Adrion[Miasto] Ogień i woda

Królestwo Elfów, jedno z trzech położonych w Szepczącym Lesie. Siedziba tkaczy zaklęć, uzdrowicieli i białych kapłanek. Schronienia dla wszelkich podróżnych, miejsce przyjazne, choć zamknięta na wojny i konflikty.
Awatar użytkownika
Ignis
Błądzący na granicy światów
Posty: 24
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Przemieniona z czarodziejki
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ignis »

Ze słów czarodzieja wynikało, że był pewien swojego bezpieczeństwa, niezależnie od tego czy w jaskini, do której zmierzał będą potwory, czy też nie. Ignis nie miała zamiaru się z nim kłócić - to była jego decyzja i to on kładł na szali swoje życie, nie ona. Mimo tego, gdzieś w głębi jej duszy, przez ułamek chwili, coś się poruszyło. Mężczyzna najprawdopodobniej porwał się na coś niesamowicie niebezpiecznego i zdawał się nic sobie z tego nie robić, jakby w ogóle nie przejmował się stojącym przed nim ryzykiem, a ona… właśnie, co ja? – zapytała sama siebie w myślach. Niepojęta emocja zniknęła jeszcze szybciej niż się pojawiła, nie pozostawiając po sobie żadnego śladu oprócz uczucia zagubienia oraz bycia zupełnie nie na miejscu. Rudowłosa pamiętała co doświadczyła fizycznie podczas teleportacji, najpierw w poszukiwaniu Mamarii, a potem przy powrocie do karczmy. Tamte doznania przypominały to, co przeżyła teraz - jednak tym razem dotykały duszy, czyli czegoś niematerialnego.
Jako, iż z każdą chwilą całe wspomnienie stawało się coraz bardziej rozmyte, piromantka postanowiła nie zawracać dłużej sobie tym głowy, bo ważniejsze sprawy powinny zajmować jej myśli - jak choćby rozplanowanie bezpiecznego dotarcia do banku. Powoli z Cainem zbliżali się do celu, a ona zaczynała mocniej błogosławić sobie przybycie mężczyzny. To on podsunął pomysł skręcenia w boczne uliczki - sama na pewno by o tym nie pomyślała i musiałaby iść szerokimi alejami Adrionu pokrytymi jesiennym dywanem liści oraz, co zdecydowanie gorsze, zatłoczone ciżbą ludzi, elfów oraz przedstawicieli innych raz. Otoczenie tylu istot bezsprzecznie by ją denerwowało, a na to zwróciłby uwagę każdy złodziej i rzezimieszek obecny w tłumie - w końcu ich życie w dużej mierze zależało od tego, czy są w stanie zauważyć nerwowość czy nadmierne podekscytowanie. Była na tyle pechowym przypadkiem, że wcześniej obie te emocje cały czas walczyły o palmę pierwszeństwa; w jednym momencie Ignis martwiła się, iż zostanie napadnięta, ktoś ukradnie umowę z sakwy (lub po prostu całą torbę), albo stanie się coś równie niepomyślanego i straci swój urobek. W pozostałym czasie nie mogła się nadziwić, że tak szybko udało jej się odbić od dna i jak zagospodaruje otrzymaną gotówkę.
Tak, nie ulegało jakimkolwiek wątpliwościom, że pojawienie się Caina było szczęśliwym zbiegiem okoliczności, ponieważ dzięki zatraceniu się w rozmowie z nim, na pewno wypadała bardziej naturalnie. Już nie stanowiła tak wybornego i oczywistego celu dla wszystkich tych, którzy żywili się za cudzą własność, a lustrując uważnie raz na jakiś czas otoczenie, czuła się całkiem pewnie.
– Jak myślisz, jak długo będziesz w tej jaskini? – zapytała po dłuższej chwili, kiedy skręcali w stronę jednej z głównych arterii miasta - bank był już naprawdę blisko. – I jak zamierzasz zabrać prowiant oraz wodę na ten czas? Znajdziesz wierzchowce i wóz, czy może znasz jakąś magię, która ci to ułatwi?
Awatar użytkownika
Cain
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 126
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Mędrzec , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Cain »

Szczerze mówiąc, miał nadzieję na to, że zgłosi się do niego przynajmniej jedna osoba, bo wtedy zawsze walkę prowadzi się, mając kogoś po swojej stronie, a nie samemu przeciw wrogowi lub wrogom, jeżeli walczy się z nieprzyjaźnie nastawioną grupą. Miał dziwne wrażenie, że nawet jeżeli w jaskini będą jakiś zwierzęta lub potwory, to i tak będą trzymały się w pewnej odległości od skarbca, więc powinien poradzić sobie z nimi bez najmniejszych problemów, jeśli do środka wejdzie wyłącznie we własnym towarzystwie. Dodatkowe osoby sprawią, że ewentualne walki będą miały szybszy przebieg i będą też mniej niebezpieczne dla każdego członka grupy.
Właściwie, nie wiedział, co może robić w ciągu dnia, gdy nie będzie musiał siedzieć w karczmie i czekać na to, aż ktoś się do niego przysiądzie i na stoliku położy zerwane ogłoszenie z jednej z trzech tablic znajdujących się w Adrionie. Może zwyczajnie będzie przechadzał się ulicami miasta albo… mógł sprawdzić miejsce, w którym ma znajdować się skarbiec. W końcu zawsze istniała możliwość, iż nie będzie to dokładna lokalizacja, a jedynie przybliżona. Gdyby domysły pradawnego okazały się prawdziwe, dobrym pomysłem będzie sprawdzenie tego miejsca. Jeżeli jaskini nie byłoby dokładnie tam, rozejrzałby się po okolicy i wtedy, gdyby wyruszył za te trzy dni, sam lub z towarzystwem, wiedziałby gdzie dokładnie ich poprowadzić. Poza tym, nie musieliby tracić czasu na przeczesywanie okolicy.

Po chwili przypomniał sobie, że to, o czym pomyślał wcześniej, mogłoby zająć go przez jeden dzień i to może nawet nie przez cały. Cóż… później pomyśli o tym, gdzie pójdzie i co będzie robił przez następne dni oczekiwania. Szkoda, że Ignis zależało na szybkim opuszczeniu miasta, wtedy mógłby zająć jej dzień lub jego część kolejną rozmowę i, może, przyłączyłaby się do jego małej wyprawy. Zaczął zastanawiać się nad informacjami na temat miejsca, do którego niedługo się uda, uporządkował je też w swoim umyśle i powyciągał z nich potrzebne informacje. Usłyszał pytanie kobiety i wyrwał się z tego stanu.
         – Hmm? A, nie wiem, szczerze mówiąc. Nie mogę odpowiedzieć ci konkretnie na to pytanie, bo nie wiem, jak rozległa jest ta jaskinia – odparł, spoglądając na towarzyszkę.
         – Jeden dzień do kilku dni? Chyba tak… Wiem, że jest spora różnica między dniem a kilkoma, jednak nie potrafię określić tego dokładniej – dodał. Właściwie, mógł powiedzieć to od razu, bo tak naprawdę właśnie ta część była odpowiedzią na jej pytanie.
         – Z racji tego, iż jaskinia nie znajduje się tak daleko od miasta, nie będziemy potrzebowali wiele prowiantu. Zresztą, w razie czego będę mógł przecież przenieść się do miasta, kupić potrzebne rzeczy i wrócić z nimi, co byłoby kwestią nie więcej niż kilku minut – odezwał się w momencie, w którym z mniej zatłoczonej uliczki musieli już wejść na jedną z głównych. Bank był już naprawdę blisko.
         – Mam nadzieję, że to nie jest nasze ostatnie spotkanie – powiedział w końcu, wcześniej uporczywie milczał, jakby zastanawiał się nad tym, czy chce to powiedzieć, czy może lepiej będzie, jeżeli tego nie zrobi.
Awatar użytkownika
Ignis
Błądzący na granicy światów
Posty: 24
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Przemieniona z czarodziejki
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ignis »

– Ja też mam taką nadzieję. Do następnego spotkania, Cain. Powodzenia w twojej wyprawie i… – urwała. Sama nie wiedziała skąd wzięło się to, co chciała początkowo powiedzieć, jednak zebrała w sobie całe pokłady odwagi, uśmiechnęła się najładniej jak umiała, zachowując przy tym jakąś naturalną zawadiackość - w końcu musiała dokończyć - i kontynuowała. – …uważaj na siebie, co?

Drzwi banku były wielkie - nawet gdyby na ramionach Ignis stanął ktoś jeszcze, to nie mieliby żadnego problemu z przejściem przez nie. Wyryte w nich liczne, pięknie ozdobione rzeźby pokazujące różne sceny z życia handlarzy lub bankierów, upamiętniające ekonomiczny i wszechobecny przepływ gotówki. Mimo tego piromantka nie dała się zwieść architektonicznej sztuce, tak zręcznie próbującej ukryć prawdziwe zadanie całego budynku: zapewnić bezpieczeństwo wszystkiemu, co znajdowało się wewnątrz, niezależnie czy było to złoto, klejnoty lub jakiś człowiek. Na pewno to przeznaczenie byłoby łatwiejsze do ukrycia, gdyby cały ten kompleks, tak jak prawie wszystko inne w mieście zostało umieszczone wśród koron i pni drzew, a nie wykonane z kamienia. Domyślała się, że zrezygnowanie z takiego rozwiązania musiało wiązać się w jakiś sposób z ochroną - lepiej móc zdać się nie tylko na magię, ale i solidny mur, niemożliwy do sforsowania dla rozwścieczonej tłuszczy, dla której drewno byłoby bardzo łatwe do sforsowania.
Zbliżając się do skrzydeł drzwi poczuła ukłucie magii, a kiedy była już blisko, one rozwarły się. W środku wszystko wydawało się bardzo spokojne i ułożone, lecz jej wyczulone zmysły zaraz wyłapały nieścisłości, gdzieś z tyłu, z sal niewidocznych dla klientów. Zaraz później ktoś do niej podszedł.
– Witam panią serdecznie. W czym mogę pomóc?
– Potrzebuję załatwić jedną sprawę – odpowiedziała na jego pytanie, przy okazji podając mu kartkę. Pracownik musiał być mistrzem w swoim fachu, bo pozornie nawet nie spojrzał na papier, jednak i tak zaczął ją prowadzić w kierunku bardziej okazałych gabinetów. Widziała inne, jeszcze bardziej emanujące efekciarskim, ale jednak gustownym przepychem, aczkolwiek to były chyba zbyt wysokie progi jak na nią. Podejrzewała też, iż większy efekt wywarło samo imię i nazwisko nimfy, niż jej osoba.
Podziwiała to, w jaki sposób służący cały czas zajmował ją rozmową, która tak naprawdę nie traktowała o niczym szczególnym. W pewnym momencie przystanął przy jednym z pokoi.
– Pan Gudelfah z radością panią przyjmie.
– Dziękuję serdecznie.
– Ależ nie ma za co, móc zamienić choć słowo z tak zniewalająco piękną niewiastą jak pani to dla mnie jedynie przyjemność – prawił komplementy, otwierając jej drzwi. Kiedy już weszła, ukłonił się i zniknął, odgradzając ją dębowym skrzydłem od wszystkich odgłosów z zewnątrz.
– Dzień dobry. Mam zaszczyt z panią…? – w jego głosie dało się usłyszeć pytanie.
– Ignis – przedstawiła się, wyciągając do niego rękę. Zdziwiony odwzajemnił gest i podjął wątek.
– Przychodzi pani jako pełnomocniczka naszej… – przerwa na wyszukanie odpowiednio dyplomatycznych słów była niemalże niezauważalna – naprawdę wieloletniej klientki. – W jej głowie pojawiła się myśl, że nimfa pewnie przeżyła już niejednego takiego jak on.
– Zgadza się. Być może pan wie, moja pracodawczyni jakiś czas temu zawiązała umowę z pewnym kupcem.
– Tak, jestem tego świadom, ponieważ pani Mamaria skorzystała z usług naszych prawników, którzy pomogli sporządzić jej tę umowę.
– Świetnie się składa. Dom, który był przedmiotem tego porozumienia spłonął, a ja uzyskałam dokumenty potwierdzające wypłacenie zadośćuczynienia dla Ma… pani Mamarii. – Zaczęła wykładać na biurko to, co udało jej się dzisiaj uzgodnić.
– Proszę dać mi krótką chwilę na zapoznanie się z nimi.
– Oczywiście.
Wszystko trwało rzeczywiście moment - po niecałych dwóch minutach bankier odłożył dokument.
– Umowa mówi o przeniesieniu… – urwał, spojrzał z powrotem i kontynuował – …czterystu osiemdziesięciu tysięcy ruenów na konto pani Mamarii. To zostanie wykonane najszybciej jak tylko się da, jednak proszę mieć na uwadze, że środki nie pojawią się tak natychmiast.
– Dlaczego? – zdziwiła się Ignis.
– Nie mogę wydawać bezpośrednich dyspozycji dotyczących tak dużej kwoty, wszystko musi przejść pewną biurokratyczną drogę. Lecz podejrzewam, że już jutro będzie można podjąć pieniądze.
– To wystarczy. Tutaj… – tym razem podała mu do ręki swoją umowę. – Ma pan wyszczególnione moje warunki współpracy z panią Mamarią.
– Dobrze. Natychmiast każę pani wypłacić… – odnalazł odpowiedni zapis dopiero po dłuższej chwili – …dwadzieścia cztery tysiące ruenów. Woli pani otrzymać monety, czy wystarczą pani klejnoty o tej wartości? Ta druga opcja będzie poręczniejsze, z kamieniami łatwiej się podróżuje.
– Wybiorę klejnoty.
– Świetnie. W czasie kiedy ja zlecę ich przygotowanie, czy ma pani jakieś życzenia? Jest naprawdę wiele spraw w których możemy pomóc. – Zaskoczył ją tym stwierdzeniem, jednak nie dała się całkowicie zbić z pantałyku.
– Opłata za usługi byłaby potrącona z mojego wynagrodzenia? - zapytała żartobliwie.
– Ależ absolutnie! Niech pani potraktuje nasz gest jako… inwestycję w przyszłość. Możemy się na to zgodzić?
– Oczywiście że tak.

Wychodząc z banku udała się do jednej z bram na północy Adrionu. Czekał tam na nią wóz, którym miała odbyć większą część swojej podróży, wszystko było już dla niej przygotowane. No proszę – pomyślała. – Jak tylko weźmie się sprawy w swoje ręce, to los od razu zaczyna sprzyjać.
Awatar użytkownika
Cain
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 126
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Mędrzec , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Cain »

Odwzajemnił uśmiech. Na początku pomyślał nawet o tym, żeby przytulić ją tak po przyjacielsku, jednak zrezygnował z tego.
         – Zawsze na siebie uważam – odparł, z uśmiechem nadal goszczącym na jego twarzy.
Odwrócił się, przeszedł kilka kroków i spojrzał się przez ramię, jakby chciał upewnić się, że Ignis dotarła bezpiecznie pod drzwi banku, chociaż zdawał sobie sprawę, iż była mała szansa na to, że coś by się jej stało. Odległość dzieląca ją od banku nie była przecież duża. Spojrzał w stronę, w którą szedł w momencie, gdy drzwi wejściowe do budynku zamknęła się za czarodziejką.

Poszukiwana przez niego tablica z ogłoszeniami, nie znajdowała się daleko od miejsca pożegnania z Ignis. Co prawda, Cain musiał podążać główną ulicą, razem z tłumem, jednak niezbyt mu to przeszkadzało. Akurat teraz wyszło mu to na lepsze, bo ta droga była krótsza niż taka, którą szedłby, gdyby skręcił w jedną z bocznych uliczek miasta.
W końcu dotarł do tablicy i, jeszcze zanim zostawił tam własne ogłoszenie, przejrzał te, które już na niej wisiały. Nie wydawało mu się, że trafi na coś ciekawszego niż jaskinia będąca kiedyś kryjówką bandy rabusiów, potworni strażnicy ją zamieszkujący i komnata ze skarbem znajdująca się gdzieś we wnętrzu tejże jaskini, do której wejście zostało zagruzowane przez zawalenie się stropu albo ścian. Pradawny skończył czytać ostatnie ogłoszenie, które zostawił jakiś piekarz wychwalający swoje wyroby i zapraszający do spróbowania ich, poszukał wolnego miejsca i przywiesił tam napisane przez siebie ogłoszenie. Właśnie rozpoczął okres trzech dni oczekiwania na to, aż ktoś zainteresuje się tym, co napisał. O ile przykuje uwagę osoby lub osób spełniających jego wymagania, a te nie były specjalnie wygórowane. Czarodziejowi wydawało się, iż każdy szanujący się poszukiwacz przygód lub awanturnik powinien spełniać to, o czym wspomniał w ogłoszeniu.

Udał się w drogę powrotną. Tym razem specjalnie skierował się w stronę rynku miasta. Chciał przejrzeć towary tam wystawione i, może, coś kupić. Całkiem możliwe, że odszukanie dokładnej lokalizacji wejścia do jaskini zostawi sobie na jutro. Będzie musiał się nad tym zastanowić raz jeszcze.

Ciąg dalszy: Cain
Zablokowany

Wróć do „Adrion”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości