Las Driad[Las Driad]W poszukiwaniu domu

Kraina baśniowych stworzeń, gdzie mgliste polany i rozległe lasy zamieszkują majestatyczne pegazy i jednorożce, a gdzieś w głębokimi lesie spotkać możesz cudownie piękne, leśne Driady. To właśnie w tym lesie położony jest wielki Jadeitowy Pałac Królowej Driad i ich święte miasto ze Źródłem Nadziei i Ołtarzem Nocy.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

Las Driad, jak słyszała Isambre, był miejscem gdzie człowiek nie ma nic do powiedzenia. O ile jego siostrzany bór na wschodzie, Szepczący Las, jest stopniowo, mniej lub bardziej legalnie wycinany, o tyle tutaj ekspedycje drwali może spotkać coś złego. W przydrożnych karczmach wiele się mówi o strażniczkach tego miejsca, driadach, które przy współpracy z nimfami i leśnymi elfami, bronią tu każdego drzewa i kwiatka, dając przyrodzie całkiem spore pole do popisu. Nikogo więc nie powinien dziwić fakt, że samotny wilk postanowił przysiąść sobie nad jeziorem, by zregenerować siły. Niby sytuacja niczym nie wyróżniająca się z tłumu innych i podobnych, a mimo to Isambre nie mogła oprzeć się wrażeniu, że coś jest nie tak. Przez niewielki otwór między ciekiem wodospadu, a ścianą smoczyca obserwowała poczynania ukochanego i zerowy strach okazywany bierną postawą wilka. Zwierz najwyraźniej za nic miał sobie ostre kły, kolce, ogień i z grubsza dziesięciokrotną przewagę w gabarytach. Wszystko oczywiście na korzyść wulkanicznego gada, który korzystając ze zwierzęcych metod, oznajmiał mu granicę swojego terytorium i ostrzegał, co może go spotkać za jej naruszenie. Wilk jednak, jak zauważyła czarnołuska, miał to wszystko w wysokim poważaniu. Dopiero kolejny ryk oderwał oba drapieżniki od spoglądania na siebie. W pierwszej kolejności Isambre chciała wybiec i dołączyć do ukochanego, obawiając się zasadzki, lecz szybko uświadomiła sobie, że lepiej będzie nie mieszać mu się pod skrzydłami. Zwłaszcza, że w przypływie gniewu miał tendencje do palenia i rozwalania wszystkiego wokół.

Smoczyca została więc w jaskini, by zaopiekować się i przypilnować białego duszka, który zaczął niespokojnie skakać wokół ogniska, skamląc i piszcząc jak mały szczeniak. By go uspokoić, Isa przysiadła na jednym z kamieni, usadziła malucha na kolanach i niemal natychmiast zaczęła głaskać go po karku i długich uszach.
- Miałeś być dzielny i silny, pamiętasz? - upomniała go z lekkim uśmiechem i ucałowała w mały, czarny nosek. - Bo kto mnie obroni?
Całe szczęście, że Chibi był jak dziecko, gdyż dzięki temu łatwo było skupić jego zainteresowanie na czymś innym, niż wilk u brzegów jeziorka. Dziewczyna zaczęła grać z nim w łapki, przy czym celowo przegrywała i podszczypywała radośnie malucha, gdy ten śmiał się do rozpuku. Tym sposobem i czarnołuska odgoniła swój niepokój podczas nieobecności Rivera.

To zaskakujące, jak szybko wszystko postanowiło stanąć na głowie. Ledwie tu przylecieli i założyli dom, już wystąpiły pierwsze przeszkody, których usunięcie będzie ich najprawdopodobniej dużo kosztować. Sił fizycznych, jak i psychicznych. Smutki zostały jednak przegnane, gdy szumiącą ścianę wody ponownie przeciął czarny gad o grzbiecie najeżonym kolcami. Jego powitaniem od razu zajął się Chibi, który nie zważając na mokre łuski, zaczął łasić i tulić się do łap przyjaciela, domagając się kolejnych fal pieszczot, jakby te zaserwowane przez Ise przestały mu już wystarczać.
- Też się cieszę, że już jesteś - powiedziała w końcu smoczyca, podchodząc do narzeczonego i obejmując rękoma jego pochylony ku niej pysk. Na jej ustach malował się szeroki uśmiech.
Isambre stała tak przez dłuższy czas, wtulona w chrapy kochanka i wsłuchana w jego przyśpieszony oddech.
- Trzeba będzie postawić znaki z ostrzeżeniem, że mieszka tu awanturnik - zażartowała, ciągnąc go do ogniska, by dokończyli razem śniadanie, do którego zamierzali wcześniej zasiąść.

Zanim jednak smoczyca usiadła, ściana wodospadu uległa załamaniu, a z jej wnętrza wyłoniła się nieznajoma jej kobieta. W pierwszej kolejności Isa nie wiedziała czy uciec, czy zniknąć za plecami Rivera. Nie chciała okazywać słabości, zwłaszcza, że siłą i upartością wcale nie ujmowała ukochanemu, była więc tak samo zawzięta i gotowa podjąć wszelkie ryzyko. Popatrzyła na nieznajomą z przymrużeniem oka. Była to niewysoka kobieta, dość szczupłej postury i długich włosach, które zmoczone, przylegały do jej ciała. Roztaczała wokół siebie typową dla ludzi aurę, zniekształconą przez dziwne związki, których rozpoznać nie umiała. I nie potrzebowała wiedzieć więcej.
- W czym możemy pomóc? - zapytała Isa, nie zmieniając nawet formy, lecz cały czas pozostając ludzką kobietą o długich, czarnych lokach. W obecnej sytuacji nie chciała zdradzać o sobie wszystkiego.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

        Już sama ignorancja ze strony tego żałosnego stworzenia, jakim był wilk, poważnie rozsierdziła wulkanicznego gada, a co dopiero obecność tak dużej liczby mutantów w tej, jak się okazuje pozornie, spokojnej okolicy. Do tego jeszcze ludzka kobieta. Nie wiedział jakim cudem, skoro się dopiero z Isambre urządzili nad wodospadem, ona się tutaj znalazła, ale podejrzewał, że zapewne albo jest łasa na ich bogactwa, których jeszcze nie mieli, albo na ich głowy. Ani jedno, ani drugie mu się nie podobało i wnerwiało jeszcze bardziej, ale nie mógł tak po prostu się poddać złości i jej zjeść. Jego partnerka od razu by wyczuła ludzką krew na jego wargach, a on nie mógłby jej okłamać, iż była to zwykła samoobrona. Dodatkowo chciał udowodnić przed samym sobą, że zmienił się na lepsze i nie jest bezwzględną bestią rzucającą się od razu do gardła każdej istocie, która mu się nie spodoba. Był sfrustrowany i bardzo rozdrażniony, oto w jak łatwy sposób przyjemny poranek może obrócić się w perzynę.

        Przez chwilę, ledwie mgnienie oka, znów ogarnięty był nieprzeniknionym mrokiem, a na swojej piersi czuł miażdżący mu kości ciężar gruzów jego dawnego domu.

"- Jestem pewien, jak tego, że oddycham, że to sprawka tego tłustego knura Gundora i jego zawszonych poddanych. Zapłacą mi własną krwią! - warknął znajdując się w lesie za domem swojej przyjaciółki i uderzał z całej siły pięścią w pień drzewa, wyładowując w ten sposób swój gniew. Nie zwracał uwagi, że w pewnym momencie z obdartych kości pięści zaczęła na ziemię skapywać krew.
- Skąd pewność, że to oni zniszczyli twoją wieżę? Szalała wtedy straszna burza, nikt o zdrowych zmysłach nie poszedłby na Pustkowia, aby pozbawić cię twojego skarbu. - Młoda elfka o kasztanowych włosach starała się uspokoić, rozwścieczonego mężczyznę, którego od kilku dni u siebie gościła i którym się opiekowała odkąd stracił dom i przyszedł do niej ledwo żywy, z siną i bezwładną łapą. Jej słowa jednak do niego nie docierały.
- To oni! Wiem to! Powiedziałbym, że dałbym sobie rękę uciąć, ale oni już mnie jednej pozbawili! Niech przeklętym będzie cały rodzaj ludzki, póki żyję dopilnuję, by świat w końcu uwolnił się od tego robactwa!"


        Gad potrząsnął energicznie łbem po pozbyciu się wszystkich potworów i z pełnym pogardy prychnięciem odwrócił wzrok od rannej dziewczyny, którą zostawił samą sobie od razu wzbijając się w powietrze. Nie rozumiał dlaczego teraz uderzają w niego te wspomnienia, skoro kiedy poznał Akiego, nic takiego nie miało miejsca, a nawet był w stanie z początku tolerować mężczyznę, aż w końcu polubić. Nie miało to dla niego sensu, ale postanowił zachować to dla siebie póki nie rozwikła tej zagadki i nie uporządkuje mętliku jaki właśnie zagościł w jego głowie.

        Nie wracał od razu do groty wierząc, że Isambre doskonale sobie poradzi z jednym zapchlonym wilkiem. Albo całym stadem w najgorszym wypadku. Potrzebował się uspokoić, nie chciał akurat TYCH problemów uzewnętrzniać i martwić swoim gniewem kochankę, wolał sam sobie z tym poradzić. Krążył nad lasem jakiś czas, aż w końcu przyleciał i wylądował z majestatem i potęgą godną jego rasy przy sadzawce, złożył starannie swoje skrzydła po bokach i przeszedł przez ścianę wody ukrywającą wejście do ich domu. Jego myśli wciąż były wzburzone, ale skutecznie maskował swoje rozdrażnienie, zmuszając się nawet do przyklejenia uśmiechu na swój pysk, który wtulił do razu w ramiona swej wybranki. Prawą łapą pogłaskał lekko po głowie witającego go Chibiego.
        - Chylę czoła, księżniczko. Faktycznie masz podejście do zwierząt - polizał ją łagodnie po policzku, mając na myśli to, że na polanie nie było już wilka. Nie wiedział, że czarnołuska nie przegnała stąd pchlarza.
        - A wiesz, że się nad tym zastanawiałem? Chciałem się z tobą skonsultować, czy wolałabyś być otoczona palisadą, bądź ostrokołem, czy może lepiej ogniem wypalić granicę naszego terenu, do gołej ziemi... - Przez swoje nieprzemyślane słowa znów się zasępił i nie miał nad tym żadnej kontroli, w przeciwnym wypadku dołożyłby wszelkich starań, aby Isa nie zauważyła, że coś mu leży na trzewiach. Smok znów widział przed "oczami" martwe, jałowe ziemie, pośrodku których piętrzyła się potężna wieża zamieszkiwana przez wulkaniczną bestię.

        Chibi zaskamlał cicho patrząc zmartwiony na przyjaciela, którego gładził z niepokojem po skórze smoczej łapy, której Jednooki jeszcze niedawno nie miał. Doskonale wiedział co oznacza takie nagłe zamyślenie się gada i posępny wyraz rysujący się na jego pysku, w końcu razem dużo przeszli i nie raz widywał Rivera w takim stanie. Nie wróżyło to niczego dobrego, przez co zwierzak pisnął cicho i jak tylko sobie uświadomił co się dzieje z wulkanicznym, od razu uciekł do Isambre, po której się wdrapał i wtulił z przestrachem.

        Z kolejnej lawiny nieprzyjemnych wspomnień wyrwał go odgłos kroków, dochodzący zza niego. Na wpół jeszcze świadom otaczającej go rzeczywistości, odwrócił się zaskoczony myśląc, że to smoczyca jakimś cudem znalazła się za nim, ale kiedy zobaczył wyraźnie mniejszą emanację i poczuł, stłumiony przez wodę, zapach człowieka od razu połączył fakty i doszedł do prostego wniosku: Mieli w grocie intruza! Jaszczur odwrócił się zadem do swojej partnerki i białego duszka, zasłaniając ich swoim cielskiem i zaczął warczeć ze wściekłością. Rzeki lawy między jego kamiennymi łuskami jarzyły się coraz intensywniej, aż wystrzelił z nich ogień dodatkowo przyozdabiając okazałą postać pradawnego. Niewiele myśląc, Jednooki na wpół świadom, na wpół opanowany wspomnieniami, chwycił łapą ranną dziewczynę bez żadnego trudu, jak zwykłą szmacianą lalkę i przyparł do ściany, nie zważając na to, że była naga.
        - Dobrze ci radzę, wynoś się stąd, póki jeszcze życie ci miłe, nędzny robaku - wysyczał z wściekłością, a kiedy mówił widać było, że wnętrze paszczy rozświetla mu się przez zbierający się w gardzieli ogień.

        Puścił dziewczynę i patrzył na nią z odrazą oraz nienawiścią, pazury przedniej łapy, którymi uderzał nerwowo o kamienną posadzkę, zdradzały jednak, że niewiele jest w nim cierpliwości i jest poważnie wytrącony z równowagi. "Nie pozwolę by i tym razem ludzie zniszczyli mój dom", pomyślał z zawziętością nie spuszczając groźnego spojrzenia ognistego oka z intruza.
Awatar użytkownika
Paulina
Szukający drogi
Posty: 42
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Paulina »

Paulina próbowała schować się, ale budowa jaskini i porządek panujący w niej nie pozwalał tego zrobić, a sprawę utrudniła kobieta, która dosyć szybko ją zauważyła. Ustała w bez ruchu wpatrując się w dosyć niespotykaną parę. Nie wiedziała zupełnie jak zareagować, a sprawę utrudniał fakt, że ona sama była zupełnie naga, a dobrze jej było wiadomo, że smoki są jak najbardziej świadome. Oliwy do ognia zmieszania dolewał fakt, że czarnołuski smok, który siedział niedaleko kobiety, jeszcze niedawno uratował Paulinie życie przed niechybną śmiercią, która miała ją na wyciągnięcie ręki. Zawdzięczała mu życie, ale nie miała pojęcia co ma powiedzieć, a jej głos utknął w gardle, nie mając w cale zamiaru wyjść i rozprzestrzenić się po jaskini. Stała więc tak przez pewną chwilę spoglądając to raz na kobietę, a raz na smoka, gdy w końcu odwaga wróciła i pozwoliła jej na wyduszenie słów:

- Przepraszam, nie wiedziałam, że ktoś tu... - chciała dokończyć, gdy ogromna łapa chwyciła ją i przycisnęła do ściany z ogromną siłą, która byłaby w stanie ją zmiażdżyć bez problemu, lecz nie robił tego, jakby się powstrzymywał. Paulina poczuła prawdziwy strach, strach przed śmiercią z ręki niedawnego wybawiciela. Zamknęła oczy, gdyż wiedziała, że w obecnej chwili, nie miała ze smokiem najmniejszych szans, a zwłaszcza, że była zupełnie bezbronna i naga. Nie miała żadnej ochrony, ani nawet możliwości ucieczki. Mogła już jedynie liczyć na litość gada, który miał ją w garści.

Kiedy smok puścił dziewczynę, poczuła ulgę, ale i dziwne uczucie, które wypełniło jej ciało. Było podobne do głodu, lecz nie takiego zwykłego. Jej ciało domagało się kolejnej dawki mikstury. Zacisnęła oczy, by po chwili je otworzyć. Odwróciła głowę w stronę pary i spojrzała się na nich, lecz jej oczy nie były jak u człowieka, ale źrenice przybrały kształt smoczych. Spoglądała tak na nich, gdy nagle oczy wróciły do normy, a ona sama opadła na ziemię, pozostając na pastwę woli smoka.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

- Wilk sam odszedł - wyjaśniła mu, gładząc szorstki pysk i łuski między chrapami, z których wydobywała się cieplutka para. - Ja tylko przypilnowałam Chibiego, naszego domu i śniadania, którego nie zjadłeś. A co do ogrodzenia, myślałam raczej nad znakiem ostrzegawczym, że w okolicy mieszka straszna bestia, w środku potulna, jak baranek. - Dodała, podsuwając mu pod łapy jeden z sarnich udźców, solidnie wypieczony i pachnący ziołami, którymi River natarł mięso na samym początku. - Zjedz, bo inaczej nici z nagrody - zachichotała, przesuwając palcami po swoim mostku i sprawiając, że iluzjonistyczna sukienka od pasa w górę zafalowała, a jej struktura zrobiła się na moment przezroczysta, odsłaniając to, co smoczyca chciała, by jej ukochany zobaczył. Wiedziała, że tylko tak może nakłonić Rivera do dbania o swoje własne potrzeby, gdyż wulkaniczny gad gotowy był poświęcać dla niej wszystko, nie zważając na cenę, jaką miałby za to zapłacić. Z tego powodu Isambre musiała być mu nie tylko wierną małżonką, wyuzdaną kochanką i przyjaciółką, ale też i trochę mamką. W końcu smok nie wiele różnił się od dziecka. Przynajmniej w kwestii zachowania.

Niestety jej plany w sprawie miłego spędzenia reszty dnia pokrzyżowała wizyta niespodziewanego gościa. Dziewczyna wyglądała na zagubioną, bo to, że się bała nie było trudne do odgadnięcia. Zwłaszcza, że oprócz wody, po jej nagim ciele spływały strużki potu. A ciało miała nad wyraz ładne i ponętne, co nie uszło uwadze Isambre, która miała już pewne doświadczenie w tworzeniu ludzkiego wyglądu. Niestety jej iluzje nie mogły równać się z naturalnym pięknem, nie ważne ile razy River wmawiałby jej, że nawet w takiej postaci jest najpiękniejszą z dam.

Zachowanie jej partnera nie było też dla niej niczym zaskakującym, nawet więcej, Isa spodziewała się tego typu zachowań. Znała Rivera już wystarczająco długo, żeby wiedzieć, że jest on zaborczym, zazdrosnym i skłonnym do bójek awanturnikiem, dlatego nie reagowała, pozwalając mu do końca przekazać akt ostrzeżenia nieznajomej.
- Wybacz, ale nie spodziewaliśmy się tutaj spotkać jakiś innych ludzi - wyjaśniła smoczyca, kiedy Jednooki puścił "intruza" i powrócił do poprzedniej pozycji, tak, że smoczyca mogła oprzeć się o jego łapy. Wciąż jednak zachowywała spokój i wstrzemięźliwość, by nie wystraszyć nieznajomej. - A on nie lubi obcych na swoim terytorium. Może więc wyjaśnisz nam, jak się tu znalazłaś i z łaski swojej, włóż coś na siebie.

To ostatnie Isambre mówiła pod wpływem swojej własnej, chorobliwej zazdrości o ukochanego, choć powodów do niej mogła szukać niczym igły w stogu siana. Z całego serca nie życzyła dziewczynie źle, ale jeśli już miała tu chwilę zostać, to przynajmniej w przyzwoitym stroju, żeby nie kusić wzroku jaszczura, który zapewne wykorzysta sytuację, by się z nią podroczyć.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

        W głębokiej zadumie wysłuchał relacji swojej wybranki na temat wilka, który śmiał im zakłócić spokój, a przede wszystkim wspólne śniadanie w nowym domu. Ciężko było mu uwierzyć, że wilk od tak sobie zniknął, tym bardziej, że pokaz siły gada w ogóle nie zrobił na nim żadnego wrażenia. Głupie stworzenie. Na moment przyrównał to zwierze do Chibiego i szybko odrzucił kontynuację tego, uznając, że tępy drapieżnik po prostu nie mógł się równać z posłusznym, acz kłopotliwym duszkiem.
        River odetchnął z zadowoleniem i ulgą w duchu kiedy skończył swoje dumanie na temat zwierząt akurat w momencie kiedy została mu zaoferowana nagroda za to, że będzie dobrym jaszczurem i ładnie zje całe śniadanie. Uśmiechnął się zadziornie do partnerki i trącił jej dłoń pyskiem, który następnie znów lekko w nią wtulił. Po swojej ciężkiej nocy po prostu potrzebował ciepła i przyjemności od życia, a zwłaszcza od Isambre.
        - Zjem jeśli przed nagrodą główną zechcesz ze mną Zatańczyć, księżniczko. - Mruknął otaczając ją obłoczkiem pary ze swoich nozdrzy i nawet pochylił przed nią nisko głowę, zginając jedną, przednią łapę tak by mógł jej się po smoczemu ukłonić. Jedynie skrzydeł przy tym nie rozkładał po bokach.

        W całym żywocie smoka nie było chyba nic przyjemniejszego od podniebnego tańca wraz ze swoją życiową towarzyszką. Może i było jeszcze za wcześnie w ich związku na takie rytuały, ale Jednooki czuł nieodpartą chęć Zatańczenia z Isambre nad ich małym azylem w blasku księżyca i przy migoczących gwiazdach.

        Gad polizał kochankę po policzku i pochylił po tym łeb do podsuniętego mięsa, które postanowił jak najszybciej zjeść dzięki charyzmatyczniej namowie smoczycy. Nim jednak choćby poczuł słonawy smak przyprawionej zwierzyny na swoim języku, do ich groty wtargnął intruz. Nie mógł postąpić inaczej, niż zareagować gniewem. Nie widział tego, że ta blednąca aura jest zupełnie pozbawiona ubrań, ale poczuł to dopiero gdy przygwoździł kobietę do ściany. Nie starał się być delikatny, ponieważ drugi raz przeszkodzono mu i Isie w miłym spędzeniu dnia, a dodatkowo przez koszmar, który nawiedził go zeszłej nocy, powodował, że pradawny był spięty i rozdrażniony. Byle błahostka mogła się skończyć wybuchem gniewu. Z drugiej strony w dziewczynie, którą wcześniej uratował, a która teraz wtargnęła im do domu bez zaproszenia, było coś co zmuszało Rivera do podjęcia wszelkich środków ostrożności. Nie umiał tego zidentyfikować, co jeszcze bardziej go denerwowało.

        - Z łaski swojej niech się stąd wynosi - warknął drepcząc w tę i z powrotem nerwowo, nie wiedząc co ma z sobą począć i zastanawiając się czy po prostu nie zjeść intruza. Od incydentu na statku w Turmalii, a po tym z łowcami, w ogóle nie jadł ludzkiego mięsa, przy którym jeleń smakował dla niego jak śmieci z rynsztoka.

        Zatrzymał się nagle i westchnął z cichym powarkiwaniem, starając się uspokoić. Nie pomogło, ale przynajmniej znalazł w sobie odrobinę... Kultury? Dobroci? I zmienił się w człowieka. Łuski pokrywające prawą, smoczą rękę wyglądały jakby powoli się wrzynały w jego ludzką skórę już od ramienia, podobnie wyglądała okolica jego prawego oka, również obrośniętego dokoła czarnymi gadzimi wyrostkami i pozbawione źrenicy oraz białka przypominały szalejące ognie, podobnie jak w smoczej formie. Odziany jedynie w spodnie i buty mężczyzna spojrzał swoim jedynym okiem najpierw na kochankę, a następnie na "gościa" w ich domu i powarkując cicho z niezadowoleniem pod nosem, ruszył w stronę wyjścia. Czuł potrzebę, żeby udać się na dłuuugi spacer.

        Widząc, że coś gryzie jego przyjaciela, Chibi postanowił udaremnić pomysł Jednookiego. Wyskoczył zza Isambre, wyprzedził czarnowłosego chłopaka i stanął mu na drodze na tylnych łapkach, przednie dodatkowo wyciągnął po swoich bokach. River się jednak nie zatrzymał i spojrzał groźnie na zwierzaka, który ze strachem w czarnych oczkach musiał mu ustąpić, by bardziej nie denerwować smoka.
        - Spalę cały rodzaj ludzki jeśli się okaże, że przez nią nasz dom zamieni się w kupę gruzów. - Burknął przed wyjściem, a po tym zniknął za wodną ścianą.

        Szybko dostrzegł termiczną postać wilka pilnującego jakiejś "stygnącej" sterty, a zapach zwierzęcia uświadomił mu, że to jest ten drapieżnik, którego wcześniej starał się przegonić. Od razu połączył fakty i nie wiele myśląc, podniósł z ziemi kamień i cisnął nim w tego, który przyprowadził swoją właścicielkę do smoczego leża. "Gdyby nie to głupie zwierze właśnie bym z Isambre...", pomyślał rozdrażniony. Miał nadzieję, że smoczyca jakoś pozbędzie się intruzów, w przeciwnym razie on się tym zajmie bez żadnego słowa. Cały czas bał się, że to malownicze miejsce skończy tak samo jak jego wieża - obróci się w perzynę i pogrzebie pod sobą go, albo co gorsza Isę i Chibiego.
Awatar użytkownika
Paulina
Szukający drogi
Posty: 42
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Paulina »

Kiedy tylko smok ją puścił, cały czas odczuwała ulgę, ale z drugiej strony odczuwała też strach będąc zostawioną na pastwę potężnego gada, który najprawdopodobniej byłby w stanie zabić ją jednym smagnięciem swojej łapy, bądź ogona, nie mówiąc o jego ognistym oddechu, czy magii, którą mógł praktykować. Całkowicie odetchnęła w momencie, w którym łuskowaty odsunął się całkowicie od niej, a kobieta zaczęła z nią rozmawiać. Odczuła także rumieńce zstępujące na jej twarz, gdy uświadomiła sobie, że ona sama jest w obecnej chwili naga. Odwróciła głowę w stronę wejścia do jaskini, po czym powiedziała do pary:

- Przepraszam za to, że nie mam nic na sobie, ale akurat brałam kąpiel w jeziorze, by się zrelaksować. Nie spodziewałam się tutaj nikogo, a zwłaszcza - przerwała na chwilę, by spojrzeć się na jednookiego jaszczura, który bacznie ją obserwował, a sam jego wzrok mówił, że jest obecnie dla niej największym zagrożeniem - smoka, który uratował moje życie przed niechybną śmiercią. - Znów spojrzała się na pradawnego, po czym na kobietę. - Wiem, że możecie się czuć zagrożeni moją obecnością, ale nie mam żadnych powiązań z miejscową ludnością, a także nie mam najmniejszego zamiaru nikomu o was mówić. Ja szukam jedynie tymczasowego schronienia, by odpocząć, a potem wyruszyć dalej w swoją drogę, która już raczej mnie nigdy tutaj nie zaprowadzi.

Kiedy skończyła swój monolog w stronę nietypowej dla niej pary, uświadomiła sobie, że od bardzo dawna nikomu nie ukazała swojej człowieczej strony, która była głęboko w niej ukryta z powodu braku ludzkiego towarzystwa, a także ciągłego życia w niebezpieczeństwie. Nigdzie nie mogła znaleźć przyjaciół, towarzyszy, którzy by przy niej wytrwali dłużej, niż kilka dni. Każdy od niej uciekał, gdy tylko widział z czym ona musi się wiecznie mierzyć, co jej stąpa po piętach i co ona ściga. Wszystko to odstraszało od niej ludzi, elfy, a także inne rozumne rasy. Nikt nie chciał mieć z nią do czynienia i najprawdopodobniej było tak z tą parą. Dla niej ten fakt był bardzo oczywisty. Tak nagle wtargnęła do ich kryjówki, a teraz miała by jeszcze prosić o rozmowę. To było dla niej niemożliwe, a także smutne, że kolejna szansa ucieka. Normalny człowiek zapewne w takiej sytuacji by uronił chociaż łzę, co było dla niej niemożliwe przez zniszczoną przez życie psychikę. Odwróciła się powoli w stronę wyjścia i zaczęła powoli iść mówiąc:

- Przepraszam za przeszkodzenie wam, ale nie miałam po prostu pojęcia, że ktoś tu może być. Nie przyszłam tutaj celowo, a jedynie z czystej ciekawości, ale nie będę już wam przeszkadzała. Nie musicie się martwić ani o mnie, ani o mojego wilka. Nic do was nie mamy, ani nie mamy w interesie was zdradzać.

Szła w stronę wyjścia, czując cały czas, że siły z jej ciała zaczynają uciekać, a ona sama zaczyna tracić świadomość, lecz jej nabyta siła woli nie pozwalała na to. Nie chciała zostać pożarta przez wielkiego gada. Kiedy była już przy wyjściu nawet nie zdążyła zauważyć, kiedy upadła. Nie miała przez chwilę pojęcia co się dzieje, ani energii by wstać. Dopiero po kilku chwilach dała radę się podnieść, lecz kolejny krok skończył się znów runięciem na ziemię. Wiedziała jedynie, że odczuwa nienaturalny głód.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

Śmiała propozycja Rivera sprawiła, że na twarzy smoczycy wymalował się szeroki uśmiech, a kąciki oczu zabłyszczały łzami wzruszenia i wielkiego szczęścia. Jeszcze gdy była małym smokiem, matka opowiadała jej o rytualnym Tańcu, zmysłowym i bardzo intymnym akcie między kochającymi się gadami, którym przypieczętowują swój związek po kres swoich dni. Najpiękniejsze w nim było to, że był niepowtarzalny i nikt nigdy nie mógł się do niego przygotować. Para smoków latała w rytmie, który dyktowały im serca, nie istniały żadne choreografie czy układy. Kierowano się instynktem, szło się na żywioł, pozostawiając rozsądek z tyłu. Taki Taniec zawsze też kończył się namiętnym i pełnym emocji aktem miłosnym, z którego istniały największe szanse dla smoczyc na zajście w ciążę.
- Oczywiście, że z tobą Zatańczę - zamruczała w odpowiedzi, mocniej otulając kolczasty pysk. - Myślałam, że już mnie nie poprosisz, że będziesz się wahał. Tak jak wtedy, gdy po raz pierwszy mnie pocałowałeś. Byłeś we mnie wpatrzony, jak w obrazek i bałeś się wykonać pierwszy krok, choć wiedziałeś, że to ja jestem tobie przeznaczona, pamiętasz? To ja musiałam ci to uświadomić. Podobnie z resztą było na klifie. Gdybym pierwsza nie zebrała się na odwagę, do dziś pewnie byłabym dziewicą - smoczyca zaśmiała się perliście i ucałowała narzeczonego, nie wypuszczając jego kolczastej paszczki z objęć. Chciała by wiedział, że to on był tym, który to wszystko zaczął, jej przemianę z cichej dziewczyny w żywiołową i odważną damę, dla której złamanie pazura nie jest powodem do wielkiej histerii.

Oczywiście River nie był pierwszym mężczyzną, z którym Isambre miała kontakt, ale tylko on miał odgórnie narzucone prawo do wyniesienia się ponad poziom innych. Jej dawne romanse (których z resztą wiele nie było) nigdy nawet nie były blisko obecnego stanu, który istniał między nią, a Jednookim. To było niczym czysta magia, każdy dzień pozostawiał po sobie miłe odczucie i niedosyt na kolejne dawki emocji. Niestety Taniec z Riverem musiał zaczekać z powodu nieznajomej, ludzkiej dziewczyny, która z jakiegoś powodu trafiła w okolice ich nowego domu, mało tego, zdążyła już nawet lekko się rozgościć, biorąc relaksującą kąpiel w cieniu wodospadu.

- To można powiedzieć, że miałaś wielkie szczęście - odparła Isa, robiąc krok w stronę intruza i splatając ręce na piersi. Nie chciała brzmieć wrogo, ale też nie przyjaźnie, gdyż również martwiła ją sprawa bezpieczeństwa ich jaskini. - Mój narzeczony jest porywczy i sama czasami nie wiem, czy komuś pomaga z dobroci serca, czy żeby go samemu uśmiercić - wyjaśniła, zerkając na wzburzonego gada, którego łuski żarzyły się czerwoną lawą. - Tak czy inaczej czasu już nie cofniemy i możemy tylko spróbować ci zaufać. Wiedz jednak, że nie warto testować naszej wyrozumiałości, gdyż różnie się może ona skończyć.
Po złożeniu tego formalnego ostrzeżenia, Isambre zamierzała wrócić wgłąb jaskini i zrelaksować się na wciąż ciepłej stercie stygnących głazów, mających służyć jej i Riverowi za małżeńskie łoże, lecz nagłe wyjście ukochanego i jego wrogi ton przeszkodziły jej w tym znacząco. Nim się obejrzała, ona i Chibi zostali z dziewczyną sam na sam, przy czym ta ciągle pozostawała naga.

- Skoro już tu jesteś, może uda mi się poznać twoje imię, co? Ja jestem Isambre, ten biały duszek to Chibi, a smok, który ocalił ci życie to River - przedstawiła sytuację czarnołuska, biorąc na ręce malucha, który po nieudanej próbie zatrzymania przyjaciela, ze smutkiem zaczął prosić się o jej uwagę. Isa nie pozostała na to obojętna i przytuliła stworka, drapiąc go jednocześnie za uszami i uśmiechając się do niego serdecznie. - Chętnie też poznam powód, dla którego naruszasz naszą prywatność.

Zanim jednak miało to nastąpić, nieznajoma ruszyła ku wyjściu, po drodze zaliczając dwa, zapewne bardzo bolesne upadki na osmolone ogniem kamienie. Przejęta jej stanem smoczyca - w końcu wrażliwość skierowana do żywych istot była dla niej priorytetem - podeszła do niej ostrożnie i powoli podała jej rękę, uważając, czy to aby nie podstęp, który w tej sytuacji szybko zakończy się w nieciekawy dla dziewczyny sposób. River nie zdołał zapewne odejść daleko, pewnie siedział na skraju jeziora i czuwał, nie chcąc zostawiać Isy i Chibiego zupełnie samych. Mógł zatem w każdej chwili zainterweniować.
- Dasz radę usiąść? - zapytała Isambre, pomagając jej podnieść się z ziemi.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

        - Bo do pewnych rzeczy trzeba dojrzeć. - Mruknął jak... baaardzo duży kot wtulający właśnie bardziej swój łeb w najukochańszą osobę na całym świecie. Skutecznie też trzymał w ryzach swoje emocje, by nie wypełnić całej jaskini rzeką ognia z powodu ogromnego szczęścia, które rozpaliło do białości jego serce, gdy ukochana zgodziła się z entuzjazmem na jego propozycję wspólnego Tańca mającego mistyczną moc łączenia z sobą dusz dwóch przeznaczonych sobie smoków.

        Zaśmiał się łagodnie i zgodził się z nią kiedy zaczęła wypominać jego niepewność na samym początku ich związku, która objawiała się tylko w stosunku do niej, bo przecież z innymi kobietami - w większości opłacanymi kurtyzanami - nie miał takich problemów. Nie obawiał się odrzucenia z ich strony czy krytyki, ale z Isą było inaczej, nawet specjalnie dla niej dołożył wszelkich starań by stać się innym, bardziej przyjaznym dla otoczenia jaszczurem.
        Niestety zaraz sobie uświadomił jak bardzo pośpieszył się ze stwierdzeniem, że cokolwiek się w nim zmieniło i był niemal całkowicie pewien, iż swoją zmianę na lepsze jaką starał się pokazać czarnołuskiej, szlag trafił przez pojawienie się człowieka w ich małym raju. Wychodziło na to, że bez ostrokołu, zasieki, palisady wysokiej na dziesięć staj, wilczych dołów i głębokiej aż do piekielnych czeluści fosy wypełnionej lawą to miejsce nigdy nie będzie bezpieczne dla nich, a co dopiero dla ich potomstwa. I to najbardziej go chyba denerwowało. Oboje myśleli, że znaleźli idealny i spokojny kąt, że nie będą musieli ingerować w otaczający ich krajobraz by całkowicie odciąć się od niebezpieczeństwa. Już mieli "wyremontowaną" grotę, którą wystarczyło jedynie urządzić i wychodzi na to, że będą musieli zostawić to wszystko w diabły i udać się na poszukiwania innego domu, zapewne bardziej odciętego od świata i ponurego, w jakiś niekorzystnych i ekstremalnych warunkach, gdzie nikt o zdrowych zmysłach, nie chcąc popełnić samobójstwa by się nie zapuszczał.

        Niemal słyszał pogardliwy i wyśmiewający głos ojca Isambre. River schylił głowę i zawarczał potwornie, a ogień wydobywający się spod jego kamiennych łusek na całym ciele niemal lizał sklepienie groty, za to na ziemię zaczynała skapywać z niego gęsta i gorąca, roztopiona skała. Był gotów bez żadnego ostrzeżenia znów przypaść do nieproszonego gościa i nie zważając na ocenę narzeczonej, po prostu przegryźć na pół intruza, krwią z truchła wymalować granice JEGO terytorium, a resztę trupa rzucić potworom, które ją ścigały.
        - Wierz mi, - zwrócił się do partnerki, kiedy kobiety zmówiły się w temacie o jego akcie miłosierdzia i ocaleniu życia tej ludzkiej dziewczynie, która śmiała naruszyć ich prywatną przestrzeń. -... Że żałuję zabicia ścigających ją kreatur i stawienia się w jej obronie. - Warknął wypowiadając z lekkością swój osąd, co sugerowało jedynie o szczerości tego co w tej kwestii myślał. - Parszywe żarcie dla robali. - Dodał ciszej do samego siebie, ale na temat ludzkiej rasy i splunął w bok już jako zwykły mężczyzna, a nie smok.

        Chibi nie mógł pojąć tak drastycznej zmiany zachowania towarzysza i bardzo go to niepokoiło. Widział, że ten nawet całkowicie zapomniał o wcześniejszej, miłej rozmowie z Isą pobudzającej wyobraźnię i zapowiadającej spółkowanie obu smoków po zachodzie słońca, przez co też nie wrócił do nierozpoczętego posiłku. Takie wzburzenie Jednookiego nie wróżyło niczego dobrego, a duszkowi wydawało się, że jego przyjaciel stał się nawet bardziej gwałtowny i nieobliczalny w swoim gniewie. Nie mógł mu pozwolić od tak odejść i, w jego zwierzęcym przekonaniu, uciec od problemu. Poza tym z tego co futrzak pamiętał Aki także był człowiekiem, ale przy nim River wcale nie zachowywał się tak agresywnie. Gdy wychodzący jaszczur spojrzał na malucha, który zastąpił mu drogę, Chibi miał niemal nieodparte wrażenie, że znów zostałby kopnięty, albo uderzony przez mężczyznę. Bał się tego bo doskonale pamiętał ból karcącej ręki swojego pana, dlatego nie był w stanie zatrzymać Jednookiego. Zrezygnowany zwierzak z przestrachem w oczach i położonymi po sobie żałośnie, dużymi uszami wtulił się do Isambre.
        Kiedy jednak słaba i... bardzo smutna dziewczyna postanowiła odejść, duszek nie zamierzał do tego dopuścić. Zrezygnował z próby podzielenia się z opiekunką swoimi obawami i wyrywając jej się z rąk, zatrzymał się przed nieznajomą zagradzając jej drogę i skrzecząc jak szop, ale bardziej kocim głosem. Z piskiem odskoczył na bok, gdy intruzka się przewróciła. Pochylił się ku niej ostrożnie, ale zmartwiony, powąchał ją i trącił pyszczkiem, lecz ta wstała i poczęła iść dalej. Kiedy znów upadła podskoczył zaczynając wydawać z siebie odgłosy nieco przypominające zwierzęce gaworzenie kota i dziecka, przepełnione skamleniem. Podskakiwał w miejscu nerwowo i kierował swoje błagające "słowa" w stronę smoczycy. Wielka była jego radość, kiedy ona okazała się bardziej wrażliwa niż Jednooki i bez wahania postanowiła pomóc obcej.
        Uradowany również chciał się na coś przydać i wybiegł prędko przed jaskinię na brzeg sadzawki. W pierwszej kolejności rozejrzał się uważnie w poszukiwaniu swojego przyjaciela i zrobiło mu się niebywale smutno nie mogąc nawet pochwycić w powietrzu jego słabej woni, coby sugerowało, że gad jest gdzieś w pobliżu. Położył po sobie uszy ponuro, lecz zaraz się otrząsnął z tego przygnębienia przypominając sobie o swoim zadaniu. Z niepokojem, ale chęcią zaprzyjaźnienia się migoczącą mu w oczach, zbliżył się do wilka nieznajomej zapraszając go do jaskini i proszącego o pomoc w przeniesieniu tam jej rzeczy. Wziął część z nich, tyle ile tylko mógł unieść i jeszcze dobrze widzieć co się znajdowało przed nim, po czym z entuzjazmem i radosnym skowycikiem wskoczył drapieżnikowi na grzbiet, gotowy w ten sposób wrócić do groty, gdzie zaraz poinformował Isę o zniknięciu smoka.

        River dla odprężenia się i ukojenia nerwów podjął się brawurowego lotu i akrobacji powietrznych, które przez jeden najdrobniejszy błąd mogły sprawić, że jaszczur zakończyłby swój żywot na własne życzenie. Wznoszenie się na ogromne wysokości przyprawiające o zawroty głowy, a nawet chwilowe utraty przytomności, nie mówiąc o ciśnieniu odbierającym dech, bezwładne opadanie na grzbiecie z rozłożonymi skrzydłami trzepoczącymi jak chorągiewki na wietrze, albo nadmiernie szybkie pikowanie głową w dół i rozpościeranie skrzydeł na całe długości, od czego mięśnie i ścięgna wołały o pomstę, a kości niemal same się łamały jak suche gałązki, niecałe sążnie od ziemi. Oto co wyprawiał wzburzony do czerwoności, wulkaniczny gad. Nie było to zdrowe i zaprzestał tego od razu jak tylko po iluś razach z nosa i oka zaczęła lecieć mu krew, a on miał poważne problemy z oddychaniem nawet stojąc na ziemi, ale nie było wątpliwości, że mu to nieco ulżyło. Kiedy tylko odzyskał siły, a jego stan zdrowotny się unormował, postanowił nawiedzić - to odpowiednie słowo - okoliczne wioski i miasta by żarem i grozą poinformować o tym, że oto właśnie mają nowego sąsiada, który w ramach swoich "odwiedzin" i w zamian za osobiste ostrzeżenie wieśniaków rozszarpał dla czystej przyjemności część ich zwierząt i pożarł kilku mieszkańców. Nie patrzył nawet czy to elfy, ludzie czy może jakieś inne rasy. Na koniec postanowił zużyć resztę swoich sił na wypalenie czarnej granicy przylegającej niemal do murów Larii i wschodniego skraju Lasu Driad. Nie był zachłanny co do przywłaszczonego sobie terenu gdyż miał on mniej więcej kształt elipsy bądź koła otaczającego wodospad z jeziorem i mając jeszcze kawałek lasu do swojej, niezauważonej przez nikogo, dyspozycji. Mógłby wznieść kamienny mur, ale wtedy miałby ograniczoną ilość zwierzyny, a tak mógł zjeść wszystko co przekroczyło czarną granicę. Po ciężkiej pracy nie zamierzał wracać do domu. Krążył nad wypaloną linią i ryczał donośnie ile sił w osłabionych płucach, jakby chciał posłać swoje obwieszczenie na całą Alaranię, że ten skrawek lasu należy tylko do niego. Liczył się z faktem, iż łowcy smoków szybko zaczną ich przez coś takiego niepokoić, ale wierzył, że mieszkające tu driady, elfy i inne istoty puszczy skutecznie do tego nie dopuszczą, jeśli gad nie okaże się dla rdzennych mieszkańców uciążliwy, a wręcz przeciwnie - pomocny.

        Kiedy wrócił w pobliże swojej groty był wykończony i umazany sadzą, brudem i krwią. Rozebrał się na brzegu w ludzkiej postaci i wskoczył do wody. Nie był jednak sam, gdyż z akwenu zaraz pojawiły się przy nim dwie nimfy z zaciekawieniem badające wzrokiem jego ciało.
        - Pierwszy raz mamy zaszczyt sąsiadować z tak dostojnym i potężnym stworzeniem, panie - zaczęła pierwsza, której długie włosy przyklejały się do nagich piersi. Bez skrępowania zajęła miejsce po prawicy Jednookiego, któremu położyła dłoń na klatce piersiowej i ułożyła głowę na jego ramieniu. Druga była bardziej powściągliwa, ale usiadła z drugiej strony.
        - Driady będą wściekłe za to coś uczynił, panie, ale podobno mają ostatnio problem z drwalami z równin, jednakże obecność smoka w tej puszczy zapewne nieco rozwiąże ten problem. - Odezwała się ta druga. Jaszczur słuchał obu z uwagą jednakże nie reagował ani na ich słowa ani na subtelne pieszczoty, jakimi postanowiła go ugościć ta pierwsza.
        - Jak rozumiem wy też macie interes. - Burknął z obojętnością. Nimfy nie były ludźmi, rozumiały i wiedziały więcej, bardziej szanowały otaczający je świat, którym niegdyś władały smoki. Co przekładało się na ich szacunek do jego rasy.
        - Nie, ale w razie kłopotów, będziemy wiedziały do kogo się zwrócić. - Uśmiechnęła się ta pewniejsza siebie uśmiechając się pogodnie do mężczyzny, o którego się teraz niemal ocierała swoimi piersiami i ujęła jego policzek by spojrzeć mu w oczy, z własną twarzą niemal o włos od jego. Jednakże to on chwycił ją za kark i sprawił, że ich wargi się ze sobą złączyły.

        Nimfy zanurzyły się pod wodę, wraz z nim całującym zapamiętale tę, która wydawała mu się przez chwilę przypominać Isambre. Nie zwrócił przez to uwagi na to kiedy wodorosty zaczęły się oplatać wokół jego ciała.
Awatar użytkownika
Paulina
Szukający drogi
Posty: 42
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Paulina »

Kieł leżał sobie spokojnie przy tafli wody i relaksował się w słońcu, by odprężyć się i oddać się błogiemu lenistwu, którego nie mógł zaznać od bardzo długiego czasu. Nie miał jednak zamiaru spać, póki nie znalazł by się w ciepłym pokoju, w jakiejś tawernie, gdzie nie groziłoby im żadne niebezpieczeństwo, ani złodzieje, którzy mogli by się połasić na rzeczy Pauliny, które znajdowały się w torbie. Sam nie był pewien, co tam dokładnie jest, ale mimo wszytko był czujny i łypał ślepiami co jakiś czas wokół siebie.


Ziewnął przeciągle, a po chwili wstał powoli, aby przeciągnąć się i rozprostować kości, po dłuższym leżeniu. Jego uwagę przykuł biegnący, biały duszek, który zdawał się zwrócić na siebie jego uwagę. Widział też jednocześnie, że mały stworek się z początku waha przed podejściem do niego, jakby bał się, że Kieł zrobi mu krzywdę, albo co gorsza zabije, co oczywiście mogłoby się przydarzyć w przypadku zwykłego, dzikiego wilka, który poczuł by się przez niego zaatakowany. Wilk spojrzał się na niego, po czym ruchem łba oznajmił, że nie przeszkadza mu jego towarzystwo, co oczywiście rozochociło białego stworka. Kieł po tym położył się ponownie, ale wstał gwałtownie, gdy tylko zobaczył, że duszek zaczyna zbierać rzeczy Pauliny, co nie spodobało mu się i wyszczerzył kły w geście pokazania, by ten lepiej zostawił dobytek jego towarzyski, jednak to nic nie dało, a duszek nadal zbierał jej rzeczy. Kieł chcąc nie chcąc chwycił w paszczę torbę, ale nie spodziewał się, że istotka wskoczy mu na grzbiet i dosiądzie go, jak zwykłego konia jucznego. Kieł warknął znacząco i spojrzał się na istotkę z widocznymi pretensjami w oczach. Patrzył się na niego przez chwilę, po czym ruszył w stronę jaskini, aby jak najszybciej pozbyć się intruza ze swojego grzbietu.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

Dziewczyna była znacznie osłabiona i ledwo trzymała pion na własnych nogach, ale jej życiu nie zagrażało żadne niebezpieczeństwo. Przynajmniej nie w obecności ziejącej ogniem smoczycy, która po spędzeniu wielu lat wśród ludzi, dostatecznie znała się na problemach, jakie mogą dręczyć ich liche ciała. Utraty przytomności należały u nich do częstych wypadków, powodowanych głodem, złymi emocjami lub po prostu słabością organizmu. W każdym przypadku należało zapewnić komfort cierpiącemu i zadbać o to, by nie wyrządził sobie dużej krzywdy. W tym celu Isambre ostrożnie podniosła nieznajomą i pomogła jej usiąść obok ogniska, opierając głowę o lekko ciepłą ścianę jaskini. Następnie pradawna podsunęła pod jej dłoń kawałek smażonego jelenia i dorzuciła drewna do tańczących radośnie promieni.
- Musiałaś sporo przejść - powiedziała łagodnie, rozglądając się dookoła w poszukiwaniu czegoś, czym mogłaby okryć nagie ciało gościa. Niestety w surowej jaskini o osmolonych ścianach były tylko gołe głazy i grudy ziemi, po remontowych wykopkach Rivera.
Na szczęście z pomocą zjawił się Chibi, który powrócił do domu na grzbiecie wilka, niosącego w pysku torbę z rzeczami nieznajomej. Isambre od razu do nich podeszła i pomimo protestów zwierza, ogłaszanymi wrogimi warknięciami, udało jej się pochwycić koszulę i płaszcz, które niemal natychmiast podała osłabionej.
- Okryj się, zanim się przeziębisz - dodała z nutą troski w głosie, a następnie złapała białego duszka pod pachy i zdjęła go z czworonoga. - A ty się zachowuj - skarciła malca bez cienia gniewu, za to z uśmiechem i posadziła go sobie na ramieniu. Chibi od razu przytulił się do niej i owinął ogonkiem wokół jej szyi, a uszka złożył po bokach i z zaciekawieniem zaczął spoglądać na rosnący w jaskini tłok. W obecnej sytuacji nie mógł nic więcej zrobić.

Isambre natomiast zaczęła krążyć w tę i z powrotem, szukając sobie jakiegoś zajęcia. Odkąd znaleźli tę grotę, River zrobił wszystko, co konieczne, by ją przystosować do zamieszkania tu dwóch przerośniętych jaszczurów i małego, białego duszka. Dla niej więc naturalnie pozostało jedynie przystosować się, zaakceptować zmiany i przeobrazić się w coś na kształt pani domu, która będzie tu nad wszystkim czuwać. Niestety wszystko wskazywało na to, że nie będzie to takie proste. Isa nie potrafiła usiedzieć w miejscu nawet pięciu minut, dziwne uczucie niepokoju wierciło jej dziurę w potylicy, zmuszając do czujności. Nie mogąc tego dłużej znieść pradawna skłoniła się gościowi w geście przeprosin i opuściła jaskinię, by zaczerpnąć świeżego powietrza. Ledwo jednak pokonała brzeg jeziora, zauważyła porzucone na brzegu ubrania. Bijąca od nich aura i ostry zapach były aż nadto wyraźne i nawet bez umiejętności czytania tych pierwszych, smoczyca doskonale wiedziała do kogo należą. Ich właściciela nigdzie jednak nie mogła zlokalizować.
- River?! - zawołała z przejęciem, rozglądając się dookoła, lecz otaczały ją wyłącznie drzewa i skalny klif z szumiącym wodospadem. Na szczęście, czy też raczej odwrotnie, Chibi okazał się mieć lepsze rozeznanie. Gdy tylko kobieta podeszła do krawędzi jeziora, stworek od razu dostrzegł nikłą sylwetkę przyjaciela pod taflą wody i skamląc, zaczął wskazywać na nią małymi łapkami.
- River! - krzyknęła za nim Isambre, lecz jej głos odbił się od spiętrzonej wody i rozszedł po okolicy. Wtedy to smoczyca wskoczyła tam za nim, błyskawicznie zmieniając formę. Potężnymi łapami rozgrzebała na moment odmęty, a skrzydłami nadała sobie pęd, którym w zaledwie trzy uderzenia serca znalazła się obok ukochanego i... dwóch nimf.

Kompletnie zdezorientowana nie wiedziała, jak zareagować. Oto właśnie jej narzeczony obściskiwał się z czarnowłosą nimfą, kurczowo zaciskając palce na jej pośladkach, podczas gdy jej dłonie oplotły jego szyję i mierzwiły włosy. Tak złączeni trwali w wodnej toni, a druga z kobiet zamierzała najwyraźniej do nich dołączyć, ochoczo wciskając się pomiędzy. Niestety i ona zamarła na widok kilkuset kilogramowej smoczycy odzianej w kolce i sunącej ku nim z niewyobrażalną szybkością. Nimfa krzyknęła niemo i rzuciła się do ucieczki, w ostatniej chwili dając znak przyjaciółce, która niechętnie puściła Jednookiego i rozpłynęła się wraz z pianą. Tymczasem wodorosty zdążyły opleść jego nogi i tors, unieruchomiły kończyny i coraz bardziej ciągnęły na dno. Smoczyca zareagowała w ostatniej chwili, chwytając zębami ramię partnera i odbijając się skrzydłami tak, jakby była w powietrzu. Szczęk na szczęście nie zakleszczała mocno, by przez przypadek nie urwać mu ręki. Zamierzała zrobić to z sercem. Wodne pnącza nie wytrzymały smoczej siły i puściły niczym słabe szwy. Kilka sekund później River leżał na brzegu, wyrzucony na niego jak ryba, a pochylona nad nim Isambre ryczała wściekle, nie szczędząc sobie ognistych salw w stronę wodospadu, które zmieniały się w kłęby siwej pary. Gdy ostatecznie zamilkła, przygniotła niewiernego partnera łapą i kłapnęła szczękami tuż przed jego nosem.
- Ty draniu! - wyskamlała i próbując narzucić na siebie iluzję, skoczyła ku jaskini, przecinając jej wejście machnięciem ogona.
Do środka weszła już jednak jako zapłakana kobieta w potarganej sukni i bez słowa zniknęła za załomem, gdzie znajdowała się sypialnia.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

Kiepskie samopoczucie oraz zmęczenie całkowicie zawładnęły wulkanicznym. Przez co nie był w stanie uchronić się przed urokiem i iluzją rzucaną przez tę bardziej śmielszą nimfę. W sumie, nawet nie zauważył, kiedy znalazł się we władaniu jej czarów, co doprowadziło ostatecznie do tej sytuacji. River był święcie przekonany, że oto trzyma w objęciach swoją ukochaną smoczycę, wysoko w nad wierzchami drzew w trakcie podniebnego Tańca. Magia wodnej kobiety całkowicie go omamiła tak, że sam jego instynkt przetrwania nie funkcjonował poprawnie, jak również to, iż nie miał wcale świadomości topienia się i to niemal u progu własnego domu.

Po wyrzuceniu na brzeg, doznał nagłego szoku. Płuca gwałtownie zaczerpnęły powietrza i wywołały napady intensywnego kaszlu, połączonego z pozbywaniem się co chwila wody, która naleciała do jego układu oddechowego. Zamglone, przygaszone smocze ślepie zaczęło odzyskiwać swoją wyrazistość, jednakże mężczyzna wciąż był zamroczony i z wolna odzyskiwał kontakt z rzeczywistością. Z ledwością uniósł się na łokciach z zamiarem przewrócenia się na bok i zwrócenia reszty wody z organizmu, lecz zachowanie Isambre mu to uniemożliwiło. Skrzywił się, słysząc pojedyncze chrzęsty i chrupnięcia spod skóry swojego torsu, sugerujące, że niektóre ludzkie kości nie wytrzymały nacisku smoczycy.
        - Isa... co ty...? - wysapał z trudem nie mogąc pojąć co też jej strzeliło go głowy i czemu w ogóle są na ziemi, skoro jeszcze przed momentem kochali się pod nieboskłonem. Jego oko zapłonęło z determinacją, a on był już gotów samemu się zmienić i ją sprowadzić do parteru, ale w tej też chwili puściła go i uciekła z płaczem do groty.

        - O czymś nie wiem? - zapytał sam siebie, siadając i przyglądając się odchodzącej partnerce. Miał kompletny mętlik w głowie, a przez ostre zabawy smoczycy bolała go cała klatka piersiowa, na której zaczęły wykwitać siniaki, wskazując miejsca gdzie kości nie wytrzymały. Nie miał pojęcia co ugryzło jego narzeczoną, więc w oczekiwaniu pomocy, spojrzał na duszka siedzącego przy jego ubraniach. Ten również nie miał w planach wyjaśniania Jednookiemu sytuacji, gdyż był na niego równie zły (choć nie wiedział skąd ta awantura między kochankami) i pobiegł za kobietą zaraz po tym jak przyjaciel na niego spojrzał.

        Nie rozumiejąc o co im wszystkim chodzi, westchnął ciężko i zaczął się ubierać po wcześniejszym rozgrzaniu swojego ciała za pomocą magii by się osuszyć z wody. Podrapał się po tym z dezorientacją po głowie i rozejrzał pobieżnie po okolicy. Niestety, to także nie dostarczyło mu żadnych odpowiedzi, więc zrezygnowany po prostu ruszył w ślad za nimi do pieczary, aby osobiście wypytać pradawną o powody jej szlochu.
        - Isa, czemu płaczesz? Przecież było tak dobrze kiedy wspólnie Tań... - nie dokończył, gdyż po przekroczeniu wodnej ściany dostrzegł grzejącą się przy ognisku, ludzką kobietę, która wtargnęła do ich domu jakby nigdy nic. Spojrzał na nią i jej kundla, z groźnym grymasem, a jego oko się jeszcze bardziej rozżarzyło, jednakże nie miał w obecnej chwili na to czasu. W życiu są sprawy ważne i ważniejsze. Z niechęcią rzucił w stronę nieznanej i jej zwierzaka skórę zdjętą z upolowanego ranem jelenia. Intruzów jeszcze zdąży przegonić, albo zjeść, ale jeśli chodziło o jego związek z pradawną, miał dziwne przeczucie, że ich przyszłość z jakiegoś powodu wisi na włosku.

        - Aż słyszę jak Conan ze mnie szydzi, ale zabiłby mnie od razu, gdybym nie skupił się teraz na Isie - mruknął do siebie przechodząc obok nieproszonych gości. Najlepiej szerokim łukiem, aby nie poczuć silnego przymusu przez minimalne zbliżenie się do nich i ich przez przypadek nie rozczłonkować.
        - Hej, co się dzieje, księżniczko? - zapytał ją łagodnie. Jego ton był jednak wymuszony, ponieważ zapach psiska i człowieka strasznie go drażnił. Starał się zachować względną odległość, by smoczyca nie poczuła się osaczona, albo naciskana. Próbował też zrozumieć jej wybuch i przypomnieć sobie, czy kiedykolwiek jej reakcja na coś była zbliżona do obecnej. Niestety szło mu to strasznie opornie i tylko irytował się bardziej, przez co zrezygnował. Stanął za rogiem wnęki, która służyła im za sypialnię i patrzył na ukochaną czekając na jakąś odpowiedź. Przysuwał się jednak co jakiś czas bliżej niej, nie zwracając uwagi na buntownicze nastawienie, warczącego na niego Chibiego.
Awatar użytkownika
Paulina
Szukający drogi
Posty: 42
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Paulina »

Las przemierzał powoli mężczyzna odziany w długi, szary płaszcz zakrywający całe jego ciało. Głęboki kaptur płaszcza był narzucony na jego głowę i swoim cieniem zakrywał jego twarz prawie, że całkowicie. Zatrzymał się on pośród pola martwych mutantów i przykucnął przy jednym, by przyjrzeć się jego ranom. Nie było dla niego trudne do zidentyfikowania, że akurat tego jegomościa zabił smok swoim zionięciem, lecz nie wszyscy byli ofiarami ogromnego gada, ponieważ u innych było widać wiele ran ciętych, co nie było typowe dla latających bestii, a bardziej dla ludzi. Po dokładnym przyjrzeniu się ciałom spojrzał w błękitne niebo, po czym obrócił głowę w stronę źródła dźwięku, którym był smoczy ryk. Zainteresowany tym zjawiskiem ruszył powoli i ostrożnie, lecz nie spodziewał się ujrzeć ogromnego wodospadu, a przy nim mężczyzny w towarzystwie dwóch nimf. Nie było dla niego wątpliwości, że to właśnie on jest smokiem, który wydał z siebie ryk, który nie był przypadkowy. Było to ostrzeżenie, ostrzeżenie na tyle głośne, by inni byli w stanie je usłyszeć. Ryk, który mówił, że przyjście tutaj jest pewną śmiercią, jednakże dla zakapturzonego była to tylko zachęta, ale nie miał zamiaru wychodzić w tej chwili, w końcu gad nie był w swojej prawdziwej postaci. Szybkie zabicie nie byłoby dla niego wystarczające, on szukał wyzwania, ale teraz go nie widział. Widział jedynie słabeusza, który właśnie ma wpaść w łapy nimf i zostać utopionym. Zastanawiał się przez pewien czas, czy by nie uratować go i po tym rzucić wyzwania na śmierć i życie, ale nim zdążył wyjść z gęstwin po podjęciu decyzji zobaczył kobietę wskakującą do wody, która w jednym momencie zmienia się w smoka. Postanowił nie wychylać się i przyglądać sytuacji.

Paulina okryła się swoim już i tak zniszczonym płaszczem, po czym spojrzała niewyraźnie na Isambre i posłała jej delikatny uśmiech, po czym odpłynęła, a wilk ułożył się obok niej tak, aby dać przyjaciółce jak najwięcej ciepła.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

- Nie zbliżaj się do mnie! - wyszlochała przez łzy w stronę czarnego gada, gdy ten ruszył za nią do sypialni. Przez cały ten czas miała przed oczami tę koszmarną scenę, swojego narzeczonego i dwie nagie nimfy, złączone z nim w miłosnym uniesieniu, otoczeni aureolą z czarnych, jak smoła wodorostów, których jedynym zadaniem było przytrzymanie Jednookiego pod powierzchnią tak długo, aby dwie naturianki dostatecznie mogły się nim nacieszyć przed jego śmiercią. Zabicie smoka w ludzkim ciele nie było bowiem czymś specjalnie trudnym. Wystarczyło tylko włożyć w to nieco więcej wysiłku, by jego ślepie zgasło na zawsze. To właśnie tego drugiego, Isambre życzyła mu w tej chwili najbardziej. Widząc smoka obejmującego inną kobietę, wezbrała w niej niepohamowana zazdrość, którą szybko przekuła nie tylko w gniew, ale też i żal. Żal do samej siebie, że postanowiła mu zaufać. Widząc, jak najdroższy jej sercu mężczyzna wręcz palił się do tego, by posiąść wodne kobiety, Czarnołuska poczuła się jak ostatnia kurtyzana, której zapłacono za usługę i wymieniono na młodszy i świeższy okaz. A przecież odczuwała dumę z tego, że to właśnie River został jej pierwszym kochankiem, że chciała za niego wyjść i urodzić jego dziecko. Teraz wszystko przekreślił żal do samej siebie, że była taka naiwna.

- Nie nazywaj mnie księżniczką! - zawołała, odwracając wzrok w stronę jeleniej statuetki, którą miała ochotę zniszczyć i wrzucić do jeziorka razem z jego sercem. - Właśnie mi pokazałeś ile dla ciebie znaczą te słowa i ile znaczę dla ciebie ja. Kochający, troskliwy, opiekuńczy, dałam się nabrać jak dziecko! Nie jesteś wcale lepszy od tych wszystkich zapijaczonych drani z wielkich miast, którzy chodzą od latarni do latarni, łasząc się do wdzięków pierwszej lepszej panienki.
Dużo leżało jej na sercu i chciała się tego jak najszybciej pozbyć, wyładować gniew, a później... być może zabrać swoje rzeczy i odejść. Przed kilkoma minutami cały jej świat stanął do góry nogami i nic nie wskazywało na to, by prędko miałoby stać się inaczej.
- Nie Tańczyliśmy! - wykrzyczała mu w twarz, unosząc zapłakane oczy, w których oprócz łez płonęły ogniki gniewu. - Ubzdurałeś to sobie, łapiąc za cycki tamte nimfy. Tyle dla ciebie znaczy Taniec, tak? Poprosiłeś mnie o ten zaszczyt, myślałam, że ci na mnie zależy, że przeznaczenie się dopełni. Chciałam tego, pragnęłam mocno, a ty mnie zdradziłeś. I masz jeszcze czelność zarzucać rodzajowi ludzkiemu wszystkie złe cechy. Powiem ci, że nic się od nich nie różnisz. Mamy za ścianą ranną, wyczerpaną dziewczynę, próbowałam jej pomóc, podczas gdy ty postanowiłeś poszukać sobie szczęścia w ramionach innej.

Przerwała na moment, by otrzeć policzki, które zabłyszczały i zafalowały pod dotykiem skóry, rozmazując iluzję do stanu bezkształtnej, przezroczystej plamy, za którą widać było czarne łuski. W tej samej chwili zza załomu wyjrzał duszek, który widząc stan smoczycy, rzucił wszystko co trzymał w rączkach na bok i podbiegł do niej, chcąc ją pocieszyć. Skamląc, by nie płakała, Chibi wdrapał się na jej ramię, a następnie objął łapkami szyję i wtulił się do kobiety, cicho pomrukując. Isambre odpowiedziała mu podobnym uczuciem, ukrywając zapłakane oczy w jego futerku.
- O to ci chodzi, tak? - zapytała po czasie, zdejmując iluzję z połowy twarzy i kawałka szyi. Kryjące się pod tym łuski były skurczone i gotowe w każdej chwili eksplodować i pokryć ciało smoczycy podczas przemiany. Teraz jednak wyglądały jak pancerz z drobnych łez, przypominających paskudną bliznę po przyłożeniu rozgrzanego żelastwa do skóry. - Nie mam ludzkiego ciała, którym mógłbyś się zachwycać, które mógłbyś posiąść. Jestem smokiem, który korzysta z magii, by móc żyć między ludźmi. Nigdy jednak nie przypuszczałam, że stanie się to wadą, gdy spotkam tego jedynego. Bo tak to właśnie wygląda. Nimfy mają namacalne, piękne ciało, które ja mogę co najwyżej skopiować. Nigdy nie będę taka, jak inne kobiety, myślałam, że taką mnie zaakceptujesz. Naprawdę, czego mi brakuje? Co sprawiło, że przestałam się dla ciebie liczyć?

Isambre nie była jeszcze do końca pewna, czy chce wysłuchiwać jego tłumaczeń i być może nowych, fałszywych zapewnień o jego miłości. Była załamana zaistniałą sytuacją, w jej głowie na ułamek sekundy zrodziła się iskra samobójstwa, ale z pomocą przyszedł Chibi. Biały stworek był pełen miłości dla niej i to dało jej siły, bo wiedziała, że to uczucie jest w pełni szczere.
Nie chcąc dłużej wypłakiwać sobie oczu, Isambre powoli podniosła się z kąta sypialni, przywróciła sobie ludzką twarz i nie spoglądając na Rivera, ruszyła do pierwszej wnęki, zająć się niespodziewanymi gośćmi. Chibi podreptał za nią.
Nieznajoma kobieta i jej wilk właśnie spali, kiedy smoczyca usiadła po drugiej stronie i przyjrzała się im dokładnie. Byli wyczerpani po jakiejś podróży, wciąż brudni i chyba ranni, tego ostatniego nie mogła do końca stwierdzić, gdyż nigdzie nie ciągnęły się szkarłatne smugi. W jednej chwili Isambre zrobiło się ich żal. Potrzebowali pomocy, a ona i jej partner gotowi byli jej odmówić, co nie leżało w naturze smoczycy. Od zawsze była pomocną duszą i uwielbiała bezinteresowne wtrącanie się w sprawy innych, by im jakoś ulżyć. Z tego też powodu czarnołuska, korzystając z magii, podtrzymała płomienie ogniska, wrzuciła na nie resztki jeleniego mięsa i nałożyła śpiącej zimny kompres. A później usiadła przy wejściu, ocierając resztki łez i smutno spoglądając na spadającą ścianę wody, spieniającą się u podstawy jaskini. W pewnym momencie poczuła jednak czyjąś obecność, jakby ktoś przyglądał im się przez tę ścianę, lecz szybko się otrząsnęła, dostrzegając w odbiciu wodnego lustra swojego "narzeczonego".
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

        Już z samego rana z pozoru przyjemny dzień zaczął wysyłać sygnały do świadomości Jednookiego, że nie będzie to taka sielanka o jakiej marzył, nie spodziewał się jednak, iż w ciągu niecałych dwudziestu czterech godzin jego życie zamieni się w prawdziwe piekło. Miło zapowiadające się śniadanie przerwane przez pojawienie się ludzkiej dziewczyny i jej zapchlonego sierściucha, mógłby jeszcze znieść -oczywiście, powściekałby się i pomarudził, ale większej szkody by światu nie wyrządził. Natomiast obecnej awantury z Isambre nie mógł zignorować i udawać, że nic się nie stało. Właściwie na tym polegał cały problem, że wulkaniczny jaszczur nawet nie wiedział co się stało, a przez to całkowicie nie rozumiał swojej partnerki. Odechciało mu się jeść, przestał być zmęczony i nie miał w obecnej sytuacji ochoty na użeranie się z ludzką kobietą by się wynosiła z ich jaskini. W tej chwili chciał jedynie pojąć przyczyny tej afery.

        Podążył za ukochaną do jaskini, słabo się przy tym skupił na uważaniu i "badaniu" otoczenia przez swój szczątkowy wzrok przez co kilka razy się potknął o jakieś większe kamienie i o mało nie przewrócił. Słowa smoczycy uszanował dopiero kiedy znalazł się przy wnęce będącej ich sypialnią, w której czarnołuska się skryła by dać upust swoim żalom.
        - Isa... Co cię opętało?! Przecież wiesz, że jesteś całym moim światem, nie rozumiem powodów twojego zachowania. Jakiej panienki? Wciąż chodzi ci o tamtą wampirzycę? Ona już nie żyje, przecież na samym początku już załatwiłem tę sytuację. Czemu nagle do tego wracasz? - Był skołowany, ale najbardziej denerwowało go, że nic nie zrobił, a mimo to ona się na niego drze i wyciąga stare brudy, nie szczędząc sobie przy tym porównań jego osoby do najgorszych.
        - Nie Tańczy...?! Jaka znowu nim...?! Nie wygaduj głupot! Wiesz przecież, że zależy mi na tobie najbardziej w świecie. Inaczej nie robiłbym wszystkiego z myślą o tobie i uszczęśliwieniu cię! - odkrzyknął jej pod wpływem burzących się w nim emocji. Ta rozmowa, o ile można ich awanturę tak nazwać, stanowczo za bardzo się już przedłużała. River wciąż nie miał pojęcia co ugryzło jego narzeczoną i dlaczego się tak na nim wyżywa, a przez to zaczął powoli tracić cierpliwość, co uwidoczniło się zaciśnięciem przez niego pięści i napięciem mięśni. Zaraz po chwili poczuł się jakby dostał obuchem w głowę, a było to jedynie wynikiem wypowiedzianych przez nią, niezbyt przyjemnych słów, dzięki którym dowiedział się jakim czarnołuska go widzi naprawdę.

        Widział, jak Isambre ociera sobie policzek, gdyż na to wskazywał ruch termicznej postaci o doskonale mu znanej aurze, ale właśnie przez swoje inne postrzeganie wzrokowe nie mógł dostrzec, że smocza aura przed nim obecnie jest ukryta pod ludzką iluzją, przez co nie zrozumiał pytania partnerki. Z resztą przez to co powiedziała do tej pory to i tak nie miało już najmniejszego znaczenia. Zacisnął pięści jeszcze mocniej, ale po sekundzie je po prostu rozluźnił, wypuszczając jedynie obłok ciemnego dymu z ust podczas ciężkiego westchnięcia.
        - Gdyby pociągały mnie ludzkie kobiety zostawiłbym cię zaraz po tym jak zobaczyłem, że jesteś smokiem. - Odparł ochryple nieco spokojniejszym tonem, ale prawda była taka, że dusił w sobie wszystkie emocje. Nie widział sensu ich uzewnętrzniać i dalej się z nią kłócić, po prostu zrezygnował z tego skoro Isambre miała zamiar na niego tylko wrzeszczeć, zamiast na spokojnie mu uświadomić o co chodzi.

        Nimfy skutecznie połączyły swoją moc, aby omamić gada podsyłając mu piękne wizje, podczas gdy w rzeczywistości się powoli topił. Przez ich magię nie pamiętał tego i chciał to uzmysłowić smoczycy, ale nie chciała go słuchać. Jeszcze jakiś czas stał w wejściu do sypialni, nie odwracając się za odchodzącą pradawną i wytężał swój umysł, aby wszystko móc poukładać i zrozumieć, ale było to tylko bezowocnymi próbami. Nie bardzo wiedział co miałby teraz począć, ale doskonale czuł, że nie jest tu mile widziany, przynajmniej w obecnej chwili. To było frustrujące tym bardziej z tego powodu, że przecież ledwo co tu przylecieli, a on od razu po tym jeszcze starał się zrobić ich leże bardziej przytulnym. Teraz dostał podziękowania za swoje starania.

        Odwrócił się po dłuższym czasie spędzonym na dumaniu i ruszył niemal w ślad za smocza kochanką zatrzymując się na moment przy niej.

        - Dla twojej wiadomości ja nie obmacywałem się z żadną nimfą, bo cały czas byłem z tobą w powietrzu... Z resztą, szkoda strzępić języka, jeśli to wszystko co miałaś do powiedzenia na mój temat, to bardzo dziękuję i... bawcie się dobrze. - Burknął bez emocji i zaczął iść dalej, aż nie zniknął za wodną ścianą. Wiedział, że tak będzie jak tylko znajdzie nowy dom, że go szybko straci. Widać historia lubi zataczać koła, bo już raz pozostał bez dachu nad głową. Mógł się jedynie cieszyć, że tym razem nie skończyło się większymi obrażeniami, niż krwawiące serce.

        - Skoro mnie tak bardzo nienawidzisz, mogłaś nie robić mi złudnych nadziei i nie musiałaś się tak długo ze mną męczyć. - Mruknął do siebie stawiając kolejne kroki wzdłuż brzegu odchodząc w stronę lasu.

        Z jednej strony był załamany, z drugiej miał wielką ochotę pójść do miasta i zatopić smutki w płynnym złocie lejącym się hektolitrami w oberżach różnego rodzaju. Gdzieś tam z tyłu jego głowy migotała niepewnie jeszcze możliwość spalenia jakiejś zabitej dechami wsi, ale to by przecież niczego nie zmieniło, a jedynie mogłoby ściągnąć kłopoty na głowę Isambre. Coś mu zamajaczyło kątem oka, kiedy przechodził między drzewami i po podniesieniu głowy spojrzał w stronę mężczyzny ukrywającego się w zaroślach. Znowu w pierwszej kolejności zaświtało mu, czy by się brutalnie nie pozbyć nieznajomego z tych okolic, ale równie dobrze mógł to być znajomy tamtej dziewczyny, poszukujący jej, aby bezpiecznie wrócić do domu. Ewentualnie mógł też mieć w planach zabicie jej, ale to mało obchodziło gada, ważnym było, aby w ten czy inny sposób pozbyć się obojga ludzi. No i jeszcze wilka.
        - Szukasz czegoś? - zapytał zmniejszając z obojętnością dystans między nimi. - Jeśli chodzi o dziwną dziewczynę z psowatym sierściuchem, to jest w jaskini za ścianą spadającej wody. - Poinstruował obcego, którego aurze się jeszcze przez chwilę przyglądał podejrzliwie, ale ostatecznie wzruszył ramionami i kontynuował swój marsz w stronę miasta. Może wcześniej uda mu się oderwać jeden ze swoich pazurów, albo łuskę i sprzedać na bazarze, aby mieć na miód w karczmie.
Awatar użytkownika
Paulina
Szukający drogi
Posty: 42
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Paulina »

Mężczyzna czekał cierpliwie w krzakach na ruch swojego potencjalnego przeciwnika, smoczego przeciwnika, z którym nie miał zamiaru przegrywać. Nie był też samobójcą, aby walczyć z dwoma gadami na raz, dlatego musiał obmyślić plan, jak ich rozdzielić, by nie narażać się na porażkę. Jego cierpliwość na szczęście popłaciła, gdy spostrzegł, że łuskowaty pradawny w postaci człowieka wyszedł z jaskini i zmierzał w prost w jego kierunku. Wiedział, że prawdopodobnie został wyczuty, ale to nie zagrażało jego celowi, gdyż nie miał zamiaru atakować z ukrycia, a jedynie stoczyć pojedynek na śmierć i życie, o ile ten jaszczur okazałby się tego warty. Kiedy mężczyzna przechodził niedaleko, ten postanowił się odsłonić, by stać się widocznym dla niego. Kiedy smok go zauważył, ukrywający się wstał powoli i obrócił w jego stronę, przy tym odsłaniając część swojej twarzy, która była pokryta czerwonymi łuskami. Gdy jednooki zapytał o dziewczynę, gotowy do walki przybysz zastanowił się przez chwilę, po czym odpowiedział szczerze:

- Nie znam takiej dziewczyny, ale w sumie to nie przyszedłem tutaj po nikogo - powiedział spokojnie, po czym ruszył wgłąb lasu, wskazując pradawnemu, by ten ruszył za nim. - W sumie chciałem pana spytać o pewną rzecz. Jestem badaczem, a zauważyłem, że pan niedaleko mieszka, dlatego czekałem na pana, a że nieśmiały jestem, to głupio było mi podejść - kłamał nie wahając się ani chwilę, gdy z jego ust wydobywał się potok słów, tak wiarygodnie wypowiedzianych, że nawet zawodowi detektywi byliby mu skłonni uwierzyć. Starał się, by jego aura nie zadrżała, by nic nie wskazało, że to co wypowiedział, to jedynie pięknie ubrane puste słowa, nie mające nic wspólnego z rzeczywistością.

Nie spodziewał się co prawda, że przekonanie mężczyzny będzie proste, ale jednak mu się udało. Bardzo możliwe, że zrobił to tylko na odczepnego, jednakże nie obchodziło go to. Najważniejszy był efekt. Jedyne czego nie był w stanie teraz opanować, to ekscytacji, która mogła wypływać na jego aurę. Na jego szczęście w tej sytuacji byłoby to odebrane dwojako.

Paulina obudziła się po niedługim czasie. Znów odczuwała okropny głód, który ostatnio nie opuszczał jej, ale nie miała zamiaru go teraz zaspakajać, zresztą nie była pewna dokładnie jak miałaby to zrobić. Nie zaprzątając sobie tym głowy usiadła powoli, po czym spojrzała w stronę smoczycy.

- Przepraszam, że namieszałam wam w życiu - powiedziała ze skruchą. - Słyszałam przez sen, jak się kłócicie... - przerwała na chwilę, by nabrać oddechu, było to dla niej nie lada wyzwaniem przez to, że jej ciało było całkowicie wyczerpane i wyraźnie niezdolne do regeneracji. - Jeśli to moja wina, to sobie pójdę. Poradzę sobie jakoś... - przerwała na chwilę, gdy poczuła, że jej płuca zaczynają tracić siłę, a ona powoli się dusi.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

Nie wiedziała co było dla niej większym bólem: fakt, że widziała Rivera w objęciach innej kobiety, czy to, że otwarcie przed nią kłamał, przekonany o swojej niewinności. Obie te rzeczy sprawiały, że chciała się rozpłakać i zamknąć w sobie, ale wiedziała, że ucieczka w niczym nie pomoże. Musiała stawić temu czoła albo do końca życia będzie się bała komuś zaufać. "Weź się w garść", powtarzała sobie przez cały ten czas, powstrzymując cisnące się do oczu łzy. Była załamana taką koleją rzeczy, nie przypuszczała, że mężczyzna, za którego dałaby się zabić okaże się łajdakiem. A mimo to wciąż go kochała i nie mogła przestać o nim myśleć.

- Nie, nie Tańczyliśmy - wyjaśniła mu z gniewnym spojrzeniem. - Kiedy ta dziewczyna do nas przyszła, groziłeś jej, a później wyszedłeś. Zostawiłeś mnie tutaj samą. Myślałam, że poszedłeś odreagować, ale gdy wyszłam cię poszukać, zobaczyłam jak toniesz, wciągany pod wodę przez dwie nimfy. Z jedną gotowy byłeś się kochać, oplotła cię szczelniej niż wodorosty. Wskoczyłam tam za tobą i wyciągnęłam na brzeg, a ty i tak miałeś czelność powtarzać te wszystkie kłamstwa.
- Ale chciałabym - dodała, odgarniając włosy. - Kiedy poprosiłeś mnie do Tańca myślałam, że to już koniec wszelkich niedopowiedzeń między nami. Że powiemy sobie wszystko bez słów, ale ty postanowiłeś to zepsuć.
- Tak... to wszystko - powiedziała smutno, kiedy ją mijał i odchodził.

Gdy za Riverem wodospad ponownie się zamknął, Isambre powróciła myślami do tego, co teraz. Siedząca nieopodal dziewczyna w końcu odzyskała przytomność. Smoczyca podeszła do niej powoli i usiadła po drugiej stronie ogniska.
- Nie przepraszaj, to nie twoja wina - pocieszyła ją, uśmiechając się pokrzepiająco, by zakryć smutki. - To nie pierwsza kłótnia i z całą pewnością nie ostatnia. W związkach już tak bywa, nic nie jest idealne. Lepiej powiedz, co u ciebie? Jak się czujesz?
Zablokowany

Wróć do „Las Driad”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości