Rapsodia[Rapsodia i okolice] Odnajdę cię...

Mówi się o niej Miasto Elfów. Owe osiedle nie zostało jednak założone przez elfy, a przez ludzi, pierwszym jego królem był człowiek, niestety jego dość niefortunne rządy doprowadziły do konfliktu pomiędzy władzą a ludem, wtedy to władzę obijał pierwszy elfi król, od tego czasu co raz więcej efów zaczęło przybywać do miasta, mimo, że oddalone o wiele dni drogi od głównych elfich osiedli ściągało do niego mnóstwo elfich braci, a zwłaszcza tkaczy zaklęć. Miasto położone nad legendarnymi wodospadami, w pięknej i... magicznej okolicy nie mogło zostać nie zauważone przez magów, czarodziejów i elfich tkaczy zaklęć...
Awatar użytkownika
Elion
Błądzący na granicy światów
Posty: 12
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje: Inna , Zabójca , Kurtyzana
Kontakt:

Post autor: Elion »

        Elion rozumiała, że Nefertiti potrzebowała czasu, by to wszystko przetrawić, dlatego nie drążyła tematu po tym, gdy próbowała ją włączyć do rozmowy dorosłych. To, że Zira też najwyraźniej próbowała nawiązać kontakt z fioletowowłosą nie umknęło pokusie, bowiem zaczęła obrzucać zmiennokształtną dyskretnym spojrzeniem, za którym chowała się gotowość do krwawej walki w imię swej siostrzyczki.

        W międzyczasie rozmowa, czy też raczej negocjacje trwające przy stole potoczyły się zaskakująco dobrze. Okazało się, że koń po prostu miał swoją wartość i ktoś tę wartość na tyle wyolbrzymił, że był gotowy rzucać koniokradami na lewo i prawo by ów wierzchowca zdobyć. W kwestii przyjęcia asysty piekielnych i pani detektyw szlachcic był z początku niezbyt chętny, argumentując to zarówno ograniczonymi finansami jak i również brakiem potrzeby zemsty, ale najwyraźniej alkohol w końcu zaczął działać, Azra w końcu bowiem zmienił zdanie. To, że kwestia finansowa była otwarta i pod znakiem zapytania nie było problemem, pieniądze śmiertelników to była drugorzędna waluta w porównaniu do duszy, na którą się czaili. Jeśli chodzi o panią detektyw, to ta także nie zdawała się przeciwna, choć widać było, że robi to z dobroci serca, co stawiało ją na bezpośrednim kursie kolizyjnym z planami piekielnych.

“Miejmy tutejszą na oku tak bardzo jak to możliwe.” - Przemknęła myśl przez głowę Elion, w czasie gdy ona sama wyszukiwała odpowiedzi u swoich towarzyszy.

“Mhm” - Jakimś cudem Dante zdołał odwzorować gardłowy dźwięk wyrażający zgodę nawet w swoich myślach, ale żadna z pokus nie była tym zdziwiona.

“Niech ci będzie, ale tylko do czasu aż nadarzy się okazja, by rzucić ją na pożarcie psom w ciemnej uliczce.” - Ani łowca dusz, ani młodsza towarzyszka Anabelle nie obdarzyli starszej pokusy odpowiedzią na jej myśli.

        W którymś momencie myszołaczka postanowiła na chwilę opuścić budynek, na co starsza siostra odpowiedziała delikatnym uśmiechem i skinieniem głowy. Wcześniej, zanim wyjawiła swoją historię i czyny, może by zmusiła ją do zostania, nie wiedziałaby bowiem, czy zmiennokształtna nie ucieknie od niej. Teraz jednak nie miała takich zmartwień. Elion wcześniej otworzyła swoje plugawe serce, a w zamian została obdarowana objęciem swojej młodszej siostrzyczki. To było wystarczające, aby zapewnić piekielną, iż młoda nadal widzi w niej starszą siostrę i nie prędko uzna pójście w swoją stronę za dobry pomysł.

        I wtedy też rozległ się dźwięk. Młody, spanikowany krzyk, ucięty bezlitośnie nim zdołał naturalnie się zakończyć. Elion była na zewnątrz, zanim w pełni zrozumiała to, co właśnie usłyszała, pozostali zaś zostali obdarowani widokiem tego, jak młoda pokusa, zapominając całkiem o płaszczu pozostawionym na krześle, wystrzeliła w stronę wyjścia, przewracając swoje krzesło z hukiem i niemal sprawiając, iż Anabelle na swoim siedzisku podzieliła los biednego mebla.

        Sam Dante i starsza z piekielnych kobiet najpierw spojrzeli na siebie, niepewność, obawa oraz gniew głęboko wyryte na obydwu twarzach.

“Pierwszy raz opiekujemy się bachorem i już coś się jej dzieje?” - Anabelle nie musiała mówić dalej, by łowca dusz mógł zrozumieć jej opinię. Też uważał, iż prędzej pokusa okaże się dziewicą niepokalaną niż to, co się właśnie stało będzie jedynie nieszczęsnym zbiegiem okoliczności.

        Dante mruknął z niezadowolenia, zamiast bawić się w dalszą rozmowę w myślach. Dwójka nie planowała zostać w tyle i marnować czas, więc natychmiast po tej krótkiej wymianie dołączyli do Ziry, Azry, dzielnego Bohuna oraz Elion, która w obecnej chwili rozglądała się, patrząc w obydwie strony ulicy, a nawet w okna i na dachy budynków. Młoda pokusa naiwnie wierzyła, że porywacz - bo nawet nie pozwalała sobie na myślenie o tym, że to mógł być morderca czy inna osoba, której nie obchodziło życie myszołaczki - wciąż jest gdzieś blisko na widoku.

        Spokojna, rozsądna osoba zauważy bez trudu, że coś tu śmierdziało, i nie mowa tu o prezencie, który koń Azry pozostawił tym, co za zadanie mają pilnować porządku na ulicach tego miasta. Krzyk dziewczynki był piskliwy i wyraźny, a mimo to tylko oni wybiegli na zewnątrz. Wszystkie inne budynki poza tym, w którym przed chwilą byli miały pozamykane drzwi, a za okien nie widać było ani jednej ciekawskiej staruszki. Nawet gdyby nadstawić uszy, to nie było słychać nikogo ani niczego poza nimi. Mało tego, wciąż był dzień, nawet jeśli wieczór mozolnie się zbliżał, a mimo tego ulica, na której byli wydawała się całkowicie opuszczona. Tylko nieliczne przedmioty, jak czyjś wywrócony koszyk i rozsypane wokół jabłka świadczyły o tym, iż nie trafili do innego planu rzeczywistości. Ktoś ewidentnie zdołał pozbyć się każdej osoby w okolicy w czasie, kiedy to Zira, Azra, piekielna trójka i Nefertiti przebywali wewnątrz.

        Niestety, Elion obecnie nie była ani spokojna, i rozsądna. Jej umysł biegł tysiąc mil na minutę, a myśli przemieniły się w chaotyczną burzę, do tego stopnia, iż ani Anabelle ani Dante nie potrafili nic a nic wyłapać. Sama Elion tymczasem nie miała skupienia pozwalającego na to, by wyłapać czyjekolwiek myśli, nawet te należące do jej bliskich towarzyszy.

        Zira jako pierwsza się odezwała. Była spokojna, a spanikowany mózg Elion uznał to za dowód na to, iż wiedziała o tym, co się przed chwilą stało. Nie dbając o to, by kontrolować swoją jadaczkę, przemówiła do zmiennokształtnej gdy tylko ta zadała pytanie o wrogów myszołaczki.

- Przestań pierdolić! - Nic nie budziło wątpliwości co do tego, że Elion wyglądała, jakby miała lada moment rzucić się na panią detektyw i zamordować ją gołymi rękoma. Wzrok który gdyby mógł to by po stokroć zabił, oraz postawa mówiąca o tym, iż była o krok od rzucenia się na tutejszą były możliwe do zauważenia nawet dla kogoś w połowie ślepego, a co dopiero dla istot obecnych dookoła. - Sama nazwałaś ją ‘złodziejaszkiem’, więc doskonale wiesz, kim ona jest i jak wygląda jej życie. Dobrze wiesz, że nawet w takim mieście jak to, osoby takie jak ona podpadają każdemu, kto uważa się za lepszego, a takich w okolicy definitywnie nie brakuje! Skąd mam wiedzieć, czy to nie twoja wina?!

        Dante i Anabelle, widząc, że Elion może w każdej chwili wpaść całkowicie w szał, postąpili jedyną słuszną rzecz jako jej przyjaciele z czeluści piekielnych - gdy tylko zobaczyli i usłyszeli co ma miejsce przed nimi, ustawili się tuż za Azrą, cierpliwie czekając aż Elion się uspokoi, w ten czy inny sposób. I choć w głównej mierze byli skupieni na młodej pokusie, szczególnie Anabelle, to Dante zaczął w międzyczasie zauważać absurdalność ich obecnego otoczenia. Jego wzrok spoczął na tawernie, z której jeszcze nie tak dawno dobywał się gwar wynikający z obecności kilkudziesięciu, jeśli nie kilkunastu, strażników miejskich, a która to obecnie mogłaby zostać uznana za opustoszałą.

- Azra. - Dłoń łowcy dusz spoczęła na bark szlachcica, na tyle ostrożnie i delikatnie by było to uznane za przyjazny gest, a nie próbę ataku. - Naszykuj tę całą broń palną, i upewnij się, że jesteś gotowy użyć tej szabli. Zaraz zrobię coś potencjalnie głupiego.

        Dante nabrał głęboki wdech, zabrał swoją dłoń z człowieka, po czym zaczął spokojnie iść w stronę wejścia do tawerny. Był ledwie kilka kroków od budynku, kiedy stało się coś innego, niż powinno. Łowca dusz zderzył się z powietrzem, czy też raczej z magiczną barierą, która momentalnie rozbłysła kolorami, tylko po to, aby znów zniknąć z pola widzenia. Dante jednak nie miał wątpliwości, iż ów blokada wciąż będzie obecna, jeśli spróbuje ją przekroczyć. To, czego nikt z tu obecnych nie wiedział, to fakt, iż tylko istoty piekielne były odpychane przez ów barierę - zarówno Zira, jak i Azra i jego koń nie napotkają żadnego oporu, jeśli spróbują przekroczyć granice magicznego pola. Sama bariera zaś nie blokowała im żadnej drogi, jedynie powstrzymywała piekielnych przed dostaniem się do któregokolwiek z budynków, w których obecnie zabunkrowali się ludzie powiadomieni przed tutejszą strażą o 'zagrożeniu wewnątrz murów miasta'.

“Elion, Anabelle” - Dante pomyślał zmartwiony.

“Hmm?” - Tylko Anabelle zareagowała, nawet jeśli wciąż z patrzyła na elion, nie mogącą się doczekać aż ta rozszarpie Zirę.

“Wiedzą o nas. Ta sama bariera, która otacza i chroni miasto przed naszym rodzajem, a którą to z pomocą tego szemranego typa przekroczyliśmy? Jest teraz tutaj. W środku miasta.”

Anabelle obróciła się gwałtownie w stronę Dantego, na jej oczach strach i niedowierzanie.

“Jak to, kurwa, jest tutaj? Ona miała być tylko dookoła miasta!”

“No ale nie jest, bo teraz jest także tu! Ten kapitan czy kimkolwiek był ten z odznaczeniami, dam sobie rękę uciąć, że odczytał nasze aury ledwie staneliśmy przed nim.”

“Szlag…”

        Starsza pokusa i łowca dusz popatrzyli na siebie trochę dłużej w ciszy, po czym obydwoje zaczęli iść w stronę Elion. Nim siostra Nefertiti zdołała zdecydować się w kwestii tego czy chce przelać krew Ziry, dłonie Anabelle i Dante’go znalazły się na jej barkach, wytrącając ją momentalnie z jej dotychczas niemożliwego do opanowania szału emocji.

- Ziro, pozwól, że dodam nieco faktycznych informacji do wcześniejszej… niezbyt adekwatnej wypowiedzi Elion. - Dante przemówił, a w międzyczasie Elion i Anabelle patrzyły na siebie nawzajem, w międzyczasie odczytując swoje myśli. Starsza pokusa wydawała się zmartwiona, w czasie gdy mimika młodszej pokusy rosła coraz bardziej przerażona z każdą chwilą. - Mam uzasadnione podejrzenie, że zarówno ona, jak i nasza trójka, wpadliśmy w oko jeśli nie władzom tego miasta, to komuś, kto w świetle dnia dla ów władz pracuje. Czy masz jakieś sugestie odnośnie tego, gdzie powinniśmy się udać? Jeśli tak, to ruszajmy tam natychmiast, nie chcemy kusić losu i tego, kto obecnie ma w rękach los Nefertiti.

        Sam Dante nie był tak niedomyślny jak próbował się przedstawić. To, że nie zostali od razu zaatakowani, i że bariera w ogóle pozwala im być na ulicach tego miasta i zatrzymała go dopiero po podejściu do budynku, sugerowało, że ktoś miał dla nich inne zamiary niż szybka śmierć. Nie chciał siać dalszego niepokoju wśród swych towarzyszek, więc póki co skrył te myśli tak głęboko jak tylko umiał.

- Azra, twoja szabla będąca w gotowości zdaje się mówić to za ciebie, ale czy wciąż możemy liczyć na twoją pomoc? - Dante patrzył na szlachcica, a twarz jego nie ukazała ani krztyny emocji kotłujących się wewnątrz niego. - Jakby nie patrzeć ciężko będzie odnaleźć osobę stojącą za próbami porwania twego konia, jeśli okaże się iż za porwaniem Nefertiti stoi ktoś, kogo bez twojej pomocy nie zdołamy przekonać do zaniechania swych niecnych knowań.
Awatar użytkownika
Nefertiti
Szukający drogi
Posty: 31
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa:
Profesje: Złodziej , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Nefertiti »

Nefertiti w pewnym momencie, mimo dyskomfortu wywołanego tym, w jaki sposób ją chwycono, zasnęła. Ostro walczyła z sennością, ale w końcu ta wygrała.
Nie minęło zbyt wiele czasu, gdy myszołaczka się obudziła. Zaskoczyło ją, że znajduje się w prostym, ale ładnym i zadbanym mieszkaniu. Był tu kominek, ogień płonął w najlepsze, jakby ktoś stale dokładał drewna. Nef siedziała na zdobiony i wygodnym fotelu. Nie miała żadnych więzów krępujących jej ręce czy nogi. Zmiennokształtna początkowo się ucieszyła, ale zaraz potem mocno zwątpiła w to wszystko. Ostrożnie wstała i wyjrzała za okno, odsłaniając lekko bielutkie firanki. Była na parterze, a na ulicy krzątało się niewielu ludzi. Nef kojarzyła to miejsce, była spory kawałek dalej od karczmy, w której zatrzymały się z siostrą i pozostałymi.

- Eliza… - Nef szepnęła, licząc skrycie, że może to dzięki niej wszystko jest we względnym porządku – Nie znikniesz mi teraz, prawda? Nie skończyłyśmy rozmowy… Eli? – mówiła nieco pewniej, już bez szeptu, ale odpowiadała jej cisza.

Myszołaczka posmutniała, bała się, że siostra znowu zniknie i tym razem dołoży wszelkich starań, by nie zostać znalezioną. Pozostało jej jedynie rozejrzeć się, czy żaden porywacz nie chowa się za rogiem i spróbować wrócić do tej karczmy.

- Może nawet nie zauważyli i jeszcze tam siedzą – naiwnie myślała myszołaczka.

W salonie, w którym się znajdowała, stał również niewielki drewniany stolik. Leżał na nim talerz pełen ciepłych ciasteczek z krótką notką – „Poczęstuj się”. Fioletowowłosa była nieco zaskoczona, nastawiła uszy, próbując wychwycić jakikolwiek odstający od normy dźwięk, ale wszystko wskazywało, że jest tutaj sama.

- W sumie… Jak za darmo – usprawiedliwiła samą siebie i wzięła jedno ciastko. Oczywiście wpierw je powąchała, czy aby nie wyczuwa w nim czegoś dziwnego, na szczęście nic takiego nie było. Z całym przekonaniem więc wzięła jeszcze jedno i zagryzła oba naraz, chowając po kieszeniach kilka kolejnych na zapas.

Ruszyła w stronę drzwi wyjściowych pełna obaw, ale gdy chwyciła za klamkę, otworzyły się bez problemu. Wychodząc, sprawdziła każdy róg ale nikogo nie było. Wszystko w porządku. Jakby porwanie w ogóle się nie wydarzyło. Spoglądając na ulice, zdała sobie sprawę, że więcej niż zwykłych cywili jest tutaj strażników patrolujących jakby każdy kąt miasta. Miała ochotę któregoś z nich spytać, co się dzieje, ale trochę się bała. Nie chciała prosić się o kolejne kłopoty, choć błądzenie bocznymi uliczkami również nie brzmiało rozsądnie, zwłaszcza że porywacz wciąż mógł się gdzieś czaić.
Postanowiła więc iść przez centrum, ale nie rzucać się w oczy tak, jak to tylko możliwe. Jednak to nie pomogło. W pewnym momencie mężczyzna w mundurze ją zaczepił, kładąc dłoń na ramieniu dziewczyny, gdy ta przystanęła na moment, by pomyśleć, czy na pewno powinna iść do karczmy. Prawnie pisnęła z zaskoczenia. Odwróciła się powoli jakby tuż za nią stała śmierć we własnej osobie.

- Panienko, proszę wrócić do domu. W mieście mamy stan alarmowy, nie jest bezpiecznie.
- Mhm… - przytaknęła i już miała odejść, ale ciekawość wygrała – A… co się dzieje?
- Otrzymaliśmy informacje, że na terenie Rapsodii przebywają istoty piekielne. Ale bez obaw, prędzej czy później je złapiemy. Nie uciekną – powiedział pełen przekonania mężczyzna, który gdy lepiej się przyjrzało, był całkiem młody, jedynie broda dodawała mu paru lat więcej.
- Oh, jasne… - mruknęła Nefertiti.
- Chwila, czy ja cię skądś nie kojarzę? – zastanowił się strażnik, bacznie obserwując jej fioletowe włosy.
- Nie, zdecydowanie, niedawno przyjechałam. Do widzenia – powiedziała jednym tchem i odwracając się na pięcie szybkim krokiem odeszła, a gdy zniknęła mężczyźnie z widoku, ruszyła biegiem byle przed siebie. Była przekonana, że zaraz będzie ją gonić. Po drodze wypadło jej jedno ciastko, ale nawet nie zauważyła.

Zdała sobie natomiast sprawę, że stoi przed wejściem do piwnicy połączonej z labiryntem gdzie spotkała swoją siostrę. Przystanęła na moment, z podmiejskich korytarzy wydobywał się smród dymu, ale żadnych czarnych obłoków nie widziała. Założyła więc, że może czuje aurę Elion i postanowiła wejść do środka.
Awatar użytkownika
Azra
Błądzący na granicy światów
Posty: 16
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Azra »

Azra wyskoczył przez okno i miękko wylądował na ulicznym bruku dokładnie w tej samej chwili, co Elion z hukiem wystrzeliła przez frontowe drzwi karczmy. Od razu też zwrócił się ku przeciwnej stronie ulicy niż jego towarzyszka, przebiegając parę metrów i zaglądając w każdy mijany zaułek. Między urwanym krzykiem dziewcznki, a ich reakcją była zbyt mała luka by zwykły człowiek mógł ją wykorzystać na ucieczkę z miejsca zbrodni. Zwłaszcza jeśli był obarczony jej dodatkowym ciężarem. Istniał więc cień szansy na natychmiastowe podjęcie pościgu. Niestety za każdym załomem ściany na szlachcica czekał albo korytarz pełen śmieci albo ślepy zaułek. Myszołaczka przepadła jak kamfora pełna kamieni wrzucona do mętnego jeziora, a na zewnątrz nie było nikogo, kto mógł coś widzieć lub słyszeć. No właśnie, gdzie się wszyscy podziali?
Wracając pod tawernę, mężczyzna zaglądał po drodze w okna mijanych kamienic, jednak nie dostrzegł niczego interesującego po za faktem, że wszystkie okiennice były zatrzaśnięte na głucho i nikt zza nich nie wyglądał. Sama ulica też była jak wyjęta z najgorszych koszmarów, zwłaszcza że pogoda wręcz dopisywała na spacer. Mimo to nie było tu nikogo. I to mocno zaniepokoiło szlachcica. Do tego stopnia, że szablę schował do pochwy dopiero wtedy, gdy stanął obok Dantego i Anabell, obserwujących równie bezowocne poczynania Elion w złapaniu jakiegokolwiek tropu za młodszą siostrą.

Patrząc jak panika i strach biorą w niej górę, Azrze zrobiło się żal kobiety i nawet miał ochotę powiedzieć coś krzepiącego, ale to Zira, ostatnia wychodząca z karczmy, pierwsza wyszła przed ten szereg. Nie spodziewał się jednak, że tak szybko cała sprawa przyjmie wygląd drobnego przesłuchania, jakkolwiek z pewnością przydatnego, ale w tej sytuacji również zbędnego. To co nastąpiło później, cały atak Elion na Zirę podgrzało atmosferę w drużynie, której członkowie i tak znali się krócej niż jeden dzień. Nie wróżyło to dobrze sytuacji, z minuty na minutę robiącej się coraz bardziej beznadziejnej. Zamiast działać, oskarżano siebie nawzajem, a im dłużej to trwało, tym bardziej malały szanse na odnalezienie jednej, drobnej myszołaczki w wielkim mieście. Chcąc jakoś to uświadomić reszcie, Azra zrobił krok w przód, kiedy nagle zorientował się, że Dante i Anabell wykorzystali go jak żywą tarczę przeciwko ich rzucającej się przyjaciółce. Jak zwykle, wszystko muszę robić sam, rzucić do siebie, przypominając sobie dni, kiedy bracia partolili każde, nawet najprostrze zadanie w stajni, przez co ojciec wysyłał go tam samego, aby mieć stuprocentową pewność, że więcej fuszerek nie będzie. I rzeczywiście nie było. Wystarczyło dobrze krzyknąć, a nawet najbardziej narwany ogier w boxie pozwalał się pogłaskać dziesięciolatkowi po chrapach.
- Tracimy tylko czas - mruknął do towarzyszy za plecami, wchodząc między młot, a kowadło.

- Spokój ma być! - ryknął donośnie, jedną ręką odsuwając Zirę od Elion na tyle na ile mógł.
- A ty weź się w garść! - powtórzył, potrząsając rozchisteryzowaną kobietą za bark. - Znajdziemy ją!
Po tych słowach, Azra odwrócił się do Dantego i dla pewności jeszcze raz zerknął na puste okna karczmy naprzeciwko gdzie jeszcze kilka minut temu biesiadowali strażnicy miejscy. Nie uszło też jego uwadze dziwne zachowanie mężczyzny, kierującego się w stronę tawerny, w której przesiadywali, a dokładniej sposób w jaki odbił się od powietrza w pustej framudze. Następstwem tego był kalejdoskop barw rozpływający się w powietrzu niczym kręgi na gładkiej powierzchni kałuży. Ludzka ciekawość poprowadziła szlachcica śladami Dantego, który odkrył, że on może normalnie wejść do środka, co z resztą uczynił, nawet na sekundę nie zdejmując palców z kolby swojej flinty.
- Nie ma karczmarza i jego córek - zakomunikował po tej niezbyt długiej nieobecności, kiedy akurat Dante i Anabell przejęli inicjatywę w uspokajaniu Elion.
- Pomogę - odpowiedział również, kiedy padła ta propozycja. - Nie wypada mi odmówić w takiej chwili.
Po tych słowach Azra cmoknięciem przywołał Bohuna i zręcznie usadowił się na jego szerokim grzbiecie.
Awatar użytkownika
Zira
Błądzący na granicy światów
Posty: 12
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Wilkołak
Profesje: Inna , Bard , Artysta
Kontakt:

Post autor: Zira »

Zira nie przejęła się gniewem Elion, przerabiała to już wiele razy. Uniosła tylko brew i z pełnym opanowaniem zaczekała moment, po czym przemówiła.

- Chce tylko pomóc – zapewniła – Owszem, wiem o tym. Jednakże wolałam spytać, bo nie poświęcam całego swojego życia śledzeniu poczynań jednej dziewczynki wbrew pozorom. Dlatego im więcej informacji tym lepiej. Jednakże skoro naprawdę nikogo nie podejrzewasz, to może być trochę trudniej, ale na pewno prędzej czy później ją wytropię.

Zmarszczyła brwi, gdy usłyszała słowa mężczyzny. Całe to towarzystwo było… specyficzne. Jednakże zaczęła się trochę obawiać, jak bardzo to coś ma być głupie i potencjalnie niebezpieczne dla osób postronnych. Wciąż starając się przemówić piekielnej do rozumu, zauważyła, jak Dante nie jest w stanie ominąć jakiejś niewidzialnej bariery. Nieco ją to zaskoczyło, ale miała teraz co innego na głowie. Sytuacja była napięta i wilkołaczka z całych sił starała się pozostać opanowana i spokojna. Wiedziała, że wystarczy byle bodziec i może skończyć się w najlepszym wypadku na bójce, a póki co hardo znosiła jej wrzaski.
Wtem podszedł do nich Azra i odsunął je od siebie. Zirze się to nie spodobało. Nie była jakąś małoletnią gówniarą, żeby w ten sposób ją traktowano, zwłaszcza że to Elion ciągle się darła. Dodatkowo nie lubiła, gdy ją ktoś dotykał bez pozwolenia, zwłaszcza w połączeniu z władczym tonem. Przywodziło jej to na myśl złe wspomnienia.

- Dziękuje, ale umiem sobie radzić sama – natychmiast zabrała jego rękę z siebie dość nagłym ruchem, który zdradził nieco jej wewnętrzne zdenerwowanie.

W tym momencie przyszedł Dante, miał coś do powiedzenia, a zmiennokształtna prosiła w duchu niech to chociaż będzie coś sensownego.

- Tak? – spytała, przenosząc całą uwagę na niego – Jeśli faktycznie to ktoś z góry… To musimy się udać dwie ulice dalej, mieszka tam ktoś, kto może nam pomóc – stwierdziła po krótkim namyśle, nie zdradzając więcej informacji. Wokół i tak nie było już praktycznie nikogo oprócz nich.

Zostało postanowione, więc nie tracąc już czasu, ruszyli. Szybko dotarli do wcześniej wspomnianego domostwa. Była to ładna, zadbana kamienica, jedna z tych nowszych. Widać było, że mieszkali tu ludzie o wyższym statusie społecznym. Nim jednak cokolwiek zrobiła podeszła na chwile do zdenerwowane pokusy.

- Nie marnujmy więcej czasu na kłótnie, dobrze? Znajdziemy ją, zaufaj mi – powiedziała z lekkim uśmiechem i pełnym przekonaniem. Na dodatek na znak zgody wyciągnęła ku Elion dłoń, tą samą, na której wyraźnie widniało czarne serce.

Zmiennokształtna zaraz po tym pewnie otworzyła drzwi do korytarza i zaczęła wchodzić po schodach na samą górę. Była sama, Azra został na dole, a reszta z powodu bariery nie była w stanie wejść do środka. Zastukała do jednego z mieszkań i otworzył jej starszy mężczyzna o oszpeconej bliznami twarzy. Nie było jej dłuższą chwilę, musiała go wypytać o wszystko, co tylko mogła.
Wychodząc, zastanawiała się, jak ubrać w słowa to, co się dowiedziała. Definitywnie chodziło o piekielnych, ale nie o tę trójkę. Były kapitan straży miejskiej wspominał o kilku diabłach. Niezwykle niebezpiecznych, stąd te bariery. Jednakże jak o tym wspomni, Azra natychmiast połączy fakty, a wtedy sytuacja może się jednak jeszcze bardziej skomplikować. Jednak musiała to zrobić, jeśli mężczyzna miał racje to Nefertiti była w wielkim niebezpieczeństwie.

- Słuchajcie… Nie mam najlepszych wieści. W mieście są diabły. Co gorsza, ponoć szukały fioletowowłosej dziewczyny… Nie przypominam sobie jednak zapachu siarki, zaraz po tym, jak zniknęła…
Awatar użytkownika
Elion
Błądzący na granicy światów
Posty: 12
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje: Inna , Zabójca , Kurtyzana
Kontakt:

Post autor: Elion »

        Azra ją zszokował, gdy wszedł między jej nieopanowaną furię a Zirę, ale to dopiero jego słowa, głośne niczym grzmot a przez to niemożliwe do zignorowania sprawiły, że młoda pokusa postawiła przesunąć wypatroszenie zmiennokształtnej na dalszy plan, gdy tylko znajdzie swoją bezbronną siostrzyczkę. A skoro o Zirze mowa, to ta może i nie pokazała kłów, ale miała gadane. Furia młodej pokusy spłynęła po niej jak woda po kaczce, a w ramach odpowiedzi na ów gniew była chłodna i kierowała się metodyczną logiką, nie emocjami. Trochę to kontrastowało z tym, że zamiast podziękować ludzkiemu mężczyźnie za interwencję, pani detektyw zdawała się albo oburzona jego zachowaniem, albo też jej wcześniejsze opanowanie było jedynie maską, którą zakładała podczas stresujących sytuacji.

        Sama Elion miała swoją własną maskę - dwie, jeżeli liczyć wraz z tą metaforyczną także tą wynikającą z jej obecnej przemiany - ale nie musiała dźwigać tego ciężaru sama. Myśli Anabelle i Dantego, a nieco później także ich fizyczna obecność blisko niej pomagały ukoić ganiające wszędzie myśli oraz emocje próbują wyrwać się po raz kolejny poza jej kontrolę. Pomagał też fakt, że mimo wszystko sytuacja zdawała się stabilna. Azra nie wydawał się zbyt podejrzliwy, śmiało bowiem przebył barierę, by sprawdzić stan opuszczonego przez nich budynku. Okazało się, że po goszczących ich osobach nie było ani śladu, w związku z czym miejscowa pani detektyw postanawia na podstawie słów łowcy dusz zdobyć nieco więcej informacji.

        Z Azrą na koniu oraz trójką piekielnych trzymających się na tyłach grupy, Zira poprowadziła ich przez miasto. Grupa z piekielnych czeluści rozglądała się nerwowo, oczekując na zasadzkę czy też nagły atak, ale jak dotąd nic takiego się nie stało. Magiczna bariera wciąż otaczała wszystkie budynki, uwidaczniając się za każdym razem, gdy Elion, Dante i Anabelle podeszli nieco za blisko mijanych budowli w nadziei, że odnajdą wyjątek od reguły. Tak jak wcześniej, na drogach, które pokonywali, wciąż widniały ślady tego, że mieszkańcy pochowali się w domach w znacznym pośpiechu i od tamtej pory nikt inny nie przemierzył jeszcze tej samej drogi co oni. Ani pokusy ani łowca dusz nie wiedzieli wystarczająco dużo o mieście, by zrozumiećc co to oznacza, ale mimo wszystko wymieniali się pomysłami w swych myślach w kwestii tego, co się stanie, kiedy w końcu pojawi się konfrontacja z siłami miasta, o ile w ogóle do tego dojdzie.

        Gdy już dotarli do celu, Zira zdecydowała zawczasu uspokoić Elion. Młoda pokusa miała ochotę zignorować zmiennokształtną, lecz charakterystyczne znamię na zaoferowanej dłoni wybiło ją z tej decyzji. Przez jej głowę przeszedł storm pytań i wątpliwości, który pochłonąłby ją bez wątpienia, gdyby nie interwencja jej towarzyszy.

“Mamy na głowę już zaginioną myszołaczkę, przypadek czy też nie, zostawiamy to na później. Zrozumiano?” - Głos Dante był stanowczy w jej głowie i nie pozostawiał pola do manewru.

“Ale co jeśli…”

“Jeśli się martwisz o to, to mogę ci obiecać, że nie zrobię jej nic trwałego tak długo jak nie mamy pewności, czy jest lub nie jest kolejną przybłędą z twojej rodzinki, dobrze? A teraz ogarnij się, stoisz jak nadziana dupą na pal a Zirze zaraz ręka odpadnie od czekana na ten uścisk dłoni.” - Anabelle brzmiała bardziej zirytowana, ale też było oczywiste, że nie zmieni zdania.

        Elion uścisnęła dłoń pani detektyw, ale nie zdołała wykrztusić z siebie choćby marnej imitacji uśmiechu na tą okazję. Zira zniknęła, wpierw przechodząc przez barierę, która ją zignorowała, a następnie wchodząc do budynku, przed którym reszta gromady zaczęła czekać na jej powrót.

        Młoda pokusa przyklęknęła, planując spędzić choćby kilka chwil na odpoczynku dla ciała i umysłu. Rozluźniła się jak tylko mogła, przymknęła oczy i zaczęła słuchać myśli swoich towarzyszy zamiast snuć swoje własne. Anabelle, nie mogąc usiedzieć w miejscu, zaczęła chodzić z jednego miejsca na drugie, Dante zaś podszedł do Azry i jego wierzchowca, decydując, iż konwersacja nie tylko pomoże w upływie czasu, ale także będzie okazją na dalsze zapoznanie się z człowiekiem, który wciąż był potencjalnym celem ich piekielnych ingerencji.

- Nie często spotykamy kogoś z głową na karku. Wiele osób, które wraz z moimi towarzyszkami poznaliśmyby w obecnej sytuacji już dawno straciły głowę. Ty tymczasem wpierw z koniokradem się rozprawił, a następnie, zamiast dać się wciągnąć w wir wydarzeń obecny dookoła nas, zdajesz się dobrowolnie, nie z przymusu czy niepewności, pomagać w tej sprawie. Czy tak w gotowości na niespodziewane cię wychowano, czy też dopiero twoje własne podróże cię tak zahartowały? - Plotąc ładne, choć w dużej mierze niewiele znaczące słowa w stronę szlachcica, łowca dusz w międzyczasie patrzył w stronę budynku, gdzie przebywała obecnie Zira. Był ostrożny, nie zmartwiony, ale w obecnej sytuacji te dwie rzeczy były niemal jednym i tym samym.

        Anabelle tymczasem dalej by plątała się dookoła, gdyby nie to że nagle dotarł do niej dźwięk, którego w ogóle się nie spodziewała. Starsza pokusa stanęła w miejscu, nadstawia ucho, a jej zdziwienie rosło z każdą chwilą, kiedy to dźwięk narastał na sile.

“Elion?”

        Młoda pokusa otworzyła oczy, patrząc na swoją przyjaciółkę z podniesioną brwią. Czekała na wytłumaczenie, ale usta i myśli Anabelle były ciche. Już miała zapytać, o co chodzi, gdy dotarło do niej, że w oddali zaczyna rozbrzmiewać dźwięk, którego wcześniej brakowało. Dźwięk miejskiego zgiełku. Po dłuższej chwili nasłuchiwania okazało się, iż dźwięk ten narasta na sile… albo źródło jego zbliża się w ich stronę.

        Kobiety planowały szybko podzielić się swoim odkryciem z Azrą i Dante, choć prawdopodobnie oni sami też już mogli słyszeć, że miasto zaczyna odżywać z jakiegoś powodu, choć źródło tej zmiany jeszcze nie dotarło do ich lokacji. Zanim którakolwiek z nich zdołała się odezwać, Zira wróciła z budynku, przynosząc ze sobą oczywiste, lecz wciąż niepokojące wieści. Piekielna trójka była piekielnie przekonana, że tymi “diabłami” byli oni sami, a nazwa to nic innego jak uproszczenie, do którego sprowadzają się ludzie w obliczu istot z czeluści.

- Nawet nie będę pytać, co niby diabły miałyby wspólnego z moją siostrą. - Warknęła Elion, a Anabelle i Dante próbowali w tym czasie udawać z całych sił, że nie bawi ich ironia wynikająca z ze słów pokusy. - Szukamy dalej Nefertiti. Gdzie mamy szukać dalej? Czy dostałaś jakiekolwiek inne, pożyteczne wskazówki od tego twojego znajomego?

        W międzyczasie zgiełk miasta zaczął narastać, przez co wkrótce bardzo oczywiste było, że pochodził on z kierunku, według którego szli, żeby dotrzeć do bloku, pod którym stali. Za nimi, skąd przyszli, wciąż panowała względna cisza. Nie musieli czekać długo, aż w oddali, na najdalszym skrzyżowaniu, jakie widzieli ze swojego obecnego miejsca, ujrzeli grupę kilkudziesięciu ludzi wyłaniających się zza zakrętu. Lśniące zbroje strażników były widoczne z daleka, a za nimi osoby w innych ubraniach, ciężkich do zidentyfikowania z tej odległości. Reprezentacja sił miejskich zatrzymała się na chwilę, bez wątpienia zauważając nieznane zgromadzenie na poza tym pustej ulicy. Przez chwile nic się nie stało, a jeśli strażnicy o nich mówili, to dźwięk nie niósł się tak daleko. W końcu widać było, jak trójka osób - dwóch strażników oraz jedna osoba bez zbroi - oderwało się od większej grupy i ruszyła w ich stronę, w czasie gdy pozostali czekali, bez wątpienia czekając na dalszy zwrot wydarzeń.

- Oh. Strażnicy. Na pewno nam pomogą w poszukiwaniach. - Anabelle brzmiała nonszalancko, ale jej myśli obecnie przechodziły przez znany jej repertuar przekleństw.

- Tak. Definitywnie. - Dante tymczasem miał nietęgą, minę, jakby zagryzał właśnie plaster cytryny.

- To świetna wiadomość, prawda Zira? - Elion bardzo, ale to bardzo próbowała powstrzymać się przed spanikowaniem, co niestety było po niej widoczne. Nie trzeba było być geniuszem czy jasnowidzem, by zrozumieć, że to, co widzieli w oddali to prawdopodobnie oddział do walki z istotami piekielnymi, co oznacza, że jeśli zbliżą się na tyle blisko by wyczuć albo wykryć piekielnych to skończy się na rzezi. - Co ty na to, byś wyszła im naprzeciw i wytłumaczyła sprawę? Nie ma sensu, by każdy z nas się osobno wyjaśniał, co się stało, szczególnie że ty jesteś miejscowa, to tobie bardziej zaufają niż byle turystom. W międzyczasie my i Azra możemy spróbować pójść w inną stronę. Skoro strażnicy dalej szukają, to nie znaleźli ani mojej siostry, ani piekielnych, więc musimy iść w przeciwną stronę od nich.

Elion wiedziała, że to ryzykowne, ale myśli Dante i Anabelle wciąż rozbrzmiewały w jej głowie.

“Nie zdołamy pokonać tak wielu przeciwników, nie na ulicach miasta!”

“Niestety... Zginiemy, jeśli nie unikniemy konfrontacji.”
Awatar użytkownika
Nefertiti
Szukający drogi
Posty: 31
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa:
Profesje: Złodziej , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Nefertiti »

Myszołaczka kroczyła po podziemiach centrum Rapsodii, idąc w stronę coraz to silniejszego smrodu siarki. Miała jednak wrażenie, że ten, który odczuwała od swojej siostry i jej znajomych wcale nie był aż tak intensywny. W tunelach było dość chłodno, nef ułożyła swoje bujne, fioletowe włosy tak, aby osłaniały jej częściowo odkryte ramiona. Im dalej szła, tym do jej uszu docierało coraz więcej dziwnych odgłosów, przypominały jakieś pochrząkiwanie i powarkiwanie. Naiwnie wierzyła, że może echo to wszystko zniekształca. Jednakże cała ta nadzieja na zobaczenie Elion prysła, gdy stanęła oko w oko z paskudnym, czerwonym diabłem. Jego cielsko było usiane rogami i kolcami, a oczy czarne niczym najciemniejsza z nocy. Zmiennokształtna nie była w stanie krzyczeć. Strach ją sparaliżował, nie mogła uciekać, nie mogła krzyczeć. Jedynie ta pojedyncza myśl wybrzmiewała w głowie.

- A więc tak będzie wyglądać mój koniec?

Przerażona, zamknęła oczy, licząc, że załagodzi to potencjalny ból, który nadejdzie, ale zamiast tego usłyszała czyjś spokojny głos, szept właściwie. Miała wrażenie, że to samo uosobienie śmierci coś do niej mówi, może pragnie uspokoić przed opuszczeniem świata żywych. Wszystko jednak wyglądało inaczej gdy tylko otworzyła oczy. Piekielny leżał powalony na ziemię z ogromną, wypaloną dziurą w ciele.
Nie zdążyła nic zrobić, gdy poczuła obcą dłoń na swoim nadgarstku. Ktoś ją ciągnął, widziała męską sylwetkę. Biegła razem z nim, nawet nie wiedziała dlaczego, z braku sił po prostu pozwoliła losowi ją poprowadzić. Ciągle miała przed oczami piekielnego, jego okropny wyraz twarzy, smród siarki i to wszystko wymieszane ze wspomnieniem jej pokusiej siostry. Jak ktoś tak dobry mógł skończyć w piekle, jak?
Nagle nieznajomy stanął i przyklęknął przy niej. Mogła go zobaczyć, miał kaptur, ale widziała lekki, ciemny zarost. Był młody? Nie wyglądał na starca. Nie widziała jednak jego oczu, a to w nich były zwykle wszystkie odpowiedzi.

- Nefertiti wszystko w porządku? – zapytał ciepło.
- Mhm, kim… kim ty jesteś? – wykrztusiła, gdy zrozumiała wreszcie, że przeżyła. Została uratowana. On ją uratował? – Tamten diabeł…
- Nie przejmuj się, nim. Zabiorę cię do siostry.
- Znasz Elizę? Kim jesteś? – powtórzyła pytanie.
- Z widzenia – odpowiedział zdawkowo – Te tunele ciągnął się dość daleko. Na pewno dojdziemy do tamtej gospody. Tylko nasłuchuj, tych stworów może być tutaj więcej. Nie bez powodu w mieście biją na alarm – wyjaśnił i ruszył do przodu, ponownie chwytając myszolaczkę za dłoń, aby jej przypadkiem nie zgubić w tym całym labiryncie.
- Ty mnie porwałeś? Kim jesteś? Czego chcesz? – Nef usilnie próbowała poznać prawdę, ale jej wybawiciel ewidentnie nie chciał jej wyznać, więc po prostu przemilczał każde niewygodne pytanie.

Po pewnym czasie tunele zaczęły przypominać jaskinie, a zwisające ze sklepienia konary sugerowały, że są pod zalesioną częścią. Tajemniczy mężczyzna zaprowadził ją do końca jednego tunelu, gdzie widniała oparta o ścianę drabina. Przytrzymał ją, gdy zmiennokształtna wchodziła. Ukryte wejście maskowała jakaś stara szmata pokryta liśćmi i trawą. Nef bez problemu wyszła na powierzchnie, ale gdy chciała zajrzeć za swoim wybawcą, ten zniknął. Nie rozumiała całego zdarzenia, ale to nie był czas na rozwiązanie tej zagadki. Musiała szybko znaleźć Elizę nim ta również zniknie, jak wszyscy, na których jej zależy.
Była bardzo blisko gospody, pobiegła do niej ile sił w nogach i wpadła niczym pijak na odwyku. W środku niestety nie zastała żadnej znajomej twarzy. Posmutniała, ale na widok rudowłosej kelnerki odetchnęła z ulgą i od razu do niej podeszła.

- Gdzie są wszyscy? – spytała, a Liaonore spojrzała na nią jak na ducha, ewidentnie nie oczekując, że tu przyjdzie.
- Um… Poszli gdzieś tam, jeśli dobrze widziałam – wskazała dłonią, chciała dodać coś jeszcze, ale Nefertiti wybiegła niczym strzała z karczmy i zaczęła wykrzykiwać na cały głos prawdziwe imię Elion.
Awatar użytkownika
Pani Losu
Splatający Przeznaczenie
Posty: 637
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Pani Losu »

        Nefertiti na pewno nie spodziewała się, że tajemniczy nieznajomy ma swój ukryty cel w odnalezieniu jej Elizy. Osoba chorobliwie zakochana może przejawiać pewne charakterystyczne cechy i zachowania, które wskazują na nadmierny, obsesyjny i niezdrowy sposób kierowania uczuciami miłosnymi. Jednym z tychże sposobów jest świetna manipulacja. Mężczyzna za nic nie dał po sobie znać, jak bardzo sam chciał ujrzeć Elizę - potencjalnie znaną jako Elion - lecz gdy tylko oboje ją ujrzeli, wszystko uległo diametralnej zmianie. Zobaczył pokusę i zrozumiał, że to jest jego szansa na rozmowę z nią, czy tego zechce, czy nie.
Chwycił więc za ramię Nefertiti i podłożył pod jej gardło nóż.
        - Pójdziesz teraz ze mną! - zawołał. - Inaczej tej tutaj stanie się krzywda. Rozumiemy się?

        Nie czekał długo na odpowiedź. Warto zauważyć, że taka obsesyjna miłość może być szkodliwa zarówno dla osoby zakochanej, jak i dla ich ukochanej. Mężczyzna otworzył portal, który okazał się na tyle silny, aby wciągnąć naraz Elion oraz przypadkową wilkołaczkę. Sam poczekał, nim wskoczył do środka, a sekundę przed tym jedynie przeprosił Nefertiti.
Siła portalu jednak okazała się na tyle mocna, że wciągnęła wkrótce również ich oboje.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Rapsodia”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości