Rapsodia[Rapsodia i okolice] Odnajdę cię...

Mówi się o niej Miasto Elfów. Owe osiedle nie zostało jednak założone przez elfy, a przez ludzi, pierwszym jego królem był człowiek, niestety jego dość niefortunne rządy doprowadziły do konfliktu pomiędzy władzą a ludem, wtedy to władzę obijał pierwszy elfi król, od tego czasu co raz więcej efów zaczęło przybywać do miasta, mimo, że oddalone o wiele dni drogi od głównych elfich osiedli ściągało do niego mnóstwo elfich braci, a zwłaszcza tkaczy zaklęć. Miasto położone nad legendarnymi wodospadami, w pięknej i... magicznej okolicy nie mogło zostać nie zauważone przez magów, czarodziejów i elfich tkaczy zaklęć...
Awatar użytkownika
Nefertiti
Szukający drogi
Posty: 31
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa:
Profesje: Złodziej , Włóczęga
Kontakt:

[Rapsodia i okolice] Odnajdę cię...

Post autor: Nefertiti »

Nefertiti aż podskoczyła w miejscu wystraszona tak nagłym okrzykiem. Dla jej wyczulonych, mysich uszek to było naprawdę głośne. Wtem zjawiła się dziwna fioletowa postać, myszołaczka zrobiła wielkie oczy i dosłownie oniemiała z wrażenia. Patrzyła tylko na dziwną istotę. Gdy obca chwyciła ją za ramiona, dziewczyna próbowała się nie dać, zaparła się, by nie ruszyć z miejsca i coś tam pod nosem mówiła, być może w szoku bardzo cichutko i piskliwie błagała o danie jej spokoju? Niestety nie dało się stwierdzić.
Sprzeciw dziewczyny przeszedł bez echa, nie dała rady długo przeciwstawiać się dość sporej, o dziwo, sile drobnej istoty. Przez jej myśli przelatywało mnóstwo pytań, tak dużo, iż milczała, nie wiedząc, które powinno pójść na początek. Zaczęła krzyczeć, gdy nie mogła już dostrzec swych dotychczasowych towarzyszy. Nie zważała na prośby o ciszę, miała nadzieję, że ktoś jej pomoże.
Niestety nagle odebrało jej mowę, fioletowowłosa poczuła się nieco słabo, a niepokój stale narastał mimo słów tej dziwnej kreatury. Pozostało jej jedynie patrzeć na swego nietypowego porywacza, a raczej porywaczkę. Nie do końca wiedziała, dlaczego dzieje się co się dzieje, a widząc, że lewituje nad oceanem, była bliska omdlenia, za dużo tego wszystkiego. Dopiero wspomnienie o jej siostrze przegnało wszelkie uczucia na bok. Ucieszyła się też, że odzyskała płaszcz, ale liczyła, że może dowie się coś o Eli. Prawie nie zwróciła uwagi na to, że znów ma przemywane kolana, pogrążyła się w myślach. Gdy obie zaczęły spadać, Nef zrobiło się naprawdę niedobrze.
W końcu była w normalnym miejscu, nieco otumaniona wzięła monety, odmachała flegmatycznie i dopiero zaczęła rozglądać się, gdzie jest. Poznała te budynki, to było jej miasto, jej dom – Rapsodia.

Włożyła mieszek z pieniędzmi do kieszonki płaszcza i ruszyła, ledwie chwilę temu była podrugiej stronie kontynentu, a teraz? Znowu w punkcie wyjścia? Chociaż możne to wcale nie tak źle, mimo wszystko wolała udać się na obrzeża, nieraz tu kradła, ktoś mógł ją rozpoznać mimo dobrze ukrytych pod kapturem mysich uszu i fioletowych włosów, jej ogonek również ułożony, aby był niewidoczny, ale lepiej nie kusić losu.

Dzięki temu, iż dobrze znała to miejsce, szybko wyszła z centrum. Tu już zaczynał się lasek, którym można było dotrzeć do wodospadów. Wciąż jednak przewijały się budynki i zagrody oraz sady. Nefertiti ukradkiem wślizgnęła się do jednego z nich, by pozrywać co nieco owoców, ostatnio nie zdążyła się porządnie najeść. Miała pieniądze, ale stare przyzwyczajenia i lęk przed rozpoznaniem uniemożliwił jej zwyczajne zrobienie zakupów.
Usiadła pod drzewem i razem z towarzyszącymi jej myszkami zaczęła ucztę. Gdy skończyła, oparła się o pień i ucięła sobie krótką drzemkę.
Awatar użytkownika
Hessan
Szukający drogi
Posty: 38
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Elf leśny.
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Hessan »

Wędrówka w dół ze Szczytów Fellarionu zajęła elfowi dobre kilka dni. Będąc tam głównie w celach turystycznych nieco polował, jak zwykle zbierał różnorakie ziółka i roślinki do swoich eliksirów i naparów, nic nadzwyczajnego. Jednak trzeba przyznać, iż górskie wędrówki dla zwykłego leśnego elfa były nieco nieprzyjemne, ciężkie. Tym bardziej cieszyła Hessana myśl, że poświęcenie ostatniej nocy na schodzenie z gór pozwoli mu już tego poranka wziąć kąpiel w pobliskim jeziorze.
Można powiedzieć, że szpiczastouchy miał sporo szczęścia, bo nic w trakcie jego powrotu z gór szczególnego się nie wydarzyło. Dotarł na dół tak, jak się spodziewał i ku swojej uciesze ujrzał piękny krajobraz tutejszej okolicy. Słońce leniwie wschodziło obejmując blaskiem jutrzenki całą tutejszą roślinność skąpaną jeszcze w porannej rosie. Szum wody z pobliskich wodospadów był doprawdy kojący, więc elf nie zastanawiając się długo przywołał swojego małego towarzysza - Ranvila, zdjął z siebie cały ekwipunek i ubiór zostawiając go przy brzegu i skorzystał z chłodnej kąpieli w tutejszych krystalicznie czystych wodach.
Wychodząc spojrzał w kierunku miasta, aglomeracja może niezbyt wielka, ale wciąż skupiająca już większe ilości ludzi i nieludzi. Stary elf może i nie miał ochoty iść w tamtym kierunku, ale wiedział, że raz na jakiś czas musi odwiedzić takie miejsce, sprzedać nieco towarów, coś kupić, naprawić...
Przeciągnął się leniwie i po tym jak wyschnął ubrał się ponownie, pozostawiając swoje mokre jeszcze włosy w nienaruszonym stanie. Standardowo okrył się prostą iluzją, która zmieniała jego złotą elfią zbroję w zwykłą i ogólnie dodawała Hessanowi znacznie więcej pospolitości, nie chciał przecież wzbudzać zazdrości, ani tym bardziej prowokować kogoś szukającego "łatwego" zarobku. Może nie robił tego ze względu na strach o własną osobę, ale po prostu nie na rękę były mu wszelkie burdy i awantury. Zabrał więc swoje rzeczy i ostrożnym, cichym krokiem ruszył w kierunku miasta.
Przemierzał więc podmiejskie sady, gdy gdzieniegdzie zaczynały już pojawiać się pierwsze zabudowania. Ogólnie kroczył ścieżynką pośród mniej już gęstego lasku, między zagrodami, aż postanowił wstąpić do jednego z sadów zachęcony zapachami owoców. Sad o tej porze był rzeczywiście barwny, pełen aromatów i słodkich smaków na tyle różnorodnych, że mógłby się tu zatrzymać nawet na jakiś czas, ale nie chciał tego robić. Bez większego namysłu wziął jedynie jabłko spod jabłoni i schrupał krocząc powoli. Wtem zdawało mu się, że usłyszał jakby cichy oddech, kogoś śpiącego i... myszki? Po przejściu jeszcze kilku kroków mógł dostrzec drobną istotkę siedzącą pod pniem drzewa, chyba drzemającą. Podszedł blisko, bardzo cicho i wolno, nie chcąc przede wszystkim robić kłopotu i zakłócać komuś spokoju. Myszki prawdopodobnie nawet się nim nie przejęły, był tylko elfem i każda żywa istotka zdawała sobie sprawę, że jest dla niej raczej niegroźny...
Jednak jego smokopodobny towarzysz miał nieco inny nastrój. Bynajmniej nie agresywnie, ale dość gwałtownie podbiegł do myszek. Warto dodać, że był w sumie tylko trochę od nich większy, stanął im na przeciw i lekko buchnął ciepłą parą z nozdrzy przyglądając się im z iskierkami w oczach. Sarx kucnął i pomiział go za uchem, uspokajając smoczka, zerknął na myszki i chwilę potem podniósł z powrotem wzrok na drzemiącą postać, była to drobna i młodziutka myszołaczka...
Awatar użytkownika
Nefertiti
Szukający drogi
Posty: 31
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa:
Profesje: Złodziej , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Nefertiti »

Nefertiti spała sobie w najlepsze, nieświadoma stojącego obok elfa. Myszki obudziły się natychmiast, bały się dziwnego smokopodobnego stworzenia. Pisnęły wystraszone i wspinając się po nogach, brzuchu i rękach zmiennokształtnej znalazły bezpieczną kryjówkę pod jej fioletowymi włosami. Dziewczyna miała wciąż zamknięte oczy, ale jej mysie uszka uniosły się spod włosów i nasłuchiwały. Gdy usłyszała czyjś oddech, natychmiast otworzyła oczy.

- Kim jesteś? – spytała nieufnie i cofnęła się, jakby chciała wejść w drzewo – I co to jest? – spojrzała na dziwne stworzenie z niepokojem.

Para gryzoni jedynie wychyliła pyszczki, by sprawdzić, co się dzieje, a dziewczyna ostrożnie wstała. Wtem zauważyła spiczaste uszy mężczyzny, raczej miała dobre mniemanie o elfach, więc się nieco uspokoiła. Wzięła leżący teraz na ziemi płaszczyk, którym się okryła i założyła go, aby nie wzbudzać sensacji, jakby ktoś jeszcze miał się zjawić.

- Jak się nazywasz? – Starała się zakrywać swoją twarz, nie pamiętała już wszystkich osób, które okradła, ale wolała się nie narażać. Jednakże ów jegomość ją bardzo intrygował.

Tymczasem właściciel sadu wyszedł właśnie ze swej chaty wraz z żoną oraz parą młodych chłopców i jedną dziewczynką, prawdopodobnie trójka jego dzieci. Mieli koszyki, więc zapewne szykowali się do zbiorów. Dzieciaki pobiegły pierwsze, rozdzielając się i wypełniając cały sad swym śmiechem. Zamiast pracować, rodzeństwo wolało bawić się w ganianego lub chowanego. W pewnym momencie dotarli do myszołaczki i spiczastuchego. Nastąpiła chwila niezręcznej ciszy.

- Ej! Co wy tu robicie? – odważnie spytał chłopiec, wyglądający na najstarszego i ciągle pakującego się w kłopoty. Miał on bowiem mnóstwo siniaków i strupków na całym ciele.
- Lecę po rodziców! – krzyknęła blond włosa, piegowata dziewczynka o zielonych oczach i pognała poskarżyć się na intruzów.

Nefertiti milczała, zastanawiając się co zrobić, uciekać, chować się? Spojrzała na drzewo, będące ewentualną kryjówką, ale zbyt małe i niezagęszczone. Nim podjęła decyzję przyszli właściciele tego miejsca, mocno niezadowoleni.

- Przeklęci złodzieje, to nasz sad, wynoście się stąd! – krzyknął wkurzony ojciec, w ręku trzymał siekierę będącą mocnym argumentem.
- Ja… Tylko się tu zdrzemnęłam – powiedziała cicho, patrząc w ziemie.
- Jasne, łapy precz od moich drzew! Wynocha!
Awatar użytkownika
Hessan
Szukający drogi
Posty: 38
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Elf leśny.
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Hessan »

Elf uśmiechnął się delikatnie, widząc, że Nefertiti dopiero co się zbudziła. Myszki wydały się nieco przestraszone przez Ranvila, który w sumie złych zamiarów nie miał ani trochę. Był poczciwym stworzonkiem i nie skrzywdziłby nikogo bez pozwolenia. Hessan przykucnął i wyciągnął dłoń w jej kierunku.
- Jestem Hessan Sarx, leśny elf. Ty pewnie jesteś myszołaczką? Masz urocze towarzyszki. - uśmiechnął się uprzejmie i po podaniu jej dłoni pomógł jej uprzejmie wstać.
Wyprostował się i przyjrzał jej dokładnie chwilę przed tym, jak oboje mogli dosłyszeć odgłosy zbliżających się ludzi. Nie był to chyba dla nich dobry znak, chociaż mężczyzna nie wydawał się przejęty ani trochę.
- A Tobie jak na imię? Co tu robisz? - zdążył jeszcze zapytać, zanim dzieciaki przybiegły i zaczęły coś tam krzyczeć. Ranvil wskoczył na ramię elfa, który zwrócił się twarzą w ich kierunku. Nie wyglądał na przejętego, nawet widząc zbliżającego się bardzo nieuprzejmego gospodarza z siekierą. Obejrzał się przez ramię zerkając jeszcze na Myszołaczkę.
- Przejdziesz się ze mną, może się poznamy? - po czym zwrócił się spokojnym poważnym głosem do sadownika.
- Już się stąd wynosimy, musieliśmy zbłądzić z traktu po drodze... Przepraszamy najmocniej i już nas nie ma. - ukłonił się jedynie delikatnie, poprawił swoją blond czuprynę i z lekko przepraszającym, może aktorsko uśmiechem oddalił się razem z nową znajomą...
Przynajmniej taką miał nadzieję, był ciekawy co taka drobna istotka tu robi i czy mógłby jej jakoś pomóc, dawno nie spotkał żadnego ciekawego leśnego stworzonka.
Awatar użytkownika
Nefertiti
Szukający drogi
Posty: 31
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa:
Profesje: Złodziej , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Nefertiti »

Nefertiti uśmiechnęła się do elfa, mimo jej rasy nie wytykał jej palcem ani nic z tych rzeczy więc dziewczyna poczuła się pewniej. Już dość śmiało podała mu dłoń na przywitanie i chętnie skorzystała z pomocy.

- Miło cię poznać Hessan. I… Tak, jestem… Nie wyglądasz na zbytnio zdziwionego… O! A może widziałeś kiedyś jakiegoś albo jakąś inną myszołaczkę? – spytała z błyskiem w oku i nadzieją, że nie jest jedyną przedstawicielką takiej rasy, potem zaś rozmowa zeszła na jej zwierzęcych i ogoniastych towarzyszy — Dziękuję, to Bielinka i Rudy – wskazała palcem na myszki, gdyby ich imiona przypadkiem nie były wystarczająco dopasowane do gryzoni, by zgadnąć, który jest który.

Nef widziała opanowanie elfa, ale on przecież był elfem, a nie częściowo gryzoniem, którego ludzie tak nie znoszą, lub się brzydzą. Westchnęła w myślach.

- Nazywam się Nefertiti. Szukam siostry, choć jeszcze niedawno byłam w Rubidii, ale… Nie wiem, co się stało, jakaś fioletowa istota, jakieś czary, portale i jestem tu… - zmiennokształtna poprawiła opadający jej na twarz kosmyk i próbowała zrozumieć, czy coś jej się nie przyśniło i może nadal jest tam? Jednakże wszystko wskazywało na to, że jest w Rapsodii.

Wtem sytuacja się pokomplikowała, bo przyszły dzieciaki, a po chwili gospodarz. Małolaty coś tam szeptały między sobą na temat smokowatej istoty. Myszołaczka ucieszyła się, że elf wziął sprawy w swoje ręce i wszystko będzie dobrze, przynajmniej na tą chwilę.

- Chętnie – powiedziała wesoło.
- No ja myślę – powiedział groźnie i pogroził siekierą.

Jego dzieci znudzone ponownie pobiegły w sad, a mężczyzna obserwował nietypową parkę, aż do momentu, gdy wyszli z jego sadu. Dlatego też w miarę swobodnie mogli rozmawiać dopiero za białym płotkiem wyznaczającym granice ziemi, na której nie powinni się znajdować. Myszołaczka mimo jego przekroczenia wciąż skrywała twarz pod kapturem jej drobnego płaszczyku. Wchodzili w coraz bardziej zalesioną część Rapsodii, był tu przyjemny spokój, ale Nef wciąż się upewniała czy nikt za nimi nie idzie, albo ich nie obserwuje. Była aż nadto ostrożna. W końcu cicho się odezwała.

- A ty co porabiasz w tych stronach?

Niespodziewanie w zaroślach coś się poruszyło, nie wyglądało na duże, ale zmiennokształtna się zatrzymała. W końcu po chwili napięcia zza liści wychylił swój łebek czarny kocur o zielonych oczach. Ziewnął i się przeciągną. Wyglądało na to, że należał do jakiejś mieszkającej niedaleko rodzinki, bo nie wyglądał na przestraszonego obecnością dwóch osób. Gdy futrzak tylko zbliżył się do dziewczyny, ta pisnęła niczym prawdziwa mysz w przerażeniu i złapała Hessana za rękę przytulając się do niej i zamykając oczy.

- Przegoń go, proszę, przegoń – prosiła wystraszona, aż cała drżała.

Ostatnio jak spotkała tygrysołaka to aż tak się nie bała, ale on przecież był zmiennokształtnym, a nie w pełni zwierzęciem jak ten tu największy koszmar myszy – kot.
Awatar użytkownika
Hessan
Szukający drogi
Posty: 38
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Elf leśny.
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Hessan »

Wprawdzie faktem jest, że rasa dziewczyny była dość rzadko spotykana, ale Hessan jako już dość wiekowy i doświadczony elf spotkał w swoim życiu kilkunastu przynajmniej, jak nie kilkudziesięciu przedstawicieli myszołaków. Myszka nie miała żadnych powodów by bać się mężczyzny, w końcu on z kolei był przedstawicielem istot, które charakteryzują się zazwyczaj harmonią i jednością z naturą oraz bardzo dobrotliwym usposobieniem jeśli o jakiekolwiek inne formy życia chodzi.
- Jeszcze raz najmocniej przepraszamy, już nas nie ma. - w sumie bardziej z uprzejmości w to zdanie wsadził nutkę przykrości i udał nieco przejętego tą prymitywną bronią, jaką machał sobie sadownik. Niech mu tam będzie, że to mocny argument.

Nefertiti od samego początku zdawała mu się nieco niepewna, nieśmiała, trochę tajemnicza i zagubiona. Stąd Hessan odczuł jakby wewnętrzną potrzebę by pomóc jej nieco. W końcu zaraz po tym, jak się przedstawiła oznajmiła, że szuka siostry. Zabrzmiało to dość poważnie i może odrobinę przykro... Chciał dowiedzieć się więcej i wesprzeć w miarę swoich możliwości. Dziewczyna wciąż nie ściągnęła kaptura nawet po tym, jak opuścili sad. Historia o czarach i portalach wprowadziła elfa jedynie w stan zamyślenia, wiedział, że to nie jest sen i myszołaczkę na prawdę coś musiało w takim razie rzucić w te okolicę, tylko co...

- Byłem na przechadzce w górach, o tam. - wskazał jej szczyty Fellarionu.
- Zbierałem trochę kwiatów, ziół i górskiej roślinności, takie tam... Do naparów, eliksirów, leków, rozumiesz... Poza tym zwiedzałem okolice, bo jest wyjątkowo piękna. Góry, szczyty, lasy u podnóży i liczne wody. Wiesz pewnie, jak elfy lubią naturę. -
Idąc dalej napotkali na swojej drodze zwykłego kotka, który chciał się zbliżyć ku przerażeniu jego towarzyszki, która aż wtuliła się w Sarxa ze strachu drżąc. Z początku nieco go to zaskoczyło, ale szybko przypomniał sobie, że przecież jako myszołaczka ma prawo panicznie bać się kota. Zanim jeszcze przyłożył dwa palce do ust, wyszeptał kilka słów i wskazał kotu kierunek spokojnym gestem dłoni, objął Nefe lewą ręką i przytulił do siebie odruchowo.
- Już spokojnie, nie bój się maleństwo. - kotka zaraz po otrzymaniu wiadomości, że towarzyszką elfa jest myszka i prośbie o oddalenie się odwróciła się i leniwie przeciągnęła, pobiegła w przeciwnym kierunku bez żadnego mruknięcia. Hessan spojrzał na wtuloną w niego dziewczynkę i uśmiechnął się lekko.
- Opowiedz mi więcej o swojej siostrze, jak zaginęła, wiesz gdzie jej szukać? Mogę Ci pomóc jeśli chcesz, może jesteś głodna? - zadał te kilka pytań dość szybko i troskliwym tonem. Obszar, w którym teraz się znajdowali był nieco bardziej zalesiony, a zabudowań było znów coraz mniej. Właściwie chciał skierować się do miasta, ale skoro tak przyjazna i bezbronna istotka była w potrzebie to nie miał powodów, by jej nie wesprzeć.
Awatar użytkownika
Nefertiti
Szukający drogi
Posty: 31
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa:
Profesje: Złodziej , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Nefertiti »

- Ooo, muszą być stamtąd cudowne widoki… - zamyśliła się Nefertiti – Nigdy nie byłam w górach, choć Rapsodia jest praktycznie tuż przy nich… Ale fajnie by było się wzbogacić o nowe doświadczenia.

Myszołaczka słuchała, jak elf mówił o pięknie tego miejsca, czuła się przy nim coraz lepiej, niemal tak jak z Elizą. Wciąż się do niego uśmiechała i cieszyło ją, że mimo nagłej utraty kontaktu z Siren i Farinem znów ktoś się pojawił na jej drodze.

- Mhm, domyślam się… Jest tu naprawdę pięknie, czasem z siostrą chodziłyśmy do wodospadów i się tam bawiłyśmy… - mówiąc o tym, miała w oczach wyraźnie wymalowany niepokój, mimo lekkiego uśmiechu – Eliksiry? Hmm… Czy to znaczy, że umiesz czarować? – spytała mocno zaciekawiona owym tematem.

Dziewczyna sama nie umiała żadnych nadnaturalnych sztuczek, no, chyba żeby liczyć jej zmiennokształtność, praktycznie nie miała styczności z magią na tyle, by móc się czegoś nauczyć. Przez myśl przemknęło jej, że jakby Eliza nie żyła, to mogłaby ją jakimś zaklęciem przywrócić do życia.
Niestety wtem przeszkodził im kot. Nef nie widziała nawet co robi spiczastouchy, po prostu czekała aż przyczyna jej lęku się oddali, a najlepiej natychmiastowo zniknie. Wtem poczuła, jak mężczyzna ją przytula. Zrobiło jej się bardzo miło. Jednak nie przedłużała uścisku nawet mimo tego, że miała na to ochotę, ale nie chciał, a by zrobiło się jakoś niekomfortowo albo dziwnie między nimi.

- Moja siostra… To dla mnie najukochańsza osoba na świecie, to dzięki niej miałam dom i w miarę normalne życie, nawet mimo braku akceptacji ze strony mojej przybranej matki i ojca — o swoich rodzicach nawet się nie zawahała, by dodać, że nie byli jej biologicznymi, widać, iż ich kontakt nie był najlepszy — Zawsze pomagała mi w nauce i wszystkim, mimo bycia szlachcianką nie była egoistyczna, ani nie uważała się za lepszą od innych w przeciwieństwie do jej rodziców. Pewnego dnia postanowiłam się dowiedzieć czegoś o sobie i tym kim jestem, poszłam sama do biblioteki, Eliza wtedy czytała jakąś swoją książkę, nie chciałam jej przeszkadzać…może powinnam… W każdym razie gdy wracałam, nie zastałam już tego, co zawsze… - zamilkła na chwilę, to było dla niej trudne – Dom spłonął… Widziałam ciała rodziców… ale Eli nie… dało mi to nadzieję. Zresztą podejrzewam, że pożar nie był przypadkiem… w sensie nie wiem tego, ale mam takie silne przeczucie… Docenię każdą pomoc w odnalezieniu jej – uśmiechnęła się nieco po czym dodała – Tak… Myślę, że chętnie bym coś przekąsiła.
Awatar użytkownika
Hessan
Szukający drogi
Posty: 38
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Elf leśny.
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Hessan »

Myszołaczka wydawała mu się momentami zachowywać jak ciekawa świata, nieco przestraszona mała dziewczynka. Być może wzbudzało to w elfie jakąś podświadomą potrzebę pomagania innym leśnym żyjątkom. Dość długo opowiadał jej o widokach z gór, a jej opowieści o wodospadach również skojarzył od razu, ponieważ sam był nad nimi jeszcze tego poranku. Trzeba przyznać, że okolice Rapsodii były na prawdę malownicze, a wszystkie wyżej wspomniane miejsca są zdecydowanie pięknymi naturalnymi pejzażami nieskalanymi jeszcze ludzką ręką i myślą technologiczną w dużym stopniu.

Widząc jej zaciekawienie odpowiedział spokojnie, ale może oszczędzając na razie większość szczegółów.
- Tak, znam trochę magii i potrafię przyrządzać różne ziółka, czy eliksiry. Ta umiejętność nazywa się alchemią. Boisz się magii, czy ciekawi Cię? - zapytał zerkając na nią z góry. Właściwie jego możliwości magiczne były znacznie większe, niż to opisał w tych zdaniach, ale nie chciał się rozgadywać wiedząc, że myszołaczka nie jest zbyt dobrze obeznana w tym temacie. Przeszła mu jednak przez głowę myśl, że mógłby pokazać jej kilka sztuczek, jeśli nie nauczyć, to chociaż rozbawić, albo zainteresować swoją magią. Lubił po prostu sprawiać radość innym istotkom.

Wysłuchał bardzo spokojnie i ze skupieniem historii o siostrze, domu, przybranych rodzicach i pożarze... Zastanowił się krótko, po czym dopytał jeszcze.
- Musimy wiedzieć, gdzie był ten dom, najlepiej byłoby udać się tam... Chyba, że wydaje Ci się, że siostra może być w innym miejscu?
Jeżeli chodzi o ogień, to elf mógł nawet po jakimś czasie określić przyczynę zniszczenia mieszkania przez płomienie za pomocą magii, ale nie chciał jej tego jeszcze mówić. W sumie zaciekawił się tą sprawą i tym bardziej chciał ją rozwiązać, albo chociaż nieco pomóc zagubionej dziewczynie. Kiedy twierdząco odpowiedziała, że mogłaby coś zjeść wyciągnął z plecaka soczyste czerwone jabłuszko i podał jej.
- Proszę, smacznego. Później jeśli dalej będziesz głodna znajdziemy coś lepszego. Dokąd chciałabyś iść teraz? - zapytał wręczając jej owoc. Kotek dawno się oddalił, a nietypowa para podróżników ruszyła dalej w znanym jedynie sobie kierunku i celu. Hessan nie przejmował się tym, że miał wstąpić do miasta, jeśli zajdzie potrzeba znów wrócić na trakt, by pomóc poznanej dziewczynce to zrobi to bez zawahania, pomoc innym żyjątkom była jego priorytetem, taki już był.
Awatar użytkownika
Nefertiti
Szukający drogi
Posty: 31
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa:
Profesje: Złodziej , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Nefertiti »

Myszołaczka zastanowiła się chwilę, po czym pewnym głosem odpowiedziała.

- Zdecydowanie ciekawi. Chciałabym się nauczyć tej całej alchemii, trudna jest bardzo? – pytała naprawdę mocno zaintrygowana tematem. Już w jej myślach powstawały różne obrazy jak to za jakiś czas będzie robić różnobarwne eliksiry z dziwnych i podejrzanych składników. Jednakże wtedy pewnie musiałaby kraść znacznie więcej, nie tylko jedzenie, ale te wszystkie składniki, co skutkowałoby większym ryzykiem.

Na propozycję wrócenia do miejsca, gdzie stał jej dom, Nef nieco się skrzywiła. Widok resztek i gruzów swojego domu nigdy nie jest przyjemny. Aczkolwiek dawno już tam była, może znalazłaby coś, cokolwiek jakiś mały choćby ślad.

- Nie sądzę by tam była… Ten dom już praktycznie nie istnieje, ale… w sumie może dobrze by było odwiedzić to miejsce, kto wie, czy coś się nie zmieniło.

Dziewczyna ochoczo przyjęła owoc i niemal natychmiastowo się w niego wgryzła, często chodziła głodna niemal całymi dniami, próbując cokolwiek zwędzić ze straganu, dlatego jedzenie traktowała jak coś bardzo cennego. Jadła szybko jakby ktoś miał jej za chwilę ów owoc zabrać. W okamgnieniu jabłuszko zniknęło.

- Dziękuję – uśmiechnęła się do elfa.

Następnie oboje ruszyli w stronę miejsca, gdzie mieszkała zmiennokształtna. Oczywiście ona prowadziła, a myszki siedziały jej na ramionach, obserwując drogę przed nimi. Fioletowowłosa szła dość szybko i nerwowo rozglądała się na boki. Pilnowała, by z powodu wiatru i jej szybkiego chodu kaptur nie spadł. Prowadziła Hessana jak się tylko dało to jakimiś pobocznymi, ciemnymi i podejrzanymi uliczkami. Budynki w Rapsodii, choć jasne i wzbudzające pozytywne odczucia to ich cień był równie jak one ogromy. Co nadawało wąskim ulicom pomiędzy nimi mroku.
Można by pomyśleć, iż chodzili w kółko. Wszystko po pewnym czasie robiło się takie podobne i przypominało labirynt, ale Nefertiti doskonale wiedziała gdzie się udać. W nich o ironio dziewczyna czuła się jednak jakby swobodniej, będąc skrytą przed światłem.
Wtem na ich drodze stanął jakiś mężczyzna. Miał granatową, długą szatę i siwe włosy sięgające za ramiona, a także kilkudniowy zarost. Miał założone na siebie ręce i spoglądał na Nef triumfalnie.

- Już go kiedyś chyba widziałam… - pomyślała i wycofała się wpadając na Hessana, przypadkowo depcząc mu stopy, na szczęście nie była ciężka.
- Zawracamy, szyyyko – powiedziała i pociągnęła go w drugą stronę.

Dziwny starzec nadal stał w tym samym miejscu i uśmiechał się podejrzanie. Dziewczyna już prawie odetchnęła, gdy na ich drodze znów pojawił się jakiś mężczyzna, przypominający maga, ten wyglądał bardzo podobnie, tylko był młodszy i miał czarne włosy oraz dłuższą brodę. Również się podejrzanie uśmiechał.

- To może jeszcze inną trasą… - szepnęła do elfa i ruszyli w innym kierunku.

W tym momencie magowie ruszyli za nimi całkiem szybkim krokiem.
Awatar użytkownika
Hessan
Szukający drogi
Posty: 38
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Elf leśny.
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Hessan »

Po jakimś czasie elf pozwolił dziewczynie prowadzić, ponieważ sam z oczywistych względów nie wiedział którędy udać się do docelowego miejsca. Szli tak i rozmawiali jakiś czas zanim przeszli w zacienione uliczki, w których myszołaczka zdawała się poruszać nawet swobodniej i pewniej, elf natomiast nieco odwrotnie. Poczuł się trochę dziwnie musząc się w taki sposób skradać po mieście, ale szedł jakby ufnie za towarzyszką. Wcześniej opowiedział jej nieco o alchemii.
- Jeśli chodzi o podstawy to wcale nie trudno jest to załapać. Większość ziółek i kwiatków jest łatwo dostępna chociażby w lasach, czy na polanach, woda również. Później trochę ognia, by móc to podgrzewać, lub jakieś miejsce, w którym je schłodzisz. Będę mógł Cię kiedyś nauczyć pierwszych eliksirów. Natomiast droga do mistrzostwa i porządnego opanowania tej sztuki jest na prawdę daleka, uwierz mi... - ostatnie zdanie wypowiedział z jakby charakterystycznym dla ludzi długo w czymś siedzących, bardzo stanowczym przekonaniem.

Hessan sam nie wiedział, czy udanie się do tego domku to dobry pomysł, ale być może będzie mógł cokolwiek sprawdzić, dowiedzieć się. Przywołać ducha płomieni, które zniszczyły budynek, porozmawiać z nim, lub chociaż znaleźć jakieś ślady wokół ruin, o ile jeszcze tam stały.

Widać było jednak, że pewność siebie towarzyszki znacznie zmalała, gdy zaczęły pojawiać się te podejrzane typy. W sumie to nic dziwnego, nie wyglądali zbyt przyjaźnie, ale dziewczyna odskakując w tył aż wpadła na Hessana. Przytrzymał ją delikatnie, żeby się nie przewróciła. Szybko zaczął rozmyślać nad tym, jak z takiej sytuacji powinni się ewakuować, bo nie wyglądało to zbyt optymistycznie, a zdecydowanie nie chciał używać swoich mocy w środku miasta, nawet w ciemnych uliczkach. Szybko uznał to za jedynie ostateczność, póki co czekając na dalszy rozwój wypadków. Zdecydowanie przyśpieszył kroku za Nefertiti, a w jego oczach zapłonęły niewielkie iskierki płomieni wywołane prawdopodobnie wzrostem adreanliny, bądź przygotowywaniem się do ewentualnej walki. Dobrze, że elf miał jeszcze przy sobie kilka noży do rzucania i swój sztylet. Niestety może się okazać, że będą mu tym razem niezbędne, bo wiadomo, że krzywda nie może się stać przede wszystkim drobnej dziewczynie.
Awatar użytkownika
Nefertiti
Szukający drogi
Posty: 31
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa:
Profesje: Złodziej , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Nefertiti »

Nefertiti ucieszyła się z tego, co powiedział elf. Już wyobrażała sobie, jak robi te wszystkie eliksiry, jak dzięki nim odnajduje siostrzyczkę, ale w pewnym momencie zastanowiła ją pewna sprawa i męczyła, męczyła, aż dziewczyna postanowiła spytać.

- Skoro wszystkie czy tam większość składników jest tak łatwo dostępna, to co jeśli ktoś przypadkowo stworzy jakiś groźny eliksir? Czy jest to niemożliwe? – spytała zaciekawiona, idąc swobodnym, aczkolwiek szybkim krokiem – Nie mogę się doczekać, już czuję, że mi się to spodoba.

Po chwili jednak nieco posmutniała, gdy spiczastouchy wspomniał, że opanowanie tego wszystkiego wymaga naprawdę wiele czasu. Nef zdawała sobie sprawę, że nie ma go tyle, co inni, ale wbrew wszystkiemu znalazła iskierkę nadziei w tej sytuacji.

- A czy umiesz stworzyć eliksir przedłużający życie? – Na razie nie wyjaśniała, dlaczego ją to interesuje, powie co trzeba w zależności od reakcji Hessana.

Potem jednak już nie było przyjemnie. Serce myszołaczki coraz szybciej biło. Nawet, jak to mówią, robienie dobrej miny do złej gry nie wystarczało. Trzeba było uciekać od mężczyzn. Jednak gdy tylko pojawiało się jakieś rozwidlenie dróg ni stąd, ni z owąd pojawiał się jeden a na innej drodze drugi czarodziej. Mieli szczęście, że jedna uliczka kilka razy z rzędu była wolna, ale skoro tamci potrafili się teleportować, to być może to wcale nie było coś dobrego. Być może biegli prosto w pułapkę?
Zmiennokształtna się zatrzymała i podzieliła swą obawą z mężczyzną. Najgorsze było teraz jednak to, że ci pradawni mogli zjawić się w każdej chwili, coś im zrobić, a może nawet teraz podsłuchują. Stanie w miejscu nie należało do najlepszych rozwiązań w obecnej sytuacji.

- Chyba najlepszym rozwiązaniem byłoby się stąd teleportować w jakieś inne miejsce… Mam wrażenie, że zaganiają nas niczym kury… Nie wiem, czy znasz jakieś zaklęcie… ale jakby co mam pomysł, chodź – udała, że idą w określonym kierunku, po czym nagle weszli bocznymi drzwiami do jednego z budynków.

Myszołaczka od razu weszła schodami do piwnicy, było tutaj bardzo ciemno, jedynie w oddali migotało pomarańczowe światełko pochodni, na której targany lekkimi ruchami powietrza tańcował ogień. Szli na razie w stronę źródła światła, a gdy atmosfera się nieco rozluźniła, dziewczyna zaczęła się odzywać, już będąc mniej zestresowaną.

- Tutejsza piwnica jest dość rozległa, czasem do niej wchodziłam niezbyt daleko co prawda, ale trzeba uważać. Krążyły plotki, że ten, kto ją zbudował, chciał uwięzić w niej swoją córkę, która odmówiła wyjścia za mąż za mężczyznę, którego wybrali dla niej rodzice, kochała bowiem innego… I z tego, co słyszałam, biedna błąkała się po tych korytarzach, aż zmarła… - powiedziała smutno – A jej duch nadal próbuje znaleźć wyjście, jednakże nie jest już dobrą zagubioną duszą, lata samotności sprawiły, iż stała się zła… Lepiej nie wejść jej w drogę – powiedziała nieco z obawą, nigdy nie wiadomo ile z tego może być prawdą.

Nefertiti jednak wolała podziemne, ciemne korytarze i rzekomego ducha niż tamtych pradawnych, miała bardzo silne przeczucie, że oni mogą być znacznie groźniejsi i za wszelką cenę chciała od nich uciec. Liczyła, że Hessan to zrozumie, fajnie by było się na spokojnie poznać, ale to dopiero jak znów będą w miejscu na tyle bezpiecznym jak sad przed przyłapaniem przez właściciela. Polubiła spiczastouchego i czuła się przy nim jakoś tak lepiej, sama być może nie odważyłaby się zapuścić tak daleko w tej piwnicy. On jednak dodawał jej otuchy i poczucia bezpieczeństwa.
Awatar użytkownika
Hessan
Szukający drogi
Posty: 38
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Elf leśny.
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Hessan »

Elf oczywiście z racji swojego wieku, doświadczenia i wiedzy miał nieco inne podejście do nauki alchemii, niż jego towarzyszka. Zdawał sobie doskonale sprawę, że to ciężka nauka, a by osiągać oczekiwane efekty potrzeba bardzo dużo pracy, ale i odpowiedzialności i ostrożności. Nieroztropnym byłoby jako amator próbować tworzyć potężne eliksiry, gdyż można uzyskać skutek zupełnie odwrotny od oczekiwanego, dlatego też Hessan w miarę możliwości starał się nieco uspokajać zapał Myszołaczki powoli i coraz dokładniej wszystko wyjaśniając, gdy go dopytywała. Mówił spokojnie i cierpliwie, tak, by wszystko było jak najlepiej zrozumiałe dla nieobeznanej jeszcze w alchemii znajomej.

- Żeby zrobić coś, co przedłużyłoby życie potrzeba baaardzo dużo pracy. I wiedzy, tak, wiedzy przede wszystkim... Trzeba byłoby zadbać, by wszystko na pewno zadziałało poprawnie, a... Dla kogo chcesz taki eliksir? To są akurat baaardzo drogie i niespotykane wręcz specyfiki.-
Samego elfa zaciekawił ten temat, wydawało mu się, był niemal pewny, że ma do czynienia z jedynie prostą skromną myszołaczką. Może się jednak mylił, stąd dopytywał troszkę, chcąc jakby się więcej dowiedzieć. Trzeba przyznać też fakt, samo wspomnienie o takiej miksturze trochę rozbudziło wyobraźnię elfa.

- Wracając do poprzedniego pytania to łatwo dostępne są głównie podstawowe roślinki, ziółka i woda. Żeby tworzyć na prawdę groźne, czy potężne specyfiki to trzeba jednak mieć nieco więcej wiedzy, umiejętności, środków i tak dalej... Do na prawdę groźnych mikstur dużo ciężej dostać składniki, uwierz... i całe szczęście. - westchnął cicho na myśl o tym wszystkim. O wszelkim złu, które ludzie potrafią wyrządzać korzystając z dobrodziejstw natury i postępu technologi... Zamiast wykorzystać wszystko dla dobrych celów, spaczona ludzka natura potrafi jedynie przekuwać dobro natury na zło...

W ciemnych korytarzach Hessan trzymał się blisko dziewczyny i gdy nadszedł odpowiedni moment wysłuchał dokładnie, co ma mu do powiedzenia o całej tej sytuacji, skinął jedynie głową okazując, że zrozumiał i poniekąd zaufał dziewczynie podążając dalej z nią. Pewnie mógłby spokojnie ją zostawić, a ci panowie nie chcieliby nic od niego, ale nie taka była natura Sarxa. Zeszli do piwnicy jednego z domów, a elf czuł się coraz mniej swobodnie, ale mimo wszystko starał się zachować zimną krew i jak najlepiej kontrolować sytuację. Zapalił drobny płomyk nad swoją dłonią i wypuścił go przed siebie i myszołaczkę.
- Będzie rozświetlał nam drogę. Miejmy nadzieję, że nie będziemy tutaj nikomu przeszkadzać, specjalnie nasyciłem go naturalną, dobrą energią by dać znak ewentualnym mieszkańcom tego miejsca, iż nie mamy złych zamiarów. Trzymajmy się blisko. -
Poza tym korzystając z magii iluzji i swoich mocy ognia elf poplątał trochę panom możliwość teleportowania się, by nie znaleźli ich szybko przemierzając między sferami astralnymi, ale o tym już nie musiał informować towarzyszki.
W historię o duchach Hessan może nie tyle co wierzył, ale zdawał sobie sprawę, że mogą być prawdą. Dusze często pozostawały w miejscach ważnych dla nich za życia i rzeczywiście mogły mieć różne podejście do zakłócających ich spokój. Sarx wierzył natomiast, że dzięki pokojowemu płomykowi, który ich prowadził wydostaną się z tej opresji w miarę szybko i nie wadząc żadnej innej istocie. Trzymał się blisko Nafe jakby troskliwie jej pilnował, choć tak na prawdę zdawał się na jej prowadzenie, wierząc, że lepiej zna te okolice.
Awatar użytkownika
Nefertiti
Szukający drogi
Posty: 31
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa:
Profesje: Złodziej , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Nefertiti »

Nefertiti słuchała niczym uczennica, mając Hessana jako nauczyciela, starała się zapamiętać, ile tylko mogła, każda informacja się liczyła. Gdy usłyszała, jak skomplikowany może być eliksir, którego potrzebuje westchnęła lekko. Przypominało to nieco cichy pisk prawdziwej myszki.

- A ty umiałbyś coś takiego zrobić? No bo… Ja muszę znaleźć siostrę, a to może trwać tak długo…a... kto wie, czy nie będzie mi potrzeba więcej czasu…- posmutniała. Elf z pewnością nie musiał się martwić upływającym czasem, takie spiczastouche istoty żyją naprawdę długo, to ogromny dar, Nefer jednak nie była elfem, ani nawet człowiekiem, nie mogło jej przejść przez gardło, to o czym myślała, bała się, nawet ciężko jej przyszło poruszenie tego tematu.

Później temat się nieco zmienił, co nieco poprawiło humor zmiennokształtnej, bo nie musiała myśleć o wcześniejszej sprawie.

- To dobrze, a ja nie zamierzam nigdy tworzyć niczego, co mogłoby wyrządzić krzywdę – stwierdziła Nef.
- Chyba że ktoś skrzywdziłby moją siostrę – dodała w myślach. Niebyła złą istotką, wręcz przeciwnie, ale za Elizę w ogień by wskoczyła, zabiła kogoś, jeśli by jej zagrażał, no po prostu wszystko, tak silna była ich siostrzana więź mimo braku pokrewieństwa.

Będąc już w korytarzach, mieli całkiem inny temat na rozmowę. Dziewczyna zaklaskała w zachwycie, widząc magiczny płomień, bardzo jej się spodobał. Jednakże im bardziej się weń wpatrywała, tym bardziej kojarzył jej się ze spaleniem domu, spaleniem magazynu, w którym ostatnio była, żywioł dający ciepło i światło, a jednak jej ostatnio niósł jedynie zniszczenie.

- Czy ta pozytywna energia mogłaby nawet wstrzymać złego ducha? Tak z ciekawości pytam… - wytłumaczyła się pod koniec.

Szli spokojnie, zagłębiając się coraz bardziej w labirynt korytarzy i mijali coraz więcej rozwidleń dróg, niektóre liczyły nawet po pięć odnóg. Gdyby nie magiczny ogień elfa szliby całkowicie pogrążenie w ciemnościach, na tym etapie nawet pochodnie nie egzystowały. Ponadto na ścianach widniały różne wyryte napisy w nieznanych językach, inne przypominały kreski rysowane przez więźniów w lochach. Tak daleko fioletowowłosa jeszcze nigdy się nie zapuszczała. Do końca nie wiedziała, czy dobrze idzie, bazowała głównie na zasadzie, iż jeśli chce się wyjść z labiryntu, zawsze należy obrać ścieżkę w lewo. Nie miała zamiaru jednak ukazywać swej niepewności, wciąż robiła dobrą minę do złej gry, jak to mówią.
Niespodziewanie coś chrupnęło, myszołaczka spojrzała w dół, właśnie stanęła na nogę szkieletu, ludzkiego szkieletu. Pisnęła wystraszona, to nie wróżyło dobrze, ani trochę. Zaniemówiła i stanęła w miejscu wahając się, czy iść dalej. Dalej dało się zobaczyć kolejne dwa szkielety leżące w dziwnych pozach.

- Jak myślisz, czemu umarli? – spytała w końcu nieco zaniepokojona.
Awatar użytkownika
Hessan
Szukający drogi
Posty: 38
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Elf leśny.
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Hessan »

Ciemność w podziemnych korytarzach była tak ponura, że nawet blask magicznego płomienia miejscami wydawał się dość blady. Cienie dwójki niepewnie i jakby w obłędzie tańcowały na każdej kolejnej, starej i poniszczonej ścianie podziemnego labiryntu. Powietrze było w nim wilgotne i nie pachniało zbyt przyjemnie, ale może to i dobrze... Znaczyło to tyle, że wciąż znajdowali się pod miastem, a nie na przykład w jakimś pradawnym grobowcu, czy cmentarzysku. Trzeba przyznać, że parka podróżnych, którzy przypadkiem spotkali się dość niedawno wyglądali razem dość uroczo, gdyby nie fakt, że nijak nie pasowali do stylistyki otoczenia, w którym się znaleźli. Mimo wszechobecnego mroku, chłodu i smrodu kroczyli dzielnie przed siebie. No, mniej więcej dzielnie, bo myszołaczka zdawała się ich prowadzić bardzo intuicyjnie i niezbyt pewnie, ale Hessan starał się bardzo dokładnie zapamiętywać kolejne korytarze, znaki na ścianach i ewentualną drogę powrotną, jeśli musieliby się w nią udać.

Wyryte na korytarzach insygnia, symbole i nietypowe kształty bardzo ciekawiły elfa, ale i wzbudzały w nim nutkę niepokoju, toteż mijając niektóre odruchowo dorzucał energii do płomienie, który co jakiś czas delikatnie zatańczył rozjaśniając jeszcze bardziej okolicę. Ogień ten był o tyle dobry, że symbolizował życie i energię, która odganiała złe dusze i takie tam, co by myszołaczka przypadkiem na zawał nie zeszła, bo mógłby to być marny koniec przygód.

- Musimy się jeszcze trochę oddalić, później znajdziemy wyjście na powierzchnię, zgoda? - zapytał najpierw, ignorując jej pytanie, po czym przykucnął przy szkieletach i starał się je zbadać. Kości jednak były już wyraźnie słabe, pokruszone miejscami... Wskazywało to na to, że szczątki bardzo długo tu leżały, ale to akurat dobrze dla elfa i jego towarzyszki. Znaczy to tyle, iż zagrożenie dawno już opuściło lochy. No chyba, że wierzymy w złe duchy... Chociaż Sarx podejrzewał, że zginęli przez głód, tak też chciał oznajmić dziewczynie, ale jakoś się z tym wstrzymał po krótkim namyśle.
- Nie wiem. Mógłbym to sprawdzić, ale nie jest nam to zbyt potrzebne... Powinniśmy ruszać dalej. - po tych słowach położył delikatnie dłoń na jej drobnym ramieniu i ruszyli ponownie przed siebie. Właściwie nie byli daleko od wyjścia, pytanie tylko, czy wybiorą właściwy kierunek, czy znów wpadną w sidła podziemnej plątaniny uliczek i korytarzy.
- Gdy wyjdziemy na powierzchnię udamy się do lasu po coś do jedzenia i może nauczę Cię podstaw zielarstwa i alchemii, co Ty na to? Uzupełnimy zapasy i ruszymy w dalszą drogę. - zaproponował zakładając z góry, że Myszołaczka wolałaby nie wracać już do miasta. Cały czas zastanawiał się właściwie, czego chcieć od tak drobnej i niewinnej istotki mogła taka zgraja potężnych magów. Przez chwilę nawet zmartwił się tym całym zamieszaniem, przecież jest typem, który woli wieść spokojne, beztroskie życie na łonie natury...
No cóż, może z odrobiną szczęścia niedługo znów położy się na oblanej poranną rosą polanie, bądź wykąpie w przyozdobionym blaskiem pełni księżyca jeziorze pod niebem pełnym gwiazd.
Awatar użytkownika
Zira
Błądzący na granicy światów
Posty: 12
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Wilkołak
Profesje: Inna , Bard , Artysta
Kontakt:

Post autor: Zira »

Dla Ziriel dzień zaczął się jak zwykle. Przez okno jej niewielkiego mieszkanka, wpadały promienie słońca, rozjaśniając pokój wystarczająco mocno by obudzić dziewczynę. Wstała z łóżka i ruszyła znaleźć swoje ubranie. Jak zwykle wisiało na oparciu krzesła będącego przy niedużym stole pokrytym w całości różnymi papierzyskami, w większości były to listy z prośbami o pomoc do pani detektyw. Jedne sprawy zamknięte, inne nie, wilkołaczka musiała niestety wybierać najpierw te najpoważniejsze. Cieszyła się dobrą opinią, więc zawsze znalazł się ktoś potrzebujący. Dziewczyna nieraz żałowała, iż nie może się rozdwoić albo i roztroić.
Nim jednak nadszedł czas pracy, trzeba było zjeść solidny posiłek. Poszło dość szybko, zmiennokształtna nie zamierzała się ociągać. Gdy tylko skończyła, wróciła do stołu z prośbami i zleceniami. Jedno przykuło jej wzrok. Styl pisma wskazywał, iż ręka nadawczyni musiała drżeć z emocji, pewnie strachu i rozpaczy. Ponieważ tu i ówdzie widniały ślady kropli, łez najprawdopodobniej. Kartkę cechowały charakterystyczne zgięcia, ktoś musiał ją mocno ściskać. Zira, poza zobaczeniem kobiecego podpisu, nie przeczytała jeszcze treści, ale już wiedziała. Matka i zaginione dziecko albo inna bliska osoba.
Pierwsze założenie okazało się trafne. Kobieta pisała o tym, iż jej ciekawa świata córeczka usłyszała o podmiejskim labiryncie i nie wróciła na noc, co może oznaczać, iż je znalazła i nie potrafiła wrócić. Poruszyło to nieco Ziriel. Spakowała najważniejsze rzeczy i wyszła z domu.
Oczywiście ciężko było przejść niezauważoną, kiedy wokół tłumy znajomych i każdy zagadywał, każdy coś chciał. Wilkołaczka cudem weszła w jedną z ciemnych uliczek, tam mogła w końcu odetchnąć. Udało jej się przesmyknąć w miarę sprawnie do miejskiej biblioteki. Musiała zasięgnąć informacji o tunelach pod miastem. Miała szczęście, szybko znalazła to, co chciała. Łącznie z niezbędną mapą, którą po cichutku wyrwała z książki i sobie pożyczyła, bo jak to mówią, cel uświęca środki.
Następnie pośpiesznie wyszła, kto wie, ile dziewczynka wytrzyma i czy nikt jej nie grozi, a jeszcze trzeba było znaleźć wejście… Z tym już tak gładko nie poszło. Do labiryntu według opisu prowadziła zwyczajna piwnica pod zwyczajnym budynkiem, których w mieście nie brakowało. Wtem w jednej uliczek mignęło jej coś fioletowego, włosy? Fioletowe?
Musiała to sprawdzić. Trochę biegła, trochę się skradała, aż młoda dziewczyna o dziwnych, bo mysich, atrybutach oraz elf postanowili wejść do wcześniej szukanej przez Zire, piwnicy. Odczekała dłuższą chwilę, ale nie za długą i również wkroczyła w przedsionek labiryntu.
Było w miarę bezpiecznie, czuły nos wilkołaczki nie wyczuwał nic niepokojącego, więc porządnie rozpoczęła poszukiwania, od nawoływania począwszy.

- Diaaaana! – wołała i robiła przerwy na nasłuchiwanie, po czym znów krzyczała imię dziewczynki.

Gdy nic to nie dawało, zagłębiała się bardziej, kurczowo dzierżąc w swych dłoniach mapę. Nie przejmowała się, iż tamta nietypowa parka z pewnością ją słyszy i że mogą na siebie wpaść w pewnym momencie. Teraz priorytetem była córka roztrzęsionej kobiety. Dziecko, niewinne, po prostu ciekawe, nie zasłużyło na śmierć w takim miejscu. Musiała je znaleźć.
Awatar użytkownika
Elion
Błądzący na granicy światów
Posty: 12
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje: Inna , Zabójca , Kurtyzana
Kontakt:

Post autor: Elion »

“Rapsodia. Piękne miasto, pełne pięknych budynków, w których mieszkają piękni ludzie, jedzący piękne jedzenie. Aż szkoda, że znam prawdę o tych ludziach. Że słyszę ich myśli. Że wiem, że ci ludzie są pełni łajna. Z drugiej strony, to właśnie w tym mieście najłatwiej jest stłamsić to natrętne poczucie winy. Przecież wiem, co robię i czemu to robię. A że raz, czy dwa, ruszy mnie serce, nie znaczy, że dam się nabrać na powierzchowne kłamstwa społeczeństwa pełnego g…”

        Myśl zginęła, kiedy cudzy palec został przyłożony do intensywnie czerwonych ust. Młoda kobieta, której wygląd wskazywał na to, iż niedawno dopiero osiągnęła wiek dwudziestu lat, natychmiast zrozumiała ten gest i zachowała się adekwatnie, uciszając swoje myśli. Smukła twarz, sugerująca urodzenie się w wysoko postawionej rodzinie, przyjęła grymas oburzenia, ale tylko na chwilę, gdyż po chwili usta rozbłysły przyjaznym uśmiechem. Czarne kosmyki sięgające do ramion poruszyły się nieznacznie, wraz z nic nieznaczącym ruchem głowy.

        Poprawiła szybkim ruchem ręki materiał, pod którym skrywała swoje ciało. Przez umysł przeszła myśl, jednak szybko została ugaszona, ze względu na okoliczności, w jakich Elion się znajdowała. Gruby, skórzany płaszcz nie był w jej guście, ale teraz nie miała czasu na to narzekać. Po pierwsze, nie chciałaby przecież zabrudzić swojej wyjściowej, czarnej sukni. Zdobycie jej wymagało mnóstwa wysiłku, a te tunele przepełniał bród i stęchłe powietrze, pełne od drobin kurzu, a bogate, koronkowe zdobienia pokrywające całą powierzchnię jej kreacji, która sięgała jej za kolana, wyłapałby wszystko, co wisiało w powietrzu, gdyby nie ów naprędce zdobyte okrycie, skrywające piękno jej ludzkiej formy oraz kreacji przez nią ubranej. Poza tym obecna sytuacja wymagała ukrycia swych wdzięków. Nie chciała rozpraszać powodu, dla którego tunele były bardziej zatłoczone, niż zazwyczaj.

        W jednym ze skrajnych korytarzy w tym labiryncie, około trzystu kroków od najbliższego wyjścia na powierzchnię, znajdowało się miejsce, gdzie korytarz się rozszerzał, tworząc pomieszczenie, wielkością przypominające jadalnie w domku na wsi. Normalnie, nie ma tu nic szczególnego, nawet kurz w tym miejscu jest mniej intensywniejszy niż w pozostałych częściach tej podziemnej struktury. Teraz jednak było tu pięć osób, każda z innym wyrazem twarzy.

        Elion, która teraz, bez większego powodu, zaczęła po raz kolejny rozmyślać nad obecną sytuacją, oparła się wygodniej o ścianę, przy której stała. Byli tu już przez jakiś czas, a sytuacja wciąż nie szła do przodu. To właśnie z powodów nudy zaczęła myśleć o Rapsodii. I kontynuowałaby te myśli, gdyby nie ten palec. Ten słodki, uroczy palec. Oblizała się, obracając głowę w prawo. Anabelle, obecnie znajdująca się pod postacią starszej, dojrzałej kobiety o srebrzystych lokach i bystrym spojrzeniu, patrzyła na nią spod swojego płaszcza, który był jej jedynym odzieniem. Widać było w jej oczach, że do nudy jej daleko. Może to sprawa tego, że ją bardziej interesowało to, co się działo przed nimi. A może to wina tego, że z nich dwóch, to właśnie Anabelle była tą spokojniejszą, bardziej cierpliwą pokusą.

- Wybacz Eli, ale nie słyszałam własnych myśli przez to, co działo się w twojej głowie. - Rzekła Anabelle szeptem, przeznaczonym tylko dla Elion.

- Mogłaś w takim razie nie siedzieć w mojej głowie. Obie dobrze wiemy, jak łatwo odciąć się od cudzych myśli. - Kąśliwe słowa, choć brzmiały agresywnie, były sposobem młodszej pokusy droczenia się ze swoją starszą przyjaciółką.

- Dajcie mu myśleć. W ciszy. - Zapał obydwu pokus uciszył męski, stanowczy głos. Dante, w przeciwieństwie do kobiet, stał w jednym z wejść do tego pseudo pomieszczenia. Stał na straży, patrząc to przed siebie, na wejście numer dwa, to za siebie. Swoją ludzką formę przyjął adekwatnie do swej roli. Prezentował się bowiem jako spory, umięśniony mężczyzna o surowych rysach twarzy, łysej głowie i bliźnie sunącej na wskroś przez środek jego twarzy. Taki sam płaszcz, jaki miały pokusy, prezentował się na nim aż za dobrze, choć z trudem ukrywał on noszone przez Łowcę Dusz skórzane odzienie wysokiej klasy, które wkomponowywało się świetnie w męską sylwetkę.

        Po słowach mężczyzny, cała piekielna, choć obecnie ukryta pod pozorami ludzkości, trójka patrzyła na środek pomieszczenia. Na powód, dla którego tu byli. Gruby i - pospolicie mówiąc - obleśny szlachcic siedział na podłodze w głębokiej zadumie. Nie było to jednak zwykle rozmyślanie. Jego twarz przechodziła wciąż między niepokojącym uśmiechem a poważnym zaniepokojeniem. Krople potu spływały po jego policzkach, a jego ręka co chwila drapała go po łysinie na czubku głowy, otoczonej przez sporadyczne kępki włosów. W swoim umyśle ów człowiek walczył. Walczył z pokusą, którą podsunięto pod jego tłusty, niezgrabny nos. Z pokusą, która jeśli wyjdzie na jaw, to zrujnuje jego reputację oraz resztki tego, co nazwać można życiem społecznym. Co jakiś czas zerkał na źródło owej pokusy. Pod ścianą znajdującą się naprzeciwko dwóch kobiet, a która była zarazem za jego plecami, wiła się malutka postać. Dziewczynka o imieniu Diana patrzyła z przerażonymi oczami na tłustego mężczyznę, który oszukał ją. Ona chciała tylko zobaczyć te słynne tunele od środka. On to wykorzystał. Zabrał ją tutaj, ale tylko po to, by związać jej nogi i ręce sznurem, a usta zakneblować starą szmatą. Z początku po prostu się bała, ale po upływie kilkunastu minut panika przerodziła się w histerię. Niestety, to było już kawał czasu temu. Po tak długim czasie nie miała już zbyt wiele sił na dalsze próby wydostania się z więzów. Pozostało jej jedynie patrzeć i słuchać.

- J-jesteście pewni, że nikt nie chodzi po tym miejscu? - Grubas przemówił nagle, czując, jak zmartwienie przewraca mu w brzuchu wszystko, co jest do przewrócenia. - Nie zrozumcie mnie źle… Jestem wam winny pół królestwa za… p-pomoc. No wiecie. Za wskazanie odpowiedniej dziewuchy. I wymyślenie planu. Ale to miejsce… Czy aby na pewno jest dobrze ukryte?

- Po raz setny, człowieku, tak, to miejsce jest dobrze ukryte! Ale nie po to ci je pokazaliśmy, by zostać jednym ze szkieletów. Pośpiesz się z decyzją. Nie mamy wieczności. - Odpowiedziała niemal natychmiast Elion. Miała dość bycia tutaj. Z tym ścierwem. Chciała jak najszybciej mieć to za sobą i cieszyć się z myśli, że ten zboczeniec po tylu latach patrzenia obrzydliwym wzrokiem na dziewczynki na ulicy zagwarantuje sobie najgorsze miejsce w Czeluściach Piekielnych, jakie tylko jest możliwe. Niestety, aby do tego doszło, musiał on zostać pchnięty na drogę czynu. I niestety tylko tyle mogli zrobić. Pchnąć. Nie mogli go zmusić ani oszukać. Grzech musiał być prawdziwy, a ta myśl doprowadzała Elion o dreszcze. Gdyby nie wsparcie Anabelle i Dantego, nigdy nie zdołałaby zdobyć dla piekła takiej duszy, jak ta tłusta co właśnie siedziała przed nimi, i która wciąż nie mogła się zdecydować.

"Gdy będzie po wszystkim, będę musiała odreagować i to porządnie..."
ODPOWIEDZ

Wróć do „Rapsodia”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości