Fargoth[Wioska nieopodal Fargoth]Kuźnia Fey

Miasto położone na granicy Równiny Drivii i Wschodnich Pustkowi, jedno z głównych miast środkowej Alarani, położone na szlaku handlowym, prowadzącym przez Opuszczone Królestwo aż do Wybrzeża Cienia.
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

Feyla nie mogła otrząsnąć się z szoku. Wyglądało na to zarówno lis jaki grabarz naprawdę chcą wziąć udział w tym szalonym pomyśle. Rzecz jasna zdawała sobie sprawę że mężczyźni mają nieco inny schemat rozumowania, ale żeby rzucać sie w ciemno na misję, która nie daje im niczego prócz szansy na wcześniejsze zakończenie żywota. W imię czego? Przygody? Wszystko to było dla kowalki trochę za dużo. Co gorsza tym dwóm naprawdę mogło się udać. Lis miał ku temu predyspozycje fizyczne. Był szybki, silny i zręczny a do tego odważny i przebojowy. Takim to zwykle udaje sie to czego zamierzają. Chudy grabarz z kolei był bogaty. Przynajmniej Feyla uważała go za bogatego rozrzutnika, którego stać na płacenie złotem za podkowę. A przed bogatymi to wszelkie drzwi stały otworem a droga zawsze okazywała sie być szeroka i prowadząca w dół. Wykona zadanie sypiąc złotem na prawo i lewo lub też najmie sobie ku temu odpowiednich ludzi. Skoro zakładała iż mężczyzną uda sie zdobyć, wszystko cokolwiek Nurdin sobie zażyczy, to tym bardziej obawiała się zapłaty jakiej oboje mogliby zażądać za swój trud.
Spojrzała na Nurdina. krasnolud aż promieniał z radości. Oczywiście z słów Likaara i Adriena słyszał dokładnie tyle ile chciał, to znaczy że oboje zgadzają sie na jego warunki. Pozostałe uwagi nie interesowały go wcale. Wiedziała co musie teraz zrobić i tym bardziej była na siebie zła. Jakimś tajemniczym sposobem jej mistrz przy całej swojej niezdarności i głupocie osiągał dokładnie to co zamierzał.
- Całkowicie się z panami zgadzam że na tą misję kompania jest zbyt liczna. Dlatego też proponuję ograniczyć ilość uczestników do jednej osoby to znaczy do mnie. Zrobię to za darmo, bo jeśli interesuje pana ile szanowny Nurdin ma zamiar zapłacić - zwróciła sie do Likaara - to będzie to mniej więcej taka suma. Znaczy się nic. A co do pana oferty, mości grabarzu, to z krasnoludami nie da się wybrać sobie nagrody jaką sie chce. Albo ma sie wszystko zapisane w kontrakcie albo wychodzi się z całego interesu golusieńkim.
Awatar użytkownika
Adrien
Szukający Snów
Posty: 168
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adrien »

"Przyjaciół trzymaj blisko, synu, ale wrogów trzymaj jeszcze bliżej..."
- zwykł mawiać ojciec Adriena i ten bardzo niechętnie przyznawał mu rację. Jeśli miał spędzić w towarzystwie lisołaka najbliższe kilkanaście dni musiał się z nim jakoś dogadać, choć drobnych złośliwości nie zamierzał sobie szczędzić... -Z panem porozmawiam później, panie Likaar, noc jessst długa... -odpowiedział wymijająco nie mając natroju do dyskusji, która nic nie wnosiła a jedynie dekoncentrowała Grabarza.
Coś mu nie pasowało... Jeden element tej układanki musiał być trefny, tylko że białowłosy nie wiedział jeszcze który. Nie dawało mu to spokoju, coś za łatwo poszło. I chyba wiedział o co chodzi. -Panie Nurdin...-zaczął spokojnie -chyba nie będziemy rozmawiać o takich sssprawach tu,w boksssie na konia... Jeśli już miał brać w tym udział to chciał zrobić to porządnie, a nie potem mieć na sumieniu śmierć towarzy... Z resztą, na jakim sumieniu? Nie miał oporów żeby zabijać anielskie dzieci czy też anielicę, jeśli miał takową okazję- sumienie odrąbali mu wraz ze skrzydłami. -Pozwoli pan, że dołączę za sssekundę...Muszę coś załatwić... Mowa tu oczywiste o przekazaniu ludzkim dzieciakom co stanie się, jeśli rozgadają tajemnicę Likaara. Chudy jegomość nie byłby sobą, gdyby nie powiedział krasnalowi na odchodne kilku słów. -Widzi pan... nie jestem ani taki ssstary ani taki głupi za jakiego pan mnie ma...
Niezłe aktorsssrwo, przyzbaję... Prawie dałem sssię nabrać na fałszywych uczessstników wyprawy... Ten element był fałszywy i Adrien pewnie dałby się na niego nabrać gdyby nie jeden tyci szczegół. Sam kreował się na starca, a mimo to Nurdin chciał go jako jednego z... najemników? Mówił cicho, tak, że tylko sam zainteresowany go słyszał. Wyprostował się i bez słowa opuścił koński boks nie odwracając się nawet żeby zobaczyć minę kowala, która swoją drogą musiała być całkiem interesująca...
Spokojnie szedł więc do dzieciaków i z szerokim uśmiechem ignorując spojrzenia ludzi w wiosce, którzy by chyba najprędzej przepędzili wszelkich niepożądanych gości z lisem i grabarzem na czele. "Łolaboga, toż to chudsze łod śmierci samej!" Powiedziała jakaś staruszka do sąsiadki siedzącej obok na kamiennej ławie. "Ależ droga pani, żona nie dba to i takie efekty! Gdybym ja ci takiego chłopa w domu miała to bymu źle nie było, ino by te włosy z twarzy zdjąć musiał." Zawtórowała druga mierząc mężczyznę wzrokiem od góry do dołu. "A kie licho wie co mu się pod tymi włosami ulingło, pani kochana! Może to i szpetny jaki i oczu pokazać nie chce albo kie licho czar rzuciło!" Niestety nie dane było mu wysłuchać dalszej części tej jakże ciekawej wymiany zdań o swojej urodzie i figurze, gdyż nie na ploteczki przyszedł, choć może kto wie... od bab ze wsi można się całkiem ciekawych rzeczy dowiedzieć, jeśli trzeba.
Dzieciaki zgodnie z oczekiwaniami zajęły się koniem tak ostrożnie, jakby chodziło o dzikie zwierzę czy też gryfa a nie o spokojnego konia. -Nic wam nie zrobi, póki mu nie każę...- Powiedział mężczyzna opierając się łokciami o płot i wspierając brodę na dłoniach z przezoroności schowanych głęboko w rękawach. -Nie zapominajcie o przeproszeniu kowali... a on to co? W ich ojca się bawił? -No i jeszcze jedna sssprWa... ciągnął dalej nie zwracając uwagi na to, że się go boją jak diabeł wody święconej. -Nie wolno wam nikomu mówić o człowieku lisie...
-A to niby dlaczego? Zapytał twardo starszy z braci czując nagły przypływ śmiałości.
- Bo prosssi Cię o to starszy, dziwny pan. -odparł Adrien zbity z tropu, bo nie tego się spodziewał.
- A jak odmówię to co?
-To nic... rozpętasz małe piekło w wios ssce i zginie mnóssstwo niewinnych ludzi, w tym także twoi bliscy...Mi to obojętne, grzebanie ludzi to moja praca... No i wiesz... warto sssię narażać? Zapytał nachylając się do nich lekko. -Dla kilku miedziaków warto tracić życie? Miał nadzieję, że chociaż trochę przemówi im do rozsądku, niw był najlepszy w pertraktacjach z dzieciakami.Chłopcy posłusznie pokiwali głową. Adrien wyciągnął do nich dłoń na znak umowy i uśmiechnął się jeszcze szerzej widząc ich zakłopotanie po zobaczeniu jego paznokci. Naprawdę wzbudzał aż taką sensacje? Niepewnie ją uścisneli i powrócili do czyszczenia Mortema, z czego cienisty rumak był nadzwyczaj zadowolony- uwielbiał drapanie za uszami i po grzbiecie.
Skoro udało mu się w miarę poluubownie załatwić sprawę to miał nadzieję, że dochowają oni tajemnicy. -Byłbym zapomniał... Obrócił się jeszcze do nich przez lewe ramię. -Obiecaliście milczeć, a za niedochowanie tajemnicy czeka wasss kara. Za posssłuszeństwo zaś nagroda...Miała yo być dodatkowa zachęta do milczenia. Tym razem naprawdę dał im spokój i sobie poszedł*
Awatar użytkownika
Balwur
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 54
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Balwur »

Zdawało się, że słuchał całą wieczność słów krasnoluda, jednakże były to ledwie minuty. Dość krótki czas, po którym zasnął na minutę czy dwie, nieświadomie. Sen miał dość nietypowy, ponieważ śniło mu się, że nagle w wiosce wybuchło jakieś zamieszanie, wszystkie rasy zaczynają ze sobą walczyć, istne piekło. Następnie jacyś chłopi przychodzą do niego z widłami, a on ich bez skrupułów zabija, mógł wybierać - poddać się albo walczyć. Oczywiście wybrał drugą opcję, a wnętrze kuźni zostało zalane krwią dziesiątek ludzi. Istna rzeźnia. Po chwili otworzył oczy i zobaczył, że takie coś absolutnie nie ma miejsca, a obudziły go słowa jakiejś szalonej kobiety. Bez namysłu wyszedł z kuźni, ale mu się nie śpieszyło, ponieważ już ktoś pomógł jakimś dzieciakom. Pozostało mu jedynie obserwować i tak też postąpił. Obserwował zdarzenie od skoku lisołaka, po śmiech obu mężczyzn z Nurdina, oczywiście dołączył się do śmiechu. Ależ ten zmiennokształny uczynił głupotę. Zmienił się w hybrydę, gdy jest tutaj tyle ludzi. Lada moment i ktoś gotów byłby go nabić na widły albo uderzyć łopatą w łeb, ale widocznie go nie zauważyli. Byli aż tak tępi? To chyba nie ulegało większej wątpliwości. Inteligentni, ani bystrzy to oni nie byli, a udowodniły to słowa plotkujących kobiet. Po chwili namysłu postanowił odezwać się do kowala, jak pozostali:
- Również zgłaszam chęć udziału w wyprawie, ale niczego podpisywać nie zamierzam, chyba że zapoznam się kompletnie z dokumentami i nie ma w nich żadnego haczyka. Kuźnia i tak nie jest mi do niczego potrzebna, a pieniądze... Może się przydadzą, ale jakoś dużej wartości dla mnie nie mają. I jak mój przedmówca, radzę porozmawiać wewnątrz kuźni, a nie w boksie dla koni. Chyba to nie wypada szanującemu się krasnoludowi?
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

Była zrezygnowana. Żaden z mężczyzn nie chciał jej słuchać. Widząc entuzjazm i zapał zebranych do wzięcia udziału w wyprawie, Feyla zrozumiała że sprawa jest dla niej stracona. Nurdin triumfował. Kowalka miała wrażenie że tłumy napalonych chętnych za moment zaczną się licytować kto ile da, byle tylko załapać się do organizowanej drużyny. „A niech idą, jeśli nie pozabijają się w drodze między sobą to prawdopodobnie przekonają się tylko że cel ich misji w ogóle nie istnieje, a wtedy przynajmniej przejrzą na oczy” – pomyślała. Zdecydowała się zając swoimi sprawami. Jakby nie patrzeć zdeklarowała się wykonać dziś podkowę dla tego przeklętego konia. Uświadomiła sobie też iż trzeci z przybyszów jak do tej pory w ogóle nie zdradził po co kręci się poł dnia wokół kuźni. „Dziwne” – pomyślała przyglądając się elfowi. Tymczasem Nurdin zapraszał zebranych na dalszy ciąg narad. Feyla skierowała się do warsztatu. Na miejscu szybko okazało się iż większość deklarowanych uczestników wyprawy to jedynie sprytny manewr krasnoluda. Kowalce było to na rękę. Uczestnictwo w wyprawie pani Czok, Starego Bindera czy Zory przysparzało by jej tylko niepotrzebnych wyrzutów sumienia. W rzeczywistości wyglądało na to że z listy Nurdina jedynym faktycznym chętnym do wyprawy jest młynarz. Przed drzwiami kuźni stali bowiem jego dwaj ochroniarze. Rośli, potężnie zbudowani mężczyźni niemal kipieli z agresji, szukając zaczepki wszędzie tam gdzie dało się wywołać awanturę. Na szczęście młynarz pamiętał jej ostrzeżenie odnośnie tego co się stanie gdy te dwie wielkie małpy zdecydują się przekroczyć próg jej domostwa i nakazał obojgu pozostać na zewnątrz. Zabijaki młynarza bardzo chętnie rzucili by się do gardła kowalki już teraz, ale rozumowali przynajmniej tyle ze ich pan jest przede wszystkim przedsiębiorcą, który przyszedł tu zarobić. Młynarz nie wywoła awantury wcześniej niż uzna że takowa w jakiś sposób mu się opłaci. Dzięki temu Felya mogła spokojnie dostać się do warsztatu.
Młynarz siedział już w środku przy stole narad. W rzeczywistości funkcję swoją pełnił tylko z nazwy. Jako najbogatszy człowiek we wsi zajmował się zarządzaniem manufakturą jaką stanowił jego młyn. „Pewnie już zapomniał jak ciężki jest worek z mąką i jakiego koloru jest ta ostatnia” – oceniła Feyla widząc nienagannie skrojony strój gościa. Wysoki czarnowłosy mężczyzna z eleganckim wąsikiem otwarcie mówił że interesuje go przejęcie kuźni i rozkręcenie na jej podwalinach kolejnego interesu. Feyli wcale nie dziwiła jego obecność. W wiosce nie działo się nic bez wiedzy młynarza, a gdy tylko pojawiła się sposobność zarobku, pojawiał się on osobiście. Zwykle witany równie chętnie co rdza na metalu. Także i teraz młynarz był na miejscu. Uprzejmie kłaniając się wszystkim sondował co takiego jest na sprawie do ugrania. Kowalka tym razem nie zasiadła do głównego stołu. Rozpalając piec wzięła się za wykonanie podkowy, przysłuchując się tylko toczącym z boku rokowaniom.
Dla pewności by tym razem nikt nie zakłócił obrad Nurdin zdecydował się zaryglować drzwi.
- Myślę że to już wszyscy – oznajmił w końcu – Proszę usiąść. Jeszcze raz miło mi panów powitać. Pozwólcie iż od razu przejdę do sprawy, jak wiadomo powszechnie, oficjalny handel pomiędzy ludźmi i krasnoludami ….
- Chwileczkę- Przerwał młynarz. – Zanim zaczniesz te swoje bajanie, zacznijmy od sprawy najważniejszej, czyli przewidywanej zapłaty. Nie będę ukrywał że ci twoi uczestnicy to jakieś niedorajdy. Stary chudzielec i dwóch mikrusów. Oczywiste jest zatem że to ja powinienem przejąć dowodzenie w ekspedycji, a co za tym idzie żądam połowy z planowanych zysków.
Felya z zadowoleniem odłożyła młot i przerwała na moment swoją pracę. Zapowiadało się ciekawie. „Kto wie może pozabijają się nim w ogóle opuszczą wioskę”
Awatar użytkownika
Adrien
Szukający Snów
Posty: 168
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adrien »

Było dokładnie tak, jak przewidział- uczestnicy wyprawy wymienieni przez krasnala byli podpuchą mającą tylko zachęcić ich do wzięcia udziału w całym przedsięwzięciu, co jak się okazało poskutkowało i wszyscy się na to zgodzili. Trzech mężczyzn i kobieta zdolna przywalić każdemu... Niezłe drużyna, nie ma co.
Słuchał Nurdina czekając na odpowiedni moment żeby samemu dołączyć do rozmowy jednocześnie mu nie przerywając coby nie wyjść na niewychowanego gbura. Miał kilka uwag- mianowicie czas trwania całości- w przeciwieństwie do reszty on miał stałą pracę i niezbyt mógł sobie pozwolić na długie, kilkumiesięczne eskapady w nieznane, bo ludzie umierać nie przestaną... W dodatku zbyt liczna grupa będzie skazana na niepowodzenie- nie da się nad wszystkimi zapanować. Pójdą konno czy pieszo? Jakie są szanse, że ktoś zginie? Tyle pytań... Coraz bardziej wątpił w swoje rozumowaniei logikę biorąc pod uwagę jak bardzo są zróżnicowani rasowo i umiejętnościowo, bo wiekiem wszyscy zdawali się być podobni.
-Pst! To nie ma sensu! Bierz konia i wracamy! Co się będziesz męczył dla..nawet nje wiesz dla czego!- zaczął marudzić szczur siedzący w jego rękawie patrząc na pana błagalnie mając nadzieję, że uda mu się go namówić do zmiany decyzji tymi swoimi małymi, paciorkowatymi oczkami.
-Haha... nie... To jessst tak szalone, że musssi sssię udać... Śmiech i śmierć, Aurum, taka niewielka różnica. Zobaczymy co te moje cierpiące jagniątka wymyślą i w objęcia którego trafią... niezależnie od tego dla mnie ssskończy sssię to śmiechem...
-Możesz przestać gadać jak psychicznie chory? Boję się ciebie jak tak mówisz... zasrżał zwierzak lekko się cofając.
-Ciężko jednak nie przyznać mi racji, nie sssądzisz? Dla mnie granica między śmiechem a śmiercią już dawno sssię zatarła, czemu mam tego nie wykorzyssstaaaać? Gyahahahaha... Cała rozmowa toczyła się szeptem tak, żeby inni nie słyszeli o czymż to oni dyskutują. Jeśli przyjdzie co do czego Adrien Crevan zawsze może udawać głupiego staruszka działając i myśląc na własną rękę ewentualnie z sojusznikiem w postaci Kowalki, bo jakoś nie widział się w zgodzie z Likaarem czy też Młynarczykiwm..
-Co planujesz? Zapytał szczur zaciekawiony wychodząc z rękawa i wchodząc na ramię pana.
-Ćśśśś... Przytknął palec do ust mało co nie dźgając się w nos paznokciem. To będzie moja sssłodka tajemnica.
-Ue...Aurum ziewnął owijając się cienkim warkoczykiem z boku głowy Grabarza i przysypiając na jego ramieniu. -czekaj... To znaczy, że nie pokażesz co potrafisz wyprawiać z mieczem i ogniem? Zapytał jeszcze mocno zawiedziony.
-zobaczymy...ihihi...może nie będzie potrzeby pokazywać swojej prawdziwej twarzy, przyjacielu...
Rozmowę przerwał głos młynarza, który za dużo mielił swoim przydługim ozorem bez potrzeby, czego Adrien nie znosił z całego serca i duszy. Swoją drogą, czemu wszyscy zawsze mieli cośdo figury Adriena? Ile można było słuchać, że jest chudszy i bledszy od śmierci albo że z taką figurą może spokojnie być kobietą? Jadł za dwóch, ale tyle co on się nachodzi w te i we wte tylerazy dziennie sprawia, że nie ma czasu przytyć. A to, że miał delikatne rysy? Do diaska, był przecież byłym aniołem! A to, że pod szatami chował całkiem nieźle wyrzeźbione ciało to już inna bajka...
-Drogi panie... zamilkł na moment jakby chciał sobie przypomnieć imię młynarza, ale ciągnął dalej orientując się iż go nie zna. -Pozwoli pan,że coś panu powiem... Nie Zamierzał do niego wstawać, więc siedział sobie dalej z nogą założoną na nogę i postukując paznokciem w blat stołu. -Mowa jessst sssrebrem, a milczenie złotem, a zdaje sssię iż to na złocie zależy panu najbardziej. Więc proszę sssię ussspokoić i przessstać obrażać mnie i pozossstałych panów i usiąść na miejscu i wysssłuchać pana Nurdina. Przesłał mu jesze swój "firmowy"uśmiech wspierając podbróddk na dłoniach splecionych ze sobą koniuszkami palców a łokciami opartymi na stole. Dla niego temat był zamknięty- w kulturalnych słowach kazał mu przymknąć pyszczek i dla odmiany zacząć słuchać. Chciał być dowódcą? Ha! Dobre sobie. Grabarz czuł, że oni się pozabijają zanim zdążą wyjść z kuźni nie mówiąc tu już o dalszej trasie...
Awatar użytkownika
Balwur
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 54
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Balwur »

Nieco już znudzony gadką Nurdina wszedł do kuźni. Zauważył tylko dwóch ludzi wyglądających na tępych osiłków, zwykłe goryle do ochrony i jakiegoś młynarza, który z młynem prawdopodobnie niewiele miał wspólnego. Zmuszony był znów słuchać kowala, kogoś obcego i grabarza. Dobrze wiedział kim jest ten ostatni. Podczas słuchania wymienionych wcześniej osób, niby pogrążył się w myślach, a przynajmniej sprawiał wrażenie takiego. W rzeczywistości słuchał wszystkiego uważnie. Obserwował i słuchał. Nie miał zamiaru dać się ponieść impulsom. Słyszał rozmowy kowala, młynarza i grabarza. Wszyscy mówili o wyprawie. Dwóch z nich ewidentnie chciało dowodzić. Widać, że temu pseudo-młynarzowi zależało tylko na zysku i przejęciu kuźni. Mówił to na dodatek wprost. Cóż za bezczelność. W międzyczasie zaobserwował grabarza i jego zwierzątka. Rozpoznał mowę zwierząt, sam ją również znał, więc nie miał z tym problemów. Ułatwiały mu to wyostrzone zmysły. Ten szczur był dość inteligentny jak na istotę z swojego gatunku, bez wątpienia. Widać, że upadły anioł miał niezłą przykrywkę - stary i nieco psychiczny człowiek. Odgadł jego tożsamość, a przynajmniej rasę już wcześniej oraz wiek mniej więcej. Z zaciekawieniem nadal słuchał i obserwował rozmowę toczoną przez grabarza, młynarza i Nurdina. Aurum? Nietypowe imię dla szczura...
Awatar użytkownika
Likaar
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Likaar »

Podążył rzecz jasna za pozostałymi członkami jak mu się wydawało przyszłej wyprawy. Skład zapowiadał się na prawdę ciekawie. Elf, upadły, lisołak, być może człowiek i... młynarz? Wchodząc zmierzył tylko podejrzliwie dwie bezmózgie zapewne góry mięśni. Nurdin ponownie rozpocząłwykład.Ja cię kręcę... ileż to włochate karlisko może gadać? Ja wiem, żeś krasnolud ale takiej gaduły jak żyję nie widziałem. No. Może poza tamtą panną kowal.
Nurdin plótł sobie a tu tak po prostu wtrąca się młynarz. Szczyt bezczelności! Jeszcze ot tak przechodzi do zapłaty za niewykonaną robotę. Jak go tylko usłyszał Likaar od razu miał ochotę go pocharatać jak tylko się da. Patrzył na niego dłuższą chwilę po czym przeczucił wzrok na grabarza wyrażającego swoje zastrzeżenia co do zachowania tamtego jegomościa. Lisołakowi poczęły się trząść ręce z wściekłości. Pospacerował spokojnie do dzbanka z kawą i uzupełnił kubeczek. Rozejrzał się w ponownym poszukiwaniu cukru, tym razem dokładniej omiótwzrokiem pomieszczenie. Jest! A przynajmniej na to wskazywało to, że naczynko było niewielkie i w dziwnym dość kształcie jak na pojemnik do czegokolwiek innego. Przemieścił się spokojnie do naczynka i zdjął pokrywkę. Ciemne coś. Wysypał troszkę na dłoń. Powąchałowo coś, posmakował po stwierdzeniu, że zapach ni mówi mu absolutnie nic. Ha! Strzał w dziesiątkę! Cukier, tylko że brązowy. Wsypał nieco do kawy izmieszał wprowadzając kubeczek w odpowiedni ruch. Gorące to to nie było... niestety.
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

Zaczęły się negocjacje. Dzielenie skóry na niedźwiedziu którego jeszcze się nie znalazło. Targi i spory o zyski. Gry słowne. Gadanie byle tylko gadać. Nurdin i młynarz czuli się w nich jak ryby w wodzie. Feyla, która z zadowoleniem przyjęła fakt iż tym razem żaden z mężczyzn nie eksplodował gniewem mimo złośliwych uwag młynarza, pogrążyła się dalej w pracy nad podkową.
- Powtórzę raz jeszcze- ciągnął krasnolud – Zapłata za udział w wyprawie, nie jest kwestią nad która będziemy się tu rozwodzić. Jako organizatorowi należy mi się trzydzieści od sta, dalej przywódca grupy również dostanie trzydzieści od sta, a pozostali uczestnicy podzielą się sprawiedliwie resztą z puli. Rzecz jasna mówimy tu o spodziewanych zyskach. Jeśli się komuś taki układ nie podoba, to proszę tam są drzwi.
- Panie Nurdin, oboje jesteśmy rzemieślnikami i powinniśmy szanować swój czas – Odpowiedział młynarz, co spotkało się z głośnym „pfff” z strony Feyli.
- Taki z ciebie rzemieślnik jak z kowadła instrument muzyczny - Wtrąciła dziewczyna nieco zbyt głośno, jednak jej uwaga została dyplomatycznie zignorowana.
- Jeśli zatem nie masz dla mnie innej oferty niż ta zbójecka o której mówisz, to wiedz że mojego czasu zmarnowałeś już nazbyt wiele. – Nie ustępował młynarz – Chcesz dla siebie trzydzieści procent? Proszę bardzo. Mnie się należy połowa. A pozostali? Najpierw niech dowiodą co faktycznie są warci i ile będzie z nich pożytku, a następnie dopiero wyciągają ręce po nagrodę.
Feyla nie wytrzymała. Stanęła przed Nurdinem, ukłoniła mu się z gracją jaka według niej kłaniają się panny największym lordom, a co w rzeczywistości bardziej przypominało męski wygibas niż dostojne dygnięcie, po czym rozpoczęła przemowę.
- Drogi mistrzu. Dyskutujecie tu zawzięcie o tym kto powinien objąć przywództwo nad wyprawą. Uważam że nie ma wśród nas lepszego kandydata niż ty sam. Oczywiście nie mówię tu o twoich naturalnych cechach jak charyzma, doświadczenie, mądrość, zdolność podejmowania decyzji, siła i charakter, ale przecież twoja obecność w drużynie dałaby jej także spryt, entuzjazm, wiarę w sukces i wolę walki do upadłego. Przyznaję iż sama nastawiona jestem sceptycznie do wyprawy ale pod takim przewodnictwem szanse na to iż zakończy się ona powodzeniem wzrastają po tysiąckroć. Właśnie przyszedł mi do głowy wspaniały pomysł. Mogłabym wykonać dla ciebie lektykę, w której usadowiony wygodnie mógłbyś kierować poczynaniami reszty. Myślę ze i dla pozostałych panów możliwość pchania w dwie strony wózka z tak szacownym ładunkiem byłaby niezwykłym przeżyciem. Tyle mogliby się nauczyć, tak wiele interesujących dyskusji wzajemnie przeprowadzić – Żartowała z kowalka
- To prawda – nieskromnie przyznał Nurdin, który za nic w świecie nie zaprzeczyłby pochwałą swojej osoby – Trudno nie zgodzić się z taką argumentacją. Jednak uważam iż moja obecność przykuwałaby zbyt dużą uwagę.
- Ależ wręcz przeciwnie – Feyla wiedziała dobrze że Nurdin, boi się jak diabeł świeconej wody wyruszyć na wyprawę. Za młodu musiał coś przeskrobać i ani mu w głowie było wracać w rodzinne strony, do czego oczywiście też się nie przyzna, a to z kolei postawi go w niezręcznej sytuacji. Nurdin albo oświadczy publicznie że nie jest tak doskonały jak Feyla sądzi albo wytłumaczy czemuż to jest spalony tam skąd pochodzi. Idealna okazji by trochę dokuczyć krasnoludowi. – Skupiając uwagę na sobie dałbyś pozostałym więcej swobody do działania.
- Poza tym mam tu dużo pracy.
- Ja się tym zajmę. Zresztą w lektyce mógłbyś spokojnie kontynuować swoje działo. Zrobię ją odpowiednio dużą według potrzeb.
- No ale … - Nurdinowi brakowało pomysłów, ale z nieoczekiwaną pomocą przyszedł mu młynarz.
- Dość już tej błazenady. Widzę że panienka jest w wyśmienitym humorze. Może zatem zainteresuje cię fakt iż zamierzam sprowadzić tu najlepszych kowali i otworzyć własną kuźnię. A wtedy wasza… cóż popadnie w niebyt.
Po tych słowach zapadła niezręczna cisza. Nurdin i Feyla może i na co dzień obrzucali się obelgami i prześcigali w wzajemnej złośliwości, ale gdy tylko ktoś groził ich domostwu, jednoczyli się jak mało jaka dwójka. Poza tym pracując razem nie obawiali się konfrontacji z kimkolwiek, choćby i młynarz ściągnął tu dziesiątki arcymistrzów.
- Oby rzeczywiście byli tak dobrzy jak mówisz – odpowiedziała w końcu kowalka – inaczej postawisz tu budowlę której nikt nie będzie odwiedzał. – Podchodzą do ściany wzięła w ręce olbrzymi nurdinowski topór i z lekkością rzuciła go właścicielowi. Ten złapał go z gracją o którą trudno było go podejrzewać. Feyla sama trzymała w ręce największy z swoich młotów.
- Grozisz mi tu? – Rozzłościł się Nurdin – Wiedz że na terenie kuźni kowalowi się nie bluźni! – zacytował sam siebie. – Wynocha mi stąd!
Młynarz nieco się przestraszył. Jego ochrona stała za zaryglowanymi drzwiami i chwilo musiał sobie radzić sam.
- Może i wasza kuźnia, ale cała wieś jest moja! – Krzyknął doskakując do drzwi i uchylając je tak by wpuścić swoich ludzi. Liczył też w potęgę pieniądza, zwracając się do zebranych przy stole - Tysiąc ruen dla tego kto powali tą dwójkę! – wskazał na parę kowali.
Awatar użytkownika
Adrien
Szukający Snów
Posty: 168
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adrien »

yślami był całkowicie gdzie indziej, nie interesowało go to bzdurne gadanie o kuźni, która nie dotyczyła go w najmniejszym stopniu, podobnie jak i dzielenie skóry na jeszcze nie złapanym niedźwiedziu. Cóż więc mu pozostało prócz rozważania własnych spraw? "Drewno lipowe sssię przyda...Już dawno nie robiłem z niego trumien a szkoda, bo sssą piękne...Ah, no i trzeba oddać dłuta do naossstrzenia...I zamówić więcej gwoździ, tak szybko mi ssschodzą... Właściwie to pierwsze było jajko czy może jednak kura? Wydaję mi sssię, że nie da sssię jednoznacznie ussstalić biorąc pod uwagę, że jedno bez drugiego issstnieć nie może..." Raz na jakiś czas zdarzało mu się tak "zawiesić" i w myślach zmieniać temat na zupełnie niezwiązany z tym, o czym myślał wcześniej.
Aurum zaczął się bezczelnie bawić jednym z kolczyków pana, a dokładnie niewielkim, wiszącym krzyźykiem łapiąc go w zęby i ciągnąc w dół czy też trącając go łapkami byle by tylko zwrócić uwagę Adriena na to, co dzieje się wokół.
-Możesz przestać mnie ignorować i spojrzeć co się dzieje wokół ciebie ty stary pierniku?!- nie wytrzymał w końcu i pisnął mu do ucha ile tylko miał sił w swoim małym gardziołku, a na odzew długo czekać nie musiał.
-Co? Ah...ihihi... ta mała znowu dogryza krasssnalowi? Zapytał wyrwany ze świata własnej fantazji nie bardzo wiedząc co dzieje się wokół niego. -Zapowiada sssię jeszcze większa afera niż była... Słuchał ich już od dobrych kilku minut mało dyskretnie tłumiąc śmiech w rękaw szaty nie zamierzając w żaden sposób reagować- to ich sprawa co dzieje się w wiosce.
-Panie Crevan... wynosimy się... Przecież tu się za chwilę zaczn... nie dane było mu dokończyć zdania, wszystko działo się tak szybko, młynarz, jego tępe jak siekiera Adriena po roku używania, para kowali... No to chyba tyle by było ze spokojnego posiedzenia i rozmawiania jak cywilizowani ludzie...
-No nie mów, że będziesz tak siedzieć! Wydarła się czarna główka szczura wyłaniająca się z jego szaty.
-Taaaaaak, a co? Póki mnie nie atakują nie mam zamiaru ruszyć sssię z miejsssca i ssspokojnie poczekać aż ssskończą... Odpowiedział nad wyraz cierpliwym głosem i usiadł sobie wygodnie z uśmiechem obserwując całe to przedstawienie. Ludzie byli dla niego zagadką, tak łatwo dali się prowokować, mamić... Nie... Nie był już tą samą osobą co dawniej, litość, chęć nadstawienia karku dla innych odeszła bezpowrotnie wiele lat temu wraz z dawnym życiem ustępując miejsca zdrowemu rozsądkowi.
Jednak kiedy coś ciężkiego śmignęło mu koło ucha prawie strącając mu z głowy kapelusz stwierdził, że zginie jeśli czegoś nie wymyśli... Nie było czasu na kombinowanie- zrobił to, co przyszło mu do głowy jako pierwsze a mianowicie- ogień. Skoro znał się na magii tego jakże niszczycielskiego żywiołu to postanowił to wykorzystać w swojej własnej obronie. Wprawdzie magia była dla niego ostateczną ostatecznością, ale nie miał wyboru. Skupił się w głowie na czymś, co wywoływało na nim silny gniew- twarzy własnego ojca. Powoli w pamięci dopasowywały się szczegóły- proste, jasne włosy, lekko orli nos, zimne oczy o barwie błękitu z domieszką żółtego, ostre rysy, wąskie usta... Wszystko było tak żywe, tak prawdziwe jakby Grabarz widział go zaledwie kilka dni temu... Cóż, bodziec wywołujący emocje był, obiekt do spalenia także- tyłki małp Młynarza były celem idealnym. Wszystko wydarzyło się tak szybko, że nawet nie zorientowali się co ich trafiło ani z której strony przyleciał pocisk co było oczywiście celem zamierzonym- białowłosy nie chciał wszystkim wokół pokazywać, że się zna na magii...
Miny mężczyzn musiały być bezcenne- przerwali walkę właściwie w pół kroku czując jak ogień przedziera się przez ubranie przypiekając to, co miał przypiec i wybiegając z kuźni dosłownie siadając tyłkiem na ziemi żeby ugasić mały pożar drąc się w niebogłosy coś o duchach czy też innych lichach, które nawiedzają zakład, choć do Adriena docierało to jak przez mgłę- spadł z krzesła na tyłek i nie mógł opanować wybuchu śmiechu tak głośnego, że dziw iż nie spadło żadne z narzędzi na ścianie, choć szyby w oknach trzęsły się na pewno. No bo kto będzie go podejrzewał? Absolutnie nikt,bo i skąd? Bardzo żałował, że nie widzi teraz miny młynarza, który stał w kuźni nie wiedząc czy stać czy też zwiewać. Biały szczur zwany Aurum wyszedł z kieszeni pana, niepostrzeżenie przebiegł obok wszystkich i wskrabał się na drzwi po półkach i wszystkim co możliwe popychając zasuwę i zamykając je przed mężczyzną zostawiając go na pastwę lisołaka, elfa, krasnoluda,bardzo wkurzonej kobiety i grabarza zbierającege się z podłogi po salwie śmiechu.
Wszystko było za proste y było prawdziwe, zdecydowanie za proste...szczur nie zdążył dobiec z powrotem do właściciela potraktowany z kopniaka przez nieproszonego gościa tak, że przeleciał pół kuźni lądując przed Feylą. Na chwilę wszystko ucichło, nawet opętańczy śmiech Grabarza zamilkł mu w gardle. Cisza. Cisza tak głucha, że można było liczyć uderzenia serca...
Adrien wyprostował się całkowicie i z miną mordercy-psychopaty zaczął iść w stronę młynarza nie dbając o to,czy Aurum żyje czy też nie. Ten człowiek skrzywdził jego zwierzę i za to zapłaci. Boleśnie.
Awatar użytkownika
Balwur
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 54
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Balwur »

Słuchał cały czas i uważnie obserwował sytuację. Niby zwykłe gadanie czterech osób i jak zwykle docinanie Feyli Nurdinowi. Nic niezwykłego nie miało się wydarzyć, ale młynarz okazał się jeszcze większym głupcem i skąpcem za jakiego go uważał. Żeby dla czegoś niepewnego narażać życie swoje i dwóch osób? Przecież zdawał sobie sprawę, że nie ma szans na przeżycie tej potyczki i prawdopodobnie zginie albo stanie się z nim coś gorszego. W chwili gdy on szedł w stronę drzwi, elf niemalże w mgnieniu oka wstał z krzesła i pobiegł w kierunku mężczyzny jednocześnie rzucając jednym ostrzem z bladobłękitną runą mrozu w któregoś z goryli. Po tej czynności miał jeszcze czas dobyć mieczy, więc to zrobił. Stanął za młynarzem i grawerowany miecz trzymany w prawej ręce przytknął mu do gardła, natomiast ten w lewej, nieco niżej, a dokładniej mówiąc, do podbrzusza. Jednocześnie unieruchomił mu nogi, swoimi własnymi. Następnie jego sokoli wzrok zauważył, że goryle zaczynają się palić. Wzrok skierował w stronę przyczyny, jednakże jej nie znalazł. Domyślał się, że to Adrien, ale informacja ta mogła być omylna. Jednak nic nie wskazywało by ktoś inny się parał taką magią. Magia ognia? Ciekawe co jeszcze za sztuczki skrywa. Raczej dużo nie posiada tajemnic, które mógłby Elair odkryć w tej osobie. Widział również, jak wstaje, ale to go zbytnio nie obchodziło:
- Panie Nurdin i pani... - Nie miał pojęcia jak ta kowalka się nazywa, więc dodał po chwili - Nie wiem jak się nazywani pani, więc będę mówił kowalko. Chcecie się zabawić z tym oto niecnym młynarczykiem czy może mi zostawicie tę przyjemność? Wystarczy jeden ruch, a wszystko się zakończy - Cały czas uważnie obserwował i nasłuchiwał otoczenie. Stał z młynarzem tak, aby nie dali rady go trafić goryle, bokiem do ściany z drzwiami.
Awatar użytkownika
Likaar
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Likaar »

Mimo, że napój był ledwo ledwo ciepławy cukier rozpuścił się lepiej niż się tego spodziewał. Upił troszkę. Błogi nastrój pozwolił mu na zrobienie charakterystycznej dla niego miny jakże wielkiej błogości. Oczy nieco przymknięte, bardzo szeroki uśmiech bez udziału pozostałych części twarzy. Wyglądał jak tępak, ale tak już po prostu miał. Rozmowy toczyły się swoim biegiem a Likaar słyszał tylko ich urywki. Jak każdyy zwiadowca był wielbicielem kawy. Nagle jak z bicza strzelił cała atmosfera przeminęła. Balwur jako postać dość impulsywna wyrwał się do boju, Feyla nagle zgrała się z krasnoludem jak tryby idealnej maszyny, coś się stało z bezmózgami młynarza a Adrien jak to psychopata ryknął na to wszystko śmiechem. Nie było już roli dla lisołaka w tej akcji. Tak przynajmniej się mu wydawało, grabarz wstał i skierował się z bronią w stronę młynarza. Niedobrze. Likaar zerwał się z miejsca odstawiając uprzednio kubek z zawartością i zagrodził mu drogę do młynarza.
- Zostaw go! Nie jest tego wart! Sprwadź lepiej co z tym zwierzakiem! - wrzeszczał mu w twarz praktycznie zatrzymując go ręką przez przytknięcie jej do jego torsu. - A on już dobrze wie, że nic nie dostanie z tej wyprawy choćby nie wiem co. Odejdzie teraz i nawet nie zaważy się budować drugiej kuźni, bo inaczej osobiście po niego przyjdę. Czy wyrażam się jasno?- zapytał ze spokojem kierując jednocześnie kierując wzrok ku niemu.
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

Wprawdzie Nurdin i Feyla wywołali awanturę, ale ich udział w bójce był praktycznie żaden. Dość nieoczekiwanie wszyscy zebrani stanęli po stronie właścicieli kuźni i sprawnie pozbyli się natręta. Właściwie poza latającym szczurem kowalka nie miała okazji by z kimś się zmierzyć. Szczura zauważyła całkiem przypadkiem. Widocznie musiał wystraszyć się rumoru i wyjść z ukrycia. Miała nadzieję ze w ferworze bitwy nikt z walczących nie dojrzał panoszących się po domostwie gryzoni. Źle by to wyglądało w oczach bogatych mężczyzn. „Wredne stworzenia” pomyślała, próbując rozpłaszczyć intruza uderzeniem młota. Szczur, chociaż oszołomiony po upadku z wysokości, zdołał jakoś unikać jej kolejnych ciosów. Nie mogąc poradzić sobie ciężką bronią, Feyla chwyciła leżącą przy ścianie skrzynię i odwracając ja do góry dnem nakryła nią biegającego po ziemi szczura. „Wykończę paskuda gdy nikt nie będzie patrzył” - zdecydowała. Na szczęście udało jej się ukryć gryzonia nim zamieszanie w kuźni dobiegło końca.
- Zostawcie go! Niech idzie. Wiele złego można o mnie powiedzieć, ale na pewno nie to żem mściwy. – Oznajmił dumnie krasnolud. Ledwo tylko młynarz został wyprowadzony za próg, tymczasowy sojusz pomiędzy Nurdinem a Feylą natychmiast się rozpadł.
- Po cholerę żeś go prowokowała głupia babo?! – Nurdin od razu przypuścił atak – Zależało mi by młynarz wziął udział w wyprawie! Mało co o bym go przekonał. Negocjacje …
- Jakie do licha negocjacje? Obrażanie się, wygrażanie sobie toporem i pranie po pysku nazywasz negocjacjami?! – Odparła Felya, po czym roześmiała się głośno, zdając sobie sprawę ze właśnie zapytała krasnoluda czy trawa jest zielona. Awantura w czasie targów była dla Nurdina czymś oczywistym. Widząc roześmianą dziewczynę krasnoludowi także poprawił się humor.
- Ta szuja oferował ledwo tysiąc ruen. Sam jestem wart pięć razy tyle.
- A ja się właśnie zastanawiałam czy nie dać ci w łeb i spróbować zarobić chociaż te pięćset.
- Panowie – Nurdin zwrócił się wreszcie do pozostałych zebranych – rad jestem wielce iż stanęliście po słusznej stronie, pokazując tym samym ile jesteście warci. Cóż, zdaje się że straciliśmy właśnie przywódcę drużyny i musimy wybrać kolejnego.
- Po jakie licho upierasz się tak by wyprawa miała osobę dowodzącą? – Dziwiła się kowalka.
- Cicho! Jeszcze raz mi przerwiesz, a jak żelazo kocham, obiecuje iż przełożę przez kolano i zleję tyłek przy gościach – Nie wytrzymał Nurdin – Teraz gdy kuźni grozi niebezpieczeństwo iż ta kutwa młynarz zapragnie odwetu, oczywistym jest fakt że ja muszę pozostać na miejscu. – Oznajmił z zadowoleniem krasnolud, który wreszcie znalazł uzasadnienie by samemu nie ruszać się z domu. – Kto wie. Młynarz gotów jest tu wrócić z trzydziestoma zbójami, a wtedy wszyscy posmakują mojego topora. Dlatego też postanowiłem iż będziesz moja reprezentantką.
Głośne „pfff” było jedyną reakcja kowalki na deklarację gotowości bojowej krasnoluda.
- A czy ktoś tu zamierza w ogóle spytać czy ja chcę udać się na tą przeklętą misję?! – wykrzyczała dziwczyna, tradycyjnie nie dociekając się na odpowiedz.
- A dowódca. Ujmę to tak,wasz cel leży gdzieś w górach Fellarionu i tam musicie się udać, ale nie liczcie iż Nurdin będzie wam niańczył. Nie powiem jaką drogą iść, co zabrać ani jak prowadzić poszukiwania. Daję wam wolną rękę, dlatego ktoś z was musi poprowadzić tą wyprawę. I teraz jest właśnie stosowny moment by takiego dowódcę wyznaczyć. Wysłucham zatem waszych kandydatur a potem wspólnie zdecydujemy.
Nurdin gotowy był słuchać wszystkich zebranych poza Feylą rzecz jasna, dlatego z jej strony nie było sensu toczyć z nim sporu na argumenty. Kowalka miała jeszcze nadzieję iż którykolwiek z mężczyzn który zostanie dowódcą mógłby wyperswadować krasnoludowi konieczność jej udziału w misji. Jeśli usłyszy to co ona chce mu powiedzieć od człowieka obdarzonego władzą, to może chociaż część z tej wiedzy dotrze do tego zakutego łba.
- Ja się na podróżowaniu nie zna. Sama najdalej zawędrowałam do Fargoth. Nie umiem jeździć konno. Jestem marudna, powolna i szybko się męczę. Do tego mam wiele typowych kobiecych potrzeb – Feyla szybko próbowała przypomnieć sobie co takiego zajmuje kobietom najwięcej czasu – Mycie, szycie, farbowanie i ładnie wyglądanie. – Palnęła bez zastanowienia - Będę więc dla wyprawy tylko kulą u nogi.
Awatar użytkownika
Adrien
Szukający Snów
Posty: 168
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adrien »

Sprawa była prosta niczym drut; oko za oko, ząb za ząb. Wprawdzie to nie Adrien oberwał a jego szczur, ale dla niego to było to samo. Miał te małe, wredne szkodniki od ładnych kilku lat i z czasem zaczął je traktować trochę jak... własne dzieci, których rzecz jasna nie miał z wiadomych względów.
Już kładł dłoń w miejscu gdzie zazwyczaj trzymał miecz aby go wydobyć i po prostu zabić młynarza bez kszty skrupułów czy też litości. Nie miał oczywiście pojęcia, że ukochany Aurum żyje i ma się nieźle wprawnie umykając przed kobietą z młotem kowalskim i ma zupełnie gdzieś całe zamieszanie spowodowane sobą. Oczywiście lisołak czy to w przepływie bohaterstwa czy też próbie udowodnienia bóg jeden wie czego grabarzowi postanowił ochronić tego nic nie wartego śmiecia jakim był w jego oczach młynarz. Zabawnie to musiało wyglądać- rudy podlotek majacy może z 175cm wzrostu próbował zatrzymać wyższego od siebie o głowę Adriena mierzącego prawie 195cm w dodatku na cztero centymetrowych obcasach tylko i wyłącznie za pomocą własnej dłoni. Naprawdę myślał, że mu się to uda? Cóż... -Zabierz tę dłoń z mojej szaty, bo ci ją połamię...I ja nie grożę, ale lojalnie ossstrzegam...Uśmiechnął się do niego niepokojąco patrząc na niego z za gęstej grzywki i na potwierdzenie swoich słów po prostu złapał go za dłoń i boleśnie odgiął mu ją w tył natychmiast puszczając i poprawiając szatę. W pewnym sensie Likaar dopiął swego, białowłosy na chwilę zapomniał o swoim celu, który przez ten czas zdarzył zbiec byle dalej od kuźni. Crevan miał dziwny charakter- potrafił zabić kogoś z zimną krwią a potem jak gdyby nigdy nic wrócić z powrotem do pracy następnie popadając w zamyślenie aż do histerycznego śmiechu z byle powodu. Żałował, że nie udało mu się go dostać w swoje ręce- zabił by go na miejscu albo chociaż nos złamał...Gołymi rękami oczywiście...
Skoro nieproszonego gościa już nie było Adrien mógł zająć się szukaniem zwierzaka przy okazji słuchając gadania Nurdina i Feyli jednym uchem wypuszczając a drugim wypuszczając- nie znalazł tam żadnych przydatnych informacji, które by go interesowały.
- Ma pan mapy? Znajdzie się koń dla towarzy? Lub choć dla panienki i elfa, bo lisss może iść za nami lub w ossstateczności można go wziąć jako bagaż...Pomyślmy też ile dni nam to zajmie... Jeśli nie umie pan tego ocenić sssam mogę sssię tym zająć o ile posssiada pan pojęcie o odległości naszego celu... Cały czas błądził wzrokiem po kuźni szukając szczura i jednocześnie starając się w miarę możliwości konwersować z pozostałymi. -kolejna sssprawa to w jakich pozossstał pan ssstosssunkach z resztą krasssnoludów? Chciałbym wiedzieć czego sssię po nich ssspodziewać... -ciągnął dalej nawet nie zauważając jak cicho się zrobiło wokół. Czy chciałby być przywódcą? Z jednej strony nje wyobrażał sobie słuchać Likaara czy też Balwura, ale z drugiej... czy by się na to nadał? Brali go za psychopatę, słuchali by go? -No i oczywiście opisss tego, co nass tam czeka będzie mi przydatny... Właściwie to miał jeszcze dobre pięćdziesiąt spraw do omówienia ale... -Panienko... Zaczął podchodząc do kowalki z nieco bezradną miną. -Widziała gdzieś pani białego szczura, którego uderzył ten imbecyl? Zniknął i nie mogę go znaleźć...Stał teraz tuż przed nią i uśmiechał się w ten swój okropnie dziwny sposób na powrót chowając dłonie w rękawach uprzednio poprawiając długą "skarpetę" przy rondzie kapelusza.
Awatar użytkownika
Likaar
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Likaar »

Mimo pokaźnego wzrostu grabarza Likaar i tak próbował go zatrzymać, a ten tylko wywinął mu rękę czemu towarzyszyło głośne chrupnięcie strzelających stawów. Lisołak znał ten ruch i wiedział jak w tej sytuacji się zachować. Zwyczajnie wykonał obrót pod tym ramienie. Co posutkowało zmniejszonym bólem. Nie żywił za to urazy do białowłosego. Dalsze wypowiedzi jak to można było się spodziewać dotyczyły oczywistej wyprawy. Poszukiwali dowódcy, a Likaar był osobą odważny, ale nie lubił pracy w zespole. Nie. On do tejj roli się nie nadawał. Grabarz natomiast aż się palił do tej roboty mimo, że miał nierówno pod sufitem.
- A zatem mamy już przewodnika tej kompanii. Teraz trzeba się tylko przygotować i faktycznie wyruszyć w drogę. Ktośma jakieś przeciwności ku temu by grabarz dowodził?
O tak. Adrien świetnie się do tego nadawał. Spokojny i rozważny, a nad wszystko inteligentny, a może i jeszcze pomysłowy. Mimo, że upadły groził likantropowi śmiercią Likaar byłby w stanie wykonać jego rozkazy. Rozkaz to rozkaz, jednak musi być wydany przez odpowiednie osoby.
Awatar użytkownika
Balwur
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 54
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Balwur »

Odpuścił młynarzowi, sam nie wiedział dlaczego. Tylko odpychając go, sprzedał mu kopniaka na pożegnanie, a ten wpadł prosto w błoto mówiąc jakieś obelgi w stronę elfa, ale ten je zignorował. Znów wysłuchiwał słów kobiety, krasnoluda, Adriena i lisołaka. Żadna z wspomnianych i wypowiedzianych kwestii jakoś wybitnie nie zrobiła na nim wrażenia. Cały czas zachowywał spokój i zdawał się nie przejmować zaistniałą sytuacją. Przechodząc obok Feyli, wręczył jej w końcu kamień runiczny z cichym, słyszalnym tylko dla niej szeptem:
- Może zrobisz z niego lepszy użytek - Kamień był nieco mniejszy od rozmiaru pięści, a runa wydawała się być prosta, gdyby nie fakt, że jej rycia zostały wykonane z mikroskopijną dokładnością i pomniejszymi wzorami, być może runami, które w większej mierze były niewidoczne dla gołego oka. Musiało to być istne dzieło sztuki. Poruszona została kwestia dowódcy ekspedycji:
- Wątpię czy ktoś bardziej nadaje się od grabarza. Charyzma, urok i zdolność przekonywania innych to coś, czego będziemy zapewne potrzebowali. W końcu nie wszystko da się załatwić siłą - Po tych słowach zaśmiał się nieco, gdyż on właśnie w tej sposób załatwił kilka ostatnich spraw:
- Jeśli chodzi o udział kowalki w ekspedycji, to może się przydać ktoś kto będzie potrafił naprawić zepsutą broń. Oczywiście też musimy przygotować się odpowiednio przed wyprawą, a akurat mi brakuje strzał i nowych ostrzy. Zatem moim zdaniem powinniśmy zostać tutaj jeszcze noc czy dwie, ale kwestia ta należy do grabarza, gdyż ona widocznie został jednomyślnie wyznaczony na przywódcę. No i dobrze, bo kto inny mógłby nadawać się na dowódcę niż stary grabarz, który straszy ludzi? - Tutaj znów się zaśmiał, gdyż wiedział część prawdy o Adrienie. To, że nie jest stary oraz, że jest upadłym. A jego jakoś wybitnie nie straszył.
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

Nie mogła uwierzyć. Ten dziwak miał własnego szczura. Ciekawe gdzie go nosił i jak bardzo musiał mieć nierówno poukładane pod tym swoim kapeluszem żeby trzymać przy sobie gryzonia? Feyla słyszała kiedyś o więźniach latami zamkniętych samotnie w celi i gadających do szczurów, ale żeby grabarz? Fakt, jego klienci także nie należeli do najrozmowniejszych, ale to nie znaczy że nie miał do kogo otworzyć gęby i musiał kierować się ku szczurom. I co niby ona miała mu teraz odpowiedzieć? "Tak, oczywiście mam pańskiego zwierzaka. Nakryłam go dla bezpieczeństwa skrzynią i właśnie podrzuciłam mu do zabawy łapkę na gryzonie" - pomyślała, gdyż nic innego nie przychodziło jej go głowy. Jak nic obrazi się a wyprawa straci kolejnego dowódcę. Do licha, ta wioska jest pełna szczurów, nawet jeśli ten jego jest już martwy, nieznajomy może tu znaleźć dziesiątki innych w kolorach jakie sobie tylko wymarzy.
- Czy widziałam? Ja? Tutaj? O nie, tu na pewno nie. W wiosce szczurów nie brakuje, ale u mnie w kuźni ich nie ma. Jest tu za gorąco, za głośno, no i gryzonie musiałyby żywić sie opiłkami metali. - powiedziała, uśmiechając sie do mężczyzny, prezentuję przy tym swoje zdrowe, białe i równe uzębienie. Miała nadzieję że grabarz nie zauważy iż z wstydu niemal płoną jej uszy - Proszę poszukać, w stajni, kurniku lub chlewie. Z pewnością pański towarzysz bawi sie z w najlepsze z nowymi przyjaciółmi. - Tłumacząc się Feyla jednocześnie odkładała na skrzynię młot, podkowę, narzędzia i wszystko co miała pod ręką , byle tylko mężczyźnie nie przyszło na myśl zajrzeć pod te stertę.
Z kłopotliwej sytuacji wybawił ją Balwur wręczając jej dziwny kamień, który od razu wylądował na szczycie gruzowiska maskującego klatkę z szczurem, a także donośny głos uradowanego Nurdina.
- A zatem zdecydowaliśmy. Szanowny panie - krasnolud zwrócił się do Adriena - los wyprawy spoczywa w pańskich rękach. Zapraszam do stołu. Zanim wszyscy zebrani zajęli swoje miejsca, Nurdin odciągnął na chwilę Feylę, tak by na osobności udzielić jej niezbędnych swoim zdaniem wskazówek. Krasnolud nie potrafił mówić szeptem, była to wrodzona wada do której on sam nigdy by sie nie przyznał, nieważne jak się starał jego głos zawsze był donośny i doskonale słyszalny. Przekonany że słyszy go wyłącznie Feyla oznajmił:
- Uważaj na tego wysokiego chudzielca, nie jest tym za kogo się podaje. Wprawdzie myśli że jest sprytny, ale mój przenikliwy umysł z łatwością go rozpracował.
- Kim więc jest? - Spytała Feyla. Właściwie mało ją obchodziło kto co ma do ukrycia. Interesowały ja problemy z jakimi ludzie do niej przychodzili a nie ich historia i wewnętrzne tajemnice. Znała jednak na tyle Nurdina by uznać ze warto by wszyscy dowiedzieli się co takiego myśli o naszym przywódcy.
- Jest oczywiście grabarzem. No wiesz, takim co nie ma własnego życia i żyje wcieleniem swoich truposzy. Przebiera sie w ciuszki osób które zakopuje i udaje że jest kimś innym. O, dziś jestem lordem, jutro przekupą, innym razem myśliwym czy też stajennym. Taki trochę wariat.
- Aaaa, ciekawe. A w tej chwili kogo udaje?
- Ha i tutaj wychodzi cały jego kunszt i cwaniactwo. Dziś chciał oszukać nas wszystkich i udaje grabarza.
- Zatem grabarz udający grabarza. Musze przyznać mistrzu ze ciągle wiele mogłabym od ciebie się nauczyć. - Odparła Feyla, starając sie zachować poważny ton - Myślisz że powinnam mu powiedzieć iż został zdemaskowany?
- Nie, w ten sposób stracisz przewagę.
Pukanie do drzwi przerwało obu kowalom sekretną dyskusję. Nurdin wściekły że kolejny czort pcha mu się do siedziby, ruszył zdecydowanie, gotowy przegnać natręta. Za drzwiami stała pani Czok z przygotowaną kolacją. Jak wyjaśniła, obfita wieczerza miała być podziękowaniem za to iż on, czyli krasnolud, uratował jej dzieci.
- Cóż za miła niespodzianka?! Zupełnie się nie spodziewałem - oznajmił Nurdin, oczywiście nie wypierając sie zasług jakie mu przypisywano. Feyla była przekonana że cała kolacja jest z góry ukartowana, a konieczność przyrządzenia olbrzymich porcji mięsiwa i kiełbas to kara dla biednej kobiety za zniszczony dach. Zresztą krasnoluda wystarczyło znać przez kilka minut by z łatwością przewidywać jego intrygi, a ona spędziła tu całe lata.
Zablokowany

Wróć do „Fargoth”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości