Danae[Podziemia miasta] Spotkanie po latach...

Jedno z trzech elfich królestw znajdujących się w szepczącym lesie. Otoczone murami rozległe miasto wtopione w leśną gęstwinę magicznego lasu.
Zablokowany
Yana
Szukający drogi
Posty: 38
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

[Podziemia miasta] Spotkanie po latach...

Post autor: Yana »

Podróż do tego miasta, zajęła Yanie cały dzień. Po drodze znalazł też kilka godzin na odpoczynek i niewielki posiłek, który zjadł na przydrożnym targu: Jedno, czerwone jabłko, zagryzane pajdą czerstwego chleba. Tyle zwykle mu wystarczało, aby zaspokoić drażniące uczucie głodu, zminimalizować je, aby zapomnieć o tak przyziemnych rzeczach, jak jedzenie.

Ciemność spłynęła na Danae jak smoła wylana z ogromnego, niebiańskiego kotła, postawionego na skraju burzowej, złowróżbnej chmury. Zaczęło padać, gdzieś w oddali grzmiało...
Deszcz obijający się o kamienne stopnie, prowadzące do podziemi miasta, odprowadzał odzianą w czerń, zakapturzoną sylwetkę, idącą na spotkanie z wyzwaniem, z prawdą, do samego serca ciemności tego miasta.
Yana niewiele widział, jednak im dalej kroczył korytarzami podziemi, tym więcej zawieszono w nich latarni. Ktoś tu był, ktoś utworzył mu drogę, którą kroczył niecałe dziesięć minut. Doszedłszy do jej końca, skrył się w cieniu, wypatrując swego nowego pracodawcy. Niewielkie płomyki, uwięzione w ostatnich latarenkach, tańczyły w jego bursztynowych oczach, kiedy przyglądał się im w milczeniu i skupieniu. Wtedy usłyszał kroki, odbijające się echem od korytarza. Cofnął się głębiej w czarną kurtynę utworzoną przez cień, wtapiając się w nią jak kameleon. Przykucnąwszy, zaczaił się na zmierzającego w jego kierunku, mężczyznę (kobieta stąpałaby ciszej i delikatniej). Wiedział, że nie jest to ten, który zaproponował mu wzięcie udziału w misji, bo gdyby był to on, kto zapaliłby wcześniej te wszystkie latarnie? Cicho, z minimalnym szmerem ocierającego o pochwę, metalu, dobył swego miecza. Musiał być to intruz, wędrowiec, który zjawił się tu nieproszony, albo co gorsza mogła to być zasadzka. Ciemność trzymała go w objęciach, nie pozwalając uważnym oczom nowo przybyłego, na wyłapanie konturów przyczajonego skrytobójcy...
Awatar użytkownika
Edhel
Zbłąkana Dusza
Posty: 8
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Lodowy Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Edhel »

        Zatrzymywanie się w jakichkolwiek miastach na dłużej zupełnie wykraczało poza styl życia, jaki obrał sobie Edhel, kiedy po raz pierwszy opuścił rodzinne strony. Czasem jednak zdarzały się sytuacje, które wymuszały na nim takie zmiany. Zwykle były mu one na rękę. Jako wieczny podróżnik, dosłowny obieżyświat i włóczęga czasami potrzebował pieniędzy. Chociaż garści miedziaków, które mogłyby zawsze pomagały w dalszej drodze. Dobre piwo i soczysta pieczeń nie była przecież rozdawana za darmo.

        Tamtego dnia, podczas przypadkowej bójki w jednej z małych karczm blisko obrzeży miasta, został obdarzony całkiem sporym zainteresowaniem ze strony jakiegoś dostojnika. Starszego, brodatego mężczyzny o cerze zasianej bruzdami, a oczach bladych, przywodzących na myśl kogoś niewidomego. Mężczyzna wbrew pozorom niewidomy nie był, a wręcz przeciwnie. Podczas kiedy Edhel rzucał krzesłami w dwóch osiłków, próbujących wymusić na karczmarce darmową nalewkę, on zdążył wyczuć potencjał wysokiego elfa, którego plecy zdobił długi, dwuręczny miecz. Wystarczyło, że tamten wściekły wyszedł przed karczmę, co by we wściekłości przygotować swą klacz do dalszej drogi, dostojnik zaczepił go po cichu i zaproponował szybką i łatwą pracę. Edhel długo się nie zastanawiał. Pusta sakwa była wystarczającym argumentem.

        Odnalezienie wejścia do podziemi w środku nocy nie było dla niego czymś trudnym. Zostawiwszy klacz przywiązaną do drzewa całkiem niedaleko, zawiesił na swoich plecach pochwę z ciężkim mieczem, po czym podążając za wskazówkami swego pracodawcy bez problemu odnalazł zejście. Początkowo długi, prowadzący w dół korytarz wydawał mu się przeraźliwie ciemny, lecz kiedy gdzieś w oddali zamigotała jedna, niewielka pochodnia, całość natychmiast przybrała dla niego swoistej jasności. Kroczył pewnie, zastanawiając się dokąd tak naprawdę zmierzał. Odwiedził mnóstwo miast i dziwnych miejsc, lecz nigdy nie przyszło mu zwiedzać podziemi chociażby jednego z nich. A może to błąd? Podziemia skrywają przecież mnóstwo tajemnic, których odkrycie mogłoby się równać odnalezieniu celu w życiu. Gdyby tylko mieć na to chęć...
W pewnym momencie zatrzymał się w połowie kroku i błyskawicznie omiótł wzrokiem koniec korytarza, do którego się zbliżał i niedużą komnatę na samym jego końcu, która w większości okryta była nieprzeniknionym cieniem. Wstrzymał oddech na kilkanaście sekund i usłyszał bardzo cichy, charakterystyczny dźwięk klingi przesuwającej się po wnętrzu pochwy. Powoli sięgnął do góry i oplótł palcami długą rękojeść własnej broni. Ktoś tu był... ktoś nie koniecznie proszony. Znów ruszył przed siebie, tym razem kroki stawiając ostrożnie i powoli.
Yana
Szukający drogi
Posty: 38
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Yana »

Po chwili oczekiwania, w końcu namalowała się przed nim postać dobrze zbudowanego, jasnowłosego Elfa. Yana dobrze wiedział, że nowo przybyły jeszcze go nie widzi. Zbliżał się nieuchronnie w jego stronę, ostrożnie stąpając po kamiennej posadzce.
Ukryty w cieniu, zacisnął mocniej palce na rękojeści miecza. Starał się mieć przymknięte oczy, by blask świec się w nich nie odbijał. Ale obecność skrytobójcy, zdradziła jego własna miłość do złota, do bogactwa, do brzęczącej biżuterii, złotego naszyjnika z podobizną słowika, który, wsparłszy się na powierzchni klingi, cicho, żałośnie zadźwięczał, jakby sam zapragnął zdradzić swojego właściciela.
Mężczyzna nie czekał dłużej, właściwie był już zdemaskowany, co gorsza - znajdował się teraz pod ścianą. Gdyby nie zaatakował, a sam zostałby zaatakowany, nie miałby wielkich szans na wygraną, chyba, że osoba która przed nim stała, byłaby kiepskim szermierzem. Jednak dwuręczny miecz i atletyczna sylwetka na to nie wskazywały.
Prześliznął się cicho, jak prawdziwy szczur mieszkający w kanałach, po drodze z cienia, ciągnącej się tuż pod ścianą, na bok, skąd w błyskawicznym tempie, wyskoczył tuż za plecy Elfa, mierząc w jego postać ostrą jak brzytwa klingą. Koniec dość ciężkiej peleryny z głuchym dźwiękiem uderzył o jego łydkę.
Pracodawca nie wspominał o żadnej innej osobie, która miała zjawić się w umówionym miejscu, więc Yana czuł jakiś spisek, ewentualnie przypadek. Z początku nie atakował, a jedynie mierzył w jego stronę. Dłoń ani trochę mu nie drżała, wystarczył jeden szybki ruch, by przebić jego pierś.
Gęsty cień kaptura pogrążył jego twarz w mroku. - Czego tu szukasz...? - odezwał się po chwili suchym, przystrojonym chrypką, głosem. Dłoń, którą obejmował rękojeść miecza, przecinały świeże i stare blizny, a biżuteria i kaptur mogły świadczyć, że Elf ma do czynienia ze złoczyńcą.
Awatar użytkownika
Edhel
Zbłąkana Dusza
Posty: 8
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Lodowy Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Edhel »

        Wystarczyło, że jedną nogą znalazł się w komnacie na końcu korytarza, a jego uwagę natychmiast zwrócił cień przemykający wzdłuż jednej ze ścian zaraz po jego lewej stronie. I dźwięk ocierającej się o klingę biżuterii jeszcze nie zdążył się dobrze rozejść, a elf obiema rękami chwycił za rękojeść długiego, ciężkiego miecza. W ułamku sekundy wysunął go z pochwy i opuścił przed siebie, lecz nie zdążył się zamachnąć, a jedynie ciężko przesunął samym ostrzem po kamiennej posadzce i zamarł w bezruchu, odwrócony połowicznie w stronę napastnika. Ledwo milimetry dzieliły jego osłoniętą lekką zbroją klatkę piersiową od lśniącego w świetle pochodni ostrza klingi, która mogłaby dosłownie ciąć powietrze. Wstrzymał oddech na sekundę i uważnym wzrokiem zlustrował sylwetkę intruza. Zakapturzony, wysoki mężczyzna, którego płeć została zdradzona przez chrapliwy głos. Szczupły... zręczny i szybki. To na pewno.
        Uwagę jasnowłosego na dłuższy czas skupiły jednak błyskotki, widniejące na zaciskających się wokół uchwytu miecza palcach. Edhel mimowolnie uśmiechnął się nieznacznie, a z jego wykrzywionych ust i uważnego spojrzenia można było wyczytać... kpinę.
- Na pewno nie handlarza biżuterią - odpowiedział, przy czym jego niski głos odbił się miękko od kamiennych ścian. Mocniej zacisnął palce na rękojeści miecza, a tępy dźwięk ostrza ciągniętego po kamieniu rozległ się ponownie. Elf jednak nie zmienił swojego położenia, mięśnie trzymając napięte w gotowości do uniku i ciosu. - Stary dziad... dostojnik. Płaci, więc jestem. A ty? Otwierasz kram w podziemiach?
Yana
Szukający drogi
Posty: 38
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Yana »

Edhel w oczach skrytobójcy, był niebywale szybki, a więc stanowił dla niego dość poważne zagrożenie. Gdyby lękał się śmierci, ewentualnej przegranej, na pewno by się wycofał. Ale gdyby to zrobił, nie byłby sobą.
Wyglądało to w jego oczach tak, jakby stary Elf, wysłał swego lodowego brata, aby udał się jego śladami do podziemi. Być może pragnął śmierci któregoś z nich? Może Elf miał przy sobie jakiś cenny artefakt? Pytania mnożyły się w głowie skrytobójcy, który o krok się cofnął, gdy dwuręczny miecz ponownie przesunął się po kamiennej, lekko wilgotnej posadzce. Wyglądało mu to na zawahanie.
- Dostojnik mówisz... - Mruknął w zamyśleniu człowiek, gabarytami przypominający osikę, nadal nie opuszczając swojego miecza na którym pewnie zaciskała się jego koścista, żylasta dłoń. Zastanawiało go, dlaczego ten bogaty, stary mężczyzna wynajął zabójcę, najemnika... Musiało chodzić mu o czyjąś śmierć. Może o śmierć białowłosego?
- ...Mnie również tutaj przysłał... Wygląda więc na to, że nasza misja właśnie się rozpoczęła... - Odparł i bez dłuższego zawahania, zupełnie nagle, zaatakował go. Jego ruchy były płynne, jakby ostrze było naturalnym przedłużeniem jego ręki, podobnie jak ruchy Edhel'a. W starciu tych dwojga, póki ktoś nie popełni błędu wynikającego z niedopatrzenia, nie można było mówić o wygranych i przegranych. Ich umiejętności były na tym samym poziomie. Obaj byli znakomitymi szermierzami. Któryś mógł wygrać sprytem, znaleźć słaby punkt w przeciwniku, wykorzystać minusy gabarytów obu mieczy...
Istniała szansa, że podziemia staną się dla któregoś z nich grobowcem. Z napływającą do głowy wizją poznania cennych informacji o ojcu, Yana nie zamierzał się cofnąć przed niczym. Był pewien, że starzec przysłał go tutaj, aby rozprawił się z Elfem.
Awatar użytkownika
Edhel
Zbłąkana Dusza
Posty: 8
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Lodowy Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Edhel »

        I dla niego Yana był znacznym zagrożeniem. Ktoś tak szybki i sprawny jak on mógł przy odrobinie szczęścia powalić rosłego elfa, którego ruchy ograniczone były przez ulubiony dwuręczny miecz. Do tego jednak potrzebne było szczęście. Dużo szczęścia. A Edhel wątpił, by setki hałaśliwych i lśniących ozdób miały ku temu służyć.
        Nie do końca rozumiał w jakim celu zostali sprowadzeni tu oboje. Mężczyzna, którego spotkał w ciągu dnia nie wspominał nic o potencjalnym towarzystwie. Tak na dobrą sprawę nie mówił nawet na czym będzie polegała robota, którą dla niego miał. Jednakże coś tutaj nie trzymało się kupy. Jeśli dostojnik nasłał ich na siebie tylko po to, żeby jeden zabił drugiego... to czemu nie wspomniał o tym tylko jednemu z nich? Czemu nie powiedział o tym tylko najemnikowi, który mógłby wykorzystać wtedy swoistą przewagę i zabić elfa z ukrycia? A jeśli zależało mu na tym, by walka była równa... to dlaczego go tu nie było? Inicjował całkiem ciekawe widowisko, a nawet nie chciał go obejrzeć?
- Ta cała misja śmierdzi mi tu gównem... - mruknął pod nosem, a dosłownie sekundę później stał już kilka metrów dalej, z mieczem uniesionym ku górze, w pełnej gotowości. Zaraz po tym oboje rzucili się w dosłowny taniec, podczas którego jedyną muzyką były odbijające się od siebie ostrza, świst powietrza i odbijające się echem uderzenia stóp o posadzkę, a nawet kamienną ścianę komnaty. Yana nie mógł przed nim uciec ani na sekundę, by schować się w głębokich cieniach, bo elf widział go nawet pomimo bardzo słabego światła. Podobnie jednak Edhel nie mógł zaczerpnąć oddechu, bo szybkość wysokiego i szczupłego człowieka wymuszała na nim ciągłe uniki.
        W końcu jednak udało mu się podłożyć napastnikowi nogę, a kiedy ten stracił równowagę, elf niestety niecelnie ciął ostrzem w powietrzu. Klinga zahaczyła wówczas o kaptur i zerwała go z głowy mężczyzny. Odskakując, zarył ostrzem w kamienie i wsparł się jedną ręką o podłoże, łapiąc kilka głębokich oddechów.
Yana
Szukający drogi
Posty: 38
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Yana »

W momencie, kiedy Elf odpowiedział na jego atak, rozpoczęła się walka, której końca widać nie było. Dźwięki uderzających o siebie ostrzy, roznosiły się echem po kamiennych korytarzach, ginąc gdzieś na końcu, w ich słabo rozproszonym, przez z rzadka ustawione latarenki, mroku.
Edhel się mylił. Amulet, który zwisał z szyi skrytobójcy, jak najbardziej był amuletem przynoszącym szczęście. Być może właśnie dzięki niemu mężczyzna dożył takiego wieku, bez większych obrażeń, spotykając się wielokrotnie z większymi i silniejszymi od siebie, istotami.
Tym razem również szczęście go nie opuściło. W normalnych okolicznościach Yana mógłby, upadając, nadziać się na klingę własnego miecza, zginąć z powodu uderzenia głowy o posadzkę, czy stracić wzrok z powodu ostrza, które świsnęło mu przed twarzą, ale tak się nie stało. Ostrze jedynie zahaczyło o kaptur, który zsunął się z jego głowy, odsłaniając jego oblicze.
Mężczyzna, któremu niespodziewanie podcięto nogi, z głuchym łoskotem, runął jak spróchniała kłoda na kamienną posadzkę, z której zebrał się szybciej, niż sam zdążył pomyśleć. Zasłonił się swym mieczem, przyjmując pozycję obronną, nie atakującą. Spoglądał nań, zapędzony pod ścianę, oświetloną latarenkami, swymi bursztynowymi oczami, które zdawały się być w tym świetle złote. W ich kącikach tańczyły języczki płomyków rozświetlających panujące pod ziemią ciemności.
Nie można było prawidłowo ocenić jego wieku, ten człowiek wyglądał na dużo młodszego, niż był w rzeczywistości. Przez jego twarz ciągnęła się pokaźna bruzda, która w tym świetle wyglądała, jakby wydrążono ją w wilgotnym drewnie.
Jego oddech o dziwo był spokojny, tylko delikatnie przyspieszony.
Yana obserwował uważnie każdy ruch Elfa, by w odpowiednim momencie zdobyć się na atak.
Jednak nadal czekał, a owy atak nie nadchodził...
Awatar użytkownika
Edhel
Zbłąkana Dusza
Posty: 8
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Lodowy Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Edhel »

        Przeklął w duchu swój kompletny brak precyzji, lecz nie ruszył się, by swój błąd poprawić. Zamiast tego zmrużył oczy i ponownie zmierzył wzrokiem oblicze przyczajonego mężczyzny, tym razem mogąc dokładnie dostrzec jego smukłą, oszpeconą przez sporą bruzdę twarz. Gdzieś w jego głowie pojawiła się myśl, że zna tego człowieka, jednak nie potrafił wówczas stwierdzić skąd... Bursztynowe oczy, w których tańczyły płomienie pochodni, a które w swoim kolorze same takie płomienie przypominały. Pełne usta, charakterystyczna blizna i ten kolczyk. Jeden, długi kolczyk z czystego złota, przy każdym ruchu lekko obijający się o policzek napastnika. W głębokim cieniu, w którym schował się ponownie, jego czarne włosy wyglądały jak drugi, wystrzępiony do granic możliwości kaptur, zdradzony jednakże warkoczem, który przez pochylenie mężczyzny swobodnie kołysał się w powietrzu. Wydawało mu się, że znał go doskonale, lecz im dłużej próbował go sobie przypomnieć... tym więcej wątpliwości zakradało się do jego myśli.
        Bezczynność elfa można było odebrać jako wahanie, lecz on nie miał po co się wahać. Po prostu się zastanawiał. Dziury w pamięci były czymś czego nienawidził, a jeśli miał mężczyznę zabić... to chciał wiedzieć chociaż, kogo zabija. Pamięć o zmarłych zginąć przecież nie mogła. Nie ważne, jak parszywymi robalami mogli być za życia.
        W końcu jego mięśnie znów wyraźnie się napięły, a usta jasnowłosego wykrzywiły się w dość paskudnym, nieznacznym uśmiechu. W ułamku sekundy rozległo się szczęknięcie podrywanej do góry stali.
- Dawno cię nie widziałem, Yana - powiedział, by w następnej chwili odbić się od podłoża i z impetem rzucić się w kierunku mężczyzny. Nawet jeśli się mylił, to przecież mógł nadać swojej ofierze nowe imię. Teraz lub po śmierci. Miał do imion chyba zbyt wielki... sentyment.
        Ciężar miecza bez problemu oparł na prawej ręce, a zamach, który wziął, był zdecydowanie potężniejszy od wszystkich poprzednich. Klinga przecięła powietrze dosłownie na pół, w podobny sposób rozprawiła się z cieniem, służącym za kryjówkę napastnikowi, bo odbite od niej światło pochodni na krótki czas rozjaśniło spowite mrokiem części komnaty.
Yana
Szukający drogi
Posty: 38
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Yana »

Yana obserwował go spod ściany, jak szczur, który za moment miał zostać rozgnieciony na posadzce żeliwnym pogrzebaczem, a który miał w sobie resztki nadziei, że w ostatnim momencie rzuci mu się do gardła i pogrąży go w błogości wiecznego snu. Jednak jego umysł zmącił jeden, konkretny fakt: Skąd ten Elf znał jego imię?
Najemnik wyglądał, jakby ktoś czarami odebrał mu zdrowy rozsądek. Napastnik go atakował, a on, ani drgnął, wpatrując się w niego z niedowierzaniem i iskierkami strachu w oczach. Nie strachu przed śmiercią, bólem, przegraną... Strachu przed przeszłością. Może kiedyś znał tego Elfa? Przemknęła mu ta myśl przez głowę, kiedy w ostatnim momencie odparł atak jasnowłosego, kolejnym ruchem swojej ostrej jak brzytwa katany, wykorzystując nieporęczność Jego broni. Jednak tylko lekko drasnął go ostrzem po ramieniu, bo zbyt zwinny jego przeciwnik był, zbyt szybki i wyszkolony, by mógł go tak łatwo pokonać. Jednak słodka, czerwona ciecz, spłynęła wymowną kroplą w dół, po umięśnionej ręce mężczyzny, wywołując drżenie serca ciemnowłosego. Chciał upuścić jej więcej. Znacznie więcej...
- Hola, mężowie! - Zawołał zupełnie nagle, bogaty jegomość, dobrze znany im obojgu, wyłaniając się z cienia w najmniej tak naprawdę spodziewanym przez wszystkich, momencie. - Jeszcze nie zaczęliście razem pracować, a już chcecie się skrócić o głowę? Imponujące... Jednak załatwcie swe sprawy po misji, którą wam wyznaczyłem. Nie po to, na bóstwa Alaranii zadałem sobie tyle trudu by was odnaleźć, byście się teraz pozabijali! - Podniósł głos, wyglądając na przepełnionego dumą, z powodu zaskoczenia wymalowanego na twarzach tej dwójki. - Przyniesiecie mi z domu Drommerów komplet moich drogocennych sztućców. Zostały mi bezprawnie odebrane i chcę je odzyskać. A wy mi w tym pomożecie w zamian za spełnienie przedstawionych wam wcześniej warunków... - Kiedy mężczyzna kontynuował, Yana, obserwując go kątem oka, założył kaptur z powrotem na głowę, przez co jego oblicze znów zginęło w jego cieniu. - Uważajcie tylko na najemnika, który strzeże posesji przed najeźdźcami. No już, w drogę! Im szybciej do mnie wrócicie, tym prędzej skąpiecie się w złocie! Ostrzegam, że mój czas jest cenny, więc za każdą godzinę odbiorę wam pół ruena!
Awatar użytkownika
Edhel
Zbłąkana Dusza
Posty: 8
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Lodowy Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Edhel »

        Yana wymknął się elfowi w dosłownie ostatnim momencie, na co jasnowłosy przeklął soczyście i nawet nie zdołał zatrzymać swojego ciosu, co zaraz po tym okazało się niezbyt przyjemne w skutkach. Stal z głośnym, metalicznym zgrzytem zagłębiła się nieznacznie w wilgotne kamienie, lecz zanim Edhel zdążył kolejnym szarpnięciem stal wyciągnąć, szybkim unikiem ledwo uniknął ataku najemnika. Ostrze rozcięło jednak jego umięśnione ramię. Nie na tyle mocno, by sprawić mu przeszywający ból, lecz wystarczająco, by skrzywił się i przeklął po raz kolejny. Już miał odpłacić mu się za to kolejnym atakiem, tym razem już na pewno nie chybionym, ale w ostatniej chwili po całej komnacie i korytarzu do niej prowadzącym rozległ się donośny głos starca. Tego samego, który go tutaj zwabił i nieumyślnie doprowadził do tej, jak się okazało, niepotrzebnej i bezpodstawnej utarczki między nim, a Yaną. Tym samym Yaną, który kilka lat temu był jeszcze małym, głupawym wyrostkiem i który właśnie dzięki temu zapadł elfowi w pamięć. Trudno było nie poznać kogoś, kto z takim zamiłowaniem obwieszał się błyskotkami jak zamożna baba ze wsi albo handlarka amuletami.
- Idealną porę żeś pan wybrał... - mruknął elf i z wściekłością puścił swój miecz, by dopiero solidnym kopniakiem wyrwać go ze sterty kamieni, w jakie wsunął się niczym w miękką skórę sarny. O mało też nie parsknął głośnym śmiechem, kiedy do jego spiczastych uszu dotarło, że cała sprawa opierała się o to... by zdobyć komplet sztućców. Ugryzł się w język i podniósł miecz z posadzki, a potem udając, że ignoruje wyniosłe biadolenie swojego pracodawcy, zaczął sprawdzać, czy skały nie poniszczyły stali, z której broń była zrobiona. Całe szczęście, że nie była to zwykła stal, a stop, którego tajemnicy strzegł jego własny ojciec trudniący się kowalstwem i płatnerstwem.
        Jednym, sprawnym ruchem zawiesił miecz na swoich plecach, a ręce założył na piersi i oparł się ciężko o ścianę podpierającą sklepienie podziemnej komnaty. Niezadowolenie malujące się na jego twarzy miało kilka powodów. Jednym z nich był banał misji... a drugim niemożność skopania tyłka wyrośniętemu złodziejaszkowi, który dziwnym trafem już po raz drugi stanął na jego drodze.
- Chodźmy zatem - powiedział w końcu i odsunąwszy się od ściany, szybkim i pewnym krokiem ruszył w głąb korytarza. - Mam nadzieję, że masz konia.
Yana
Szukający drogi
Posty: 38
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Yana »

Yana starał się ukrywać swoje zaskoczenie, które tylko przez kilka sekund było widoczne na jego twarzy, która moment później przybrała obojętny wyraz. Mężczyzna z powrotem wsunął miecz do czarnej pochwy, uprzednio przecierając ostrożnie ostrze w palcach, by usunąć z niego czerwień krwi Elfa. Nie mógł uwierzyć, że będzie podróżować z tą białowłosą istotą, z którą jeszcze chwilę temu walczył na śmierć i życie. Wiadomo, że do końca misji musieli się powstrzymywać, ale kiedy zdobędą już te piekielne sztućce, nie będzie to już konieczne. Wtedy z pewnością stoczą kolejną walkę i tym razem ktoś padnie w jej finale trupem.
Gdy tylko Edhel ruszył ku wyjściu z podziemi, Yana niechętnie powlókł się Jego śladami, jak cień, zmierzając w stronę wyjścia. Na jego pytanie, zdawało się, że parsknął cicho śmiechem, ale równie dobrze mógł być to szmer wody wpływający do podziemi ułożonymi ku górze, stopniami - Posiadanie zwierząt wiąże się z wydawaniem złota. Jednak chyba nikt nie będzie miał nam za złe, jeśli pożyczymy sobie jednego konia... - Odparł mrukliwie, pod nosem, zamiatając czasami kamienną posadzkę swoją długą peleryną, kiedy trzeba było trochę się schylić, gdzieś przecisnąć, a wreszcie wejść po schodach prowadzących na powierzchnię. Deszcz zelżał, choć nadal w powietrzu unosiła się wilgoć.
Yanie nie dawał spokoju fakt, skąd Edhel go znał... Ciągle zaprzątało to jego myśli i na pewno przy najbliższej okazji go o to zapyta.
Zablokowany

Wróć do „Danae”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości