Las Driad[Przy leśnej drodze...] Dług wdzięczności

Kraina baśniowych stworzeń, gdzie mgliste polany i rozległe lasy zamieszkują majestatyczne pegazy i jednorożce, a gdzieś w głębokimi lesie spotkać możesz cudownie piękne, leśne Driady. To właśnie w tym lesie położony jest wielki Jadeitowy Pałac Królowej Driad i ich święte miasto ze Źródłem Nadziei i Ołtarzem Nocy.
Cecil
Szukający drogi
Posty: 25
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje:
Kontakt:

[Przy leśnej drodze...] Dług wdzięczności

Post autor: Cecil »

Wędrowanie w samotności bywało bardzo przyjemne o ile nie trafiło się po drodze kilkoro złodziejaszków, ostrzących sobie zębiska na jego smocze monety.

Słońce już znikało za horyzontem, ogrzewając ziemię ostatnimi, złocistymi promieniami, przebijającymi przez gęste korony drzew w lesie Driad. Cichy szum wiatru przemykał między liśćmi, lekko nimi potrząsając, jakoby monetami przyczepionymi na złotej nici do trójkątnego, słomkowego kapelusza Cecila, który siedząc pod wielkim, rozłożystym dębem, udoskonalał właśnie kolejną recepturę miodu. "Na trzy garńce miodu, dwie uncje imbiru..." - zapisał starannie na jasnym pergaminie, kreśląc dokładnie słowo po słowie, kreska po kresce... Nagle ręka mu zadrżała w momencie, w którym do jego uszu dotarł męski głos poprzedzony stukotem końskich kopyt, a na jasny pergamin padł złowrogi cień.

- Proszę, proszę... Kogo tu mamy... Zagubiona owieczka. - Ten, do którego głos należał, nie wyglądał ani na przyjaźnie nastawionego, ani zbytnio urodziwego. Cecil uniósł lekko rant kapelusza, by dostrzec jego twarz. Miał naprawdę paskudną gębę: całą pooraną bliznami, szorstką i czerwoną od wina albo rumu.

- Zgaduję, że nie chodzi o moje uczesanie... - odparł ostrożnie czarodziej, mocniej zaciskając palce na kapeluszu, choć jednocześnie nie
zdradzał przed nimi swojego niepokoju. To byłoby nierozsądne. Wyglądał na odważnego, choć wewnętrznie drżał ze strachu. Było ich trzech: jeden "piękniejszy" od drugiego. Ostrzyli swe zębiska na jego smocze monety!

- Ładny kapelusz - skwitował przywódca bandy, a pozostałych dwóch zbirów ruszyło do przodu, ku Cecilowi, który natychmiast podniósł się z ziemi i zdjął nakrycie głowy.

- Taki... Słomkowy... Nic nadzwyczajnego... - kontynuował temat, chowając kapelusz nieco za plecy.

- Te nietypowe "dzwonki" przypały mi do gustu...
Wówczas jak na komendę, jeden z nich wyciągnął swój długi nóż.

- Oddaj go nam, a obiecuję, że twój trup nie stanie się dziś ucztą dla wilków...

"Matko naturo, matko smoków i wiatru dopomóż mi..." - pomyślał, przyciskając się jak najbliżej drzewa. Milczał, choć było widać, że nie zamierza oddać im kapelusza.
Winka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Urzędnik , Badacz , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Winka »

[Turmalia]
Winka z niedowierzaniem przyglądała się wyhodowanej przez siebie roślinie. Nie miała pojęcia czym ona jest. Wyglądała jak drzewo, problem w tym, że owe drzewo do wczoraj miało dwadzieścia centymetrów wysokości i spokojnie mieściło się w doniczce, natomiast obecnie jego korona sięgała pod sufit, a korzenie wbijały się głęboko w mury biblioteki. Roślina zdawała się kpić sobie z wszelkich praw natury, wybierając zamiast żyznych leśnych terenów, zamknięty, ciemny i zakurzony kąt w pracowni bibliotekarki. Skryba usiłowała przypomnieć sobie, czy zrobiła cokolwiek czym mogła wywołać tak niecodzienną reakcję. Była przekonana, iż nawet nie podlała niewielkiego pędu jaki otrzymała na przechowanie. Nie prowadziła obecnie żadnych badań alchemicznych, przy których zwykła rozlewać przeróżne substancje, a jedyną rzeczą, którą wiedziała na temat magii to fakt, iż ona sama nie ma w tej materii żadnych zdolności. Rzecz jasna poza niechcianym i niekontrolowanym wywoływaniem deszczu, ale podłoga w bibliotece nie wskazywała na nic co mogło sugerować przejście ulewy.
- Musi to pani ode mnie zabrać – domagała się Winka od zielarki, która wpatrywała się w dziwny twór z przerażeniem w oczach. – I proszę następnym razem nie podrzucać mi takich niespodzianek.
- Niby jak mam to zrobić? – odpowiedziała zdziwiona Zaria. – Poza tym to nie moje. Przecież nie dałam ci drzewa.
- To powiedz jej, aby na powrót skurczyło się do dawnych rozmiarów – zaproponowała skryba.
- Nie mam pojęcia jak to zrobić. Poszukaj w swoich wszystkowiedzących księgach co to za dziwny twór. Ewentualnie spytaj kogoś kto zna się na drzewach. Elfy? Driady? – zasugerowała zielarka. – Albo po prostu wyjdź na zewnątrz i poproś o pomoc pierwszego napotkanego osiłka, który ma przy sobie siekierę. Może ci owe drzewo wytnie.
Winka powątpiewała, że tak brutalny i prosty zarazem sposób może okazać się skuteczny, ale jako iż była zdesperowana pozbyć się niechcianego lokatora, uznała, że warto spróbować wszystkiego. Schodząc na dół, skryba zastanawiała się jak dziwacznie zabrzmi jej prośba. „Cześć, jestem bibliotekarką i właśnie usiłuję pozbyć się niechcianego drzewa rosnącego mi między regałami”. Absurd, co nie zmieniało faktu, iż sporych rozmiarów roślina wciąż tu była, a skoro w jedną noc wyrosła na tyle, to strach było pomyśleć co może wydarzyć się za tydzień.
Na ulicy jak zwykle o tej porze było tłoczno i jak zwykle było na niej miej więcej tyle samo drwali co dzikich niedźwiedzi. Zadzierając głowę, Winka usiłowała wypatrzeć kogokolwiek kto mógłby wesprzeć jej sprawę siłą swoich mięśni. I nagle go ujrzała. Przy swoim wzroście, praktycznie połowa ludzkiej populacji mogła zostać określona przez skrybę mianem wielkoluda, jednak nieznajomy, który kroczył naprzeciwko niej charakteryzował się niezwykle szerokimi barkami przez które przewieszony miał największy mieczu jaki Winka widziała w swoim życiu.
Bibliotekarka musiała podejść do wojownika w taki sposób by niemal natychmiast zostać przez niego zauważoną. W przeciwnym razie groziło jej staranowanie przez rosłego mężczyznę.
- Łaskawy pan mógłby poświęcić mi chwilę by służyć pomocą swoim orężem? - spytała stając w pobliżu nieznajomego. Niestety słowa skryby nie były w stanie przebić się przez miejski gwar. – Hej! – Krzyknęła zniecierpliwiona, chwytając w dłonie opasła księgę i uderzając nią w ramiona wojownika.
Awatar użytkownika
Haxam
Błądzący na granicy światów
Posty: 24
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Runiczny
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Haxam »

Armia driad. Pan Skoczysław. Olbrzymi pająk. Pani z Otchłani, kotołak i pokusa. Te rzeczy jeszcze niedawno stanowiły dla Haxamandurimanderara wszystko, teraz jednak nieomal wyrzucił już to wszystko ze swojej pamięci. Pozostawały tylko kolejnym etapem jego długiej podróży, etapem nie mniej ważnym od innych, ale również nie bardziej. Trzeba iść dalej. Zawsze trzeba iść. Nic nie wskazywało na to, aby zamieszkiwany przez driady las miał się szybko skończyć. Ale skalna istota była cierpliwa, niczym sam głaz. Miała czas. I nic nigdy mu się nie dłużyło, a już na pewno nie parcie przed siebie.
        Dźwięki puszczy, dźwięki samej natury nie były czymś, co runiczny znał. Nie potrafił odróżnić śpiewu ptaka od warczenia wilka czy ryku jelenia. Najpewniej to właśnie dzięki temu zdołał bez trudu usłyszeć i rozpoznać coś o wiele bardziej znajomego. Choć akurat w tym przypadku brzmiało to trochę dziwnie. Tak czy owak, powinien to sprawdzić. No i przede wszystkim spytać o drogę. Dawno już zgubił orientację, a powinien udać się do jakiegoś miasta i znaleźć maga. Nie przyspieszył kroku, ale zmienił kierunek chodu tak, aby zbliżyć się do rozmawiających osób. Jak zwykle otaczająca go aura magii pędziła przodem, sprawiając, że obecność Haxama dla każdego wyczulonego na te sprawy stawała się tak oczywista jak słońca na niebie. Runiczny nie potrafił nic na to poradzić, zresztą nie przeszkadzało mu to nawet. Jakże miałby być zły na coś, czego nie może dotknąć, zobaczyć czy usłyszeć?
        Głosy stawały się coraz głośniejsze i niedługo potem Haxam ujrzał ludzi, co bardzo go uradowało. Zwłaszcza, że wyglądali normalnie. Żadnych skrzydeł, rogów czy kocich uszu. Przygody z ekscentrycznymi towarzyszami miały swój urok, ale ten etap dopiero co runiczny przeżył, teraz warto by raczej skupić się na dalszej podróży. Miał czas, ale jeszcze było tyle rzeczy do poznania... Jego podróż trwała, nie należało się zatrzymywać w jednym miejscu na nazbyt długo. A ten las dostarczył mu już naprawdę wiele wrażeń.
        Wyszedł z krzaków, płosząc jednocześnie jakiegoś lisa, który jak dotąd chował się wśród nich. Zbliżył się nieco zachwianym krokiem do ludzi (jeszcze nie doszedł w pełni do siebie po tych wszystkich zaklęciach), po czym zatrzymał się i przez chwilę przyglądał im się w zamyśleniu. Był wielkim zwolennikiem zasad grzeczności, teraz układał w głowie odpowiednie słowa.
- Witajcie, żywe istoty – powiedział, po czym postanowił użyć niedawno poznanego zwrotu, który powinien dodatkowo spodobać się ludziom. - Obyście umierali w spokoju!
        Zorientował się, że nie ma najmniejszego pojęcia, czy stojący przed nimi mężczyźni nie są magami. To mogłoby oznaczać katastrofę! Poczuł więc, że w jego obowiązku natychmiast ostrzec ich przed konsekwencjami rzucania zaklęć w jego obecności. Ale jako, że się tak bardzo zdenerwował oraz niezwykle śpieszył, zupełnie zapomniał powiedzieć pierwsze zdanie.
- Grozi wam wybuchnięcie, spopielenie, zamarzniecie, poćwiartowanie, stopienie i inne trwałe uszczerbki! - zakrzyknął zdenerwowanym głosem. - W dodatku będzie wielkie buuuuuum!
        Był naprawdę zadowolony, że najprawdopodobniej właśnie uratował tych nieświadomych niczego magów. Tak, gdyby się przestraszyli i zaczęli rzucać zaklęciami... co by się wtedy działo! Ale runiczny przypomniał sobie, że powinien się także spytać o drogę. W sumie... w sumie powinien szukać maga. Ale ci nie wyglądali na nazbyt potężnych. Och tak, on potrzebował naprawdę silnego maga!
- Mówcie, gdzie mogę znaleźć jakiego potężnego maga? Potrzebuję go, abym przestał stanowić zagrożenie dla życia. Znacie jakiegoś?
Awatar użytkownika
Jedeus
Zbłąkana Dusza
Posty: 6
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek - Obrońca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Jedeus »

[Turmalia]
Początek dnia nie zapowiadał się pozytywnie. Podczas ostatniego zlecenia, kupiec zatrudniający Jedeusa został poważnie ranny. Ciężko było winić kogokolwiek poza napastnikami. Mieli przewagę liczebną, najwyraźniej wiedzieli kiedy i gdzie mają uderzyć, więc mieli również informatora. Zginęło dwóch pracowników zatrudnionych w celu oporządzania koni, siostrzeniec kupca, który akurat odbywał swój staż, również długo nie wytrzymał. W ranę wdało się zakażenie, a umiejętności najemnika niestety nie wystarczyły. Do tego spora część towaru zniknęła razem z bandytami albo uległa zniszczeniu podczas walki.
Nie minęło wiele czasu od dotarcia do miasta, żeby wieść o "niekompetencji" wojownika rozniosła się wśród ewentualnych klientów. Co prawda opłata za jego usługi była zazwyczaj minimalna lub równa zeru, jednak ostatnio czasy były coraz cięższe. Sakiewka stawała się coraz lżejsza nawet mimo sporych sum jakie udało mu się odłożyć w przeszłości.
Wszystko co normalnie sprawiało każdemu człowiekowi przyjemność, teraz irytowało wojownika. Słońce zamiast miło grzać, oślepiało, wiatr, który zazwyczaj orzeźwiał, obecnie niósł ze sobą kurz i pył wdzierające się do oczu, nosa i ust. Zupełnie jakby ktoś rzucił klątwę mającą na celu przeciwstawić cały świat przeciwko niemu.
Z tak ponurym humorem przedzierał się Jedeus przez tłumy po ulicy. Co chwilę ktoś na niego wpadał, szturchał łokciem lub kolanem. Po każdym takim kontakcie cierpliwość najemnika się kurczyła. Po raz kolejny szturchnięcie, kopnięcie, nadepnięcie, znowu szturchnięcie. I wtem z tłumu wyłoniła się młoda niewiasta i znienacka przyłożyła mu wielkim tomiszczem w ramiona. Tak bezpośredni atak przelał czarę goryczy.
- Co jest do jasnej cholery?! Czy ostatnio wszyscy są przeze mnie poszkodowani?! - warknął wojak. Spoglądał chwilę na zaskoczoną kobietę swoim beznamiętnym spojrzeniem po czym odetchnął głęboko i dodał już spokojniej. - Proszę mi wybaczyć. Ostatnie dni... trochę dały mi się we znaki.
Winka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Urzędnik , Badacz , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Winka »

Niczym oparzona, Winka odskoczyła od mężczyzny przylegając plecami do ściany biblioteki. Nie spodziewała się aż tak gwałtownej reakcji nieznajomego. Przecież nie dysponowała wielką siłą, a wielkolud najprawdopodobniej w ogóle nie odczuł wymierzonego przez nią ciosu. Miała pecha trafiając na wyjątkowo porywczego osobnika. Rozsądek kazał skrybie zrezygnować z pierwotnego zamiaru i wycofać się póki wciąż jest w jednym kawałku. Z drugiej strony przecież nie zrobiła nic złego. Była urzędnikiem miejskim, a problemy związane ze swoją biblioteką uważała za takie, które dotyczyły całej Turmalii. Najchętniej oficjalnie zgłosiłaby do miejskiej straży inwazję olbrzymich chwastów, jednak absurd takiego stwierdzenia sprawiał, że wolała z tym czymś poczekać. Poza tym wizja czegoś niezwykłego, godnego zbadania oraz wrodzona ciekawość, sprawiała, że w Wince budziła się iskra odkrywcy pragnącego rozwiązać problem.
- Yyyy, przepraszam szanownego pana, ja tylko, no… chciałabym zapytać, czy aby mógłby łaskawy pan poświęcić nieco swojego cennego czasu by pomóc mieszkańcom miasta? Chodzi o bibliotekę. To takie miejsce gdzie trzyma się księgi. - Doświadczenie podpowiadało dziewczynie iż większość muskularnych osiłków ma problemy ze zrozumieniem wyrazów składających się z więcej niż dwóch sylab, a zdania wielokrotnie złożone brzmią dla nich niczym bełkot bagiennego smoka. Dlatego też starała się wesprzeć swoje tłumaczenia zaciekłą gestykulacją. Normalny człowiek od razu uznałby bibliotekarkę za niespełna rozumu i po chwili wahania ruszył w swoją stronę. - Bo widzi pan, mamy tu problem z nadmiarem zielska. Znaczy się nie w dosłownym tego słowa znaczeniu. To bardzo duży chwast do tego rosnący w miejscu, w którym zdecydowanie nie powinno go być. I Pomyślałam… - Winka czuła, iż gubi się w swoich wyjaśnieniach i im więcej chce powiedzieć tym bardziej wikła całą sprawę. – Bo wiesz, znaczy się wie pan, ma takie wielkie … wielkie wszystko… iż zapewne zajmie to szanownemu panu ledwo chwilę.
Okrzyk przerażenia dochodzący z piętra przywrócił skrybie zdolność racjonalnego myślenia.
- Przepraszam najmocniej - rzuciła w stronę wojownika, po czym pokonując po dwa stopnie na raz, wbiegła do biblioteki. W środku ujrzała wystraszoną Zarię wpatrującą się wielkimi oczyma w drzewo między regałami. Według pobieżnej oceny Winki roślina wyglądała dokładnie tak samo jak wcześniej.
- Zaatakowała mnie – wyjaśniła zielarka, pokazując czerwone pręgi na dłoni. – Próbowałam zerwać kilka liści kiedy to się stało.
- Zaatakowało cię? Drzewo? – nie dowierzała skryba. – Żartujesz, prawda?
- Wcale nie. Poza tym to nie mój problem – oburzyła się Zaria. – Wychodzę, radź sobie sama.
- No wielkie dzięki – skwitowała Winka. Raz jeszcze przyjrzała się zielonej roślinie. Przypomniała sobie nauki druida. Darshes wspominał, że z każdą żywą istotą można nawiązać nić porozumienia. Ale jak miała to zrobić? No a druga sprawa, przecież nie każe drzewu by sobie stąd poszło. – W porządku jak chcesz możesz tu zostać – powiedziała na głos bibliotekarka. – Bylebyś tylko nie wchodziło mi w drogę. I nie licz, że będę pamiętała o regularnym podlewaniu. Rośnij sobie do woli. Znaczy się nie rośnij. Nie mamy tu miejsca na więcej ciebie. – „Powariowałam” pomyślała skryba uświadamiając sobie ze gada do roślin.
Awatar użytkownika
Haxam
Błądzący na granicy światów
Posty: 24
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Runiczny
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Haxam »

Haxam nabierał coraz większego przekonania, iż napotkani przez niego ludzie nie zachowują się w normalny sposób. Póki co wszyscy zastygli w bezruchu i wpatrywali się w niego z szeroko otwartymi oczami. Do takiej reakcji runiczny przywykł i akurat to niezbyt go dziwiło, ale było w nich też coś dziwnego. Nie potrafił stwierdzić, co to takiego jest. Ale czy w sumie powinien się przejmować? Sam zdecydowanie miał coś do roboty, trzeba było kontynuować podróż i odnaleźć maga. Tylko tyle, że stojące przed nim osoby póki co nie odpowiedziały na jego pytania. Haxam przypomniał sobie, jak niegdyś opowiadano mu, że gdy ktoś milczy, gdy się go pyta, najpewniej ów nie zna odpowiedzi. Wobec tego zdecydował się zmienić pytanie.
- A przynajmniej jakieś miasto? Może być jakiekolwiek. Tylko muszę znać kierunek, dosyć długo już idę i napotykam tylko pustkowia.
        Jeden z ludzi pokręcił głową, po czym machnął niepewnie dłonią w jakąś stronę, po chwili zreflektował się i wskazał nieco pewniej inny kierunek, mrugając jednocześnie oczami. Jego towarzysze też chyba przeszli przez pierwszy szok, jeden z nich wpatrywał się w tego pierwszego z pytaniem w spojrzeniu, drugi, drobniejszy, na Haxama. Coś dziwnego było w jego spojrzeniu, ale runiczny nie potrafił tego rozpoznać.
- Tamtędy? - upewnił się Haxam. Zazwyczaj nie miałby nic przeciw nadłożeniu drogi, ale po ostatnich wydarzeniach wolał jak najszybciej dotrzeć do kogoś, kto w jakimś stopniu będzie w stanie ochronić przed nim inny. Przypomniał sobie olbrzymiego pająka, który o mało go nie zjadł. Teraz pewnie chodzi po okolicy, runiczny wolałby oszczędzić światu więcej takich zmartwień.
- Ta... tak.
        Haxam bez słowa ruszył dalej. Widział jeszcze przez dobrą chwilę jak ludzie spoglądają za nim, najpewniej przekonani, że nie jest w stanie ich zobaczyć. Zaczął się zastanawiać, czy aby nie powinien użyć swojego amuletu i skryć się pod iluzją. Co prawda poinstruowano go, aby robił to przed wejściem do jakiegoś ludzkiego osiedla, nie wspominano o żadnym innym przypadku, ale runiczny doszedł do wniosku, że teraz zwraca na siebie zbyt wielką uwagę. W przypadku napotkania maga powinien raczej wyczuć, że zamierza użyć magii i ostrzec go, więc ta przykuwająca oko postać nie była potrzebna. Z drugiej strony...
        Haxam długo się zastanawiał, nawet nie zauważył, jak minęło kilka dni i przed nim ukazały się bramy miasta. Uruchomił swój amulet, zanim ktokolwiek mógłby przyjrzeć mu się z bliska, po czym przekroczył bramy miasta. Kiedyś sprawiłoby mu to problem, na szczęście przyjaciel nauczył go kiedyś formułki, którą ma zawsze opowiadać strażnikom przy bramie. Dzięki temu dość szybko dostał się w obręb miejskich murów. Trafił na tłoczny dzień. Próbował odnaleźć jakiegokolwiek maga, lecz najwidoczniej w tej chwili nikt nie rzucał żadnych zaklęć. Utrudniało to sprawę, nie potrafił odróżnić po wyglądzie zwykłego człowieka od osoby obdarzonej mocą magiczną. W dodatku potężną. Przepychał się z tłum niczym statki lodowych elfów przez krę, nie zwracając nawet uwagi na zdziwione twarze ludzi, którzy się o niego otarli. Iluzja nie była w stanie uczynić jego skóry miękką. Może powinien poprosić jakiegoś maga, aby to naprawił?
Winka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Urzędnik , Badacz , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Winka »

Wielkolud zaczepiony przez Winkę przed biblioteką skorzystał z okazji i gdy tylko dziewczyna wbiegła na górę, wyniósł się jak najdalej od miejsca zamieszania. Skryba została ze swoim problemem sama. Musiała rozwiązać zagadkę dziwnej rośliny panoszącej się w jej domu. Była przekonana, że jeśli gdziekolwiek istnieje odpowiedź na temat tajemniczej flory, rosnącej sobie na skalnych murach, wśród zakurzonych i ciemnych pomieszczeń biblioteki, to księgi są właśnie tym miejscem, w którym warto rozpocząć poszukiwania. Znajdzie tu potrzebne jej odpowiedzi bez względu na to, ile czasu będzie musiała poświęcić owej sprawie. Jednak zanim w ogóle zabierze się za swoje dzieło, skrybę czekało jeszcze jedno zadanie. Zrządzenie losy sprawiło, iż właśnie dziś bibliotekę wizytował kanclerz Radenklift, jej przełożony, który za cel swojej egzystencji postawił sobie doprowadzić do tego, by ktoś bardziej kompetentny niż Winka sprawował pieczę nad królewskimi zbiorami.
Bibliotekarka zrozumiała, że chcąc unikną szeregu dociekliwych pytań ze strony zwierzchnika, musi w jakiś sposób ukryć przed nim tajemnicze drzewo. Ukryć lub zamaskować tak, aby wyglądało na zwykłą roślinę zakupioną tu w celach dekoracyjnych. Mając już nakreślony w głowie plan, Winka zabrała się do jego realizacji. Potrzebowała kilka rzeczy, po które niezwłocznie udała się do miasta. Czas ją naglił, jako że Radenklift planowo miał być u niej w samo południe, a stary zwykł przybywać znacznie wcześniej niż sam się zapowiadał. Plan skryby zakładał zdobycie starej beczki, worka ziemi, kilku narzędzi stolarskich, łopaty oraz instrukcji jak z tego wszystkiego zrobić coś co mogłoby imitować donicę umieszczoną pod rośliną.
Winka szybko przekonała się, że ów pomysł jest nie tylko ryzykowny i karkołomny w wykonaniu, ale przede wszystkim nader kosztowny. Jako że nie miała czasu na prowadzenie specjalnych poszukiwań ani na długie targowanie się o cenę, na zakup rekwizytów wydała niemal trzecią cześć swoich miesięcznych przychodów. Ostatecznie zdecydowała się, że mając już pustą beczkę po ziemię może udać się poza miasto.
Wykopawszy dół i napełniwszy swoje naczynie stosowną ilością ziemi, Winka turlała przed sobą ciężką baryłkę, przeklinając głośno tego, który opisywał Turmalię jako płaskie miasto, położone na równinie. Oczywiście autor owego rękopisu nigdy nie próbował wtoczyć ciężkiej beki na wzniesienie jakie stanowiła ulica zwana "drogą osadników". Bibliotekarka rzadko kiedy miała okazję sprawdzić się w ciężkiej fizycznej pracy. Samo kopanie i przesypywanie ziemi stanowiło dla Winki nie lada wyzwanie. Zatoczenie tego wszystkiego do swojego domu, zważywszy na ilość narzędzi dźwiganych na plecach, graniczyło z fizycznymi możliwościami drobnej dziewczyny. Dodatkowo sprawę utrudniał śliski brukowany trakt, jaki przyszło jej pokonywać.
Nagle, będąc na szczycie wzniesienia, Winka poślizgnęła się, straciła równowagę, a wypełniona ziemią beczka potoczyła się w dół, z każdym metrem nabierając prędkości. Przerażeni mieszkańcy w ostatniej chwili uskakiwali przez rozpędzonym ciężarem.
- Uwaaaaaga! - krzyczała skryba, rzucając się w pogoń za swoją własnością. Oczyma wyobraźni widziała ciężką beczkę jak z impetem wpada na kolejnych przechodniów, miażdżąc im kości. Rozsądek podpowiadałby, aby samej pryskać z miejsca niechybnego wypadku, tak aby w żaden sposób nie zostać posądzana o przyłożenie ręki do zbliżającego się nieszczęścia, jednak determinacja Winki nie dopuszczała logiki do głosu. Bibliotekarka biegła co sił w nogach, a mimo to dystans między nią a przyszłą doniczką zwiększał się coraz bardziej.
Awatar użytkownika
Haxam
Błądzący na granicy światów
Posty: 24
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Runiczny
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Haxam »

Haxam obserwował wszystko i wszystkich. Miasta zawsze nieco go przytłaczały, zwłaszcza te ludzkie. Elfie jeszcze nie były najgorsze, niemal wszystkie elfy wyglądały identycznie, podobnie zresztą było z ich domami. A wśród ludzi panowała olbrzymia wręcz różnorodność. Runiczny nie był w stanie tego wszystkiego przyswoić i zrozumieć. Jego orientacja oraz ogólne skupienie zmniejszało się z każdą chwilą wgłębiania się w życie codzienne mieszkańców Turmalii. I chociaż mógł widzieć praktycznie wszystko wokół, coraz częściej skupiał się na niewielkich obszarach i nie był w stanie dostrzec niczego innego.
        Nagle ludzie zaczęli krzyczeć, Haxam „przeniósł wzrok” na miejsce, z którego dochodziły krzyki. Zauważył coś naprawdę dziwnego. Ludzie uciekali na boki, zupełnie jakby coś pędziło w dół ulicy, kończącej się właśnie w miejscu, w którym stał runiczny. Ten, wytężając umysł zmęczony obserwowaniem wszystkiego wokół, starał się zrozumieć, co się tak właściwie dzieje. Nagle ludzie rozstąpili się na tyle, aby mógł dostrzec to, co mknęło w jego stronę. Była to beczka. Tego się nie spodziewał. Ludzie obok niego też czmychnęli na bok, a Haxam zaczął się zastanawiać, czy on sam też powinien to zrobić. Wszyscy wokół uciekali przed beczką, ale czy to oznaczało, że i on...
        Rozpędzona beczka uderzyła go dokładnie w klatkę piersiową, odrzucając do tyłu. Haxam zazwyczaj nie czuł bólu, ale tym razem nawet on doświadczył czegoś dziwnego. Usłyszał ciche pęknięcie dobiegające gdzieś z dołu. ”Niedobrze!” Beczka rzecz jasna rozbiła się na drzazgi, a ziemia przechowywana w niej, kierując się zasadą, iż ciało wprawione w ruch chce w ruchu pozostać, pomknęła w tę samą stronę, co Haxam, osiadając na nim bądź na ścianach budynku znajdującego się zaraz za nim. Runiczny jednak nie zatrzymał się na drewnianej przeszkodzie. Beczka przekazała mu taki pęd, iż przeleciał przez ścianę i opadł na belki, podtrzymujące dach budynku. Był zwrócony w górę, jednakże widział wszystko, co znajdowało się w dole. Wyglądało na to, że wisi nad głowami biedaków. Budynek chyba służył im za schronienie. Wokół nich krążyła kobieta o białej parze skrzydeł. Chyba właśnie podawała każdemu z osobna posiłek, lecz teraz wszyscy wpatrywali się w zawieszonego pod sufitem człowieka. Kilku się śmiało, kilku przypatrywało z niedowierzaniem, kilku nawet zebrało się pod nim, wyciągając ręce w jego kierunku. Coś zaniepokoiło Haxama. Zrobił pośpieszną analizę. ”Wyciągają dłonie. Wiszę nad ich głowami. Iluzja wciąż działa. Myślą, że jestem człowiekiem. Chcą mnie złapać. Myślą, że jestem miękki i lekki. Nie jestem.”
        Gdyby runiczny potrafił przeklinać, najpewniej by to właśnie zrobił. Jednak nie potrafił. Słowa w sumie znał, ale nie pojmował ich znaczenia. Nie gniewał się, wszelkie namiastki emocji to były tylko wyuczone reakcje na pewne zdarzenia. A wyuczono go, że należy chociaż próbować ocalać ludzi.
- Uciekajcie! - krzyknął Haxam. Stojący pod nim chyba tego nie zrozumieli. Pewnie myśleli, że ich nie widzi i krzyczy do kogoś na ulicy, widząc go przez zrobioną przez siebie dziurę. Runiczny usłyszał i poczuł, jak deski, na których był oparty, zaczęły pękać. Nie było to w sumie nic dziwnego. Próbował się podnieść, ale jak zwykle nie dał rady. Jego ciało nie było na tyle elastyczne, aby mógł sam stanąć na nogach. Kolejny trzask. Nie potrafił przewidzieć, kiedy dokładniej, ale niedługo na głowy tych biedaków spadnie solidny kawałek skały. - Wy, w dole, uciekajcie! - Nie reagowali. - Niech ktoś powie tym na dole, aby uciekali! - Tym razem Haxam zwracał się do kogokolwiek.
Winka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Urzędnik , Badacz , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Winka »

Winka rozpaczliwie starała się doścignąć turlającą się po bruku beczkę. Pełna obaw, z powtarzanym jak mantra „nie, nie, nie….”, biegła po ulicy, przeciskając się przez tłum gapiów. Prosty rachunek prawdopodobieństwa sugerował że wprawiony przez nią w ruch zbiornik z ziemią, wcześniej czy później musi kogoś trafić, a wówczas nie pozostanie z takiej osoby nic poza mokra plamą.
Wysiłki bibliotekarki nie przynosiły rezultatów, a ona sama oddalała się coraz dalej od upragnionego celu. Nagle usłyszała donośny dźwięk jaki wydała z siebie rozbita w drzazgi drewniana konstrukcja. Serce skryby przepełniła nadzieja, że niefortunny pocisk trafił w ścianę jakiegoś budynku. Jej przepuszczania szybko okazały się pobożnymi życzeniami. Sądząc po tłumie zgromadzonym wokół miejsca wypadku, okrzykach przerażenia, i gorączkowej gestykulacji gapiów, musiało stać się coś złego. Zewsząd nadciągali kolejni ciekawscy chcący przekonać się naocznie o tym kto został ofiarą tak paskudnego zgonu, a tymczasem sama bibliotekarka koncentrowała się na tym by pozbierać resztki tego co pozostało z połamanej beczki i rozsypanej wszędzie ziemi. Projekt „doniczka” wciąż pozostawał możliwym do realizacji. Potrzebowała tylko nieco więcej umiejętności stolarskich niż zakładała pierwotnie.
Winka była gotowa cichaczem ulotnić się z miejsca zbrodni. Nie miała odwagi spojrzeć na ziemię, gdzie prawdopodobnie leżał ktoś z połamaną większością kości. Czuła się winna, a udzielające się jej zdenerwowanie sprawiało, iż co chwila upuszczała trzymane w rękach narzędzia lub deski. W pewnej chwili wśród toczonych wokół rozmów dotarła do niej zaskakująca informacja o nieszczęśniku wiszącym pod sklepieniem świątyni. Skryba usiłowała wyłonić interesujące ją wiadomości pośród panującego gwaru, dziesiątek domysłów, bredni i przeróżnych spekulacji. Mimo starań nie była w stanie ustalić nic więcej poza tym iż prawie na pewno chodzi o jej ofiarę, która co dla odmiany potwierdziła na sto procent, była żywa.
Zagryzając nerwowo wargę, bibliotekarka zdecydowała się iż powinna działać. Wykorzystując cały czas trzymaną przy sobie łopatę przebiła się przez gęsty tłum.
- Proszę się rozejść. Nie ma tu nic ciekawego do oglądania. Przepuście mnie ludzie! Przeszkadzacie w prowadzeniu urzędowych badań! – krzyczała z miną mającą sugerować pewność siebie. – Rozejść się albo zostaniecie oskarżeni o celowe sabotowanie królewskiego projektu.
Wśród mieszkańców Turmalii, Winka miała wątpliwą reputację tej, której szalone badania nie tylko nie przynoszą żadnych korzyści, a wręcz przybliżają miasto do zagłady. Kilkukrotne niefortunne wypadki, w których niemal spaliła bibliotekę, kazały ludziom trzymać się z dala od skryby i jej innowacyjnych pomysłów.
- Jakie badania? - spytał ktoś bardziej dociekliwy.
- Analiza optimum trajektorii i kinetyki pocisku balistycznego. – Bez wahania odpowiedziała Winka. – Projekt objęty specjalnym mecenatem władzy. A teraz jeśli pozwolicie chciałabym zabrać stąd mojego asystenta i kontynuować zleconą nam misję.
- Chcesz powiedzieć, że on nie jest tu przypadkową ofiarą?
- Oczywiście, że nie. Przecież nie narażałabym postronnych – odpowiedziała Winka ignorując drwiny i ironiczne komentarze. Sama świadomość, że wisielec należy do grona szalonych wynalazców wystarczyła, by ludzie nagle stracili zainteresowanie i zaczęli się rozchodzić. Nikt nawet nie zareagował gdy nieznajomy z hukiem spadł na posadzkę.
Skryba pomyślała, że jednak ma dziś szczęście. Trafiła na wyjątkowo twardą sztukę. Żałowała tylko, że sama wygląda jak strach na wróble. Ubrudzona ziemia, pyłem i kurzem, w sukni od dawna proszącej się o solidne pranie, miała niewielkie szanse by zrobić na nieznajomym dobre wrażenie. Mimo wszystko uśmiechnęła się do niego serdecznie.
Awatar użytkownika
Haxam
Błądzący na granicy światów
Posty: 24
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Runiczny
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Haxam »

O dziwo jednak ktoś usłuchał jego błagań. Może dostrzegł zagrożenie dla tych ludzi, a może tak po prostu postanowił posłuchać się poleceń wiszącego na skraju życia mężczyzny. Przynajmniej z punktu widzenia tej osoby. Tak czy owak zebrani pod nim ludzie zaskakująco szybko się rozeszli, Haxam nie potrafił pojąć, w jaki sposób ktoś zdołał zrobić coś takiego. Słowa wypowiadane przez ową kobietę były na tyle niezrozumiałe, na ile skuteczne. Kiedy miejsce, w którym miał upaść runiczny zrobiło się wolne, ten zastanowił się, co tak właściwie powinien zrobić. Nie mógł zeskoczyć, jego niezdarne ciało nie dałoby rady wyswobodzić się z trzymających go belek. Nie był pewien, czy te powinny pękać, przecież w końcu po coś je tu dano. Ale chyba i tak nie dało się tego uniknąć, nie lepiej więc było zacząć się miotać na wszystkie strony ile tylko się dało, aby przyspieszyć ten proces? Zanim jednak zdołał o czymkolwiek zadecydować, utrzymujące go w górze belki zaskrzypiały żałośnie, a Haxam poleciał w dół.
        Upadł na posadzkę, rozległ się niezbyt głośny huk. Haxamowi pozostało naprawdę się cieszyć, że nie może go to boleć. Jednak nadal pozostawał jeden problem. Jak miał wstać? Leżał na brzuchu, o ile można było tak to określić, a giętkość jego ciała w niczym się nie zwiększyła. Postanowił doczłapać się do ściany znajdującej się nieopodal (w niej właśnie znajdowała się dziura, którą runiczny wybił, wpadając do środka). Kiedy już jakoś udało mu się do niej dotrzeć, oparł się o nią najlepiej, jak tylko potrafił, po czym zaczął powoli i niezdarnie wstawać. Raz jego ręka omal się nie ześlizgnęła. W końcu jednak udało mu się stanąć ponownie na nogach. Gdyby mógł oddychać, odetchnąłby z ulgą. Musiało mu jednak wystarczyć samo zadowolenie. Co prawda samo leżenie i brak możliwości poruszania się, nawet przez dłuższy czas nie sprawiało mu żadnego dyskomfortu, ale lepiej było jednak coś zrobić. Zwłaszcza, że nawet wiedział, co powinien.
        Już dawno spostrzegł, że w ludzkim zwyczaju jest dziękować. Tego także się wyuczył. Kobieta przegoniła ludzi, których mógł zmiażdżyć, tym samym ratując go przed zrobieniem czegoś, czego nauczono go nie robić. Haxam nie był w stanie odczuwać prawdziwej wdzięczności, ale wiedział, że powinien.
- Dziękuję – powiedział swoim nietypowym tonem, po czym zbliżył się do niej i uścisnął. Tego nauczył się obserwując elfy w Kryształowym Królestwie. Kobieta miała o tyle szczęścia, że Haxam nie był szczególnie silny, gdyż w tym wypadku zostałaby zgnieciona przez dwie kamienne płyty. Co prawda samo ściśnięcie przez stertę kamieni nie jest zbyt przyjemne, ale przynajmniej nie sprawia bólu. Runiczny nie zdawał sobie sprawy z żadnych z tych rzeczy, po prostu robił to, co robili inni. Wcześniej nie miał okazji tego zrobić, nie miał więc pojęcia, co może odczuwać kobieta. Jego brak doświadczenia sprawił także, że nie był to taki krótki uścisk. Haxam ściskał ją bez przerwy, nieświadom tego, iż już wystarczy.
Winka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Urzędnik , Badacz , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Winka »

Podziękowanie ze strony niedoszłej ofiary zupełnie zaskoczyło bibliotekarkę. Winka wyobrażała sobie wiele możliwych reakcji nieznajomego mężczyzny na fakt, iż właśnie usiłowała pozbawić go życia, ale nawet w najbardziej optymistycznym wariancie nie brała pod uwagę, że ów człowiek będzie jej za to wdzięczny. Skryba mogła liczyć co najwyżej na to, że szok spowodowany otarciem się o śmierć, sprawi iż poszkodowany nie będzie w stanie zareagować w ogóle, co z kolei da jej okazję do dyskretnej ucieczki. Raczej była przygotowana na potężną awanturę, stertę oskarżeń i pomówień o lekkomyślność oraz próbę morderstwa, a w końcu żądanie zadośćuczynienia za ból i cierpienie.
Zamiast tego została potraktowana niczym bohaterka, która właśnie ocaliła człowieka od życiowej katastrofy. Całkowicie nieprzygotowana na taki tok wydarzeń, Winka bezmyślnie pozwoliła mężczyźnie potrząsać swoją dłonią do chwili, w której ból nie uświadomił jej, że jeśli nie przerwie tego jakże sympatycznego gestu, to wkrótce straci całe ramię. Chwytając nieznajomego lewą ręką za nadgarstek, energicznym szarpnięciem zdołała uwolnić uwięzioną w uścisku dłoń.
- Yyy, to nic takiego – odpowiedziała Winka usiłując zbagatelizować sprawę i nie drążyć dalej tematu. Bibliotekarka czuła się niezręcznie. Nie wiedziała jak powinna potraktować rzekomego asystenta. Coś w tym osobniku było nie tak, jednak skryba nie miała pojęcia co wywołuje u niej takie przeczucia. Zachowanie niedoszłej ofiary było nielogiczne i niewytłumaczalne, a bibliotekarka miała problemy z komunikacją z osobami, których nie potrafiła uszeregować według znanych sobie reguł i prawideł funkcjonowania rzeczywistości. Dodatkowo sprawę komplikował fakt, iż nieznajomy pomimo zderzenia z rozpędzoną beczułką, odbicia, uderzenia o ścianę i upadku z sklepiania, nie odniósł żadnych ran. Przynajmniej ona nie była w stanie dostrzec na ciele mężczyzny żadnych złamań, otarć, siniaków czy krwawych strupów.
Mimo wszystko Winka musiała trzymać się raz objętej koncepcji. Skoro poinformowała zebranych o prowadzonych wspólnie z mężczyzną badaniach, to nie mogła teraz wycofać się z własnych słów. Pozostawało dalej odgrywać raz zaczęte przedstawienie. Skryba wcisnęła trzymane pod pachą deski w ramiona mężczyzny i pociągnęła go za sobą.
- Myślę, że mamy już wystarczającą ilość danych. Czas wracać do biblioteki – powiedziała głośno.
Awatar użytkownika
Haxam
Błądzący na granicy światów
Posty: 24
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Runiczny
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Haxam »

Kiedy kobieta uwolniła dłoń z jego kamiennego uścisku, Haxam niezbyt zwrócił na to uwagę i jeszcze przez jakiś czas ruszał ręką, zupełnie jakby nadal kogoś nią trzymał. W końcu jednak zorientował się, że coś jest nie tak i przestał. Zaczął za to na poważnie zastanawiać się nad tym, co powinien teraz robić. Najprawdopodobniej powrócić do tego, co przerwało mu nagłe pojawienie się beczułki. ”Hm, tak właściwie to jak często na ulicach dzieje się coś takiego? Skoro wszyscy się już rozeszli, to najpewniej nie był to odosobniony i bardzo rzadki przypadek. Może po prostu beczki w tym mieście są czymś normalnym!? Tak, to najpewniej o to chodzi. Choć dziwne, czemu by coś takiego miało służyć? A, nieważne, pewnie to jakaś bardziej skomplikowana sprawa.” Przypomniał sobie, że powinien szukać jakiegoś maga. Jedynie oni byli w stanie pojąć, kim tak właściwie runiczny jest i udzielić mu stosownych rad.
        Nagle kobieta podała mu deski w dłonie. Zaczął się zastanawiać, czy powinien spytać, co ma z nimi zrobić, ale został pociągnięty w przód, posłusznie zaczął iść. Kobieta także się odezwała, a jej słowa zastanowiły i uradowały Haxama.
- Tak – powiedział radośnie runiczny. - Wracajmy do biblioteki!
        Po dłuższej chwili zorientował się, że nie ma pojęcia, o co tak właściwie chodzi. Znowu zaczął się zastanawiać, czy powinien się zapytać. Kobieta wyglądała na pewną siebie osobę, która wie, co robi. Ale z drugiej strony runiczny wolał się dowiedzieć, przynajmniej co nieco.
- E, tak właściwie to gdzie mamy wracać? Jakiej biblioteki? Gdzie ona jest? Nie pamiętam, żebym w takiej był. I co to jest biblioteka?
        Sam się zdziwił, że zadał aż tak dużo pytań. Zazwyczaj był o wiele mniej ciekawski. Najpewniej winna temu była szczelina powstała podczas tego zdarzenia, przez którą naruszona została równowaga duszy runicznego. Ten jednak nie miał o tym pojęcia, jedynie wzruszył w myślach ramionami i szedł dalej.
Winka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Urzędnik , Badacz , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Winka »

Zdeterminowana Winka ciągnęła za sobą mężczyznę przez miejskie ulice. Miała coraz mniej czasu do przybycia Radenklifta oraz świadomość tego, że jeśli nie zamaskuje tajemniczej rośliny przed wizytą kanclerza, jej dni jako nadzorczyni miejskich księgozbiorów niechybnie dobiegną końca. Słowa nieznajomego nie robiły na skrybie dużego wrażenia. Już dawno zdążyła przywyknąć do tego, iż połowa ludzkiej populacji nie ma pojęcia czym jest biblioteka, a większość z tych, którzy mogą pochwalić się jakąkolwiek świadomością na ten temat, uważa owe biblioteki za instytucję zbędną i niczemu niepotrzebną. Oczywiście w normalnych warunkach Winka uraczyłaby nieznajomego długim wykładem na temat jego ignorancji, głupoty i nietolerancji na wiedzę, jednak obecnie bardziej niż uczony rozmówca był jej potrzebny ktoś obeznany z konstrukcją, umiejący się posługiwać narzędziami stolarskimi lub przynajmniej ktoś potrafiący dźwigać ciężkie przedmioty. Wprawdzie pobieżna ocena raczej nie sugerowała bibliotekarce, że ma do czynienia z cieślą, ale być może nieznajomy posiadał jakieś zdolności manualne, znał się na roślinach lub kamieniach, na których te pierwsze mogłyby rosnąc.
Powszechna niewiedza mieszkańców na temat pracy skryby i funkcjonowania bibliotek miała też swoje pozytywne strony. Prawdopodobieństwo wizyty niechcianego gościa domagającego się skorzystania z księgozbiorów o tak wczesnej porze było znikome, co z kolei dawało Wince trochę czasu i swobodę działania.
- Biblioteka jest miejscem, gdzie przechowuje się książki i wiedzę stanowiącą dorobek ludzkości – wyjaśniła krótko. – A także wiele innych rzeczy, które należy chronić przed niepowołaną ku temu osobą.
Gdy para dotarła wreszcie do domu Winki, dziewczyna niemal wepchnęła nieznajomego do wnętrza od razu wskazując mu rozłożyste drzewo. Skryba na szybko oceniła iż wymiary rośliny nie zmieniły się nawet odrobinę. „To dobrze. Ale być może rośnie tylko nocą” – pomyślała.
- Jesteśmy na miejscu. Powiedz proszę, że potrafisz z tych materiałów wykonać odpowiednią donicę dla mojego małego ziółka? – spytała z nadzieją skryba, pośpiesznie uprzątając rzeczy zgromadzone na stole, po to by mieć miejsce na prace stolarskie.
Awatar użytkownika
Haxam
Błądzący na granicy światów
Posty: 24
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Runiczny
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Haxam »

Teraz to Haxam był już całkowicie oszołomiony. To prawda, wcześniej także przemierzał ulice miasta, ale robił to w dość, hm, umiarkowanym tempie. Teraz musiał pędzić za ciągnącą go kobietą. Wokół niego śmigały obrazy, runiczny musiał się powstrzymywać od chęci przyjrzenia się twarzy każdego z mijających go przechodniów. Chyba powinien skupić się na jednej rzeczy, wtedy z reguły jego wzrok ograniczał się do niewielkiej strefy. Rozsądnie, aby była to jedyna rzecz, pozostająca dla niego nieruchomą – ciągnąca go kobieta. W sumie skupienie na niej uwagi nie było czymś nadzwyczaj trudnym. Kobieta wyglądała naprawdę nietypowo. Już dawno zauważył pewne prawidłowości w kobiecych wyglądach, ta jednak zdawała się zaprzeczać im wszystkim. Poczynając od nietypowego koloru włosów, przez nietypową posturę i wygląd, aż po nietypową suknię wyróżniała się w olbrzymim stopniu.
        Równie, o ile nie bardziej interesujące było to, co owa kobieta mówiła. Haxam był świadom, iż nie ma pojęcia o wielu rzeczach, które dla zwykłych ludzi były oczywistością. Nie przeszkadzało mu to nazbyt, lubił samego siebie właśnie takim, jakim był, ale dowiadywanie się nowych rzeczy zawsze wzbudzało jako taką ciekawość. Nie na tyle dużą, aby mógł sam pytać o różne rzeczy, ale na tyle, aby słuchać, gdy akurat ktoś postanowi o takowych mówić.
        Haxam nie był do końca pewien, co oznacza słowo „książka”, zdawało mu się, iż słyszał już kiedyś taką nazwę, ale nie był w stanie sobie przypomnieć jej znaczenia. Było to jakoś związane z papierem, o ile dobrze pamiętał. W sumie nic dziwnego, że nie wiedział co to. Papier zawsze był materiałem zbyt delikatnym i kruchym, aby runiczny był w stanie posługiwać się wykonanymi z niego rzeczami. Jednakże to, co kobieta dalej mówiła o owej „bibliotece”, całkowicie Haxama zafascynowało.
- A więc biblioteka jest czymś na kształt żywej istoty – stwierdził runiczny. - Tylko takiej bardzo ważnej, co to wie bardzo dużo o bardzo wielu rzeczach. Ale mówisz, że to miejsce? Jak wygląda? Jak ta wiedza i wiele rzeczy jest chronionych, przecież miejsca nie mogą mieć świadomości. A może mogą? To na pewno jest niezwykłe miejsce. Miejsce. Chciałbym bardzo zobaczyć to miejsce. Miejsce... Hm.
        Gdy w końcu dotarli do celu, Haxam był wniebowzięty. Biblioteka wyglądała niesamowicie, nawet bardziej, niż to sobie wyobrażał runiczny. Kobieta wskazała mu wielką roślinę. Runiczny nie był do końca pewien, co ma z nią zrobić. Czyżby była czymś w rodzaju strażnika tego miejsca? Ponoć niektóre rośliny były mięsożerne, ta mogła być bardzo wojownicza. Ale on nie miał się czego obawiać, raczej nie poradziłaby sobie z kamieniem.
- Potrafię wykonać z tych materiałów odpowiednią donicę dla mojego ziółka – powtórzył posłusznie Haxam. - Ta biblioteka jest niesamowita! Najbardziej niesamowita ze wszystkich, jakie widziałem!
Winka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Urzędnik , Badacz , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Winka »

Winka pospiesznie zgarnęła ze stołu leżące na nim księgi, naczynia i przybory do robienia notatek. Zamierzała zrobić miejsce do prac stolarskich i od razu zabrać się do działania, jednak błyskawiczna ocena zebranych materiałów ostudziła nieco zapał bibliotekarki. Wykonanie donicy z desek po starej beczce samo w sobie było zadaniem trudnym, szczególnie dla kogoś mało obeznanego w pracach ręcznych, natomiast uczynienie tego samego w sytuacji gdy miało się tylko strzępy roztrzaskanego drewna, urastało do miana niemożliwego. Zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę, że praca powinna zostać ukończona w przeciągu kilku minut.
Błagalnym wzrokiem skryba spojrzała w kierunku nieznajomego mężczyzny szukając w nim ratunku i oparcia. Dzisiejszy dzień najwyraźniej zapowiadał się na kolejną, pełną rozczarowań walkę o egzystencję. Gość Winki gapił się na bibliotekę niczym ćma na nocną lampkę, zupełnie zapominając o tym po co trzyma wciśnięte mu w dłonie narzędzia. Skryba pomyślała, iż z wszystkich możliwych mieszkańców Turmalii jej trafił się akurat ten nierozgarnięty przygłup.
- Hej, czy ty w ogóle słuchasz co się do ciebie mówi? – Bibliotekarka próbowała wstrząsnąć mężczyzną i zmotywować go do działania. W jej działania coraz wyraźniej wkradał się chaos i znamiona paniki. Rzut oka w kierunku okna pozwoliła ocenić porę dnia. Było już zdecydowanie za późno, co w praktyce oznaczało dla skryby konieczność zmiany planów. Winka od początku brała pod uwagę możliwość skorzystania z bardziej drastycznych metod, na wypadek gdyby pierwotny pomysł nic nie dał. Rozwiązanie kryzysowe było znacznie szybsze, prostsze i… nie do końca zgodne z prawem, a opierało się w główniej mierze na nowych kwietnikach Zari. Ostatecznie to zielarka spowodowała kłopoty Winki, więc ta ostatnia mogła czuć się w pełni usprawiedliwiona jeśli przynajmniej na jakiś czas pożyczy sobie eleganckie donice sąsiadki.
- Jakoś to potem wytłumaczę – powiedziała do siebie bibliotekarka, wybiegając na zewnątrz i dokonując bezczelnego przywłaszczenia sobie cudzej własności. Winka nie przejmowała się zbytnio faktem, iż kradła na oczach wielu gapiów. Starała się zachowywać tak jakby wszystko miała pod kontrolą, a wykonywane przez nią czynności to standardowe prace w ogródku.
Po chwili wróciła na górę z donica pod pachą.
- Tylko bez zbędnych komentarzy – rzuciła w stronę mężczyzny, który o dziwo nadal był w bibliotece. I rzecz jasna nadal niewiele robił. – W gruncie rzeczy to także twoja wina.
Bibliotekarka od razu zabrała się za maskowanie kłopotliwego drzewa, gdy usłyszała suchy kaszel wdrapującego się po schodach Radenklifta. Stary kanclerz swoim zwyczajem zjawił się wcześniej niż sam zapowiedział.
- O nie! Jeszcze nie teraz – panikowała dziewczyna, pchając nieznajomego w stronę drzwi. Mężczyzna nie był zbyt potężny, a mimo to Winka miała wrażenie iż siłowała się z kamieniem. – Błagam cię, rusz się i zrób cokolwiek. Nie pozwól mu tu wejść. Zatrzymaj tego jegomościa na tyle na ile będziesz mógł.
Wreszcie z nie lada wysiłkiem, bibliotekarce udało się skupić uwagę swojego gościa na drzwiach wejściowych i zbliżającym się kanclerzu. Przekonana, iż właśnie zyskała kilka dodatkowych minut, skryba zabrała się do zasypywania prowizorycznej doniczki świeża ziemią.
Awatar użytkownika
Haxam
Błądzący na granicy światów
Posty: 24
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Runiczny
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Haxam »

- Oczywiście, że słucham. Przed chwilą kazałaś mi powiedzieć, że potrafię wykonać z tych materiałów odpowiednią donicę dla mojego ziółka. A teraz spytałaś… - Haxam przestał na chwilę interesować się kobietą i udzieleniem jej odpowiedzi, jego uwagę przykuł przedmiot, który ta chwilę przedtem pozbyła się ze stołu. Podszedł do niego i podniósł. Posiadał kształt prostopadłościanu, ale bardzo nieregularnego. Wyglądał zupełnie tak, jakby można go było otwierać, co też runiczny natychmiast zrobił. Spodziewał się ujrzeć puste wnętrze tego czegoś, co bardzo przypominało pudełko. Jednak zamiast tego jego oczom ukazało się coś na kształt kolejnego wieka, jednakże przyozdobionego mnóstwem czarnych znaków. Haxam nie potrafił ich odczytać. Próbował ponownie dostać się do wnętrza tego pudła, jednakże coś nie wyszło. Przy otwieraniu wieko wydało z siebie dziwny dźwięk, po czym pozostało w dłoniach runicznego. W dodatku tuż za nim znajdowało się kolejne! Tego już było za wiele. Runiczny odłożył kpiące sobie z niego pudło na jego miejsce.
        Zauważył, że kobieta zniknęła z pomieszczenia, zdecydowanie nie było jej nigdzie wokół niego. Powinien się niepokoić? Zanim zdążył się nad tym na poważnie zastanowić, kobieta niespodziewanie powróciła. Haxam chciał już dokończyć przerwaną wcześniej myśl i powiedzieć: „czy cię słucham”, ale nie dano mu dojść do głosu. Z lekkim zdziwieniem przysłuchiwał się wypowiadanym przez nią słowom. Ale tak jak powiedziała, nie komentował. Zamiast tego w milczeniu przyglądał się niepojętym dla niego działaniom kobiety. Ta w pewnym momencie widocznie spanikowała. Zaczęła pchać Haxama w stronę drzwi, jednocześnie prosząc go, aby powstrzymał kogoś przed dostaniem się do środka. Runiczny nie mógł się nadziwić sile, jaką ta niepozorna istota posiadała. Wzbudziła w nim dostatecznie duży podziw, że postanowił naprawdę przyłożyć się do powierzonego mu zadania (co nie zdarzało się nazbyt często) i w ten sposób pokazać kobiecie, że od tej chwili może na niego liczyć. Nadszedł czas, aby zasłużyć sobie na uznanie w oczach istoty wypełnionej tyloma cnotami.
        Po chwili Haxam stanął naprzeciwko starszego mężczyzny. Z braku innej istoty żywej w pobliżu wywnioskował, iż to właśnie jego powinien zatrzymać. ”Jak tylko mam to zrobić? Obecnie stoję przed drzwiami, a on nie zdoła mnie przesunąć nawet o cal, więc jako tako wszystko działa. Ale z tego mogą być kłopoty dla Niej. Chyba. Trzeba go zdezorientować. Tylko jak? Może po prostu powiem najszybciej jak umiem wszystko, co przychodzi mi do głowy?” Uznał to za świetny pomysł.
- Pewnie zastanawia się pan, kim jestem i chciałby pan uzyskać odpowiedź na to pytanie, jednakże nie jestem w stanie jej udzielić, gdyż nie mam pojęcia, po co zostałem stworzony, a w dodatku jestem w tej chwili nieistotny. Bardziej istotne jest to, co znajduje się w tym pokoju, tuż za mną, do którego pan najpewniej chciałby się dostać. Otóż odbywa się tam zaskakująco złożony proces przyczynowo-skutkowy, którego początku nie jestem w stanie określić, a którego zakończenia – przewidzieć. Muszę jednak poinformować, iż przerwanie go doprowadziłoby do katastrofy porównywalnej z zostaniem uprowadzonym ze spokojnego budynku przez otumanionego smoka i zostanie wrzuconym w jeszcze bardziej skomplikowany proces, niż ten za tymi drzwiami. Wobec tego radziłbym panu nie wkraczać tam aż do chwili zakończenia go.
        Wypowiedzenie tego wszystkiego nie zajęło mu zbyt dużo czasu, a jednocześnie każde słowo wypowiadał dostatecznie wyraźnie, aby każdy o zdrowym słuchu mógł wszystko zrozumieć. Cóż, słowa, niekoniecznie przesłanie. Nie niemówiący Haxam wpatrywał się w człowieka, w dalszym ciągu blokując przejście. Raczej łatwo go nie minie.
Zablokowany

Wróć do „Las Driad”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości