Rapsodia[w mieście] Niewyjawione tajemnice

Mówi się o niej Miasto Elfów. Owe osiedle nie zostało jednak założone przez elfy, a przez ludzi, pierwszym jego królem był człowiek, niestety jego dość niefortunne rządy doprowadziły do konfliktu pomiędzy władzą a ludem, wtedy to władzę obijał pierwszy elfi król, od tego czasu co raz więcej efów zaczęło przybywać do miasta, mimo, że oddalone o wiele dni drogi od głównych elfich osiedli ściągało do niego mnóstwo elfich braci, a zwłaszcza tkaczy zaklęć. Miasto położone nad legendarnymi wodospadami, w pięknej i... magicznej okolicy nie mogło zostać nie zauważone przez magów, czarodziejów i elfich tkaczy zaklęć...
Satoria
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 66
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: przemieniona
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Satoria »

– Nie chcę cię urazić, ale w przypadku mojego ogona dobrze to za mało. Sama miewam problemy, a ćwiczę walkę przez zdecydowaną większość mojego życia. W dodatku uważanie na dodatkową osobę mogłoby sprowadzić kłopoty także nad moją głowę. – Westchnęła cicho i kontynuowała. – Nie tym razem, mój drogi, chociaż z miłą chęcią przystałabym na tę propozycję.

– Masz rację. Kompletnie o tym nie pomyślałam, szczerze mówiąc. Nie wydawała się być osobą, która stroni od rozwiązywania takich spraw za pomocą magii. – Żadna z nich raczej nie chciałaby tak ryzykować, gdyby nie miały pilnej potrzeby, ale raczej one były w zupełnie innej sytuacji niż pradawna. No i rzadko kiedy zdarzało im się szukać kogoś, kto naprawdę chciał być przez nich znaleziony - przeważnie było zupełnie na odwrót.

– Nie, spokojnie, prowadź. Rzadko witam u kowali, a w tym mieście jeszcze mi się to nie zdarzyło, więc nie jestem zbyt pewna tego, gdzie będę mogła jakiegoś znaleźć. Owszem, widziałam szyld lub dwa, ale nie dałabym głowy, że potrafię doprowadzić cię do odpowiedniego miejsca.

Kiedy Jon prowadził, Tepala zastanawiała się, co kieruje aniołem, który zjawił się w mieście. Czasem niebianie nie powstrzymywali się nawet przed atakowaniem jej na oczach innych, ale teraz chodziło o coś zupełnie innego. Czuła się, jakby jej wróg chciał przekazać ostrzeżenie o swoim nadejściu. To na pewno nie było coś, do czego była przyzwyczajona. Wiedziały, że zachowują się lekkomyślnie, jednak wampirzyca naprawdę chciała dowiedzieć się o co dokładnie chodzi. Nie żywiła nadziei, że wysłannicy Pana odpuszczą, ale… coś w głębi mówiło jej, że to może być bardzo interesujące. No i poza tym, obiecała jubilerce, że się z nią zobaczy.
Awatar użytkownika
Jon
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 127
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Łowca Dusz
Profesje: Wojownik , Mag , Łowca
Kontakt:

Post autor: Jon »

        - Nie chciałem się chwalić, ale skoro nalegasz... Mistrzowsko posługuję się mieczem długim i magią zła, w dodatku mam unikalną zdolność powiązaną z tym, że jestem łowcą dusz i potrafię zmienić formę z tej, w której jestem na "prawdziwą". W moim przypadku prawdziwa forma to ta, którą przybieram naprawdę rzadko... Znam też parę innych, ciekawych sztuczek — odpowiedział. Nie chciał zdradzać jej wszystko, a już na pewno nie chciał mówić czegoś więcej na temat formy Mrocznego Łowcy, która była naprawdę była jego prawdziwą postacią, a zwykła postać łowcy dusz, ta z czarną skórą i skrzydłami, była po prostu, tak jakby, formą przejściową, jednak i tak Jon używał jej częściej niż tej prawdziwej.
        - Ej, jestem już dużym chłopcem i nie trzeba na mnie uważać, bo potrafię o siebie zadbać — dodał, specjalnie naśladując głos urażonej osoby, a także uśmiechając się przy tym, chociaż uśmiech ten był słabo widoczny. W dalszym ciągu miał nadzieję na to, że uda mu się przekonać Satorię do tego, aby podróżowali razem jeszcze przez jakiś czas.

Tym razem to Jon miał prowadzić, bo właśnie to uzgodnili po tym, jak wyszedł ze sklepu, w którym kupił nową koszulę. Dzisiaj także mijali uliczkę, w której widział szyld z kowadłem i młotem kowalskim, który w nie uderzał, więc nawet jeśli ktoś nie potrafił czytać, to i tak wiedziałby, że w tamtym budynku znajdzie kowala. Jon poprowadził Satorię właśnie pod tamten budynek, więc najpierw cofnęli się trochę, a później weszli w uliczkę, na której końcu znaleźli to, czego szukali.
        - Nie musisz wchodzić do środka, jeśli nie chcesz — powiedział do rudowłosej, przypominając sobie, że wcześniej pytała go to, czy iść z nim, gdy załatwiał sprawę koszuli, którą chciał kupić. Bez względu na to, co postanowiła Satoria, łowca dusz wszedł do środka.

Ciepłe powietrze uderzyło w niego falą od razu po tym, jak otworzył drzwi. W środku znajdowały się dwa piece, których przeznaczeniem było stanie w warsztacie kowala i pomaganie mu, przy każdym z nich stały wszystkie narzędzia i przyrządy potrzebne do wykucia czegokolwiek. Na stole obok leżały mniejsze narzędzia, a także odlewy do mniejszych rzeczy, dopiero pod stołem można było ujrzeć odlewy dla większej i cięższej broni, a także dla zbroi. Okna, których znajdowało się tu kilka, były otwarte na oścież, jednak i tak dało wyczuć się ciepłe powietrze, które gromadziło się w środku. Nagle z zaplecza wyszedł krasnolud w średnim wieku, na głowie nie miał włosów, jednak jego broda była czarna, bujna i zapleciona w warkocze sięgające mu do połowy klatki piersiowej. Ubrany był w fartuch typowy dla kowala, więc łatwo było rozpoznać to, kim jest. Uśmiechnął się na widok klienta.
        - Witam klienta, co ma być? - zapytał, podchodząc bliżej.
        - Potrzebuję pomocy z naprawą uszkodzonego napierśnika — odpowiedział po chwili demon i pokazał krasnoludowi uszkodzenie, o którym mówił. Oczywiście, najpierw ściągnął część zbroi, o której wspomniał. Kowal przyjrzał się dziurze po bełcie, pogładził po brodzie i spojrzał na łowcę dusz. Najwidoczniej musiał skojarzyć faktu, cóż, wieści rozchodzą się tu szybko.
        - Bardzo dobre wykonanie... aż dziwne, że nie zdołała zatrzymać pocisku... Za naprawę będzie 350 ruenów — odparł krasnolud.
        - Hmm... A jeśli naprawa miałaby być wykonana do końca tego dnia? - zapytał łowca niemalże od razu po tym, jak usłyszał cenę.
        - Wtedy 430... Mam też propozycję, która podniosłaby cenę do 500, jednak sprawi, że takie "wypadki" będą zdarzać się rzadziej. W każdym razie teraz należy zapłacić zaliczkę w wysokości stu ruenów, a resztę przy odbiorze zamówienia... Co klient na to? - zapytał brodacz i spojrzał pytająco na Jona.
Piekielny odezwał się dopiero po chwili, którą stracił na zastanowienie się nad propozycją krasnoluda. Jeśli zgodziłby się zapłacić 500 ruenów, czyli złotego gryfa, to miałby wytrzymalszy pancerz, który zapewniłby mu trochę większą ochronę niż wcześniej.
        - Zgoda. Rozumiem, że to wszystko będzie wykonane do końca tego dnia? - zapytał, aby się upewnić, a przy okazji wyciągnął z sakiewki cztery, srebrne monety, które były równowartością stu ruenów zaliczki.
        - Zgadza się — powiedział rzemieślnik, dodatkowo kiwając głową i, przy okazji, przyjmując część zapłaty.
        - Nie będzie Pan zawiedziony — dodał krasnolud. Następnie pożegnali się krótkim "do zobaczenia" i ruszyli w swoje strony- kowal zabrał pancerz, z zamiarem zabrania się do pracy, a Jon w stronę wyjścia.

Spojrzał na rudowłosą, gdy już wyszli z budynku.
        - To... gdzie teraz? - zapytał po chwili.
Satoria
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 66
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: przemieniona
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Satoria »

– Walczysz dobrze, miecz też masz nie od parady… Wyczułam jego magię, kiedy cię opatrywałam. Ale wybacz, przez całe życie załatwiałam takie sytuacje sama i tak będę się czuła najpewniej.

– Zostanę. Kuźnia nie jest wielka, a kowalskie sprzęty pewnie zajmują sporo miejsca.
Owszem, zastanawiała się, jak budynek wygląda w środku - taka jej natura - ale wiedziała, że to zapewne wygląda ascetycznie, jak każde tego typu przedsięwzięcie. Nawet jeśli ilość kombinacji, w którą mogłaby ułożyć ściany, uzdoby i sprzęt, jest niewyobrażalna, to każda kuźnia była niesamowicie generyczna. Gdy człowiek poznał już dobrze jedną, to kolejne były dokładnie tym samym; narzędzia będą w innych miejscach, półki z różnego drewna i innej długości, bardziej lub mniej ozdobna posadzka - zawsze jednak do ostatniego cala kwadratowego praktyczna oraz bezpieczna - inni właściciele. Ale to były tylko szczegóły, na które można bez problemu przestać zwracać uwagę i skupić się na esencji kowalstwa, którą można było wyczuć w takich miejscach.
Zauważając wychodzącego piekielnego, Tepala wyrwała się z zamyślenia, które i tak zjechało ze swoich zwyczajnych kolein i teraz błądziło w coraz dalszych rejonach zajmującej dygresji.
– Nie wiem. Nie miałam więcej sprecyzowanych planów. – To było małe kłamstwo, bo przecież obiecała jubilerce odwiedziny - ale wolała nie zjawiać się u niej z towarzyszem, nie wiedząc jak ona może zareagować, a nie chciała prosić o długie oczekiwanie na nią, aby ona mogła… W zasadzie co? Zaspokoić swoją ciekawość? Piekielny na pewno byłby ciekawy i chciałby dowiedzieć się, skąd zna kobietę. W dodatku nieumarła uświadomiła sobie, że nawet się sobie nie przedstawiły. Na pewno byłby to punkt widzenia trudny do zrozumienia, a co dopiero obrony. Poza tym, nie chciała w końcu zdradzać zbyt wiele.
Zastanawiała się, czy piekielny zaproponuje coś jeszcze.
Awatar użytkownika
Jon
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 127
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Łowca Dusz
Profesje: Wojownik , Mag , Łowca
Kontakt:

Post autor: Jon »

Wyglądało na to, że nie uda mu się przekonać Satorii do wspólnej podróży... Cóż, przynajmniej próbował, jednak mu nie wyszło i czeka go kolejna samotna podróż, do których i tak się przyzwyczaił, a które czasem są o wiele lepsze niż marsz w grupie.
        - Niezależnie od tego, co bym powiedział, moje starania i tak są skazane na porażkę, przynajmniej jeśli chodzi o ten temat — odpowiedział, tym razem nie udawał, iż w jego głosie pojawiła się nutka rezygnacji. Zdanie, które teraz wypowiedział, było równoznaczne z tym, że zaprzestanie namawiać rudowłosą na to, żeby zostali towarzyszami podróży na dłużej.

Do kuźni wszedł sam, bo Satoria postanowiła zostać na zewnątrz. W środku załatwił z krasnoludem-kowalem to, co chciał i zostawił u niego pancerz, aby brodacz zajął się dziurą po bełcie, a także, za dodatkową opłatą, postarał się, żeby napierśnik stawiał większy opór dla pocisków i przez to był nieco wytrzymalszy. Jon dorzucił też rueny do całej kwoty po to, żeby kowal skończył robotę dzisiaj, a pancerz był gotowy do odbioru wieczorem. Na sam koniec pożegnał się z rzemieślnikiem i opuścił jego pracownię, dołączając do przemienionej, która czekała na zewnątrz.
        - Poza targiem, kupnem koszuli i oddaniem zbroi do kowala, ja również nie miałem planów na dziś. Napierśnik będę odbierał dopiero wieczorem — odezwał się po krótkiej ciszy, która zapanowała między nimi.
        - Jeśli masz jakieś plany, które nie uwzględniają mojej obecności, to powiedz, wtedy rozejdziemy się i udamy w swoje strony. Przespaceruję się po mieście czy coś, bo nie mam chęci wracać do karczmy — dodał po chwili. Nie mógł zajmować jakiegoś miejsca w każdym planie Satorii, więc dobrze było uwzględnić, że może mieć ona zaplanowane coś, co, według siebie, powinna zrobić wyłącznie sama. Spojrzał na nią pytającym wzrokiem w oczekiwaniu na jakąkolwiek odpowiedź.
Satoria
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 66
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: przemieniona
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Satoria »

Cóz, nie zawsze można wygrywać – dobiegła ją myśl Satorii. – Ale bezsprzecznie cię polubił.
Tylko mnie?
Wiesz, z tobą rozmawiał najwięcej. Ja nie zamieniłam z nim ani jednego słowa.
A nie miałabyś nic przeciwko? W końcu jest…
Nie – przerwała jej anielica. – Wydaje się być porządny, ma jakiś kręgosłup moralny… W Niebie spotykałam osoby z gorszym charakterem niż on.
– Niestety, w tym temacie jestem nieustępliwa.

– W zasadzie, to tak właśnie jest… – powiedziała, wahając się nieco. Nie chciała, żeby piekielny źle odebrał jej intencje. Wyciągnęła rękę w stronę Jona. – Więc do następnego razu, tak?
Postanowiła, że jeśli mężczyzna nie odwzajemni gestu, to po prostu odwróci się i odejdzie. Jeśli jednak uściśnie jej dłoń, na odchodne rzuci mu jeszcze „miłej podróży”.

Droga do jubilerki była dość żmudna - na ulicach cały czas było sporo osób, a ona miała do przejścia - a przynajmniej tyle wynikało z jej powierzchownej znajomości planu Rapsodii - większą część miasta.
Oddała kontrolę nad ciałem Satorii, która pierwsze co zrobiła, to rozejrzała się wokół. Niby wcześniej widziała to samo, co Tepala, ale doświadczenie nauczyło ją, iż to nie do końca była prawda.
Przemieniona zastanawiała się, kto i kiedy wykona pierwszy ruch. Miała nadzieję, że gdyby to ona miała zostać zaatakowana, to nastąpi to już poza terenem miasta. Nie chciała zrazić do siebie władz ani straży, bo na pewno nie potraktowaliby jej tak łagodnie, jak zrobił to karczmarz. Problemy mogłyby ciągnąć się wtedy również w okolicznych miastach, a może nawet na większym skrawku Alaranii.
Nie żeby specjalnie zależało jej na przebywaniu w takich ośrodkach cywilizacji. Jedzenie i ubrania mogła przecież kupować w mniejszych wioskach, w których nie byłaby narażona na kłopoty. W zasadzie to było zupełnie na odwrót, jednak nie lubiła palić za sobą mostów - w szczególności, gdy miała palić je nie ze swojej winy.
Ewentualnie, zawsze pozostawała uciekcza. Zregenerowała już większość sił, więc mogłaby użyć magii, ale wtedy prześladowcy najprawdopodobniej podążyliby bezpośrednio za nią. Tworzyło to okazję idealną do zastawienia zasadzki. Problem polegał na tym, że w zorganizowaniu i doprowadzeniu do skutku takiej pułapki musiałoby pomóc jej jeszcze minimum kilka osób, bo anioły może i były ślepe na racje innych, ale nigdy nie były głupie. Przynajmniej nie te, które próbowały ją dotychczasowo zabić.

Gdy po pewnym czasie dotarła już wreszcie przed budynek, zadała sobie jedno, najważniejsze pytanie: „co ja tu w zasadzie robię?”. Nie mogła nawet mieć pewności, że sama w tym momencie nie jest wciągana w jakąś zasadzkę.
Pełna niepokoju, pchnęła drzwi aby je otworzyć.
Awatar użytkownika
Jon
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 127
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Łowca Dusz
Profesje: Wojownik , Mag , Łowca
Kontakt:

Post autor: Jon »

Uścisnął wyciągniętą rękę, nie za mocno, bo w końcu Satoria była kobietą i nic nie zmieniał fakt, że potrafiła się obronić, a szable przy jej pasie nie były jedynie ozdobą, bo ich właścicielka potrafiła z nich korzystać.
        - Wolałbym "do zobaczenia", może uda nam się spotkać jeszcze przed tym, zanim opuszczę miasto — powiedział do rudowłosej, następnie odwrócił się i ruszył w przeciwną stronę do tej, w którą poszła przemieniona. Pomyślał sobie, że, nawet jeśli nie spotkają się przed opuszczeniem Rapsodii, to spróbuje ją znaleźć i dopiero wtedy się pożegnać.

Ogólnie rzecz biorąc, bez napierśnika czuł się mniej bezpiecznie, prawdą było, że był z niego bardzo dobry wojownik, jednak pancerz ochraniający klatkę piersiową zawsze był przydatny, w końcu nigdy nie wiadomo, kiedy jego ostrze zderzy się z czyimś ostrzem i dojdzie do wymiany ciosów, a wtedy nie tylko same umiejętności walki są ważne, bo taką samą wagę mają też zdolności związane z parowaniem i unikaniem, a także ochrona ciała w postaci pancerza. Kwestia tego, jaki był pancerz, ciężki, średni czy lekki była już indywidualna dla każdego, kto potrafił walczyć. Oczywiście, jest też grupa osób, która najlepiej czuje się bez jakiegokolwiek pancerza, jednak takie osoby, przeważnie, stawiają na szybkość i zwinność w walce, a mniejszą wagę przykładają do siły ciosu albo cięcia. Z kolei użytkownicy cięższych, a zarazem wytrzymalszych i zapewniających większą ochronę, zbroi mogą pozwolić sobie na wkładanie większej siły w ciosy, bo, w końcu, unikanie ciosów w ciężkiej zbroi wyglądałoby, co najmniej, komicznie i byłoby niepraktyczne...

Piekielny szedł tak przed siebie, mijając przy okazji mieszkańców miasta i rozmyślając nad przydatnością pancerzy w życiu. W dalszym ciągu wyglądało to tak, że zdecydowana większość mijanych ludzi i nieludzi wolała schodzić mu z drogi. Osiągnął to dzięki mieczowi, który spoczywał na jego plecach z rękojeścią wystającą nad jego ramieniem, a także atletycznej posturze, która, mimo płaszcza, była widoczna i wskazywała, że Jon potrafi walczyć. Szedł, nie oglądając się wokół siebie, jednak w tym momencie to zrobił, jakby jakiś tajemniczy głos powiedział mu, żeby to zrobił, a on wykonał polecenie bez sprzeciwu.
Akurat musiał znajdować się w miejscu, które mogło służyć za punkt widokowy i można było stąd oglądać Łzy Rapsodii. Stał na niewielkim wzniesieniu, na którym stały także trzy ławki, które skierowane były tak, żeby osoba siedząca miała wodospady naprzeciw siebie i mogła je obserwować. Postanowił zająć miejsce na jednej z ławek i, przez jakiś czas, oddać się obserwacji wody spływającej z Gór Fellarionu.
Satoria
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 66
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: przemieniona
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Satoria »

Nic się nie stało. Było zamknięte. Chcąc być całkowicie uczciwą i mieć spokojne sumienie, spróbowała jeszcze raz, a potem rozejrzała się w poszukiwaniu… czegoś. Nie wiedziała czego szuka, ale wiedziała że na pewno tego tu nie ma.
Westchnęła z ulgą - po prawdzie nie miała ochoty na spotkanie z jubilerką, a przyszła tylko dlatego, iż została złożona obietnica. Owszem, to nie ona obiecywała, ale na dłuższą metę niewiele to zmieniało, bo słowo dotyczyło całej trójki.
Poszła z powrotem do karczmy - nie miała nic innego do roboty w Rapsodii, pozostawało poczekać jej do jutra na płaszcz i wyjechać z miasta. Nie miała jednak szczególnie szybkiego tempa - i tak nie miała tam żadnego zajęcia, więc chciała zmitrężyć jak najwięcej czasu.

Po kilkudziesięciu minutach bezcelowego błądzenia, wreszcie stanęła na powrót przed budynkiem karczmy. W środku panował zwyczajowy gwar nakładających się na siebie kilkunastu prowadzonych przyciszonym głosem rozmów. Jako, że nikt jej nie zaczepiał, poszła bezpośrednio do swojego pokoju. Na miejscu zdjęła z ramienia sakwę, a potem rzuciła się na łóżko i wzięła głęboki oddech. Z miłą chęcią poszłaby spać gdyby nie to że nie była zmęczona i chciała jutro przez cały dzień zachować jako taką przytomność umysłu. Nieustanne ziewanie i lekkie rozkojarzenie na pewno nie byłyby w tym pomocne. Przypomniała sobie jednak, że ma przy sobie księgę, będącą swego rodzaju traktatem filozoficznym na temat magii. Początkowo miała zacząć ją po znalezieniu jakiegoś bezpiecznego miejsca wśród Szczytów Fellarionu, lecz późniejsze wydarzenia skutecznie jej w tym przeszkodziły.
Już po chwili dzieło - Rozważania mistrza Adaidha, czyli o magii słów kilka - było w jej rękach. Zapowiadała się nader interesująca lektura.
Awatar użytkownika
Jon
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 127
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Łowca Dusz
Profesje: Wojownik , Mag , Łowca
Kontakt:

Post autor: Jon »

Zasiedział się, definitywnie się zasiedział, bo gdy w końcu oderwał swój wzrok od widoków rozpościerających się przed wzniesieniem, na którym stała ławka, którą z kolei zajmował on, był już wieczór. Czas ten spędził albo na wpatrywaniu się w wodospady i niebo, albo na rozmyślaniu nad różnymi rzeczami. Zastanawiał się też nad tym, gdzie w końcu wyruszy po tym, jak już opuści mury Rapsodii, jednak w dalszym ciągu nie sprecyzował tego miejsca. Wyglądało na to, że po prostu ruszy szlakiem i będzie szedł, aż w końcu dotrze do jakiegoś miasta lub zdecyduje się na to, gdzie się udać.
Czerwone, zachodzące słońce przypomniało mu, że powinien odwiedzić krasnoludzkiego kowala i odebrać od niego swój napierśnik, który powinien być już naprawiony i wzmocniony tym, o czym wspomniał rzemieślnik. Jon wstał z ławki, zgarniając miecz w pochwie. Broń przewiesił sobie przez plecy, następnie ruszył tą samą drogą, którą tu przyszedł, bo przecież na wzniesienie dotarł idąc bezpośrednio od kuźni.

Słońce zdążyło już zniknąć za horyzontem, mniej więcej, do połowy, gdy piekielny dotarł pod drzwi sklepu krasnoluda. Otworzył je i wszedł do środka, tym razem zastał brodatego jegomościa przy jednym z pieców.
        - Przyszedłem odebrać napierśnik — zakomunikował łowca dusz. Kowal odwrócił się do niego i poszedł na zaplecze, aby po chwili wyjść stamtąd z pancerzem, który wcześniej przyniósł tu Jon.
        - Naprawiony i wzmocniony — odezwał się brodacz i położył napierśnik na ladzie.
Łowca dusz sięgnął do torby, wyciągnął z niej sakiewkę, a z niej wyciągnął złotego gryfa. Położył monetę na ladzie i przejął napierśnik, który nałożył na siebie.
        - Reszty nie trzeba — powiedział do krasnoluda, który uśmiechnął się, bo właśnie zarobił 100 ruenów więcej niż umawiali się na początku. Jon nałożył płaszcz na pancerz, a później przewiesił pochwę z mieczem przez plecy.
        - Do widzenia — powiedział jeszcze na odchodne i ruszył w stronę wyjścia.
Skierował się w stronę karczmy. Przez całą drogę zastanawiał się nad tym, czy wyruszyć teraz, czy może spędzić jeszcze jedną noc pod dachem i w normalnym łóżku. Ostatecznie zdecydował się na drugą opcję, bo pokój i tak miał opłacony do jutra.

Wszedł do karczmy, co prawda w środku znajdowało się trochę ludzi i, szczerze mówiąc, nie tylko ludzi. Czuł na sobie ich spojrzenia, które musiał czuć każdy, kto przekracza próg budynku. W trakcie drogi powrotnej ogarnęło go nagłe zmęczenie i odczuwał je nadal, więc od razu skierował się na górę i nawet nie przejmował się tym, że jest obserwowany.
Szedł korytarzem i spojrzał w stronę drzwi, które prowadzą do pokoju Satorii. Nie wiedział, czy jutro zdąży się z nią pożegnać, a nie chciał odchodzić od pożegnania, bo w końcu nie byli dla siebie nieznajomymi. Najpierw wszedł do swojego pokoju, zostawił tam napierśnik, płaszcz i miecz, a później z niej wyszedł, zamykając za sobą drzwi. Dopiero teraz podszedł do drzwi kwatery rudowłosej i zastukał w nie trzykrotnie i nie za mocno.
        - Chciałem się z tobą pożegnać, bo nie wiem, czy jutro zdążę to zrobić — powiedział, tłumacząc to, dlaczego zdecydował się na zastukanie w jej drzwi.
Satoria
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 66
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: przemieniona
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Satoria »

Książka rzeczywiście była interesująca, jednak mistrz Adaidh najwyraźniej zwykł pisać bardzo rozwlekle, przez co nie była aż tak zajmująca, jak spodziewała się Satoria. Lecz nie mogła zaprzeczyć że stawiała kilka zasadniczych pytań, na których odpowiedzi z miłą chęcią by poznała. Ale teraz nie miała czasu na rozmyślania, bo gdy była mniej więcej w połowie tomiszcza, usłyszała wyraźny głos wampirzycy.
Ktoś puka.
To Jon. Mówi, że chce się pożegnać – rzuciła jeszcze anielica.
Chwilę jej ciekawość dotycząca piekielnego walczyła z ciekawością dotyczącą dalszych spostrzeżeń autora, ale ta druga nie miała zbytnich szans - w końcu to może być jej ostatnie spotkanie z nim. Nie wiedziała, czy ostatnie w życiu, czy ostatnie na ten moment, jednak i tak wolała się pożegnać. Przerwała więc lekturę i podeszła do drzwi.
– To… miłe z twojej strony, dziękuję. Nie podejrzewałam, że jeszcze się tutaj zjawisz. Mówiłeś przecież, że dzisiaj opuszczasz miasto. Twój pancerz jeszcze nie jest naprawiony?
Awatar użytkownika
Jon
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 127
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Łowca Dusz
Profesje: Wojownik , Mag , Łowca
Kontakt:

Post autor: Jon »

Na początku myślał, że nie zastał Satorii albo już śpi, a jego pukanie jej nie zbudziło, jednak postanowił chwilę poczekać pod drzwiami. Dobrze zrobił, bo usłyszał kroki, a następnie drzwi otworzyły się i ukazały twarz rudowłosej.
        - Miałem je opuścić, jednak postanowiłem, że jeszcze jedną noc spędzę w łóżku, jeśli mam taką możliwość. Dlatego przełożyłem to na jutro rano — odparł po chwili. Po prostu chciał wykorzystać też to, że pokój opłacić na okres, który kończy się dopiero jutro. Zresztą, na zewnątrz było już ciemno, a słońce niemalże w całości schowało się za horyzontem, więc podejrzewał, że, nawet jeśli chciałby opuścić miasto, to straż przy bramie mogłaby go nie przepuścić.
        - A pancerz już naprawiony, zostawiłem go w swoim pokoju. Krasnolud spisał się bardzo dobrze, będę wiedział do kogo udać się, gdy będę potrzebował jakiejś naprawy pancerza albo czegoś związanego z bronią, o ile będę w pobliżu Rapsodii — dodał i nawet uśmiechnął się lekko. Dodatkowa opłata w postaci stu ruenów, których kowal nie musiał mu oddawać, była w pełni zasłużona, a przynajmniej tak uważał sam piekielny.

Zmęczenie, które poczuł, gdy wchodził do karczmy, nie dawało o sobie znać, więc Jon postanowił, że zapyta przemienioną o to, czy ma ochotę na rozmowę z nim.
        - Mam nadzieję, że nie przeszkodziłem ci w czymś ważnym? - zapytał.
        - Nie jestem, aż tak, zmęczony, więc może wpuścisz mnie do środka i porozmawiamy chwilę, jeśli chcesz oczywiście? - zadał kolejne pytanie krótko po tym, jak Satoria odpowiedziała na poprzednie. Możliwe, że jutro oboje opuszczą miasto, jednak o różnej porze dnia, dlatego istniała możliwość, że rozmowa, którą proponuje łowca, może okazać się ich ostatnią rozmową. Nie wiadomo, czy ostatnią już na zawsze, czy na jakiś czas, w końcu zawsze istniała możliwość, że kiedyś spotkają się ponownie.
Satoria
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 66
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: przemieniona
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Satoria »

– Mądra decyzja. Trudno zrezygnować z wygody spania w komfortowym łóżku. Sama miałabym chyba z tym problem…
Nie dziwił jej wybór podejęty przez piekielnego. Na jego miejscu także by została. Szczególnie, że powoli nadchodziła noc i nadjeście jakiegoś napastnika z którejkolwiek ze stron było jeszcze bardziej prawdopodobne.
– Będę musiała zapamiętać. Jedyne co mam przy sobie teraz, a mogłoby wymagać opieki krasnoluda to szable, ale kiedyś… Kto wie? – powiedziała i pozwoliła przejąć kontrolę nad ciałem wampirzycy. Ta chciała zaproponować Jonowi wejście do środka, ale ten ubiegł ją swoją prośbą.
– Wejdź, oczywiście. Czytałam książkę – dodała, jednocześnie używając leżącego noża jako zakładki i odkładając tom na bok. Przy stoliku jest jedno krzesło, więc po prostu rozwiążmy to w ten sposób. Tylko zdejmij buty, właściciel raczej nie będzie zadowolony z pobrudzonej pościeli. – Zanim siadła ze skrzyżowanymi nogami na łóżku ułożyła swoje szable tak, aby jej nie przeszkadzały, a potem wskazała swojemu towarzyszowi miejsce naprzeciw. – Wiesz, kiedy cię opatrywałam, wyczułam magię twojego miecza… I tak zastanawiałam się co jest w nim takiego specjalnego. I jak go zdobyłeś. Uważasz, że mógłbyś odpowiedzieć mi na to pytanie?
Miała nadzieję, że nie poruszyła żadnych drażliwych strun. Po prostu przemawiała przez nią ciekawość i chciała jakoś zacząć rozmowę.
Awatar użytkownika
Jon
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 127
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Łowca Dusz
Profesje: Wojownik , Mag , Łowca
Kontakt:

Post autor: Jon »

Wszedł do środka, gdy został oficjalnie zaproszony, i zamknął za sobą drzwi. Spodziewał się, że w pokoju Satorii, przy stoliku, również stoi jedno krzesło i nie zdziwił się, gdy okazało się to prawdą. Zawsze mogli postawić krzesło obok łóżka, wtedy jedna osoba zajęłaby krzesło, a druga usiadłaby na łóżku, jednak rozwiązanie, które zaproponowała rudowłosa, też nie było złe.
        - Możemy tak zrobić — powiedział, siadając na łóżku. Zdjął buty i usiadł naprzeciw rudowłosej, również krzyżując nogi. Uważał, że, w odpowiednich sytuacjach, taka pozycja siedzenia jest naprawdę wygodna.

        - Mój miecz? - zapytał, gdy usłyszał pytanie i poprawił pozycję, w której siedział. Lepiej byłoby, żeby było mu wygodnie, wtedy lepiej się rozmawia i opowiada. Poza tym wykorzystał też chwilę na to, żeby zastanowić się, co może powiedzieć Satorii na temat swojej broni i, czy w ogóle powinien jej to mówić.
        - Nie będę ukrywał, że zastanawiałem się chwilę nad tym, czy mogę ci o nim w ogóle opowiedzieć i myślę, że tak — odpowiedział szczerze. Możliwe, że trochę jej ufał, jednak, z drugiej strony, gdyby szukała w odpowiednim miejscu i zapytała odpowiednie osoby, to pewnie i tak w końcu dotarłaby do informacji na temat broni, którą włada łowca dusz.
        - Znalazłem go w Piekle, naprawdę. Konkretniej, podczas jednej z Prób, którym kiedyś poddał mnie mój nauczyciel — zaczął odpowiadać, spodziewając się tego, że Satoria może zapytać o Próby, skoro już o nich wspomniał.
        - Mój miecz to artefakt. Jest odporny na uszkodzenia i nie muszę go często ostrzyć, ponoć był on hartowany w ogniu samych Piekieł i to on nadał mu te właściwości... Zauważyłaś czarny kamień, który umieszczony jest w rękojeści miecza? Jego magia sprawia, że ostrze miecza może zapłonąć ciemnym, niemalże czarnym i magicznym ogniem, i to na życzenia osoby, która nim włada. Ogień ten wzmacnia ostrze broni pod względem ostrości, a także może podpalić przeciwnika i zostawić naprawdę paskudne rany — odpowiedział w końcu. Nie spuszczał wzrok ze swojej rozmówczyni. Powinna domyślić się, chociażby na podstawie tego, iż przez chwilę myślał nad tym, czy w ogóle mówić o swoim mieczu, że Jon nie rozpowiada na prawo i lewo tego, że jego miecz jest artefaktem i tego, jakie ma właściwości.

Piekielny spojrzał na jedną z szabel należącą do pary tych broni, której właścicielką była Satoria.
        - Co z twoim orężem? Magiczne? Niemagiczne? Zaczarowane? Zaklęte? A może też są artefaktami? - zapytał. Po chwili przeniósł swój wzrok z ostrza szabli z powrotem na przemienioną.
Satoria
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 66
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: przemieniona
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Satoria »

– Dziękuję – powiedziała z uśmiechem. Cieszyła ją ta prezentacja zaufania, jakim obdarzył ją Jon. – Nie ma się co dziwić, że ostrze nabrało takich właściwości, pewnie przy jego kuciu odprawiono jakiś specjalny rytuał. Taka broń to nie w kij dmuchał. Kamienia nie zauważyłam, bo chwyciłam pochwę z mieczem tylko na chwilę, żeby odczepić ci ją od pasa. Wolałam ratować ci życie zamiast podziwiać zdobienia. Rozumiesz chyba… Ale co ważniejsze, czym są te próby? – zapytała żywo zainteresowana. Wiedziała co nieco na temat piekielnych dzięki Malaice - ta jako anielica nie mogła być ignorantką w tej kwestii - ale rzadko kiedy którakolwiek z trójki odmawiała gdy miała okazję nauczyć się czegoś nowego.

Gdy odpowiedział już na wszystkie jej pytania, przyszła kolej na nią.
– Zaklęte. Nie posiadają tak spektakularnych właściwości jak twój miecz. – Wampirzyca wyjęła jedną z nich - Spokój - i stuknęła paznokciem w ostrze. – Wykonane ze stopu… – stali, krzemu i kobaltu podpowiedziała Satoria – …stali, krzemu i kobaltu. Jak objaśniał sprzedający mi je krasnolud, to czyni jest niesamowicie twardymi i nadaje ten jasny, srebrzysty kolor. Minus jest taki, że taki metal jest bardziej kruchy. Sprzedawca więc sprytnie załatwił nałożenie czaru trzymającego konstrukcję w jednej częsci. No i przy okazji na moją prośbę uczynił je lżejszymi. Z moją posturą walka dwoma ciężkimi szablami nie doprowadziłaby mnie zbyt daleko. – Wyciągnęła ręce w stronę Jona, podając mu broń rękojeścią do przodu. – Możesz się z nią spróbować jeśli chcesz, chociaż ostrzegam że rękojeść może być za mała, bo została wykonana idealnie pod moją dłoń. – po chwili postanowiła jeszcze dodać. – A, uważaj… wczoraj ją ostrzyłam.
Awatar użytkownika
Jon
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 127
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Łowca Dusz
Profesje: Wojownik , Mag , Łowca
Kontakt:

Post autor: Jon »

Tak, jak się spodziewał, Satoria zapytała go o Próby i o to, czym są. Znowu, przez chwilę, myślał nad tym, czy odpowiedź na to pytanie i, jeśli zdecyduje się na to, to ile może powiedzieć, czy może uniknąć odpowiedzi lub powiedzieć, że "nie może o tym mówić". Na chwilę między rozmawiającymi nastała cisza i to Jon miał ją przerwać.
        - Mój nauczyciel... chciał coś sprawdzić i, jeśli pomyślnie przeszedłbym próby, to jego przypuszczenia potwierdziłyby się — odpowiedział dość ogólnie i nie zdradził tym niczego konkretnego, a także tego, o czym powinien mówić tylko osobom, którym ufa bardziej niż rudowłosej. Chyba że w dalszym ciągu będzie pytała o Próby i namawiała go do tego, żeby powiedział jej o nich coś więcej, wtedy zastanowi się nad tym jeszcze raz i, może, podzieli się z nią skrawkiem wydarzeń z jego życia. Wtedy, musiałby też wspomnieć o Mrocznym Łowcy... znaczy, mógłby tego nie robić, jednak tak czy inaczej, i tak usłyszałby kolejne pytania związane z tym wszystkim.
        - Gdyby jego domysły nie zostały potwierdzone, to teraz byśmy tu nie rozmawiali, bo zginąłbym w trakcie jednej z prób — dodał i uśmiechnął się lekko. Konkretniej chodził o Drugą Próbę, bo gdyby nie jego prawdziwa forma, czyli Mroczny Łowca, gdyby nie to, demon, którego przyzwał piekielny, pokonałby go bez większych problemów. Przypomniał sobie o tym wydarzeniu, jednak szybko wyrwał się ze stanu zamyślenia i zapytał przemienioną o jej szable.

Zacisnął dłoń na rękojeści szabli, którą podała mu Satoria, jednak nie miał zamiaru wykonywać nią żadnych manewrów, bo rękojeść rzeczywiście była nieco za mała dla jego dłoni. Nie było to niczym dziwnym, patrząc na to, że właścicielka tej broni jest kobietą i to niższą od niego, więc jej dłonie musiały być mniejsze od jego dłoni. Łowca dusz przyjrzał się rękojeści broni, a później powiódł wzrokiem po całym ostrzu.
        - Na tyle, na ile się znam, mogę powiedzieć, że to kawał dobrej roboty, a kowal, który stworzył te bronie, był naprawdę dobry w swoim fachu — powiedział po dłużej chwili i tym samym przerwał ciszę, która ponownie pojawiła się w pokoju.
Tym razem to on wystawił dłoń z szablą jej rękojeścią w stronę rozmówcy. Opuszkami palców musnął dłoń rudowłosej, gdy ta odbierała od niego swoją broń. Podejrzewał, że gdyby miał ze sobą Pustoszyciela, to teraz wyciągnąłby go i przekazał Satorii, aby tym razem to ona mogła lepiej obejrzeć broń, którą on włada.
        - Masz jakąś rodzinę albo kogoś o kogo się troszczysz, a ta osoba troszczy się o ciebie? - zapytał nagle i tym samym zmienił temat ich rozmowy.
Satoria
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 66
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: przemieniona
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Satoria »

– Rozumiem – odpowiedziała tylko na lakoniczne wyjasnienia Jona. Najwyraźniej był to dla niego temat, o którym zwyczajnie nie chciał jej mówić. Nie mogła mieć mu tego za złe - sama też w końcu nie wyjawiła mu swojej niezwykłej sytuacji z nią, Satorią oraz Malaiką - a co więcej, była w stanie postawić się na jego miejscu. Postanowiła nie naciskać, aby nie zrazić do siebie mężczyzny. – To byłaby wielka szkoda, gdybyś zginął – uśmiechnęła się.

– Najlepszy jakiego mogłam znaleźć w krótkim czasie. Najlepszym potwierdzeniem tego faktu jest chyba to iż używam ich od ponad trzynastu stuleci, a Spokój oraz Cisza jeszcze nigdy mnie nie zawiodły. Jeśli uda mi się kiedyś spotkać kowala który je wykonał, na pewno podaruję mu małą fortunę. Pewnie już dawno nie żyje, ale jeśli los go uchronił… Nie raz, nie dwa pomagały mi zachować życie.
Tak nagła i niespodziewana zmiana tematu - a już najbardziej kierunek, w którym teraz podążyła - zbiła Tepalę z pantałyku, przez co chwilę po prostu patrzała się na piekielnego zdziwiona. Kiedyś coś takiego nie byłoby problemem - wyrzuciła sama sobie odzyskując rezon - i to ja doprowadziłabym do takiej sytuacji.
– Tylko dwie kobiety, które bliższe są mi niż ktokolwiek inny. Często wyciągałyśmy się wzajemnie z różnych opresji, a znam je lepiej niż bardzo dobrze. Poza nimi po świecie kręci się kilka osób które mogłabym nazwać przyjaciółmi, ale to nie jest tak bliska znajomość. – Zamyśliła się na chwilę, wyraźnie wspominając jakieś dawne wydarzenia. – Rodzina… wszyscy już dawno nie żyją. To takie przekleństwo długowieczności, że widzi się jak bliscy zamieniają się w prochy, a te potem rozwiewa wiatr… A ty? Jest ktoś, o kogo dbasz? Może twój nauczyciel?
Awatar użytkownika
Jon
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 127
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Łowca Dusz
Profesje: Wojownik , Mag , Łowca
Kontakt:

Post autor: Jon »

W sumie to dobrze, że Satoria nie naciskała na niego w kwestii wyjaśnienia jej, czym były te próby, na czym polegały i czego miały dowieść. To znaczyło też, że rozumiała, iż są rzeczy, o których nie należy mówić każdemu, a Jon doskonale wiedział o, przynajmniej, jednej, którą ukrywa sama rudowłosa. Już wcześniej pytał ją o to, jednak oznajmiła, że mu o tym nie powie, dlatego tę tajemnicę porównał z jego Próbami i Mrocznym Łowcą.
Uśmiechnął się na kolejne słowa, które padły z jej ust. Chciał coś powiedzieć, jednak powstrzymał się na chwilę przed tym, jak już miał otworzyć usta, więc ostatecznie ograniczył się tylko do tego uśmiechu.

        - Wydaje mi się, że jest o wiele większa szansa na to, że już nie żyje, w końcu nie wszystkie istoty są długowieczne — odparł. Co prawda, nie był jeszcze w stanie stwierdzić tego, jak spisuje się jego "nowy" napierśnik i, czy rzeczywiście istnieje teraz mniejsza szansa na to, że pocisk przebije pancerz, jednak miał nadzieję na to, że nie będzie musiał tego sprawdzać za szybko i liczył na to, że krasnolud wykonał swoją robotę. Dlatego też Jon zapłacił mu więcej niż powinien, bo kowal wyglądał też na osobę, która zna się na swoim fachu, a jego klienci nie narzekają na realizację zleceń, a przynajmniej tak wydawało się piekielnemu.
Zauważył zaskoczenie wymalowane na twarzy Satorii i musiałby być ślepy, żeby tego nie zauważyć, bo było to widoczne tak, jak czarna kreska narysowana na białym pergaminie. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że zmienił temat ich rozmowy, jednak nie spodziewał się, że wywoła to, aż takie zaskoczenie u jego towarzyszki rozmowy.
        - Mój nauczyciel, to jedyna osoba, którą mógłbym nazwać rodziną. Nie przypominam sobie, żebym znał kogoś innego, kto mógłby być mi tak bliski. No, poza nim, mam jeszcze kilku przyjaciół, za których mógłbym oddać życie i mieć pewność, że w odwrotnej sytuacji oni zrobiliby to samo — odpowiedział po chwili namysłu, zupełnie jakby najpierw chciał przypomnieć sobie wszystkich ludzi, o których teraz wspomniał. Nie zadał kolejnego pytania, bo żadne nie chciało do niego przyjść, jakby jego umysł nagle wypełniła pustka... Może tym razem to rudowłosa o coś go zapyta.
Zablokowany

Wróć do „Rapsodia”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości