Czarna PuszczaPrzygoda

Nocne zwierzęta, pumy, nietoperze, wilkołaki, niedźwiedzie. Pułapki, mroczne jaskinie, burze, wycie wilków, istoty przerażające i potwory... to tylko przedsmak tego co spotka Cię w Czarnej Puszczy, krainie znajdującej się na północny zachód od Doliny Umarłych, świecie, którego nigdy nie pozna przeciętne stworzenie.
Awatar użytkownika
Luna
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 81
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Włóczęga
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Przygoda

Post autor: Luna »

Wokół panowały ciemności nocy, biała tarcza księżyca zaglądała zza chmur. W tej części lasu było wiele pagórków mimo dużego zagęszczenia drzew. Wiatr lekko poruszał gałązkami, poza tym panowała przejmująca cisza. Drzewa zdawały się przybierać upiorne kształty. Właśnie tu, w samym sercu Mrocznej Puszczy, na rozłożystym drzewie siedziała dziewczyna o dość nietypowym wyglądzie. Poruszała na zmianę to lewą, to prawą nogą, patrząc w księżyc. Trwała w głębokim zamyśleniu jakiś czas już. Wyrwał ją z tego niewielki nietoperz, trzepocząc skrzydłami przed jej twarzą. Obdarzyła nocne zwierzę uśmiechem. Dziewczyna poprawiła grzywkę i rozłożyła granatowo niebieskie skrzydła. Zeskoczyła z drzewa i od razu uniosła się w powietrze. Szybując wysoko ponad puszczą, delektowała oczy wspaniałym nocnym krajobrazem. Nietoperz próbował za nią nadążyć, jednakże nie szło mu to, był zbyt mały. Luna podleciała do niego i wzięła na ręce. Gdy się już zmęczyła, powróciła na swoje ulubione drzewo. Tej nocy było tak spokojnie, niebieskowłosa aż się nudziła. Wygrzebała jakąś książkę z kryjówki w starym pniaku, jej przeczytanie nie trwało długo. Wprawdzie był z nią zwierzak, idealnie pasujący do tego trybu życia, jednakże brak kontaktu z ludźmi zaczął coraz bardziej doskwierać.

-Może by odwiedzić jakąś wioskę? – mówiła na głos do samej siebie. – Nie, to nie ma sensu nadal jestem uważana za potwora, którym straszą dzieci – westchnęła.

Uwagę czarodziejki przykuł szybko poruszające się światło na niebie. Była to spadająca gwiazda, niesamowicie jasna. Właśnie w tym momencie dziewczyna przypomniała sobie coś ważnego.

- WIEM! Odnajdę mego ojca i pomogę mu pokonać Cienie! – krzyknęła uradowana.

Tenebris, bo takie imię nosił nietoperz, spojrzał na swoją panią jakby z politowaniem, wiedząc, że jest to nieco zbyt odważne przedsięwzięcie.
Czarodziejka postanowiła wyruszyć na poszukiwania, nie znając dokładnie wroga, nie wiedząc, gdzie się ukrywa, ani jak właściwie go przezwyciężyć. Wesoło rozpoczęła wędrówkę przez Mroczną Puszcze, ciekawa swej przyszłości.
Awatar użytkownika
Hyiaxinthe
Szukający drogi
Posty: 48
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Inna
Kontakt:

Post autor: Hyiaxinthe »

        Tej nocy bez dwóch zdań można rzec, iż było nadzwyczaj spokojnie i cicho. Większa część zwierząt już dawno otulona była snem nieprzeniknionym, te nocne zaś bardziej ciche i skryte niż cienie, jakie rzucał księżyc ze swego podniebnego tronu. Wiatr zdawał się szeptać do drzew kołysankę, która delikatnie wprawiała w ruch pojedyncze gałęzie oraz drobniejsze drzewa. Cześć roślin odpowiadała szelestem, niczym burzą przytłumionych oklasków, które domagały się więcej i więcej. Tymczasem wokół srebrzystego globu, na bezchmurnym niebie o kolorze nieprzeniknionej czerni, nasiąkniętej w niektórych miejscach błękitem, Tańczyły gwiazdy. Zbyt powoli, by niecierpliwe oko mogło zobaczyć, jednak robiły to, z gracją i precyzją o jakiej śmiertelnicy mogą tylko pomarzyć. Zupełnie jakby Wieczni, chcieli oczarować swym mozolnym występem śpiącego prasmoka.
        Przez nieboskłon co jakiś czas przedzierały się samotne, spadające gwiazdy, niczym samotni wędrowcy, w pośpiechu pędzący do miejsca swego przeznaczenia. Jedna z nich, niby ociężała, zdawała się lecieć o wiele niżej i o wiele wolniej, emanując jasnym błękitem, który zachwyciłby tych, którzy potrafią cieszyć się każdym momentem życia. Ci jednak, którym nie w głowie takie radowanie się byle światełkiem, zawieszą swe oko na tym zjawisku, by odkryć, iż to nie gwiazda, lecz coś , co wyglądało niczym ptak, który nie z mięsa i kości, a z ognia nienaturalnego zrodzony.
        Była to mianowicie przemieniona, która pod postacią feniksa przemierzała powietrze od wielu godzin. Skrzydła powoli zwalniały, a powieki same opadały. Tylko resztki energii oraz chłodne powietrze, które było dla niej istną udręką, trzymały ją przytomną. Sytuację jednak pogarszał fakt, iż wszystko wokół było niemiłosiernie nudne dla Hyiaxinthe, która powoli miała dość. W końcu zaskwirzyła, przemawiając ospale w ptasim języku, którym pod tą postacią musiała się posługiwać.
- Daleko jeszcze? Chcę spaaaaać. - Gdy mówiła o swej jakże niezwykle ważnej potrzebie snu, ziewnęła nie kontrolowanie, przez co znacznie wydłużyła ów słowo. - I to teraz. Proszę?
        Przez moment wydawać się mogło, iż prosi o to jakąś niewidoczną dla oka istotę. Było to jednak złudne wrażenie, gdyż adresat tych słów, większy od obecnej formy czarodziejki ponad dwukrotnie szybko podleciał bliżej, na tyle, by oświetlił go blask błękitnego feniksa. Trzymał on w szponach materiał, który był togą należącą do Hyiaxinthe, a w którą zawinął całą resztę jej ubioru. Po kilku chwilach z jego dzioba uszły słowa w zwierzęcej mowie, które zdawał się mówić od niechcenia.
- Dobra. Niech ci będzie, malutka. Narzekasz już tak długo, że nie mam sił się spierać o to. Zleć niżej, tylko p…
- Hura! - Przerywając Amminextiuibilisowi, zapikowała prosto w dół, bez jakiegokolwiek namysłu czy ostrożności. Z każdą sekundą była coraz bliżej drzew, jednak około dwa sznury nad ziemią, zderzyła się z przelatującym gołębiem, co było wystarczające, by straciła panowanie nad tym jak i gdzie leci, spadając nieuchronnie w kierunku gruntu i wydając z siebie przy tym dźwięk, który można by zinterpretować jako śmiech, co jednak nie miało sensu w obecnej sytuacji.
- Powoli. - Ogromny feniks westchnął w duchu, w momencie, gdy dokończył swe słowo. Martwiąc się o skutek tego zderzenia, zaczął zniżać lot, by dostać się do swej wychowanki, nad którą obiecał sprawować piecze.

***

        Luna w tym czasie przedzierała się przez las, po najmniejszej linii oporu. Po kilku minutach marszu, przed jej oczami rozciągnęło się coś na kształt skalnej polany, otoczonej niezwykle gęstą warstwą drzew. Gdy przeszłą kilka kroków, a jej nogi stanęły na twardym podłożu, zauważyła błękitny blask z nieba, opadający na nią i wszystko wokoło niczym deszcz. Lecz nim udało się jej spojrzeć w górę, by ujrzeć źródło tego nienaturalnego światła, ono już zdążyło opaść z niemałym impetem na środek polany. W tym momencie uskrzydlona czarodziejka mogła ujrzeć w pełni okazałości dziwo, jakim był wiecznie otulony niebieskimi płomieniami feniks. Tuż obok spadło coś , co wyglądało jak niezgrabna bryła węgla, z której wystawały jeszcze pióra, a co jeszcze niedawno było gołębiem.
        Hyiaxinthe na całe szczęście była cała, wszystkie kości były na miejscu a i ran żadnych nie odniosła, choć sama nigdy nie mogła tego stwierdzić - ból był jej obcy, więc jedyne co zrobiła teraz, to rozszerzyła dziób, w geście ziewnięcia, po czym stanęła na swe ptasie odnóża, a wzrokiem zaczęła rozglądać się za nieszczęśnikiem, z którym się zderzyła, a który tajemniczo zniknął, przynajmniej z jej punktu widzenia. Gdy zauważyła Lunę, wbiła w nią wzrok, po czym przechylając głowę w prawo tak bardzo , jak jej anatomia na to pozwalała, ziewnęła ponownie, mając nadzieje, że stanie się coś ciekawego.
        Gdy tak stała, dało się zauważyć pierwszą oznakę tego, iż podejście do niej może skończyć się śmiercią w męczarniach - skała, na której stała, zaczęła przybierać powoli coraz to jaśniejszy odcień czerwieni, dosłownie topiąc się pod nogami Hyiaxinthe, a błękitne płomienie w międzyczasie wciąż otaczały niemal całkowicie jej ciało. Mimo tego, powietrze wokół niej było tak chłodne , jak przedtem.
“Nie ruszaj się, dziecko. Rozumiesz?”
        Myśl Amminextiuibilisa rozbrzmiała w głowie przemienionej czarodziejki, która wciąż ciekawsko patrzyła i tylko patrzyła w stronę Luny. Tymczasem jej opiekun szybował nad skalną polaną, gotowy w każdej chwili zaatakować potencjalne zagrożenie.
Awatar użytkownika
Samiel
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 431
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Skrytobójca , Wędrowiec , Najemnik
Kontakt:

Post autor: Samiel »

Noc była spokojna, aż można było pokusić się o stwierdzenie, że za spokojna i, prawie na pewno, wydarzy się coś, co zakłóci ten spokój- tak przynajmniej myślał Samiel, który odpoczywał sobie na jednym z niewielkich wzniesień w pobliżu Mrocznej Puszczy. Dlaczego demon wybrał właśnie to miejsce na odpoczynek? Niebo było usłane gwiazdami, więc wzniesienie stanowiło dość dobry punkt obserwacyjny, a w dodatku otoczone było krzewami i drzewami, co zapewniało ochronę przed kimś, kto mógłby ujrzeć ognisko, gdyż roślinność rozsiana była tak, że nie przepuszczała łuny, którą tworzył ogień powoli trawiący drwa. Przemieniony lubił obserwować gwiazdy, więc było to kolejnym powodem, dla którego wybrał pagórek porośnięty drzewami na miejsce odpoczynku.
Udało mu się zaobserwować kilka spadających gwiazd, jednak jego uwagę przykuła ta, które wyglądała tak, jakby była niebieska. Pomyślał, że nie może być to zwykła spadająca gwiazda, o ile w ogóle jest to gwiazda. Zaczął obserwować tor jej lotu. Nie było nic dziwnego w tym, że gwiazda zaczęła spadać, jednak kierowała się w stronę Mrocznej Puszczy. Samiel kierowany ciekawością wstał, szybko dogasił ognisko i ruszył za "niebieską gwiazdą".

Ostatecznie, idąc za "spadającą gwiazdą", dotarł w pobliże skalnej polany. Wyuczone, ciche stawianie kroków sprawiało, że pod butami demona nie łamała się żadna gałązka, ogólnie nic nie zdradzało jego obecności, włącznie z aurą, która była bardzo trudna do odczytania nawet dla mistrzów. Ukrył się w zaroślach, tak żeby z tego miejsca mieć widok na całą polanę i tak, żeby nikt go nie zauważył. Dopiero teraz spojrzał na polanę i ujrzał tam dość ciekawy widok, otóż stała tam piękna dziewczyna mająca włosy w kolorze niemalże granatowym i dziwny róg na czole, który tylko powodował, że całością prezentowała się mniej przyjemniej. Drugą istotą był feniks, jednak nie taki zwykły, gdyż ten płoną niebieskim ogniem. Samiel szybko połączył wszystkie fakty i doszedł do wniosku, że "niebieska, spadająca gwiazda" to był właśnie ten feniks. Dodatkowo nad polaną krążył kolejny feniks, który wydawał się nieco większy od ptaka siedzącego na polanie.
Demon postanowił, że na razie pozostanie w ukryciu i będzie obserwował bieg wydarzeń. Może ujawni swą obecność nieco później, może nie zrobi tego w ogóle, a może będzie zmuszony to zrobić, gdyż zostanie zauważony przez dziewczynę z rogiem lub któregoś feniksa.
Awatar użytkownika
Luna
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 81
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Włóczęga
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Luna »

Gdy przed czarodziejką wylądował błękitny feniks, cofnęła się odruchowo. Słyszała o tych niezwykłych stworzeniach ale nie sądziła że kiedykolwiek dane będzie jej jakiegoś zobaczyć. Widząc spalonego gołębia skrzywiła się nieco. Widząc urocze ziewnięcie magicznego ptaka uśmiechnęła się nieznacznie. W pewnym momencie doznała niemiłego uczucia że ktoś ją obserwuje. Rozglądnęła się jednakże nikogo nie ujrzała. Postanowiła o tym zapomnieć. Tenebris okrążył błękitnego feniksa i wrócił do Luny.

- Niebieski, to nie spotykane – czarodziejka zachwycała się magicznym stworem.

Cisze przerwało głośne wycie wilków czy też może wilkołaków. Dziewczyna natychmiast zwróciła głowę w stronę odgłosów. Jednak niezbyt się przejęła, zawsze mogła wzbić się w powietrze. Niebo pokryło się ciemnymi chmurami spowijając Mroczną Puszcze w całkowitym mroku. Jedynym źródłem światła były teraz niebieskie płomienie.

-Co ty tu robisz? – zapytała feniksa, nie licząc za bardzo na odpowiedź.

Chciała coś jeszcze dodać ale wiedziała że to nie ma sensu, spuściła głowę w dół i ruszyła przed siebie, powolnym krokiem, nie czekając na reakcję wspaniałej istoty. Tenebris jeszcze chwile trzepotał skrzydłami patrząc na ogniste ptaszysko.
Awatar użytkownika
Hyiaxinthe
Szukający drogi
Posty: 48
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Inna
Kontakt:

Post autor: Hyiaxinthe »

        Hyiaxinthe podążała wzrokiem to za nietoperzem, którego widziała pierwszy raz w życiu, to za kobietą, posiadającą na głowie tajemniczą część ciała oraz skrzydła na plecach, ciemnie niczym smoła, lecz piękne i słodkie. Dziewczynka-feniks przemówiła w swej ptasiej mowie w stronę swego opiekuna, a ponieważ ten był wysoko, zrobiła to głośno, co dla Luny i Samiela brzmiało dosyć donośnie, niczym ptasi okrzyk bojowy, powtórzony wielokrotnie
- Wujku, kto to? Jak się nazywa? Co to, to coś, co lata wokół niej? Mogę dotknąć? Proszę? To są przyjaciele? - Bez momentu wytchnienia zasypywała unoszącego się nad nią Amminextiuibilisa, zadając to coraz bardziej absurdalne oraz dziwne pytania, z każdym słowem mówiąc coraz głośniej. - Mogę też mieć takie ładne coś na głowie? A do czego to służy? Ona potrafi latać? A czemu ona odchodzi? Nie chce, by odeszła, mogę z nią pogadać? Ona rozumie to, co teraz mówię? Pobawi się ze mną w chowanego? Może mnie przytulić?
        Przez kilka chwil Hyiaxinthe nie słyszała myśli swojego przybranego wujka, nie wiedząc czemu tak jest. Tymczasem Dziob patrzył na istotę, której imienia jeszcze nie znał. Ten uśmiech, jakim obdarowała ona jego wychowankę, tknął go w serce. W tym momencie domyślił się, iż jest to ktoś o szlachetnej duszy. Z tego też powodu, serce jego pękło, gdy ów dziewczyna o tajemniczym rogu utraciła uśmiech na rzecz tajemniczego smutku.
“Już ci daję twoje ubranie, dziecino. Przemień się i powiedz...Hmm, witam cię, ładnym tonem, dobrze maleńka?”
        Hyiaxinthe stojąc na ziemi, przytaknęła, jakby do powietrza. Wtedy też zauważyła, że skała pod nią robiła się coraz bardziej płynna. Z tego też powodu, wciąż w ptasiej formie, zrobiła coś , co wyglądało jak ptasia parodia ludzkich kroków, by przesunąć się półtora metra na bok. W tym też momencie, jej feniks opiekun wypuścił ze swych szponów materiał, który wytrwale transportował przez ostatnie godziny. Po kilku chwilach toga opadła na płonącego feniksa, zasłaniając przemienioną czarodziejkę całkowicie. Tuż obok upadły dwa kościane kolczyki, w kształcie czaszek. Luna mogła zauważyć, jak stworzenie zakryte togą wierci się przez kilka minut, robiąc Prasmok wie co.
        W pewnym momencie, toga pokryła się błękitnymi płomieniami, nieprzeniknionymi niczym lita skała. Kształt zakryty płomieniami rósł do momentu, gdy przybrał wysokość około jednej sążni. Wtedy też, większość płomieni zanikła, odsłaniając humanoidalne oblicze Hyiaxinthe, odziane w togę, która tak niedawno na nią spadła. Wpierw sino-skóra przyklękła, sięgając swymi dłońmi po kolczyki. Wciąż patrząc prosto w oczy Luny, uśmiechała się szeroko, odsłaniając swe nienaturalne zęby, w międzyczasie kończąc zakładanie ozdóbek na swe szpiczaste uszy. Gdy już skończyła, uśmiechnęła się jeszcze mocniej, po czym przemówiła swym, już ludzkim, głosem, który nie pasował do całej reszty jej istoty, gdyż był niesamowicie dziecinny i rozbawiony.
- Hmm, witam cię, ładnym...eee, tonem, dobrze maleńka? - Zgodnie z myślami swego wuja, przemówiła do Luny, choć nie do końca tak jak powinna. Gdy skończyła mówić, zaśmiała się, gdyż dla niej brzmiało to dosyć zabawnie.
        Amminextiuibilis nie spodziewa się, że jego wychowanka może zepsuć tak prostą czynność , jak przywitanie. Westchnął w duchu, mając nadzieje, że to będzie jedyna niespodzianka tego dnia. Nie spełniło się jednak jego życzenie, gdyż ledwie ucichł śmiech Hyiaxinthe, ta znów przemówiła, tyle że tym razem w stronę...krzaków?
- O, bawisz się w chowanego? Mogę razem z tobą? - Słowa te kierowała do Samiela, którego, choć nie widziała, to jednak doskonale “usłyszała” jego myśli, co pozwoliło na ich podstawie domyślić się, gdzie siedzi tajemnicza osoba, którą postanowiła zalać oceanem pytań. - Ty teraz sam się bawisz, czy nie? Ona cię szuka? Czemu się chowasz tak blisko, skoro nie chcesz, by ktoś cię znalazł? Mogę cię przytulić?
        W tym momencie w stronę, gdzie ukrywał się Samiel, nie tylko patrzyła ciekawska dziewczynka, ale także poczuł on, iż feniks unoszący się w powietrzu patrzył na niego, niemal prosto w jego oczy, choć był w sporej odległości od niego. Przynajmniej do momentu, kiedy przybrany wujek przemienionej przeteleportował się, co wyglądało dla Samiela jakby po prostu wyparował. W rzeczywistości, pojawił się on tuż za mężczyzną, który mógł poczuć ptasi oddech na swym karku. Po chwili dane mu było nawet usłyszeć z pierwszego rzędu potężny, ptasi ryk, jakim go feniks obdarował. Najwyraźniej Amminextiuibilis miał co do niego złe przeczucia.
Awatar użytkownika
Samiel
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 431
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Skrytobójca , Wędrowiec , Najemnik
Kontakt:

Post autor: Samiel »

Siedział w bezruchu, niczym drapieżnik w trakcie polowania, który czeka tylko na odpowiedni moment, aby wyskoczyć z kryjówki i zabić swoją ofiarę, jednak Samiel nie miał zamiaru nikogo zabijać, jeszcze. Demon zawsze był gotowy na to, że coś może pójść nie tak i będzie trzeba kogoś uszkodzić albo zabić, nawet zwykła rozmowa może do tego doprowadzić, o ile poprowadzi się ją wyjątkowo źle. Doświadczenie życiowe nauczyło go, że najbardziej ufa samemu sobie, a przemieniony żyje już dość długo.
Wracając do tego, co dzieje się na polanie. Niebieski feniks właśnie przed chwilą przemienił się w piękną, młodą dziewczynę, co oznaczałoby, że posiada ona zdolność przemiany w tegoż ptaka, a to oznacza, iż jest ona istotą uzdolnioną magicznie. Przemieniony nie miał awersji do żadnej profesji czy rasy, a widział już naprawdę dużo, więc... nie zaskoczyły go to, co przed chwilą stało się na skalnej polanie. Po chwili dowiedział się, że dziewczyna-feniks potrafi czytać w myślach i wyczuwać je, bo właśnie odwróciła się w jego stronę i skierowała do niego dwa pytania. Demon, owszem, usłyszał pytania, jednak nie zareagował, tak samo nie zareagował na potok pytań, który pojawił się po chwili i również skierowany był do niego.

Większy feniks cały czas krążył na polaną, więc Samiel spodziewał się tego, że stworzenie w końcu go zauważy, bo przecież zarośla, w których się chował, nie ukrywały go tak, że był niewidoczny z góry, w dodatku dziewczyna skierowała w jego stronę pytania, które tylko zdradziły obecność demona. Szczerze mówiąc, to przemieniony spodziewał się, że feniks będący w powietrzu zacznie pikować w stronę zarośli, jednak ten znikł i pojawił się dokładnie za Samielem, a po chwili ryknął mu do ucha czymś w rodzaju ptasiego ryku.
Przemieniony w bezruchu poczekał na to, aż feniks skończy ryczeć i dopiero wtedy wstał i odwrócił się w stronie magicznego ptaka. W spojrzeniu demona nie było najmniejszego cienia przerażenia czy innych emocji, które mogłyby świadczyć o tym, że przejął się tym, iż przed chwilą usłyszał ryk feniksa i to bardzo blisko swojego ucha.
        - Feniksy mają dziwne sposoby na witanie nieznajomych osób - powiedział w stronę ptaka.
Podejrzewał, że na feniksa nie zadziała moc Smoczego Oka i nie wywoła u niego nawet najmniejszego przerażenia, jednak i tak nie mógł tego "wyłączyć", gdyż jest to nieodłączny element jego lewego oka, więc każda osoba przechodziła swego rodzaju próbę, której poddawało ją Smocze Oko- jeżeli przeszła ją pomyślnie to oko nie wywoływało uczucia strachu, a jeżeli zawiodła to bała się Samiela.

Nie było sensu w ukrywaniu się w krzakach, więc mężczyzna wyszedł z nich i spojrzał na obydwie osóbki stojące na skalnej polanie. Ukłonił się lekko, jednak nie było to jakiś dworski ukłon czy coś.
        - Mam na imię Samiel - odparł. Przedstawił się z grzeczności i podszedł trzy kroki bliżej obydwu dziewczyn.
        - Podejrzewam, że zastanawiacie się nad tym, co tutaj robię, prawda? - zapytał retorycznie.
Przemieniony miał chustę zakrywającą większość jego twarzy i, jak na razie, nie miał zamiaru jej zdjąć. Spojrzał na każdą kobietę z osobna, na chwilę zatrzymał wzrok na ich oczach, a w tym czasie Smocze Oko poddawało każdą z nich próbie strachu.
        - Zauważyłem "niebieską, spadającą gwiazdę", która wydawała mi się niezwykła i chciałem wiedzieć, gdzie spadnie. Dotarłem tutaj, a spadającą gwiazdą okazałaś się ty, dziewczyno, która potrafi zmieniać się w niebieskiego feniksa - powiedział po chwili, a na końcu wypowiedzi skinieniem głowy wskazał na Hyiaxinthe.
Teraz pozostało mu czekać na reakcję dziewczyn na jego obecność i liczyć na to, że feniks go nie zaatakuje, bo nie chciał zabijać przedstawiciela tego gatunku, walczyć też z nim nie chciał.
Awatar użytkownika
Luna
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 81
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Włóczęga
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Luna »

Księżniczka Nocy już miała odejść gdy odwracając się jeszcze ujrzała przemianę błękitnego feniksa w kobietę. Widząc ostre zęby i te płomienie w pierwszej chwili pomyślała że to jakiś potwór który chce jej coś zrobić. Nie bała się tego, po prostu takie było jej wrażenie. Jednakże gdy ta dziwna istota się odezwała, Luna aż zasłoniła swe niebieskie usta by ukryć chęć wybuchu śmiechu.
Gdy tylko ta dziewczyna przemówiła w stronę krzaków, już wiedziała że jej przeczucia nie były błędne, ktoś tam był i je obserwował. Słowa które wypowiadała sinoskóra ją bawiły jednakże logiczne było iż powinna uważać na kogoś kto zamiast od razu się ujawnić, ukrywał się.
W tej chwili ujrzała ogromnego feniksa, w jednej chwili był w powietrzu, a w drugiej już za krzakami, zastanowiło ją czy chce on kogoś zaatakować czy po prostu wylądować. Wylądował tuż za ukrywającym się osobnikiem i ryknął mu prosto w twarz. Luna szczerze mówiąc w duszy można by rzec umierała ze śmiechu z całej sytuacji, ale na zewnątrz widać było jej rozbawiony uśmiech jedynie. Szczególnie ciekawe było to iż ten obcy mężczyzna był niczym nie wzruszony. Wyszedł z krzaków i przedstawił się, Luna pomyślała że też powinna.

-Jestem Luna, miło cię poznać Samielu – uśmiechnęła się jak najbardziej przyjaźnie, mając nadzieje że nie zna historii o niej, którą straszą małe nieposłuszne dzieci.

I właśnie w tej chwili przypomniała sobie o swoim rogu i że zapewne zwraca nie małą uwagę, mogła od razu ukryć go za pomocą magii iluzji, ale po co? I tak już wszyscy widzieli, spowodowało to iż czarodziejka leciutko się zarumieniła, zawstydzona.
Niespodziewanie jej uwagę przykuło coś leżącego pod drzewem, odbijało światło i zapewne miało srebrny kolor. Przyjrzała się temu, ta rzecz, częściowo wbita w ziemi wydawała się być jakimś kluczem. Księżniczka Nocy już ruszyła by to podnieść.
Awatar użytkownika
Hyiaxinthe
Szukający drogi
Posty: 48
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Inna
Kontakt:

Post autor: Hyiaxinthe »

        Amminextiuibilis bez wątpienia został zaskoczony reakcją przemienionego wobec jego zachowania - myślał, iż obcy odpowie mu wyciągnięciem oręża bądź też rozpaczliwym błaganiem o litość. Zamiast tego mężczyzna obrócił się, zupełnie jakby ryk, którzy przed chwilą przedarł powietrze za jego plecami, był jedynie szturchnięciem w ramię. Feniks aż przekręcił lekko głowę na bok ze zdziwienia, nie wierząc, iż nie wzbudził strachu bądź też zaskoczenia w umyśle nowo przybyłej osoby.
“Chyba jestem już za stary na wzbudzanie szacunku oraz strachu. Albo wyszedłem z wprawy, opieka nad dzieckiem to jednak czasochłonne zajęcie”
        Przez chwilę, gdy nad tym myślał, patrzył w stronę dziewczynki, o której była ta myśl, a która najwyraźniej “usłyszała” to, gdyż uśmiechnęła się szeroko w stronę swojego przybranego wujka. Feniks aż przez chwilę zapomniał o Samielu, jednak szybko otrząsnął się z tego. Wlepił swe ślepia w twarz nieznanej osoby i wtedy też poczuł dreszcz. Zupełnie jakby z lewego oka człowieka płynął strach, chcąc opleść jego serce. Na szczęście, ów efekt nie był na tyle silny, by złamać odwagę drzemiącą w sercu Dzioba, który swoje przeżył i już dawno obaw się wyrzekł w imię wyższych wartości.
        W międzyczasie Samiel przemówił, dosyć logicznie wskazując ptaszysku, iż nieco przesadził z oceną zagrożenia. W tym momencie Amminextiuibilis poczuł się nieco zbyt żywiołowy, choć wiedział, iż zareagował tak ze względu na troskę o swą wychowankę. Nie wydał z siebie żadnego dźwięku jako odpowiedzi, a jedynie pochylił swą głowę przed mężczyzną w geście przeprosin.
        Tymczasem przemieniony po prostu wyszedł z krzaków, kierując się w stronę Hyiaxinthe oraz Luny. Wykonał on gest, ukłon konkretnie, by przywitać się jak należy, przedstawił się, po czym spokojnie wytłumaczył, co go tu sprowadziło. Wszystko to kontrolowanym tonem, któremu obce były przesadne emocje. Luna także zdawała się niezwykle rozluźniona. Nie bała się, nie myślała nawet o tym by się bać czy zamartwiać. Zamiast tego swobodnie śmiała się z zabawnych z jej punktów widzenia wydarzeń. Odpowiedziała nawet Samielowi, przedstawiając mu swoje imię oraz nienaganne maniery.
        Hyiaxinthe zdawała się w tej chwili niezwykle pobudzona. Z szeroko otwartymi oczami i uśmiechem godnym wariatki, wpatrywała się w nowo poznane osoby. Miała ochotę wykrzyczeć im wszystkie swoje emocje w kilku naprawdę głośnych słowach, jednak nie wiedziała, czy to aby będzie w porządku. Dlatego też przemówiła na głos w stronę swego opierzonego wujka.
- Mogę także się z nimi przywitać? I porozmawiać? O czym tylko się da? A pobawić, jak się zgodzą?
        Dziob popatrzył w jej stronę przez chwilę, kręcąc głową z niedowierzania. Jeszcze nie tak dawno była tak śpiąca, że z trudem utrzymywała się w powietrzu. Nie widział powodu, by jej zabronić, a wręcz przeciwnie. Gdy ona będzie rozmawiała z nowo poznanymi osobami, on mógłby zdobyć jakieś źródło ciepła, by Hyiaxinthe nie wychłodziła się zbyt mocno. Wokół było sporo patyków, a i pewnie jakieś krzemienie do wykrzesania ognia by się nadały, więc może udałoby się mu zaimprowizować pochodnię. Przemówił w swej ptasiej mowie, której nie rozumiała ani Luna, ani Samiel.
- Porozmawiaj, śmiało. Tylko nie zapominaj, że twój dotyk zabija. Twój dar jest mimo wszystko niebezpieczny, kochana. Więc rączki i nóżki z daleka od nich.
        W tym momencie Hyiaxinthe aż podskoczyła, a gdy upadła, jej stopy zatopiły się nieco w roztopionej skale. Najwyraźniej za długo stała w jednym miejscu, znowu. Wygrzebała się z tego, po czym stanęła nieco dalej, by nie zapaść się pod ziemię. Od razu po tym zaczęła wesoło przemawiać do pozostałej dwójki, tak skocznie, iż nie mogła się powstrzymać od faktycznego skakania.
- Pierwszy raz widzę kogoś takiego jak wy, macie takie cudownie brzmiące imiona! Ja jestem Hyia. - Przy przedstawieniu się nie wykonała żadnego gestu, po prostu powiedziała, jak ma na imię i tyle, gdyż obce jej były maniery czy inne rzeczy dotyczące kultury. Nie mogąc usiedzieć w miejscu, chodziła z jednego miejsca w drugie, wciąż przyglądając się Lunie. - Czemu ona ma to coś na głowie? Do czego to? Tym się zabija? Nie wygląda na ostre. Masz czarne skrzydła, są miękkie? Wysoko na nich latasz? Czym tak w ogóle jesteś? A ten latający stworek, to kto? Przedstawisz się stworku? O, co właśnie podniosłaś? Pokażesz? Proszę? Mogę dotknąć?
        Gdy tak zadawała pytania odnośnie wszystkiego, o co mogła spytać, Amminextiuibilis ułożył na sporym, płaskim kamieniu spory kawałek krzemienia, który znalazł nieopodal, a wokół niego nieco patyków. Chwytając w szpony inny kawałek krzemienia, uniósł się w powietrze i zaczął uderzać nim o drugi kawałek, próbując wywołać iskry. W końcu, za którymś razem udało się i ogień zajął wpierw mniejsze kawałki, a później większy patyk, który zdawał się być idealny do tego, co planował feniks.
        Przemieniona czarodziejka tymczasem przeniosła swą uwagę na mężczyznę, którego twarz zakryta została przez sporej wielkości chustę. Przez moment sinoskóra patrzyła w smocze oko Samiela, jednak nie wywarło to na niej większego wpływu. Jej wzrok przykuł fakt, iż chusta zakrywała większość twarzy nieznajomego.
- Nie myślałam nad tym, co tu robisz. Czemu jesteś tak zakryty? To wygląda, jakbyś ukrywał coś. Jesteś brzydki? A może chowasz coś strasznego? Pokażesz? - Chodziła wokół niego, niczym sęp krążący wokół padliny, przez chwile milcząc. Jednak ostatecznie odezwała się ponownie, z jeszcze większą dawką pozytywnej energii niż przedtem. - Jestem niezwykła? Co masz na myśli? Nie ma niebieskich spadających gwiazd? A ty jesteś niezwykły? Znasz może jakieś bajki?
Awatar użytkownika
Samiel
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 431
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Skrytobójca , Wędrowiec , Najemnik
Kontakt:

Post autor: Samiel »

Miał wrażenie, że on i Luna są jednymi z pierwszych osób, które spotkała Hiya. Odniósł takie wrażenie po tym, jak usłyszał potok pytań, które najpierw skierowane były to niebieskowłosej, a później do niego. Przy okazji reakcja feniksa na to, że przemieniony obserwował z ukrycia, stała się dla niego bardziej zrozumiała, gdyż zauważył, że feniks ten jest kimś, kto pełni funkcję opiekuna dla Hiyi. Samiel cały czas zwracał uwagę na szczegóły, więc jego wzrokowi nie uszło to, że stopy dziewczyny zatopiły się trochę w roztopionej skale, było to trochę dziwne, jednak na jego twarzy nie można było dostrzec grymasu lekkiego zdziwienia, gdyż chusta skutecznie to uniemożliwiała.
Gdy przemieniona zadawała pytania Lunie, to demon przyglądał się temu, jak feniks próbował rozpalić ognisko, co ostatecznie udało mu się. Gdy usłyszał pierwszy pytanie odnośnie do niego, to odwrócił wzrok w stronę osoby, która pyta.

        - Spokojnie... Postaram się odpowiedzieć na twoje pytania - powiedział do niej. Miał nadzieję, że to spowoduje, iż Hiya przestanie krążyć wokół niego chociaż na chwilę.
        - Mam zakrytą twarz z przyzwyczajenia, gdyż najczęściej mam ją zakrytą w trakcie podróży, a gdy już z kimś rozmawiam, to zapominam ją zdjąć. Dzięki niej ukrywam swoją twarz, także nie mylisz się mówiąc, że wyglądam jakbym coś ukrywał - odpowiedział na pierwsze dwa albo trzy pytania, jednak nie zdjął chusty z twarzy, mimo że mogło zapowiadać się na to, iż to zrobi.
        - Nie jestem brzydki, jednak nie mi to oceniać, a osobom, które spotykam. Nie powiem ci, co pod nią ukrywał, bo za chwilę sama zobaczysz - odparł, a po chwili ściągnął chustę z głowy i zawiązał pod szyją. Oczom zarówno Luny, jak i zadającej pytania Hiyi ukazała się twarz Samiela, która pokryta była kilkoma bliznami, a także włosy demona o kolorze ciemnego srebra.
Przez chwilę nic nie mówił, bo chciał pozwolić dziewczynie na to, aby przyjrzała się twarzy i włosom demona, jednak cały czas na nią patrzył. Po chwili usłyszał kolejne pytanie, które w pewien sposób odnosiły się do tego, co powiedział na początku, czyli wtedy, gdy tłumaczył, skąd się tu wziął.
        - Pierwszy raz widziałem niebieskiego feniksa, więc według mnie jesteś niezwykła. Poza tym twoje włosy zakończone są niebieskimi płomieniami. Nie wiem, czy istnieją niebieskie spadające gwiazdy, gdyż nigdy takiej nie widziałem. Nie wiem, czy jestem niezwykły, jedni mówią, że tak, a inni, że nie- osobiście nie uważam się za osobę niezwykłą... - odpowiedział na kolejne pytania i w tym momencie przerwał na chwilę, ponieważ spojrzał w stronę Luny, która, chyba, zauważyła jakiś przedmiot leżący pod drzewem.
        - Nie znam żadnych bajek, jednak znam dużo opowieści i przeżyłem dużo przygód, które mogłyby posłużyć jako opowieści - dodał po chwili, jednak cały czas patrzył na niebieskowłosą. Dopiero teraz przeniósł wzrok na Hiyi.
Awatar użytkownika
Luna
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 81
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Włóczęga
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Luna »

Czarodziejka podeszła do drzewa i wyciągnęła wbity w ziemie klucz. Był co prawda brudny, ale widać iż nie byle jaki, na uchwycie widniał czerwony rubin. Luna chwilkę przyglądała się mu, gdy płomienna dziewczynka zasypywała pytaniami Samiela, okrążając go jednocześnie. Wywołało to cichy wybuch śmiechu u Luny. Zdawała sobie sprawę, że jakiś czas na nią patrzył. Jednak nie to teraz dręczyło jej myśli. To pogrążenie w zamyśleniu trwałoby długo, gdyby nie ciąg pytań Hyii. Pytania o róg nieco ją zirytowały ale widząc, jak reaguje przemieniona, uśmiechnęła się.

- To jest róg, służy do czynienia czarów. – Zarumieniła się z lekka. – Tak są dość miękkie. Czy wysoko? Latam ponad chmury! Niemal tuż przy samych gwiazdach, przy księżycu.
Rozmarzyła się, latanie było dla niej tak bardzo relaksujące, przez chwile chciała odlecieć, ale na szczęście uświadomiła sobie że, to raczej nie byłby dobry pomysł.

-Jestem czarodziejką. A to jest mój nietoperz, nazywa się Tenebris. – Spojrzała na znalezisko – To jest jakiś klucz, dałabym ci dotknąć, ale myślę, że mogłabyś to stopić. – Starała się mówić tonem by nie urazić tego dużego dziecka.

Gdy Samiel ściągnął chustę, przyjrzała się mu. Musiał w swym życiu przeżyć wiele walk. Natomiast szarawe włosy mogły wskazywać na spory wiek demona. Ale to nie człowiek, więc oczywiście nie musiała to być prawda.

- Do czego jest ten klucz? Chciałabym wiedzieć, może prowadzić niemal wszędzie – myślała Księżniczka Nocy, po czym spojrzała na obie osoby stojące blisko niej. – Ona nie wydaje się być groźna, jednakże może być nieumyślnie…On zaś… mam co do niego mieszane uczucia, ale skoro jeszcze nikomu nic się nie stało, to jest chyba dobrze? I ten feniks, wszędzie ogień.
Właściwie nic do niego nie miała, ale ogień dawał światło, którego jej mroczna część duszy tak bardzo nienawidziła. Co prawda potrafiła kontrolować klątwę, ale teraz czuła, że chyba traci panowanie. Przyśpieszył się jej oddech, nie chciała, by to się stało. Nie teraz, gdy poznała kogoś ciekawego. Zza chmur wyłonił się biały księżyc, który w jakiś sposób uspokoił Lunę. Mimo to ten strach w oczach, tę chwilę słabości Samiel i Hyia mogli zaobserwować bez problemu. Oparła się dłonią o drzewo i odetchnęła z ulgą.
Awatar użytkownika
Hyiaxinthe
Szukający drogi
Posty: 48
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Inna
Kontakt:

Post autor: Hyiaxinthe »

        Gdy tylko Hyiaxinthe zaczęła otrzymywać odpowiedzi na swe pytania, zamilkła i uspokoiła się, by móc skierować swą, niezwykle łatwą do rozproszenia, uwagę na słowach Samiela i Luny. Przez moment miała tak poważną minę, jakby próbowała rozpołowić Alaranie wyłącznie z użyciem siły woli. W rzeczywistości po prostu starała się ogarnąć to wszystko, gdyż zawsze mogło się zdążyć, iż zapomni o czymś fajnym, o czym mówią nowo poznani znajomi. A trzeba przyznać, iż zapominanie było czymś, co było dla niej codziennością.
        W końcu jednak, gdy usłyszała wszystkie odpowiedzi, a ona sama ułożyła sobie to w głowie, co jednak było dosyć trudne jak na nią i nie przyszło z łatwością, wykonała krok w bok, by nie zatonąć we wciąż roztapiającej się pod jej nogami skale. Gdy tak uczyniła, miejsce, gdzie przed chwilą stała zaczęło stygnąć, a jej nogi znów zaczęły rozgrzewać podłoże pod nią do czerwoności. Gdy widziała, że ma chwilę spokoju, spojrzała na Samiela, ze wzrokiem, który świadczył, iż nadchodzi istny potop pytań. Już otworzyła usta, lecz nie odezwała się, gdyż jej uwagę zwrócił przelatująca obok ćma. Skrzydła ów żyjątka były na tyle duże i kolorowe, by doprowadzić dziecięcy umysł przemienionej do stanu niekontrolowanej euforii.
- Ale ładniuuutki! Cześć ładniutki motylku!
        Jej piskliwy głos przedarł powietrze, prawdopodobnie rozbijając na kawałki wszelakie szkło w całej okolicy. Bez namysłu ruszyła w stronę owada, chcąc podziwiać go na wszystkie znane jej sposoby, co oznaczało także próbę pogłaskania i przytulenia. Jednak ledwo zbliżyła się na tyle, by sięgnąć ręką w stronę, a płomienie, które spowijały jej ciało musnęły ćmę, spopielając ją żywcem, tak szybko, iż nawet sam owad tego nie zauważył. Nawet Hyiaxinthe nie zauważyła, gdyż akurat w tym momencie mrugnęła.
- Panie ładny motylku? - Rozglądnęła się, szukając kolorowej istotki swym wzrokiem. - Gdzie on zniknął?
        Wciąż z niemożliwym do złamania uśmiechem, promieniejącym nieskończonymi pokładami szczęścia i niewinności, nie potrafiła przez dłuższy moment połączyć faktów. Jeszcze przez dłuższą chwilę zastanawiała się nad losem żyjątka, aż w końcu spojrzała na swe nogi, pod którymi skała wciąż się nagrzewała, co pozwoliło jej w końcu zrozumieć co zrobiła.
- Ups. Przepraszam, panie martwy motylku. Obiecuje uważać, gdy spotkam innego motylka!
        Po tym wszystkim zachichotała, jakby ze swojego błędu, który jednak nie wywołał w niej ani krztyny poczucia winy czy odpowiedzialności. W końcu jednak przypomniała sobie o tym, iż miała zadać, niezwykle ważne w jej mniemaniu, pytanie, skierowane zarówno do Samiela, jak i Luny.
- Opowiecie mi coś, razem? Lubie opowiadania, bajki i baśnie też. Ładnie proszę. - Wypaliła, bez większego namysłu, lecz nie skończyła. Ledwo zaczęła jeden temat, a już przechodziła do drugiego. Każde jej kolejne słowo goniło poprzednie w zawrotnym tempie. - O, opowiedzcie mi coś o rycerzach! Albo coś o magii, magia jest ciekawa, prawda? Albo o podróżach w odległe miejsca. A będziemy razem podróżować? Bo skoro już się spotkaliśmy, to czemu nie?
        Pewnie pytałaby się ich jeszcze przez długie godziny, o wszystko, o co tylko spytać się można, gdyby nie to, iż jej opiekun podleciał, trzymając w swych szponach. częściowo palący się, gruby kawałek drewna tak, by samemu nie stanąć w płomieniach. Amminextiuibilis ostrożnie odłożył ogarnięty płomieniami drewno tuż obok swej wychowanki, która aż podskoczyła ze szczęścia, po czym chwyciła pochłaniany przez żar materiał, by zacząć przytulać się do niego. Jej ciało wypełniała nowa dawka energii, wywołana ciepłem prawdziwego ognia, co było dla niej czymś, co po prostu kochała odczuwać.
        Feniks tymczasem osiadł na swych kończynach, tuż obok Samiela i Luny wpatrując się raz w jedną, raz w drugą osóbkę. Miał teraz chwile czasu, by spróbować komunikować się z nieznajomymi, bez dziewczynki wtrącającej się co chwilę. Nie czekając już dłużej, wbił swój wzrok w skałe, na której stał, by po chwili końcówką swego szponu zacząć ryć w podłożu słowa we Wspólnej Mowie. Grawerowana w kamieniu wypowiedź feniksa, choć dosyć drobna, była czytelna i dało się ją odczytać bez większego trudu.
- “Wybaczcie zachowanie mej podopiecznej. Jest dosyć...żywiołowa, niczym ogień, z którym często zdarza mi się ją utożsamiać. Samielu, ciebie zaś chciałbym przeprosić za moje zachowanie. Na pierwszy rzut mego oka wydawałeś się niebezpieczny. Byłem po prostu ostrożny. Mimo wszystko, jest mi miło spotkać takie istoty jak wy. Póki co wyglądacie na szlachetne istnienia, dzięki czemu mogę ze szczerością powiedzieć, iż to zaszczyt dla mnie spotkać kogoś takiego jak wy. Jestem Amminextiuibilis, jednak jeśli chcecie, możecie się zwracać do mnie tak samo , jak Hyiaxinthe, czyli po prostu Dziob.” - Gdy skończył swe imię, przerwał na chwilę, po czym wykonał coś na kształt ukłonu. Zaraz po tym jednak wrócił do pisania, o ile tak to można było nazwać. - “Jeśli można, radzę wam, cóż, na wszelki wypadek trzymać dystans co najmniej kilku kroków od małej. Czasami, a właściwie to niemal zawsze ją ponosi, a wtedy łatwo o wypadek. Jednak mniejsza już o to. Chciałbym was spytać, czy aby na pewno macie czas, by tu przebywać. Hyiaxinthe potrafi przez wiele godzin zadawać pytania. Jeżeli macie poważniejsze sprawy na głowie, mówcie i odejdźcie, póki mała jest zajęta. Chyba, że potrzebujecie pomocy. W tym wypadku od razu mówię, iż my, w szczególności ona, ze względu na fakt bycia Opiekunką, jesteśmy chętni pomóc w każdej sprawie.”
        Na samym końcu stuknął mocniej swym szponem, jakby zaznaczając, iż to wszystko , co chciał powiedzieć. Teraz tylko pozostawało mu czekać na ich odpowiedź.
Ostatnio edytowane przez Hyiaxinthe 9 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Samiel
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 431
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Skrytobójca , Wędrowiec , Najemnik
Kontakt:

Post autor: Samiel »

Na początku przyjrzał się kluczowi, który znalazła Luna, jednak później przeniósł wzrok na przemienioną, która zauważyła ćmę i zaczęła ją gonić. Po chwili owad spalił się, dosłownie, na popiół i to szybko, a stało się to dlatego, że Hyiaxinthe chciała go dotknąć. Wcześniej przypuszczał, że dziewczyna roztacza wokół siebie jakąś aurę bardzo gorącego powietrza, a przypuszczenia te nasunęły mu się po tym, jak zauważył to, że grunt pod jej nogami, po jakimś czasie, topi się. Nie przeszkadzało mu to specjalnie, gdyż był odporny na ogień, gorące powietrze i tak dalej, a to przez krew rasy Sanginierów, która w dalszym ciągu płynie w jego żyłach, mimo że już od dawna należy do Przemienionych.
        - Nie znam się na magii - odparł Samiel. Zdążył powiedzieć tylko tyle, gdyż dziewczyna prawie cały czas zadawała jakieś pytania, teraz były one przeznaczone zarówno dla niego, jak i dla Luny.
        - Nie przypominam sobie, także, żadnej opowieści o rycerzach, o ile w ogóle jakąś znałem - dodał po chwili. Mógłby powiedzieć coś jeszcze, jednak teraz jego uwagę przykuł feniks, który wylądował tuż obok demona i niebieskowłosej. Po niedługiej chwili opiekun Hyii zaczął coś pisać pazurem na skale obok, którego wylądował. Nie było trzeba długo czekać na to, aż z tego, co pisze ptak, dało się dostrzec to, że pisze on w mowie wspólnej, którą rozumie zarówno Samiel, jak i Luna. Przemieniony w spokoju poczekał na to, aż ognisty ptak skończy pisać, aby przeczytać całość jego "wypowiedzi"

Z tekstu, który Dziób wyrył pazurem na skale, można było dowiedzieć się kilku przydatnych informacji.
        - Pierwsze wrażenie, czasami, może być mylące - powiedział do feniksa nieco zagadkowo. Samiel był skrytobójcą, a za tym szło to, iż nigdy nie uważał się za człowieka szlachetnego, między innymi dlatego, że zabójstwa z ukrycia nie są szlachetne.
        - Akurat nie mam nic do roboty, a przynajmniej nic co byłoby ciekawsze od przebywania z twoją podopieczną, gdyż jest ona dość ciekawą osobą, mimo tego, jak się zachowuje - dodał po chwili. Ogólnie to słowa, które mówił do Dzioba, wypowiadał nieco ciszej, aby przez przypadek nie usłyszała tego osoba, którą opiekuje się feniks. Owszem, mógłby powiedzieć mu także o tym, że ma w swoich żyłach krew, która daje mu odporność na ogień i, że "ognista aura" Hyiaxinthe nie zrobi mu żadnej krzywdy, jednak powstrzymał się, jeszcze.
Awatar użytkownika
Luna
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 81
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Włóczęga
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Luna »

Luna cicho westchnęła z ulgą widząc iż Samiel i Hyia nie zwrócili uwagi na to co się przed chwilą stało. W tej chwili przeleciała niewielka ćma, przemieniona chcąc ją złapać nieświadomie spaliła tego nocnego motylka. Tenebris przerażony tym co zobaczył ukrył się we włosach swojej czarodziejki. Uśmiechnęła się, przewracając oczami, nim zdążyła się zaśmiać rozpoczął się kolejny potok pytań.

-Opowiedzieć? Znam kilka historii ale są dość…straszne – powiedziała zakłopotana – Natomiast jeśli chodzi o podróż… cóż moglibyśmy odnaleźć miejsce do którego jest ten kluczyk – uśmiechnęła się łagodnie, rzucając Samielowi pytające spojrzenie.
W tym czasie czerwony feniks, który najwyraźniej opiekował się dziewczyną, napisał coś na ziemi. Rozjaśnił parę spraw i był nastawiony pokojowo.

- Czas? Mam go mnóstwo od czasu… - spuściła głowę w dół - odkąd tu zamieszkałam – natychmiast wróciła do wesołej minki.

Nietoperz należący do czarodziejki, wychylił główkę zza jej długich, błękitnych włosów. Unikając ognistej osóbki podleciał do Samiela i wylądował na jego głowie. Kilka chwil się po niej przechadzał, po czym przystanął i patrzył na rozwój wydarzeń.
Nastała chwila nieprzyjemnego milczenia. Którą brutalnie przerwało wycie wilków. Spora wataha była już w zasięgu wzroku. Najwyraźniej wilki poszukiwały kolacji. Luna, jako że mieszkała w Mrocznej Puszczy, zareagowała na o spokojnie. Mogła wznieść się w powietrze lub rzucić czar. Ignorując przez chwile jeszcze, owe wilki przyglądała się kluczowi. Gdy światło białego księżyca padło na diament umieszczony w tym przedmiocie stało się coś magicznego. Odbity blask ukazał coś w rodzaju drogi poprzez Mroczną Puszcze. Teraz tylko pytanie, dokąd ona prowadziła?
Awatar użytkownika
Hyiaxinthe
Szukający drogi
Posty: 48
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Inna
Kontakt:

Post autor: Hyiaxinthe »

        Feniks przytaknął, słysząc odpowiedź zarówno Samiela, jak i Luny. Widać było w jego ślepiach, ich wysłuchiwał ich uważnie. Jednocześnie, co jakiś czas obracał głowę w stronę Hyiaxinthe, która turlała się po skale, z płonącym kawałkiem drewna w swych ramionach. Jej dotyk ognisty podtrzymywał żar, dzięki czemu mogła przytulać podpalony patyk jeszcze przez dłuższą chwilę, co dla Dzioba było równoznaczne z nieco większą ilością wolnego czasu.

“Taka potężna i niebezpieczna, a jednocześnie słodka. Szczególnie teraz.”

        Miał on całkowitą pewność, iż jego przybrana córka jest na tyle przejęta ciepłem z patyka, iż nie usłyszy jego myśli. Już nawet chciał napisać coś na skale, gdy nagle dziewczynka wstała, nadal, trzymając patyk przyciśnięty do siebie z całych sił i z uśmiechem tak ogromnym , jak to fizycznie możliwe.

- Jestem słodka i niebezpieczna i potężna? A czemu? Wyjaśnisz? To miłe wujku - Ze szczęścia aż zaczęła tańczyć, czy też raczej kręcić się wokół własnej osi, przy okazji przemieszczając się. Jej “wujek” aż przyłożył swe prawe skrzydło do swej głowy, w geście mającym oznaczać “I tak oto chwila spokoju została zakończona. A było tak pięknie…”. Przemieniona tymczasem podeszła tak blisko Luny i Samiela, jak tylko mogła, by nie byli oni w zasięgu jej dotyku oraz błękitnych płomieni. Wtedy też Zarówno czarodziejka, jak i przemieniony mogli odczuć, czy też zauważyć brak pewnego odczucia - ciepła. Czuli żar wydzielany przez patyk, trzymany przez dziewczynkę, jednak ona sama zdawała się nie być źródłem ciepła w jakimkolwiek stopniu - powietrze wokół niej i płomieni ją otaczających było takie same, jak gdziekolwiek dookoła nich.

        Hyiaxinthe po chwili patrzenia się cicho w twarze swych nowych znajomych, przemówiła ponownie, jednocześnie uświadamiając im, iż słyszała część tego, co mówili i o czym myśleli, nawet kiedy była zajęta rozżarzonym patykiem.

- Samieeeeel, więc co wiesz, skoro opowiadań nie znasz i magii też nie? Nie nudzi cię ta niewiedza? A może wiesz coś na temat czegoś innego? Czym w ogóle się zajmujesz? Czemu pierwsze wrażenie może być mylące? I czemu czasami? W ogóle co z drugim albo trzecim wrażeniem? One już nie mają znaczenia? A tak w ogóle to czemu masz siwe włosy? Też nie udał się jakiś rytuał tobie? Straciłeś przy tym bliskich? Wyglądasz na marude. Masz na sobie klątwę marudzenia albo braku uśmiechu? Jakie to uczucie mieć taki urok na sobie? Czy to wynik tego rytuału, co to nie wiem czy miał miejsce? O, co ten nietopiar...nieto….nietapmielież robi na twojej głowie? On żywi się włosami? Jakie to uczucie?

        Każde słowo bez wyjątku uszło z jej ust w rytmie tak skocznym i radosnym, jakby to była rozmowa o tym, jak słodkie są ciasta albo też jak ładnie błyszczą gwiazdki na niebie. Mogło to dziwić, szczególnie w momencie, gdy mała spytała, czy Samiel utracił kogoś z rodziny. Nie minęło jednak wiele chwil, nim kolejny potok pytań przeszył powietrze. Ten jednak był już skierowany do Luny.

- Straszne? Naprawdę? A poczuje ten strach? Dawno go nie czułam i chyba zapomniałam o nim. Co to w ogóle strach? Jest fajny? A co będzie w miejscu skąd pochodzi ten klucz? I skąd będziemy wiedzieć, gdzie mamy iść? Będzie fajnie, będziemy iść czy latać? A Samiel jakby z nami latał? A co, jeśli on sam potrafi latać bez skrzydeł? To możliwe? A, a, a, ten, Nietapirież czemu leży na jego głowie? Po co on to robi? Odpowiesz mi? On często tak robi? Usiądzie też na mojej głowie? Jest ognio-odporny i może mi na głowie usiąść? Mieszkasz tu? Naprawdę? Co robisz z tym całym czasem jakim masz? Bawisz się? A czemu akurat tu mieszkasz? Gdzie sypiasz?

        Hyiaxinthe chciała mówić dalej i dalej, aż do świtu, gdy nagle kluczyk trzymany przez czarodziejkę rozbłysł i wytworzył strumień światła, skierowany w bliżej niekreślonym kierunku. To zjawisko zainteresowało zarówno ją, jak i jej opiekuna. Płomienna dziewczynka spróbowała dotknąć promienia, jednak szybko zauważyła, iż nie da się.

- Jak to zrobiłaś? Ale ładne, błyszczy się! Lubie błyszczące rzeczy. To ten kluczyk to zrobił? To jest jakaś kluczowa magia? Do czego służy kluczowa magia? A w ogóle to co to był za dziwny, głośny dźwięk? Jakieś zwierze? Będę mogła je przytulić jak tu przyjdzie? A mogę przytulić jakoś magię klucza? Czy ten klucz się nie obrazi?

        Amminextiuibilis tymczasem ustawił się tak, by być między pozostałą trójką, a miejscem, z którego dochodziło wycie wilków. Miał nadzieje, że nie będzie musiały pójść w ruch jego szpony. Przyjął postawę, która pozwalała mu w razie czego szybkie wzbicie się w powietrze, po czym czekał.
Awatar użytkownika
Samiel
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 431
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Skrytobójca , Wędrowiec , Najemnik
Kontakt:

Post autor: Samiel »

Niezbyt spodobało mu się to, że nietoperz postanowił, ot tak, usiąść na jego głowie i zrobić sobie na niej "tymczasowe gniazdko", jednak przez chwilę pozwolił mu na to, aby tam posiedział. Nie spodziewał się, że przez długi czas będą mieć spokój od pytań Hyiaxinthe, patrząc na to, że dziewczyna pyta, praktycznie, o wszystko, co widzi i słyszy. Demon posłuchał pytań, które skierowane były właśnie do niego i dopiero po nich zdjął nietoperza ze swojej głowy, jednak nie odpowiedział jeszcze na postawione pytania, bo najpierw podszedł do Luny i przekazał jej stworzenie, które należało do niej. Dopiero teraz odwrócił się do przemienionej, jednak zanim zdążył zabrać się za odpowiadanie na pytania, to kolejne wypadły z jej ust, tylko że były one skierowane do Luny, a nie do niego. Zaczekał, a przy okazji spojrzał na świetlistą drogę przez Mroczną Puszczę, którą wytyczyło światło wytworzone przez klucz.
        - Nie mówiłem, że nie znam opowiadań, a nie znam się na magii, bo... przynależność nie pozwala mi na to, żebym znał się na niej. Jestem najemnikiem, a zajmuję się różnymi rzeczami. W skład tych rzeczy wchodzi również zabijanie ludzi i potworów, chociaż tych pierwszych czasami można porównywać z tymi drugimi - odpowiedział dość bezpośrednio. Skoro dziewczyna chciała wiedzieć, czym on się zajmuje, to powiedział jej prawdę.
        - Tak się czasami mówi, że pierwsze wrażenie może być mylące, a to, że nie zawsze takie jest, zależy od danej osoby. Nie wiem, czy w ogóle istnieje drugie i trzecie wrażenie, przeważnie spotykam się tylko z "pierwszym wrażeniem". Eksperyment, a nie rytuał i podejrzewam, że udał się, jednak kolor moich włosów jest skutkiem ubocznym tego eksperymentu - odpowiedział na kolejne pytania. Postanowił nie wspominać o tym, że eksperyment ten został na nim przeprowadzony wbrew jego woli i tak dalej, może później o tym wspomni, jednak nie teraz.
        - Nie jestem marudą... To, że ktoś nie uśmiecha się przez całe życie i nie widzi tylko pozytywnych stron, nie znaczy, że jest marudą. Nauczyłem się, że czasem lepiej jest nie okazywać żadnych emocji - odparł i na chwilę przestał mówić, gdyż chciał na szybko przeanalizować, jakie informacje o sobie może podać, a które lepiej zachować na później lub nie mówić ich w ogóle.
        - Nie wiem, co nietoperz robił na mojej głowie i nie żywi się on włosami. Dobrze, że zapytałaś o to Luny, bo sam jestem ciekaw, dlaczego usiadł właśnie tam - powiedział, a następnie spojrzał na czarodziejkę.
Na razie, miał chwilowy spokój od pytań, na które dobrze by było, gdyby odpowiadał. Z dwojga złego... dobrze, że wcześniej zapytała o włosy, a nie o blizny pokrywającego jego twarz. Ciekawość podpowiadała mu, żeby udać się drogą, którą wytycza światło wytworzone przez magię zaklętą w kluczu.
Awatar użytkownika
Luna
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 81
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Włóczęga
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Luna »

Luna widząc, iż Hyia potrafi czytać w myślach, postanowiła uważać na to. Przypatrywała się zabawnej reakcji dziewczyny na to, co usłyszała w umyśle jej opiekuna. Gdy nagle przemieniona podeszła bliżej, czarodziejka cofnęła się w obawie przed ogniem. Przy otaczających ją błękitnych płomykach nie dało się wyczuć ciepłej aury. Zaciekawiło to Księżniczkę Nocy. Nastała mała chwila ciszy, teraz można było coś powiedzieć ale dziewczynka znów zalała ich potokiem pytań. Najpierw w stronę Samiela. Zanim demon odpowiedział, zwrócił jej zwierzaka. Tenebris natychmiast usiadł na ramieniu swojej pani i obserwował wesoło. Teraz przyszedł czas na cierpliwe odpowiadanie, przy okazji których mężczyzna zdradzał nowe informację o sobie. Natłok pytań nie ominął czarodziejki.

-Strach to złe uczucie, pojawia się gdy widzisz coś, czego nigdy byś nie chciała zobaczyć, mówiąc najprościej. Jeśli chodzi o klucz, nie wiem, nawet nie sądziłam, że go znajdę, a co dopiero mam wiedzieć do czego jest i gdzie prowadzi – przystanęła, bo zamyśliła się nad tym. – Możemy lecieć obok idącego Samiela. – Uśmiechnęła się.

- Czy będzie fajnie? Z tobą na pewno – pomyślała zapominając, iż Hyia to usłyszy.

-Nieto…pireż?! – Zaśmiała się. – Mówi się nietoperz i pewnie usiadł na jego głowie, bo go polubił. – Posłała uśmiech w stronę demona.

Luna chciała chwile odetchnąć od odpowiedzi na te pytania. Było ich tak dużo że zaczęła się zastanawiać, czy jakiegoś przypadkiem nie ominęła. Nie było na to czasu, płomienna dziewczynka nieustannie pytała.

- Niestety nie, nie jest ognioodporny, bo to zwyczajny nietoperz. – Zamyśliła się, czy by kiedyś nie spróbować wytworzyć mu czegoś takiego, to by było ciekawe. - Tak, mieszkam tu, zazwyczaj staram się doskonalić moje umiejętności magiczne. Mroczna Puszcza to jedyne miejsce, gdzie nikt nie chciałby mi zrobić czegoś złego. Natomiast jeśli chodzi o sen, to moim łożem jest zazwyczaj jakieś bardziej rozłożyste drzewo.
Reakcja Hyiaxinthe na to, co wywołał klucz, rozbawiła czarodziejkę jeszcze bardziej. Za nim jednak rozpoczęła kolejny ciąg odpowiedzi, spojrzała na wilki niedaleko i uniosła się lekko w powietrze.

- Ja tego nie zrobiłam, tak, masz racje, to jakaś kluczowa magia, ale jej się nie da przytulić, tak mi się przynajmniej wydaje.
Delikatnie machając skrzydłami by unosić się mniej więcej na tej samej wysokości, Luna przyglądała się ścieżce wytyczonej przez znaleziony przedmiot.

- Więc… Ruszamy? – Uśmiechnęła się do swoich nowych towarzyszy.
Zablokowany

Wróć do „Czarna Puszcza”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości