Adrion[Miasto] Ogień i woda

Królestwo Elfów, jedno z trzech położonych w Szepczącym Lesie. Siedziba tkaczy zaklęć, uzdrowicieli i białych kapłanek. Schronienia dla wszelkich podróżnych, miejsce przyjazne, choć zamknięta na wojny i konflikty.
Awatar użytkownika
Ignis
Błądzący na granicy światów
Posty: 24
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Przemieniona z czarodziejki
Profesje:
Kontakt:

[Miasto] Ogień i woda

Post autor: Ignis »

Wejście do miasta było nieco problematyczne - niepokoiła wszystkich magów swoją nietypowością; dla ich czułych zmysłów była niemalże niewidoczna, a mimo wszystko w jakiś sposób zmieniała świat wokół siebie. W dodatku ci, którym udało się domyślić charakteru jej zdolności byli zaniepokojeni samą ich naturą - ogień tutaj był jeszcze bardziej niebezpieczny niż w jakiejkolwiek innej osadzie. Strawiłby za jednym zamachem mieszkańców, ich majątki, posiadłości i drzewa. Zraniłby las. Sama idea czegoś takiego była trudna do przyjęcia dla elfów. Pomimo otworzenia się młodszych pokoleń na bardziej liberalne poglądy, las nadal był czymś świętym, nienaruszalnym, w którego obronie byli w stanie oddać każdą kroplę krwi oraz każdą duszę. A udało jej się to mimo wszystko, zupełnym przypadkiem - gdzieś wybuchła jakaś bójka, a na posterunku przy bramie zostało tylku kilku strażników. Bez pomocy nikogo, kto mógłby poznać się na niej, a potem zabronić wstępu za miejskie mury.
Dla niej Adrion był nadzieją na uzupełnienie zapasów, zdobycie informacji i przygotowanie się do dalszej wędrówki. Co więcej, jeśli plotki które dotarły do jej uszu są prawdziwe, to będzie mogła znaleźć tutaj jednego z handlarzy którzy kupczyli jej życiem.
No i nie mogła oprzeć się urokowi miasta - budynki zaprojektowane wewnątrz bądź w symbiozie z drzewami wyglądały przepięknie podczas aktualnej jesiennej pory. Wszystko było zasłane liśćmi; szerokie ulice i wąskie alejki, dachy domów i pokrycia straganów - każde miejsce biło w oczy intensywnymi żółciami, szlachetnymi złotami, płomiennymi pomarańczami, krwistymi czerwieniami i rdzawymi brązami. Przypominało jej to wielkie ognisko, którego fragmenty zostały zaklęte w listowiu, a potem rozrzucone po to, aby wprawiać w zachwyt. Przechadzając się bez celu, rozglądała się ciekawskim wzrokiem po otoczeniu. Gdyby tylko miała taką możliwość, porzuciłaby wszystkie swoje dotychczasowe cele i zostałaby tu na zawsze. A przynajmniej do dnia, w którym minęłaby ta pora roku.
W końcu jednak zafascynowanie minęło - a czar estetyki tego miejsca po prostu jej spowszedniał. Wtedy też zaczęła rozglądać się uważniej za tym, czego potrzebowała. Miała świadomość, iż nie będzie mogła sobie pozwolić na rozrzutność - pieniądze już prawie się skończyły. A nie miałaby ich wcale, gdyby nie bandyci, którzy na nią napadli; lecz oni też nie mieli przy sobie zbyt wiele, więc ten wpływ do kiesy był po prostu symboliczny. Jeśli jeszcze kiedykolwiek uda jej się spotkać Davrosa, będzie musiała mu podziękować za to, co jej przekazał.
Teraźniejsze podejście do funduszy było dla niej dość nietypowe - wcześniej zajmowała się czasem rachunkami rodzin które miały ją w posiadaniu, ale to zadziałało jeszcze bardziej na jej niekorzyść, poniważ nie była przyzwyczajona do obracania tak małymi kwotami. Kilka przesadnie dużych wydatków zmusiło ją do całkowitej zmiany swojego podejścia, przez co teraz liczyła się z każdym miedziakiem.

Po jakimś czasie doszła do wniosku, iż zdobycie na handlowego rozeznania musiałaby poświęcić całe tygodnie i naprawdę sporo nerwów. Wszystko dlatego, że miasto nie miało jednej dzielnicy handlowej, a wiele mniejszych i większych ryneczków porozrzucanych po całym swoim terenie. Tam handlarze rozstawiali swoje kramy i próbowali sprzedać coś innym.
Ona sama uznała to za przejaw głupoty i zaczęła rozglądać się za jakąś karczmą. Robiła się głodna, a w dodatku wolała mieć zapewniony jakiś dach nad głową. W końcu jej wzrok przyciągnęła jedna z nich, umieszczona w wielkim dębie. Weszła po przymocowanych do pnia schodach i owionął ją przyjemny zapach pieczonego mięsa. Rozejrzała się za kimś, do kogo mogłaby się przysiąść - nie miała zbytniej ochoty siedzieć w samotności.
Awatar użytkownika
Cain
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 126
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Mędrzec , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Cain »

Wybór pradawnego padł na Adrion. Po tym, jak już porozmawiał ze zmarłymi bliskimi, powiedział im, że ich pomścił i tak dalej, przez dość długą chwilę zastanawiał się, gdzie się teraz udać. Najpierw postanowił, że będzie to miasto, a później, że przeniesie się do miasta, którego nazwa przyjdzie mu do głowy jako pierwsza... i właśnie w taki sposób skończył w Adrionie, w dodatku siedział teraz w karczmie, która znajdowała się w środku wielkiego dębu. Wewnątrz nie było wielu gości i większość stolików pozostała wolna, a te, które były zajęte, przeważnie, zajmowały pary lub towarzysze, którzy postanowili chwilę odpocząć, zjeść i porozmawiać. Stolik, przy którym siedział Cainerath jako jedyny był zajmowany przez wyłącznie jedną osobę. Mieli tu naprawdę dobre jedzenie. Za kwotę dwudziestu ruenów można było dostać tu naprawdę dobry gulasz i do tego coś do picia, od zwykłej wody po wina, zależnie od preferencji.

Pradawny siedział przy swoim stoliku. Oczywiście zamówił sobie gulasz, a do tego zwykłą wodę, teraz czekał na swoje zamówienie. Niezbyt przeszkadzało mu to, że krzesło naprzeciw niego jest puste, jednak, z drugiej strony, nie narzekałby, gdyby było się do kogo odezwać, nawet jeśli byłaby to osoba, którą widzi pierwszy raz w swoim życiu. Czarodziej był już w Adrionie nie jeden raz, jednak karczmę, w której teraz siedzi, musieli postawić niedawno. Na pewno zrobili to w czasie, który dzieli jego ostatnią wizytę w mieście i teraźniejszość, inaczej na pewno zwróciłby uwagę na tę gospodę.
Do karczmy w wielkim drzewie trafił właśnie dlatego, że zwrócił na nią uwagę, gdy wcześniej szukał karczmy, w której będzie mógł zjeść i chwilę odpocząć. W sumie, ostatnio spędzał czas, raczej, z dala od wiosek i miast, więc Adrion jest miłą odmianą. Na razie nic nie skłaniało go do tego, żeby wynająć tu pokój, chociażby na jedną noc, bo nie planował zostawać w mieście na dłużej. Z drugiej strony, nie miał też żadnych planów odnośnie do tego, gdzie udać się dalej... Może kolejne miasto? Może tym razem Trytonia albo Arturon, które znajdują się nad Morzem Cienia? Może będzie to Turmalia, Rubidia albo Leonia, które znajdują się nad Oceanem Jadeitów? Nadmorskie miasta nie wydawały się złym pomysłem tym bardziej że Cain nabrał ochoty na przejście się po plaży, najlepiej boso, żeby poczuć piasek bezpośrednio pod stopami, a nie pod podeszwami butów. Jednak miał kilka pomysłów na to, gdzie może się udać, wystarczyło poświęcić chwilę na rozmyślenia na ten temat, a propozycje same się pokazywały, w dodatku każde z miast kusiło go czymś innym. Ostatecznie, mógłby rozplanować "wycieczkę" do poszczególnych miast i odwiedzić każde z nich. W Arturonie i Rubidii miał nawet znajomych, więc przy okazji mógłby ich też odwiedzić i dać znać, że nic mu nie jest i, oczywiście, sprawdzić, czy u nich wszystko w porządku.
Z rozmyślań wyrwał go głos młodej dziewczyny, która z uśmiechem na ustach życzyła mu smacznego, przedtem stawiając na stoliku sporą miskę gulaszu, a także kubek i dzbanek, w którym znajdowała się woda. Czarodziej uśmiechnął się do niej nieco roztargniony i, oczywiście, podziękował za miłe słowa i strawę. Pachniało naprawdę dobrze i czuł, że smakuje tak samo, o ile nie lepiej.
Awatar użytkownika
Mamaria
Szukający drogi
Posty: 36
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Kiedyś zwykła ludzka kobieta, po
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Mamaria »

Obudził ją sadowiący się na niej kot. Mając pokój w niemalże najwyższej części gigantycznego dębu, mogła bez problemu podziwiać panoramę miasta. Miało to swoje dobre strony - przykład widoki - ale w niektórych stawały się tymi złymi.
Zdecydowanie nie spała na tyle, aby wystarczająco wypocząć - w pomieszczeniu wciąż unosiły się jeszcze opary metali, umagiczniony atrament nadal miał płynną konsystencję, a stolik ciągle zastawiony był różnymi narzędziami. Wydawać się mogło, że skończyła swoją pracę ledwie kilkanaście minut temu, a teraz zrobiła sobie kilka minut odpoczynku, położyła się i zdrzemnęła. Lecz tak naprawdę wszystko było w takim stanie od połowy nocy; skłębione jeszcze tu i tam chmury magii wpływały na rzeczywistość. Były na tyle obszerne aby zmienić naturę rzeczywistości i rządzące nią prawa, ale też nie mieściły w sobie tak wiele energii, by móc źle wpłynąć na owoce jej pracy.
To była zapłata za jej lekkomyślność - zgodnie z ustaleniami zawartej przez nią umowy, klucze do zakupionego domu miała otrzymać dopiero gdy zrobi ostatnią dostawę biżuterii. Była wdzięczna, że handlarz dał jej takie warunki - część kupców była lepiej poinformowanych i wiedziało o jej udziale w niedawnych zdarzeniach w Danae. Efektem była niechęć większości osób, z którymi mogła robić interesy. Mimo iż czuła się finansowo wykorzystana, to była jej jedyna szansa aby spełnić swoją nagłą zachciankę.
I to był powód, dla którego postanowiła pracować dopóki nie będzie całkowicie przygotowana. Każdy z pierścieni i amuletów był już zaopatrzony w odpowiednie kryształy i otoczony odpowiednimi zaklęciami. Tyle że tak czy siak wychodziło na to, iż będzie musiała udać się do swojego partnera jutro - teraz było po prostu zbyt późno i na pewno nie uzyskałaby niczego sensownego.
Leżąc tak czuła się naprawdę podle pod względem fizycznym - zarówno z powodu klątwy coraz mocniej obciążającej jej barki, a także zmęczenia po ostatnim wysiłku.
Skopała z siebie narzutę która ją przykrywała. Zrobiła to tak stanowczo, jak tylko się odważyła; nie chciała przestraszyć zwierzaka, który uznał ją za swoje legowisko - czuła do kotów jakąś szczególną sympatię. Zastanawiała się, dlaczego postanowił zwinąć się w kłębek akurat na jej brzuchu. Mimo że jego ciało było przyjemnie ciepłe, to wolała się go pozbyc, bo nawet najmniejszy ruch sprawiał, że jego sierść łaskotała ją. Normalnie nie miałaby nic przeciwko czemuś takiemu - nawet w wykonaniu kota taka tortura była wyjątkowo słodka - ale teraz chciała pozbyć się szumu w głowie oraz zapełnić czymś pustkę w żołądku.
Chcąc upiec dwie pieczenie na jednym ogniu, przywołała nieco wody, a następnie otoczyła nią futrzaka, który najpierw zagłębił lekko pazurki w jej skórze, by potem - widząc wyraźny brak efektu tej groźby - prychnąć na nią i uciec.
Gdy wstawała, rozkazała płynowi przenieść się do jej palców, gdzie uformowała go w dwa pierścienie, które powoli odzyskiwały swoją rozpoznawalność w Adrionie. Przyjrzała się sobie w dużym lustrze; wyglądała jak siedem nieszczęść - włosy, jej duma, były skołtunione, poplątane, oczy podkrążone, a ona sama straciła na wadze. Tylko tego jeszcze brakowało, bo dotychczas i tak była chuda; nie na tyle, aby kłóciło się to z jej poczuciem estetyki, ale teraz koliło ją to w oczy.
Nie marnowała czasu na ubieranie się - zamiast tego zaczerpnęła magii i szybko umieściła cały strój na miejscu, jednocześnie doprowadzając do porządku swoje włosy. Potem zeszła na dół, do głównej sali.
Smucił ją lekko fakt, iż karczma miała tak mało gości. Była malownicza, dobrze i ze smakiem wyposażona, podawali porządne jedzenie, a i nie było drogo. Konserwatywnym elfom przeszkadzał jednak fakt, że była prowadzona przez człowieka. Uważali miasto za swoje, a wszystkim tym którzy tam bywali przypinali niewygodne towarzyskie łatki. W innych miastach, w innych społeczeństwach to nie stanowiłoby wielkiego problemu, jednak dzieci lasu szczyciły się swoim pochodzeniem i dbały o reputację, dlatego rzadko kiedy sale były pełne. Tak jak zwykle, zjawili się tutaj tylko ci nie mający już nic pod tym względem do stracenia, albo wyjątkowo nie przejmujący się swoją pozycją.
Podeszła do jednego ze stolików, przy którym siedział tylko jeden mężczyzna. Spodobał jej się, a ona nie chciała obchodzić się bez towarzystwa. W dodatku w jakiś sposób wydawał się odstawać od reszty - zupełnie tak, jak ona - więc myślała, że przypadną sobie wzajemnie do gustu.
– Wolne? – zapytała, odsuwając stołek.
Awatar użytkownika
Cain
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 126
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Mędrzec , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Cain »

Oderwał się od swoich rozmyślań na czas, w którym zajął się gulaszem, który okazał się naprawdę dobry. Mięso w nim było świeże, co dało się wyczuć w jego smaku, to samo dotyczyło mieszanki warzyw, a sos musiał być przygotowany niedawno. Gulasz zawierał też w sobie przyprawy, które pozytywnie wpływały na jego smak i zapach. Od czasu do czasu popijał wodą, a gdy zabrakło jej w kubku, po prostu, dolewał ją z dzbanka, który przyniosła ze sobą dziewczyna. Swoją drogą, jej uśmiech był szczery i Cain nie miał co do tego wątpliwości, bo, jeśli ktoś wiedział jak to zrobić, to mógł odróżnić wymuszony i sztuczny uśmiech od takiego, który jest szczery. Inną sprawą było to, że wyrazem tym pokazała mu też, że ładnie się uśmiecha. Ogólnie wydawała się ładna, jednak była za młoda i niczego nie zmienia tu fakt, że, mimo posiadania ponad trzystu lat na karku, pradawny wyglądał na jakieś trzydzieści. Wrócił do rozmyślań na temat miejsca, do którego uda się w następnej kolejności i tym samym odgonił od siebie myśli na temat młodej pomocnicy karczmarza, która równie dobrze mogłaby być jego córką i całkiem możliwe, że tak właśnie było.
Ot tak, rozejrzał się po karczmie, może chcąc sprawdzić, ilu gości opuściło budynek, a ilu do niego przyszło. Wyglądało na to, że jeden stolik stał się wolny, jednak dwa inne zostały właśnie zajęte- jeden przez mężczyznę i kobietę, których pewnie coś łączyło, a drugi przez mężczyznę, do którego, po chwili, dołączyli kolejni niosąc kufle z, prawdopodobnie, piwem. Czarodziej przyglądał się im przez chwilę, a później wrócił do gulaszu, którego jeszcze nie dokończył. Porcja była naprawdę spora, możliwe, że nawet większa niż przypuszczał, jednak dzięki temu będzie miał pewność, że zaspokoi głód na dłuższy czas.

Zarówno od jedzenia, jak i od własnych myśli został oderwany przez kobiecy głos. Podniósł wzrok w górę, aby móc spojrzeć na właścicielkę głosu. Na początku, musiał przyznać to przed samym sobą, myślał, że zadała pytanie przy stoliku, który znajdował się obok tego, przy którym siedział on sam, jednak okazało się, że pytanie to skierowane było do niego.
Pradawny przyjrzał się kobiecie, póki jeszcze stała, wyglądała na dość wysoką jak na kobietę, jednak nie wydawało mu się, aby była wyższa od niego. Jej włosy miały białą barwę, co rzadko występowało naturalnie, a oczy ładny, niebieski kolor. Kolor jej skóry tylko potwierdził jego przypuszczenia co do tego, iż stojąca przed nim osoba, nie jest człowiekiem. Po chwili przypomniał sobie, że taki odcień skóry posiadają nimfy, jednak wydawało mu się, że białowłosa nieznajoma nie jest przedstawicielką tej rasy, bo nimfy nie spotyka się z dala od zbiorników wodnych, przynajmniej tak mu się wydawało. Oczywiście, zauważył też pojedynczy okular, który zasłaniał jej prawe oko. Następnie szybko przyjrzał się jej ubraniu i w tym samym czasie przypomniał sobie jej pytanie. Była naprawdę ładna i wyglądała na starszą niż dziewczyna, która przyniosła mu wcześniej jedzenie i, której, chyba, się spodobał.
        - Przepraszam... Tak, oczywiście, miejsce jest jak najbardziej wolne — odpowiedział, uśmiechając się lekko, żeby ukryć zakłopotanie. Jeszcze niedawno narzekał na to, że nie ma z kim porozmawiać, więc nie zamierzał stracić ku temu okazji, jednak dręczyły go pewne pytanie, które powinien zadać w pierwszej kolejności.
        - Nie mam zamiaru cię urazić, jednak mam pewne pytanie... Wokół nas jest kilka wolnych stolików, dlaczego, zamiast zająć jeden z nich, postanowił przysiąść się do mnie? — zapytał swoim normalnym, czyli spokojnym i opanowanym, tonem głosu. W jego głosie nie było żadnego negatywnego uczucia związanego z sytuacją, o którą zapytał, jedyne co można w nim było wyczuć to niewielka nuta zaskoczenia i ciekawości. Oczywiście, poprawniej byłoby zacząć rozmowę od przedstawienia się, jednak najpierw chciał usłyszeć odpowiedź na pytanie, które zadał przed chwilą.
Awatar użytkownika
Mamaria
Szukający drogi
Posty: 36
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Kiedyś zwykła ludzka kobieta, po
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Mamaria »

– To dobrze – powiedziała, obdarzając go kolejnym uśmiechem, po czym usiadła przy stoliku. Ucieszyła się, że mężczyzna nie miał nic przeciwko jej towarzystwu - brakowało jej kogoś, z kim mogłaby szczerze porozmawiać. Wlała nieco swojej magii do monokularu, aktywując jego zaklęcie i spojrzała się na niego. Nie wywnioskowała zbyt wiele z jego aury, ale było tego wystarczająco, aby wiedziała iż może prowadzić spokojną i szczerą rozmowę. Miała rozejrzeć się już po reszcie pomieszczenia - od czasu wydarzeń w Danae jej przezorność zbliżała się bardziej do paranoi, niż zwykłej ostrożności - gdy Czarodziej znów się odezwał.
– Och, to… Może po prostu nie chciałam siedzieć sama i wolałam sobie z kimś porozmawiać? Zresztą – pokazała ręką w stronę przeżywającej romantyczne chwile pary – w takim otoczeniu samotność może nabawić człowieka niezłej depresji, jeśli ktoś miałby mnie pytać. A, i przy okazji, smacznego! – Po tych słowach podniosła rękę - tę samą, wokół palców której uformowała wodne pierścienie - żeby zwrócić na siebie uwagę kelnerki. Pradawny już jadł, ale ona sama była dopiero przed jakimkolwiek posiłkiem, a jej żołądek dawał już jej o tym dobitnie znać. Ostatni ciepły posiłek miała okazję zjeść wczoraj w południeibył to obfity obiad. Od tego czasu minął cały dzień - a zmęczone całonocnym wysiłkiem magicznym ciało domagało się energii. Na ten moment była jeszcze w stanie w miarę bezproblemowo funkcjonować, ale nie miała ochoty tracić kontaktu z rzeczywistością.
Gdy udało się jej już zamówić jedzenie, oparła się wygodnie o krzesło i znów powiodła wzrokiem po obecnych w gospodzie osobach. Oprócz jednej niecodziennej rudowłosej kobiety ubranej w pasującą suknię, która niedawno zajęła samotnie jeden ze stolików, wszyscy byli albo stałymi bywalcami, albo nikim, kto mógł jej zagrozić. Coraz bardziej prawdopodobne wydawało jej się, że ktokolwiek zdecydował się wysłać w Danae za nią zabójcę, już dawno zrezygnował ze swoich niejasnych zatargów. Bardzo zastanawiało ją, kto i dlaczego mógłby coś takiego zrobić, ale wolała spokój od zaspokojenia własnej ciekawości. Kiedyś zdecydowałaby się na todrugie bez żadnego wahania, ale teraz po pierwsze się zmieniła, a po drugie spotkała się twarzą w twarz z niebezpieczeństwem. Miała doczynienia w swoim życiu z potworami, magią, ale ludzie byli zdecydowanie najgorszymi przeciwnikami. Najbardziej irracjonalni i zdolni poświęcić wszystko - nawet własne człowieczeństwo - dla swojej korzyści. W szczególności, gdy w grę wchodziła polityka. Po raz kolejny na światło dzienne wyciągnięte zostało jej nazwisko - coś, czego chciała pozbyć się już setki lat temu. Od czasu wyrwania się ze środowiska zabójców myślała, że nikt już nigdy nie wpląta w - przeważnie niespokojny - tok jej życia rodu z którego pochodziła. Kiedyś spodziewałaby się tego znacznie bardziej - wykazywała zainteresowanie swoją rodziną i tym, jak dobrze radzą sobie w świecie, ale gdy tylko użyto ich przeciwko niej samej, zrezygnowała ze wszystkich form kontaktu i zbierania informacji na ich temat. Odcięła się całkowicie, nie chcąc ukazywać własnych słabości oraz uniknąć narażania niewinnych ludzi na jakiekolwiek krzywdy. Teraz, z jakiegoś powoduczuła przez to wyrzuty sumienia. Chcąc wyrwać się spomiędzy swoich myśli, skierowała swój wzrok ponownie na mężczyznę.
– Jestem Mamaria. A ty?
Awatar użytkownika
Cain
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 126
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Mędrzec , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Cain »

Przez twarz pradawnego przemknął uśmiech, gdy usłyszał odpowiedź na pytanie, które zadał.
        - Szczerze mówiąc, wchodząc do tej karczmy, miałem nadzieję na to, że będę mógł się do kogoś przysiąść i porozmawiać, jednak rozejrzałem się i stwierdziłem, że nie ma takiej możliwości, więc zajął jeden z wolnych stolików — powiedział po chwili. Nie kłamał, nie miał powodów, żeby to robić, mimo że białowłosa była mu osobą nieznajomą. Z drugiej strony, nie chciał jej do siebie zrazić, bo nie chciał, żeby zdecydowała się na to, że jednak zajmie inny stolik i zdecyduje się na samotność, a on znowu nie będzie miał kogoś, do kogo mógłby się odezwać.
        - Wystarczy nie zwracać uwagi na to, że tylko stolik, przy którym siedzisz, zajmowany jest przez jedną osobę i jesteś nią ty, i oczywiście nie myśleć o tym, że stoliki przy okolicznych stolikach siedzą zakochane pary albo przyjaciele, którzy przyszli się tu napić, porozmawiać i pośmiać się... — dodał po chwili. Wcześniej stosował się do swojego pomysłu, jeszcze zanim córka karczmarza przyniosła mu posiłek, rozmyślał dość intensywnie nad tym, gdzie może udać się po odwiedzeniu Adrionu. Zresztą, robił to nawet wtedy, gdy dostał już jedzenie, jedynie nie poświęcał na to całego umysłu, a jedynie jakąś część.
        - Dziękuję — powiedział na sam koniec i uśmiechnął się życzliwie. W podobny sposób uśmiechnął się wcześniej do dziewczyny, która przyniosła mu posiłek, jednak wtedy wyrwała go ona z zamyślenia, więc w tamtym uśmiechu dało się zauważyć także roztargnienie, które zajmowało miejsce zaraz obok życzliwości.

Czarodziej wrócił do gulaszu, którego jedzenie przerwał, aby przez chwilę porozmawiać z białowłosą. Jakiś czas później spojrzał na nią i już chciał się odezwać i się przedstawić, zanim w ogóle zaczną o czymś rozmawiać, jednak spostrzegł, że zamyśliła się, więc postanowił przyjrzeć się jej aurze, aby wyczytać z niej kilka dodatkowych informacji.
Ujrzał wielobarwną aurę, którą tworzyły srebro, kobalt, złoto i platyna, wydawało mu się też, że widział w niej niewielkie kropki rtęci, jednak równie dobrze mogło mu się wydawać. Szmaragd i rubin tworzące poświatę aury sugerowały, że jest ona skłonna zarówno do dobrego postępowania, jak i do złego. Dźwięk wodospadu oznajmił mu, że Mamaria posługuje się magią wody, jednak nie oznaczało to, że jest to jedyny rodzaj magii, jakim potrafi się posługiwać, bo zawsze można by było wsłuchać się w te odgłosy i, może, usłyszeć coś więcej. Cain wyczuł zapach aury, jednak nie mógł go rozpoznać i przypisać do czegoś konkretnego. Pozostały mu smak i wrażenia dotykowe. Pradawny wypuścił niewidzialną, magiczną dłoń, która delikatnie muskała powierzchnię aury białowłosej. Ciekawe, czy istnieje możliwość, że wyczuje ona dotyk na swojej aurze. Wracając, aura Mamarii okazała się miękka i giętka, jednak posiadała też ostre krawędzie, natomiast w smaku była lepka i sucha. Oczywiście, czarodziej nie był mistrzem odczytywania aur, więc całkiem możliwe było to, że coś mu umknęło i nie odczytał jej aury w całości, jednak nie zaprzeczał temu, że udało mu się zdobyć kilka informacji na temat kobiety. Usłyszał jej głos i przypomniał sobie, że już wcześniej miał zapytać ją o imię, jednak ona zrobiła to pierwsza.
        -Cainerath Eon, ale możesz mówić mi Cain — przedstawił się chwilę później. Często mówił nowo poznanym osobom, że mogą skracać jego imię, tak było lepiej i wydawało mu się, że wygodniej.
        - To... co sprowadziło cię do tego miasta? Bo ja, na przykład, po prostu się tu przeniosłem, żeby odwiedzić miasto, w którym nie byłem dość długi czas — zapytał, przy okazji udzielając odpowiedzi na to samo pytanie.
Awatar użytkownika
Mamaria
Szukający drogi
Posty: 36
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Kiedyś zwykła ludzka kobieta, po
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Mamaria »

– Cieszy mnie to, że mogłam spełnić twoje nadzieje – rzuciła z uśmiechem. – Chociaż rzadko kiedy widziałam tutaj samotne osoby. Dzisiaj chyba trafiło się jakieś zgromadzenie… – mówiąc to miała na myśli dziwną rudowłosą - w stronę której powędrowało nawet jej spojrzenie - a która zjawiła się w karczmie chwilę po jej zejściu po schodach. Roztaczała wokół siebie specyficzną aurę niebezpieczeństwa, a to naturalnie ściągało na nią uwagę nimfy. Nie chciała dać się zaskoczyć tak, jak kilka miesięcy wcześniej w Danae - obawiała się, iż jej prześladowca tym razem mógłby przygotować się znacznie lepiej do konforntacji z nią - jednak nie miała też zamiaru wyjść na dziwaczkę bojącą się innych. Musiała zatem uważnie planować wszystkie swoje kroki tak, aby i wilk był syty, i owca pozostała cała.
– Można i tak. Chociaż taka negacja nie zawsze działa. Najłatwiej jest po prostu znaleźć kogoś, z kim można porozmawiać. Albo zająć czymś swoje myśli tak, aby nie zwracać uwagi na otoczenie. – Postanowiła nie wspominać, że ta druga opcja była jej codzienną ucieczką od samotności w Adrionie. Lecz ostatnio nijak jej to nie przeszkadzało - a na pewno było pomocą przy pracy nad magicznymi przedmiotami. Była świadoma, że dzięki swojej ciężkiej pracy wreszcie uda jej się spełnić marzenie, które wyrosło w jej duszy jakiś czas temu, lecz nie miała pojęcia dlaczego nagle perspektywa rychłego postawienia nogi w swoim własnym domu nie była dla niej w ogóle pociągająca. Dopiero teraz zorientowała się, że stagnacja w jej życiu zaczynała ją irytować, a wszystkie podjęte wysiłki stsały się tak naprawdę niepotrzebne - t, na co chciała się zdecydować splątałoby jej wolność, którą czuła przez całe dotychczasowe życie.
Ale umowa była już zawarta, a ona nie miała jak z niej zrezygnować. Wszystko zapowiadało się na to, że zyska nieruchomość, z której najpewniej wcale nie skorzysta - a przynajmniej nie w najbliższym czasie. Coś takiego będzie dużo bardziej uciążliwe, niż się wcześniej spodziewała.

Po pewnym czasie podeszła do niej kelnerka - dziewczyna, która pracowała w gospodzie od niedawna, ale dość dobrze wdrożyła się w swoje obowiązki i wydawała się nie mieć problemów z obsługiwaniem klientów. Przemieniona mogła powiedzieć to z całkowitą pewnością, bo wystarczająco często siedziała w tej sali, obserwując swoje otoczenie i innych - w szczególności przez pierwsze kilka tygodni po przybyciu, gdy jej strach przed niezrozumiałym, lecz nadal istniejącym zagrożeniem był najsilniejszy, a ona bała się własnego cienia.
W rękach niosła jej jedzenie. Mamaria w takich sytuacjach żałowała, iż jej zmysły smaku i węchu jest znacznie mniej czuły, niż przeciętnego człowieka - podczas nielicznych rozmów z innymi gośćmi niejednokrotnie słyszała, że podawane tu potrawy były arcydziełami kucharskiego rzemiosła. Mimo szczerej chęci oceny, nie miała jak jej dokonać, bo odbierała tylko te najbardziej intensywne bodźce. Ta ułomność przeszkadzała jej jeszcze bardziej dlatego że nimfa przed feralnym rytuałem była w stanie cieszyć się tymi rzeczami w całości. Początkowo trudno było się przyzwyczaić do nowej wizji świata, ale potem stopniowo zastępowała ona rzeczywistość wytworzoną z coraz bardziej mętnych wspomnień. I dopiero takie momenty jak ten przypominały jej o tym, co utraciła.
– Nie dziwię ci się; Adrion zawsze był piękny, niezależnie od pory roku. Ale w jesienne miesiące wygląda tak bajkowo, jak żadne inne miejsce w Alaranii. Jednak w moim przypadku historia jest dłuższa. Ale jeśli miałabym ją jakoś podsumować, to chciałam kupić dom, a tutaj miałam najlepiej rozwiniętą sieć kontaktów, żeby móc cokolwiek zarobić… Jak się okazuje, obie te rzeczy nie są już prawdziwe. Nie wiem, czy uda mi się w jakikolwiek sposób wyplątać z zawartej umowy, ale podejrzewam, że nie. Najwyżej odsprzedam potem ten dom komuś innemu, nawet po niższej cenie…
Awatar użytkownika
Cain
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 126
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Mędrzec , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Cain »

Przypomniał sobie wcześniejsze słowa Mamarii, które były też odpowiedzią na pierwsze pytanie, które jej zadał. Ona też szukała kogoś, z kim mogłaby porozmawiać, więc Cain też, tak jakby, spełnił jej nadzieje w tej kwestii, a przynajmniej tak mu się wydawało.
        - Może w Adrionie jest mało osób, które, gdy siadają do stolika, wiedzą, że i tak będą przy nim siedzieć samotnie? Albo wybierają inne karczmy, w których przesiaduje więcej samotników — powiedział po chwili.
Chciał dopowiedzieć coś jeszcze, jednak powędrował wzrokiem w miejsce, w które spoglądała białowłosa i także przyjrzał się rudowłosej kobiecie. O niej również mógłby powiedzieć, że była ładna, nawet bardzo, chociaż roztaczała wokół siebie jakąś aurę niebezpieczeństwa. Jednak czarodziej nie zamierzał zakończyć jej oceny na wyglądzie i, korzystając ze zmysłu magicznego, spojrzał na aurę, która ją otaczała. Gdyby siedział naprzeciw niej i właśnie teraz zaczął czytać jej aurę, to może mógłby nawet poczuć na własnej skórze jej siłę, a tak jedynie wyczuwał ją swoim zmysłem magicznym. Jej srebrna barwa podpowiedziała mu, że rudowłosa nieznajoma jest osobą związaną z magią. Przez chwilę wsłuchiwał się w dźwięk aury, jednak wydawało mu się, że żadnego nie posiada, co było dość dziwne, zważywszy na to, że barwa aury jasno dawała do zrozumienia, że osoba ta związana jest z magią, więc powinna umieć władać przynajmniej jedną dziedziną magii. Zapach świec, który był przez chwilę wyczuwalny tylko utwierdził go w tym, że rudowłosa nieznajoma jest czarodziejką lub kimś podobnym. Wyczuł też nieznany mu zapach, co mogło oznaczać, że nie zna tego zapachu albo kobieta ta jest demonem, może przemienioną. Niewidzialne ręce delikatnie dotknęły krawędzi aury, sprawiając, że Jon mógł sprawdzić, jaka jest ona w dotyku.
Szybko oderwał wzrok od tajemniczej kobiety i z powrotem spojrzał na tą, która siedziała przy jego stoliku. Wiedział, że patrzył się na nią tylko chwilę, jednak, mimo wszystko, wolał, żeby rudowłosa tego nie zauważyła, a tym bardziej nie uznała, że pradawny się na nią gapi albo ją obserwuje.
        - Chyba, że nie ma stolików z pojedynczymi osobami siedzącymi przy nich albo ogólnie nie ma się z kim porozmawiać, wtedy zostaje zajęcie czymś swoich myśli i niezwracanie uwagi na otaczające cię pary i grupki przyjaciół — odparł. Chyba nie musiał dodawać, że wie, o czym mówi. Co prawda, Mamaria nie znała jego historii, jednak, chociażby po tonie jego głosu, mogła się domyślić, że stracił kogoś ważnego, został sam na tym świecie i z własnego doświadczenia wie, jak to jest, gdy nie ma się do kogo odezwać, czasem przez bardzo długi czas.

Czarodziej spojrzał na dziewczynę, która ponownie przyniosła jedzenie do jego stolika, jednak tym razem było ono przeznaczone dla białowłosej, która siedziała naprzeciw niego. Cain widział, jak kelnerka spogląda na niego, a jej twarz przybiera wyraz zakłopotania w momencie, w którym zorientowała się, że przyłapał ją na tym. Cóż, dziewczyna była jeszcze dość młoda i na pewno za młoda dla niego, jednak wydawało mu się, że ona twierdzi inaczej.
        - Poprosiłbym o dokładkę — odezwał się w końcu. Co prawda, nie był już tak głodny, jak wcześniej, jednak gulasz był naprawdę dobry i jedyny wyjątek, w którym powinno się sobie odmówić dokładki to ten, w którym wie się, że pieniądze zaczynają się kończyć albo ma się inne wydatki, ewentualnie nie ma się już pieniędzy, żeby zapłacić za jedzenie. Cainerath wyciągnął z sakiewki odpowiednią kwotę i wręczył ją kelnerce, oczekując, że niedługo dostanie drugą porcję gulaszu.
        - Tak, to prawda, Adrion jest pięknym miastem... Jednak nie przypominam sobie, żebym był tu w trakcie jesiennych miesięcy. Myślę, że będę musiał to nadrobić, bo naprawdę chciałbym zobaczyć, jak wtedy wygląda to miasto — odezwał się po chwili i napił się wody ze swojego kubka.
        - W sumie, nie wiem, co powiedzieć... Może powiem, że mam nadzieję na to, że szybko uda ci się sprzedać komuś ten dom, skoro okazało się, że jednak nie będziesz go potrzebować — dodał po chwili. Poznali się dzisiaj, więc nic o niej nie wiedział, a to oznaczało, że nie mógł nawiązać do wcześniejszych wydarzeń, które sprawiły, że znalazła się tutaj i tak dalej.
        - Wiesz, co sprawiło, że znalazłem się w tej karczmie, mimo że szukałem kogoś do rozmowy, a tutaj nikogo takiego nie było? To, że nie było jej w Adrionie, gdy ostatnio odwiedziłem to miasto, więc chciałem zobaczyć, jak wygląda w środku, ilu gości w niej przybywa i spróbować posiłków, które można tu dostać, żeby sprawdzić, jak smakują... Mają tu pokoje do wynajęcia? - wypowiedź zakończył pytaniem, bo wydawało mu się, że Mamaria wie na temat tego budynku więcej niż on.
Awatar użytkownika
Mamaria
Szukający drogi
Posty: 36
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Kiedyś zwykła ludzka kobieta, po
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Mamaria »

– Spędziłam tutaj spory kawałek swojego życia. Mieszkańcy są w większości przesiąknięci obyczajami dawnych elfów, traktując to miasto jak i samych siebie jako ostoję tradycji, pogodzonej jednocześnie z jakimś społecznym postępem. Nieufność oraz niechęć wobec obcych jest powszechna i naturalna, lecz nikt nie okazuje jej otwarcie ani nie zabrania osobom z zewnątrz na wejście między jakieś tutejsze kręgi. Nie można się poddawać i cały czas budować sobie jakąś pozycję. Ja swoją straciłam, więc zamiast bawić w towarzystwie elfów i elfic trudniących się handlem, siedzę tutaj. – Westchnęła, przeklinając w duchu zwyczaje i przesądy leśnego ludu. – Ale chyba nic nie straciłam? – zapytała się go z uśmiechem na ustach.
Zauważyła, że spoglądał przez chwilę w stronę rudowłosej, bo kiedy ona już się odwróciła, jego wzrok nadal był skierowany w jej stronę. Nie wyglądał jakby ją znał - bardziej wydawało jej się, że próbuje odczytać jej aurę. W końcu jako czarodziej prawie na pewno to potrafi. Pomyślała, że sama powinna zrobić coś takiego, jednak nie chciała zwracać na siebie zbytniej uwagi kobiety. Coś w głębi jej duszy mówiło, że ona jest jednym wielkim siedliskiem kłopotów, które tylko czekają na uwolnienie się, a wolała nie szargać całkowicie swojej reputacji. Postępowała wbrew swojemu charakterowi, co nie było dla niej najprostszą rzeczą, lecz wolała wybrać tym racjonalniejszą ścieżkę postępowania - jej intuicja rzadko kiedy ją zawodziła. No i nadal nie miała pewności, że tamta nie jest w zmowie z zabójcą, który został na nią nasłany. Gdyby tak było, weszłaby prosto w skrzętnie rozłożone sidła, bo ktokolwiek na nią polował, znał dobrze jej przyzwyczajenia i stosunki z innymi - inaczej łowca z Danae nie zostałby przekupiony.
Całą sytuację pogarszał jeszcze fakt, że nie miała nawet najmniejszej podpowiedzi kto mógł być nią tak chorobliwie zainteresowany. Ostatni raz została zmuszona do posłużenia się rodowym nazwiskiem dziesiątki lat temu i od tego czasu unikała tego bardziej niż ognia. Większość z tych, którzy mogliby ją jakość połączyć z jej pochodzeniem już nie żyła - zabrała ich starość oraz nieszczęśliwe wypadki. Ci, którzy się ostali, kryli się przed zazdrosną konkurencją, chcącą wyszarpnąć skrawek ciemnych interesów dla siebie. Ona odcięła się od tego świata z chirurgiczną precyzją, zostawiając za sobą szereg trupów tych, którzy ośmielili się ją zaszantażować. Reszta poczuła respekt i strach - chociaż w tym środowisku te dwa uczucia często były ze sobą równoznaczne - i zostawiła ją w spokoju.
A przynajmniej tak jej się do tej pory wydawało. Najwyraźniej ktoś postanowił zaszyć się, obserwować ją z ukrycia, aby uderzyć w nią w najdogodniejszym momencie. Chociaż nie, takie postępowanie także nie miało żadnego sensu - czego mogli od niej chcieć po tak długim czasie? Ostatnie cele, do zlikwidowania których nadawała się tylko ona? Wolne żarty! Brak ćwiczeń doprowadził do utraty graniczącego z prekognicją refleksu, tak potrzebnego przy skrytobójstwie, wszystkie umiejętności pokryły się umysłowym odpowiednikiem patyny, a wiedza na temat sytuacji politycznej już dawno utraciła swoją świeżość, a co za tym idzie - także wartość. W dowolnym mieście zatrudniliby siepacza znacznie bardziej nadającego się do dowolnego zlecenia.
Jedyną rzeczą, jaka przychodziła jej do głowy to wpływu politycznego z pomocą jej osoby, chociaż to i tak według przemienionej nie było zbyt prawdopodobne - sytuacja w całej Alaranii była bardzo stabilna i potrzebaby czegoś znacznie poważniejszego, niż powrót jednej arystokratki długie lata po jej domniemanej śmierci.
Spośród snutych teorii wyrwały ją kolejne słowa Caina. Jego głos brzmiał tak, że miała nieodparte wrażenie iż pradawny stracił w swoim życiu kogoś ważnego, a emocje po tym wydarzeniu jeszcze nie zdążyły zgasnąć. Pokiwała jedynie głową - nie potrafiła postawić się w jego sytuacji, a bała się, że cokolwiek powie, będzie brzmiało fałszywie, albo przynajmniej protekcjonalnie i z wymuszoną troską. Ciekawiło ją, kim była ta osoba - kochanką? rodzicem? rodzeństwem? - ale wolała nie poruszać tematu, gdyż dla mężczyzny mógł jeszcze być czymś drażliwym.

Podczas jedzenie ograniczyła się do słuchania słów czarodzieja. Miała świadomość nietaktu, jednakże po całonocnym kreomagowaniu jej ciało domagało się jakiegoś solidnego posiłku, a ona nie miała zamiaru odmawiać. Nie chciała stracić przytomności, a już w szczególności wtedy, gdy ta będzie najbardziej potrzebna. No i wolała być wypoczęta dnia następnego, gdy spróbuje renegocjacji całej umowy. Wiara w powodzenie tliła się jej delikatnie w duszy, ale wolała nie opierać się tylko na tym wątłym węgliku i stanąć przed kupcem najlepiej przygotowana, jak tylko mogła.
– Sama nie jestem pozbawiona nadziei – powiedziała, gdy stała przed nią pusta miska, a ona sama wytarła usta. – Ale sama nadzieja to nic. A pokoje są, jak najbardziej, sama tutaj nocuję. Ale niestety, o dokładne ceny musisz zapytać kogoś innego. Może tej kelnereczki, która za chwilę powinna wrócić z jeszcze jedną porcję dla siebie? Wydaje mi się, że z miłą chęcią by z tobą… porozmawiała – rzuciła żartobliwie.
Awatar użytkownika
Cain
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 126
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Mędrzec , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Cain »

Zastanowił się chwilę nad słowami Mamarii i odezwał się dopiero po tym.
        - Ludzie w wielu miejscach są nieufni wobec obcych, wiem, co mówię, po prostu, niektórzy starają się tego nie okazywać, a inni robią to praktycznie na każdym kroku. To drugie częściej dotyczy mniejszych i większych wiosek... Dużo podróżuję i byłem w wielu miejscach, więc naprawdę wiem, o czym mówię — powiedział po chwili, w której krótko rozmyślał nad słowami wypowiedzianymi przez białowłosą.
        - Zależy, co masz na myśli — dodał i uśmiechnął się ledwo widocznie. Prawdę mówiąc, niezbyt wiedział, jak ma rozumieć to pytanie... Czy było to jakieś nawiązanie do ich spotkania i do tego, że postanowiła przysiąść się do jego stolika i zacząć rozmowę? Może zwrócił na siebie jej uwagę nie tylko tym, że jako jedyny siedział sam przy swoim stoliku i nie wyglądało na to, żeby ktoś miał do niego dołączyć? Nie wypowiedział tych pytań na głos, po prostu liczył na to, że może uda mu się usłyszeć na nie odpowiedzi bez ich zadawania.
Nie kłamał, gdy mówił, że był w wielu miejscach i dużo podróżował. Nadal ma zamiar podróżować tylko, że teraz miejsca, w które się uda nie będą już powiązane z Poskromicielami, bo niedawno się ich pozbył i tym samym zemścił na nich za to, co zrobili kiedyś. Czul w sobie dziwną ulgę i spokój od momentu, w którym zabił Przywódcę, a później pożegnał się z Jane i Rozalie, aby następnie udać się w miejsce, w którym zaczęła się jego zemsta i powiedzieć tam na głos, że w końcu udało mu się pomścić rodziców, krewnych i przyjaciół. Zupełnie, jakby przez cały ten czas nosił na barkach jakiś ciężar, którego nie widział nawet on sam, jednak czuł go i wydawało mu się, że im dłużej trwał w tej zemście, tym cięższe to było, a on sam, powoli, uginał się pod tym niewidzialnym ciężarem i gdyby w końcu dał za wygraną i upadł, to zmieniłby się i w całości poświęcił zemście, a później zabijaniu, jednak udało mu się utrzymać, a zabicie Przywódcy Poskromicieli było równoznaczne z tym, że ciężar całkowicie znikł, a Cain stał się osobą, którą powinien być. Był ostatnim z Dzierżycieli Mocy i nie miał zamiaru odnawiać tego wszystko, po prostu grupa ta umrze razem z nim, mimo że jemu jeszcze daleko do grobu. Wiedział, że niewiele osób słyszało o kimś, kto jest Dzierżycielem Mocy i o tym, że tacy czarodzieje kiedyś żyli i starali się strzec informacji na swój temat, jednak nie zawsze się udawało i dzięki temu niektóre osoby weszły w posiadanie wiedzy na ich temat, co prawda, były to jedynie skrawki i, prawdopodobnie, plotki, opowieści i, może nawet, historie, które po jakimś czasie stały się już czymś, co można ze spokojem nazwać bajką. Oczywiście, Cainerath był całkowitym zaprzeczeniem tego, że opowieści o Dzierżycielach są czyimś wymysłem, jednak mało kto o tym wiedział.

Szczerze mówiąc, spodziewał się, że Mamaria zapyta go o coś związanego z tym, co powiedział, bo podejrzewał, że wyczuła zmianę w jego głosie, której, niestety, nie udało mu się opanować. Zdecydowana większość osób, z którymi rozmawiał, pytała go o, to gdy już domyślili się, że przeżył dużą stratę, jednak ona nie zdała pytania albo pytań z tym związanych, co oczywiście mu nie przeszkadzało. Wydawało mu się, że, nawet gdyby to zrobiła, pytanie te zostałyby przez niego zbyte, po prostu prawie się nie znali, a on musiał komuś ufać, przynajmniej trochę, żeby powiedzieć o sobie trochę więcej oprócz jakichś podstawowych informacji.
Nie przeszkadzało mu to, że Mamaria spożywa posiłek, gdy on do niej mówi, w końcu byli w zwykłej karczmie, a nie na jakiejś uroczystości, gdzie trzeba by było zachowywać się w odpowiedni sposób. Gdy już skończył, spokojnie poczekał, aż kobieta skończy jeść i odezwie się do niego. Ostatecznie, czekał dłuższą chwilę, bo odezwała się, gdy w jej misce nic nie zostało. Czekał też na to, aż kelnerka przyniesie mu posiłek, który zamówił, właściwie to była to dokładka, jednak kto by tam się o to czepiał.
        - Nie miałem zamiaru zostawać w mieście na długo. To raczej krótka wizyta, nie planuję tu zostać na noc, jednak wcześniej nie brałem pod uwagę tego, że znajdę tu kogoś, z kim mogę porozmawiać... - przerwał na chwilę i uśmiechnął się do białowłosej.
        - Patrząc na okoliczności, możliwe, że zostanę tu nieco dłużej, niż przypuszczałem — dodał szybko i, po chwili, zaśmiał się krótko po tym, jak Mamaria wspomniał o młodej kelnerce, która już wcześniej przyniosła im posiłki. Wyglądało na to, że białowłosa też zwróciła uwagę na to, jak dziewczyna spogląda na pradawnego.
        - I możliwe, że z równie miłą chęcią zaprowadziłaby mnie do pokoju, za który bym zapłacił i mi go pokazała — powiedział, a chwilę później przyszła osóbka, o której rozmawiali. Przyniosła dokładkę, którą zamówił Cain i ponownie życzyła mu smacznego. Po rumieńcu, który był widoczny na jej twarzy, można było domyślać się tego, iż mogła usłyszeć tę krótką rozmowę na swój temat, bo w karczmie nie panowała temperatura, która powodowałyby, że na twarzach ludzi pojawiałyby się rumieńce.
Awatar użytkownika
Mamaria
Szukający drogi
Posty: 36
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Kiedyś zwykła ludzka kobieta, po
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Mamaria »

– Sama zwiedziłam dużą część świata, swoje w Adrionie też przeżyłam. Tutaj to wygląda nieco inaczej, bo w innych miejscach strach niechęć do obcych wynika ze sposobu myślenia, może jakichś zaszłych wydarzeń… – Przerwała na chwilę aby się zastanowić, bo nie bardzo wiedziała jak w odpowiedni sposób przedstawić ten niespotykany nigdzie indziej element tutejszej kultury, na który napotykał każdy przyjezdny i - najczęściej - rozbijał się o niego. – Tutaj to jest jakby zwyczajem, od którego nikt nie ma zamiaru odstępować.
Jak zawsze, zaczęła zastanawiać się dlaczego sprawy wyglądały w ten, a nie inny sposób. To, że w tak wygląda sytuacja było niepodważalnym faktem otwarcie przyznawanym przez każdą osobę, jednak nikt, z kim rozmawiała na temat tej metropolii nie była w stanie podać przyczyny takiego stanu rzeczy. Sama wysnuła kilka teorii co do przyczyny takiego stanu rzeczy. Jedna bardziej nieprawdopodobna od drugiej, lecz jedna z nich całkiem wiarygodna - po Wielkim Powrocie elfy nadal były zdystansowane od wszystkich żyjących w Alaranii państw i społeczności. Osiadły w Szepczącym Lesie, ale szybko zasymilowały się z pozostałymi rasami. Wyjątkiem były te z okolic Adrionu - tam trafiła arystokracja, co potwierdzały bogatsze ruiny i zachowane budynki. Ich pochodzenie sprawiło, że wywyższali się nad innych, jednak powoli zapominali o swoim dziedzictwie, cały czas mimowolnie postępując tak, że uprzedzenia przodków wsiąkały także w młodsze pokolenia. To nie był pierwszy przejaw tradycji, której genezy nikt już nie pamiętał z którym się spotkała - po całym kontynencie rozsiane były mniejsze bądź większe osady, których mieszkańcy ulegli zapomnieniu, bezmyślnie przestrzegając ustalonych zwyczajów. Im dłuzej trwała taka sytuacja, tym trudniej było później rozwiązać zagadkę - aż w końcu w ogóle stawało się to niemożliwe. Rzadko kto dbał o jakiekolwiek źródła pisane, traktujące o dalekiej przeszłości - wszyscy raczej ustne przekazanie całej wiedzy za pewnik, co prowadziło do przekłamań.
Jak zwykle złapała się na tym, że poświęca tej kwestii zbyt dużo uwagi. Mimo, iż ten stan rzeczy był dla niej naturalny, nie była w stanie oprzeć się swoistemu wyzwaniu, jakim było rozwiązanie tej zagadki. We wszystkim przeszkadzały dwie rzeczy - świadomość, że to nie czas i miejsce na takie rozważania oraz dotychczasowy brak jakichkolwiek sukcesów na tym polu. Dlatego też wyrwała się spomiędzy swoich myśli, akurat na czas, aby zwrócić uwagę na kolejne słowa czarodzieja.
– To było tylko i wyłącznie pytanie retoryczne. – Zbyła tę kwestię lakonicznie. – Ale, szczerze mówiąc to chyba naprawdę wolę siedzieć tak jak teraz, w karczmie, rozmawiając z kimś, nawet nieznajomym, niż uczestniczyć w zabawach dorobkiewiczów.

– Zwykłam wpadać na ludzi przypadkiem – odparła żartobliwie. – A przy okazji i tak mam wrażenie, że nigdzie się nie spieszysz. Możesz zabawić, gdzie, jak i z kim chcesz. Mnie dopiero za jakiś czas uda się odzyskać luksus takiej wolności… Zresztą, nie będę użalać się nad sobą, nie mam na coś takiego siły. – Fakt, że wstała nie dalej niż godzinę wcześniej najwyraźniej nie obchodził jej ciała, które znów przepełniło znużenie. – Będę musiała przespać się jakiś czas. Mam nadzieję, że jeszcze uda nam się porozmawiać – powiedziała, wyciągając do niego rękę na pożegnanie. Miała tylko nadzieję, że nie odczytał tego jako zbytnie spouchwalanie się.
– A, i jeszcze jedno – rzuciła z szelmowskim uśmiechem przez ramię, gdy miała już odchodzić. – Powodzenia z kelnereczką!
Awatar użytkownika
Cain
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 126
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Mędrzec , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Cain »

Już od kilku chwil zastanawiał się nad tym, czy zostać w mieście na dłużej niż planował. Zawsze mógłby wynająć pokój tylko na chwilę, żeby móc na własne oczy zobaczyć widoki, jakie oferuje umiejscowienie karczmy, bo podejrzewam, że to, iż może być ona jednym z wyższych budynków w okolicy, sprawia, że widoki z okien pokoi gościnnych mogą być naprawdę przyjemne dla oka.
        - Jeśli zdecyduję się tu zostać na noc i kolejny dzień, możesz mieć pewność, że uda nam się porozmawiać... Może nieco dłużej niż teraz — odparł, gdy Mamaria powiedziała, że będzie musiała się przespać. Nie wiedział, czy białowłosa przyszła z zewnątrz, czy może miała już pokój w karczmie i zeszła z piętra, aby się posilić. W każdym razie, nie miał zamiaru wyciągać pochopnych wniosków, poza tym wydawało mu się, że ich rozmowa nie przebiegła źle. Na pewno nie było tak źle, żeby ją do siebie zraził na tyle, że pod pretekstem potrzeby snu mogłaby się ulotnić, żeby z nim nie rozmawiać. Odgonił od siebie te myśli, bo podejrzewał, że się mylą. Wstał, gdy Mamaria przeszła do pożegnania i uścisnął jej rękę wyciągniętą w jego stronę. Następnie usiał, chciał jeszcze chwilę porozmyślać, bo jeść i tak już skończył, nawet nie wiedział, kiedy opróżnił miskę z gulaszem. Postanowił, że dopije wodę, której zostało jeszcze trochę w dzbanku, który przyniosła mu na początku potencjalna córka karczmarza.
        - Wydaje się za młoda, ale... zobaczymy, jak to będzie — rzucił do niej, jednak nie za głośno, i uśmiechnął się na sam koniec. Nie przypuszczał, żeby spodobał się kelnerce na tyle, żeby poszła za nim do pokoju i sama przejęła inicjatywę, co skończyłoby się czymś, czego można było się dość łatwo domyślić.

Spędził... jakiś czas na rozmyślaniu. Nie miał z kim rozmawiać, więc naprawdę zamknął się w swoim umyśle i myślał o różnych rzeczach i na różne tematy. Podejrzewał, że spędził tak, co najmniej, godzinę, a ocknął się z tego stanu w momencie, w którym podeszła do niego dziewczyna, z którą wcześniej Mamaria życzyła mu powodzenia. W karczmie nie było małej liczby gości, więc logicznym byłoby, gdyby gości obsługiwała więcej niż jedna osoba, może Cain nie zwrócił uwagi na inne pomocnice karczmarza. Wracając do dziewczyny... Czarodziej ocknął się w momencie, w którym ta nieśmiało dotknęła jego ramienia.
        - Wszystko w porządku? Ojciec zauważył, że siedzi Pan w bezruchu już dłuższy czas i polecił mi, żebym sprawdziła, czy nic się nie stało — powiedziała do niego. Pradawny najpierw spojrzał w stronę lady, za którą stał, na oko, czterdziestoletni, czarnowłosy mężczyzna i później przeniósł wzrok na kelnerkę.
        - Tak, ja... po prostu się zamyśliłem i wygląda na to, że na o wiele dłużej niż przypuszczałem — wyjaśnił, spoglądając w jej niebieskie oczy. Ładne były, naprawdę.
        - Skorzystam z okazji i zapytam, w jakiej cenie macie pokoje i, czy są jeszcze jakieś wolne. To jak? — zapytał. Widział, jak dziewczyna zastanawia się nad tym, jakby w głowie odtwarzała mapę piętra i od razu przypisywała do każdego z dostępnych tam pokoi to, czy jest on zajęty, czy nie.
        - Myślę, że znajdzie się kilka wolnych — powiedziała i uśmiechnęła się, a Cain wiedział, że uśmiech ten skierowała prosto do niego, bo dało się to wyczuć i zauważyć.
        - Chciałbym taki, z ładnym widokiem za oknem — odezwał się po chwili. Nie miał zamiaru od razu iść spać, chciał jeszcze popatrzeć przez okno. Gdyby chciał, mógłby przenieść się na sam szczyt dębu, w którym znajdowała się karczma, jednak nie chciał tego robić, nie teraz.
        - 15 ruenów. Myślę, że wiem, który pokój będzie najlepszy... Proszę za mną — po tych słowach, pradawny wstał i sięgnął do mieszka po ustaloną kwotę i dał monety dziewczynie. Ta podeszła do ojca, wymieniła z nim dwa albo trzy zdania i wróciła do Caina.

Była dość niska, jednak z kobietami to różnie bywa i przeważnie były niższe od mężczyzn, jednak zdarzały się wyjątki od tej reguły. Możliwe, że ze względu na wzrost dał jej mniej lat, niż miała w rzeczywistości, oczywiście biorąc pod uwagę to, że źle ocenił jej wiek i była nieco starsza od tego, na ile wyglądała. Włosy miała czarne, ewidentnie po ojcu, jednak jego oczy były inne niż jej. Miała ładną sylwetkę, kształtem zbliżoną do klepsydry. Musiała podobać się wielu gościom, nawet mając na sobie zwykły strój pomocnicy karczmarza. Los chciał, że to on wpadł jej w oko, a nie inny gość karczmy. Może dlatego, że siedział sam, gdy inne stoliki zajęte były przez co najmniej, dwie osoby.
W każdym razie, weszli już na górę i skierowali się pod drzwi jednego z pokoi. Przez całą, krótką drogą dziewczyna oglądała się przez ramię, jakby chciała upewnić się, że pradawny idzie za nią. Kelnerka otworzyła drzwi pokoju kluczem, następnie podała go czarodziejowi. Podziękował jej skinieniem głowy i słownie. Wszedł do środka i rozejrzał się, zauważył też, że czarnowłosa stoi przy drzwiach, jakby czekając na to, co powie Cain. Podejrzewał, że gdyby powiedział, że chce inny, to zaprowadziłaby go do kolejnego pokoju. Podszedł do okna i uśmiechnął się, a później odwrócił się w stronę drzwi, czyli tam, gdzie stała kelnerka. Chciał powiedzieć, że bierze pokój i jest zadowolony z widoku, jednak drzwi były zamknięte, a dziewczyna stała bliżej niego, musiała przemieścić się, gdy on podziwiał widoki. To wydarzyło się szybko, bo nagle przywarła do niego i pocałowała, a po chwili odskoczyła do tyłu.
        - Ja... przepraszam... Nie wiem, co we mnie wstąpiło — powiedziała, cofając się do drzwi.
        - Nic się nie stało, widziałem, jakim wzrokiem na mnie patrzyłaś — odpowiedział po chwili i uśmiechnął się lekko, jednak tak, że zapewnił ją też, że naprawdę nic się nie stało.
        - Pójdę już... Dobrej nocy, panie — to powiedziała, gdy była już przy drzwiach. Po chwili, w pomieszczeniu został tylko pradawny. Dopiero teraz na jego twarzy pojawiła się mina, która była mieszanką zaskoczenia i czegoś w rodzaju goryczy, która mogłaby być wywołana jedynie tym, że dziewczyna nie zdecydowała się zostać. Zaskoczyła go jej śmiałość, bo wydawało mu się, że ma całkiem inny charakter, przynajmniej jej spojrzenie tak mu podpowiadało. Cóż... z drugiej strony mogłoby to przynieść niepożądane konsekwencje, więc może oboje lepiej na tym wyszli, że ostatecznie opamiętała się i wyszła z pokoju.

Pradawny podszedł do stolika, przy którym stało krzesło i przystawił je do okna, które otworzył. Obie ręce oparł na framudze okna i zaczął obserwować to, co może zobaczyć za oknem pokoju, który kupił. Znowu zaczął rozmyślać i zatracił się w czasie, więc ponownie nie wiedział, ile czasu spędził w takim stanie. Nie patrzył na porę dnia, po prostu ocknął się nagle, odstawił krzesło na miejsce, z którego je zabrał i usiadł na łóżku. Płaszcz powiesił na haku, a koszulę położył na komodzie. Buty zostawił obok łóżka i, będąc już w samych spodniach, położył się i zasnął.
Awatar użytkownika
Ignis
Błądzący na granicy światów
Posty: 24
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Przemieniona z czarodziejki
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ignis »

Karczma, mimo iż piękna i gustownie - na ile sama mogła to oceniać - urządzona, nie była ani trochę zatłoczona. Ten fakt był w szczególności zaskakujący, biorąc pod uwagę fakt, że ceny nie były duże, obługa miła, a potrawynaprawdę smaczne. Ignis zanotowała w pamięci, żeby rozpytać sięw okolicy o przyczynę takiego obrotu spraw, gdy będzie rozglądała się za jednym z jej dawnych sprzedawców. Myślać o nadchodzącej zemście - jednej z wielu, których miała dokonać na drodze swojego życia - jej ciało zdawał się wypełniać płynny ogień, a nie krew. Coś w środku pradawnej mówiło, że oczekiwanie na coś takiego nie jest dobrym zachowaniem, ale na ten moment nie obchodziły jej żadne normy - postawiła przed sobą wyzwanie, przed realizacją którego nie cofnie się ani o krok.
Po wynajęciu malutkiego pokoju, w jej mieszku prawie że nie pozostało monet. Była już tak przyciśnięta do ściany, że nawet nie musiała ich liczyć, aby wiedzieć na ile może sobie pozwolić - wiedziała ile dokładnie ma pieniędzy, a utrata choć jednego kruka byłaby prawdziwą katastrofą. Pamiętała pełen współczucia wzrok kelnerki, gdy wysupłała wszystkie krążki i pieczołowicie je przeliczyła, uważając na zgubienie jakiegokolwiek z nich. Srebrny i dwanaście brązowych - zgodnie z cennikiem gospody, zostało jej pieniędzy na cztery dni noclegu oraz pięć większych posiłków, potem… będzie musiała jakoś sobie poradzić. Nie snuła żadnego planu, nie szukała wyjść awaryjnych, po prostu z całego serca wierzyła, że uda jej się zdobyć fundusze - najpewniej z majątku swojego pierwszego celu - zanim zacznie przymierać głodem.
Leżąc na łóżku i patrząc w sufit, jednocześnie prowadząc takie rozważania, nie zauważyła nawet gdy zaczął morzyć ją sen. Niedługo później wpadła w objęcia nieświadomości.

Jak co noc, dręczyły ją wspomnienia - widziała cały czas tę samą scenę: płonące pomieszczenie, w którym umierało kilkoro magów i magiń, jej poprzedni właściciel… tym razem jednak nie była przepełniona triumfem nad przeciwnościami losu oraz upajającą wolnością, tylko chciała wymiotować, widząc przerażające cierpienia tych wszystkich ludzi. Umierali w okropnym bólu, a tym razem ogień nie tłumił ich mrożących ciało krzyków, ale tylko go potęgował.
To ona tego dokonała, a cała duma pochodząca z tego czynu była po prostu chora… Nie wiedziała, jak mogła odczuwać coś takiego. Wyrzucała sobie, że wszystkie te wyrzuty sumienia dosięgają jej dopiero wtedy, gdy zamyka oczy i traci kontakt ze światem. Przepełniała ją odraza do samej siebie, tym większa, że ani razu nie zrobiła nic, aby odpokutować swoje winy - jeśli w ogóle można odpokutować coś takiego.
Zawsze chciała wyrwać się z oków niewolnictwa - nawet nie pamiętając swoich poprzednich żywotów wolała skosztować wolności i zdolności do podejmowania decyzji o własnym życiu. Teraz jednak, gdyby tylko mogła, cofnęłaby czas, aby ta tragedia nigdy się nie zdarzyła. Zobaczyła swoją gorszą stronę, stronę która nie tyle była wyprana z emocji, co czerpała przyjemność z tego, co niemoralne, krzywdzące. Na domiar złego ta jej część wydawała się mieć nad nią absolutną kontrolę - już raz zakosztowawszy samodzielności, postanowiła trzymać się jej za wszelką cenę.
Co gorsza, wiedziała, że gdyby nawet zyskała odpowiednią okazję, nie zrobiłaby nic, aby ponieść jakąkolwiek karę. Bała się konsekwencji swoich czynów mocniej, niż uderzenia bata wtedy gdy stulecia temu została porwana razem z innymi mieszkańcami ze swojej wioski. W takiej sytuacji mogłaby jeszcze spróbować pozbawić się życia, lecz nie chciała, aby splamiona morderstwami dusza była jej świadectwem.

Obudziła się równie nagle, co zasnęła. Przetarła oczy, z powrotem ubrała się w swoją suknię - na której, ku zadowoleniu przemienionej, nie widać było ani jednego zagięcia, mimo iż nie kłopotała się jej składaniem - i udała się do głównej sali karczmy. Oprócz niej, gospodarza oraz dwójki jego dzieci nie zauważyła tam nikogo. Ojciec strofował akurat jedną ze swoich córek, która spoglądała oczami pełnymi łez w podłogę chlipiąc cicho. Zauważywszy ją, wyprowadził latorośl do przylegającej kuchni, skąd mogła usłyszeć tylko przytłumiony głos, jednak słowa były nie do rozróżnienia. Po chwili przy stoliku pojawiła się jej siostra - kilka lat młodsza, ale już teraz przyćmiewająca ją urodą. Gdy próbowała być miła, jednocześnie udając, iż zupełnie nic się przed chwilą nie wydarzyło, czarodziejka zastanawiała się nad tym, dlaczego żadna z nich nie została jeszcze wydana za mąż. Coś musiało naprawdę być na rzeczy, skoro dojrzała kobieta i piękna nastolatka dalej są pannami i nawet nie zostały nikomu przyrzeczone, w szczególności że ich rodzic prowadzi duży - oraz najpewniej dochodowy - interes.
Na pewno nie było to wywołane faktem, że ojciec troszczy się o nie szczególnie i woli wydać je za kogoś, kogo kochają - wtedy sytuacja sprzed chwili w ogóle by się nie wydarzyła…
– Proszę panią! – usłyszała głos jednej z sióstr przywołujący ją do rzeczywistości.
– Przepraszam, zamyśliłam się. O co…?
– Pytałam, co chciałaby pani zjeść.
Słysząc te słowa, niemalże zaśmiała jej się szyderczo w twarz. W jej sytuacji, wybór mógł być tylko jeden.
– Coś taniego, czego jest dużo – odpowiedziała zażenowana. Na szczęście dziewczyna miała na tyle przyzwoitości, aby nie skomentować tego w żaden sposób, tylko kiwnęła głową i odeszła.
Ignis doskonale wiedziała co dostanie - to samo, co wczoraj, czyli kaszę omaszczoną tłuszczem i kilkoma pajdami chleba do przegryzienia. Nie smakowało to najgorzej, ale zdecydowanie była przyzwyczajona do bardziej wyszukanych potraw, na które - niestety - teraz nie mogła sobie pozwolić.
Próbowała na powrót zatopić się w swoich myślach, jednak co chwilę jakieś nieznaczne drobiazgi wyrywały ją z zamyślenia. Poza tym, sama nie bardzo wiedziała o czym miałaby w ogóle myśleć. W kwestii właściciela karczmy, jego dzieci oraz samej gospody nie mogła wymyślić wiele więcej - ale na pewno zada kilka pytań dotyczących tego przybytku, gdy tylko wyruszy na miasto. W rezultacie przesiedziała cały ten czas, nudząc się.
Po kilku minutach dostała swoją porcję; jak na danie za dwa rueny, posiłek był bardziej niż obfity, bo kasza niemalże nie mieściła się na dużym talerzu. Zjadła go znacznie szybciej, niż wypadało, więc nawet nie poczuła smaku potrawy. Nie miała jednak wyboru - odkąd tylko się przebudziła, jej żołądek domagał się żeby go czymkolwiek napełniła.
Nie chcąc zmitrężyć więcej czasu, wyszła z budynku i udała się na poszukiwania.
Awatar użytkownika
Cain
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 126
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Mędrzec , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Cain »

Obudził się rano, co nie było niczym dziwnym patrząc na to, że wczoraj nie poszedł spać o później porze, jak to czasem robił. Robił to zwłaszcza wtedy, gdy nie nocował w karczemnym łóżku. Sen miał spokojny, jednak nie udało mu się zapamiętać tego, o czym śnił. W każdym razie, ucieszyło go to, że w końcu nie budził się w nocy przez koszmary, w którym śnił o tym pamiętnym dniu, w którym zginęli jego rodzice, bliscy, przyjaciele, znajomi i inni członkowie grupy, której aktualnie jest jedynym przedstawicielem. Koszmary minęły po tym, jak udało mu się pozbyć wszystkich Poskromicieli, z ich Przywódcą na czele, którego też udało mu się zabić. Zupełnie, jakby koszmary te wywołane były dręczącą go chęcią zemsty i uczuciem, że przynajmniej tyle musi zrobić dla tych, którzy zostali zabicie tamtego dnia, a gdy już udało mu się dokonać zemsty, straszliwe i krwawe sny zniknęły.
Usiadł na łóżku, przeciągnął się i włożył buty. Teraz podszedł do okna, które otworzył na oścież i wpuścił do pokoju poranne powietrza, a także promienie wschodzącego słońca. Od okna skierował się w miejsce, w którym zostawił koszulę i chwycił ją ręką, a po chwili nałożył, przy okazji podchodząc do haka, na którym wisiał jego płaszcz. Jeszcze raz sprawdził, czy wszystko ma, a później wyszedł z pokoju i zamknął go na klucz. Zeszedł na dół.

Gdy schodził po schodach, zauważył, że z karczmy wychodzi rudowłosa kobieta, którą widział tu już wczoraj. Pamiętał, że przyglądał jej się przez chwilę i czytał jej aurę. Wyglądało na to, że ona również spędziła noc w tym budynku. Po chwili poczuł głód i jego myśli skupiły się właśnie na tym i to na tyle, że płomiennowłosa nieznajoma odeszła na dalszy plan. Zresztą, prawdopodobnie i tak już więcej jej nie zobaczy, chociaż w niewielkim stopniu ciekawiło go to, kim jest.
Czarodziej podszedł do lady i położył nań klucz do pokoju, który wczoraj zakupił. Karczmarz odebrał do niego tenże klucz i położył pod ladą. Cainerath od razu zamówił też śniadanie, jakim była jajecznica z przyprawami i smażoną kiełbasą, a do tego chleb i woda. Uiścił opłatę za posiłek i wskazał karczmarzowi stolik, przy którym usiądzie. Aktualnie miał spory wybór, jeśli chodzi o stoliki, bo był ranek, a w karczmie nie było żadnych klientów, co pradawny stwierdził, gdy rozejrzał się po całej karczmie. Po chwili podszedł do stolika, który sobie wypatrzył i usiadł przy nim, pozostało mu czekać na posiłek.
"Czyli karczmarz nie ma jednej córki..." — pomyślał, gdy zobaczył, że jego śniadanie niesie dziewczyna młodsza od tej, która obsługiwała go wczoraj, jednak w rysach jej twarzy można było zauważyć pokrewieństwo między nią, karczmarzem i czarnowłosą, która najpewniej była jej siostrą, i to starszą. Młoda dziewczyna miała jaśniejsze włosy niż jej siostra czy właściciel tego budynku, jednak miała te same oczy, co on i, dodatkowo, już teraz było widać, że wyrośnie na kobietę, za którą będzie się oglądać więcej mężczyzn niż za jej siostrą, o ile już tak nie jest. Postawiła przed nim posiłek i życzyła smacznego.
        - Gdzie twoja siostra? - zapytał po chwili, gdy kelnerka miała już odejść. Ta popatrzyła na niego zaskoczonym wzrokiem, później spojrzała na ojca, a po chwili znowu na pradawnego.
        - Ja... nie powinnam o tym mówić — odezwała się po chwili. Cain miał przeczucie, że coś musiał się stać, jednak nie miał zamiaru nalegać na to, żeby powiedziała mu, co konkretnie.
        - Coś się stało? - zapytał ostatecznie. Postanowił, że jeśli dziewczyna nadal będzie utrzymywać, że nie powinna o tym mówić, to nie będzie próbował jej dopytywać.
        - Naprawdę nie powinnam o tym mówić — powiedziała do niego, a jedyną odpowiedzią, jaką uraczył ją czarodziej było skinięcie głowy, w którym pojawiło się zrozumienie. Pierwszym, co zrobił, było nalanie wody do kubka, bo ponownie dostał ją w niewielkim dzbanku, następnie napił się i zaczął jeść. Śniadanie pachniało i smakowało wyśmienicie, zdecydowanie było warte swojej ceny, a Cain mógłby nawet zapłacić za nie trochę więcej, jeśli wiedziałby, że tak smakuje. Przypomniał sobie wczorajsze spotkanie Mamarii i tym samym przypomniał sobie o niej, pamiętał, że wynajmowała tutaj pokój, jednak zastanawiał się teraz nad tym, czy opuściła karczmę przed jego obudzeniem się, czy może nadal śpi w swoim łóżku. Druga możliwość mogłaby przyczynić się do tego, że spotkałby ją ponownie i może tym razem udałoby się im porozmawiać dłużej niż wczoraj.
Awatar użytkownika
Mamaria
Szukający drogi
Posty: 36
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Kiedyś zwykła ludzka kobieta, po
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Mamaria »

O dziwo, udało jej się zasnąć nadzwyczaj szybko. Jednak całą noc dręczyły ją bezsensowne sny, swoją fabułę opierające najczęściej wokół nieruchomości, którą miała niedługo kupić. Przez to odpoczynek odpoczynek nie dał zbyt wiele, bo fizycznie czuła się, jakby przez te wszystkie godziny nie zmrużyła oczu nawet na moment. Czuła za to znaczną poprawę pod względem magicznym - ciało zdążyło już zregenerować swoje naturalne zasoby z których korzystała do rzucania czarów, więc nawet znacznie łatwiej jej się myślało. Szybkie spojrzenie za okno pozwoliło ustalić, że ranek najwyraźniej ustąpił już miejsca południu.
Tym razem gospodarz spełnił prośbę bezbłędnie - w pokoju stała już nieduża cynkowa wanna, którą zaraz napełniła wodą, a potem cała się w niej zanurzyła. Przywołując z sakwy mydło, zaczęła się skrupulatnie szorować. Zajmowała się tym przez kilka długich minut, ale odświeżona czuła się o niebo lepiej - w dodatku, że pozbyła się wszelkich efektów ciążącej na niej klątwy. Potem zniknęła całą wodę, pozostawiając tylko jedną cieniutką nitkę owijającą się wokół nadgarstka; jeśli miała renegocjować umowę, to chciała wyglądać jak najbardziej poważnie. Z tego powodu nie mogła pozwolić sobie na jakiekolwiek efekciarstwo. Rozumując w ten sposób, pozbyła się też ozdób poprzyczepianych tu i ówdzie do jej wyjściowego stroju. Włosy za pomocą magii spięła w warkocz, z przodu pozostawiając kilka kosmyków, okalających twarz. Wyglądała… nadzwyczaj oficjalnie i arystokratycznie. Ten wizerunek psuł jedynie szelmowski uśmiech, wykrzywiający jej wargi - jednak walkę ze swoim charakterem odłożyła w czasie na właściwszy moment.
Gdy znalazła się już w sali, zawiodła się nieco - schodząc po schodach miała nadzieję, że spotka się tutaj z Cainem, lecz pradawny zgodnie ze swoimi wcześniejszymi słowami chyba opuścił już Adrion. Liczyła na rozmowę - choćby krótką - bo z jakiegoś powodu polubiła tego mężczyznę, a wczorajsza wymiana zdań przyszła jej bez żadnego trudu związanego przeważnie z takimi sytuacjami.
Czyniąc wyjątek od poprzednich dni, nie rozglądała się za kimś, do kogo mogłaby się dosiąść, tylko od razu zajęła pusty stolik i wezwała do siebie kelnerkę. Chwilę zajęło, zanim dziewczyna się przy niej pojawiła, bo w gospodzie pojawili się już pierwsi goście - jak zwykle wymagający. Nawet pomimo tego, nastolatka uwinęła się dość szybko, ponieważ niecałe dziesięć minut później na stoliku nimfy stał już talerz ze śniadaniem - jajka sadzone, smażona kiełbasa oraz kilka pajd chleba. Przez te kilka miesięcy pobytu tutaj, wszyscy pracownicy karczmy nauczyli się, iż nie jest wymagającą klientką, a nad jakość jedzenia przekłada jego ilość. Raz nawet starsza córka karczmarza zapytała się, dlaczego tak robi, skoro było ją stać na smaczniejsze posiłki. Przemieniona miała wrażenie, że przez cały czas nie wierzyła w jej wytłumaczenie, ale koniec końców to i tak nie była jej sprawa.
Skończywszy jedzenie, udała się jeszcze z powrotem do swojego pokoju, zabrała małą sakiewkę do której wrzuciła zaklętą biżuterię, a potem ruszyła w stronę dzielnicy handlowej Adrionu.
Nie minęło więcej niż dwa kwadranse, a stanęła przed drzwiami do magazynu, z którego właścicielem ubiła dotychczasowy interes. Gdy weszła, zadzwonił malutki dzwoneczek, a po chwili zjawił się subiekt. Był wyraźnie zdenerwowany, a zobaczywszy ją wpadł w najprawdziwszą panikę. Nawet nie próbowała mu ułatwić tej sytuacji, czekając aż sam się odezwie.
– Pani do mistrza Ailena? – chyba z trudem powstrzymał się od jąkania.
– Tak.
– Niestety… jest nieobecny.
– Coś się stało? Miałam dostarczyć mu ostatnią partię.
– Mistrz oczekiwał na pani przybycie, ale dostał informację… – Uświadomił sobie, że prawie powiedział za dużo, więc przerwał.
– Tak? – przyszpiliła go twardym i zdecydowanym wzrokiem, jakiego nauczyła się dziesiątki lat wcześniej, gdy występowała w wędrownej trupie aktorskiej.
– Palił się… ktoś podpalił pani dom…
Słysząc te słowa, potrzebowała całej siły woli, aby utrzymać swoją dotychczasową zimną maskę, a nie wykrzyczeć całą radość i obsypać chłopaka podziękowaniami za tę dobrą nowinę. W zamian tego odwróciła się w stronę drzwi, na ułamek sekundy pozwalając sobie na triumfalny uśmiech, otworzyła je, chcąc wyjść.
– Powiedz Ailenowi, że w takim razie będę renegocjować umowę. Do zobaczenia.
Chwilę później była już na zewnątrz, powstrzymując się od biegu. Im dalej odchodziła, tym bardziej się rozluźniała, pozwalając sobie na zalanie się dobrym humorem. Udało się! – dźwięczało jej w myślach. Miała ochotę ucałować tego kogoś, kto pozwolił jej tak zgrabnie wyzwolić się spod jarzma niechcianej umowy.
Była tak zaabsorbowana nagłym obrotem sytuacji, że nawet nie zauważyła, że kogoś potrąciła.
– O, przepraszam najmocniej! – Wystarczył jeden rzut oka, żeby poznała rudowłosą z karczmy. – Nic się pani nie stało?
Awatar użytkownika
Cain
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 126
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Mędrzec , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Cain »

Śniadanie jadł dość powoli, nie spieszyło mu się nigdzie, poza tym słyszał, że jedzenie w pośpiechu jest niezdrowe. Poza tym, miał też nadzieję na rozmowę z Mamarią, a także na to, że kobieta nie postanowiła opuścić karczmy wieczorem albo wczesnym rankiem i za chwilę zobaczy, jak schodzi na dół. Niestety, tak się nie stało, a Cain siedział przy swoim stoliku już dobrą godzinę albo więcej. Pomyślał sobie, że może uda mu się z nią spotkać kiedy indziej, a jeśli los będzie chciał inaczej, to do ich drugiego spotkania może nie dojść w ogóle. Czarodziej wstał od stolika i ruszył w stronę drzwi wyjściowych z zamiarem przejścia się po mieście i odtworzeniu sobie w głowie jego struktury. W Adrionie był dość dawno, więc podejrzewam, że nie wszystko będzie na swoim miejscu, bo stare budynku mogły zostać odnowione, a pusta przestrzeń mogła teraz stanowić miejsce dla jakiegoś budynku, który niekoniecznie musi służyć do tego, aby ktoś w nim mieszkał, bo równie dobrze mógłby być to jakiś sklep, warsztat, gospoda albo jeszcze coś innego.
Pradawny nie kłopotał się ze schodzeniem z drzewa na ziemię, po prostu zeskoczył zeń i dziedziną mocy, na chwilę, zmienił grawitację wokół siebie tak, że upadał wolniej, dzięki temu mógł miękko wylądować i mógł być pewien, że nic mu się nie stanie w związku z lądowaniem. Nie przejmował się tym, że ktoś mógłby zobaczyć to, co zrobił, bo w końcu magia była powszechnie znana i nie było kar za to, że się jej używa. Zresztą, znajdował się w mieście, więc nikogo nie powinno zaskoczyć to, że ktoś używa magii. Na wsi mag, który otwarcie posługuje się magią, mógłby wywołać zaskoczenie, gdyż wtedy ma się, przeważnie, do czynienia z prostym ludem, który rzadko kiedy widział magię na własne oczy, a zna ją tylko z plotek i opowieści, dodatkowo traktując ją jako coś naprawdę niezwykłego. Cain cały czas szedł, w myślach rozwodząc się nad tym, jak magia traktowana jest przez poszczególne grupy i nawet nie zwracał uwagi na to, że nogi cały czas gdzieś go niosły, po prostu szedł przed siebie, większą uwagę poświęcając temu, co działo się w jego głowie, a nie temu, gdzie idzie i kogo mija.

Narastający gwar, który dotarł do jego uszu sprawił, że czarodziej zaczął poświęcać więcej uwagi swojemu otoczeniu. Szybko zorientował się, że już za kilka chwil dotrze na rynek, na którym rozstawionych jest już pełno straganów, a patrząc na to, że jest niemalże południe, to ruch tam także musi być spory, a więc czeka go przedzieranie się przez tłum ludzi.
Podobno jest tak, że jeżeli chce się poczuć duszę miasta, należy wejść w tłum i dać mu się porwać, nie próbować iść w inną stronę, ani przez niego przejść, po prostu dać się ponieść jak gałąź, która wpadła do rwącego strumienia i płynie z jego nurtem. Cain potrafił sobie ułatwić życie przy pomocy magii, jednak nie robił tego za często, a jeśli już to robił to tylko, że w niewielkim stopniu. Teraz mógłby przenieść się do innego wejścia na rynek, z którego mógłby skierować się w inną część miasta, jednak nie chciał tego robić, wtedy byłoby za łatwo. Czarodziej uśmiechnął się do siebie i wszedł w masę ludzką, którą stanowiły setki ludzi idących w jedną stronę. Niektórzy odbijali w inny, gdy już udało im się wydostać albo widzieli stragan, do którego zmierzali. Cainerath po prostu szedł przed siebie, bo i tak nie miał konkretnego celu. Szedł lewym brzegiem korowodu, więc mógł, przy okazji, przyjrzeć się stoiskom, które znajdowały się po tej stronie placu rynkowego. Nie miał też zamiaru kupować jakiegoś towaru, który był mu proponowany przez każdego handlarza, którego mijał, po prostu zmierzał w stronę jednej z ulic, która była też wyjściem z rynku i opuszczeniem tłumu, w którym teraz się poruszał. W tym czasie cały czas starał się o to, żeby nie zostać wciągniętym do środka tego ludzkiego węża albo w jego pobliże, bo później będzie miał mały problem z opuszczeniem go. Znaczy, nie planował wejść na konkretną uliczkę, po prostu postanowił sobie, że opuści tłum w momencie, w którym zobaczy pierwszą odnogę placu i będzie nią chodziła taka liczba ludzi, która pozwoli na swobodne przemieszczanie się, a nie brak tej możliwości i dalsze chodzenie w ścisku i ocieraniu się o innych.

Pradawny opuścił korowód, a jego stopy stanęły na uliczce, którą przechadzało się zaledwie kilka osób. Pierwszym, co zrobił, było sprawdzenie, czy wszystko znajduje się na swoim miejscu i nic nie zostało mu skradzione. Wiedział, że takie tłumy są rajem dla wszelakiej maści kieszonkowców, dlatego z ulgą stwierdził, że nic nie zostało mu skradzione. Nie wiedział, gdzie doprowadzi go ta uliczka, jednak i tak ruszył przed siebie. Tym razem uważniej przyglądał się otoczeniu, sprawdzał, co stoi na swoim miejscu, a czego nie ma albo zostało zastąpione. Kilkadziesiąt kroków od siebie dostrzegł sytuację, w której jedna kobieta wpada na drugą. Jedna była rudowłosa, a po jej ubiorze Cain domyślił się, że jest to ta, którą widział już w karczmie. Druga miała białe włosy i niebieskawą skórę, więc tutaj nawet nie musiał zgadywać, bo był niemalże pewien, że jest to Mamaria. Czarodziej i tak miał zamiar zmierzać w tamtym kierunku, więc uśmiechnął się do siebie i ruszył w stronie obydwu kobiet.
Zablokowany

Wróć do „Adrion”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości