderzenia. Wszędzie wokół wznosił się kurz ograniczający widok. Podnosząc się z ziemi, kowalka przecierała oczy usiłując zorientować się w sytuacji. Wśród porozrzucanych bezładnie szczątków, próbowała dostrzec znajome twarze. O dziwo sam warsztat Apolla nadal stał, a wóz wkomponował się w jego i tak szpetną architekturę.
-O tu jesteś Witka. Nareszcie cię znalazłem. – Usłyszała zadowolony głos krasnoluda.
- Oszalałeś zakuty łbie?! Chciałeś nas pozabijać! – Wrzasnęła na niego. – Para i popiół, dlaczego do cholery nie siedzisz z dupskiem w kuźni tylko włóczysz się po świecie.
- Nie drzyj się. Moja kuźnia jest bezpieczna. Zresztą niemal w całości mam ją spakowaną na wozie. A poza tym są ważniejsze sprawy które … - Spokojnie jak na siebie zaczął tłumaczyć Nurdin.
- Jaka znów twoja kuźnia?! Jeśli jeszcze nie pamiętasz ona od dawna jest moja!
- Dasz mi wreszcie powiedzieć chuda paskudo!
- Nie! Co do wszystkich piekieł zrobiłeś z kuźnią!
- Nie mam teraz czasu na dziecinne sprzeczki. Pakuj swoje cherlawe dupsko na wóz i wyruszamy. – Dał się ponieść emocją krasnolud. – I weź z sobą swojego kościstego towarzysza…
- Nigdzie się nie ruszam…
Swoja kłótnią, para kowali przez jakiś czas zupełnie wybiła z rytmu poddanych Grzmota, który wbrew zasadzie ze nie wpycha się palców miedzy młot i kowadło, uznał ze dość już tej farsy. Przemytnik zdecydował że czas najwyższy przystąpić do ataku.
- Nie stójcie tak. Wykończyć tych błaznów! – Rozkazał herszt bandy, samemu rzucając się na Adriena.
- Co za brak szacunku dla spokojnie prowadzonej debaty. – Z niedowierzaniem przyznał Nurdin, w jednej chwili przerywając toczony spór i przyjmując postawę bojową.
- Tylko mi nie mów że to Zora, albo pani Czok, albo Bindor? – Feyla nawet gdy starła się z pierwszym napastnikiem myślami krążyła wokół obcego pętającego się po jej królestwie. Przynajmniej miała na kim wyładować swoja złość. – Nikt z nich się nie nadaje! Jeśli zniszczą cokolwiek wyturlam cię w sadzy.
Awatar użytkownika
Adrien
Szukający Snów
Posty: 168
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adrien »

-Coś ci powiem, Grzmot. Człowiek ma dwa prawa- może coś zrobić a może czegoś nie zrobić... i teraz sssam decydujesz, sssynku, czy odłożysz ten miecz i grzecznie sssię ussspokoisz czy mam ci wsssadzić ssswój miecz w tyłek albo cię nim wykassstrować? -zapytał uprzejmie grabarz ze złośliwym uśmiechem na ustach. Nie bał się przeciwnika ani jego ludzi, wiedział, że jeśli Grzmot nie odważy się zdradzić, ale jeśli to zrobi to czeka go sroga kara...
-Też ci coś powiem, dziadku, nie masz już nade mną żadnej władzy. Zrywam ten pieprzony pakt, jasne? Prędzej zginę niż będę cię dalej słuchać. Jesteś stary, zapewne ledwo się trzymasz i w dodatku oszalałeś. Jesteś najgorszym dowódcą o jakim słyszałem. -Głos mężczyzny był pełen gniewu i naprawdę gotów był rozszarpać Adriena na strzępy.
-Oh... Ale mimo wszyssstko o mnie sssłyszałeś, nie? -Crevan dalej był bardzo spokojny, ciężko było wyprowadzić go z równowagi czymś takim, choć musiał przyznać, że nieco bał się, że ten idiota naprawdę złamie pakt.
-Powiem ci więcej, Adr... -nie zdążył dokończyć zdania bo na podwórze wtoczył się wóz Nurdina i narobił tyle zamieszania, że ostatnim na czym mógł się skupić była kłótnia z białowłosym grabarzem, który wykorzystał okazję i po cichu wyciągnął z buta wcześniej tam ukryty nożyk i zdążył go nawet obrócić w zwykły, choć bardzo długi miecz i teraz stał spokojnie oparty o niego. Adrien wiedział, że wkurzony Apollo rozpęta tutaj jeszcze większe piekło niż on, toteż póki co nie miał się czym martwić.
Cisza jaka nastała gdy para kowali się kłóciła była co jakiś czas przerywana śmiechem Upadłego Anioła, który mimo szczerych chęci naprawdę nie umiał się powstrzymać. Uwielbiał kłótnie innych- był zdania, że gdzie dwóch się bije tam trzeci korzysta, a tym trzecim najczęściej była jego skromna osoba. W dodatku nie mógł przestać patrzeć na kowalkę...
Rozkaz Grzmota działał na niego jak czerwona płachta na byka. -Wiesz co? Masz rację. Dość mam już tego pieprzenia. -Głos Crevana stracił przyjemną nutę i stał się teraz bardzo zimny i oschły, nie miał już nic do stracenia. Ciął na odlew, z prawej do lewej i odwrotnie, po przekątnych zamierzając rozciąć dawnego druha na kawałki. Po co mu ktoś, kto zdradził? Po co mu ktokolwiek? Zrzucił płąszcz i szarfę żeby mu nie przeszkadzały w walce.
-Atakujesz mnie? No i dobrze, przynajmniej to skończymy! -Reszta drużyny Grzmota zajęła się, tak jak kazał pan, wymordowaniem reszty.
-Odwołaj to psie, albo cię powieszę za jelita na drzewie i spalę tak, że będziesz mnie błagać o śmierć.. -Oczy Adriena zwęziły się w szparki kiedy miecz jego i Grzmota skrzyżowały się razem tak, że ich właściciele stali teraz twarz w twarz.
-Nie ma mowy, Adrien, mam już serdecznie dość grania roli twojego pieska! -Mocniej naparł próbując wytrącić białowłosemu miecz z ręki, ale ten zgrabnie się odwinął wokół własnej osi tak, że uderzył w miecz Grzmota aż poszły iskry na moment odrzucając zbója w tył.
-A wiesz co ci jeszcze powiem? Adrien wplótł dłoń we włosy przegarniając grzywkę i odsłaniając oczy na kilka chwil. -Nie postarzałem się ani o dzień. -Uśmiechnął się słodko jak mały kociak z powrotem opuszczając włosy na twarz i wykorzystując szok przeciwnika zaatakował ponownie.
Zablokowany

Wróć do „Fargoth”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości