AdrionBrzydkie kaczątko

Królestwo Elfów, jedno z trzech położonych w Szepczącym Lesie. Siedziba tkaczy zaklęć, uzdrowicieli i białych kapłanek. Schronienia dla wszelkich podróżnych, miejsce przyjazne, choć zamknięta na wojny i konflikty.
Awatar użytkownika
Nuka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 131
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Szlachcic , Najemnik , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Nuka »

        Z radością przyjął pomoc anioła w noszeniu kołków; było szybciej i sprawniej, niż gdyby miał chodzić kilka razy w tę i we w tę sam. Kilka również porąbali, bo były zdecydowanie zbyt wielkie do tak małego paleniska. Prawdopodobnie nie byli jedynymi, którzy zdecydowali się pracować po południu w ogrodzie — zewsząd dochodziły odgłosy sielankowych rozmów wymieszanych z dźwiękami typowo zewnętrznych robótek. Na szczęście, nie były to hałasy uciążliwe.
        Kiedy wrócili do ogniska, Nuka zajął się rozpalaniem ognia. Podmuchał, by żar zamienić w płomienie i wsłuchał się w słowa przyjaciela. Uśmiechnął się.
        — Wspominałeś tylko o jednej pieśni — odparł, siadając na pniu. — O tej, którą zaśpiewałeś Delii zaraz przed wyjazdem z wysp. Nigdy nie wątpiłem w twoją duszę romantyka — zażartował, pilnując, by ogień nie zgasł. — Co do romantyczności właśnie... Nie umiałbym tak stanąć pod czyimś oknem i zacząć śpiewać. No, owszem, będąc kiedyś z Ahné w karczmie w Arturonie zdarzyło mi się przy niej zanucić kilka piosenek. Pamiętam jej uśmiech, taki rozmarzony. Najpiękniejszy na świecie.
        Zapatrzył się w tańczące na drewnie płomienie przypominające niekiedy formą pary pląsające na parkiecie. Atmosfera Adrionu, jak powiedział Dżariel, pozwalała się otworzyć na swoją emocjonalność. Nuka jednak postanowił nie dzielić się swoimi przemyśleniami w tej chwili.
        Popatrzył na anioła i zastanowił się nad odpowiedzią na jego pytanie.
        — W sumie... Ahné chyba przygotowała już jakieś jedzenie, można by powoli układać je nad ogniem. Pewnie jesteś głodny, a tak pójdzie szybciej. Ja przygotuję wtenczas tacę, żeby się te warzywa nie spaliły...

        W kuchni było ciepło, na piecu stał garnek i gotowało się w nim coś, co pachniało warzywnym wywarem. Dżariel mógł poczuć również swoisty zapach świeżych ziół, które w okazałych pęczkach suszyły się na okiennym parapecie. Tylko ślepiec nie dostrzegłby tu kobiecej ręki, której gesty poustawiały w każdym kącie rośliny i zbędne ozdoby. Ale wyglądało to ładnie i urzekało estetyką.
        — Dżariel, mój drogi. — Delikatny, cichy głos odezwał się za plecami anioła.
        Ahné patrzyła na niego ze szczerą sympatią oraz troską. Zdążyła się już przebrać w wygodniejsze ubranie składające się z bufiastej białej koszuli oraz dopasowanych beżowych bryczesów. Jej włosy teraz stały się warkoczem przerzuconym przez ramię.
        — Nie podziękowałam ci, mi véli — powiedziała po chwili. — Gdyby nie ty, nie wiem, czy bym zobaczyła jeszcze kiedyś Nukę. Wiem, ile dla niego zrobiłeś — gdyby tak nie było, nie nazwałby cię przyjacielem. Wiedz, że zawsze będziesz tu mile widziany. Jesteś już częścią rodziny.
        I przytuliła anioła czule, pocałowała w policzek. Znali się ledwie pół dnia, a mimo to cieszyła się, że tu był.
Awatar użytkownika
Dżariel
Szukający Snów
Posty: 192
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Mag , Wojownik , Bard
Kontakt:

Post autor: Dżariel »

        Dla postronnego obserwatora mogło być na swój sposób urzekające to jak ci dwaj się dogadywali – nie padały żadne pytania, instrukcje, po prostu każdy robił swoje, bezwiednie wyczuwając gdzie jest ten drugi i jakie ma intencje. Rozmawiając o bzdurach podawali sobie gałęzie, gdy uznali, że akurat ta konkretna będzie łatwiejsza do niesienia temu drugiemu. Bez żadnego komentarza poprawiali jeden drugiemu naręcza drewna, gdy akurat spostrzegli, że coś może z nich wypaść. Jakby znali się nie kilka tygodni, a całe lata – może wręcz jakby byli braćmi. Częścią tego niemego porozumienia było również to, że przy samym rozpalaniu Dżariel już odpuścił i to Nuka sam się wszystkim zajął – dwoje przy palenisku to już tłok.
        - Ach… - mruknął anioł, przypominając sobie o jakiej pieśni mógł mówić Eskerowi. Dobrze ją pamiętał. I pamiętał, że słowa „wrócę nim spadnie śnieg” potraktował w duchu jako obietnicę. Choć na Arrantalis nie było zimy, dawał sobie rok na spełnienie swojej misji. Ten rok właśnie mijał… tym bardziej więc nie chciał przedłużać podróży, lecz wiedział przy tym, że nie ma co pędzić na złamanie karku. Jeden czy dwa dni w domu przyjaciela go nie zbawią, a na psychikę na pewno dobrze mu to zrobi.
        Laki uśmiechnął się tajemniczo, gdy Nuka podzielił się z nim swoimi doświadczeniami ze śpiewaniem ukochanej. Zdawało się, że nic nie powie, bo długo milczał, ale w końcu się odezwał.
        - Każdy inaczej okazuje miłość – ocenił, jakby to była rzecz absolutnie naturalna. Nie uważał, że była to myśl wymagająca jakiegoś tłumaczenia, bo Esker na pewno wiedział, że jego uczucie było głębokie i szczere nawet bez ballad pod oknem. I to ile zrobił by być z Ahné stanowiło dobitny dowód tego, jak bardzo mu na niej zależało.

        Już w kuchni Dżariel bez skrępowania odetchnął domową, ciepłą atmosferą tego miejsca. Uderzyło go to jak dawno nie doświadczył czegoś podobnego – wiecznie w drodze, cały czas jako gość. Nawet gdy osiadł w swej pielgrzymce w tamtej wiosce bez nazwy, choć miał dom i dbał o niego należycie, czuł, że brakowało mu czegoś – tego nieuchwytnego wrażenia, że ktoś do tego domu należy, a i on należy do kogoś. Że w tych murach są emocje, troska, bezpieczeństwo, rodzina. Odezwała się w nim nostalgia, której nie dał się jednak porwać – tym bardziej, że za plecami usłyszał jak ktoś go wzywa. Orientując się, że to stojąca tuż za nim Ahné, obracając się do niej stulił skrzydła, aby jej nie trącić.
        - Słucham? – zapytał będąc jeszcze w ruchu. Jakoś tak spodziewał się, że zostanie poproszony o jakąś przysługę przy przygotowaniach, pewnie by coś wynieść na dwór. Podziękowania go zaskoczyły. Tak samo jak ta fizyczna emanacja sympatii – nie spodziewał się, że elfka go przytuli. Z pewną powściągliwością otoczył ją ramieniem – nie jakby krępowała go bliskość kobiety, a raczej jakby generalnie był nienawykły do publicznego spoufalania się.
        - Niewielka w tym moja zasługa – odparł skromnie. – Wierzę, że nawet bez mojej pomocy Nuka by do ciebie przybył. Bardzo cię kocha i w imię tej miłości na pewno poruszyłby niebo i ziemię – ocenił bez cienia przesady. Esker kochał Ahné tak samo, jak on kochał Delię, więc i tyle samo byłby w stanie zrobić w imię tego uczucia. Przy czym Dżariel nie zaprzeczał temu, że łączyła go z Nuką wyjątkowa przyjaźń – to było dla całej trójki oczywiste. A że anioł jest świadomy tej więzi, widać było w tym jak spojrzał na swojego brata z innych rodziców, gdy elfka głośno nazwała go przyjacielem swojego narzeczonego.
        - To dla mnie wielki zaszczyt – odpowiedział na deklarację więzi rodzinnych, bardzo oficjalnie, ale szczerze. Skinął Ahné z szacunkiem głową, choć przez moment rozważał ukłon. Wiedział jednak, że to będzie przesada, zwłaszcza w kontakcie z kimś tak wylewnym. Odchrząknął, bo mimo wszystko wychodził dość niezręcznie.
        - Tak naprawdę to ja powinienem mówić, ze bez Nuki by mnie tu nie było - zauważył. - Gdyby nie jego interwencja, po drodze oskubano by mnie jak kurczaka... Dosłownie - zastrzegł tonem "nie żartuję i to wcale nie było miłe". - A co dalej... Kto wie... Ale nie ma co gdybać, bo Nuka uratował mi i tyłek i piórka - podsumował z uśmiechem.
Awatar użytkownika
Nuka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 131
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Szlachcic , Najemnik , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Nuka »

        Ahné uśmiechnęła się ciepło na wspomnienie o uczuciu jej ukochanego. Dotknęła delikatnie policzka anioła.
        — Ja wiem, mój drogi, ja wiem. Nie mów mu, że ci powiedziałam, ale Nuka... On, jeśli już kogoś kocha, to oddaje całego siebie, a nie tylko fragment. I wiem, że ty też taki jesteś. Twoja królowa wyjdzie za wspaniałego mężczyznę, nie oddawaj jej bez walki.
        W chwilę później popatrzyła na anioła z pewną dozą podejrzliwości, acz bez złości i nieufności.
        — Skoro tak, będziecie mi obaj musieli opowiedzieć, co wam się po drodze stało, cherié — skwitowała stanowczo, nie dając pola do odmowy. — Sądziłam, że Nuka żartował z tym... gardłem — skrzywiła się z niesmakiem — lecz teraz widzę, że to mogło naprawdę mieć miejsce... Ale! — Machnęła dłonią i ominęła anioła. — Nie smućmy się, mi véli, dziś przecież wesoły dzień, nieprawdaż? Jutro zaś — chwyciła kosz z warzywami, po czym wróciła do Dżariego — porozmawiamy o twoim ożenku. Cherié.
        Pogładziła go po policzku, a następnie wyszła z kuchni, zostawiając anioła samego ze swoimi myślami i prawdopodobnie w ciężkim szoku. Będąc kobietą, która sama musiała o siebie dbać od niemal początku swojego życia, Ahné nie przyswoiła sobie umiejętności owijania w bawełnę i okrążania tematu rozmowy na około. Jeśli coś jej się nie podobało, psuło humor lub wprawiało w zachwyt, nie walczyła z kłębiącymi się w niej emocjami, tylko po prostu dawała im od razu ujście. Jej matka — świeć, Prasmoku, nad jej duszą — żyła pod swoim mężem przez wiele lat i dopiero, kiedy zmogła go gorączka, kobieta mogła nareszcie odetchnąć pełną piersią. Dlatego Ahné nie zamierzała podzielać jej losu; sama zdecydowała, kogo pokocha. I ten ktoś trafił się jej dziesięć lat temu.
        Związek z Eskerem z początku nie był trwały, przez wzgląd na jego posadę i jej zaborczą rodzinę. Gdy jednak sprawy zdołały się wystarczająco ustabilizować, mogli bez większych przeszkód być razem. Elfka przystanęła w progu drzwi prowadzących do ogródka i uśmiechnęła się, widząc narzeczonego przy pracy. Ten obrazek wywołał w niej wiele ciepłych wspomnień. Przed oczami ujrzała młodego giermka, który z dzbanem wina podszedł do niej i do jej matki podczas bankietu na zamku arturońskim. Nie sądziła, że jedno spojrzenie zwiąże ich na resztę życia. A było to spojrzenie pełne podziwu z domieszką zauroczenia.
        Ocknęła się, gdy ujrzała przed swoją twarzą twarz Nuki.
        — Słońce, jesteś tu? — zapytał, machając jej dłonią przed oczami. Zamrugała kilka razy.
        — Ach, oui, cherié, jestem. Zamyśliłam się.
        Wziął od niej kosz, ucałował ją w czoło i poprowadził do paleniska.
        — Widziałaś Dżariego?
        — Tak, spotkaliśmy się w kuchni.
        Usiadła na rzeźbionym pniu, przyglądając się, jak Nuka obiera i kroi warzywa. Poczęła wyciągać przyprawy, by później móc nadać przekąskom bardziej wyrazistego smaku, lecz wciąż po głowie chodziły jej myśli związane z aniołem i z tym, co zaszło podczas ich wyprawy do Adrionu.
        — Masz nową bliznę... — zaczęła enigmatycznie.
        Spojrzał na nią nieco wybity z rytmu, wciąż nachylając się nad tacą z warzywami. Odłożył ostrożnie nożyk, po czym usiadł obok ukochanej.
        — To chyba nic zaskakującego... — starał się obrócić sytuację w żart, ale było to bardzo ryzykowne zagranie. Ahné nie miała ochoty na dowcipy.
        — Nuka, proszę cię... Nie chcę ci suszyć głowy, ledwieś do domu wrócił, lecz ta niewiedza mnie dobija. Sądziłam, że masz po prostu kiepskie poczucie humoru, gdy cały oblepiony krwią stanąłeś w progu... Ale Dżariel również wspomniał o jakimś zajściu, które brzmiało bardzo poważnie. I groźnie. Sam fakt... Sam fakt, że walczyłeś z diabłem... Oui, wykonywałeś swoją pracę, ja wiem...
        Zaczęła w tym potoku słów zapominać mowę powszechną, więc dalszą część wywodu kontynuowała w języku elfów, bardzo się przy tym gorączkując. W pewnym momencie wstała. Nie krzyczała. Była prędzej rozhisteryzowana, a jej głos brzmiał, jakby za chwilę miała się rozpłakać. Nie była jednak blisko tego. Zdawała sobie sprawę, że Nuka potrafił o siebie zadbać i nie był w tamtej chwili sam, lecz gdyby coś jednak poszło nie tak? Gdyby on zginął...
        — ... to ja bym nawet o tym nie wiedziała — dokończyła, stając naprzeciwko niego.
        Wstał, objął ją delikatnie, bez słowa, aby mogła się uspokoić. Chciał, by wiedziała, że wszystko jest w jak największym porządku. Wtuliła się w niego zachłannie. Pogładził ją po włosach.
        — Wiesz, że nigdzie się nie wybieram — rzekł po dłuższej chwili.
        Już nic nie powiedziała. Przymknęła oczy. Tak bardzo za nim tęskniła: za jego dotykiem, bliskością. Odsunęła się od niego poniewczasie, pocałowała. Nuka odwzajemnił jej namiętny gest, po czym usiedli z powrotem na ławce, a on zajął się dokańczaniem przygotowania jedzenia. Elfka położyła mu głowę na ramieniu i zapatrzyła się w tańczące w palenisku płomienie.
Awatar użytkownika
Dżariel
Szukający Snów
Posty: 192
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Mag , Wojownik , Bard
Kontakt:

Post autor: Dżariel »

        Dżariel uśmiechnął się do Ahné - tak, wiedział o tym jak Nuka potrafił kochać, może wcześniej się nad tym nie zastanawiał, ale czuł, że to taki typ człowieka. Szczery, trwały w uczuciach, opiekuńczy - zdołał go już poznać. Lecz zaskoczyło go, gdy usłyszał, że był taki sam. Naprawdę? Przecież… On nawet o tym nie myślał, teraz nawet nie umiał podać przykładu, by tak się zachowywał… Ale było mu miło, że ktoś go tak określił.
        - Nigdy się nie poddam - zapewnił elfkę. Dla siebie zachował to, że nawet jeśli nigdy nie poślubi Delii, nigdy jej nie opuści. Będzie jej przybocznym, podwładnym, aniołem stróżem. Jeśli nie uzyska aprobaty i odmówią mu ręki ukochanej, złoży śluby czystości i będzie ją wspierał jako doradca, przyjaciel, obrońca. Wiedział, że tylko śmierć rozdzieli go z ukochaną.
        Atmosfera jednak szybko się skwasiła. Dżariel nie przemyślał tego co palnął - niby mówił samą prawdę i Nuka nigdy nie wspominał, aby nie mówić Ahné o wydarzeniach z tamtej burzowej nocy, ale mimo to anioł miał wrażenie, jakby go zdradził. Może powinien być bardziej subtelny albo w ogóle wybrać jakąś inną anegdotkę. Cholera, tyle razem przeżyli, mógł naprawdę wybrać coś innego! No ale już trudno…
        Ahné jednak temat zbyła i… od razu zaatakowała ponownie. Ona go do zawału doprowadzi. Spojrzał na nią z niedowierzaniem, jakby chciał się upewnić czy dobrze usłyszał… Ale chyba tak.
        - To jeszcze daleka droga… - próbował ją uspokoić, ale ona go nie słuchała. Wyszła z kuchni, a on został sam z rewelacją, którą go trafiła. Westchnął, pokręcił głową, po czym zabrał ostatnią miskę i swoją szklankę, by po chwili wyjść za gospodynią… Ale ton, który usłyszał w ogrodzie, kazał mu się zatrzymać. Nasłuchiwał. Nie, chyba lepiej się nie wtrącać i im nie przerywać, niech sobie pogadają, o cokolwiek im chodziło. Dżariel zaczął się więc wycofywać.
        - Miau?
        - O, dzień dobry - anioł przywitał się z kotem, którego wcześniej nie miał okazji spotkać. Patrzyli na siebie przez moment, po czym Laki odłożył naczynia i kucnął do niego. Wyciągnął rękę na powitanie, przedstawił się. Kot odpowiedział, że ma na imię D'yaebl (dziwnie) i miło mu poznać i tak dalej… Dobrze wychowany rudzielec, nie ma co. Razem - anioł i kot - doszli do wniosku, że ta rozmowa na dworze ich nie dotyczy i chyba lepiej posiedzieć w kuchni. Dżariel zawrócił więc razem z kotem i tam sobie usiedli. Niebianin nalał sobie lemoniady, kot pił ze swojej miseczki. Rozmawiali sobie tak, jak to można rozmawiać ze zwierzakiem - żadna filozoficzna dysputa, taka o pogodzie, o grzaniu brzuszka w słońcu (wczoraj był ładny dzień, ciepło, ale nie za ciepło, nie wiało…), o nowych ciekawostkach w okolicy… I tak im leciał czas, aż na dworze zrobiło się trochę ciszej, a wymiana zdań między Ahné i Nuką zmieniła trochę dynamikę. Dżariel i D’yaebl uznali, że chyba już mogą dołączyć. Anioł wziął więc miskę z sałatką pod łokieć, szklankę w garść, a kota na drugą rękę i razem wyszli do ogrodu.
        - Zagadaliśmy się troszkę z D’yaeblem - usprawiedliwił się tak niewinnie, że aż naiwnie, ale w sumie przecież mogli się zapoznać, Laki znał mowę zwierząt, o czym już kiedyś mówił Eskerowi. Kot nie wyglądał w każdym razie na więzionego przemocą, choć po chwili czmychnął. Anioł uśmiechnął się, odprowadzając go wzrokiem.
        - Poznałem najlepsze miejsca do opalania się w całym ogrodzie - oświadczył jakby to była jakaś wiedza tajemna, po czym postawił przyniesione naczynia na stoliku.
        - Pomóc z czymś?
Awatar użytkownika
Nuka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 131
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Szlachcic , Najemnik , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Nuka »

        Podążył wzrokiem za znikającym pod krzakiem róży rudym kotem, a następnie odwrócił się do Dżariego, by obdarzyć go zdziwionym spojrzeniem. Zaraz jednak wyłonił z otchłani pamięci, że już kiedyś anioł wspominał coś o rozmawianiu ze zwierzętami. Byłby się więc zdziwił jeszcze bardziej, lecz zwyczajnie nie miał na to siły. Po prostu przyjął ten fakt do wiadomości. Ahné zaś...
        — Cherié! — Elfka wstała z ławki i podeszła do anioła. — Rozumiesz zwierzęta! Och! Cudownie! Nareszcie jedyna osoba w tym domu, która nie będzie na mnie patrzyła jak spod psa, prawda, mi véli?
        Pytanie skierowała do Nuki, lecz on uniósł ręce w poddańczym geście i bez słowa odwrócił się z powrotem ku palenisku. Jego narzeczona, zobaczywszy rzeczy, które przyniósł Dżari, od razu poczęła przygotowywać dodatki do dania głównego. Warzywna mieszanka znad ogniska powoli dochodziła, zatem zajęła się krojeniem tych warzyw i owoców, które jeszcze im zostały, nietknięte.
        Pół godziny później cała trójka zajadała się porządnym obiadem z dodatkiem pieczonych ziemniaków prosto z ogniska. Wszyscy byli tak głodni, że przez najbliższe kilkanaście minut nikt nie odważył się odezwać nawet słowem w obawie przed utratą tych pyszności z talerza. Oczywiście, zaraz raczył pojawić się kot. Najpierw usiadł naprzeciwko Nuki, czarując jego talerz hipnotyzującym spojrzeniem, aby coś z niego przypadeczkiem spadło. Kiedy jednak nie udało mu się przekonać Eskera, poszedł do ukochanej elfki, która natychmiast podzieliła się z nim swoim ziemniakiem. Kot nie miał dość, więc ruszył ku aniołowi, aby wyżebrać więcej, lecz Ahné zareagowała szybciej.
        — Psiik! Rieux D'yaebl! To nasz gość, nie wypada.
        Nuka parsknął, prawie że opluwając sobie brodę.
        — A ty co? — zapytała elfka, wbijając widelec w bakłażana.
        — Szkoda, że nie wzięłaś go w karby te kilka lat temu, gdy ukradł mi pół królika z talerza...
        — Najwyraźniej był głodny, a ty byłeś u siebie. Mogłeś sobie upiec drugą połowę — żachnęła się, najwyraźniej urażona beztroską wobec swojego kociego dziecka.
        Esker nie skomentował, bo wiedział, jak by się to skończyło. Gdyby jednak miał na tyle odwagi, odparłby, że kot tym bardziej był u siebie i do tego miał przydzieloną własną, osobną miskę.
        Po dłuższej chwili Ahné zwróciła się do anioła:
        — Dżari, cherié, jak długo zamierzasz u nas zostać? Z chęcią pokazałabym ci kilka miejsc, Adrion o tej porze roku jest wyjątkowo piękny.
        Nuka zgodził się z nią samym skinięciem głowy, bo usta miał pełne warzyw, a wiedział, jak bardzo elfka nie lubiła, gdy mówił z pełną gębą. Osobiście miał nadzieję, że anioł zostanie przynajmniej na kilka dni, a nie pojedzie do Arrantalis pojutrze...
Awatar użytkownika
Dżariel
Szukający Snów
Posty: 192
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Mag , Wojownik , Bard
Kontakt:

Post autor: Dżariel »

        - Taki urok mojej rasy - odparł skromnie Dżariel. Po raz pierwszy ktoś tak się cieszył na wieść, że on umie rozmawiać ze zwierzętami, z reguły jednak ludzie jak już to nagle zaczynali pokazywać palcem każdego mijanego kurczaka i głośno wołać “a on co mówi? A ten coś mówi? A ten?”. No ale tak, Ahné również to potrafiła, więc inaczej reagowała. Tak czy siak było to miłe.

        W przygotowaniu posiłku starał się jako tako brać udział, ale nie narzucał się ze swoją pomocą, jeśli naprawdę nie było dla niego roboty. A podczas posiłku nie udawał, że nie jest głodny - był, i to jak diabli, a apetyczne aromaty tylko podsycały jego łaknienie. Wręcz musiał się opanować, by nie żreć jak świnia. Gdy już jednak opanował pierwszy głód, mógł skupić się na tych scenach, które odgrywał jego koci kumpel. Zabawne było to jak w pierwszej kolejności wybrał na swoją ofiarę tego, który był mu najmniej przychylny - naprawdę łatwiej byłoby mu z Ahné albo nim, a nie Eskerem. Szybciej by coś zjadł, bo jego pańcia ani przez chwilę się nie wahała, by coś mu podrzucić. Dżariel parsknął z pewną czułością, gdy na to patrzył.
        - Jeszcze nie masz dość? - Anioł był wyraźnie zaskoczony, gdy nagle D’yaebl przyszedł do niego. Nie trzeba było znać mowy zwierząt, by domyślić się, że to oblizywanie pyszczka znaczy, że jeszcze coś w siebie zmieści. O ile Ahné pozwoli.
        - No już, masz, na dobry początek znajomości - oświadczył niezrażony toczoną tuż obok rozmową na temat kociego wychowania. Ze swojego talerza ściągnął niedużą pieczarkę i podrzucił ją rudzielcowi. A co, był wujkiem, mógł rozpieszczać cudzego zwierzaka.

        Pytanie o długość pobytu było… skomplikowane. Dżariel nie ukrywał, że nie ma konkretnej odpowiedzi. Chwilę dłubał widelcem w zawartości swojego talerza. Skrzywił się i wzruszył ramionami.
        - Nie wiem - powiedział w końcu. - Kilka dni… Już nie te lata, muszę chwilę odpocząć - usprawiedliwił się z przepraszającym uśmiechem na twarzy. Oczywiście to co mówił było bzdurą, bo niebianie nie starzeli się jak ludzie i nadal był młody. - Ale naprawdę kilka dni. Nie chcę siedzieć wam na głowie… A tym bardziej zwlekać. Obiecałem Delii, że wrócę nim minie rok - wyjaśnił, nawiązując do tamtej ballady, o której istnieniu chyba Ahné nie miała pojęcia.
        - Nie wiem… Cztery dni? Pięć? - podsumował w końcu, bo wydawało mu się, że wypada podać jakieś liczby. Nawet jeśli miałyby ulec weryfikacji. - Mam niecały miesiąc na powrót do Arrantalis.
Awatar użytkownika
Nuka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 131
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Szlachcic , Najemnik , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Nuka »

        Nuka przeżuwał w skupieniu, przyglądając się przyjacielowi dłubiącemu widelcem w jedzeniu na swoim talerzu. Widział jego wahanie się, niepewność i niezdecydowanie, i wcale mu się nie dziwił. Sam również miałby problem z uściśleniem odpowiedzi na tego typu pytanie. Nie wtrącał się więc w rozważania anioła, cierpliwie czekając aż coś wymyśli. Wiedział, że nie zostanie długo, w końcu tu chodziło o Delię, miłość jego życia. Doskonale to rozumiał. Popatrzył na narzeczoną z błyskiem w oku, dochodząc do wniosku, że gdyby sytuacja była odwrotna i to on był na miejscu anioła... Zapewne po dwóch dniach już by zbierał manatki i ruszał do Adrionu.
        Ahné jednak uważnie obserwowała Dżariego nieco przeszywającym spojrzeniem intensywnie zielonych oczu. Widać było, że świerzbi ją zadanie pytania, lecz najpierw zajęła się dokończeniem faszerowanej papryki, a dopiero potem padło pytanie, jak zwykle prosto z mostu:
        — Jak wiele wiosen masz za sobą, cherié?
        Nuka zaprzestał przeżuwania, spoglądając z niepokojem na narzeczoną. Nie spodziewał się aż takiej bezpośredniości z jej strony. W zasadzie on sam był zainteresowany odpowiedzią; do tej pory jakoś nie mieli okazji, aby wypytać siebie nawzajem o takie szczegóły, choć nie było im to potrzebne do szczęścia. Niemniej, Eskera opanowała ciekawość: nie przestając jeść, czekał na rozwój akcji.
        Ahné zaśmiała się melodyjnie pod nosem i założyła kosmyk włosów za ucho.
        — Nuka wyrzuca mi co jakiś czas, że mogłabym być jego prababką... Ale to nie moja wina, mi véli, że elfy żyją dłużej od ludzi.
        — No, to pochwal się, ile ty masz wiosen na tym ślicznym karku — zachęcił ją złośliwie.
        — Nuka przy mnie to... Jak to się mówi? Deghaar...
        — Gówniarz — przetłumaczył od razu i od niechcenia.
        — Właśnie. On trzydzieści trzy, ja sto siedemdziesiąt trzy.
        — I tak będę żył dłużej niż przeciętny człowiek, pamiętasz?
        — Pamiętam, cherié. — Elfka ucałowała go czule w policzek, a następnie odwróciła się do Dżariego. — Wiesz, że cię nie zatrzymujemy. Zostań tyle, ile potrzebujesz, pomożemy ci przygotować się do podróży. I do spotkania z królową.
        Wstała i nałożyła sobie jeszcze kilka papryk z farszem jajecznym i nalała sobie soku. Przy okazji dolała aniołowi. A Nuka? Nuka napawał się towarzystwem rodziny i świętym spokojem.
Awatar użytkownika
Dżariel
Szukający Snów
Posty: 192
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Mag , Wojownik , Bard
Kontakt:

Post autor: Dżariel »

        Dżariel zamrugał. Co? Co się właśnie stało? Przed chwilą rozmawiali o tym jak długo zostanie w Adrionie, a tu nagle taka gwałtowna zmiana tematu? Nie by pytanie było dziwne, bo według niego było całkiem niewinne, ale mimo wszystko nie spodziewał się tego. Wyprostował się, szybko przeżuwając kęs jedzenia, który pochopnie wziął do ust. Chyba Ahné pojęła, że potrzebuje chwili i przez to zaczęła mówić o sobie i Nuce. Tego anioł słuchał z przyjemnością - podobało mu się, gdy widział ich interakcję, była taka szczera, czysta i pełna ciepła. Widział, że to co ich łączyło było naprawdę wyjątkowe. Nie sposób było się nie uśmiechać.
        - Hm… - Dżariel pomrukiem zwrócił na siebie uwagę, gdy już mógł się wtrącić w rozmowę. - Jestem tylko parę lat starszy od ciebie. Pięć… No, wkrótce sześć, bo mam 178 lat, ale niewiele mi brakuje do kolejnej wiosny.
        Gdzieś z tyłu jego głowy pojawiła się myśl, że w takim razie być może te oświadczyny będą dla niego takim wyjątkowym prezentem urodzinowym… Ale zachował to dla siebie. To nie tak, to był tylko zbieg okoliczności - najważniejsze było, by Delia go w ogóle zechciała. A skoro już przy tym byli…
        - Ona jest dużo młodsza ode mnie - mruknął, nawet nie precyzując co za “ona”. Pewnie wiedzieli i bez tego. - Nie jest co prawda w wieku Nuki, ale ma 119 lat. Tylko w naszej rasie to nie jest takie istotne, jesteśmy długowieczni jak elfy.
        Dżariel zerknął na Eskera. Skoro wypominał ukochanej wiek to jak zareaguje na to, że on też jest stary jak na przeciętnego śmiertelnika? Nie spodziewał się jednak jakiś wyjątkowych scen, ot, co najwyżej jakiegoś przyjacielskiego przytyku. W końcu Bubu już parokrotnie udowodnił, że jest ponad pewnymi stylami myślenia.
        Chyba tym wspomnieniem o wieku Delii sprawił, że znowu wrócili do tematu jego dalszej podróży, ale i tego krótkiego odpoczynku w Adrionie.
        - Nie wiem czy na to można się przygotować… - wyznał, gdy Ahné nalewała mu soku. - Dziękuję. Wydaje mi się, że cokolwiek się stanie, będę musiał reagować na bieżąco… A słowa… Pewnie zmienię je miliony razy przez resztę podróży i kolejny milion od momentu gdy przed nią stanę aż do chwili, gdy uklęknę. A na koniec i tak zabraknie mi języka w gębie i wydukam tylko jakiś banał - podsumował, po czym napił się soku, jakby tym gestem stawiał kropkę w swojej wypowiedzi.
        - Choć może nie będzie tak źle? - mruknął, przypominając sobie, że stać go czasem było na romantyczne gesty.
Awatar użytkownika
Nuka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 131
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Szlachcic , Najemnik , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Nuka »

        Aż tak bardzo nie zdziwił go wiek anioła, a nawet trochę spodziewał się wysokiej liczby, choć niekoniecznie trzycyfrowej. Jako zwykły śmiertelnik nie potrafił oceniać czyjegoś wieku po samym wyglądzie, bo mogło być to wyjątkowo mylące. Oraz nieodpowiednie. Gdyby nie znał Ahné, nie ośmieliłby się jej dać więcej jak trzydzieści lat. Zaproponowanie dwucyfrowej – a tym bardziej trzycyfrowej – liczby mogłoby się spotkać z obrazą majestatu i siniakiem pod okiem. Ponoć kobiety się o wiek nie pyta, ale on nawet u mężczyzn nie potrafił tego odgadnąć. Niektórzy elfowie niekiedy okazywali się być nad wyraz zniewieściali, a długie włosy i szczupłe ciała jedynie przeszkadzały w prawidłowej ocenie zarówno płci, jak i wieku. Sam fakt, że nie posiadali zmarszczek był już wystarczająco frustrujący. Nuka nie umiał im ubliżać, jak niektórzy, wręcz przeciwnie – czasem to nawet zazdrościł im braku oznak starzenia. No, ale bez zarostu to by było mu niezręcznie tak na co dzień chodzić…
        Oboje jednak, jak na takich starców, wyglądali młodo i zdrowo, i tacy byli, i żadnych pretensji o to nie miał, co najwyżej dobry powód do wymyślania dowcipów, tych nieśmiesznych zwłaszcza. Zerknął na narzeczoną, która maślanym wzrokiem wpatrywała się w anioła, gdy ten wspominał o swojej ukochanej. Rozpływała się na jego oczach; bał się, że będzie musiał ją powstrzymać od teatralnego zemdlenia z rozczulenia.
        — Ach, anielski ślub! Cherié, ileż bym dała, aby to zobaczyć! — wyrzuciła z siebie z rozmarzonym westchnieniem niby nastolatka uwikłana w romanse. Gdy usłyszała od Dżariego, że wyduka podczas oświadczyn jakiś banał, wyprostowała się. — Wtedy będzie to szczere i będzie płynąć prosto z twojego czystego serca, mi véli. — To mówiąc, położyła dłoń na jego piersi, aby dodać mu tym gestem odwagi i pewności siebie. — Wierz mi. Nadmiar cukru może zaszkodzić, a tak dasz sobie szansę, aby wyrazić to, co naprawdę czujesz.
        — Prosto i skutecznie — potwierdził Nuka, wskazując widelcem na Dżariego. Na widelcu widniał bakłażan. — Nie będzie źle. Zobaczysz, zanim się obejrzysz, a będziecie wychowywać wnuki.
        — Och, Nuka, ależ ty sentymentalny — skomentowała Ahne nieco żartobliwie.
        — Idę po piwo — oświadczył, wstając. Pocałował narzeczoną w głowę, po czym zniknął w domu. Po drodze do kuchni natknął się na kota, więc gdy obaj do niej dotarli, kot został nakarmiony, a Esker zadowolił się jasnym adriońskim. Nalał też Dżariemu, gdyby mu w gardle zaschło.

        Mimo że chłopcy nie zaznali długiego odpoczynku po przyjeździe, to wszyscy troje siedzieli przy ognisku do późna. Nuka z Dżarielem cieszyli się spokojem, mogąc przestać rozglądać się za potencjalnym zagrożeniem czyhającym na nich na każdym kroku lub za każdym drzewem, które w ciemności wydawało się ponadprzeciętnie podejrzane. Nie żeby nie potrafili sobie poradzić, ale czasami lepiej pójść spać bez chowania noża pod głową lub z jednym okiem otwartym, prawda? No, i w końcu będą mogli zaznać porządnych materaców i świeżej pościeli, a nie jakichś szmat, w dodatku za krótkich, tak, że stopy wystają…
        Pierwsza zaproponowała pójście spać Ahné: ledwie trzymała się na nogach, a gdy za długo wpatrywała się w ogień, to przysypiała, więc Nuka uznał, że to rzeczywiście nie byłby najgorszy pomysł. W końcu jutro też jest dzień i będą mieli jeszcze sporo czasu, aby sobie pogadać. Elfka, zanim wraz z Nuką wróciła do domu, raz jeszcze zapewniła Dżariego, że ma się czuć jak u siebie, i że może sobie siedzieć, do kiedy chce, i chodzić wszędzie, gdzie mu się żywnie podoba. Upewniwszy się, że anioł przyjął wszystko do wiadomości, posłała mu buziaka na dobranoc i, chwyciwszy ukochanego pod ramię, udała się wraz z nim do sypialni. Bardzo się za sobą stęsknili. Dali zatem upust tej tęsknocie, nie zmrużywszy oka aż do wschodu słońca.
Awatar użytkownika
Dżariel
Szukający Snów
Posty: 192
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Mag , Wojownik , Bard
Kontakt:

Post autor: Dżariel »

        Dżariel uśmiechnął się trochę nerwowo.
        - Jak mi się uda to oboje jesteście zaproszeni – oświadczył bez wahania. – No i, Nuka, chyba nawet nie muszę mówić, że chciałbym cię mieć za drużbę? Nie ma na tym świecie nikogo, komu bardziej zaufałbym w kwestii bycia moim zbrojnym ramieniem niż tobie.
        Dżariel odnosił się do starej i już w wielu rejonach niekultywowanej tradycji, która głosiła, że nawet jeśli pan młody był doświadczonym wojownikiem, w dniu ślubu nie powinien mieć przy sobie broni, a drużba pełnił rolę obrońcy jego i jego świeżo przypieczętowanego związku przed tymi, którzy mieliby jakieś obiekcje. Z tego względu honor bycia drużbą wiązał się nie tylko z okazaniem pełnego zaufania, ale też świadczył o docenieniu jego umiejętności w walce.
        - Mi też weź – rzucił krótko anioł, gdy jego przyjaciel wybrał się po piwo. W międzyczasie nawiązał z Ahné rozmowę o rodzinie, rodzeństwie, dzieciach, wnukach, no bo skoro już te słowa padły… I tak rozmowa toczyła się aż do późna, gdy cała trójka udała się na spoczynek, a Laki padł jak zabity, choć wcześniej wydawało mu się, że jest pełen energii.

        Rano Dżariel wstał chwilę po wschodzie słońca – z reguły wstawał wcześnie, więc nie była to dla niego jakaś zadziwiająca pora. Wyspał się za to jak dawno mu się nie zdarzyło – w wygodnym łóżku, po kąpieli, sutym posiłku i mile spędzony wieczorze naprawdę porządnie sobie wypoczął. Miał też dzięki temu doskonały humor i praktycznie od razu był gotowy do działania. Wyskoczył z łóżka, zaczął się szykować… I dotarło do niego, że w domu jest bardzo cicho. Szybko doszedł do wniosku, że jest chyba jedyną przytomną o tej porze osobą wśród tych czterech ścian… Więc starał się nie narobić hałasu, aby nikogo nie obudzić. Spokojnie się przebrał i wyszedł na balkon, by chwilę popatrzeć na piękny ogród i zabudowania Adrionu – miasto naprawdę mu się podobało przez jego związek z naturą, taki nienachalny, prawdziwy. Nie można jednak za długo kontemplować widoków, więc Dżariel zszedł na dół, do kuchni, bo szczerze powiedziawszy był trochę głodny, a przecież Ahné zapewniała go, że czuć się tu jak u siebie, zamierzał więc się obsłużyć sam. Pomysł jednak ograniczył się do zjedzenia resztek faszerowanych papryk z poprzedniego dnia – nie przez brak śmiałości do myszkowania po szafkach (choć może to też był argument), ale głównie przez to, że bardzo mu smakowały.
        Oczywiście gdy zasiadł z posiłkiem przy stole, na ławę obok niego zaraz wskoczył D'yaebl.
        - Dzień dobry – przywitał się anioł, a kot odpowiedział mu od niechcenia „cześć, cześć” i od razu przeszedł do konkretów: „podzielisz się serkiem, co?”. No to Dżariel się podzielił – nikt mu nie zabronił wcześniej karmić kota, więc czemu nie. I tak pałaszowali sobie razem śniadanie. W międzyczasie Laki zaparzył sobie prażone ziarna cykorii, a gdy skończył jeść, z gotowym naparem wyszedł do ogrodu. A D'yaebl razem z nim, proponując, że pokaże mu najlepsze miejsce do kąpieli słonecznych. Faktycznie, było najlepsze – anioł nie spodziewał się by mogło być inaczej, wszak koty były największymi koneserami ciepełka. Posiedzieli sobie więc obaj chwilę w tej „najlepszej miejscówce”, ale obojgu zaczęła doskwierać nuda. Z domu nie dochodziły ich żadne dźwięki, co znaczyło, że żadne z gospodarzy się jeszcze nie zbudziło. Dżariel zaś nie zamierzał ich budzić, bo po co – niech śpią, nigdzie nie byli wszak umówieni. Sam jednak musiał się czymś zająć i nagle przyszła mu do głowy genialna myśl, by po prostu pójść na spacer do miasta. Wstał więc i poszedł się wyszykować, po czym udał się do kuchni i zostawił na stole krótką notatkę „Poszedłem na spacer, Dżariel”, żeby jakby co gospodarze się nie niepokoili. Gdy to miał już odhaczone z listy, przemieścił się do przedpokoju i zaczął zakładać buty, czym żywo zainteresował się D'yaebl.
        - Co robisz? – zapytał po kociemu.
        - Wychodzę pozwiedzać miasto – odpowiedział Dżariel wiążąc buty, które wcześniej musiał trochę odczyścić, bo nadal nosiły na sobie ślady wielu tygodni podróży i spania w dziczy, bez dostępu do ciepłej wody, a za to z nadmiarem błota i kurzu.
        - Idę z tobą!
        Anioł łypnął czujnie na zadowolonego z tej perspektywy kota. Aż cwaniakowi ogon chodził z ekscytacji. Jednak czy Ahné by na to pozwoliła? Dżariel chwilę się wahał, no bo co jeśli rudzielec ucieknie albo go jakiś pies dziabnie?
        - A mama pozwala? – zapytał w końcu, wiadomo kogo nazywając „mamą”.
        - Mnie wszystko wolno – odparł rezolutnie D'yaebl. Na to Laki już nie miał odpowiedzi. Skończył zakładać buty i wziął kota na ręce, a ten uznał, że to uwłaczające by być noszonym jak bobas i wdrapał się na ramię Dżariela. Obaj byli usatysfakcjonowani takim rozwiązaniem, więc mogli ruszać. Anioł zgarnął z komody pęk kluczy i już w sumie miał wyjść, ale jednak zawrócił do kuchni. „Kot poszedł ze mną” – dopisał trochę krzywo do poprzedniej notatki, tak by Ahné się nie zamartwiała o pupila. I teraz mogli już iść.

        D'yaebl – poza tym, że był zaangażowanym komentatorem życia codziennego – zachowywał się bardzo grzecznie w trakcie spaceru i przez większość czasu siedział na ramieniu anioła, z zadowoleniem obserwując świat z tak wysoka. Jak panisko! Czasami kierował Dżariela w jakieś konkretne miejsce, z reguły były to jednak typowe przedmioty kociego zainteresowania i niekoniecznie pokrywały się z tym, co chciał zobaczyć Laki… Chociaż i on nie miał żadnego konkretnego celu. Ot, zwiedzić okolicę, przyjrzeć się mieszkańcom, takie drobiazgi. Na ulicy spotykał się z uprzejmym zainteresowaniem przechodniów, którzy pewnie widywali już w życiu osoby ze skrzydłami, ale zbyt rzadko, by się z tym widokiem oswoić. Niektórzy kramarze zaczepiali go przez to z większym zaangażowaniem, no bo tak się wyróżniając stanowił łatwy cel. Dżariel czasami interesował się ich wyrobami, ale prawie nic nie kupował – nie zabrał ze sobą prawie żadnych pieniędzy, tylko parę monet, które zawsze miał w kieszeni, tak na wszelki wypadek. Starczyło mu, by kupić sobie w pewnym momencie kubek słodkiego napoju z czarnego bzu i jałowca (zadziwiająca, ale smaczna mieszanka) i jakąś małą rybkę dla D'yaebla, gdy ten zaczął ględzić, że jest głodny. Usiedli sobie wtedy w jednym z licznych zieleńców, kot konsumował, a Dżariel siedział i po prostu cieszył się chwilą. Całkiem miły poranek, choć towarzystwo nietypowe.
        Do domu Ahné wrócili, gdy wybiło południe – Laki otwierając drzwi słyszał charakterystyczny wysoki dźwięk dzwonków z wieży na jednym z placów targowych nieopodal. Pomyślał, że już jest taka pora, że Nuka i jego narzeczona na pewno są na nogach… Ale się mylił. Dom był tak cichy i pusty jak wtedy, gdy wychodził. D'yaebla to specjalnie nie obeszło – zeskoczył z ramienia Dżariela i nie dziękując mu za spacer ani nie komentując go w żadne sposób podreptał do kuchni, by napić się wody z miseczki. Laki jeszcze chwilę nasłuchiwał, po czym wzruszył ramionami i zzuł buty, odstawiając je tam gdzie stały wcześniej. Tak samo odłożył też klucze, które sobie przywłaszczył, a później poszedł w ślad za swoim rudym przyjacielem. W kuchni rzucił na blat wykonany z dużego liści pakunek, w którym przyniósł poczęstunek dla swoich przyjaciół, a skoro ci jeszcze spali, postanowił zrobić im śniadanie do łóżka. Wstawił więc wodę do gotowania, a ze spiżarki wyciągnął sery, świeże warzywa, dżem. Szukał właśnie tacy, gdy usłyszał, że na piętrze zaczyna budzić się życie, więc porzucił pomysł zanoszenia im posiłku i zamiast tego naszykował coś bardziej wystawnego na dużym stole w kuchni.
        - Dzień dobry – przywitał się z uśmiechem, gdy zeszli, a jeśli pierwszy w drzwiach pojawił się Nuka, nie odpuścił sobie dodać lekko sarkastycznie „ranny ptaszku”.
        Na parę czekał bardzo bogato zastawiony stół – Dżariel przygotował ładnie zaaranżowany talerz z krojonymi warzywami, ugotował jajka na twardo, ustawił słoiczki z różnymi sosami i dodatkami. Koszyk z pieczywem był przykryty białą serwetą, a na osobnym talerzu pyszniły się drożdżowe cynamonki z białym jak śnieg lukrem, które anioł kupił na targu, bo sam zapach przyprawiał go o ślinotok.
        - Nie umiałem znaleźć dzbanków – oświadczył anioł, bo faktycznie jedyne czego brakowało to ciepłe napoje. Znalazł cykorię, różne herbaty i ziółka, zagotował wodę, ale nie miał w czym tego wszystkiego zaparzyć. Tak niewiele brakowało do pełni szczęścia.
Awatar użytkownika
Nuka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 131
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Szlachcic , Najemnik , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Nuka »

        Pierzyna otulała ich tak miło, ciepło i miękko, że postanowili poddać się i zrezygnować z prób wcześniejszego wstawania. Minęło sporo czasu, od kiedy Nuka spał tak twardo, jak tego świtu — najpiękniejszego świtu w jego życiu. Leżał teraz z zamkniętymi oczami, rozkoszując się najdoskonalszym w dziejach porankiem. Obudził się bowiem z przytuloną do niego Ahné — nagą, piękną, idealną. Oparł usta o jej czoło, westchnął głęboko. Nie myślał, nie chciał myśleć; myślenie wszystko by popsuło. Napawał się ukochaną: jej miękką, delikatną skórą w kolorze alabastru, różanym zapachem jej jasnych włosów lśniących w promieniach południowego słońca, leniwie wlewającego się przez okiennice. W sypialni powietrze zgęstniało od ciszy i spokoju, jakie zapanowały po pełnej uniesień, upojnej nocy. Gdyby tylko chcieli, nie musieliby zasypiać, nie chcąc stracić bezpowrotnie wspólnych chwil, na które tak długo wyczekiwali w niecierpliwości. To jednak Ahné zaproponowała Nuce o wschodzie słońca, aby zaznał choć odrobinki snu; zresztą, ona również na tym skorzystała, bo widać było, że padała z nóg. Mówiła, uśmiechała się, lecz powieki miała przymknięte, starając się balansować na granicy. Uznał, że i ona powinna odpocząć. Zasnął niemal natychmiast po zamknięciu oczu.
        Przeciągnął się, rozluźniając obolałe mięśnie. Ahné zamruczała coś pod nosem, jeszcze bardziej się kuląc i chowając pod pierzyną. Uśmiechnął się, pogładził ją po włosach. Tak bardzo nie chciało mu się wstawać.
        — Zostańmy tu do wieczora — szepnął, przytulając do siebie elfkę.
        — Mhm — mruknęła, przywierając do jego piersi. Po chwili wykazała się jednakże rozsądkiem. — A co z Dżarim, cherié?
        Objął ją mocniej, wtulił twarz w jej włosy.
        — Poradzi sobie, jest duży.

        Wstali dopiero po godzinie — łóżko miało zbyt dużą siłę przyciągania, a i im się jakoś specjalnie nie spieszyło. Nuka był już tak głodny, że darował sobie wkładanie koszuli, więc w samych spodniach zszedł do kuchni z myślą, że zrobi sobie kanapkę z serem, sałatą i pomidorem. Z tą myślą i pustym żołądkiem ominął stojącą w korytarzu monsterę, po czym zatrzymał się, czując świeży zapach świeżych warzyw mieszający się ze słodkością wiszącą w powietrzu. Wystawił głowę, by sprawdzić, co też raczyło się w tej kuchni zadziać, a jego oczom ukazał się uginający pod morzem jedzenia stół.
        — Rzeczywiście dobry — odparł na powitanie przyjaciela. Przez szok, który uderzył go jak grabie zdradziecko leżące na trawniku, nie zwrócił uwagi na przytyk. — Stragan jakiś okradłeś?
        Podszedł bliżej, po czym wciąż wpatrzony w zastawę jak sroka w gnat, usiadł u szczytu stołu.
        — Nikt w tym domu nie umie — odpowiedział a' propos dzbanków. — Tylko Ahné zna ich trasy migracyjne. O której żeś wstał? Kładłeś się w ogóle?
        Usłyszał ciche kroki i stukot małych obcasików najnowszych pantofli elfki, która po chwili zjawiła się w wejściu, jak zwykle oczarowując niezwykłą urodą. Rozjaśniła pomieszczenie nie tylko swoją obecnością, ale i suknią o lazurowej barwie, z odsłoniętymi ramionami, której krawędzie przyozdobione były jasnoróżowymi kwiatami. We włosy wpięła szpilkę zakończoną kamieniami na wzór konwalii. Olśniewała. To tylko Esker wyglądał tak biednie.
        — Dzień dobry, cherié! — zaśpiewała dźwięcznie Ahné, witając anioła. — A cóż to za okazja, że tak wystawnie dziś będziemy jedli?
        Była wyraźnie zaskoczona, ale jednocześnie ucieszona, uradowana i wielce zadowolona. Lubiła, gdy jej goście umieli o siebie zadbać i czuli się swobodnie. Podeszła do Dżariego, ucałowała go w policzek, po czym sięgnęła po plasterek ogórka. Poczuła zaparzone zioła, zatem jako jedyna osoba znająca położenie czajniczków, poszła po nie do salonu; przy okazji otworzyła na oścież drzwi do ogrodu, aby wpuścić do domu nieco świeżego powietrza. Wróciła po niedługim czasie i poprosiła anioła, aby usiadł obok niej przy stole.
        — Jak ci minął poranek, mi véli? Wyspałeś się?
Awatar użytkownika
Dżariel
Szukający Snów
Posty: 192
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Mag , Wojownik , Bard
Kontakt:

Post autor: Dżariel »

        Dżariel był radosny, a później jeszcze rozbawiony, gdy Nuka w takim szoku wpatrywał się w zastawiony przez niego stół i rzucił jeszcze tym swoim komentarzem.
        - A co ty, to wszystko to ze spiżarki twojej pani - odpowiedział, machając ścierką jak rasowa kura domowa. - Ze straganu są tylko tamte słodkie bułki - doprecyzował, wskazując stojące na samym końcu stołu cynamonki.
        - Och… - stropił się lekko na wieść, że również Esker nie ma pojęcia gdzie w tym domu mogą stać dzbanki. To nie była dobra wiadomość, ale z drugiej strony zaraz pewnie przyjdzie Ahné i ich uratuje albo w najgorszym wypadku będą parzyć ziółka w kubkach - na wszystko dało się jakoś zaradzić.
        - Wyspałem się jak nigdy przez całą tę naszą podróż - zapewnił Nukę. - A wstałem jakoś o świcie, nie powiem ci dokładnie o której, jakoś nie zwróciłem uwagi. Nie chciałem wam przeszkadzać…
        Dżariel w sumie zamierzał opowiedzieć jak mu minął poranek, ale przerwał, by przywitać się z Ahné. Trochę już przyzwyczajony do jej powierzchowności nawet się nachylił, gdy zorientował się, że ma otrzymać pocałunek w policzek na dzień dobry. Odpowiedział jej, że miło ją widzieć, w ostatniej chwili łykając komplement na temat wyglądu, bo nie chciał mówić takich słów przy Nuce, choć pewnie nie wywołałby tym skandalu. Elfka jednak zaraz sprawiła, że świat zaczął kręcić się wokół niej i wszyscy patrzyli na nią, a nie błądzili gdzieś wokół. Dżariel podążył za nią w stronę stołu, uśmiechając się skromnie.
        - Miałem czas i chciałem wam przygotować śniadanie - wytłumaczył tę wystawkę, którą zrobił. - W sumie to planowałem zanieść wam to do łóżka, na miły początek dnia, ale usłyszałem, że już się krzątanie na piętrze, więc plany się zmieniły. Przyniosłem cynamonki z targu - dodał, bo była to jedyna rzecz, która na tym stole mogła wyglądać obco. - Ale nie znalazłem jeszcze dzbanków…
        Elfka jednak już wyczuła zapach naparów i domyślając się brakującego elementu układanki, poszła po rzeczone dzbanki. Dżariel zaś - nie mając już nic więcej do roboty - zasiadł na lewo od Nuki.
        - A ty wyspany? - zagaił do niego nim wróciła Ahné, ponownie skupiając na sobie uwagę.
        - Wyspałem, wyspałem - zapewnił ją z uśmiechem anioł. Skoro już cała trójka zasiadła do stołu, Dżariel sięgnął po kawałek pieczywa i zaczął go smarować pastą z ciecierzycy.
        - Trochę posiedziałem z rana w ogrodzie, ale później poszedłem na spacer po okolicy. Poszliśmy - poprawił się. - D'yaebl był ze mną. Mówił, że mu pozwalasz - zastrzegł, zerkając na nią czujnie znad kanapki. - Byłem kiedyś w Adrionie, ale tej części miasta nie znam. Bardzo tu przyjemnie, tak przyjaźnie. Przespacerowałem się po targu i tym niewielkim parku obok, ale jakbyście mieli czas chętnie poznałbym też jakieś ciekawsze miejsca.
Awatar użytkownika
Nuka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 131
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Szlachcic , Najemnik , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Nuka »

        Pokiwał głową, nabijając na widelec pomidora.
        — Och, i to jak się wyspałem — odparł, zerkając kątek oka na ukochaną. — Krótki, ale głęboki sen.
        — Zasnęliśmy o świcie — wyjaśniła z rozbawieniem Ahné, sięgając po cynamonkę. — Cieszę się, cherié, że dobrze się czujesz.
        Przez chwilę panowało milczenie, podczas gdy cała trójka delektowała się darami ogrodu elfki. Gdzieś z góry dobiegło ich donośne miauczenie kota. Nuka przeżuwał w skupieniu, rozmyślając, czego ten diabeł znowu chce, a Ahné, jakby czytała mu w myślach, rzekła:
        — Maskotkę nosi. — Zerknęła na Dżariego. — Nie mówił ci? Zdarza mu się chodzić po całym domu i z dumą prezentować różne miękkie rzeczy. Kiedyś tak z dobre dziesięć minut chodził z onucami Nuki po całym domu i próbował zwrócić na siebie uwagę.
        — Najwyraźniej nie kochałaś go tak, jakby tego chciał.
        Dostał od niej w ramię.
        — Cichaj i nie waż się niczego takiego sugerować.
        Nuka popatrzył spode łba na Dżariego i mruknął gorzko:
        — Obraza majestatu...
        Karcące i groźne spojrzenie elfki zignorował. Wsłuchał się w słowa przyjaciela, dokańczając jajko z majonezem i przyprawami, kiedy ten opowiadał o swoich porannych przygodach. Fakt, jeszcze wielu rzeczy anioł nie widział, ale Nuka raczej nie nadawał się na przewodnika. Tu swoją wiedzą o historii miasta mogłaby pochwalić się Ahné, jako że mieszkała w Adrionie od urodzenia, a w dodatku studiowała jednocześnie dwa kierunki na tutejszym uniwersytecie: Iluzję Stosowaną oraz Elficką Historię Powszechną. Trudno byłoby znaleźć kogoś lepszego do tej roli. Nuka przedstawił tę propozycję ukochanej.
        — Och, to świetny pomysł! — ucieszyła się, prawie rozlewając herbatę. — Już wczoraj o tym myślałam, ale byłam tak zmęczona, że wypadło mi z głowy. Musisz zobaczyć pałac, Dżari, zakochasz się. Ruiny Iskelaer też. Ogrody Pałacowe, Fontannę Dziesięciu Świateł, och, tyle tego jest!
        Esker uśmiechnął się pod nosem.

        Odpoczynek po śniadaniu poświęcił na doprowadzeniu się do porządku. Przywdział czarną koszulę, a na nią założył kamizelę od Ahné. Kiedy skończył, anioł i elfka czekali na niego w sieni. Chwycił klucze zwinnym ruchem, obdarzył gapiącego się nań bezczelnie kota groźnym wzrokiem, po czym wyszli przed dom. Słońce teraz padało od wschodniej strony, na całe szczęście rzucając cień na ulicę. Mógł w spokoju podać ramię ukochanej i, nie obawiając się nagłego bólu głowy, ruszyć z wolna przed siebie.
Awatar użytkownika
Dżariel
Szukający Snów
Posty: 192
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Mag , Wojownik , Bard
Kontakt:

Post autor: Dżariel »

        Miło było patrzeć, że jego przyjaciołom przypadło do gustu przygotowane przez niego śniadanie - fakt, trochę rządził się przy tym w cudzym domu, ale przecież dostał zgodę gospodyni, czyż nie? Nie miał więc żadnych wyrzutów sumienia.
        Dżariel nie skomentował rewelacji na temat nieprzespanej nocy Nuki i jego narzeczonej ani słowem - jedynie pokiwał z uśmiechem głową, przeżuwając swoją kanapkę. Przecież, że on im snu wyliczać nie będzie, a domyślał się też jak bardzo musieli się za sobą stęsknić, więc nie dziwił się, że tak długo cieszyli się sobą. Jak to cieszenie się mogło wyglądać to nawet nie dociekał - nie jego sprawa przecież. Najważniejsze, że znowu byli razem, szczęśliwi.
        Łomot będący dziełem kota wyraźnie przykuł uwagę anioła, a wyjaśnienia Ahné na ten temat wysłuchał z ciekawością. Pokręcił głową i wydał z siebie tylko ciche “m-m”, bo faktycznie, D'yaebl nie zająknął się słowem na temat maskotki. Najwyraźniej był czym innym zaaferowany i miał masę pilniejszych historii do opowiedzenia niż o tym jak zwraca na siebie uwagę swojej mamy. Na Lakiego wystarczyło samo to, że był i się do niego odzywał.
        - Kociego? Owszem - anioł przytaknął przyjacielowi na słowa o obrazie majestatu, ale ten jego uśmiech jasno świadczył o tym, że doskonale wiedział, że to nie o rudzielca Nuce chodziło. Żaden jednak majestat ludzki - nawet królewski - nie mógł równać się z majestatem nawet pierwszego lepszego kota. One po prostu tak miały, zawsze były lepsze.
        Gdy temat zszedł na to jak mu minął poranek, Dżariel nie przypuszczał, że będzie to trochę jak drażnienie lwa, który przy byle zachęcie zaatakował z całą swoją potęgą - Ahné już zaczęła układać plan wycieczki.
        - A-Ale… - Laki ośmielił się wtrącić. - Obiecałem Delii, że wrócę przed zimą…
        Tak, specjalnie wyraził swoje obawy półżartem - bo czemu miały być jakiś zabójczo poważny?

        Po śniadaniu anioł oczywiście zaoferował pomoc przy sprzątaniu ze stołu, choć usłyszał, że ten kto gotuje nie myje garów - nie znał tej zasady, więc stawiał opór, choć jeśli przyszło mu się kłócić z Ahné to pewnie prędzej czy później skapitulował. To ona była tu panią domu i brała sobie pod pantofel każdego mężczyznę jaki u niej gościł, na krótko, długo albo na całe życie (wybacz, Nuka).
        - D'yaebl nie idzie z nami? - upewnił się Dżariel, gdy już było posprzątane i wszyscy zwarci i gotowi wybierali się na spacer. Kot jednak ubiegł ewentualne odpowiedzi swoich “rodziców” i sam stwierdził, że już raz tego dnia był, wystarczy. Skoro tak, Laki nie zamierzał dyskutować i wyszedł z przyjaciółmi na ulicę, gdzie słońce minęło już zenit i nie prażyło aż tak mocno, choć dla Eskera to nadal były ciężkie warunki, czego anioł był świadomy. Zerknął nań z troską, ale gdy spostrzegł, że Nuka sobie radzi, przestał się tym przejmować, zwrócił się za to do Ahné.
        - To pewnie pomysł bardziej na wieczór niż na teraz, ale jest gdzieś w okolicy miejsce, gdzie występują bardowie? - zagaił. Wszak talent muzyczny elfów był szeroko znany, a on muzykę bardzo lubił, czego już nieraz dał wyraz.
Awatar użytkownika
Nuka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 131
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Szlachcic , Najemnik , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Nuka »

        Marny byłby z niego przewodnik — ani nie znał się na architekturze, ani na krajobrazie, ani na geografii, ani na miejskich rozrywkach. Co innego dzicz, co innego pustkowia — mógłby organizować wycieczki krajoznawcze dla poszukiwaczy przygód. Teraz grzecznie szedł sobie z tyłu, podczas gdy elfka kroczyła pewnie, żywo gestykulując i opowiadając Dżarielowi o wszystkim, o czym można tylko opowiedzieć. Zmierzali właśnie na Stary Rynek, gdzie wybudowano piękną — według Nuki kiczowatą — fontannę, otoczoną dziesięcioma pochodniami, które zapalano po zmroku. Nie było w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że płomienie miały barwę purpurową. W świecie pełnym magii takie drobnostki się prawie nie liczyły, były wręcz pomijane, lecz dla kogoś, kto się w Adrionie wychował, okazywało się ważnym dziedzictwem elfickiego kunsztu artystycznego.
        — Jest takie miejsce — odparł na pytanie anioła. — Jak to się nazywa? „Błękitny Ptak”?
        — Qui, cherié! — zaszczebiotała elfka. — „Elda'rinn”. Och, ależ dawno tam nie byłam! Z chęcią pójdziemy, prawda, Nuka?
        — Prawda — przytaknął. — Z wielką chęcią.

        Ahné właśnie prowadziła wykład o kostce brukowej, która w jakimś konkretnym miejscu miała już paręset lat: tak się zagalopowała z opowieściami, że zupełnie zapomniała, czym jest Mowa Powszechna. Ostatnie kilka zdań mogły Dżariemu nic nie powiedzieć, bo elfka właśnie świergotała w swoim ojczystym języku. Nuka zaśmiał się pod nosem. Stał pod budynkiem piekarni, aby uniknąć kontaktu ze słońcem, z ciekawością przysłuchując się wszystkiemu, o czym mówiła jego narzeczona. Ostatnią wypowiedź raczył przetłumaczyć z niemałym rozbawieniem.
        — Legenda głosi, że król, który z dawien dawna przejeżdżał tędy z orszakiem w podczas którejś z wojen, pozostawił pod tym chodnikiem swoje skarby, żeby go z nich nie okradziono. Ponoć wielu próbowało kostkę rozebrać, ale z niewyjaśnionych przyczyn każdy taki cwaniaczek uciekał w popłochu. — Wzruszył ramionami. — Jak dla mnie, to i tam zatopione miasto może być. Chodźmy, bo słońce zza budynków wychodzi.
        On był prostym człowiekiem, nie rzucał się z motyką na słońce. To, co miał, w zupełności mu wystarczało. Bieganie za mitami i legendami dobre było dwadzieścia lat temu. Teraz marzył jedynie o świętym spokoju.
        Poszli więc dalej. Na rynku Ahné spotkała kilkoro znajomych, więc oczywiście przedstawiła im Nukę, bo bez takich niuansów obejść się nie mogło. Esker uśmiechał się potulnie, ściskał gładkie elfie dłonie, otrzymywał buziaki w oba policzki i był obściskiwany. Nie sądził, że narzeczona aż tyle o nim mówiła... Z jednej strony cieszył się, że nie wstydziła się partnera rybaka, z drugiej obawiał się wszelkich przyjęć, balów, bankietów i biesiad, zwłaszcza elfich. Z dreszczem na plecach wspominał, kiedy uczestniczył w takich... przyjęciach. Etykieta, ograniczenia, przesadne savoir-vivre'y... Fakt, nie miał pojęcia, jak wyglądały elfie przyjęcia — miał jednak nadzieję, że gdy trafi na takowe, nie będzie musiał nosić ciasnego surduta.
        Zaraz jednak Ahné zmieniła obiekt rozmowy na anioła. Poczęła wychwalać Dżariego jako najbliższego przyjaciela Nuki i wziętego wojownika, strzegącego prostu lud przed hordami piekielnymi. Nuka stanął obok niego i tłumaczył mu po cichu, co mówi elfka. Nie ukrywał przy tym rozbawienia.
        — Wiesz... — zwrócił się do niego. — Jeżeli tak dalej pójdzie, to postawią nam tu pomniki...
Awatar użytkownika
Dżariel
Szukający Snów
Posty: 192
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Mag , Wojownik , Bard
Kontakt:

Post autor: Dżariel »

        Dżariel tak naprawdę nie spodziewał się, że jego propozycja spędzenia wieczoru przy muzyce będzie stanowiła problem – nie w tak ogromnym elfim mieście. Prędzej spodziewałby się klęski urodzaju niż westchnienia niechęci i komentarza, że tak w środku tygodnia nie ma za wielkiego wyboru. Podobało mu się przy tym, że Ahné tak zapaliła się do tego pomysłu – mogą spędzić całkiem przyjemny czas wieczorem. A popołudnie też było niezgorsze, bo spacer po mieście bardzo mu się podobał. Spostrzegł, że Nuce trochę mniej, ale zrzucał to raczej na karb tego, że on to wszystko wiedział, widział, znał. Tym bardziej jednak był przekonany, że wieczór pozwoli również jego przyjacielowi się rozerwać – wszak w trakcie podróży niejednokrotnie tak odpoczywali w karczmach i z reguły Esker nie miał powodów do narzekań. Dżariel uśmiechnął się do tych wspomnień - niby niedalekich, ale jednak zdawały się tak odległe…

        Dżarielowi dobrze słuchało się długich historii snutych przez Ahné – nie znał tego miasta tak dobrze jak ona i chętnie przyjmował wszelkie ciekawostki i fakty, choć wiedział, że większości i tak nie zapamięta. Ogarniała go jednak konsternacja, gdy podekscytowana narzeczona jego przyjaciela nagle wtrącała dłuższy fragment w swoim ojczystym języku. Anioł rozumiał z elfiego piąte przez dziesiąte, praktycznie tylko najpotrzebniejsze zwroty, więc w takich chwilach był bardzo zagubiony. Zerkał wtedy z konsternacją na Nukę, a on usłużnie tłumaczył, opatrując wszystko swoim komentarzem – to Dżariela szczególnie bawiło. Zastanawiał się jakim cudem ta para się dogadywała, skoro w tylu kwestiach byli tak skrajnie różni. Chyba po prostu byli przykładem tego, że przeciwieństwa faktycznie się przyciągają.
        - Może uciekali w popłochu przed strażą, w końcu rozkopywanie ulicy w centrum miasta nie może przejść niezauważone – zażartował, choć nie negował całkowicie istnienia skarbu. Nie takie rzeczy widział i słyszał w trakcie swoich wędrówek.
        Spotkanie z przyjaciółmi Ahné Dżariel uznał w sumie za nieuniknione – przecież ktoś taki jak ona na pewno ma wielu znajomych. Stał więc cierpliwie z tyłu i czekał, aż ona i Nuka nagadają się z tamtymi elfami. Był trochę zaskoczony tym, że również został do rozmowy poniekąd wciągnięty – po prostu wydawało mu się, że po wymianie grzeczności pójdą dalej, a taka prezentacja oznaczała, że chyba spędzą w tym towarzystwie dłuższy czas…
        - Weź nie strasz – poprosił Dżariel, gdy Nuka przedstawił mu temat rozmowy i to w jakim świetle został ukazany. No i czym to grozi…
        Z nim przynajmniej witano się mniej wylewnie – nie był „swój”, nie był żadną rodziną, a jedynie znajomym, więc nie obsypywano go tyloma całusami i uściskami. Większość osób ograniczyła się do podania mu ręki na powitanie. Nie rozumiał ani słowa z tych elfich rozmówek, więc tylko uśmiechał się jak to cudzoziemiec i dziękował we wspólnym.
Zablokowany

Wróć do „Adrion”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość