Las Driad[Skraj Lasu Driad] W poszukiwaniu sadu z jabłkami...

Kraina baśniowych stworzeń, gdzie mgliste polany i rozległe lasy zamieszkują majestatyczne pegazy i jednorożce, a gdzieś w głębokimi lesie spotkać możesz cudownie piękne, leśne Driady. To właśnie w tym lesie położony jest wielki Jadeitowy Pałac Królowej Driad i ich święte miasto ze Źródłem Nadziei i Ołtarzem Nocy.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

Chłopak zaśmiał się z rozbawieniem słysząc z ust wampirów "humanitarne metody" i "upuszczanie krwi jak w przypadku z łowczynią". Teraz zrozumiał jak mogli być lekarzami i nie rzucać się z żądzą krwi na swojego pacjenta. I nawet nie musiał ich o to pytać. Bawiło go to trochę, choć w pewnym stopniu niepokoiło. Nikt nie jest idealny (no może z wyjątkiem samego gada) wszystkim zdarza się chwila słabości. Może to właśnie przez tą chwilę bliźniaki miały teraz kłopoty w jednym z miast? Po chwili przypomniał sobie coś co przeczytał dawno temu w starych zwojach, siedząc przy kominku w zaciszu swojej wieży.

- Nie zdarzyło wam się nigdy przez przypadek przemienić swojej ofia... to znaczy pacjenta? - zapytał zaciekawiony tym.

O wampirach co najwyżej czytał, a teraz z nimi podróżował i widział po raz pierwszy. To była świetna okazja na poznanie mechanizmów działania wampirzych umiejętności i być może nie tylko tego. No, w anatomię wolał się nie wgłębiać, acz byłby bardzo szczęśliwy jakby udało mu się znaleźć jakieś wampirzydło, uwięzić je w swojej wieży... To znaczy jakby jakąś miał. Wtedy mógłby przykuć nieszczęśnika i dokładnie zgłębić się w badanie go. Sprawdziłby jaki jest ich zakres bólu, wytrzymałości. Co się z nimi dzieje jak nie spożywają krwi, jak długo mogą funkcjonować bez krwi i tym podobne. Wyszczerzył się z dziką przyjemnością, a oko mu zaświeciło jak złota moneta w blasku słońca.

Chibi szedł przed nimi nie słuchając za bardzo ich rozmów. Zajęty był rozglądaniem się po okolicy i węszeniem.

- Ale przynajmniej jaki jestem przez to piękny. - Udał, że dłonią odrzuca kokieteryjnie długie włosy z ramienia za siebie, niczym dziewka z zamtuza. Nabijał się z wampirów, chociaż faktycznie miał dość wysokie mniemanie o sobie. Satyrycznie to wyglądało, ponieważ mówił poważnie, ale jego czyny nie były prawdziwe. Po pierwsze nie był kobietą, po drugie miał włosy ledwo smagające mu kark i jedynie przy nim dotykały ramion, po trzecie jego kokieteryjność wyszła dość pokracznie, ale mogło to być spowodowane brakiem dwóch wcześniej wymienionych elementów.

Zwierzak podskoczył radośnie w górę, zrobił salto i wydając radosne odgłosy skoczył w krzaki, w których zaczął buszować i zgarniać do pyszczka rosnące na nim owoce.

- Ważne, żeby nie było zimno ani mokro. Nie pogardzę jakimś mieściwem, w którym zastanę urokliwe dziewoje, a i będzie okazja do rozerwania się z kmiotkami - zaśmiał się, ale krótko, by zaraz się skrzywić i z westchnięciem przyłożył dłoń do boku. - Wy jak rozumiem chcecie uciec od tych łowców. Więc... - nie dokończył bo z krzaków wyskoczył Chibi z granatowym pyszczkiem i łapkami podbiegł do Rivera i go powąchał, a po tym wydał z siebie coś w rodzaju "blee" i przyłożył łapki do noska oraz pyszczka ze łzami w oczach. - Ej! - warknął z furią w oku chcąc kopnąć zwierzaka, ale biały futrzak w panice szybko uciekł do Rodericka, wdrapując się na niego i siadając mu na ramię. Wolał się przez jakiś czas nie zbliżać go gada. - Koło przyrodzenia mi lata gdzie pójdziemy - burknął obrażony i prychnął wypuszczając zamaszyście z nosa dym, patrząc na stworzonko z obietnicą mordu w złotym płonącym ślepiu.
Awatar użytkownika
Gemelli
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 66
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gemelli »

- Ciężko cię rozgryźć - powiedział spokojnie Roderick, głaszcząc Chibiego po białym brzuchu. Zwierzakowi najwyraźniej to odpowiadało, bo przekręcił się na plecy i wyciągnął na jego ramieniu. - Raz mówisz z taktem, raz się obrażasz. No i traktujesz małego z wyraźną rezerwą. Coś ci zrobił, jeśli można wiedzieć? I nie argumentuj, że zwymiotował. Za dużo jagód na pusty żołądek. Nawet krasnoluda by zmuliło. A poza tym chyba nie zasłużył na takie traktowanie.
- A co się tyczy ofiar - zaczął Fryderyk. - Bo o to chciałeś dokładnie spytać to powiem, że kilka razy nam się to udało...
- Lecz nie każdy może być wampirem - dokończył jego brat, odstawiając Chibiego na ziemię, który po chwili znów zniknął w jagodach. - Więc nie sugeruj się księgami, jeśli jakieś czytałeś. Siedem na dziesięć kandydatów umiera w procesie przemiany, a z pozostałych jedna dziesiąta popada w obłęd już po tygodniu. Zazwyczaj wtedy, kiedy pierwszy raz posmakują krwi. Zostają nam dwie dziesiąte. Mało. Bardzo mało.

Idący ramię w ramię obok Fryderyk rzucił mu pokrzepiające spojrzenie przez ramię, a następnie wrócił do rozgrzebywania ścieżki patykiem. Las Driad był tej nocy bardzo spokojny i wampirowi nie chciało się wierzyć w stosy opowiadań o mściwych driadach i druidach, którzy karzą śmiercią za wtargnięcie na ich świętą ziemię. Mimo później pory wszystko wokół nich zaczynało ożywać, jakby druga natura lasu właśnie się przebudziła. Zewsząd dobiegł ich odgłos skrzydeł i huczenie sów, wiewiórki i zające przemykały między liśćmi, wracając zapewne do kryjówek. Gdzieś w oddali ryczał niedźwiedź. Tak, w Lesie Driad budziło się nocne życie, jednak nie było im dane długo podziwiać tego widoku, bo gdy tylko pokonali niewielkie wzgórze, wyrosła przed nimi ściana drzew, za którymi rozciągała się płaska, trawiasta równina - druga granica lasu.

- Stąd to już gdzie oczy poniosą.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

Na twarzy chłopaka pojawił się uśmiech pełen satysfakcji, znów nawet wyszczerzył zęby zadowolony z siebie, z pogardą dla innych, kiedy ubrany na biało wampir stwierdził, że smoka trudno zrozumieć. River potraktował to jako komplement. Nawet zaczął obrastać w piórka dopóki ten nie zaczął bronić i usprawiedliwiać zwierzaka, który tylko się nabijał ze swojego przyjaciela, a to że zrobiło mu się niedobrze przy okazji, było przez przypadek. Wyprostował się dumnie i prychnął tylko patrząc na nich z wyższością.

Zwierzaka zaskoczyło, że ktoś go broni i sugeruje by go lepiej traktować, bo w żaden sposób nie zawinił. Położył po sobie uszka smutny zastanawiając się nad tym, co by było gdyby River go wtedy nie znalazł, a ktoś inny. Może faktycznie mógł mieć lepsze życie? Nikt by go nie wykorzystywał ani nie poniżał. Nie znał takiego życia, ale nie mógł też się nikomu skarżyć, wszakże smok nie zawsze był dla niego okropny, nieraz zdarzały się też miłe momenty... Przerwał ta myśl starając się przypomnieć sobie te lepsze momenty, ale jedynym było to jak gad go uratował spod zawalonego drzewa jak zwierzak był mały i przynosił mu jedzenie chcąc się z nim zaprzyjaźnić. Gdyby wtedy futrzak wiedział jakby wyglądała ta przyjaźń pewnie wolałby umrzeć z głodu. Westchnął tylko i spojrzał na Jednookiego zaciekawiony jak ten odeprze oskarżenia Rodericka. Rozweselił się i zaczął mruczeć, gdy wampir do którego uciekł zaczął go głaskać. Wydawał z siebie odgłosy podobne do śmiechu. Przebierając łapkami na grzbiecie i oddając się pieszczotom.

- To tylko głupie zwierzę. One są stworzone po to by służyć silniejszym od siebie lub by być dla innych jedzeniem. - Wzruszył obojętnie ramionami. Istotka na te słowa zasmuciła się na powrót, a nawet w jej oczkach zabłyszczały łzy. Zabolały go słowa Rivera, o którym myślał, że jest jego przyjacielem.

Uraziło go poprzednie zachowanie futrzaka, sugerujące, że gad śmierdzi. Dodatkowo dziwnie go coś zabolało w środku kiedy zobaczył, że Chibi bez żadnego strachu uciekł do wampira w poszukiwaniu pomocy, a tym bardziej jak uszu smoka doszedł ten dziwny dźwięk wydawany przez istotę, przypominający śmiech. Rzadko to słyszał. Nawet jeśli to kiedy spał, a mały budząc się pierwszy bawił się po prostu wokół smoka, który zawsze kazał się zwierzakowi zamknąć albo iść spać. Znów prychnął i słuchał braci. Zwierzak podciągnął noskiem kiedy został odłożony na ziemię, wytarł nawet go przegubem swojej łapki i skoczył w krzaki.

- Ciekawe... - mruknął szczerze tym zafascynowany. Ich odpowiedź na jego jedno pytanie urodziła całą masę innych. Czy przemienieni dziedziczą moce swoich panów, czy wampir który przemienił człowieka, ma nad nim bezgraniczną władzę? Czy da się jakoś uwolnić spod władzy swojego "wampirzego rodzica"? I najbardziej zastanawiające, co wpływa na przeżywalność ludzi po takiej przemianie? Siła danego nieszczęśnika? A może pragnienie dalszego życia?

Nie przestał się nad tym wszystkim zastanawiać, nawet kiedy mówienie o picie czyjejś krwi spowodowało, że gad mimo wszystko wspomnieniami udał się do momentu, kiedy pewien czarodziej go uwięził. Początkowo tylko badał gada i robił notatki na temat smoków, po tym przeobraziło się to w przeprowadzanie na Jednookim dziwacznych eksperymentów, a ostatecznie upuścił mu krwi i odprawiając jakiś rytuał, wypił ją i zmienił się w potwora. Był ogromną i pokraczną kreaturą wyglądającą jak zlepek ludzkich i smoczych fragmentów. Podczas gdy jego prawa ręka była większa od ciała i wyglądała jak smocza, tak lewa nieco tylko się umięśniła i zmieniła delikatnie odcień skóry. Żuchwa przez transformację całkowicie mu odpadła zostawiając jedynie zwisające mięśni, kawałki skóry z policzka i długi rozwidlony jęzor. Ogon powleczony ludzką skórą mu wtedy całkowicie pochłonął jedną nogę i był zakończony malutką stopą na końcu, a druga noga nieco zdeformowana wyglądała jak jaszczura. Chłopak zadrżał na wspomnienie tego monstra. Po raz pierwszy i ostatni widział by smoki się sprzymierzyły, i doszczętnie zniszczyły tego potwora, a po tym całe jego laboratorium oraz notatki, by w przyszłości nie zdarzyło się nic podobnego.

Rivera pogrążonego we własnych myślach mało obchodziły odgłosy przyrody. Dreptał nieobecny za wampirami, jakby był jakimś golemem. Chibi podążał za nimi przeskakując od krzaka do krzaka i jedząc owocki, dodatkowo starał się zachować bezpieczny dystans pomiędzy sobą i dziwnie wyglądającym smokiem.

- Możemy odwiedzić jakąś niewielką wioskę i wpaść na strzemiennego. Wy się pożywicie, ja się zadowolę pulchniutkim wieśniakiem z zalaną alkoholem wątrobą oraz krową, puszczę ją z dymem i wszyscy będą szczęśliwi. Odzyskam siły i może zabiorę was na darmowy przelot nad Górami Druidów - powiedział zachrypniętym głosem, patrząc tępo przed siebie lekko przymrużonym okiem.
Awatar użytkownika
Gemelli
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 66
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gemelli »

- Nie chcę ci teraz nadepnąć na odcisk - odezwał się, milczący do tej pory Fryderyk, odrzucając kij na bok i patrząc na smoka czarnymi, jak węgiel, oczami. W jego głosie brzmiała nuta złości i zdenerwowania. - Ale mówisz jak ktoś, kto nigdy nie widział życia. Jakby cała twoja granica myślenia była ograniczona jednym punktem. Może i jesteś smokiem, istotą pradawną i zapewne starszą niż my razem wzięci, ale nic nie wiesz o równości. Mówisz tak, jakbyś nigdy nie był na polu bitwy i nie widział co się dzieje później w namiocie medycznym. Kiedy trafia do ciebie trzysta tysięcy rannych nie zastanawiasz się kto tu jest królem, kto żebrakiem, kto komu powinien służyć. Ratujesz jak największą ilość i w nosie masz pochodzenie. Wobec śmierci wszyscy są równi i to jest podejście, które scala wszystko na świecie. Ludzi i zwierzęta także. Ja i brat jesteśmy zafascynowani ich naturą, sami świadomi własnej ale nie wywyższamy się i nie szukamy sług, a przecież możemy to robić bo jesteśmy arystokracją. Ale nie. Dlatego, że istoty żywe powinny być wobec siebie równe. Tyle jeszcze pokładam w świecie wiary.

Kiedy skończył, odwrócił się na pięcie i ruszył przed siebie, a jego płaszcz zafalował na wietrze. Patrzący za nim Roderick nie dopowiedział żadnego słówka, spojrzał tylko na smoka, a potem na Chibiego i poszedł w ślady brata.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

Chibi wyjrzał przygnębiony z krzaków. Spojrzał na mówiącego wampira i na swojego przyjaciela. Riverowi nie podobał się ton mężczyzny, a tym bardziej nic go nie uprawniało do pouczania gada. Powietrze zrobiło się ciężkie i duszące jakby znajdowali się w zamkniętym płonącym pomieszczeniu, które wypełnia się dymem i smrodem spalenizny. Stworek widział, że smok stara się nie rzucić na Fryderyka. Oko chłopaka błysnęło, kiedy ten się odwrócił do niego plecami, i uszykował się do ataku. Zwierzaka to przeraziło i pobiegł za wampirami by zagrodzić im drogę ujadając przy tym z żalem usprawiedliwiając smoka i chcąc postawić go w lepszym świetle niż widzieli go bliźniacy.

- Światem od zarania dziejów rządzili silniejsi. Ci co się rodzili mieli do wyboru podporządkować się lub robić wszystko bez względu na konsekwencje by być potężniejszym i samemu władać. Twoja jakże rozczulająca formułka o równości traci sens kiedy spojrzysz na świat ponad to co widać gołym okiem, a zaczniesz patrzeć na wszystko co się otacza rozumem, nie widząc ludzi a zlepek atomów tworzących kości, tkanki, mięśnie, organy. Szczelnie zapakowane w skórzany worek, do którego z czasem przylega niewidzialna dla większości powłoka, a przez którą co poniektórzy atakują cię bez słowa przywitania lub z góry zakładają, że byłbyś dobrym przywódcą - warknął stojąc w miejscu i patrząc na nich poważnie jarzącym się z gniewem okiem. Wampir nie miał prawa udzielać mu pouczenia. Przeżyte lata bliźniaków były jedynie mgnieniem oka bądź jednym machnięciem skrzydeł dla smoka. On miał większą wiedzę od nich, lepiej znał ludzi, mimo że część swojego życia przespał znużony melancholią swojego istnienia. - To wszystko co mówisz to jedynie pacyfistyczna mrzonka jakiegoś starego szaleńca. Bajki dla dorastających dzieci, by nie mówić im jakie życie jest naprawdę. Nie jesteście głupi będąc medykami, więc powinniście wiedzieć, że ja mam rację. Wierz mi drogi Fryderyku, że zgodziłbym się z tobą gdyby to nie był jedynie piękny sen. Oczywiście na wojnie inaczej się wszystko rysuje, ale powiedz mi szczerze czy po zakończeniu jej i uratowaniu króla ten przestał ci rozkazywać i skromnie przyodziany bez obstawy pomagał strudzonym rolnikom na polu? Powiedz czy żebrak przestał być żebrakiem, na którego nawet karczemna dziewka nie spojrzy, a która prześpi się z nim jeśli będzie miał odpowiednio grubą sakiewkę? Prawda jest taka, że światem muszą rządzić silniejsi, by słabsi mieli złudne poczucie równości i sprawiedliwości. Inaczej to wszystko co nas otacza przestałoby istnieć. Odwieczne prawo natury: jedz albo zostań zjedzonym.

Cały swój wywód mówił jednym i tym samym obojętnym tonem. Nie wątpił, że czarny wampir nieraz pewnie przewrócił arogancko oczami jak dzieciak, który uważa, że dorośli jedynie się czepiają i to nie wiadomo o co. Fryderyk był dumnym i silnym mężczyzną, nie lubił zapewne jak ktoś się z nim nie zgadza, a już na pewno jak udowadnia się mu, że się myli. Pod tym względem przypominał gada, ale wampir kierował się sercem i doświadczeniami z pola walki. River w przeciwieństwie do niego widział świat rozumem i doświadczeniem nagromadzonym przez setki lat. Nie dało się tego połączyć, a nawet jeśli to uzyskało by się zlepek przeciwieństw nie wyjaśniający nic.

Westchnął zaciskając pięść i na moment zamykając oko, by po tym poprawić kapelusz i ruszyć za nimi, wyprzedzić ich i wziąć Chibiego na ramię. Wyciągnął ze swojej torby chusteczkę i wytarł ubrudzone jagodami futro malucha.
- Jeśli się mylę udowodnijcie mi, że jest inaczej. Nie słowami. Na poczekaniu to i ja mogę wymyślić taką historyjkę, że zaczniecie sądzić, że słońce jest zielone, a zielony to w rzeczywistości nie byłby kolor tylko określenie kowadła na przykład - burknął i ruszył przed siebie.

To nie tak, że on był potworem uważającym za gorsze wszystko co nie jest nim albo jego odbiciem. Przynajmniej nie jest tak od momentu jak poznał elfkę, która bez strachu i wahania zajęła się jego ranami i dała dach nad głową, kiedy on swój stracił. Jednakże błędnym jest też stawianie elfów na równi z ludźmi. Elfy są przyjaciółmi roślin i zwierząt, żyją w zgodzie z matką naturą, a ludzie to egoistyczne i chciwe istoty niszczące wszytko, co tylko nie zgadza się z wizją ich świata. Smutnego, szarego i ludzkiego świata, bez magii i niezwykłości mitycznych stworzeń, które zabijają w obawie przed ich potęgą.

Zwierzak uśmiechnął się na wytarcie swojego pyszczka i polizał chłopaka po policzku dziękując, po czym wlazł mu pod płaszcz by się przespać. Cieszył się, że gad się uspokoił i wydawał się taki, jakim go poznał.
Awatar użytkownika
Gemelli
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 66
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gemelli »

- Zgadzam się z tobą - powiedział Roderick do smoka, powstrzymując gestem brata. - Ale tylko w kwesti prawa świata. Wśród wampirów też przewodzi najsilniejszy. Nazywamy go Upadłym lub Alfą i każdy wampir musi się go słuchać, co nie czyni go w pełni naszym panem, ale to skomplikowane. Ważny jest tytuł, pozycja w hierarchii. Ale to nie znaczy, że wyższy ma okazywać swoją siłę niższemu. Owszem, niech ten drugi zna granicę, ale ten pierwszy niech korzysta z przywileju godnie, bo inaczej grozi nam anarchia. Ty jesteś tego najlepszym przykładem. Zajmujesz się, w swoim mniemaniu, istotą podrzędną lecz ona ci wadzi i nawet tego nie ukrywasz. Czemu więc jej nie zabijesz? Tylko sadzasz ją sobie na ramieniu i wycierasz chustą.
- Jesteś do niej, w jakimś stopniu, przywiązany - pochwycił Fryderyk, równając się z Riverem. - Tak jak ja i Roderick, lecz nasza więź jest silniejsza. Ty jednak żyjesz z istotą słabszą i, jak to ująłeś, głupią. Twoje życie jest zachwiane, bo oto silniejszy dba o słabszego, a nie na odwrót, ale dla nas to rzecz naturalna. I to właśnie jest najpiękniejsze. To z jaką przyjaźnią Chibi traktuje ciebie powinno dać ci do myślenia.

Kiedy zamilkł, splótł ręce za plecami i dołączył do brata, który rozglądał się po czystym niebie, zapatrzony w gwiazdy i księżyc.
- Z tamtego wzgórza powinniśmy widzieć już miasteczko Shari - zawołał biały wampir, chcąc jakoś zmienić temat i złagodzić sytuację.
Skoro mieli spędzić w swoim towarzystwie jeszcze jakiś czas, nierozsądnie by było rzucać się sobie do gardeł. Zwłaszcza jeżeli to gardło to jama tysiąca zębów ziejącego ogniem jaszczura. W takim starciu można wiele stracić. Nie tylko honor, ale i życie. Wampiry były tego świadome, dlatego zostawiły na chwilę smoka z jego myślami i wycofały się w cień. Dołączyli dopiero, gdy River i Chibi znaleźli się na zielonym wzgórzu, zza którego widać było czerwone dachówki niewielkich domostw małego miasteczka Shari.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

Kiwnął zadowolony z siebie, że biały choć po części przyznał mu rację. Z ciekawością wysłuchał fragmentu o wampirach, ale mina mu zrzedła, gdy wkroczył na temat jego relacji wobec Chibiego, a jego brat mu zawtórował. Chciał im odburknąć, że stwór nic dla niego nie znaczy jedynie jest przydatny i kradnie dla niego różne rzeczy dzięki czemu później mogą jako tako przetrwać w miastach i się zabawić. Z tym ostatnim to przede wszystkim River, bo zwierzaka nie ciągnie do spróbowania alkoholu, a tym bardziej do ludzkich kobiet. Z drugiej strony, żadna by poważnie nie potraktowała zlecenia na "zaopiekowanie się" futrzakiem. Choć i tak korzystał na tym, że smok wynajmował sobie dziewki, bo kiedy on spał w najlepsze do południa po upojnej nocy, one głaskały, przytulały i bawiły się z Chibim, jakby był zwykłym kotem, tylko potrafiącym nieco więcej.

- Nie muszę się wam tłumaczyć - burknął do siebie pod nosem i pogłaskał zwierzaka, który się do niego wtulił i postarał usnąć.

Chłopak widząc, że wampiry usunęły się w cień podszedł do krzaków i przykucnął. Skrzywił się przy tym przez bolący bok, ale nie powstrzymało go to przed nazbieraniem do małego usztywnionego pojemnika jagód. Mieli rację, ale nie zamierzał się do tego przyznać, czy dać tego po sobie poznać. Po co szargać sobie wygodną reputację potwora mordercy, zapewniającą strach u innych i spokój dla samego siebie. Nie zamierzał im pokazywać w żaden sposób, że ma serce i tlą się w nim jakieś ludzkie reakcje. Niedoczekanie. Prędzej piekło zamarznie niż on się komuś z tego zwierzy. Każdy ma swoje sekrety. Drugą kwestią było, że smok w ten sposób mógł jakoś odreagować to, że był wyśmiewany przez swoją rasę i przez ludzi, bo nie był ogromny jak góra, tylko był przerażająco niewielkiego jak na smoka rozmiaru pozwalającego mu bez trudu chodzić ulicami miasta w swojej prawdziwej postaci. Dodatkowo niemałą frustrację wywoływał u niego fakt, że nie może w nieskończoność przebywać pod postacią jaszczura i musi z głową korzystać z magii, bo inaczej padnie wycieńczony tracąc przytomność i będzie wtedy całkowicie zdany na łaskę swoich wrogów. Zacisnął pięść zły miażdżąc w niej kilka jagódek wpatrując się w krzak, który nagle zajął się ogniem. Płomienie odbijały się w jego oku, a on wpatrywał się w tańczące ramiona jak zahipnotyzowany.
Prychnął z pogardą, zamknął napełnione pudełeczko i włożył je do torby, wstając od palącego się krzaka i skierował się w stronę wzgórza wskazanego przez braci. Krzew niedługo po jego odejściu przestał być trawiony przez ogień, ale był całkowicie spopielony, a listek który oderwał się od jego zwęglonej gałązki zaczął ponuro opadać na ziemię w kontakcie z którą obrócił się w proch.

- Jestem zmęczony, chodźcie, może któryś z kmiotków użyczy nam schronienia i wskaże jakieś posłanie - mruknął bez emocji schodząc ze wzgórza jak tylko do niego dołączyli. Nie oglądał się czy za nim idą.
Awatar użytkownika
Gemelli
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 66
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gemelli »

Miasteczko Shari nie należało do najbogatszych, ale też nie do najbiedniejszych. Choć położone z dala od szlaków, wydawało się być samowystarczalne i za takie właśnie chciało uchodzić. Wśród farm otaczających Shari połowa była już zaorana i gotowa do siewu, a do bramy zmierzały własnie wyładowane drewnem wozy - efekt całodniowej pracy tutejszych drwali. Już na pierwszy rzut oka było widać, że wszyscy mieszkańcy dwoją się i troją, by ich miasto miało jakiekolwiek znaczenie na mapie. Za bramą Shari było widać tego efekty. Zadbane kamienice i wolnostojące domki silnie kontrastowały na tle grubych, acz niskich murów. Brukowane ulice były czyste, a nieliczni z przechodniów ubrani dość gustownie i bogato.
Wędrowców jednak nie interesowały sprawy miasta, a tym bardziej prywatność jego obywateli. Jedyne na co mieli ochotę to ciepła gospoda, w której odpoczną po kilkugodzinnym, leśnym spacerze.
- Pod Wiatrami Morza - przeczytał Roderick, podtrzymując palcami nisko wiszący szyld.
Ku ich szczęściu tawerna była otwarta i w chwili otwarcia drzwi uderzyła w nich fala ciepła, a nozdrza wypełniła woń przypraw i pieczonego mięsa. Nie czekając na specjalne zaproszenie wampiry weszły pewnym siebie krokiem i zajęły miejsca w rogu sali przy okrągłym, skąpanym w cieniu stole. Nie potrzeba im było specjalnej uwagi, zwłaszcza, że większość gości była już pod silnym wpływem alkoholu i zapewne szukała tylko okazji do bitki.

Ja zjem później, rzucił Roderick w myślach do brata i oparł się o miękkie krzesło, zadzierając głowę, by jego oczy znalazły się w rzucanym przez kaganek cieniu.

- Jak uważasz - powiedział już na głos Fryderyk siadając obok i wlepiając w barmana i kelnerki swoje czarne oczy. Jego wzrok spoczął szczególnie na jednej, elfce z długim warkoczem w beżowym kubraku, która pomagała koleżance w sprzątaniu ze stołu.

Ale ja nie muszę sobie odmawiać.

Jasne, tylko żeby nie skończyło się to jak ostatnio.
Lecz czarny wampir był już w połowie drogi do baru, ignorując wszystko i wszystkich.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

River nie odezwał się całą drogę. Wiedział jakie bracia mieli o nim zdanie, a on był w drażliwym nastroju i z przyjemnością wydrapałby Fryderykowi oczy. Coś mu podpowiadało by uważać na wampira odzianego w ciemne ubranie. Wydawał się być niebezpieczny w przeciwieństwie do Rodericka, który widać było był tym ostrożniejszym, łagodniejszym i roztropniejszym z rodzeństwa. Idąc za nimi wyciągnął ostrożnie Chibiego spod płaszcza i wsadził go do torby by wygodniej mu się spało. Pogłaskał zwierzaka przekraczając bramy miasta i się rozejrzał znudzony. Po chwili jednak otworzył szerzej oko zaskoczony. Nie tego się spodziewał. Miasto nie przypominało zwykłej małej wioski. Był pod ogromnym wrażeniem, a dodatkowo dostrzegł okazję do zarobku. Już sięgał dłonią do torby by obudzić malucha i kazać mu pozbierać nieco błyskotek, ale zrezygnował i jedynie znów go pogłaskał. Westchnął rozdarty i wszedł za wampirami do karczmy. Zostawił torbę na krześle przy stole, który wybrał biały wampir i poszedł do baru zamówić sobie piwo.

Wstrząs jaki wywołało odłożenie torby na krzesło i brak kołysania towarzyszącego chodzeniu spowodowały, że stworek się obudził i ziewnął szeroko wystawiając łepek i się rozejrzał zdziwiony. Położył po sobie uszka widząc jak River odchodzi, przemknęło mu nawet przez myśl, że chłopak w końcu się wnerwił i go zostawił na dobre. Chciał za nim pójść, ale usłyszał słowa Fryderyka i się nieco uspokoił widząc, że został z wampirami.

Niedługo po odejściu jednego z braci do stolika wrócił smok pociągając z butelki zamówionego przez siebie alkoholu.
- A ten gdzie polazł? - burknął niezadowolony czymś. Nie uśmiechało mu się picie miodu, choć lubił smak płynnego złota. Bardziej chodziło o to, że nie dostał tego co chciał. Cupnął ciężko i się skrzywił z bólem. Zapomniał o ranie na boku, ale wiedział jak temu zaradzić. Bez chwili zwłoki pociągnął potężnego łyka z butelki i westchnął obejmując spojrzeniem to całe jakże urocze towarzystwo przesiadujące w karczmie. Widział, że pijani tylko szukają powodu do awantury, zaczął się zastanawiać czy nie wykorzystać do wyładowania swoich nerwów.
Awatar użytkownika
Gemelli
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 66
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gemelli »

- Widzisz tamtą kelnerkę - wyjaśnił Roderick, uśmiechając się sam do siebie z beztroski jaką kierował się jego brat i zniżając głos do szeptu, nachylił się przez stół. - Zanim zabrzmi poranny dzwon będzie leżała w swoim łóżku skacowana i uszczuplona o pół litra krwi. Przynajmniej mam taką nadzieję. Do tego czasu możemy się napić i podziwiać uroki miasteczka.

Następnie wampir przeciągnął się leniwie i zarzucając nogi na stół zaczął przyglądać się przybytkowi. Ciemne ściany z drewnianych bali, okna z metalowymi zasuwkami i mnóstwo wypchanych zwierząt. Wśród nich jelenie, niedźwiedzie, dziki i wiewiórki. W kominku skwierczał i huczał ogień, rzucający długie i bezkształtne cienie. Całą atmosferę dopełniały zapachy z kuchni i ciche stukania kufli o stołowe blaty.
Zajęty podrywaniem kelnerki Fryderyk wydawał się nie zwracać uwagi na zamieszanie, które robi, odciągając ją od pracy. Elfka rozmawiała z nim i śmiała się jak zahipnotyzowana, co wampir miał zamiar wykorzystać.

Wilk syty i owca cała, rzucił w myślach Roderick, składając zamówienie u drugiej z kobiet. Choć nie musiał jeść i pić, nie chciał wzbudzać podejrzeń dlatego zadowolił się butelką wina i kawałkiem pieczonej kaczki. Poza tym musiał czymś ugasić rosnący głód: nie pił krwi od kilku dni i gdy zaraz jej nie wypije może poważnie sobie zaszkodzić. Wtedy go olśniło.

- Obok miasta jest mała stodoła - rzekł cicho, zerkając na drzwi. - A w środku na pewno jakaś krowa lub koń. Zaraz wracam.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

Wzrok gada powędrował na wskazaną przez Rodericka kobietę. Przypatrując się jej River pokiwał głową słuchając słów wampira i popijając miód z butelki. Nie był pewien, czy podróżowanie z wampirami nie narobi mu więcej problemów, niżby sam sobie narobił. Nie mógł jednak powiedzieć, że przyjemnie było podróżować z kimś innym niż mało gadatliwy zwierzak, z którym nieraz ciężko mu było się dogadać. River nie zauważał drobnego faktu, że Chibi czasami jest dla gada taki sam jak on dla zwierzaka, co jest spowodowane przebywaniem stworka w towarzystwie chłopaka. W końcu zwierzaki upodabniają się do swoich właścicieli. Z drugiej strony nawet dobrze, że smok nie zauważał tego drobnego podobieństwa charakterów, inaczej mogłoby się to źle skończyć dla stworka, który zainteresowany obecnym miejscem wylazł z torby. Wyjął z niej pudełeczko siadając na stole i zaczął radośnie wyjadać z niego jagódki, szczęśliwy, że River mu ich nazbierał. Chłopak spojrzał na poczynania białej świecącej w półmroku istotki, a kiedy ta popatrzyła na niego odwrócił wzrok z obojętnością.

- Jesteście okrutni - westchnął gad miał spokojny ton głosu, nie chciał urazić Rodericka. - Można przecież załatwić to polubownie. Założę się, że znalazłyby się jakieś przypadki wśród ludzi, które z własnej nieprzymuszonej woli nakarmiłyby was swoją krwią. Z drugiej strony, co to za zboczenie by wgryzać się komuś w szyję. Słyszałem o wampirach, które piły krew z pucharów - powiedział patrząc na niego, a po tym na całą zgraję. Unikał patrzenia na Fryderyka, który zamierzał w pewnym stopniu zniszczyć życie przyzwoitej obywatelce tego miasta. Prychnął z pogardą pod nosem. Gdyby on był na ich miejscu nigdy nie zrobiłby czegoś takiego normalnej kobiecie. Jego zdaniem od czegoś takiego były prostytutki. Przecież można było z nimi zrobić wszystko, no może bez zabicia ich, czy pożarcia. Skrzywił się z obrzydzeniem na samą myśl zjedzenia takiej dziewki. Zastanowił się. "Może z tego samego powodu oni nie chcą korzystać z takiego rozwiązania", pomyślał.

- Jednak nie jesteście tacy różni jak się może wydawać. Smacznego. - Zaśmiał się rozbawiony i znów się napił z butelki, ale coś było nie tak. Zaskoczony oderwał ją od ust i przewrócił do góry nogami nad swoją otwartą buzią, lekko potrząsając. - Szlag - burknął niezadowolony, że skończył mu się miód. Machnął na białego wampira ręką i spojrzał na jakiegoś gbura zbliżającego się do ich stolika.

- To przyzwoity lokal, wynocha z tym kotem - odezwał się ochryple, śmierdzący alkoholem facet.

- Nie widzę tu żadnego kota. Za to śmierdzącego szczynami barana. Zjeżdżaj do swojej zagrody. Beee. - Wyszczerzył zęby w uśmiechu, nie kryjąc swoich nieco dłuższych niż u ludzi kłów. Ton chłopaka nie spodobał się pijakowi, który sięgnął ręką w stronę stworka by chwycić go i wywalić z baru. Nie dotknął go nawet, bo River go złapał i wykręcił mu rękę, patrząc na niego groźnie, a Chibi w panice zeskoczył ze stołu i schował się za przyjacielem.
Awatar użytkownika
Gemelli
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 66
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gemelli »

- Prawda - przyznał Roderick, szykując się do wyjścia. - Są kobiety, a nawet mężczyźni, którzy dobrowolnie oddaliby nam trochę swojej krwi. Problem w tym, że tacy powoli wymierają. Puchar natomiast jest za bardzo dworski i dystyngowany. Poza tym nie każdy wampir go przy sobie nosi. Dlatego pozostaje szyja. I uwierz, nie ma nic lepszego nic picie ze źródła. Niestety ja postanowiłem zrezygnować z tego luksusu i dlatego pożywię się krową.

Następnie ruszył ku wyjściu, robiąc krótką przerwę obok kontuaru, przy którym Fryderyk zaszczycał rozmową elfkę. Kładąc mu dłoń na ramieniu, wysłał w myślach impuls i zniknął za drzwiami. Jego brat w tym czasie nie odrywał od kelnerki wzroku, ignorując buczenie reszty klientów i niezadowolenie barmana. Na jej smukłej szyi, jasnej w płomieniach świec i mokrej od potu, rysowała się wyrazista żyłka transportująca życiodajny płyn. Wystarczyło sięgnąć po nią kłami, lecz Fryderyk się wahał. Dla wprawnego oka osoby trzeciej rzeczywiście to było wahanie. Jakby obawa przed konsekwencjami. W końcu obiecał bratu, że nie narobi kłopotów.

I wtedy z tego stanu wyrwał go głęboki bas tłustego pijaka, boczącego się obok Rivera o posiadanie kota w tak zacnym przybytku. Wampir gestem uspokoił elfkę, że zaraz wraca i podszedł do draba od tyłu, upewniając się, że status quo jest po ich stronie.

Wykrakałeś kłopoty, braciszku. Tym razem nie z mojej winy. Mógłbyś tu przyjść?

W tym samym czasie Roderick zakradał się właśnie do stodoły, gdzie kilka mlekodajnych krów pogrążyło się we śnie. Wybrawszy największą z nich, wampir pogłaskał ją po szyi, zatopił kły i bez ceregieli upił kilka łyków. Później otarł usta i już zabierał się do wyjścia, kiedy odebrał wiadomość. Nie wiedząc, czy karcić siebie, czy brata, ruszył w drogę powrotną do karczmy, nie śpiesząc się jednak. W głębi serca miał nadzieję, że Fryderyk zachowa się odpowiedzialnie.

- Aaaaa - zawył pijaczyna, kiedy jego ręka wykręciła się pod nienaturalnym kątem.

Jego towarzysze momentalnie rzucili się mu z pomocą, lecz Fryderyk był szybszy. Poderwał z blatu pustą butelkę i roztrzaskał ją na głowie nadbiegającego opryszka. Okruchy szkła wbiły mu się w skroń i rozcięły do żywego mięsa policzek. Pozostałych dwóch cofnęło się o krok i dobyło noży. Na wampirze nie robiło to żadnego wrażenia. Zresztą na smoku pewnie też.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

Oko chłopakowi zabłysło niebezpiecznie i widać było, że ma wielką ochotę poparzyć rękę napastnika, a najszczęśliwszy by był jakby "przypadkowo" grubasek się spalił. Jednakże powstrzymał się i puścił skręconą rękę. Poprawił delikatnie kapelusz tak, że rondu zasłaniało jego ślepia, a w szczególności to gadzie i rozsiadł się wygodniej opierając spokojny o oparcie.

- Nie przyszliśmy tu wszczynać burd, a jedynie napić się wyśmienitych trunków, które moim skromnym zdaniem są tu najlepsze jakie kiedykolwiek piłem - powiedział przyjaznym tonem z nazbyt naciągniętym uznaniem dla właściciela karczmy, acz miało to na celu zyskanie w jego oczach i okazanie, że nie są rozrabiakami. - Jak już wcześniej mości pan raczył wspomnieć, to jest przyzwoity lokal, więc jak mniemam nie powinno dochodzić tu do takich sytuacji, jaką ty zacny panie spowodowałeś. - Tym razem mówił wyłącznie do grubasa. - Nie żyjemy w ciemnych czasach, dlatego bądźmy cywilizowani, dosiądźcie się do nas panowie i napijmy się jak cywilizowani ludzie. Za ten przecudny przybytek oczywiście, wszakże bez niego to miasto straciłoby swój urok. - Możliwe, że nieco dał się ponieść fantazji, ale czego nie robi się dla swoich wyznawców.

Mężczyzna nie chciał dać za wygraną, ale dostrzegając niebezpieczne spojrzenie chłopaka zwątpił i zaczął się cofać. Traf chciał, że wpadł na wampira. Ten nie wyglądał na zadowolonego, że przerwano mu uroczą pogawędkę z jeszcze bardziej uroczą kelnerką. Wciąż nie podobało się smokowi, że Fryderyk okręcał ją sobie wokół palca tylko po to by ją wykorzystać i się z niej napić, a później zapewne udawać, że jej nie zna. W sumie jakby się tak zastanowić to dużo rzeczy mu się nie podobało. Grubasek popatrzył na gada i wampira, a następnie na swoich kamratów, zaniepokojony trzymając skręconą rękę. Nie wiedział jakim cudem ten niepozorny chłopak z taką łatwością mu wykręcił rękę. Zerknął także na towarzysza z rozwaloną głową. Po czym pomógł mu wstać i się oddalił.

- Przepraszam panów, to był mój błąd. I masz bardzo ładnego kotka, chłopcze - odezwał się z niepokojem, kręcąc głową na dwóch pozostałych. - Odbiło wam? Wyciągać to w tym przyzwoitym przybytku! - zwrócił się do towarzyszy z naganą i uśmiechnął się przepraszająco do karczmarza, wychodząc z karczmy niosąc pod ramię kolegę z rozbitą głową.

- Na co czekacie? Uciekajcie za nim. - Wyszczerzył się tryumfalnie River i przeciągnął na krześle nie przejmując się nimi. Choć czasem powinien ugryźć się w język. Do stołu podeszła kelnerka, u której Roderick składał swoje zamówienie i smok poprosił ją uprzejmie o jeszcze jedną butelkę miodu... Albo dwie najlepiej oraz chleb i sztukę mięsa z dzika, płacąc jej swoimi (skradzionymi) ostatnimi pieniędzmi. Zastanawiał się czy długo tu zabawią, bo musiał iść do lombardu sprzedać graty, które Chibi zwinął w Nowej Aerii. Nie wszyscy przychylnie patrzyli na to, że ktoś nie płaci pieniędzmi, a masą błyskotek upchanych do torby, więc musiał wymienić to na złote pieniążki, by móc dalej bawić się w człowieka i korzystać z miejskich atrakcji.
Awatar użytkownika
Gemelli
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 66
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gemelli »

Kiedy drzwi karczmy ponownie zostały otwarte, stanął w nich Roderick, który w ostatniej chwili uskoczył, chcąc ominąc wychodzących w popłochu mężczyzn. Cała zgraja była blada i zdezorientowana, a ich ruchy ślamazarne. Kiedy tylko znaleźli się na podwórzu, rozeszli się w milczeniu we wszystkie strony. Szczególną uwagę wampira ściągnął widok dwóch, podtrzymujących się drabów. Jeden trzymał się za rękę, drugi zakrywał twarz zakrwawioną chustą. Mijając go, nie poświęcili mu nawet jednego krzywego spojrzenia, opuścili tawernę w ciszy i spokoju. Chwilę później przerwane rozmowy wróciły na dawne tory, biesiadnicy ponownie zabrali się za smażone dziki i kaczki oraz alkohol. Powietrze wypełniły szepty, śmiechy i amatorska gra lutniarza, siedzącego w przeciwległym kącie izby.

- Jak mniemam wróci ich dwa razy więcej - powiedział z przekąsem Roderick, siadając na swoim miejscu i przekręcając sygnet na palcu, wrócił do przerwanego posiłku. Teraz była to już kwestia nie wzbudzania na sobie ciekawskich spojrzeń innych gości. - O świcie proponuję się zabierać. To urocze miasteczko i nie chciałbym tu trafić na czarną listę.

Po tych słowach jego brat wygładził płaszcz, przeczesał palcami włosy i podskoczył do pięknej elfki, która właśnie skończyła na dziś.
- Pozwól, że cię odprowadzę - powiedział szarmancko, zamykając za sobą drzwi. Przez najbliższą minutę słychać jeszcze było jego kroki i jej szczery śmiech.

Nie myśl, że nie widzę, wyskandował Roderick w głowie smoka, gdy Fryderyk i elfka zniknęli. Jak na niego spoglądasz. Wiem, że nie darzysz mojego brata zaufaniem i masz co do niego wątpliwości, dlatego je rozwieję. W pewnych aspektach jestem taki sam jak on, więc mogę mówić w jego imieniu. Nikt nie zmieni się z dnia na dzień, nawet długożyjące i mądre smoki. Do tego potrzeba lat i warunków. Dlatego nie dziw się naszym przyzwyczajeniom i sposobowi życia. Fryderyk jest jaki jest, możesz o nim myśleć w najgorszych scenariuszach, ale staraj się mu zaufać. Tylko tyle.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

River uśmiechnął się zadowolony, że udało mu się przepłoszyć pijaków i opanować sytuację. Zerknął na Fryderyka obojętnie i nasunął kapelusz na twarz, jakby szykował się do drzemki. Nie miał mu za co dziękować, bo nic się nie stało. "Mój ty łaskawco", przemknęło mu przez myśl. Chibi nie wiedział o co chodzi i spojrzał wpierw na chłopaka, a po tym na odchodzącego wampira. Czuł napiętą aurę smoka i zaniepokoił się. Obawiał się nawet, że w pewnym momencie gad bez żadnej przyczyny zaatakuje Fryderyka, a przecież on mu nic nie zrobił.

- Czym ty się przejmujesz? To oni będą mieli skopane dupska - mruknął spod kapelusza, głaskając zwierzaka, który stracił apetyt. Po chwili jednak River usiadł normalnie słysząc zbliżającą się kelnerkę z jego zamówieniem. Oblizał sobie usta patrząc na ognistowłosą, ale nic poza tym. Zdjął kapelusz, którym nieświadomie przykrył stworka i zabrał się za mięso dzika ze smakiem, raz po raz popijając miodem. Nie miał zamiaru być taki sam jak Fryderyk, acz nawet jeśli udałoby mu się spędzić noc z rudowłosą to i tak byłby lepszy od czarnego wampira, a to było najważniejsze. By nie być gorszym od tych gorszych.

- A co do ciebie Chibi, uważam, że nic by się nie stało gdybyś nie świecił w byle cieniu jak psu jajca. Czym ty do cholery jesteś tak w ogóle? - burknął, a humor mu się zaczął poprawiać z każdym pociągniętym brutalnie łykiem z butelki.

Mały słysząc swoje imię wystawił główkę spod kapelusza i popatrzył na Rivera radośnie, ale uśmiech na białym pyszczku blednął coraz bardziej z każdym słowem smoka. Nie były wypowiedziane złym tonem, ale zwierzak jakoś się obawiał, że to podstęp i chłopak go zaraz uderzy za karę. Skulił się i żałośnie zaczął piszczeć jakby chciał się jakoś wytłumaczyć. Nie pamiętał czym jest, bo był mały jak stracił rodzinę, no i przez to nie wiedział czym jest dlatego też nie wiedział jak się wybronić.

- Z resztą, kij z tym - mruknął, a gdyby miał drugą rękę, to dodatkowo by jeszcze nią machnął obojętnie. - Wydaje mi się, że gdybyś był podobny do psa, ludzie inaczej by na to patrzyli - westchnął nieco zasmucony. Alkohol spowodował, że się strasznie rozgadał, każdy ma jakieś skutki uboczne. - Nikt nie lubi kotów bo są niezależne, nikogo się nie słuchają i potrafią przeżyć same, bez niczyjej pomocy. Poza tym to strasznie niewdzięczne skurwysyny - dodał z trzaskiem odstawiając pustą butelkę i zaczął grzebać w swojej torbie w poszukiwaniu jakiejś zapodzianej sakiewki ze złotem, o której mógł zapomnieć. Ze smokami było podobnie, nikt ich nie lubił bo były większe, silniejsze i miały inne zwyczaje. Wszyscy się ich bali bo ludzie nie mogli nad nimi zapanować i nie rozumieli ich przez inny język. Westchnął znów z żalem i się zamyślił z dłonią i wzrokiem wbitym w torbę.

Z tego stanu wyrwała go wiadomość od Rodericka, na którego podniósł spojrzenie i wyszczerzył się z prowokacją. Ciekawiło go do czego biały był zdolny, by zmusić smoka do zaufania jego bratu. Strasznie go korciło by się przekonać o tym niewypowiedzianym "bo jeśli nie, tooo...". Nie miał zamiaru się wymądrzać i wykładać wampirowi siedzącemu przy stole na temat zaufania, że jest podobne do zmieniania się i nie da się komuś zaufać z dnia na dzień. Roderick nie był głupi i sam pewnie doskonale o tym wiedział, więc nie było sensu raz jeszcze mu mówić mu coś co zna od dzieciństwa. Dlatego też zapewne wiedział, że ciężko gadowi będzie od tak zmienić nastawienie do Fryderyka. Z drugiej strony nie uśmiechało mu się polubienie go, bo tak było dla Rivera wygodniej i zabawniej.

- Nie lubię go - powiedział białemu prosto z mostu. Nic więcej nie dodawał, nic nie wyjaśniał. Powiedział tylko tyle, a po tym wydarł się uradowany na cała karczmę wyciągając z torby szeleszczący mieszek z pieniędzmi. Potrząsnął nim kilka razy przy swoim uchu naprędce oszacowując czy starczy mu na więcej niż jedną butelkę. - Miła pani, poproszę jeszcze trzy - zawołał do kelnerki i znów oparł się wygodnie na krześle.
Awatar użytkownika
Gemelli
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 66
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gemelli »

Roderick nie odpowiedział. Rozsiadł się wygodniej na krześle, splótł dłonie na brzuchu i skupił wzrok na drzwiach, mając nadzieję, że nie ujrzy w nich swojego brata, ze strachem w oczach spowodowanym bandą wściekłych wieśniaków. Odkąd pamiętał, Fryderyk miał tendencje do wpadania w kłopoty, z których on musiał go ratować. Nie zawsze się to udawało, często dochodziło do rękoczynów, błyskały noże, kołki, a nawet czary. Mimo to bracia wychodzili z tego cało, w czym niewątpliwie pomogły im nabyte w wojsku umiejętności. Teraz jednak nic im nie groziło i Roderick mógł się zrelaksować i zaufać młodszemu o kilka minut bliźniakowi.

- Coś jeszcze podać? - zapytała ognistowłosa kelnerka, kiedy kolejny raz minęła ich stolik. Wampir po raz pierwszy poczuł jej zapach. I to nie ten kwiecisty, perfumowany, tylko czysty zapach potu, przebijającego się przez całą tą barierę. To sprawiło, że Roderick przymknął na chwilę oczy i przypomniał sobie beztroskie lata młodości, kiedy sam uganiał się za takimi dziewczynami. Patrząc na to przez pryzmat minionych lat może rzeczywiście metody wampirów na zaspokajanie głodu są kontrowersyjne, ale wpływając na świat natura każdego obdarza jakimiś zdolnościami.

- Nie, dziękuję - powiedział po chwili, stukając upierścienionym palcem po blacie stołu. - Chociaż chętnie bym się dowiedział czy macie wolne pokoje.

- Jest na strychu mały kącik - odparła kelnerka. - Łóżko blisko komina i okno na wschód.

Roderick popatrzył z ociąganiem na smoka i kiwnął głową do kobiety, która odeszła i wróciła po chwili z niewielkim, mosiężnym kluczykiem do drzwi i położyła go na stole.

- W razie konieczności - szepnął wampir, ukrywając przedmiot w kieszeni białego fraka. - Zawsze lepiej mieć plan awaryjny.
Zablokowany

Wróć do „Las Driad”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości