Rapsodia[Rapsodia] Mały smok w wielkim mieście

Mówi się o niej Miasto Elfów. Owe osiedle nie zostało jednak założone przez elfy, a przez ludzi, pierwszym jego królem był człowiek, niestety jego dość niefortunne rządy doprowadziły do konfliktu pomiędzy władzą a ludem, wtedy to władzę obijał pierwszy elfi król, od tego czasu co raz więcej efów zaczęło przybywać do miasta, mimo, że oddalone o wiele dni drogi od głównych elfich osiedli ściągało do niego mnóstwo elfich braci, a zwłaszcza tkaczy zaklęć. Miasto położone nad legendarnymi wodospadami, w pięknej i... magicznej okolicy nie mogło zostać nie zauważone przez magów, czarodziejów i elfich tkaczy zaklęć...
Awatar użytkownika
Nanwe
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 103
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Uczeń , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Nanwe »

Nanwe zdążył już się przyzwyczaić do tego, że czasami Sillis nagle zawieszała się zupełnie w miejscu (działo się to najczęściej kiedy ją o coś pytał), po czym dłuższy czas patrzyła się w jedno miejsce, zupełnie nic nie mówiąc. Czasami pokazywała wtedy też jakieś miny, ale Nanwe zauważył, że to tylko chwilowe, gdyż zaraz potem wracała do zwykłego wyrazu twarzy. Nanwe nie śmiał jej wtedy przeszkadzać, gdyż nie chciał być uciążliwy, a nawet gdyby próbował to pewnie i tak by nie zauważyła. Co prawda nie miał dość odwagi, ani też ochoty, by robić coś takiego, ale po prostu nie wiedział co dalej. Może jeszcze miała mu coś do powiedzenia? Z Sillis w końcu nigdy nic nie było wiadomo.

Tak czy siak, po dłuższym czasie uporczywego wpatrywania się w opiekunkę, Nanwe miał wrażenie, że zaraz po prostu tu uśnie. Nie działo się zupełnie nic już od jakiegoś czasu. Najgorsze jednak było to, że smoczek nie wiedział dokładnie, ile już tak czeka. Może było to bardzo krótko, tylko on sobie tak po prostu wymyślił? Nie wiedział.
W każdym razie, kiedy Sillis znowu doń przemówiła, Nanwe zaskrzeczał radośnie, ciesząc się że już jest z powrotem. Następnie, mając wrażenie że nie do końca jeszcze oddał swoje zadowolenie z jej powrotu, wysunął jęzor i liznął ją po nodze, co było oznaką jego wielkiej, smoczej radości.

To jednak, co doń mówiła, nie spotkało się już z taką ogromną aprobatą. Miałby się... Przemienić? Ale teraz? Nanwe nie sądził, żeby to miało jakiś większy sens. No, chyba że nie lubiła kiedy wyglądał w ten sposób. Ale nie, smoczek nie wierzył, żeby tak było. Po prostu nie rozumiał słów: "za mało miejsca". W końcu, przecież tutaj było go mnóstwo na podłodze i na pewno by mu go wystarczyło do spania. Nanwe wcale nie potrzebował go aż tak dużo. Nie widział więc w przemienianiu żadnego sensu, a już tym bardziej, że ostatniej nocy którą tak spędzał było mu dość niewygodnie i miał wrażenie, że tutaj wcale nie będzie jakoś szczególnie inaczej.
- Rark. - oświadczył Nanwe, bardzo wyraźnie jego zdaniem wyrażając swoją opinię, a przynajmniej sam komunikat że się nie zgadzał. Sillis może i była bardzo mądra, ale to on wiedział najlepiej, jak mu będzie wygodnie.
Smoczek postanowił dokładniej wyrazić swoje zdanie. Odsunął się od niej odrobinę, żeby na pewno dobrze widziała, oraz przybrał postawę, w której zwykle pokazywał różne rzeczy. Tym razem nie chciał pokazywać tego myślami, to było po prostu zbyt proste, żeby zaprzątać sobie tym głowę. Zamiast tego po prostu pokazał łapką na siebie, a potem na podłogę. Zrobił to dwa razy, a potem, tak dla pewności pisnął i położył się, na chwilkę zamykając ślepia. Potem mruknął coś, udając że śpi. Zaraz potem wstał znowu, po czym spojrzał na Sillis. Teraz był już prawie pewien, że zgodzi się na coś takiego, więc skrzeknął w jej stronę pytająco.
Awatar użytkownika
Sillis
Szukający drogi
Posty: 45
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sillis »

Kiedy Nanwe warknął, Sillis przygotowała się na to, że podejdzie żeby pokazać jej o co chodzi za pomocą swojego daru. Musiała przyznać, że taki sposób komunikacji był bardzo wygodny, bo wymiana myśli trwała krócej niż rozmowa i pozwalała na przekazanie rzeczy niewyrażalnych słowami. Dlatego też kompletnie nie była przygotowana na pantomimę, jaką zaczął nastolatek. Mimo tego, nie mogła mu odmówić pomysłowości i ekspresji - za pomocą kilku gestów i ruchów przedstawił to, co uważał za godne pokazania.
Śpiący na podłodze sklepu smok to nie był zwyczajny widok, a czarodziejka nie była w stanie jakoś racjonalnie przedstawić chłopcu ideę społecznie akceptowalnych zachowań, bo mały na pewno uznałby, iż to niepotrzebne komplikowanie sobie życia. Co jeszcze gorsze, wraz z Nolfeą miały podobny stosunek do tego wynalazku cywilizacji.
– To może być jakieś rozwiązanie… Poczekaj momencik – rzekła do niego. Chciała kupić sobie nieco czasu do namysłu, więc zawołała przemienioną. Miała świadomość, że ona na pewno nie będzie robiła Nanwemu problemów, choćby po to, aby go do siebie nie zrazić. – Nolfeo, możesz już przyjść.
Po kilku chwilach zawołana pojawiła się w przejściu. Nie ukrywała ciekawości, chociaż pradawna była pewna, że pytania padną dopiero kiedy zostaną same.
– Słucham cię, Sil.
– Nanwe woli spać tutaj na podłodze, zamiast w łóżku. Będziesz miała coś przeciwko temu? – Przyznała w myślach, że to chyba lepiej iż nie miała dzieci, ponieważ byłaby dla nich zbyt pobłażliwa. Teraz widziała jak trudnym zadaniem dla Adaidha było jej wychowanie, ile wysiłku mentalnego musiał włożyć za każdym razem, kiedy podejmował jakąś decyzję wbrew rozkazom serca.
– Skądże. Tylko rozrysuję krąg, żeby nic nie ucierpiało.
Elfka klasnęła, a zajmujące środek pomieszczenia wygodne fotele wraz ze stolikiem odsunęły się pod ścianę. Przy okazji w jej ręce pojawił się kawałek kredy, którym szybko rozrysowała na podłodze krąg. Miał na tyle spore rozmiary, że zajmował większą część pomieszczenia, w żadnym miejscu jednak nie zbliżając się zbytnio do ścian z porozwieszanymi gablotkami na magiczne przedmioty i inne pamiątki z awanturniczego życia jej przyjaciółki. Siłą rzeczy, wykreślonemu kształtowi daleko było do idealnej obręczy, skoro był wykreślany na oko, jednak do takiego zastosowania wystarczyłaby jakakolwiek inna figura z wyraźnie określonym wnętrzem i zewnętrzem, równie dobrze spełniłaby swoją rolę podziału świata na dwie oddzielone strefy. Nolfea szybko nanosiła kolejne znaki po obu stronach linii - kiedy przechodziła do następnego, ten akurat zakończony rozbłyskał na niecałą sekundę jakimś kolorem w pastelowym odcieniu, a potem znikał, jakby nigdy nie istniał.
Nie minęło kilka minut i wszystko było gotowe; kobieta zaczęła wyjaśniać działanie swojego dzieła.
– Widzisz Nanwe, to co tutaj stworzyłam ma bardzo proste zadanie: uniemożliwić przejście na zewnątrz kręgu komuś, kto jest w środku i nie jest przytomny. Mówiąc inaczej, podczas snu zatrzymasz się na linii kręgu, tak jakbyś próbował przedostać się przez ścianę, za to teraz nie będziesz mieć z tym żadnego problemu. Lecz najpierw połóż łapkę na krawędzi, żeby magia mogła wiedzieć, że ma cię przepuszczać. Sillis, ty też, daj dziecku przykład.
Awatar użytkownika
Nanwe
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 103
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Uczeń , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Nanwe »

Nanwe zaskrzeczał cicho, z zadowoleniem zauważając iż Sillis raczej się z nim zgadza. Nie miał jeszcze całkowitej pewności, czy rzeczywiście mu na to pozwoli, ale wydawało mu się, iż tym razem zdołał ją przekonać co do swoich racji. Mruknął coś do siebie, kiedy powiedziała głośno do jej przyjaciółki za drzwiami, że może już przyjść. Nanwe w tym momencie usiadł sobie, przy okazji zamiatając podłogę zamaszystym ruchem ogona, w oczekiwaniu na dalsze wydarzenia. I rzeczywiście, po chwili Nolfea weszła z powrotem do pomieszczenia, po czym przeszła obok Nanwego i stanęła koło Sillis. Potem obydwie zaczęły ze sobą rozmawiać o tym, co właśnie pokazał swojej opiekunce. Smoczek przez chwilę wsłuchiwał się w słowa, chcąc jak najwięcej zrozumieć. Wtedy Nanwe nagle zorientował się, że to nie od Sillis zależy, czy będzie mógł zrobić tak jak on zaproponował, tylko od Nolfei. Smoczek prawie natychmiast gdy doszedł do takiego wniosku skrzeknął w jej stronę, po czym przekrzywił łepek i zrobił proszącą minę. Nanwe miał nadzieję, że pomoże mu to w przekonaniu jej, gdyby chciała się nad tym zastanawiać. Okazało się jednak, że nie było takiej potrzeby, Nolfea bowiem prawie z miejsca zgodziła się na ten pomysł.

- Ark, ark! - skrzeknął smoczek, kiwając łebkiem, chociaż trudno jest właściwie orzec, czy zrobił to z zadowolenia, czy też z niezrozumienia. Kiedy bowiem usłyszał o rysowaniu i o kręgu, zdziwił się nieco, nie bardzo rozumiejąc, po co byłoby coś takiego. Postanowił jednak nie wtrącać się aż tak bardzo, skoro obie zgodziły się na ustępstwa wobec niego, Nanwe postanowił nie kwestionować tego pomysłu, gdyż wciąż nie bardzo wiedział, o co mogłoby z tym właściwie chodzić. Poza tym, zmęczenie dawało się już smoczkowi we znaki i chciał już wkrótce iść spać. Niech sobie rysują tan co tam chcą, w spaniu nie powinno zrobić mu to większych problemów.

Nanwe przyglądał się, jak Nolfea zaczyna rysować duże, rozległe koło na podłodze, z paroma otaczającymi je pobłyskującymi rzeczami, których nie umiał za bardzo nazwać. Nie rozumiał też, po co robić coś takiego. Przecież to po prostu niepotrzebne brudzenie podłogi... Czy dwunogi zawsze tak się zachowywały, kiedy ktoś chciał spać na podłodze? Nanwe nie miał pewności, czy jest to jakiś zwyczaj, czy też coś innego, ale w każdym razie nie przerywał. Zanim jednak zdołała skończyć, smoczek ziewnął już trzy razy, otwierając szeroko paszczę i przymykając ślepia. Zamrugał kilkakrotnie, próbując choć na chwilę odgonić senność, choć z mizernym skutkiem.
Kiedy Nolfea zaczęła wyjaśniać mu, co to jest, Nanwe już zasadniczo jej nie słuchał. Mimo iż próbował, to zdołał jedynie zrozumieć, że ma wejść do środka. Pozostałe rzeczy jakoś mu umknęły. W normalnych warunkach, gdyby był bardziej przytomny, na pewno pytałby się o to wszystko zaintrygowany, lecz teraz po prostu nie miał na to siły. Wstał, lekko ociężale, po czym wgramolił się za linię. Przypadkowo chyba na niej stanął, ale nie miał co do tego całkowitej pewności. Zaraz potem położył się wygodnie, rozkładając skrzydła i podwijając ogon.
- Ark. - zaskrzeczał Nanwe zadowolony, po czym spojrzał na chwilę na Sillis. Zaraz potem jednak położył łebek na podłodze i zamknął ślepia. I okazało się, że się nie pomylił - było mu bardzo wygodnie.
Awatar użytkownika
Sillis
Szukający drogi
Posty: 45
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sillis »

– Zasnął – powiedziała Sillis, kiedy oddech Nanwego stał się spokojny i miarowy. Razem z przemienioną skierowały się do drugiego pokoju, do którego wejście zasłaniały kryształki naciągnięte na sznureczki. Przy poruszeniu nimi wydawały z siebie dźwięczne, płaczliwe tony, ale pradawna bardzo dobrze wiedziała, że nie znalazły się w tym miejscu z tego powodu. Przez ekscentryczność i roztrzepanie, inni często brali Nolfeę za nieszkodliwą wariatkę, lecz za tą fasadą kryła się inteligencja i analityczność, której nie powstydziłby się żaden z czarodziei, a przyczyną gapiostwa było ciągłe rozproszenie uwagi na kilka biegnących równolegle wątków. Zawsze była zdania, że niewiele rzeczy w świecie zasługuje na jej pełną uwagę.
Jednym z wyjątków zawsze było jej własne bezpieczeństwo. Przez lata elfka utkała wokół tego miejsca tak wiele zaklęć ochronnych, że było trudniejsze do zdobycia od niejednej fortecy. Sillis słyszała, iż kiedyś grupa kilkunastu miejscowych magów próbowała pozbyć się jubilerki z miasta; nie tylko nie podeszli bliżej niż parę sążni, ale też do dwóch czy trzech trzeba było pilnie wzywać medyków, bo rany zadane czarami kobiety nie chciały poddać się zaklęciom domeny życia.
Kiedy usiadły, czarodziejka od razu wpadła pod ostrzał pytań.
– Czy ty zdajesz sobie sprawę z tego, co potrafi ten chłopak?
– Jest telepatą i mimikiem. Takie połączenie nie zdarza się często, lecz proszę cię, nie przesadzaj, to nic nadzwyczajnego…
– Na Prasmoka, nie przesadzaj, nic nadzwyczajnego?! Spotkałaś dotychczas kogokolwiek, kto był w stanie naśladować twoją magię? Nie? Tak myślałam. Zwykły doppelganger potrafił przybrać moją postać, udało mu się nawet skorzystać z mojego instynktu łowczyni. A z tobą nijak mu się nie udało. Różnica jest taka, iż w moim przypadku jedyne co się dzieje to wyostrzenie zmysłów i przyspieszenie reakcji organizmu. W twoim potrzeba nie tylko wiedzy, ale też zmysłu magicznego zdolnego postrzegać czas. Dlatego gówno mu wyszło, a nie sięganie przez mroki dziejów.
– Dobrze, rozumiem co chcesz mi przekazać, przyjęłam to do wiadomości. Mimo to nadal uważam, iż nie powinnaś traktować Nanwego jak okazu rośliny nieznanego gatunku. Zauważyłam, że próbujesz go do siebie przekonać pozwalając mu na wszystko. Chyba jako pierwsza osoba na świecie poczułam się za niego odpowiedzialna, więc uszanuj moją prośbę i podchodź do jego pomysłów z większym krytycyzmem.
– Oj, Sil, spokojnie. Po prostu kiedy Vandro już uzna, że nauczył się wystarczająco wiele, chcę go uczyć, bo w całej Alaranii nie znajdziesz nikogo, kto by się do tego lepiej nadawał. Porzucenie takiego talentu byłoby grzechem! Już nie mówię o tym, że to cholernie niebezpieczne, bo wiesz o tym wystarczająco dobrze.
– Decyzja będzie należeć do niego, chociaż w miarę możliwości postaram się go do tego przekonać.
– Nawet nie wiesz, jak bardzo jestem ci wdzięczna… Ale dość już o tym, jak twoje poszukiwania Jaśmin?
Zapowiada się długa noc – pomyślała pradawna, rezygnując z kuszacej wizji wygodnego łóżka.
Awatar użytkownika
Nanwe
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 103
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Uczeń , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Nanwe »

Nanwe nie spał tej nocy zbyt dobrze. Nie była to jednak wcale a wcale kwestia wygody, gdyż jego zdaniem było to bardzo dobre miejsce do spania i nie bardzo miałby do czego się przyczepić w tej kwestii, gdyż podłoga była dlań nadzwyczaj wygodna. Może było to powodem zupełnie nowego otoczenia? A może była to raczej kwestia tego dziwnego, lasopodobnego zapachu w powietrzu, co mogło być powodem, że Nanwemu w pewnym momencie zaczęło się źle oddychać? Może to przez koszmary, które akurat dzisiaj pojawiły się w jego snach? A może to po prostu ta dziwna atmosfera i ta cała niepewność, jaka się z tego pojawiła w jego umyśle poprzez zaplanowaną na jutro wizytę? A może nawet chodziło o wszystko to jednocześnie? Trudno stwierdzić. Jednakże kiedy smoczek otworzył ślepia było jeszcze zupełnie ciemno, prawie żaden promień światła nie rozjaśniał pomieszczenia, nie licząc wąskiego paska księżycowego blasku padającego z okna.
Nanwe jednak w momencie stwierdził, że nie czuje się tu bezpiecznie. Światło co prawda dość dobrze się rozpraszało, jednak wciąż było tam całkiem sporo cienia, szczególnie na ścianach naprzeciwko niego. Smoczek bał się patrzeć w tamtym kierunku, gdyż zupełnie nic tam nie widział, a jego wyobraźnia szczególnie mocno teraz podsuwała mu straszne obrazy. Obawiał się, że tam zaraz poza jego wzrokiem chowa się niedobry ktoś lub coś, co ma ochotę zrobić mu krzywdę. W pewnym momencie miał nawet wrażenie, że widzi czyjeś oczy w mroku. Nanwe przez dłuższą chwilę chciał zapiszczeć głośno, mając nadzieję na to, że ktoś tu przyjdzie i go uratuje. Ale co jeśli potwór tylko czekał, aż on to zrobi, żeby złapać kogoś jeszcze? A może tylko się z nim teraz droczył, zanim go dopadnie? Smoczek nie miałby pojęcia, co robić. Pewnie spanikowałby i zaczął uciekać, chowając się w pierwszym w miarę zakrytym przed widokiem miejscu jakie tylko znajdzie.
Smoczek od tego momentu już nie zdołał zasnąć ani na chwilę. Cały czas leżał przycupnięty zaraz przy narysowanej linii, rozglądając się uważnie w poszukiwaniu zagrożenia, jednocześnie w każdej chwili będąc gotowym, żeby rzucić się do ucieczki. Nanwe doszedł jednak do wniosku, że za bardzo bał się kogoś zawołać, gdyż nie miał pojęcia co może się wtedy wydarzyć. Niewątpliwie było to nawet jeszcze bardziej niebezpieczne, pewnie nawet nie tylko dla niego! A on wcale nie chciał nikogo narażać, nie chciał żeby stało się coś złego.

Dopiero kiedy troszeczkę się rozjaśniło, a całe pomieszczenie zaczęło powoli wypełniać blade światło, smoczek odrobinkę się uspokoił. Teraz miał wrażenie, że potworowi trudniej było się ukryć, teraz kiedy już coś widział. I w takim wypadku chyba nie powinien już aż tak się bać, skoro do tej pory jeszcze go nie zauważył. Stwora nie było bowiem ani przy ścianach, ani za częścią mebli, które Nanwe widział ze swojej pozycji. Smoczek troszkę bardziej już się uspokoił, mimo faktu że to była okropna noc, pełna strachu i koszmarów. Teraz jednak był już ranek i nie było za bardzo czego się bać. Teraz wszystko wydawało mu się o wiele mniej straszne, nawet perspektywa spotkania Vandro.

A skoro już o nim mowa, to Nanwe miał dość sporo różnych obaw i przewidywań na jego temat. W końcu, jeszcze nawet go nie widział, skąd więc pewność, że w ogóle się polubią? Wszak mógł to przecież być jeden z tych niedobrych i niemiłych smoków, takich jak te o których mu wczoraj opowiadano. I jak Nanwe miałby polubić kogoś takiego? Nanwe obawiał się też, że może będzie po prostu udawać miłego, mimo że wcale taki nie jest, tylko po to, żeby mu coś zrobić. Tak przecież też mogło się zdarzyć! Nanwe prawie w ogóle już jednak nie brał pod uwagę tego, że może jednak będzie dobry, oraz że Nolfea mu ufa. Po tej nocy Nanwe przypomniał sobie, co to jest prawdziwy strach i to, że żył tak w nim przez długi czas i może nawet nie bez powodu. Nie wiedział, czy powinien się bać i Vandro, ale wiedział, że na początku raczej nie będzie mu ufać, zanim się nie przekona, że rzeczywiście może. Po namyśle smoczek chyba jednak wolałby być z Sillis. Tylko że teraz jej tu nie było i nie bardzo wiedział, gdzie miałby jej szukać, żeby to powiedzieć.

Po jakimś czasie Nanwego nagle dopadło wrażenie, że coś usłyszał. Szybko uniósł łebek, po czym rozejrzał się dookoła, poszukując źródła dźwięku. Nie zdołał jednak niczego zobaczyć, nic się nie ruszało, a dźwięk przez chwilę się nie powtórzył. Dopiero po tym, jak Nanwe uznał, że może mu się wydawało, znów zdołał go usłyszeć. Smoczek prawie podskoczył na ten odgłos. Może to Sillis chciała się z nim przywitać?
- Ark! - zaskrzeczał głośno Nanwe, chcąc jakoś zakomunikować jej, gdzie się znajduje, a przy okazji dowiedzieć się gdzie ona jest. Smoczek wstał, machnął lekko ogonkiem, po czym zaskrzeczał ponownie, robiąc parę kroków w obrębie tej dziwnej linii. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że wcale nie musi chodzić w kółko i przecież może wyjść.
Dopiero wtedy otworzyły się drzwi. Nanwe zapiszczał na powitanie, spodziewając się, że zobaczy tam Sillis, albo chociaż Nolfeę. Nagle jednak Nanwe przypomniał sobie, że to przecież są te same drzwi, którymi wczoraj tutaj weszli. Smoczek pisnął zaskoczony, nie bardzo wiedząc co powinien zrobić.

W drzwiach pokazał się... Ktoś. Nanwe w pierwszej chwili nie miał pojęcia, kim on jest, ani co tutaj robi. Dopiero w chwilkę potem przypomniał sobie, że dzisiaj miał tutaj przyjść Vandro... Tylko że czy to był on? Smoczek nie wiedział. W każdym razie, Nanwe przyzwyczajony był do widoku tych ładnych dwunogów, jak chociażby Ignea albo Sillis, więc kiedy tak patrzył na niego, miał wrażenie, że ten Ktoś wyglądał bardzo dziwnie.
Przede wszystkim jak na dwunoga wydawał mu się duży. Nolfea, czy Ignea na pewno były od niego o wiele niższe. Ponadto, ogólnie był zbudowany jakoś inaczej niż one, przez co sprawiał wrażenie że jest jeszcze większy, choć Nanwe nie miał żadnego pojęcia na czym polega ta różnica.
Vandro miał sobie miał jakieś ubrania. Nanwe nie bardzo orientował się w tych wszystkich nazwach, jakie do tego typu przedmiotów były przypisane, nie wiedział więc jak nazywają się te ładne, kolorowe rzeczy, które całkiem przyjemnie współgrały z większością pokrytą kolorem czarnym. Smoczek jednak wiedział już w miarę dobrze, co to są te całe ubrania i do czego służą, dlatego nie zdziwił go bardzo fakt, że Vandro je miał. W pewnym momencie jego wzrok wychwycił także pojedynczy, złoty błysk i wtedy Nanwe już wiedział, że ten Ktoś ma również przy sobie coś ładnego, być może podobnego do tych przedmiotów które miała Nolfea.
W pierwszym momencie, ku zaskoczeniu smoczka, Vandro wydawał się być całkiem... przyjazny. Nanwe generalnie nie przypuszczał, żeby ktoś taki jak mógł sprawiać aż tak dobre wrażenie. Mimo tych wszystkich wcześniejszych obaw, jakie miał, mimo postanowienia, że będzie go uważnie obserwował, tak na wszelki wypadek, nagle uznał, że przecież ktoś taki nie może być chyba bardzo groźny i niedobry... prawda? Vandro chyba nawet trochę się uśmiechał, co mimo że smoczkowi wyglądało nieco dziwnie, to jeszcze bardziej utwierdzało go w przekonaniu, iż nie ma się czego obawiać.
- O, tutaj jesteś mały. - usłyszał Nanwe, podczas gdy Vandro spojrzał na niego pogodnie. Smoczek przekrzywił lekko łebek i skrzeknął pytająco, mimo wszystko nadal trochę nie będąc pewnym co powinien zrobić. Miał podejść, przywitać się, czy zostać tu? A może jeszcze coś innego?
- Spokojnie mały, spokojnie, nic ci nie zrobię. - powiedział dwunóg po czym kucnął, najwyraźniej chcąc sprawiać wrażenie mniejszego i mniej groźnego. I właściwie rzeczywiście tak było, Nanwe instynktownie zrozumiał komunikat i jakby jeszcze bardziej przekonał się do smoka. W jego łepku nadal krążyła gdzieś myśl, aby być ostrożnym, jednak teraz była już mała, niewielka.
- Ark! Ark! - zaczął skrzeczeć Nanwe, celowo umieszczając w swoim przekazie przyjazną nutę. Może jednak nie będzie tak źle? Może nie trzeba było mu się go obawiać? Może rzeczywiście będzie fajnie?
- Wiesz gdzie jest Nolfea? - usłyszał Nanwe z jego ust. Pokręcił jednak przecząco łebkiem, wyraźnie sygnalizując zakres swoich informacji, po czym podkreślając to jeszcze gardłowym "Rark". Obrócił łebek, spoglądając na drugie drzwi, ale nie był właściwie pewien, czy tam właśnie jest. Ciekawiło go, czemu o nią zapytał. Chciał porozmawiać? A może o coś zapytać? Smoczek bardzo chciał się tego dowiedzieć...
Awatar użytkownika
Sillis
Szukający drogi
Posty: 45
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sillis »

Sama nie wiedziała, kiedy dokładnie się przebudziła. W pewnym momencie po prostu uświadomiła sobie obecność bólu całego ciała, zmuszonego do odpoczynku w niekomfortowej pozycji - zasnęła z podciągniętymi nogami na fotelu, przykryta grubym wełnianym kocem. Czuła głowę elfki na swoim ramieniu; jej oddech łaskotał, jednak na ten moment jeszcze jej to nie przeszkadzało. Miała już ułożyć się wygodniej i spróbować zasnąć na jakiś czas, ale wtedy usłyszała mężczyznę pytającego się o Nolfeę; miał przyjemny, nieco zachrypnięty głos. To musiał być Vandro, bo nikt inny raczej nie dostałby się do środka bez jej zgody. Przeczący skrzek świadczył o tym, że Nanwe też już nie spał.
– Nolf – powiedziała przyciszonym głosem, jednocześnie potrząsając jej ramieniem.
– Hmm? Dopiero co zasnęłam…
– Nolf, nie zmuszaj mnie do ściągnięcia cię stąd.
– Już, już… Co się dzieje?
– Vandro już tu jest.
– Cholera, zapomniałam że to ranny ptaszek. Daj mi chwilę, czuję się okropnie.
– Nie ty jedna – czarodziejka nie odpuściła sobie okazji do odbicia piłeczki, chociaż już zaczęła się zbierać; znały się długo i dobrze, więc wiedziała jak dalej potoczy się ta rozmowa.
– Tak? No to musisz sobie jakoś poradzić, jesteś dużą dziewczynką.
Kiedy stanęła na nogach, jej kręgosłup postanowił przypomnieć jej o zgubnych skutkach jej lenistwa; syknęła głośno, mając nadzieję, że w najbliższym czasie się to nie powtórzy. Wyszła do głównego pomieszczenia.
Musiała przyznać, że Vandro miał imponującą budowę, idealnie współgrającą z jego głosem: był barczysty i wyższy od niej przynajmniej o głowę. Wszystko to składało się na to, iż przypominał miniaturową górę, która zechciała przybrać postać człowieka. Miał na sobie długą, szeroką pikowaną kurtę, budzącą jednoznaczne skojarzenia z alchemikami, medykami lub zielarzami, bo przeważnie przedstawieciele tych trzech grup nosili ubrania z dużą liczbą małych kieszonek; pod tym widać było lnianą koszulę. Na nogi założył spodnie z tego samego materiału i niskie - lecz masywne - wojskowe buty. Jej zdaniem wszystko było dobrane gustownie: do ogólnej czarnej kolorystyki dobrze pasowały intensywnie kolorowe odcienie, które przeważały w przypadku mankietów czy zapięć, a wiszące na łańcuszku bogato zdobione puzderko nie tylko nie psuło efektu, ale nawet go potęgowało. Dbał o swój wygląd, przynajmniej pod względem jego spójności - nie dopuszczał aby cokolwiek ze sobą mocno kontrastowało, barwy na materiale powoli przechodziły z jednych odcieni w inne. Gdyby tylko pradawna zadała sobie jakiś trud, żeby coś z tego wyciągnąć, doszłaby do wniosku iż jest jedną z tych osób, które stają okoniem wobec reguł które im nie pasują i próbują coś w tym temacie zrobić.
Jednak nie zrobiła tego, ponieważ jej wzrok przyciągnęła rozpięta przy biodrze chusta, upstrzona różnokolorowymi kształtami, które wydawały się poruszać. W Twierdzy Czarodziejów młodzi adepci rozwijają kontrolę nad swoim talentem dzięki różnym ćwiczeniom. W przypadku studiujących dziedzinę istnienia ćwiczenia to tworzenie różnych przemiotów. Większość absolwentów umiejących kreować przy pomocy zaklęć wyposażała się w tego rodzaju ozdoby, stanowiące dla nich najlepszą wizytówkę. Zdziwiona, chciała skupić się na swoim magicznym zmyśle żeby przeczytać aurę przybysza, lecz ten zorientował się co tak ją zaskoczyło i odezwał się z uśmiechem.
– To nie moje dzieło, dostałem ją od pewnej kobiety całe lata temu.
– To… zaskakujące. Przy okazji, jestem Sillis – przedstawiła się i usiadła obok małego smoka. – Ja znalazłam Nanwego. Z tego co widzę, zdążyliście się już poznać.
– Mhm. Nie mogę zadziwić się, jak dobrze Nolfea opisała jego charakter. Przecież nie zna go długo, prawda?
– Tak naprawdę to kilkanaście godzin. Ale jestem pewna, że wspominała ci nieco o tym, co Nanwe potrafi. Biorąc pod uwagę jego telepatię, wnioski można wyciągnąć bardzo łatwo.
– Kiedy już to tak przedstawiłaś, to sam dziwię się, że o tym nie pomyślałem. A przy okazji, gdzie ona się podziała?
– Już idę – usłyszeli głos elfki. Po kilku sekundach pojawiła się w przejściu. Zdążyła się przebrać w spodnie z szerokimi nogawkami i długą koszulę; jak zawsze w jej przypadku, ubrania były luźne i kolorowe. – Powinieneś popracować nieco nad cierpliwością, wiesz? Chodź, dam ci to, o co mnie prosiłeś.
Vandro nie oponował, zamiast tego dał poprowadzić się do pracowni; Sillis i Nanwe zostali sami. Czarodziejka podejrzewała, że jej przyjaciółka nie miała nic dla smoka, a po prostu chciała dać jej chwilę na rozmowę z chłopcem i była jej za to dozgonnie wdzięczna.
– Jak się z tym wszystkim czujesz? – zapytała, żeby jakoś przełamać ciszę.
Awatar użytkownika
Nanwe
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 103
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Uczeń , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Nanwe »

- Oho... chyba kogoś obudziliśmy... - usłyszał Nanwe od Vandro, kiedy ten nagle spojrzał w kierunku drugich drzwi. Smoczek jednak nie bardzo wiedział, o co mu chodziło. Sam niczego stamtąd nie usłyszał, więc zupełnie nie spodziewał się, by Vandro zdołał. Nie wiedział, czy po prostu udawał, albo coś podobnego... A może chodziło mu o niego? Ale nie, przecież to nieprawda, Nanwe nie spał już od dawna. Chociaż z drugiej strony, skąd on mógłby to wiedzieć?
- Ark! - skrzeknął Nanwe zdziwiony, kiedy rzeczywiście dosłyszał czyiś głos zza drzwi. Potem spojrzał z czystym podziwem na smoka - dwunoga, jakby nadal nie dowierzając że miał rację. Smoczek zupełnie nie był przyzwyczajony do tego, że ktoś mógł słyszeć lepiej od niego. Właściwie to... jakim sposobem to się stało?
Osobą, której pojawienie się przewidział Vandro, była Sillis. Od razu, kiedy tylko Nanwe ją zobaczył, przywitała ją głośna seria pisków i skrzeknięć, kiedy smoczek zaczął niemalże skakać w jej stronę, po drodze prawie nawet się wywracając. Nanwe zdołał zachować jednak równowagę, po czym zaraz wrócił do przerwanej czynności. Kiedy tylko dopadł do Sillis zaskrzeczał jeszcze parę razy, a potem gdy zaczął ocierać się o nią bokiem. Dopiero kiedy okrążył ją po raz trzeci, zatrzymał się i zaczął pomrukiwać, dalej się przymilając.
- Widzę że bardzo cię polubił. - powiedział Vandro, kiedy zobaczył co robi mały. Nanwe, kiedy to usłyszał, niespecjalnie się tym przejął, mruknął tylko, po czym lekko otarł się o nogę Sillis. Miał jednak dziwne wrażenie, że oprócz dobrego humoru, w tych słowach zawarte było coś jeszcze, mimo iż nie bardzo wiedział co.

Sillis nie zastanawiała się zbyt długo, kiedy zobaczyła zachowanie Nanwego. Odpowiedziała tylko na coś, co powiedział Vandro, a potem usiadła obok niego. Najwyraźniej znała go już dość dobrze, żeby wiedzieć o co mu chodziło. Nanwe teraz położył się obok, łebek kładąc na jej nodze, po czym zamruczał znacząco. Potem znów spojrzał na Vandro, przyglądając się przybyszowi.

- Ark. - skrzeknął smoczek, kiedy usłyszał jak pozostali ze sobą rozmawiają. Nie do końca rozumiał, co znaczy całkiem kilka z tych słów, które do niego dotarły, przez co miał wrażenie że uciekał mu cały sens. Potrafił jednak rozeznać, że chodzi im o niego, gdyż co kawałek powtarzali jego imię. Ciekawe, o co dokładniej im chodziło... Nanwe zaskrzeczał pytająco, mając nadzieję że zwróci na siebie czyjąś uwagę i ktoś mu to wszystko wytłumaczy.
W tym momencie pojawiła się Nolfea. Ona stanęła w drzwiach, przez które wcześniej przeszła Sillis, a następnie powiedziała coś do Vandro. Nanwe kiedy usłyszał jej głos znowu odniósł jakieś dziwne wrażenie, jednakże nie wiedział o co dokładnie mogłoby mu chodzić. Może tylko mu się zdawało, ale miał jakieś wątpliwości co do tego co powiedziała, cokolwiek by nie miała na myśli poprzez "porpacarawać", czy też "cierplciwocią".
W każdym razie Vandro, kiedy to usłyszał, poszedł w stronę Nolfei, a następnie oboje zniknęli za drzwiami, które zaraz potem się za nimi zamknęły. Nanwe mruknął coś, niezadowolony że prawie nic z tego wszystkiego nie zrozumiał. Chyba powinien się lepiej nauczyć tego dziwnego języka, którym wszyscy tu mówili. Nanwe podniósł łepek, obracając się w stronę Sillis, jakby szukając odpowiedzi. Zamiast tego jednak usłyszał skierowane do niego pytanie, dość proste żeby udało mu się całkiem zrozumieć jego sens.
Nanwe musiał się nad tym chwilkę zastanowić. Nie do końca był pewien, jak powinien się czuć z tym wszystkim. Na pewno był odrobinę podekscytowany tym wszystkim, ale zarazem czuł się okropnie zdezorientowany, gdyż po prostu zbyt dużo się działo. Wolałby troszeczkę wolniejszy obrót spraw, żeby zdołał za tym wszystkim nadążyć. Na dodatek odczuwał dziwną mieszankę szczęścia i smutku z powodu tej nagłej zmiany opiekunów i nie bardzo wiedział, którego z tych dwóch czuje więcej. Fakt, Sillis będzie się z nim spotykać, no ale... to w sumie nie byłoby to samo. Co prawda Vandro nawet mu się spodobał, wydawał się być całkiem miły i wogóle... ale czy będzie lepszy od Sillis? Nanwe był bardzo skołowany, a rzeka jego emocji wydawała się nie mieć ani początku, ani końca. Postanowił jednak jak najlepiej pokazać jej swoje uczucia. W końcu przecież go zapytała, więc chciał jej to pokazać. W końcu był pewien, że może jej ufać. Nanwe skupił się przez chwilę, a zaraz potem przekazał jej dotykiem magiczny impuls.
Awatar użytkownika
Sillis
Szukający drogi
Posty: 45
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sillis »

Kiedy zobaczyła jak Nanwe analizuje jej pytanie i próbuje ułożyć jakąś odpowiedź, zorientowała się, że sama też powinna się nad tym zastanowić. Wróciła myślami do momentu, w którym go poznała. Początkowo zainteresowała się nim tylko po to, aby uspokoić własne sumienie. Potem – gdy dowiedziała się już w jakiej był sytuacji – postanowiła zabrać go do Nolfei z tego samego powodu. Nie mogła zaprzeczyć, w pewnym momencie między nią a smokiem pojawiła się silna emocjonalna więź, jednak nie mogła też nie zauważyć, że wszystko co do tej pory zrobiła w jego sprawie było do bólu racjonalne.
Przekazała chłopca Vandro, bo tego wymagała sytuacja – nie zważając na jego ani swoje uczucia. Wiedziała, że bez wychowania mały nie poradzi sobie w świecie, lecz sama mogłaby mu to zapewnić. Byłoby to piekielnie trudne, wymagałoby całych lat nauki i nieustannego dawania mu przykładu, ale efekt na pewno byłby tego warty. Zamiast spróbować zapewnić mu dziećiństwo szcześliwsze niż to, które miał do tej pory, wolała zrzucić odpowiedzialność na kogoś innego, aby ona sama mogła dalej uganiać się za mrzonkami. Przeżyła półtorej milenium szukając matki i sposobu na połączenie kilkudziesięciu niespójnych dziedzin magii w jedną, zunifikowaną. Może to był czas na zajęcie się czymś, co była w stanie osiągnąć?
W tym momencie przerwał jej rozmyślania – dał jej odpowiedź, o którą go poprosiła. Jak zwykle przekazywane uczucia były silne i wyraziste – czegokolwiek nie odczuwał, zawsze wkładał w to całą swoją duszę. Ciężko było jej ogarnąć cały potok emocji, którymi ją zalał, więc skupiała się na każdej z osobna. Najbardziej uderzyły ją smutek z powodu nadchodzącego rozstania i antycypacja tego, co spotka go z nowym opiekunem. Nagle zorientowała się, że czuje dziwną zazdrość, o tę jego emocjonalność. Niezależnie od tego, postanowiła podtrzymać swoją wcześniejszą decyzję. Nastolatek oswoił już się z myślą, że teraz będzie przez jakiś czas związany z Vandro, a kolejna zmiana mogła tylko wyrządzić więcej szkód. Pozostawała jej tylko nadzieja, iż kiedyś spojrzy w przeszłość i będzie jej wdzięczny za ten wybór.
Dopiero teraz miała jakiekolwiek pojęcie jak czuła się Jaśmin, kiedy zostawiła ją Adaidhowi. Czy ona też za czymś goniła? A może przed czymś uciekała? Nie mogła mieć pojęcia, jednak teraz poczuła do niej pewną sympatię. Wiedziała, że to pierwsza rzecz, którą miały ze sobą wspólnego, aczkolwiek pewnie nie ostatnia.
Spojrzała na Nanwego i zaczęło ją intrygować co też musi mieć w sobie ten chłopiec, skoro dopiero on był w stanie skłonić ją do takiej refleksji.
— Będę tęsknić — powiedziała szeptem, przytulając się do niego. Nie chciała, aby zobaczył jej łzy.
Awatar użytkownika
Nanwe
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 103
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Uczeń , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Nanwe »

"Tęsknić". Nanwe był pewien, że znał to słowo. Smoczek był praktycznie pewien, że to właśnie Sillis je jemu pokazała, kiedy jeszcze przebywali tam w wysoko na górze. Na pewno znał też jego znaczenie. Kiedy tylko sięgnął pamięcią wstecz, zdołał dokładnie je sobie przypomnieć. To, jak Sillis mu wytłumaczyła to słowo, było bardzo proste i zrozumiałe. Nie pozostawiało wątpliwości, że tęskni się za kimś sobie bliskim po rozstaniu z nim. I kiedy Nanwe sobie to uświadomił, nagle zrobiło mu się jeszcze bardziej przykro. Sillis naprawdę bardzo się do niego przywiązała. Smoczek zrozumiał, że najchętniej chyba by z nim została, jednak po prostu okazało się, że jest ktoś kto, przynajmniej według niej, lepiej by się nim zajął. Nanwe w sumie sam już nie wiedział, co o tym powinien myśleć. Po prostu było mu teraz okropnie szkoda tak ją zostawiać.
Nagle Sillis, jakby wypowiedzenie tych słów coś przełamało, pochyliła się do przodu i objęła go mocno. To było dla Nanwego zupełnie nowe odczucie. Pomijając już fakt, że nikt jeszcze się tak do niego nie przytulał, to smoczek wyczuł w tym wszystkim ogromną wartość emocjonalną. Wrażenie miał takie, że to teraz ona jemu pragnie pokazać swoje uczucia. Dla Nanwego było to zupełnie coś nowego. Jednak kolejny raz dostrzegł, jak bardzo się do niego przywiązała i jak trudno było jej się rozstać. Poczuł również jej smutek i trochę bezradności. Jednak w tym wszystkim dostrzegł również i nadzieję. Nadzieję na to, że będzie mu się dobrze powodziło, że będzie szczęśliwy. Nanwe sam też tego chciał, ale świadomość że ktoś pragnie dla niego by było mu dobrze sprawiła, że zrobiło mu się okropnie przykro, że jednak się rozstają.
- Arr! - zaskrzeczał Nanwe, wtulając się w Sillis trochę mocniej. Z jego ślepi popłynęły łzy. Wiedział przecież, że jeszcze się zobaczą, że Sillis go kiedyś odwiedzi. Jednak teraz zdawało mu się, że to już ich ostatnie pożegnanie, że to już koniec. Nanwemu naprawdę bardzo chciało się płakać i nie chciał tego zatrzymywać. Po prostu było mu bardzo żal, że musieli się rozstać.
W pewnym momencie Nanwe usłyszał cichy dźwięk otwieranych drzwi. Do pokoju bardzo cichymi krokami wszedł Vandro, który spojrzał się na nich dwoje, lecz Nanwe, patrząc przez łzy, nie zauważył by jakoś zareagował. Stanął po prostu, spokojnie czekając, najwyraźniej nie chcąc przeszkadzać. Nanwe wtulił się tylko jeszcze mocniej w Sillis i zamruczał głośno. Nawet jeżeli zauważyła smoka, Nanwe nie chciał, żeby zwolniła uścisk. Mały smoczek bowiem czuł się w nim bezpiecznie i po prostu dobrze. Nie chciał, żeby przestawała.
Awatar użytkownika
Pani Losu
Splatający Przeznaczenie
Posty: 637
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Pani Losu »

Vandro przypatrywał się scenie rozstania, w pewnym sensie razem z nimi podzielając ich smutek. Trochę szkoda mu było, że w pewnym sensie z jego powodu mały musiał się rozstawać ze swoją dotychczasową opiekunką. Ale skoro ona sama uważała, że tak będzie najlepiej, to nie zamierzał temu zaprzeczać. Sam co prawda nigdy nie znalazł sobie smoczycy z którą chciałby mieć potomstwo, oraz wcale jeszcze tego nie planował, jednak kiedyś rozważał taką ewentualność. Zastanawiał się, jak powinno się zajmować młodym pisklakiem, tak żeby dobrze się rozwijał oraz by był zdrowy. Sillis nie miała takiej wiedzy jak on na temat smoków, tak więc częściowo rozumiał jej decyzję.
Zaskoczyło go jednak to, że Nanwe nawet nie protestował przeciwko temu, lecz tylko ze smutkiem przystał na ten pomysł. Zupełnie tak, jakby dobrze rozumiał motywy ich dzisiejszych działań, mimo iż na oko nie miał więcej jak siedemnaście wiosen. Pamiętał, że sam w jego wieku był jeszcze głupi i skoncentrowany tylko na sobie, dziwiła więc go ta nietypowa dojrzałość umysłowa małego. Powstrzymał jednak ochotę, żeby to skomentować lub się o to zapytać. Nie chciał im przeszkadzać w tej prywatnej chwili.
Vandro zrobił krok ponownie do biura Nolfei, po czym zamknął drzwi. Elfka wciąż tu była, lecz wyglądała jakby już szykowała się do wyjścia. Powstrzymał ją jednak wymownym gestem, po czym oświadczył: - Jeszcze chwila.
Nolfea skinęła głową, na znak że rozumie, po czym oparła się ręką o ścianę, zaledwie dwa kroki od niego. Vandro po chwili zrobił to samo, uśmiechając się figlarnie. Zorientował się jednak, że elfka zauważyła ten fakt, lecz go zignorowała. Zamiast tego jednak mruknęła rozmarzonym głosem: - Piękny jest, prawda? Uroczy maluch.
- Tak... - zgodził się Vandro, zresztą zgodnie z prawdą. Naprawdę uważał Nanwego za bardzo ładnego smoczka. Wprawdzie nigdy jeszcze nie widział innego pisklaka w jego wieku, lecz bez najmniejszych wątpliwości już mógł stwierdzić, że z łatwością powinien znaleźć sobie samicę gdy już dorośnie.
- Może będziecie wpadać, od czasu do czasu? Chciałabym go czasami widywać. Teraz praktycznie się stąd nie ruszam, więc w razie czego wiecie gdzie mnie szukać.
- Pewnie, nie sądzę by Nanwe miał coś przeciwko temu. - odparł Vandro jakby machinalnie, choć w rzeczywistości zastanawiał się, czy te słowa nie niosą w sobie żadnego ukrytego sensu. Znał Nolfeę już jakiś czas, więc zdawał sobie sprawę iż mogła widzieć w tym dla siebie jakąś korzyść. Chociaż może po prostu był zbyt przewrażliwiony na tym punkcie z powodu całej tej miejskiej atmosfery? Trudno powiedzieć.
- No już, Nanwe, już... - dosłyszał cichy głos Sillis, dochodzący z sąsiedniego pokoju, po którym nastąpiło lekko przygnębione skrzeknięcie. Deski podłogi lekko skrzypnęły, dzięki czemu Vandro wiedział już, że kończyli pożegnania. Postanowił jednak zaczekać jeszcze chwilę z ponownym wkroczeniem do pokoju. Chciał być pewien, że im nie przeszkodzi.
- Nie zapomnij o swoim prezencie. - przypomniała Sillis, po czym dało się słyszeć tupotanie, kolejny skrzek, a potem jakieś niepewne mruknięcie. Coś brzęknęło metalicznie, a potem znów tupotanie, tylko teraz wolniejsze, podczas gdy metalowy przedmiot szurał o podłogę. Vandro przypuszczał, iż owym prezentem pewnie jest jakaś przyjemna dla oka błyskotka i najprawdopodobniej się nie mylił. Zamiłowanie do rzeczy pięknych niewątpliwie było cechą wspólną dla wszystkich smoków, jakie do tej pory poznał zarówno z ksiąg jak i z rzeczywistości.
Vandro powoli uchylił drzwi, a następnie wyjrzał do drugiego pomieszczenia. Nanwe stał już przy drzwiach wyjściowych, spoglądając z niepewnością i lekkim przestrachem w oczach w jego stronę. Na ten widok niemal od razu zrobiło mu się przykro. Miał jednak szczerą nadzieję, że mały jeszcze zdąży go polubić i mu zaufać. W końcu był bardzo inteligentnym pisklakiem, a na dodatek rozumiał dlaczego został przekazany, dosłownie, pod skrzydła nowego opiekuna. Nie łudził się jednak, że stanie się to z dnia na dzień. Mały pewnie będzie potrzebował czasu...
- Sillis, mam do ciebie pytanie. - oświadczył Vandro. - W jaki sposób przeprowadziłaś Nanwego przez miasto?
- Właściwie to nie musiałam. - usłyszał w odpowiedzi. - Wystarczyło nas tu teleportować z obrębu bariery ochronnej. Ale jeżeli miałbyś z tym problemy, możesz po prostu poprosić Nanwego, żeby się przemienił... I mógłbyś przy okazji sprawdzić, czy robi to dobrze.
- Zaraz, co? - Vandro miał wrażenie, że się przesłyszał, lub że czarodziejka postanowiła sobie z niego zażartować. Kiedy jednak po krótkiej chwili nie dostrzegł zupełnie nic, co mogłoby potwierdzić jego przypuszczenia, zrozumiał że Sillis wcale nie była w nastroju do żartów. Nadal jednak nie mógł w to uwierzyć. Spojrzał przelotnie na Nanwego, lecz na jego rozumnym pyszczku również dostrzegł potwierdzenie, które zaraz podkreślone zostało głośnym "Ark!". Jakim cudem jednak tak młody smoczek zdołał opanować już sztukę przemiany? On sam był co najmniej dwa razy starszy od niego kiedy się wreszcie tego nauczył i nie bardzo wierzył, aby to było możliwe. Na pewno nie w takim wieku.
- Chociaż... jak tak sobie myślę, to chyba jednak obędzie się i bez tego. Tutaj, w Rapsodii, Nanwe powinien być bezpieczny, a już tym bardziej u mojego boku. - Oświadczył w końcu Vandro, przerywając zalegającą już w powietrzu ciszę. Nadal był zszokowany właśnie otrzymaną informacją i jakoś nie potrafił przyjąć jej do wiadomości. Nolfea wprawdzie ostrzegała go, że smoczek jest uzdolniony, lecz żadną miarą nie udało jej się go przygotować na to. Między innymi z tego powodu, mimo iż rozwiązanie było całkiem sensowne, Vandro postanowił z niego nie skorzystać. Rapsodia w końcu słynęła z tolerancyjności, a jeżeli smoczek nie będzie się oddalać, to nic złego nie powinno się wydarzyć. Sprawa pewnie miałaby się trochę inaczej, gdyby Nanwe był większy, na jego szczęście jednak nawet zwyczajny koń miał bardziej imponujące rozmiary. Nie powinno się nic stać.
- Już, Nanwe? Pożegnałeś się? - spytał Vandro, kucając przy swoim nowym podopiecznym i uśmiechając się do niego przyjaźnie. Smoczek przez chwilę wydawał się być skonsternowany, lecz potem jakby zrozumiał, gdyż zerwał się z miejsca i podreptał w kierunku Nolfei, po czym zaczął ją okrążać, ocierając się o nią i pomrukując. Vandro czekał cierpliwie przy drzwiach, zastanawiając się nad tym pożegnalnym rytuałem, który właśnie zademonstrował im Nanwe. Pożegnanie jednak trwało krócej niż w wypadku Sillis. Domyślał się, że do tej pory to ona raczej była bliżej smoczka, biorąc pod uwagę że to ona go tu przyprowadziła i dlatego właśnie tak się stało. Zaraz potem mały przeszedł powoli z powrotem w jego stronę, co nie umknęło jego uwadze jako znak niechęci do niego. Vandro musiał szybko wymyślić coś, żeby pokazać mu że on wcale nie jest taki zły. Chyba nawet miał już jeden dobry pomysł.
- Chodź Nanwe. - mruknął, gładząc go lekko dłonią po łuskach, a potem otworzył drzwi na zewnątrz.
Zablokowany

Wróć do „Rapsodia”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości