Adrion[Wykopaliska] Hive, nie!

Królestwo Elfów, jedno z trzech położonych w Szepczącym Lesie. Siedziba tkaczy zaklęć, uzdrowicieli i białych kapłanek. Schronienia dla wszelkich podróżnych, miejsce przyjazne, choć zamknięta na wojny i konflikty.
Awatar użytkownika
Rammi
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 53
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Pustynny Elf
Profesje: Badacz , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Rammi »

        Rammon już się nawet nie śmiał z tego co się działo - ledwie wychodzili na prostą i coś zaczynało im się udawać, zaraz byli brutalnie gaszeni przez rzeczywistość. Odnaleźli się i na nowo połączyli i nagle stracili Ariannę… I to tak… Głupio, po prostu głupio. Podróżnik chciał się rzucić za resztą, by jej wypatrywać, ale nagle naszła go niepokojąca myśl - co jeśli wtedy to wszystko runie? Mozhan myślała pewnie o tym samym, bo pytała o przysypywanie. Rudzielec kręcił się więc u podstawy tej sterty, by w razie czego nie być kamyczkiem, który poruszy lawinę.
        - Nala - zwrócił się do Nazahirki. - Umiesz czarować. Potrafisz może wyczuwać też aury? Może tak ją znajdziemy… Skoro to magini to na pewno będzie miała silną emanację.
        - Jak ty ją nazwałeś? - zdziwił się lisołak.
        - Magini. Żeńska forma maga.
        Hive więcej nie drążył, choć po jego minie widać było, że ta nazwa wywoływała u niego jakiś niesmak. Nie było jednak czasu na dyskusje językowe, bo nie mieli żadnej pewności, że Ariannie nie groziło niebezpieczeństwo… Gdziekolwiek była i cokolwiek się z nią nie stało.
        Rozmyślania przerwało głośne ŁUP! dochodzące od strony przejścia, za którym znajdowali się nieumarli, którzy niedawno ich napastowali. Wystraszony Rammon obrócił się w stronę tamtego przejścia i wykrzyczał kilka niezrozumiałych dla reszty słów.
        - Lepiej się pośpieszmy - mruknął, spoglądając ponownie na swoich żywych towarzyszy z lekko przepraszającą miną. W końcu zdecydował się dołączyć do nich na tej stercie kamieni, bo na dole na niewiele się zdał.
        - Ej, patrzcie… - Hive trącał coś butem. Był to niby kamień jakich wiele na tym osuwisku, ale ten wyróżniało zdecydowanie położenie. Zablokowany na swoich dłuższych bokach, przy krótszych miał luzy i gdy lisołak trącał go stopą, działał jak klapa w drzwiczkach do kurnika - kiwał się w górę i w dół, pozwalając spojrzeć co znajduje się pod stertą kamieni… Albo też wpaść i przekonać się na własnej skórze.
        - To mi się nie podoba - oświadczył stanowczo Rammon. - To… wygląda jak pułapka - ocenił w końcu. Nie wiedział kto miałby zastawiać tu pułapki, po co i na kogo, ale jednak skojarzenie było zbyt silne. To nasuwało jednak kolejne pytanie: co znajdowało się na dole tego komina?
        - Mam linę - mruknął, poprawiając na ramieniu zwój, który niedawno odzyskali z Hive. - Spuścimy ją na dół… Czy ktoś tam zejdzie? - zaproponował, choć sam nie wyglądał jakby miał się zgłosić na ochotnika.
Awatar użytkownika
Nala
Szukający drogi
Posty: 39
Rejestracja: 4 lat temu
Rasa: Mahińczyk
Profesje: Badacz , Wojownik , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Nala »

        To było niemożliwe, by elfka tak po prostu wyparowała. Nawet gdyby kamienie obsunęły jej się spod nóg, gdyby się potknęła albo wpadła w jakąś dziurę, zostałby po tym ślad. Ona dosłownie zapadła się pod ziemię i żadne z nich nic nie widziało. Nala podniosła wzrok na Rammona i kiwnęła głową. Już jej szukała, ale rozpraszała ją barwna aura rudowłosego badacza i sprężysta emanacja lisołaka. W końcu jednak przestała robić cokolwiek innego i po prostu stanęła z zamkniętymi oczami, rozglądając się za Arianną.
        - Czuję ją, jest na dole – powiedziała w końcu, patrząc pod nogi i nieco w bok. Nie była wcale zadowolona mimo odnalezienia elfki, bo wciąż im to niewiele pomagało.
        Mozhan przyklęknęła w końcu, odkładając kij i pochodnię, po czym próbowała dokładniej zlokalizować elfkę, gdy ze skupienia wytrąciło ją łupnięcie, dochodzące z kierunku, z którego nadeszli. Zacisnęła usta w niezadowoleniu. Szansa, że kilku nieumarłych staranuje kamienną ścianę była mała, ale Navabi powoli zaczynała spodziewać się wszystkiego.
        Zawołanie Hive wzbudziło w cudzoziemce więcej nadziei niż powinno. Podeszła jednak do niego, przyświecając pochodnią nad miejscem, które wskazywał.
        - Czyli ten osyp kamieni to nie przypadek – powiedziała z wahaniem. Brzmiało to nieprawdopodobnie, ale jak inaczej kamienie idealnie obłożyłyby taką zapadnię?
        - Bo to jest pułapka – westchnęła na słowa Rammona, ale odwróciła wzrok od kamienia dopiero, gdy elf wspomniał o linie. Mimo wszystko, byli całkiem nieźle przygotowani.
        - Ja mogę – zaoferował się od razu Hive. - W tamtym tunelu dobrze mi poszło, nie? – zapytał, zerkając na Nalę, a ta o dziwo skinęła głową.
        - Bardzo dobrze – potwierdziła. Nie miała zamiaru chłopaka zniechęcać, bo sama siebie na dole nie widziała. I chociaż nie musiała się tłumaczyć, czuła że w końcu powinna, skoro ten fakt może ich w którymś momencie wpakować w tarapaty.
        - Ja mam bardzo zły wzrok. W ciemnościach prawie nic nie widzę, nawet z pochodnia – przyznała, starając się by zabrzmiało to możliwie naturalnie i czysto informacyjnie. Tylko ich wiedzy miało posłużyć.
        - Przytrzymam cię – zapewniła od razu, płynnie zmieniając temat.
        Zerknęła w stronę kamiennej „klapy”, utwierdzając się w przekonaniu, że przeciśnie się tą drogą tylko szczupła osoba. Czyli chociaż każdy z nich mógłby zejść na linie w dół, żaden nie mógłby zabrać ze sobą latarni czy pochodni. Ta pierwsza była zbyt duża, a ta druga przypaliłaby nieszczęśnika zmuszonego do trzymania jej przy sobie podczas zejścia.
        Mozhan zastanawiała się czy magią nie spuścić za Hive latarni, ale nie ufała swojej mocy na tyle, by odpowiednio kontrolować grawitację przedmiotu. Prawdopodobnie ostatecznie upuściłaby ciężki kamień lisołakowi na głowę.
        Owinęła się liną w pasie, jej koniec zaplatając wokół talii chłopaka i pomiędzy jego nogami.
        - Jesteś pewna, że mnie utrzymasz? – zapytał Hive, z podejrzliwością sprawdzając supły, gdy Nala skończyła go wiązać.
        - Zobaczymy – odparła cudzoziemka z takim spokojem, że lisołak dopiero po chwili łypnął na nią spode łba.
        - Bardzo śmieszne – mruknął, ale przysiadł na ziemi i butem uchylił kamień. – Przytrzymasz? – zapytał Rammona i dopiero po chwili z westchnieniem zsunął się w ciemność. Mozhan sapnęła cicho, ale zaparła się butami o największe i najbardziej stabilne głazy, po czym zaczęła powoli rozwijać linę.
Awatar użytkownika
Rammi
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 53
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Pustynny Elf
Profesje: Badacz , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Rammi »

        Rammon poczuł lekką ulgę na wieść, że Nala wyczuła emanację Arianny. To były dwie dobre wiadomości jednocześnie - po pierwsze badaczka żyła, a po drugie: była w ich zasięgu. Teraz musieli tylko znaleźć miejsce gdzie zniknęła i… gdzie spadła. Rudy podróżnik długo zakładał, że to tylko jakiś głupi wypadek, niegroźne osuwisko czy coś w tym stylu. Im dłużej to jednak trwało, tym bardziej był przekonany, że coś jest grubo nie tak. Najgorsze jednak było to, że gdy wypowiedział na głos swoje przypuszczenia, Nala mu nie zaprzeczyła - a tak liczył na to, że powie, że ma paranoję albo cokolwiek! Nawet gdyby Hive mu to powiedział, przyjąłby taki werdykt. Nie chciał myśleć kto i po co miałby zakładać w takim miejscu pułapkę…
        Głupia propozycja z zejściem na dół niosła oczywiście pewne ryzyko, że to Rammon będzie musiał się tam zapuścić, ale było ono niewielkie - przecież Mozhan… A. Cholerka.
        - Yhm – mruknął elf na wieść, że Nala ma słaby wzrok. Tylko tyle, no bo co miał więcej powiedzieć? Zawrócić nie mogli, zapasowych okularów też żadne z nich nie miało, by jakoś ją wspomóc, a do tej pory radziła sobie względnie, więc… Po prostu muszą o tym pamiętać na przyszłość. A na ten moment na dół musiał zejść on albo Hive. Całe szczęście to lisołak pierwszy zgłosił się na ochotnika do ratowania zaginionej i Rammi był mu tak za to wdzięczny, że nawet nie próbował go zaczepiać tekstami o ratowaniu księżniczek i tym podobnych, choć wydawało mu się, że chłopakiem mogła przynajmniej w części powodować chęć zaimponowania pięknej archeolożce.
        - Będę ubezpieczał - oświadczył, choć role i tak już były obsadzone i on mógł tylko podać linę i trzymać za jej luźny koniec. Tak na wszelki wypadek.
        - Jasne - zgodził się, gdy Hive poprosił o pomoc w przytrzymaniu kamiennej klapy pułapki. Patrzył jak ruda głowa chłopaka znika w wąskim tunelu, aż w końcu nie było w ogóle nic widać poza zalegającą w dole ciemnością…
        Dobrą chwilę nic się nie działo. Lina była to mniej, to bardziej naprężona, ale generalnie nie było żadnego powodu do niepokoju. Ani krzyków, ani szarpnięć, ani błysków - czy to światła, czy magii… Nagle jednak lina zwiotczała zupełnie, a później została pociągnięta trzykrotnie w sposób tak regularny, że nie było mowy o przypadku, to był jakiś znak. Pewnie “wyciągajcie!”. Rammon tak się tym przejął, że zablokował klapę jakimiś dodatkowymi kamieniami w pozycji otwartej i rzucił się do Nali, by jej pomóc - nie trzeba było być prorokiem, by wiedzieć, że nadchodzą kłopoty.
        Po chwili na zewnątrz wyskoczył lisołak, znowu przemieniony w swoją zwierzęcą formę. Zaraz za nim zaś wychynęła Primrosea, umorusana w pyle i jakiejś białej, włóknistej substancji.
        - Tam jest pająk! - pisnęła tak, jakby chciała wrzeszczeć, ale bała się nawet głośnej nabrać oddechu.
        - To wyjaśnia pajęczyny - wtrącił się jakże błyskotliwie Rammon, bo jeszcze nie dotarła do niego powaga sytuacji. Dopiero gdy lisołak i elfka zaczęli spieprzać na dół, ciągnąc ich za sobą, dotarło do niego, że mieli do czynienia z jednym z tych gatunków, które nie czekały na swoje ofiary na skraju utkanej sieci, ale polowały czynnie, jak ludzie - ścigając swoje ofiary i zastawiając pułapki takie jak ta za nimi…
        Poczwara wychynęła z pułapki chwilę po tym, jak cztery jej potencjalne ofiary oddaliły się na w miarę bezpieczną odległość. Pająk był szarego koloru, doskonale maskował się na tle skał, choć był wielkości sporego psa, a nie przeciętnego przedstawiciela swojego gatunku. Cokolwiek nim kierowało - słuch, węch czy też wzrok - już po chwili namierzył ofiarę, która mu się wymknęła i ruszył w pościg. Nie gnał szybko jak koń w galopie, ale i tak dość sprawnie zmniejszał odległość między nimi.
        - Nala, zabij to! - zawołała Arianna z rozpaczą w głosie, rozsądnie zakładając, że jeśli ktoś w tym towarzystwie jest od najpodlejszej brudnej roboty, to na pewno będzie to Mozhan.
Awatar użytkownika
Nala
Szukający drogi
Posty: 39
Rejestracja: 4 lat temu
Rasa: Mahińczyk
Profesje: Badacz , Wojownik , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Nala »

        Nala powoli rozwijała linę, nie przejmując się jej tarciem po swojej talii. Chłopak wyglądał na chudego, ale i tak okazał się zaskakująco lekki, a na pewno lżejszy od niej. Nie umiała dobrze ocenić głębokości jamy po tym, jak długo spuszczała lisołaka na dół, ale i tak wydawało jej się, że trochę to trwa. Rzuciła okiem po nasypie gruzu, na jakim się znajdowali, zastanawiając się, czy dno jest tam gdzie ziemia po ich stronie, czy może idzie jeszcze głębiej. Wtedy jednak lina rozluźniła się tak gwałtownie, że Mozhan zachwiała się na nogach, łapiąc równowagę. Była prawie pewna, że lisołak nie zawołał, a nie, że go nie usłyszeli, bo po chwili dotarły do niej przytłumione głosy z dołu. Równie wymowne, co gwałtowne szarpnięcie liną.
        Nawet nie musiała Rammona prosić o pomoc i po chwili oboje próbowali jak najszybciej wyciągnąć lisołaka, oby wraz z Arianną. Ciężar nie był wcale większy, ale teraz rozkładał się na dwie osoby i Nala nie umiała stwierdzić, co zobaczą. Naprężony sznur ocierał się o krawędź skały, pyląc i dymiąc, trochę niepokojąc czy wytrzyma, ale w końcu z dołu wyskoczył lis, a zaraz za nim pojawiła się jasnowłosa głowa elfki. Widząc, że Arianna trzyma się już krawędzi, Mozhan przytrzymała linę jedną ręką, drugą wyciągając do archeolożki, by pomóc jej wstać. Ta zerwała się na równe nogi z zaskakującym entuzjazmem.
        Nala wyprostowała się nieco zaskoczona dramatyzmem w głosie archeolożki. I co z tego, że pająk? Pewnie niejeden, patrząc po oblepiających ją pajęczynach. Poza tym powinna być chyba przyzwyczajona, skoro zarabia na życie dłubiąc w ziemi. W przeciwieństwie do Rammona nie udało jej się jednak wygłosić żadnej błyskotliwej uwagi, ani nawet zwinąć liny do połowy, gdy szarpnięciem została pociągnięta w dół. Uciekająca Arianna i lisołak byli na tyle wymowni, by nie protestowała, ale z trudem stawiała kolejne kroki, gdy kompletnie nic nie widziała, a do tego wciąż ciągnięto ją za rękę. I o ile obracanie się w czasie ucieczki nie jest najrozsądniejsze, teraz nie mogło być o wiele gorzej, więc Nala z nieprawdopodobnym zaufaniem biegła na ślepo, jednocześnie oglądając się przez ramię.
        Błyskawicznie tego pożałowała, a mamrotana wiązanka nazahirskich przekleństw zginęła w kakofonii sypiących się pod ich nogami kamieni oraz złowrogiego klekotu wielkich szczękoczułek. Wyjątkowo hipnotyzujący i absolutnie przerażający widok jednocześnie.
        W końcu zbiegli z góry i ruszyli po równym podłożu, co pozwoliło Nali na wyrównanie kroku i spojrzenie na Ariannę z miną wyrażającą absolutne przekonanie, że archeolożka w tej dziurze zostawiła chyba rozum.
        - JAK?! – syknęła na jej rozpaczliwą prośbę. Fakt, miała kij. Prędzej buty pogubi, niż jedyną broń jaką ma, ale czego niby oczekują, że spierze kijem wielkiego pająka?! Zaś żeby skutecznie użyć magii musiałaby mocno zwolnić, jeśli nie się w ogóle zatrzymać, na co chwilowo nie pozwalał jej instynkt. Wiedziała, że musi spróbować, ale znajoma panika zaczynała pełzać po jej ciele lodowatymi palcami. Musi zrobić coś teraz, zanim kompletnie ją sparaliżuje.
        Z kolejnym przekleństwem na ustach zatrzymała się gwałtownie i obróciła, mając już uszykowane inkantacje, którymi rzucała teraz lekko drżącym głosem, celując w pająka. Na szczęście nawet z kiepskim wzrokiem trudno było w niego nie trafić.
        Poczwara uniosła się nagle w powietrze, machając jeszcze w pędzie wszystkimi ośmioma odnóżami, nim straciła równowagę i zwinęła nogi, wirując jako obrzydliwa, owłosiona kulka. Drugie zaklęcie cisnęło pająkiem o ziemię i kolejne znów poderwało go w powietrze. Mozhan zrobiła tak jeszcze dwa razy, przestając dopiero, gdy pająk przestał się ruszać. Oddychała ciężko, wbijając spojrzenie w skuloną poczwarę, próbując dopatrzeć się najmniejszego ruchu, ale jednocześnie zaczęła się cofać, a w końcu truchtać tyłem. Na pewno go nie zabiła, ale może chociaż ogłuszyła?
        W końcu przełamała się i odwróciła wzrok, zaczynając biec normalnie, by dogonić towarzyszy. Czuła jak ogarnia ją panika, utrudniając oddychanie i odbierając czucie w kończynach, przez co bardzo starała się nie potknąć, nawet gdy oglądała się za siebie. W ciemnościach nie widziała, że pająk zaczyna na nowo rozwijać spod siebie długie nogi.
Awatar użytkownika
Rammi
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 53
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Pustynny Elf
Profesje: Badacz , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Rammi »

        Niestety trzeba było przyznać, że jeśli ktoś z nich miał jakąkolwiek szansę na poradzenie sobie z tym pająkiem to była to tylko Mozhan – poza nią w grupie znajdowało się dwóch naukowców i nastolatek, którzy nawet jeśli mieliby szczere chęci, niewiele byliby w stanie pomóc. Przynajmniej tak się wydawało. Zresztą to właśnie Nala dała się do tej pory poznać jako ta, która ma łeb na karku i raczej rozwiązuje problemy niż tworzy nowe.
        Gdy jednak Nazahirka została z tyłu, by zmierzyć się z poczwarą, nie została sama – o dziwo Rammon również zwolnił. I Hive zresztą też, ale rudy archeolog pchnął go dalej i wymownie patrząc na Ariannę rzucił „pilnuj jej”. Dostrzegł jak badaczka była przerażona, gdy zobaczyła pająka i podejrzewał, że to wcale nie był taki normalny strach, a raczej fobia, więc lepiej na nią uważać. Jeden pomagier Mozhan musiał wystarczyć… Choć wyglądało na to, że ona ze swoją magią radziła sobie doskonale sama. Rammon był pod wielkim wrażeniem, ale nie stał i się nie gapił – tak jak ona spodziewał się, że w ten sposób tej abominacji przyrody nie zabiją, więc kombinował nad jakimś innym rozwiązaniem… I chyba wymyślił. Nala miała jednak rację – trzeba było wiać, zwiększyć dystans. I znaleźć lepsze miejsce na wykonanie jego planu.
        - Mozhan, czej! – zawołał, połykając zgłoski, ale nie na tyle, by ona go nie zrozumiała. – Daj mi swój kij!
        Nie było czasu na tłumaczenie całego planu – rudy archeolog wyciągnął jedną rękę po narzędzie, o której poprosił, a drugą wskazał jej nasyp, kolumny i kruszący się sufit nad nimi. Można było się domyślić co miał na myśli – skoro oni nie mieli dość siły, musieli to załatwić sprytem. Nawet jeśli oznaczało to zawalenie kolejnego korytarza na łeb tamtej poczwary. Czy to było sprytne? Tak. Ale czy mądre? Oj zdecydowanie nie. Nie wiedzieli co się może stać i czy cały ten korytarz się nie zawali. Pytanie czy mieli lepsze wyjście?
Awatar użytkownika
Nala
Szukający drogi
Posty: 39
Rejestracja: 4 lat temu
Rasa: Mahińczyk
Profesje: Badacz , Wojownik , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Nala »

Nazahirka była tak zajęta pająkiem, że nawet nie zauważyła, że nie została sama. Wątpliwe, by w tych okolicznościach doceniła odwagę Rammona, ale może później, gdy na spokojnie to przeanalizuje. W tej chwili tylko drgnęła zaskoczona, gdy odwracając się do ucieczki, prawie wpadła na badacza.
Na zawołanie zmarszczyła lekko brwi, wyłapując tylko własne imię. Na co dzień musiała się skupiać na wspólnej mowie, więc nic dziwnego, że w takich warunkach nie miała głowy do domysłów. Zrozumiała jednak kolejne słowa i tylko na ułamek chwili zacisnęła zaborczo palce na broni, ale z punktu widzenia elfa oddała mu ją bezzwłocznie. Powstrzymała odruch, by rzucić kij i tylko podała go solidnie do ręki Rammona, co w innej sytuacji przypominałoby pewnie karcący cios, zostawiający po sobie pieczenie wnętrza dłoni.
Przeniosła spojrzenie na wskazany jej przez znajomego nasyp, a później jej wzrok powędrował w górę. Jakby na zawołanie, ze stropu odłamał się kolejny kawałek i w chmurze pyłu spadł na stertę gruzu. Nala spojrzała wielkimi oczami na Rammona, jakby chciała się upewnić, że dobrze jej się wydaje. Wtedy zaś uznała, że kij będzie im kompletnie zbędny. Krzyknęła coś po nazahirsku i wyrzuciła przed siebie ręce, a kolumna zadrżała, pokrywając się nagle pajęczyną pęknięć. Potem zaczęły z niej odpadać najpierw skorupy tynku, a później całe fragmenty kamienia, ale Mozhan celowała już w kolejny wspornik. Podczas trzeciego uderzenia runęła pierwsza kolumna, a Navabi zachwiała się od utraconej mocy. Kobieta zwolniła, by nie upaść i obejrzała się przez ramię na goniącego ich pająka. Gdy zwróciła się ponownie w kierunku, w którym uciekali, chmura pyłu przysłoniła jej widok na towarzyszy i wszystko wokół. Nala zakaszlała, gdy kurz wdarł się jej do ust i nosa, a w momencie gdy nie mogła nabrać tchu, poczuła drżenie, gdy runęła kolejna kolumna.
A ją wreszcie ogarnęła panika. Nic nie widziała, a oddechu brakowało jej nie tylko przez pył wzbijający się od opadających kamieni. Kaszląc, próbowała dojrzeć znajomych, ale musiała mrużyć oczy, do których co chwila coś wpadało. Zasłoniła przedramieniem oczy. Tak wiele straciła w ostatnim wybuchu, nie mogła pozwolić, by to się powtórzyło.
- Rammon! – zawołała spanikowana, obracając się co chwila, aż zakręciło jej się w głowie. W końcu opuściła rękę i dojrzała ciemniejszy kształt, ruszając zaraz w tamtą stronę. Nogi już jej się trzęsły i brakowało jej kija, na którym mogłaby się wesprzeć, mimo że powinna przybrać znacznie większe tempo. Liczyła, że oprze się nieco na przyjacielu, ale kształt stawał się coraz wyraźniejszy, a do dziewczyny brutalnie dotarła świadomość, że to nie jej rudowłosy badacz. Mimo to nie uciekała, nagle zmrożona i drżąca, wpatrując się szeroko otwartymi oczami w wielkie szczękoczułki.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Adrion”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości